Pir. 2 3 0 We Lwowie. Niedziela dnia 15, Października 1876.
Wychodzi codziennie o godzinie 7. rano, z wyjątkiem poniedziałków i dni poświą-
tecznyeh.
P rzedpłata wynosi:
MIEJSCOWA kwartalnie . . . 3 złr. 75 c an t
„ miesięcznie . . . 1 „ 30 „ Za miejscowa „ . . . 1 „ 70 „
Z przesyłką pocztową:
,g 1 W państwie anstrjackiem . 5 złr. — c t J9 I do Pros i Rzeszy niemieckiej
| ’ B e lgi;'i Śzwajeaiji l ^ 7złr' I „ Włoch, Turcji i k s ię t Nadda.
„ Serbii .
Numer pojedynczy kosztuje 8 centów.
R o k X V .
_____. t o g ł« » * e n i a p r a . _ W e LW O W IE bióro administracji .Gaz. Nar.*
przy ulicy Sobieskiego pod liczba 12. (dawniej no
wa ulica I. 201) i ajencja dzienników W. Piątkow skiego. plac katedralny 1. 7. W KRAKOWIE: księ
garnia Adolfa Dygasińskiego. Ogłoszenia w PARYŻU przyjm uje wyłącznie dla „Gazety Nar.8 ajencja p.
Adama, Correfour de la C roii, Kongo 2. prenume
ratę zaś p. pułkownik Raczkowski, Kanboug, Poi- sonniere 33. W W IEDNIU pp. Haasenstein e t Yogler, nr. 10 Wallfischgasse, A. Oppelik S tadt, Stnceabastei 2. Rotter et Cm. I. Riemergasse 13 i G. L. Daube et Cm. 1. M aiim ilianstrasse 3. W FRANKFURCIE: nad Msnem w Ham burgu pp. Haasenstein e t Vogl«r.
OGŁOSZENIA przyjm ują się za opłatą 6 csatów ot miejsca objętości jednego wiersza drobnym dra
ki ja.. L isty reklamacyjne nieopieczętnowane nie ulegają frankowaniu. M anuskryptu drobne nie zwracają się. lecz bywają niszczon.3
dzisiaj nie tak łatwo odmienia się systemy jak dawniej: ale dlatego, że zasadnicza opozycja tylko w tym razie sensby miała, gdyby była na
dzieja, że następcy lepiej się sprawować będą Ale tak, jak rzeczy stoją — ty c h , którzy- by lepiej się sprawowali, " koronaby nie po
wołała, i zresztą przyjąćby nie chcieli; — ci zaś, którzyby przyjęli, nie zdołaliby lepiej się sprawować. Przechodząc do spraw nadcho
dzącej sesji, mnszę oświadczyć, że od młodości powodowałem się zasadą, że wolność handlowa nie jest sama jedna prawdą, i że w pewnych sto
sunkach cło ochronne jest niezbędne dla państwa, i trzeba nieraz dopuścić ogólnego podrożenia kon- sumcji, aby państwo wychować pod względem e- konomicznym, zrobić je samoistnem co do prze
mysłu, bogatem i potężnem. Co się tyczy polity-
■
ki kolejowej, minister handlu nie jest fachowcem, i wszystkiem kieruje osoba, z zagranicy (Francji) powołana (p. Nórdlinga), która austrjackich sto
sunków kolejowych nie zna, i znakomitym jest technikiem, ale na polityce kolejowej się nie ro
zumie. Jestem przeciw obciążaniu kontrybnentów nadmiernemi subwencjami kolejowemi, tudzież wszelkiemu przedłożeniu kolejowemu, dopóki Mo
rawska kolej transwersalna nie będzie zape
wnioną.
„Co do odnowienia ugody, uważam jedność ekonomiczną za tak cenną, że komunałami pod
kopywać jej nie wolno. Dla milej zgody należy przystać na ugodę, chociażby szala na stronę wę
gierską przeważyła. Hasło nieprzyjmowania więk
szych ciężarów pod żadnym warunkiem, jest tyl
ko komunałem, bo dopiero rachunek może oka
zać, co jest powiększeniem ciężarów. Jestem prze
ciw dualizmowi bankowemu, bo wartość bankno
tów i materjalna miara dobrobytu ogółu, byłyby zależne od ekonomiczuej gospodarki węgierskiej która nie daje wielkiego zaspokojenia. Gdyby sprawę bankową w istocie zmotano z resztą u- gody jako całość nietykalną, to mimo wszelkich następstw groźnych musiałbym przeciw całej u- godzie głosować. Kwestja unii personalnej wcale niema związku z odnowieniem ugody, gdyż zo
stała już r. 1867 stanowczo załatwioną.
„Przechodzę do p o l i t y k i z e w n ę t r z n e j i niebezpieczeństwa wplątania Austrji w wojnę wschodnią. W razie wybachu wojny Mo
skwy z Turcją, powinniśmy się starać, aby nas w nią nie wciągnięto. Interwencji, gdyby konie
czną była, należy się podjąć tylko na mocy zle
cenia Europy. Zajęciu lub wcieleniu Bośuii i Hercegowiny jestem stanowczo przeciwny. W ra zie nieuchronnego rozpadnięcia się i rozbioru Turcji, nie wystarczałyby dla Austrji Hercego
wina i Bośnia; Austrja musiałaby nadto otrzy
mać Macedonię i cały w ogóle obszar po morze Egiejskie i granicę grecką. W razie wojny je
stem pewny, że armia austrjacka dzielną się o- każe?
Lwów 15. października.
(Sprawy wojskowe, — Iłowa dr. Giskry do wyborców. — Nowa ustawa pruska o języku urzę
dowym. — Dwa dokumenty, przedstawiające w rze- czywiatem świetle carskich obrońców sprawy sło-' wiańskiej.)
Pester Lloyd odwołuje doniesienie swoje, jakoby r e z e r w i ś c i otrzymali nakaz nie od
dalać się nad 5 mil od swego miejsca pobytu;
dotąd nakaz taki nie został wydany.
Zarazem donosi Pesttr Lloyd o dalszych zmianach, jakie w związku z zaprowadzeniem nowych dział w a r t y l e r j i nastąpić mają.
Najpierw zaprowadzoną będzie artylerja konna, t. j. takie baterje, w których wszyscy do obsługi działa neleżący konno jadą. Tym sposobem arty
lerja austrjacka będzie zrównana z moskiewską i niemiecką, które już oddawna baterje konne posiadają, i Pester Lloyd nie wątpi, że wobec położenia, politycznego delegacje wspólne na tę innowację przystaną, t. j. fundusze na nią po
zwolą. Nadto ma być utworzonych 13 nowych baterji, po jednej przy każdym pułku artylerji;
każdy pułk miałby odtąd po 15 baterji, a cała armja 195 baterji po 8 dział. W pierwszym roku wydatki nowe na artylerję, z temi zmianami po
łączone, na konie, uprząż, siodła, stajnie i t. d., wyniosłyby około 2 ’/a mil. złr., w następnych latach zaś stale ćo roku około l ’/ż miliona złr.
Wszystkie zresztą inne zmiany, co do nowych dział, lawet, kul, jaszczyków i t. d. już są osta
tecznie zatwierdzone (lawety i jaszczyki" będą zupełnie z blachy stalowej i kutego żelaza zło
żone). W czasach zwyczajnych, kończy P. Lid.
potrzebaby jeszcze roku do zaopatrzenia całej armii w nowe działa; gdyby jednak położenie stało się groźnem, można będzie wszystko z ła twością przyspieszyć.
Przytoczyliśmy już treść kilku mów znako
mitszych centralistycznych członków Izby po
słów na zgromadzeniach wyborców. Do najcie
kawszych należy mowx dr. G is k r y zd . 12. b. m.
do wyborców w Bernie. Pod względem cłowym i kolejowym miał Giskra na uwadze, że przema
wia do sukienników, którzy fabrykując towar lichy i bez gustu, nie mogą dotrzymać pola su- kiennictwu angielskiemu i francuzkiemu, i do spekulantów, którym na Morawskiej kolei trans
wersalnej zależy; a w ogóle jako człowiek pró
żny, który nie może strawić swego upadku z wyżyny ministerjalnej, i dlatego dość otwarcie mówi.
„Jałowość ubiegłej sesji ■— rzekł dr. Gi
skra — była naturalną i usprawiedliwioną. Rząd sterował parlamentem zbyt flegmatycznie, więc też.inicjatywa parlamentarna zachrornała. Cie- kawem jest zjawiskiem, że Izba posłów oziębłą się okazywała dla rządowej inicjatywy w spra
wach kolejowych, i przedłożenia dotyczące odrzu
cała. Pochodzi to ztąd, że zamiast całości podano łataninę, która zamiast uleczyć, dobiłaby koleje żelazne. Nie będę rządowi stawiał opózyćji za
sadniczej , a to nie dlatego, iżbym obawiał się przyjścia gabinetu, wrogiego dla konstytucji, bo
Władze pruskie w Poznańskiem zrozumiały n o w ą u s t a w ę o j ę z y k a u r z ę d o w y m jak najnieprzychylniej dla języka polskiego i sta
rają się już dzisiaj zewsząd go usuwać. Tak dy- rekcji starego ziemstwa nakazano prowadzić W całej historji powszechnej mało co z tak wielką predylekcją fałszowano, jak fakt prześla
dowania chrześcian. Neron wprawdzie pierwszy prześladował chrześcian, ale może nie kierował się zasadami późniejszych cezarów, usiłujących w ten sposób bronić rzymskiej idei państwowej, i wspierających przez to mimowoli całą staroży
tność przeciwko nowemu duchowi, który rw ał wszelkie zapory. Notorycznem jest, że właśnie naj
lepsi cesarze byli największymi prześladowcami chrześcian, i ze swego stanowiska mieli oni słu
szność — Neron zaś prześladował z osobistej rozpusty, z okrucieństwa, i — o czem jednak zwykle zapominamy — z przekonania, że chrze- ścianie byli sprawcami wielkich pożarów w Rzy
mie. I w samej rzeczy, historja nie wypowiedziała jeszcze ostatniego w tym względzie słowa, czy prześladowanie chrześcian za czasów Nerona, które, jak wiadomo, trwało tylko cztery lata, po których nastąpiło dwadzieścia pięć lat spokoju, nie było tylko skutkiem „lokalnego" rozporzą
dzenia, wydanego w Rzymie w celu ukarania podpalaczy.
Widocznie też zaproszeni przez Nerona go
ście przypatrują się traceniu, jako rzeczy „z pra
wa wynikającej", a tylko zaostrzonej nieco co do formy, toż więc malarz z wielką wolnomyślno
ścią jednej tylko cudzoziemce, grającej na cytrze Greczynce, wlał w oblieze wyraz głębokiego współ
czucia. Zapalczywa nienawiść do chrześcian, ja
ką pałał Rzymianin, ponieważ nieprzyjaźnie n- sposobieni byli dla uciech upadającego Rzymu, i tajemne odbywali schadzki, gdzie według mnie
mania Rzymian najrozmaitsze popełniali występ
ki, nienawiść ta wybuchła dopiero później, kiedy zaczęła się „złota epoka" cesarstwa. Łatwo zro
zumieć, że było to w interesie kościoła, jak naj- jaskrawszemi barwami malować prześladowanie chrześcian, nawet już za czasów Nerona, gdyż w takim razie eud ów stawał się tylko tem więk
szym, że się chrześciaństwo utrzymało i rozsze
rzyło. Lekkomyślne usiłowania Nerona były z pewnością przez lud, który męczarniom chrze
ścian przypatrywał się z niejakiem politowaniem, i przez towarzyszy Nerona tak rozumiane, jak je oddał z nieporównaną prawdą Siemiradzki. - Z O- deonn poszedłem na wystawę niemiecką, gdzie się znajduje karton Kaulbacha, przedstawiający Nerona, prześladującego chrześcian.
Tu uderza przedewszystkiem dekoracja, cała owa poza teatralna kąulbachowskiego Nerona — jest to Neron, ja k wszystkie owe Nerony, które od lat kilku znowu pojawiły się na scenie, a z których jeszcze najlepszym jest z Włoch przy
wieziony, Neron Rossiego. Być może, że Neron ten kaulbachowski był tym razem motorem dla Siemiradzkiego, powiadam, być może, i mimowoli przypomina się tn także Piotr Arbuez, ów obraz, który tyle narobił hałasu z powodu pełnego gro
zy przedstawienia ofiar inkwizycji, i dla krzy
czącej swej tendencji.
Pewnego razn na temże miejscu nazwałem obraz artykułem dziennikarskim, otóż artykuły dziennikarskie bardzo dobre są przeciwko popom
; jezuitom, ale żaden z nich nie jest wielkiem
Żywe pochodnie Nerona.
(Dokończenie).
W Tacycie czytam y: „Z urąganiem mordo
wano chrześcian, okrywano ich skórami zwie- rzęcemi i dawano psom do rozdarcia, lub krzy
żowano i palono, albo też zapalono jak pocho
dnie, i te świeciły wśród mroków. Na ten cel używał Nero swych ogrodów? Otóż do tych kil
ku wierszy śmiało sięgnął Siemieradzki po te
mat, i ta pewna siebie śmiałość jest równie po
dziwu godną, jak owa jasność myśli, z jaką się zabrał do wykonania dzieła. Wprawdzie stara walka o zasady, jaką tyle razy staczać nam przyszło wobec nowoczesnego malarstwa histo
rycznego, i w tym razie wybuchnie na nowo, i znowu odezwie się szkolne pojęcie celów sztuki — wszakże malarz zwycięży. On wszyst
kich pojedna, i w tym względzie jestem o los jegb zupełnie spokojny.
Przystępując do tego obrazu, trzeba być wewnętrznie przygotowanym i mieć wzrok tak jasny, jak go miał artysta, kiedy zabierał się do dzieła... Czy to aby sobie samemu sprawić przyjemność, czy znudzonej Poppei, wymyślił Neron „żywe pochodnie" i zaprosił całe swe to
warzystwo do oglądania tego przerażającego wi
dowiska. Na wschody złotego domu ośmiu czar
nych niewolników wyniosło przepyszne łoże wraz z Neronem, u którego boku znajduje się Poppea;
na galerjach i na estradzie, na stopniach przed Neronem i za nim stanęła wielka liczba jego towarzyszy: żołnierze, kuglarze, tancerki, fleci
ści, gladjatory, bachantki, angurowie. Po prawej ręce widać szereg palów, pale uwieńczone u do
łu, u góry w pokrywach obwiązani sznnrami męczennicy: więc starzec, którego włosami wiatr igra, młodzieniec, a dalej dziewczyna. Na samym przedzie hycel wachlarzem z piór rozżarza wę
gle, a u jednego z palów wstępuje już posiepak kata, w celu podpalenia powłoki.
Okropne rzuca światło pochodnia pośród wieczornych zmierzchów — podczas gdy u góry z balustrady jeden z senatorów powiewa czerwo
ną chustką: czy to ma być wybuch radości, że się już zaczyna widowisko, czy to tylko znak u- mówiony ? Neron żadnego nie daje znaku, nie
cierpliwy spoczywa na swem łożu.
W całym obrazie ruch właśnie taki, jakie
go wymaga Winkelmann; akcja to wewnętrzna, działanie dusz. Potrzeba koniecznie przechodzić postać po postaci, ażeby módz podziwiać całą ową. kolosalną potęgę malarza w grupowaniu.
Nikogo nie masz pomiędzy wszystkimi tu obecny
mi z wyjątkiem grupy, składającej się ze stare
go gracza, rozpustnego chłopca i nierządnicy, grających w kostki, Jttoby nie przypatrywał się widowiska z jaknajwigkszem zajęciem; wszę
dzie ciekawość, oczekiwanie a nigdzie obrzydze
nia, wstrętu, oburzenia;— i w tern właśnie jest prawda.
wszelkie korespondencje i książki piniem iecku.
Jednemu zaś z towarzystw przeniyowych ode
słano pismo wraz ze statutami, wyiwgając, aby takowe podano w niemieckim ję z y k J Ł n i jedno, ani drngie niema prawnej podstaw)®Ziemstwo nie jest ani władzą, ani korporacjąwpołityczną;
co zaś dotyczy statntówTowarzystwa przemysło
wego, to są one dokumentem, a dokumenta po
dają się w oryginale. Dlatego to Diiennik Po
znański, zapobiegając, ażeby nie rozszerzano zby
tecznie ustawy ze szkodą języka praskiego, w szeregu artykułów wstępnych stara się wyjaśnić, w jakich wypadkach ona obowiązuje, i gdzie są jej granice. Z wywodów Dziennika Poznańskiego pokazuje s ię :
1) że urzędnicy, władze i polityczne ciała państwa mają w ustnych i piśmiennych czynno
ściach swoich, tak w łonie własnem,’ jak i zno
sząc się jedne z drugiemi używać wyłącznie ję
zyka niemieckiego;
2) że w stosunkach z publicznością należy rozróżniać czynności ustnie załatwiane, od zno
szenia się na piśmie. Co do znoszenia się pi
śmiennego, publiczność ma wszelkie podania do władz, urzędników i politycznych ciał państwa stosować w języku niemieckim (o wyjątkach pra
wem dozwolonych jeszcze tu nie mówimy), uży
wanie zaś języka niemieckiego, jak dla nas, pol
skiego w ustnych czynnościach z urzędnikami, władzami lub politycznemi ciałami państwa nie jest bynajmniej publiczności zakazane, ani wy
kluczone ;
3) że przeto myliliby się ei, którzyby na podstawie nstawy o jeżyku urzędowym chcieli wywodzić, że urzędnik obowiązany znać tylko ję
zyk niemiecki, a przez to ma prawo wymagać od publiczności, aby wszędzie i zawsze, gdzie ja ko urzędnik występuje, mówiła po niemiecku;
4) że jeszcze grubiej myliliby się ci, którzy by utrzymywać mieli, że wszelkie pisma, które publiczność do urzędników, władz lub ciał poli
tycznych państwa podaje, muszą być wygotowa
ne po niemiecku, gdyż przekonaliśmy się, że to odnosi się tylko do podań (po niemiecku Einga- ben), a temi są te pisma, w których się władzę o czem zawiadamia, wnioski lub prośby do niej stawia, a nie dokumenta i dowody, oraz tym po
dobne aneksa, które służą do poparcia i dopeł
nienia uczynionego podania ■
5) że tem samem jak publiczności nie odję
to prawa znoszenia się z urzędnikami, władzami i ciałami politycznemi państwa w języku nie
mieckim, tak też i urzędnik w nie zwolniono od obowiązku wyroznmiewania ustnych żądań publi
czności i tych pism, które nie są podaniami a jednak urzędowi doręczone być mogą Inb muszą.
Słowem nowa ustawa pruska z d. 28. sierp
nia odjęła językowi polskiemu, jak wszelkim in nym nie-niemieckim znaczenie języka państwowe
go, gdzie je posiadał, ograniczyła go w piśmien- nem użyciu w sprawach urzędowych co do po
dań tylko na przypadki nagłe, jednakże nie wy
kluczyła go zupełnie i absolutnie z zakresu dzia
łań urzędowych, _ ani też nie nałożyła Polakom obowiązku mówienia tylko po niemiecku przy zetknięciu się z urzędnikiem, służbę pełniącym.
Jakkolwiek Europa powinna wiedzieć, w dziełem sztuki, za jakie okrzyczano Arbueźa, którego tendencja głuszy wszelkie artystyczne wrażenie. Inaczej się jednak rzecz ma z męczen
nikami Siemiradzkiego. W sztuce musi zawsze spoczywać punkt ciężkości w czemś ogólnie Indz- kiem ; obraz historyczny musi mieć jako motyw nietylko nagi fakt dziejowego znaczenia, którego ważność polega na skutkach, jakie pociągnął za sobą dla świata i historji, ale musi go zawsze wspierać głębokość poglądu i ogólnoludzka idea.
O t e j z a ś g ł ę b o k o ś c i p o g l ą d u p r z e k o n a ł S i e m i r a d z k i , i okazał się tn umysłem filozoficznie wykształconym, świadomym celów a r
tystą, który wie, co swoją sztuką zamierza — a czego nie umie obecnie prócz niego żaden inny m alarz!
Niema jednak również obok niego, z wyjąt
kiem Almy Tademy, żadnego obecnie malarza, któryby był tak skończonym, jak on, mistrzem formy.
Zważmy tylko, że rozporządza on na swym olbrzymim obrazie; który wraz z ramami ma ośm metrów długości, pięć metrów wysokości, blisko dziewiędziesięcioma głowami, i przecież mimo to z jakąż miłością są one wszystkie trak
towane, z jaką dokładnością oddane są te rzym
skie czaszki pełne charakterystyki, której nic zarzucić nie można, owe głowy Jnłiuszów Ceza
rów, Wespazjanów, owe silne postaci, ów dosko
nały koloryt skóry — spojrzmy na owe dwie do połowy odsłonięte postacie tancerek — przyczem nigdzie najmniejszego ścisku, każda postać pełno i plastycznie występuje z obrazu, każda ma miej
sce — to jakżeż w takim razie innym znajdzie- my Matejkę ? Jakżeż jednak nieskończenie jest Siemiradzki większy od Matejki!
O Matejce wiemy, że takim jakim jest, zo
stanie, ani się lepszym nie stanie ani gorszym.
U Siemiradzkiego zaś napawa wszystko błogiem przekonaniem o artystycznym postępie, lepiej po
wiedziawszy, o artystycznem dążeniu ku doskona
łości. Ażeby się módz szybko przekonać o jego mistrzostwie w traktowaniu farb, przypatrzyć się tylko należy lektyce Nerona, lektyce godnej
„złotego domu". Jakżeż inaczej gospodarował by tn Matejko tym nadmiarem złota i żółtej farby.
W pierwszej chwili mnie samemu przyszedł na myśl wpływ Matejki na Siemiradzkiego, właśnie z powodu tego jakoby nadmiaru złota, lecz po bliższem rozpatrzeniu się widoczną staje się ca
ła owa władza, jaką Siemiradzki nad farbami panuje. Złotą lektykę niesie ośmiu nubijskich niewolników w żółtych tunikach, tramy jej są złocone, złoty baldachin zdobi perłowa macica, inkrustat, klejnoty i intarsje ze srebra i z lapis lazuli, nogi Nerona okryte są złotolitym dywa
nem, na baldachinie stoi złota bogini zwycięstwa z szeroko rozpuszczonemi skrzydłami — a prze
cież nic tu nie krzyczy, żadna farba, żadne po
ciągnięcie pęzla nie uciska drugiego.
Niedbale trzyma Neron w ręce złoty łań
cuch, na którym uwiązany jego ulubieniec, oswo
jony tygrys.—Ja k wreszcie Siemiradzki architek
turę malować umie, o tem świadczy jego mi
strzowskie odmalowanie kamienia, mozajkowa-
jaki sposób postępują z podbitemi narodami dzi
siejsi obrońcy Słowian tureckich, to wszakże do
brą jest rzeczą, odświeżać to jej dzisiaj w pa
mięci. Z tego powoda notujemy d w a d o k u m e n t y , w prawdziwem świetle przedstawiające zaborców' moskiewskich. Le Messager de Vlenne ogłasza list księży unickich, którzy schronili się od prześladowania moskiewskiego z Kongresówki do Galicji, i przy którym dołączyli broszurkę p. t . : Misjonarze moskiewscy na unickiej Rusi.
„Dziełko ich — powiada francuska gazeta —- pojawia się bardzo W' porę, właśnie kiedy car i jego rząd przedstawiają się na Wschodzie jako zbawcy, kiedy udają przed chrześcianami turcc- kiemi apostołów swobody, wreszcie kiedy w pro
wincjach zrewoltowanych przemawiają jako mi
sjonarze pokoju i swobody? Drugą publikacją, bardzo przykrą dla Moskali, jest relacja Enge- njnsza Shuylera, byłego sekretarza ambasady amerykańskiej w Petersburgu, o okrucieństwach moskiewskich w Turkiestanie. Schuyler sam znajdował się w Turkiestanie podczas wyprawy moskiewskiej, i jako naoczny świadek opowiada o gwałtach moskiewskich, które zgrozą swą przechodzą wszystko, co popełnili haszybożukowie w Europie.
Nowa relacja Shuylera nosi ty tu ł: T a r k ę - s t a n , i wyszła ostatnich dni WTześnia w Lon
dynie, Przytoczymy tn tylko rozkaz jenerała Faufmana do jenerała Gołowaczewa treści na
stępującej : „Gdybyś pan widzieć miał, że Jomu- dzi zabierają się do wyw’ędrowania z kraju, roz
kazuję panu udać się z wojskiem natychmiast do ich osad i zburzyć domy i wszystko, co posiada
ją, a bydło i trzody skonfiskować. Nawet gdyby Jomudzi mieli się okazywać uległymi, powinie
neś pan, gdyby myślano o emigracji, wykonać do
słownie mój rozkaz i nie wahaj się wytępić ca
łe plemię Jamudów do szczętu? Jenerał Golo- waczew wykonał dosłownie ten rozkaz. Jomu- dów Tnrkomanów wycinano w pień. Żołnierze podpalali wszystkie domy, wszystko zboże, bu
rzyli wszystko co napotkali. Mordy, pożoga i spustoszenie były straszne; jenerałowie jednak, Kaufman i Gołowaczew, otrzymali od cara naj
wyższe ordery i pochwały.
Przegląd polityczny.
Donosiliśmy przed para dniami o rozkazie ks. Karola dotyczącym jesiennych manewrów armji rumuńskiej. Zwróciliśmy już wtedy uwagę na wrażenie, jakie ta pogłoska sprawiła w Eu
ropie. Przedew’szystkiem podniesiono tę okolicz
ność, iż ćwiczenia te W' roku bieżącym odbywają się później niż zwykle. Zazwyczaj ćwiczenia je
sienne w Rumunii odbywały się między 20. wrze
śnia a 6. października. W roku przeszłym wy jątkowowo z powodu słoty rozpoczęły się dopie
ro 4. października. W bieżącym zaś roku nie tylko rząd spóźnił je znacznie i naznaczył wła
śnie w chwili kiedy najbardziej powikłała się sprawa wschodnia, ale nadto przedsiębierze na skalę tak wielką — gdyż oprócz wojska stałego - rezerwą, ściąga jeszcze całą armię tery- tych tablic marmurowych, wreszcie plastyki. I tak n. p. daje on nam widzieć z jednego z ol
brzymich posągów umieszczonych po lewej stro
nie na galerji tylko palce u nóg, gdzieindziej deszcz pozostawił żółtawy ślad na basrelifie, co wymalowane jest z podziwienia godną plastyką.
U dołu tnż pod ścianą umieścił studnię, z gło
wy Rzymianina o zuchwałej minie bryzga woda dó kamiennego basenu, który u samego brzegu otaczają do koła ciemnozielone algi, wymalowa
ne z naturalnością nie do naśladowania.
Obok studni stoi gladiator, u którego stóp siedzi kobieta z dywanem perskim na kolanach, którego wymalowanie samo już przyniosłoby za
szczyt całemu tuzinowi naszych sławionych i sławnych malarzów. Jestem przekonany, że na
wet Piloty podpisałby się z satysfakcją na tym samym tylko dywanie. Siemiradzki gardzi wszel
kim efektem, unika on wszystkiego, co bodaj jak najdalej naprowadzićby mogło na umyślny w tym względzie zamiar.
A cóż tu za łatwy miałby sposób wywo
ła j efekt farbami, malując niebo, drzewa, zary
sowujące się na wpólchmurnem horyzoncie; po
zostawił on próżną całą lewą stronę, gdzie sto
ją pale dziesięciu męczenników, i jakże zmyślne jest owe ubranie tych palów wieńcami, co za straszliwa ironia w kontraście tych wieńców z owemi, które otaczają skronie towarzyszy Wiel
kiego Nerona. Jakżeż pysznie np. patrzy się on (mimowolnie zaciskając w okrucieństwie swem pięści) wprost na starca, który osłnpiałemi oczy
ma w niemem poddania się patrzy przed siebie, podczas gdy młodzieniec obok głowę odwraca, dla zaczerpnięcia siły w widoku starca, lub aże
by nie dać widzom w oczy sobie spojrzeć. Jaż wonna para wznosić się zaczyna z dużych na
czyń ustawionych u wschodów — dziesięć ofiar wbito na pale, każda z nich ma na piersi napis na karcie pergaminu: Christianus incendiator ur- bis et hostis generis humani, na którą to niena
wiść dla ludzkości Tacyt kładzie nacisk, jako na karygodny występek. Jest ona tu uzasadnie
niem okrutnego wyroku. Na prostych lecz cięż
kich złotych ramach obrazu znajduje się napis z ewangelii Jan a : „Et lux in tenebris lunet et tenebrae eam non comprehenderunt“. Ileż du
cha także w wyborze tego motta!
Siemieradzki ma obecnie trzydzieści trzy lat. Przed ośmiu dniami po przyjeździe z Mo
nachium do Rzymu, zrobił mi przyjemność od
wiedzając mię; jest on smukłej postaci, o szla
chetnych, delikatnych rysach twarzy, ciemnych głębokich oczach i owej miłej, cichej skromno
ści w obcowania, która zdobywa serca od razn, bo się widzi, że nie jest udana. Do Rzymu pę
dziło go uczucie rodzinne — oczekiwał ’go tam synek, który właśnie na świat przyszedł. Ożenił się przed trzema laty z Polką, panną Prnszyń- ską, imienniczką swej matki, która również jak jego ojciec, jenerał w słnżbie moskiewskiej, sta-- cjonowany w Charkowie, gdzie się też Henryk urodził, polskiej była narodowości. W mieście rodzinnem ukończył uniwersytet, a wpływ tych studjów, którym zawdzięcza wykształcenie kla
syczne, widoczny jest w obrazie jego. Kiedy do
szedł lat dwudziesta, 1864 r., nie mógł się jaż dłużej oprzeć popędowi do wykształcenia arty
stycznego i udał się do Petersburga, zapisał się tam na akademię, gdzie w krótkim czasie pierw
sze zdobył nagrody i już w r. 1870 mógł opu
ścić akademię, otrymawszy sześcioletnie stypen- djum rządowe. Poczem pojechał do Rzymu, w którym obecnie odbiera, bez cienia zazdrości, hoł
dy od swych kolegów, i gdzie zebrał pierwsze za swego Nerona zaszczyty ze strony rzymskiej akademii, a nawet order od króla. Msgr. Nardi prawdziwy hymn, pełen natchnienia, napisał w Voce della verita na Siemiradzkiego, którego wolnomyślność równym krokiem z jego miłością ojczyzny postępuje.
Czysty dochód z wystawy pierwszego swe
go obraza w Warszawie, dwa tysięcy rubli, prze
znaczył on, chociaż zaprawdę nie bardzo szczo
drze obdarzony jest bogactwy ziemskiemi, na sty- pendja dla polskiej młodzieży, poświęcającej się sztuce. Szlachetna ta wspaniałomyślność zape
wne nagrodzoną mu zostanie rychłem zakupnem
„Nerona". Cena obrazu wynosi sto tysięcy gul
denów. Siemiradzkiemu zaiste postawić wolno taką cenę. Obecnie dopiero pierwszy błysk sła
wy opromienia mu młodą głowę; nim rok upły
nie, cały stanie on w jej promieniach. Utwór jego gotuje się właśnie do podróży w około świata.
V. K. Schembcra.
Oto w całości fejleton cudzoziemskiego krytyka o polskim artyście. Że prawdą musi być to, co S nim napisał Schembera, świadczą za tem glosy kryty
ków włoskich, o których swojego czasu donosiliśmy, świadczy takie samo nazwisko p. Schembery, iako krytyka i dziękujemy mn za wypowiedzenie tej prawdy o naszym rodaku. Pan Schembera posunął tym razem swą przychylność dla patrjotyzinn a r
tysty polskiego nawet tak daleko, że szczegółowo rodakom swoim wykazał polskie pochodzenie Sie
miradzkiego, co więcej, nawet podał imię i nazwi
sko jego w brzmienia polskiem, tłumacząc w przy- piskach, jak się je po polsku wymawia. Tak wzglę
dnym dla Polaka podobno jeszcze nie był żaden z krytyków obcych. Natomiast przecież zapytać mnsiiny p. Schembery, w jak i sposób wydanie przez naród polski takich gepjnszów, jak Mickiewicz, Sło- wack , Matejko, Siemiradzki, o których przecież po
wiada, że sami jnź wielkim potrafiliby uczynić k a
żdy naród — dowodzić może, że ten naród polski upadł na wieki i przeznaczony jest na zagładę, nie mogąc jnż nigdy wznieść się do utworzenia samo
istnego państwa. Jnź nie obrażeni w uczuciach na
rodowych zapytujemy go o to, ale na podstawie dziejów, w imieniu prostej logiki, i bardzo dziwimy się, że p. S. sam nie zdziwił się własnej nielogi
czności, kiedy wypowiadał to zdanie. Osobliwsze, zaiste, jest to uprzedzenie do Polaków pomiędzy cudzoziemcami, kiedy nawet największe, jedyne do w ciy dla każdego narodu jego żywotności, tylko wcbec Polaków dowodzić mają czegoś wręcz prze
ciwnego, niechybnego dowodzić mają npadkn!
( « ) torjalną, że uzasadnione jest przypuszczenie , iż to nie są ćwiczenia, ale kompletna m o h i 1 i z a- c j a. Siły wojenne Rumunii składają się z armii stałej wynoszącej 42.449, z armii terytorjalnej wynoszącej 54.473 i z milicji wynoszącej 47.746 ludzi: wynoszą zatem ogółem 144.668 ludzi i 288 dział. Podział armji podczas wojny — podnosi
my tę okoliczność — odbywa się według dywi- zyj, zupełnie tak jak teraz mają się urządzać ćwiczenia jesienne. Koszta tych ćwiczeń oblicza
ją na 2 miliony. Tymczasem kasa rządowa jest zupełnie próżna, i rząd nigdy nie byłby się zde
cydował na podobnie znaczny wydatek, gdyby nie to, że widocznie przewiduje, iż mu się on opłaci sowicie. Bo zauważyć mnsimy, że finanse Rumunii są w nader krytycznej pozycji. Pożyczka 16 mil. franków, którą zawrzeć podjął się Bra- tiano, jakkolwiek mu Izba dała plein pouvoir w sprawie jej finansowania, nie przyszła dotąd wcale do skutku, i mało jest nadziei aby kiedy
kolwiek dała się zrealizować. Konsorcjum an
gielskich kapitalistów zanadto ciężkie stawiało Warunki, na które liberalne ministerjum przystać nie mogło, jak chyba pod groźbą zrzeczenia się na zawsze pretensji do władzy. Tudzież spełzły na niczem starania p. Rosettego w Londynie w celu zebrania 42l/i mil. franków na budowę kolei Plojeszti-Predeal i Adjud-Okna.
Jako warunek przeprowadzenia obu tyeh spraw finansowych giełda londyńska żądała e- m a n c y p a c j i ż y d ó w ; gabinet zaś p. Bra- tiana nie ma tyle cywilnej odwagi, żeby się pod- djąć tego. Tym sposobem projekta wszystkie zwichnięte zostały i kryzys finansowa grozi Ru
munii, chyba że pomoc w Liwadji uzyskali, a o którą śmiało starać się mogli, kiedy wieść krą
ży, że Moskwa myśli zaciągnąć pożyczkę 200 mil. rubli. Jednakże w korespondencji bukare- skiej Augsburgskiej Gazety donoszą o oziębieniu się stosunków między Moskwą a Rumnnją, ozię
bieniu się datnjącem od podróży B ratiam do Siedmiogrodu w celu przywitania cesarza au- strjackiego. We czwartek Bratiano i Solniczano, minister wojny, wrócili z podróży swej do Liwadji.
Oddawna zapowiadany mityng robotników angielskich odbył się wreszcie w poniedziałek w Hydeparku pod przewodnictwem dr. Langleya.
Wszystkie mowy skierowane były przeciw poli
tyce rządu, a konkluzją mityngu było żądanie niepodległości dla Bułgarji, Bośnii i Hercegowi
ny. Tymczasem rząd angielski rozwija militarne przygotowania na wielką skalę. W arsenale w Woolwich niemal potrojono liczbę robotników.
Prawie codziennie odpływają statki z działami, amunicją i żywnością do Gibraltaru i Malty. W przeszły piątek 16 dział 64-fnntowych wysłano do Malty, którą tak samo jak Gibraltar zaopa
trzono na cały rok w żywność i amunicję. Nie zapomniano także i o swojej rodzinnej wyspie : wszystkie prace fortyfikacyjne nad Tamizą w skutek niedawnej inspekcji, podledz mają zupeł
nemu przeobrażeniu i naprawie.
W Berlinie oprócz wyroku osądzającego Ar- nima na 5 lat więzienia i podróży do Barcina Szweinitza, ambasadora niemieckiego przy dwo
rze petersbnrgskim, zajmuje opinię publiczną