• Nie Znaleziono Wyników

Problem tekstu : próba analizy filozoficznej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problem tekstu : próba analizy filozoficznej"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Michaił Bachtin

Problem tekstu : próba analizy

filozoficznej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 265-288

(2)

Ш.

P

R

Z

E

K

Ł

A

D

Y

HERMENEUTYKA I INTERPRETACJA DZIEŁA LITERACKIEGO. I

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V n i , 1977, z . 3

MICHAIŁ BACHTIN

PROBLEM TEK STU

PRÓBA ANALIZY FILOZOFICZNEJ

A nalizę naszą zm uszeni jesteśm y określić jako analizę filozoficzną. G łów nie ze względów negaty w n y ch : nie jest bow iem ani lingw istyczną, ani filologiczną, ani literaturoznaw czą, ani jakąkolw iek in n ą w yspecjali­ zow aną analizą (studium ). W zględy pozytyw ne p rzedstaw iają się n a to ­ m iast następ u jąco: dociekania nasze sk u p iają się na obszarach pogranicz­ nych, tzn. na granicach w szystkich w ym ienionych dyscyplin, tam gdzie dyscypliny te sty k a ją się ze sobą lub też przecinają.

T ekst (pisany lub u stny) jako p ierw o tn y fa k t [первичная данность] w szystkich ty ch dyscyplin i całej reflek sji h um anis ty czno-filologicznej w ogóle (w ty m rów nież n aw et źródeł reflek sji teologicznej i filozoficz­ nej). T ekst stanow i ow ą b e z p o ś r e d n i ą r z e c z y w i s t o ś ć (rze­ czywistość m yśli i przeżyć), w której dyscypliny te i te n ty p m yślenia w ogóle o d n ajd u ją swój p u n k t wyjściow y. Tam gdzie nie m a tek stu , nie m a rów nież i żadnego p rzed m iotu dla b adań lub dociekań.

T ekst „ d o m y ś l n y ” [подразумеваемый]. U jm u jąc te k st szerzej — jako wszelki sw oisty kom pleks znaków — pow iedzielibyśm y, że także i n au k a o sztuce (muzykologia, teo ria i h isto ria sztuk plastycznych) m a do czy­ nien ia z tek stam i (utw oram i artystycznym i). M yśli o m yślach, przeżycia przeżyć, słowa o słow ach, tek sty o tekstach. Na ty m polega zasadnicza odm ienność naszych (hum anistycznych) dyscyplin od n a tu ra ln y c h

[Michaił M ichajłowicz B a c h t i n (17 X I 1895 — 7 III 1975) — zob. notkę o nim w: „Pam iętnik Literacki” 1970, z. 3, s. 203.

Przekład według: М. Б а х т и н , Проблема текста. Опыт философского анализа. „Вопросы литературы“ 1976, nr 10, s. 123— 151. Publikację tę przygotow ał W. К o- ż у n o w na podstaw ie brulionów Bachtina, które mają charakter konspektu i luź­ nych notatek do n ie zrealizowanego większego dzieła. Tekst pow stał w latach 1959—1961 w Sarańsku.

W czasie korekt niniejszego zeszytu ukazały się w „Twórczości” (1977, nr 5) w yjątki tej pracy w przekładzie A. P r u s - B o g u s ł a w s k i e g o . ]

(3)

(o przyrodzie), jakkolw iek i tu ta j nie m a granic absolutnych, n iep rz ek ra ­ czalnych. R efleksja h u m anistyczna rodzi się jako m yśl o cudzych m y ­ ślach, aktach woli, m anifestacjach, ekspresjach, znakach, za k tó ry m i k ry ­ je się istnienie bóstw (objawienie) lub ludzi (reskrypty w ładców, p rzy ­ kazania przodków , anonim ow e sentencje i zagadki itp.). Ścisła naukow a, by tak rzec, m etry k alizacja tekstów oraz k ry ty k a tekstów je st zjaw iskiem znacznie późniejszym (i stanow i p rzew ró t w reflek sji h um anistycznej, narodziny n i e u f n o ś c i ) . Początkow o : w i a r a , w ym agająca jedynie rozum ienia — o b j a ś n i e n i a . Z ainteresow anie się tek stam i laickim i (nauka języków itd.). Nie zam ierzam y zagłębiać się w dzieje n au k h u ­ m anistycznych, w szczególności zaś filologii i językoznaw stw a — chcem y bow iem zająć się specyfiką reflek sji h u m anistycznej, reflek sji n ak iero ­ w anej na cudzą m yśl, sensy, znaczenia itd., zrealizow ane i dostępne b a ­ daczowi w yłącznie w postaci t e k s t u . Jakiekolw iek by więc b y ły cele badawcze, p u n k tem w yjściow ym może być jed n ak tylko tekst.

Interesow ać nas będzie w yłącznie problem tekstów w e r b a l n y c h , k tóre stanow ią jed y n y realn y fa k t odpow iednich n au k h u m an istycz­ n ych — w pierw szej kolejności lingw istyki, filologii, litera tu ro z n a w stw a i innych.

K ażdy tekst m a swój podm iot, swego a u to ra (osobę m ówiącą, piszącą). Możliwe typy, odm iany i form y autorstw a. W pew nych w a ru n k a ch a n a ­ liza lingw istyczna może w ogóle abstrahow ać od autorstw a. T ek st jako „ p r z y k ł a d ” (wzorce sądów, sylogizm y w logice, zdania w g ram a ty ­ kach, „k o m u tacje” w lingw istyce itd.). T eksty fikcyj (przykładow e i in ­ ne). T eksty skonstruow ane (dla celów ek sp ery m en talny ch — lin gw isty­ cznych lub stylistycznych). We w szystkich ty ch p rzypadkach w y stę p u ją specjalne odm iany autorów , osób w ym yślających przy kład y lu b ekspe­ rym entujący ch, z w łaściw ą im szczególną odpow iedzialnością au to rsk ą (jest tu także i inny jeszcze podm iot: ktoś, kto m ógłby ta k powiedzieć).

Problem granic tekstu. Tekst jako w y p o w i e d z e n i e 1. P roblem funk cyj tek stu oraz g atunków tekstow ych.

Dw a czynniki określające tek st jako w ypow iedzenie: zam ysł („inten­ c ja ”) oraz realizacja tego zam ysłu. D ynam iczne w zajem ne stosunki m ię­ dzy tym i czynnikam i, ich w zajem ne zw alczanie się, określające c h a ra k ­ te r tekstu. Rozbieżność m iędzy nim i może świadczyć o bardzo w ielu spraw ach. „P rzepuść” (u Lw a T o łsto ja)2. U stne i pisem ne przejęzycze­ nia w ujęciu F reu d a (w yraz nieświadom ego). Z m iana zam ysłu w tok u jego realizacji. N iezrealizow anie zam iaru fonetycznego.

1 [Bachtinowski termin „высказывание” tłumaczę w szędzie jako „w ypow iedze­ n ie”, zgodnie z rozróżnieniem terminów „w ypowiedź” i „w ypow iedzenie” zapro­ ponowanym przez A. B o g u s ł a w s k i e g o (przyp. tłum.).]

2 [Przejęzyczenie Iw ana Iljicza: „пропусти” („przepuść”) zam iast „прости” („przebacz”) w opowiadaniu T o ł s t o j a Śmierć Iwana Iljicza (przyp. tłum.).]

(4)

P rob lem drugiego podm iotu, k tó ry rep ro d u k u je (w takim czy innym celu, w ty m rów nież — badaw czym ) tek st (obcego) i w y tw arza tek st okalający (kom entujący, opiniujący, kw estio nu jący itd.).

Szczególny dw upłaszczyznow y i dw upodm iotow y c h a ra k te r reflek sji hum anistycznej. T ekstologia jako teo ria i p rak ty k a naukow ego odtw a­ rzania tek stó w literackich. Podm iot tekstologiczny (tekstolog) i jego swoistość.

Problem p u n k tu w idzenia (pozycji w czasie i przestrzeni) ob serw atora w astronom ii i fizyce.

T ekst jako w ypow iedzenie w łączone do kom unikacji m ow nej (łań­ cuch tekstow y) danego obiegu. Tekst jako sw oista m onada odzw iercie­ dlająca w sobie w szystkie (w p ersp ek tyw ie idealnej) tek sty danego za­ k resu znaczeniow ego. W zajem ne pow iązania w szystkich sensów (w m iarę ich realizacji w w ypow iedzeniu).

Dialogow e relacje (stosunki) m iędzy tekstam i â w ew n ątrz tekstu. Ich szczególny (nie lingw istyczny) ch arak ter. Dialog i dialektyka.

Dw a bieguny tek stu . K ażdy tek st zakłada istnienie pow szechnie zro­ zum iałego (tj. — um ownego w ram ach danej zbiorowości) system u zna­ ków, „ języ k a” (choćby język a sztuki). Jeżeli za tekstem nie stoi żaden „ języ k ”, to nie jest to już tekst, lecz zjaw isko przyrod niczo -n aturalne (nie znakowe), ja k np. kom pleks n a tu ra ln y c h okrzyków i jęków pozba­ w ionych językow ej (znakowej) pow tarzalności. K ażdy te k st (i ustny, i p i s a n y ) zaw iera w sobie, rzecz jasna, pow ażną liczbę różnorodnych czynników n atu raln y ch , pozbaw ionych w szelkich cech znakowych, któ­ re — choć b y w ają uw zględniane (uszkodzenia m anuskryptów , zła dykcja itp.) — w y k raczają jed n ak poza obszar bad ań hum anisty czny ch (lingwi­ stycznych, filologicznych itd.). Czystych tekstów nie m a i być nie może. P onadto każdy tek st zaw iera szereg czynników , k tóre m ożna określić jako t e c h n i c z n e (techniczny aspekt grafiki, w ym ow y itd.).

Tak więc za każdym tek stem stoi system języka. W tekście odpow ia­ da m u w szystko, co stanow i pow tórzenie i reprodukcję, w szystko, co jest po w tarzaln e i reprodukow alne, w szystko, co może w ystąpić poza ty m tekstem (jako fak ty dane). Jednocześnie jed n a k każdy tek st (jako wypow iedzenie) je st czymś indyw idualnym , jednostkow ym i niepow ta­ rzaln y m i w ty m w łaśnie tk w i cały jego sens (jego zamysł, ze w zględu n a k tó ry został stw orzony). J e st to coś takiego, co m a jakiś związek z praw dą, isto tą rzeczy, dobrem , pięknem , historią. W szystko, co pow ta­ rzalne i reproduko w alne, staje się w p ersp ek tyw ie tego czynnika zaled­ w ie m ateriałem (tw orzyw em ) i środkiem . W pew nym stopniu zjaw isko to w ykracza poza obszar lingw istyki i filologii. Ten drugi czynnik (biegun) w łaściw y jest sam em u tekstow i, ale uobecnia się tylko w sy tu acji i w ła ń ­ cuchu tekstów (w kom unilkacji m ow nej danego obiegu). B iegun te n jest zw iązany nie z elem entam i (pow tarzalnym i) system u języ k a (znaków), lecz z innym i tek stam i (niepow tarzalnym i) — przy czym zw iązany on

(5)

je st z nim i szczególnym i stosunkam i dialogow ym i (i dialektycznym i — jeżeli abstrahow ać od autora).

T en drugi bieg u n jest niepodzielnie zw iązany z czynnikiem a u to r­ stw a. B iegun te n nie m a nic w spólnego z n a tu ra ln ą i przyrodniczą p rzy ­ padkow ą jednostkow ością; całkow icie realizu je się za pom ocą środków językow ego system u znakowego. J e st realizow any w yłącznie ko n tek sto ­ wo, choć jednocześnie i ob rasta czynnikam i n atu raln y m i. W zględność w szystkich granic (do czego należałoby odnieść np. tem b r głosu d eklam a- tora, osoby m ów iącej itd.). Z m iana funkcyj określa zarazem i zm ianę granic. Różnica m iędzy fonologią a fonetyką.

P roblem znaczeniow ego (dialektycznego) i dialogowego stosunku m ię­ dzy tekstam i w ram ach określonego obiegu. O drębność problem u h isto ­ rycznych w zajem n y ch stosunków m iędzy tekstam L To w szystko — w św ietle drugiego bieguna. P roblem granic objaśnian ia przyczynow ego. N ajw ażniejsze — nie odryw ać się od tek stu (choćby możliwego, w y o b ra­ żonego, skonstruow anego).

N auka o duchu. D uch (i w łasny, i cudzy) nie m oże być dany jako rzecz (bezpośredni przedm iot nau k przyrodniczych), lecz tylko poprzez znakow ą ekspresję, realizację „tek sto w ą” — i dla siebie samego, i dla innych. K ry ty k a autoobserw acji. K onieczne jest jednakże głębokie, bo­ gate i subtelne rozum ienie tekstu. T eoria tekstu.

W g r z e ak to ra zyskuje znaczenie znakow e rów nież i jego gest n a tu ra ln y (jak każdy inny gest sceniczny podporządkow any obranej koncepcji roli).

Jednostkow ość n a tu ra ln a (np. odcisku palca) a znacząca (znakowa) niepow tarzalność tekstow a. M ożliwa jest tylko m echaniczna rep ro d u k cja odcisków palca (w dowolnej ilości egzem plarzy); m ożliw a jest też, rzecz jasna, tak a sam a m echaniczna rep ro d u k cja tek stu (np. — przedruk), ale odtw orzenie tek stu przez p o d m i o t (ponowne odczytanie, now e w y ko ­ nanie, cytow anie) stanow i now e i n iepow tarzalne w losach tek stu w y ­ darzenie, nowe ogniwo w historycznym łańcuchu kom unikacji m ow nej. W szelki system znaków (czyli w szelki „języ k ”), niezależnie od tego, jak liczna jest społeczność, na k tó rej opiera się jego um owność, w za­ sadzie zawsze może być rozszyfrow any, tj. przełożony n a inn e system y znakow e (inne języki); a zatem — istn ieje jak aś ogólniejsza logika sy ste ­ m ów znakowych, poten cjalny w spólny język języków (który, rzecz zro­ zum iała, nigdy nie może się stać k o n k retn y m językiem jednostkow ym , jednym z języków). Ale tek st (w odróżnieniu od języ ka jako system u środków) nigdy nie może być przetłum aczony bez reszty, albow iem nie istnieje nic takiego jak poten cjaln y w spólny tek st tekstów .

Zdarzenie życia tek stu , czyli jego rzeczyw ista istota, zawsze ro zg ryw a się n a p o g r a n i c z u d w ó c h ś w i a d o m o ś c i , d w ó c h p o d m i o ­ t ó w .

Stenogram refleksji hum anistycznej. Zawsze jest to stenogram szcze­ gólnej odm iany dialogu: złożony w zajem ny stosunek t e k s t u (przed­

(6)

m iot studiów i rozw ażań) i w ytw arzanego k o n t e k s t u okalającego (zapytującego, kw estionującego itd.), w k tó ry m realizu je się p oznająca i opiniująca m yśl badacza. J e s t to spotkanie dwóch tek stó w : te k stu go­ towego i w ytw arzanego te k stu reagującego, a więc — spotkanie dw óch podm iotów , dwóch autorów .

T ekst nie jest rzeczą, toteż owej drugiej świadomości, świadom ości odbiorcy, w żaden sposób nie da się w yelim inow ać lu b zneutralizow ać.

M ożna podążać w stro n ę pierw szego bieguna, tzn. w stron ę języka, języ k a autora, języka g atu n k u , k ieru n k u , okresu, języ k a narodow ego (lingw istyka), i wreszcie — w stro n ę potencjalnego języka języków (stru - kturalizm , glossem atyka). M ożna też podążać i ku drug iem u b ieguno­ w i — ku niep o w tarzaln em u zd arzeniu tekstu. M iędzy tym i dw om a b ie ­ gunam i sy tu u ją się w szystkie m ożliw e dyscypliny hum anistyczne, dla któ ry ch te k st stanow i p ierw o tn y fa k t dany.

Oba te bieguny są bezw zględne: jak p o ten cjalny języ k języków , ta k jednostkow y i niep o w tarzaln y tekst.

Wszelki praw dziw ie tw órczy te k st zawsze stanow i w jakim ś stop n iu sw obodne i n ie narzucone przez em piryczną konieczność uzew n ętrzn ie­ nie osobowości. Dlatego (w p ersp ek ty w ie owego swobodnego ośrodka) nie dopuszcza on ani przyczynow ych objaśnień, ani naukow ych p rzew i­ dyw ań. R ozum ie się samo przez się, że nie w yklucza to jed n a k к o- n i e c z n o ś c i w e w n ę t r z n e j , w ew nętrznej logiki swobodnego oś­ rodka tekstu (w przeciw nym bow iem razie nie m ógłby być zrozum iany, uznany i czynny).

Problem te k s tu w n au k ach h u m a n i s t y c z n y c h . N auki h u m an i­ styczne są n au k a m i o człow ieku uw zględniającym i jego osobliwości, nie zaś o rzeczy n i e m e j lu b o zjaw isku przyrodniczym . Ludzką osobliwo­ ścią człow ieka jest to, iż siebie w yraża (mówi) — tj. w y tw arza tek st (choćby n aw et potencjalny). Tam gdzie człow ieka bad a się poza tek stem i niezależnie od tekstu, tam m am y ju ż n au k i niehum anistyczne (anato­ mia, fizjologia i inne).

Problem te k stu w tekstologii. Filozoficzny aspekt tego zagadnienia. P róby po trak to w an ia te k stu jako „reakcji w e rb a ln e j” (behaw ioryzm ). C ybernetyka, teo ria inform acji, sta ty sty k a a problem tekstu. P ro ­ blem urzeczow ienia tek stu . G ranice takiego urzeczow ienia.

P ostępow anie ludzkie stanow i tek st p o ten cjalny i może być p o jęte (jako postępow anie ludzkie, nie zaś — czynność fizyczna) tylko w dia­ logow ym kontekście swego czasu (jako replika, jako pozycja znaczenio­ wa, jako system m otywów).

„W szystko wzniosłe i szlachetn e” — to nie całostka frazeologiczna w zw yczajnym sensie, lecz in to n acy jn e lub ekspresyw ne w yrażenie szcze­

gólnego rodzaju. To — re p re z e n ta n t stylu, św iatopoglądu, ludzkiego ty p u ; jest przepojone kontekstam i, brzm ią w nim dw a głosy, dw a pod­ m ioty (osoby, k tó ra m ów iłaby ta k n a serio, oraz osoby parodiującej pierwszą). W zięte z osobna (poza w yrażeniem ) słow a „w zniosłe” i „szla­

(7)

c h e tn e ” pozbaw ione są dwugłosowości, drugi głos wchodzi do w yrażen ia dopiero wówczas, kied y staje się ono w ypow iedzeniem (tzn. z chw ilą uzyskania podm iotu mownego, bez którego niem ożliw y b y łby i głos d ru ­ gi). Dwugłosow e może być także i słowo pojedyncze, jeżeli staje się ono skrótem w ypow iedzenia (czyli uzyskuje autora). O jedności frazeologicz­ nej decyduje nie pierw szy głos, lecz drugi.

Języ k i mowa, zdanie i w ypow iedzenie. Podm iot m ow ny (uogólniona osobowość „ n a tu ra ln a ”) i a u to r w ypow iedzenia. Zm iana podm iotów m ow ­ n y ch i zm iana m ów iących (autorów wypow iedzenia). Języ k i m owę w ol­ no utożsam iać z tej racji, że w m owie zacierają się dialogowe przedziały w ypow iedzeń. W żadnym razie nie w olno n ato m iast utożsam iać języka i kom unikacji m ow nej (jako dialogowej w y m iany wypow iedzeń). Możli­ w a jest absolutna tożsamość dwóch lub w ięcej zdań (nakładane n a sie­ bie jak fig u ry geom etryczne zdania tak ie całkow icie się pokryw ają); dalej — pow inniśm y przypuścić, że w nieskończenie długim stru m ien iu m ow nym dowolne zdanie, n aw et złożone, może się pow tarzać nieogra­ niczoną ilość razy w całkow icie identycznej postaci, ale żadne zdanie, n a w e t jednow yrazow e, nigdy nie może się pow tórzyć jako w ypow ie­ dzenie (lub część w ypow iedzenia): zawsze bow iem jest now ym w ypo­ w iedzeniem (choćby cytatem ).

P ow staje pytanie, czy n au k a może mieć do czynienia z takim i abso­ lu tn ie niepow tarzalnym i fenom enam i [индивидуальность] jak w ypow iedze­ n ia i czy nie w yk raczają one p rzypadkiem poza zasięg uogólniającego poznania naukowego. N atu raln ie — może. Po pierw sze — w yjściow ym p u n k tem każdej n auki są jednostki niepow tarzalne, z k tó ry m i jest ona zw iązana przez cały czas. Po drugie zaś — nauka, a zwłaszcza filozofia, m oże i pow inna badać specyficzną form ę i f u n k c j ę w łaśnie ow ych fęnom enów . Konieczność w yrazistego zdaw ania sobie spraw y z potrzeby stałego uw zględniania w łaściw ych analizom ab strak cy jn y m (np. ligw i- stycznej) p rete n sy j do kom pletnego w yczerpania badanego ko nkretnego w ypow iedzenia. Z badanie odm ian i form stosunków dialogow ych m iędzy w ypow iedzeniam i oraz ich form typologicznych (czynników w ypow ie­ dzeniow ych). Zbadanie pozalingw istycznych, a zarazem i pozaznaczenio- w ych (artystycznych, naukow ych itp.) aspektów w ypow iedzenia. Cały obszar m iędzy analizą lingw istyczną a analizą czysto znaczeniow ą; nauce

obszar ten się w ym knął.

W obrębie tego samego w ypow iedzenia zdanie może się pow tórzyć (jako pow tórzenie, au to cy tat lub też — sam orzutnie), ale każdorazow o będzie ono jed n ak now ą częścią w ypow iedzenia — albow iem w całości w ypow iedzenia zm ieniło się i jego m iejsce, i jego funkcja.

Całostka w ypow iedzeniow a jako tak a uform ow ana jest przez czyn­ n ik i pozalingw istyczne (dialogowe); jest ona pow iązana i z inn y m i w y ­ pow iedzeniam i. Owe czynniki pozalingw istyczne (dialogowe) p rze p a ja ją w ypow iedzenie także i od w ew nątrz.

(8)

U ogólniające j ę z y k o w e sposoby w y rażan ia osoby m ówiącej (zaim­ ki osobowe, osobowe form y czasowników, gram atyczne i leksykalne form y w y rażan ia m odalności oraz w yrażan ie stosunku m ówiącego do w łasnego m ówienia) a podm iot m ow ny. A utor w ypow iedzenia.

Z p u n k tu w idzenia pozalingw istycznych celów w ypow iedzenia w szy­ stko, co lingw istyczne — to tylko środek.

P roblem a u to ra i form jego w y rażan ia w utw orze. W jakim sto p n iu m ożna m ówić o „postaci” autora.

Obecność a u to ra w y k ry w am y (doznajem y, rozpoznajem y, w yczuw a­ my) w każdym utw orze artystycznym . W obrazie m alarskim np. zawsze w yczuw am y jego m alarza (autora), nigdy jednakże nie w idzim y go tak, ja k w idzim y przedstaw ian e przezeń postacie. W yczuw am y go w szędzie jako p ierw iastek czysto p rzedstaw iający (podm iot przedstaw iający); nie zaś jako p rzedstaw io n ą (widzialną) postać. Tak samo w au to p o rtrecie: w idzim y w nim , rzecz jasna, nie przedstaw iającego go autora, lecz tylko w izerunek m alarza. Ściśle mówiąc, „postać a u to ra ” jest to contradictio

in adiecto. Tzw. „postać a u to ra ” jest w praw dzie postacią szczególną,

odm ienną od in n ych postaci w utw orze, niem niej je st to p o s t a ć także posiadająca w łasnego au to ra, k tó ry ją stw orzył. Postać n a rra to ra w opo­ w iad an iu w pierw szej osobie („ja”), postać b o h atera u tw orów au to b io ­ graficznych (autobiografie, spowiedzi, dzienniki, w spom nienia i inne), b o h ater autobiograficzny, b o h ater liryczny, itd. W szystkie te postacie są określone przez ich relacje do autora-człow ieka (jako szczególnego p rze d ­ m iotu p rzedstaw iania), ale w szystkie są postaciam i przedstaw ionym i, po­ siadającym i swego autora, nosiciela p ierw iastk a czysto przedstaw iającego. M ożemy w ięc mówić o c z y s t y m autorze — w odróżnieniu od a u to ra przedstaw ionego częściowo, ukazanego, wchodzącego w u tw ó r jako jego część.

P roblem a u to ra najzw yklejszego, standardow ego, potocznego w yp o­ w iedzenia. M ożna stw orzyć postać dowolnej osoby m ówiącej, a dow olne słowo, dow olną m owę potrak tow ać przedm iotow o, niem niej jed n a k u zy ­ sk any obraz p rzedm iotow y nie należy do zam ierzeń czy zadań m ów iące­ go i nie jest przezeń w y tw arzan y jako przez au to ra swego w ypow ie­ dzenia.

Nie oznacza to, że od czystego au to ra nie m a przejścia do autora-czło- w ieka — przejście takie, rzecz jasna, istn ieje i sięga najgłębszego ośrod­ ka, najgłębszego jestestw a człowieka, lecz ośrodek ów nie może się stać jed n y m z obrazów sam ego utw oru. Z aw iera się w utw orze j a k o w c a ­ ł o ś c i i spełnia się w sw ym stopniu najw yższym , ale nigdy nie może się stać jego składow ą Częścią obrazow ą (przedm iotową). To nie natura

creata (n atu ra stw orzona) i nie natura naturata et creans (n a tu ra zro­

dzona i tw o rząca/, lecz czysta natura creans et non creata (n a tu ra tw o ­ rząca i nie stw orzona).

(9)

W jakim stopniu m ożliw e są w litera tu rz e czyste bezprzedm iotow e słow a jednogłosow e? Czy słowo, w któ ry m au to r nie słyszy cudzego głosu, w k tó ry m zaw iera się t y l k o on s a m i on w c a ł o ś c i , czy słowo takie może się stać budulcem u tw o ru literackiego? Czy jakiś stopień przedm iotow ości nie je st p rzypadkiem niezbędnym w aru n k ie m w szel­ kiego sty lu ? I czy a u to r nie zn ajd u je się zawsze p o z a językiem jako tw orzyw em u tw o ru artystycznego? Czy każdy pisarz (naw et czysty li­ ryk) nie je st ted y zawsze „d ram atu rg iem ” w tak im sensie, że w szystkie słow a rozdaje cudzym głosom, w ty m rów nież „postaci a u to ra ” (i innym m askom autorskim )? Być może, że w szelkie bezprzedm iotow e słowo je d ­ nogłosowe je st n aiw ne i niep rzy d atn e dla twórczości autenty czn ej. Al­ bow iem zawsze w szelki praw dziw ie tw órczy głos może zaistnieć w sło­ w ie tylko jako d r u g i . I tylko ów drugi głos — ów c z y s t y s t o s u ­ n e k — może być bez reszty bezprzedm iotow y, nie rzucać żadnego o b ra­ zowego, substancjalnego cienia. Pisarz to ktoś, kto p o trafi pracow ać w języku pozostając poza językiem , ktoś, kto posiada d a r m ów ienia n ie- bezpośredniego.

W yrazić siebie samego to ty le co uczynić siebie p r z e d m i o t e m dla kogoś innego i dla siebie samego („rzeczywistość św iadom ości”). To pierw szy stopień obiektyw izacji. Ale m ożna też w yrazić i swój stosunek do siebie jako przedm iotu (drugi stopień obiektyw izacji). Wówczas w łas­ ne słowo staje się przedm iotow e i uzyskuje drugi — rów nież w łasny — głos. T en drugi głos nie rzuca ju ż jed n ak (swego) cienia, poniew aż w y ­ raża czysty stosunek i poniew aż cała obiektyw izująca, m aterializu jąca cielesność słow a oddana została pierw szem u głosowi.

W yrażam y swój stosunek do tego, kto m ógłby tak mówić. W m ow ie codziennej zn ajd u je to swój w yraz w into n acji z lekka kpiącej lub iro­ nicznej (K arenin u Lw a Tołstoja), zdziw ionej, nierozum iejącej, zapy­ tującej, pow ątpiew ającej, potw ierdzającej, odrzucającej, oburzonej, za­ chw yconej itd. J e st to dość p ry m ity w n e i bardzo pospolite zjaw isko d w u - głosowości w kolokw ialnym , codziennym obcow aniu m ow nym , w dialogach i sporach na naukow e i inne tem a ty ideologiczne. T aka dwugłosowość jest dość pospolita, cechuje ją m ały stopień uogólnienia i najczęściej jest bezpośrednio osobista: polega n a przeakcentow anym od­ tw arzan iu słów któregoś z obecnych rozmówców. T ak sam o pospolitą i słabo uogólniającą form ę stanow ią rozm aite odm iany parodystycznej stylizacji. Cudzy głos jest tu ograniczony, nie m a głębi i nie je s t p ro ­ d u k ty w n y (twórczy, wzbogacający) pod w zględem w zajem nego z re la ty - w izow ania głosów. W litera tu rz e — postacie pozytyw ne i negatyw ne.

We w szystkich tych form ach p rzejaw ia się dwugłosowość dosłow na i — by tak rzec — fizyczna.

Spraw a głosu autorskiego w dram acie jest bardziej skom plikow a­ na — tu ta j, najw idoczniej, realizuje się on nie w słowie.

(10)

c u d z ą ś w i a d o m o ś ć i jej ś w i a t , czyli i n n y p o d m i o t („Du”). P rzy o b j a ś n i a n i u m am y tylko j e d n ą świadomość, jeden pod­ m iot; przy r o z u m i e n i u — d w i e świadomości, dw a podm ioty. Nie istn ieje sto su n ek dialogow y do przedm iotu, toteż objaśnienie pozbawione je st aspektów dialogow ych (oprócz form alno-retorycznych). Rozum ienie n atom iast zawsze w jak iejś m ierze jest dialogowe.

Różne odm iany i form y rozum ienia. Rozum ienie j ę z y k a znaków, czyli rozum ienie (opanow anie) określonego system u znakowego (np. określonego języka). R ozum ienie u t w o r u w już znanym , czyli już zrozum iałym języku. B rak w p rak ty ce ostrych granic oraz rozm aite przejścia od jed n ej odm iany rozum ienia do innej.

Czy m ożna powiedzieć, że rozum ienie języka jako system u jest bez- podm iotow e i całkow icie pozbaw ione aspektów dialogow ych? W jakim ś sensie m ożna m ówić o podm iocie języ k a jako system u. R ozszyfrow yw a­ nie nie znanego języ ka: p odstaw ianie m ożliw ych nieokreślonych „m ów ią­ cych”, ko nstru o w anie m ożliw ych w ypow iedzeń w ty m języku.

Rozum ienie dow olnego u tw o ru w dobrze znanym języku (np. ojczy­ stym) zawsze w zbogaca także i nasze rozum ienie danego języka jako sy­ stem u.

Od podm iotu języ k a k u podm iotom utw orów . Rozm aite stopnie przej­ ściowe. Podm ioty sty ló w językow ych (urzędnik, kupiec, uczony itd.). M aski a u to ra (postacie autorów ) i sam autor.

S połeczno-stylistyczna postać biednego urzędnika, radcy tytu larn ego (np. Diewuszkin). Postać taka, choć podana została tech nik ą sam oujaw nia- nia się, podana jed n a k została nie jako „ ty ” , lecz jako „on” (osoba trz e ­ cia). Je st przedm io to w a i przykładow a. Stosunek do niej nie jest je ­ szcze stosunkiem praw dziw ie dialogowym .

Zbliżenie środków p rzedstaw ian ia do przedm iotu przedstaw ianego jako oznaka realizm u (au to ch arak tery sty k i; głosy; style społeczne; nie przedstaw ianie, lecz cytow anie b ohaterów jako ludzi mówiących).

P r z e d m i o t o w e i c z y s t o f u n k c j o n a l n e e l e m e n t y w s z e l k i e g o s t y l u .

Problem r o z u m i e n i a w ypow iedzenia. W łaśnie dla rozum ienia konieczne jest przede w szystkim w ytyczenie zasadniczych i w yrazistych granic w ypow iedzenia. Z m iana podm iotów m ownych. Zdolność w yzna­ czania odpowiedzi. Z asadniczy o d z e w n y c h a r a k t e r [ответность]3 wszelkiego r o z u m i e n i a . „ K annitverstan” [po holend, „pan N iezrozu- m ialski” ].

P rzy osten tacy jnej (świadom ej) w ielostylow ości zawsze w y stęp u ją pom iędzy stylam i w zajem ne stosunki dialogowe. Stosunków ty ch nie w olno rozum ieć czysto lingw istycznie (lub n a w e t m echanicznie).

3 [Bachtinowski term in „ответный”, czyli „będący odpowiedzią” lub „zawierają­ cy odpowiedź” — tłum aczę w szędzie jako „odzew ny” (przyp. tłum.).]

(11)

Czysto lingw istyczne (przy ty m czysto deskrypcyjne) opisy lub roz­ poznania rozm aitych stylów w ram ach jednego u tw o ru nie są w stanie w ykazać ich w zajem nych stosunków znaczeniow ych (w ty m także i a r­ tystycznych). W ażne je st zrozum ienie totalnego sensu toczącego się dia­ logu m iędzy stylam i z p u n k tu w idzenia a u t o r a (nie jako postaci, lecz jako f u n k c j i ) . K iedy się m ówi n ato m iast o zbliżeniu środków przed­ staw iających do przedm iotu przedstaw ianego, wówczas przez zjaw isko przedstaw iane rozum ie się zw ykle przedm iot, nie zaś in n y podm iot („ty”).

(...) Stopnie przedm iotow ości i podm iotow ości p rzed staw ian y ch po­ staci ludzkich (re.sp. dialogowego stosunku au to ra do ty ch postaci) są w litera tu rz e mocno zróżnicow ane. Postać D iew uszkina pod ty m wzglę­ dem jest zasadniczo różna od przedm iotow ych postaci b ied ny ch urzęd ­ ników u in ny ch pisarzy. Cechuje ją polem iczne zorientow anie przeciw ko takim postaciom , w k tó ry ch nie m a praw dziw ie dialogowego „ ty ” . Do powieści tra fia ją zazwyczaj już całkiem zam knięte i podsum ow ane, z p u n k tu w idzenia autora, spory (jeżeli w ogóle jakiekolw iek spory w nich w ystępują). D ostojew ski nato m iast podaje sten og ram y sporu nie zakończonego i nie przew idującego jakiegoś zakończenia. N iem niej jed ­ n ak w szelka powieść w ogóle o b fitu je w rozm aite dialogowe alikw oty (nie zawsze, co zrozum iałe, z jej bohateram i). Po D ostojew skim polifonia w ładczo w kroczyła do całej lite ra tu ry św iatow ej.

W stosunku do człow ieka uczucia miłości, nienaw iści, litości, czuło­ ści, jak i w ogóle w szelkie emocje zawsze w takim czy innym stopniu m ają c h a ra k te r dialogowy.

W dialogowości (resp . podm iotowości sw ych bohaterów ) przekracza D ostojew ski jakąś granicę, za k tó rą jego dialogowość uzyskuje now ą (wyższą) jakość.

P r z e d m i o t o w o ś ć postaci człow ieka nie stanow i czystej r z e ­ c z o w o ś c i . Postać tę m ożna kochać, żałować, itd., ale — co n ajw aż­ niejsze — m ożna ją (i należy) rozum ieć. W lite ra tu rz e arty styczn ej (jak i w ogóle w sztuce) n aw et n a rzeczach m artw y ch (w spółodniesionych do człowieka) w id n ieje odblask podm iotowości.

Przedm iotow o p o jęta m ow a (również m ow a przedm iotow a bezw zględ­ nie w ym aga r o z u m i e n i a — w przeciw nym razie nie byłab y mo­ w ą — choć asp ekt dialogowy ulega w ty m rozum ieniu znacznem u osła­ bieniu) może być w łączona do przyczynow ego łańcucha objaśnień. Mowa bezprzedm iotow a (często: znaczeniowa, funkcjonalna) ciągle trw a w nie zakończonym przedm iotow ym dialogu (np. — stu diu m naukowe).

Porów nanie w ypow iedzeń-św iadectw w fizyce.

Tekst jako sub iek tyw n e odzw ierciedlenie św iata obiektyw nego; tek st jest w yrazem świadom ości odzw ierciedlającej coś. K iedy przedm iotem naszego poznania staje się tekst, m ożem y wówczas m ówić o odzw iercie­ d leniu odzw ierciedlenia. R o z u m i e n i e te k stu je st więc w łaśnie p ra ­

(12)

w idłow ym o d z w i e r c i e d l e n i e m o d z w i e r c i e d l e n i a . Po­ przez cudze odzw ierciedlenie k u odzw ierciedlonem u przedm iotow i.

Żadne ze zjaw isk przyrodniczych nie m a „znaczenia”, znaczenie m ają tylko z n a k i (w ty m rów nież słowa). D latego w szelkie b ad a n ia zna­ ków — niezależnie od ich późniejszego u k ieru n ko w an ia — z konieczności m uszą się zaczynać o d r o z u m i e n i a .

Tekst jako fak t pierw o tn y (realność) i p u n k t w yjściow y w szelkiej d yscypliny hum anistycznej. K onglom erat różnorodnych w iadom ości i m e­ tod n azyw any „filologią”, „lin g w isty k ą”, „n au k ą o lite ra tu rz e ”, „nauką 0 nau ce” itd. W ychodząc od te k stu b rn ą one w różnych kierunkach, w y ­ ch w y tu ją różnorodne skraw ki przyrody, życia społecznego, psychiki, h i­ storii, łączą je to przyczynow ym i, to znaczeniow ym i związkam i, m ieszają tw ierd zenia z opiniam i. Od w skazania realnego przedm iotu należy ko­ niecznie przejść do ostrego rozgraniczenia przedm iotów bad an ia nauko­ wego. R ealny p rzedm iot — to człow iek socjalny (społeczny), m ów iący 1 w y rażający siebie innym i środkam i. Czy do niego i jego życia (pracy, w alki itp.) istn ieje jakieś inne podejście oprócz drogi prow adzącej przez w ytw orzone lu b w y tw arzan e przezeń tek sty znakow e? Czy m ożna go obserw ow ać i badać jako zjaw isko przyrodnicze, jako rzecz? Fizyczne czynności człow ieka pow inny być u jęte jako p o s t ę p o w a n i e , ale po­ stępow ania nie sposób zrozum ieć poza jego m ożliw ym (odtw arzanym przez nas) w yrażeniem znakow ym (motywy, cele, bodźce, stopnie uśw ia­ dom ienia itp.). Zm uszam y go jak gdyby d o m ó w i e n i a (konstruujem y jego w ażne św iadectw a, objaśnienia, spowiedzi, w yznania, dopełniam y jego m ożliw ą lub rzeczyw istą m owę w ew n ętrzn ą itd.). W szędzie więc m am y rzeczyw isty lub m ożliw y t e k s t i jego r o z u m i e n i e . Badanie staje się zapytyw aniem i rozm ową, czyli dialogiem . P rzyrod y nie p y ta ­ my, a ona — nie odpow iada. Z ap y tu jem y siebie i — aby uzyskać od­ pow iedź — w określony sposób organizujem y obserw acje lub ekspery­ m enty. Badając człowieka, wszędzie poszukujem y i odn ajdu jem y z n a k i i u siłujem y zrozum ieć ich z n a c z e n i e .

In te re su ją nas przede w szystkim k o n k retn e form y tekstó w i k o n k ret­ ne w aru n k i życia tekstów , ich w zajem ne relacje i w zajem ne oddziały­ w anie.

Dialogowe stosunki m iędzy w ypow iedzeniam i, k tó ry m i poszczególne w ypow iedzenia są przepojone rów nież i od w ew nątrz, należą do m eta- iingw istyki. Są z g ru n tu różne od w szelkich innych m ożliw ych lingw i­ stycznych relacji elem entów , zarów no w system ie języka jak i w po­ szczególnym w ypow iedzeniu.

M etalingw istyczny c h a ra k te r w ypow iedzenia (w ytw oru mowy). Zw iązki znaczeniow e w ew n ątrz jednego w ypow iedzenia (choćby po­ tencjalnie nieskończonego, np, — w system ie nauki) m ają c h arak ter przedm iotow o-logiczny (w szerokim sensie tego słowa), ale związki zna­

(13)

czeniowe pom iędzy różnym i w ypow iedzeniam i uzy sk u ją c h a ra k te r dia­ logowy (lub p rzy najm n iej dialogow y odcień). Sensy są rozdzielone m ię­ dzy różne głosy. W yjątkow a doniosłość głosu, osobowości.

E lem enty lingw istyczne są obojętne wobec podziału na w ypow iedze­ nia, przem ieszczają się swobodnie, nie uznając granic w ypow iedzenia, nie uznając (nie szanując) suw erenności głosów.

Co więc w yznacza nien aru szaln e granice w ypow iedzeń? Moce m eta- lingw istyczne.

W ypow iedzenia pozaliterackie w raz z ich granicam i (repliki, listy, dzienniki, m ow a w ew nętrzna, itd.), gdy są przeniesione do u tw o ru lite ­ rackiego (np. — do powieści), zm ieniają swój sens totalny. P a d a j ą na n i e o d b l a s k i i n n y c h g ł o s ó w i wchodzi w nie głos samego autora.

Nic o sobie nie wiedzące, ale zestaw ione obok siebie dw a różne w y ­ pow iedzenia n ieu ch ro n n ie n aw iązu ją z sobą stosunki dialogowe, jeżeli w najm niejszy m chociaż stopniu do ty k ają tego samego tem a tu (myśli). S ty k a ją się z sobą na obszarze w spólnego tem atu , w spólnej m yśli.

Epigrafika. P roblem g atunków napisów starożytnych. A u tor i ad resat napisów . Obow iązkowe szablony. N apisy nagrobkow e (,,Ciesz się”). W e­ zw anie zm arłego do żyjącego przechodnia. Obowiązkowe spetryfiko w ane form y zaw ołań im iennych, zaklęć, m odlitw , itd. Form y w ychw alania i w yw yższania. F orm y profanacji i obelgi (rytualnej). P roblem stosunku słowa do m yśli i słow a do życzenia, woli, żądania. M agiczne w yobraże­ nia o słowie. Słowo jako czyn. Cały p rzew ró t w historii słowa, kiedy się stało e k s p r e s j ą i czystym (biernym ) p o w i a d o m i e n i e m (ko­ m unikacją). W yczuw anie w słowie pierw iastk a w łasnego i cudzego. Póź­ niej — narodziny świadom ości a u to rsk ie j.

A utor u tw o ru literackiego (powieści) tw orzy j e d e n i c a ł o ś c i o- w y tw ór m ow ny (wypowiedzenie). Ale tw orzy go z różnorodnych i jak gdyby c u d z y c h w ypow iedzeń. W ięcej : n aw et bezpośrednia m ow a a u torska p ełna je s t uśw iadom ionych słów przytaczanych. M ówienie nie- bezpośrednie, stosunek do w łasnego języ k a jako do jednego z m ożliw ych (a nie jako do języ ka jed y n ie m ożliwego i bezw arunkow ego).

W ykończone lub „zam knięte” tw arze w m alarstw ie (w ty m rów nież portretow ym ). P ro p o n u ją one w yczerpujący obraz człowieka, człowieka, k tó ry s p e ł n i ł s i ę ju ż w całości i nie może s i ę s t a ć innym . Tw arze ludzi, którzy ju ż w szystko powiedzieli, k tó rzy ju ż um arli lub — jak by um arli. M alarz k o n c e n tru je uw agę n a ry sach końcowych, określających, zam ykających. Jego człow ieka zobaczyliśm y całego i już niczego więcej (ani niczego i n n e g o ) nie oczekujem y. Nie je st on w stanie odm ienić się, przekształcić, przeżyć m etam orfozę — to jego stadium zam ykające (ostatnie i ostateczne).

Stosunek a u to ra do przedm iotu przedstaw ionego zawsze wchodzi w skład obrazu. S tosunek au to rsk i — to k o n sty tu u jąc y czynnik obrazu.

(14)

S to su n ek te n jest w y jątk o w o złożony. Nie wolno go sprow adzać do o c e n j e d n o s t r o n n y c h , gdyż oceny tak ie b u rzą obraz arty sty cz­ ny. Nie m a ich n a w e t w dobrej saty rze (u Gogola, u Szczedrina). Zoba­ czyć coś po raz pierw szy, po raz pierw szy to coś uśw iadom ić sobie — to, in n y m i słow y, usto su n k o w ać się do tego czegoś: od te j chw ili istn ieje ono ju ż nie w sobie i dla siebie, lecz dla innego (teraz w y stę p u ją więc już d w i e w spółodniesione świadomości). Ju ż samo r o z u m i e n i e sta ­ now i bardzo isto tn y stosunek (rozum ienie nigdy nie byw a tautologią lub dublow aniem , albow iem zawsze w ym aga obecności dwóch i p otencjal­ nego trzeciego). S tan y „być nie u słyszanym ” i „być nie zrozum ianym ”

(zob. Tom asz Mann). „N ie w iem ”, „T ak było, a zresztą, co to m nie ob­ chodzi” — to n a d e r pow ażne stosunki. B urzenie zrośniętych z przedm io­ tem ocen jed n o stro n n y ch i w ogóle w szelkich stosunków jest zarazem w y tw arzan iem nowego stosunku. Szczególna odm iana em ocjonalnych stosunków w artościujących. Ich w ielorakość i złożoność.

A u to ra nie należy odryw ać od stw orzonych przezeń postaci, ponie­ w aż w chodzi on w skład ty ch postaci jako ich nieodłączny kom ponent (cechuje je dw ójjedność, a niek ied y i dwugłosowość). N iem niej p o s t a ć a u to ra m ożna oddzielić od przedstaw ionych postaci, z tym , że postać ta sam a je st stw orzona przez a u to ra i dlatego także stanow i dw ójjedność. Często zam iast p rzedstaw ionych postaci (m a się) n a względzie jakb y żyw ych ludzi.

Różne płaszczyzny znaczeniow e, na k tó ry ch są usytu ow an e m ow y postaci i m ow a autorska. Postacie m ów ią jako u c z e s t n i c y św iata przedstaw ionego, m ów ią, b y ta k rzec, z pozycji s z c z e g ó ł o w y c h [частных], ich p u n k ty w idzenia tak czy inaczej są o g r a n i c z o n e (wiedzą m niej od autora). A u to r zaś zn ajd u je się p o z a św iatem przed­ staw ionym (i w pew nym sensie przezeń stw orzonym ). U zm ysław ia sobie cały ów św iat ze stanow iska znacznie wyższego i j a k o ś c i o w o innego. I w reszcie p rzedm iot sto su n k u autorskiego (i m ow y autorskiej) stanow ią rów nież i w szystkie postacie w raz z ich mową. Ale płaszczyzny m ow y postaci i m ow y autorsk iej m ogą się z sobą przecinać, czyli — m ożliwe są m iędzy nim i relacje dialogowe. U Dostojew skiego, u którego postacie są ideologami, a u to r i takie postacie (myśliciele-ideologowie) sy tu u ją się n a jednej płaszczyźnie. Zdecydow anie się różnią ko n tek sty dialogowe i sytu acje m ow y b oh ateró w i m ow y autorskiej. M owy bohaterów uczest­ niczą w dialogach przed staw io n ych w ew n ątrz utw oru, ale do r e a l n e g o ideologicznego dialogu współczesności bezpośrednio się nie w łączają, czyli — nie w łączają się do owej rzeczyw istej kom unikacji m ow nej, w k tó rej bierze udział i w której je s t od b ierany sam te n u tw ó r jako całość (w k om unikacji tej uczestniczą one tylko jako elem en ty owej ca­ łości). Tym czasem a u to r zajm u je pozycję w łaśnie w ow ym dialogu rea l­ ny m i określa się w łaśnie poprzez rea ln ą sy tu ację współczesności. W od­ różnien iu od au to ra rzeczyw istego stw orzona przezeń „postać a u to ra ”

(15)

pozbaw iona jest bezpośredniego uczestniczenia w realn y m dialogu (uczest­ niczy w nim tylko poprzez całość utw oru), może n ato m iast brać udział zarów no w akcji utw o ru ja k i w dialogu — p rzedstaw ionym — z pozo­ stałym i postaciam i (gaw ęda „ a u to ra ” z Onieginem ). M owa a u to ra p rzed­ staw iającego (realnego), jeżeli w ogóle w y stęp u je w utw orze, stanow i m owę zasadniczo innego rodzaju i nie może się znajdow ać n a tej sam ej płaszczyźnie co m ow a postaci. I w łaśnie ona decyduje o ostatecznej je d ­ ności utw oru, jak rów nież o jego ostatecznej in stancji znaczeniow ej, jego — by tak rzec — o s t a t n i m s ł o w i e .

Zdaniem W. W. W inogradow a, postacie au to ra i postacie p rzed sta­ w ione w yznaczane są przez języki-style, a różnice m iędzy nim i m ożna sprow adzić do różnic m iędzy językam i i stylam i, tj. do różnic czysto ling ­ w istycznych. Z a c h o d z ą c y c h m i ę d z y n i m i s t o s u n k ó w p o - z a l i n g w i s t y c z n y c h W inogradów nie ro zpatruje. Tym czasem po­ stacie te (języki-style) nie sąsiadują przecież w utw orze obok siebie jako dane lingw istyczne, lecz n aw iązu ją ze sobą złożone dynam iczne stosunki znaczeniow e szczególnego rodzaju. Ten rodzaj stosunków określić m ożna jako s t o s u n k i d i a l o g o w e . Stosunki dialogowe m ają c h a ra k te r bardzo sw oisty: nie m ogą być sprow adzone ani do czysto logicznych (choćby n aw et i dialogowych), ani do czysto lingw istycznych (kom pozy- cyjno-syntaktycznych). Możliwe one są tylko pom iędzy całym i w yp o ­ w iedzeniam i różnych podm iotów m ow nych (dialog z sam ym sobą m a ch a ra k te r w tó rn y i w większości w ypadków — upozorow any). Problem genezy term in u „dialog” tu ta j pom ijam y.

Tam gdzie nie m a słowa, gdzie nie m a języka, nie może być też i stosunków dialogowych, nie może ich być m iędzy przedm iotam i lub w ielkościam i logicznym i (pojęciami, sądam i itd.). Stosunki dialogowe zakładają istnienie języka, ale w system ie językow ym ich nie ma. M iędzy elem entam i języ ka są one niem ożliwe. Osobliwość stosunków dialogo­ w ych w ym aga b adań specjalnych.

W ąskie rozum ienie dialogu jako jednej z kom pozycyjnych form m o­ w y (mowa dialogowa i monologowa). M ożna powiedzieć, że każda rep lik a sam a w sobie jest monologowa (m inim alnie m ały monolog), a każdy m o­ nolog stanow i replikę większego dialogu (kom unikacji m ow nej w o kreś­ lonym obiegu). Monolog jako m ow a do nikogo nie skierow ana i nie przew idująca odpowiedzi. M ożliwe są rozm aite stopnie monologowości.

Stosunki dialogowe — to stosunki (znaczeniowe) pom iędzy w szelkim i w ypow iedziam i w trakcie obcow ania mownego. D ow olne dw a w ypow ie­ dzenia, jeżeli zestaw im y je na płaszczyźnie znaczeniow ej (nie jako rzeczy i nie jako p rzykłady lingw istyczne), zn ajd ą się w zględem siebie w sto­ sun ku dialogowym . Ale będzie to szczególna form a dialogowości nie za­ m ierzonej (jak np. w y b ó r w ypow iedzeń różnych uczonych lub m ędrców różnych czasów n a jeden i te n sam tem at).

(16)

„Głód.” — „Chłód.” — dw a dialogowo w spółodniesione w ypow iedzenia dwóch różnych podm iotów : zaw iązują się tu s t o s u n k i d i a l o g o w e , k tó ry ch w pierw szej form ule nie było. To samo dzieje się w przy p adku dw óch rozbudow anych zdań (znaleźć przekonyw ający przykład).

K iedy jakieś w ypow iedzenie w y b ieram y dla celów analizy lingw i­ stycznej, wówczas jego isto ta dialogow a ulega odsunięciu [отмысливается] i odnosim y je wów czas do system u języka (jako jego realizację), nie zaś do w ielkiego dialogu obcow ania mownego.

O lbrzym ia i dotychczas nie zbadana różnorodność gatunków m ow - nych: od niepublikow alnych pokładów m ow y w ew nętrznej do utw orów arty sty czn y ch i tra k ta tó w naukow ych. W ielorakość g atunków jarm arcz­ n ych (zob. Rabelais), gatu n k ó w in ty m n y ch itd. W różnych epokach proces kształtow ania się języ k a zachodzi w różnych gatunkach.

Język, słowo — to w ludzkim życiu p raw ie w szystko. Nie należy jednakże sądzić, iż ta w szechogarniająca i 'w ielostronna rzeczywistość może być przedm iotem tylko jednej n au k i — lingw istyki i że może być pojęta, tylko za pom ocą m etod lingw istycznych. Przedm iotem lingw istyki jest bow iem zaledw ie m a t e r i a ł , zaledw ie ś r o d k i obcow ania m ow­ nego, a nie samo owo obcow anie m owne, nie istota w ypow iedzeń i nie stosunki m iędzy nim i (dialogowe), nie form y obcow ania m ownego i nie gatu n k i m owne.

L ingw istyka b ada tylko s t o s u n k i pom iędzy elem entam i w ew nątrz system u języka, ale b y n ajm n iej nie stosunki pom iędzy w ypow iedzenia­ m i i nie stosunki w ypow iedzeń do rzeczyw istości i do osoby m ówiącej (autora).

W odniesieniu do rea ln y ch w ypow iedzeń i do realny ch osób m ów ią­ cych system języ k a odznacza się charak terem czysto potencjalnym . To­ też i znaczenie słowa, poniew aż badane je st w sposób lingw istyczny (sem azjologia lingw istyczna), określane jest tylko za pom ocą innych słów tego sam ego (lub innego) języka i za pom ocą jego stosunków do tych inny ch słów; sto su n ek do pojęcia lub obrazu artystycznego albo do realnej rzeczyw istości u zyskuje ono tylko w w ypow iedzeniu i poprzez w ypow iedzenie. Tak się przed staw ia słowo jako przedm iot lingw istyki (a nie realn e słowo jako k o n k retn e w ypow iedzenie lub jego część, część, nie zaś — środek).

Zacząć od p roblem u tw o ru m ownego jako p ierw otnej realności życia mownego. Od repliki potocznej do w ielotom ow ej powieści lub tra k ta tu naukowego. W spółoddziaływ anie tw orów m ow nych w rozm aitych zakre­ sach procesu mownego. „Proces litera c k i”, ścieranie się poglądów w n a u ­ ce, w alka ideologiczna itd. Um ieszczone obok siebie dw a tw o ry mowne, dw a w ypow iedzenia, n aw iązu ją z sobą osobliwe stosunki znaczeniowe, k tó re nazyw am y stosunkam i d i a l o g o w y m i . Ich szczególna istota. W ew nątrz system u językow ego lub w ew n ątrz „ te k stu ” (w ścisłym sensie

(17)

lingw istycznym ) elem enty języka nie m ogą naw iązyw ać stosunków dia­ logowych. Czy tak ie stosunki m ogą z sobą naw iązyw ać, tj. mówić ze sobą, języki, d ialekty (terytorialne, społeczne, żargony) lub językow e (funkcjonalne) style (powiedzm y, fam iliarn a m ow a potoczna i język n a u ­ kow y, itd.) itp .? — Tylko pod w aru n k iem n i e l i n g w i s t y c z n e g o i c h p o t r a k t o w a n i a , czyli pod w aru n k iem ich tran sfo rm acji w „św iatopoglądy” (lub jakieś językow e czy też m ow ne w yobrażenia o świecie), w „p u n k ty w id zen ia”, w „głosy socjalne” itd.

T ransform acji takiej dokonuje arty sta, kiedy tw orzy typow e lu b c h arak terysty czn e w ypow iedzenia typow ych postaci (choćby n aw et nie nazw anych i nie do końca ucieleśnionych); tran sfo rm acji takiej (w in ­ nym nieco aspekcie) dokonuje lingw istyka zorientow ana estetycznie (szkoła Vosslera, a zwłaszcza, jak się w ydaje, ostatnie dzieło Spitzera). W skutek takich tran sfo rm acji język u zyskuje swoistego „ a u to ra ”, sw oisty podm iot m ow ny, zbiorowego nosiciela (naród, zawód, grup a społeczna itd.). T ransform acja tak a oznacza zawsze w y j ś c i e p o z a z a s i ę g l i n g w i s t y k i (w ścisłym jej rozum ieniu). Czy tran sfo rm acje takie są jed n ak upraw nione? — Tak, ale pod ściśle określonym i w aru nk am i (np. w literatu rze, gdzie często, zwłaszcza w powieści, spotykam y dialogi m iędzy „języ k am i” i stylam i językow ym i), a także pod w arun kiem ścis­ łej i jasnej świadomości m etodologicznej. T ransform acje tak ie są niedo­ puszczalne wówczas, jeżeli, z jednej strony, postulu je się pozaideologicz- n y ch a ra k te r języka jako system u lingw istycznego (oraz jego c h a ra k te r pozaosobowy), a z drugiej — po k ry jo m u przem yca się społeczno-ideolo- giczne c h arak tery sty k i języków i stylów (jest ta k poniekąd u W. W. W i­ nogradow a). Zagadnienie to jest bardzo złożone i ciekaw e (w jakim np. stopniu m ożna mówić o podm iocie jęy k a lu b o podm iocie m ow nym sty lu językow ego; o postaci naukow ca kryjącego się za językiem naukow ym lub o postaci człowieka stojącego za językiem urzędow ym albo o postaci b iu ro k ra ty — za językiem kancelary jn y m , itd.).

Sw oista istota stosunków dialogowych. P roblem dialogowości w e­ w nętrznej. Blizny przedziałów w ypow iedzeń. P roblem s ł o w a d w u ­ g ł o s o w e g o . R o z u m i e n i e jako dialog. D ocieram y tu do przyczół­ ków filozofii języka, jak i reflek sji h u m anistycznej w ogóle, do ugorów. Nowe spojrzenie n a kw estię au to rstw a (osobowości tworzącej).

D a n e a s t w o r z o n e w w ypow iedzeniu m ow nym . W ypow iedze­ nie nigdy nie stanow i jed y n ie odzw ierciedlenia lub w y rażenia czegoś ist­ niejącego już poza nim, czegoś danego i gotowego. Zawsze stw arza ono coś, co przed nim nigdy nie istniało, coś absolutnie nowego i n iep ow ta­ rzalnego, p rzy ty m to coś zawsze się odw ołuje do w artości (praw dy, dobra, piękna itd.). Ale coś stw orzonego zawsze jest stw arzane z czegoś danego (język, zaobserw ow ane zjaw isko rzeczywistości, przeżyte dozna­ nie, sam podm iot m ówiący, coś gotowego w jego światopoglądzie, itd.). W szystko, co dane, podlega przekształceniu w stw arzanym . A naliza n a j­

(18)

prostszego dialogu potocznego („K tóra godzina?” — „Siódm a”). M niej lub w ięcej skom plikow ana sy tu acja py tan ia. T rzeba spojrzeć n a zegarek. O dpow iedź m oże być dobra lu b zła, m oże posiadać znaczenie, itd. W e­ dług jakiego czasu, to sam o p y tan ie zadane w przestrzen i kosm icznej, itd.

Słow a i fo rm y jako sk ró ty lub rep rezen tacje w ypow iedzeń, św iato­ poglądów, p u n k tó w w idzenia itd., rzeczyw istych lub możliwych. Możli­ wości i p e rsp ek ty w y tk w iące w słow ie; są one, w istocie, niew yczerpane. G ranice dialogow e p o k ry w a ją całe pole żywego m yślenia ludzkiego. M onologiczność m yślenia hum anistycznego. Lingw ista przyw ykł rozpa­ try w ać w szystko w jed n y m zam kniętym kontekście (w system ie języka lub w tekście u ję ty m od stro n y lingw istycznej, a nie porów nanym d ia - logicznie z in n y m odzew nym tekstem ) i jako lingw ista m a oczywiście słuszność. Dialogowość naszego m yślenia o utw orach, teoriach, w ypow ie­ dzeniach, w ogóle naszego m y ślen ia o ludziach.

Dlaczego p rzy jęto m ow ę pozornie zależną, a nie podjęto jej rozum ie­ nia jako dw ugłosow ego słow a?

W tym , co stw orzone, znacznie łatw iej badać to, c o d a n e (np. język, gotow e i ogólne elem enty św iatopoglądu, odzw ierciedlone zjaw iska rze­ czywistości itd.), niż sam ów t w ó r . Często cała analiza naukow a spro­ w adza się do uk azan ia tego, co dane, tego, co byw a gotowe i w y stę p u je przed u tw orem (to, co a rty s ta zastał już [прсднангел], a nie stw orzył).

W szystko, co dane, stw arzane jest ja k gdyby od now a w stw orzonym , przeobraża się w nim. Sprow adzenie do tego, co z góry jest dane i go­ towe. G otow y jest przedm iot, gotowe są środki językow e dla jego p rzed ­ staw iania, gotow y jest sam a rty s ta i jego św iatopogląd. I oto za pom ocą gotow ych środków , w św ietle gotowego św iatopoglądu, gotowy poeta odzw ierciedla gotow y przedm iot. W rzeczyw istości jednak w procesie tw órczym stw arzany jest zarów no przedm iot jak i sam poeta w raz z jego św iatopoglądem oraz środki ekspresji.

Słowo u żyte w cudzysłow ie, czyli słowo odczuw ane i używ ane jako cudze, oraz to samo (lub jak ieś inne) słowo bez cudzysłowu. N ieskoń­ czone gradacje i stopnie obcości (lub oswojenia) m iędzy słowami, ich różne zdystansow ania od m ówiącego. Słowa s y tu u ją się na rozm aitych płaszczyznach, w różnej odległości od płaszczyzny słow a autorskiego.

N ie tylko m ow a pozornie zależna, ale także rozm aite form y u k ry te j, pó łu k ry tej, rozproszonej m ow y cudzej, itd. W szystko to pozostaje nie w ykorzystane.

Z chw ilą gdy w językach, żargonach lub stylach zaczynam y słyszeć głosy, wówczas p rze stają one być p otencjalnym środkiem w yrazu, a sta ­ ją się ak tu aln ie realizow aną ekspresją; w stąpił już w nie i zaw ładnął nim i głos. P rzy w o ływ ane są do odegrania sw ojej jedynej i niep ow tarzal­ nej roli w obcow aniu m ow n y m (twórczym).

(19)

M IC H A IŁ B A C H T IN %

c z y a stosunek d o s e n s u — ucieleśnionego w słow ie lu b jakim kol­ w iek innym tw orzyw ie znakow ym . S tosunek do rzeczy (w jej czystej rzeczowości) nie może być dialogow y (czyli nie może być rozmową, spo­ rem , zgodą itd.). S tosunek do sensu zawsze jest dialogowy. Z jaw iskiem dialogowym jest także już samo r o z u m i e n i e .

U r z e c z o w i e n i e sensu w celu w łączenia go do łańcucha przyczy­ nowego.

W ąskie pojm ow anie dialogowości jako sporu, polem iki, parodii. S ą to zew nętrznie najb ardziej oczywiste, ale pospolite form y dialogowości. Z aufanie do cudzego słowa, ekstatyczn e przeżyw anie słow a (słowo a u to ­ rytatyw ne), pobieranie nauk, poszukiw anie i w ym uszanie sensu g łęb i­ nowego, z g o d a , jej nieskończone g rad acje i odcienie (ale nie logiczne ograniczenia i nie zastrzeżenia czysto przedm iotowe), naw arstw ianie se n ­ su na sens, głosu n a głos, potęgow anie poprzez zespalanie (ale nie u to ż­ samianie), łączenie w ielu głosów (korytarz głosów), rozum ienie dopełnia­ jące, w yjście poza zasięg rozum ienia, itd. Tych szczególnych stosunków nie m ożna sprow adzić ani do czysto logicznych, ani do czysto przedm io­ tow ych. S p oty k ają się tu c a ł o ś c i o w e stanow iska, całościowe osobo­ wości (osobowość nie w ym aga u k azyw an ia ekstensyw nego — może się bow iem wypow iedzieć w jedn y m dźw ięku, ujaw nić się w jed n y m słowie), w łaśnie — g ł o s y .

Słowo (w ogóle wszelki znak) je st in tersu biek tyw ne. W szystko, co w ypow iedziane, w yrażone — zn a jd u je się poza „duszą” mówiącego, n a ­ leży nie tylko do niego. Słowa nie m ożna oddać jednem u m ów iącem u. A utor (mówiący) m a sw oje niezaprzeczalne praw o do słowa, ale sw oje praw a m a także i słuchający, m ają swoje p raw a rów nież i ci, k tó rych głosy rozbrzm iew ają w słowie zastan ym [преднайденное] przez a u to ra (słów niczyich bowiem nie ma). Słowo — to dram at, w k tó ry m uczest­ niczą trz y osoby (jest to nie duet, lecz trio). D ram at ten rozgryw a się poza autorem i nie wolno go w pisyw ać (introjekcja) w e w n ętrze autora.

Jeżeli od słowa niczego nie oczekujem y, jeżeli z góry znam y już wszystko, co może ono powiedzieć, wów czas słowo takie w y pad a z d ia­ logu i ulega urzeczow ieniu.

A utoobiektyw izacja (w liryce, w spow iedzi itd.) jako auto alienacja i — w jak iejś m ierze — przezw yciężenie. O biektyw izując siebie (czyli w yprow adzając siebie n a zew nątrz) u zy sk u ję możliwość praw dziw ie d ia­ logowego stosunku do siebie samego.

Tylko w ypow iedzenie odznacza się b e z p o ś r e d n i m stosunkiem do rzeczyw istości i do żywego m ów iącego cziow ieka (podmiotu). W języ ku m am y tylko potencjalne m ożliwości (schem aty) tych stosunków (form y zaim kowe, czasowe i m odalne, środki leksykalne itd.). Ale w ypow iedzenie określa się nie tylko poprzez jego stosunek do przedm iotu i do podm iotu m ówiącego — au to ra (a także przez swój stosunek do języka jako do system u p o tencjalnych możliwości, danych), ale — co dla nas o w iele

(20)

istotniejsze — rów nież poprzez stosunek do innych w ypow iedzeń bez­ pośrednio w ram ach danego obiegu kom unikacyjnego. Poza ty m stosun­ kiem ono r e a l n i e nie istn ieje (jedynie jako t e k s t ) . Tylko w ypow ie­ dzenie m oże być słuszne (lub niesłuszne), praw dziw e (fałszywe), piękne, spraw iedliw e itd.

Rozum ienie języ k a i rozum ienie w ypow iedzenia (m ające c h arak ter o d p o w i e d z i [ответность], a przez to — i ocenę).

In te resu je nas nie ty le psychologiczny asp ekt stosunku do cudzych w ypow iedzeń (i rozum ienia), co jego odbicie w stru k tu rz e samego w y ­ pow iedzenia.

W jak im stopniu lingw istyczne (czyste) określenia języka i jego ele­ m entów m ogą być w y ko rzy stan e p rzy analizie artystyczno-stylistycznej ? Mogą posłużyć one zaledw ie jako w yjściow e term in y opisu. Ale nie po­ zw alają jed n a k opisać asp ek tu najw ażniejszego — nie o bejm u ją go. T utaj bow iem nie są to ju ż elem en ty tekstu, lecz czynniki w ypow ie­ dzenia.

W ypow iedzenie jako całostka z n a c z e n i o w a . S tosunku do cu­ dzych w ypow iedzeń nie m ożna oderw ać od stosunku do przedm iotu (przecież to o nim dysk u tu jem y , to n a jego w łaśnie tem at zgadzam y się, to w nim w łaśnie sty k am y się z sobą) i od stosunku do sam ego m ów ią­ cego. J e st to żyw a trójjedność. Ale — jak dotąd — ów elem ent trzeci nie był uw zględniany. Jed n ak że i tam, gdzie jakoś brano go pod uw agę (przy analizie procesu literackiego, publicystyki, polem iki, zw alczania się zap atry w ań naukow ych), osobliwa istota stosunków do inn ych w ypo­ w iedzeń jako w ypow iedzeń, czyli całostek znaczeniow ych, pozostaw ała nie w ykazana i nie zbadana (rozum iano je abstrakcyjnie, przedm ioto- wo-logicznie, lu b psychologicznie, albo w ręcz w sposób m echaniczno- -przyczynow y). Szczególna dialogow a isto ta w zajem nych stosunków ca­ łostek znaczeniow ych, znaczeniow ych pozycji, czyli — w ypow iedzeń, pozostaw ała w ięc nie zrozum iana..

Osoba ek sp ery m en tu ją c a stanow i część system u eksperym entalnego (w fizyce atom u). M ożna też powiedzieć, że rów nież i osoba rozum iejąca stanow i część rozum ianego przez n ią w ypow iedzenia, tek stu (a ściślej : w ypow iedzeń, ich dialogu; w chodzi ona w nie jako now y uczestnik). Dialogowe spotkanie dwóch świadom ości w n au kach hum anistycznych. O bram ow anie cudzego w ypow iedzenia kontekstem dialogizującym . P rze­ cież n aw et objaśniając cudze w ypow iedzenie w s p o s ó b p r z y c z y ­ n o w y , ju ż ty m sam ym w ypow iedzenie to obalam y. Urzeczow ianie cudzych w ypow iedzeń jest szczególnym sposobem (fałszywym) ich oba­ lania. Jeżeli w ypow iedzenie rozum ieć będziem y jako reak cję m echanicz­ ną, a dialog jako łańcuch reakcyj (w lingw istyce d eskryp tyw n ej lub u be- haw iorystów ) — to tak iem u rozum ieniu w jednakow ej m ierze podlegać m usza zarów no w ypow iedzenia p raw dziw e ja k i w ypow iedzenia fał­ szywe, zarów no genialne ja k i m iern e u tw o ry (różnica sprow adza się

(21)

tylko do m echanicznie pojętych efektów , korzyści itd.)· Ten p u n k t w i­ dzenia, w jak iejś m ierze u p raw n io n y — podobnie do czysto lingw istycz­ nego p u n k tu w idzenia (przy całej ich odm ienności) — nie dotyka istoty w ypow iedzenia jako całostki znaczeniow ej, znaczeniow ego p u n k tu w idze­ nia, pozycji znaczeniow ej itp. W szelkie w ypow iedzenie p rete n d u je do słuszności, praw dziw ości i p ięk n a (wypow iedzenie obrazow e) itd. Te w a­ lo ry w ypow iedzeń określane są nie przez ich sto su n ek do języka (jako system u czysto lingw istycznego), lecz przez rozm aite form y stosunków do rzeczywistości, do podm iotu m ówiącego i do in n y ch (cudzych) w ypo­ w iedzeń (w szczególności zaś tych, k tó re je o p in iu ją w k ategoriach p raw dy, p ięk n a itd.).

Lingw istyka m a do czynienia z tekstem , ale nie z utw orem . To zaś, co m ów i ona o utw orze, pochodzi niejako z p rze m y tu — gdyż z analizy czysto lingw istycznej nie w ynika. Bezsprzecznie, sam a lingw istyka jest od sam ych początków przew ażnie konglom eratem i o b fitu je w elem enty pozalingw istyczne. U praszczając nieco spraw ę, m ożna powiedzieć, że stosunki czysto lingw istyczne (będące p rzedm iotem lingw istyki) — to stosunki znaku do znaku i znaków w ram ach sy stem u języka lub te k stu (czyli system ow e lub lin earn e stosunki m iędzy znakam i). Stosunki w y­ pow iedzeń do realn ej rzeczywistości, do realnego podm iotu m ówiącego i do realn ych innych w ypow iedzeń, stosunki, k tó re po raz pierw szy spraw iają, że w ypow iedzenia s ta ją się praw dziw e lu b fałszyw e, p ięk ne itd., stosunki takie nigdy nie m ogą się stać p rzedm iotem lingw istyki. Po­ szczególne znaki, system y języka lub te k st (jako całostka znakowa) nigdy nie mogą być ani praw dziw e, ani fałszyw e, an i p iękn e itd.

Każda w iększa i tw órcza całość w erb aln a stanow i bardzo skom pliko­ w an y i w ielopłaszczyznow y sy stem stosunków . D la tw órczego podejścia do języka nie m a słów bezgłosowych, niczyich. W każdym słowie za­ w ie ra ją się głosy, niekiedy nieskończenie oddalone, bezim ienne, p raw ie bezosobowe (głosy odcieni leksykalnych, stylów itp.), nieom al n ieu ch w y t­ ne, i głosy bliskie, rozbrzm iew ające jednocześnie.

W szelka żywa, k o m p eten tn a i b ezstron n a o b serw acja z dow olnej po­ zycji, z dowolnego p u n k tu w idzenia zawsze zachow uje sw oją w artość i sw oje znaczenie. Jed n o stro n n y i ograniczony p u n k t w idzenia (pozycję obserw atora) zawsze m ożna uw zględnić, skorygow ać, uzupełnić i p rze - transform ow ać (przeliczyć) za pom ocą tak ich sam ych obserw acji z in ­ ny ch punktów w idzenia. Sam e p u n k ty w idzenia (bez żyw ych i now ych spostrzeżeń) są bezowocne.

Z nany aforyzm P uszkina o leksykonie i książkach 4.

4 [Chodzi zapewne o następującą w ypow iedź P u s z k i n a : .Все слова находят­ ся в лексиконе; но книги, поминутно появляющиеся, не суть повторение лексикона” — „Wszystkie słowa znajdują się w słowniku, ale co chw ila ukazujące się książki nie są powtórzeniem słow nika” (przyp. tłum.).]

(22)

Do problem u stosunków d i a l o g o w y c h . Stosunki te są bardzo sw oiste i nie m ogą być sprow adzone ani do logicznych, ani do ling w i­ stycznych, ani do psychologicznych, ani do m echanicznych lub do ja ­ kichkolw iek in n y ch stosunków n atu raln y ch . J e s t to szczególna odm iana stosunków z n a c z e n i o w y c h , k tórej członkam i m ogą być w yłącznie c a ł e w y p o w i e d z e n i a (bądź też ujm ow ane jako całe lub p o ten ­ cjalnie całe), za k tó ry m i sto ją z kolei (i w k tó ry ch w y r a ż a j ą siebie) rea ln e lub p otencjalne podm ioty m owne, auto rzy danych w ypow iedzeń. Dialog realn y (rozm owa potoczna, dysk u sja naukow a, spór polityczny itd.). Stosunki zachodzące pom iędzy r e p l i k a m i takiego dialogu są zew nętrznie najb ard ziej naoczną i p ro stą odm ianą stosunków dialogo­ w ych. Ale stosunki dialogow e b y najm n iej nie p o k ryw ają się, rzecz jasna, ze stosunkam i pom iędzy rep likam i realnego dialogu — są niew spółm ier­ nie rozleglejsze, różnorodniejsze i bardziej skom plikow ane. D w a w y p o­ w iedzenia, oddalone od siebie czasowo i przestrzen nie i nic o sobie nie wiedzące, z chw ilą ich zestaw ienia pod w zględem znaczeniow ym z d ra­ dzają stosunki dialogowe, jeżeli w y stęp u je m iędzy nim i jakaśkolw iek konw ergencja (choćby częściowa w spólnota tem atu, p u n k tu w idzenia itd.). W szelki p rzegląd z zakresu h isto rii jakiegoś p roblem u naukow ego (sam odzielny czy też będący częścią pracy naukow ej na te n tem at) do­ konuje dialogow ych zestaw ień (w ypowiedzeń, zapatryw ań, stanow isk) w ypow iedzeń należących i do tak ich uczonych, k tó rzy nic o sobie w za­ jem nie nie w iedzieli i w iedzieć nie mogli. W spólnota problem atyki p rzy ­ czynia się tu do p o w stania stosunków dialogowych. W lite ra tu rz e a rty ­ stycznej — „dialogi u m arły ch ” (u L ukiana; w X V II w.); odpow iednio do specyfiki literack iej m am y tu fik cy jn ą sytu ację spotkania w k ró le ­ stw ie pozagrobow ym . P rzy k ład p rzeciw staw ny — chętnie stosow ana w gatunkach kom icznych sy tu acja dw ojga głuchych, w k tó rej zrozum iały jest realny k o n tak t dialogowy, ale nie w yw iązu je się k o n tak t znaczenio­ w y pom iędzy rep lik am i (lub k o n ta k t w yobrażany). Zerow e stosunki dia­ logowe. T utaj u jaw n ia się p u n k t w idzenia osoby t r z e c i e j (osoby w dialogu nie uczestniczącej, ale r o z u m i e j ą c e j go). R o z u m i e ­ n i e całości w ypow iedzenia zawsze j e s t d i a l o g o w e .

Z drugiej zaś strony, do stosunków dialogow ych nie wolno podcho­ dzić w sposób uproszczony i jed n o stron n y , sprow adzając je do sprzecz­ ności, walki, sporu, niezgody. Z g o d n o ś ć — to jed n a z najw ażniejszych form stosunków dialogow ych. Z g o d n o ś ć — to całe bogactw o odm ian i odcieni. Dw a w ypow iedzenia, tożsam e pod każdym w zględem („P iękna pogoda!” — „P iękn a pogoda!”), jeżeli rzeczyw iście są d w o m a w ypo­ w iedzeniam i należącym i do r ó ż n y c h g ł o s ó w , nie zaś jednym , to pow iązane są d i a l o g o w y m s t o s u n k i e m z g o d n o ś c i . J est to określone dialogowe w y d arzen ie we w zajem nych stosunkach d w ó c h o s ó b , a ni e e c h o . Zgoda bow iem m ogłaby w cale nie w ystąpić („Nie, pogoda nie jest n a jlep sza” itd.).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 1TAP Grupa2/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Pamiętaj, aby w treści maila lub w temacie obowiązkowo napisać nazwisko ,imię oraz klasa. W razie pytań można skontaktować się poprzez mail

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 1TBP Grupa2/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

BENEDIKT XVI, Wydawnictwo: C. Autor książki to czterdziestoletni Niemiec, z wykształcenia literaturo- znawca i dziennikarz, żyjący od 1987 r. w Rzymie i zajmujący się

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 1TRP Grupa2/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 2TE Grupa1/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Ik heb bewust voor deze woning gekozen vanwege de persoonlijke begeleiding/verhuisservice eens niet eens/oneens mee oneens nvt.. en

Esta dife- renciación de principio no es en modo alguno una simple caracterización de la obra de Rivas o inclusive de Rousseau, sino que apunta a distinguir una subs- tancia