•\C:r V •'v > '/ • " : ? - ■
SMfewifrjsj' ,. om
• > \sjr A :1
. » 5 y.V*>:
5: : '.•:.
4I
■ M m m M m H :
W? -
L ,v I
v ® f Jw _ W d r i l
; ' V ^ | ;,< w -
..
rL JWl
a W t e *
"’i
-
11 t4
# .;■'
•■ ; ..- • ; .
Biblioteczka dla ludu pracującego.
i.
W obronie narodowości.
Napisała
R óża Luxem burg.
Cena 15 fen.
Na k ł a d e m J ó z e f a G o g o w s k i e g o w Poznaniu.
1900.
vVT/^
1. System wynaradawiania.
Na lud polski uczynionym zo stał nowy zamach ze strony rządu pruskiego! Przez rozporządzenie m inistra ośw iaty S tudta w ytępione zostają ostatnie resztki polskiego języka ze szkół m iasta P oznania; jed y n a dotychczas po polsku w ykładana nauka religii będzie odtąd również po niemiecku nauczana! D zieci nasze, k tó re w szkole pół dnia spędzają, nie m ają przez ten czas słowa w swoim w łasnym języku narodowym, w języku ojców i m atek usłyszeć. W ykształcenie, pokarm duchowy, k tó ry n a całe życie w szkole w siebie wesać mają, będzie im daw any całkowicie w obcym niezrozum iałym dla nich języku! . . . Czy to nie są niesłychane stosunki? Toć szkoły na to się zakładają, toć dzieci swoje lud n a to do szkół posyła, aby w nich św iatła nauki nabrały, aby w yrosły na rozumnych, w ykształconych ludzi, na pożytek sobie i krajow i swojemu na pociechę. Tymczasem w Poznańskiem szkoła m a służyć nie dla oświecania dzieci, lecz do w ykierow ania ich na duchowe kaleki, nie znające w łasnej narodowości i mowy, nie do rozsiew ania wiedzy i cyw ilizacji, tylko do krzew ienia gw ałtem niemczyzny.
Nie pierw szy to już zamach w ładz pruskich na nasz język i naszą narodowość. Od la t przeszło dwudziestu kro k za krokiem rząd ruguje język polski ze szkół poznańskich, usuw a żywioł polski z urzędów, z życia publicznego, obraca stumilionowe fundusze na
„kolonizacyę“, tj. zniemczenie naszych okolic, sta ra się gw ałtem przeflancować Niemców^ chłopów i rzemieślników, na polską ziemię, a wszystko z zaw ziętością i w ytrw ałością godną lepszej sprawy.
Czego w ten sposób chcą dopiąć? Ezecz jasn a: język polski, narodowość polska m ają zaginąć w P rusach, trz y miliony polskiego ludu mają zapomnieć, że się urodziły Polakam i i przerobić się na Niemców! D zieci m ają zapomnieć języ k a swych ojców i m atek, a w nuki zapomnieć, że dziadowie ich kiedyś na polskiej m ieszkali ziemi!
W łosy na głowie pow stają, gdy pomyśleć o takich zakusach, a pięść się zaciska w rozpaczy, że podobne rzeczy dzieją się w biały dzień, na widoku całej Europy, całego św iata cywilizo
wanego od la t dziesiątków , i n ik t z możnych się nie odezwie, nikt germ anizatorskiej przemocy nie odeprze ; hakatyści urąg ają tylko naszej niemocy i prow adzą dalej z największym spokojem swe dzieło w ykorzeniania polszczyzny, ja k b y najzacniejszą a najpraw szą rzecz na świecie czynili. W ięc zbrodnią je s t mówić swym językiem, k tó ry się z mlekiem m atki wessało, więc prze
stępstw em je s t należeć do narodu, w którym się na św iat przyszło?
Zapraw dę, czas je s t wielki, aby lad polski o trzą sn ął się z m artw oty, aby oburzeniu swemu dal wyraz, aby pow stał do w alki przeciw germ anizaeyi. W jak i sposób walkp* tę prow adzić, ja k ą drogą najskuteczniej osięgnąć obronę polskiej narodowości - oto pytania, nad którem i w arto się poważnie zastanowić.
2. Czyja wina?
P rzedew szy stk iem : kto je st właściw ie spraw cą tego ucisku, ja k i Polacy w Prusach cierpieć m uszą? Kogo mamy uczynić od
powiedzialnym za te g w ałty germ anizacyjne? Zw ykle się mówi:
Niemiec winien, Niemcy nas uciskają. T ak zawsze pisują nasze pisma polskie w Poznańskiem. Ale czyż podobna zwalić winę na ca ły naród niem iecki, na całe 50 milionów Niemców? To byłaby w ielka niespraw iedliw ość i to byłoby przedew szystkiem grubym błędem , na którym my sami najwięcej byśmy ucierpieli. W yraźnie przedstaw ić sobie rzecz: zkąd to właściw ie płynie źródło naszego ucisku, jest niezbędnem, je śli chcemy na serjo a skutecznie za
brać się do obrony naszej zagrożonej narodowości.
J e s t jasnem ja k słońce, że przedew szystkiem spraw cą ger- m anizacyi je s t r z ą d p r u s k i . On to własnoręcznie prow adzi od dziesiątków la t politykę ucisku względem Polaków. P ruscy mi
nistrow ie ośw iaty w ydają jedno za drugiem rozporządzenia, rugu
ją c e język polski ze szkół, pruscy m inistrow ie spraw w ew nętiznych nakazują policyi rozwiązywać polskie wiece ludowe na Górnym Szlązku i w innych prow incyach, pruscy prezydenci i landraci na w łasną rękę w ym yślają dziesiątki sposobów dokuczania i drażnienia polskiej ludności' Z a pruskim rządem stoi zaś ja k mur rząd Rzeszy' Niemieckiej, której kanclerz je s t zarazem pruskim prezy
dentem m inistrów , tak że między rządem wszecliniemieckim a pruskim najdoskonalsza zw ykle panuje harm onia, osobliwie gdy chodzi o prześladow anie Polaków.
Ale władze, rządowe, choć m ają potężne w swoim ręku środki, byłyby zupełnie bezsilne, gdyby im wpływowe w arstw y społeczeństw a niem ieckiego stanęły oporem. Przeciw wyraźnej woli tych sfer rząd niemiecki, a tern mniej pruski, nie ośm ieliłby się nigdy z ta k ą zaw ziętością prześladow ać Polaków. Żaden rząd n ią potrafi się długo utrzym ać, jeśli całe społeczeństwo potępia szczerze a en er
gicznie jego politykę. fG erm anizacyjna polityka w ładz rządowych musi więc niehybnie znajdow ać i znajduję istotnie poparcie w pewnych w arstw ach niemieckiego narodu. (W szak znamy dobrze tych panów hakatystów , co to podszczuwają opinię publiczną na Polaków jak psa n a zająca, co nieproszeni z własnej złej woli zakładają specyalne zw iązki celem w ytępienia polszczyzny. Ci najgłów niejsi podżegacze germ anizaeyi należą po większej części do klasy nie- miećkich w łaścicieli ziem skich i fa b ry k a n tó w ^ P ra w d a i to, że pod haniebny sżtan d ar hakatyzm u zaciągnęła się otw arcie m ała
tylko g a rstk a Niemców obyw ateli i przemysłowców. Ale jakże zachow uje się cala ta klasa ludzi wobec wybryków' hakatyzm u i rozporządzeń germ anizacyjnych rządu? Czy protestują, oburzają się. sta ra ją zapobiedz tej polityce? N ajlepszą odpowiedź daje rzut oka na prasę niem iecką i na zachow anie się rozm aitych p arty j w parlam encie niemieckim i w sejmie pruskim.
Otóż zarówno w swej prasie, jak i w parlam encie i sejmie w szystkie praw ie p artye niemieckie zachow ują się albo wprost sprzyjająco hakatyzm owi, albo z zimną obojętnością wobec prze
śladow ań polszczyzny, albo też, w najlepszym już razie, zdobyw ają się na pom rukiwanie z cicha wobec objawów, na k tóre każdy spra
wiedliwy człowiek piorunam i powinien miotać. T ak oto k o n s e r w a t y ś c i i liberałow ie, owe p arty e w ielkich w łaścicieli ziemskich i milionerów przemysłowców, w prost zg rzy tają zębami przy każdej okazyi na Polaków i wszelkim germ anizacyjnym zamachom rządu biją poklask. T ak zw ani ,,wolnomyślni“ rozm aitych odcieni, czyli przedstaw iciele kupców i fin a n se ry i, po części w duszy sprzyjają również tępieniu polszczyzny, po części dla zacho
w ania honoru przecież się niby „w o ln o m y śln y m i“ na
zyw ają! — od czasu do czasu w arkną w tej lub owej gazetce na hakatyzm . Na tak ie w arknięcie n atu ra ln ie rząd się tyle ogląda, co na psa szczekanie. W reszcie p arty a katolicka, ta k zwane
„C entrum 11, którego się Polacy w Prusach od dziesiątków la t trzy- m ają ja k pijany płotu, to Centrum również tylko tyle na obronę polskiego ludu czyni, że w swoich gazetach od czasu do czasu na
pisze parę niby to złośliwych uwag na germ anizacyjne zakusy rządu i hakatystów . W gruncie jednak rzeczy te k ry ty k i Centrum są to zwykle tak zwane „ciepłe kluski11, z których rząd ma się rozumieć w duchu sobie pokpiewa. Gdyby p a rty i centrow ej rze
czywiście a szczerze zależało na obronie Polaków , znalazła by na to sposób! Toć Centrum je st w parlam encie n a j s i l n i e j s z ą p a r t y ą , m ającą najwięcej ze wszystkie!), bo aż 107 posłów! Żadne ważne prawo nie przejdzie w parlam encie, jeśli Centrum się uprze. T ak samo było naprzykład z ostatnim projektem pow iększenia m arynarki, na którym rządow i gw ałtow nie zależało. Dopóki centrow a p a rty a kręciła nosem i udaw ała, że się nie zgodzi na to nowe uciemię
żenie biednego ludu, póty cały pro jek t rządow y w isiał na włosku i m inistrow ie wycierali w p a rty i centrowej przedpokoje, aby ją wszelakiem i sposobami ułagodzić i skłonić do zgody. Owóż gdyby przypuśćm y Centrum oświadczyło było wówczas: nie zgo
dzimy się na powiększenie m arynarki, aż dopóki rząd nie obieca uroczyście, że zaniecha wszelkich prześladow ań polskiego ludu!
w tenczas rząd napewno m usiałby ustąpić i k ato lick a p a rty a do
wiodłaby. że istotnie jej spraw a polska na sercu leży. Ale Cen
trum ani pomyślało w tedy o Polakach, tylko inny postaw iło w a
run ek : że zgodzi się n a zdwojenie floty, jeżeli rząd obieca — podwyższenie ceł na zboże i inne p rodukta spożywcze! Czyli Centrum pokazało, że tej „katolickiej11 p arty i nie wolność sumienia i narodowości trzech milionów katolickiego ludu polskiego na
sercu leży, jeno — spraw y kieszeniowe kilku tysięcy wielkich w łaścicieli ziemskich w Niemczech, którym podrożenie produktów rólnych przez c ła napędza do kiesy złote zyski. A że- tam t a drożyzna tysiącom ojców i m atek z ubogiego ludu łz ę niedoli wy
ciśnie — na ta k ie rzeczy p a rty a centrow a się nie ogląda!
W samej rzeczy, jak że tu wierzyć przyjaźni centrowców dla polskiego ludu, jak że oczekiwać od nich szczerej obrony uciśnionej polszczyzny, kiedy p arty a Centrum, szczególnie w P rusach, składa ' się głów nie z w ielkich dziedziców ziemskich, oraz ta k zwanych , „baronów węglowych" czyli z szlachty i m ilionerów, zupełnie ,ta k samo, ja k te inne wyliczone partye, konserw atyści lub nacjonal- liberałow ie. Od niemieckiej zaś szlachty i m ilionerów -przem y
słowców oczekiwać obrony uciśnionego ludu polskiego byłoby istnem szaleństw em . W iadom o, że najwięcej posłów centrowców wybie
ranych byw a na Górnym Szlązku i w Nadreńskiej prowincyi, oraz w W estfalii, to je st w łaśnie w ty ch w szystkich okolicach, gdzie są w ielkie kopalnie w ęgla i huty. Ci „katoliccy" hrabiow ie zbijają miliony na swoich kopalniach; a kto w nich pracuje dniem i nocą, w ciem nościach i zaduchu, aby grafom centrowcom zło ta przy
sporzyć? B iedny lud polski! Na Górnym Szlązku całe setki ty sięcy polskich górników i hutników h aru ją w pocie czoła na panów B allestrem ów , D onnersm arcków i innych; w W estfalii i Nadreńskiej prow incyi gnieżdżą się tysiączne masy polskiego ludu, zaprzą- gniętego również do jarzm a pracy w kopalniach i hutach.
Z pracy, z nędzy i z krzyw dy tego ludu polskiego katoliccy grafow ie zbijają miliony, dając polskiemu górnikow i tyle płacy, aby ledw ie się w yżyw ił, trzym ając go w nędzy i brudzie, gorzej niż swoje świnie w chlew ie albo krow y w stajni. Jak ż e tu oczekiwać, żeby ci „katolicy" herbow ni ujęli się krzyw dy uciśnionego ludu polskiego, kiedy oni sami z krzyw dy tego ludu żyją? Ja k ż e m ają się troszczyć ci centrow i grafow ie o to, aby polskiego ludu dziecko umiało mówić pacierz w swoim ojczystym języku, kiedy oni trzy m ają tenże lud polski w takiej nędzy, że dla dzieci swoich nie m a^ kaw ałka chleba i całego okrycia na g rz b ie t!
Nadzieje Polaków na pomoc p a rty i Centrum pochodzą z daw
niejszych czasów, kiedy to B ism arck prześladow ał w najbrutal- niejszy sposób katolicyzm w państw ie niemieckim i tem zmusił katolików do skupienia się celem obrony swej w iary. Za owych czasów ta k zw anego kulturkam pfu przed 10— 15 la ty p a rty a Centrum n ie 'b y ł a tak silną ja k dziś, w parlam encie nie mogła w yw ierać wielkiego wpływu wobec przemocy nacyonał- liberałów czyli protestanckich kapitalistów . Prześladow anie Bis- m arckow skie skupiło pod sztan d a r centrow y katolików n ajroz
m aitszego stanu: m agnatów szlązkich i górnoszlązkich, rzem ieślników nadreńskich, chłopów baw arskich, a naw et część klasy robotniczej.
W skutek tego p a rty a katolicka niejako przedstaw icielką w arstw ludu pracującego się sta ła i pod ich naciskiem p rz y b rała demo
kratyczną, postępową postać. .
W ów czas też p a rty a katolicka w ystępow ała przeciw rządowi, przeciw ciemiężeniu ludu przez w ielkie podatki, cła i pobór woj
skowy. rów nież przeciw wszelkim prześladowaniom sumienia, języka i narodowości. W ówczas Centrum i polską spraw ę goręcej bro
niło, bo ja k to mówią głodny głodnego, a bity bitego najlepiej zrozumie. Kiedy katolicy niemieccy na własnej skórze poczuli co to znaczy prześladow anie rządowe i ucisk i niesprawiedliwość, to i na ucisk Polaków czułe mieli serce.
Ale czasy się zm ieniły; kulturkam pf razem z jego tw órcą Bism arckiem licho wzięło. R ząd zrozum iał, że przez prześlado
w anie katolików tylko ich skupił i wzmocnił i wrogami sobie uczynił. Dziś p arty a katolicka, ja k już rzekliśmy, je st najsilniejszą w parlam encie niemieckim, rząd musi przed nią tańczyć ja k nie
dźwiadek na kiju, i prześladow ania katolicyzm u ustały, a naw et przebąkują gazety, że pozwolą niedługo 0 0 . Jezuitom wrócić do Niemiec. Ale jakże zm ieniła się przez te okoliczności p arty a katolicka! Kiedy skończył się ucisk katolicyzm u, kiedy w łasna skóra już nie boli, to i cudze krzyw dy p rz estały centrowców ob
chodzić. W tej pstrej mięszaninie w arstw i stanów, k tó ra s ta nowi par ty ę katolicką, górę biorą coraz bardziej m agnaci, prze
mysłowcy, słowem pasożyty i zacofańcy. Cała też polityka Cen
trum inną przybiera postać. W k ą t poszła litość i opieka nad ubogim ludem roboczym, w k ą t poszła też opieka nad Po
lakam i. Dziś p a rty a katolicka głosuje w parlam encie za po
większeniem ceł, to je st za podrożeniem żywności, wym yśla jeszcze sam a nowe podatki na ludność, głosuje za powiększeniem żołnierza i floty w „kochanej ojczyźnie niem ieckiej1*, a o Polakach praw ie zapom niała i robi im tylko- od czasu do czasu wdzięczną minkę, aby ich na pasku prowadzić, aby posłowie polscy słuchali w parlam encie komendy centrowej ja k daw niej. Obrona kato li
cyzmu stała się dla Centrum te ra z już tylko w yblakłym szyldem firmowym, pustym frazesem, a szydło wylazło z w orka i pokazałp, że p arty a złożona z m agnatów -grafów i z milionerów-przemysłowców nie może być obrończynią uciśnionych i słabych. D a w n i e j c e n t r o w c y b y l i w r o g a m i r z ą d u n i e m i e c k i e g o 'a p r z y j a c i ó ł m i l u d u , d z i ś s ą p r z y j a c i ó ł m i r z ą d u a l u d u w r o g a m i . To powinien nareszcie i nasz lud polski zrozumieć i przestać się trzy m ać klam ki p a rty i katolików na zasadzie daw nych czasów, k tóre m inęły bezpowrotnie.
Nie znajdziem y więc obrony w żadnej z wymienionych p a rty i niem ieckich. Owszem, jeżeli rząd niem iecki, jeśli m inistrow ie pruscy pozw alają sobie ta k otw arcie prześladow ać Polaków , t a zg raja h akatystów odważa się głośno ujadać na nas, to za to od
powiedzialność niosą w łaśnie te wszystkie klasy niem ieckiego n a
rodu. które bądź poklaskiem swoim, bądź milczeniem, bądź obłudną obroną polskości podtrzym ują tylko ucisk germ anizacyjny. Ich to w ina, że rząd ośm iela się trak to w a ć trz y miliony niemieckich obyw ateli jak istoty niższego rzędu, którym naw et mowy w łasnej mieć i ja k to mówią, naw et Boga chwalić po
swojemu nie wolno! Przeciw ludowi polskiemu trzym ają z rządem niemieckim szlachta, m agnaterya, fabrykanci, bankierzy, właściciele kopalń węgla, słowem cała ta klasa bogatych i zamożnych, co żyje z pracy rąk cudzych, z wyzysku biednego ludu. Czy to protestanci, czy katolicy, czy żydzi — względem nas wszyscy oni są takiem i samem i, ja k rząd pruski, któ ry nas w ynaradaw ia.
I to. nie dziwota. Tacy ludzie ja k szlachta, przemysłowcy, kapitaliści, znają tylko jeden cel w polityce — to zysk pieniężny’
ich bożkiem je st złoty cielec, a ich w iarą: wyzysk. ■ W szystkie inne hasła i frazesy, k tóre w ygłaszają ich rozm aite partye, ja k
„p atryotyzm “, „ w ia ra k a to lic k a '1, „wolnomyślność11, „antysem ityzm 11,
„postęp11, to są li tylko płat-zczyki rozmaitego koloru i fasonu!
pod którem i ukryw a się zawsze jeden i ten sam cel: chciwość zysku, żądza, zbogacenia się. Jeżeli konserw atyści pruscy i wolno- myślni są ta k gorliw ym i niemieckimi patryotam i i chcą Polaków gw ałtem na Niemców przerobić, to nie dla innego powodu, tylko że ten „in te re s11 germ anizacyjnj pachnie in tra tą . Czyż nie jest to przyjem nie dla niemieckiego obyw atelstw a, że może umieszczać tysiące swych synków na intratnych posadach w Poznańskiem, jak o urzędników, nauczycieli, pismaków gazeciarskich, kupców, rzemieślników, w reszcie część swoich chłopów polską ziemią na
sycić? To wszystko byłoby stracone, musiałoby w rękach polskich zostać, gdyby nie wymyślono konieczności zniemczenia Polaków.
A więc niech żyje kochana „ojczyzna niem iecka11, k tó ra się i tym razem dała użyć ja k dojna krów ka, i huzia na Polaków !
Ale niechno patryotyzm niemiecki nie popłaci, to ci sami pruscy konserw atyści natychm iast ja k chorągiew ka z w iatrem się obracają. Oto na pizyklad wiadomo, że niem ieccy parobcy rolni uciekają grom adam i z P rus na zachód, do m iast przem ysłowych, nie chcąc się dać morzyć głodem i trak to w ać batogiem na pruskich folw arkach. Ale biedny polski parobek z za kordonu, z K rólestw a Polskiego, n a wszystko się zgodzi, potulny, bo ciemny ja k ta b a k a w rogu Otóż ci sami niem ieccy magnaci, co tak chcą w ytępić w P rusach wszelki ślad polskości i co chw ila na ustach „lieb V aterlaiid'1 mają, ci sprow adzają tysiącami do P ru s polskich p a
robków z K rólestw a, dla tego, że są tańsi, a głupsi, źe się lepiej dadzą ze skóry ja k węgorz obedrzeć i na batog się nie obrażą.
W ięc jeżeli tępienie polszczyzny popłaca, to w iw at hakatyzm , a kiedy rozkrzew ianie polszczyzny potrzebne dla folw arku, to niechaj w ita ciemny polski parobek! Byle płynął zysk.
W spom inaliśmy już wyżej, że ta k samo i Centrum, niemieccy katolicy, którzy na ustach m ają frazes obrony w iary i przyjaźń dla Polaków, tuczą się jednocześnie p racą polskiego katolickiego górn ik a i hu tn ik a na Górnym Szlązku. 1 dla nich zysk je st je- dynem wyznaniem w iary, a sprawiedliwość, obrona uciśnionych, wolność inowy i sum ienia frazesam i, k tó re w ygłaszają, lub depcą nogami, względnie do tego, „jak interes k aż e11.
Tak to wygląda górna część, panująca w arstw a społeczeństwa niemieckiego. Nie lepsza ona, ani gorsza niż we w szystkich innych
krajach, tylko że w żadnym innym kraju nie znajdzie dziś ludzi tak nhiw nyck ja k u nas w Poznańskiem , aby od tej w arstw y narodu obrony słabych i uciśnionych, od wilków obrony ja g n ią t oczekiwali.
3. Nasi sprzymierzeńcy.
Je d n a je s t tylko w narodzie niemieckim p arty a , k tó ra nam sprzyja szczerze, i przeciw germ anizacyi ja k przeciw wszelkiemu bezpraw iu nietylko glos donośny ale i pięść zaciśniętą podnosi.
T ą p a rty ą je st S o c y a l d e m o k r a c y a , p arty a niemieckich r o b o t n i k ó w .
Ci żadnej przedew szystkiem korzyści z prześladow ania Po
laków osiągnąć dla siebie nie mogą, ja k te wyższe klasy spo
łeczeństw a niem ieckiego, k tó re na zysk i posady u nas polują.
R obotnik niemiecki, ta k ja k i nasz polski robotnik czy rzemieślnik, w ogóle nigdy z cudzej krzyw dy nie żyje, tylko ze sw ojej własnej ciężkiej a uczciwej pracy. Nie krzywdzicielem on je s t innych, ale owszem pokrzywdzonym je st sam, i dla tego nasz ucisk zro
zumie i odczuje, że sam je s t uciśnionym i to przez tych samych, co nas Polaków duszą: przez rząd niem iecki i te partye, któreśm y przedtem wyliczyli.
J a k przeciw Polakom od lat przeszło dwudziestu jedno roz
porządzenie je s t w ydaw ane za drugiem, tak i na robotników nie
mieckich czyni ich w łasny niem iecki rząd nagankę od la t d zie
siątków, to je st, odkąd niemiecki lud pracujący począł głowę pod
nosić, ośw iecać się i bionić się krzyw dzie i wyzyskowi. Ba, przeciw nam głów nie drogą rozporządzeń adm inistracyjnych walczą, zaś lud roboczy w Niemczech został przed 22 laty, w roku 1878, wręcz z p o d p r a w a w y j ę t y , przez tak zw ane „prawo w yjątkow e przeciw socyalistom “N Chociaż konst.ytueya niem iecka gw aran tu je w szystkim obywatelom* niemieckim równość wobec praw a, wolność druku, słowa, sumienia i związków, to jednak robotnikom socya- listycznym nie wolno było ani gazet dla swojej ośw iaty drukować, ani na wiecach przem awiać o swoich sprawach, ani związków za-' kładać, — za to wszystko karano ich więzieniem. Całe 11 lat trw ało to w yjęcie z pód p r a w a . robotników niem ieckich i przez ten czas tysiące ich gniło w m urach więziennych po całych latach, setki musiały uchodzić z kraju, ze swej własnej ojczyzny, aby się uchronić od prześladow ań, zostaw iając żony i dziatki n a pastw ę głodu i - nędzy, szukając na obczyźnie gościnnego dachu, wolności obyw atelskiej i równości przed prawem.
I któż był głównym sprawcą tych prześladow ań? Ten sam Bism arck, k p jry rozpoczął tępienie polszczyzny przez fundusz ko- lonizacyjny i niemczenie szkół w Poznańskiem, ci sami, szlachta i fabrykanci niemieccy, którzy popierają czynnie lub biernie ha- katyzm . Kto wreszcie zdradził tera z lud roboczy niemiecki? Ta sam a p a rty a „k ato lick a11, to Centrum, k tóre i [miską spraw ę w
niepam ięć puściło, sta ją c się z bojow nika za rów ność obyw atelską podmwą rządu i jego ciem ięztwa.
\ Ł U<^ roboczy niem iecki we własnym k ra ju ma więc tyałi samych zupełnie wrogów, ten sam od nich znosi ucisk,, przeto je s t naszym przyrodzonym sprzymierzeńcem, naszym przyjacielem.
P a r ty a socjaldem okratyczna nie uznaje żadnej różnicy języka lub w iary, każdy uciśniony i pokrzywdzony je s t jej bratem , każdą niespraw iedliw ość _ potępia i sta ra się w ykorzenić. J e s tto jedyna pat tya,_ k tó ra staje w obronie prostego ludu przeciw szlachcie i k apualistom i w obronie uciśnionych narodów przeciw ich prze
śladowcom.j
V; polskich gazetach w Poznańskie® pisują od czasu do czasu 0 bocvaldem okr^cyi niestw orzone rzecz}', że ona je s t największym niebezpieczeństwem , gorszeni jeszcze od haka ty stów, bo socyaliśei chcą anarchię zaprowadzić, czyli postaw ić cały św iat do góry nogami, znieść religię, zaprow adzić ogólny nierząd kobiet, rozdzielić m ajątk i bogatych między sobą i t. d. To są wszystko* smalone duby, a ci, co tak rozpow iadają, albo głupcy albo przew rotni kłam cy, chcący oczy zamydlić prostem u ludowi.
Socyalistom ani się śni św iat na głow ie postaw ić, boć- on już te ra z do gory nogam i stoi. Czyż to w samej rzeczy nie fest przewróconym porządkiem, że miliony prostego lid u od św itu’ do nocy w pocie czoła pracują, czy to w w arstacie, czy w fabryce, czy na roli, czy w kopalni węgla, i za to ledwie kęs chteba i nędzny k ą t na m ieszkanie mają. Zaś panowie szlach ta i fabrykanci, któ rzy pracy się nie tk n ą przez całe życie, zg a rn iają zyski do swej kieszeni, jeżdżą powozem, zapijają szam pana i m ieszkają w pałacach 1 W łaśnie socyaliśei chcą nazad św iat na nogi postaw ić 1 zaprow adzić ta k i porządek, aby ci, co uczciwie pracują, mieli za to d ostatnie życie dla siebie i swych rodzin, zaś próżniaki, co- chcą z cudzej pracy się tuczyć, aby figę mieli.
T ak samo zabaw ni są ci, co to rozpow iadają, że socyaliśei chcą znieść rodzinne życie a ogólną rozpustę zaprowadzić. Alboż to tera z me je st zniszczone rodzinne życie milionów fam ilii robot
niczych, przez to że żona i m atka musi zarabiać, że nie ma czasu dojrzyć dzieci, a często nie ma ich czem nakarm ić i odziać? Czyż to teraz setki biednych szwaczek w Poznaniu nie są zmuszone chw ytać się nierządu w prost z nędzy? A kto temu w inien? Nie socyalisci, tylko ci panowie fabrikanci i konfekeyonerzy, co bied
nym dziewczętom za całodzienne ślęczenie nad igłą nie dadzą naw et dość zarobku, aby im na życie starczyło. Owszem, socyaliśęi chcą w łaśnie wytępić ta k i wyzysk i zapewnić każdej uczciwej kobiecie dostatnie życie, aby nie potrzebow ała się nierządu chwytać'!
W reszcie socyaliśei niby to religię chcą skasow ać! Kto tej bezczelnej bajce da w iarę, musi już tęgo być głupi, boć to nie kto inny tępi religię, jak taki Bism arck i ci, co z nim razem wojnę katolikom wypowiedzieli. Socyaliśei zaś w łaśnie dla tego, ja k i za inne bezprawia, śm iertelnym i byli wrogam i B ism arcka i jego kumnanów. i głoszą zawsze i w szedzie: niechaj każdy trzym a sic
— 9 —
takiej w iary i takich przekonań, ja k ie uważa za dobre, n ik t nie ma prawa, gwałcić sum ienia ludzkiego! Najlepszym zaś dowodem jak socyaliści bronią wszelkiej wolności religii i, przekonań, jest to' ze Socyaldem okracya w parlam encie za każdym razem głosuje za dopuszczeniem 0 0 . Jezuitów nazad do Niemiec. ’
T ak samo i zą naszą prześladow aną narodowością ujęła sie pierw sza i jedyna dotychczas Socyaldem okracya.) Z araz po ostatnim zam achu m inistra S tudta Socyaldem okraci byli p i e r w s z y m i któ rzy zw ołali w Poznaniu na dniu 15. Sierpnia 1900 r.w sali L am berta wielki wiec ludowy, aby zaprotestow ać przeciw tem u nowemu aktow i germ am zacyi. Mieszczaństwo polskie, zawstydzone tą energia socyalistów, wygram oliło się ledwie 8, W rześnia ze swoim wiecem
Nowniez . Socyaldem okracya niem iecka na swoim zjeździe partyjnym w Moguncyi we W rześniu 1900 r. zajęła się pierw szego dnia spraw ą polską, w yraziła swe najwyższe oburzenie na postę
powanie rządu i przyjęła j e d n o g ł o ś n i e następujący wniosek postaw iony przez delegatów z P o z n a n ia :
Zjazd poleca frakcyi socjaldemokratycznej pod
nieść w parlamencie sprawę najnowszych rozporzą
dzeń pruskiego rządu, skierowanych przeciw' pol
skiemu wykładowi w szkołach poznańskich, oraz w "goje zwalczać z całym naciskiem traktowanie roiahow jako obywateli drugiego rzędu.*!
Z pośród wszystkich otóż p a rty i politycznych, pierw sza i jed y n a dotychczas Socyaldem okracya postanow iła w parlam encie napiętnow ać system hakatyzm u rządow ego i zażądać rachunku od spraw ców tego systemu},
T a więc p a rty a je s t jed y n ą w społeczeństwie niemieckiem, na której się oprzeć, na której pomoc i przyjaźń liczyć możemy.
A m e je st to m arna pomoc, bo Socyaldem okraci m ają już aż 56 posłow w parlam encie, i są najpotężnieszą p a rty ą w państw ie, bo dostali ostatnio 2 /4 m iliona głosów p rzy wyborach. P a rty a ta rośnie od roku do roku ja k lawina, wszyscy wyzyskiwani, uciskani, i S skupiają Się pod jej sztandarem , i rząd oraz szlachta i kapitaliści p a trz ą z przerażeniem na rosnącą potęgę ludu robo
czego. Do tej p a rty i uciec się musi i polski lud pracujący, od mej tylko może się spodziewać bratersk iej nomocy i obronv przeciw gwałtom rządu niemieckiego.
( ł Szlachta, mieszczaństwo a lud wPoznańskiem.
K iedy socyaldem okraci w Poznaniu pierw si stanęli do obrony polskiego w ykładu religii, zniesionego przez pana S tudta, i zwołali w ielki wiec ludowy, na którym w zyw ali cały lud pracujący do w alki obronnej cóz uczyniły inne p arty e naszego społeczeństw a?
Nasza „śm ietanka n aro d u “, szlachta, obyw atelstw o w iejskie ani Sie odezwały. Om. co to zawsze , i wszędzie przewodnikam i, głow ą
— 10 —
narodu się nazyw ają, co to na straży interesów narodow ych niby stoją, co swój patryotyzm rozgłaszają zawsze i wszędzie — gdzie byli, gdzie są, kiedy trz e b a bronić ludu, jego mowy ojczystej?
Nie masz ich! Gdy m andaty poselskie do parlam entu, do sejmu zagarniać trz e b a , w tedy ci wszyscy Kwileccy, Chłapowscy, C zartoryscy, R adziw iłłow ie, Kościelscy ja k na zawołanie są i wy
g łaszają „obyw atelskie41 i „patiy o ty czn e11 mowy. R eprezentacya w stolicy, w Berlinie, w to im g raj! Ale gdzie się podziew a cały zapas „obyw atelstw a11 i „patryotyzm u41, kiedy ci panowie, wy
b ran i głosami ludu, zasiędą w krzesłach poselskich w parlam encie?
Cóż dobrego uczynili oni dotychczas dla ludu polskiego przez swoje posłow anie? Nic a nic! W parlam encie i w sejmie ci nasi polscy posłowie siedzą ja k mumie egipskie, ani siły, ani w pływu, ani po
w ażania nie potrafili sobie zdobyć. K iedy przez cały rok w par
lam encie toczy się w alka zaw zięta między posłami rozm aitych p a rty i o najżyw otniejsze spraw y ludu, o praw a ochronne dla ro
botników fabrycznych i dla rzem ieślników , o p raw a obyw atelskie dla parobków rolnych, o cła na zboże i mięso, w tedy naszych polskich posłów ani słychu ani dychu. I J a k trzeba bronić lud od drożyzny, od podatków, od ucisku rządowego, to naszym Czar- lińskim, Radziwiłłom i Kwileckim język sztyw nieje w gębie. Raz n a rok w ykw ilą parę słów przeciw germ anizacyi, ale i to bez p ierza i bez mięsa, bez soli i piepizu, że m inistrow ie się na nich ani obejrzą. Inaczej zgoła w ystępują socyaldem okratyczni posłowie n a obronę polszczyzny, choć dotychczas P olaka ani jednego między nimi nie ma. Oni to wpływem swoim dokonali w swoim czasie, że jeśli kto w sądzie oświadczy, iż nie zna dostatecznie niemieckiego języka, musi mu być dodany urzędowy tłómacz. Oni rok rocznie w ypom inają rządowi, że na Górnym Szlązku dziatw a szkół jest p o z b a w io n a ^
Ale nie dość n a tern. Cała obłuda tego patryotyzm u naszych heibow nych posłów w parlam encie w ystępuje n a jaw dopiero przez ich głosowanie w spraw ie powiększenia w o j s k a i m a r y n a r k i . Otóż nasi 'polscy posłowie głosow ali w r, 1893 za wzmocnieniem wojska niem ieckiego, za wzmocnieniem Siły zbrojnej tego samego rządu, który gnębi Polaków, za ^ m o c n ie n ie m tej samej obroży, k tó ra lud polski dusi za gardło Q j Czy wobec tego rząd sobie nie może kpić z patryotycznego kw ilenia polskich posłów'? j l czy wobec tego nie je st widocznem, że lud jpolski posyła dotychczas do parlam entu swoich w r o g ó w , nie zaś obrońców na przedstaw i
cieli? f N a w e t przy ostatnim podwojeniu floty niemieckiej w tym roku. ićlóre nic innego wszak nie miało na celu, ja k zawojowanie i gnębienie chińczyków, ja k nas dziś gnębią, naw et tu zaledwo połowa naszych posłów zdobyła się na to, aby głosować p r z e c i w projektow i rządowemu. D ruga połowa ty ch „Polaków 44 znikła z parlam entu, ja k na mężów walecznych przystało i schow ała się w mysią dziurę, aby broń Boże przeciw rządow i nie głosować!
Któż zresztą m ógł się po nich czego innego spodziewać?
W szak ci nasi polscy posłowie, to są sami m agnaci, sami herbowni,
- 11 —
o których już przed stu la ty lud śpiewał: „O cześć wam, książęta, prałaci, za naszą niewolę, kajdany, o cześć wam, hrabiow ie, ksią
żęta psubraci, za kraj nasz krw ią b ratn ią zbryzgany." J a k wów
czas ojczyzną dla nich był tylko zysk osobisty, a lud tylko pod
nóżkiem do wyniesienia się na wysokie stanow iska, ta k też i dziś się dzieje. P raw ie wszyscy oni są przed ewśzystkiem właścicielam i w ielkich dóbr, a ja k o . tacy żyją zupełnie ta k samo z mozołu polskiego parobka ja k niemiecki agraryu-z, tak samo trzym ają i karm ią swoich „w spółbraci chłopków 11, gorzej ja k nieprzymiei zając świnie, ja k i niemieccy m agnaci, ta k samo myślą przede wszy stkiem o tem, aby zboże i bydło a wódkę, k tó rą pędzą, drogo sprzedać, więc chcą wysokich ceł, choc na drożyźnie i pijaństw ie w łasny lud ucierpi. W gruncie rzeczy należą oni zupełnie do tego samego gatunku ludzi, co niem iecka szlachta i kapitaliści; w art P ac pałaca a pałac Paca. Pomimo, że jed n i sprzyjają hakatystom , a drudzy jako P olacy niby bronią polskości, to jednak łączy ich silniej
szym węzłem wspólna chciwość in traty , niż ich dzieli nienaw iść narodowa. J a k dla niem ieckich, tak dla polskich agraryuszów i fabrykantów ' wyzysk pracującego na nich ludu roboczego jest n aj
w ażniejszą rzeczą w całej „ojczyźnie". A że k ru k krukow i oka m e w'.ykole, więc ci nasi posłowie, co to ich dlą obrony polskiego ludu do_ parlam entu posyłają, w gruncie rzećzy trzym ają z za
wziętymi przeciw nikam i naszym i: z rządem i panującemi klasam i niemieckiemi. Nie dziwota, że hakatyzm się panoszy, a polski lud jednę klęskę ponosi za drugą! . . .
Nie wiele więcej uczyniła na obronę polskiego ludu tak zwana
„ p a r t y a l u d o w a 11, czyli nasze mieszczaństwo. Sporą już ilość latek p a ity a ta działa w Poznanskiem, ma kilka gazet na swe rozporządzenie, może urządzać wiece publiczne, bo jej gospodarze sal nie odm awiają, jak to socyalistom czynią. I cóż ztąd za re
zu ltaty . Oto w parlam encie posłują precz ci sami herbow ni i ruch
„ludowy" ich naw et nie swędzi, hakatyzm coraz większe postępy, robi, a lud polski w' tej samej biedzie i ciemnocie pogrążony có
i dawniej. ' ”
„I a r ty a ludowa" m,a może dobre chęci, ale co za niedołęztw o, co-za lozgardjasz, -co za wstecznośc polityczna! Najlepszym, obrazem tej. p arty i mieszczańskiej było jej zachowanie się po ostatnim za
machu- S tu d ta .. N ajprzód czekała ona w. swej niezaradności z jak im kolw iek rozpoczęciem -ruchu protestującego, aż j ą socyaldem okraci ubiegli i pierw si wiec ludowy w Poznaniu zwołali. N astępnie, za
wstydzeni tym przykładem , zdobyli się nareszcie n a urządzenie wieca,, ale cóż na nim postanow ili? Oto, zam iast napiętnow ać polskich posłów za ich niedołężne zachow'anie w parlam encie, za
miast postaw ić pod pręgierz p arty ę katolików za jej obłudę w obronie polskości, zam iast wrykazać w łaściw ą n atu rę rządu i jego sprzymierzeńców i wezwać lud do zawziętej z nimi walki wiec ten wystosował płaczliw ą prośbę do X. A rcybiskupa, aby raczył wziąć pod swoją obronę „naszą dziatw ę" i w ykład re- ligii w szkołach! Trzymać się oburącz księżej sutanny — to cała
— 1 2 —
mądrość tej p a rty i „ludowej41. Z księżmi i przez księży wszystko robić — to s ta ra polityka s z l a c h e c k a , k tó rą szlachta jeszcze w dawnej Bzeczpospolitej polskiej zawsze prow adziła, aż ją za
prow adziła — do zguby.
To właśnie najlepiej dowodzi niedołęstw a i zacofaństwa
„ludowej p a rty i44, że niby to chce ona walczyć ze szlachtą, obudzić lud do samodzielnego życia politycznego, a tymczasem trzym a się sam a księżowskiej polityki, kubek w kubek ja k szlachta.
I to nie bez powodu. „Ludow ą41 zowie się ta p arty a , ale właściw ie dobro prawdziwego ludu, to je s t ludu pracującego, rzem ieślników , robotników , parobków polskich, nie leży jej na sercu.
Całkiem otworzyć oczu temu ludowi i w skazać mu jego w rogów : w yzysk kapitału, przemoc szlachty, stronniczość rządu, tego p arty a ta sobie nie życzy. K iedy w P oznaniu od la t paru robotnicy polscy i rzem ieślnicy poczęli się organizow ać w zw iązki fachowe, aby walczyć z kapitałem o lepsze zarobki, o lepszy byt dla swych żon i dzieci, to p a rty a „lipłowa44 bardzo kw aśną zrobiła minę i w swych gazetach s ta ra ła się odwieść od tego rzemieślników. Na niem ieckich gnębicieli „ludowcy44 radzi wymyślać ile wlezie, ale o w łasnych polskich gnębicielach i w yzyskiw aczach p arę słów gorzkiej praw dy u s ły s z e ć .— to im w smak nie idzie. S trach im, żeby lud nie zm ądrzał 'i dla tego prag n ą go na pasku prowadzić — za pomocą księżowskiej opieki. Ale w ten sposób cała ich obrona polskości staje się poprostu kiw aniem palcem w bucie,' bo jeżeli w alka z hakatyzm em m iałaby się skończyć na rozdaw aniu kalen
darzyków i n a deputacjach do X. A rcybiskupa, to m arny los narodowość naszą czeka. f"I>uchowieństwu bowiem, zupełnie ta k samo ja k mieszczaństwu naszemu, zależy nie ty le na obronie polskiego ludu od germ anizacyi, ja k na obronie polskiego fabrykanta, m a jstra i dziedzica od spraw iedliw ych żądań wydziedziczonego ludu pracującego, nie tyle n a odparciu ciem noty hakatystycznej, co na odparciu św iatła socyalizmu. Ciekawem je st i znamiennem, że X. A rcybiskup w długiej odpowiedzi na owę deputacyję i
„pokorną prośbę41 w ieca mieszczańskiego 8. W rześnia mówił wiele o zachowaniu religii, ale a n i s ł o w a o o b r o n i e j ę z y k a p o ls k ie g o . T ak ja k b y cała spraw a się języka polskiego nie tyczyła, strofow ał tylko deputacyę, aby „nie weszła na pokuszenie11: „Ze słowami Zbaw iciela i do W as zw racam się, czuwajcie i módlcie się, a b y ś c ie n ie w e s z li n a p o k u s z e n i e , albowiem bodaj nie z uniesienia i boleści korzystać chce -wróg dusz naszych, k tó ry do w y w r o t u p o r z ą d k u B o ż e g o i s p o ł e c z n e g o pragnie W as zwodniczo po
ciągnąć hasłam i ponętnem i14. (Goniec W ielkopolski, N. 207).
A więc pierwszem hasłem wobec grożącej naw ały hakatyzm u je s t — ostrzeżenie wielkie i strach przed Socyaldem okracyą, czyli jed y n ą p arty ą , k tó ra szczerze broni polskości i jest nieprzejednanym wrogiem rządu i h akatystów ijf Tu się pokazuje, czego w a rt jest patryotyzm tych „ludowców41 .'"’ W idzim y otóż, że ani od szlachty polskiej i jej posłów w parlam encie, ani od p arty i mieszczańskiej, zwanej „ludow ą44 i od księży nie możemy się skutecznej obrony
— 13 —
od germ anizacyi spodziewać. Mieszczaństwo nasze, zupełnie tak samo ja k szlachta, s ta ra się wmówić w lud pracujący, że ucisk polskości to jedyna rzecz, k tó ra nam dolega, że germ anizatorow ie to jedyni wrogowie nasi, a w alka z hakatyzm em jedyne nasze zadanie polityczne. A tymczasem rzemieślnikowi, robotnikowi, parobkow i polskiemu dolega tysiąc innych krzywd, dręczy go tysiąc innych utrapień!
Rzemieślnika., robotnika wyzyskuje kapitał, p aro b k a wysysa szlachta i ziem iaństwo, całą ludność roboczą rujnuje rząd przez wysokie cła na żywność i przez drożyznę, k tó rą te cła wywołują, tenże rząd uboży nas przez podatki, gnębi przez pobór wojskowy, a krzyw dzi przez to, że grosz ludowy wydaje nie n a szkoły, nie na dobro ludu, tylko na arm aty i okręty wojenne. Oto nasze krzyw dy największe, oto nasi wrogow ie: w y z y s k k apitalistów i szlachty, polityka rządowa, k tó ra całkiem kapitalistom i szlachcie na usługi stoi, a ludowi każe tylko: „płacić podatki, pełnić służbę wojskową i pyska nie otw ierać!"
W tym wyzysku i w tej polityce przyjm ują udział, ja k się rzekło, nasi polscy mieszczanie i ziemiaństwo zupełnie tak samo, ja k niemieccy. Czy polski fa b ry k an t albo poL ki dziedzic o włos choć lepiej opłaca i lepiej tra k tu je polskiego robotnika niż Niemiec?
► Czy Polak-konfekcyoner nie rujnuje zupełnie tak samo ja k Niemiec polskiego rzem ieślnika albo polską szwaczkę? W szyscy oni do siebie podobni, ja k dw ie krople w ody; czy na B erg czy na Ski się nazyw ają — względem polskiego ludu roboczego najmniejszej między nimi różnicy nie ma.
D latego to nasze mieszczaństwo ja k i szlachta w spółubiegają się o to, aby wmówić nam, że nam nic nie dolega, tylko germani- zacya, że nie mamy innych w rogów ja k hakatystów . Nic to innego ja k m anewr, ja k polityka, aby ludowi roboczemu oczy zamydlić, aby jego^ uw agę zwrócić jedynie na wrogów Niemców, a odwińcie od wrogów, których we własnym ma domu. Ci n asi „przew odnicy*1 ludu chcą, aby lud tylko o swoim języku i o swej wierze katolic
kiej myślał, a nie o tern, że mu pusto w brzuchu, aby jedynie wojował z liakatystam i, a nie z wyzyskiem swoich w łasnych pasożytów, ani z gnębicielstwem politycznem , celnem i wojsko- wem rządu.
TjDlatego musimy uważać ca ły „patryotyzm " naszych wyższych w arstw polskich za proste oszukiwanie ludu! Nie za nimi, nie za tym i ziemianami i m ieszczanami iść musimy, ale p r z e c i w nim, nie w łączności z nimi szukać ra tu n k u naszej narodowości, tylko w w a lc e z nimi bronić ta k naszego dobrobytu, ja k naszej mowy ojczystej. Lud polski na samego siebie tylko liqzye może, i na tę jedyną klasę, k tó ra mu je st rów ną w niedoli: na lud roboczy niemiecki. Niechaj polski rzem ieślnik, robotnik, górnik pow stanie do walki, niechaj połączy swe usiłow ania z dążnościam i nie
mieckich tow arzyszów niedoli, a rząd niem iecki i h ak a ty śc i będą musieli rachow ać się z ta k ą potęgą. * Pod sztan d ar Socyaldemo- kracyi, tej jedynej ucieczki wolności i spraw iedliw ości, musi za-
— 14 —
ciągnąć się polski lud pracujący. Tam znajdzie obronę swego dobrobytu, swego życia rodzinnego, swych praw obywatelskich i swej mowy ojczystej.
Agraryusz, fabrykant, kapitalista, czy niemiecki czy polski, jest nam wrogiem, ale niemiecki robotnik — sojusznikiem, który tak samo cierpi od wyzysku kapitału i ucisku klas rządzących ja k i my. Śladem ludu pracującego w Niemczech musi i nasz lud polski zabrać się do w alki o swój byt materyalny i duchowy, organizować się w tym celu, wstępować do z w i ą z k ó w z a w o d o w y c h , aby się wspólnie oprzeć kapitalistom, czytywać pisma i broszury robotnicze, aby się oświecić i zrozumieć swoje potrzeby i zadania. A przede- wszystkiem lud nasz pracujący powinien przy wyborach do parla
mentu g ł o s o w a ć t y l k o na s w o i c h r o b o t n i c z y c h , socyal- demokratycznych kandydatów, aby w parlamencie przestali zasiadać od Poznańskiego, Pius Zachodnich, Mazurów i Górnego Szlązka wrogowie ludu, herbowne pasożyty lub mieszczańskie niedołęgi.
Przez sojusz z niemieckim ludem roboczym przeciw wyzyskowi niemieckich i polskich klas panujących i przeciw uciskowi rządu — oto nasze hasło! **|
C zcionkam i K . Jan iszew sk ieg o w B erlin ie . E lis a b e th -U fe r 29.
Polskich pism i książek Indowych
można nabyw ać:
W
Poznaniu
U R o g o w s k ie g o , przy ulicy Zielonej N. 7.W B v t o m i l l ^na ®z^ z^u) 11 Dra- A u g u s ta W in t e r a przy ulicy Strzelniczej N. 6.
Tamże można się zapisywać do
związko'w zawodowych
oraz znaleźć b e z p ła t n ie
— poradę i obronę prawną.
9 5 9 9 8
B t 8 11 O T E K A N A R O D O W A