M 2 3 . W arszawa, d. 7 C ^er wca 1891 r. T o m X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".
W W a rs z a w ie : ro c zn ie rs. 8 k w a rta ln ie „ 2 Z p rze s y łk ą p o c z to w ą : ro c zn ie „ iO p ó łro c zn ie „ 5
P ren u m erow a ć m ożn a w R e d a k c y i W szech św iata i w e w s zy s tk ic h k się g a rn ia ch w k ra ju i zagranicą.
K o m ite t Redakcyjny W s zech św iata stanowią panowie:
| Aleksandrow ie* J., D eike K „ Dickstein S., H oyer H ., Jurkiew icz K., K w ietniew ski W ł.. K ram sztyk S.,
Natanson J., Prauss St. i W róblew ski W .
„W s z e c h ś w ia t " p rz y jm u je ogłos ze n ia , k tó ry c h treść m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z nauką, na n astępu jących w aru n k ach : Z a 1 w ie rs z z w y k łe g o druku w szpalcie a lb o je g o m ie jsc e p o b ie ra się za p ie rw s z y ra z kop. 7'/i>
j za sześć n astępnych r a z y kop. 6, za d alsze kop. 5.
^ .d r e s IRed-alscyl: 33Zrads:owsl£le-2?xzećLxxileŚGle, USTr ©©.
BURSZTYN
I ROŚLINNOŚĆ LASU BURSZTYNOW EGO.
M ato ciał kopalnych zdoła tak, ja k bu r
sztyn zająć u w agę szerokich k ół in te ligien - i cyi. W y rz u c a n y z tajem niczych głęb in n ie
znan ego starożytn ym m orza, w zbu dzał on ju ż podziw g re k ó w swą barw ą, połyskiem i własnościami elek tryczn em i, wskutek k t ó rych T h a les p rzy p isy w a ł mu duszę. C h o
ciaż obecnie zn ik ła wartość bursztynu ja k o tajem n iczego płodu natury, lub amuletu, chociaż moda o b n iży ła je g o wartość ja k o klejnotu , to jed n a k w iąże się z nim ty le cie- j ka w ych kw estyj naukowych, że zająć on \ może fizyk a i chem ika, g ie o lo g a i gieografa, botanika i zoo lo ga , wreszcie arch eologa lub badacza h istoryi kultury.
Dość pow szechnie pod nazwą bursztynu pojm u ją w szelkie ż y w ic e kopalne, do bur-
jsztynu ba łtyck iego podobne, często różne ! od siebie własnościam i fizyczn em i i che mi- cznemi, w iekiem g ie o lo g ic z n y m i rozm iesz-
jczeniem gieograficzn em , w reszcie pochodzą- i
ce z rozm aitych d rzew szp ilk ow ych . O b e cnie zajm ę się je d y n ie jed n ą z tych żyw ic, n ajlepiej poznaną, najpospolitszą i n a jc ie
kawszą, t. j . bursztynem bałtyckim c z y li t. zw . sulccynitem.
Bu rszyn bałtycki (su kcynit) jest żyw icą kopalną b a rw y z w y k le żółtśj, rzadziój czer
w on aw ej lub zielona w ój, n ajrzad ziej lekko niebieskiej. O dm ian y nieprzezroczyste, bia
łe, brunatne lub ciem no-żółte zaw dzięczają swą b a rw ę bańkom pow ietrza różnej w ie l
kości i obfitości lub zanieczyszczeniom o r
ganicznym . Skład chem iczny jest następu
ją c y : w ęgla 78,63, wodoru 10,48, tlenu 10,47, siarki 0,42 procentów. P r z y suchej d ystylacyi w ytw a rza kwas bu rsztynow y w ilości 3 — 8°/0, dlatego pary bursztynu drażnią błony śluzow e i pobudzają do ka
szlu. W w od zie nierospuszczalny, trudno i w n iew ielk iej ilości rospuszcza się w c ia łach rospuszczających żyw ice np. alkoholu, eterze, terpentynie, siarku w ęgla lub ch lo
roform ie. C ię ża r w łaściw y 1,050— 1,096, zm ienny, bo za leżn y od ilości baniek p o w ie trza w bursztynie; niektóre bursztyny o zna
cznej zaw artości pow ietrza p ływ ają po w o
dzie. N ie je s t kruchy, daje się łatw o o b ra
biać, twardość 2 — 2 */2. B ardzo często ma
354
W S Z E C H Ś W IA T .N r
'liw sobie za lep io n e istoty organ iczne, n ajczę
ściej ow ady, rza d ziej ślim aki, pióra pta
ków , w ło sy ssaków, k w ia ty, liście lub ka
w a łk i drzew a.
B u rsztyn zn a jd u je się na przestrzen i zn a czn ej. G ran icę jeg o rozm ieszczenia określa lin ija pociągnięta z w sch odniego w ybrzeża A n g lii, przez H olan dyją,. Saksoniją, Szląsk, K r a k ó w , L w ó w , W o ły ń , U r a l i za gięta do F in la n d y i, S z w e c y i p o łu dn iow ej i D anii.
N a całej tej p rzestrzen i ty lk o na bardzo szczupłój p o w ierzch n i zn a jd u je się w w a r
stwach trz ecio rzęd o w y c h , m ia n ow icie na k ilk o m ilo w e j dłu gości w yb rzeża sam bijskie- g o nad B a łty k ie m , na zachód od K r ó le w c a oraz w samym L w o w ie . W e w szystkich innych miejscach je s t on w czasach p ó źn ie j
szych naniesiony, bądźto fa la m i m orza, w y rzu cającego go aż na a n gielskie w yb rzeże, bądźto ja k o d y lu w ija ln e g ła z y narzutow e, razem z granitam i i innem i eratycznem i blokam i.
A l e i na w yb rzeżu sam bijskiem , p o d o bnie ja k w e L w o w ie , bu rsztyn, zn ajdu jący się w w arstw ach trzecio rzęd o w y c h , nie jest na łożu pierw otn em ale poehodnem .
D z ię k i badaniom M a rcin o w sk ieg o, .Ten- scha, a przedew szystkiem Zaddacha znam y dostatecznie w aru nki g ie o lo g ic z n e , tow a rzyszące w ystępow aniu bursztynu w Sam - bii. N a warstwach fo rm acyi k r e d o w e j le ż y tam około 75 m etrów gru b y kom pleks w a rstw foi-macyi gla u k o n ito w ej, c z y li bur- sztynonośnej. W tym kom pleksie zw ła sz
cza siw e iły , t. zw . p rzez g ó rn ik ó w ziem ia
„blau e E r d e ” , za w iera o lb rzym ią ilość bu r
sztynu, razem z k a w a łk a m i liczn em i drzew , o raz skam ieniałościam i m orskiem i, cechu- ją cem i piętro d oln o-oligoceń skie. W a rs tw y te leżą w znacznej głęb ok ości p raw ie p o ziom o i u ry w a ją się pod pow ierzch n ią m o rza, które cią gle j e podm yw a, n iszczy a bur
sztyn bądź na b r z e g i w yrzu ca, bądź w sw ych głębiach pochłania. Z n a jd o w a n ie się obok bursztynu skam ieniałości m orskich je s t d o w od em jasn ym , że n ie w tem m iejscu, g d zie bu rsztyn obecnie je s t zło żo n y porastał las d r z e w bu rsztyn ow ych w ytw a rza jących cen
ną żyw icę. Sosna bu rsztynow a rosła g d z ie in d ziej, m oże n aw et w nieco w cześniejszej epoce g ie o lo g ic z n e j, a je j ży w ica unoszona prądem p o to k ó w została pogrzebana w si
nym ile doln o-oligoceń skiego morza. N a podstaw ie za w a rtych w bursztynie roślin uciera się coraz silniej zapatryw anie, że las bu rsztynow y rósł w epoce eoceńskiej, gdzie?
tego nam dotychczasow e badania nie w y k a za ły. T a k w ięc las bu rsztynow y, którego roślinność i faunę lą d ow ą znam y d ok ła dniej niż roślinność lub faunę ja k ie jk o lw ie k innej epoki, nie daje się zazn aczyć na kar
cie gieogra ficzn ej, nie znam y przestrzeni, ja k ą zarastał, ani czasu, g d y to m iało m iej
sce. N a form acyi bu rsztynow ej leżą w a r
stw y młodsze, oligoceńskiego w ęgla bruna
tnego, w nich odnaleziono piękną i bogatą florę kopalną odciśniętą w iłach. O p isa ł tę flo rę nestor paleobotan ików O. K e e r . R ó ż ni się ju ż ona znaczuie od flo ry lasu bur sztyn ow ego, niema w n iej m alow niczych palm tropikow ych , przew ażają zaś w a w r z y n y (L a u ru s), banksyje i eukaliptusy podobne do australijskich, figi, an drom edy i inne rośliny, które zdają się w skazyw ać, że k li
m at ów czesny tój o k o lic y m iał średniej cie
p ło ty rocznej około 17° C. N a warstwach brunatnego w ęgla leżą w reszcie w arstw y d y lu w ija ln e, n iek ied y w skutek działania lo d o w ców podruzgotane.
1. Sosna bursztynowa i tworzenie się bursztynu.
W sp o m n iałem ju ż , że razem z bu rszty
nem znajdu ją się często pniaki, lub d rza zgi d rze w rozm aitych. N ie b y łob y słusznie przypu szczać, że te w łaśnie d rzew a w y d a
w a ły bursztyn, bliższe badanie poucza na
w et, że nie są to z w y k łe d rze w a z roślin szp ilk o w ych pochodzące, lecz topole, w r z o sy i inne. M im o to często można po zbio rach w id zieć k a w a łk i tych d rze w bądź to pod nazw ą drzew a bu rsztyn ow ego, bądź to ra jsk iego (P a ra d ie s h o lz). N atom iast zn a j
dują się, lubo rzadko, w bursztynie k a w a łk i zatopionej k o ry lub drzew a, a n aw et całe ga łą zk i lub korzen ie, na których ju ż go- łem okiem dostrzegam y bursztyn w y p e łn ia ją c y szczelin y i sęczki, o b lew a jący j e z w ie rz chu lu b za w a rty je d y n ie w rozm aitej bu do
w y przew odach żyw iczn ych . Są to szcząt
k i d rze w a w yd a ją cego ż y w ic ę bursztynow ą,
które dzięki balsam ow i, w którym dłu gie
leżały w iek i, znakom icie są zachowane. B u
d ow a anatom iczna tych drzew , którą opiszę
N r 23. 355 niżej, w skazuje, że b y ły to sosny. Z n a ł ju ż
te sosny A y c k e w 1835 roku, lepićj opisał j e G oeppert, ale dopiero znakomita mono- gra fija p. H . Conw entza, d yrek tora muzeum przyrod n iczego w Gdańsku, która, w spom nę tu naw iasow o, zachęciła mnie do pozna
nia kw estyi bursztynow ej, w yśw ieciła w zu
pełności budowę i sposób tw orzenia się ż y w ic y bursztynow ój. T o , co w tej sprawie piszę niżej, opiera się praw ie w yłączn ie na tej m on ogra fii (H . Conwentz. M onographie der baltischen Bernsteinbaum e. Gdańsk, 1890, 4-o, 18 tabl. i 151 str. tekstu).
B u dow ę anatomiczną, sosny bursztynowej zbadać można dokładn ie na cienkich skraw kach, n ajlepiej zaś na cieniuchnych blasz
kach z d rze w a bu rsztynow ego w yszlifow a- nych. Zachow anie jest tak dokładne, że lepszego trudno naw et w ym arzyć, boć tu I sama natura uskutecznia ten techniczny proces, k tó ry od la t kilku dziesięciu w p ro w adzony do techniki h istologiczn ej ogóln ie się p rzy ją ł. D rz e w a te są podobnie za lep io ne w balsamie bursztynow ym , k tó ry p o w oli w ysechł i stw ardniał, nietracąc jasności i przezroczystości, ja k m y obecnie za lep ia my preparaty h istologiczn e w balsamie ze św ierka kanadyjskiego (A b ie s balsamea), lub dam ary wschodniej (D am m ara orienta- lis). A b y dać p ojęcie o ostrości obrazów m ik roskopow ych takich szlifó w , nadmienię, że zupełnie dokładnie rozeznać na nich mo
żem y ja m k i p o d w ó rk o w e i ich budow ę (n a przekrojach poprzeczn ych), sitka rurek sit
k ow ych , a n aw et ją d ra kom órek m iękiszo- w ych kory, które rozlu źn ione wskutek cho
ro b liw eg o zży w icen ia tkanek leżą pojedyń- czo w masie bursztynow ej.
R oczn e p rzy ro sty d rzew a gołem w id zi
m y okiem , w ynoszą one średnio 0,4 m m g ru bości, ale b y w a ją i 3,3 m m grube. R ó w n ież gołem okiem w id zim y na przekroju poprzeczn ym d rzew a liczn e p rzew o d y ż y w iczne. B y w a ją rozm aicie gęsto rozm iesz
czone. YV korzen iu zw yk le 1 na p o w ie rz chni 2 m m k w adratow ych , w pniu są nieco gęstsze, n iek ied y naw et po 4 na p o w ierzch ni 1 m m kw . N a jo b fitsze są w gałązkach, tu b y w a ich średnio 2, ale n iek ied y do 8 na 1 m m kw . P r z e w o d y te pow stają przez rossunięcie się i rosk lejen ie ścianek w w ią z
kach miękiszu, rozrzu conych bez ładu po
drzew ie. O prócz tych podłużnych przew o
dów znajdują się i poprzeczne, biegnące w prom ieniach rdzennych. G łów n a jednak produ kcyja ż y w ic y odbyw ała się w korze.
T a była dość gruba, z zew n ą trz warstwą m a rtw icy pokryta, która podobnie j«k u na
szej sosny leśnej, odpadała z pnia w postaci okrągłych łusek n ieregu larn ie o gra n iczo nych.
O p ró cz tych przew odów żyw iczn ych m ię
d zyk om órkow ych , znajdu ją się u sosny bu r
sztynow ej inne, z w y k le w iększych ro zm ia rów , powstające przez rospuszczenie tkanek m iękiszow ych, bądźto norm alnych, bądźto anorm alnie w ytw orzon ych . Często ścianki kom órek m iękiszow ych otaczających p rze
w ód żyw iczn y m ięd zyk om órk ow y ulegają p rocesow i zżyw iczen ia (resinosis, w tym w y padku succinosis), rospuszczają się, a p rze
wód się pow iększa. Często w pierścieniach roczn ego przyrostu w ytw a rza ją się an or
malne gru p y m iękiszu, n iekiedy bardzo ro z leg łe, które w krótkim przeb iegu czasu u le
ga ją degien eracyi ży w ic o w e j i zostaw iają w reszcie znaczną przestrzeń w d rze w ie w y pełnioną bursztynem, podobnie, ja k to mo
żem y n iekiedy zauw ażyć na deskach św ier
k ow ych . O grom n a ilość p rzew o d ó w ży
w icznych , znacznych z w y k le ro zm ia ró w do
p row adza nas do przekonania, że sosny bur
sztyn ow e tw o r z y ły w ięcej ży w ic y , niż sosna nasza lub św ierk, w ięcej naw et niż sosna austryjacka. Zn am y jed n a k i dziś d rzew a
| iglaste o nadm iernej produ kcyi ż y w ic y . D a- I mara wschodnia rosnąca na Sum atrze c zę
sto kapie cała od żyw icy ; u stóp pni dam a
r y białej (H a u r i) na N o w e j Z elan d yi z b ie rają się często masy ż y w ic y k o p a lo w ej, w ażące do 50 k ilo gra m ów . T a k zn a c z ne ilości ż y w ic y w yd ziela ją n iek ied y i na
sze drzew a iglaste, ale jestto w ted y proces
ch orob liw y zw a n y zżyw icen iem , re zy n o zą
D rz e w a takie z w y k le w k ró tk im przeciągu
czasu giną w sku tek w yn iszczen ia, w skutek
n adm iernego p rzetw a rza n ia m ączki i celu
lo z y w terpeny, niebiorące ju ż udziału
w przem ian ie m ateryi w roślinie. M o że
właśnie takiemu procesow i patologicznem u
zaw d zięczam y te o lbrzym ie masy bursztynu
ja k ie są złożon e w form acyi bursztynonoś-
nej i on to zapew ne b y ł p rzyczyn ą w y g i
nięcia sosny bu rsztynow ej.
356
W S Z E C H S W IA T .N r 23.
B u dow a anatom iczna d rzew a bursztyno
w e g o w ykazała, że poch odzi ono z sosny i to je d n e g o j ć j gatunku, a nie ja k G o ep p ert m n iem ał z k ilk u . Sosna ta została p rze z G oep p erta nazwana P in itessu ccin ifer, którą to n azw ę C on w entz zam ienił na P in u s suc- cin ifera. N a zw a G o ep p erta p och od zi z 1840 roku, nie jest je d n a k najstarszą, i m iło je s t przypom n ieć, że na k ilk a la t p rzed G oep - pertem J ó z e f H a czew sk i, w zn a k om icie ja k na ten czas napisanój m on ografii b u rszty
nu p olskiego (d ru k ow a n ćj w S y lw a n ie z 1838 roku, n a zw a ł d rze w o w yd a ją ce b u r
sztyn A b ie s bitum inosa. S zk od a , że niem - cy, k tó rym nauka za w d zię cza p ra w ie całą obecną w iedzę o bursztynie, n ie w ie d z ie li o pracy H a czew sk ieg o , u sp ra w ied liw ia ich w części ję z y k , w ja k im b y ła pisana i p ra w d z iw ie rzadkie pism o, w k tórem się u kaza
ła, jest je d n a k rzeczą p rzyk rą , że u nas nie p ob u d ziła n ik o g o do dalszych w tym k ie runku stu dyjów , a n a w et spotkała się z nie- zasłużonem lek cew ażen iem (B ib lijo te k a w arszaw ska 1844 i 1845). D ziś w p ro w a d za ć do nauki n azw ę H a c z e w s k ie g o na m iejsce in n ó j,ju ż utartej, d o p ro w a d ziło b y je d y n ie do zamięszania, n ie czyn ię w ięc tego , ale ch cia łem podnieść fakt, że u nas • poraź p ie r w szy ochrzczono sosnę bu rsztynow ą.
C o do w yg lą d u sosny bu rsztyn ow ej m a
m y ty lk o d om ysły, ale obracając się w g r a nicach ciasnych G o ep p ert p o d a je j'ćj g ru bość na 12 stóp, H a czew sk i ob licza w y s o kość (w sposób b łę d n y ) na przeszło 100 stóp.
Co do jó j liści, k w ia tó w i o w o c ó w rz e c z się przedstaw ia ja k następuje. W bursztynie znaleziono liście czterech ga tu n k ów sosien.
Z tych trz y (P in u s silvatica G o ep p . et M en - ge, P . baltica C on w ., P . banksianoides G oepp. et M e n g e ) m ają po d w ie s zp ilk i na pędzie skróconym , podobn e są w ięc w tym kierunku do naszój sosny leśnój (P . silve- stris L . ), lubo p rzy p o m in a ją raczój ga tu n k i japońsk ie lub półn ocn o-am erykań skie. G a tu nek czw a rty (P in u s cem b rifolia Casp.) ma po 5 ig ie ł na pędach skrócon ych p o d o bnie ja k tatrzań skie lim b y. K t ó r a z tych sosien je s t tą, k tó ró j d rzew o i korę, w y d a ją c e bursztyn w yżój opisałem , n ie w ia d o mo. L iś c ie te są bard zo rzadkie, znam y ich razem za led w ie kilkan aście n iezaw sze dobrych okazów , m oże w skutek tego, że
opadały tylk o w tedy, g d y żyw ica ju ż stw ar
dniała, wskutek czego nie u lega ły zatopie
niu. P o d o b n ie w jesie n i opadają szpilki naszój sosny. N atom iast obfitsze są w bur
sztynie męskie kw iatostany sosien, które w w ie lk ić j ilości opadają po okw itn ięciu , w epoce żyw eg o tw orzen ia się ży w icy . R ó w n ież często napotykam y p y łe k k w ia to w y dla sosny charakterystyczny, zaś k w ia ty żeń
skie są bardzo rzadkie, a w łaściw ie do dziś w je d n y m tylk o znane okazie.
(c. d. nast.)
M a ry ja n Raciborski.
0 wylęganiu się jaj w p i j e ! .
T r e ś ć od czy tu , m ia n e g o w sek cyi b ijo lo g ic z n e j b ry - ta ń sk ieg o sto w a rzys ze n ia postęp u nauk, pod czas
zja zd u w L e e d s w e W rz e ś n iu 1890 r.
G a d y są po w iększój części ja jo ro d n e, z w yją tk iem n iektórych jaszczu rek i w ężów , a m ian ow icie żm ij i w ężów m orskich, będą
cych ja jo ży w o ro d n em i, t. j . ja jk a w ylęg a ją się u nich w ew n ą trz m atki, n iek ied y p o d czas ich znoszenia, ja k to ma m iejsce u na- szój żm ii.
N ie w ie le dotychczas pisano o w ylęg a n iu się ja j wężych. P ie rw s zą n ieled w ie w ia d o mością o tym przedm iocie, ja k się zdaje, są spostrzeżenia Valenciennesa, czyn ione I w J a rd in des P lan tes 1841 r. nad pytonem (P y th o n b ivittatu s) k o ło 10 stóp dłu gim . T e n w ąż w początkach M a ja z ło ż y ł piętn a
ście ja j. P r z e z pięćdziesiąt dni leża ł on na nich z w in ięty , poczem w y lę g ło się osiem ja j i p o w y c h o d ziły z nich m łode w ęże, każ
dy k o ło pół m etra d łu gi. Z e w zględu na tem peratu rę matki, Yalen cien n es podaje, że p rze z ca ły czas w y lężn iczy w idoczn e było podniesienie się tem peratury, które w p o czątkach było najw iększe i stopniow o ma
la ło do końca tego peryjodu .
W r. 1862 Sclater opisał w Proceed in gs
o f the Z o o lo g ic a l S ociety pyton a (P y th o n
N r 23.
W S ZE C H ŚW IA T .357 Sebae), w ylęg a ją cego przez osiem dziesiąt
d w a dni swe ja jk a , których b y ło sto, po- czem j e usunięto; żadne z nich nie w y lę g ło się, a w pięciu lub sześciu zn ajd o w a ły się zarodki. Ze w zględ u na tem peraturę p o daje on,że zawsze samica była cieplejsza od samca. Za każdym razem czyniono p o d w ó j
ne spostrzeżenie, umieszczając term om etr na pow ierzch n i ciała i pom iędzy je g o splotami.
W każdym razie tem peratura węża była w yższa od tem peratury otaczającego p o w ie
trza, pom ięd zy splotam i w yższa a niżeli na pow ierzch ni ciała.
W tym samym roku pu łkow nik A b b o tt zaw iadom ił, że posiada w In d y ja ch samicę boa, która p rze z tr z y miesiące w ylęgała ja jk a , których zniosła czterdzieści osiem.
W końcu tego czasu otw orzono je d n ę sko
rupę i zn aleziono w niój zupełnie uform o
w anego m łodego węża.
W r. 1880 Forb es dokonał k ilka spostrze
żeń w o g ro d zie tow a rzystw a zoologiczn ego w L o n d y n ie nad ja jk a m i P y th o n malurus.
W ą ż m iał koło dwunastu stóp długości i w nocy z 5 na 6 C zerw ca zniósł blisko dwadzieścia ja j, poczem zw in ą ł się naokoło nich, praw ie zupełnie zasłaniając je przed w zrokiem . W m ow ie będąca samica w y siadyw ała p rzez sześć tygodn i, niebiorąc p rzez ten czas żadnego pokarmu, a ja k się zdaje, raz ty lk o w początkach L ip c a opu ściła je zrana na k ilk a godzin.
D n ia 18 L ip ca , t. j . w czterdzieści trzy dni po złożeniu, ja jk a o k a zy w a ły zjaw iska psucia się i zostały usunięte; ty lk o jed n o czy dwa b y ły z zarodkam i.
P o czą w szy od 14 C zerw ca aż do 18 L ip ca, t. j. do końca w ysiadyw an ia ja jek , co dw a lub trz y dni o godzin ie 12 w południe i o 2 po południu starannie m ierzono tem peraturę samicy i samca, trzym anego w tych samych warunkach. Tem peratu ra samicy j b yła stale w yższa i bardziej stała, aniżeli samca. P o m ię d zy skrętami ciała tempera-
jtura była w yższa n iż na pow ierzch n i skóry.
W ą ż w od n y (Trop id on otu s n a trix ) składa j od piętnastu do trzydziestu ja j i głów n ie umieszcza j e w kupach gnoju, oraz w d z iu rach i szparach pom iędzy kamieniami lub ; pod niemi. A u to r często zn a jd o w a ł j e ku k o ń cow i L ip ca , a jed e n z w ężów trzym anych
jw n iew oli zniósł ja jk a ju ż d. 11 t. m. Z po- :
w odu delikatności skorupy ja jk o bardzo ła tw o uszkodzić.
Posp olicie znajdują się one blisko po
w ierzchni, a zło żo n e głęboko w kupach gnoju zw y k le się nie w ylęg a ją , chociaż w późnój porze roku znajdują się w nich zupełnie uform owane, ale zdechłe węże. Z a raz po złożeniu ja jk a są napęczniałe i złą
czone lepką substancyją. Skorupa ros- patrywana pod mikroskopem składa się z błyszczących w łókien, ułożonych w k ilk a w arstw . P o m ięd zy wTarstwami zew nętrz
nemu znajduje się mała ilość soli w apien
nych. N a świeżych ja jk a ch , a jeszcze le piej, na stwardnionych w kwasie chromnym w idać dziesięć w arstw w łókien bardzo ści
śle ułożonych. Zew n ętrzn e w arstw y w y różniają się obecnością m aczugowatych cia
łek rozm aitej grubości i w ygląd u , p o ło żo nych pom iędzy włóknam i.
J a jk a są pierw iastk ow o koloru biaław o- słomianego. Z biegiem czasu stają się nie
co ciemniejsze, następnie brunatne, a w koń cu bardzo ciemne; barwa nie zmienia się jed n a k jedn ostajn ie na całej pow ierzch ni skorupy, lecz w ystępuje w plamach bardzo zmiennój rosciągłości. Jednocześnie, sto
pn iow o znika regu larn y zarys skorupy, któ
ra się m arszczy i traci pierw otną spręży
stość, a dołek w ygn iecion y na jó j p o w ie rz chni stale się zachowuje. Zm niejszenie o b jęto ści ja jk a praw dopodobnie za leży od pa
row ania zeń w od y. N ad zw ycza jn a d e li
katność jajek, oraz trudność u trzym yw ania ich w odpow iedniej w ilg o c i są głów n ym pow odem kłopotów połączonych ze sztucz- nem ich w ylęganiem .
D n ia 22 L ip c a 1889 roku autor znalazł w naw ozie inspektów ogórkow ych w S u rrey koło siedem dziesięciu ja j w ężych ro z d z ie lonych na dw ie masy, położon e tuż jedn a obok drugiej i praw dopodobn ie zniesione przynajm niej przez dw a węże. Jajka b y ły napozór świeże, ale ok a zy w a ły w ielk ie ró ż
nice w swym rozw oju , naw et oczyw iście złożon e przez tę samę samicę. P o zabraniu kilku ja j do zbadania, pozostałe poki-y- to n apow rót naw ozem i pozostawiono na miejscu.
D n ia 8 W rześn ia znow u j e odkryto i nie
które spomiędzy nich zabrano do Lon d yn u .
P o otw orzeniu je d n e g o z nich znaleziono
358
W S Z E C H Ś W IA T .w niem dobrze u form ow anego zarodka, okazu jącego w idoczne, ale słabe ruchy, W p o w y żej w ym ien ion ym dniu ja jk a p rze
niesiono do L o n d yn u i n iektóre z nich u m ieszczono nazajutrz, dnia 9 W rześn ia , w zw ycza jn ym in ku batorze b a k te ry jo lo g i- cznym , u regu low anym na 32° C. Jajka umieszczono w miseczkach szklanych z małą ilością gnoju, u łożon ego na dn ie m iseczki i p o kryw ającego ja jk a . N ie k tó r e m iseczki b y ły otw arte, in ne zaś p o k ry te luźno p r z y - stającem i pok ryw k a m i szklanem i, pozw ala- jącem i na sw obodny p rze c ią g p o w ietrza . Z aw artość m iseczek u trzym yw a n a w stanie w ilgo tn y m zapom ocą w aty zm oczonej w w o dzie. Jednocześnie n iek tóre ja jk a um iesz
czono w podobnych warunkach, ale w tem peratu rze pokoju, k tó rą u trzym yw a n o w w y sokości 17° C. D n ia 17 W rześn ia in ku ba
tor zaczął p rzeciekać i musiano oddać go do n ap raw y, a ja jk a um ieszczono w p o k o ju w tem peraturze k o ło 17° O, w inku batorze um ieszczono je n ap ow ró t d. 25 t. m.
D n ia 27 W rz e ś n ia dw a ja jk a stale tr z y mane w tem peraturze pokoju o k a zy w a ły znak w ylęg a n ia się, t. j . g łó w k i m łodych w ężów p rze d a rły skorupę ja je k . Zau w ażono to o go d zin ie 10 w ieczorem . N astępnego dnia ja jk a p rzed sta w ia ły ten sam stan, t. j.
ze skorup w ysta w a ły ty lk o g ło w y . M is e c z ki z ja jk a m i um ieszczono teraz na w ierzchu inkubatora, mniej w ięcej w tem peratu rze 24° C. O go d zin ie 1 po południu żadna nie zaszła zmiana, o g o d zin ie 10 w ieczorem oba w ęże w y s z ły ze skorup.
T e g o samego dnia, 28 W rześn ia , o g o d z i
nie 10 w ieczorem dostrzeżono w ew n ą trz in kubatora g łó w k ę w ęża, k tó ry o 10 rano na
stępnego dnia zu p ełn ie u w o ln ił się ze sko- rupy ja jk a .
P r z e z następne dni w y lę g ło się nieco ja je k tak w ew n ą trz, ja k o też zew n ątrz in k u batora.
N ie k tó re ja jk a trzym ane od 8 W rześn ia w n aw ozie w tem peratu rze pokoju koło 18° C w ystaw ion o dnia 25 t. m. za okno.
W n ocy n ajn iższa tem peratura w yn osiła 1,5° C. Następnego dnia znow u wniesiono ja jk a do pokoju, a 27 W rześn ia um ieszczo
no j e w tem peratu rze 26° C. W y lę g a ły się
jone później w ra z z innem i. J a jk a będące w inkubatorze le ż a ły naprzód na bokach, !
a następnie sp oczyw a ły na swych w ie rz chołkach i w obu położeniach zd a w ały się zarówno dobrze w ylęgać.
Czas w ylęgan ia się ja je k trw a ł tedy sie
dem dziesiąt pięć do dziew ięćd ziesięciu dni, g d y tymczasem, w ed łu g Yalenciennesa, w y nosi on u pytona pięćdziesiąt sześć dni- Zauważono, że pom iędzy w ylęgan iem się ja j tego samego miotu, naw et w tych sa
m ych warunkach, często kilka dni u p ły w a ło. T ę pozorną różnicę w czasie w y lę g a nia się m oże tłumaczy rozm aity stopień ro z w oju składanych ja j.
W ą ż , trzym an y przez autora w n iew oli, z ło ż y ł d. 11 L ip c a 1890 r. osiemnaście ja j.
N ie k tó re z nich umieszczono w tem peratu
rze 16° — 20° C. P on iew a ż do końca P a ź dziern ika nie w y lę g a ły się, przeto niektóre z nich otw orzon o i znaleziono potom stwo dobrze uform ow ane, ale m artwe. Inne j a j ka tego samego łęgu posłano na wieś i um ie
szczono w kupie gnoju; dnia 9 W rześn ia otw orzono jed n o z nich i znaleziono w niem dobrze u form ow anego zarodka, który się jed n a k nie poruszał; ja jk a za częły się w y
lęgać d. 24 W rześn ia, t. j. w siedem dziesiąt pięć dni po złożeniu.
W e d łu g pierw szego szeregu doświadczeń zdaje się, że tem peratura n iew iele w p ły w a na czas w ylęga n ia się ja j, przynajm niej po u p ły w ie pierw szych tyg od n i od czasu ich złożen ia. W ysta w ien ie na działanie atm o
sfery także ich nie zabija, b yleb y tylk o b y ły trzym ane n ależycie w ilgotno, albow iem n iek tóre z nich w y lę g ły się po przebyciu w ielu dni w atm osferze pokoju. W reszcie, ja jk a przynajm niej k ilka go d zin m ogą być w ystaw ion e na dosyć niską tem peraturę i ostatecznie w ylęg a ją się. Jak to można b y ło p rzew id yw a ć, ja jk a umieszczone w m a
ły ch kubkach h erm etycznie zapieczętow a
nych, w cale się nie w y lę g a ły .
P ro c e s w yk lu w a n ia się m łodych w ężó w bardzo je s t ciekaw y. N a p rzód w n a jw y ż- szem miejscu ja jk a , bez w zględu na je g o położenie, p o ja w ia się szpara, która pospo
lic ie bard zo szybko p rzy b iera form ę lite ry
Y , przyczem kształtem i położeniem o d p o
w iada pyszczkow i m łodego węża, to je s t
w ierzch o łek V odpow iada w ierzch o łk o w i
je g o dolnej szczęki. W ęże często p rze z
k ilk a god zin pozostają w tem położeniu
N r 23.
W S Z E C H Ś W IA T .359 z pyszczkiem na zew n ą trz w ystaw ionym ,
a będąc zaniep okojone, znowu w ciągają go do skorupy. W stanie natury autor w id y w a ł w ężyk i, znajdujące się zu pełnie na z e w nątrz skorupy, które w razie niebespie- czeństw a znow u się do niój chow ały. M ło de węże zaraz po opuszczeniu skorupy są nader gła d k ie i w dotknięciu ja k b y aksa
mitne. Ich ro gó w k a je s t pospolicie nieco mętna, co wszakże znika po kilku g o d zi
nach; żółte plam y na karku są od samego początku dobrze odznaczone. Ś w ieżo w y- lęgn ięte osobniki są koło 15 cm dłu gie i w a
żą koło 3 gram ów ; ja jk o w aży koło 6 g r a m ów . N ie k ie d y rodzą się one z pęcherzy
kiem żółtk ow ym , ale w takim ra zie zawsze zdychają. W ę ż e natychm iast po opuszcze
niu ja jk a n adzw yczaj są żw aw e i po paru dniach w ydają za podrażnieniem charakte
rystyczne syczenie.
A . W.
0 ZASTOSOWANIU BARWNIKÓW
D O B A D A Ń
FlIfJOLOGICICH U ZWIERUT.
(C ią g d a lszy).
Opisane pow yżój doświadczenia nad za- strzykniętem i do k rw i, ziarnistem i barw ni
kami n ab rały w ie lk ie g o znaczenia, g d y z o stało dow iedzion em , że choroby zakaźne pow stają przez działanie pew nych gatun
ków m ik robów , przen ikających do o rga n iz
mu różnem i drogam i. T a k samo, ja k zia renka barw nika szybko ze k r w i znikają, grom adząc się przew ażn ie w pew nych ozna
czonych organach, tak też m ikroby rzadko m ogą być dostrzeżone pod mikroskopem w k r o p li k rw i świeżo zebranej przez nakłó- cie skóry '), a po zastrzyknięciu większój
*) W y ją t k i p rz e d s ta w ia ją w ty m w z g lę d z ie m i
k ro b y w ą glik a , c z y li karb u nk u łu (B a cillu s antbra- c is), g o rą c z k i p o w ro tn e j (S p iroc h a e te feb ris r e - ! c u rre n tis ), zim n ic y (C o c cid iu m m a la ria e ) i n iek tóre in n e, n a d er szyb ko ro zm n a ża ją c e się i stosunkowo i
ilości m ikrobów bądź nieszkodliw ych, bądź chorobotw órczych w prost do k r w i z w ie rz ę cia po kilku godzinach w iększa część ich znika z ogólnego k r w i obiegu. P o jm u jem y teraz, dlaczego p r z y różnych chorobach zakaźnych dostrzegam y zajęcie w ątroby, a szczególnie śled zion y (n p. p r z y tyfusie, zim nicy, gorączce p o w ro tn e j) i dlaczego w tych organach n ajłatw iój dają się odna- leść pow odujące chorobę m ikroby. S kraw ki ze śledzion y zw ierzęcia zm arłego z zakaże
nia w ąglikow ego, w łaściw ym sposobem za barw ione, przedstaw iają w iele podobień
stwa do skraw ków ze śledziony zw ierzą t, którym zastrzykn ięto drobnoziarnisty bar
w nik, ty lk o że miąsz i naczynia znajdu jem y w ypełn ion e zabarw ionem i m ikrobam i pa- łeczkow atem i, zamiast ziarenkam i b a rw - nemi.
P o jm u jem y też teraz, dlaczego p rzy za palnych stanach skóry, spow odow anych przez różne gatunki m ikrobów , w ystępuje obrzm ienie i bolesny stan g ru czołó w lim - fatycznych, zbierających lim fę z dotknię
tych okolic. T a k np. obrzm iew ają gru czoły na szyi p rzy w ysypkach na g ło w ie lub tw a rzy i zapaleniach gardła, gru czoły pachowe p rzy zastrzale na palcu i t. d. M ik ro b y
j
chorobotw órcze, dostawszy się ja k ą k o lw iek drogą do organizm u, z w y k le nie od razu
j
zdradzają swą obecność, lecz, za trzym a w szy się przez czas n iejaki w w yżój opisanych filtrach, rozm nażają się n ajp ierw p o w oli na
i
miejscu i dopiero przedostaw szy się do o gó l-
! nego k r w i obiegu i do bardziej sp rz y ja jących ich rozrostow i orga n ów ro zw ija ją w całój pełni niebespieczną swą działalność.
T y m sposobem tłum aczy się dość zadaw al- niająco okres spokoju, c z y li in ku bacyjn y pom iędzy chwilą zarażenia i ja w n em w ystą
pieniem choroby.
Nareszcie w ypada nam je szcze w yjaśnić
! zachowanie się bezbarw nych ciałek k rw i,
j
ciałek w ędrujących i innych leu kocytów j wobec m ikrobów . J eżeli te ciałka „p o że
ra ją ” niestrawne ziarenka ba rw n ików , to można przypuścić, że tem chętnićj pow inny
n ie lic zn ie zjadane p rze z fa goc^ ty. M ik ro b w ą g li
k o w y za strzy k n ię ty d o k rw i w znacznej ilośc i p o c zątk ow o ró w n ie ż g in ie i d op ie ro po u p ły w ie d o b y za czy n a się znów p oja w ia ć w w iększej ilości.
360
w s z e c h ś w i a t.N r 23.
się dobierać do m ik ro b ó w złożon ych z sub- stancyi organ icznej. W samej rz e c zy tak też i byw a. N ie s z k o d liw e m ik ro b y zastrzy- knięte do k r w i zw ie rzę c ia przedostają, się ostatecznie w szystkie do w n ętrza le u k o c y tó w i ulegają, tam zniszczeniu ; to samo d z ie je się w części i ze szk o d liw em i m ik ro bami. N a takiem zachow aniu się leu k o cy
tów p olega też w części zdolność obronna, c z y li odporność o rga n izm u w z g lę d e m r ó ż nych chorób za ra źliw y ch . C zęsto je d n a k m ik ro b y odnoszą z w y c ię s tw o w walce z leu k ocytam i i w ted y orga n izm gin ie, je ż e li istn iejące w nim inne je s zc ze środki o b ro n ne n ie zd oła ją go w yrato w ać. L e u k o c y ty grają, w ięc poniekąd ro lę p o lic y i sanitarnej, czuw ającej nad bespieczeństw em o rg a n iz mu. W razie zja w ien ia się ja k ie g o ś n iepo
w o ła n eg o in tru za w organ izm ie, leu k o cy ty natychm iast się skupiają naokoło n iego i n iety lk o go ch w ytają, ale n aw et zjadają.
S p ra w y zapalne pow stają po w iększój części pod w p ły w e m różn ych gatu n k ów m i
k rob ów . Jeżeli w ięc za p a len ie rospoczyn a się od skupiania się ciałek ropn ych c z y li leu k o cytó w , można zgo d n ie z M ie c zn ik o - w em uznać to zja w is k o za rodzaj aktu obronnego c z y li „re a k c y i” organ izm u p rze
ciw k o czyn n ikom ch orob ow ym w p o jęciu daw nój m edycyn y. O pisan e tu skupianie leu k o cytó w n aokoło w p ro w a d zon ych do ciała ziaren ek o b ojętn ych i m ik ro b ó w mniej lub w ięcej szk od liw ych s tw ie rd ził M ie c z n i
k ó w u różn ych p rze zro c zy sty ch z w ie rz ą t b eskręgow ych i p ierw szy z w r ó c ił u w agę na obronne znaczen ie tego zjaw iska, a dla „k o m órek zja d a ją c ych ” obcego intru za z a p ro p o n o w a ł nazw ę „ fa g o c y tó w ” , która też p ra w ie p ow szech n ie p rzy ję tą została. S ku pia
nie się tych k o m ó rek w m iejscu za g ro żo - nem zostaje n iew ą tp liw ie spow od ow ane p rzez szk o d liw y w p ły w , ja k i w y w ie ra ją na tkankę p rze n ik łe do n iej obce ciała, w szczególności zaś m ik roby. C iała m in e
raln e w o ln e od ostatnich z w y k łe nie w y w o łu ją siln iejszeg o zapalenia, a m ian ow icie ropienia, które w ystęp u je p rze w a ż n ie tylk o p r z y obecności p ew n ych m ik rob ów . N o w - ’ sze dośw iadczen ia, p rze p ro w a d zo n e w czę
ści także w p ra cow n i p a tolo giczn ej i ana- tom o-patologicznój uniw ersytetu w a rsza w sk iego p rze z pp. Steinhausa, K r y ń s k ie g o
i Janow skiego, w yk a za ły, że tak samo ja k m ikroby w yw o łu ją ropien ie, tak też działa
ją zupełnie w yja ło w io n e ich h odow le i n ie które p rze tw o ry chem iczne (rtęć , o lejek terp en tyn ow y i in.), co dow odzi, że nie sama obecność m ikroba w y w o łu je ropien ie c z y li zapalenie z nagrom adzeniem fa g o c y tów , ale wytwoi^y ich przem ian y m a teryi.
P r o d u k ty te, z jed n ej strony odd zia ły w ając na n e rw y , sprawiają, przek rw ien ie w części dotkniętój, z dru giej zaś pow odu ją p raw d o podobn ie zm iany norm alnego stanu ściany naczyń w łoskow atych, uspasabiające osta
tnie do przepuszczania na zew nątrz k o m ó rek w ędrujących.
II .
W y ś w ie tle n ie ważnych zja w is k ż y c io w ych p rzy pom ocy doświadczeń z ziarn i- stemi barw n ikam i, opisanych w poprzed za
ją cyc h ustępach, nie nastąpiło od razu, le c z uskuteczniało się p o w o li i stopniow o. P r z e z ten czas udało się n iektórym badaczom p rzy pom ocy b a rw n ik ó w rospuszczalnych, w prow adzon ych do organizm u żyją cego z e brać szereg nader pouczających spostrze
żeń, k tó re w dalszym ciągu n iniejszego ar
tyk u łu postaram y się treściw ie zestawić.
P ierw sze pom yślne rezu ltaty w tym k ie runku zaw dzięczam y Chrząszczew skiem u, k tó ry w celu b liższego w yśw ietlen ia roskła- du naczyń krw ionośnych w nerkach w strzy
k iw a ł zw ierzęto m do ż y ł zu pełn ie obojętn y stężony am onijakalny rostw ór karm inu. Z a b iw s zy z w ierzę w k ilk a minut po w p ro w a dzeniu barw n ika, w'kładał on natychm iast m ałe kaw ałki n erek i innych organ ów do bezw odnego w yskoku i p r z y g o to w y w a ł z nich po odpow iedniem stw ardnieniu skraw ki, które po sprzezroczyszczeniu w olejk u terp en tyn ow ym zostały zam kn ięte p om ięd zy szkiełkam i w la k ierze damaro- w ym . T y m sposobem Chrząszczew ski o t r z y m y w a ł w cale udatne ok a zy organ ów z n ib y
„naturalną in jekcyją,” naczyń krw ionośnych,
a lb o w iem dom ięszany do k rw i. karm in p r z y
takiem postępow aniu ścina się w postaci
m iałkich ziarenek i uw ydatnia dość w y r a ź
nie obrysy naczyń krw ionośnych, p r z e
platających skraw ek organu. Chociaż po
w strzyknięciu karm inu w szystkie niezabar-
w ion e części ciała p rzyjm u ją p ozornie o d
N r 23.
W S Z E C H Ś W IA T .361 cień ró żow y, to jedn ak w łaściw e z a b a rw ie
nie tkanek ciała pow staje dopiero po ich obumarciu; je ż e li w ięc działaniem wyskoku karm in zostaje od razu strącony, to nie może z naczyń w dostatecznej ilości p rzen i
knąć do tkanek i rozw inąć w nich własności barw iących.
P o n ie w a ż C h rząszczew ski p rzy w spo
m nianych dośw iadczeniach m iał właściw ie na w idoku w ykazanie, że o d k ryte wtenczas p rze z H e n le g o kan aliki pętlicow ate nie są niczem innem, ja k ty lk o naczyniam i w ło - skowatem i n erek (co się je d n a k okazało m ylnem ), zw ra ca ł w ięc p r z y rospatryw aniu sw ych preparatów także u w agę na zaw ar
tość w yd ziela ją cych kan alików nerkow ych.
P o k a za ło się w tedy, że kanaliki n erkow e z a w ie ra ły ró w n ież karm in, osadzony w po
staci ziarnistój i to tem w ięcej, im w ięcej pozostaw ion o czasu do przejścia barw nika ze k rw i do kanałów organu w yd ziela ją ce
g o (go d zin ę i w ię c e j) i że m etoda „n atu raln ej in je k c y i” m oże oddać w iększe usłu
g i p rzy badaniach budow y i czynności gru czołów , a n iżeli p rzy badaniu naczyń, w ostatnim bow iem celu rosporządzam y ob
fitością w yg od n iejszy ch metod in jek cy j- nych, dostarczających w części naw et b a r
d ziej pouczających okazów.
W czasie opisanych tu doświadczeń bu
dow a w ątrob y, ró w n ież ja k i budowa nerek, nie b yła jeszcze w zupełności rozjaśniona, a m ianow icie pierw sze początki kanałów żó łcio w y ch w w ątrob ie stanow iły przedm iot żyw yc h sporów p o m ięd zy badaczami. C h rzą
szczewski u siłow ał k w estyją tę rostrzy- gnąć p rzy pom ocy karm inu za strzykn iętego do k rw io b ieg u żyją cego zw ierzęcia ; próby te nie d o p ro w a d ziły jed n a k do pożądanego rezultatu. W te d y Chrząszczew ski z w ró c ił się do innego barw nika, który tak samo, ja k ob ojętn y rostw ór karm inu, może bez szkody w znacznej ilości być w prow adzon y do k r w i zw ierzą t żyjących , a m ianow icie do karm inu in d y g o w eg o . P r z e tw ó r ten otrzym u je się przez rospuszczenie błękitu in d yg o w eg o w m ocnym kw asie siarczanym i następne zob ojętn ien ie tego rostw oru so
dą. P o w s ta je tym sposobem sól, in dygo- siarczan sodu, w ym agająca jeszcze m o zo l
nego oczyszczenia z różnych domięszek.
T e n czysty ,;in d yg o k a rm in ” rospuszcza się
łatw o w w odzie, z której może jed n a k w zu pełności być strącony zapom ocą wyskoku lub nasyconych rostw orów chlorku potasu i in. G d y C hrząszczew ski w 2 do 3 g o dzin po w strzyknięciu w odnego rostworu barw nika do krw i w ilości 50— 200 gram ów (stosow nie do w ielkości z w ierzęcia ) d o strzegł obfite w yd ziela n ie się barwnika w moczu, zabił zw ierzę, w ło ż y ł małe ka
w ałki ciem no-fijoletow o zabarw ion ych ne
rek i w ątrob y do bezw odnego wyskoku i p rzy g o to w a ł z nich skrawki, postępując tak samo, ja k po zastrzylcnięciu karminu.
T y m sposobem udało mu się n ietylko o trzy mać zupełnie zadaw alniające rezultaty, ale stanowczo rostrzygnąć kw estyją co do isto tnego początku p rze w o d ó w żółciow ych.
O kazało się, że początkow e d ro g i żółciow e, w których w yd ziela ją cy się obficie barw nik został osadzony w postaci praw ie jedn ostaj
nej błękitnej masy, tw orzą nader gęstą sieć cienkich kanalików, oplatającą wszystkie kom órki w tak zwanych zrazikach w ątro
bowych. K a ż d a kom órka styka się jed n ą pow ierzch nią ze stosunkowo szerokiem na
czyniem krwionośnem włoskowatem , o d wrotną zaś pow ierzchnią z nader wąskim kanalikiem w yprow adzającym żółć, która z tych kom órek się w yd ziela . P o zastrzy- knięciu in dygokarm inu kom órki i ją d ra okazują tylk o blado-błękitnaw e za b a rw ie
nie, po śmierci jed n a k zabarw ien ie ją d e r sztucznie się wzmacnia. Opisane tu spo
strzeżenia Chrząszczew skiego, dające się ła tw o pow tórzyć, zostały też w krótce p o tw ierdzone przez różnych badaczów, do których należał także dr P eszk e z W a r szaw y.
P od ob n e rezu ltaty ja k w w ątrobie o tr z y mał Chrząszczew ski także p r z y m ikrosko- pow em badaniu nerek po zastrzyknięciu indygokarm inu, z tą ty lk o różnicą, że bar
w nik w ypełn ia tu św iatło stosunkowo sze
rokich kanałów n erk ow ych w postaci d ro bnych k ryszta łk ów igiełk ow a tych . H eiden- hain po pow tórzen iu tych doświadczeń nad nerkam i p o tw ierd ził spostrzeżenia Chrząsz
czew skiego, lecz zaprzecza je g o tw ie rd z e
niu, że barw nik w yp ełn ia rów nież i torebki
stanowiące początki kanalików i obejm ujące
kłębki naczyniow e M a lp igh iego. W e d łu g
Heidenhaina, w yd ziela się z kłębków sama
362
w s z e c h ś w i a t.N r 23.
[ t y lk o w oda, do k tórej dopiero p rzy p r z e p ły w ie p rze z d łu g i la b iry n t k an alik ów s k rę con ych przesączają się z k om órek części m oczu, a zarazem także in d yg ok a rin in . K o m ó rk i, w yścielające kan aliki skręcone (tu b u li u rin iferi con torti), odznaczają się ch arakterystyczn ą budową od k o m ó rek na
błon kow ych w kanalikach prostych, c z y li w yw o d o w y ch nerek, zabierają w łaściw e c z ę ści składow e m oczu, ja k ró w n ież i rospusz- czalne barw niki ze k rw i w stykających się z niem i naczyniach w ło sk o w a tych i oddają je w stanie zgęszczon ym p rze p ły w a ją cej koło nich w odzie, która bezustannie się są
czy z w ym ien io n ych kłęb k ów . P o w s t r z y knięciu in dygok a rm in u n erk i okazu ją w p ra w dzie barw ę ciem no-błękitną, lecz k o m ó rk i w y d zieln icze stosunkowo słabo tylk o się z a barw iają.
In d y go k a rm in oprócz żółci i m oczu p r z e ch od zi także do innych w y d z ie lin np. do ślin y, lecz w z b y t m ałej ilości, ażeby można o trzym ać obfitsze osady działaniem w ysk o ku i zresztą tak szyb k o w y d z ie la się z m o
czem i żółcią, że po u p ły w ie k ilk u do k il
kunastu godzin p ra w ie w zupełności znika z organizm u. Starano się w p ra w d z ie za
trzym ać go w e k r w i na dłu ższy p rzecią g czasu p rze z p o d w ią za n ie p rze w o d ó w mo-
jczo w y ch i żó łcio w y ch , le c z ta dość okrutna [ o p era cyja nie d o p ro w a d ziła do pożądanego rezultatu. N ie ró w n ie lepsze skutki osię- gn ięto p rzez w ielo k ro tn e w p ro w a d zen ie w iększych ilości barw nika do k r w i w ciągu | kilkunastu go d zin a naw et kilku dni. N a j
ła tw ie j daje się takie nasycenie organ izm u barw n ik iem osięgnąć u żab, tru d n iej u z w ie rzą t ciep łok rw istych . A r n o ld i je g o ucznio- I w ie (T h om a , K u ttn er, Z e lle r ) o trzy m a li tą drogą bardzo ciek aw e rezu lta ty. U żab, po ubezw ładnieniu mięśni ruchu do w oln ego za pomocą tru cizn y kurary, u żyw an ej p rze z j In d y ja n A m e r y k i p ołu d n iow ej do za tru w ania strzał, w p ro w a d za li do gru bej ż y ły w ścianie brzusznej p o w o li znaczne ilości in d ygok a rm in u i z w y k le jedn ocześn ie z ra sza li pojedyn cze części ciała słabym rostw o- rem soli kuchennej. T y m sposobem udało im się sp ow od ow a ć osadzenie się barw n ika \ w postaci d robn oziarn istej w rozm aitych organach. D o św ia d czen ia te w y k a z a ły , że
jz naczyń krw ion ośn ych ba rw n ik n a jp ierw 1
przenika do otaczającej je tkanki łączn ej, zbierając się tam p rzew ażn ie w delikatnych ru rkow atych szparach pom ięd zy je j w łókni- stemi pęczkam i, c z y li w tak zw anych k a n ali
kach sokow ych, w których mieszczą się j e dnocześnie płaskie gw ia zd o w a te i w rzecio now ate kom órki tej tkanki. Z tych kan ałów sokow ych barw n ik przedostaje się z jed n ej strony do początków naczyń lim fatycznych, z dru giej zaś do miąszu różnych organów . W s z y s tk ie bez w yjątku tw o ry nabłonkow e (ep ith eliu m ) i p rzy b ło n k o w e (en doth eliu m ), g ru czoły , mięśnie, chrząstki za ba rw ia ją się na ciem no-błękitno. Badanie m ikroskopow e w y k a zu je jedn ak, że barw n ik w pierw szych nie w yp ełn ia samych kom órek, lecz otacza je w postaci pięknej delikatnej siatki, osa
dzając się w stanie drobnoziarnistym w tak n azw anej substancyi sklejającej. T a k samo zabarw ia się substancyja spajająca p o m ię
d zy sobą włókna mięsne gład kie, a w p o p rzeczn ie prążkow anych włóknach mięsnych o d kładają się ziarenka barw nika pom ięd zy najdrobniejszem i niteczkam i (fib rilla e ), z k tó rych w łókno je s t złożone. In d y go k a rm in przenika naw et do chrząstek szklistych i zbiera się tam poczęści w samych k o m ó r
kach, poczęści w otaczającej je torebce. In n i badacze, ja k G erlach i N ykam p, otrzym ali w chrząstce zw ie rz ą t ciep łok rw istych podo
bne rezu ltaty ja k A rn o ld , lecz n iezupełnie zgodn e ze spostrzeżeniam i ostatniego, p o n iew aż stosowane przez nich m etody b yły m niej odpow iednie. P ró c z in dygokarm in u w p ro w a d za ł A rn o ld do k r w i żab także ros- tw ó r żółtego żelazo-cyjanku potasu i zraszał orga n y silnie rozrzedzon ym ch lorn ik iem że
laza; dalej w strzyk iw a ł rospuszczony k r o chmal i następnie p oddaw ał tkanki działaniu jodu , albo u żyw ał też tuszu czarnego, za w ie
szonego w w odzie, do nastrzykiw ań i ros
tw oru soli kuchennój do zraszania. W szy st
kie te odm iany doświadczeń d o p ro w a d ziły do tegoż samego rezultatu, co i in d y g o karm in.
O pisane tu spostrzeżenia dlatego w ielk ie m ają znaczenie, że wskazują d rogi, po któ
rych soki o d żyw cze przenikają ze k rw i do
tkanek, albow iem nie ulega w ątpliwości, że
b a rw n ik do miejsc, w których się zbiera
ostatecznie w w iększej ilości i osadza się
w postaci ziarnistej, zostaje zaniesiony
N r 23
W S Z E C H Ś W IA T .363 p rzez osocze k rw i sączące się bezustannie
przez cienkie ścianki naczyń w łoskowatych.
K tittn er za b a rw ił zapom ocą indygokarm inu n ietylk o substancyją sklejającą kom órki na
błonkow e
w kanalikachi pęcherzykach płucnych u k ró lik ó w i psów, ale także „k a n a lik i so k o w e” w ściankach tych p ęch erzy
k ó w i naczynia lim fatyczn e płuc, w ięc te same d rogi, po których ig ie łk i w ęgla dostają się z pow ietrza do miąszu płuc i dalój do naczyń i gru czołó w lim fatycznych, ja k to w yżćj było wskazane.
N ow sze badania w yja śn iły, że pom iędzy kom órkam i n abłonkow em i nie istn ieje w ła ściw ie substancyja sklejająca, lecz drobne kan alikow ate przestrzen ie, w których prze
suwają się p łyn y odżyw cze, a naw et i k o m órki w ędrujące. T a k np. p rzy wysypkach skóry kom órki w ędrujące przenikają w w ię
kszych ilościach ze skóry w łaściw ej (cu tis) do naskórka (ep id erm is) i przeciskają się w e w spom nionych drobnych przestrzeniach pom iędzy kom órkam i głębszej w arstw y na
skórka, c z y li tak zw anego rete M alp igh i.
(dok. nast.).
D r H . Jloyer.
GŁUSZEC, CIETRZEW
I I O I K M I Ę S Z A Ń C Y .
(C ią g d a ls zy ).
P oczą tek tok ów cietrzew ich zależn y je s t od p o go d y wiosennej, gd y ż ptak ten n igdy nie tokuje podczas zimna, deszczu lub w ia
tru. Z w y k le jed n a k w końcu M arca, g d y nadejdą ciepłe dnie wiosenne, g d y ledw ie p ierw sze pączki na drzewach się ukażą, cie
trzew rospoczyna swój śpiew m iłosny: w y biera na ten cel ja k ą polanę, łąkę lub pole w bliskości lasu położone i tam zgrom adza się licznie, aby swe tąńce i śpiew y produ kow ać. Z w y k le nocuje w bliskości toko
wiska i z p ierw szym brzaskiem dnia, g d y jeszcze w szystko ptastwo uśpione i tylko m iły śpiew skow ronka leśnego (A la u d a ar- I borea) zw iastu je zorzę poranną, kogut w y- '■
daje swój dziw ny, tajem niczy głos, który doskonale sylabami tszau-sziii... naśladować można. Jestto rodzaj w yzw ania, posłanego wszystkim ry w a lo m sąsiedniego lasu. W n et za nim słyszym y na w szystkie strony o d zy
w ające się w ten sam sposób cietrzew ie, które z okolicznych d rze w dają znać światu, że i one go tow e są ju ż do walki. T r w a to zaledw ie minut kilka, lub kilkanaście, g d y słyszym y w bliskości silny łopot zapadają
cego ptaka: to pierw szy kogut zlecia ł na to kow isko i wnet potem w yrzu cił w p o w ietrze jeszcze jed n o i drugie wyzwanie; znów sły szy
m y trzepotanie skrzydeł; tak zlatują jeden , drugi, dziesiąty, zm rok jedn ak nie p ozw ala jeszcze w idzieć samych ptaków. G d y oto dochodzi nas głos przytłu m iony i ja k b y sy
laby bu-łu-łum, pow tórzone pojedyńczo, p o tem częściój, aż w końcu słyszym y to d z i
wne, niczem niedające się naśladować beł
kotanie cietrzew ia, które przelew a się gamą chrom atyczną do nieskończoności. Głos ten, k tó ry p rzy spokojnem p ow ietrzu na p ół m ili słyszeć można, zbliska w yd a je się
j
cichym , przytłu m ionym , co zapew ne stąd
j