• Nie Znaleziono Wyników

Rozmowa plebanowa z panem o wojnie na czasy teraźniejsze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozmowa plebanowa z panem o wojnie na czasy teraźniejsze"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Pollak

Rozmowa plebanowa z panem o

wojnie na czasy teraźniejsze

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 41/2, 492-502

(2)

II.

M A T E R I A Ł Y

I

N O T A T K I

ROZM OW A P L E B A N O W A Z P A N E M O W O J N IE NA CZASY T E R A Ź N IE JS Z E

Nie gań, aż przeczytasz.

T y p is Cracoviae die 10 Novembris corredum 1591. P r z y p o w i e ś ć n a c z a s y t e r a ź n i e j s z e . C zytelniku m iły, p rz y p a tru ją c sie czasowi tem u I ludzkiem u życiu bardzo nietrefnem u ,

U m yśliłem ze trzech person rozm ow ę w ypisać, Nie wierszam i, lecz ry tm a m i w to p o tra fia ć :

5 P leb an a, k tó ry p a n a swego napo m inał, A by się n a w ojnę co rychlej gotow ał O biecując go m od litw am i swemi rato w ać I do P a n a B oga o w spom ożenie wołać,

P rzyw odząc m u też n a pam ięć rycerskie p an y , io Co p rzed la ty m ocno w alczyli z pogany.

A te ra z m iedzy w am i nie m asz żadnego potężnego, Co b y rad ą, śm iałością w am dodał serca dobrego, Ja k o b y ście obronić m ogli m iejsca swego,

Polski, miłej O jczyzny, K ościoła Bożego. . is I przeto ty m P a n a B oga ciężko obrażacie

Za w asze w y stę p k i; co się z w am i będzie działo, nie znacie.

PA N

Czemuż ta k , X . P leb anie, ze m n ą bard zo rozum ujesz ? Albo jakie, periculum tem i czasy czujesz ?

W iem y-ć to to zapraw dę, iż m am y zginąć,

20 Że T u rek nas i z żonkam i w niew olą m a wziąć. Podobno dopiero radzić sobie będziem y,

K iedy p oganin będzie w naszej ziem i. I)aj Boże, b y śm y się obaczyć mogli,

A lu xu m swego p o przestaw szy do k u p y się zbiegli, 25 Bo n a m za ścianą T urcy są w ołając,

(3)

A nas n a bitw ę srogą w yzyw ając.

Ale tylko czy tam y o w alecznych paniech, Co czynili i jako bronili gard! swych — A m y w dom u ich czekam y i spiemy, 30 D opiero, kiedy p rzy jd ą , po czasie ocuciemy.

N iestety sz n a nasze h ard e rozum y, Co tylko upiw szy się szerm ujem y jim i. A teraz i nędznej fan ta zy i n a m nie dostaje, Je n o jeden drugiem u chodząc łaje.

35 M e łajęć za to, moj m iły Księże Plebanie, Że m i rozwodzisz o naszym stanie,

B oć jed n ak tego trzeb a, ab y śm y to czynili N aślad u jąc przodków naszych, O jczyzny bronili. P ra w d a , że ta k nasi przodkow ie gotowi byli, 40 K ied y w yjeżdżając n a w ojnę wyjeżdżali.

B ył koń dobry, b y ła dob ra zbroja. M e k ry ł się po kącie szukając pokoja, Teraz kied y n a nas pospolicie w ołają, Ш konia, ni zbroje, zgoła nic nie m ają.

45 Ale prozno szlachcic m yśli o ty m , M uszą czoła nadstaw ić sam i p o ty m . P o d nad zieją obrony ludzi rycerskich M e w skóram y potężności ich,

Bo to złośliwy a o k ru tn y ty ra n ,

50 M e m oże m u się sprzeciwić żaden pan.

J u ż teraz odejdę od ciebie, m iły X . Plebanie, B ędę gotow ał zbroje i m oje konie.

PL E B A N

D ajżeć Boże szczęśliwe w yjechanie, Moj dobrodzieju wielki i łaskaw y panie,

55 Za ono dobre dziesięciny w ydaw anie

Bierz teraz ode m nie święte błogosławienie. Tacyć byw ali oni starzy dobrzy ludzie, O k tó ry c h c zy tam y w k ro n ik ach wszędzie, J a k o k ap łan o m dziesięciny w ydaw ali

60 W inszując sobie szczęścia, gdy n a wmjnę jachali. To szczęście z niem i wszędzie chodziło,

Bo wierzyli, iż to błogosław ieństw o było. Aleć teraz w olą się z p leb an y gomonić,

(4)

ROZMOWA PLEBANOW A

Nizli d o brą sław ą n a w ojnie się chędożyć. I rad ziłby m im , a b y tego zaniechali,

A przeciw nieprzyjacielow i co rychlej w yjechali. Acz to pew na rzecz, że p ó jd ą d ru d zy p iechotą, Bo siła ich, co g onią lic h o tą

P otraw iw szy m ajętności swe n a b u rk u , G ad ając po gospodach o ty m złym T u rk u , Mówiąc, iż go — dali P a n Bog — zw alczem y, A P a n a B oga o pom oc nie prosiem y.

Boże, b y tego n ieb o ż ą tk a doczekali, A o wierze się t u nie certow ali.

U słyszem , dali P a n Bog, o ich m ężności, G dy ta m będziem y w społeczności

Ja k o k tó ry m ożny będzie m iedzy tem i p an y , Co w y k raczają po ry n k u szkapam i,

Co t u — upiw szy się — n a m ieszczany fu k ają, P o d ob n o się n a sw ym m ęstw ie oszukają.

W olałb y podobno drugi d om a snopki Uczyć, A ze p sy po polu i z p ta k i się ćwiczyć, №zU n a tu reck ie w ojska p a trz y ć,

A p a trz ą c śm iałość onę i serce stracić. P rz eto , m oi m ili synow ie K oro nni,

Z najcie, a p am iętajcie, coście tej K oronie pow inni B ronić jej p o k i m ocy i m ajętn ości staw a,

Bo za to k a ż d y sław y dostaw a.

KLECHA

Salve, D om ine Plebanel

P L E B A N

E t tibi, bone magister, semper sit sanel TJnde venis, bone magister %

KLECHA

D orm iam us, D om ine Plebane,

Co się w y k ła d a : z piw a idę, X . P lebanie.

P L E B A N

Coś ta m , bone magister, dobrego słyszał ? B a d b y m tę now inę w ypisał.

(5)

KLECHA

N ih il boni, Dom ine Plebane, auditur N is i de mało in peius itur.

B ardzo ludzie o ty m ta rc h a ją , Co od swych panów słuchają.

100 M ów iąc: że ta k panow ie w L ublinie uradzili,

M e składając poborów sam i się n a wojnę w ypraw ili, U k azu jąc n a księżą, ab y z niem i jachali

A bo żebyśm y im u pom inki dali, Czego jeżeli księża nie uczynią, los T ed y je m iedzy sobą obwinią.

J a tobie, m iły X . P lebanie, poradzę I pew nie ra d ą m ą nie zawadzę,

Bo jeśli się w am rozkażą wypraw ow ać,

T edy ja za cię g ard ła mego nie będę żałować, no Je d n o mi, X . Plebanie, pom yśl o jakim w ałachu,

Co b y był śm iały i nie b ał się strachu . Czuję ja t u u sąsiada w ałacha pryskow anego, N a nogi niezły, i dobrze okowanego,

J e s t s ta d a niem ieckiego, bo kusy,

115 To m u nic nie wadzi, gdy do p o trzeb y ruszy. S targu jże go, X . Plebanie, b y zań i kopę dać, B ychlej n a nim objadę, a nie będę się zabaw iać.

PL E B A N

Chęci tw ojej, m iły magister, bard zo się p rzy p a tru ję , B ędzieli ta p o trzeb a, ja to b ie w szytko pogotuję.

120 O ko n iu tu m am a tru d n o w spom inać, Bo trz e b a koniow i wiele jeść dać. W y p raw a t a gotow a będzie,

K o n ia nie trz e b a, ujdziesz t y ta k wszędzie. Słyszałeś, jak o nasi b racia k oronni d ziałają: 125 Choć nie przyjedzie n a koniu, po mieście b u ja ją

Zostaw iw szy k o nia dębowego w płocie, Sam z ostrogam i wszędzie chodzi po błocie K ołacząc b o ta m i kow anem i

I owem i baczm agam i kulaw em i. 130 Ale t y — jak o rycerz chlebow y —

BędzieU p o trzeb a, ukażesz się H etm anow i. Zaw ędrow aw szy n a te ta m k rain y

(6)

496 ROZMOWA PLEBANOW A

Możesz konia dostać m iedzy inszem i p an y. W szak d rab i h a jd u c y koni nie m ają,

135 A przecię n a w ojnie p a n y zostaw ają.

T akże i ty , m iły magister, daj pokoj koniowi, K u p ić siodło, k up ić uzdę — zarw on bolowi! Lepiej ci to n a co inszego obrocić,

M iałbyś szkapę złego jakiego kupić.

140 A toż, m iły magister, będziesz m iał ode m nie S ta rą su tan k ę do sam ej ziemie,

M am też sam k afta n isk o stare,

Zgrzebiam i konopnem i dobrze n a tk a n e . Z ostaw ił je b y ł u m nie z n am ien ity pan, 145 K ied y szedł z w ojny, nieb orak , sa m ;

I tegoć, m iły D om ine, nie żałuję,

Bo cię ta k ju n a k a dobrego w iernie m iłuję. Zdejm iż też ty p o rtczy sk a z nog swoich, A obujesz ty c h zam szow ych m oich,

iso Będziesz przestrzegał w drodze tego, b y co nie zginęło, Lepiej w ty m sypiaj, te d y ć będzie miło.

W drodze g d y będziesz, um iej się zachow ać: W kom orze cudzej nie każęć przebyw ać,

Będzieszli też w gospodzie, buczno sobie nie poczynaj, 155 W szy tk o skrom nie czyń, a gospodarza znaj.

K iechaj ci nic cudzego nie wadzi,

G dy sam k o n ia nie będziesz m iał ani czeladzi. A to już, moj magister m iły,

Będziesz m iał n a u k ę i po rząd ek cnotliw y ;

160 Pieniędzy-ć też d am k ilk a grzyw ien, P o rach u j się, jeśliś kom u czego nie winien, Boj się, a n a co więcej nie. w y d a w a ł1,

D ogadzaj tem u , a b y się m iejsce w ystraw ow ał. P ieniądze ty nie n a jed n y m m iejscu chow aj, 165 Czujno sypiaj, a w ody się n a p ija j.

To będzie pierw sze rycerstw o tw oje, Byś w szytko stracił, sławę ozdobisz swoję.

1 w. 162 — 163 tek st w ydaje się zepsuty; m oże: „abyś na co w ięcej...” , a w w. 163 „abyś m iejsce” .

(7)

KLECHA

J u ż , X . Plebanie, widzę opatrzność tw oję I pilne staran ie o w ypraw ę m oję 2.

170 J u ż ja będę gotow, gdy n a w ojnę zawołają, I będę to czynić, co insi działają.

O w ojnie m ało b y m nie rozum iał, chociem nie bywał, B om u chłopow w karczm ie w ręk u byw ał.

Poraziłem też niekiedy swego,

175 B ijałem t ą szablą i starego, i m łodego. Trafiło się, gdy m nie niejeden gonił,

P rzeskakiw ałem przez p ło t, d o b rz e m 3 szyi nie złomił. T ak też trz e b a będzie n a w ojnie um ieć uskoczyć Złem u razow i i strzelbie n a ziemię się ułożyć, iso P o ty m , jeśli b y mogło nie zaw adzać,

C hyłem -burą m iedzy insze się schować. Acz ci praw da, iż n a koniu ozdobny byw a K a ż d y rycerz, choć i zbroje nie m a,

W szakże ja będę m iał gław ią d o b rą ojcowską, 185 K tó rej by ł dostał, gdy walczył z Moskwą.

T ą będę kłu ł T a ta ry , T urk i

J a k w m ące pszenicznej sprosne szczurki. W ięc już pójdę, a będę się gotow ał, T orbę m oję i tłom oczek sznurow ał. 190 T ak trzy m am , że m i k a ż d y da w torbicę,

G dy u jzrzy u m nie gław ią i rusznicę.

P o jd ę też do pan a, aby m się z nim pożegnał, A za by m i też n a drogę co dobrego dał. Ale ono widzę, iż idzie od dw oru swego. 195 P o jd ę przeciw niem u, aza m i co d a niezłego.

P a n ie m oj, ja drabie WM. służbę m ą ofiaruję [?], A w spom ożenia jakiego od WM. potrzebuję. J u ż m ię m oj X . P le b an odpraw ił,

A bym się zań n a w ojnie zabawił.

200 D ał m i w ypraw ę bardzo z n a m ien itą: K aftan isk o , s ta rą suknię podszytą, Proszę też WM. o jakie wspomożenie, A b y m m ógł do m iejsca m ieć wyżywienie.

2 w. 169 w rkpsie: I pilnie staranie i wyprawę moję. 3 w rkpsie: dobrze.

(8)

498 ROZMOWA PLEBA N ÓW A PAN

W idzę m ag istra i chłopa śmiałego 205 I n a w ojnę dobrze opatrzonego.

B ycerskiej zbroi sobie z p leb an em nab y li, Z k tó rą chłopi do k a rc z m y n a piwo chodzili. D ziw na rzecz, że nasi panow ie o ty m rad zą B rać ty c h n a w ojnę, co więcej zaw adzą.

210 Zelżywość ry ce rstw u z tak ie m i się m ieszać, I do w ojennej p o trz e b y z sobą przypuszczać. B y i dobrze sam i X ięża z n am i jachali, T ed yb y śm y za to niesław y dostali, Bo X iężą nic nie zw alczem y,

215 Jeśli się sam i do tego nie przyczyniem y. P o jd ę do b rac i m ej, to im opowiem I te now iny w szytkie, k tó re wiem.

Słyszałem , że ju ż T urcy do nas przyjeżdżają, A n asi n a to nic albo m ało d b ają,

220 W olą ich t u w dom u czekać,

Nizli przeciw nim za granice w yjechać. Nieszczęśliwe czasy u nas teraz być m ogą P rz ed ta k srogą a nieznośną trw ogą.

J a k o ż bez c h y b y żałosna te ra z p o trz e b a będzie, 225 O k tó re j nieszczęściu szem rzą ludzie wszędzie.

D ajm y ż tej X ięży naszej pokoj, W ezm ij k aż d y zbroję i m iecz swoj. O strożność też niech u każe k a ż d y swoję, K oń dobry, przyłbicę i insze zbroje.

230 P le b a n niech będzie z sw ym w iatyk iem w kościele, A klech a z glaw ią sw ą w swej szkole.

L epszy ć rycerz k a ż d y będzie z sw oją kopi ją, Niż P le b an albo k lecha z t ą sw oją glaw iją.

K LECHA

B a w ej, jak em tera z piękne rzeczy słyszał, 235 O k to ry ch -em n ig dy sobie nie pisał,

Z eby P a n nas ta k m iał om aw iać,

A z ty c h tru d n o śc i w ojennych wyzw alać. P o jd ę, opowiem to plebanow i swem u,

(9)

240 Aleć ono widzę przed kościołem stoi, D opiero wyszedł, bo się T ataró w boi B onus vesper, D om ine Plebane,

D icam vobis quod m ih i et vobis erit sane N ovalia talia et consolatoria.

PL E B A N

245 Quae sunt ista, bone magister, novalia ? D ie m ih i, dabo tibi ad m ulta bibaria.

KLECHA

D ne Dne m ulta ego пипе diseui in curia S i tanta esset m ihi memoria,

l a m ego non cantarem in eeclesia.

250 P rz y tak ic h powieściach, o k tó ry c h panow ie g adają, T edy się siła Indzie n auczają.

O to ta k p a n nas om awiał,

Z eb y się n a w ojnę żaden z nas nie w ypraw iał.

P L E B A N

A jakoż to tam , bone magister, było 255 I skąd to p a n u naszem u przychodziło f

KLECHA

W idział u m nie w ypraw ę nietrefną, S ta re k aftan isk o i glaw iją szpetną.

I o nieprzyjęciu m ym te d y m i w spom inał U H e tm a n a , kiedym sie popisow ał:

260 A to , iż konia-śm y nie k upih,

N a k tó ry m b y śm y byli ozdobę uczynili. Aleć już ta k dobrze, że nas z tego w ypuścih, Bo byśm y, D ne Plebane, nic nie sprawili. W szakże trz e b a się tego jeszcze obawiać, 265 A by n a pospo h te ruszenie nie kazano siadać.

Pew nie m usiałbyś wziąć tego ledw ochodnika, Coście go ku p ili u p a n a D om inika,

Je d n o to do niego najgorsza, że stojąc nie pije, Skoro do w ody wnidzie, układzie sie do sam ej szyje. 270 Mało m nie onegdaj sm ród nie utopił,

(10)

500 ROZMOWA PLEBANOW A

Jeszcze to trefn iejsza sz tu k a do niego,

Że uzdę zje rzem ień jedn o położ przed niego. W ięc też i po drzew ie nie chce chodzić,

27 5 Aż go m uszę w szystko za sobą wodzić.

N asterk ałem sie z nim , g d y było n a m o st w jechać, M e chciał pies, ażem m usiał gdzie indziej objechać. Lepszy on był, X . m iły plebanie, szk ap a kusy, Skoro go o stro gą zapchnie, te d y sobą ruszy.

280 A to ż trz e b a się n a m n a to oglądać,

Skoro zaw ołają n a w ojnę, te d y sie gotow ać, Boć o ty m d ru d zy ta rc h a ją

I że X ięża z n am i p o jad ą , w spom inają.

P L E B A N

P o jd ę ja sam do P a n a , te d y go zo py tam , 285 P ra w d a li to, o czym ta k słycham .

(idzie Pleban do Pana)

WMCi dobre zaranie,

Moj dobrodzieju, m oj łask aw y pan ie! Coż WM. dobrego a pociesznego słychasz Albo z p isan ia listów , k tó re WM. m asz, 290 O ty c h ta m ex p ed y cy jach teraźn iejszy ch

I oblężeniu zam k ów niem ieckich % N ad cho d zą n a n as now iny straszliw e I bard zo n am i p an om in n y m bojaźliw e. J e d n i ta k , d ru d z y ow ak w spom inają, 295 A p o tu ch ę p o k o ju sobie daw ają,

J a k o b y E a b m iano T u rk o m odjąć I T urków niem ało do cesarza pojąć. B a, jużeśm y z tego tryum fo w ali,

Ali zasię ludzie inszą now inę pow iadali, 300 Że te now iny są ja k o b y sam ołow ki

Z nieprzyjacielskiej n a p ra w y i nam ow ki, A by się tu tem i now inam i ludzie cieszyli, Przeciw nieprzyjacielow i nie spieszyli. W ierę, moj łaskaw y p anie, m o ja ra d a , 305 D ow iadujcie się, a b y nie b y ła zdrada.

Nie spuszczajcie się n a ta k ie now iny I p rzy biesiadach nie k arm cie się niem i, S pam iętyw ajcie, co T a ta rz y n a P o do lu działali,

(11)

N a weselach zastaw szy — p a n n y i panie wiązali, sio R ozm yślajcie, co teraz i N iem com w yrządzili :

Z dybaw szy ich n a K om ornie u p ite pobili. P rzeto , moj m iły a zacny panie,

P rzy jm ij ode m nie to napom inanie,

K to reć z P ism a świętego przyw odzić będę, 315 K ied y u stołn twego pospołu zasiędę:

Czytałem , że ta k P a n Bog, kiedykolw iek św iat karał, L udzi od grzechów n ap rzó d przez proroki ham ow ał. A iż ludzie n a to d b ać nie chcieli,

Przez potop wszyscy wyniszczeli.

320 A nie odsyłając WM. do pism a m achabejskiego, Przyw iodę n a p rzy k ład A n ty jo ch a złośliwego, K ościoł boży w Jeru zalem jako zburzył. T ak T urek chce, a b y tej sztuki użył.

G dy się ludzie najw ięcej w przespieczności udadzą, 325 A grzechów swych przez p o k u tę nie zgładzą,

P o m stę P a n B og n am obiecuje

I przez nieprzyjaciele pogańskie nas popsuje. A ta k , m oj panie, m oj m iły dziedzice, Poślij ta m co rychlej n a te granice. 330 N iech się ta m dowie poseł, co się dzieje,

A nieprzyjaciel niech z was się nie śmieje, K tó ry p a trz y za ścianę ja k wilk z łasa Czas swoj u p a trz y w sz y : owoż tu reck i basza.

PA N

J u ż n am czas, X . plebanie, z sobą rozyść, 335 A t y napom nienia m am wolą znosić

I b racią swą napo m in ać będę, Pierw ej niż jeść za stoi usiędę,

K tó rz y b y radzi, a b y n a w ojnę nie jechać, W oleliby w dom u p rzy żenie i dzieciach zostać.

P L E B A N

340 P rzy jm iż to, panie, napom inanie ode mnie, Choć od ciebie nic nie wezmę za nie, T ylko proszę, abyś n a to pam iętał,

Co się na świecie będzie działo, rozm yślał Prosząc P a n a Boga, żebyśm y cnotliw ie żyli,

(12)

502 ROZMOWA PLEBANÓW A

345 A u tego poganina w ręku nie byli,

Co, P a n ie Boże, racz n a s od tego zachow ać, A w obronie św iętej swej nas u m acn iać!

Exsurgat Deus et dissipentur in im ic i E iu s, fugiant, qui oderunt E u m , a facie E iu s. P salm . 67. Salvos nos fae, D om ine, et psalmos can- tabim us cunctis diebus vitae nostrae in domo D om ini. Isa ia s 38.

Jed y n y — jak dotąd — ślad tego druku znajdujem y u E s t r e i c h e r a (X X Y I, 417). Podany tam ty tu ł nie jest dokładnie pow tórzony. W przy- pisku dodano objaśnienie: „N otatk a dra Erzepkiego” . W pozostałych po nim tekach znajdujem y cały ten tek st w osobnym odpisie. N iestety, brak tam jakiejkolw iek w zm ianki o tym , czy jest to odpis oparty na pierwodruku, czy na innym jakim odpisie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności tenże tekst znalazłem w kopii dokonanej gdzieś w czasach saskich, a umieszczonej wśród innych utworów pochodzących z tych że czasów w rękopiśm iennym zbiorze, który ongiś był w łasnością L ekszyckiego. Od niego to m ógł dostać Erzepki tek st Rozmowy. Zestawienie obu odpisów dowodzi, że Erzepki nie uniknął paru, drobnych zresztą, niedokładności. Pom inął on też końcowy dopisek w zbiorze Lekszyckiego :

Im pressum Cracoviae 1594

et ex impresso de verbo ad verbum descriptum.

Czy odpis w rękopisie L (ongiś własność Lekszyckiego) jest dokładny, wobec braku pierwodruku stwierdzić nie podobna. W każdym razie w ydaje się on bliższy pierwodrukowi niż odpis Erzepkiego. N a nim się też oparłem dając wiarę cytow anem u wyżej przypiekowi.

N ie w daję się tu w głębsze dociekania nad zaw artością tekstu. Zaznaczam tylko, że całością rękopisu L zajm ę się osobno. Rozmowa zaś sama, dotąd nie znana bliżej, w iąże się organicznie z W ypraw ą plebańską z r. 1590, a w p ew ­ nej mierze też z Albertusem z wojny. P rym ityw na, miejscam i wprost nieudolna forma wierszowa, kulejące mocno rym y, liczba zgłosek w wierszu wahająca się od ośm iu do szesnastu — staw iają Rozmowę, znacznie niżej od W yprawy

plebańskiej, tryskającej werwą i rozm achem. M otyw lichego „ledw ochodnika”

(w. 266 — 279) jest jakby zapow iedzią tego R ozynanta, o którym czytam y potem w Albertusie z wojny. P od tym względem Rozmowa stanow i interesu­ jące ogniwo m iędzy W yprawą plebańską z r. 1590 a Albertusem z wojny z r. 1596. Pokrew ieństw o w ątków , postaci, m otyw ów —zniewala do włączenia

Rozmowy do kręgu utw orów tzw . literatury m ieszczańskiej, sowizdrzalskiej,

jako nowej w tym poczcie, a dotąd zupełnie nie znanej pozycji.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale nie wie, że tek st opublikowany w „Dzienniku W arszaw skim ” stanow i późniejszą, poprawioną redakcję w ie rsz a lł; nie ma więc natychm iastow ej,

Skarżenie się na niedopuszczalne metody obrony w m niejszym stopniu dowodzi braku zdyscyplinowania ze strony obrońcy niż braku umiejętności ze strony

Adw. Marian Kamieński nie miał nic wspólnego z prawnikiem-scholastykiem, nie widzącym świata poza paragrafami. Artystycznie utalentowany, poświęcał się —

Nie ma żadnego uzasadnie­ nia, ażeby w sprawach, w których de­ cyzja Ministra Sprawiedliwości naka­ zuje wpis na listę wbrew stanowisku organów adwokatury,

Wiersz nie jest więc rozumiany przeze mnie jako tekst, a tym bardziej tekst poetycki, charakteryzujący się rytmiczną ekwiwalencją wersów, lecz inny od

Sankcje.. ną one uznane przez większość społeczeństwa. Nie jest częścią kultury sposób bycia jednostki, która wykazuje zachowania sprzeczne z przyjętymi normami

Overall, the negative effects of soil moisture status on growth and nutrients uptake of maize (Moridi et al. 2019), and some soil biological and physical properties of soil

Yet what is the object of this expression divided into individual poems? What notions co-create it, and are of key importance in it/ for it? Undoubtedly one of those is the notion