• Nie Znaleziono Wyników

Pierwszy polski przekład z Lope de Vegi

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pierwszy polski przekład z Lope de Vegi"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Strzałkowa

Pierwszy polski przekład z Lope de

Vegi

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/4, 505-522

(2)

M A RIA STRZA ŁK O W A

PIERW SZY PO LSK I PRZEKŁAD Z LO PE DE VEGI B iblioteka Jagiellońska posiada pod num erem 26167/1 pocho­ dzący z księgozbioru W ładysław a Leśniew skiego tom ik: „DON F E ­

L IX / DE M EN D O ZA / K A W A L E R Z Y S T A K A S T Y L I Y S K I

KOMEDYA i W PIĘ C IU AKTACH / PR ZEZ / P. LO PEZ DE VEGA NA PISA N A / Z H ISZPA Ń SK IEG O NA FRANCUZK I A Z TEGO NA / PO LSK I PR ZEŁO ŻON A / Wilno, w D ru k a rn i M anesa i Z ym e- la, 1830“ h N ieznany tłum acz sztuki był snąć m iłośnikiem lite ra tu ry francuskiej X V III w., gdyż um ieścił n a k arcie tytuło w ej dość zresztą b analną m yśl w y rażające m o tto z L a h a rp e ’a: „il est ici ce qu’il est

toujours dans les grands écrivains...“ Z ataił jed nak nazw isko swoje,

nazw isko francuskiego autora, który, ja k w ynika z ty tu łu , p o śred n

i-1 Wobec otaczającej ten przekład tajemniczości warto poświęcić nieco uwagi każdemu szczegółowi dotyczącemu jego ukazania się, a w ięc w tym wypadku osobom w ydaw ców, o których nieco informacji przekazują: L e l e ­ w e l (Bibliograficznych ksiąg dwoje. T. 1—2. Wilno 1823) oraz Tadeusz T u r ­ k o w s k i (Materiały do dziejów literatury i oświaty. Wilno 1935). Zymel, zwany też Zimelem lub Zym elem Nochimowiczem, był synem gisera, którego podskarbi Tyzenhauz sprowadził w drugiej poł. XVIII w. z Sokala do Grodna, by odciążyć w arszaw skie drukarnie Dufoura i Grölla. L e l e w e l (op. cit., t. 1, s. ?26) zachwala „dobroć charakteru“ giserni grodzieńskiej, mogącej się pod tym w zględem równać „z najpierwszym i w Europie [...]. A równie piękne są Zimela Nochimowicza charaktery łacińskie, jak hebrajskie i rosyjskie. Od niego od roku 1807 począł brać pismo Józef Zawadzki i bierze dotychczas [1823], chociaż sprowadza je także z Niemiec od Tauchnica“ (sic!). W roku 1808 Zawadzki przedstawił władzom grodzieńską drukarnię Zymela jako w łasność drukam i uniwersyteckiej wileńskiej. Pracowali w niej jego zece- rzy ( T u r k o w s k i , op. cit., t. 1, s. 378, przypis 3). W roku 1820 Zym el założył w W ilnie w łasną drukarnię z Manesem Boruchowiczem. W tej to drukam i w łaśnie ukazał się w r. 1830 om awiany przekład z Lope de Vegi. Informacje dotyczące tej drukam i są skąpe i niezbyt pochlebne. Oto co o niej pisze L e l e w e l (op. cit., t. 1, s. 228), który tak chw alił gisernię grodzieńską: „Manes Boruchowicz z Zimelem Nochimowiczem [...] czynnie spekulacją sw oję na lichym często przedrukowywaniu dzieł cudzych prowadzą“. Mimo to drukar­ nia rozwijała się. Słyszym y o niej jeszcze w r. 1843 jako o drukarni i w ydaw ­ nictw ie Zym elowicza ( P r z e g l ą d N a u k o w y , 1843, t. 4, s. 311).

(3)

czył w przekładzie, a n ad to ty tu ł oryginału, gdyż w śród sztuk Lope de Vegi u tw ó r Don F e lix de M endoza nie fig u ru je.

Pięć ak tó w sztuki pisane je s t prozą, rzecz dzieje się w Saragos- sie, osoby — to Don Pedro, król A ragonu, w ielki h e tm a n hrab ia de Tortosse, D onna E lw ira jego siostra, jej k rew n a H ipolita, jej służebna B eatrix , b o h a te r ty tu ło w y i jego sługa R am ir, w reszcie postacie epizodyczne: k a p ita n g w ard ii królew skiej Don Cezar i słu ­ dzy hrabiego — Alonso i Lazarillo. A kcja stanow i jed n ą z ty ch bez­ tro sk ich sielan ek pół-baśniow ych, p ó ł-realny ch, k tó re ta k często sp otykam y u Lope de Vegi. W zgardzona m iłość do B lanki i zem sta nad szczęśliw szym ry w alem kazały Don Feliksow i uchodzić z Tole­ do, a n aw et z k ró lestw a K astylii. Ledw ie s ta n ą ł na gran icy A rago­ nu, spotkał E lw irę i został pocieszony, by ulec n a ty c h m ia st now ym poryw om miłości, zazdrości i rozpaczy. A k t I polskiej w e rsji d ra ­ m a tu zaczyna się sceną w ym ów ek, jak ie król robi hrabiem u , że sio­ strę w yw iózł n a w ieś w łaśnie w chwili, gdy on, król, „o w yborze jej m ałżonka zam yślał“ . H rab ia obiecuje, że E lw ira tegoż wieczora będzie w Saragossie. N adchodzi Don F eliks z listem polecającym do króla — w łaśnie od p ięknej E lw iry. O pow iada sw oją historię. K ró l p rzy rzek a m u opiekę i poleca go szczególnym w zględom h ra ­ biego. Oto pozory, a oto ich sens u k ry ty : król chce w idzieć Elw irę, gdyż jest w niej zakochany. H rabia sprow adza siostrę ze wsi, dokąd ją w ysłał nie. u fając królow i, k tó rem u zresztą nadal nie dowierza. Don Feliks p rz y jm u je gościnę u hrabiego, nie w ie jedn ak, że jest on b rate m E lw iry. H ra b ia biorąc go w opiekę nie w ie znów, że F e ­ liks jeszcze p rzed p rzybyciem do Saragossy poznał jego siostrę W śród tych założeń potoczy się a k cja zdążająca do m ałżeństw a F e ­ liksa z E lw irą i R am ira z B eatryczą. Z anim jed n a k nadejdzie ten m om ent szczęśliwy, m uszą kochankow ie przebyć liczne p ery p etie. K ról chce w yzyskać M endozę jak o po śred n ik a w m iłości swej do E lw iry. M endoza nie może odm ówić w ładcy i sw em u dobroczyńcy, lecz oburza p rzeciw sobie E lw irę a jednocześnie m isję pow ierzoną przez króla m u si u k ry w a ć p rzed hrabią. To u k ry w a n ie i co za tym idzie: zm ieszanie, niedom ów ienia, p rz e ję te i źle zrozum iane listy — u tw ie rd z a ją h rab ieg o w przek on aniu , że Don F eliks je s t n asłan y do jego domu, by go w odpow iedniej chw ili zabić. P rzeszu k ując zaj­ m ow any przez kłopotliw ego gościa pokój, podejrzliw y b ra t z n a jd u ­ je tam p o rtre t B lanki, k tó ry m s ta ra się obudzić zazdrość w Elw irze. E lw ira wobec b ra ta u k ry w a zazdrość, lecz m ści się na Feliksie, po­ zorując w zajem ność dla króla. Zrozpaczony kochanek postanaw ia

(4)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I 507

opuścić królestw o A ragonu i udać się do W łoch (życząc sobie śm ierci n a m orzu). W yznaje królow i p raw dę o swej miłości, a król, u ję ty jego szczerością, p ostanaw ia m u n adać ty tu ł m arkiza de M iral- va i pod ty m nieznanym nikom u, n a w e t sam em u m arkizow i, n a ­ zw iskiem przeznacza go za m ęża Elw irze. W śród ty ch niespodzianek psychologicznych, nagłych przeszkód, to znów uśm iechów fortun y , jed y n ą kon sekw entną akcją je s t miłość F eliksa i E lw iry. Dokoła tej cierpiącej nieraz, lecz ostatecznie szczęśliwej p a ry błądzi dość p rz y ­ padkow y cień H ipolity, kuzynki Elw iry, k tó ra p am ięta Feliksa jesz­ cze z Toledo i, ja k In fan tk a w Cydzie, n ab iera nadziei w tedy, gdy los zdaje się rozłączać kochanków . P a ra R am ir i B e a trix w nosi elem en t realistyczno-groteskow y, ry s dobrego hum oru w m om entach sen­ tym en taln ych , ton niem al fredrow ski, gdy n a w yznanie R am ira B e­ a trix odpow iada żądaniem dowodu miłości: ofiary uciętego ucha.

Nie b rak ch arak tery sty czn y ch akcentów obyczajowych. O b ra­ żony honor na rów ni z zaw iedzioną m iłością kazały Don Feliksow i zabić w p ojedynku ryw ala. Uchodzić m usi z granic swego k ra ju przed zem stą ze stro n y p rzyjaciół zabitego. Ponad honorem — tylko król. N a jego życzenie h rab ia p rzy jm u je w sw oje progi D on F e ­ liksa, m im o że się n araża na złe języki, pozw alając m łodzieńcow ; m ieszkać pod jed n y m dachem z Elw irą, p ann ą na w ydaniu. Również na życzenie k ró la F eliks p o d ejm u je się dość ryzykow nej dla honoru m isji pośrednika. Szpady dźwięczą, gdy ciemność nocy zaciera róż­ nice m iędzy osobą k ró la a zw ykłym i śm iertelnikam i, bo h ra b ia nie życzy sobie nocnych odw iedzin u b ram swego pałacu. Płom ień ho­ noru przygasa, a szpady w ra c ają do pochew, gdy zapalona pochod­ nia w yjaśnia, że to k ró l jegom ość we w łasnej osobie zabłądził pod balkon Elw iry. Pozory św iadczą przeciw królow i. Zam ierza p oślu­ bić In fa n tk ę p ortugalską, a hołd u je piękności E lw iry i um aw ia się z nią na nocne rozm owy. Toteż w ielki h etm an m u nie ufa, w yw o­ żąc siostrę i podejrzew ając, że jego, hrabiego, chce m onarcha s k ry ­ tobójczo usunąć ze swej drogi. Tym bardziej nie u fa m u Don Feliks, sam służąc za posłańca miłości. Podejrzew ać króla można, lecz ty m silniej olśni w szystkich jego w spaniałom yślność, gdy nie dbając o podejrzliw ość hrabiego, nie pom nąc w łasnego uczucia, łączy kochanków , a F eliksa — w ygnańca obdarza nadto ty tu łem i m a ją tk ie m 2.

2 Stroną obyczajow ą tej komedii zajmuje się m. in., w sw ej bardzo cennej rozprawie Д. К. П е т р о в , Очерки бытового театра Лопе de Веги.

(5)

T ak się p rzed staw ia w ogólnych zarysach sztu ka o D on Feliksie de M endoza, b a rw n a i żywa, c h a ra k te ry sty c z n a dla Lope de V egi p rzez b eztroski optym izm , lecz n ie w yróżn iająca się szczególnie z długiego szeregu podobnych jej comedias genialnego autora. Ma ona jed n a k sw oją historię, k tó ra ją czyni zajm ującą w łaśnie dla pol­ skiego czytelnika.

T ru d n ą zagadkę id e n ty fik a c ji sztuk i pom aga rozw iązać bezcenna, m im o że rów no sto la t licząca H istoria tea tru hiszpańskiego Scha- c k a 3. Z godnie z jego in fo rm acją, w zbiorze sztu k dram atyczn ych L esage’a w y staw ian y ch w T eatrze F ran cusk im , a w yd rukow anych w r. 1739, obok dw u in n y ch sztu k F ran ciszka de Roj as, rów nież z h i­ szpańskiego tłum aczonych, fig u ru je Don F e lix de M endoce z adno­ tacją:

Comédie de Lope de Vega Carpio. Cette pièce est intitulée l’espagnol G U A R D A R У GUARDARSE, Garder et se garder. Elle n’a jamais été représentée sur notre th éâtre 4.

N ajogólniejsze p orów nanie dw óch sztuk, polskiej i fran cu sk iej, 0 D on Feliksie de M endoza pozw ala ustalić, że są one obie p rze k ła ­ dem tego sam ego o ry gin ału hiszpańskiego, a m ianow icie Lope de Vegi S trzec [kogoś] i strzec się. N ieznany a u to r polskiej w e rsji sam nas poinform ow ał, że p rze k ład a ł z francuskiego. Św iadczą o ty m w ym ow nie n astęp u jące fak ty . K om edia Lope de Vegi liczy trz y ak­ ty, p isan a zaś jest, w ed ług ówczesnego zw yczaju hiszpańskiego, w ierszem . P rz ek ła d L esage’a jest dokonany prozą, podobnie jak przek ład polski. Oba m ają po pięć aktów , m im o to oba zgodnie od rzucają całą toled ań sk ą przygodę Feliksa, ta k że w stosu nku do ory g in ału oba zaczynają się od sceny 10 a k tu I, ograniczając się do streszczenia w opow iadaniu w yd arzeń po przedzających p rz y b y ­ cie b o h a te ra do A ragonu, w raz z pierw szym spotkaniem z E lw irą n a wsi. K o n sekw encją tego sk ró tu je s t ograniczenie m iejsca akcji 1 osób działających: u Lope de V egi rzecz dzieje się „w Toledo, Sa- ragossie i in n y ch m iejscach “, u L esage’a i w w e rsji polskiej — tylk o w Saragossie. P o d an a n a w stępie ty ch rozw ażań lista osób pokryw a się całkow icie z L esag e’em, podczas gdy ilościowo i jakościow o róż­ n i się od Lope d e Vegi, gdzie w y stę p u ją także obok k róla A rago­ nu — k ró l K astylii, p anow ie jego dw oru — Sanczo i A rias, gdzie

3 A. F. S c h a c k , Geschichte der dramatischen K u n s t und L iteratu r in

Spanien. T. 1—3. Frankfurt a/M ain 1854.

4 Recueil des pièces mises au Théâtre Français par M. Le Sage. Paris 1739.

(6)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I 509

sługa F eliksa zwie się Chacon, służąca E lw iry — Ines, gdzie w resz­ cie im ię R am iro określa zupełnie inną, epizodyczną postać. Ilość scen, u Lope de Vegi znacznie w iększa w obrębie poszczególnych aktów , je st z konieczności m niejsza, a n iem al identyczna w w e r­ sjach francu sk iej i polskiej. Zgodny jest też w obu w ypadkach roz­ dział zaw artości aktó w hiszpańskich m iędzy akty fran cu sk ie i pol­ skie. By dowieść zgodności obu sztuk o Don Feliksie de Mendoza, m ożna by jeszcze m nożyć porów nania tekstów , któ ry ch w ym ow a je st aż n ad to przekonyw ająca, lecz w y daje się zbytecznym obciąża­ nie cy ta tam i w w ypadku ta k oczywistego jak tu dowodu. N ieznany tłum acz polski oparł się n a p rzekładzie francuskim Lope de Vegi, dokonanym przez Lesage’a. S p raw a jednakże nie je st tak prosta, by ją pow yższym stw ierd zeniem m ożna było wyczerpać.

P orów nując bow iem te k st Lesage’a z polską w ersją d ram a tu Lope de Yegi, obok znacznej większości scen identycznych, a p rzy ­ n ajm niej rów noległych i rów now artościow ych w treści, spotykam y epizody lu b sceny, fig u ru ją c e t y l k o u Lesage’a, lub t y l k o w tekście polskim . P o ró w n an e z oryginałem hiszpańskim w a ria n ­ ty L esage’a okazują się dowolnie w prow adzonym i urozm aiceniam i. N atom iast w a ria n ty tek stu polskiego... o d n ajd u ją się u Lope de Vegi!

[ D O N F E L I X D E M E N D O Z A , akt I, SC. 5]

R A M iR : Los nasz, Panie, pogodniejszą widzę postać bierze na siebie.

d o n F e l i x : Tak, spokojniejszym się być widzę, znalazłszy w nieszczęściach

moich tak przychylną obronę. Nazwać się będę mógł szczęśliwym , jeżeli nowa m iłość nie zaburzy pomyślności dni moich.

R A M iR : Mój panie kochany, przestańże się frasować, oddaj się spokojności,

zaniechaj tę kłopotliwą miłość, która już tylu nieszczęść stała się przyczyną. Doprawdy, doprawdy, życzenie moje prawdziwe. Lękać się bowiem nawet trzeba gniew u Nieba, tak źle przyjm ując łaski jego.

d o n F E L I X : O, nadludzka piękności! R A M iR (na stronie): O, arcy-głupi!

d o n F e l i x : Nie... Nigdy ja szczęśliwym nie będę — miłość, okrutna miłość, wszędzie m nie ściga. Zdradzony od tej, którą ubóstwiałem, która m i w ierność przysięgła, dla drugiej bezwzajemną pałam miłością. [Następuje rozmowa, w czasie której F elix w ysyła Ramira do Elwiry.]

[ G U A R D A R Y G U A R D A R S E , akt I, SC. 14]

D O N F E L I X , Chacon, Alegre estuviera desto, Pues no pudo hallar mi vida

(7)

Mas venturoso remedio, Si aquel amor imposible Libre me dejara el pecho.

C H A C O N Deja ahora desatinos, No seas ingrato al cielo.

D O N F E L IX Ay, m i labradora!

C H A C O N Ay, loco!

D O N F E L IX Quien podrà cur arme?

C H A C O N El tiempo.

[W tekście hiszpańskim F elix nie w ysyła sługi do Elwiry, która zresztą sam i zaraz przybywa.]

[D O N F E L IX D E M E N D O C E , akt I, SC. 5]

D O N F E L IX : Ramire...

R A M IR E : Hé bien, de quoi s’agit-il? '

d o n f e l i x: Il faut que tu parte s tout à l’heure pour aller à Villaréal.

r a m i r e: Quoi faire?

d o n f e l i x: Remercier la dame que tu sçais de l’accueil que le roi m ’a fait.

J a k widać, pom ysł w y słan ia R am ira zaczerpnął polski tłum acz z L esage’a, po p rzedzając go jed n a k rozm ow ą o p a rtą n a tekście Lope de Vegi, choć w stosunku do o ry g in ału hiszpańskiego nieco rozbu­ dow aną. Gdy R am ir ja k Sanczo daje sw em u p an u p rak ty c zn e rady i w skazów ki, a Feliks, roztarg n io n y i pochłonięty w łasn y m sza­ leń stw em niczym ry cerz z M anczy, w zdycha do nieobecnej E lw iry: „O, nad lu dzk a piękności!“ , R am ir k o m en tu je to w estchn ienie na stro n ie innym w yk rzy k n ikiem : „O, arcy -g łu p i!“ Tekst fran cu sk i za­ m ieszcza tu in n ą w ersję rozm ow y p a n a ze sługą. Nosi ona zupełnie odm ienny c h a ra k te r, jest rzeczow a (Feliks w ysyła R am ira do E lw i­ ry z podziękow aniem za skuteczną in te rw e n c ję u króla), D on Feliks je st trzeźw y, chociaż zakochany, in ic ja ty w a należy do niego. P rz y ­ toczona w y m ian a w estch n ień nie ty lk o tu n ie istnieje, ale w tym tonie istnieć by nie mogła. Istn ieje n ato m iast u Lope de Vegi (akt I, sc. 14): Feliks unosi się tam m iłością do rzekom ej w ieśniaczki E lw i­ ry : „Ay, m i labradora!“, n a co sługa Chacon rep lik u je: „Ay, loco!“ J e st to dokładny odpow iednik epizodu z polskiej w ersji d ram atu.

A nalogie tek stó w polskiego i hiszpańskiego bez pośrednictw a francuskiego p rz y b ie ra ją niek ied y znaczniejsze rozm iary. T ak się

(8)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I

5 1 1

dzieje n a początku aktu IV: sceny 1 i 2 polskiego te k stu oraz cząstka sceny 3 n i e i s t n i e j ą u L esage’a, o dn ajd u jem y je n a ­ tom iast u Lope de Vegi jak o trzy pierw sze sceny a k tu III i o sta t­ niego.

A K T IV

S c e n a 1

Dzieje s i ę w pokoju Hrabiego. Hrabia, Alonzo i Lazarylla. h r a b i a : Czyli k r ó l ż ą d a ze m n ą m ó w i ć ?

l a z a r y l l a : Tak j e s t , mości hrabio, chce cię widzieć w twoim d o m u . h r a b i a : Przynieś mi zwierciadło.

(Lazarylla pokazuje mu zwierciadło, w którym hrabia poprawia swój kołnierz.)

S c e n a 2

Don Felix, Alonzo, Hrabia i Lazarylla.

d o n F e l i x (pokazując się przy drzwiach z Alonzem): Co twój pan robi? a l o n z o : Ubiera się.

d o n F e l i x : Musi być zapewne zmartwiony nową naszą potyczką.

a l o n z o : Bardziej tym, że zastał króla blisko mieszkania Elwiry. Panie Don

Felixie, jesteś żwawy, mocny... Ach, jak twa szpada musi być dzielną! Czy mogę się ośm ielić prosić o jej pokazanie?

d o n f e l i x (wyjmując z pochew): Patrz, jest to twór najlepszego rzem ieślnika Toledo.

h r a b i a (widząc w zwierciadle za sobą Don Felixa ze szpadą w ręku): Ach, zdrajco! jakież zbrodnie zam yślasz wykonać?

d o n f e l i x : Kto zdrajca, Mości Hrabio?

h r a b i a : Wchodzisz z dobytą szpadą do mego pokoju...

d o n f e l i x : Na żądanie Alonza w yjąłem ją z pochew. a l o n z o : Tak jest, na moją prośbę uczynił to.

d o n f e l i x (po chw ili myślenia): Przychodzę uskarżać się na ciebie, Mości Hrabio, że niesłuszne m asz o m nie podejrzenie. Jaż miałbym cię. zamordować? Jeśli jestem ci przykrym i podejrzanym gościem, należy, abym dla uwolnienia cię z kłopotu, od dziś dnia przestał mieszkać w twoim domu.

h r a b i a : Zeznaję, mniemałem tak, Don Felixie. Jestem bez przytomności, mój umysł w pomieszaniu [...] oto sm utny skutek okropnej niespokojności przy­ jaciela twego. Idę czynić przygotowania do przyjęcia króla. Don F elixie, za­ trzymaj się tutaj. Alonzo i Lazarylla za mną. (Wychodzą.)

S c e n a 3 Don Felix, potem Ramir.

d o n f e l i x: Sądziłem, że przyczyną tej niespokojności jest moja miłość, a to, jak postrzegam, ze w szystkim co innego. Król i m iłość jego książęcia m ieszają

(9)

Hrabiego. Tak... on w art litości... użalam się nad nim. Lecz, Don Felixie, jestże w iększe nieszczęście nad twój sm utek i twoją niedolę!

(Wchodzi Ramir.)

*

A C T O T E R C E R O Sala en casa del Almirante.

E s c e n a I

A l Almirante, Tello, Ramiro, criados eon la capa y la espada de su amo y un espejo.

A L M I R A N T E

Que el R e y envia à llamarme? R A M I R O

Si, Sënor.

A L M I R A N T E Que necio vienes!

T E L L O Notables tristezas tienes.

A L M I R A N T E Es imposible alegrarme.

R A M IR O Hace fiestas Zaragoza A los an os de su Alteza.

A L M I R A N T E Yo exequias à m i tristeza.

T E L L O

Quieres caballo ó carroza? A L M I R A N T E

Saca, Tello, el alazan. (Vase Tello) Llega el espejo (a otro criado).

R A M IR O

No des Que decir; advierte que es Dia de salir galan.

A L M I R A N T E De mi que pueden decir?

R A M IR O Que andas triste.

A L M I R A N T E No te espante.

E s c e n a II

Don Felix, Tello — El Almirante, Ramiro, criados. D O N F E L I X

(Encontrândose con Tello en la puerta.) Levântase el Almirante?

T E L L O Y a se acaba de vestir.

(10)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I

513

D O N F E L IX Estarâ m u y enojado.

TELLO De las cuchilladas no, Pero, de que al Rey halló, Esta quejoso y turbado. Que buena debe de s er La espada con que renias!

D O N F E L IX Es la mejor de las mias.

TEL L O Muestra â ver.

D O N F E L IX Quiéresla ver?

Es la ho ja del mejor (saca la espada) Maestro que hay en Toledo.

(El Almirante ve la espada en el espejo.) A L M IR A N T E

Oh traidor! que y a puedo Sufrirlo!

D O N F E L IX Quién es traidor?

A L M IR A N T E En el espejo te vi Sacar para m i la espada.

TEL L O Senor...

A L M IR A N T E No me digas nada.

D O N F E L IX

Yo la espada para ti!

A L M IR A N T E No la estoy mirando y о? Pues сото, en media del dial

D O N F E L IX Advierta vuesenoria Que Tello m e la pidiô, Que la hoja quiso ver.

TEL L O Si, Senor, yo la pedi.

D O N F E L IX Corrido estoy, que de mi Puedas sospecha tener; Que si con el Rey venia, Y о no se su pensamiento, Ni es para ningun intentô Matar â vuesenoria. Si soy huesped importuno,

(11)

Hoy le dejaré de ser;

Que â m i no m e ha de tener Por sospechoso ninguno.

A L M I R A N T E Tristezas, Don Felix, son. Perdonad, que estoy de suerte, Que todo m e da la muerte, Todo pienso que es traicion. No os espante m i aspereza, Pues sois de m i m al testigo. Sufrid, sufrid â un amigo Efetos de una tristeza. (Vase.)

E s c e n a III

D O N F E L I X Pensé que al A lm irante Causaba y o desvelos, Y son del Rey los rcelos, De dona Elvira amante. El seso lo he quitado

La fuerza del p o d e r y del cuidado. Y â m i no menos fuerte

Rigor de sus enojos Delante de mis ojos, Que ya no esperan verte, Pues no h ay hom bre tan necio

Que se a tre va â esperar sobre un desprecio.

[Wchodzi Chacon.]

J a k w idać z powyższego, polski tłum acz oparł się tu n a tekście hiszpańskiego oryg inału , sk racając nieco scenę 1, a p o w tarzając do­ k ład n ie scenę 2 i cząstkę sceny 3. W tekście L esage’a a k t IV rozpo­ czyna się dopiero w m iejscu, gdzie u ry w a ją się c y ta ty polski i hisz­ pański, tj. w chw ili w ejścia n a scenę R am ira-C hacona.

S ceny te są analogiczne n ie ty lk o co do treści, ale n a w e t pod w zględem słow nictw a, co z d aje się św iadczyć w ym ow nie, że polski tłu m acz i bez p o śred n ictw a L esage’a u m ia ł sobie poradzić z o ry gin a­ łem hiszp ań sk im sztuki.

W obrębie poszczególnych scen n a tra fia m y w reszcie n a proce­ d er p o tw ierd z ają c y przypuszczenie, że sk rom n y polski tłum acz podający, iż tłu m aczy ł z francuskiego, m ia ł rów nocześnie p rzed oczami te k s t hiszpański. W dialog sceny 10 i 11 a k tu V polskiego w plecione są m ianow icie zdan ia z 10 i 11 sceny V a k tu L esage’a

(12)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I

515

obok zdań z 19 i 20 sceny III a k tu Lope de Vegi, z ty m oczywiście, że zasadniczo są to sceny analogiczne. Tak n a p rzyk ład Feliks, p rze­ konany, że król chce sam zaślubić Elw irę, pow iada: „Któż by po­ m yślał, aby król w ziął na siebie tak srogą zem stę?“, co jest niem al dosłow nym tłum aczeniem Lope de Vegi: „Quien pensara que el R e y

tom ara tan presto de m is palabras venganza?“, a co Lesage p om inął

w swoim przekładzie. Inn y m razem Lesage zm ienił te k s t oryginału:

„alzad la cara. Que no se m iran los reyes eon sem blante de desgra- cias“ — na: „L evez sur nous ces y e u x puissants qui sa ven t charm er les rois“. Polski tłum acz poszedł za nim pisząc: „Podnieś na nas tw e

oczy w szechw ładne, k tó re i w ładców św iata zachw ycają“. Lesage sk ró ­ cił scenę, ściągając człony dialogu, i opuścił w y krzy kn ik Feliksa (na stronie): „Hoy el R ey m e m a t a!“ Tłum acz polski w sw ojej w e rsji go przyw rócił: „On m i chce zadać cios śm ie rte ln y “. Te p rzy ­ kład y dostatecznie ilu s tru ją i p o p ierają przypuszczenie o p racy n a­ szego tłum acza na d w u t e k s t a c h , tj. na przekładzie Lesage’a i n a oryginale.

J e st to p raw dziw a a zarazem kłopotliw a niespodzianka: w latach trzy d ziesty ch X IX stulecia m iałby być tłum aczony w Polsce d ra ­ m a t Lope de Vegi z oryginału, z tym, że w yraźnie pośredniczy tu przekład Lesage’a i że fa k t ten je st potw ierdzony n a karcie ty tu ło ­ wej! P rzypuszczenie tak ie w y d aje się zbyt sensacyjne, by je p rz y ­ jąć bez zastrzeżeń.

N asuw ają się rozw iązania skrom niejsze. N ajp ierw to, że tłum acz polski korzy stał z innego w ydania Teatru Lesage’a i m ógł w nim znaleźć k orek tę lub uzupełnienia w stosunku do oryginału. B ibliote­ ka Jagielloń sk a posiada w praw dzie tylko pierw sze w y dan ie T eatru

z r. 1739, do roku zaś 1830 (data pojaw ienia się polskiego p rz e k ła ­

du) ukazał się szereg reedy cji zbioru francuskiego. P o jaw iały się one kolejno w latach: 1774, 1813, 1820, 1828, 1829, 1830 5. W szakże ty lko je d n a z nich zaw iera om aw ianą sztukę i to bez żadnych zm ian w sto­ sunk u do w ydania z ro k u 1739. O dpada zatem teoretyczne p raw d o ­

5 Podaję wg wyd.: J. M. Q u e r a r d , La France littéraire. T. 5. Paris 1833, s. 232. Firmin Didot. — Otóż jedno tylko w znow ienie (Oeuvre s de Théâtre

de M. Lesage. N ouvelle édition revue et corrigée. T. 1. Paris 1774, s. 141—

246) zawiera sztukę Don Felix de Mendoce i to, jak wspom niałam , przedru­ kowaną bez zm ian z w ydania pierwszego. W wym ienianych przez Querarda następnych zbiorach Teatru Lesage’a z X IX w. sztuki tej nie ma. Inform ację powyższą, opartą na konsultacji zbiorów paryskiej Bibl. Narodowej, zaw dzię­ czam uprzejmości prof. Stanisława W ę d k i e w i c z a .

(13)

podobieństw o uściślenia ree d y c ji w stosu nku do o ry g in ału hiszpań­ skiego, zarów no p rzez sam ego tłum acza (Lesage u m arł bowiem w r. 1747, tak że w ydanie z r. 1739 było j e d y n y m , ja k ie się u k a ­ zało za jego życia), ja k p rzez ew en tu aln y ch w ydaw ców jego Teatru. N a drug im m iejscu zastanow ić się w ypada, czy polski tłum acz nie k orzystał, obok L esage’a, tak że z w ierniejszego p rze k ład u Lope de Vegi w in n y m języku, np. ro sy jsk im lub niem ieckim , o ile takie p rzek ład y istn iały . Je d n ak ż e i te n dom ysł n ie jest zadow alający: n iew ątp liw ie p ierw szy m i d ecy du jącym łącznikiem m iędzy Lope de Vegą a naszym tłum aczem był p rze k ład fra n c u sk i L esage’a, nie w y­ daje się zatem rozsądne przypuszczenie, że tłum acz kolacjonow ał dw a różne p rz e k ła d y i w y b ra ł z n ich — nie znając oryginału — w ła­ śnie to, co L esage z Lope de Vegi opuścił.

M im o niepokojącej sensacyjności pierw szego przypuszczenia w szystko zd aje się za nim przem aw iać: tłu m acz polski, choć się do tego nie p rzy zn aje, k o rzy stał w swej p ra c y z hiszpańskiego orygi­ n ału obok fra n c u sk ie j w e rsji L esage’a!

Rzecz godna uw agi, że w stosun ku do tego o statniego n ie tylko pozw ala sobie n a w a ria n ty , ale w ręcz p op ełn ia szereg drobnych i n ieu zasadn io n y ch om yłek, k tó ry ch typ ow y m p rzy k ład em jest m ianow anie D on F eliksa „ k a w a le rz y stą “ kastylijskim ! J e s t to zbyt sk ru p u la tn e tłu m aczen ie francuskieg o „ cavalier“ jak o „jeździec“ (takie je s t isto tn ie znaczenie w yrazu) zam iast jak o „ k a w a le r“ (z hisz­ pańskiego „caballero“). K oń je s t n iew ątp liw ie czy n n ik iem w iążącym te pojęcia, ale oczywiście w d ram acie chodzi o „ k a w a le ra “, a nie o „ k a w a le rzy stę “ . B łędy tłum acza czasem sp ra w ia ją tylk o w rażenie pośpiesznej p racy . Tak n a p rzy k ład : „Mon reto u r n ’était plus s o u ­

h a i t é de B lan ch e“ — przełożono jak o „P o w ró t m ój nie b y ł ż y c z ­

l i w y m dla B la n k i“ (akt I, sc. 3); „ Je vais chercher sa s o e u r “ — „Chcę znaleźć c ó r k ę je g o “ (akt III, sc. 4); ,,Q u’e n te n d s-je? j e

s e r a i s a s s e z h e u r e u x ? “ — „Co ja słyszę? b ę d ę zupełnie

szczęśliw ym “ (akt V, sc. 2; bez odcienia w arunkow ości, k tó ry tu jest zasadniczy); „ Je v ie n s arranger to u t ici par son o r d r e “ — „ P rz y ­ chodzę tu p o r z ą d e k ro b ić “ (akt V, sc. 7).

O ile te a tr fra n c u sk i i włoski, a n a w e t szekspirow ski, p rze n ik a ­ ją dość w cześnie do Polski, o ty le n a p o jaw ien ie się u nas te a tru hiszpańskiego trz e b a czekać, z grub sza biorąc, do X IX w ieku. Nie stanow im y pod ty m w zględem w y ją tk u w E uropie. N ajbliższa są­ siadka Hiszpanii, F ran cja, nasyciw szy obficie m otyw am i hiszpań­

(14)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I 517

skiej kom edii swój te a tr w w. XVII, oddaliła się od niego w w ie­ ku X V III. Poza sporadycznym i w y ją tk a m i p rzek łady pojaw iać się zaczną dopiero n a przełom ie X V III i X IX stulecia. Znaw cy i krzew iciele te a tru hiszpańskiego, Niemcy, w w. X V II i X V III ogra­ niczyli się rów nież do naśladow nictw i przeróbek. Pierw szy p rze­ kład z oryginału hiszpańskiego uk azu je się ledw ie w ro ku 1820 6. W okresie w cześniejszym m ożna i u n as sygnalizow ać sztuki, k tó ­ ry ch ty tu ły lub treść odw ołują się do egzotyzm u hiszpańskiego. Do takich należą dwie kom edie S tanisław a H erakliusza Lubom irskiego,

Don A lv a re z albo N iesforna w m iłości kom pania i C om edya Lopesa starego z S piryd o n em , obie w praw dzie osnute n a D e k a m e ro n ie 7,

ale przeniesione, p rzy n ajm n iej pierw sza, z g ru n tu w łoskiego n a hiszpański. D odajm y, że tak wczesne ślady zaintereso w an ia się H iszpanią w naszym tea trz e zdają się należeć do w yjątków . B aro­ kow y i hiszpański m otyw życia przyrów nanego do snu w kom edii B ary ki Z chłopa król zaw ędrow ał do nas praw dopodobnie... za po­ średn ictw em Szekspira! 8.

Przełom X V III i X IX stulecia jest pod tym w zględem bogatszy. Znow u jed n a k tra fia H iszpania do naszego re p e rtu a ru za pośred­ nictw em sztuk niem ieckich lub francuskich. Ju ż za S tan isław a A u­ gusta daje te a tr niem iecki w W arszaw ie (po niem iecku) A lka d a

z Zalam ei C alderona 9. T eatr w R ydzynie w ystaw ia, w p rzekładzie

fran cuskim z niem ieckiego, kom edię Każda m a sw oje sp ra w y (Cada

cual a su negocio), p ióra jednego z pom niejszych d ram atu rg ó w

z epoki C alderona — Jeró n im o de C uéllar y la C haux (1622— 1665). R ew elacją są dw ie sztuki w edług F ranciszka de Roj as y Zorilla, w opracow aniu Franciszka Zabłockiego. Są to: P rzyw id zen ia p u n k tu

honoru (No hay amigo para amigo), g rane w W arszaw ie w r. 1781,

drukow ane zaś u D ufoura w ro k później, oraz Zdrajca u ka ra n y (La

traición busca el castigo), w ystaw iony w r. 1786, a zachow any w r ę ­

kopisie. Obie te sztuki — rzecz godna uw agi — przełożył Zabłocki z tom iku Teatru Lesage’a zaw ierającego rów nież Don F e lix a d e M

en-e W. W u r z b a c h , Lopen-e den-e Ven-ega und sen-einen-e Komödien-en. Len-eipzig 1899, s. 99. 7 S. W i n d a k i e w i c z , Teatr polski przed pow staniem sceny narodo­

w e j. Kraków 1921, s. 58—61.

8 Tamże, s. 22. Inne przypuszczenie wyraża Ludwik B e r n a c k i (B a - r y k a , Z chłopa król. Kraków 1909, wstęp).

9 Również komedia Burmistrz poznański, grana w W arszawie w r. 1782, w yw odzi się z niem ieckiej przeróbki Alkada z Zalamei. Por. wstęp Janiny P a w ł o w i c z o w e j do tomu Drama mieszczańska. Warszawa 1955, s. 42 i n.

(15)

doza Lope de V e g i10! Jak o ciekaw ostkę m ożna wreszcie przytoczyć ba ­

let K u rtza S ierota h iszpańska g ra n y w latach 1788— 1793 n , dalej zaś szereg sztuk z re p e rtu a ru J a n a N epom ucena K am ińskiego i Te­ a tru N arodow ego za d y rek c ji Osińskiego (1814— 1831), a więc Rita

H iszpanka w edług pow ieści Eugène Sue 12, W ładysław czyli pow rót z H iszpanii, F rancuzi w H iszpanii (z francuskiego), H iszpanie w Peru

(z K otzebuego), T a k kochają H iszpa nki (z niem ieckiego), W ie lki

sędzia hiszp a ński (z francuskiego), a w reszcie In ez de Castro, p rze­

k ład niem ieckiej sztu ki F rie d ric h a J u liu sa H ein rich a Sodena, k tóry ze sw ej stro n y b y ł p ierw szym tłum aczem te a tru Lope de Vegi na n ie m ie c k i13.

W spółcześnie Osiński, w W yk ła d zie litera tu ry porów naw czej na U niw ersy tecie W arszaw skim w lata ch 1818— 1830, om aw ia w dziale lite ra tu ry dram aty czn ej Lope de Vegę i* C alderona, w y ­ m ienia ich rów nież w W yb o rze ró żn ych g a tu n kó w p o e z jiu . F r a n ­ ciszek W ężyk ubolew a, że polska tra g e d ia ro zw ija się słabo, pod­ czas g dy „in n e n aro d y szczycą się K ornelem , R asynem , in n e K alde- ronem , Lopezem “ 15. W zm ianki te należą do pierw szych. Można by się pokusić o u stalen ie daty, około k tó rej Lope de Vega pojaw ia się w św iadom ości polskich k ry ty k ó w literack ich : byłoby to m iędzy r. 1781 i 1788, gdyż nie w y m ien ia go K rasicki w Zbiorze p o trze b ­

n iejszyc h w iadom ości po rzą d kiem alfa b etu u ło żo nych (1781), w ym ie­

nia go zaś F ran ciszek S alezy D m ochow ski w S ztu c e ry m o tw ó r-

czej (1788).

10 L. B e r n а с к i, Teatr, dram at i m u zy k a za Stanisława Augusta. T. 2. Lwów 1925, s. 101, 124.

11 Tamże, t. 1, s. 384b. — S. S c h n u r - P e p ł o w s k i , Bogusław ski

w e Lwow ie. 1795—1799. Lw ów 1895.

12 K. E s t r e i c h e r , Teatra w Polsce. Wyd. 2, fotooffsetow e. T. 3. War­ szawa 1953, s. 387.

13 B. K o r z e n i e w s k i , „Drama“ w w a r s z a w s k im Teatrze Narodowym

podczas dyrekcji L. Osińskiego. 1814—1831. Warszawa 1931. Dane dotyczące

Sodena podaje W u r z b a c h (op. cit., s. 99).

14 J. G o l d m a n , La philologie romane en Pologne. Kraków 1937. 15 F. W ę ż y k , O poezji dram atycznej. Rozprawa napisana w r. 1811, a dołączona w r. 1822 do tragedii Bolesław Śmiały. Por. M. S z y j k o w s k i ,

Dzieje n o w o ży tn e j tragedii polskiej. Typ pseudoklasyczny. 1661— 1831. Kra­

ków 1920, s. 206. Co do błędnej form y „Lopez“ zam iast „Lope“, dość pow szech­ nie u nas przyjętej (używa jej m. in. tłum acz sztuki Don Felix de Mendoza), zapewne przyszła ona do nas z Niem iec. Pisze o niej W u r z b a c h , op. cit., s. 98.

(16)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I

519

Zgodnie z eu ro p ejsk ą tra d y c ją rom antyczną, C alderon pojaw ia się w Polsce p rzed Lope de Vegą. Obok O tw artej ta je m n ic y (El

secreto â voces) — w ystaw ionej w r. 1824, lecz n ie drukow anej —

i Lekarza swego honoru (El m edico de su honra), w ystaw ionego w r. 1827, przysw ojonych naszej scenie przez K am ińskiego na p o d sta ­ w ie niem ieckich p rzeró b ek ty ch sztuk ie, pod aje E streich er 17 w e r­ sję Życia snem w przekład zie A dam a Tom asza C hłędow skiego (1826). E dw ard Boyé m iał w idzieć przek ład tegoż d ram a tu w rękopisie w bibliotece T e a tru Lw owskiego, lecz przypisyw ał go R utkiew iczo­ wi, akto ro w i tru p y K am ińskiego. F ak tem jest, że sztuk a ta była w Polsce zn an a około roku 1830 18. Obok św ietnej w recep cji te a tru hiszpańskiego w Polsce d aty 1844 (Książę N iezło m n y C alderona — Słowackiego), u k azu ją się K ochankow ie nieba (Los am antes del

cielo) w p rzekładzie (1846) innego tow iańczyka, M ichała B alińskie­

go 19. W roku 1844 fra g m en t D ziew czyn y Gomeza Ariasa (La nina

de Gomes A rias) C alderona (scenę sprzedaży dziewczyny) tłum aczy

w ierszem W ładysław W olski 20; Bolesław W iktor daje rów nież w ie r­ szow any p rze k ład C zarnoksiężnika (El magico prodigioso) C alderona w roku 1861 21. W d rugiej poł. XIX stulecia uk azu ją się jeszcze

10 W. H a h n , Tłumaczenia J. N. Kamińskiego z ję z y k a hiszpańskiego ( C a l d e r o n a : O tw a rta tajemnica i Lekarz swego honoru. M o r e t a: Don­

na Diana). P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XVII—XVIII, 1919—1920.

17 E s t r e i c h e r , I, 368.

18 Omawia ją bow iem w P a m i ę t n i k u d l a P ł c i P i ę k n e j (1830, t. 3, s. 91—92) Leon Z i e n k o w i c z , głów nie z punktu widzenia tzw. egzo- tyzm u polskiego tej sztuki, który to egzotyzm mocno krytykuje.

19 S. W i n d а к i e w i с z, Literatura hiszpańska u romanty ków. P r z e ­

g l ą d W s p ó ł c z e s n y , VII, 1928, nr 73. Ta sama sztuka figuruje u E s t ­ r e i c h e r a (II, 322) jako przekład Karola B a l i ń s k i e g o wydany w Po­ znaniu w roku 1858. U Windakiewicza: Paryż 1846.

20 Zestaw ienie przekładów polskich z C a l d e r o n a w X IX w. na­ stręcza pew ne trudności m. in. dlatego, że u E s t r e i c h e r a figurują one dwukrotnie: raz pod „C“ (I, 368), raz pod „D“, (Dramat — II, 322), przy czym obie listy pokrywają się tylko w części i nie są dokładne. Można je uzupełnić na podstaw ie Poradnika dla samouków. Cz. 2. W arsza­ wa 1899, s. 343. Przekład fragm entu sztuki Dziewczyna Gomeza Ariasa ukazał się w B i b l i o t e c e W a r s z a w s k i e j , 1844, t. 3, s. 365 i n.

21 Również w B i b l i o t e c e W a r s z a w s k i e j , 1861, t. 4, s. 45—122. E s t r e i c h e r (I, 368) podaje go jako przekład Stanisława B u d z i ń s k i e ­ g o w ydany w W arszawie w roku 1861. Notatka do przekładu Czarnoksiężnika w B i b l i o t e c e W a r s z a w s k i e j powołuje się, jako na wstęp, na arty­ kuł pt. O dramacie hiszpań skim i o Calderonie w trzecim tom ie B i b l i o t e ­ k i z roku 1859. N iestety, z powodu zaginięcia tego tomu w Bibl. Jagieł.

(17)

z C alderona: pro zą A lk a d z Z alam ei (1873; przez E d w arda Chłopac­ kiego), w ierszem Ż ycie sn e m (1883; przez Józefa Szujskiego). N adto p rze k ład y Porębow icza: U w ielbienie k rzy ża (La devociôn de la

cruz), D w oje bra m — tru d n a straż (Casa con dos p uertas m ala es de guardar), L e k a rz sw ego honoru, A lk a d z Zalam ei, M iłość za gro­ bem (A m ar despues la m u erte) — w ydane razem u L ew en tala

(1888) — oraz T ajna k rzy w d a — T ajna zem sta (A secreto agravio,

sécréta venganza), d ru k o w an a w P r z e g l ą d z i e P o l s k i m (1889). W ty ch sam ych lata ch u k a z u ją się w B i b l i o t e c e W a r ­ s z a w s k i e j stu d ia J u lia n a A dolfa Św ięcickiego: o C alderonie (1881) i o jego uczniach (1887). S tu d iu m o C alderonie z n a jd u je się także w d ru g im tom ie p rac y Św ięcickiego N a jzn a k o m itsi ko m edio ­

pisarze h iszpańscy (W arszaw a 1880), n a to m ia st w pierw szym tom ie

tejże p rac y p o jaw ia się w reszcie ro zp raw a o Lope de Vedze. P oprze­ dza ona o rok tom p rzek ład ó w tegoż a u to ra z Lope de Vegi: Kara

nie ze m sta (El castigo sin venganza), N a jle p szy m sędzią kró l (El m e jo r alcalde el rey) i Gw iazda sew ilska (La estrella de Sevilla).

J a k w y n ik a z pow yższej k o n fig u racji dat, p rzek ład Don F e lix a de

M endoza (1830) należy do w czesnych n a w e t w skali europejsk iej,

rów nocześnie zaś u nas je s t odosobniony w ciągu k ilkudziesięciu najbliższych lat, w k tó ry c h to p o jaw ia ją się w yłącznie p rzekłady z C alderona. S tosunkow o liczne: piętn aście w ciągu 65 lat!

Godną uw agi rzeczą je s t fa k t niew ątpliw y, iż n ieznan y tłum acz polski sięgnął do te k stu hiszpańskiego G uardar y guardarse, którego w yd an ia były rzadkością: po pierw szym w y d an iu z r. 1641 — aż do w y d ania R iv ad en ey ra z r. 1872, k tó re w tym w y padk u oczywiście nie w chodzi w rac h u b ę — notow ane je s t ty lk o jedno w y d anie w osobnym d ru k u (suelto) z końca X V III w ieku. Znajom ość języ ­ ka hiszpańskiego w Polsce w początkach X IX w. tak że b y ła zni­ kom a: H ah n — m oże zbyt bezw zględnie — w yklucza ją dla zaboru austriackiego, G lix e lli22 om aw iając n au k ę języków rom ańskich w W ilnie w lata ch 1781— 1832, o hiszpańskim n a w e t nie wspom ina! W reszcie znajom ość L esage’a w Polsce, jeśli sądzić z zanotow anych

nic bliższego o tej rozprawce podać n ie mogę. Interesujące i słuszne spostrze­ żenia teatrze C a l d e r o n a zawiera wstęp Józefa S z u j s k i e g o do jego przekładu Życia snem (Kraków 1883).

22 S. G 1 i X e 11 i, O nauce j ę z y k ó w romańskich w Wilnie w latach 1781—

(18)

P I E R W S Z Y P O L S K I P R Z E K Ł A D Z L O P E D E V E G I 521

przez E streich era p rz e k ła d ó w 2S, zdaje się w tych latach, a n aw et później, ograniczać do powieści. Tłum aczono i w ydaw ano k ilk a ­ k ro tn ie Diabła kulaw ego (W arszawa 1804, 1854) oraz Historią Id zie ­

go Blasa (W arszaw a 1811, nakładem Zawadzkiego, w łaściciela d ru ­

k a rn i przy U niw ersytecie W ileńskim ; drugie i trzecie w ydanie: W il­ no 1818, 1841). T rudno dociec, czy i jak i związek zachodzi m iędzy zainteresow aniem PYanciszka Zabłockiego (1781, 1786) a z a in tere ­ sow aniem naszego tłum acza Felixa M endozy (1830) dla tego sam ego tom iku T eatru Lesage’a. W każdym razie poza ty m i dw om a w ypad k am i nie m ożna stw ierdzić trw alszych śladów tego z a in te re ­ sow ania. Mógł zatem nasz tłum acz zarów no spotkać Lope de Vegę czytając Lesage’a, jak i zająć się Lesage’em ze w zględu n a jego p rzek ład z Lope de Vegi.

Fakt, że n ajpraw dopodobniej pierw szy, a na długie lata jed y n y polski p rzek ład z Lope de Vegi u kazał się w owym roku 1830 w W il­ nie, nie dziw i n a tle ówczesnego ru ch u um ysłow ego tego m iasta. Szyjkow ski pisze: „W ilno okazuje na polu d ram a tu rg ii [...] znaczny stopień żywotności. T utaj p ojaw ia się w handlu księgarskim niejeden p rzekład trag ed ii francu sk iej, w yprzedzając niekiedy w książce i na scenie prace w arszaw skie. C ynnę C orneille’a tłum aczy w W ilnie w cześniej aniżeli O siński — ks. Franciszek Godlewski. Rów nież w ileńskie p rzek ład y trag ed ii R acine’a w yprzedzają w tym stuleciu w arszaw sk ie“ 24 (Tebaida, 1806; Fedra, 1807; B ry ta n n ik , 1809; fra g ­ m en ty Ifigenii, 1816). P ierw sze tłum aczenie S e m ira m id y W oltera w y ­ chodzi także w W ilnie w roku 1807. Scena n ato m iast nie nadąża za­ wsze za ta k żyw ym ru ch em księgarskim , nie udało się też stw ierdzić, czy i kiedy Don F elix de M endoza doczekał się w ystaw ienia w te ­ atrze 25.

O m aw iany p rzekład z Lope de Vegi wyszedł zapew ne z kół bli­ skich Euzebiuszow i Słow ackiem u, na co w skazyw ałyby zw iązki m yślow e tego ostatniego z L a h a rp e ’em i B outerw ekiem . Słow acki zam ieścił m ianow icie w sw ym dziele O w ym o w ie przek ład P ochw ały

Racine’a pióra L a h a rp e ’a, zaś w przypisach do tego dzieła dał Uwagi B outerw eka o kom edii; na E stetyce B outerw eka oparł ściśle

28 E s t r e i c h e r, II, 579.

24 S z y j k o w s k i , Dzieje n owożytnej tragedii polskiej, s. 185 i n.

25 Dane o teatrach amatorskich na kresach i o teatrach w ileńskich przynoszą m. in. także współczesne pamiętniki Ewy F e l i ń s k i e j (Wilno 1856— 1858) i Gabrieli P u z y n i n y (W Wilnie i w dworach litew skich

(19)

k o n stru k cję swej p o e ty k i26. Otóż B outerw ek b y ł jed n y m z p ie rw ­ szych h istory k ó w lite ra tu ry hiszpańskiej w E uropie i łatw o m ógł się stać p o śred n im ogniw em zain tereso w ania dla tej lite ra tu ry , zaś m o tto z L a h a rp e ’a — bez w y raźnej potrzeby um ieszczone n a karcie ty tu ło w ej p rze k ład u D on F elixa de M endoza — zdradzało kult, ja k i polski tłum acz m iał dla tego pisarza — znanego, lecz w tych lata ch w Polsce zwalczanego.

Syn dał Polsce pierw szy i m oże jed y n y kongenialny p rzek ład z C alderona — być może, że zainteresow aniom i w pływ ow i ojca zaw dzięczam y pierw szy polski p rze k ład z Lope de Vegi.

26 S z y j k o w s k i , Dzieje n ow oży tn e j tragedii polskiej. Co prawda, zna­ jom ość Bouterw eka była powszechna wśród rom antyków w ileńskich (por. Z. M a t k o w s k i , C ervantes w Polsce. Lwów 1919, s. 14. Odb. z P a m i ę t ­ n i k a L i t e r a c k i e g o , XVI, 1918). Znał go dobrze także M ickiewicz

(tamże, s. 18). B o u t e r w e k był nie tylko znawcą i m iłośnikiem literatury

hiszpańskiej, ale zachęcał do posługiwania się oryginałem w badaniu arcy­ dzieł obcych literatur. Opierając się zatem o tekst L o p e d e V e g i niezna­ ny tłum acz Don Felixa de Mendoza poszedł po linii wskazanej przez Bouter­ weka. Charakterystycznym przykładem budzącej się wówczas nowej tendencji do tłum aczenia z oryginału jest rękopiśm ienny przekład Don Kiszota, do­ konany przez Leona B o r o w s k i e g o . Pracował nad nim Borowski przez w iele lat, odkładając druk — zapowiedziany w korespondencji Zawadzkie­ go już w r. 1808 — aż do śm ierci (1846). Zaczął od francuskiej przeróbki Floriana (por. listy Z a w a d z k i e g o do ks. A. K. Czartoryskiego, ogło­ szone w pracy: T. T u r k o w s k i , M ateriały do dziejó w literatury i oświaty. T. 1. Wilno 1935, s. 11 i 20). Później nauczył się języka hiszpańskiego i sięgnął do oryginału (zob. D.C. C h o d ź k o , Leon Borowski. Wspomnienie. A t h e ­ n a e u m , VII, 1847, z. 1). W stosunku do sw ych prac bardzo wym agający, „do wydaw ania na jaw prac sw oich w cale n ie był pochopny“ — pisze C h o d ź k o (op. cit., s. 142—143). I dodaje: „prawie w szystkie ogłaszał bezim iennie“. W strzymując się od sugestii, których w obecnym stanie badań n ie mogłabym udowodnić, m uszę jednak zaznaczyć, że w łaśn ie Borowski był następcą Euze­ biusza Słow ackiego na katedrze w U niw ersytecie W ileńskim i że z drugiej strony — jeżeli w ierzyć w spom nieniom Chodźki, jego ucznia i w ielbiciela — był on tym w yjątkow ym człow iekiem , który w ów czas znał język hiszpański w Wilnie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

It was hypothesized that after storage (1) LEO flight cultures (F, around 20 °C) would have a lower activity than cultures stored on ground at a similar temperature (G23, stored at

In line with the aim of this study, a large sample of best practices in sustainable urbanization is studied, and the following objectives are de fined: (1) to identify the main areas

Strajk trwał 4 dni, 11 lipca podpisano porozumienie korzystne dla pracowników, którzy wrócili do pracy - Było to pierwsze pi- semne porozumienie zawarte między

Duch Święty jest darem miłości Boga dla Maryi, który sprawia, że również Ona stała się darem 27.. Znakiem tego daru miłości Maryi do Chrystusa jest Jej dziewic- two,

7 ) Prawda pisano mówi co się tyczy Aniołów, który czyni Sweanii Anio ­ łami wiatry i swerni sługami płomień ognia... Pierwsze spostrzeżenie, jakie robimy przy

Jak przedstawiałaby się sytuacja, gdyby Jan przeniósł na Marka własność nieruchomości na podstawie umowy sprzedaży, a prawo pierwokupu było ujawnione w

Drzwi, które umożliwiają im łączność, roz- mieszczone są na przemian (przezorność, która wpływa na solidność budyn- ku), czyli w taki sposób, że kiedy staje się

Do tego protestuję się, że nie chcę z tego świata ustąpić, tylko opatrzony sakramentem pomazania świętego, do którego jeślibym nie mógł mieć dla jakiej