• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki i Polityczny : [pismo czasowe]. T. 1, nr 2 (4 listopada 1836)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zbieracz Literacki i Polityczny : [pismo czasowe]. T. 1, nr 2 (4 listopada 1836)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

SBIŚBAOZ

LITERACK I I POLITYCZNY.

D W A P O R A N K I Z R O K U 1 4 7 1 .

Jeszcze była noc głęboka; oświe­ cały ją tylko gwiazdy iskrzące się na przeźroczystem niebie śnieg na ulicach i dachach od srogiego mrozu stężały; jeszcze ubogi wy­ robnik zapominał w e śnie o zimnie

i pracy, jeszcze milczały dzwony kościołów, a jnż na Krakowskim zamku, w dwóch oknach przez zmar­ znięte drobne szybki migało się słabe światło. — W rogu długiej i ■wysokiej izby na której nagich ścianach, krzyż Zbawiciela, kro- pielnica srebrna i dyscyplin kilka w isiało, z łóżka żelaznego powstał był mąż blisko czterdziesto letni; skrzesal ognia, zapalił żółtą wo­ skową św iecę, ubrał się co prę­ dzej w czarną odzież kapłańską, potarł palce o stężałą święconą w odę, namazał nią otwarte czoło, odmówił z pokorą i gorliwością kró­ tką modlitwę, a stanąwszy w śrzo- dku komnaty, krzyknął wielkim głosem: .Dzieci wstawajcie! niech będzie Bóg pochwalony!» —• W

mgnieniu oka z pod ściany przeciw­ ległej ozwały się głosy młode, peł­ n e , i odpowiedziały prawie razem:

(2)

pod-skukając wesoło biegał po izbic, by mu prędzej oschły włosy, tw arz i rę c e , i wyszła z nich kurząca się p ara.— "Dosyć lego— zawo­ łał, kapłan widząc że najstarszy do psot się bierze i najmłodszemu ka­ wałek lodu na kark za koszulę chce wpuścić — dosyć; kożuchy na się i do pacierza.* Cldopcynic odrzeklszy i słow a, wzięli natych­ miast leżące na posłaniach zw inię­ te kożuchy, włożyli je na siebie i uklękli w śrzodku izby obróceni twarzami ku krzyżowi. Kląkł przed niemi kapłan, wszyscy zło­ żyli dłonie i odmówili głośno i wyraźnie modlitwę pańską, po­ zdrowienie anielskie, skład wiary, dziesięcioro przykazań, a naresz­ cie zanucili pieśń Boga Rodzica. Kiedy tak się namodliwszy po­ wstali w milczeniu i jeden tylko z starszych chłopaków pozostał na klęczkach z oczyma wzniesioneau w górę, odgłos trąb myśliwskich, rżenie koni, psów szczt Lanie na podwórach zamkowch słyszeć się daty, zaczęto drżwi przetw ierać i wnet wszedł służbowy pacholik, a zabierając się do śpiesznego uprzą- tnicnia izby i do rozpalenia ognia na ogromnym kominie, oznajmił, że król - pan przed wyjazdem swoim na Iowy śniadać z królewiczami przybędzie.

(3)

zdobićka-— 9

zał i wynosić, aby kiedyś zdołali stanąć w równi znajwyższem do­ stojeństwem jakie niemal każdego z nich czekało. Sam nie mogąc tym wszystkim zachodom uczynić zadosyć, lub ich dopilnować, szu­ kał pilnie zastępcy. Nie upatry­ wał on go za granicą, ani użył wędrowca nikomu w kraju niezna­ nego, niechciał, żeby książąt dla Polski przeznaczonych, obcy mistrz układał na wzór obcy, żeby wpa­

jając w nich zagraniczne obyczaje obmierzał im ojczyste, wybrał więc rodowitego Polaka, dobre i- mie i zasługi mającego u swoich, uczonego i cnotliwego Długosza. Zuamysłem poddał mąż sumienny barki swoje pod ten ogromny cię­ żar , ale raz przyjąwszy, umiał dźwi­ gać go jak przystało. Poświęci! się cały wychowańeom swoim, w

ich powodzeniu i cnotach los swój i chwalę założył: dzień i noc z

niemi, nic spuszczał ich nigdy z bacznego oka; sam najlepszy we wszyslkiem dawał im przykład, nie dopuścił się żadnej niespraw u dli- w ości; ale w nich nawzajem ża­ dnego nie pominął błędu ani ubli­ żenia sobie; królewicze zarówno z rodzicami kochali i szanowali nau­ czyciela, a królestwo oboje przyja­ cielem go uważali.— On zaś je­

dnakową mając o książętach pieczę, trudnił się najwięcej najstarszym Władysławem; bo wiedział, że temu lada dzień rózgę i księgi na berło i koronę zamienić wypadnie ; a kochał

najmocniej drugiego z rzędu, Kazi­ mierza. Trzynastoletni królewicz posłuszny, łagodny, kochający,choć najdrobniejszego ciała, najcierpliwiej niewygody i zmartwienia znosił; a tak był dobrze z Bogiem, tak miły lu­ dziom , tak zawsze na obecność Stwórcy pamiętał, iż powiedźieć o nim można było, że małe niebo w duszy swojej nosi. — Jego też (kie­

dy zatopiony wmodlittcie nieusly- Szal oznajmienia przybycia ojca}

trącił zwolna kapłan i powiedział mu. •Powstań, świętobliwe dziecię !■ Po­

dziękował mu królewicz uściśuic- niem kolan, i wraz z braćmi stanął za stołem oczekując przybycia króla.

Już zastawiono w srebrnych na­ czyniach litewski kapustniak z wę­ dliną i zrazy koronne z kaszą. Na pierwszem mićj.c:! było kosztowne, nakrycie dla króla , obok podobneż

dla Długosza; pisy nich gąsiorek

wódki i jasne kołacza; a na końcu

(4)

sina-czny i ciepły zapach potraw rozcho­ dził się po izb ie, apetyt mieli nie- zmyślony, lecz czekali w milczeniu.

Dalszy ciąg nastąpi.

--- *

!( . W ,

ZMARSZCZKI CZOŁA. Gdy ujrzysz wbrózdy pokrajane pole, W iesz ze juz oracz lemiesz swój tam

wodził,

Gdy ujrzę zmarszczki poryte na czole, W iem ze juz po niem pług życia

przechodził. Lecz ta uprawa czy nie była marną? Jakież tam padło, jakie żyje ziarno?. Czy błędnej myśli rozniecona pychą , Krnąbrnego serca spali je posuszą? Czy tez pokorą nakryła je dusza, Żywiąc modlitwą, jakby rosą cichą?

D W A W I E K I .

Ku wielkim, górnym celom pełne nio­ sąc życie,

Z litością lub z uśmiechem poglądasz na dziecię.

O ! dumny Gdzież cię wiodą owe górne cele ? W pracach, wtroskach gdzież zdążasz ?

Zbiegło lat nic wicie: Starzec Dziecię ! Jakżcto dwa podo •

hnc wieki. Kowna ich niemoc, równa potrzeba

opieki,

Taż niepamięć na wszystko.. Tylko różna pora. Czem jest dla dziecka j u t r o , tem dla

starca w c z o r a : Tonem w dali niknącym, zamglonym

obrazem,

Jakimś niezrozumiałym, zawiłym wy- wyrazem;

To życie — Oba wieki mają swe po­ w ieści :

Tylko że w bajkach starca już cud się nie m ieści; Że w nich mniej łez , mniej śmiechów;

że życic z nich farby Wyciągnęło jak słota, i wykradło

skarby!

1 czemże tu jest człowiek w tym by­ cie przemiennym, Jeźli się nad proch ziemi nic wyniesie

Wiarą?.

O to, jak mówi Pismo: gościem je- dnodziennym, Posłem przebiegającym topniejącą parą.

D Z I Ć Ń K O R O N A C J I NAPOLEONA.

(5)

a gdy wchodząc do gabinetu Ra­ guideau, przypadkiem drzwi nie zani­ k ła , całą w ięc jej rozmowę nastę­ pującą Napoleon słyszał.

■ Przyszłam cię uwiadomić mó­ w iła Józefina, o mojćm przyszłem zamęściu, z Generałem Bonapar­ te. — J ak to! m ówił zdziw iony Raguideau będąc w dow ą po jednym, zaślubiasz drugiego wojskow ego! z Generałem Bonaparte m ó w isz, przypominam go sobie to jest czło­ w iek bez majątku. — W prawdzie, nie posiada on nic w ięcej prócz domu przy ulicy Cbantereine. — C haty powiedz p a n i! C zyliź to m ałżeństwo jest już nieodzownie p ostan ow ion e?— N ie in a czej.— T ein gorzej , gdyż nierów nie lepiej by było zostać w d o w ą , jak małżonką Generała bez imienia i dochodów. C zyż Bonaparte zdoła kiedy w yrów nać D um ourierow i, łub Pichegremu? mam słuszne po­ w ody do wątpienia o tern... Z r e ­ sztą widoki dla wojskowych w tych czasach, są tak ściśnione że prze­ niósłbym , nad w szystkie stopnie w ojsk ow e, urząd Liweranta armii. Każdy ma swój gu st, odpowiedziała Józefina, obrażona nieuszanowanicm z jakiem mówił o tern, którego ko­ chała; W ae Pan jak w id z ę , uwa­ żasz m ałżeństwo jak interes pie­

n iężn y ...— A pani, ódrzekłzaro­ zumiały R agideau, w idzisz w tern sprawę serca i sympatyi; zaślepiły cię błyszczące szlilfy, leez zasta­ nów się, abyś tego nie żałow ała, gdy zaślubisz człow ieka bez mają­ tku którego całym bogactwem jest szpada. — Słysząc te rozm owę Napoleon, ledw ie mógł usiedzieć na stołk u , i tylko obawa w ysta­ w ienia się na śmiech, wstrzymała go od ukazania się w drzwiach ga­ binetu i zgromienia doradzcy. — W krotce potem w yszła Józefina w złym humorze z gabinetu notaryu- sza który ją aż do drzwi odpro­ w adził ; a Bonaparte biorącją pod rękę ukłonił ma się z pogardą.— W powrocie Józefina uw ażała że Napoleon czulej rękę jej ściskał jak z w y k le ; lecz zachowane mil­

(6)

czterech milionów mieszkańców, że' od daj i; Cósarstwo dziedziczne pier­ wszemu konsulowi, wyznaczono czas korouacyi Napoleona ; sam Pa­ pież przybył do Paryża, dla dopełnie­ nia świętego obrządku koronacyi człowieka , o którym nie dawno po­ wiedziano że całym jego bogactwem szpada. W dniu tak ważnym, w chwili prawie wyjazdu do Katedry, przywołał do siebie Szambelana, zalecając mu aby posłano po No- taryusza Raguideau. — Dowie­ dziawszy się Notarynsz o wezwa­ niu siebie do Cesarza, gubił się w domysłach , przebywając szklnią- ee od złota sale w Pałacu Tułieries napełnione najpierwszemi Dygnita­ rzami Pańslw'a. Gdy przybył do sali gdzie Napoleon rozmawiał z

Józefiną; odezwał się Cesarz w te słowa : Ali I to ty Raguideau, cie­ szę się bardzo że cię widzę, czy przypominasz sobie dzień, w roku 17 9 6 w którym do ciebie towa­

rzyszyłem pani Bauharnais, dzi­

siejszej Cesarzowej, z przyciskiem

zastanawiają; się na słowie Cesa­

rzowej. Przypominasz sobie po­ chwały jakich dla stanu wojsko­ wego nic szczędziłeś, i Panegiryk klorego ja byłem przedmiotem? Cóż na to wlej chwili powiesz, jcstżcś dobrym prorokiem ? zape­

wniałeś źć nic (trocz szpady mieć" nie będę... A przecież w osiem lat po ożenieniu, przynoszę mojej żonie w podarunku , koronę Fran­ c ji ! Zdumiony tern zdarzeniem, lecz przypominający sobie nieszczę­ sną rozmowę, Raguideau, ledwie wyjąkać zdołał; Jakto Najjaśniej­ szy Panie, słyszałeś?— Tak Ra­ guideau , słyszałem eo do słowa, i winien jestem W ae Pana surowo karać, bo gdyby moja dobra Józefina poszła za twoją radą, byłbyś ją korony, a mnie najlepszej żony pozbawił... Jesteś bardzo winny... Przestraszony Notaryusz myśląc że złożą na niego sąd wojskowy, padł na, kolana prosząc o przebaczenie. Cesarz ubawiwszy się jego boja- źnią podniósł go, i z dobrocią prze­ mówił; — Nic bój się ukarzę cię po ojcowsku; rozkazuję abyś był w kościele pod czas mojej korona­ cyi, tak, ażebym cię mógł widzieć.—• Raguideau, ledwie oddychając, wy­

mówi! kilka nie zrozumiały cli słów

i /.niskim ukłouci.i się oddalił.-r— Gdy po skończonym obrządku ko­ ronacyjnym Cesarz miał z kościoła

Cytaty

Powiązane dokumenty

— Nare­ szcie ujrzeliśmy go podobniejszym do upiora niżeli dyrektora: oczy zupełnie miał zasypane, tak , iż nie mógł przejrzeć, a gęba tak napełniona

duie wykonanie obowiązków Pu­ blicznych, mężczyzna nieuchronnie domowe sprawować musi: jeżeli kobieta przywdzicje togę, przypa- sze miecz, mężczyzna będzie

Odosobnienia tu chorzy mniej niż gdzie indziej czują, a bogactwo i urok natury musi koniecznie ścią­ gać ich uwagę i myśl podnosić do Boga.— Obłąkani

Do szczęścia otwiera wrota. Ja tez nie chwalę.. Niewiadoiuość ich, równie jak gnuśność stały się przysłowiem; aie gdyby kto chciał myśleć, iż są tego

34 wie jej nikło widocznie— Doktorzy nie mogli jej uleczyć, aleLairdowi się udało — Panna Mowbraj, raczy lady Melville dziś zdrowa, ładna i szczęśliwa, wtej

w ego sławnego okrągłego stołu, za czasów Artura tak obfitych' w bobatyrów; na karym koniu, wolnym postępując krokiem, i to warzysząc pięknej Rozamondzie,

rodem Hiszpan, był dobrym śpie­ wakiem, aktorem i nauczycielem muzyki, posiadającym szczególną ła­ twość w uczeniu śpiewu. On pier­ wszy w córce nieokazującej

Wybrał się król; skłonił mu się Długosz upewniając, źe wszystkich poleceń ściśle dopełni; skłonili się niżej jeszcze w milczeniu królewi­ cze , a skoro