Osuchowski, Janusz
"Historia katolicyzmu społecznego w
Polsce, 1832-1939", Warszawa 1981 :
[recenzja]
Przegląd Historyczny 74/4, 788-796
1983
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
788 R E C E N Z J E
badań dotyczących zagadnienia odmiennego — przem ian stru k tu r społecznych. Tak więc Ireneusz I h n a t o w i c z pisał o urzędnikach autonomicznej Galicji; wyko rzystując przede wszystkim źródła masowe (urzędowe spisy pracowników admi nistracji) analizow ał społeczne um iejscowienie tej grupy i jej w ew nętrzną ewo lucję s. Z innej nieco strony zbliżał się do problemów historii adm inistracji Witold K u l a , zastanaw iając się n ad społecznym obliczem władzy w K sięstw ie W arszaw skim i K rólestw ie Polskim (okres do pow stania styczniowego) 4.
Nadszedł, jak się w ydaje, czas, aby zebrać dotychczasowy, rozproszony doro bek, następnie zaś spróbować rozwinąć szerzej badania dziejów administracji. Propozycje Thuilliera i T ularda mogą okazać się przydatne przy wyborze kierunku
pracy. v
Tomasz K izw alter
Historia katolicyzm u społecznego w Polsce, 1832—1939, Ośrodek
Dokum entacji i Studiów Społecznych, W arszawa 1981, s. 720. C h a r a k t e r y s t y k a o g ó l n a
Praca je st dziełem zbiorowym autorstw a kom petentnych przedstaw icieli kato lickiej nauki społecznej. Największy udział w om awianym przedsięwzięciu wydaw niczym m iał prof. Czesław S t r z e s z e w s k i . Pozostali autorzy to: Ryszard B e n d e r . K onstanty T u r o w s k i , ks. Mar i an B a n a s z a k , ks. Józef M a j k a , ks. Witold Z d a n i e w i c z, ks. Ryszard H e r m a n o w i c z ; całość wieńczy pogło wiem Prezes Polskiego Związku Katolicko-Społecznego Janusz Z a b ł o c k i .
Autorzy podjęli się ambitnego zadania, o czym świadczy ogromny zakres te matyczny dzieła. Część I dotyczy początków chrześcijańskiej myśli i działalności społecznej na ziemiach polskich do roku 1918. W jej ram ach rozdział pierwszy omawia okres międzypowstaniowy dla całości ziem polskich. Następne rozdziały opisują lata 1865—1918 w poszczególnych zaborach: pruskim , austriackim i rosyj skim. Główny ciężar tru d u autorskiego położony został na część II, poświęconą dwudziestoleciu 1918—1939. T em aty poszczególnych rozdziałów tej części pracy to: rozwój chrześcijańskiej myśli społecznej w niepodległej Polsce; nau k a społeczna Kościoła w polskich czasopismach katolickich; katolickie organizacje młodzieżowe; katolickie organizacje inteligencji; ośrodki katolickiej myśli społecznej; Akcja K atolicka; chrześcijańskie stronnictw a polityczne, chrześcijański ruch zawodowy i inne organizacje robotnicze; chrześcijańska myśl i ruch charytatyw ny; katolickie szkolenie społeczne; nauczanie społeczne polskiej hierarchii kościelnej; w pływ ency klik społecznych na myśl i działalność społeczną w Polsce; w pływ ikatolickiej myśli i działalności społecznej na życie społeczne Polski.
Przyjm ując za podstawę dotychczasowe osiągnięcia w badaniach nad katoli cyzmem społecznym Polski autorzy dokonali pionierskiego tru d u „przetarcia szer szych szlaków”, proponując skonkretyzow any program dalszych prac b a d a w c z y c h
w tej dziedzinie. Kompleksowość ujęcia problem u pozwoliła widzieć katolicyzm społeczny jako jeden wew nętrznie ( spójny system myśli i działania a jednocześnie dostrzegać jego wielotematypzne zróżnicowanie. Praca zawiera ogromną ilość
infor-3 I. I h n a t o w i c z , Urzędnicy galicyjscy w dobie autonomii, [w:] Społeczeń
stwo polskie X V III i X I X wieku. Studia o uw arstw ieniu i ruchliwości społeczne}·
pod red. J. L e s k i e w i c z o w e j , t. VI, W arszawa 1974, s. 205—240.
4 W. K u l a , Udział we w ładzy, [w:] Przem iany społeczne w K rólestw ie Pol~
skim 1815—1864, praca zespołowa pod kierunkiem W. K u l i i J. L e s k i e w i '
iiiaeji i ocen na tem at faktów, zdarzeń oraz — co najw ażniejsze — osób, k tóre program katolicyzm u społecznego tworzyły i realizowały. W artość opracowania podnoszą szczegółowe indeksy: nazwisk oraz instytucji i czasopism. Zabrakło jednakże zbiorczego zestaw u wykorzystanej w pracy literatu ry , k tó rą odnajdujem y jedynie w bieżących przypisach do tekstu.
P o j ę c i e k a t o l i c y z m u s p o ł e c z n e g o
C entralnym problem em książki, w ym agającym ustosunkow ania się jest samo rozumienie katolicyzm u społecznego, co, w ydaje się, nie zostało przedstaw ione dostatecznie precyzyjnie i jednoznacznie. Autorzy rozum ieją zjawisko to nader szeroko, kom ponując je niejako z dwóch członów: katolickiej nauki społecznej i katolickiej (chrześcijańskiej) działalności społecznej. Dzięki konsekw entnem u roz minięciu tych dwóch nurtów tem atycznych otrzym ujem y w pracy w m iarę pełny, całościowy obraz „katolicyzmu społecznego” nie tylko w w arstw ie doktryny ale również jej zastosowania. Przy takim ujęciu katolicyzm społeczny staje się zja wiskiem wszechogarniającym , którego ram y są trudne do ustalenia. Obejmować miał wszystko to, co nie jest w ścisłym rozum ieniu działalnością duszpasterską, liturgiczną, sakram entalną, choć i w tej sferze głoszenie „Słowa Bożego” i ew ange lizacja św iata są też wdrażaniem zasad w iary we wszystkie dziedziny życia spo łecznego.
Takie szerokie ujęcie katolicyzmu społecznego reprezentuje w przedm owie p ry mas S tefan W y s z y ń s k i twierdząc, że „dzieje katolicyzmu społecznego są tak dawne jak dawna jest teologia o człowieku, o jego zbawieniu i uświęceniu. Często w studiach historycznych popełniany jest błąd co do początków katolickiej nauki społecznej. Tymczasem jej źródło znajduje się w praw ie przyrodzonym i w E w an gelii” (s. 8). „Nie w ystarczy więc opieranie w ykładu katolickiej nauki społecznej tylko na kom entarzu do społecznych encyklik papieskich” *.
O ficjalne dokum enty Kościoła można niew ątpliw ie uznać jako źródła, bądź komentarze tzw. doktryny w iary, inspirującej w ostatniej instancji „katolicyzm społeczny”, lecz nie sposób traktow ać ich jako części składowej katolickiej nauki społecznej. Różne są przecież systemy relacji między doktryną a zm ieniającą się rzeczywistością społeczną. Przyjm ując naw et p u n k t widzenia, że doktryna w iary jest niezmienna, nie można tego powiedzieć o tej w arstw ie doktryny, k tóra na przestrzeni w ieków pozostawała w ścisłym związku z rzeczywistością społeczno -polityczną i m usiała dostosować do niej swój kształt. Tym mniej dotyczy to chrześcijańskiej działalności społecznej, k tóra w ciągu wieków w yrażała, bądź była w ypadkow ą różnych relacji na linii społeczeństwo—państwo—Kościół i w y nikających z nich ram dla działalności pozakonfesyjnej Kościoła. To praw da, że działalność charytatyw na czy katechetyczna Kościoła jest jakby ponadczasowa і'I niezmienna. Ale przecież typowy dla średniowiecznej Europy postulat supre macji władzy Kościoła nad władzą państw a rodził takie zjaw iska jak decydowanie
Kościoła o modelu ustroju państwowego i pow oływaniu władców świeckich, jak Współuczestnictwo Kościoła we władzy politycznej, jak wyręczanie państw a w rea- Hfcacji licznych jego funkcji (np. wychowanie, oświata, nauka, kultura, czynności $anu cywilnego), a naw et pełnienie funkcji sądowniczych i dostarczanie w m
a-1 Myśl St. W y s z y ń s k i e g o zaw arta w jego pracy, Przem iany m oralno-re
ligijne pod w pływ em bezrobocia, Włocławek 1937, cyt. za K atolicyzm społeczny,
$ 281.
790 R E C E N Z J E
jestacie praw a bożego kandydatów na stosy inkwizycji. Czy to rów nież zaliczyť należy do katolicyzmu społecznego, czy raczej do program owego katolicyzmu państwowego operującego w społeczeństwie chrześcijańskim ? „Aż do czasów nowo żytnych — pisze dzisiejszy teolog — kiedy Kościół rzym ski był instytucją zarówno polityczną ja k religijną stosowane były takie środki wymuszania, jakich używa się w społeczeństwie cywilnym. Kościół katolicki nie rości sobie już praw a do posługiw ania się takim i środkam i - i nie odcinając się w yraźnie od swej przeszłości dał do zrozumienia, że posługując się k aram i fizycznymi i k a rą śmierci, przekro czył władzę, którą wierzy, że otrzym ał od Jezusa C hrystusa” *.
Ale zmiana stosunku Kościoła do rzeczywistości ziemskiej nie nastąpiła od razu. W ielkiego przełom u na tej drodze dokonał Leon X III, aczkolwiek już wcześniej istniały po tem u przesłanlki. Autorzy opracowania „Katolicyzm społeczny” słusznie um iejscowili zarówno .doktrynę jak i społeczną działalność Kościoła w warunkach X IX wieku. Cz. Strzeszewski pisze we „Wstępie”: „Nazwą katolicyzm społeczny określany był w X IX wieku chrześcijański ruoh społeczny. Nazwa ta je st o tyle adekw atna, że odróżnia myśl i działalność katolicką o charakterze zamkniętym i elitarnym od szerokiego ruchu otw artego na kontakty z innym i rucham i ideowy m i i społecznymi i ukierunkow anego na masy, jakim był od początku katolicyzm społeczny” (s. 13). O kreślenie to sytuuje katolicyzm społeczny w w arunkach grun tow nie zmodernizowanego modelu stosunków Kościoła ze światem. Nie w ydaje się zatem słuszne używanie form uły „katolicyzm społeczny” wtedy, gdy ma on w rze czywistości postać „katolicyzmu państwowego” zarówno w sferze udziału w ideo logii państw ow ej jak i w instytucjonalno-praw nych a nie społeczno-moralnych for mach działania Kościoła. Oczywiście zarówno „myśl społeczna” jak i „działalność społeczna” zaw iera elem enty polityczne oraz państw ow o-instytucjonalne, ponieważ wszędzie gdziekolwiek człowiek wespół z innym i myśli i działa, czyni to w w ym ia rze społecznym, którego cząstką jest również polityka. Ale chyba nie o tym chcieli przede wszystkim pisać autorzy omawianego dzieła.
Na gruncie Polski H. Bender doszukuje się pragenezy czy tradycji katolickie myśli społecznej w X VII a naw et XVI wieku, ale właściwy tem at wiąże z dziele) Leona X III (s. 25—26). Wobec znacznego opóźnienia recepcji „Rerum Novarurr na terenie poszczególnych zaborów, autorzy opracowania skłaniają się do przyję cia roku 1901 jak o początku katolickiej nauki społecznej w naszym k raju ; „posta w ili sobie jednak zadanie sięgnąć głębiej w dzieje naszego narodu w poszukiwanii pierw iastków myśli i czynu społecznego chrześcijańskiego idąc za wzorem badar Je an B aptiste D u r o s e l l e ’ a we Francji. A utor ten przyjął za datę wyjściową rok 1822. Dla Polski odpowiedniejszą datą w ydaw ał się rok 1832, po upadku powstania listopadowego. Je st to bowiem okres ogromnego rozkw itu idei społecznych, przede w szystkim na em igracji, co nie pozostaje bez w pływ u na działalność społeczną w k ra ju ” (s. 16). Nie będziemy się spierać o daty czy cezury; istotne je st to, że prz' każdej propozycji badawczej będzie to spór o ocenę zjawisk w ram ach epoki nc w ożytnej. ,
To postaw ienie spraw y nie w yjaśnia jeszcze wszystkiego. Jeśli osią badań nad om aw ianą problem atyką w Polsce ma być encyklika „Rerum N ovarum ” (s. 25, 61, 94) to przedm iot zainteresow ania wypadałoby zawęzić do tzw. „kw estii robotniczej”, czy „kw estii socjalnej”, a przecież tem atyka pracy jest znacznie szersza. Powstają pytania na tem at zakresu pojęciowego tych kw estii w stosunku do katolicyzmu społecznego jako wiodącego tem atu. Autorzy jednoznacznej odpowiedzi nie udzie lają, nie staw iają kropki nad „i”; świadczy to o znacznym zróżnicowaniu poglą dów. Dzięki tem u lektura pracy inspiruje do dalszych przem yśleń tej kwestii.
M e t o d a k r y t y k i p r z e s z ł o ś c i
Analizując ogromny m ateriał źródłowy autorzy sta ra ją się dać obraz możliwie obiektywny, feru ją sądy wyważone i powściągliwe bez emocjonalnego zaangażowa nia. Ale przy znacznej szczegółowości przekazu czytelnik nie otrzym uje w m iarę pełnej i w ielowym iarowej oceny badanych problemów, mimo że kierunek dociekań m usiał być, rzecz zrozumiała, zdeterm inow any katolickim punktem widzenia. Ale p unkty widzenia lat 80-tych X X w ieku oraz lat 1832—1939 powinny by się różnić od siebie.
Nie można nie uwzględniać dzieła Soboru W atykańskiego II i wniosków jakie zeń w ypływ ają dla oceny daw nej, chyba już przestarzałej, form acji katolicyzmu społecznego. Były w tej form acji w ydarzenia, zjaw iska i osoby zasługujące na n a j wyższe uznanie, ale były również takie, od których współczesny Kościół n ajch ęt niej się odżegnywa. Obraz przedstaw iony przez autorów jest wygładzony i w yretu- szowany, nie uwzględnia kontrow ersyjności ocen wielu opisywanych problemów. Są w pracy w zm ianki na tem at katolickiego konserwatyzm u, czy klerykalizm u, opowiadania' się za prawicą, a przeciwko socjalizmowi i in., ale bardziej drażliw e kw estie są pom ijane lub ledwie m arkow ane. Tak jakby chodziło o ukazanie tych tylko dziedzin katolicyzm u społecznego, które nie w ym agają k rytyki z pozycji dnia dzisiejszego a zatem służyć mogą należytej ocenie m iejsca Kościoła w przebudowie społecznej i gospodarczej k raju . Poza korzyściam i poznawczymi praca ma bowiem przynieść skutki wychowawcze na dziś i na ju tro (s. 648). W podanej w ersji k atoli cyzm społeczny w swej w arstw ie doktrynalnej i w sferze działania ma właściwie same strony dodatnie. Stwierdzone niedom agania i porażki sprow adzają się głównie do niezupełnego opanowania przez Kościół wszystkich sfer życia społecznego i pu blicznego. Do takich porażek należeć m iał np. wzrost ruchu laickiego i „bezbożni ctw a” naw et na terenie harcerstw a (s. 626). Sform ułow ania takie budzą sprzeciw w epoce postconcilium.
Wiąże się z tym om ijanie kw estii trudnych i dyskusyjnych. To praw da, że pos tać ks. St. Stojałowskiego w ym aga wciąż jeszcze gruntow nej monografii, ale bliż szemu poznaniu tej postaci mogłoby pomóc sięgnięcie również do dorobku świeckich histo ry k ó w 3. Bardzo niew iele i tylko mimochodem piszą autorzy o osobistym d ra macie tego radykalnego 'księdza, związanym z narażeniem się hierarchii kościelnej; był dw ukrotnie zasuspendowany i obłożony iklątwą, co spowodowało daleko idące ujem ne skutki społeczne w jego działalności n a terenie ruchu ludowego. Listy pasterskie biskupów zabraniające w iernym czytania publikacji ks. Stojałowskiego stw arzały wokół niego atm osferę potępienia i izolacji. W ten sposób rozpraw iał się Kościół z radykalnym ruchem ludowym. O spraw ach tych m am y w książce tylko nieliczne wzmianki. Pow staje niepraw dziw y obraz omawianej kwestii: ks. Stoja- łowski poddany został sankcjom kościelnym przecież nie za zasługi dla katolicyz m u społecznego. Tymczasem książka głosi jak w ielką (rolę odegrał Kościół „w w y pracow aniu dróg postępu społecznego, gospodarczego i kulturalnego — —. Liczne szeregi duchowieństwa i działaczy świeckich z takim i postaciam i ja k księża Sto- jałow ski — — na czele potrafiły w yrw ać społeczeństwo galicyjskie z letargu i pchnąć Galicję na nowe tory” (s. 198). Jest to praw idłow a ocena wspom nianego księdza, ale ówczesna hierarchia kościelna nie podzieliłaby tej opinii. Autorzy nie poddają najm niejszej krytyce ówczesnej działalności Kościoła, k tó ry w rzeczy sam ej przeciw staw iał się w prow adzeniu społeczeństwa G alicji na drogę postępu nie widząc w tym nic dobrego an i dla siebie, ani dla klas posiadających.
Inny przykład: z najw iększym uznaniem piszą autorzy o ks. K azim ierzu L uto sławskim , w ybitnym działaczu endeckim i zasłużonym duszpasterzu (s. 251, 464, 626).
R E C E N Z J E 7 9 1
792 R E C E N Z J E
Ale duchownego tego można także oceniać inaczej — czytając stenogram y jego wystąpień poselsikdch lub jego „Teologię” (W arszawa 1918 t. III, s. 35), gdzie zna leźć można następujący passus: „W stosunku do heretyków, którzy błąd swój z uporem utrzym ują i ze szkodą innych dusz, w brew wyjaśnieniom Kościoła go szerzą —. sprawiedliwość w ym agałaby najsurow szych kar; ich grzech jest taką winą, k tóra zasługuje nie tylko na wyłączenie z obcowania wiernych przez w yklę cie, ale i na takie osądzenie, jak inne zbrodnie przeciw bliźniem u i przeciw po rządkowi publicznemu: bo większą zbrodnią je st zatruw anie źródeł w iary i n ara ż a nie dusz ludzkich na chorobę i śmierć duszy aniżeli zatruw anie studni”. To ró w nież je st przejaw katolicyzm u społecznego.
Odtworzony przez autorów polski katolicyzm społeczny takich poglądów ani postaw jednak nie ujaw nia. Co praw da kró tk i podrozdział zatytułow any przew rot nie „Tolerancja” (s. 601—602) przytacza znane i głośne fak ty nietolerancji k ato licyzmu wobec zwłaszcza Żydów (ks. Trzeciak), ale jednocześnie usiłuje z w ielkim trudem odnaleźć przejaw y katolicyzm u „otw artego”. Pow staje pozór jakby równo rzędnego, w jednakow ej skali i natężeniu występow ania „biegunów tolerancja i nie tolerancji, zacofania i otw arcia n a nowe p rą d y ” ts. 602). Tymczasem ogrom na i by najm niej nie m arksistow ska literatu ra ukazuje, że najbardziej znam ienną cechą katolicyzm u międzywojennego dwudziestolecia był zupełny brak tolerancji i dąże nie do zmonopolizowania przez Kościół wszelkich przejaw ów myśli i życia ducho wego społeczeństwa. Nie poświęcają więc autorzy uwagi zasadzie wolności sum ie nia i wyznania, zagw arantow nej w K onstytucjach z 1921 i 1935 x. W obranie tej zasady występow ały tworzone z trudem , w niesprzyjającym klim acie liczne orga nizacje społeczne, a także przedstaw iciele czołówki intelektualnej k raju . Autorzy w ydają się doceniać zjawisko antyklerykalizm u, szkoda jednakże, że praw ie nie nazyw ają po im ieniu jego rzeczników: poza Florianem Znanieckim należałoby przy toczyć przynajm niej takie nazwiska jak: Tadeusz K otarbiński, Ja n Baudouin de Courtenay, Tadeusz Boy-Żeleński czy H enryk Ułaszyn. Je st przecież oczywiste, że polska w ersja katolicyzmu społecznego n ie m iała aprobaty pewnej części spo łeczeństwa. Trudno zatem zgodzić się z opinią, że „tolerancja i nietolerancja, posta wa otw arta i zam knięta oznaczają w' istocie różne tylko metody reak cji środowiska katolickiego n a działalność licznych i potężnych ośrodków antyreligijnych i an ty kościelnych” (s. 602). Bliższa praw dy w ydaje się odw rotna teza, że pow staw anie ośrodków antyreligijnych i antykościelnych stanow iło reakcję obronną coraz licz niejszych kręgów na monopol i przym us wyznaniowo-kościelny w życiu społecz nym. Społeczeństwo było nadal religijne, ale stopniowo religijność ta, aczkolwiek wciąż licząca się w życiu publicznym, przestaw ała być wyłącznym wyznacznikiem kształtow ania stru k tu r życia publicznego. Społeczeństwo polskie staw ało się coraz bandziej podatne na świeckie koncepcje urządzania życia społecznego d państw o wego a dyferencjacja poglądów w tej m aterii nie mogła sprzyjać kształtow aniu się jednolitego katolickiego modelu ideologii politycznej, wokół której mobilizowałby się obóz katolicki. Stąd nieudane przez cały okres II Rzeczypospolitej próby utwo rzenia jednolitego' stronnictw a katolickiego, o czym piiszą autorzy a dającym się w yraźnie zaobserwować żalem (s. 478—479).
K a t o l i c y z m s p o ł e c z n y c z y k a t o l i c y z m p o l i t y c z n y ? Jednym z centralnych zagadnień recenzowanej pracy je st stosunek Kościoła do polityki. Jeżeli głównym punktem odniesienia albo punktem docelowym doktryny i działalności katolickiej je st „państw o chrześcijańskie”, czy „państw o katolickie” oraz taki system urządzeń politycznych i wzorzec społeczno-ustrojowy, które w yni
kają bezpośrednio z „chrześcijańskich zasad m oralnych” w ydaje się oczywiste, że sfera m oralności staje się już właściwie sferą polityki. Co więcej — ukształtow any w ten sposób model s tru k tu r politycznych jest niepodważalny, bo ma umocowanie w czynnikach nadprzyrodzonych, a jednocześnie jest przeciw staw ny świeckiej kon cepcji państw a. Można wyrazić zawód, że autorzy nie odcięli się od tych politycz nych koncepcji i aspiracji, które są już dziś przestarzałe. To nieprzystosowanie tradycyjnej form acji katolicyzmu społecznego do farm acji posoborowej stara się uzupełnić w „Posłowiu” Janusz Zabłocki dochodząc do słusznych konkluzji, że „wie le problemów, wokół których ogniskowały się przed w ojną poszukiwania myślowe i praktyczne działania katolików, w dzisiejszej rzeczywistości polskiej należy już do przeszłości” (s. 646). Są to węzłowe dziedziny ekonomiki społecznej, ideologii i polityki, ch arak te ru państw a i ustroju, a także miejsca religii i Kościoła w ży ciu społeczeństwa (s. 647).
Odmiennego potraktow ania wymaga okres Polski rozbiorowej, kiedy to wobec braku legalnych struiktur politycznych Kościół i duchowieństwo pełniły ważne funk cje patriotyczne i narodowe, zaś· ich w pływ w dziele utrw alania polskości nie ule ga wątpliwości. P raca zaw iera wiele interesującego m ateriału na ten tem at, a tak spopularyzowany ostatnio ks. P iotr W awrzyniak oceniony został jako faktyczny przywódca polityczny całego zaboru pruskiego (s. 87). Bardziej jednak widocznym przejaw em zaangażowania Kościoła w politykę jest udział duchowieństwa w dzia łalności politycznej także po odzyskaniu niepodległości, jakkolw iek wówczas ta patriotyczno-niepodległościowa m otyw acja aktyw ności Kościoła straciła już rację bytu. Stopniowo, jak pisze Cz. Strzeszewski, obserw uje się zjawisko zm niejszania się w kolejnych parlam entach polskich reprezentacji stronnictw chrześcijańskich; „w jeszcze silniejszej proporcji maleje w nich udział przedstaw icieli duchowień stw a ---pew ne zmniejszenie się liczby księży w Sejm ie i Senacie należy uważać za zjawisko norm alne i raczej korzystne. W dojrzew ającym politycznie społeczeń stwie polskim mogą oni wrócić do właściwych im zadań duszpasterskich” (s. 475, 476). Ale nie wrócili, bowiem zarówno kapłani jak i świeccy działacze katoliccy znaleźli dla swej działalności m iejsce w innych stru k tu rach ówczesnego systemu politycznego.
W ipTaktyce więc w ytw orzyła się dziwna, wewnętrznie sprzeczna, sytuacja. Z jednej strony Kościół ustam i swoich m iarodajnych przedstaw icieü w ielokrotnie podkreślał, że „ze swej n atu ry i posłannictw a stoi poza polityką” (б. 2ЭЗ), że „zada niem Kościoła jest szerzenie królestw a Bożego n a ziemi, a środlkiem — nauczanie w iary i m oralności” (s. 318), że „zadaniem Kościoła je st stać ponad wszystkim i stronnic tw am i i iść w łasną drogą niezależną i nieść przed zdezorientowanym społeczeń stwem światło zasad m oralnych niespożytych, bo z wiecznego tryskających źródła” (s. 319). Z drugiej natom iast strony tw ierdzi się, że „istnieje polityka katolicka w dziedzinie m oralnych i religijnych zasad współżycia społecznego oraz w dziedzi nie zarządu państw em i tw orzenia stronnictw , o ile jedno i drugie m usi być pod dane przepisom m oralności i zasadom religii” (s. 317); także „Kościół nie przekracza swych kom petencji, gdy naucza podstaw państwowego współżycia i m oralnych za sad rządzenia państwem . Nauczanie o państw ie chrześcijańskim jest to praw o i obo wiązek Kościoła, a zarzut o w trącanie się do polityki jest wybiegiem ” (s. 318). Twierdzenia teoretyczne sk łan iają raczej do sądu o dystansow aniu się Kościoła od polityki, natom iast p rak ty k a katolicyzm u społecznego omawianego dwudziestolecia ukazuje szerokie zaangażow anie się Kościoła także w życie polityczne, choć nie na podstaw ie „politycznej”, ale „m oralno-religijnej” motywacji. A utorzy na ogół rze telnie opisują tę praktykę unikając jednak bardziej skonkretyzowanych uogólnień. Weźmy kluczowy dla omawianego okresu problem obowiązujących wówczas K onstytucji. Już nazajutrz po uchw aleniu K onstytucji 1921 r. rozpoczął się na nią
'|Р4 R E C E N Z J E
frontalny atak tych kół prawicy, które zarzucały jej zbyt liberalno-dem okratyczny c h a ra k ter. W efekcie doprowadziło to poprzez rok 1926 do systemu autorytarnego uwieńczonego K onstytucją 1935 r. Jest znamienne, że w tę antykonstytucyjną akcję włączył się aktyw nie Kościół. W yrażał opinię, że „Podstawy füloœoficane i prawne,
г jakich wyrosły dotyczące Kościoła arty k u ły K onstytucji marcowej są obce chrześ
cijańskiem u duchowi — — tchną religijnym agnostycyzmem i indyferentyzm em ” Pełniejsze uwzględnienie swych postulatów uzyskał Kościół w konkordacie 1925 r., który był przede w szystkim jego wielkim sukcesem, a nie niezw ykłym sukcesem politycznym P o lsk i5, ja k tw ierdzą autorzy pracy (s. 631). Ale główne postulaty Kościoła, m.in. zapewnienie religii rzym skokatolickiej rangi religii państwowej, w prow adzenie państw owej szkoły wyznaniowej ·, nie zostały uwzględnione również w K onstytucji z 1935 r., a naw et nastąpiło w niej uszczuplenie motywu religijnego (brak sakralnej inwokacji, usunięcie art. 102 dawnej K onstytucji marcowej, w prow a dzenie w śród przepisów dekalogu w a rt. 5 dodatkowej zasady wolności sumienia); stąd niezadowolenie kół katolickich z now ej k o n sty tu cji7. Autorzy opracowania, w ydaje się, nie dostrzegają znacznej różnicy między jej ostatecznym tekstem a wcześniejszymi projektam i rządowymi (s. 325—326, 471—472). Takie selektyw ne podejście do m ateriału źródłowego doprowadza autorów do budzącego zastrzeże nia w niosku o korzystnych dla katolicyzmu religijnych postanowieniach w p ro jek cie nowej konstytucji autorstw a lewicy (PPS i PSL-Wyzwolenie) (s. 472, 593). Tak może i w ynika ze źródła katolickiego („Rewizja K onstytucji marcowej i postulaty katolickie”, Lublin 1930), ale z bardziej m iarodajnego źródła urzędowego można się dowiedzieć, że lewica domagała się czegoś wręcz przeciwnego, a mianowicie: a) pełnego rów noupraw nienia wyznań bez w yróżniania Kościoła katolickiego, b) za bezpieczenia praw a do ndeujawniania swoich przekonań religijnych, c) zakazu zm u szania do re lig ijn e j. form y przysięgi, d) zakazu obciążania państw a i publicznych związków samorządowych w ydatkam i na cele wyznaniowe, e) niezależność nauki od jakiejkolw iek kontroli związków wyznaniowych i zniesienia obowiązku nauki religii w szkołach8. W świetle tego teza autorów jakoby „naw et socjalizm głosił teizm w konstytucji” (s. 628) polega chyba n a nieporozumieniu.
Było więc swoistym paradoksem , że zabiegi Kościoła o napraw ę K onstytucji m arcowej nie przyniosły mu w nowej ustaw ie zasadniczej korzyści pomimo to, iż Kościół obiektyw nie przyczynił się do wzmocnienia prawicowego bloku rządzą cego i przeforsow ania antydem okratycznej K onstytucji kwietniowej.
4 J. U r b a n, Po w arszaw skim zjeździe, „Przegląd Powszechny”, październik 1921 r.,'s. 2—20. Mowa tu o obradującym 6—8 września 1921 w W arszawie Ogólno polskim Zjeździe Katolickim poświęconym aspiracjom i postulatom Kościoła w ży ciu publicznym i krytyce w tym kontekście K onstytucji 1921 r.
5 Problem ten jest w nauce szczegółowo opracowany i reprezentuje różne opi nie; powołanie się jedynie na ocenę W. A b r a h a m a powoduje ujaw nienie tylkc części prawdy.
* Zob. Uwagi Episkopatu Polski w przedmiocie zm iany K onstytucji, z 21.04.1921·,
A nkieta konstytucyjna Sejm u RP, część I — 1931, s. 15—18.
7 Potw ierdza to m iarodajna literatu ra: Z. C h o r o m a ń s k i , Religia a ko n sty
tucja, „K urier W arszaw ski” z 31 stycznia 1934 (wyd. wieczorne); P. K a ł w a , K oś ciół i spraw y religijne w now ej k o n stytu cji polskiej, tw :] Kościół, L ublin 1936,
s. 209—210, 221—223; J. P a w e l s k i, K atolicyzm — religią państwową w Polsce, „Przegląd P o w szech n y z 1937 -r., I kw., s. 78—82; A. B u c z k o , Nowa konstytucja
Rzeczypospolitej, „Przegląd K atolicki” n r 21 z 1935 r., s. 346, 347. Zob. także prze
mówienie posła Chrześcijańskiej D em okracji W. B itnera w Komisji Konstytucyjnej Sejmu 11 stycznia 1934, C hrystus czy Cezar?, W arszawa 1934, s. 3—30.
8 Zob. W niosek ZPPS, K lubu Parłam. PSL „W yzwolenie” i K lubu Pari. S tron
nictwa Chłopskiego w sprawie zm iany niektórych postanowień U stawy K o n stytu cyj nej w trybie przew idzianym dla jej rew izji, 4 m arca 1929, druk sejmowy n r 555
t katolickich wokół popierania korzystnych lub torpedow ania niewygodnych „dla ^katolickiego społeczeństwa” aktów praw nych. Niebywałe rozm iary przybrała akcja przeciw staw ienia się reform ie praw a małżeńskiego· według projektu kom isji kody fikacyjnej. Autorzy w ypow iadają się na ten tem at niew ielkim i jedynie w zm iankam i (s. 439, 563, 603, 630, 631), nie dostrzegając zapewne powodu do chw ały w dziedzi- |nie, k tóra w ym aga dziś innej optyki, niezależnie od niezmiennych zasad kato
licyzmu w tej m aterii. W ogólnym bilansie sukcesów autorzy odnotowują u trzym a c i e „stosunkowo korzystnej ustaw y m ałżeńskiej” (s. 631). Pytanie, jak ą ustaw ę m ają K ia myśli? Z punktu widzenia zasad religii chrześcijańskiej najbardziej korzystne «w ydaw ały się: praw o m ałżeńskie z 1836 r. i Kodeks Cywilny z 1825 r. obowiązujące Itia obszarze b. Kongresówki oraz rosyjski Zwód P raw z 1832 r. (t. X) obowiązujący ■we wschodniej części byłego zaboru rosyjskiego. Wszakże zaciekła obrona starych fcíIX -w iecznych ustaw carskich w nowym polskim państw ie nie znajdow ała racjonal- Tnego uzasadnienia.
І ~
• N i e k t ó r e i n n e z a g a d n i e n i a
1. Wywód Cz. Strzeszewskiego (s. 628—629) może sugerować, że odbudowa odro- Vjdzonej w 1918 r. państwowości daw ała się realizować (do wyboru) według dwóch ( r ó w n o r z ę d n y c h koncepcji: pierwszej reprezentow anej przez o. Jacka Woro-
nieckiego i drugiej — przez ks. Jan a Rostworowskiego. W rzeczywistości koncepcja pierw sza nie m iała więcej zwolenników a poglądy jej rzecznika były praw ie od osobnione. N atom iast koncepcja druga, jak w ynika to z licznych k a rt omawianego dzieła, stanow iła jedno z głównych założeń program owych katolicyzm u społecz nego. Aktywnie i m iarodajnie w ypowiadali się na jej tem at J. U rban i J. Brze ziński nie mówiąc już o jednoznacznym stanow isku hierarchii kościelnej. Koncepcja ks. J. Rostworowskiego nie została w praw dzie zrealizowana w pełni, ale osiągnięty kompromis bliższy był jego ciasnej wizji „państw a katolickiego, czy przynajm niej katolicyzm u jak o religii panującej” (s. 628).
‘ 2. W brew opinii autorów nie było w międzywojennej Polsce państwowego szkolnictw a wyznaniowego. Są na ten tem at w książce sprzeczne sform ułowania: „po zaborcach Polska odziedziczyła szkolnictwo wyznaniowe państwowe lub sam o rządow e — — ten stan rzeczy przetrw a do końca dwudziestolecia m iędzyw ojen nego — — społeczeństwo katolickie powszechnie domaga się szkoły państwowej, w y z n a n io w e j---zachowując w całej pełni postulat katolickiego szkolnictwa p ań stwowego” (s. 604, 605, 631). Kościół oficjalnie domagał się w prow adzenia szkol nictw a wyiananiowego (m. in. w „Ankieaie konstytucyjnej Sejm u” z 1931 r.) szczegól nie w okresie nasilania się prapagandy tzw. wychow ania państwowego. Po uchw ale niu K onstytucji kwietniow ej przedstaw iciele Kościoła (np. P. Kałwa) zarzucają jej, że nie wprow adziła szkoły wyznaniowej, pozostawiając nauczanie religii w szko łach w stanie, który n ie zabezpiecza interesów Kościoła i jest sprzeczny z jego nauką. W rzeczywistości istniała w Polsce tzw. szkoła sym ultanna, organizowana przez państw o nie według kryteriów wyznaniowych i grupująca dzieci oraz m ło dzież różnych wyznań. Nie zmienia to faktu, że w pływ katolicyzm u społecznego na szkolnictwo państw ow e był rzeczywiście ogromny.
3. Bogate i pełne treści dzieje katolicyzmu społecznego autorzy opracowania um iejscaw iają w społeczeństwie jakby jednorodnym pod względem wyznaniowym. Książka nie dostrzega pluralizm u religijnego społeczeństwa, który nadaw ał m u cechy mające swe uzasadnienie nie tylko w katolicyzm ie rzymskim. Umyka
zadn-796 R E C E N Z J E
teresovvaniu autorów, i chyba nieprzypadkowo, mozaika związków wyznaniowych nie rzym skokatolickich (zwłaszcza praw nie nieuznawanych), z któorymi katolicyzm ścierał się nieraz za pomocą środków, których dzisiaj by nie pochwalono. Z tego p u nktu widzenia nie uzyskało właściwej oceny tak bardzo kiedyś nośne hasło ,.Ρο- lak -katolik” (s. 237), które tyle niedobrego uczyniło w dziele integracji zróżnicowa nego wyznaniowo społeczeństwa, w niepodległym już państwie.
4. Dla udokum entow ania swych ra cji i poglądów autorzy posłużyli się prawie wyłącznie lite ra tu rą katolicką lub do tej orientacji zbliżoną. Zabrakło w ykorzy stania, w odczuwalnym stopniu innej, często pisanej z przeciw staw nych pozycji. P raca nie zaw iera w zasadzie w ątków polemicznych obracając się w kręgu spraw oraz rozwiązań, które zostały raz na zawsze ocenione jako dobre i prawidłowe i nie w ym agają w ery fik acji Jest to w pisaniu pracy naukowej błędne założenie metodologiczne, a widoczna w opracow aniu jednostronność źródłowa odzwierciedla również tendencyjny i w efekcie mało obiektyw ny ch arak ter dociekań badawczych. Zastosowania takiej metody nie należałoby w całości uspraw iedliw iać wiernością zasadom katolickiej doktryny społecznej, jeśli doktrynę tę mam y traktow ać jako dyscyplinę naukową.
5. Mimo dużych starań twórców omawianego dzieła, aby nadać mu właściwą konstrukcję i w ew nętrzną harm onię, nie we wszystkich fragm entach założenie to zostało spełnione do końca. Szczególnie w części II, mającej uikład bardziej proble mowy, nie można było uniknąć zazębiania eię i nakładania n a siebie wielu w iodą cych zagadnień. Doprowadziło to do znacznego rozbicia i rozdrobnienia proble mów omawianych w rozm aitych kontekstach. P rzy takiej metodzie spotkać też można liczne powtórzenia. O Akcji Katolickiej mówi się przy różnych okazjach dużo wcześniej (np. od s. 345), zanim przechodzi się do jej osobnego i specjalnego omówienia (s. 419). Jeśliby tekst traktow ać w sposób encyklopedyczno-hasłowy można by zgodnie z potrzebą sięgać do odpowiednich rozdziałów (haseł) i szukać tam żądanej inform acji. Skoro jednak ch a ra k te r dzieła skłania raczej do czytania z zachowaniem wymogów chronologii i logicznego w ynikania jednych zagadnień z innych, liczne fragm enty zaw ierające m in . w zm ianki o Akcji K atolickiej nie są w pełni zrozumiałe bez odniesienia się do dalszych partii. Podobnie ma się rzecz z problem atyką chrześcijańskich stronnictw politycznych, o których mowa głównie na dalszych k artach opracowania (s. 455), podczas gdy już dużo wcześniej znajdu jem y wiele porozrzucanych inform acji na ich tem at.
B rak globalnego ujęcia niektórych jeszcze innych problemów nasuw a w ątpli wości co do w yboru najbardziej słusznego w arian tu schem atu części II, podzielonej na rozdziały nie zawsze dostatecznie ze sobą skorelowane.
K o n k l u z j e
Kończąc studiow anie recenzowanej pracy, czytelnik może się czuć wzoogacony pod względem poznawczym; uśw iadam ia sobie jednocześnie ile tru d u i zabiegów kosztował niew ątpliw y efekt .naukowy. Należy za to autorom pogratulow ać, mimo że nie ze wszystkim co napisali wypadnie się zgodzić. Ale przecież dyskusja i ście ran ie się poglądów, prowadzone często na podstaw ie różnych metodologii i orien tacji światopoglądowych, mogą tylko sprzyjać poszukiwaniu praw dy historycznej i wzbogacaniu ogólnego dorobku nauki.