• Nie Znaleziono Wyników

Jubileusz 50-letni biskupstwa Jego Świątobliwości Leona XIII, papieża

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jubileusz 50-letni biskupstwa Jego Świątobliwości Leona XIII, papieża"

Copied!
55
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C< '/śn m y x a J x c x ^ / r^ a m w a r

■;?y ( 'S t r r fi/ .r y jako egzsmplarz rscsnsyjuy

Spółka Wydawnicza Polska w K ru k o m

JUBILEUSZ J. Ś. LEONA XIII PAPIEŻA.

(3)
(4)

JUBILEUSZ 50-LETNI

BISKUPSTWA

J E G O Ś W I Ą T O B L I W O Ś C I

LEONA XIII PAPIEŻA.

NAPISAŁ

‘SD-ł- CWince'n'f/L|. §>

SodHoMvo'c.x\j łaj-w^ S. £eołva X III l^apieaa, eK a ia o w ill fi. SCaClftUi, <2x-£cmefl t l f l a d c m i i -it/ijm iU iej dccjfi- ĆtrcacLi,

§ zc^o $ zcz t o cTęctaj-nllai.

W Y D A N I E D R U G I E .

--- C^C Z P O R T R E T E M . d_ Z---

W KRAKOWIE,

W D R U K A R N I „ C Z A S U1 P R . K L U C Z Y C K I E G O i S P . pod zarządem Jó zefa Łakocińskiego.

1893.

(5)

f O

Hm

j

n r , A s o

N A K Ł A D E M A U T O R A.

(6)

AgJ Skało Piotra, wykuta z granitu, N d której Pan B ó g sw ó j K ościół zbudował, Do Ciebie zewsząd przez wieków szeregi Tęsknią i biegną ludów pokolenia.

Tyś niezdobyta, a przez Ciebie słońce N iem yln ej praw dy rozrzuca prom ienie,

Wszystko przem ija i wszystko przeminie, Co obiecujesz, to tylko zostanie.

Kiedyż się spełnią słowa Twego Pana, Że jeden Pasterz wszystkie ludy ziemi Pełne miłości, nadziei i w iary

Paść i do Nieba przeprowadzać będzie?

Kiedyż pogaństwo, kiedy Islam po dły, K iedy niewiara, i zimne luterstwo, I nad nie w świecie okropniejsza mara Schizmy upadnie, co tak kłócą ludy ?

Kiedyż o kiedy nam ten dzień zaświta, Że każdy człowiek tej ziemi mieszkaniec Szczycić się będzie, iż nie je s t tułaczem, B o prócz Ojczyzny je s t dzieckiem Kościoła ?

(7)

O Boże W ielki! co Syn T w ój obiecał, Czego p ra g n ęli wielcy Święci Twoi, Czego sam żądasz, niech Królestwo Tw oje N a ziemię całą co prędzej zawita !

N iech aj ogarnie wszystkie ludy Twoje, N iech aj j e wiarą i ?niłością spoi, N iech aj spokojne od wojen i w zgodzie Dążą do Niebios pod Piotra opieką.

X . D r W. S.

(8)

W

■^ćiy dniu 21 kwietnia 1888 r., w je ­ dnej z największych izb watykań­

skich, stało około ośmiuset osób, i duchownych i świeckich, panów z najzasłużeńszych w Polsce rodów i liczna gromada wiejskiego i mie­

szczańskiego ludu, pań i wiejskich niewiast. Zgromadzeni oni byli ze wszystkich części dawnej Polski, tak dalece, że nawet wszystkie trzy ob­

rządki miały swoich licznych przed­

stawicieli. — Na czele tego zastępu

■ stało czterech arcybiskupów i trzech biskupów. — Stali oni przed Papie­

żem Leonem X III, któremu w imie­

niu swojem i swoich rodaków, przy­

byli złożyć hołd, z powodu Jego . " półwiekowego kapłaństwa.

Nie mogli tam nie być, bo cały świat k a­

tolicki radował się z tej uroczystości i składał życzenia swojemu Pasterzowi, Namiestnikowi Jezusa Chrystusa na ziemi, widzialnej Głowie Kościoła, Następcy Piotra świętego, któremu

(9)

-- IO --

Chrystus oddał w zarząd cały K ościół. A ja tobie powiadam, iżeś ty jest opoka (skała), a na tej opoce zbudują Kościół mój, a bramy (potęgi) piekielne nie zwyciężą go. I tobie dam klucze Królestwa niebieskiego. A cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebiesiech; a cokol­

wiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiesiech Paś baranki m oje... Paś owce moje 2J. Potwierdzaj bracię twoją 3J.

Niektórzy z tej gromady byli z owej części Polski, o której gdy się wspomina, to serce zamiera i łzami zachodzą oczy. Zdawali się oni wołać do Papieża:

Rybitw o święty! od Twojej stolice Pokaż tym dziatkom rozchmurzone lice, Ciążącej troski zbądź się, patrząc na nie, Posłuchaj Ojcze, a usłyszysa łkanie.

Oni przychodzą wypłakać się Tobie Z kraju co w grobie

Z dziecięcemi uczuciami, składanemi Ojcu chrześcijaństwa, złożyła ta gromada medal złoty, na którym z jednej strony wokoło w y­

obrażonej głow y Papieża, wypisane było : L e o n o w i X III, P a p i e ż o w i , a z drugiej wokoło herbu Polski, Litw y i Rusi, jaśniały słow a: Polonia semperfidelis, P o l s k a z a ws z e w i e r n a .

») Mat. X V I , 18, 19. 2' Jan . X X I , 15 , 17.

3) Łuk. X X I I , 32. 4) Lenartowicz.

(10)

Tak, wierna jest Polska Kościołow i i P a ­ pieżowi, bo tylko K ościół ma wiekuistą pra­

wdę, a Papież jest nauczycielem i stróżem tej prawdy. I on jeden, bez względu na osoby i potęgi świata, jest jedynym, stałym i praw­

dziwym obrońcą i przyjacielem zgnębionych, tych nawet, dla których pogański lub po po- gańsku żyjący świat, nie zna innych słów ja k : Vae victis! Biada zwyciężonym! bo jest zastępcą Tego, który rzekł: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę ! V

Przeto Polska

Choć tak nędzna, taki ucisk wroga, Jak b y nie było nad tym krajem B o g a;

Taka dzicz wściekła znęca się nad ludem, Że życie samo zowfe się tam cudem;

Lecz żadne tam serce Panu nie zabluźni, Choć my złośliwi, choć my czasem różni, Lecz prędko lud ten kłóci się i godzi, A przy Piotrowej wciąż się trzyma łodzi.

I dlatego:

I przed niebiańskim kładąc się Pasterzem, Krzykiem do Nieba powtarzają: W ierzym ! Wierzym, chociażby nikt w świecie nie wierzył, Wierzym, chociażby srożej Pan uderzył I będziem, pokąd ostatni nie skona! 2)

j) Mat. X I , 28. 2) Lenartowicz.

(11)

12

Tak o n i:

Z ziemi boleści i z ziemi pożaru,

Z ziemi bez wieści, z ziemi bez sztandaru, Ję k konający do Rzym u zanoszą, I już o jedno, jedno tylko proszą:

Ha, niech nie giniem z tej ziemi bez świadka Niech nam w skonaniu błogosławi Matka, Ja k wiernym synom świętego Kościoła.

T ak cała Polska dziś do Rzymu woła I żale onej biją pod niebiosy , . .

Papież, jak ojciec najlepszy, przyjął tę pol­

ską drużynę i błogosław ił ją, błogosław ił P o l­

skę c a łą ... 2), a któż zgadnie, ile to błogosła­

wieństwo przyniosło dobrego, zwłaszcza lu­

dziom dobrej w o li3). B y ła to uroczysta chwila, piękny dzień! Słusznie przeto na odchodnem z Watykanu, zaśpiewano pieśń Chrystusowego zmartwychwstania:

W esoły nam dziś dzień nastał, K tórego z nas każdy żądał!

* *

«

W dniu 19 lutego 1893 roku przypada pół­

wiekowa rocznica biskupstwa tegożsamego

a) W incenty P o l: K ilka kart z krwawego rocznika.

2) Zobacz: ks. D r W . Smoczyński: Wspomnienia o polskiej pielgrzymce do Rzym u w r. 1888, na jubileusz J . Ś. Leona X III\ Papieża. K raków , i88g, na str. 671. s) Łu k. II, 14.

(12)

i 3

Leona X III, więc dla uczczenia takowej po­

dajemy krótki życiorys Najdostojniejszego i Najczcigodniejszego Jubilata, i wynurzamy uczucia synowskiej miłości wraz z życzeniami wszelkich łask i błogosławieństw z Nieba.

(13)

ilp ja ostatnich zachodnich skłonach Apeni­

nów , na tak zwanych górach Lepińskich, o dziewięć mil od Rzym u, ku południowi, na skalistem wzgórzu, wśród najpiękniejszej oko­

licy, znajduje się miasteczko Carpinetto, liczące 5000 mieszkańców. — W tem mieście od pół- czwarta wieku mieszka rodzina hrabiów Pec- cich, która ze względów politycznych musiała była opuścić Toskanię, a mianowicie miasto Siennę i tutaj się osiedliła. W ydała ona wielu znakomitych ludzi, tak duchownych jak i świe­

ckich, a wszystkich odznaczających się szcze- gólniejszem przywiązaniem do religii katoli­

ckiej.— Z tej to, tak głęboko katolickiej rodziny, mającej piękne podania cnót i zasług, wyszedł Leon X III, papież. — Ojcem jego był Ludwik hrabia Pecci i Anna Prosperi-Buzi, pochodząca z miasta Cori. — Przyszedł na świat dnia 2 marca 1810 r. — Na chrzcie otrzymał imiona Joachim -W incenty. — Pierwsze imię nadano mu, bo tak sobie życzył jego chrzestny ojciec, którym b ył przyjaciel rodziny Peccich, ks. J o ­ achim Tosi, biskup z Anagni, w którego dye-

(14)

— 15 —

cezyi leży miasteczko Carpinetto. Drugie zaś imię dano mu na żądanie jego matki, która wielkie miała nabożeństwo do św. Wincentego Ferreryusza, i temi to dwoma imionami zwykła go była nazywać.

Podania rodzinne, cnoty i pobożność do­

mowa, a przedewszystkiem wzorowa matka chrześciańska, oto otoczenie, w jakiem wzra­

stał przyszły papież. Na początku dziewiątego roku życia, wraz ze starszym swoim bratem Józefem, oddany został do znakomitego za­

kładu wychowawczego 00. Jezuitów w mie­

ście Witerbo, położonem o dwanaście mil na północ Rzymu. Sześć lat przebył w tym za­

kładzie, to jest do skończenia nauk, odznacza­

jąc się zadziwiającemi, szczególnemi zdolno­

ściami i wielkiemi przymiotami duszy. W ciągu tego czasu, zapadł pewnego razu w tak ciężką chorobę, że ślady jej na całe pozostały życie

— mimo to nie przerwał nauk, ale z wielkim zawsze zapałem im się oddawał. Gdy liczył czternasty rok życia i kończył szkołę w W i­

terbo, spotkało go wielkie nieszczęście, uko­

chana bowiem jego matka, chorą będąc, prze­

wieziona do Rzymu, pomimo opieki najlep­

szych lekarzy, zakończyła doczesny żywot, bło­

gosławiąc ukochanych synów, którzy na wieść o ciężkiej chorobie przybyli do jej ło ża1).

* ) 'Zmarła 5 sierpnia 1824 r., pogrzebana w Kościele Stygmatów św. Franciszka w Rzymie, w habicie tercyarskim

(15)

i 6

W ielki to cios w tak młodziutkim wieku stra­

cić tak dobra, mądrą, pobożną, cnotliwą i świętą m atkę; dlatego obydwaj synowie, przebywając jakiś czas w Carpinetto, wraz ze swoim ojcem gorzko jej stratę opłakiwali. I wtedy to starszy, Józef, postanowił wstąpić do zgromadzenia J e ­ zuitów l), a młody Joachim zostać księdzem świeckim. Postanowienia te, młodzi chłopcy wynurzyli swemu ojcu, a otrzymawszy od niego pozwolenie, wyjechali do Rzymu. Starszy wszedł do nowicyatu jezuickiego, młodszy zaś, mie­

szkając u swego wuja w pałacu Muti, obok Araceli, zapisał się do Kolegium rzymskiego ( Collegium Rom anum 2). W tej szkole sławnej

tegoż Świętego. N a pomniku ma napis ułożony przez jej syna, późniejszego Papieża.

1) Ksiądz Jó zef Pecci, jako Jezuita, otrzymał od swego brata, papieża, purpurę kardynalską i w lutym 1890 r. umarł w Rzymie.

2) Ogromny budynek postawił Grzegorz X I I I , papież (15 7 2 — 1585) i oddał Jezuitom dla umieszczenia w nim K o ­ legium, czyli szkoły, jak ą św. Ignacy założył przy placu Mar­

gana. Kolegium to od założyciela nosi też nazwę Uniwersy­

tetu Gregoryańskiego. Miewało uczniów od 130Ó — 1500. Za­

cząwszy od gramatyki, można było wyjść z wieńcem doktorskim z filozofii i teologii. — Obecni panowie Rzymu, od r. 1-870, gospodarując po swojemu, wydalili ztąd 0 0. Jezuitów, pra­

wych od trzystu lat właścicieli, a wprowadzili swą szkołę.

OO. Jezuici otwarli szkołę w innym budynku. — Kolegium Romanum posiadało słynne muzeum Kircherowskie, zało­

żone przez księdza Kirchera, jezuitę, i miało obserwatoryum astronomiczne, w którem królował sławny astronom ksiądz Secchi, jezuita. N a ostatniem piętrze tego budynku, z oso-

(16)

— i 7 —

po wszystkie czasy, nauki bardzo wysoko stały, bo najznakomitsi nauczyciele jezuiccy w niej wykładali i egzamina b yw ały bardzo ścisłe.

Pecci, jak poświadczają zapiski ksiąg szkol­

nych tamtejszych, zawsze należał do pierw­

szych uczniów. Ustawicznie zdobywał nagrody za różne przedmioty: to z matematyki, to z fi­

zyki, to z chemii, to z historyi, to z ‘filozofii, to z innych przedmiotów. Ostatecznie w roku 1832, wedle zwyczaju tej szkoły, mającej prawa uniwersyteckie, dopuszczony do publicznej roz­

prawy teologicznej, doskonale się z niej w y­

wiązał i uzyskał stopień doktora teologii. — P rzy tem wszystkiem, od dzieciństwa wielkie okazywał zdolności do języka greckiego i ła ­ cińskiego, a obdarzony darem poetycznym, wiele pięknych rzeczy n ap isał1). Już w dwu­

nastym roku życia, będąc na naukach w Wi- terbo, napisał b ył wiersz powitalny na przy­

jazd księdza Wincentego Pavaniego, prowin- cyała OO. Jezuitów, przybyłego dla zwiedze­

nia szkoły, a wiersz ten napisany przez tak

bnem wejściem 'od ulicy Via del Cottegio Romano, 2 6 , znaj- duje się Muzeum astronomiczne Kopernika, które, założone przez Polaka, Dra Artura W ołyńskiego, około r. 1874, pod jego dotąd zarządem bardzo się świetnie rozwija.

’) Pisma poetyczne Leona X I I I , wyszły wydane przez X . Brunelliego, pod nagłówkiem: Leonis X I I I . P. M . Car- mina. Udine, 1883.

(17)

młodego chłopca, jest rzeczywiście zadziwia­

jącym *).

A le jeszcze inną zdolność należy w nim podziwiać. Oto zdarzyło się, że g d y się uczył filozofii i przybył na wakacye do rodzinnego domu, jak to corocznie czynił, często w czasie swych wycieczek zachodził do kaplicy stojącej niedaleko za miastem, a poświęconej tajemnicy Zwiastowania N. P. Maryi. K aplica ta stała kiedyś poniżej miasta, lecz staraniem niejakiego Kajetana Pasąuale z Gaety, na darowanym przez przodków Pecciego kawałku ziemi, ofia­

rami pobożnych mieszczan została w dogo- dniejszem miejscu zbudowana. Dowiedziawszy się o tem młody Pecci, aby pamiątka tego nie zginęła, postanowił stosowny napis umie­

ścić na ścianie kaplicznej. W yszukawszy k a­

w ał marmuru, pomimo, że nie uczył się rzeź­

biarstwa, wygładził marmur i ułożywszy na­

1) Wiersz ten tak brzmi:

Nomine Yincenti, quo tu, Pavane, vocaris, Parvulus atque infans Peccius ipse vocor, Quas es virtutes magnas, Pavane, secutus,

Oh, utinam possem, Peccius ipse sequi!

Co znaczy:

Imię Wincenty, które ty Pavani nosisz, J a małe dziecko Pecci także posiadam, Obym też i wielkie cnoty Pavani twoje

M ógł ja Pecci równie naśladować!

(18)

i g

pis, takowy własnoręcznie na nim w yrył. — Napis ten do dnia dzisiejszego istnieje *).

Te zdolności i tak świetnie odbyte nauki, zwróciły na niego uwagę i b y ły powodem, że z łatwością przyjęto go do Akademii ko­

ścielnej (Academia ecclesiastica), czyli do szkoły dyplomatycznej, w której młodzi duchowni przygotowują się do zawodu dyplomatycznego i do rządów tak państwowych jak i kościel­

nych. Z tej akademii uczęszczał nadto na w y ­ dział prawny do uniwersytetu zwanego Sa- pientia, gdzie po trzech latach otrzymał sto­

pień doktora obojga praw i nagrodę pieniężną, jaką wedle tamtejszego zwyczaju przyznawano najlepszemu wieńcowi doktorskiemu.

W ychowanie domowe, jakie odebrał w pra- dziwie katolickim domu, a które mądrze roz­

winięte w szkole 00. Jezuitów w Witerbo i w Kolegium rzymskiem, oparte było na tej zasadzie Pism a św iętego: Początek mądrości, bojaźfi. Pańska*). Dlaczego młody Pecci do znakomicie ukończonych nauk dołączył cen­

niejszą jeszcze rzecz, bo gorącą pobożność i cnotliwe życie. — Czy jako dziecko, czy

J) Mariae Sanctae — Deiparae ab Angelo Salutatae — Templum hoc — Quod positum inferius secus fontem — Eminere olim minus poterat — Cajetanus Pasąualius — Fundo a Gente Peccia tributo — Aere a Carpinetensibus collato — In elatiori et amoeniori heic loco — Erexit — Anno Domini M D C C L X X V II.

**) Psalm C X , io . — Przyp. I, 7. — i X , 10.

(19)

--- 2 0 ----

uczeń, czy ksiądz, czy nuncyusz, czy biskup, czy jako Papież, przez całe swe życie dawał dowody swej pobożności. Jakąż czcią i miło­

ścią otaczał Najświętszą M aryę Pannę i jakiej ufności w Jej opiece złożył dowody, gdy przed laty dziesięciu') zaprowadził w całym katoli­

ckim świecie Różaniec październikowy, a po­

tem rokrocznie tak gorąco przypominał jego odmawianie za potrzeby K ościoła i całej spo­

łeczności ludzkiej. Je d n i w wozach, drudzy w koniach: ale my imienia Pana Boga na­

szego wzywać będziemy 2).

Pięknym też rysem charakteru Leona X III, jest jego przywiązanie do dawnych' swoich nauczycieli i mistrzów, jakimi byli 00. Jezuici.

Pomiędzy innemi dość wspomnieć ostatnie pi­

smo jego, wystosowane do księdza Ludwika M artin, Jenerała 00. Jezuitów, w którem oświadcza: »W końcu, jak Wam to wiadomo, zawsześmy żywili gorące przywiązanie do T o­

warzystwa Jezusowego, dla którego mamy także i wdzięczność.. . 3). Cześć takim mistrzom, co zasługują na takie wdzięczne wspomnienie!

Cześć takiemu uczniowi, co umie pamiętać i okazać tę wdzięczność!

K ard yn ał Sala zwrócił uwagę ówczesnego Papieża Grzegorza X V I na młodego Pecciego,

') 1883 r.

2) Psalm X I X , 8.

3) List z dnia 12 października 1892 r.

(20)

kończącego Akademię kościelną, jako na zna­

komitego i wiele obiecującego Kościołow i młodzieńca.

W skutek tego, Grzegorz X V I zrobił go 16 marca 1837 r. swoim prałatem domowym i powierzył mu dwa ważne urzędy. W krótce zaś, pomimo bardzo młodego jego wieku, po­

słał go jako delegata do księstwa Benewentu, a było to zadanie, jak to zobaczymy poniżej, o ile bardzo zaszczytne, o tyle i bardzo trudne.

M łody Pecci, zanim się w ybrał z Rzym u na swe nowe stanowisko, chciał przyjąć świę­

cenia kapłańskie. Już przedtem przyjął mniej­

sze święcenia od bardzo świątobliwego i uczo­

nego biskupa z Ferentino, księdza M aryi J ó ­ zefa Lais, który dawniej poznał b ył młodziut­

kiego Pecciego, gdy jako biskup tymczasowo zarządzał dyecęzyą Anagni, do której należy miejsce jego rodzinne Carpinetto *). Przed świę­

J) Ksiądz biskup Lais, umarł w opinii takiej świątobli­

wości, że po śmierci ciało jego przez dni ośm wystawione było w kościele katedralnym, taki bowiem b ył napływ ludzi pragnących ujrzeć i pożegnać zwłoki świątobliwego męża.

Jeden z krewnych księdza biskupa Laisa, zostawił pisemne wspomnienie, jako tego wieczora, kiedy młody Pecci zgłosił się do chorego biskupa, prosząc o mniejsze święcenia, ten leżąc w łóżku, przyjął go, i przyrzekł nazajutrz udzielić mu święceń.; a zachęcając go do jak największej pracy umysłowej i pobożności, miał mu objawić, że Pan Bóg ma względem niego swe zamiary i że on dojdzie do godności papieskiej. — W ielka skromność Pecciego zamknęła mu usta, tak, iż nigdy przed nikim o tem nie wspomniał.

(21)

--- 2 2

ceniami wyższemi, dnia i i grudnia 1837 r., wszedł na tak zwane ćwiczenia duchowne do nowicyatu 00. Jezuitów u św. Jędrzeja na Kw irynale, gdzie umarł święty nasz rodak i patron Stanisław Kostka. — Dnia 17 gru­

dnia w kaplicy wewnętrznej domowej, tamże u św. Jędrzeja, z rąk księdza arcybiskupa Si- nibaldiego otrzymał święcenia subdyakonatu, a dnia 24 grudnia w tejże kaplicy od tegoż arcybiskupa święcenie dyakonatu. Zaś dnia 3 1 grudnia tegoż roku w kaplicy W ikaryatu w Rzym ie z rąk kardynała Odescalchiego '), kardynała W ikarego Papieskiego, otrzymał święcenia kapłańskie. — Nazajutrz po otrzy­

maniu kapłaństwa t. j. dnia 1 stycznia 1838 r.

w izbie, w której chorował i umarł św. Sta­

nisław Kostka, zamienionej na kaplicę, ksiądz Pecci odprawił pierwszą mszą świętą, podczas której w czasie komunii tak był wzruszonym,

J) Ksiądz K a ro l Odescalchi, pochodzący z rodziny ksią­

żąt rzymskich, był kardynałem Wikarym, biskupem św. Sa­

biny, wielkim przeorem zakonu Kaw alerów Maltańskich, wicekanclerzem K ościoła rzymskiego i t. d., mąż wielkiej pobożności i nauki. Postanowił on złożyć te wszystkie go­

dności i wstąpić do Zgromadzenia OO. Jezuitów, z którąto myślą nosił się przez lat 25. K ilkakroć prosił Papieża o po­

zwolenie spełnienia tego zamiaru, lecz Papież sprzeciwiał się temu. — Nareszcie 30 listopada 1838 r., na tajnym K onsy- storzn Papież zgodził się na to, i polecił odczytać stosowne oświadczenie nieobecnego kardynała Odescalchiego, którem zrzekał się wszystkich godności. W ielkie wrażenie sprawił ten obrzęd, wszyscy do łez byli poruszeni, a w końcu wprowa­

(22)

23

i doznał takiego drżenia w całem ciele, iż wszyscy obecni to spostrzegli.

Księstwo Benewentu, nie wielkie obszarem, należące do Państwa Kościelnego, miało tę wielką niedogodność, że położone było w kró­

lestwie Neapolitańskiem. Po wielkich zaburze­

niach, jakie w yw ołał najazd Napoleona I. na W łochy, ludność włoska, podburzona sekciar­

stwem masońskiem, po większej .części zrobiła się próżniaczą i niespokojną. Odmawiała ona posłuszeństwa rządom, a liczne rozbójnicze bandy straszną b yły klęską dla spokojnych mieszkańców. — Taki stan w księstwie Bene­

wentu o tyle b ył gorszym, że ścigane bandy, przechodziły granice i łatwo ukryw ały się w państwie Neapolitańskiem, a znowu ścigane w królestwie Neapolitańskiem, chroniły się w księstwie Benewentu. Dla ukrócenia złego i zaprowadzenia oraz ustalenia porządku, po­

trzeba było człowieka, z wielkim rozumem i z wielką roztropnością, oraz ze stanowczo­

dzony na Konsystorz, umocowany do tego prałat, zwrócił Papieżowi kapelusz kardynalski Odescalchiego. — Papież napisał prześliczny list do byłego K ardynała przebywającego w Perużu, donosząc, mu o przychyleniu się do jego próśb, i polecając siebie i cały K o śció ł modlitwom, w których miał wielką ufność. Ksiądz K a ro l Odescalchi, były kardynał, zaraz wstąpił do Zgromadzenia OO. Jezuitów w Weronie, a dnia 17 sierpnia 1841 r. po odbyciu nowicyatu i złożeniu ślubów, zakończył życie w Modenie z wielką pobożnością.

Ciało jego w potrójnfej trumnie zostało pogrzebane tamże w kościele OO. Jezuitów.

(23)

— 2 4- “

ścią. — Grzegorz X V I, Papież, zadanie to zlecił młodemu prałatowi swemu, księdzu Pecciemu.

Nowy delegat, zaledwie przybył na prze­

znaczone sobie miejsce, ciężko zachorował, i tylko nadzwyczajnym modlitwom, zanoszo­

nym przez cnotliwych ludzi, należy przypisać powstanie jego z śmiertelnej niemocy. Sam delegat swe wyzdrowienie przypisywał jedy­

nie łasce Bożej, gdyż lekarze najmniejszej nie mieli nadziei; dlatego po przyjściu do zdro­

wia, na podziękowanie Panu Bogu, postano­

w ił zbudować tam kościół na cześć N. Maryi Panny Łaskawej, i sam poświęcił kamień wę­

gielny pod takowy, przyczem do licznie zgro­

madzonego tłumu przemówił bardzo serdecznie, co mu serca wszystkich zjednało.'

Zbadawszy dobrze wszystkie powody złego stanu księstwa Benewentu, wziął się do swego

■dzieła z wielką roztropnością i sprężystością.

Zakładając lub wspierając szkoły, popierając rolnictwo i przemysł, zaczął na całym obszarze księstwa ścigać rozbójników. W ielu z nich wyłapano a wielu wyniosło się w Neapolitań- skie, zwłaszcza po schwytaniu najgłówniejszego i najstraszliwszego dowódcy, niejakiego P a ­ schalisa Coletta. V\u końcu i ci nawet ulegli, którzy dla swych stosunków i wpływów uda­

remniali zabiegi dawniejszych delegatów. — W szystkie te zabiegi delegata, o ukrócenie złego i zaprowadzenie różnych pożytecznych

(24)

2 5

zmian, bardzo dobrze oddziałały na ludność całego księstwa. — W szyscy, widząc uprzej­

mość i wielką sprawiedliwość młodego dele­

gata, bardzo go pokochali, a nawet sam król neapolitański napisał list do Grzegorza X V I, dziękując za tak zdolnego urzędnika, gdyż oczyszczenie gniazda rozbójniczego i dla jego królestwa wiele dobrego przyniosło.

Ówczesny arcybiskup benewentański, ks.

kardynał Bussi, serdecznie się przywiązał do delegata. Bardzo często go widywał, z nim odbywał swe pasterskie objazdy po dyecezyi i w porozumieniu z nim rozdzielał wsparcie ubogiej ludności. Z nim też razem odbył konno uciążliwą przez Apenińskie góry pielgrzymkę do grobu Grzegorza V II, jednego z najznako­

mitszych papieży, zmarłego i pogrzebanego w Salerno ').

J) Nieszczęśliwe to były czasy, w których Grzegorz V II rządził Kościołem (22 kwietnia 1073 r. do 25 maja 1085 r.).

Lecz właśnie dla powstrzymania większego złego i naprawy chrześcijaństwa, o ile to było możebnem w owych warun­

kach, dał Pan Bóg K ościołow i takiegoto Papieża, człowieka wielkiego rozumu, wielkiego serca, i wielkiej gorliwości o K ościół. — M iał on pomiędzy innymi zatarg z Henrykiem IV , cesarzem, z tym właśnie, który później do niego, prze­

bywającego w obronnym zamku Canossa, na pograniczu Parmy i Modeny, nadspodziewanie dobrowolnie przybył, i za­

nim Papież, ciężko przedtem obrażony, postawił warunki przebaczenia, 011 trzy dni przed bramą zamku przebył boso, w odzieży pokutnika, gorąco błagając o miłosierdzie apostol­

skie. Nie był to czyn wypływający z ducha czującego po-

(25)

26 —

Wdzięczna sława o zasługach księdza pra­

łata Pecciego około spraw księstwa Bene- wentańskiego z różnych stron dochodziła do Grzegorza X V I , dlatego uznając je, Papież na początku 1841 r. przeniósł go jako swego delegata do prowincyi Spoletańskiej, gdzie szczególniej wielkie niepokoje i zaburzenia robiło sekciarstwo masońskie. A gdy jedno­

cześnie opróżniło się miejsce wielkorządcy w prowincyi P eru skiej, stanowisko daleko ważniejsze, aniżeli w Spoletto, Grzegorz X V I i to mu powierzył. Tutaj, na rem bardzo trudnem stanowisku, ks. prałat Pecci nie za­

wiódł oczekiwań papieskich. W krótce uspo­

koiły się umysły i niezadowolenie przycichło, a wielkorządca swemi przedstawieniami do Rzym u zrobił to, że Grzegorz X V I postano­

w ił zwiedzić tę część Państwa Kościelnego.

W końcu września 1841 roku przybył Papież z Assyża do Peru ża; pierwszy do tego miasta wjeżdżając drogą świeżo otwartą i usypaną przez wielkorządcę, zabawił tu kilka dni, oglą-

trzebę pokuty, lecz raczej z chytrości politycznej. Ostatecznie Grzegorz V II uchodząc przed Henrykiem, udał się w Nea- politańskie i schronił się w mieście Salerno, gdzie swój pra­

cowity, bolesny i święty żywot zakończył, tamże pogrzebany.

Pomnikowy napis na jego grobie'opowiada, że w pięćset lat po śmierci znaleziono ciało jego prawie nienaruszone. — Na mocy wielu cudów, zdziałanych przez jego pośrednictwo, Paw eł V , Papież, po pilnem zbadaniu jego życia, w ydał w r..

1606 bullę kanonizacyjną, ale już przedtem jego relikwie były czczone w Salerno.

(26)

27

dając wykonane roboty i zwiedzając zakłady publiczne i urzędy. Na odjezdnem wynurzył wielkorządcy swe monarsze największe zado­

wolenie za to wszystko, co w tak krótkim cza­

sie zdołał przeprowadzić.

Po dwróch latach bardzo troskliwych, szczę­

śliwych i pomyślnych pod każdym względem rządów, ks. prałat Pecci otrzymał wezwanie do Rzymu, ponieważ Papież postanowił go posłać do B elgii jako swego posła.

Stanowisko Nuncyusza papieskiego w B e l­

gii było w owym czasie bardzo trudne, albo­

wiem królestwo to po rewolucyi, przez jaką przeszło, wystawione było na rozmaite zatargi stronnictw wewnętrznych, a co najważniejsza, że i w tym kraju Józefinizm zapuściwszy ko­

rzenie, nie w ygasł b ył całkowicie. Potrzeba więc było człowieka roztropnego, oględnego i gorliwego, któryby w takich*okolicznościach potrafił przedstawiać i bronić sprawy Kościoła, żeby był miłym królowi Leopoldowi, prote­

stantowi, iżby katolicy kochali go i byli mu powolni, a nadto, żeby nie był przykrym dla przeciwników. W ybór Grzegorza X V I padł na wielkorządcę peruskiego.

Zanim atoli Papież w ysłał ks. Pecciego do Belgii, postanowił udzielić mu godność bisku­

pią, nominując go arcybiskupem Damietty, w pamięć tego, że ks. Sinibaldi, który księdza Pecciego święcił na subdyakona i dyakona, ten tytuł biskupi posiadał.

(27)

Dnia 27 stycynia 1843 r. na konsystorzu papieskim, ks. prałat Pecci został prekonizo- wany arcybiskupem Damietty in partibus in- fidelium. Przed otrzymaniem atoli konsekracyi biskupiej, odbył ośmiodniowe ćwiczenia du­

chowne w ulubionym przez siebie klasztorze nowicyatu OO. Jezuitów, na Kwirynale. Kon- sekracya biskupa odbyła się dnia 19 lutego, w niedzielę, w kościele św. Wawrzyńca, zwa­

nym in Panisperna, zbudowanym w tem miej­

scu, gdzie ten męczennik był na kracie upie­

czonym, a dopełnił jej kardynał Lambruschini sekretarz Stanu, w towarzystwie ks. Asąui- niego, arcybiskupa tarseńskiego i ks. Castel- laniego, biskupa porfireńskiego. Dnia 12 kwie­

tnia tegoż roku, nowy Nuncyusz papieski przybył do Brukselli.

Z publicznych występów N.uncyusza w B e l­

gii, możemy tylko zapisać, że dnia 25 maja 1843 r. brał udział w koronacyi cudownego posągu Najśw. M aryi Panny Miłosiernej w ko­

ściele a la Chapelle, której dopełnił kardynał prymas belgijski, a który wraz z Nuncyuszem tysiącom osób udzielił św. Komunii. W^ końcu lipca tegoż roku, Nuncyusz w towarzystwie prymasa belgijskiego i biskupów tamtejszych zwiedził bardzo szczegółowo uniwersytet k a­

tolicki w Lowanium, gdzie wielkie z tego po­

wodu b yły uroczystości ’ ). Spraw y tego uni­

l) Uniwersytet lowański założony przez Jan a IV , księcia brabanckiego i zatwierdzony przez Marcina V , Papieża,

(28)

29

wersytetu, jak i wolnych szkół katolickich, na które katolicy belgijscy wielkie czynili ofiary, bardzo leżały na sercu ks. Nuncyuszowi, gorliwie je przeto popierał. Jeg o też radom należy zawdzięczyć, że katolicy belgijscy za­

łożyli swoim kosztem seminaryum, czyli ko­

legium belgijskie, dla młodych duchownych, pragnących się poświęcić naukom w Rzym ie.

Trzy lata zaledwie upłynęły od objęcia nuncyatury belgijskiej przez ks. arcybiskupa Pecciego, gdy w Peruźu zakończył życie tam­

tejszy biskup ks. Cittadini. Mieszkańcy peru-

otworzony został w r. 1426. W X V I wieku liczba studentów dochodziła do sześciu tysięcy. W chwili zniesienia swego 1789 r. przez rewolucyę francuzką, liczył 42 kolegiów bogato uposażonych. W r. 18 17 wskutek starań dawnych profesorów lowańskich otwarto cztery wydziały, lecz dopiero w r. 1834 biskupi belgijscy wydali list pasterski wzywając do składek na założenie wszystkich wydziałów. Obecnie liczba uczniów dochodzi rokrocznie’ do 1300. Uniwersytet ten czysto kato­

licki utrzymuje się tylko z ofiar zbieranych po kościołach belgijskich. Odbierał on kilkakrotnie pochwały od Grzegorza X V I i Piusa I X , Papieży. W poczet uczniów przyjmują się Udko katolicy i każdy obowiązuje się wypełniać obowiązki religijne i prowadzić życie zgodne z przepisami Kościoła.

Dlatego uniwersytet wydał i wydaje wielu znakomitych ludzi.

Egzamina są nadzwyczaj ścisłe, a jakkolwiek odbywają się przed komisyą przysięgłych z wszystkich uniwersytetów bel­

gijskich, mimo to stale wypadają na chlubę uczniów lowań­

skich. Ja k i duch panuje w uniwersytecie tutejszym, widać ze słów jednego z uczniów, przemawiającego do ks. Pecciego, Nuncyusza, gdy zwiedzał takowy. M ówił on pomiędzy in- nemi: „Uniwersytet lowański . . . , który zawdzięcza swe za­

(29)

3 °

skiej dyecezyi, pomni cnót i zasług, jakich pamięć przez czas trzechletniego pomiędzy nimi pobytu pozozostawił ks. Pecci, jako ich wielkorządca, gorąco pragnęli mieć go swoim pasterzem. Zanieśli przeto zbiorową prośbę do Grzegorza X V I, papieża, a ten, przychylając się do niej, dnia 19 stycznia 1846 r. nomino­

wał go biskupem dyecezyi peruskiej.

W ielka była żałość w B elgii na wieść, że ks. Nuncyusz Pecci opuszcza ten kraj, w któ­

rym przez tak stosunkowo krótki czas, dał się poznać ze swej wysokiej nauki, pobożności, troskliwości o dobro K ościoła, gorliwości w po­

pieraniu zamiaru, podjętego przez biskupów i znakomitych tamtejszych katolików, zakła­

dania szkół katolickich, i z tej łagodności i uprzejmości, jakie płyną z dobrego domo-

łożenie jednemu z Papieży, zburzony siłą zwierzęcą . . . , po­

wstał ze swych popiołów, wielki i silhy swemi zasadami, dumny swą przeszłością, wierny swym podaniom. On, z po­

wodu sławy i cnót, jalciemi jaśnieje jego czcigodny rektor i zgromadzenie nauczycielskie, stanął w rzędzie najznakomit­

szych zakładów naukowych naszej epoki, a dla ciągłego po­

stępu, stwierdzonego sądem przysięgłych egzaminatorów, daje rękojmię, źe młodzież katolicka belgijska nie zawiedzie ocze­

kiwań Ojca świętego “ .

Takie wszechnice katolickie, kosztem katolików', założone zostały we Fryburgu w Szw ajacryi, w Lille we Francyi, i w Waszyngtonie w Stanach Zjednoczonych Ameryki pół­

nocnej. Na tę ostatnią wszechnicę, ofiarowała panna K a ta ­ rzyna Drexel amerykanka, 1,800.000 dolarów, a sama wstą­

piła do zakonu.

(30)

31

wego wychowania, w któ.rem, obok wielkiej nauki, wszczepione są wielkie cnoty kapłań­

stwa katolickiego.

Przed opuszczeniem Belgii, ks. Pecci jeź­

dził do Akwizgranu i do Kolonii, a potem udał się do Paryża na kilka tygodni,, zkąd na jakiś czas jeździł do Londynu, z wielkiemi tam zaszczytami przyjmowany przez królewską rodzinę.

Gdy ks. Pecci powrócił do Rzymu, Grze­

gorz X V I Papież, jego wielki opiekun, był umierający. Doczekawszy się obioru nowego Papieża, jakim został Pius IX , wyjechał do swej dyecezyi do Peruża, gdzie w dniu 26 lipca 1846 r. z wielką radością i z wielkiemi uroczy­

stościami sześćdziesiąt tysięty zebranego ludu przyjmowało swego upragnionego pasterza.

Peruż, po włosku Perugia, miasto stołeczne prowincyi papieskiej Umbryi, mające z oko- „ licznemi przysiółkami przeszło 51.000 ludności, jest bardzo starożytne, bo jeszcze pamięta czasy etruskie i w ślicznem znajduje się położeniu.

Od północy, w odległości dwróch polskich mil, ma jezioro Trazymeńskie, i w takiejże odle­

głości na południowym wschodzie znajduje się miasto św. Franciszka, Assyż. Peruż ma cechę miast starych. W iele posiada budowli z X I V i X V wieku. Na końcu X I i w początkach X I I w. często tu przebywali Papieże, kilku z nich tu umarło, a pomiędzy tymi nawet je-

(31)

den z bardzo wielkich Papieży, to jest Inno­

centy I I I 1). Peruż można uważać za siedzibę szkoły malarskiej, zwanej umbryjską, której najwyższą chwałę stanowi P i ę t r o Y a n n u c c i (f 1524) zwany P e r u g i no. Posiada też P e ­ ruż uniwersytet stary, bo założony jeszcze w r.

1320, w którym słynęła kiedyś nauka teologii, i w którym uczyli się nawet Polacy2). Peruż szczyci się nadto wielką bardzo pamiątką, bo posiadaniem pierścionka ślubnego Najświęt­

3 2

W kościele katedralnym św. Wawrzyńca mają pomniki i tam spoczywają ich zwłoki, Papieże: Innocenty I I I (*j* 1216), Urban IV (f 1264) i Marcin I V (f 1285). W kościele zaś św. Dominika ma prześliczny pomnik i złożone tam są jego zwłoki, Papież Benedykt X I ( f 1304). Innocenty I I I wraz z Grzegorzem V II, należą do najznakomitszych Papieży.

W 37 roku życia swego obrany Papieżem (119 8 r.), rządził Kościołem lat ośmnaście. Znał osobiście św. Franciszka Asy- skiego i tak jego zgromadzenie zakonne, jak i sześć innych zgromadzeń zatwierdził. Umarł ten wielki Papież w Perużu dnia 16 lipca 12 16 r. Leon X I I I , wielki wielbiciel Inno­

centego III, postawił mu pomnik w kościele św. Jan a na Lateranie w Rzym ie, dłuta rzeźbiarza L u c c h e t i e g o i tam w grudniu 189I r. jego zwłoki z Peruża przeniósł.

2) Tutaj do Peruża przybyło w r. 12 5 3 poselstwo z Polski do Papieża Innocentego IV , w sprawie kanonizacyi św. Sta­

nisława, biskupa krakowskiego i tutaj ta sprawa ostatecznie się rozstrzygnęła, i ci sami posłowie byli na kanonizacyi w Assyżu, odbytej w tymże roku w kościele św. Franciszka.

Zobacz: X . Dr W . Smoczyński: Wspomnienia o polskiej pielgrzym ce do Rzymu w r. 1888, K raków , 1889, str. 303

i 346.

(32)

33

szej Maryi Pan ny1). W tem to mieście rozpo­

czął swe, przez długie lata mające trwać pa­

sterzowanie, jako biskup dyecezyalny, ks. ar­

cybiskup Pecci.

Po siedmiu latach gorliwego pasterstwa, ksiądz biskup peruski został nominowany k ar­

dynałem, i osobiście w dniu swej nominacyi, 19 grudnia 1853., otrzymał w W atykanie z rąk Piusa I X biret, a 12 grudnia tegoż roku. na publicznym Konsystorzu, kapelusz kardynalski.

Przy tej okoliczności, pokazali Perużanie, jak miłują swego biskupa. Jak ie to b y ły objawy ich uczuć rad o ści! Jak a wdzięczność dla P a ­ pieża za tę, tak zresztą bardzo zasłużoną god­

ność, udzieloną ich biskupowi! Aż sam kar­

dynał musiał wystąpić z przedstawieniami, aby Zarząd miejski dalsze uchwalone uroczystości wstrzymał, a pieniądze mające się wydać, przeznaczył na cele chrześcijańskiego miło­

sierdzia.

W cztery lata później, to jest w maju r.

1857, ks. kardynał Pecci, jako biskup peruski, miał wielki zaszczyt i szczęście przyjmowania wraz z sąsiednimi biskupami Piusa IX , P a ­ pieża, który zwiedzając Państwo Kościelne, przybył do Peruża, na parę dni, a w czem

*) Dzieje tego pierścionka krytycznie przedstawione są w książce ks. A . R o ssiego : L?Annello sposalizio d i M aria Vergine che s i venera nella cattedrale d i Perugia. — Peru­

gia, 1857, in 12, str. V II, 246.

3

(33)

34

brał udział i następca tronu toskańskiego, umyślnie w imieniu W ielkiego K sięcia a swego ojca, przybyły dla powitania Papieża i zapro­

szenia go, aby raczył nawiedzić i uszczęśliwić Florencyę swem przybyciem.

Trzydzieści cztery lat ksiądz biskup Pecci zasiadał na starożytnej stolicy biskupiej w Pe- rużu. Starożytna to b yła stolica, bo założona jeszcze przez św. Herkulana, ucznia św. Piotra Apostoła. — Szczęśliwa dyecezya, która ta­

kiego miała biskupa, bo pod jego okiem i ser­

cem, to, co w niej było złem, naprawiło się, co było słabem i mdłem, pokrzepiło się i roz­

grzało. A ciężkie to b yły czasy, bo przez ten szereg lat szalała w Italii burza rewolucyjna, w której wodziło rej wstrętne masoństwo, pragnące nie tyle zjednoczenia Italii, jak ra­

czej obalenia Państwa Kościelnego, następnie obalenia K ościoła katolickiego, a w końcu zniszczenia wszelkiego życia religijnego. Pod wdzięczną i miłą każdemu szlachetnemu sercu osłoną miłości Ojczyzny, rzucono się na to, co jest jeszcze droższem, bo na religię. — Cóż to za straszne rzeczy działy się w tej Ita lii!

Co za zniewagi św iętości! Jakie zdziczenie niektórych ludzi! Co za zbrodnie! W takich czasach pasterzować, a pasterzować dobrze, jakaż to wielka praca, jakie cierpienie, jakie poświęcenie, jaka zasługa!

O tych nieszczęsnych czasach i upadku Ita­

lii, myślał poeta, gdy m ów ił:

(34)

35 . . : ...Italia, Gdyby pod burzy wichrami konwalia, Po błocie ziemi kwiatuszki swe tarza I buntem K ościół Chrystusa znieważa!

O czemuż — czemu, Italio kochana, Ciebie sekciarstwo obrało za pole

Do walki grzesznej z Namiestnikiem Pan a?

... J )

Dobrym, gorliwym, świętym i odpowied­

nim na takie ciężkie czasy pasterzem dyece- 2yi peruskiej, b ył ksiądz biskup Pecci. Ileż dobrego zrobił w swej dyecezyi! Działanie swoje zaczął od seminaryum dyecezyalnego, tej szkoły, w której się wychowują' i kształcą duchowni. Na nią miał oczy ciągle zwrócone i ilekroć b ył w Perużu, każdego prawie dnia zaglądał do seminaryum, to na wykład nauk, które wysoce podniósł, to dla innych powodów.

Sam nawet czasami uczył, lub zadawał semi­

narzystom pytania. M iał tak wysokie o du­

chowieństwie pojęcie, że gdyby takowe było wszędzie w czyn wprowadzone, zjednałoby mu cześć, nawet u obojętnych dla religii, a nawet u samych niedowiarków. Dlatego często po­

wtarzał swemu duchowieństwu te słowa C hry­

stusowe : Wy jesteście sól zie77i i ... Wy j e ­ steście światłość świata2). I dlatego to, czeg-o on wym agał od swoich seminarzystów i swego

J) Bezimiennego: Don Marek, wyklęty książę rzymski.

Zobacz: Przegląd Poznański, t. X X X V I I , 1864 r.

2) Mat. V , 13. 14.

3*

(35)

36

duchowieństwa, da się zamknąć w dwóch w y­

razach: nauka i poświęcenie. Zwiedzał też dy- ecezyę, zjawiając się często wtedy, kiedy go się najmniej spodziewano. W ydaw ał znako­

mite listy pasterskie, szczególniej listy, jakie biskupi zwykli corocznie wydawać na wstępie- do wielkiego postu, a w listach tych poru­

szał wiele spraw na czasie będących. Nie spu­

szczał też z oczu zakładów miłosiernych, szpi­

tali, ochronek, klasztorów, budowli kościel­

nych i szkół, których wiele w dyecezyi otwo­

rzył. Zakładał różne stowarzyszenia dla m ło­

dzieży, aby ją tylko od złych wpływów od­

ciągnąć. ' W szystkie te dzieła miały w nim wielkiego opiekuna i dobrego troskliwego ojca, a często i założyciela. K ied y zaś cholera a kiedyindziej straszny głód i trzęsienie ziemi nawiedziły dyecezyę, to urządził swoim ko­

sztem w biskupim pałacu kuchnię ludową, z której codziennie rozdawano pożywienie zgłodniałym. Nietylko, że w celu niesienia pomocy nieszczęśliwym, ustanowił komitet mi­

łosierny dyecezyalny, i stanął czynnie na jego czele; nietylko, że w ydał bardzo gorący list pasterski, wzywając duchowieństwo do poświę­

ceń, a lud do cierpliwości i ufności w Panu B o g u ; ale nawet sam udawał się i chodził po zamożnych domach, żebrząc wsparcia dla

rozmaitej nędzy.

Po wojnie 1859— 1860 roku dyecezya pe- ruska została przydzieloną do nowego króle­

(36)

37 ~

stwa Italii, a w ślad za tem poszły różne nie­

godziwe prawa, ścieśniające wolność religijną1).

Za tem poszło zniesienie małżeństwa jako sa­

kramentu ; zniesienie klasztorów i różnych za­

kładów chrześcijańskiego miłosierdzia; znie­

sienie szkół katolickich; a nawet cios uderzył w jego ukochanych seminarzystów. Z temi ciosami wszystkie jego wspaniałomyślne ofiary, i ofiary dyecezyi, wszystkie jego zabiegi i na­

dzieje szły w niwecz, a nadto z nowym obro­

tem rzeczy publicznych, do dyecezyi napły­

nęła dzicz bez ręligii i masoństwo publicznie siejące zarazę moralną.— Ileż wobec tych nie­

szczęść, ten gorliw y biskup wycierpiał udrę­

czeń, ile doznał goryczy, a jednak nie upadł na duchu, ale jeśli tak rzec można, zdwoił swą troskliwość o dobro dusz sobie powie­

rzonych. To też miał tę pociechę, że mimo tylu przeciwności, dyecezya peruska została jak była, wzorem dla innych. W ielkiej powagi używał względem wielu biskupów, którzy go uważali za swego najlepszego doradcę, a dla

J) Pierwszym czynem po zajęciu Peruża przez wojska piemonckie, było rozstrzelanie nazajutrz, to jest 15 września (1860), jednego z księży proboszczów tego miasta, mianowicie ks. Baltazara Santiego, jednego z najlepszych księży. Nie pomogły prośby ks. kardynała Pecciego, zanoszone do jene­

rała de Sonnaz, aby wstrzymać wykonanie wyroku porywczo wydanego, i przeprowadzić ponowne, najściślejsze śledztwo co do tego księdza. W yrok jednak z wielkim smutkiem i obu­

rzeniem mieszkańców Peruża i z największą boleścią księdza kardynała Pecciego wykonano.

(37)

Papieża był z największą uległością i posłu­

szeństwem, czego pomiędzy innemi zostawił dowód w orędziu do Piusa IX , napisanem przez siebie w r o k u ‘ i 861, a które i inni bi­

skupi podpisali.

W roku 1877 umarł K am erling świętego K ościoła rzymskiego, którym b ył kardynał de Angelis. K am erling to-bardzo ważny urząd, albowiem w razie śmierci Papieża, on obej­

muje tymczasowo władzę, tak, jakby w ciągu tych dni był przełożonym K ościoła. Do niego należy opieka nad majątkiem Stolicy świętej i on ma przygotować konklawe, czyli przygo­

tować i przeprowadzić obiór nowego Papieża.

Pius I X powierzył ten urząd księdzu kar­

dynałowi Pecciemu i dlatego ten musiał przy­

być na mieszkanie do Rzym u. Mimo to zaj­

mował się rządami swej dyecezyi. W liście pasterskim, który na początku 1878 r. napi­

sał w Rzym ie do swych dyecezyan z powodu zbliżającego się wielkiego postu, objawia się czułe jego do nich przywiązanie. Pomiędzy innemi tak się do nich odzyw a:

Połączeni z Wami od dawnych lat świętym węzłem pasterskiego urzędu i stosunkami, które zawsze opierały s ię . na wzajemnej miłości, od­

czuwamy ukochani synowie, cały cięiar rozdziału z Wami, który, jakkolwiek spowodowany naj- wa&niejszemi przyczynami jednak nie przestaje być bolesnym. W takim stanie duszy łatwo mo­

tecie pojąć, z ja k ą przyjemnością widzimy zbli-

(38)

39

tający się czas wielkiego postu, w którym z obo­

wiązku musimy przerwać milczenie i przesłać Wam słozuo pasterskie. Gdy nie możemy w obe­

cnej chwili osobiście stanąć wpośród Was, sta­

jem y tam pisemnie, aby z Wami pomówić i wspól­

nie. się pocieszyć wzajemną wiernością. To są pociechy, ja k ie Pan Bóg zachowuje dla Biskupów, niejako jakby dla wynagrodzenia ich za te rozliczne nieprzyjemności i gorycze.

Dlatego, ja k a i . może być dla nas przyjem­

niejsza rzecz, nad rozmowę z owieczkami, które są naszą koroną i naszem uweseleniem; nad rozmowę z niemi o Panu Bogu, o Chrystusie, o świętym Kościele, o naszych religijnych obo­

wiązkach, o nieśmiertelnych nadziejach, i powta­

rzać im za św. Paw łem : »Takbracia mili bądź­

cie stateczni a nie poruszeni«1). — G dy te słowa listu pasterskiego pisał ksiądz kardynał Pecci; Pan B ó g powołał do siebie Piusa I X Papieża, a było to 7 lutego 1878 r. przed go ­ dziną szóstą wieczorem; dlatego tak kończy swój powyższy list:

Doszedłszy do tego miejsca, ukochani synowie serce nasze pęka z wielkiej boleści, potrzebując przypomnieć Wam, o czem ju& zkądinąd wiecie

o strasznym wypadku, co był przyczyną wielkiej żałoby dla całego świata katolickiego, i w nie­

zwykłej chwili powiększył trudności, w jakich się znajduje Kościół. A ch! gdyśmy rozpoczynali pi-

') I. K orynt. X V , 58.

(39)

40 —

sanie niniejszego listu, bynajmniej nie przypu­

szczaliśmy, żeby wielki Papież, i ukochany Ojciec był nam ta.k niespodzianie zabrany! Owszem mieliśmy 7iadzieję ujrzeć go w czerstwem zdro­

wiu i spodziewaliśmy się, że będziemy mogli upraszać jego o błogosławieństwo dla Was, a od Was w zamian, żądać gorących modlitw za uko- cohnego Papieża. Pan Bóg w swoich zamiarach inaczej rozrządził; chciał przyspieszyć wynagro­

dzenie jego, do czego dawały mu prawo długie i ważne usługi, oddane wspólnej Matce, K o ­ ściołowi, go nieśmiertelne dzieła, a nawet cier­

pienia z taką stałością, godnością i męstwem przeniesione.

Szóstego dnia po śmierci ukochanego P a ­ pieża Piusa I X , to jest 13 lutego, złożono jego zwłoki do tymczasowego grobu, w którym zwłoki każdego Papieża czasowo spoczywają, a tylko imię zmarłego, wypisane na grobowcu, się zmienia. Zaraz też spiesznie czyniono przy­

gotowania do odbycia tak zwanego Concłave, czyli obioru nowego Papieża, a to wszystko odbyło się pod okiem księdza kardynała

Pecciego.

Dnia 18 lutego wieczorem, sześćdziesięciu kardynałów zebrało się do konklawe, a naza­

jutrz przybył jeszcze jeden. Następnego dnia były dwa głosowania, lecz bez stanowczego wyniku; dopiero za trzeciem głosowaniem, odbytem w dniu 20 lutego w południe, z bal­

konu kościoła św. Piotra na W atykanie ogło­

(40)

4 i

szono, i Papieżem został obrany kardynał Joachim-W incenty Pecci, biskup peruski, który przybrał imię Leona X III. — Tegosamego dnia o godzinie wpół do piątej, nowy Papież z wewnętrznego balkonu kościoła św. Piotra udzielił uroczystego błogosławieństwa kilku­

nastu tysiącom zebranego ludu, wśród olbrzy­

mich okrzyków: Niech żyje Papież, Leon X I I I ! Trzeciego zaś marca tegoż roku, Leon X III, wedle przepisów kościelnych, został ukorono­

wanym w kaplicy Sykstyńskiej i zaraz po raz drugi udzielił błogosławieństwa tysiącom lu­

dzi, zebranym w kościele św. Piotra i witającym nowego Papieża na klęczkach, ze łzami w o- czach i okrzykami.

W edle starej przepowiedni, Pius IX , dla cierpień, jakie miał przenieść podczas swego papiestwa, oznaczony b ył nazwą Crnx de Cnice, Krzyż z Krzyża. Tasama przepowiednia jego następcę nazyw ała: Lumen de Coelo, Sw iatio z Nieba. B y ła to może przygryw ka do gwiazdy

•świecącej w herbie rodzinnym Peccich, lub też miało to oznaczać, jakiemi będą papieskie jego rządy, które taką mądrością, taką nauką, i takiem światłem Prawdy przyświecają znę­

kanemu światu.

Potrójna korona, z któfej się składa tyrara papieska, jaką w dniu koronacyi włożono na głowę nowego Papieża, możnaby rzec, że była oznaką nie jednej, a potrójnej Cierniowej ko­

rony, jaka na niego spadła na tem pierwszem

(41)

4 2

w świecie stanowisku. Jedna, to odjęcie nie­

zależności i skrępowanie G łow y K ościoła w swobodnych stosunkach z całym Kościołem, przez zabór Państwa kościelnego. Druga, to prześladowanie .Kościoła w wielu bardzo k ra­

jach, jakoto: Italii, Niemczech, Francyi, R osyi, Anamie, i t. d. Trzecia, to odstępstwo w życiu codziennem rządów i tylu ludzi od Prawdy katolickiej, to poganizowanie się świata chrze- ściańskiego '). Ileż to goryczy, boleści i smutku spadło na tak szlachetną duszę, jaką była du­

sza dawnego biskupa peruskiego! Należałoby być na jego miejscu, żeby to zdołać ocenić.

Bez pomocy z Nieba, jest to niepodobnem,

') Ja k o dowód nader przykrego położenia Papieża w R z y ­ mie, można przytoczyć nikczemny napad ze strony dzikiej hołoty, kierowanej ręką masońską, na orszak pogrzebowy, przeprowadzający późnym wieczorem z dnia 12 na 13 lipca 1881 r. z kościoła św. Piotra do stałego grobowca w kościele św. Wawrzyńca za murami Rzymu, zwłoki tak ukochanego Papieża, jakim b ył Pius I X . T a dzicz ośmieliła się przeklinać pamięć Piusa IX , rzucać kamienie na jego trumnę, a naw et, chciała wrzucić ją do Tybru. Albo i to, kiedy w roku 1889, w samą uroczystość Zielonych Św iątek, odsłonięto pomnik przy udziale władz rządowych, postawiony na jednym z pla­

ców rzymskich, Giordanowi Bruno., człowiekowi, który zdra­

dził K o śció ł i sponiewierał swe śluby zakonne, a tylko dla­

tego postawiono mu ten pomnik, aby zrobić na przekór K ościołow i i Papieżowi. A ów napad zawczasu obmyślany i przygotowany przez rząd włoski w dniu 2 października 1891 r. na spokojnych pielgrzymów, znany pod nazwą napadu w Panteonie, czyż nie jest krzyczącym dowodem okropnego położenia Papieża w Rzym ie po roku 1870?

(42)

43

ażeby tak gorące i tak szlachetne serce nie pękło pod parciem tego wszystkiego. Widząc też wyniosłą i nader szczupłą postać Leona X III, podziwiać trzeba opiekę Boską, że przy tak osłabionem zdrowiu i tylu udręczeniach, Leon X I I I jest zdolnym do tak wielkiej umysłowej pracy i do tylu zajęć, jakie spełnia.

Pominąwszy zarząd K ościoła w całym świe­

cie, pominąwszy tysiączne, i to coraz nowe sprawy, pominąwszy te liczne a codzień inne posłuchania, pominąwszy codzienne coraz to nowe krzyże, o jakich wieść z całego świata go dochodzi, a najczęściej z Italii, w której burzy sekciarstwo masońskie; jeszcze ma on czas na obmyślanie środków zaradczych na tę nie­

szczęsną chorobę, która wstrząsa ołtarze i rządy, trony i ludy i całe ludzkie społeczeństwo.

Orlim wzrokiem swej duszy, ogarnia on cały świat i widzi jego nędze i niedostatki, — i sam układa, wszystkie swoje przepięknym, mistrzow-

*skim pisane językiem mowy i listy pasterskie, zwane encyklikami, czyli listami okólnemi, w których uczy i wskazuje rady na tę stra­

szną niemoc, w jaką świat popadł. Do naj­

ważniejszych atoli czynności czternastoletnich rządów Leona X II I , Papieża, zaliczają się :

i. Przywrócenie wykładów filozofii św. T o­

masza z Akwinu w seminaryach i uniwersy­

tetach katolickich, co zrobił listem okólnym,

(43)

44

zaczynającym się od s ł ó w : Aeterni Pcitris, z dnia 4 sierpnia 1879 r . 1).

2. Leon X I I I badając społeczne nędze i w i­

dząc, że przyczyną ich jest silnie urządzona sekta masońska, której celem jest zniesienie w iary w B o ga i nieśmiertelność duszy, znie­

sienie rodziny i odarcie społeczeństwa z cechy chrześciańskiej, w ydał list okólny rozpoczy­

nający się od słów, Humanum genus, z dnia 20 kwietnia 1884 roku. Listem tym przestrzega Papież przed strasznym ukrytym wrogiem ludzkości, a każde słowo tej Encykliki, jak powiada ks. biskup Janiszewski, »na złotej odważone szali, pełne jest treści« 2).

3. W Encyklice zaczynającej się od słów : Immortale Dei, wydanej d. 1 listopada 1885 roku, a której hołd oddawały nawet pisma tak zwane liberalne, przypomina Papież, że nowożytny liberalizm, który takie spustoszenia w życiu społecznem sprowadza, pochodzi z błęd­

nego pojęcia o ustroju społecznym, i dlatego podaje naukę K ościoła katolickiego o Pań- * stwie, a przedstawiwszy, jak się na ten ustrój

l) Zobacz piękną rozprawę znakomitego teologa ks. A . Langera: Św . Tomasz z Akwinu i dzisiejsza jilozojia, w pi­

śmie Przegląd powszechny, K raków , 1884, II, str. 16 1.

2) Zobacz: K s . Janiszewski; Encyklika Leona X I I I , Pa­

pieża, o M asonii, w piśmie Przegląd powszechny, K raków , 1884, III, str. 169. i ks. biskup Janiszew ski: Kościół i p a ń ­ stwo chrześciańskie, Poznań, 1890.

(44)

45

zapatruje liberalizm, daje na końcu prakty­

czne w tym względzie przestrogi ').

4. En cykliką: Sapientiae Christianae, z d.

10 stycznia 1890 r., Leon X I I I przypomina najważniejsze obowiązki chrześcijan jako oby­

wateli, które, gdyby b yły dobrze zrozumiane i wypełnione, odetchnęłaby ludzkość z pod tej zmory powszechnego zamieszania i nieładu, jakie w świecie panują.

5. W ostatniej Encyklice Novarum renem, z d. 15 maja 1891 r., Leon X I I I zajmuje się sprawą robotniczą. O tej Encyklice wiele libe­

ralnych nawet dzienników różnych krajów, odzywało się z uznaniem i uszanowaniem.

Szkoda wielka, że te pasterskie słowa G łow y K ościoła tak mało są znane przez zamożnych i ubogich, posiadaczy i robotników, tak dalece, że o nich przy sprawie socyalnej zwłaszcza u nas w Polsce, prawie się nic nie wie i nie wspomina. Może to dlatego, że ta sprawa u nas jeszcze w rzeczywistości jawnie nie istnieje;

więc się o niej mało, albo nic nie myśli i nie mówi.

Oprócz tych, do całego chrześciańskiego świata wydanych Encyklik, jeszcze Papież po- wielekroć w ciągu swego papiestwa zwracał

*) Zobacz: K s . M. Morawski: Encyklika „ Im?nortale D ei“ i liberalizm, w piśmie Przegląd powszechny, K raków ,

1885, V III, dodatek do zeszytu 24.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W toku opracowywania chrzcielnicy lubelskiej wyłoniło się kilka ogólniejszych wniosków, dotyczących polskich brązowych chrzcielnic, które rozpatrywać można dwojako: ze względu

Substituting the steady flow by uniform flow introduces considerably different motion resul for medium wave lengths. Japanese experiments for a tanker model indicate that for blunt

Serce Ojcowskie Jego Świątobliwości opłakuje zapewne, więcej niżeli ktokolwiekbąć, szał podobny; i użyje głosu swojej powagi duchownej dla skłonienia

Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten Papież-Polak, Papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej

If it is considered that saying above, the basis of our mathematical description of the method of laying of the characteristic ratio, the maximum and the total loss for

Chmury, satyrę na Sokratesa; ze sceny spada na widownię ulewa dowcipów wyszydzających filozofa; okazuje się jednak — wywodzi Andersen — że Sokrates jest obecny na tym

In dit artikel schetsen we wat de bronnen en de routes van geneesmiddelen in de watercyclus zijn, voor welke medicijnen is aangetoond dat zij in de watercyclus voor­ komen, wat