• Nie Znaleziono Wyników

Kinga Dunin-Horkawicz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kinga Dunin-Horkawicz"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Kinga Dunin-Horkawicz

JAK NIE BYĆ ANTYSEMITĄ W POLSCE?

ANTYSEMITYZM W DYSKURSIE PUBLICZNYM

Zagadnienie stosunków polsko-żydowskich w przeszłości oraz tradycyjnego i współczesnego antysemityzmu jest w dzisiejszej Polsce tematem intensywnie na­

głaśnianym oraz równie intensywnie wyciszanym i unieważnianym. Przez jednych w dobrej wierze, przez drugich instrumentalnie, bywa antysemityzm polski wyno­

szony do rangi jednego z głównych problemów politycznych i społecznych. Jeszcze inni aktywnie zaprzeczają jego istnieniu; czynią tak nawet takie autorytety moralne, jak ks. Józef Tischner, który twierdzi, że w Polsce antysemityzm nie istnieje, ponieważ nie istnieją Żydzi1. Każdy, kto kiedykolwiek dyskutował o polskim antysemityzmie albo o Żydach, wie, że dyskusje te poza poczuciem zmęczenia i niemożności porozumienia niczego nie dają. Podobnie rzecz się ma z publicznie toczonymi debatami. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego często w głosach, nawet tych najszlachetniejszych, brzmią fałszywe nuty?

Charakterystyczną cechą wypowiedzi dotyczących problemu żydowskiego lub antysemityzmu jest stylistyka agresywnego i wymuszonego dialogu. Wszyscy za­

bierający głos mówią tak, jakby odpierali atak, a istotnym fragmentem wypowiedzi są założenia czynione co do intencji i sensu tekstu wygłaszanego przez oponenta - wroga. Z punktu widzenia logiki i struktury dyskursu mówiącym „głosom”

można by nadać imiona: „Żyd” i „antysemita” , chociaż najczęściej posługujące się nimi empiryczne jednostki nie czują się ani Żydami, ani antysemitami. Oba głosy współwarunkują nawzajem swoje istnienie - jak heglowski pan i niewolnik.

Ten konieczny związek usztywnia w konsekwencji strukturę dialogu: uczestnicząc w nim, mamy do wyboru głównie pozycję, jaką zajmiemy, reszta zaś, bez względu na subiektywnie odczuwany wysiłek poznawczy, toczy się sama.

Innym niezwykle istotnym elementem kontekstu kulturowego, ograniczającym możliwe warianty wypowiedzi, jest fakt, iż po holocauście jawna ideowa opcja antysemityzmu nie jest w kulturze euro-amerykańskiej możliwa. Oczywiście, wszę­

dzie na świecie pojawiają się na marginesie życia publicznego ugrupowania głoszące wprost hasła antysemickie, nie ma dla nich jednak miejsca w głównym nurcie kultury politycznej. Zasada ta znajduje się również wśród kształtujących się reguł

’ W wywiadzie dla „Przeglądu Tygodniowego” stwierdza on: „Zwłaszcza dziś, kiedy Żydów nie ma. N ie jest to żaden problem realny, ale są takie pokomunistyczne lęki. Ludzie, którzy nie rozumieją świata, wierzą w spiskową teorię historii. N ie widzę problemu antysemityzmu” . Klienci komunizmu, z ks. prof. Józefem Tischnerem rozmawia Laura Zelenko. „Przegląd Tygodniowy” 2(459) z 13 I 1991.

(2)

polskiej sceny politycznej. Gdy „Gazeta Wyborcza” opublikowała skandaliczny i wyraźnie antysemicki wywiad z Bolesławem Tejkowskim2, przewodniczącym Pol­

skiej Wspólnoty Narodowej Polskiego Stronnictwa Narodowego, parę dni później opublikowała również bardzo krytyczną ocenę tego faktu. Krzysztof Wolicki zarzucił „Gazecie” przekroczenie zasad „przyzwoitości” . Pisał on: „[...] to co nieprzyzwoite, nie jest ścigane, nie jest nawet zakazywane, ale jest niejako otorbiane, marginalizowane, przypisywane do określonych miejsc społecznych”3. Z tego też powodu, jego zdaniem, bez względu na cel i funkcje propagandowe, wywiad taki nie ma prawa ukazać się publicznie.

Sfera związana z problemem „żydowskim” jest dziś dla Europejczyka sferą lęku, wstydu i winy. Lęku przed oskarżeniem o antysemityzm, poczuciem winy, gdyż za zagładę Żydów odpowiedzialna jest kultura, której czujemy się uczest­

nikami, wstydu, gdy to, co chcielibyśmy wyrazić, mogłoby zostać zinterpretowane jako wyraz antysemityzmu. Przed II wojną światową antysemityzm również bywał potępiany, z drugiej jednak strony, pomijając nawet ideologicznych antysemitów, wyrażanie uczuć, postaw czy nastawień antysemickich mogło przybierać formę bardziej bezpośrednią i naturalną. Jeszcze w 1943 r. M aria Dąbrowska uzupełniając swoje dzienniki tak wspominała pobyt w Zamościu w 1925 r.: „Były to jakieś żydowskie święta. W mieście panowała cisza, z synagogi rozlegały się na całe miasto ekstatyczne rozdzierające pienia religijne, a oprócz tego Żydzi modlili się w różnych mniejszych domach modlitwy. A że było gorąco i okna były pootwierane, więc w jakiejś cichej pustej uliczce zobaczyliśmy nagle w obszernym wnętrzu całe tłumy Żydów, okrytych biało-czarnymi tałesami, rozmodlonych, kiwających się, zawodzących. Doznałam wrażenia, że jestem gdzieś w Arabii. Powiało na mnie obcością tak wielką, że aż przerażającą. Uciekłyśmy co prędzej z tej ponurej egzotycznej uliczki”4. Podstawowym motywem jest tu strach przed obcością. Motyw taki może pojawić się i współcześnie, jednak nie w sposób tak otwarty i bezref­

leksyjny. Powodem przytoczenia tego cytatu nie była chęć przedstawienia D ąb­

rowskiej jako antysemitki, lecz pokazanie takiego spontanicznego opisu autentycz­

nych odczuć wobec Żydów, który w obecnym kontekście kulturowym nie jest już możliwy. Nie znaczy to, że obecnie nie ma ludzi nie lubiących Żydów po prostu jako obcych, jednak ekspresja tej niechęci potrzebuje zwykle dodatkowych uzasad­

nień lub łączy się z poczuciem wstydu, naruszenia normy: myślcie sobie co chcecie, ale ja tam Żydów nie lubię... Antysemityzm naiwny, przynajmniej na poziomie publicznego dyskursu, stał się niemożliwy.

W tym miejscu należy uczynić dwie uwagi. Po pierwsze, celem przedstawianego tu tekstu nie jest ustalenie poziomu polskiego antysemityzmu. Jedynie dla ilustracji przytoczyć można tu dane CBOS-u, z których wynika, że skrajny antysemityzm prezentuje 5% Polaków, silny - 10%, a umiarkowany lub stały - 16%5. Przed-

2 Ż ydzi są wszędzie. Jacek Hugo-Bader rozmawia z Bolesławem Tejkowskim. „Gazeta Wyborcza”

154(623).

3K. Wolicki: Nieprzyzwoitość. „Gazeta Wyborcza” 159(628).

4M. Dąbrowska: Dzienniki. T. 1. Warszawa 1988 Czytelnik, s. 395.

5 Dane cytowane za „Gazetą Wyborczą” 79(548).

(3)

miotem moich rozważań będą pewne cechy kultury symbolicznej i toczonego w jej ramach dyskursu, sprawiające, że jego uczestnicy stają się „antysemitami”, „Ży­

dami” bądź „filosemitami” .

Po drugie, istnienie komunikacyjnych blokad związanych z wypowiadaniem się w tej kwestii nie musi być traktowane jednoznacznie jako przejaw niedoskonałości dyskursu czy schorzenie kultury. Przeciwnie— dopuszczam możliwość, że jest to korzystne zarówno z punktu widzenia kultury, jak i uznawanych wartości moral­

nych. Z drugiej jednak strony, zablokowanie ekspresji, służące zahamowaniu an­

tysemickiej choroby, to lekarstwo nie wolne od skutków ubocznych. O nich także będę chciała pisać.

Centralną kategorią analityczną moich rozważań pragnę uczynić „etykietę” ' - stereotypizującą i piętnującą nazwę, którą opatrujemy jednostki i grupy społecz­

ne6. Jedna z takich etykiet to „antysemita” . Pragnę pokazać konsekwencje, jakie niesie posługiwanie się nią w dyskursie publicznym.

Oddział chorych na antysemityzm

Etykieta to nazwa, która jest także piętnem. Klasyfikując ludzi, przypisuje im jednocześnie cechy negatywne i niepożądane. Jest stereotypem, używanym gdy nie potrafimy poznać i opisać rzeczywistości. Etykieta nie opisuje rze­

czywistości - etykieta ją tworzy. Co się dzieje, gdy rzeczywistość zostanie opanowana przez stereotypizujące etykiety, sugestywnie pokazuje znany eks­

peryment Rosenhana7. Polegał on na tym, że całkiem zdrowi ludzie zgłaszali się do szpitali psychiatrycznych, symulując — wystarczało kilka banalnych objawów - chorobę psychiczną. Od momentu postawienia diagnozy wszystkie fakty z ich życia oraz aktualne zachowania były przez tę diagnozę-etykietę porządkowane i stanowiły jej -kolejne potwierdzenia. Gdy np. jeden z pseudo- pacjentów, głodny lub znudzony oczekiwał przed stołówką na obiad, stawał się dla obserwującego go psychiatry przypadkiem „syndromu oralnego” . Pseudo- pacjenci przestawali różnić się w swym społecznym funkcjonowaniu od pra­

wdziwych pacjentów.

Wbrew skrajnym zwolennikom teorii etykietowania nie zamierzam bynajmniej negować realności choroby oraz faktu, iż w istocie większość pacjentów szpitali psychiatrycznych stanowią ludzie rzeczywiście chorzy. Podobnie, w żadnej mierze nie zamierzam kwestionować istnienia w naszym kraju zjawiska antysemityzmu.

Chcę jednak zająć się nim przede wszystkim jako etykietą, czyli faktem z dziedziny języka, związanym ze sposobem klasyfikowania i opisywania świata.

6 Termin „etykieta” związany jest z teorią naznaczania społecznego i odnosi się do społecznych procesów kategoryzowania jednostek oraz rołi, jaką odgrywają te procesy w tworzeniu trwałych autodefinicji. Por. E. Goffmann: Stigma: Notes on the Management o f Spoiled Identity. Prentice-Hall

1963. .

7D. Rosenhan: O ludziach normalnych w nienormalnym otoczeniu. W: Przełom w psychologii.

Warszawa 1978 Czytelnik.

(4)

N a wstępie warto podkreślić, że tam, gdzie mamy do czynienia z etykietą, łatwiej jest zdrowego (normalnego) zaliczyć do kategorii chorych (nienormlnych) niż odwrotnie oraz że gdy ktoś zostanie już do takiej kategorii zaliczony, praktycznie nie ma szans z niej się wydostać - w cytowanym eksperymencie żaden z pseudo- pacjentów nie został rozpoznany jako symulant. Zresztą w jakimś sensie nim nie był etykieta nadawała nowy sens jego zachowaniom i wypowiedziom - był chory..

Inną niezwykle ważną cechą etykiety jest to, że określa ona samą istotę człowieka. Jeżeli ktoś jest antysemitą, jest nim z natury rzeczy, z zasady. A jak to zostało powiedziane we wstępie, w ramach opcji współczesnej kultury jest to zła zasada. Nie musi ona jednak manifestować się w zachowaniach. Nie może być również z zachowań wywiedziona. N a problem ten wskazywał K ant pisząc:

„Nie dlatego jednak nazywa się człowieka złym, że popełnia czyny złe, lecz dlatego, że czyny te wskazują na złe zasady postępowania. Sprzeczność czynu z prawem da się stwierdzić w doświadczeniu [...] Natom iast zasad nie da się obserwować, nawet własnych. Tak więc sądu, że ktoś jest złym człowiekiem, nie można wywieść w sposób pewny z doświadczenia”8. Podobnie trudno jest odpowiedzieć na pytanie, czy ktoś naprawdę, w istocie, jest antysemitą. Dlatego też termin „antysemityzm”

używany może być w różnych znaczeniach.

Po pierwsze, jako nia dająca się stwierdzić obserwacyjnie zasada postępowania.

W tym sensie można powiedzieć, że wszyscy Polacy są antysemitami i wyssali ten antysemityzm z mlekiem matki. Antysemityzm w tym wypadku oznacza trwałą dyspozycję przypisywaną jednostce lub grupie. Jeżeli taka atrybucja zostanie za­

stosowana w stosunku do grupy, może to stanowić źródło wielu nieporozumień i napięć. Niezwykle często w sporze o antysemityzm używa się na przemian dwóch różnych definicji grupy - raz kolektywnej (grupa jako ponadjednostkowa całość), kiedy indziej dystrybutywnej (grupa jako zbiór jednostek)9. Dlatego też, gdy jedni mówią: społeczeństwo polskie jest antysemickie, drudzy twierdzą, że to nieprawda, bo przecież ludzie są różni. Nie wdając się w spory dotyczące ontologii grup społecznych, chcemy zwrócić uwagę, że rzeczywistość tu analizowana, język i kul­

tura mają zdecydowanie charakter ponadjednostkowy i traktowane będą tu jako zbiór znaczeń i reguł interpretacji, które, choć w różny sposób i w różnym zakresie, obowiązują jednak wszystkich członków danego społeczeństwa.

Drugie znaczenie słowa „antysemityzm” związane jest nie z atrybucją grup czy jednostek, ale zachowań. W tym wypadku, nazywając coś antysemityzmem stwier­

dzamy jedynie, że obserwujemy kogoś zachowującego się lub wypowiadającego w sposób, który daje się zinterpretować jako antysemicki. W potocznym kon­

struowaniu znaczeń sprowadza się to jednak do stwierdzenia, że jeśli czyjeś za­

chowania (wypowiedzi) są antysemickie, to ów ktoś jest antysemitą. Interpretacja zachowania jako antysemickiego dokonywana jest w ramach pewnych szerszych

81. Kant: O obecności złego pierwiastka obok dobrego, czyli zło radykalne w naturze ludzkiej. Tłum.

B. Wolniewicz. „Res Publica” 1991 nr 2, s. 148-157.

9 N a problemy związane z kolektywnym bądź dystrybutywnym rozumieniem grupy społecznej zwracał uwagę Stanisław Ossowski. Por. S. Ossowski: Wielogłowy Lewiatan i grupa społeczna (O perypetiach pojęciowych w socjologii). W: Dzieła. T. 4. Warszawa 1967 PWN.

(5)

kontekstów znaczeniowych, w zależności od sytuacji i typu relacji łączących uczes­

tników interakcji. Potrzebne byłyby szerzej zakrojone badania, aby w pełni zana­

lizować i opisać te zróżnicowania. W tym miejscu chciałabym się zająć jednym, jak mi się wydaje bardzo ważnym, kontekstem interpretacyjnym - tym, który tworzony jest przez fakt funkcjonowania terminu „antysemita” jako etykiety przy­

pisywanej społeczeństwu polskiemu rozumianemu kolektywnie.

W sytuacji, gdy etykieta przypisana jest pewnej grupie, rozumianej kolektywnie, jako całość, przenosi się ona również na wszystkich jej przedstawicieli - bez względu na to, jakie cechy reprezentują oni indywidualnie. Jeżeli tą etykietą jest

„antysemita” , Polska zaś jest „krajem antysemitów” (stereotyp taki w pewnych kręgach chyba istnieje), to niezwykle trudno odróżnić tu antysemitów od tych, którzy nimi nie są: w pewnym sensie wszyscy jesteśmy chorzy. Skoro Polacy są antysemitami, wszystko co mówią; wszystko co zrobili łub czego nie zrobili, może być potraktowane jako kolejny symptom ich schorzenia i dotyczy to w różnym stopniu wszystkich postrzeganych przez pryzmat stereotypu. Sama byłam świadkiem sytuacji, gdy oskarżano kogoś o antysemityzm tylko dlatego, że wspominał o ofia­

rach, jakie również Polacy ponieśli podczas drugiej wojny światowej. Oskarżający - amerykański profesor historii - nie zmienił swego zdania nawet wtedy, kiedy został poinformowany, że jego rozmówca jest pochodzenia żydowskiego i większość członków jego rodziny zginęła w Oświęcimiu. Polacy często zadają pytanie: dlaczego to my jesteśmy oskarżani o antysemityzm, skoro zachowania takie z równą częs­

totliwością pojawiają się i w innych społeczeństwach? Ocena częstotliwości jest tu niezwykle trudna, etykietę zaś zawdzięczamy nie tylko antysemityzmowi, ale i splo­

towi warunków historycznych. Jednak jest ona faktem. Inni antysemitami bywają, my nimi jesteśmy.

Poddani stereotypizującemu działaniu etykiety, mieszkańcy tego „oddziału cho­

rych na antysemityzm” zachowują się różnie. Jednak wszystkie ich działania uwarunkowane są etykietą „antysemityzmu” , łatką przypiętą społeczeństwu, z któ­

rym się identyfikują. Sytuacja taka powoduje pewne charakterystyczne reakcje.

Co złego, to nie my!

Dwie najbardziej skrajne postawy to negowanie piętnującego charakteru terminu

„antysemityzm” oraz pomijanie faktu, że może on być stosowany wobec wszystkich Polaków, a więc niekiedy nadużywany. Pierwsza, prezentowana przez skrajną prawicę, polega na zaakceptowaniu swego antysemityzmu, traktowanego jako przejaw pożytecznego egoizmu narodowego, uczynieniu z niego zalety, przy jednoczesnym zarzucaniu Polakom, że nie potrafią bronić się przed obcymi i walczyć o swój interes narodowy. Często pojawia się tu insynuacja, że ulegają władzy Żydów. Takie rozumowanie pozwala dodatkowo oskarżyć Żydów o an­

typolską nagonkę, która przejawia się m.in. w przypisywaniu Polakom anty­

semityzmu. Jednocześnie jednak antysemityzm nie jest uznawany za coś złego,

(6)

lecz za uprawnioną opcję ideologiczną. Podkreśla się więc wszelkie aspekty wskazujące na naturalny charakter konfliktów narodowościowych. Przedstawiciele Stronnictwa Narodowego, dyskutując z Mironem Gordonem w programie Inter­

pelacje10, domagali się od niego potwierdzenia narodowego i religijnego charakteru państwa izraelskiego oraz faktu uprzywilejowania w nim Żydów nie po to, aby uczynić z tego zarzut, ale aby uwypuklić to jako normę organizacji państwa i społeczeństwa.

Druga postawa polega na bezlitosnym tropieniu i nagłaśnianiu wszelkich prze­

jawów antysemityzmu. Niezależnie od motywacji i konsekwencji upubliczniania takich informacji, jest to również sposób na postawienie samego siebie poza zasięgiem działania etykiety. Ze środowiskami o takiej orientacji identyfikowany był np. Andrzej Wajda. Gdy jego filmowi Korczak zarzucono antysemityzm, wielu, cieszyło się z tego, że Wajda znalazł się w jednym polskim kotle ze wszystkimi i że nikt z nas nie może takiego zarzutu uniknąć.

Tak więc, gdy pierwsi mówią: tylko my jesteśmy prawdziwymi antysemitami w Polsce - inni, niestety, nie są, drudzy twierdzą: wszyscy, niestety, są antysemitami - tylko nie my. Obydwie te strategie prowadzą do daleko idącego ujednoznacznienia sytuacji, usztywnienia własnych poglądów oraz pominięcia wszelkich treści po­

chodzących z przeciwnej strony. Większość jednak uczestników społecznego dys­

kursu nie wypowiada się tak jednoznacznie, chociaż ich zachowania wyznaczane są przez istnienie tych dwóch krańcowych opcji. Przypomnieć tu należy, że mówiąc 0 opcjach nie odnosimy ich do konkretnych wypowiadających się jednostek; są to raczej pewne głosy, potencjalne struktury artykulacji poglądów, które łączą się oczywiście z szerszymi strukturami ideologicznymi, ale konkretna jednostka w kon­

kretnych sytuacjach może stosować różnorodne strategie. Człowiek uważający się za filosemitę, zaatakowany za antysemityzm może rzeczywiście użyć w końcu typowych tekstów dających się zinterpretować jako antysemickie.

Najczęstszym sposobem radzenia sobie z etykietą „antysemity” jest zaprzeczenie 1 bunt. W wypowiedziach oficjalnych, publicznych czy z innych powodów pod­

porządkowanych wartościom uważanym za powszechnie obowiązujące, mało kto wprost przyznaje się do antysemityzmu. Przeciwnie, obowiązuje potępienie dla takiej postawy, współwystępujące zazwyczaj z zaprzeczaniem jej realności. Potę­

pienie antysemityzmu stanowi wręcz warunek legitymizacji wypowiedzi. Oznacza to, że każdy, kto chce brać pełnoprawny udział w życiu publicznym, musi na wstępie potępić antysemityzm. Również ci, którzy uczestniczą w tym życiu na jego najniższym szczeblu lub zabierają głos w dyskusjach w gronie prywatnym, bez względu na to, ile by wypowiedzieli krytycznych i obraźliwych uwag pod adresem Żydów - w końcu czują się w obowiązku podkreślić, że nie są antysemitami, a zachowania takie potępiają. Konieczność nieustannego zaprzeczania antysemityz­

mu przybiera niekiedy formy karykaturalne. Np. w komentarzu radiowym (radio Zet) poświęconym wizycie Wałęsy w Stanach Zjednoczonych można było usłyszeć,

10 Publicystyczny program telewizyjny Interpelacje, w którym gościem byl ambasador Izraela Miron Gordon, emitowano 9 maja 1991. w programie I TVP.

(7)

że prezydent „spotkał się z przedstawicielami środowisk żydowskich, którzy zadali mu szereg pytań dotyczących rzekomego antysemityzmu Polaków” . Gdybyśmy chcieli ocenić częstość występowania postaw antysemickich w społeczeństwie pol­

skim kierując się deklaracjami, otrzymalibyśmy zapewne obraz mało zróżnicowany.

Pod względem deklarowanego potępienia dla antysemityzmu i gotowości zaprze­

czenia antysemityzmu własnego Polacy zapewne niezbyt różnią się między sobą.

Natomiast wypowiedzi, które mogą być interpretowane jako antysemickie lub są wprost antysemickie, pojawiają się często w kontekście ostentacyjnego zaprzeczenia ich sensu. Nawet wspomniani wyżej przedstawiciele orientacji skrajnie nacjonalis­

tycznych, na postawiony wprost zarzut często odpowiadają, że nie są antysemitami, lecz rzecznikami interesu narodowego, który jest zagrożony przez Żydów jedynie incydentalnie.

Najbardziej znaną i najczęściej opisywaną konstrukcją jest: „Nie jestem anty­

semitą, ale...” .. „Nie jestem antysemitką, odnoszę się do nich jak do innych ludzi, ale Żydzi to zły naród” 11. Ciekawą formę przybrała ona w wypowiedzi jednego z moich studentów podczas przypadkowej dyskusji w trakcie zajęć. Powiedział on, że antysemityzm nie istnieje. Jest to jedynie słowo wymyślone przez Żydów w celu szantażowania wszystkich dookoła. N a pytanie kolegi, kim w takim razie był Hitler, odpowiedział on: „Hitler nie był antysemitą, wtedy nie było anty­

semityzmu, on po prostu nie lubił Żydów” . Takie postawy różnią się od opisanych wyżej postaw skrajnej prawicy .jedynie tym, że nie negują negatywnych konotacji terminu „antysemityzm” . Sens wypowiedzi sprowadzić się tu da do zdania: „nie obrażaj mnie, mówiąc że jestem antysemitą, ja zwyczajnie nie lubię Żydów” . W zdaniu tym znajduje swój wyraz otwarcie nie wypowiadana intuicja, że anty­

semityzm jest czymś specjalnym, gorszym, bardziej wstydliwym niż zwyczajne antypatie czy sympatie deklarowane wobec różnych grup czy narodów. Kryje się za tym żal, że można spokojnie powiedzieć: „nie przepadam za Szwedami, są nudni i za dużo piją” , wypowiedzenie zaś podobnego zdania o Żydach będzie zapewne napiętnowane.

Nie zawsze jednak połączenie wypowiedzi o charakterze antysemickim z za­

przeczeniem własnego antysemityzmu lub jego potępieniem jest koniecznie związane z przedstawioną wyżej konstrukcją. Dla ilustracji posłużę się raz jeszcze prywatną obserwacją. W czasie towarzyskiego spotkania jeden z gości bronił gorąco Tadeusza Mazowieckiego przed zarzutem, że jest on Żydem. Użył m.in. określenia: „to nie jest żaden Żyd, tylko przyzwoity człowiek” . N a wtrąconą przeze mnie uwagę,

„bo, jak wiadomo, Żyd nie może być przyzwoitym człowiekiem...” - odparł, moim zdaniem, równie szczerze: „chyba jesteś antysemitką, oczywiście, że może...” . I właśnie ten typ niekonsekwencji w wypowiedziach wydaje się być dominującą, formą antysemityzmu polskiego (rozumianego jako cecha zachowania, a nie jed­

nostki). Ten sam mówiący jest w stanie w krótkim czasie wyprodukować dwie zupełnie sprzeczne wypowiedzi, zabiegom zaś interpretacyjnym podlega nie tyle sens tych wypowiedzi, ile „sens” jednostki, to, kim jest ona w istocie.

"Fragment listu odczytanego w czasie Interpelacji.

(8)

Sytuacja, w której jednocześnie mówimy jak antysemici i zarazem negujemy fakt swego antysemityzmu, w pewnym sensie ma swoje zalety. Tłumi i opanowuje jawną ekspresję uczuć antysemickich. Walczy z nimi na poziomie kultury wyższej, polityki i ideologii. Dowodzi naszej woli pozbycia się antysemityzmu z życia publicznego i politycznego. Cywilizuje i poddaje kontroli tradycyjne, bezrefleksyjne odruchy antysemickie. Jednocześnie, zepchnięty niemal na poziom podświadomości, antysemityzm pozostaje - jak nie wyleczone ognisko zapalne, gotowe w każdej chwili odezwać się ze zdwojoną zjadliwością. Nie rozwiązany konflikt pomiędzy tym, co niektórzy czują, a tym, co sądzą, że powinni czuć, potęguje wrogość i agresję. Choć ich źródła tkwią w kulturze, uczucia te bywają zazwyczaj rac­

jonalizowane w inny sposób. Przejawiają się one w nadwrażliwości na etykietę, poczuciu krzywdy i poniżenia. Poczucie takie wymaga z kolei wskazania jego sprawcy. Tu zaś najczęściej wskazuje się na Żydów, tych, którzy im się wysługują, nie bronią godności własnego narodu - i jeszcze dalej, aż do zamknięcia błędnego koła: nie bronią go, ponieważ nie jest to ich naród, czyli są Żydami. Przykład takiego rozumowania dał poseł Marek Jurek podczas spotkania z Adamem Mich­

nikiem, przypisując całą winę za polski antysemityzm działalności Michnika i Ge­

remka na Zachodzie, którą określił jako zdradę polskich interesów narodowych12.

Najczęstszym sposobem wyrażania silnych negatywnych emocji wobec Żydów jest oskarżanie ich o to, że zarzucają Polakom antysemityzm. Tak więc z niechętnego Żydom stereotypu pozostaje tu tylko jedno - urażający nas, niesprawiedliwy antypolonizm, polegający na przypisywaniu Polakom antysemityzmu. Rozgorycze­

nie, spowodowane zarzutem uważanym za niesprawiedliwy, zagrzewa do gwałtownej obrony, która - jak to zazwyczaj w życiu bywa - jedynie potwierdza winę broniącego się.

Można więc powiedzieć, że problem antysemityzmu polskiego nie polega na stosunku do Żydów, lecz na sposobie funkcjonowania tegoż antysemityzmu i sto­

sunku do niego. Nie ma kwestii żydowskiej, jest tylko kwestia polska. Obserwując scenę publiczną i prywatne dyskusje widzimy, jak wiele miejsca zajmuje zwykle w nich zaprzeczanie (prywatnie) i potępienie (oficjalnie) antysemityzmu. Wypo­

wiedzi takie zazwyczaj zawierają pewne założenia dotyczące Żydów jako przedmiotu tej postawy.

Inni i obcy

Często mówi się o antysemityzmie bez Żydów, mając na myśli to, że zjawisko to może występować również tam, gdzie Żydów nie ma. Czy można jednak przeciwstawiać się antysemityzmowi tam, gdzie nie ma Żydów? Okazuje się, że w tym wypadku również są potrzebni. Chociażby po to, aby wyrażać swoją oficjalną dla nich sympatię. Tak więc zaprzeczanie antysemityzmu idzie w parze z utrwalaniem stereotypu obecności tego innego, choć akceptowanego „żywiołu”

12 Dyskusja pomiędzy posłami Markiem Jurkiem i Adamem Michnikiem zorganizowana przez NZS UW odbyła się 13 czerwca 1990 w Audytorium Maximum UW.

(9)

w naszym państwie. Oficjalnie, Żyd jako „inny” , wyodrębniony przez swoje po­

czucie narodowe, kulturę, religię, istnieje jako inność sympatyczna, żywy dowód pluralizmu systemu i tradycyjnej polskiej tolerancji. Im bardziej egzotyczny, tym lepiej. A wszyscy powinni nauczyć się akceptacji tej odmienności. Najczęściej w tym celu zalecany bywa „dialog” . Dialog z obywatelami Izraela, dialog z judaizmem.

Ponadto zaś jak najlepsze poznanie historii obu narodów i ich wspólnej przeszłości.

Szlachetne te wezwania oparte są na skądinąd nie sprawdzonym do końca założeniu, że niechęć ma swe źródła w nieznajomości faktów. Wyrazicielem woli dialogu jest przede wszystkim światły obywatel13, często ekspert od historii i kultury Żydów.

Tworzy się w ten sposób problem natury czysto poznawczej i utrwala w świadomo­

ści społecznej przekonanie o realności przedmiotu niechęci, nie dostrzegając, że antysemityzm jest złożonym zjawiskiem kulturowym, charakterystycznym także dla kultury polskiej, i jego przyczyną nie jest jedynie niedostatek informacji.

Ukrytą funkcją tak określanej inności jest próba marginalizacji Żydów - za­

mknięcia ich w narodowym, etnograficznym getcie, któremu damy wszystkie prawa, a nawet przywileje, ale które zawsze będzie poza nawiasem społeczeństwa polskiego.

W rezultacie Żydzi, z pejsami i w jarmułkach, powinni ograniczyć się do spędzania czasu w synagogach, dostarczając nam doznań estetycznych i miłego poczucia, że jesteśmy najbardziej tolerancyjnym narodem świata. Domaganie się od Polaków żydowskiego pochodzenia kultywowania swojej inności nie jest, niestety, próbą ośmielenia ich, ale propozycją, aby zajęli „swoje miejsce” . Z największymi prze­

jawami niechęci spotykają się zaś ci, którzy nie chcą się ujawnić, przyznać. Częściej z antysemicką wrogością spotyka się zapewne Jacek Kuroń, który nawet gdyby chciał, nie może przyznać się do żydowskiego pochodzenia, niż Dawid Warszawski, aktywnie je podkreślający. Po prostu Żyd musi znać swoje miejsce. Z tego również powodu najtrudniejsza jest sytuacja tych Polaków, którzy nie czując się właściwie Żydami nie chcą również wyprzeć się swych żydowskich korzeni.

Stereotyp taki ma swoją własną moc etykietującą wyławia i stygmatyzuje jako Żydów nie tylko tych, którzy taką identyfikację autentycznie akceptują, ale wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli w rodzinie żydowskich przodków lub mogą być o to podejrzani. W ten sposób w sprzyjających okolicznościach każdy może zostać Żydem. Gdy w U R M -ie toczyły się rozmowy pomiędzy wicepremierem Balcerowiczem i Gabrielem Janowskim - przewodniczącym Solidarności RI, na zewnątrz tłum chłopów skandował „Żydzi, wyjdźcie do nas!” . W tym wypadku mieliśmy do czynienia z tym, co Jerzy Urban trafnie nazwał „judaizacją przedmiotu nienawiści” 14. Użycie określenia „Żyd” nie zawsze bowiem oznacza zwykłe przy­

pisanie kogoś do kategorii narodowościowej, może być również obelgą. Bezmyślnie rzucone „ty Żydzie” obraża, lecz nie musi klasyfikować. Świadczy jednak o tym, że słowo to funkcjonuje w naszym języku nie jako neutralna kategoria, lecz

13 „Światły obywatel” to kategoria zaczerpnięta od Alfreda Schutza, oznacza ona wzór postępowania osoby zmierzającej do tego, by zmienić hierarchię ważności „człowieka z ulicy” w kierunku hierarchii uznawanej przez ekspertów. Por. A. Schutz: Światły obywatel. Esej o społecznym zróżnicowaniu wiedzy.

Tłum. D. Lachowska. „Literatura na świecie” 1985 nr 2.

14 J. Urban: Antysemityzm i owszem. „N ie” z 20-27 grudnia 1990.

(10)

jako nacechowany emocjami epitet. Ci, którzy tego słowa używają, najczęściej twierdzą, że użyli go w znaczeniu opisowym, ci, których ono dotyczy, zazwyczaj przypisują mu intencję wartościującą. Pomiędzy nimi zaś rozciąga się ogromny (obszar wzajemnych żalów, nieporozumień i komunikacyjnej niemożności.

1 W wyszukiwaniu Żydów mają również swój udział ci, którzy są od anty­

semityzmu najdalsi. Ich filosemityzm bywa równie stygmatyzujący, jak antysemi­

tyzm. Nie ośmieliłabym się tego napisać, gdybym osobiście nie znała Polaków żydowskiego pochodzenia, którzy twierdzą, że z ich punktu widzenia ostentacyjny filosemityzm pewnych środowisk jest również formą antysemityzmu i wyróżnieniem, którego woleliby uniknąć. Tak opisuje to doświadczenie Polka pochodzenia żydow­

skiego: „D la niektórych moich kolegów na studiach było to ważne, to moje pochodzenie, jako rzecz imponująca. Wysłuchiwałam, jakie to wielkie umysły są wśród Żydów. Buntowałam się przeciw takiemu szufladkowaniu, było to przecież niezasłużone, w jakiś sposób niesprawiedliwe” 15.

Klasyczną formę takie „założenie istnienia Żyda” oraz wcześniej opisywana ambiwalencja uczuć i wartości przyjmuje w wypowiedziach Lecha Wałęsy. Oto, co powiedział on w trakcie kampanii prezydenckiej w Zamościu, w tym samym Zamościu, który tak przeraził niegdyś Marię Dąbrowską: „Jestem przekonany, że dzisiaj cały świat ryknie, jak Polacy są antysemiccy, ja na każdej prawie mszy słyszę, że moja wiara mówi mi o wybranym narodzie izraelskim i Izraelu. Ja, jako moja wiara, jako mój Bóg, szanuję ten wybór przez Boga dokonany. Tylko... I tu jest tylko. W tym narodzie są politycy i różni ludzie, jak w każdym narodzie, i z tymi politykami mamy różne zdania, i z tymi politykami kłócimy się. Niektórzy wykorzystują to jako antysemityzm. A w Polsce nie ma antysemityzmu” 16. Możemy to, po pierwsze, rozumieć w ten sposób, że można szanować jakiś naród, lecz m ieć w śró d jego przedstaw icieli w rogów . N a rz u c a ją się tu je d n a k i dalsze in te r­

pretacje. Skoro w Polsce istnieją politycy żydowscy, to należą zapewne do narodu żydowskiego, a więc przedstawiciele tego narodu mają coś do powiedzenia w Polsce nie jako Polacy i polscy obywatele, ale jako Żydzi. A zatem istnieje jakiś wspólny zamieszkałym w Polsce Żydom interes polityczny, istnieje jakaś grupa i to na tyle zorganizowana i silnie identyfikująca się ze swoimi wartościami, że mająca własnych polityków, z którymi zresztą pan prezydent się kłóci.

Innym realnym efektem tak konstruowanego obrazu Żyda jest kolejny obszar niekoherencji w społecznej świadomości. Ludzie na co dzień określani jako Żydzi w niczym tego obrazu nie przypominają, ich inność nie bardziej daje się uchwycić niż rozmaite inne społeczne zróżnicowania. N a mocy odgórnych zabiegów kul­

turowych istnieją jednak jako odrębna grupa - jej inność wymaga więc szczególnych fundamentów staje się obcością. Obcość jest kategorią dotyczącą samych zasad egzystencji, nie musi przejawiać się w empirycznych różnicach. Przeciwnie, jak twierdził Aleksander Hertz, Żydzi od wieków mieszkający w Polsce byli inni i gorsi,

15 Cytat pochodzi z książki M. Melchior: Społeczna tożsamość jednostki. W świetle wywiadów z Polakami pochodzenia żydowskiego urodzonymi w latach 1944-1955. Warszawa 1990 UW.

16 „Gazeta Wyborcza” 272(439).

(11)

mieli jednak swoje miejsce i swoją kastę. Obcymi stawali się, gdy podejmowali próbę asymilacji i upodabniali się do reszty polskiego społeczeństwa. Wtedy też pojawił się antysemityzm w jego najgorszej postaci17.

Szczególnie często problem obcego-Żyda pojawia się w kontekście władzy.

Jedna trzecia Polaków18 uważa, że Żydzi mają jej w Polsce za dużo. Udział Żydów był także jednym z powszechnie formułowanych zarzutów wobec rządu Mazowiec­

kiego. Ernest Gellner w swojej książce Narody i nacjonalizm19 dowodzi, że współ­

czesny nacjonalizm zrodził się m.in. z walki z obcą etnicznie władzą. Nacjonalis­

tycznym aksjomatem jest twierdzenie, że obca władza to zła władza. Obecnie twierdzenie to zdaje się funkcjonować w formie odwróconej - nie satysfakcjonująca nas władza musi być obca. Rząd nie dlatego jest zły, że są tam Żydzi, lecz ponieważ jest zły, przypuszczamy, że musi składać się z Żydów.

Szczególnie symboliczne znaczenie ma fakt udziału Żydów w systemie stalinow­

skim. Przez długie lata zaprzeczany oficjalnie, nieoficjalnie zaś chętnie podnoszony, zdaje się obecnie wkraczać do zasobu kulturowych „prawd oczywistych” . Mówi o tym list pasterski Episkopatu Polski: „Jesteśmy świadomi, że u wielu naszych rodaków żywa jest ciągle pamięć krzywd i niesprawiedliwości wyrządzonych przez powojenne rządy komunistyczne, w których uczestniczyli również ludzie pocho­

dzenia żydowskiego”20. Odnosi się do tej kwestii również Dawid Warszawski:

„Sprawa « ży d o k o m u n y » to nie tylko antysemicki straszak. To także historyczna rzeczywistość cierpień tysięcy Polaków, prześladowanych przez komunistów, w tym żydowskich komunistów, za swą wierność Polsce. To entuzjazm, z jakim część społeczności żydowskiej na kresach powitała 17 września Armię Czerwoną” 21.

Podniesienie problemu „żydokomuny” jest niewątpliwie nagłośnieniem tkwiącego od lat w świadomości polskiej stereotypu. Może to być oczywiście wypowiedź strategiczna - służąca stworzeniu przejścia pomiędzy powszechnymi odczuciami a świadomością światłych obywateli; próba sprawiedliwego wyważenia wzajemnych win. Ja zgadzam się jednak w pełni z Krystyną Kersten, która twierdzi, iż

„jakkolwiek by na to- nie patrzeć, nie ulega wątpliwości, że legenda o symbiozie Żydów i stanowionej przez komunistów władzy jest właśnie tylko legendą”22.

Nazywam przekonanie takie stereotypem, gdyż w zdecydowany sposób upraszcza ono prawdę o istocie systemu komunistycznego w Polsce, niewiele również wnosi do historii narodu żydowskiego. Komunizm był doktryną o charakterze ponad­

narodowym, jej wyznawcy zazwyczaj świadomie odżegnywali się od swoich naro-·

dowych korzeni i nie występowali jako przedstawiciele wspólnot narodowych.

Domaganie się poczucia kolektywnej współodpowiedzialności Żydów za udział ludzi pochodzenia żydowskiego w różnych niegodnych przedsięwzięciach wydaje

17 A. Hertz: Ż ydzi w kulturze polskiej. Bibl. Więzi 1988.

I8W sondażu CBOS-u, przeprowadzonym pod koniec lutego 1-991, na. pytanie, kto ma za dużo władzy w Polsce, 31% respondentów odpowiedziało, że Żydzi. Dane za „Gazetą Wyborczą” 63(532).

19 E. Gellner: Narody i nacjonalizm. Tłum. T. Hołówka. Warszawa 1991 PIW.

209 List odczytano w kościołach katolickich 20 stycznia 1991.

21D. Warszawski: Słowa Wałęsy, milczenie Szamira. „Gazeta Wyborcza” 125(594).

22 K. Kersten: Wladza-kom unizm-Żydzi. „Polityka” 27(1783).

(12)

się więc pewnym nadużyciem. Ponadto w wyraźny sposób służy wyparciu problemu polskiej współodpowiedzialności za komunizm. Tego typu uwagi, nawet czynione w najlepszej wierze, również przez ludzi rozumiejących skomplikowany charakter poruszanych problemów, utrwalają powszechne przekonanie, że zły komunistyczny system był czymś obcym temu społeczeństwu, i służąpomijaniu faktu, że funkc­

jonował on nie jako władza okupacyjna, lecz własna. Może nie łubiana, ale wzmacniana i [akceptowana za pomocą szeregu zbiorowych działań, nie tylko przez Żydów i sowietów.

Z drugiej strony, zgodnie z nacjonalistycznym aksjomatem, udział „obcych”

dyskredytuje każdą instytucję. Ci, którzy chętnie wypominają Żydom udział w sys­

temie stalinowskim, często jednocześnie czynią zarzut z ich udziału w demokratycz­

nej opozycji, np. w KOR. Zło (np. stalinizm) jest więc zawinione przez Żydów, a wszystko, w czym uczestniczą, np. antykomunistyczna działalność opozycyjna staje się przez to również złem. „Obce” zawsze jest szkodliwe.

Wydaje się, że powszechnie podzielane jest przekonanie, iż jeśli gdzieś pojawiają się Żydzi, to jest to niekorzystne. Założenie takie bywa niekiedy stosowane stra­

tegicznie, np. wtedy, gdy nie wysuwa się ludzi pochodzenia żydowskiego na eksponowane stanowiska, aby nie prowokować antysemitów. Cytowany już Alek­

sander Hertz pisał o wpływie zasymilowanych Żydów na świat wartości polskiej inteligencji. Jego zdaniem, zawdzięcza ona im Swoisty dystans i poczucie humoru.

Obawiam się, że teza o pozytywnym wpływie, w ogóle o jakimkolwiek wpływie zasymilowanych Żydów na etos polskiej inteligencji może być, delikatnie mówiąc, trudna do zaakceptowania dla większości Polaków. Gdyby okazało się, czego nie twierdzę, że w środowisku korowskim rzeczywiście znaczący udział mieli Polacy żydowskiego pochodzenia, czy znalazłby się ktoś, kto gotów byłby wykazać ich pozytywny wpływ na ideologię tych środowisk?

„Fakty mówią same za siebie”

W efekcie, zmagając się z własną etykietą, tworzymy symbol Żyda niejasny, wieloznaczny i pełen wewnętrznyćh sprzeczności, tak że każde zdanie wypowie­

dziane z jego użyciem jest praktycznie pozbawione sensu, a uzyskuje go jedynie poprzez odniesienie do kontekstu. Niestety, również ten kontekst bywa stale interpretowany przez etykietę - jak to było pokazane na wstępie, nawet niewinna wypowiedź może zostać zinterpetowana jako wyraz antysemityzmu. Z drugiej strony, jedną z najbardziej typowych technik komunikowania treści antysemickich jest retoryka pozornego racjonalizmu, dająca sprowadzić się do hasła „fakty mówią same za siebie” . Wypowiedź taka zazwyczaj zaczyna się od ukrytych założeń, kończy zaś nie dopowiedzianymi wnioskami. Przykładowo, jeśli ujawnimy również jej ukryte aspekty, może ona wyglądać tak: „Nie mam nic przeciwko narodowi żydowskiemu. Nie uznaję antysemityzmu. Jest to uczucie irracjonalne. Mam prawo mówić o wszystkich znanych powszechnie i niepodważalnych faktach. Mówienie

(13)

0 prawdziwych faktach nie może być potępiane. Berman był Żydem. Nikt nie zaprzeczy, że ugrupowania żydowskie w USA starają się wpływać na politykę amerykańską w sprawie Izraela. Słyszałem także, że Żydzi wykupują polskie fabryki. Żydzi się wszędzie wpychają. Światem rządzi mafia żydowska. Mam prawo bronić się przed mafią, która chce nade mną panować. Nic dziwnego, że jej nienawidzę. Jest to uczucie racjonalne” .

Ten tok i styl argumentacji jest powszechnie znany, a na pewno przeczuwany.

Mieszanina faktów i insynuacji (czasem powtarzanych w dobrej wierze), urażona podejrzeniem o antysemityzm godność i poczucie autentycznego zagrożenia wszys­

tko to zazwyczaj bywa komunikowane poprzez jedno-dw a zdania - fragmenty pokazanego wyżej wywodu. Jeżeli zdanie to brzmi: ugrupowania żydowskie wpły­

wają na politykę wobec Izraela, można do upadłego bronić jego racjonalności 1 prawdziwości, często jest ono jednak sygnałem, że jego zaplecze w istocie sta­

nowi pokazane wyżej rozumowanie. Bywa wypowiadane przez antysemitów dla­

tego, że można je łatwo obronić, pojawiająca się zaś krytyka wzmaga jedynie poczucie krzywdy i przekonanie o istnieniu wrogich sił. Z drugiej strony, zdanie takie może zostać wypowiedziane z ostentacyjną przekorą przez tych, którzy pragną unieważnić etykietę i buntują się przeciwko ograniczeniom, jakie narzuca ona na ich możliwości ekspresji. Ci z kolei, którzy wiedzą bądź przeczuwają, że wypowiedzenie takiego sądu może skończyć się w pułapce etykiety, najczęściej milczą. Żydowski nacjonalizm i antypolonizm, udział obywateli polskich legity­

mujących się korzeniami żydowskimi w ruchu komunistycznym i antykomunis­

tycznym, ich dzisiejszy wkład do kultury polskiej - dla ludzi rozsądnych wszystkie te tematy są tematami tabu. Dotykając ich, zbyt wiele należałoby wyjaśniać i zbyt łatwo jest zostać antysemitą. W ten sposób ci, którzy mogliby mówić bez uprze­

dzeń o pewnych kwestiach, pozostawiają je tym, którym służą one do umacniania nastawień antysemickich. Tym, dla których każdy obcy wpływ czy udział „ob­

cych” w czymkolwiek jest z definicji czymś niepożądanym. Jeżeli zaś zdecydują się zabrać głos, często wbrew własnym intencjom - ostatecznie wzmagają anty­

semickie stereotypy.

Dla jeszcze innych sfera problemów polsko-żydowskich funkcjonuje jako sfera

„komunikacyjnej niewygody” - taka, po której trudno jest się poruszać i nie bardzo wiadomo, co wolno powiedzieć; taka, gdzie czujemy się zagrożeni. I tu znowu może pojawić się jako reakcja złość i niechęć. Oraz pytanie, kto nie pozwala nam mówić? I oczywista odpowiedź — w tym, aby nie mówić prawdy o Żydach, zainteresowani są Żydzi - święte krowy, przewrażliwione i wiecznie pokrzywdzone. A jeśli nie Żydzi, to przynajmniej filosemici. Gdy nie możemy opanować już złości, zaczynamy mówić - najczęściej niedokładnie to, co chcie­

libyśmy powiedzieć. Zazwyczaj jednak to, co zostaje wypowiedziane w takiej sytuacji, potwierdza słuszność przypisywanej etykiety. Jest wypowiedzią dającą się zinterpretować jako antysemicka.

(14)

Żyd a sprawa polska

Celem tego tekstu nie było ustalenie poziomu antysemityzmu polskiego, lecz jedynie wskazanie działających dziś mechanizmów k i i iturowo-językowych, spra­

wiających, że antysemityzm jest problemem stale obecnym w naszej kulturze, że jest fenomenem samoreprodukującym się. Każda dyskusja prowadzona w dobrej wierze i z pełnym przekonaniem - jedynie wzmacnia tę regułę. Każdy zabierający głos w tym kulturowym kontekście może niekiedy wypowiedzieć się „jak anty­

semita” . Określenie zaś, kto z wypowiadających się w ten sposób jest w istocie antysemitą, wcale nie jest proste, o ile w ogóle możliwe. Pomijając tych, którzy sami się za antysemitów uważają, wszyscy pozostali stają się nimi wbrew własnym samoidentyfikacjom, na mocy przypisanej atrybucji. Jest to zawsze rodzaj procesu poszlakowego, przy czym nie da się zaprzeczyć, że poszlak tych może być w kon­

kretnych przypadkach więcej lub mniej. Granica jednak pomiędzy tymi, co do których mamy poczucie, że na pewno są antysemitami, a tymi, których - mimo że mówią o „żydokomunie” - do kategorii tej nie zaliczymy, jest niezwykle płynna.

Tym, którzy mają co do tego jakieś wątpliwości, proponuję, aby spróbowali odpowiedzieć na pytanie: czy Lech Wałęsa jest, czy nie jest antysemitą? Wśród jego wypowiedzi można wskazać na takie, które niewątpliwie miały taki charakter, i na wręcz przeciwne. Jedne i drugie mogą być interpretowane jako zachowania 0 charakterze strategicznym. To zaś, jak zostanie zdefiniowana istota tych za­

chowań, w dużej mierze zależy nie tylko od nich, ale także od cech obserwatora.

Wydaje się, że tym, co ułatwia trwanie tak rozumianego antysemityzmu, jest istnienie innych jeszcze reguł, określających, w jaki sposób mówimy o sobie i swoim państwie. Chodzi tu przede wszystkim o te zasady społecznego porozumienia się;

które każą nam myśleć o sobie w kategoriach jednego narodu, jednej rełigii 1 jednego związanego z nimi państwa. Łączy się z tym również idea demokracji jako rządów większości. Tylko w takim kontekście domniemana obcość narodowa ludzi posługujących się językiem polskim i wychowanych na podobnych wzorach może stanowić jakikolwiek prawomocny problem. Dopiero społeczeństwo różnych ludzi, lecz równych obywateli wspólnego państwa, będzie mogło podjąć próbę zrzucenia z siebie odium etykiety, zamiast w dziwacznych wygibasach poddawać się jej działaniu. W demokratycznym, nowoczesnym państwie to, jakiego ktoś jest lub nie jest wyznania i jaka jest jego autoidentyfikacja narodowa, nie powinno stanowić żadnego problemu politycznego, ideologicznego ani praktycznego.

Jeśli nawet język, którym się posługujemy, niezbyt nadaje się do rozważania kwestii antysemityzmu i Żydów, to może być on przydatny do innych celów.

Funkcjonujące w kulturze etykiety - „Żyd” , „antysemita” , „filosemita” mogą służyć do ukrycia innych konfliktów czy radzenia sobie z jakimiś nie rozwiązanymi problemami. Jeden z nich wiąże się ściśle z dominacją retoryki nacjonalistycznej w publicznym dyskursie. Ponieważ potępienie antysemityzmu jest w wypowiedziach publicznych dopuszczalne, kwestionowanie zaś wartości narodu i religii jako ka­

tegorii społecznego bytu - nie, zarzutu antysemityzmu używa się niekiedy wobec

(15)

prawicy w miejsce poważnej krytyki jej poglądów. Niewątpliwie antysemityzm może stanowić konsekwencję poglądów nacjonalistycznych, jednak niezupełnie, gdyż nacjonaliści zwykle cenią inne nacjonalizmy - o ile nie uważają ich za zagrażające dla własnego narodu. Członkowie takich ugrupowań, jak np. ZChN, są poddawani działaniu etykiety „antysemityzmu” podwójnie jako uczestnicy pol­

skiego życia publicznego i jako nacjonaliści - niejako zastępczo, zamiast napięt­

nowania ich nacjonalizmu. Stąd też ich reakcje, przede wszystkim zaprzeczania nie tylko własnego antysemityzmu, ale w ogóle istnienia takiego zjawiska w spo­

łeczeństwie polskim, są jeszcze silniejsze niż u innych, a antysemityzm, skądinąd mogący pojawić się wśród nich, ulega dalszemu wzmocnieniu.

W ten sposób słowa „antysemita” i „Żyd” służą w Polsce raczej do tworzenia i ukrywania problemów niż do ich opisywania i rozwiązywania. I prawdopodobnie tylko w naszym kraju możliwe i zrozumiałe jest pojawienie się na wyborczym plakacie profesora Kłoczowskiego z Katolickiego Uniwersystetu Lubelskiego dopis­

ku „Żyd i antysemita” , jako kwintesencji wszechobejmującej obelgi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

In this system, the bias voltage V , which drops almost completely inside the tunnel barrier, is used to probe the energy dependence of conductance fluctuations due to disorder in

Kardynał Stefan Wyszyński, arcybiskup warszawski, był w latach 1953-1956 internowany przez władze rządowe, nie mógł więc odnieść się do utworzenia w Warszawie

Ideologia decyzji związanej – decyzje zapadające w procesie stosowania prawa powinny być całkowicie zdeterminowane treścią norm prawnych. Same normy nie podlegają ocenie,

Głównym celem opracowania jest szacunkowe wy- znaczenie społeczno-ekonomicznych kosztów pożarów w Polsce przy wykorzystaniu dostępnej w literaturze me- todologii,

A najciekawsze z tego wszystkiego było, że już tak właściwe porwało się między nami i Wałęsą i ta grupa ludzi, która tam była w dużej części nie rozmawiała ze sobą od

Gdyby rzeczywiście udało się odszukać w dziejach te same tematy, .pojawiające się niezmiennie i rozstrzygane w sposób umożliwiający po- równywanie wyników, wówczas można

C1 – self-inspired parents’ involvement in assisting the child’s development at home; C2 – self-inspired parents’ involvement in the child’s situation at the centre; B1