• Nie Znaleziono Wyników

Prawda o Hitlerze i o Żydach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Prawda o Hitlerze i o Żydach"

Copied!
122
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

P R A W D A o H I T L E R Z E

i o Ż Y D A C H

(4)
(5)

P R A W D A o HITLERZE

ioŻYDACH

o p r a c o w a ł n a p o d s t a w i e ksi ążki A. Hi t l er a „ M e i n K a m p t ", p r o g r a m u o f i c j a l n e g o par t j i n a r o d o w o - s o c j a l i s t y c z n e j i d o k u m e n t ó w , d o t y c z ą c y c h d z i a ł a l n o ś c i ż y d o s t w a

p r z e c i w P o l s c e

L U D WI K Ł A K O M Y

1 9 3 4

B ib lio te k a J a g ie llo ń s k a

1 0 0 1 6 0 8 5 7 2

N AK ŁA D EM I DRUKIEM W Y D A W N I C T W A K. MIARKI W M I K O Ł O W I E W O J . ŚL.

(6)
(7)

P R O G R A M H I T L E R A

I

Syn drobnego urzędnika celnego z A ustrji Górnej 0 wykształceniu paroklasowem, niefortunny kandydat do akadem ji sztuk pięknych, z zawodu m alarz pokojowy 1 rysownik, podczas wojny żołnierz bawarski — oto za­

sadnicze rysy z życia Adolfa H itlera, obecnego bożyszcza Niemiec, ich kanclerza oraz leadera najliczniejszej i za­

sadniczo jedynej na terenie Rzeszy partji.

Poglądy jego m uszą interesować całą Europę, ale przedewszystkiem m uszą najżywiej obejść nas Polaków.

Bo chociaż zamierzenia H itlera nie są dla nas nowością, nową jest brutalna otw artość, z k tórą przedstaw ia on program germ ańskiego pochodu na wschód po nowe pod­

boje. Mówi on szczerze to, co większość Niemców cho­

wa w głębi nienawidzących nas serc i ta szczerość jest dla nas pożądana. Chodzi tu bowiem o coś więcej, niż 0 nasze praw o do bytu na świecie wogóle jako ludzi. Bo 1 tego H itler nam odmawia.

W powodzi najrozm aitszych artykułów prasowych niedość ściśle, często nawet z uwielbieniem gloryfikują­

cych p rogram eks-m alarza pokojowego, z drugiej stro ­ ny potępiających bezapelacyjnie ów program , trudno jest zorjentow ać się czytelnikowi polskiemu w istocie zamie­

rzeń nowego bożyszcza Niemiec.

(8)

Dlatego też podajemy w możliwie skróconej postaci poglądy i projekty H itlera, tak jak je on zebrał w swej książce „M ein K am pf“, k tó ra już doczekała się kilkuna­

stu wydań w Niemczech i została przetłum aczona na kil­

ka języków.

Będziemy się starać możliwie wiernie zachować cha­

rakterystyczny język, styl i sposób w yrażania się H itlera i dlatego m usim y prosić czytelnika o pewną w yrozum ia­

łość. K siążka H itlera liczy bowiem 781 stron drobnego, gotyckiego druku, autor pisze rozwlekle, ustawicznie wpada w szał lub w patos, nie szczędząc ordynarnych wy­

rażeń. Czytelnik w książce H itlera zauważy pow tarzanie się, tak jednakże musi być, jeżeli obfitość słów nie odpo­

wiada bogactwu treści. Dlatego to H itler ożywia swe wylewy wymyślaniem i gm innemi wyrażeniami. Nie jest on zwolennikiem słowa pisanego, lecz żywego. Książkę swą pisał w więzieniu, powodzenie swe zawdzięcza wie­

com i zebraniom. Jest doskonałym aktorem , przem aw ia­

jąc do Niemców umie im schlebiać, pozatem, towarzysze partyjni zawsze są gotowi poprzeć argum enty „F iih rera“

pałką i nożem.

I I

Ojciec Adolfa H itlera po spensjonowaniu powrócił na rolę, skąd za m łodu jako chłopski syn poszedł w świat.

Jako urzędnik państw owy chciał na tę drogę skierować syna. Lecz dw unastoletni Adolf sprzeciwił się bezwzględ­

nie życzeniom ojca i postanowił zostać arty stą malarzem.

Spór ten trw ał długo, młody H itler uczęszczał do szkoły

realnej, uczył się źle, był krnąbrnym , interesow ały go

wyłącznie rysunki, jako podstaw a przyszłej jego karjery

artystycznej oraz historja. Był już wówczas nacjonali­

(9)

stą i rewolucjonistą. Śmierć ojca i choroba płucna spo­

wodowały, że m atka zabrała go ze szkoły realnej, nie sprzeciw iając się karjerze artystycznej syna. H itler jął się przygotowyw ać do akadem ji m alarskiej w W iedniu.

Niebawem po ciężkiej chorobie um arła mu matka. M łody człowiek w yruszył sam do W iednia, zaopatrzony tylko w szczupłą pensję sierocą po ojcu. W W iedniu zgłosił się do egzam inu do akadem ji m alarskiej, przedłożył swo­

je prace rysunkowe, w przekonaniu, że będą przyjęte z zachwytem i — grom z jasnego nieba! — jego kandy­

datura została odrzucona. R ektor akadem ji oświadczył, że nie znaleziono w nim żadnego talentu artystycznego i m alarskiego i poradził Adolfowi, aby skierował się na architekturę i budownictwo. Do tego była jednakże nie­

zbędna m atura, o czem H itler w swych w arunkach nie mógł ani marzyć. Dla chleba jął się tedy pracy fizycznej, zostając pomocnikiem m alarskim , przyczem w biedzie i niedostatku spędził w W iedniu pięć lat. L ata te wpły­

nęły decydująco na ukształtow anie się światopoglądu przyszłego działacza. W iedeń ówczesny był niezm iernie pouczającym terenem. Trzeba tylko cofnąć się m yślą do owych czasów, kiedy W iedeń był stolicą A ustro- W ęgier i polem parlam entarnych zm agań się wiecznie skłóconych z sobą ludów czarno-żółtej m onarchji. H itler zaczął obserwować socjalne i polityczne w arunki stolicy.

Związki zawodowe usiłowały go wciągnąć do swych or- ganizacyj. N arazie odmówił, śledząc zbliska ich działal­

ność.

„To, co widziałem — pisze o sobie — nie pociągało mnie wcale do p artji socjalno-demokratycznej. W szyst­

ko tam było bowiem negacją. Narodowość w myśl tego

program u była wymysłem kapitalistycznym, ojczyzna —

instrum entem w rękach burżuazji dla wyzysku robotni­

(10)

ków, prawo — środkiem ucisku proletarjatu, szkoła — in­

stytucją wychowawczą niewolników, religja — środkiem do ogłupiania wyzyskiwanego ludu, m oralność — oznaką głupoty. K iedy pewnego dnia, uzbrojony w argum enty, wszcząłem podczas pracy dysputę ze swymi tow arzysza­

mi, ci postawili mi ultim atum : albo wynosić się z pracy, albo będę zrzucony z rusztow ania. W ówczas poznałem środek, który najłatw iej zwycięża rozum, mianowicie T e rro r!“

W przyszłości, pouczony, zastosuje ten środek walki przeciw wszystkim swym przeciwnikom. H itler, zasta­

naw iając się nad swemi przeżyciami, dochodzi do wnio­

sku, że psychice szerokich mas nie odpowiada nigdy po- łowiczność i słabość. Podobnie jak kobieta chętniej ugina się przed silnym, niż panuje nad słabym, — podobnie i m asy idą za władcą, a nie za proszącym. Chcąc wal­

czyć z socjal-demokracją, trzeba jej również przeciw sta­

wić program równie brutalny i bezwzględny i dopiero w tedy m ożna mieć szanse w ciężkiej walce o władzę. N a te rro r trzeba odpowiedzieć terrorem !

Związki zawodowe pod kierownictwem socjalistów przestały być organizacją, m ającą na celu polepszenie by­

tu klasy robotniczej, a stały się taranem , którym posłu­

gują się inni, często obcy i w rogow ie danego narodu do walki z tymże narodem i państwem.

W alka ta jest prow adzona z m atem atyczną ścisłością, oparta jest ona na nienawiści, egoizmie i wogóle najniż­

szych instynktach, dąży zaś do zguby ludzkości.

Dla jej zrozum ienia — pisze dalej H itler — koniecz­

ną jest dokładna znajomość duszy żydowskiej, gdyż par-

tja socjalno-dem okratyczna jest prow adzona przez ży-

dostwo i pracuje dla jego celów. M arksizm opanowany

(11)

przez żydów, odrzuca naturalną, arystokratyczną zasadę, a na miejsce rasowej siły i mocy staw ia liczbę i m artw ą masę. W ten sposób zaprzecza się wartości jednostki, odm awia znaczenia lepszej rasie i pozbawia ludzkość głównych składników twórczych jej kultury.

Gdyby zasady żydowsko-marksistowskie zwyciężyły, byłoby to końcem ludzkości, bo n atu ra mści się gorzko za przekroczenie jej praw. „Broniąc się przed Judą — woła H itler r—? będę walczył w imię P an a!"

W spraw ach politycznych H itler urobił sobie nastę­

pujące poglądy: Dem okracja zachodnio-europejska jest sługą i poprzednikiem m arksizm u, stanow iąc znakomitą odżywkę, na której dojrzew a bakcyl światowej zarazy.

Polityk parlam entarny jest to człowiek, którego jedyną myślą przew odnią jest bezmyślność, połączona ze sztuką kłam ania, oraz z bezwstydnie rozw iniętą bezczelnością.

P arlam ent — to zbiorowisko pluskiew parlam entar­

nych, trzym ających się kurczow o i za wszelką cenę wy­

grzanych foteli. Za każdą, nawet najgorszą ustawę par­

lam entarną nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności, bo nie m ożna pociągnąć do odpowiedzialności chwiejnej i chwilowej większości. N ajgenjalniejszy mąż stanu m u­

si tracić swą energję i wiedzę dla przekonyw ania stada owiec w celu zdobycia ich głosów.

„Czy na tern ma polegać umiejętność rządzenia państwem — pyta Plitler — aby umieć przekonywać pu­

ste głow y?" „Czy koniecznie dla przeprowadzenia naj- genjalniejszych i najlepszych projektów mąż stanu musi się uciekać do schlebiania lub przekupstw a?"

W ten sposób zasada większości parlam entarnej dąży do zniweczenia wszelkiej twórczej idei i odpowiedzialno­

ści za swoje czyny, odm awiając autorytetu jednostkom

i staw iając na jej miejsce nieuchw ytną większość. P a r ­

(12)

lament nie jest zebraniem mędrców, lecz grom adą ducho­

wych zer, które są jak m arjonetki kierowane zzewnątrz, a właściwy pociągacz sznurków jest nieuchwytny, niewi­

dzialny i nieosiągalny., Jest to zbiorowisko gadułów, in­

strum ent w rękach żydostwa, chowającego się zawsze przed odpowiedzialnością, jak też przed praw dą i słoń­

cem. Tylko ta rasa może chwalić instytucję parlam enta­

ryzm u, jest ona bowiem równie brudna i fałszywa jak parlam ent. Cóż H itler przeciw staw ia parlam entowi?

„P raw dziw ą germ ańską demokrację z wolnym wy­

borem przywódcy, który będzie ponosić odpowiedzialność za wszelkie czyny i postępki". „N ie może być głosowa­

nia i poszukiwania większości!" „Decyduje postanow ie­

nie jednostki, odpowiadającej za swą działalność życiem i m ajątkiem . Jeżeli ktoś sądzi, że w tych w arunkach tru dn o będzie o jednostkę, gotow ą do poświęcenia się, podobnie ryzykownej działalności, wówczas odpowiem:

„Bogu dzięki!", w tern leży sens germ ańskiej demokracji, że nie każdy niegodny i niem oralny osobnik może dążyć krętem i drogam i do władzy. Gdyby zaś jaki niegodny usiłował się wkręcić, wtedy łatwo go odszukamy i prze­

pędzimy okrzykam i: Precz, tchórzliwy łotrze! Odejdź, ty brudzisz stopnie panteonu historji, który nie jest dla paskarzy, lecz dla bohaterów !" Piękny program , i rów ­ nie piękny, godny program u język!

I I I

N a gruncie wiedeńskim ścierały się przed w ojną św iatow ą pośród niemieckiego społeczeństwa dwa obozy polityczne: wszechniemiecki i chrześcijańsko-społeczny.

H itler sercem należał do pierwszego, ale spostrzegał, że

akcja tegoż ruchu była zgóry skazana na niepowodzenie,

to

(13)

jako opierająca się na w arstw ach mieszczańskich i nie poruszająca zagadnień socjalnych, które m ogłyby przy­

ciągnąć masy. A ustrjaccy wszechniemcy weszli do p a r­

lam entu i zaczęli tam sw ą działalność, która nie m ogła dać wyników. Przeciw nicy idei wszechniemieckiej, sta­

nowiący większość, zakrzyczeli ich, prasa przekręcała ich mowy lub całkiem je przemilczała. Tym czasem masy nie­

mieckie pozostały bierne, a posłowie przejęli wszystkie nałogi parlam entaryzm u austrjackiego, stając się p a rty j­

ką, walczącą „duchową" bronią, to jest gadali i paktowali.

Nie poszli z ideą niemiecką do ludu, więc ruch ten m u­

siał dość prędko stracić na znaczeniu, tem bardziej, że — w edług H itlera — równocześnie dw ór H absburgów po­

stanow ił przemienić m onarchję austro-w egierską na pań­

stwo o charakterze słowiańskim, używając do tego całego aparatu rządow ego oraz Kościoła katolickiego i szkoły.

T a „słow ianofilska"‘ w opinji H itlera polityka H abs­

burgów była przyczyną nienawiści jego do m onarchji i dynastji.

„T a państw ow a mozaika — woła — czekała od lat na cios, aby rozlecieć się w kawałki. D ynastja H absbur­

gów dla swoich ciasnych celów zdradziła niemieckość.

Jako Niemiec, który nie miał szczęścia urodzić się w pań­

stwie Bism arcka i pod władzą Hohenzollernów , z niecier­

pliwością oczekiwałem na nieuchronny upadek A ustrji.

W Niemczech uważano ją za państw o niemieckie kie­

dy A u strja w rzeczywistości staw ała się coraz bardziej słowiańską. U trzym yw ała się jako m ocarstw o tylko dzię­

ki austrjackim Niemcom, którzy czynili to z głupoty, w przekonaniu, że służą trójprzym ierzu i Niemcom".

Rzesza niemiecka nie rozum iała również ówczesnej

sytuacji politycznej, gdyż było jasne, że A u strja i W łochy

(14)

nigdy nie będą walczyć po tej samej stronie, zbyt dużo bowiem dom H absburgów nagrzeszył w ubiegłem stule­

ciu przeciw wolności Włoch. Zaw arły one pakt porozu­

mienia z A u strją jedynie poto, aby uśpić jej czujność i lepiej przysposobić się do wojny.

Przedw ojenna polityka Niemiec była — zdaniem H itlera — z gru n tu fałszywa i m usiała doprowadzić do katastrofy. W obec przyrostu ludności około miljona rocznie, trzeba było szukać możliwości wyżywienia.

Różne istniały do tego drogi. M ożna było, np. wzorem narodu francuskiego, sztucznie ograniczyć naturalny przyrost. Ten sposób jednakże prowadzi do zw yrodnie­

nia rasy i taki naród musi upaść, gdyż jest to przeciwne naturze. M ożna było popierać kolonizację w ew nętrzną, osiedlać ludność na roli kosztem wielkiej własności a g ra r­

nej. Ale i ten sposób był ograniczony, prowadząc do gło­

dowania. N atu ra nie zna granic politycznych, usadziła ludzkość na globie ziemskim i dała jej wolne ręce: kto silniejszy, ten jest jej ukochanem dzieckiem. Ludzkość w yrosła w wiecznej walce, w wiecznym pokoju zginie!

Zwyciężają nie kulturalniejsze narody, ale bezwzględniej­

sze oraz brutalniejsze w pędzie do zachowania się. K o­

lonizacja w ew nętrzna nie m ogła Niemcom wystarczyć, a dla pomieszczenia i wyżywienia przybywających miljo- nów powinny one były szukać ziemi nazew nątrz.

Tymczasem Niemcy, zdaniem H itlera, poszły zupeł­

nie inną drogą. E kspansja przem ysłu niemieckiego i handlu, przekształcenie k raju w przemysłowo-handlowy, miały dać wszystkim Niemcom chleb i dobrobyt. Tę dro­

gę obrała Rzesza niemiecka dla miłości pokoju i postąpi­

ła zg ru ntu fałszywie. Niemcy potrzebowały bowiem zie­

mi dla siebie, i nie powinny były szukać jej w K am erunie,

ale m usiały ją znaleźć w Europie.

(15)

„Trzeba otwarcie zawołać — wykrzykuje H itler — że polityczne granice nie stanow ią przeszkody dla od­

wiecznego pędu do życia narodu! P raw o samozachowa- nia pozwala tam, gdzie nie udaje się czegoś otrzym ać po dobroci, użyć pięści! Gdyby nasi germ ańscy przodkowie przejmowali się swego czasu dzisiejszemi pacyfistyczne- mi głupstwam i, to zaledwie jedna trzecia dzisiejszego ob­

szaru Niemiec należałaby do nas. Tylko naturalnem u popędowi do walki i podboju naszych przodków zawdzię­

czamy obie m archje wschodnie oraz wogóle naszą n aro ­ dowość i państwo. Dla przyszłości Niemiec wogóle nie było innej drogi, jak poszukiwanie i zdobywanie nowych terenów w Europie i ku temu celowi winna była być skie­

row ana cała polityka Reichu".

Bowiem dobrze było wiadome, że w E uropie nie zdo­

będzie się nowych terenów drogą pokojową. Dlatego należało wzmocnić arm ję lądową, a nie flotę z urojonem i widokami ku przyszłości Niemiec na m orzu. Trzeba było iść śladami K rzyżaków , gdzie niemiecki miecz w yrąbał drogę narodow i niemieckiemu, a praca niemieckiego płu­

ga dała chleb! Niemiecka polityka przedw ojenna m usiała kierować się przeciw Rosji i m ogła znaleźć tylko jednego sojusznika — Anglję. \

A nglja pokryłaby wówczas tyły Niemiec — a g e r­

mański pochód mógł ruszyć na wschód po nowe podboje.

„M ieliśmy do tego takie same, a kto wie, czy nie większe prawo, jak nasi krzyżaccy przodkowie, a żaden z pacyfi­

stów i dzisiejszych dem okratów nie waha się jeść chleba ze wschodnio-pruskich prowincyj, chociaż pierwszym pługiem na tych polach był miecz".

To też trzeba było się zdobyć na największe ofiary,

aby tylko uzyskać zgodę Anglji na taką politykę. Trzeba

(16)

było zrezygnować z kolonij, floty i handlu światowego, tw orząc jedynie arm ję lądową. Chwilowo należało znieść wszelkie ograniczenia, bowiem przyszłość Niem iec leży na wschodzie E u ro p y . Postępując na tenże wschód, nie zadrasnęłyby Anglji, podczas gdy prowadząc politykę wszechświatową i m orską m usiały wejść w kolizję z An- glją. Tedy należało wykorzystać 1904 rok i podczas w ojny japońskiej zabrać Rosji przynajm niej przylegające do Rzeszy tereny! Nie doszłoby wówczas do w ojny świa­

towej w 1914 r. i jakże inną byłaby dzisiejsza sytuacja oraz stanowisko Niemiec!

W tej polityce sojusz z A u strją był raczej przeszko­

dą. T a m um ja państw owa sprzym ierzyła się z Rzeszą nie dla wojny, ale dla zachowania wiecznego pokoju i utrzym ania swego dynastycznego, coraz bardziej sło­

wiańskiego państwa.

Dla celów pokojowych Niemcy budowały flotę, m a­

rząc o pokojowem gospodarczem podbiciu świata. Oba­

wiano się wojny, aby zostać do niej zmuszonym w naj- nieodpowiedniejszej chwili. Bawiono się w m arzenia o światowym pokoju — było się przym uszonym do świa­

towej wojny.

„N asze pokojowo-handlowe zapędy — biada dem a­

gog — spotkały się z angielskim egoizmem. Zam iast z A nglją przeciw Rosji — albo R osją przeciw A nglji, Niemcy m usiały walczyć z obojga przeciwnikami. W inę ponosi przedewszystkiem A ustrja. Należało ją pozosta­

wić jej własnem u losowi, pam iętając tylko o dziesięciu m iljonach austrjackich Niemców! Sprzym ierzenie się z A u strją i wojnę na wszystkich frontach spowodowali żydzi i socjaliści! Sojusz z A u strją pozwalał przeciw ni­

kom widzieć w niej ponętny objekt do rozbioru, dzięki

(17)

którem u dyplomacja angielska wciągnęła do wojny wszystkich jej sąsiadów. W ten sposób doszła do skutku koalicja przeciwniem iecka!" „Zawsze podczas w ojny — pisze H itler ^ byłem zdania, że trzeba czemprędzej mo- narchję habsburską, naszego sojusznika, oddać wrogom , bo w ojna toczy się nie o utrzym anie zdegenerowanej dy- nastji, lecz o zbawienie niemieckiego ludu!"

Niemcy przedwojenne, zdaniem H itlera, chciały ze wszystkich sił pokoju i to było ich błędem największym.

P ru sy zawdzięczają swą wielkość i powstanie bohater­

skim wyczynom przodków, a nie m achinacjom handlar- skim, również i cesarstwo niemieckie jest dziełem nie­

mieckiego męstwa, niemieckiego żołnierza.

„Dlaczego — dziwi się H itler — naród niemiecki ulegał przed w ojną psychozie pokojowej? Czy trucizna jaka wsiąkła w krew i ciało dawnych bohaterów germ ań­

skich i zatam ow ała zdrow y oraz naturalny pęd do zacho­

w ania rasy i nowych podbojów? Tak, to żydostwo i m arksizm zatruły organizm germ ański, powodując roz­

kład rasy niemieckiej, a jej upadek rozpoczął się jeszcze przed w ojną".

IV

W ybuch wojny zastał H itlera w M onachjum.

N a wieść o zamachu serajew skim w yraża w swej książce przypuszczenie, że to studenci wszechniemieccy zabili austrjackiego następcę tro n u jako przyjaciela Sło­

wian. Była to zemsta losu za to, że ten „Słowianofil"

i jego żona, Słowianka, padli z ręki słowiańskiego fanaty­

ka. W obec tego austrjackie ultim atum do Serbji nie było zbyt brutalne, jak chcą niektórzy, ale jeszcze zbyt względ­

ne. K to tw ierdzi inaczej, jest głupcem albo półgłówkiem.

(18)

W ojna była konieczna i przez masy pożądana, bynajm niej nie narzucona.

„Ja sam — pisze z uniesieniem H itler — padłem na kolana, dziękując niebiosom z wezbranego wdzięcznością serca, że żyję ^ tych czasach, kiedy następuje walka nie 0 A ustrję, lecz o „być albo nie być" niemieckiego narodu.

T ak często śpiewałem „D eutschland iiber alles", że uw a­

żałem za najw iększą łaskę występować jako świadek na

„boskim sądzie wiecznego Sędziego" (G ottesgericht des ewigen R ichters) przy obwieszczeniu tej praw dy". Ale za chwilę ów kom edjant dodaje: „N ikt nie przypuszczał, że potrw a to tak długo, każdy był pewny, że na zimę powróci do swego pokojowego zajęcia".

H itler zgłosił się jako ochotnik do pułku baw arskie­

go (gdyby był tego nie uczynił, musiałby pójść do wojska austrjackiego jako austrjacki poddany, ochota więc była pod przym usem ). Nie chciał walczyć za tron H absbur­

gów, po przyjęciu go do wojska bawarskiego, jak pisze, radość i jego wdzięczność nie m iały granic. Jedyna drę­

czyła go obawa, czy aby zdąży na czas na front, czy weźmie udział w bohaterskich bojach, każde zwycięstwo niemieckie było dla niego zaprawione uczuciem goryczy, czy nie będzie zapóźno, czy dla niego w ystarczy nieprzy­

jaciół do m ordowania. N areszcie pułk H itlera wyjeżdża, jadą przez Ren, śpiewają „W acht am R hein", bedą bronić tego niemieckiego strum ienia przed pożądliwością w ro­

gów.

Przechodziły lata i miesiące przeciągającej się i co­

raz to cięższej wojny. Początkowe trium fy zbladły 1 przygasły. Niezależna prasa jęła snuć refleksje na te­

m at osamotnienia Niemiec, nikłych widoków pokoju

i zwycięstwa.

(19)

P rzy opisywaniu tego H itler wpada w szał: „Trzeba było — drze się z pasją — takiego rycerza kałam arza wziąć na postronek! W ojna nie była naszym zamiarem, została nam narzucona. Zawsze jesteśm y gotowi do po­

godzenia się z ludzkością pod w arunkam i, że nasze zwy­

cięstwa i bohaterstw a zostaną oceniane".

„T o m arksizm — tw ierdzi H itler — który dąży do zniszczenia wszystkiego i wszystkich państw narodowych, widząc w lipcu 1914 r., że m asy niemieckie uchodzą z pod jego wpływów i stają w szeregach dla służby ojczyźnie, zaczyna znowu podnosić głowę. Należało ich odrazu nie- litościwie zniszczyć jak pasożytów! Pozam ykać prowo­

dyrów, rozwiązać partje, parlam ent uśmierzyć bagneta­

mi. Tym czasem „Jego wysokość cesarz" w spaniało­

myślnie w yciągnął rękę ku tym zbrodniarzom ".

H itler nie ma wątpliwości, że samym gwałtem i te r­

rorem nie można idei ani zniszczyć ani zabić. Jednakże trzeba idei, któ rą się zwalcza, przeciwstawić d ru g ą ideę i poprzeć ją siłą i terrorem . W walce dwuch idej zwy­

cięża zawsze ta, k tóra pierwsza atakuje, walczy bez­

względniej i gwałtowniej. Ówczesny rząd niemiecki nie rozum iał tego. Nie stosując wobec m arksizm u terro ru , przypuszczał chyba, że m iędzynarodowi fanatycy przejdą do partyj burżuazyjnych, bo szerokiego ludowego pro­

g ram u rząd ten nie posiadał.

„W alczyliśm y — pisze H itler — o najw yższe ideały

narodowe, o wyżywienie i bezpieczeństwo naszego ludu

i o jego honor. W szystkie tedy środki były dobre do

osiągnięcia naszych celów! Etyka, hum anitaryzm , to są

czcze wymysły ludzkiej fantazji i w walce narodu o byt

nie m ogą wchodzić w rachubę. N ajokropniejsza broń

jest hum anitarna, jeżeli przyśpiesza nasze zwycięstwo,

(20)

każda m etoda walki jest piękna, jeżeli daje wolność na­

rodowi".

Niemcy źle używali propagandy wojennej, w czem znowu celowali ich przeciwnicy. P ropaganda wojenna nie powinna być objektywna i podawać prawdę lub zwa­

żać na przepisy praw a, lecz zawsze i wyłącznie służyć własnym potrzebom.

Tak np. w kwestji winy za wywołanie w ojny było błędem tłumaczyć się, że nie same Niemcy są jej winne, należało wyłącznie i całkowicie przypisać winę przeciwni­

kom — chociaż możeby to istotnem u stanowi rzeczy nie odpowiadało. T o bowiem, co trafia do umysłów mas, musi być mocne i tw arde. Zasięg rozum ow ania mas jest zupełnie ograniczony, a łatwość zapominania wielka.

Przedw ojenne rządy w Niemczech były we wszyst­

kich poczynaniach niezdecydowane i połowiczne. P a r ­ lam ent działał burząco. Polityka względem Polaków by­

ła chwiejna, podniecano ich tylko i drażniono, zamiast wziąć się do nich poważnie. W wyniku nie osiągnięto zwycięstwa niemieckości, ani zgody z Polakam i, tylko wrogość Rosji. Taksam o w kwestji Alzacji i L otaryngji

— zam iast raz na zawsze urw ać brutalną pięścią łeb hydrze francuskiej, a Alzatczykom przyznać równe pra­

wa, wyhodowano w centrum parlam entu największego zdrajcę, pana W etterle. Ale najstraszliw szej zbrodni do­

konał parlam ent przez swój stosunek do arm ji.

W ołając na cały świat o rzekomym m ilitaryźm ie, przeszkadzał parlam ent należytemu wyszkoleniu całego narodu do walki i dlatego na wojnę poszła młodzież na- pół tylko przysposobiona, ginąc całemi tysiącami z powo­

du łajdackiej polityki przedwojennych przedstawicieli

(21)

ludu. Połowiczna była również m orska polityka nie­

miecka. Jeżeli Anglicy budowali okręty z działami 30-sto centymetrowemi, trzeba było na niemieckich ustaw iać 42 cm działa. Tymczasem używano dział najwyżej 28 cm.

Gdyby flota niemiecka pod Skagerrakiem była rów na an­

gielskiej pod względem tonnażu, uzbrojenia i szybkości, wówczas w huraganie niemieckich pocisków znalazłaby tam cała flota angielska wilgotny grób.

,J e d e n Ludendorf — pieni się dalej H itler — wal­

czył z tą zbrodniczą słabością i połowicznością niemiec­

kiej polityki, jaką prowadził parlam ent wraz z nędznym kanclerzem Bethm ann-Hollw egiem . Tym kreaturom lud niemiecki zawdzięcza swoje cierpienia, nędze i ofiary.

Nie można ich inaczej nazwać, jak łotram i, oszustami, łajdakam i, złoczyńcami, gdyż dla kogo istniałyby podob­

ne wyrażenia w potocznej m ow ie?“

N aród niemiecki zawdzięcza wszystko swej arm ji i dlatego przeciw arm ji zwróciła się nienawiść łupieżców wersalskich. A rm ja uczyła Niemców oddania się ojczyź­

nie, ofiarności i męstwa, a przedewszystkiem wpajała

w nich przekonanie, że przyszłość narodu leży nie

w kłamliwych frazesach o międzynarodowem braterstw ie

z M urzynam i, Francuzam i, Anglikami i Chińczykami,

lecz we własnej odwadze oraz przedsiębiorczości. A rm ja

niemiecka była najlepszą ostoją niemieckiej wolności

i przyszłości. Niemcy były najlepiej zorganizow anym

i zarządzanym krajem na świecie, zupełnie niezależnym

od zmieniających się rządów i polityków, a zawdzięczały

to wszystko swemu korpusowi urzędniczemu. Z arm ji

wraz z biurokracją wynikała siła dawnych Niemiec,

a przyczyną przegranej wojny stało się — niedocenianie

problemu rasowego!

(22)

„Upadek rasy narodu niemieckiego — pisze H itler

— spowodowany został przez prasę, literaturę, parlam ent, choroby weneryczne i zm aterjalizow anie".

Niemiecka prasa liberalna podawała ludności tru ­ ciznę w postaci najgorszego pacyfizmu, który ją opętał.

Usiłow ano całą bezmyślność zachodniej demokracji, ubra­

ną we wzniosłe wyrazy, wpoić ludowi niemieckiemu, osła­

biając jego narodow e państwo. W ten sposób prasa li­

beralna stała się grabarzem ludu niemieckiego i państwa, przez swoje kłam stwa, bez których nie m ogłaby istnieć, złamała ludowi kręgosłup narodow y („nationale Ruclc- g r a t“ ) i oddała go w niewolę międzynarodowego kapita­

łu oraz jego panów, żydów.

Tymczasem rząd nie doceniał niebezpieczeństwa, okazując tchórzliwość, wołającą o pomstę do nieba. Cza­

sem zamknął kilku dziennikarzy na krótki czas, ale nie niszczył gniazda żmij, kiedy należało działać radykalnie.

„M y to uczynim y!“ — woła demagog.

„Napewno podniesie się krzyk, kiedy łajdactwom prasow ym położymy koniec i ta, tak niezm iernie ważna placówka propagandow a zostanie w rogom ludu odebra­

na. Nic nam to bynajm niej nie zaszkodzi: jeden gran at 30 cm syczy głośniej niż tysiące żydowskich pismaków, niech tymczasem jeszcze syczą".

R ząd nie walczył z rozpustą, nierządem i wynikają- cemi z nich chorobami, które doprowadziły do upadku rasy. W śró d m ałżeństw panowało zażydzenie, każda wzbogacona żydówka była dobra na żonę i m atkę sfer arystokratycznych, decydowały o wszystkiem pieniądze.

Grzech przeciwko czystości rasy i krwi jest dziedzicznym

grzechem dzisiejszego świata i gotuje ludzkości zagładę.

(23)

Całą uwagę trzeba skierować na ten punkt, jakgdyby ocł niego wszystko zależało. Trzeba oczyścić teatr, sztu­

kę, literaturę, kino, prasę od wyziewów gnijącego świata i poddać je państwowej kontroli kulturalnej. P raw o wolności osobistej trzeba podporządkować obowiązkowi utrzym ania rasy. Aby uzdrow ić ciało i ducha, trzeba ludzi chorych bez litości odosobnić i uniemożliwić im mieć potomstwo. Będzie to copraw da środek barbarzyń­

ski względem nich, lecz błogosławieństwo dla przyszłości.

Jeśli narodow i brakuje sił do walki o swoje zdrowie, to traci on wogóle praw o do życia na tym wojującym świę­

cie. K ażde skrzyżowanie dwóch nierównych ras daje mieszańca o średniej inteligencji. Zczasem więc wyższa, krzyżująca się rasa, musi upaść, wydając na świat coraz mniej wartościowe społeczeństwo.

Jest to grzech i sprzeczność przeciw praw om natury, która dąży do uszlachetnienia gatunku. Silniejszy ma panować i nie wolno mu krzyżować się ze słabszym.

W walce o byt i o chleb codzienny wszystko co słabsze musi upaść, a każda walka podnosi i rozw ija zdrowie, siłę i przedsiębiorczość gatunku, prowadząc go na wyż­

szy szczebel rozwoju. N a tu ra sama niszczy i usuwa słabsze jednostki dla polepszenia rasy, człowiek nie może sprzeciwiać się naturze, byłaby to bowiem droga do zwy­

rodnienia. K rzyżow anie się i upadek rasy były przyczy­

nami obniżenia się kultury. N arody nie giną od przegra­

nych wojen, lecz przez utratę swej odporności i upadek rasy, które tkwią w czystości krwi.

Jednakże ludzie niższej rasy są potrzebni na świecie, ale m uszą służyć rasom wyższym. Pierw szy pług, zanim zaprzęgnięto do niego konia, ciągnęli zdobyci niewolnicy i pracowali w ten sposób dla pana wyższej rasy. D la­

tego też tam rozw ijała się najszybciej kultura, gdzie aryj-

(24)

czycy podbijali niżej kulturalnie stojące narody. Mimo to Niemcy są narodem pacyfistów. Ze zniknięciem ostatniego Niemca zniknie ostatni pacyfista. K to pragnie zwycięstwa idei pokojowej, musi życzyć zwycięstwa Niemcom, oni bowiem na tern wyszli najgorzej i najgo­

ręcej ze wszystkich w ierzą w owe głupstw a pacyfistyczne.

Idea wiecznego pokoju wówczas będzie m ogła być urze­

czywistniona, kiedy jeden najwyżej postawiony władca podbije całą ziemię. W każdym razie musi nasam pierw nastąpić walka, zwycięstwo najsilniejszego i najlepszego, potem dopiero nastąpi wieczny pokój. W przeciwnym razie zapanuje barbarzyństw o i koniec ludzkości! Może się to wydawać śmieszne, niechże jednak wszyscy wiedzą, że planeta nasza krążyła m iljony lat bez ludzi w eterze kosmicznym i może znowu tak krążyć, jeśli ludzie za­

pomną, że ich bytowanie nie zależy od pomysłów zwa- rjow anych ideologów, lecz od bezwzględnego stosowania uznanych praw natury.

Zasadę zachowania czystości krw i i rasy zrozumieli najlepiej żydzi, tw orząc swoje państw o w państwie i roz­

m nażając się tylko tam, podobnie do pasorzytów, gdzie znaleźli odpowiednią pożywkę. Ale gdzie oni występują, tam naród tw órczy powoli zamiera.

Żydzi są m istrzam i kłam stwa, ukryw ając się za pa­

raw anem gm iny religijnej, co im umożliwia życie paso- rzytnicze na ciele i duszy innych narodów . Ich religja jest środkiem dla interesów. Dla osłabienia narodowości popierają wszędzie międzynarodowość, aż do wymyśle­

nia m iędzynarodowego języka. Dla osłabienia państw a popierają parlam entaryzm i demokrację, zamiast wybit­

nej jednostki wysuw ają większość i zbiorowość, co ozna­

cza głupotę, niedołęstwo i tchórzostwo.

(25)

W dążeniu do władzy nad światem najpierw popie­

rali mieszczaństwo przeciw feudalizmowi, tak jak teraz popierają świat robotniczy przeciw mieszczańskiemu, aby wreszcie zapanować nad robotnikami. Dzisiejszy robot­

nik walczy nieświadomie za żydów. W skazując na cięż­

ką dolę robotnika, żydzi wzbudzają litość i pozyskują zaufanie mas. Ale nie kieruje nimi wcale chęć dopomo- żenia klasie robotniczej: jest to tylko ich broń w walce 0 władzę nad światem i o zniszczenie ludów aryjskich.

Żydzi kierują dzisiaj socjal-dem okracją i związkami za- wodowemi, nie szczędzą obietnic, złudnych obrazów, nie krępują się m oralnością. W ten sposób walczą z gospo­

darstw em narodowem i podw ażają je.

K to nie ugnie się przed żydostwem, jest ich w ro­

giem, kto ich poznał i opiera się im, tego nienaw idzą 1 solidarnie zwalczają kłam stwem oraz oszczerstwem bez żadnych skrupułów.

Żydzi w strząsają gospodarczem życiem kraju, dopó­

ki go nie opanują, politycznie podw ażają podstaw y obro­

ny państw a, fałszują historję, zarażają kulturalnie sztuki piękne, ośmieszają religijność, m oralność i obyczajność

— dopóki nie obalą państw a narodowego. A kiedy przy­

chodzi rewolucja, żydzi m ordują skrytobójczo przyw ód­

ców narodu i z demokratów stają się tyranam i ujarzm io­

nego niewolniczo ludu. Czy R osja obecna nie jest typo­

wym przykładem, jak g arstka żydowskich giełdziarzy i agitatorów zadręcza lud? Ale żydzi m uszą tam zginąć, bo gdy zginie ofiara, zginąć musi także wampir.

„N asze klęski w 1918 r., woła H itler, byłyby do po­

wetowania, jako niewspółmierne ze zwycięstwami po­

przednich lat. Nie one nas złamały, tylko u kryta potęga,

która przygotow ała naszą klęskę, odbierając narodow i

(26)

jego wolę, siłę i zdrowy instynkt samozachowawczy. Ale siły i zdrowie m ogą wrócić, jeżeli krew pozostanie czystą, a klęski, choćby największe, są do powetowania".

V I

W sierpniu 1916 r. H itler został ranny i po dwulet­

nim pobycie na froncie wrócił do szpitala pod Berlinem.

„Co za zmiany w życiu i nastrojach kraju! W szpi­

talu otw arte rozmowy żołnierzy o w ykręcaniu się od frontu i rozm yślne kaleczenia się. W szędzie zawiść, gniew, wymyślania. K ancelarje wojskowe pełne żydów, każdy żyd pisarzem, każdy pisarz żydem. Podobnie w handlu i życiu gospodarczem — wszędzie żydzi, wy­

zyskujący lud i wym yślający na Prusaków . W idziałem, jak żydzi pracują nad skłóceniem P ru s z B aw arją i przy­

gotowaniem rewolucji, która m iała rozbić oba te kraje.

N astąpił upadek caratu w Rosji, potem przerw anie fro n­

tu we Włoszech. N adzieja zwycięstwa jęła wstępować w serca. Ale świat m iędzynarodowy postanowił, że Niemcy nie powinni zwyciężyć i zorganizow ał strajk amunicyjny. W ten sposób kapitał chciał zapewnić zwy­

cięstwo koalicji, gdyż takim był cel socjaldem okratyczne­

go oszustwa ludów. Rosja była już ostatecznie złamana.

Zwycięstwo było bliskie. Zwycięska końcowa ofenzywa naszych bataljonów szła na P aryż, ostatnie instrukcje sztabów zostały wydane, ostatnie wysiłki — gdy wtem

— zdrada! w Niemczech strajk generalny i rewolucja!

N a wieść o tern w strzym ują się prący naprzód boha­

terowie — zam iast ofenzywy następuje desperacka obro­

na".

„Zwycięstwo byłoby nasze — zapewnia H itler —

ale sprzym ierzeni poświęcili olbrzymie środki na propa­

(27)

gandę rozkładową w ew nątrz Niemiec i ta m iędzynarodo­

wa propaganda zgubiła kraj. Ci sami przywódcy m arksizm u, do których cesarz W ilhelm w yciągnął rękę do zgody, ci łotrzy, ściskając prawicę jego cesarskiej wy­

sokości, w swojej mieli ukryty sztylet, a w umysłach knuli zdradę".

„N iem a paktów z żydostwem — pieni się H itler — albo my, albo oni!"

W ówczas to postanawia, że w przyszłości zostanie politykiem.

V II

P o wojnie przybyw a H itler do M onachjum i wstę­

puje tam do organizującej się narodow ej niemieckiej partji robotniczej. P a rtja ta — pisze — liczyła wówczas siedmiu członków, posiadając w kasie 7 i pół m arki m a­

jątku. H itler objął referat propagandy i rozpoczął ją szeregiem odczytów oraz przemówień wiecowych, n aj­

pierw na małych, potem na coraz to większych zgrom a­

dzeniach. W ówczas też powoli krystalizow ał się pro­

gram partji.

M iała ona być organizacją nie sytych i zadowolo­

nych, lecz cierpiących, niespokojnych, nieszczęśliwych i skrzywdzonych.

M iała zapuścić jaknajgłębiej korzenie w lud i rozbu­

dzić w nim ducha nacjonalistycznego, tak, aby ten lud mimo rozbrojenia mógł znaleźć tysiące sposobów, żeby się uzbroić. L ud niemiecki miał dążyć, aby odzyskać swe utracone pozycje. N arazie trzeba było ponieść ofia­

ry n atu ry socjalnej i gospodarczej. Trzeba było rozbu­

dzić w ludzie świadomość, że silniejszy w życiu zwy­

cięży słabszego, zniszczy go, lub weźmie w jarzmo.

(28)

„To też spokojnych i cichych obywateli niemieckich

— pisze z em fazą H itler — trzeba zmienić w głodne wilki. Trzeba następnie rozbudzić świadomość o zna­

czeniu rasy i czystości krw i, pogłębić znajomość kwestji żydowskiej, bez czego podniesienie narodu jest niemożli­

we. Trzeba niemieckiego robotnika oderwać od m iędzy­

narodówki, stan robotniczy musi się stać dla partji zbior­

nikiem, z którego mogłaby ona czerpać m aterjał ludzki.

To też wszystkie środki i metody, prowadzące do tego celu, m uszą być dobre, a jedynym sędzią będzie powo­

dzenie".

„K to chce być przywódcą mas, musi być bohaterem !"

„ P a rtja z zasady musi stać się antyparlam entarną, a jej działalność w parlamencie zdążać będzie do rozbi­

cia i zniweczenia tej instytucji, której ludzkość zawdzię­

cza swój upadek".

„Postęp oraz kultura nie są dziełem większości, lecz jednostek".

„Członkowie partji będą urabiani w tym duchu, że nie wolno im się usuwać od walki — lecz należy jej szukać, na te rro r odpowiadać stokroć gorszym terrorem . Opozycja na zebraniach nie ma głosu. Jeżeli wszczyna tum ult lub dysputę, przez specjalne oddziały zostaje z rozbitemi głowami zrzucona ze schodów".

P ro g ra m ruchu narodowo-socjalistycznego nie prze­

widuje specjalnej form y rządu i charakteru państw a: re­

publika, czy m onarchja. Jednakże H itler, pisząc o W il­

helmie, i wogóle o Hohenzollernach, w yraża się z naj­

większym szacunkiem „Seine M ajestat", wręcz przeciw­

nie aniżeli o H absburgach. Niewątpliwie postać ostat­

niego kaisera daćby m ogła dużo pola do popisu demago­

gicznym instynktom H itlera, lecz najw yraźniej w strzy­

(29)

m uje się on, pisząc n p .: „Szczęście posiadania wielkiego m onarchy jest rzadko udziałem narodu, trzeba być za­

dowolonym, jeżeli los pozwala na uniknięcie w tym wy­

padku wręcz najgorszego niepowodzenia". W idać więc niewątpliwie, że H itler w samej rzeczy pracuje dla przy­

szłej m onarchji.

Jednak tymczasem trudno otw arcie popierać cesarza, który uciekł od swego narodu i tylekroć okrył się śmiesznością, pozornie więc spraw a pozostaje otw arta, a H itler „rozpala ogień w którego żarze kuje się miecz dla niemieckiego Zygfryda, który przyniesie wolność n a­

rodowi niemieckiemu".

V I I I

„Nie mamy zam iaru germ anizować Słowian" — twierdzi skromnie H itler — „gdyż nie Słowianie są nam potrzebni, ale ich ziemie". Germanizować trzeba ziemię, nie ludzi, gdyż zepsulibyśmy przez to krew i rasę. D la­

tego dawna polityka względem Polaków była błędna.

Obca i mniej wartościow a rasa i krew obniżyłyby po­

ziom i godność naszego ludu, gdyby polski element miał tylko zmienić swój język na niemiecki. Dla nas ma w ar­

tość tylko germ anizacja ziemi, zdobytej mieczem przez naszych przodków, na której osadzono niemieckich chło­

pów. O tw arte granice i częste wojny spowodowały nie­

stety zatarcie rasowej krwi germ ańskiej, której dużo jeszcze pozostaje poza granicam i Germanji. Ale musimy ich objąć w jednem niemieckiem państwie i to nie przy pomocy skarżących się, łzawych, pokojowych listków pal­

mowych, lecz przy pomocy zwycięskiego miecza na służ­

bie wyższej kultury. To jest zadanie i m isja ludu nie­

mieckiego, który jako „H errenyolk" utw orzy państwo

(30)

germ ańskie o najszlachetniejszych zadaniach i celach, obejmując całą ludzkość. Dążąc ku tym celom, nie idzie­

my w okres zam arłego pokoju, lecz — wojny!

Dotychczas Niemcom brakow ało w polityce aktyw ­ ności w połączeniu z brutalną wolą i wielką polityczną ideą.

Bez idei musi zabraknąć sił do walki.

F anatyczna w iara w zwycięstwo i przekonanie, że dążymy do stw orzenia nowego porządku na świecie, skło­

nią naród do chwycenia za każdą, najbrutalniejszą nawet broń. Nie uczynią jednak tego nigdy p art je burżuazyjne, a tylko nasza partja pielęgnuje ideały duchowe, dla prze­

prow adzenia których jest gotowa na wszystko".

IX

H itler nie mówi dużo, jak będzie powstawało i funk­

cjonowało to rasowe społeczeństwo i idealne państw o lu­

dowe, a to, co mówi, jest również dem agogją najgorsze­

go rodzaju, polegającą na wskazywaniu na ogólnie znane niedom agania n atu ry ludzkiej i niedoskonałości wszelkich ludzkich poczynań. W szystko to ma poprawić partja na- rodowo-socjalistyczna. Dawniej było lepiej, gdyż dawna m onarchja pozwalała na wolność w ew nętrzną i wykazy­

wała siłę nazew nątrz, gdy dzisiejsza republika jest na- zew nątrz słabą, wewnętrznie zaś uciska swych obywa­

teli. Narodowo-socjalistyczne państwo ludowe nie będzie potrzebowało dużego ustaw odaw stw a wewnętrznego, bo będzie się opierało na miłości swych obywateli, gdy mię­

dzynarodow a republika niewolników rządzi gwałtem.

Obecna republika niemiecka nie posiada obywateli, lecz

niewolników kolonjalnych obcego kapitału.

(31)

„M y to zmienimy! — zapewnia H itler. — Przede- wszystkiem zobowiążemy naszych obywateli do dążenia do popraw y i uszlachetnienia rasy. M ałżeństwo podnie­

siemy z obecnego upadku, musi ono wydawać na świat ludzi na obraz i podobieństwo boskie, a nie wydawać mieszańców, pośrednich pomiędzy człowiekiem a małpą.

W inę tu taj ponosi Kościół, który mówi nieustannie 0 spraw ach ducha, zaś nosicielom jego, ludziom, pozwala na degenerację. Kościół patrzy obojętnie na fizyczny 1 cielesny upadek rasy, starając się zato dla spraw ducha pozyskać nowych wyznawców pomiędzy dzikimi. M isjo­

narze w ędrują do A fryki Centralnej i naw racają tam zdrowych, choć prym ityw nych dzikusów — dopóki ci nie uraczą się „wyższą ku lturą" i nie zdegenerują się".

„N asz program narodowo-socjalistyczny woła H itler — zmierza do tego, aby ludzie mniej się troszczyli 0 rasowe psy, konie i koty, a więcej o rasę ludzi. Za­

żądamy, aby specjalne komisje rasowe wydawały świa­

dectwa czystości rasowej i tylko ludzie czystej rasy utw o­

rzą kolonje na peryferjach państw a dla zatam ow ania przenikania obcej krw i zzew nątrz. R ząd nasz będzie działał w tym kierunku z żelazną bezwzględnością, za zgodą, czy wbrew zgodzie zainteresowanych. Dzisiaj wszystkie państw a postępują wręcz przeciwnie. Ogłasza się np. publicznie, że m urzyn został adwokatem lub pro­

fesorem i w yprowadza z tego wniosek, że rasy biała 1 czarna są rów norzędne". H itler uważa, że kształcenie m urzynów jest równoznaczne z tresurą, podobną do tre ­ sury małpy lub pudla, które m ożna również wykształcić w różnych sztuczkach, natom iast jest to przeciwne z wo­

lą Stwórcy. Podczas gdy m iljony białych ludzi giną

z braku chleba, jednego dzikusa uczy się na adwokata

kosztem wielu wysiłków.

(32)

Upadek Niemiec nastąpił również i z tego powodu, że na czele państw a stali ludzie bardzo uczeni i uducho­

wieni. „Gdyby na miejscu Bethm an-H ollw ega stanął zdrow y człowiek z ludu, bohaterska krew naszych gre- nadjerów — woła agitato r — nie płynęłaby nadaremnie.

W arstw y niemieckiej arystokracji i inteligencji są ducho­

wo chore i przeumysłowione, dziedzicząc to w coraz sil­

niejszym stopniu z pokolenia na pokolenie. Trzeba je odświeżyć, władzę oddać nowym siłom z ludu. Dosko­

nałym przykładem może być Kościół rzymsko katolicki, którego władze naskutek celibatu duchowieństwa, otrzy­

m ują ciągle dopływ świeżej krw i i nowych sił z szerokich w arstw społeczeństwa. Dlatego to ta instytucja wiekowa jest zawsze m łoda“.

X

Odnośnie do przyszłej niemieckiej polityki zew nętrz­

nej H itler oświadcza, że bez względu na jakiekolwiek okoliczności musi ona kierować się na wschód po nowe tereny i ziemie. P ro g ra m pozostaje mniejwięcej ten sam, co i przed wojną, z tą tylko różnicą, że przedewszyst- kiem m uszą wrócić ludowi utracone siły, a państwo po­

winno odzyskać dawne m ocarstwowe stanowisko, co da praktyczne możliwości prowadzenia takiej polityki za­

granicznej, jaka jest niezbędna dla wyżywienia narodu i jego rozwoju. Odzyskanie utraconych terenów nie na­

stąpi naskutek wypowiadanych życzeń lub łzawych pro­

testów, lecz wyłącznie przez użycie siły potężnego kraju m acierzystego. Zadecyduje tutaj miecz, narodowo- socjalistyczna polityka w ew nętrzna będzie kuć ten miecz, a zewnętrzna — poszuka sobie sprzym ierzeńca w przy­

szłej walce. Sprzym ierzeńcam i m ogą być tylko A nglja

i W łochy, gdyż te państw a wchodzą w kolizję ze wzra-

(33)

stającą potęgą Francji, jako najsilniejszego m ocarstw a kontynentu europejskiego i nie m ające interesu w tern, aby Niemcy ostatecznie upadły.

O dw rotnie raczej, Niemcy są tym państw om pożą­

dane jako silny sojusznik dla przeciwstawienia się F ra n ­ cji w jej dążeniach rabunkowych. Polityka angielska w Europie polegała zawsze na niedopuszczaniu do zbyt­

niego w zrostu potęgi jednego państwa, A nglja dąży jak­

by do zbałkanizowania Europy, gdy tymczasem F ran cja pragnie rozbić niemiecką Rzeszę na drobne, bezsilne, skłócone pomiędzy sobą państewka, aby nad niemi za­

panować i zająć trw ale lewy brzeg Renu. A nglja oba­

wia się Niemiec jako m ocarstw a światowego, F ran cja natom iast nie życzy sobie wogóle Niemiec jako państwa.

Podobnie W łochy w swej polityce śródziem no­

m orskiej n atrafiają na Francję jako przeciwnika i zawsze ich polityka będzie zmierzała do osłabienia Francji.

W stosunkach niemiecko-włoskich wyłania się wprawdzie kw estja niemieckiego Tyrolu, ale trzeba być realnym po­

litykiem. Skoro 7 mil jonów Niemców pozostało poza etnograficznem i granicam i Germanji, to dla 200 tysięcy Tyrolczyków nie można wyrzekać się sprzym ierzeńca i popadać w przedwojenne błędy, kiedy to Niemcy wal­

czyli sami za siebie i za swych niedołężnych sojuszni­

ków. Obecnie trzeba poznać przedewszystkiem najnie­

bezpieczniejszego przeciwnika i zebrać siły dla jego po­

konania, a potomność wybaczy nam, jeśli tego dokonamy, opuszczając przytem południowych Tyrolczyków. T ym ­ czasem międzynarodowe żydostwo judzi świat przeciw­

ko Niemcom, dążąc do ich zniszczenia przy pomocy m arksizm u i giełdy.

W A nglji i W łoszech rzuca się w oczy w yraźna

różnica poglądów praw dziw ej miejscowej racji stanu

(34)

i żydowskiego giełdziarstw a. Tylko we F rancji istnieje harm onja giełdy z rządem i w tem tkwi niebezpieczeń­

stwo dla Niemiec.

„D latego F ran cja będzie naszym największym w ro­

giem — tw ierdzi H itler. Ten upadający rasowo naród w połączeniu z żydostwem stanow i niebezpieczeństwo dla białej rasy w Europie. To, co F ran cja robi z m urzy­

nami, jest grzechem przeciw białej ludności i kiedyś zem­

ści się okrutnie na tym narodzie. Niemcy są powołani do tego, aby tem u położyć koniec. T ra k ta ty pokojowe, których postanow ienia sm agają narody jak biczem, rów ­ nocześnie g rają alarm do powstania. W odpowiedzi na sadystyczny tra k tat W ersalski narodow i socjaliści tak długo będą podniecali 60 miljonowy naród niemiecki, aż z nienawiści i w stydu powstanie morze płomieni, w któ­

rego żarze wykuje się stalowa wola w okrzyku: „my chcemy b ro n i!“

Dzisiaj jeszcze inne narody widzą w Niemcach po­

słuszne psy, liżące rękę, k tó ra je obiła. Oczywista, że z takiem państwem nikt nie chce zawrzeć przym ierza.

Niemcy nie m ają jeszcze teraz praw a występować ze skargam i na inne narody, dopóki nie pociągnęły do od­

powiedzialności własnych zbrodniarzy, którzy byli na żoł­

dzie w rogiej propagandy i sprzedali państw o za 30 sre­

brników.

N ajpierw trzeba zabrać się do nich.

„Potem nie będziemy — pisze dalej H itler — roz­

praszali sił na spraw y drobniejsze, ale skoncentrujem y całą naszą wolę i siły fizyczne aby zadać cios prosto w serce najgorszego przeciwnika. Nie powtórzym y starych błę­

dów: znajdziem y sobie sprzymierzeńców. To głupcy

mówią: A nglja wzięła nasze kolonje, W łochy — połud­

(35)

niowy Tyrol, F ran cja — Alzację, z Polską czy Czecho­

słowacją — przym ierze jest niemożliwe, niema wobec tego dla nas sojuszników w Europie. Dlatego pow ta­

rzam — woła H itler — że naszymi sojusznikam i m ogą i m uszą być A nglja i W łochy. N arazie zrezygnujem y ze stanow iska wszechświatowego, politykę swą skierujem y przeciw F ran cji i w kierunku zdobywania ziem na wscho­

dzie! Tylko wielkie przestrzenie ziemi, k tórą możemy pozyskać na wschodzie, zapewnić m ogą swobodny roz­

wój i istnienie niemieckiemu ludowi. Stosunek ludności do zajm owanego obszaru jest w Niemczech bardzo nie­

korzystny i narazie Niemcy nie są wcale m ocarstwem wielkoświatowem. Posiadłości angielskie zajm ują p ra ­ wie czw artą część świata, Rosja, Chiny i Stany Zjedno­

czone stanow ią kolosy wielokrotnie większe od Niemiec obecnych. F rancja również musi być uważana za m o­

carstw o światowe dzięki swym kolonjom, chociaż upada rasow o i staje się coraz bardziej państwem afrykańskiem w Europie. N arazie nie może być porównywana z Niem ­ cami, ale za 200 — 300 lat będzie ona państwem m ulatów i wypełni ziemie od K ongo do Renu rasą zwyrodniałą.

X I

P a rtja narodow o-socjalistyczna po dojściu do władzy będzie dążyć z całą energją do powiększenia obszarów i terenów niemieckich. Zdobycie ich będzie celem poli­

tyki zewnętrznej. W ysuw anie żądania pow rotu do g ra ­ nic z 1914 roku jest głupstwem, prawie że zbrodnią względem ludu. Te granice nie były logiczne, gdyż były dziełem przypadkowych kombinacyj. Tylko u ograni­

czonych polityków niemieckich w idnokrąg nie sięga poza

tę granicę, to też gadają oni dużo o tern i prow okują

(36)

w ten sposób państw a, ciągnące zyski z upadku Niemiec, do antyniemieckiej koalicji.

W rzeczywistości granice z 1914 roku nie odpowia­

dają przyszłości narodu niemieckiego ani politycznie, ani pod względem wyżywienia, ani bezpieczeństwa. Dla odzyskania tych granic szkoda byłoby krw i niemieckiego ludu.

„Granice państw potworzyli ludzie i ludzie je zmie­

niają. Podobnie jak nasi przodkowie ziem, na których siedzimy, nie otrzym ali jako dar z nieba, lecz je wywal­

czyli, taksam o i nam zwycięski miecz musi zapewnić zie­

mie i wyżywienie — podżega H itler. Obowiązek zdoby­

w ania ziemi jest naszem prawem, gdyż inaczej naród nie­

miecki zginie. Nie chodzi tu przecież o jakiś m urzyński narodek, lecz o germ ańską macierz całego życia (dosłow­

nie: „germ anische M utter all des Lebens“ ), która dzi­

siejszemu światu nadała jego k ulturalną postać! W ten sposób my, narodow i socjaliści, przekreślam y niemiecką przedw ojenną politykę zagraniczną i stajem y tam , gdzie byliśm y przed sześciuset laty. Zatrzym ujem y nasz po­

chód na zachód i południe, kierując wzrok na w schód!“

„Zamykamy okres polityki kolonjalnej i handlowej, przechodząc do polityki przyszłości na roli. K to dzi­

siaj myśli o nowych terenach w Europie, musi zwrócić się na wschód ku Rosji i jej podległym państw om k re­

sowym. Los nam sprzyja, bolszewizm wyniszczył bo­

wiem w Rosji całkowicie inteligencję, która prowadziła to państw o i gw arantow ała jego niepodległość. Cała państwowość rosyjska nie była dowodem umiejętności Słowian do rządzenia państwem, lecz przedziwnym przy­

kładem organizacyjnej i twórczej działalności germ ań­

skiej, pracy nordyckiego elementu nad niższą r a s ą \

(37)

Niżej stojące narody z germ ańskim i organizatoram i jako panami i kierownikam i na czele tw orzyły często po­

tężne państw a, które trw ały tak długo, dopóki istniał zdrow y rdzeń rasy twórczej. Od setek lat R osja pobie­

rała z germ ańskiego rdzenia kierowników nawy państw o­

wej, dzisiaj już ich niema, na kierowników przyszli żydzi.

K ra j ten nie może się otrząsnąć z żydowskiego jarzm a, żydzi natom iast nie m ogą państw a zorganizować, gdyż są nie twórczym elementem, ale rozkładającym ferm en­

tem. Olbrzymie państwo na wschodzie dojrzewa do upadku, koniec panowania żydów w Sowietach będzie końcem Rosji jako państwa. „M y jeszcze będziemy świad­

kami załam ania się tego kom unistycznego ustroju, co bę­

dzie potwierdzeniem teorji o w artości i znaczeniu rasy.

W ówczas niemiecki miecz przysporzy ziemi niemieckiemu p ługow i!“

„Podobna polityka zewnętrzna, głoszona przez n aro­

dowych socjalistów — pisze H itler — ma wielu przeciw­

ników, powołujących się przedewszystkiem na Bism arka, który zawsze żądał bezwzględnie dobrych stosunków z Rosją. Tylko że obecna R osja nie jest już dawną Rosją, i dzisiaj Bism ark myślałby inaczej, napewno nie ważyłby się on na sojusz z państwem, które utraciw szy swych germ ańskich przewodników zdąża ku zagładzie. Sojusz wojskowy niemiecko-bolszewicki byłby sojuszem przeciw całej Europie zachodniej. Stałby się on bardzo prędko k atastrofą dla Niemiec. W alka toczyłaby się praw do­

podobnie na zachodnich ziemiach niemieckich, a prze­

mysłowy rejon nadreński byłby przedm iotem ataków

i podbojów przeciwników. W szak pomiędzy Niemcami

a R osją leży państw o polskie, znajdujące się całkowicie

w rękach Francji. Żeby choć jeden żołnierz rosyjski

mógł przybyć na pomoc, m usiałaby nasam pierw być po-

(38)

kcnana Polska. Niemcy musiałyby wspomagać Rosję, tak jak wspom agały w wojnie światowej swych byłych sojuszników, czego dzisiaj nie są w stanie czynić".

„D latego dla sojuszu niemiecko-bolszewickiego niema podstaw, a w ojna przeciw zachodowi stałaby się końcem Niemiec. Zawierać zaś sojusz, który nie prowadzi do wojny, niema najm niejszego celu i nie posiada żadnej realnej wartości. Pozatem nie zawiera się sojuszu ze złoczyńcami, którzy wym ordowali miejscową inteligencję, przedstaw iają system rządzenia bestjalstw em i kłam ­ stwem, łupiestwem i rabunkiem, zm ierzają do narzucenia św iatu swej tyrańskiej władzy, a owładnięcie Niemcami wytknęli sobie jako najbliższą zdobycz. Dawne Niemcy chciały za wszelką cenę zachować pokój światowy i ich ustępliwość względem Rosji była chorobliwa oraz pełna trw ogi. W zam ian zato były narażone na bezczelne sło­

wiańskie prowokacje, pełne nienawiści względem Germa- nji i ludu niemieckiego. Pom im o to wówczas można było prowadzić politykę zgody z Rosją, dzisiaj już tego czynić nie wolno!"

X II

Wobec tego staje się jasne, że sprzym ierzeńcami Niemiec m ogą być tylko A nglja i W łochy. Sojusz ten nie zmienia w niczem zasadniczej orjentacji niemieckiej na wschód, nie oznacza on jeszcze niebezpieczeństwa woj­

ny, pozwoli jednak w spokoju poczynić przygotow ania

w ram ach takiej koalicji do ostatecznego porachunku

z F rancją. Rozbije się w ten sposób koalicję z W ielkiej

wojny, któ ra nam zgotow ała tyle nieszczęść — pociesza

się H itler — i odizoluje naszego śm iertelnego wroga,

Francję.

(39)

W ówczas otw orzy się pole do działania przed trój- przym ierzem angielsko-niemiecko-włoskiem i za jednym zamachem Niemcy wydobędą się ze swego poniżenia. To, co udało się Edw ardow i V II pomimo sprzecznych inte­

resów poszczególnych państw , musi się udać i nam rów ­ nież. Za każdą cenę musim y zniszczyć francuską hege- m onję w Europie. K ażde państwo, które podobnie jak nas dusi francuska żądza panowania na kontynencie eu­

ropejskim, będzie naszym sprzymierzeńcem. W yrzeknie­

my się wszystkiego, aby powalić nienaw istnego w roga, ale po zdobycze pójdziemy na wschód. N astępnie H itler ogłasza uroczyście i z patosem „testam ent" niemiecko- narodow y dla polityki zewnętrznej, który poniżej cytuję dosłownie:

„N igdy nie dopuszczajcie do powstania dwóch m o­

carstw kontynentalnych w Europie. K ażdą próbę utw o­

rzenia na granicach niemieckich państw a wojskowego, uważajcie za napad na Niemcy i miejcie za swój obowią­

zek, naw et gdyby m usiało przyjść do wojny, przeszko­

dzić powstaniu takiego państwa, jeżeli zaś już powstało, zniszczcie je!"

„N ie uważajcie niemieckiego państw a za bezpieczne, dopóki każdej latorośli naszego ludu nie daje kawałka ziemi i g runtu. N a podstawę naszego bytu nie żądajcie kolonij, lecz ziem europejskich. Nie zapominajcie, że najśw iętszem praw em na tym świecie jest praw o do zie­

mi, którą się chce uprawiać, a najśw iętszą ofiarą — krew, którą trzeba przelać, aby tę ziemię posiąść!"

P o wygłoszeniu tego bluźnierczego aktu bezbrzeżnej

pychy i zaborczości, H itler tw ierdzi bez zająknienia, że

odwieczny konflikt niemiecko-francuski ma formę obrony

przed najazdam i francuskiemi. „Dlatego, woła demagog,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Felieton poświęcony kreacji Junoszy Stępowskiego jest jedną z tych (stosunkowo nielicznych) recenzji, w których Makuszyński przedstawił się czytelnikom przede

Staliśmy się arką pamięci, która ma zachować to, co zostało po przeszłości, dla przyszłych pokoleń – mówi twórca i dyrektor Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN

Być może jest to w ogóle jedyny tekst nie tylko w literaturze polskiej, ale i światowej - nie wyłączając żydowskiej - który prawie na gorąco zapisuje skomplikowane procesy

Nastgpnie, chc4c stworzyi odwolania do rzec4,wistoSci stricte tekstowej, wykorzystuje kategorig wplywu pochodzqc4 z zal<resubadari tradycji literackiej, a zaraz

tematyczno-przyrodnicze. Jak dalece dziś zatarło się poczucie tej równowagi, uderza w ocenie ma- joryzowanie przedmiotów humanistycznych już nietylko przez inne

Teraz tylko pospiesznie wymieńmy pragmatystów od Williama Jam esa po Richarda Rorty*ego, filozofów-pisarzy i pisarzy-filozofów od Witkacego po Gombrowicza i juz jesteśm y

„drogowskazy" pozwalające przypuszczać, że pierwsze zdanie czwartego paragrafu Nae, które wydaje się rozpoczynać nowe nauczanie Kościoła o Żydach i

ność chrześcijańska w Alzacyi rzucić się może na żydów, i wywołać zamieszanie, jak się to już nieraz zdarzyło.. A nazajutrz dnia 7 kwietnia mówił