Roman Pollak
Rozmowa plebanowa z panem o
wojnie na czasy teraźniejsze
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 41/2, 492-502
II.
M A T E R I A Ł Y
I
N O T A T K I
ROZM OW A P L E B A N O W A Z P A N E M O W O J N IE NA CZASY T E R A Ź N IE JS Z E
Nie gań, aż przeczytasz.
T y p is Cracoviae die 10 Novembris corredum 1591. P r z y p o w i e ś ć n a c z a s y t e r a ź n i e j s z e . C zytelniku m iły, p rz y p a tru ją c sie czasowi tem u I ludzkiem u życiu bardzo nietrefnem u ,
U m yśliłem ze trzech person rozm ow ę w ypisać, Nie wierszam i, lecz ry tm a m i w to p o tra fia ć :
5 P leb an a, k tó ry p a n a swego napo m inał, A by się n a w ojnę co rychlej gotow ał O biecując go m od litw am i swemi rato w ać I do P a n a B oga o w spom ożenie wołać,
P rzyw odząc m u też n a pam ięć rycerskie p an y , io Co p rzed la ty m ocno w alczyli z pogany.
A te ra z m iedzy w am i nie m asz żadnego potężnego, Co b y rad ą, śm iałością w am dodał serca dobrego, Ja k o b y ście obronić m ogli m iejsca swego,
Polski, miłej O jczyzny, K ościoła Bożego. . is I przeto ty m P a n a B oga ciężko obrażacie
Za w asze w y stę p k i; co się z w am i będzie działo, nie znacie.
PA N
Czemuż ta k , X . P leb anie, ze m n ą bard zo rozum ujesz ? Albo jakie, periculum tem i czasy czujesz ?
W iem y-ć to to zapraw dę, iż m am y zginąć,
20 Że T u rek nas i z żonkam i w niew olą m a wziąć. Podobno dopiero radzić sobie będziem y,
K iedy p oganin będzie w naszej ziem i. I)aj Boże, b y śm y się obaczyć mogli,
A lu xu m swego p o przestaw szy do k u p y się zbiegli, 25 Bo n a m za ścianą T urcy są w ołając,
A nas n a bitw ę srogą w yzyw ając.
Ale tylko czy tam y o w alecznych paniech, Co czynili i jako bronili gard! swych — A m y w dom u ich czekam y i spiemy, 30 D opiero, kiedy p rzy jd ą , po czasie ocuciemy.
N iestety sz n a nasze h ard e rozum y, Co tylko upiw szy się szerm ujem y jim i. A teraz i nędznej fan ta zy i n a m nie dostaje, Je n o jeden drugiem u chodząc łaje.
35 M e łajęć za to, moj m iły Księże Plebanie, Że m i rozwodzisz o naszym stanie,
B oć jed n ak tego trzeb a, ab y śm y to czynili N aślad u jąc przodków naszych, O jczyzny bronili. P ra w d a , że ta k nasi przodkow ie gotowi byli, 40 K ied y w yjeżdżając n a w ojnę wyjeżdżali.
B ył koń dobry, b y ła dob ra zbroja. M e k ry ł się po kącie szukając pokoja, Teraz kied y n a nas pospolicie w ołają, Ш konia, ni zbroje, zgoła nic nie m ają.
45 Ale prozno szlachcic m yśli o ty m , M uszą czoła nadstaw ić sam i p o ty m . P o d nad zieją obrony ludzi rycerskich M e w skóram y potężności ich,
Bo to złośliwy a o k ru tn y ty ra n ,
50 M e m oże m u się sprzeciwić żaden pan.
J u ż teraz odejdę od ciebie, m iły X . Plebanie, B ędę gotow ał zbroje i m oje konie.
PL E B A N
D ajżeć Boże szczęśliwe w yjechanie, Moj dobrodzieju wielki i łaskaw y panie,
55 Za ono dobre dziesięciny w ydaw anie
Bierz teraz ode m nie święte błogosławienie. Tacyć byw ali oni starzy dobrzy ludzie, O k tó ry c h c zy tam y w k ro n ik ach wszędzie, J a k o k ap łan o m dziesięciny w ydaw ali
60 W inszując sobie szczęścia, gdy n a wmjnę jachali. To szczęście z niem i wszędzie chodziło,
Bo wierzyli, iż to błogosław ieństw o było. Aleć teraz w olą się z p leb an y gomonić,
ROZMOWA PLEBANOW A
Nizli d o brą sław ą n a w ojnie się chędożyć. I rad ziłby m im , a b y tego zaniechali,
A przeciw nieprzyjacielow i co rychlej w yjechali. Acz to pew na rzecz, że p ó jd ą d ru d zy p iechotą, Bo siła ich, co g onią lic h o tą
P otraw iw szy m ajętności swe n a b u rk u , G ad ając po gospodach o ty m złym T u rk u , Mówiąc, iż go — dali P a n Bog — zw alczem y, A P a n a B oga o pom oc nie prosiem y.
Boże, b y tego n ieb o ż ą tk a doczekali, A o wierze się t u nie certow ali.
U słyszem , dali P a n Bog, o ich m ężności, G dy ta m będziem y w społeczności
Ja k o k tó ry m ożny będzie m iedzy tem i p an y , Co w y k raczają po ry n k u szkapam i,
Co t u — upiw szy się — n a m ieszczany fu k ają, P o d ob n o się n a sw ym m ęstw ie oszukają.
W olałb y podobno drugi d om a snopki Uczyć, A ze p sy po polu i z p ta k i się ćwiczyć, №zU n a tu reck ie w ojska p a trz y ć,
A p a trz ą c śm iałość onę i serce stracić. P rz eto , m oi m ili synow ie K oro nni,
Z najcie, a p am iętajcie, coście tej K oronie pow inni B ronić jej p o k i m ocy i m ajętn ości staw a,
Bo za to k a ż d y sław y dostaw a.
KLECHA
Salve, D om ine Plebanel
P L E B A N
E t tibi, bone magister, semper sit sanel TJnde venis, bone magister %
KLECHA
D orm iam us, D om ine Plebane,
Co się w y k ła d a : z piw a idę, X . P lebanie.
P L E B A N
Coś ta m , bone magister, dobrego słyszał ? B a d b y m tę now inę w ypisał.
KLECHA
N ih il boni, Dom ine Plebane, auditur N is i de mało in peius itur.
B ardzo ludzie o ty m ta rc h a ją , Co od swych panów słuchają.
100 M ów iąc: że ta k panow ie w L ublinie uradzili,
M e składając poborów sam i się n a wojnę w ypraw ili, U k azu jąc n a księżą, ab y z niem i jachali
A bo żebyśm y im u pom inki dali, Czego jeżeli księża nie uczynią, los T ed y je m iedzy sobą obwinią.
J a tobie, m iły X . P lebanie, poradzę I pew nie ra d ą m ą nie zawadzę,
Bo jeśli się w am rozkażą wypraw ow ać,
T edy ja za cię g ard ła mego nie będę żałować, no Je d n o mi, X . Plebanie, pom yśl o jakim w ałachu,
Co b y był śm iały i nie b ał się strachu . Czuję ja t u u sąsiada w ałacha pryskow anego, N a nogi niezły, i dobrze okowanego,
J e s t s ta d a niem ieckiego, bo kusy,
115 To m u nic nie wadzi, gdy do p o trzeb y ruszy. S targu jże go, X . Plebanie, b y zań i kopę dać, B ychlej n a nim objadę, a nie będę się zabaw iać.
PL E B A N
Chęci tw ojej, m iły magister, bard zo się p rzy p a tru ję , B ędzieli ta p o trzeb a, ja to b ie w szytko pogotuję.
120 O ko n iu tu m am a tru d n o w spom inać, Bo trz e b a koniow i wiele jeść dać. W y p raw a t a gotow a będzie,
K o n ia nie trz e b a, ujdziesz t y ta k wszędzie. Słyszałeś, jak o nasi b racia k oronni d ziałają: 125 Choć nie przyjedzie n a koniu, po mieście b u ja ją
Zostaw iw szy k o nia dębowego w płocie, Sam z ostrogam i wszędzie chodzi po błocie K ołacząc b o ta m i kow anem i
I owem i baczm agam i kulaw em i. 130 Ale t y — jak o rycerz chlebow y —
BędzieU p o trzeb a, ukażesz się H etm anow i. Zaw ędrow aw szy n a te ta m k rain y
496 ROZMOWA PLEBANOW A
Możesz konia dostać m iedzy inszem i p an y. W szak d rab i h a jd u c y koni nie m ają,
135 A przecię n a w ojnie p a n y zostaw ają.
T akże i ty , m iły magister, daj pokoj koniowi, K u p ić siodło, k up ić uzdę — zarw on bolowi! Lepiej ci to n a co inszego obrocić,
M iałbyś szkapę złego jakiego kupić.
140 A toż, m iły magister, będziesz m iał ode m nie S ta rą su tan k ę do sam ej ziemie,
M am też sam k afta n isk o stare,
Zgrzebiam i konopnem i dobrze n a tk a n e . Z ostaw ił je b y ł u m nie z n am ien ity pan, 145 K ied y szedł z w ojny, nieb orak , sa m ;
I tegoć, m iły D om ine, nie żałuję,
Bo cię ta k ju n a k a dobrego w iernie m iłuję. Zdejm iż też ty p o rtczy sk a z nog swoich, A obujesz ty c h zam szow ych m oich,
iso Będziesz przestrzegał w drodze tego, b y co nie zginęło, Lepiej w ty m sypiaj, te d y ć będzie miło.
W drodze g d y będziesz, um iej się zachow ać: W kom orze cudzej nie każęć przebyw ać,
Będzieszli też w gospodzie, buczno sobie nie poczynaj, 155 W szy tk o skrom nie czyń, a gospodarza znaj.
K iechaj ci nic cudzego nie wadzi,
G dy sam k o n ia nie będziesz m iał ani czeladzi. A to już, moj magister m iły,
Będziesz m iał n a u k ę i po rząd ek cnotliw y ;
160 Pieniędzy-ć też d am k ilk a grzyw ien, P o rach u j się, jeśliś kom u czego nie winien, Boj się, a n a co więcej nie. w y d a w a ł1,
D ogadzaj tem u , a b y się m iejsce w ystraw ow ał. P ieniądze ty nie n a jed n y m m iejscu chow aj, 165 Czujno sypiaj, a w ody się n a p ija j.
To będzie pierw sze rycerstw o tw oje, Byś w szytko stracił, sławę ozdobisz swoję.
1 w. 162 — 163 tek st w ydaje się zepsuty; m oże: „abyś na co w ięcej...” , a w w. 163 „abyś m iejsce” .
KLECHA
J u ż , X . Plebanie, widzę opatrzność tw oję I pilne staran ie o w ypraw ę m oję 2.
170 J u ż ja będę gotow, gdy n a w ojnę zawołają, I będę to czynić, co insi działają.
O w ojnie m ało b y m nie rozum iał, chociem nie bywał, B om u chłopow w karczm ie w ręk u byw ał.
Poraziłem też niekiedy swego,
175 B ijałem t ą szablą i starego, i m łodego. Trafiło się, gdy m nie niejeden gonił,
P rzeskakiw ałem przez p ło t, d o b rz e m 3 szyi nie złomił. T ak też trz e b a będzie n a w ojnie um ieć uskoczyć Złem u razow i i strzelbie n a ziemię się ułożyć, iso P o ty m , jeśli b y mogło nie zaw adzać,
C hyłem -burą m iedzy insze się schować. Acz ci praw da, iż n a koniu ozdobny byw a K a ż d y rycerz, choć i zbroje nie m a,
W szakże ja będę m iał gław ią d o b rą ojcowską, 185 K tó rej by ł dostał, gdy walczył z Moskwą.
T ą będę kłu ł T a ta ry , T urk i
J a k w m ące pszenicznej sprosne szczurki. W ięc już pójdę, a będę się gotow ał, T orbę m oję i tłom oczek sznurow ał. 190 T ak trzy m am , że m i k a ż d y da w torbicę,
G dy u jzrzy u m nie gław ią i rusznicę.
P o jd ę też do pan a, aby m się z nim pożegnał, A za by m i też n a drogę co dobrego dał. Ale ono widzę, iż idzie od dw oru swego. 195 P o jd ę przeciw niem u, aza m i co d a niezłego.
P a n ie m oj, ja drabie WM. służbę m ą ofiaruję [?], A w spom ożenia jakiego od WM. potrzebuję. J u ż m ię m oj X . P le b an odpraw ił,
A bym się zań n a w ojnie zabawił.
200 D ał m i w ypraw ę bardzo z n a m ien itą: K aftan isk o , s ta rą suknię podszytą, Proszę też WM. o jakie wspomożenie, A b y m m ógł do m iejsca m ieć wyżywienie.
2 w. 169 w rkpsie: I pilnie staranie i wyprawę moję. 3 w rkpsie: dobrze.
498 ROZMOWA PLEBA N ÓW A PAN
W idzę m ag istra i chłopa śmiałego 205 I n a w ojnę dobrze opatrzonego.
B ycerskiej zbroi sobie z p leb an em nab y li, Z k tó rą chłopi do k a rc z m y n a piwo chodzili. D ziw na rzecz, że nasi panow ie o ty m rad zą B rać ty c h n a w ojnę, co więcej zaw adzą.
210 Zelżywość ry ce rstw u z tak ie m i się m ieszać, I do w ojennej p o trz e b y z sobą przypuszczać. B y i dobrze sam i X ięża z n am i jachali, T ed yb y śm y za to niesław y dostali, Bo X iężą nic nie zw alczem y,
215 Jeśli się sam i do tego nie przyczyniem y. P o jd ę do b rac i m ej, to im opowiem I te now iny w szytkie, k tó re wiem.
Słyszałem , że ju ż T urcy do nas przyjeżdżają, A n asi n a to nic albo m ało d b ają,
220 W olą ich t u w dom u czekać,
Nizli przeciw nim za granice w yjechać. Nieszczęśliwe czasy u nas teraz być m ogą P rz ed ta k srogą a nieznośną trw ogą.
J a k o ż bez c h y b y żałosna te ra z p o trz e b a będzie, 225 O k tó re j nieszczęściu szem rzą ludzie wszędzie.
D ajm y ż tej X ięży naszej pokoj, W ezm ij k aż d y zbroję i m iecz swoj. O strożność też niech u każe k a ż d y swoję, K oń dobry, przyłbicę i insze zbroje.
230 P le b a n niech będzie z sw ym w iatyk iem w kościele, A klech a z glaw ią sw ą w swej szkole.
L epszy ć rycerz k a ż d y będzie z sw oją kopi ją, Niż P le b an albo k lecha z t ą sw oją glaw iją.
K LECHA
B a w ej, jak em tera z piękne rzeczy słyszał, 235 O k to ry ch -em n ig dy sobie nie pisał,
Z eby P a n nas ta k m iał om aw iać,
A z ty c h tru d n o śc i w ojennych wyzw alać. P o jd ę, opowiem to plebanow i swem u,
240 Aleć ono widzę przed kościołem stoi, D opiero wyszedł, bo się T ataró w boi B onus vesper, D om ine Plebane,
D icam vobis quod m ih i et vobis erit sane N ovalia talia et consolatoria.
PL E B A N
245 Quae sunt ista, bone magister, novalia ? D ie m ih i, dabo tibi ad m ulta bibaria.
KLECHA
D ne Dne m ulta ego пипе diseui in curia S i tanta esset m ihi memoria,
l a m ego non cantarem in eeclesia.
250 P rz y tak ic h powieściach, o k tó ry c h panow ie g adają, T edy się siła Indzie n auczają.
O to ta k p a n nas om awiał,
Z eb y się n a w ojnę żaden z nas nie w ypraw iał.
P L E B A N
A jakoż to tam , bone magister, było 255 I skąd to p a n u naszem u przychodziło f
KLECHA
W idział u m nie w ypraw ę nietrefną, S ta re k aftan isk o i glaw iją szpetną.
I o nieprzyjęciu m ym te d y m i w spom inał U H e tm a n a , kiedym sie popisow ał:
260 A to , iż konia-śm y nie k upih,
N a k tó ry m b y śm y byli ozdobę uczynili. Aleć już ta k dobrze, że nas z tego w ypuścih, Bo byśm y, D ne Plebane, nic nie sprawili. W szakże trz e b a się tego jeszcze obawiać, 265 A by n a pospo h te ruszenie nie kazano siadać.
Pew nie m usiałbyś wziąć tego ledw ochodnika, Coście go ku p ili u p a n a D om inika,
Je d n o to do niego najgorsza, że stojąc nie pije, Skoro do w ody wnidzie, układzie sie do sam ej szyje. 270 Mało m nie onegdaj sm ród nie utopił,
500 ROZMOWA PLEBANOW A
Jeszcze to trefn iejsza sz tu k a do niego,
Że uzdę zje rzem ień jedn o położ przed niego. W ięc też i po drzew ie nie chce chodzić,
27 5 Aż go m uszę w szystko za sobą wodzić.
N asterk ałem sie z nim , g d y było n a m o st w jechać, M e chciał pies, ażem m usiał gdzie indziej objechać. Lepszy on był, X . m iły plebanie, szk ap a kusy, Skoro go o stro gą zapchnie, te d y sobą ruszy.
280 A to ż trz e b a się n a m n a to oglądać,
Skoro zaw ołają n a w ojnę, te d y sie gotow ać, Boć o ty m d ru d zy ta rc h a ją
I że X ięża z n am i p o jad ą , w spom inają.
P L E B A N
P o jd ę ja sam do P a n a , te d y go zo py tam , 285 P ra w d a li to, o czym ta k słycham .
(idzie Pleban do Pana)
WMCi dobre zaranie,
Moj dobrodzieju, m oj łask aw y pan ie! Coż WM. dobrego a pociesznego słychasz Albo z p isan ia listów , k tó re WM. m asz, 290 O ty c h ta m ex p ed y cy jach teraźn iejszy ch
I oblężeniu zam k ów niem ieckich % N ad cho d zą n a n as now iny straszliw e I bard zo n am i p an om in n y m bojaźliw e. J e d n i ta k , d ru d z y ow ak w spom inają, 295 A p o tu ch ę p o k o ju sobie daw ają,
J a k o b y E a b m iano T u rk o m odjąć I T urków niem ało do cesarza pojąć. B a, jużeśm y z tego tryum fo w ali,
Ali zasię ludzie inszą now inę pow iadali, 300 Że te now iny są ja k o b y sam ołow ki
Z nieprzyjacielskiej n a p ra w y i nam ow ki, A by się tu tem i now inam i ludzie cieszyli, Przeciw nieprzyjacielow i nie spieszyli. W ierę, moj łaskaw y p anie, m o ja ra d a , 305 D ow iadujcie się, a b y nie b y ła zdrada.
Nie spuszczajcie się n a ta k ie now iny I p rzy biesiadach nie k arm cie się niem i, S pam iętyw ajcie, co T a ta rz y n a P o do lu działali,
N a weselach zastaw szy — p a n n y i panie wiązali, sio R ozm yślajcie, co teraz i N iem com w yrządzili :
Z dybaw szy ich n a K om ornie u p ite pobili. P rzeto , moj m iły a zacny panie,
P rzy jm ij ode m nie to napom inanie,
K to reć z P ism a świętego przyw odzić będę, 315 K ied y u stołn twego pospołu zasiędę:
Czytałem , że ta k P a n Bog, kiedykolw iek św iat karał, L udzi od grzechów n ap rzó d przez proroki ham ow ał. A iż ludzie n a to d b ać nie chcieli,
Przez potop wszyscy wyniszczeli.
320 A nie odsyłając WM. do pism a m achabejskiego, Przyw iodę n a p rzy k ład A n ty jo ch a złośliwego, K ościoł boży w Jeru zalem jako zburzył. T ak T urek chce, a b y tej sztuki użył.
G dy się ludzie najw ięcej w przespieczności udadzą, 325 A grzechów swych przez p o k u tę nie zgładzą,
P o m stę P a n B og n am obiecuje
I przez nieprzyjaciele pogańskie nas popsuje. A ta k , m oj panie, m oj m iły dziedzice, Poślij ta m co rychlej n a te granice. 330 N iech się ta m dowie poseł, co się dzieje,
A nieprzyjaciel niech z was się nie śmieje, K tó ry p a trz y za ścianę ja k wilk z łasa Czas swoj u p a trz y w sz y : owoż tu reck i basza.
PA N
J u ż n am czas, X . plebanie, z sobą rozyść, 335 A t y napom nienia m am wolą znosić
I b racią swą napo m in ać będę, Pierw ej niż jeść za stoi usiędę,
K tó rz y b y radzi, a b y n a w ojnę nie jechać, W oleliby w dom u p rzy żenie i dzieciach zostać.
P L E B A N
340 P rzy jm iż to, panie, napom inanie ode mnie, Choć od ciebie nic nie wezmę za nie, T ylko proszę, abyś n a to pam iętał,
Co się na świecie będzie działo, rozm yślał Prosząc P a n a Boga, żebyśm y cnotliw ie żyli,
502 ROZMOWA PLEBANÓW A
345 A u tego poganina w ręku nie byli,
Co, P a n ie Boże, racz n a s od tego zachow ać, A w obronie św iętej swej nas u m acn iać!
Exsurgat Deus et dissipentur in im ic i E iu s, fugiant, qui oderunt E u m , a facie E iu s. P salm . 67. Salvos nos fae, D om ine, et psalmos can- tabim us cunctis diebus vitae nostrae in domo D om ini. Isa ia s 38.
Jed y n y — jak dotąd — ślad tego druku znajdujem y u E s t r e i c h e r a (X X Y I, 417). Podany tam ty tu ł nie jest dokładnie pow tórzony. W przy- pisku dodano objaśnienie: „N otatk a dra Erzepkiego” . W pozostałych po nim tekach znajdujem y cały ten tek st w osobnym odpisie. N iestety, brak tam jakiejkolw iek w zm ianki o tym , czy jest to odpis oparty na pierwodruku, czy na innym jakim odpisie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności tenże tekst znalazłem w kopii dokonanej gdzieś w czasach saskich, a umieszczonej wśród innych utworów pochodzących z tych że czasów w rękopiśm iennym zbiorze, który ongiś był w łasnością L ekszyckiego. Od niego to m ógł dostać Erzepki tek st Rozmowy. Zestawienie obu odpisów dowodzi, że Erzepki nie uniknął paru, drobnych zresztą, niedokładności. Pom inął on też końcowy dopisek w zbiorze Lekszyckiego :
Im pressum Cracoviae 1594
et ex impresso de verbo ad verbum descriptum.
Czy odpis w rękopisie L (ongiś własność Lekszyckiego) jest dokładny, wobec braku pierwodruku stwierdzić nie podobna. W każdym razie w ydaje się on bliższy pierwodrukowi niż odpis Erzepkiego. N a nim się też oparłem dając wiarę cytow anem u wyżej przypiekowi.
N ie w daję się tu w głębsze dociekania nad zaw artością tekstu. Zaznaczam tylko, że całością rękopisu L zajm ę się osobno. Rozmowa zaś sama, dotąd nie znana bliżej, w iąże się organicznie z W ypraw ą plebańską z r. 1590, a w p ew nej mierze też z Albertusem z wojny. P rym ityw na, miejscam i wprost nieudolna forma wierszowa, kulejące mocno rym y, liczba zgłosek w wierszu wahająca się od ośm iu do szesnastu — staw iają Rozmowę, znacznie niżej od W yprawy
plebańskiej, tryskającej werwą i rozm achem. M otyw lichego „ledw ochodnika”
(w. 266 — 279) jest jakby zapow iedzią tego R ozynanta, o którym czytam y potem w Albertusie z wojny. P od tym względem Rozmowa stanow i interesu jące ogniwo m iędzy W yprawą plebańską z r. 1590 a Albertusem z wojny z r. 1596. Pokrew ieństw o w ątków , postaci, m otyw ów —zniewala do włączenia
Rozmowy do kręgu utw orów tzw . literatury m ieszczańskiej, sowizdrzalskiej,
jako nowej w tym poczcie, a dotąd zupełnie nie znanej pozycji.