• Nie Znaleziono Wyników

Poeta egzystencji : wątki egzystencjalistyczne w liryce Władysława Sebyły

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poeta egzystencji : wątki egzystencjalistyczne w liryce Władysława Sebyły"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Bartosz Dąbrowski

Poeta egzystencji : wątki

egzystencjalistyczne w liryce

Władysława Sebyły

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 92/1, 119-136

(2)

Pam iętnik Literacki XC1I, 2 0 0 1 , z. 1 PL ISSN 0 0 3 1 -0 5 1 4

BARTOSZ D Ą BRO W SK I

POETA EGZY STEN CJI

W ĄTKI EG ZYSTENCJALISTYCZNE W LIRYCE W ŁADYSŁAW A SEBYŁY*

Trzeba przyznać rację Stefanow i M oraw skiem u, kiedy stw ierdza, iż „św iado­ m ość egzystencjalistyczna form ow ała się u nas [...] w sposób żywiołowy, przy nader nikłym , a być m oże naw et żadnym w spółudziale w iedzy filozoficznej” 1. W okresie m iędzyw ojennym tw órcy polscy, poza nielicznym i w yjątkam i, nie czy­ tali dzieł filozoficznych Karla Jaspersa, M artina H eideggera czy też innych auto­ rów obszaru niem ieckojęzycznego, gdzie kształtow ały się postaw y egzystencjali- styczne - to raczej w pływ literatur francuskiej oraz rosyjskiej form ow ał atm osferę intelektualną i artystyczną owego czasu.

A utor K oncertu egotycznego pochłaniał dzieła z kręgu modnej w tedy psycho­ analizy, interesow ał się lekturam i psychologicznym i, w ielbił Juliusza Słow ackie­ go i C ypriana N orw ida (co odbiło się w yraźnie w jego tw órczości), czytał, a także tłum aczył literaturę francuską i rosyjską. W skąpym m ateriale biograficznym brak jakichkolw iek śladów znajom ości literatury oraz filozofii niem ieckiej, która była wów czas zapow iedzią egzystencjalizm u. Niemniej jednak przejawiająca się w poe­ zji W ładysław a Sebyły struktura m yślenia, w izja świata i kondycji człow ieka kon­ sekw entnie w ykazuje zbieżność z w ielom a w ątkam i filozofii Jaspersa, analiz H ei­ deggera czy też z religijną postaw ą Karla Bartha.

O bezpośrednim wpływ ie nie m ożem y tutaj naw et napom ykać. Źródeł pokre­ w ieństw a należy dopatryw ać się raczej we wspólnych bodźcach zew nętrznych, które przesądzały o zbieżnych postaw ach intelektualnych i zachow aniach. Przy­ czyny w ykształcenia się św iadom ości egzystencjalistycznej tkwiły bow iem poza nią s a m ą - w ogarniętej pow ojennym kryzysem Europie. Pourazow y szok w yw o­ łany pierw szą w ojną światową, rozpad dotychczasow ego porządku wartości, zw ąt­ pienie w zbaw czą moc nauki i techniki - w szystkie te destruktyw ne elem enty nio­ sące egzystencjalny niepokój uform ow ały głów ny nurt poezji Sebyły.

Mimo iż podobne doświadczenie tkwiło w świadomości wielu ówczesnych twór­ ców, to jednak wyrażone zostało z pewnym opóźnieniem. Dostrzeżona przez wszyst­

* Artykuł ten jest fragmentem obszernego studium pośw ięconego wątkom egzystencjalistycz- nym w poezji W ładysława Sebyły.

1 S. M o r a w s k i , Wątki eg zysten cjalistyczn e w p o lsk iej p ro z ie lał trzydziestych. W zb.: P ro ­

blem y literatu ry p o lsk iej la t 1 8 9 0 -1 9 3 9 . Red. H. Kirchner, Z. Żabicki, przy współudziale M. R. Pra-

(3)

120 BARTO SZ DĄBROW SKI

kich badaczy zm iana tonacji poetyckiej mogła nastąpić dopiero pod koniec lat dw u­ dziestych, po opadnięciu nastroju niepodległościowej euforii, tj. wraz z wielkim kry­ zysem ekonom icznym i krzepnięciem agresywnych totalitaryzm ów po obu stronach granicy. Rok zawiązania się grupy poetyckiej Kwadryga i pierwsze publikacje jej członków stanow ić m ogą w przybliżeniu pew ną cezurę. Poezja kwadrygantów , a zwłaszcza twórczość Sebyły, zwiastuje kres pogodnej i bezproblemowej epoki, koniec poszukiwań formalnych i bliskie nadejście postaw katastroficznych.

1 chociaż program K wadrygi preferujący zaangażow aną „poezję uspołecznio­ ną” nic w spólnego z egzystencjalizm em nie miał, to - paradoksalnie - przyjęcie identycznej postaw y um ożliwiał. Zw racał bow iem uw agę tw órców na rzeczyw i­ ste, w ystępujące w w ym iarze społecznym zagrożenia, które m ogły w yw oływ ać egzystencjalny niepokój.

W przypadku Sebyły istniał w szakże jeszcze jeden, dotychczas zapoznany przez badaczy pow ód, który do takiego zachow ania skłaniał. Była to zupełnie nietypow a dla tego okresu refleksja nad stosunkiem języ ka do rzeczyw istości. Paweł Dybel trafnie zauw ażył w recenzji wydanych w 1981 r. Poezji zebranych, iż koncepcja języ k a poetyckiego Sebyły „nie przystaje ani do aw angardow ych w yobrażeń na ten tem at, ani też do tradycyjnych ujęć, gdzie słowo rozum iano jako »wyraz m yśli«” 2. Stosunek poety do m aterii językow ej istotnie w yodrębniał go spośród w szystkich ów czesnych twórców. A utor K oncertu egotycznego w y ­ przedzał w łasną epokę dochodząc do w niosków pokrew nych w spółczesnym kon­ cepcjom poststrukturalistycznym , które nie przyznają m owie zdolności odzw ier­ ciedlania rzeczyw istości. Przyjęcie takiego stanow iska w pływ ało na kształtow a­ nie się wizji człow ieka i świata, a trzeba przyznać, że Sebyła ze swojej „podróży do kresu języ k a” w yciągnął wnioski ostateczne. Jednak w dotychczasow ych nie­ licznych kom entarzach zabrakło w nikliw ego naśw ietlenia tej kwestii, co zaw aży­ ło na recepcji poezji autora M łynów - nam ysł nad językiem tworzy w owej liryce bowiem ścisły zw iązek z refleksją egzystencjalną.

Sebyła nie dotarł jednak do tej problematyki od razu - najpełniej w yraził ją w Koncercie egotycznym, poem acie pisanym na przełomie lat 1932 i 1933. Zanim zatem przejdę do szczegółowej interpretacji utworu, chcę przyjrzeć się poezji w cześ­ niejszej. Autor ten bow iem nieustannie rozwijał w swojej twórczości idee, obrazy i motywy, które pojawiły się w formie zalążkowej w jego liryce w latach 1927-1930.

D otychczas rozpatryw ano w czesne w iersze Sebyły w kontekście program u poetyckiego Kwadrygi. Poezje (1927) i Pieśniszczurołapa (1930) wyznaczać miały pierw szy etap tw órczości, będący długiem spłaconym ideowym założeniom gru­ py bądź też ich prezentacją. Tak pojm ow any początek określałby dalszy rozwój liryki, który m ożna zaw rzeć w schemacie: od tem atyki społecznej do m etafizycz­ nej. Nie sposób odm ów ić tem u ujęciu pewnej słuszności, niemniej jed nak w ięk­ szość badaczy zgodnie w skazyw ała niezręczność i nieadekw atność sytuow ania Sebyły w obrębie poezji uspołecznionej3.

2 P. D y b e 1, P o ezje W ładysława Sebyły. „Twórczość” 1982, nr 3, s. 125.

3 Zob. np. opinię P. K u n c e w i c z a (Agonia i nadzieja. T. 1: Literatura p o lska 1 9 1 8 -1 9 3 9 . Warszawa 1993, s. 81): „Poeta uspołeczniony? Jakież to tanie określenie w tym przypadku. [...] M e­ tafizyczny protest w obronie życia, w obronie wartości i godności cierpienia, przeciw w ojnie [...]”. Natomiast T. N y c z e k (D ia lo g z sam ym so b ą - W ładysław Sebyła. W zb.: P o eci D w u dziestolecia

(4)

POETA EG ZY STEN CJI 121

Poezja redaktora „K w adrygi” nie m iała aż tak w iele w spólnego z lin ią p ro ­ g ram o w ą ow ego czasopism a, ta zresztą charakteryzow ała się p ew ną n iespó jno­ ścią, której źródłem były różniące się osobow ości członków grupy. N a pozór je d n o ro d n ą „K w adrygę” , m im o ostatecznie nie w ykrystalizow anego program u, rozryw ały silne od początku dążenia odśrodkow e. Już w trakcie druku pierw ­ szego num eru A leksander M aliszew ski z niechęcią pisał, iż Sebyła „zezuje ku sym bolistom i m istycyzm ow i” 4. K rótko potem przyszły autor P ieśn i szczuroła-

p a został pow ołany do w ojska i od połow y r. 1927 do czerw ca 1929 nie uczest­

niczył w życiu literackim stolicy. W korespondencji, ja k ą pro w adził w tedy ze Stefanem Flukow skim , dostrzec m ożna niechęć, którą obaj żyw ili do ó w czesne­ go kształtu ideow ego „K w adrygi” i drukow anej tam liry k i5. Poeci w spólnie spi­ skow ali za plecam i pozostałych kw adrygantów , snując plany p rzejęcia redakcji i zm iany profilu periodyku. G dy po pow rocie z w ojska Sebyła istotnie został redaktorem „K w adrygi”, znacznie rozszerzył form ułę pism a, zacierając d otych­ czasow y antagonizm w obec środow isk S kam andra i A w angardy K rakow skiej. W ydaje się jed n ak , iż spełniał raczej funkcję spraw nego organizatora. W krótce zresztą po jeg o w yjeździe do Paryża w kw ietniu 1931 pism o przestało w ycho­ dzić, a grupa się rozpadła. A le nie tylko kontekst biografii nadw eręża w iarę w ści­ śle kw adrygancki rodow ód w czesnej tw órczości poetyckiej Sebyły.

Porów nanie jeg o w ierszy z lat 1927-1930 z utw oram i Stanisław a Ryszarda D obrow olskiego, A leksandra M aliszew skiego czy A ndrzeja Wolicy (bo to chyba ich poezja najpełniej w pisuje się w program K w adrygi) doprow adzić m oże do ciekaw ych wniosków. W ydaje się, że ju ż w pierw szym tom iku Sebyła koncentru­ je uw agę na problem atyce m etafizycznej postrzeganej przez pryzm at uw arunko­ w ań społecznych. Poezję tę otw iera cykl zatytułow any M odlitwa, rozpoczynający się inwokacją:

m iędzyw ojen nego. Red. I. M aciejewska. T. 2. Warszawa 1982, s. 164) pisał: „Wydaje się, a potwier­

dzają to [...] cykle M odlitw a i C ztery w iersze o w ojnie, że Sebyła wyraźnie nie ma poetycko w yczu ­ lonego słuchu dla tych problemów, że stanowią one tylko sztafaż dla spraw innych, m oże szerszych, głębszych [...]”. Poza nurtem poezji uspołecznionej zdaje się także sytuow ać poetę S. D ł u s k i (Se­

była m etafizyczny. „Kresy” nr 23 (1995), s. 81). Problem ten postaram się rozstrzygnąć w dalszej

części artykułu.

4 A. M a l i s z e w s k i , brzegu m ojej Wisły. Warszawa 1964, s. 317.

5 O w ieczorze poetyckim „K w adrygi” pisał S. F ł u k o w s k i do W. Sebyły (list z 26 II 1928. Cyt za: W. P. S z y m a ń s k i, B a lla d y p r z e d burzą. Szkice literackie. Warszawa 1961, s. 18): „W o g ó le od tego w ieczoru jestem c złow iek iem rozbitym . Taka straszna nędza w yziera z tych w szystkich prawie utw orów [...], że aż przerażenie chw yta za m ózg” . W innym liście do tego sam ego adresata, z r. 1931 (cyt. za: W. P. S z y m a ń s k i , O d m etafory do heroizm u. Z d zie jó w

czasopism literackich w D w u d ziesto leciu m iędzyw ojen n ym . Kraków 1970, s. 4 0 ), kontynuow ał

ó w wątek: „w zrobieniu z »K w adrygi« innego pism a god zę się z tobą w zupełności. Taki typ jak obecnie to przypom ina piękny p ow óz na pasach, ale nie w sp ółczesn y sposób w yp ow ied zi. N azw a jest straszliw ie n ieszczęśliw a , ale có ż robić? Tylko ona jedna nam pozostała i oprócz niej nie mamy nic” . Podobnie form ułow ała sw oje zastrzeżenia W. B o r u d z k a (list do W. Sebyły, z 19 II 1928. M uzeum Literatury im. A. M ickiew icza w W arszawie, nr inw. 257. Cyt. za: T. K ł a k , P e j­

za ż e W ładysław a Sebyły. W: P ta k z w ęgla. Studia i szk ic e literackie. K atow ice 1984, s. 124): „W ie­

czory »K w ad rygi« są o b rzyd liw e - cią g le te sam e cegły, kom iny - epatow an ie rew olu cją, w ie l­ kie puste zdania, których ani rusz nie m ożna by op ow ied zieć sw oim i słow am i”. W brew sugestii K ł a k a (lo c . c it.) trudno mi przyjąć, aby adresat tych słów identyfikow ał się z program em „K w a­ drygi”.

(5)

122 BARTOSZ DĄBROW SKI

B oże! Luń św ietną jasność św ietlistą strugą z wiadra Rybie, co schnące skrzela na ostrym piasku targa.

(M od litw a ) 6

Bohateram i ów czesnych w ierszy Sebyły są istoty dotknięte w ielorakim cier­ pieniem , przy czym poeta nie sytuuje jeg o źródeł w determ inantach społecznych, odnosi natom iast owo cierpienie do planu głębszego, który zdaje się w skazyw ać na podskórny nurt buntu m etafizycznego. Trafna, jak sądzę, jest dyskredytow ana częstokroć opinia M ariana Piechala, bliska rów nież pozostałym kw adrygantom :

Sebyła podobnie jak Kasprowicz, autor H ym nów, od razu zaczął się w ad zić z B ogiem [...], odrzucając postulaty ideow e ruchów społecznych. Nadawało to jego poezji cechę uniwer­ salności, lecz pozbaw iało ją zarazem charakteru przydatności publicznej, odryw ało od kon­ kretnych zagadnień socjalnych [...].

M ożna by w ięc W ładysława Sebyłę określić jako poetę o postawie m istycznej czy też raczej m istycyzująco-społecznej [...].

Postawa taka najczęściej jest w łaściw a naturom, które im mocniej odczuw ają nędzę spo­ łeczn ego bytowania, tym uparciej odrzucają socjalne interpretacje przyczyn tej n ę d z y 7.

W ypow iedź Piechala należy jed nak uzupełnić. Status transcendencji w poezji Sebyły nie jest łatw y do określenia, co pow oduje, iż wielu krytyków dalekich było od um iejscaw iania autora M odlitw y w kontekście problem atyki m etafizycznej. W izerunek Boga w tej liryce odm ienny jest bow iem od przedstaw ień charaktery­ stycznych dla dotychczasow ych konfesji. W świecie poety w iara nie je s t m ożliwa:

0 matko! Ty zrozum iesz - ty przecież zrozum iesz, Że m odlę się do Boga, w którego nie wierzę, Że krzyżem w miałkim piachu oślepiony leżę; Tak jak do ciebie płaczę, zagubiony w tłumie, Choć w iem , że cię już nie ma.

(*** nia!/{0i j y uw ierzysz...))

Trudno zatem m ów ić o tradycyjnej formie m etafizycznego protestu rodem z chrześcijańskiej teodycei. Poecie bliżej do postawy egzystencjalistycznej: choć porzuca w iarę w osobow ego Boga, pozostaw ia jed nak praw om ocność oskarżenia, kierując je ku nieokreślonej transcendencji. Ta zaś w poezji Sebyły nie byw a obiek­ tem bezpośrednich oskarżeń, w yznacza jedn ak sposób ludzkiego istnienia w św ie­ cie. W ydaje się, że to w łaśnie sam a form a egzystencji jest przyczyną cierpienia, które substancjalnie przynależy do bytu:

Jesteśm y gnojem , mój bracie, M ierzw ą potu i krwi,

Mroźne niebo sinieje nad nami. Płyną obłoki - i dni.

[ ]

Co dzień nas wgniata w pył W ysokie niebo.

1 żadne usta nie krzyczą: Dlaczego?! O niebo!

6 W szystkie cytow ane wiersze pochodzą z wyd.: W. S e b y ł a, P o ezje zebran e. W stęp i opra­ cow anie A. Z. M a k o w i e c k i . Warszawa 1981.

7 M. P i e c h a 1, W ładysław Sebyła. W: Pelagia, uczennica diabla, czyli sed n o rzeczy. Łódź 1969, s. 1 7 0 -1 7 1 , 172.

(6)

POETA EG ZY STEN CJI 1 2 3

Od gw iezdnych błyszczące brył! Jesteś piękne.

I nikt z opadających ku śmierci N ie pyta, czem u cierpi Dla ciebie.

(*** (Jesteśm y gnojem, m ój bracie...))

N aw et jeśli przyjąć, iż trudno m ówić o obecności B oga we wczesnej poezji autora P ieśni szczurołapa, nie m ożna nie dostrzec tam trw ałego odniesienia do sfery, która w ykracza poza problem atykę społeczną. U w idacznia się tutaj kolejna ciekaw a cecha tej liryki. M im o że wiersze Sebyły nasycone są realistycznym ko n ­ kretem , często z pogranicza estetyki brzydoty, pokrewnej ekspresjonizm ow i, to jednak rzeczyw istość jaw i się poecie nie tylko jako przestrzeń kultury. W w ier­

szach takich, jak Koń, Woźnica, Ślepiec, Podw órzow y g rajek czy Inw alida, tłem są realia społeczne, natom iast w utworach: Suchotnicy, Beethoven, Uczeni, Poeci, topografia je s t niejako dw upłaszczyznow a. Otw iera się także na perspektyw ę k o ­ sm iczną, gdzie tragedia ludzkiej egzystencji rozgryw a się w groźnym universum , którego poetyckie obrazy tw orzone są z kom binacji tych sam ych elem entarnych motywów. N iebezpieczne żyw ioły - chłód, ciem ność, wiatr, w oda - p ojaw iają się zawsze z konotacją negatyw ną; obca rzeczyw istość naciera na w yodrębniającego się z niej człow ieka, pragnie go pochłonąć. Topika w ierszy Sebyły nie je st p rzy­ padkow a, ale w szczególny sposób w ystudiow ana, ściśle pow iązana z p roblem a­ tyką intelektualną.

W yróżniający w czesną poezję redaktora „K w adrygi” wątek m yślow y to głę­ boka dezaprobata w obec poznaw czych aspiracji człow ieka, absolutna niew iara w konstrukcje intelektualne. W pierw szym tom iku tendencja ta, bliska refleksji egzystencjalnej, zaow ocuje krytycznym ustosunkow aniem się tw órcy do nauki i jej dehum anizacyjnych skłonności. M onolog podm iotu lirycznego w utw orze

Uczeni przenikają, z jednej strony, pycha i przejęta od natury nieludzka pow ścią­

gliwość postępow ania, z drugiej - św iadom ość darem ności w łasnych zabiegów i poczucie bezradności w sferze rozw iązań egzystencjalnych:

Materia nie zna litości i my nie znamy litości, Jesteśm y beznam iętni, jak linia prosta prości.

W żeramy się w tajemnicę, w złudzeniach tkw iący jak krety, Jutro do gw iazd sięgniem y i do najdalszej mety.

Ze szklanym chłodem w ażym y potęgi, które nas chwycą: Przerażającą w ieczność i obojętną nicość.

[ ... ] [-...]

N ie w iem y tylko, kto białą ręką po serce sięgnie.

N ie w iem y tylko, czy prawda jak w szystko niszczący wicher N ie zm iecie nas spiętrzonych fal nagłym rozkołychem

W edle Sebyły rzeczyw istości nie sposób poznać. O dzw ierciedleniem tego p o ­ glądu je s t w kolejnych tom ikach stopniow e zacieranie się konturów bytu bądź też ujm ow anie go w sym bolicznych obrazach, które podkreślić m ająjeg o nieprzenik- nioność. R ealistyczna w arstw a utworu rozm yw a się, przestaje odsyłać do auten­ tycznej głębi, funkcjonuje jak o rzeczyw istość pozorna. M etafora nocy, ja k a o b se­ syjnie pojaw ia się w poezji autora M łynów, akcentow ać m a niepoznaw alność ist­

(7)

1 2 4 BARTOSZ DĄBROW SKI

nienia, a ponadto charakteryzow ać bezradność poznaw czą człow ieka. W rażenie nieuchw ytności bytu pogłębia także w szechobecność m otyw ów akw atycznych - jaw i się on jak o ciemny, heraklitejski nurt, który w ym yka się porządkującej w ła­

dzy rozum u. D latego podm iot liryczny w utworach Sebyły egzystuje w przestrze­ ni zdestabilizow anej, pozbawionej oparcia, niejako zaw ieszony w próżni:

Prometeusze przykuci, nieutrudzeni podróżni,

Na cienkich niciach w isim y w mroźnej i szklistej próżni. U schłe konary jesteśm y, a góry są dęby - olbrzymy, Hakami oczu przypięci na nagich turniach wisimy.

(Suchotnicy)

W błękitnej w isim y próżni, M iędzy niebem i błotem pól.

( *** (Jesteśm y gnojem , m ój bracie...))

O bsesja zaw ieszenia w pustce ukazuje poczucie zagrożenia, niepew ności oraz kruchości osobow ego bytu. To także znak braku transcendencji bądź obcości po ­ zbawionego jej świata. Egzystencja ludzka dotknięta rozpadem , erozją czasu i prze­ szyw ana przez ból zdaje się być pozbaw iona trwałego fundam entu. C złow iek rzu­ cony zostaje natom iast w amorficzną^ kłębiącą się m aterię, w chaos, który niesie jednostce zagładę. Co ciekawe, w poezji Sebyły w spółistnieją dwa, w pierw szym odczuciu sprzeczne, obrazy będące m etaforam i bytu skrytego za w izją pustki i zm iennej, nieprzeniknionej rzeki. Oba w prow adzać m ają poczucie niestabilno­ ści i zarazem niszczącej odm ienności kosmosu:

To z gw iazd, których nie widać, to z granatowej pustki N adlecą rzek szmaragdowych ciche - najcichsze pluski. W szumiącej pow odzi sm yczk ów wicher drzewami zatarga, W rzekach płynącej w ieczności modlitwa zastygnie na wargach.

(Beethoven)

Nie ostatni to pesym istyczny rys tych utworów. Zw ątpienie w zdolności po ­ znaw cze człow ieka obejm uje także w iarę w moc poetyckiego słowa, będącą - w edle autora K oncertu egotycznego - źródłem iluzji. Stanowisko Sebyły zbieżne jest poniekąd z późniejszą postaw ą W itolda G om brow icza, w yrasta bow iem z te­

go sam ego dośw iadczenia: z poczucia bezradności tw órczych zabiegów jednostki na tle globalnych społeczno-historycznych procesów zachodzących na przełom ie lat dw udziestych i trzydziestych XX wieku.

W ieczorami w złotych kawiarniach, w niebieskim dym ie tytoniu, Gwarzą sennie oszukani poeci, oszukani, niepotrzebni nikomu.

(P oeci)

Poeci czu ją się oszukani przez naturę, społeczeństwo, cyw ilizację - jed ny m słowem: bycie poetą to egzystow anie w świecie fałszu i pozoru.

W iedzą dobrze, że nie sięgną do nieba sznury słów uw itych z konopi, Że płynie bez przerwy rzeka, która w szystko najciszej zatopi. Że w ieczn ość połknie ich słow a i m odlitw y nabrzmiałe słodyczą, I bluźnierstwa, a klątwy - gw iazdy fioletow ym światłem zakrzyczą.

(P oeci)

Już w pierw szym tom iku Sebyła postrzega poezję inaczej niż jego rówieśnicy. W iesław Paw eł Szym ański skrupulatnie notuje, iż w dwu pierw szych num erach

(8)

„K w adrygi” spośród 24 drukow anych tam utw orów m otyw słow a pojaw ia się aż w 10. W przypadku kw adrygantów odnosi się on jednak, ja k trafnie zauw aża ba­ dacz, do trudu „w ysłow ienia się” 8, Sebyła sięga natom iast głębiej - operow anie topiką akw atyczną w skazuje na im m anentną niezdolność m ow y do uchw ycenia rzeczyw istości. Oto ja k w Pieśniach szczurołapa zostaje sportretow any poeta:

M edytujesz nad głuchą rzeką, Nad bezdennym , szalonym nurtem, W yrzucony falą daleką

Na podm ytą deszczam i burtę. N iestw orzone w ym yślasz słow a D o fal plusku, bulgotu wirów,

[ ]

Jakim słow em z pluskiem rozmawiać? Jakim śpiew em m ów ić z płynieniem ? Jakich szum ów m usiałby wiatr nawiać, By nie były tej rzeki cieniem? Jakże m ów ić z płynącą rzeką, Gdy się wije bez przerwy i kłębi?

(P oeta)

Skojarzenie z żyw iołem wody wywołuje obraz kosm icznego chaosu, który nie daje się ująć w uładzone formuły. Zabieg taki jest niem ożliwy zarazem z powodu charakteru słów („niestw orzone”), jak i samego bytu (perm anentna zm ienność i nie­ m ota). O ba porządki zdaje się dzielić nieprzekraczalna bariera. W ątek ten zosta­ nie w krótce rozw inięty przez poetę i stanie się osnow ą K oncertu egotycznego.

Pierw szy tom ik zarysow ał krąg obsesji, z których autor M łynów nigdy się ju ż nie w yw ikłał. N a kształt wczesnej poezji tego tw órcy złożyły się ciem ne dośw iad­ czenie istnienia, pesym izm poznawczy i krytyczny stosunek do języka. Pieśni szczu­

rołapa pogłębiły zw ątpienie pojaw iające się ju ż w Poezjach. Tym razem m etafi­

zyczny protest przeciw ko statusowi kondycji ludzkiej rozszerzony został o sferę cyw ilizacyjno-kulturow ą. Dopiero teraz Sebyła zbliżył się do kw adryganckiego ideału „poezji uspołecznionej” prezentując jedn ak jego nader sw oistą realizację.

W iersze zaw arte w drugim tom iku nastręczają pew ną trudność interpretacyj­ n ą zarów no tym, którzy objaśniają je poprzez odw ołania społeczne, jak i tym, co sytuują je w kontekście m etafizycznym . Tem atyka utw orów nie zaw iera się bo­ w iem tylko w jednym z tych porządków. Sądzę, iż obok krytycznego oglądu rze­ czyw istości społecznej znaleźć w owej liryce m ożna także stałe odniesienie do egzystencjalnych niepokojów w yrażanych w cześniej.

W Pieśniach szczurołapa autor staje się diagnozującym sytuację obserw ato­ rem, który dem askuje zagrożenia oraz iluzje, jakim ulega człow iek współczesny. N arzędziem dem istyfikacji je st poezja sym bolizow ana przez flet szczurołapa, kry­ tycznem u oglądow i poddane zostają natom iast prawie w szystkie sfery aktyw no­ ści ludzkiej: technika, nauka, religia, sztuka i polityka. Takiego zabiegu dokonuje poeta w cyklu Panopticum , gdzie przedstaw ia alegoryczną galerię typów, które stanow ią personifikacje groźnych mocy. Figury inżyniera, junkra, poety, księdza są w cieleniem postaw, jak ie w odczuciu szczurołapa postradały autentyczność

POETA EG ZY STEN CJI 1 2 5

(9)

1 2 6 BARTOSZ D ĄBROW SKI

i przeistoczyły się w spetryfikow ane role. Panopticum to dla poety skład niebez­ piecznych idei; m imo m artw oty nie utraciły one m ocy oddziaływ ania na rzeczy­ w istość społeczną. Taka perspektyw a rodzi potrzebę aktu dem istyfikacji, który m a obnażyć pałubiczną naturę fetyszy i tym samym pozbaw ić je w pływ u na kształt w spółczesności. W Pieśniach szczurołapa sztuka staje się instrum entem krytyki i destrukcji, flet tytułow ego bohatera wyw abia, egzorcyzm uje i unicestwia. N ie­ trafna w ydaje się jed n ak uw aga Jana Józefa Lipskiego, iż m efistofeliczny charak­ ter sztuki skazuje j ą na klęsk ę9. Jej przyczyny tkw ią w rzeczyw istości zew nętrz­ nej, której - co doskonale odczuw ał Sebyła - nie potrafi przeobrazić poetyckie słowo.

Z arysow ana w tom iku postaw a krytyczna w obec kulturow o-cyw ilizacyjnego kształtu w spółczesności spokrew nią Sebyłę z nurtem europejskiego katastrofizm u, a niechęć do narastających procesów uniform izacyjnych, do techniki i m ilitary- zm u jest niem al tożsam a z ostrzegaw czym dyskursem A dom a, Bierdiajew a, Z na­ nieckiego czy W itkacego (a także Jaspersa, Heideggera i Unam una). Listę nazw isk m yślicieli zainteresow anych tym problem em m ożna by zresztą znacznie w ydłu­ żyć. K atastrofizm bow iem zdom inow ał wtedy nastroje, poeta przyznaw ał zaś, iż przyczyn takiego stanu ducha należy szukać „w atm osferze pow ojennej, w atm o­ sferze przew rotów socjalnych i katastrof gospodarczych”, a także „w napiętej i go­ tującej się do zm ian psychice now oczesnego człow ieka, psychice pochłoniętej kw estiam i bytu m aterialnego, rozstrzelonej i oczekującej” 10. W ażne w ydaje się zatem usytuow anie tw órczości Sebyły nie tylko w nurcie ów czesnego poetyckie­ go katastrofizm u lat trzydziestych, ale także w obrębie refleksji, która dokonyw a­ ła rozrachunków z cyw ilizacją tuż po pierw szej wojnie światowej, będącej dla poety bardzo w ażnym punktem odniesienia11.

Tak pojm ow ana form uła katastrofizm u nie opisuje jed n ak adekw atnie liryki autora M łynów , który splata w niej dw a nurty refleksji. Sebyłę skłania bow iem do w ysnuw ania negatyw nych w niosków nie tylko aktualn a sytuacja spo łeczno- -historyczna, ale także analiza w łaściw ości sam ego bytu, co zbliża jeg o postaw ę do m etafizycznego pesym izm u. To w łaśnie z niego w yw odzi się zdolność do p rzeżyw ania m etafizycznego buntu, stanow iącego, jak się zdaje, kryterium oce­ ny w spółczesności. W konsekw encji szczurołap zw raca się przeciw ko siłom, które p ró b u ją unicestw ić opór jed nostk i i zaw łaszczyć rolę depozytariusza człow ie­ czeństw a.

Obywatele!

Szczurów na św iecie za w iele. W biały dzień w yłażą ze śm ietników I ośm ielają się swój pisk

9 J. J. L i p s k i , W ładysław Sebyła. 1 9 0 2 -1 9 4 0 . W zb.: Literatura p o lsk a w okresie m iędzy­

wojennym. Red. I. M aciejewska, J. Trznadel, M. Pokrasenowa. T. 4. Kraków 1993, s. 94. „Obraz

Literatury Polskiej XIX i X X W ieku”. Seria 6.

10 W. S e b y ł a , Inflacja p o e zji. „Kwadryga” 1930, nr 5, s. 198.

" Dla autora cyklu C ztery w iersze o w ojnie przeżycia z drugiego powstania śląskiego m iały znaczenie d ec y d u ją ce-p o zo sta w iły trwały uraz, który K ł a k (op. c it.,s . 131) trafnie zestaw ił z „po­ rażeniem wojną” u R óżew icza. B yć m oże, w tym doświadczeniu kryje się źródło ekspresjonistycz- nego obrazowania poety i tak charakterystycznego dla jeg o w czesnej twórczości poczucia braku wartości, które m ogłyby tłum aczyć sens ludzkiego cierpienia.

(10)

POETA EG ZY STEN CJI 1 2 7

Podnosić do godności człow ieczego krzyku. Zamknąć im pysk!

( O głoszen ie) Oto gabinet figur, czyli panopticum. K iwają się tu sennie osoby wszelakie. Szept najcichszy robi się podobny do krzyku W głuchej ciszy - w m ilczeniu nijakiem.

{Panopticum , Wstęp)

K rytyka w spółczesności m a stałe odniesienie do problem atyki poruszanej w pierw szym tom iku i je st kontynuacją jego głównych w ątków - np. krytycznego stosunku do nauki. Posłuchajm y m onologu inżyniera, gdzie odzyw a się się echo w iersza U czeni:

G dyby m óc nałożyć obręcze na morza I tamy w ystaw ić wiatrom,

W ybudować dla rzek proste łoża, Spłaszczyć czuby w ysokim tatrom, G dyby móc spotęgow ać, obliczyć

[ ]

[ ]

My zliczym y, zważym y, Roztopimy, skrzepimy, złączym y, Z aw iesim y lampy olbrzymy

{Pieśń o burzy)

„Z w ażyć”, „roztopić”, „skrzepić”, „złączyć” i pow tarzający się zw rot „gdyby m óc” - ow a realizująca się przez zaw łaszczenie, ekspansyw na w ola m ocy jest w poezji Sebyły nacechow ana negatyw nie. Intelektualna, techniczna i m ilitary- styczna hybris zostaje zdyskredytow ana, a jej wysiłki opanow ania św iata zazw y­ czaj kończą się katastrofą. Plany inżyniera {Pieśń o burzy) i junk ra {Junkier) krzy­ żuje niszczycielski opór sił natury. Zabiegi junkra uw iarygodnia ponadto aprobata reprezentantów oficjalnej kultury, co jeszcze bardziej dyskw alifikuje j ą jak o in­ stancję, do której odw ołać się m oże jednostka poszukująca wartości:

U czeni przed mundurem zdjęli gasparony, Ksiądz słodko się uśm iecha do tępych bagnetów, D elegacje biją pokłony,

Chórem kantatę śpiew a cech poetów.

{Panopticum , Junkier)

Sebyła zdaje się traktow ać społeczny w ym iar egzystencji jak o obszar defor­ macji człow ieczeństw a. Do każdej działającej tu siły m a stosunek krytyczny i nie­ ufny, nie w ierzy także w m ożliw ość pozytyw nych rozw iązań w tej sferze, co zde­ cydow anie odróżnia go od pozostałych poetów Kwadrygi.

W tw órczości poetyckiej autora K oncertu egotycznego pojaw ia się kolejna obsesja - lęk przed m echanizm am i, przed bezosobow ością m aszyn oraz ich spe­ cyficzną m artw otą, która przeistacza człow ieka w figurę, zam yka go w pewnej roli. Co ciekaw e, atrybut ten nie tylko zostaje przypisany zachow aniom ludzi, ale odnosi się także do fenom enu istnienia. D otychczasow y repertuar pseudonim ów, za którym i kryło się odczucie m aterii, w zbogaca Sebyła o kolejną w łaściw ość - bezduszność, nieludzkość. Warto nawiązać w tym miejscu do wspom nianego przeze m nie połączenia dw óch w ątków refleksji poety. To, co dotychczas niepokoiło go

(11)

1 2 8 BARTOSZ DĄBROW SKI

w cyw ilizacji i kulturze, rzutow ane jest na doświadczenie bytu, by podkreślić je g o radykalną obcość:

W hali fabrycznej, mrozem błękitnym oszklonej, Szumi las w ysokopienny, zielony.

M łyny górskich potoków m ielą bez ustanku Granit, porfir, bazalty - i srebro poranków Na czam oziem ną mąkę, na tłustą próchnicę. I sypią pył spod chmur na góry, wzgórza i kopice. Wentylator ssie czyste powietrze z północy 1 srebrna lampa św ieci u stropu co nocy.

( F abryka)

W szechśw iat przeistacza się w olbrzym ią halę fabryczną. M ateria, ju ż w cześ­ niej odbierana jak o dynam iczny proces autodestrukcji, zostaje obciążona nadto cechą obłąkanego m echanizm u, który budzi grozę przez sw oją niepojętość. G łów ­ ny inżynier, niczym dem iurg gnostyków, prokuruje świat, a ten dla jednostki staje się obcy i odrażający, więc w yw ołuje jej protest:

Szczurołap z cienkim fletem błąka się po halach,

Gra słodko, nawołuje - i szuka w błękitnych, oszklonych oddalach G łów nego inżyniera.

(Fabryka)

Zatem m im o że P ieśni szczurołapa najbardziej zbliżają się do kw adryganckie- go m odelu poezji uspołecznionej, to jed nak zaw arta w nich analiza w spółczes­ ności je s t w nikliw sza, a poetycka refleksja zm ierza w stronę problem atyki m etafi­ zycznej. Ten podskórny wątek przenika niemal w szystkie w iersze tom iku, p rze­ platając się z głównym nurtem dem istyfikowania iluzji, jakim ulega współczesność. N iejednokrotnie bow iem krytyka dokonyw ana przez szczurołapa sięga znacznie głębiej, podw aża stabilność fundam entów m etafizycznych.

U w idacznia się to zw łaszcza w utw orach pośw ięconych krytycznej dyskusji z chrześcijaństw em : Jehow a, Spow iedź szczurołapa, Ksiądz. D ośw iadczanie uni-

versum jak o boleśnie nieprzeniknionej przestrzeni pociąga za sobą polem iczny

stosunek do innych całościow ych wykładni, które jej grozę neutralizują. Oto ja k szczurołap przem aw ia do księdza:

Ty w ierzysz, że nic nie ma poza niebem - piekłem, Że są gwiazdy, by było pięknie,

Że Bóg kołysze fale oceanu w ściekłe, N ie ma śmierci. K ogóż się ulękniesz?

(P anopticum , K siądz)

S ebyła w yraża sw oją dezaprobatę wobec ludzi żyjących w św iecie zinterpre­ towanym , w świecie wiedzy, w ewnętrznego spokoju i ładu. W izja egzystencji apro­ bowanej przez szczurołapa jest inna, zbliża poetę do agnostycyzm u Jaspersa:

[...] ja nie znam prawdy, a w twoją nie wierzę. I nie znam tajemnicy człow ieka ni gwiazd.

(Panopticum , K siądz)

Im pet krytyczny Pieśni szczurołapa zw raca się zatem nie tylko przeciw p ro­ cesom społecznym zachodzącym w spółcześnie, ale także przeciw dotychczaso­ w ym m etafizycznym w ykładniom św iata i człow ieka, które instytucjonalnie były z nim i zw iązane. Dla Sebyły św iat zdaje się być nieprzeniknionym , nieludzkim

(12)

chaosem , a w szystkie jeg o interpretacje m ają charakter iluzorycznych konstruk­ cji. N aw et zdetronizow any przez poetę Bóg, który otw iera paradę figur w osko­ w ych w P anopticum , nie potrafi przeniknąć istoty owego świata. Jednocześnie w izja bytu zaczyna być w yrażana w poezji redaktora „K w adrygi” poprzez obraz spirali, ruchu po okręgu, w irow ania, koła:

A ty słom ę białej brody sennie m łócisz, Zaplątany w grzywach komet, w gw iazd zawiei. Pochylony nad bezdennym kołowrotem Słońc, księżyców , ziem i planet, gwiazd i komet Dum asz błędnie, kto zatopił pustkę złotem , Kto kołuje srebrnych spiral-mgieł ogromem.

(Panopticum , Jehow a)

K ołow anie jak o ruch pozbaw iony celu i sensu jest m etaforą chaosu, którem u obce są w szelkie ludzkie kategorie. W kole nie m a początku i końca, nieustanne obroty okazują się czym ś niezrozum iałym i absurdalnym , w iodą donikąd, nie spo­ sób dopatrzyć się w nich sensu. Pieśni szczurołapa sygnalizują wątek, który wkrótce zdom inuje całą tw órczość poetycką Sebyły. W szak ju ż ostatni, lapidarny utw ór tom iku zapow iada M łyny - opatrzone podtytułem Sonata nieludzka'.

Zachodni wiatr kołysze wierzbę pustą. Kołuje niebo m łyńskim głazem przywalone. Już nie ma czego pić zielonym ustom. To ju ż ostatni szum; to flet już kona.

(Śm ierć fletu )

Wydaje się, że zapisane w końcowym utworze zbiorku niepowodzenie zabiegów szczurołapa tkwi nie tylko w procesach społecznych współczesnego świata, które w odczuciu Sebyły wiodą ku katastrofie. Skoro punktem wyjścia dla poety jest stwier­ dzenie o tajem niczości człowieka i świata, a nie w yczerpująjej żadne proponowane przez ideologie postawy i definicje, przyczyn porażki należy upatrywać w stosowa­ nych narzędziach poznawczych. Trudno jednoznacznie orzec, czy agnostycyzm poety, bliski postawie egzystencjalistycznej, wykształcił się pod wpływem osobistych do­ świadczeń, czy też jest raczej efektem lektury pewnych dzieł filozoficznych. Suge­ stia, że Sebyła m ógł zetknąć się podczas pobytu w Paryżu w r. 1932 z opublikow aną właśnie Philosophie Jaspersa, nie tłumaczy przecież, skąd wzięła się podobna per­ spektywa poznaw cza u autora M łynów jeszcze przed jego wyjazdem do Francji12.

Sądzę, iż filozoficznych źródeł liryki Sebyły dopatryw ać się należy raczej w sw oiście zreinterpretow anych przez niego poglądach Stanisław a B rzozow skie­ go, jednego z patronów „K w adrygi” . W pływ stanowiska filozoficznego autora Idei uw idoczni się zw łaszcza w okresie pisania przez poetę K oncertu egotycznego, ale ju ż analiza w cześniejszych artykułów zam ieszczanych na łam ach „K w adrygi” w skazuje na istnienie w jeg o refleksji w ątków tej myśli. Trzeba przy tym zazna­ czyć, iż Sebyła asym ilow ał j ą w ybiórczo, czerpiąc z owej filozofii tylko w arstw ę krytyczną, pom ijając zaś pozytyw ne rozwiązania.

Przede w szystkim autorow i M łynów bliski był teoriopoznaw czy sceptycyzm filozofa, który odm aw iał konstrukcjom intelektualnym zdolności dostępu do rze­

POETA EG ZY STEN C JI 1 2 9

12 Zob. W. P. S z y m a ń s k i , „ Ciem ny nurt m ego życia ". (O p o e zji W ładysław a Sebyły). „Po­ ezja” 1969, nr 1, s. 10.

(13)

1 3 0 BARTO SZ DĄBROW SKI

czyw istości. Przyczyna tego stanu rzeczy tkwiła im m anentnie w nich samych. W szelkie pojęcia m iały dla autora Płom ieni charakter porządkującej fikcji, której w świecie zew nętrznym nic realnie nie odpowiada. O taczająca rzeczyw istość była dlań tw orem w ładz intelektualnych podm iotu, konstruktem form um ożliw iających gatunkow i ludzkiem u p rzetrw an ie13. Człow iek w świecie B rzozow skiego skazany je st na perm anentne obracanie się w śród w łasnych antropom orficznych w yobra­ żeń, które choć m ają jednaki status pozoru, kształtują w szakże rzeczyw istość spo­ łeczną i duchow ość ludzi; poza tym człow iek otoczony jest groźnym „pozaludz- kim ”, obcą, niepoznaw alną czeluścią wszechświata.

P rzyjęcie przez B rzozow skiego stanow iska uniew ażniającego zabiegi p o ­ znaw cze w obec św iata zew nętrznego - paradoksalnie - niosło ze sobą em ancy­ pacyjny skutek. Podm iot, który przedtem przyjm ow ał dotychczasow e fikcyjne w ykładnie bytu za praw dziw e i żył niejako pod ich presją, m ógł teraz o d słania­ ją c ich źródło sam stać się dysponentem sensu i uw olnić się od określających życie sfetyszyzow anych i obcych form . Tej „pozytyw nej” , prom etejskiej części filozofii B rzozow skiego brak jed n ak w refleksji Sebyły. G dyby bow iem po zba­ wić m yśl autora L egendy M łodej P olski neutralizujących dyskom fort p oznaw ­ czy kategorii pracy, czynu i prawa, którym i w alczy z otchłanią człow iek, otrzym a­ libyśm y rzucony w nieuporządkow any chaos św iata podm iot, którego sytuację opisyw ała refleksja egzystencjalna. Sądzę, iż B rzozow ski stał się w przypadku tw órczości Sebyły inspiratorem nastrojów egzystencjalistycznych.

Przypom nienie filozofii autora Idei w ydaje się ważne, gdyż w pływ jeg o myśli uw ydatni się zw łaszcza przy analizie K oncertu egotycznego i M łynów. Utwory te w raz z O śm iom a nokturnam i pow staw ały w czasie wzm ożonej aktyw ności tw ór­ czej poety od połow y 1931 do końca 1933 roku.

M łyny otw iera inwokacja:

O nocy, daj mi sen i w yzw ól mnie od snów, którymi jaw a darzy.

Niech ciem ny wiatr, wiejący od samotnych gwiazd, maską mi zetrze z twarzy,

W inicjalnej apostrofie ujaw nia się am biw alencja zabiegów Sebyły: z jednej strony, ow a apostrofa w yraża chęć odsunięcia się podm iotu lirycznego od rzeczy­ w istości, która staje się dom eną złudy, z drugiej - obok m anifestacji zw ątpienia je st rów nież przejaw em pragnienia, by uzyskać pewność. Noc jak o dom ena praw ­ dy i autentyczności przeciw staw iona zostaje jaw ie, ta zaś oferuje jasną, lecz nie­ praw dziw ą w ykładnię rzeczyw istości. Ciem ność nocy pozbaw ia nadziei na m oż­

13 S. B r z o z o w s k i (Filozofia F ryderyka N ietzschego. W: K ultura i życie. - Zagadnienia

sztuki i tw órczości. — W w alce o św ia topogląd. W stępem poprzedził A. W a 1 i c k i. Warszawa 1973,

s. 6 6 8 -6 6 9 . D zieła . Pod redakcją M. S r o k i ) interpretując sw ojego mistrza F. N ietzschego pisał: „C złow iek nie jest uprzyw ilejow aną istotą, lecz musi on w alczyć o sw oje istnienie, i poznanie jest tym system atem złudzeń, pojęć, wyobrażeń, które mu utrzymanie się przy życiu ułatwiają, zapew ­ niają [...]”. M yśl autora Idei inspirowały w szak pokrewne w antym etafizycznej warstwie poglądy R. Avenariusa, W. Jamesa, H. Bergsona, sw oiście zinterpretowanych K. Marksa i G. Sorela, a także w ielu innych. Szeroki krąg lektur B rzozow sk iego i doskonała znajom ość kilku tradycji filo zo ficz­ nych czyni tę m yśl aktualną i dzisiaj; ów filo z o f zdaje się antycypow ać w iele w spółczesnych nam stanowisk m etodologicznych.

(14)

POETA EG ZY STEN CJI 1 3 1

liwość przeniknięcia bytu, odsłania przypisaną egzystencji sytuację, w której wszel­ kie poznanie je st ułudą, a człow iek został skazany na sen i b łądzenie14. Praw dą nocy je st uniew ażnianie w szelkich prawd, noc niesie św iadom ość perm anentnego pozoru - m ęczącą bezsenność, w śród której łaknie się kojącej złudy:

Zaludnić czym ? jakim i snami bezsennej pustki mus? za dym iącym i zagonami w idm a sam otnych brzóz.

( Osiem nokturnów, 8)

N ocy bezsenna, nocy drapieżna! Słow a zgrzytają w zębach jak piach. I zam ieć mroźna, i zam ieć śnieżna w nierozplątanych snach.

(Bezsenność)

Podmiot liryczny wierszy Sebyły bywa jednak wyraźnie zafrapowany tym, co znajduje się poza nim: zdaje się go trapić to, co jest całkowicie różne od doświad­ czeń człowieka, „pozaludzkie”, heterogeniczne, tak jakby m im o świadomości zde­ fektow ania własnych narzędzi poznawczych pragnął wszystko przeniknąć i pojąć.

Poemat M łyny i cykl Nokturnów, razem cała pierwsza połowa książki, to próba poetyckiego przeniknięcia w ten świat, ujęcia go niejako absolutnie, z w yłączeniem człow ieka naruszające­ go je g o tajem niczą jednolitość [...].

- pisał Karol W iktor Z aw odziński15. Próba ujęcia tego, co heterogeniczne, legła u podstaw utw oru, stąd trafny w ydaje się podtytuł: Sonata nieludzka. R ów nocze­ śnie jed n ak obcość św iata w yw ołuje w Sebyle przerażenie i lęk. Już w pierw szą strofę w pisany został bow iem przez niego rytm nie kończących się obrotów.

W obrazie kołującego m łyna zapisał poeta dośw iadczenie autodestruującego się, cyrkulującego chaosu jako zasady w szelkiego istnienia. Pojaw ieniu się m ły­ nów w poem acie tow arzyszą zabiegi podkreślające w rażenie dezorientacji, prze­ strachu, destabilizacji przestrzeni:

A gdy gw iazda stanęła płom ienistym słupem

nad staw em , w którym księżyc srebrnym karpiem płynął, ruszyły za wodam i zapomniane młyny,

odziane w m chów gnijących zieloną skorupę, i szły, strasząc warkotem kaczki śpiące w trzcinach i jakieś ptaki przelękłe w olszynach,

i zdum ionego bąka, w odne szczury, i odbicie zbłąkanej przy miesiącu chmury, aż p oszły w ielk ie koła po w od zie gładzonej, rozkołysało się do głębi niebo stawu i siw a mgła ruszyła kręgami do góry

(M łyny, 2)

14 F. N i e t z s c h e ( Wiedza radosna. / La g a ya scien za. Przełożył L. S t a f f . Warszawa 1991, s. 91), komentując paradoks podobnej sytuacji poznaw czej, pisał: „W jak cudow nym , a zarazem straszliw ym i ironicznym , czuję się stosunku do całego istnienia z sw oim poznaniem! [...] Zbudzi­ łem się nagle wśród tego snu, lecz tylko dla św iadom ości, że w łaśnie śnię i dalej śnić m uszę, aby nie zginąć: jak lunatyk dalej śnić musi, by nie runąć. C óż mi jest teraz »złudą«? Zaprawdę, nie przeci­ w ieństw o jakiejś istoty. [...] tu nic więcej nie ma prócz złudy i błędnych ogni, i tańca duchów ”.

15 K. W . Z a w o d z i ń s k i , [„K oncert egotyczny ” W ładysława Sebyły]. W: W śród poetów . Opra­ cow ała W. A c h r e m o w i c z o w a . Wstęp J. K w i a t k o w s k i e g o . Kraków 1964, s. 340.

(15)

1 3 2 BARTO SZ DĄBRO W SK I

Warto zw rócić uw agę, iż w cytow anym fragm encie zaznaczone zostało nie­ zauw ażalne niem al rozszerzanie się obrazu m łynów na cały w szechśw iat; w pełni w idoczne stanie się to w kolejnych partiach poematu:

A potem wiatr się porwał i w zniósł kołowrót, i w krwawej zorzy rannej m łyny m głą okryte szły, przesypując gwiazdy, słońca i m gław ice, coraz szybciej, zgrzy tli wiej, targane przez skrzydła szatanów, kołujących w rozpalonym wirze, aż wiatr je uniósł w niedościgłe w yże... i rozsypały się kurzem srebrzystym po niebie.

(M łyny, 3)

W obrazie Sebyły dokonała się dem onizacja kosm osu, który zaczyna nosić znam ię gnostyckie. M arek Ruba, charakteryzując tego typu odczucie świata, pisał:

G nostyckie wyobrażenie kosm osu, a w ięc św iatopogląd w bardzo dosłow nym sensie tego słow a, jest w jednym punkcie bliskie wyobrażeniom greckim, m ianow icie w tym, że kosm os stanowi zamkniętą strukturę, system . Dla Greka ten stan rzeczy jest znam ieniem doskonałości i piękna świata, dla gnostyków zaś jest św iadectw em zła, zniew olenia i przym usu16.

Sebyła odbiera rzeczyw istość podobnie. Zło m a w ym iar ontologiczny - sub­ stancjalnie przynależy do bytu. Universum zaczynają w ypełniać postacie jakb y przeniesione do poem atu z oglądanych przez poetę w katedrze w O rvieto fresków Luki S ignorellego17.

Nad tym kołem krążyli smutni aniołow ie z krzykiem, który się nigdzie nie rozlegał, tylko dreszcz kości, trzeszczących w obiegu kołatał mi po głow ie.

Szum iał m łyn - i rozpięte w rusztowaniach ciała, sztyw ne od pędu, lśniły brązem skóry,

w głębi piętrzył się las, podobny do stężałej chmury, i gdzieś tam woda śpiewała.

(M łyny, 4)

D otychczas podkreślano katastroficzny w ym iar M łynów , łącząc kasandrycz- ną w ym ow ę poem atu z m ającą nadejść zagładą, ale - m oim zdaniem - ten równie w ażny wątek niecałkowicie wyczerpuje treść utworu. Jakkolwiek jego pisaniu towa­ rzyszyły notow ane przez poetę uwagi o aktualnej sytuacji politycznej (np. w liście do żony, z 29 VI 1931: „We W łoszech czuło się we w szystkim pięść faszystow ­ sk ą” 18), to jed n ak zam ysł Sebyły był zapew ne znacznie głębszy - ukazyw ał on człow ieka w pisanego w koło chaosu i odm ęt bezkształtnej m aterii, budow ał sw oi­ stą „czarną” kosm ologię agnostyka. I nie pozostawał w tym zabiegu odosobniony19.

16 M. R u b a , Człow iek, absolut, gnoza. G nostycka filo zo fia M axa Schelera. R zeszów 1995, s. 39.

17 S. S e b y ł o w a (Jego je d y n ą ideologią była p o ezja ... „Poezja” 1979, nr 11/12, s. 79) napi­ sała: „Na półsennym uroku ekspresjonistycznych obrazów M łynów zaw ażyła inna gałąź sztuki - m alarstwo, a szczególn ie S ą d O stateczny, fresk Luki Signorellego w katedrze w Orvieto”.

18 W. S e b y ł a, L isty z P aryża. Opracowała i do druku podała S. S e b y ł o w a . Jw., s. 192. 19 R ów ieśnik poety, W. G o m b r o w i c z (D. d e R o u x [W. G o m b r o w i c z ] , Rozmowy z G om brow iczem . Warszawa 1986, s. 108), zwierzał się: ,JCosmos jest dla mnie czarny, przede w szyst­ kim czarny, coś jak czarny rozbełtany nurt pełen wirów, zahamowań, rozlew isk, czarna woda uno­ sząca tysiące odpadków, a w nią zapatrzony człow iek - zapatrzony w nią i nią porwany - usiłujący

(16)

POETA EG ZY STEN CJI 1 3 3

N iepojęte dla poety universum jest przestrzenią poddaw aną niszczycielskie­ mu ruchow i, przejaw ia skłonność do entropii, do „śm ierci cieplnej”, człow iek zaś zam ienia się tylko w jednego z aktantów tego procesu, bynajm niej nie uprzyw ile­ jow anego. M iażdżące koło K ronosa - w szechśw iat, który chciał w praw ić w ruch

B rzozow ski snując plany opanow ania przyrody - obraca się nie zw ażając na po­ naw iane przez człow ieka zab ieg i20.

M im o zapożyczonej od polskiego filozofa tezy o radykalnym antropom orfi- zm ie ludzkiego poznania Sebyła zdaje się konsekw entnie przyjm ow ać perspek ­ tyw ę antyantropocentryczną. A utora Idei iluzjonizm konstrukcji intelektualnych nie zw alniał od obow iązku ich tw orzenia. M iały one zm ieniać św iadom ość in­ nych i tym sam ym w pływ ać na kształt rzeczyw istości. Poeta jed n ak nie w ierzył w m ożliw ość jej przekształcenia. (P raw dopodobnie zaw ażyła tutaj odm ienność dośw iadczeń historycznych: dla B rzozow skiego cezurą stał się zryw w r. 1905, dla Sebyły punktem odniesienia był kryzys gospodarczy i zw iązane z nim p o ­ w staw anie system ów totalitarnych.) D latego daw ny szczurołap, „lunatyk nie­ b a” , ulega fascynacji tym , co od niego sam ego całkow icie inne, a nieunikniony antropom orfizm poznania w yraźnie m u ciąży. Poeta pragnie uchw ycić „poza- ludzkie” , przebić się, niczym w ędrow iec ze średniow iecznej ryciny, przez kopu­ łę św iata lu d zk ieg o 21.

O drębność tego, co radykalnie obce perspektyw ie człow ieczej, uśw iadam iają obrazy zw iązane z nocnym życiem św iata owadów. W części 7 poem atu ważne staje się nie tylko podkreślające obcość obrazow anie, ale - przede wszystkim - nasycenie w ypow iedzi aliteracjam i oraz efektam i eufonicznym i. Szum y i szm ery stają się w tw órczości Sebyły w ieloznaczną m etaforą zw iązaną z kom unikow a­ niem się człow iekow i tego, co inne, z anonsow aniem się w owej tajem nicy i „nie- ludzkości” zarazem . Szum je st bow iem kom unikatem , który nie niesie przekładal- nej na języ k ludzki jasn o określonej treści. Zapow iada to, co pozostaje poza obrę­ bem św iadom ości, lecz tego nie ujawnia. Posłuchajm y:

Nad kartoflisko w ylęgłe wczoraj ćm y

zafurkotały futrem z miękkiej sierści. Przez szm er robactwa z czarnych łąk i chitynow ych chrzęst pancerzy z szelestem pełznie wąż, rozplótłszy hipnotyczny pierścień.

(M łyny, 7)

odczytać, zrozum ieć, pow iązać w jakąś całość... Czerń, groza i noc”. Obu, G om browicza i Sebyłę, łączyły w spólne założenia filozoficzne oraz wyrosły z nich szczególn y typ w rażliw ości, pokrewny postawie egzystencjalistycznej.

20 Pisał S. B r z o z o w s k i (Złudzenia racjonalizm u. W: Idee. Wstęp do filo z o fii d o jrzałości

dziejow ej. W stępem poprzedził A. W a l i c k i . Kraków 1990, s. 4 2 9 -4 3 0 ): „świat będzie tym nadal,

czym uczyni go zbiorow y w ysiłek, to jedyne, co jest m iędzy nami a nocą. O dw róciliśm y mit o Kro- nosie, przekształciliśm y go raczej: - obraca on druzgocące koło, ale siła, która jest w tym obrocie, tworzy to, co było w olą zdruzgotanych”.

21 Bardzo trafnie ujął to L. F r y d e (rec.: W. S e b y ł a , K on cert egotyczny. „Droga” 1935, nr 1, s. 87): „Prawie w szystkie utwory zawarte w tej książce, zarówno tytułowy K on cert egotyczny, jak i drugi poemat, M łyny, nazwany przez poetę sonatą nieludzką, jak w reszcie Trójśpiew p ro sty i niektóre nokturny, mają charakter poznaw czy, są śm iałym i wypadami w Nieznane, a czasem przy­ noszą po prostu zaw ierszow ane formuły z zakresu m etafizyki i teorii poznania”.

(17)

1 3 4 BARTOSZ DĄBROW SKI

Idą chrzęsty lasami. B ełkocą strumienie. Budzą się krótkie szum y nad zastygłą tonią. M ów i ciem ność. [...]

(O brazy pa m ięci, IV)

„M ówi ciem ność” . Ostatni urywek, choć pochodzi z poem atu opublikow ane­ go cztery lata później, najpełniej określa tajem niczy sposób, w jaki byt kom uniku­ je człow iekow i sw ą odm ienność. Sebyła przeobraził się w agnostyka w yraźnie zafrapow anego tajem nicą. Agnostyka, o którym pisał Jaspers:

A gnostyk pasyw ny nie interesuje się w ogóle Nie-W iedzianym [...]. Wprost przeciw nie agnostyk aktywny: jest on w łaśnie zadziw iony tym, co N ie-W iedziane, prezentuje mu się ono i nie pozostaw ia w spokoju. O czekuje on przeto, że w N iew ied zy ujawni mu się coś całk ow icie Innego, jeśli unaoczni ją sobie jasno i wyraźnie i konkretnie uobecni22.

Słow a Jaspersa stanowić m ogą zarazem motto K oncertu egotycznego. D ostęp do tego, co N ie-W iedziane, najlepiej uzyskać bow iem m ożna przez krytykę tego, co się wie, i przez nieufny ogląd w łasnych narzędzi poznawczych.

D ośw iadczenie w ew nętrzne, które przejaw iło się w M łyn a ch, tkw iło ukryte ju ż w dw óch pierw szych tom ikach Sebyły. W K oncercie egotycznym do głosu d o ch o d z ą w ątki in telek tu aln ej reflek sji, u tw ó r ten je s t p ró b ą ra c jo n a liz a c ji i system atyzacji rozw ażań autora, sygnalizow aną zresztą w podtytule P o em at

refleksyjny. Pragnienie konceptualizacji, opanow ania swojej w ew nętrznej w izji

staje się tak silne, że popycha poetę do zm iany języ k a sym boliczno-w izyjnego na ję z y k niem al pojęciow y. K o ncert egotyczny to na poły poem at, na poły trak ­ tat, operuje zarazem m etaforą i pojęciem , by odgraniczyć w iedzę od tego, co nią nie jest, i skierow ać uw agę ku tem u, co całkow icie inne. D latego ju ż w in icjal­ nych w ersach p o em atu , n iczy m ob sesja, ujaw ni się d o św iad czen ie n iead e - kw atności św iata sym bolicznej fikcji w obec tego, co poeta przeczuw a ja k o rze­ czyw iste:

Twardo stukają rytmy, pusto d źw ięczą słowa, które nie m ów ią nic.

(K oncert egotyczny, I)

Pierw sze w ersy zaw ierają ćałą problem atykę utw oru in nuce. Św iat m ow y odsyła w kierunku nicości, pustki - pam iętam y lekcję, jakiej udzielił Sebyle je g o patron filozoficzny: w szelkie pojęciow e przedstaw ienia m ają charakter fikcji, nie u ch w y tu ją bytu, a zatem z p erspek tyw y tego, który p rag nie doń d otrzeć, nie m ó w ią nic. Językow e k onstrukcje w z n o sz ą je d y n ie św iat w ielo p iętro w ej iluzji:

Trudno brnąć przez gąszcze słowa, które nie m ów i prawdy. Kłamie mowa. Kłamiąc, buduje świat, którego nie ma.

(K oncert egotyczny, II)

22 K. J a s p e r s, Chiffren d e r Transzendenz. M ünchen 1970, s. 10. Cyt. za: R. R u d z i ń s k i , C złow iek w obliczu nieskończoności. M etafizyka i egzysten cja w filo z o fii K a rla Jaspersa. Warszawa

(18)

POETA EG ZY STEN CJI 1 3 5

Jeśli Sebyła czytał Legendą M łodej P olski, a wszystko na to w skazuje, m ógł w niej natrafić na następujący passus, jeden z wielu charakteryzujących stosunek filozofa do mowy:

Idzie o zburzenie pojęć o pozażyciow ym , gotow ym bycie.

Z łudzenie takiego bytu tw orzone jest i utrzym yw ane w znacznej bardzo m ierze przez s ł o w o , przez przekonanie, że odpow iada mu coś n iezależn ie, na zewnątrz - obiektyw n ie istniejącego. [...] S ło w o , jako medium społecznej koordynacji, ukazuje się naszym przeży­ ciom jako coś starszego i głęb szego od nich, jako p ozasp ołeczne dno, ponadludzki firm a­ m ent istnienia. Pow staje złu dzen ie, że wyraża ono coś p ozażyciow ego, pozalud zk iego, od­ rębnego od lud zkiego w sp ółżycia i głęb szego niż o n o 23.

Dla Brzozow skiego słowa sąjedynie środkiem koordynowania zachowań ludz­ kich, instrum entem na usługach funkcji życiow ych, nie odzw ierciedlają niczego rzeczyw istego, tj. niezantropom orfizow anego, pozaludzkiego. P o d o b n ie -z a filo­ zofem , a przynajm niej jego językiem - Sebyła m ówił ju ż w r. 1929, posługując się pojęciow ym instrum entarium autora Idei przy okazji krytycznego om ów ienia p o ­ ezji Juliana Tuwima. Tym, co najbardziej raziło redaktora „K w adrygi” u tw órcy

Słów we krwi, była jeg o w iara w słowo. Oto diagnoza owego stanu:

Wytwarza się przedział m iędzy poetą-człow iekiem tkwiącym w sferze codziennych dzia­ łań i m yśli, które składają się na je g o aktyw ność ż y cio w o -k u ltu ra ln ą - poetą „twórcą” żyją­ cym nierealną fikcją [...]. Taką fikcję, która ma tw órczość przed życiem uspraw iedliw ić, utw orzył sob ie Tuwim: S l o w o - C i a ł o . W ychodząc z sam od zieln ego bytu słow a, buduje cały niem al system at pseudonaukow ych pojęć: magia słów , alchem ia połączeń - że jednak jest czło w iek iem chodzącym nogami po ziem i, w ięc trudno mu w nie, w brew samemu sob ie, uw ierzyć, bo ży cie nie pozw ala mu na usam odzielnienie słow a, które jest tylko jedną z je g o funkcji24.

W pływ stanow iska filozoficznego B rzozow skiego jest oczywisty, uw idoczni się zresztą jeszcze kilkakrotnie w postaci kryptocy tatów w K oncercie egotycznym . Fikcjonalizm autora Legendy M łodej Polski pow iedzie jednak Sebyłę do cieka­ wych konkluzji własnych.

Obrazy, jak ie tow arzyszą w poem acie słowom , konsekw entnie u kładają się w ciągi znaczeń o konotacji negatyw nej. Skoro język nie odzw ierciedla rzeczyw i­ stości i m oże jej przeciw staw ić tylko w idm ow ą sieć w łasnych dow olnych ko n­ strukcji, staje się bezcelow ą grą znaczeń, ustaloną wedle zupełnie arbitralnych reguł. Zam iast poznaw aniu - służy okłam yw aniu i w prow adzaniu w błąd. M ow a je st dom eną zam ętu, niejasności, poeta spiętrza więc obrazy poplątania, zm ące­

nia, kołującego chaosu, bełkotliw ej i płynnej wody:

Oto mi m ącisz m yśl jak wicher halny, walący kłębem z gór po stromych zboczach, [ ...]

[... ]

Jakże to łatwo zm ącić świat słowam i i podejrzewać głębię w mętnej studni,

{K on cert egotyczny, *** (P o ezjo ! Czyś j e s t tylko...))

23 S. B r z o z o w s k i , Legenda M łodej Polski. Studia o strukturze du szy kulturalnej. L w ów 1910, s. 9 7 -9 8 .

(19)

Znów mi się oto poplątała m owa i płyną słow a... słow a... słowa...

(K oncert egotyczny, IV)

Poeta przez przypadek zapew ne używ a ulubionej m etafory Ludw iga W ittgen- steina, który języ k (filozofii przede w szystkim ) charakteryzow ał jak o sferę nie­ uniknionego zamętu. Sebyle niedaleko ju ż do tego autora i jeg o rozpraw y D ocie­

kania filo zoficzne. Zbliża go doń dzieło Brzozowskiego.

Tu jed n ak otw ierałby się zupełnie nowy wątek rozważań.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dodawanie jest działaniem dwuargumentowym, w jednym kroku umiemy dodać tylko dwie liczby, więc aby dodać nieskończenie wiele liczb, trzeba by wykonać nieskończenie wiele kroków,

przykładem jest relacja koloru zdefiniowana na zbiorze wszystkich samochodów, gdzie dwa samochody są w tej relacji, jeśli są tego samego koloru.. Jeszcze inny przykład to

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;

„Kwantechizm, czyli klatka na ludzi”, mimo że poświęcona jest głównie teorii względności i mechanice kwantowej, nie jest kolejnym wcieleniem standardowych opowieści o

Magdalena Fikus, ciesząc się z postępów medycyny molekularnej, martwi się wysoką, za wysoką, ich ceną, a także umacniającymi się tendencjami do modyfikacji genetycznej