• Nie Znaleziono Wyników

Światopogląd naukowy biotechnologa · Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Światopogląd naukowy biotechnologa · Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

ORCID: 0000-0001-5687-0839

Światopogląd naukowy biotechnologa

Wprowadzenie

Nauka opiera się w ogromnej części na wiedzy zdobywanej w sposób racjonal-ny, faktach, dowodach, weryfi kowalnych doświadczeniach oraz ich wynikach. Pi-sząc te słowa określam jednocześnie, co rozumiem przez termin „nauka”. Odnosi się on do nauk eksperymentalnych, zajmujących się światem fi zycznym, w języku angielskim science. Nie zaliczam zatem do nauki tych dziedzin ludzkiej aktywno-ści umysłowej, które są nieodłączną i niezbędną cechą naszego życia, które spra-wiają, iż nasze życie może się toczyć według pewnych reguł, umożliwiających oraz ułatwiających funkcjonowanie społeczeństwa, które przyczyniają się do tego, że nasze życie jest ciekawsze, przyjemniejsze, pełniejsze dzięki doznaniom emo-cjonalnym. Nie jest zatem w tym rozumieniu nauką szeroko pojmowana humani-styka, nie jest nią prawo, fi lozofi a, sztuka.

Rozróżnienie to jest konieczne, bowiem naukę rozumiem jako tę dziedzinę ludz-kiej aktywności, która odkrywa materialną prawdę o świecie – o jego powstaniu, rozwoju, funkcjonowaniu. Prawdę o powstaniu życia, o jego ewolucji, o mechani-zmach rządzących światem zbudowanym na kwasach nukleinowych i białkach. Na-uka dostarcza biotechnologowi wiedzę niezbędną do tego, by wykorzystać ją dla dobra człowieka, innych istot, a w konsekwencji całego świata. Jest oczywiste, że prawdę o procesach biologicznych może odsłonić tylko nauka.

Uzyskiwanie takiej wiedzy, potwierdzenie jej pewności musi się odbywać zgod-nie z zasadami metodologii naukowej, metodologii nauk empirycznych. W przy-padku biotechnologii – musi być oparte o zrozumienie procesów biologicznych, wyniki doświadczeń. Ktoś powie – ależ to oczywiste, w czym problem, dlaczego w ogóle o tym dyskutować. Tak, oczywiste. A przynajmniej takie powinno być. Ale nie zawsze jest, dlatego mamy problem, dlatego powinniśmy o tym dyskuto-wać. Dlatego, że w aktywności naukowców i lekarzy mamy, niestety, do czynie-nia ze znacznym udziałem elementów opartych na wierze. Wierze, podbudowanej i uzasadnianej badaniami, wynikami doświadczeń i prób klinicznych, które mają rzekomo określone działania popierać. W postępowaniu naukowców – biologów i biotechnologów, w postępowaniu lekarzy mamy do czynienia także z

(2)

elementa-mi irracjonalnyelementa-mi, z przekonaniaelementa-mi pozornie opartyelementa-mi na badaniach naukowych, a w istocie będącymi przejawem myślenia magicznego. W tym tekście spróbuję wykazać, że w obrębie biotechnologii medycznej funkcjonują przekonania, które ze względu na ich strukturę oraz sposób działania można określić mianem religii. Tworzą się dogmaty, stwierdzenia rzekomo wsparte faktami naukowymi, które przekazywane są innym w formie „objawionej”, podawanej do wierzenia. Naru-szenie tych dogmatów staje się wręcz niemożliwe, bo obudowywane są one nie-ustannie uzasadnieniami, „wynikami” mającymi ich słuszność potwierdzać. Jak w każdej religii tworzy się kasta kapłanów, funkcjonariuszy. Część z nich z prze-konaniem wierzy w to, co głosi, ale część podpiera się wynikami badań dla bu-dowania swojej pozycji społecznej. A także dla tego, co w religiach jest kluczowe – korzyści materialnych.

Nauka eksperymentalna oparta jest na faktach, wynikach doświadczeń. Powin-ny być one jednak nieustannie weryfi kowane. OstateczPowin-nym dowodem poprawno-ści założeń jest weryfi kacja praktyczna – dowodem na słuszność praw fi zycznych i wyliczeń matematycznych jest zdolność przemieszczania się w powietrzu gigan-tycznych samolotów. Dowodem na skuteczność leków jest ich działanie potwier-dzone badaniami na odpowiedniej grupie pacjentów, wykazanie rzeczywistego efektu leczniczego przy zastosowaniu określonych standardów metodologicznych, przyjętych i stosowanych w medycynie dlatego, że wielokrotnie dowiodły swojej poprawności, racjonalności założeń. Jeżeli badania nad nowymi metodami lecze-nia nie są przeprowadzane zgodnie z tymi wymogami, to pojawiają się uzasad-nione wątpliwości, nie można twierdzić, powołując się na badania, że substancja działa i leczy. Wiemy jednak, że bywa inaczej i o tym jest ten tekst.

W istocie to nic nowego. Aktywność medyczna przez wieki pełna była szar-latanerii i szarlatanów. Cudowne mikstury, wyciągi z węży polecane były nie tylko przez znachorów, ale i praktykujących lekarzy. Dlatego, obecne przejawy podobnych aktywności możemy czasem uważać za współczesną odmianę pomy-słów sprzed stu czy dwustu lat (nie chcę sięgać dalej, do czasów, kiedy spotkanie z lekarzem w zasadzie nie przynosiło niczego dobrego, a jeśli już, to było raczej efektem przypadku niż racjonalnego działania lekarza). Ale nie żyjemy w XIX czy w pierwszej połowie XX w., i nasza wiedza o świecie żywym, procesach biolo-gicznych, a tym samym funkcjonowaniu ludzkiego organizmu jest w sposób nie-porównywalny większa, pełniejsza i pewniejsza.

Możliwości biotechnologii medycznej

Biotechnologia wykorzystuje organizmy żywe oraz procesy biologiczne do uzyskiwania produktów wykorzystywanych jako żywność, do celów służących ochronie zdrowia ludzi oraz innych zwierząt, w ochronie środowiska. Zatem bio-technologia, to nic innego jak biologia stosowana. Biotechnologia praktykowana jest przez człowieka od tysięcy lat: udomowienie i selekcjonowanie ras zwierząt i odmian roślin to klasyczne postępowanie biotechnologiczne, wypiek chleba, fer-mentacja alkoholowa, produkcja serów i wielu innych produktów żywnościowych to tylko przykłady niezliczonych zastosowań biotechnologii. Człowiek od dawna

(3)

modyfi kuje organizmy, zatem wszystkie uprawiane przez człowieka rośliny czy hodowane zwierzęta to w istocie organizmy genetycznie zmodyfi kowane. Można zatem dyskutować, czy rozmaite odmiany kukurydzy uprawiane przez rolników są bardziej „naturalne” od np. kukurydzy z wprowadzonym genem oporności na gli-fosat, środek chwastobójczy (herbicyd), powszechnie znany jako Roundup. Współ-czesne techniki uzyskiwania GMO (genetically modifi ed organisms) to w istocie tylko inne, ale dokładniejsze, precyzyjniejsze, i jak wskazują badania, bezpieczne dla człowieka i zwierząt sposoby modyfi kacji genetycznej roślin, takich jak „natu-ralna” kukurydza, która w niczym nie przypomina jej pierwotnego przodka (trawa teosinte), rosnącego przed kilku tysiącami lat w środkowej Ameryce.

Współczesna biotechnologia medyczna bardzo różni się od jej pierwotnych za-stosowań. Leki pochodzenia roślinnego, jak np. paclitaxel (taxol) produkowany przez amerykańskiego cisa krótkolistnego, są obecnie wytwarzane w sposób kon-trolowany, dzięki zrozumieniu procesów biologicznych i reakcji chemicznych pro-wadzących do ich syntezy. Podobnie ma się rzecz z antybiotykami czy statynami – lekami obniżającymi syntezę cholesterolu – oryginalnie produkowanymi przez grzyby, a obecnie wytwarzanymi (w postaci zmodyfi kowanej) w laboratoriach. Biotechnologia medyczna, wykorzystująca metody inżynierii genetycznej, umoż-liwia produkcję leków rekombinowanych – jak insulina, czynniki zapobiegające krzepnięciu krwi czy przeciwciała pomocne w leczeniu wielu chorób. W tym celu sekwencje ludzkich genów kodujących te związki umieszcza się w odpowiednich nośnikach – plazmidach (kolistych cząsteczkach kwasu deoksyrybonukleinowego – DNA) występujących oryginalnie w bakteriach, i następnie takie rekombinowane plazmidy wprowadza się do bakterii, komórek drożdży, czy specjalnych komórek owadzich lub ssaczych. W komórkach tych ludzkie geny ulegają ekspresji, czyli wg informacji w nich zawartej produkowane jest odpowiednie białko (np. łańcu-chy insuliny), które następnie są oczyszczane i mogą być podawane jako lek.

Szczególnym osiągnięciem biotechnologii medycznej są szczepionki. Współ-cześnie stosowane szczepienia często wyglądają inaczej aniżeli to przeciw ospie, wykonane w 1797 roku przez Edwarda Jennera czy szczepionka przeciw wściekliź-nie opracowana przez Ludwika Pasteura. To nowoczesne metody biologii moleku-larnej oraz narzędzia inżynierii genetycznej pozwoliły na opracowanie szczepionki przeciw wirusowi brodawczaka, chroniącej przed rakiem szyjki macicy. Poznanie sekwencji genów różnych wirusów brodawczaka, wyodrębnienie z nich takiego, który koduje białko wywołujące silną reakcję immunologiczną, a tym samym pro-dukcję przeciwciał, pozwoliło na uzyskanie szczepionki rekombinowanej – zawie-rającej tylko wybrane białko wirusa. Podanie takiej szczepionki kilkunastoletnim dziewczynkom i chłopcom chroni ich przez atakiem wirusa, namnażaniem się go w komórkach narządów rodnych, a w konsekwencji przed przekazywaniem wirusa oraz zmianami mogącymi prowadzić do rozwoju nowotworu.

Powszechnie znany jest niezwykle szkodliwy ruch antyszczepionkowy. Nie będę się nim tutaj szerzej zajmował, bowiem dotyczy on nie tyle naukowców, co niespe-cjalistów – nieświadomych niebezpieczeństwa rodziców ignorujących dziesiątki lat badań i obserwacji jednoznacznie dowodzących niezwykłej skuteczności szcze-pień, które ocaliły setki milionów istnień ludzkich. Niemniej trzeba wspomnieć,

(4)

że za rozpętanie tej histerii odpowiedzialność ponoszą także niektórzy naukowcy czy lekarze. Szkodliwe poglądy o rzekomym związku szczepień z autyzmem są bowiem efektem nieuczciwej i oszukańczej publikacji, która przecież ukazała się w czasopiśmie „Lancet”, jednym z najbardziej znanych periodyków medycznych (później została przez redakcję wycofana) [Eggertson, 2010]. To także w Polsce są pracownicy instytutów naukowych rozpowszechniający nieprawdziwe wiadomo-ści o szkodliwowiadomo-ści szczepionek czy zawartych w nich substancji. Niektórzy polscy biolodzy występują przeciwko GMO, wprowadzając zamęt swoimi wypowiedzia-mi. Wśród pracowników polskich szkół wyższych, instytutów naukowych oraz lekarzy nie brakuje, niestety, także ludzi mówiących o skuteczności homeopatii, wręcz poszukujących uzasadnień „naukowych”, jak np. rzekomej jej skuteczności u zwierząt innych niż ludzie. Nie jest to przedmiotem rozważań tego artykułu, ale ciekawe, czy pozycja nauki w danym kraju względem nauki światowej nie jest w jakimś stopniu odzwierciedleniem proporcji badaczy wyznających różnego ro-dzaju irracjonalne poglądy. Może ktoś pokusi się o takie badania.

Terapie genowe

Terapia genowa to leczenie chorób za pomocą genów, czyli sekwencji nukle-otydów kodujących białka. Jest niezwykle fascynującym, ale zarazem trudnym sposobem leczenia. Jej stosowanie stało się możliwe wtedy, gdy dzięki badaniom podstawowym poznaliśmy, co jest naszym materiałem genetycznym, jak zbudo-wane są geny, jak odczytywana jest zawarta w nich informacja. Terapia genowa stała się możliwa, gdy zrozumieliśmy sposoby zakażania komórek przez wirusy, gdy poznaliśmy ich budowę, i gdy dzięki badaniom podstawowym bakterii i wi-rusów uzyskaliśmy narzędzia pozwalające manipulować kwasami nukleinowymi: gdy naukowcy stworzyli inżynierię genetyczną.

Obecnie medycyna dysponuje terapiami genowymi dla kilku chorób. To np. Strimvelis, czyli metoda modyfi kacji krwiotwórczych komórek macierzystych pacjentów z ciężkim złożonym niedoborem odporności typu ADA (spowodowa-nym mutacją w genie deaminazy adenozynowej – ADA). Terapia ta polega na wprowadzaniu do komórek krwiotwórczych pacjenta prawidłowego genu ADA za pomocą zmodyfi kowanego wirusa. Takie komórki, po ponownym podaniu cho-remu dziecku zasiedlają jego szpik kostny i dzieląc się oraz różnicując wytwa-rzają już prawidłowe i funkcjonalne komórki układu odpornościowego. Z kolei Luxturna, to mały wirus AAV pozbawiony wszystkich własnych genów, w których miejsce wstawiony został gen kodujący białko RPE65. Luxturna stosowana jest u pacjentów z zespołem Lebera, tracącym wzrok z powodu braku prawidłowego genu RPE65, niezbędnego do funkcjonowania światłoczułych komórek siatkówki. Luxturnę wstrzykuje się do siatkówki, zlokalizowanej w tylnej części gałki ocznej. Czy wreszcie Zolgensma, także wektor AAV, zawierający gen SMN1, którego brak powoduje rdzeniowy zanik mięśni (SMA – spinal muscular atrophy), w naj-ostrzejszej postaci (SMA1) kończący się wczesną śmiercią dzieci. Zolgensma, do-puszczona do stosowania w USA w maju 2019 r., podawana jest w pierwszych miesiącach życia dzieciom z SMA1 i jej zastosowanie, niekiedy, przyniosło efekty

(5)

spektakularne, umożliwiając rozwój ruchowy dzieciom, które bez terapii nie były w stanie siadać i umierałyby przed ukończeniem drugiego roku życia.

Zolgensma to najdroższy lek świata, wyceniony przez fi rmę farmaceutyczną na 2,1 mln dolarów. Luxturna kosztuje 850 tys. dolarów (po połowie do każdego oka), a Strimvelis wyceniony jest na 500 tys. euro. Cena tych leków, oraz innych nieomawianych tutaj terapii genowych, to poważne wyzwanie nie tylko dla syste-mów ubezpieczeniowych, ale także niewątpliwie problem etyczny, zasadne pyta-nie o podstawy tak wysokiej opłaty.

Terapie genowe to metody wyrafi nowane. Skuteczność terapii genowych, a wcześniej ich opracowanie i badanie wymagają wiedzy i umiejętności, dobrej znajomości procesów biologicznych, technik inżynierii genetycznej. Nie ma tu-taj miejsca na hochsztaplerkę czy drogę na skróty, chociaż niestety zdarzało się oferowanie zdesperowanym pacjentom leczenia nowotworów mózgu za pomocą cząsteczek kwasów nukleinowych o wątpliwej skuteczności. Niemniej jednak, w badaniach podejmowanych w tym zakresie trudno doszukiwać się myślenia magicznego, tworzenia dogmatycznych poglądów niepoddających się weryfi kacji eksperymentalnej.

W negatywnej niekiedy percepcji terapii genowej mamy jednak, z kolei w mo-jej ocenie, do czynienia z przejawem czegoś, co oparte jest także, przynajmniej częściowo, na lękach. I tylko w pewnym stopniu uzasadnione są one przez racjo-nalne obawy o wystąpienie efektów ubocznych, z których ryzyka naukowcy zdają sobie sprawę.

W powszechnej świadomości geny nie kojarzą się bowiem najlepiej. Sprzeciw wobec współczesnych GMO, roślin i zwierząt uzyskiwanych metodami inżynierii genetycznej, wszechstronnie przebadanych pod względem bezpieczeństwa wynika często z irracjonalnej obawy przed „genami”. Nie będę tutaj dyskutować z przeko-naniami ludzi uważających, że GMO zawierają geny, a rośliny czy zwierzęta „na-turalne” ich nie posiadają. Taka obawa, przypisywanie genom magicznych cech mających wynikać z ich właściwości per se, przekłada się jednak także na odbiór terapii genowej. Również w środowisku naukowym. Podkreślane są niebezpie-czeństwa związane z terapiami genowymi, wyolbrzymia się brak sukcesów w ich opracowywaniu zapominając, że w tym przypadku materia, z którą mamy do czy-nienia jest niezwykle skomplikowana. Terapie genowe podlegają bardzo ścisłym regulacjom, ich stosowanie wymaga zatwierdzenia przez odpowiednie komisje, nie tylko bioetyczne, ale także zajmujące się inżynierią genetyczną (w USA to RAC, czyli Recombinant Advisory Committee). Nie neguję potrzeby i konieczno-ści takich regulacji, są one wskazane i uzasadnione.

Tymczasem… obawa przed modyfi kacjami genetycznymi nie przeszkadza w szerokim panoszeniu się ofert terapii komórkowych, zwanych terapiami komór-kami macierzystymi. A przecież komórki także zawierają geny… I chociaż wprost tego tak się nie przedstawia, to jednak sądzę, że widoczny kontrast pomiędzy obawami wobec terapii genowych i bezkrytyczną akceptacją komórek „macierzy-stych” wynika przynajmniej w części z traktowania genów jako czegoś sztucznego, nienaturalnego, w odróżnieniu od naturalnych, czyli w powszechnym rozumieniu bezpiecznych komórek macierzystych. Ten rodzaj myślenia magicznego może być

(6)

uznany za odpowiednik przekonania o wyższości tzw. naturalnych metod leczenia nad „chemią”, żywności „naturalnej” nad zawierającą „chemię”, rzekomo lepszej skuteczności i bezpieczeństwie „naturalnych” leków i kosmetyków opartych na wyciągach roślinnych aniżeli tych z lękiem nazywanych „sztucznymi”.

Terapie komórkowe

W Internecie bez problemu znajdziemy liczne informacje o terapiach komór-kowych. Komórki macierzyste jako panaceum na nieuleczalne choroby, współ-czesny, „biotechnologiczny” Święty Graal. Komórki macierzyste leczą wszystko... Oczywiście za pieniądze…

To powszechne przekonanie o cudownych właściwościach komórek macierzy-stych nie jest tylko domeną laików, niespecjalistów, zdesperowanych pacjentów i rodziców ciężko chorych dzieci szukających lekarstwa na nieuleczalne choroby. To magiczne myślenie, powtarzanie i powielanie poglądów niemających potwier-dzenia w rzetelnych badaniach jest w mojej ocenie przykładem tego, co można określić „religią/kościołem komórek macierzystych”. Jak w każdej religii mamy dogmaty, mamy kapłanów posiadających klucz do zrozumienia tajemnic wiary i wiedzących, jak zastosować określone rytuały, mamy wyznawców przytacza-jących dowody na skuteczność (tzw. „świadectwa” pacjentów) i mamy wreszcie jak w każdej religii – pieniądze. Wręcz duże pieniądze. Mamy płacących wier-nych, zwracających się o pomoc i mamy funkcjonariuszy korzystających z datków. Mamy wreszcie świątynie, oferujące cudowne terapie.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że używanie w tym kontekście terminu „reli-gia” będzie przez wielu uznane za błędne. Sądzę jednak, że takie sformułowanie broni się tutaj nie tylko ze względu na przytoczone wyżej materialne atrybuty re-ligii, typowe także dla zachowań związanych w wiarą w moc komórek macie-rzystych. Brakować może w tym opisie najważniejszej cechy religii: rozmaicie określanej strefy transcendentalnej, wokół której religia się tworzy. Czy jednak wiara w moc komórek macierzystych, stwierdzenia o właściwościach tych komó-rek, dowodzące rzekomo ich zdolności do docierania do chorych, nawet odległych tkanek po podaniu dożylnym, czy wręcz terapii na odległość, przy braku komórek „macierzystych” np. w sercu po ich wstrzyknięciu do krwi nie wskazuje na istnie-nie w tych poglądach elementów typowych dla religii? Czyż istnie-nie mamy do czyistnie-nie- czynie-nia z kultem „komórek macierzystych”?

Bilbordy przy ulicach nawołują do kupowania kremów obdarzonych niezwy-kłą mocą komórek macierzystych. Zachęcają do skorzystania z usług gabinetów oferujących komórki macierzyste na bolące stawy, przedłużające młodość, na po-rost włosów. Z ogłoszeń internetowych dowiadujemy się, że komórki macierzyste mogą być skuteczne w terapii wielu nieuleczalnych chorób. Wystarczy tylko za-płacić. Ile? Na początek „niewiele”, kilkadziesiąt tysięcy, ale łącznie to może być nawet kilkaset tysięcy złotych. Potrzebna będzie tylko zgoda komisji bioetycznej na przeprowadzanie tzw. eksperymentu leczniczego.

Autyzm, dziecięce porażenie mózgowe, rozszczep kręgosłupa, stwardnienie zanikowe boczne, rdzeniowy zanik mięśni, dystrofi e mięśniowe, encefalopatia,

(7)

pa-daczka, ślepota Lebera, zwyrodnienie plamki żółtej związane z wiekiem… To tylko przykłady z kilkudziesięciu chorób, na które chorzy otrzymali zastrzyki z komórek „macierzystych” [Rotkiewicz, Walewski, 2019; Dulak 2020]. Czyż nie należy się cieszyć? Czy nie świadczy o jakości polskiej medycyny (trudno, że prywatnej), iż w wielu miejscach oferowane są terapie na choroby, z którymi nie mogą poradzić sobie naukowcy i lekarze w Harvardzie, Oxfordzie czy Stanford?

Prawda jest jednak inna. Trudna, ale rzetelna. Komórki macierzyste, czyli ko-mórki o określonych, a nie dowolnych cechach (jak wydzielanie jakichś substancji, bo to robią praktycznie wszystkie komórki), komórki, które mogą różnicować do komórek wyspecjalizowanych i regenerować narządy – mają jak dotychczas ogra-niczone zastosowanie. Co nie oznacza, że nie pomogły setkom tysięcy pacjentów, otrzymującym przeszczepy szpiku kostnego (zawierającego macierzyste komórki krwiotwórcze), oparzonym pacjentom uratowanym dzięki przeszczepowi naskórka wyhodowanego z ich własnych komórek macierzystych skóry, czy odzyskującym wzrok dzięki odtworzonej rogówce regenerowanej przez komórki rąbkowe (ale już nie regenerujących siatkówki, a więc nieskutecznych w degeneracji plamki żółtej czy dziedzicznych ślepotach, jak wspomnianej wyżej ślepocie Lebera). Jak łatwo się zorientować z tego opisu – komórki macierzyste działają, gdy są dobrane do narządu, który mają zregenerować: krew z komórek macierzystych krwi (w szpiku kostnym lub krwi pępowinowej), skóra z komórek macierzystych skóry, rogówka – z komórek rąbkowych znajdujących się w jej pobliżu. Ale na jakiej podstawie komórki krwi pępowinowej mają leczyć autyzm podobnie, jak komórki z galarety Whartona tenże sam autyzm, mózgowe porażenie dziecięce czy stwardnienie za-nikowe boczne? Oraz dziesiątki innych chorób czy zaburzeń rozwojowych o róż-nych, często jeszcze słabo znanych mechanizmach.

Komórki macierzyste rzeczywiście istnieją i potrafi ą bardzo wiele. Podałem wyżej przykłady uzasadnionych i skutecznych zastosowań komórek macierzystych krwi, naskórka oraz nabłonka rogówki. Tymczasem nie tylko Internet, ale także i czasopisma naukowe są wciąż pełne rewelacji o możliwościach zastosowania komórek nazywanych „macierzystymi” w leczeniu rozmaitych chorób. Komórki z tłuszczu, komórki ze sznura pępowinowego, komórki z miazgi zęba, komórki z krwi miesiączkowej, czy nawet komórki z rogów jelenia… wszystkie jak najbar-dziej macierzyste i wszystkie mające niezwykłe możliwości. Leczące choroby ser-ca, neurologiczne, wątroby, nerek, zaburzenia rozwojowe, choroby genetyczne.

Tak, jak w przypadku religii, poglądy o niezwykłych właściwościach tego wyjątkowego obiektu kultu przybierają rozmaitą postać. Powszechne jest przeko-nanie o tzw. mezenchymalnych komórkach macierzystych, czyli rzekomo takich samych komórkach zlokalizowanych w rozmaitych narządach (tłuszczu, szpiku, krwi pępowinowej, galarecie Whartona w sznurze pępowinowym etc…), komór-kach zdolnych do leczenia chorych narządów w zależności od potrzeby… Docie-rających do tych narządów po podaniu dożylnym (mimo, że zatrzymują się w płu-cach, potencjalnie zwiększając ryzyko zatorów…), różnicujących „na zawołanie” do komórek nerwowych, serca, mięśni, skóry… A gdy wstrzykniętych komórek nie można odnaleźć w tych narządach to twierdzi się, że działają poprzez wy-dzielane substancje albo mikroskopijne pęcherzyki („efekt parakrynny za pomocą

(8)

egzosomów” – jak to mądrze brzmi dla niespecjalistów…). I nieważne, czy podane komórki są dopasowane genetycznie do biorcy, właściwie nie muszą, bo przecież jako komórki macierzyste nie będą wyeliminowane przez układ immunologiczny pacjenta. Zaiste, czapka-niewidka. Doprawdy, cudowna moc…

Są także inne odmiany wiary. Niektóre odłamy wyznawców twierdzą, że w or-ganizmie znajdują się komórki o jeszcze bardziej wyjątkowych właściwościach, takich jakie mają zarodkowe komórki macierzyste, czyli te, które są w stanie wy-tworzyć niemal wszystkie komórki organizmu (z wyjątkiem łożyska). To koncep-cje o tzw. MAPSC (multi-potent adult progenitor stem cells), spore-like cells, czy VSELs (very small embryonic like stem cells) [Dulak i in., 2015]. Te komórki nie znalazły dotychczas, na szczęście, drogi do komercyjnego zastosowania. Ale zy-skały zainteresowanie, np. Watykanu, który pod koniec poprzedniego pontyfi katu przeznaczył milion dolarów na badania nad VSELS [Abott, 2013]. Bo przecież badania takich komórek są etyczne, w odróżnieniu do badania zarodkowych ko-mórek macierzystych…

Jak w każdej religii pojawiają się także fałszywi prorocy. Znane są zastrzeże-nia, co do rzetelności publikacji dotyczących MAPSC. Środowisko kardiologiczne bulwersuje się wycofaniem przez Uniwersytet Harvarda około 30 publikacji ze-społu Pierro Anversy, którego poglądy o różnicowaniu komórek ze szpiku do ko-mórek mięśnia sercowego i komórkach macierzystych serca zdominowały środo-wisko kardiologii regeneracyjnej w minionych 20 latach [Knoepfl er, 2018]. Arnold Caplan, twórca koncepcji uniwersalnych MSC wycofuje się ze swoich stwierdzeń, przepraszając za wprowadzenie zamieszania, ale by choć cząstkę wcześniejszych pomysłów uratować proponuje nazwę medicinal signaling cells (także skrót MSC) [Sipp i in., 2018]. Czyż nie przypomina to akrobacji intelektualnych religii wo-bec wiedzy, że człowiek jest dziełem ewolucji? No tak, ale przecież ktoś musiał wszystko stworzyć, wprawić w ruch…

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że nauka musi być otwarta na rozmaite, na-wet pozornie nieuzasadnione poglądy. W odniesieniu do komórek „macierzystych” należy jednak zauważyć różnice w zachowaniu tych badaczy, którzy testowali ta-kie, jak się okazało później, błędne koncepcje, próbowali znaleźć wyjaśnienie ob-serwowanych zjawisk. Ale nie podejmowali prób klinicznych, w odróżnieniu od propagatorów „religii komórek macierzystych”. Czymś zdecydowanie innym jest bowiem rozpoczynanie mało lub wręcz nieuzasadnionych prób klinicznych, a tym bardziej komercyjne oferowanie zabiegów jako niemal cudownych terapii. Wkra-czamy tutaj już na obszary etyki. Ale jak wiadomo, rozmaite religie i jej funkcjo-nariusze wiele o etyce mówią…

Czytelników zainteresowanych szerszym, także bardziej technicznym omó-wieniem zagadnień dotyczących komórek macierzystych odsyłam do mojej innej publikacji [Dulak, 2020]. Tutaj chciałbym jeszcze tylko zaznaczyć, że problem, o którym piszę, to nie tylko polska specyfi ka. To ideologia o charakterze ogól-noświatowym. „Religia” wspierająca się na nauce, wykorzystująca badania na-ukowe, stworzona przez kapłanów, wśród których nie brakuje rozpoznawanych naukowców, propagujących z przekonaniem wiarę w cudowną moc komórek „ma-cierzystych”.

(9)

Religie klasyczne oddalają nas od zrozumienia świata, oferując wyjaśnienia mające rzekomo moc absolutną. Religia komórek macierzystych stwarza złudze-nie rozwiązania problemów medycznych złudze-nierozwiązywanych przez naukę i me-dycynę, uzurpuje sobie zatem takie prawa, jak wiara religijna, mająca rzekomo wypełniać luki w poznaniu naukowym. Może stanowić zagrożenie dla pacjentów i nauki.

Niestety, nadal olbrzymie pieniądze przeznaczane są na badania z obszaru tej „re-ligii”. Aspekt korzyści fi nansowych, jako atrybut religii, jest w tym przypadku jak najbardziej widoczny. Należy zauważyć, że konsekwencją rozkwitu wiary w potęgę dowolnych komórek zwanych „macierzystymi”, rozkwitu biznesu z nimi związanego jest także zagrożenie dla badań naukowych i możliwych zastosowań. Część kardiolo-gów np. jest świadoma faktu, iż dotychczasowe zabiegi z wykorzystaniem rozmaitych komórek „macierzystych”, przeprowadzone w ponad 200 różnych badaniach klinicz-nych, nie przyniosły efektu. Idzie za tym jednak stwierdzenie, że komórki macierzyste są nic niewarte. Tak, ale te, które tak bezzasadnie nazywano, i w tych konkretnych zastosowaniach. Natomiast brak wiedzy, powierzchowna znajomość złożonych proce-sów może być powodem negowania zasadności innych badań nad dobrze wybranymi komórkami macierzystymi, ich różnicowaniem do kardiomiocytów, badań, które mają uzasadnienie biologiczne i być może, chociaż niekoniecznie, będą mogły kiedyś być zastosowane w leczeniu.

Podsumowanie

Postępowanie oparte na przesłankach naukowych, stosowaniu metodologii na-ukowej to także umiejętność właściwej oceny publikacji ukazujących się w roz-maitych periodykach, w pierwszej kolejności w czasopismach bardzo miernych i wątpliwych ze względu na jakość właściwie wszystkich publikacji w nich za-mieszczanych. Ale to również umiejętność krytycznej oceny czasopism uznanych, którym zdarza się zamieszczać prace oparte na błędnych przesłankach, z wątpli-wymi danymi. Wynika to także z faktu, że redaktorzy naczelni takich czasopism oraz publikujący w nich badacze także bywają wyznawcami skrytykowanych wy-żej poglądów o wszechmocy komórek „macierzystych”. Tylko rzetelna wiedza, powstrzymanie nieuzasadnionych i potencjalnie niebezpiecznych prób klinicznych będzie skuteczną obroną przed powrotem czasów, w których większość leków nie działała, kiedy substancje i zabiegi proponowane były w oparciu o wiarę, a nie rzetelną wiedzę. Niestety, postęp nauki nie zabezpiecza przed oferowaniem „te-rapii” niemających uzasadnienia. Dlatego należy o tym mówić, i dlatego powstał ten tekst.

Epilog

Czas, kiedy zapisywałem te rozważania, był wyjątkowy. Nie mieliśmy z czymś podobnym do czynienia w trakcie życia większości obecnego, nie tylko polskiego, ale światowego społeczeństwa. Epidemia COVID-19 spowodowała działania bez-precedensowe. Problem dotyczy biologii, dotyczy naszego zdrowia i życia. Wy-maga decyzji podejmowanych szybko, w oparciu o niewystarczającą ilość danych.

(10)

Z naukowego punktu widzenia uzasadnione są rozważania o skuteczności ścisłej kwa-rantanny, zamykania granic, lub czy nie lepiej pozwolić wirusowi zaatakować szybko, by pewniej i trwalej przed nim się obronić. W marcu i kwietniu 2020 r., gdy powstawał ten tekst, nie było na te pytania odpowiedzi. Toczyła się np. dyskusja nad artyku-łem Johna Ioannidasa, znanego badacza z Uniwersytetu Stanforda, zwracającego uwagę na być może zbyt daleko idące nadinterpretacje o rzeczywistej skali zagro-żenia wirusem SARS-Cov-2 [Ioannidis, 2020]. To dyskusja nad danymi, liczbami, ale także dyskusja nad przewidywaniami. Politycy muszą podejmować szybkie de-cyzje, lekarze dramatycznie walczą o życie chorych. Nie mamy i być może nigdy nie będziemy mieć prostej odpowiedzi. Ale w takiej niepewnej sytuacji oczywista (chociaż nie dla wszystkich) była irracjonalność tłumaczeń o znaczeniu świątyń jako „szpitali duszy” w sytuacji, gdy potrzeby duchowe niektórych mogły sprowa-dzić (i sprowadziły) zagrożenie na innych.

Powyższe fragmenty dotyczące komórek „macierzystych” napisałem w więk-szości w trzecim tygodniu marca. Aforyzm mówi, że natura nie znosi próżni. Nie-stety… 22 marca br., w Internecie pojawiła się wypowiedź Wojciecha Maksymo-wicza, wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego. W radiu Olsztyn poinformował o planach badawczych terapii COVID-19 z wykorzystaniem mezenchymalnych komórek macierzystych [Radio Olsztyn, 2020; Socha, 2020]. Środowisko nauko-we, skupione wokół Komitetu Biotechnologii PAN zareagowało, kierując 25 mar-ca do ministrów nauki i zdrowia apel o odpowiedzialność. Parę dni później dr Paul Knoepfl er, niestrudzony obrońca rzetelności badań nad komórkami macierzystymi, przestrzegający od lat na swoim blogu The Niche o szkodliwości nieuprawnionych terapii, poinformował o „rewelacjach” Rudiego Giullianiego, byłego burmistrza Nowego Jorku i doradcy Donalda Trumpa, zachwycającego się możliwością za-stosowania komórek macierzystych w terapii COVID-19 [Knoepfl er, 2020]. Kno-epfl er przypuszczał, że niedługo w kolejnym tweecie prezydenta USA pojawi się entuzjazm dla terapii COVID-19 komórkami macierzystymi…

Tak się nie stało. Niemniej 11 kwietnia w „The Scientist” ukazała się informa-cja, że FDA (Food and Drug Administration), amerykańska agencja rejestrują-ca leki, wyraziła zgodę na podjęcie w ograniczonym zakresie prób zastosowania tzw. mezenchymalnych komórek macierzystych w terapii COVID-19 [Williams, 2020].

Jak widać, poglądy krytycznie tutaj ocenione mają tendencję do rozprzestrze-niania się, sprzyjają temu czasy niepokoju, zarazy. Tylko tyle mogę napisać, zdając sobie sprawę, że niektórzy czytelnicy uznają, że w sytuacji kryzysowej, wyjątkowej, należy próbować każdego sposobu. Nie, nie zgadzam się z tym, nie żyjemy w XIX wieku, wiemy, jakie są mechanizmy chorób, a przynajmniej nie znając ich w pełni jesteśmy w stanie racjonalnie przeanalizować, jakie leczenie może być uzasadnione, a jakie jest pozbawione podstaw. Pozostanę przy swoim wiedząc, że są inni, którzy podzielają moje zdanie [„The Scientist”, 2020; Knoepfl er, April 5, 2020], narażając się być może na miano nieczułego dogmatyka, przekonanego o konieczności stoso-wania metodologii naukowej w sytuacji, gdy przecież larum grają.

Historia medycyny przekonuje, że tylko rzetelna nauka może nas bronić (choć niekoniecznie uchroni) przed biologicznymi zagrożeniami. Od naukowców i lekarzy

(11)

oczekuje się szybkiego znalezienia szczepionki na wirusa SARS-Cov2 i leków na COVID-19. Tak, dobrze byłoby gdyby tak się stało, ale należy być ostrożnym w ocze-kiwaniach, zważywszy na właściwości tego koronawirusa. Jednak jeśli szczepionki i leki zostaną wynalezione, to będzie to zasługą nauki i naukowców. Nie modłów i żadnej religii, żadnej istoty, do której się zwracają. To wystarczający dowód, by w moim przekonaniu uważać za uzasadniony światopogląd naukowy biotechnologa.

Podziękowania:

Rozważania te dedykuję pamięci prof. Henryka Szarskiego, mojego nauczycie-la, znanego biologa ewolucyjnego, który w 1983 r. opublikował artykuł pt. Uwagi biologa o pojęciu światopoglądu naukowego. Chociaż tekst prof. Szarskiego do-tyczył innych zagadnień, był dla mnie od lat inspiracją do zastanawiania się nad rolą i społeczną percepcją nauki. Dziękuję prof. Jaromirowi Jeszke za zaprosze-nie i zachętę do napisania tego tekstu. Dziękuję wszystkim, z którymi rozmowy utwierdzały mnie w zasadności podjęcia się karkołomnego zadania przelania ta-kich przemyśleń na papier.

Piśmiennictwo:

Abott A., Doubt cast over tiny stem cells, „Nature” 499: 390: 2013.

Dulak J., Szade K., Szade A., Nowak W., Józkowicz A., 2015. Adult stem cells: hopes and

hypes of regenerative medicine, „Acta Biochim. Pol.” 62(3):329–37.

Dulak J. Komórki macierzyste: zastosowania, perspektywy, nieporozumienia, „Nauka” 1/2020; http://nauka-pan.pl/index.php/nauka/article/view/847

Eggertson L., Lancet retracts 12-year-old article linking autism to MMR vaccines, CMAJ 2010: 182: E199-E200; https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2831678/ Ioannidis JPA., A fi asco in the making: as the coronavirus pandemic takes hold, we are

making decisions without reliable data;

https://www.statnews.com/2020/03/17/a-fi asco-in-the-making-as-the-coronavirus-pandemic-takes-hold-we-are-making-deci-sions-without-reliable-data/, March 17, 2020.

Knoepfl er P., Call for 31 Anversa retractions by Harvard; heart stem cell concept

bro-ken? „The Niche” October 16, 2018;

https://ipscell.com/2018/10/call-for-31-anversa-retractions-by-harvard-heart-stem-cell-concept-broken/

Knoepfl er P., Rudy Giuliani now plugging unproven stem cells for COVID19: is Trump

next? The Niche, 27 March 2020;

https://ipscell.com/2020/03/rudy-giuliani-now-plugging-unproven-stem-cells-for-covid19-is-trump-next/

Knoepfl er P., Interview with Sean Morrison on cellular therapies for COVID-19, The Niche, April 5, 2020; https://ipscell.com/2020/04/interview-with-sean-morrison-on-cellular-therapies-for-covid-19/

Langrzyk A., Nowak W.N., Stępniewski J., Jaźwa A., Florczyk-Soluch U., Józkowicz A., Dulak J., Critical View on Mesenchymal Stromal Cells in Regenerative Medicine, „Antioxid Redox Signal.” 2018 Jul 10;29(2):169–190

Radio Olsztyn. https://ro.com.pl/uwm-wezmie-udzial-w-programach-badawczych-w-le-czeniu-zachorowan-na-covid-19/01499604

Rotkiewicz M., Walewski P., Śledztwo „Polityki”: Złudne terapie komórkami

(12)

Rotkiewicz M., Wiceminister nauki chce zwalczać Covid-19 komórkami macierzystymi?

Uczeni protestują, „Polityka” 28 marca 2020;

https://www.polityka.pl/tygodnikpoli-tyka/nauka/1950606,1,

Sipp D., Robey P.G., Turner L., 2018, Clear up this stem-cell mess., „Nature” 561(7724): 455–457.

Slack J., Komórki macierzyste. Krótkie wprowadzenie, tłum. J. Błasiak, P. Tokarz, Oxford University Press – Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2017.

Socha A., Czy komórki to lek na korona wirusa, „Debata” Olsztyn 23 marca 2020; http:// www.debata.olsztyn.pl

Szarski H., Uwagi biologa o pojęciu światopoglądu naukowego, „Nauka Polska” 3/1983.

Williams R., Are mesenchymal stem cells a promising treatment for COVID-19, „The Scientist” Arpil 9, 2020; https://www.the-scientist.com/news-opinion/are-mesenchy-mal-stem-cells-a-promising-treatment-for-covid-19--67402

Józef Dulak

Scientifi c Worldview of a Biotechnologist

Abstract

Critics of scientifi c cognition constantly argue that the potential of science is limited, because it cannot answer all the questions that concern human beings. The times of the pandemic are cited as further evidence that man cannot do everything, that he is not “the master of creation,” implicitly––science cannot cope with such problems. The lack of validity of such statements, which are to justify not only the need but also the validity of religious concepts, is obvious for a rationalist. But this is not the focus of these considerations. In this article, I would like to draw attention to the views emerging within biological sciences, in particular in medical biotechnology, which due to their nature, both on theoretical grounds and the way they are presented and imposed on others, bear, in my opinion, the features of unscientifi c views, resembling in their form and content, a religious faith. I will elaborate on this problem by discussing the issues of stem cells and cell therapies. The presented considerations are also an attempt to show something that would seem obvious, that medicine and medical biotechnology can only be effective with respect for the principles of science––science, which constantly, also among people dealing with it, has to deal with irrational thinking.

Keywords: science, medical biotechnology, stem cells, gene therapy,

COVID-19

Słowa kluczowe: nauka, biotechnologia medyczna, komórki macierzyste,

Cytaty

Powiązane dokumenty

W zdroworozsądkowym opisie materii przejście od atomu do materii skonden- sowanej wydaje się oczywiste.. Atomy łączą się

Stem cells come in different fl avors but have one common feature; they can be programmed to turn into any type of cell, any organ, any part of the human body if one directs

Natomiast Komitet Polityki Naukowej przy Ministerstwie Nauki uważa, że ,,dla rozwoju nauki w Polsce potrzebna jest radykalna zmiana funkcjonowania instytutów naukowych, a

These changes “without a very serious and broad debate, threaten with further divisions in the Polish scientifi c community, disorgani- zation of research and teaching,

Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” od momentu swojego powstania w 1918 roku stało się forum dyskusji o kondycji nauki polskiej, diagnoz w tym zakresie, z czasem także

Appeal of Division I: Humanities and Social Sciences of the Polish Academy of Sciences to the Minister of Science and Higher Education of the Republic of Poland (draft).. 15

Duda Roman, »Historia matematyki w Polsce na tle dziejów nauki i kultury«,.

From a hundred-year perspective, six outstanding Poznan scholars have shared their refl ections and interpretations of the history of selected disciplines with the readers of Polish