• Nie Znaleziono Wyników

Nowe Zagłębie, 2012, nr 6 (24)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowe Zagłębie, 2012, nr 6 (24)"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

STODAL®

Postać farmaceutyczna: syrop.

Skład jakościowy i ilościowy: produkt złożony.

Wskazanie do stosowania: kaszel różnego pochodzenia, towarzyszący infekcjom górnych dróg oddechowych.

Przeciwwskazania: nadwrażliwość na substancję czynną lub na którąkolwiek substancję pomocniczą.

Podmiot odpowiedzialny: BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Ste-Foy-lès-Lyon, Francja.

Na każdy kaszel

Na suchy kaszel u dzieci

Bolesne ząbkowanie

Leczy katar

Na hemoroidy

Łagodzi objawy stresu DROSETUX®

Postać farmaceutyczna: syrop.

Skład jakościowy i ilościowy: produkt złożony.

Wskazanie do stosowania: wspomagająco w leczeniu suchego i drażniącego kaszlu.

Przeciwwskazania: nadwrażliwość na substancję czynną lub na którąkolwiek substancję pomocniczą.

Podmiot odpowiedzialny: BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Ste-Foy-lès-Lyon, Francja.

AVENOC®

(maść i czopki): produkty złożone.

Postać farmaceutyczna: maść, czopki.

Wskazania do stosowania Avenoc® (maść i czopki):

wspomagająco w dolegliwościach towarzyszących żylakom odbytu (hemoroidom), takich, jak: ból, pieczenie i świąd.

Przeciwwskazania Avenoc® (maść

i czopki): nadwrażliwość na substancję czynną lub na którąkolwiek substancję pomocniczą.

Podmiot odpowiedzialny Avenoc® (maść i czopki): BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Sainte Foy-lès-Lyon, Francja.

CORYZALIA®

Postać farmaceutyczna: tabletki powlekane.

Skład jakościowy i ilościowy: produkt złożony.

Wskazania do stosowania: wspomagająco w stanach nieżytowych górnych dróg oddechowych zarówno o etiologii wirusowej, jak i alergicznej: katar (nieżyt błony śluzowej nosa), katar sienny, zapalenie zatok.

Przeciwwskazania: nadwrażliwość na substancję czynną lub na którąkolwiek substancję pomocniczą.

Podmiot odpowiedzialny: BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Ste-Foy-lès-Lyon, Francja.

CAMILIA®

Postać farmaceutyczna: roztwór doustny.

Skład jakościowy i ilościowy: 1 pojemnik jednodawkowy (minims – 1ml) zawiera: substancje czynne: Chamomilla vulgaris 9CH, Phytolacca decandra 5CH, Rheum 5CH aa 333,3 mg.

Wskazanie do stosowania: bolesne ząbkowanie u niemowląt.

Przeciwwskazania: nadwrażliwość na którykolwiek ze składników leku.

Podmiot odpowiedzialny: BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Ste-Foy-lès-Lyon, Francja.

SEDATIF PC®

Postać farmaceutyczna: tabletki.

Skład jakościowy i ilościowy: produkt złożony.

Wskazanie do stosowania: wspomagająco w stanach nadmiernej pobudliwości nerwowej, nadmiernej nerwowości spowodowanej codziennymi stresami, drażliwości, objawach nerwicy wegetatywnej, zaburzeniach snu. Przeciwwskazania:

nadwrażliwość na substancję czynną lub na którąkolwiek substancję pomocniczą. Podmiot odpowiedzialny: BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Ste-Foy-lès-Lyon, Francja.

Grypa i przeziębienie

W strefie umiarkowanej, a więc także w Polsce, zachorowania na grypę i przeziębienie występują sezonowo, to jest w miesiącach od września/października do marca/kwietnia, a szczyt zachoro- wań występuje zwykle między styczniem a marcem. Nie wiado- mo dokładnie, jakie są powody sezonowości infekcji wirusowych.

Wydaje się, że mają tu znaczenie pewne czynniki środowiskowe, jak np.  duże zagęszczenie osób w pomieszczeniach w okresie zimy przy jednocześnie zmniejszonej wentylacji tych pomiesz- czeń, czy też niskie temperatury i suche powietrze w czasie zimy, co stanowi dogodne warunki dla zachowania przez wirusy zdolno- ści do namnażania się. Największa zapadalność na grypę i przezię- bienie występuje u dzieci i nastolatków, a największa śmiertelność z powodu grypy i powikłań pogrypowych dotyczy populacji ludzi starszych. Istnieją także badania wskazujące, że czynnikiem sprzy- jającym zachorowaniu na grypę jest palenie tytoniu.

Typowy przebieg zakażenia

W niepowikłanym zakażeniu wirusem grypy i przeziębienia stan chorego ulega poprawia się po około 7 dniach. Najdłużej utrzymu- jącymi się objawami mogą być: kaszel – nawet do 2 tygodni, utrzy- mujące się poczucie choroby i osłabienie – szczególnie u osób star- szych lub chorujących na schorzenia przewlekłe.

Różnice pomiędzy grypą a przeziębieniem

  Jak leczyć?

Większość leków łagodzi objawy przeziębienia i grypy ale nie zwalcza choroby. Leki te najczęściej mają działania uboczne i mają ograniczenia:

preparaty złożone z paracetamolem mogą powodować zaburzenia snu, bóle głowy, a dłuższe stosowanie może zakończyć się uszkodzeniem wątroby; preparaty te mogą być stosowane przez młodzież powyżej 12 r.ż.

środki z kwasem acetylosalicylowym zwiększają ryzyko wystąpienia choroby wrzodowej oraz mogą powodować bóle żołądka, nudności i wymioty; mogą je stosować pacjenci powyżej 12 r.ż.

preparaty z rutyną mogą powodować nudności i wymioty, są przeciwwskazane u pacjentów poniżej 6 r.ż..

Co należy wiedzieć o Oscillococcinum®?

Leczy chorobę, a nie tylko tłumi objawy infekcji.

Skraca czas trwania choroby i łagodzi objawy grypy oraz przeziębienia, takie jak: gorączka (do 38,5°C), uczucie ogólne- go rozbicia, bóle mięśniowe i kostno-stawowe.

Lek działa szybko, zwłaszcza jeśli jest użyty na początku choro- by, po pojawieniu się pierwszych objawów - dlatego warto mieć Oscillococcinum® w domowej apteczce.

Jest bezpieczny dla całej rodziny.

Nie wywołuje skutków ubocznych.

Nie wpływa na działanie innych leków, może być stosowany przez osoby leczące się z powodu chorób przewlekłych;

osoby, które zaszczepiły się na grypę, także mogą zażywać Oscillococcinum®.

Dawkowanie

Dorośli i dzieci od 6 r.ż.

OSCILLOCOCCINUM ®, 30 dawek. Postać farmaceutyczna: granulki w pojemniku jednodawkowym. Skład: substancja czynna: Anas barbariae hepatis et cordis extractum 200K 0,01 ml, substancje pomocnicze: sacharoza, laktoza. Wskazanie: objawy grypy, prze- ziębienia i infekcji grypopodobnych: gorączka (do 38,5°C), uczucie ogólnego rozbicia, bóle mięśniowe i kostno-stawowe. Przeciwwskazania: nadwrażliwość na substancję czynną lub na którąkolwiek substancję pomocniczą. Podmiot odpowiedzialny: BOIRON SA, 20 rue de la Libération, 69110 Ste-Foy-lès-Lyon, Francja.

Przed użyciem zapoznaj się z ulotką, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczące działań niepożądanych i dawkowanie oraz informacje dotyczące stosowania produktu leczniczego, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą,

Cechy charakterystyczne Grypa Przeziębienie Początek choroby Nagły, objawy ostre Powolny,

objawy łagodne Temperatura ciała Wysoka (>380) Nieznacznie

podwyższona Dolegliwości

stawowo-mięśniowe Bardzo często Rzadko

Ból głowy Bardzo często Rzadko

Samopoczucie Bardzo złe Umiarkowanie złe

Katar Nie zawsze Bardzo często

Suchy kaszel Często Rzadko

Chrypka Rzadko Często

Powikłania Często Rzadko

Początek infekcji Zażyć 1 dawkę leku jak najwcześniej, w razie potrzeby powtórzyć 2 – 3 razy co 6 godzin.

Rozwinięta infekcja Po 1 dawce leku rano i wieczorem przez 3 dni.

Ochrona przed wi-

rusami 1 dawka tygodniowo w okresie zwiększonej zachorowalności (wrzesień - marzec) Zawartość tubki rozpuścić trzymając pod językiem.

Dzieci poniżej 6 r.ż.: Według wskazań lekarza. Konieczność konsul- tacji z lekarzem nie jest związana z bezpieczeństwem leku tylko z prawidłowym rozpoznaniem.

www.oscillo.pl

BOIR/LZ/Osci/32/12.2012

listopad – grudzień 2012

Czasopismo

społeczno-kulturalne nr indeksu 252352 nr 6 (6/24) listopad – grudzień 2012

cena

7

771689528000

12 771689528000

12

Żegnamy Pana Profesora Włodzimierza Wójcika

Marian Kisiel, Halina Rybak-Gredka, Bolesław Ciepiela Dwusetna rocznica urodzin Kraszewskiego. Tytan pracy dla Polski

Włodzimierz Wójcik

Pośpiech w wersji świątecznej Monika Bednarczyk

Jak dawniej w Zagłębiu Boże Narodzenie obchodzono…

Dobrawa Skonieczna-Gawlik Zwycięstwo czy klęska?

Eugeniusz Januła FELIETONY

Jadwiga Gierczycka, Michał Kręcisz, Jerzy Suchanek, Andrzej Wasik PLASTYKA

Jacek Rykała PITAVAL Henryk Kocot

Minął rok...

(2)
(3)

Nowe Zagłębie – czasopismo społeczno-kulturalne

Redaguje kolegium w składzie: Marek Ba- rański – redaktor naczelny, Paweł Sarna – sekretarz redakcji, Maja Barańska, Ewa M. Walewska, To- masz Kowalski – redakcja techniczna

Adres redakcji: 41-200 Sosnowiec, ul. Będzińska 65, tel./

fax: + 48 32 788 33 62 do 63, + 48 512 175 814

e-mail: redakcja@nowezaglebie.pl, www.nowe- zaglebie.pl

Wydawca: Związek Zagłębiowski

Współpracownicy: Zbigniew Adamczyk, Edyta Antoniak-Kiedos, Przemysław Dudzik, Robert Garstka, Henryk Kocot, Tomasz Kostro, Jarosław Krajniewski, Krzysztof M. Macha, Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Piotr Smereka, Jerzy Suchanek

Druk:

Progress Sp. z o.o. Sosnowiec

Nakład: 1000 egzemplarzy

Tekstów niezamówionych redakcja nie zwra- ca. Redakcja zastrzega sobie prawo ingerencji w teksty zamówione. Reklamę można zamawiać w redakcji;

za treści publikowane w reklamach redakcja nie ponosi odpowiedzialności

Zasady prenumeraty „No- wego Zagłębia”: Prenumeratę krajową lub zagraniczną można zamawiać bezpośrednio w redakcji lub e-mailem

Cena prenumeraty półrocznej (przesyłanej pocztą zwykłą) – 3 wydania – 20 złotych, rocznej – 40 złotych

Prenumerata zagraniczna przesyłana pocztą zwykłą – 3 wydania – 60 złotych, roczna – 120 złotych

Wpłat na prenumeratę należy dokonywać na konto: Związek Zagłębiowski, GETIN BANK SA, 70 1560 1010 0000 9010 0006 2987

Informujemy, iż Redakcja czasopisma „Nowe Zagłębie” nie bierze odpowiedzialności za poglądy Au- torów piszących na naszych łamach. Jesteśmy otwarci na wszystkie opinie i przekonania oraz staramy się, aby były one reprezentatywne dla szerokiej grupy odbiorców naszego periodyku.

Szanowni Państwo!

Zbliżamy się powoli do końca roku, który według wielu ekonomistów zamyka wy- różniający Polskę na mapie Europy okres wzrostu gospodarczego. Brak porozumie- nia dotyczącego budżetu Unii Europejskiej na lata 2014–2020 nie jest dobrym sympto- mem prognoz gospodarczych. Rząd w spra- wach dostępu obywateli do opieki zdrowot- nej, zwłaszcza najmłodszych pacjentów, nie nadąża za rzeczywistością. Jeszcze gorzej wygląda kwestia kompetencji i profesjona-

lizmu w działaniach instytucji państwowych w innych dziedzinach, co nie podnosi poziomu zaufania obywateli do tych instytucji oraz konser- wuje niski poziom kapitału społecznego. W niniejszym numerze „Nowe- go Zagłębia” prezentujemy opinie i oceny najważniejszych wydarzeń mi- nionego roku w różnych obszarach życia mieszkańców naszego regionu.

Oceny pozytywne przeplatają się z negatywnymi, co dowodzi, że w opi- nii publicznej mijający rok był na pewno trudny.

Zdecydowanie lepiej prezentuje się kultura zagłębiowska. Najbardziej spektakularnym wydarzeniem kulturalnym bieżącego roku stała się po- wieść profesora anglistyki Uniwersytetu Śląskiego Zbigniewa Białasa pt.

„Korzeniec” wydana w 2011 roku nakładem warszawskiego Wydawnic- twa MG oraz spektakl będący adaptacją powieści wystawiony w ramach obchodów 115-lecia Teatru i 110-lecia miasta przez Teatr Zagłębia w So- snowcu. Polska prapremiera odbyła się 26 maja br. Recenzje obu wyda- rzeń – literackiego i teatralnego, były pełne euforii i bynajmniej niezdo- minowane sosnowieckim i zagłębiowskim patriotyzmem. Poza mediami regionalnymi i lokalnymi ukazało się wiele pochlebnych recenzji w pra- sie ogólnopolskiej. W licznych recenzjach i komentarzach porównywano Zbigniewa Białasa z wybitnymi autorami powieści, jako równego Leopol- dowi Tyrmandowi opisującemu Warszawę, także przyrównywano go do Marka Krajewskiego przedstawiającego przestrzeń Wrocławia, czy Stie- ga Larssona – Sztokholmu. Równie dobre recenzje zebrał spektakl, któ- remu D. Lubina-Cipińska z Rzeczpospolitej przypisała rolę manifestu lo- kalnej tożsamości oraz mitu założycielskiego miasta.

We wspomniane przeplatanie się wydarzeń dobrych i przykrych w ży- ciu kulturalnym regionu wpisała się smutna wiadomość o śmierci pisa- rza, poety i uczonego, a przede wszystkim dobrego i ciepłego człowieka – profesora Włodzimierza Wójcika. Szczególną rolę odegrał Profesor jako mentor zespołu redakcyjnego „Nowego Zagłębia” i promotor jego roli wśród czasopism Zagłębia Dąbrowskiego.

Wydaje się, że te dwie postaci wywarły największy wpływ na życie kulturalne Zagłębia Dąbrowskiego w 2012 roku i zapiszą się na kartach historii miast oraz całego regionu.

Z okazji zbliżającego się Nowego Roku oraz rodzinnych świąt Boże- go Narodzenia życzymy naszym Czytelnikom i ich najbliższym spełnie- nia marzeń oraz wszelkiej pomyślności.

Marek Barański

Druk i upowszechnianie czasopisma „Nowe Zagłębie”

są współfinansowane przez

Samorząd Województwa Śląskiego, gminę Sosnowiec i gminę Zawiercie Druk i upowszechnianie czasopisma „Nowe Zagłębie”

są współfinansowane przez

Samorząd Województwa Śląskiego, gminę Sosnowiec i gminę Zawiercie

Spis treści

Alarm w służbie zdrowia trwa . . . .2

Pośpiech w wersji świątecznej . . . .5

Choinka . . . .7

Jak dawniej w Zagłębiu Boże Narodzenie obchodzono… . . . .9

Elektrownia w Fukushimie. Historia wielkiego skandalu . . . . 12

Domowa kremacja . . . .14

Halloween po polsku . . . . 15

Na dawnej małopolskiej wsi cz. 3 . . . .17

Zwycięstwo czy klęska? . . . . 19

Urodziny autora Starej baśni. Kraszewski i Ślązacy . . . . 23

Dwusetna rocznica urodzin Kraszewskiego. Tytan pracy dla Polski . . . . 24

In Memoriam . . . . 28

PLASTYKA . . . .31

FILM . . . . 35

Wspólnota różnic . . . . 36

Czas na Aktywność! . . . . 38

Najważniejsze wydarzenia 2012 roku . . . . 40

Nadzór nie zawsze straszny . . . . 42

Umierające targowiska . . . . 43

FELIETON . . . . 44

POEZJA . . . . 48

RECENZJE . . . . 49

PROZA . . . .51

Edukacja od małego . . . . 52

REGION . . . . 53

(4)

Wywiad

Jak scharakteryzowałaby Pani aktualne proble- my Związku Pielęgniarek i Położnych?

Jako związek zawodowy głównie skupia- my się na prawie pracy. W naszej ocenie grupa zawodowa pielęgniarek i położnych jest niestety niedoceniana w realiach pol- skiej ochrony zdrowia. W tej chwili sku- piamy się nad normami pracy pielęgnia- rek w szpitalach oraz na niedopuszczaniu do podpisywania umów cywilnoprawnych.

Uważamy, że jest to niezgodne z prawem polskim. Celowo używam tu słowa „umo- wy cywilnoprawne”, ponieważ sformuło- wanie umowy kontraktowe bywa często mylone, zwłaszcza wśród naszych kole- żanek z zagranicy. Dla nich kontrakt jest jednoznaczny z umową o pracę. Jeszcze jednym problemem, z którym obecnie się zmagamy, jest sytuacja, która wynik- nęła z nowelizacji ustawy o wieku eme- rytalnym.

Jakie powinny być wspomniane normy dla pie- lęgniarek i położnych, aby były zadowalające?

Powinny być one adekwatne do stopnia ciężkości wykonywanej pracy i ilości pa- cjentów. Obecnie protestujemy przeciw za- biegom oszczędzania, które prowadzone są w placówkach ochrony zdrowia. W wy- mogach przy kontraktowaniu z NFZ nie ma wymogu liczby pielęgniarek i położ- nych. Są natomiast wymogi liczby leka- rzy oraz ilości sprzętu medycznego. W tej sytuacji pracodawcy oszczędzają na na- szej grupie zawodowej.

Jakie metody walki o własne prawa i przywile- je stosuje Związek?

Były akcje protestacyjne, pikiety, manife- stacje, okupowaliśmy Ministerstwo Pracy, Ministerstwo Zdrowia, Kancelarię Premie- ra. Oczywiście łatwiej byłoby nam praco- wać na zasadach dialogu i porozumienia z departamentami w Ministerstwie Pra- cy czy Ministerstwie Zdrowia, ale nieste- ty z przykrością stwierdzam, że nasz za- wód jest lekceważony. Być może wynika to z tzw. struktury płci, ponieważ jako pielęgniarki i położne pracują w zasadzie same kobiety. Nasze argumenty bardzo często, mimo prób, nie docierają do de-

cydentów i wówczas pozostaje nam tyl- ko podjęcie akcji, która zwróci uwagę społeczeństwa na coraz bardziej nasila- jący się problem.

Czy słowo „pielęgniarka” pojawia się w ochro- nie zdrowia zbyt rzadko?

Tak, zdecydowanie. Funkcjonowanie za- wodu pielęgniarki i położnej jest w Polsce ewenementem w skali europejskiej. Mamy

ogromne poparcie społeczne, natomiast odbiór naszych kompetencji jest bardzo niski. Pielęgniarki i położne postrzega się jako osoby mało liczące się w systemie.

U koleżanek z innych państw Europy jest odwrotnie – one nie mają tak wysokiego poparcia społecznego, za to zdecydowa- nie mają większy status zawodowy, co też przekłada się na wyższe wynagrodzenie.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych spotkał się w marcu b.r. z Panem Premierem Donaldem Tuskiem. Wówczas do- szło do porozumienia stron, skąd zatem obec- ne demonstracje?

Żadnego porozumienia nie było. Po obję- ciu stanowiska, jako osoba konsekwent- na, postanowiłam nawiązać dialog z wła- dzami, jak to powinno być na poziomie ogólnokrajowym. Faktycznie w marcu, Pan Premier zgodził się na spotkanie, na którym debatowaliśmy nad problema- mi norm, umów kontraktowych i wie-

ku emerytalnego. Pan Premier zobowią- zał wtedy Ministrów Zdrowia i Pracy do podjęcia prac nad problemami zgłoszo- nymi przez przedstawicieli środowisk pie- lęgniarek i położnych. Na tym spotkaniu przedstawiliśmy też Premierowi wyniki badań programu Next, który analizował 10 europejskich krajów w zakresie wa- runków pracy pielęgniarek i położnych.

Pokazaliśmy, że polskie pielęgniarki pra- cują najciężej, mają największy wydatek energetyczny, najgorsze warunki pracy.

Otrzymaliśmy wówczas zobowiązanie, że zostaną pod tym względem poczynio- ne kroki w Ministerstwie Pracy. Obecnie Premier ponownie się z nami spotkał, bo zapowiedziałyśmy manifestacje, ponie- waż w naszej ocenie wcześniejsze dekla- racje nie zostały dotrzymane.

Jakie postulaty zostały poruszone w paździer- niku b.r. w Warszawie podczas ostatniej mani- festacji pielęgniarek i położnych?

Manifestacja została zorganizowana pod ha- słem obrony prawa pracy. Przede wszyst- kim chodziło nam o ustalenie norm pracy dla pielęgniarek i położnych, odrzucenie umów cywilnoprawnych i zmian w wieku emerytalnym. Ponadto, zaprosiliśmy Kole- żanki i Kolegów Związkowców z 9 państw Europy, z którymi zorganizowaliśmy się w europejską sieć obrony publicznej ochro- ny zdrowia. Postanowiliśmy także wrócić

Alarm w służbie zdrowia trwa

Z Iwoną Borchulską, Przewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, rozmawia Joanna Wójcik

Iwona Borchulska. Fot. Paweł Supernak

(5)

Wywiad

w miejsce protestu sprzed pięciu lat. Czyli zorganizować Europejskie Białe Miasteczko.

Co zmieniło się w pracy pielęgniarek i położnych na przestrzeni 5 ostatnich lat, czyli od czasu Bia- łego Miasteczka?

Niewiele się zmieniło. Z perspektywy Bia- łego Miasteczka mogę powiedzieć, że do systemu zostało wprowadzone kilka mi- liardów złotych, które miały przekładać się na bardziej godziwe zarobki pielęgnia- rek i położnych. Faktycznie, w tym czasie przełożyło się to na średnio 30-procen- towy wzrost wynagrodzenia pielęgniarek i położnych, jednak odbiło się to na licz- bie personelu i warunkach pracy. Te pie- lęgniarki, które zostały na stanowiskach pracy, dostały podwyżkę o 30 proc., na- tomiast równocześnie zwolniono 30 proc.

pielęgniarek albo zabrano dodatki z wy- nagrodzeń. Tam, gdzie nie zwalniano, do- łożono obowiązków.

„Boom” na wyjazdy pielęgniarek za granicę miał swój szczyt w 2005 i 2007 roku. Czy w związku z tym faktem pogorszyły się warunki pracy dla polskich pielęgniarek, które zostały na miejscu?

Zdecydowanie tak. Wyjechało wów- czas około 10 proc. polskich pielęgnia- rek, a większość z nich nie wróciła po- nownie do pracy w kraju. Przeciwnie jest w przypadku lekarzy, większość z nich po- wróciło po okresie masowych wyjazdów.

Młode pielęgniarki, które kończą studia, w ogóle nie wchodzą do systemu, tylko od razu wyjeżdżają z kraju. Jest inny sys- tem kształcenia. Koleżanki mają w pro- gramie nauczania języki obce. Zwłaszcza sytuacja ta ma miejsce w zachodniej czę- ści Polski, w pobliżu granicy niemieckiej.

W tym obszarze bardzo często zdarzają się wyjazdy polskich pielęgniarek i położnych.

Do jakich państw najczęściej wyjeżdżają pie- lęgniarki?

Najwięcej do Włoch, Norwegii, Niemiec.

Czy obecna sytuacja w służbie zdrowia odbija się na personelu w placówkach medycznych?

Jakich profesji to dotyczy?

Oczywiście, że się odbija. Na personelu i na pacjentach. Problem ten nie dotyczy tylko pielęgniarek i położnych, ale też in- nych zawodów medycznych, np. diagno- stów, fizjoterapeutów, radiologów, ratow- ników medycznych. Ci ostatni pracują po 24 lub nawet 48 godzin, będąc zatrud- nionymi w różnych placówkach. Istnieje ogromny problem w ratownictwie medycz- nym, które z jednej strony jest zaliczane do sektora publicznej służby zdrowia, ale

z drugiej strony podlega kontraktowaniu.

W rankingu na rok 2012 najgorzej zarabiających Polaków znalazły się osoby z wyższym wykształ- ceniem (nauczyciele wychowania przedszkolnego oraz nauczyciele tzw. nauczania początkowego).

Jeszcze kilka lat temu w podobnym zestawie- niu znalazły się pielęgniarki i położne. Obecnie ich średnie zarobki, według GUS, nie należą do najniższych. Pielęgniarki mogą liczyć na 2200 zł netto, a położne na 2320 zł netto. Jak Pani zdaniem liczby te mają się do sytuacji rzeczy- wistej i praktyki codziennej pracy zawodowej?

Pielęgniarki zarabiają od 2600 zł brutto do 3500 zł brutto. Należy tu jednak od- liczyć obostrzenia fiskalne. Pensja pielę- gniarki w województwie śląskim wynosi 1500 do 2000 zł na rękę, czyli netto. Może dla niektórych to nie jest najmniej, ale też pielęgniarki bardzo ciężko pracują i mają dużą odpowiedzialność zawodową. O 30 proc. podwyższyło się wynagrodzenie, ale pracujemy 50 proc. więcej i mamy pod opieką większą liczbę pacjentów.

Jak wygląda sytuacja zarobków pielęgniarki w stosunku do zarobków lekarza? Z materia- łu zebranego przez redakcję TVN24 (program

„Czarno na Białym”) wynika, iż pensja leka- rza jest o 1,5 do 3 razy wyższa niż pielęgniarki.

Nie ujawnia się nam danych dotyczący za- robków lekarzy, dlatego że rozgranicza się wynagrodzenie lekarzy na tzw. etat pod- stawowy i na tzw. kontrakty, bo lekarze mają finansowanie z dwóch źródeł, czasa- mi nawet w obrębie jednego pracodawcy.

Zgodnie z raportem Ministerstwo Zdro- wia lekarze otrzymują trzy średnie kra- jowe i to zgadzałoby się z założeniem, że zarabiają trzy razy więcej. Proszę zwrócić uwagę, że jest to średnia. Indywidualnie czasami są to większe krotności.

Jaki jest Pani zdaniem obecny prestiż społecz- ny zawodu pielęgniarki?

Coraz więcej mówi się o pielęgniarstwie, dzięki czemu prestiż zawodu wzrasta. Co- raz częściej też widzi się ten personel w wy- miarze społecznym. Ale bardzo mało się przekazuje informacji, jaki to jest ważny zawód w aspekcie bezpieczeństwa cho- rego. Mogę podać kilka przykładów. Pa- cjenci na oddziałach intensywnej opieki medycznej są pilnowani przez 24 godzi- ny na dobę przez pielęgniarki anestezjo- logiczne. Pielęgniarki operacyjne zajmują się szczegółami operacji i nie byłoby bez ich pracy sukcesu żadnego zabiegu. Wy- daje mi się, że zawód pielęgniarki nie jest pokazywany z tej perspektywy. Pomija-

na jest ich wysoka fachowość. Myślę, że w naszej polskiej mentalności niedoce- nianie zawodu pielęgniarki i położnej wynika z ogólnego niedoceniania pracy kobiet w społeczeństwie. I to jest obec- nie największy problem wizerunku tego zawodu, mam nadzieję, że to się zmieni.

Jakie cechy powinna posiadać osoba, która chcia- łaby pracować w tym zawodzie?

Pielęgniarka musi mieć empatię, musi być otwarta na człowieka, musi mieć też bardzo dużo cierpliwości i nastawienia na długotrwały okres opieki nad pacjen- tem, czyli konsekwencja, mądrość, ciągłe uczenie się w zawodzie. To piękny zawód.

W wywiadzie udzielonym dla radia „TOK FM

„(02.10.2012) powiedziała Pani, że sektor pry- watnej służby zdrowia kreuje sztuczne proble- my społeczne i nierzeczywiste potrzeby medycz- ne pacjentów. W jaki sposób negatywnie odbija się to na placówkach państwowych?

W ochronie zdrowia nie powinno być na- stawienia na zysk, co nie jest jednoznacz- ne z tym, że nie powinno się liczyć kosz- tów. Wypracowane pieniądze powinny być przekładane na wynagrodzenia pra- cowników i na dofinansowanie placówek ochrony zdrowia. W mojej ocenie za pu- bliczne pieniądze powinno się prowadzić ochronę zdrowia w formie non-profit. Nie ma założenia potrzeb do warunków, któ- re mamy przy obecnym systemie finanso- wania w ochronie zdrowia. Jeśli ktoś pro- wadzi placówkę na zasadzie spółki prawa handlowego, to według prawa handlowe- go jest nastawiony na zysk. Będzie więc tworzył taką ilość swojego produktu, aby był zysk finansowy. Ja absolutnie nie je- stem przeciwna prywatnemu sektoro- wi lecznictwa, ale uważam, że powinien być on lepiej kontrolowany i regulowany.

W radiu „TOK FM” powiedziała Pani, że prywat- ne placówki „zgarniają śmietankę” finansowania najbardziej intratnych usług, a drogie w lecze- niu powikłania trafiają do publicznych szpitali.

Dlaczego tak się dzieje?

Dzieje się tak z dobrze wycenionymi za- biegami, takimi jak: ortopedia, kardiolo- gia inwazyjna, okulistyka i ginekologia jednego dnia. Kiedyś zasilały finanse na oddziałach, gdzie były wykonywane za- biegi duże i kosztochłonne. Dziś wcho- dzą niemal całkowicie w sektor prywatny.

Co oznacza użyte przez Pani sformułowanie

„rozczłonkowanie służby zdrowia i zamach na publiczne pieniądze”?

Teraz mamy dużo placówek zajmujących

(6)

się tylko poszczególnymi specjalnościa- mi. Po corocznym kontraktowaniu oka- zuje się, że np. szpital ma oddział chi- rurgii zakontraktowany, ale nie dostał kontraktu na przychodnię przyszpital- ną, tej specjalności. Jak w takiej sytuacji można kompleksowo prowadzić chorego po zabiegu? Może teraz sytuacja się zmie- ni, kiedy Minister zadeklarował wyższe finanse dla placówek oferujących usługi kompleksowe.

Portal medycynaprywatna.pl zaraz po Pani wy- wiadzie dla radia „TOK FM” zamieścił na swojej stronie protest przeciwko Pani wypowiedzi. An- drzej Sokołowski (Prezes Ogólnopolskiego Sto- warzyszenia Szpitali Prywatnych) oraz Krzysz- tof Macha (wiceprezes OSSP) twierdzą, iż Pani stwierdzenia na temat rozczłonkowania służ- by zdrowia nie znajdują potwierdzenia w ana- lizach rynku medycznego. Prezesi powołują się na raport NFZ, z którego wynika, iż szpitale pry- watne otrzymują tylko niewiele ponad 9 proc.

środków z NFZ i za to wykonują ponad 10 proc.

hospitalizacji, co powoduje zmniejszenie kolej- ki pacjentów do świadczeń. Jak Pani odniosła- by się do tych słów?

Panowie reprezentują sektor prywat- ny, czyli ten, w którym są dobrze wy- ceniane usługi lecznicze. Co do danych to wiadomo, że statystyki można wyko- rzystać dobrze interpretując je na swoją korzyść. Uniwersytet Medyczny w Gdań- sku pokazał jednak w swoich badaniach, że to publiczne placówki przyjmują cho- rych w starszym wieku, tych u których jest więcej powikłań, czyli też wyższe koszty leczenia. My ze swej strony też widzimy, że w sektorze publicznym są utrzymane umowy o pracę, a w sektorze prywatnym tańsze formy zatrudnienia. Ponadto, pro- szę zwrócić uwagę, że sektor prywatny nie przejmuje takich oddziałów jak: in- tensywna opieka medyczna, neurologia, neurochirurgia, pediatria, psychiatria itd.

Pytam dlaczego i co porównujemy. Sys- tem jest w tej chwili przygotowywany po to, żeby część procedur wyprowadzić do prywatnego sektora. Tak nie dzieje się tyl- ko w Polsce, ale w całej Europie, niestety.

Gdy pakiet ustaw pani minister Kopacz był gło- sowany w Sejmie, słyszeliśmy, że dla pacjenta nie ma znaczenia, czy szpital, w którym się le- czy jest spółką oraz w jaki sposób zatrudniony jest tam personel medyczny. Jak ma się to do rzeczywistości?

Moim zdaniem jest różnica dla pacjenta.

Chociażby dlatego, że szpital publiczny

nie może pobrać dodatkowych opłat od pacjenta, a szpital prywatny może. Słyszy się, że zakontraktowany zabieg w szpi- talu niepublicznym jest finansowany ze środków publicznych, ale wszystkie oko- łozabiegowe płatności często już pokry- wa pacjent. W związku z tym, pani Mi- nister chyba nie do końca przewidziała efekty swoich ustaw. Uważam, że pakiet ustaw Minister Kopacz obecnie skutku- je wielkimi problemami, myślę że będą jeszcze większe.

Czy system ochrony zdrowia sam także potrze- buje ochrony?

Jako związkowcy przede wszystkim ocze- kujemy zdrowego rozsądku i systemu ochrony zdrowia, który będzie założony na lata, a nie zmieniał się podczas rota- cji ekip rządzących.

Czy uważa Pani, że współczesny system szkol- nictwa wyższego zapewnia studentom pielę- gniarstwa odpowiednią jakość kształcenia?

Jak umiejętności nabyte na studiach mają się do późniejszej praktyki zawodowej?

Niezależnie od zawodu, nigdy teoria nie jest w stanie zastąpić praktyki. Uważam, że bardzo dobry system kształcenia pie- lęgniarek był w liceum, ale zmieniły się uwarunkowania. Weszliśmy do Unii Eu- ropejskiej i zmieniły się zasady kształcenia pielęgniarek i położnych. Teraz kształci- my się w systemie wyższym zawodowym.

Natomiast boli mnie bardzo, że nie uzna- no kształcenia licealistek, tylko narzuco- no nam system dokształcania w postaci studiów pomostowych. Tak wysoki pu- łap postawiono pielęgniarkom i położnym polskim. W Niemczech, Francji czy Belgii są różne formy kształcenia. Tylko w Pol- sce wprowadzono restrykcyjnie, że pie- lęgniarki muszą ukończyć studia wyższe.

Chciałabym teraz porozmawiać o Pani, jako ważnej postaci na arenie ogólnokrajowej, ale i naszej – zagłębiowskiej. Jak przebiegała Pani kariera zawodowa? Od jak dawna działa Pani w strukturach związku?

Pracowałam 20 lat w zawodzie pielęgniar- ki. Na początku jako pielęgniarka oddzia- łu intensywnej opieki medycznej, potem byłam pielęgniarką anestezjologiczną bloku operacyjnego oraz kolejno pielę- gniarką oddziałową bloku operacyjnego w zlikwidowanym już Szpitalu nr 2 im. K.

Zahorskiego w Sosnowcu. Równocześnie od 1995 roku jestem działaczką związko- wą. Najpierw to była moja dodatkowa praca społeczna, a od 2002 roku pracuję

jako Przewodnicząca Organizacji Związ- kowej Pielęgniarek i Położnych na etacie.

Na początku jako Przewodnicząca Mię- dzyzakładowej Organizacji w Sosnowcu, następnie Przewodnicząca Regionu Ślą- skiego, teraz od roku jako Przewodnicząca Zarządu Krajowego. Także współpracuję z organizacjami kobiecymi. Oprócz tego jestem Członkiem Krajowej Rady Akre- dytacyjnej Szkół Pielęgniarek i Położnych przy Ministerstwie Zdrowia.

Jakie cechy charakteru pomagają Pani w pra- cy związkowej?

Aby być działaczem, trzeba mieć naturę społecznika i ja zawsze ją miałam. Mam też cechy wojownika i buntownika, nigdy nie wycofuję się w walce, staram się przy- gotować narzędzia i argumenty. Nawet je- śli zdarza się przegrana bitwa, to do tej pory nie zdarzyła mi się przegrana woj- na i oby tak zostało.

Czym poza pracą się Pani interesuje? Jakie są Pani sposoby na spędzanie wolnego czasu?

Mało mam wolnego czasu, bo angażuję się bardzo, lubię moją pracę związkową i nawet wolny czas spędzam na czytaniu ustaw i projektów. Jak już mi się uda wy- gospodarować jakiś czas, to bardzo lubię grać w tenisa ziemnego.

Czy Pani rodzina akceptuje tak absorbującąpra- cę jaką Pani wykonuje?

To, że mogę pracować w związkach zawo- dowych to zależy od mojego męża i syna.

Bardzo mnie wspierają i rozumieją. Są bar- dzo wyrozumiali, bo nie jest to standar- dowy dom. Jestem kobietą, która ciągle wyjeżdża, ciągle jest pochłonięta sprawa- mi zawodowymi, ciągle musi coś załatwić w miejscach rozrzuconych po całym kraju.

Nie jest łatwo z taką matką i żoną.

Jakie wartości ceni Pani w życiu?

I w pracy, i w życiu najbardziej szanuję szczerość, bo uważam, że można wypra- cować dobre rozwiązania tylko szczerze i otwarcie. A jak do tego jeszcze docho- dzą kompetencje osób, które próbują roz- wiązać problem, to już sukces jest dla da- nej sprawy pewny.

Gdyby Pani mogła jeszcze raz wybrać swój za- wód, to czy podjęłaby Pani inną decyzję?

Nie. Wybierając zawód starałam się być dobrą pielęgniarką. Takie było moje ma- rzenie. Pielęgniarką dobrą, mądrą, sza- nowaną wśród współpracowników i pa- cjentów. A to, że zostałam działaczem związkowym na pewno wynika z moich cech charakteru, ale też w dużej mierze

Wywiad

(7)

z wewnętrznego buntu, który związany był z tym, jak społeczeństwo postrzega zawód pielęgniarki. W zakładach opieki zdrowotnej w stosunku do pielęgniarki ma się oczekiwania służalczości, co nie ma nic wspólnego z wykonywaniem tego zawodu. Pielęgniarka powinna być mądra, to powinno być doceniane. Powinno się zwracać uwagę na jej kompetencje i do- brze wykonywaną pracę.

Z racji tego, że jest Pani Zagłębianką, jakie są dla Pani ważne miejsca w Zagłębiu Dąbrowskim?

Jestem Zagłębianką od kilku pokoleń.

Tata z Czeladzi, Mama z Grodźca, a ja się urodziłam, uczyłam i pracowałam w So- snowcu. Boli mnie że w Zagłębiu nasze zabytki są niedoceniane i zaniedbane.

Będąc na terenie Grodźca i mijając ce- mentownię, serce mnie boli, że nikt nie pomyślał jak ratować ten unikatowy za- bytek Zagłębia.

Czego życzyłaby sobie Pani dla Związku oraz dla siebie wraz z nadchodzącym 2013 rokiem?

Dobrych regulacji prawnych, zmian

w ustawie o działalności leczniczej, wy- cofania się z przekształcania placówek, zmiany myślenia włodarzy zagłębiow- skich w kwestii przekształcenia szpitali na terenie Zagłębia, bo jeszcze jesteśmy enklawą, gdzie nie mamy szpitali prze- kształconych w spółki i funkcjonuje pu- bliczny nadzór nad ochroną zdrowia.

A pod względem prywatnym to przede wszystkim zdrowia.

Tego więc Pani serdecznie życzę. Dziękuję za rozmowę.

Atmosfera Świąt Bożego Narodzenia „ata- kuje” człowieka już z końcem listopada ulicznymi dekoracjami i sklepowymi wy- stawami. Daleka od niegdysiejszych jar- marków – niespiesznych, spowitych magią – ma na nas stresogenny wpływ, co współ- gra z nerwowym rytmem miasta i naszych niespokojnych myśli. Święta zaciskają jesz- cze mocniej pętlę czasu wokół nas, na co jednak przystajemy, chcąc mimo wszyst- ko przeżyć je, choć może nie w sposób do końca oryginalny. Co powoduje ową „nad- programową” gorączkę?

Wzorce

Każdy na pewno obejrzał w swoim życiu choć jeden film, którego akcja rozgrywała się podczas Bożego Narodzenia lub częściej w wigilię. Klasyką jest oczywiście przygoda, jaką przeżył niejaki Kevin – pozostając sam w domu na skutek chaosu towarzyszącego próbie zdążenia rodziny na samolot. Sceny

uroczego pośpiechu rozgrywają się również w innym „świątecznym” filmie – w „To wła- śnie miłość” (Love acctually) – bawią nas bohaterowie pędzący z różnych części Lon- dynu na wigilijne przedstawienie szkolne.

Jedna z postaci wypowiada nawet owe klu- czowe słowa: spóźnimy się! – by rozpoczę- ła się zabawna próba przechytrzenia czasu, z ważnymi kwestiami natury sercowej w tle.

„Listy do M.” niewątpliwy hit zeszłorocz- nej polskiej gorączki przedświątecznej wpi- suje się doskonale w ów kanon spontaniczne- go przeżywania Świąt, co jest spowodowane

nagłymi wypadkami i pozostawianiem de- cyzji na ostatnią chwilę. Jednocześnie jed- nak bohaterowie poszukują zagubionej po drodze atmosfery, która wiąże się dla nich przede wszystkim z obecnością bliskiej oso- by, spokojem i wytchnieniem. Radość z fi- nału okupiona jest jednak wyczerpującym stresem, wynikającym z poświęceń, jakich

wymaga zyskanie choć odrobiny czasu na świętowanie.

Kultura życia odzwierciedlana przez kino naśladuje rzeczywistość, ale i podpo- wiada nam, co jest aktualnie pojmowane za codzienne, naturalne dla współczesno- ści. Funkcjonujemy w biegu wedle panują- cej normy – nic innego.

Rozproszenie

Pośpiech wynika jednak nie tylko z pro- ponowanej nam kultury spontaniczne- go nastawienia do życia, jest on także na- turalną konsekwencją naszej mobilności i tym samym przebywania w oddaleniu od siebie. W miastach będących ośrod- kami akademickimi dotyczy to głównie ludzi młodych. Wyjeżdżają oni z rodzin- nych miejscowości, by studiować, później pozostają szukać pracy i własnej drogi ży- ciowej. Jednak nie tak szybko ich emocjo- nalne więzy z rodzinnym domem zostają przerwane. Przez lata będą dzielić ener- gię, a przede wszystkim czas, między dwa odległe sobie miejsca. Trudno bowiem nazwać domem pokój wynajęty w aka- demiku, lub mieszkaniu dzielonym z in- nymi, często obcymi ludźmi. Święta to za- tem moment kiedy młodzi ludzie spieszą wraz z rzeszą podobnych sobie w rodzin- ne strony po zajęciach lub po pracy – na ostatnią chwilę. Podróż obfituje oczywi- ście w niespodzianki, które można opatrzyć następującymi etykietami: „byle zdążyć”

Pośpiech w wersji świątecznej

Monika Bednarczyk

To, co teraźniejsze, przyjmujemy za konieczność. Poddajemy się otaczającej nas modzie, która przecież nie pozostaje obojętna na wpływy. Spie- szymy się, gdyż ci, którzy podążają obok nas, zdają się nieustannie przyspieszać kroku. Czas także jakimś cudem zwiększa tempo. Wyprzedza nas, więc wciąż pozostajemy spóźnieni.

Obyczaje

Fot. arch.

(8)

(na pociąg), „opóźnienie” (wywołujące furię pasa- żerów), „poślizg”, oraz często słyszane na dworcach – „pospieszyć przy przesiadaniu”. Jazda do domu na Święta, choć towarzyszą jej z reguły rzewne pieśni płynące z radia, przypomina często drogę przez pie- kło. Do tego trwa zawsze zbyt długo, a wszystkim przecież zależy na czasie.

Zagęszczenie

Podobnie rzecz ma się z przedświąteczną wizytą w cen- trum handlowym, które kusi szybkim załatwieniem niezbędnych sprawunków. Chodzi przede wszystkim o prezenty – nieodłączny element Gwiazdki. Wpędze- ni w ślepy zaułek potrzeby obdarowywania się i otrzy- mywania, zmuszamy się do znalezienia w przedświą- tecznej bieganinie choć jednego popołudnia na zakupy.

Jest to oczywiście sobota lub niedziela, więc dzień dla większości wolny, co powoduje dodatkowe komplikacje.

Czy musimy udawać się do centrum han- dlowego i poddawać presji konsumpcji? Być może niekoniecznie. Ale robimy to! Wbiega- my na teren małego miasta w mieście i kupu- jemy towary od nad wyraz uprzejmych eks- pedientek, oczywiście w pośpiechu. Później mkniemy wraz z tłumem znanymi sobie ale- jami, na szybką kawę lub obiad, nagabywa- ni tu i ówdzie przez uszminkowane anielice, promujące – któż ma czas się temu przyjrzeć?

– nie wiadomo co. Nasze dzieci chcą oczy- wiście zwiedzić przygotowany dla nich plac zabaw, przejechać się kolejką pośród sztucz- nego śniegu i wpaść w histerię przy nadarza- jącej się ku temu okazji. Ostatecznie pędzi- my do wyjścia i staramy się wrócić do domu i zmieścić do windy z egzotycznie zapakowa- nymi prezentami, które wybraliśmy bez pla- nu i przekonania. Wszystko zaś… dla świą- tecznej atmosfery.

Kontrast

Spontaniczność stoi w opozycji do tradycji wielotygodniowego, spokojnego – objęte- go planem – przygotowania do wieczerzy wigilijnej. Osoby podążające na rodzinne Święta, zwłaszcza do mniejszych miejsco- wości, wpadają w domowe ganki i koryta- rze, by nagle zastać pachnące rutyną i po- rządkiem przestrzenie. Na stole stać będzie waza z barszczem, którego zakwas tworzył się przez dwa tygodnie, obok na talerzu piernik, który również leżakował pewien czas, kapusta ukiszona jesienią z misce, a w karafce nalewka czekająca na tę oka- zję kilka miesięcy, skupiająca w sobie aro- maty lata. Przybysz automatycznie zwolni, nim zasiądzie za takim tradycyjnym sto- łem. Jednak pozostanie w nim lęk, że to,

Fot. arch.

Obyczaje

(9)

co go otacza, jest jak iluzja, zniknie rów- nie szybko jak się pojawiło.

Nie jesteśmy bowiem w stanie zwolnić. Ani rodzinne, spokojne Boże Narodzenie, ani noworoczne postanowienia nie zmienią nic w tej kwestii. Nasz pośpiech wynika z próby życia ponad granicami czasu. Musimy bo- wiem w każdej dobie znaleźć miejsce na pracę, więcej – na karierę, na rodzinę – perfekcyjny dom, dokształcanie się – ambicję i odpoczy- nek – rozwijanie zainteresowań. Żyjemy bez wytchnienia i nasze Święta przeżywamy bez wytchnienia, by uczynić je wyjątkowe i dosko- nałe. To, co w naszych domach rodzinnych, podległych innemu stylowi życia, dzieje się tak naturalnie, nas kosztuje kolejne wyrze- czenia. My bowiem już nie podbiegamy do tramwaju, lecz ścigamy jadący, by zatrzymał się i zabrał jeszcze tylko nas.

W wielu kulturach drzewo, zwłaszcza igla- ste, jest uważane za symbol życia i odradza- nia się, trwania i płodności. Jako drzewko bożonarodzeniowe pojawiło się w XVI w., lecz prawdopodobnie już wcześniej wystę- powało jako rajskie „drzewo dobrego i złe- go” w misteriach o Adamie i Ewie. Tradycja choinek narodziła się w Alzacji, gdzie wsta- wiano drzewka i ubierano je ozdobami z pa- pieru i jabłkami, które nawiązywały do raj- skiego drzewa. Wielkim zwolennikiem tego zwyczaju był Marcin Luter. Zalecał on, by święta spędzać w domowym zaciszu.

Korzenie dzisiejszej tradycji są znacznie wcześniejsze, bo sięgają już VIII wieku. Św.

Bonifacy, nawracając na chrześcijaństwo po- gańskich Franków, kazał ściąć olbrzymi dąb, któremu oddawano cześć. Upadający dąb zniszczył wszystkie pobliskie drzewa oprócz małej sosenki. Święty uznał to za znak nie- bios, młode drzewko za symbol Chrystusa i chrześcijaństwa.

Choinka w obecnej formie przyjęła się w Polsce dopiero w XVIII w. i zwyczaj ten – jak już wspomniałem – przeniósł się z Nie- miec. Zygmunt Gloger w Encyklopedii Staro- polskiej tak go opisuje: „Za czasów pruskich, tj. w latach 1795–1806, przyjęto od Niem- ców zwyczaj w Wigilie Bożego Narodze- nia ubierania dla dzieci sosenki lub jodełki orzechami, cukierkami, jabłuszkami i mnó-

stwem świeczek woskowych”. Zawieszane na drzewku ozdoby i smakołyki nie były dobrane przypadkowo. I tak: jabłka sym- bolizowały zdrowie i urodę, orzechy – do- brobyt i siły witalne, miodowe pierniki – do- statek na przyszły rok, opłatek – umacniał miłość, zgodę i harmonię w rodzinie, łań- cuchy – wzmacniały rodzinne więzy, lamp- ki i bombki – chroniły dom od demonów i ludzkiej nieżyczliwości, dzwonki – ozna- czały dobre nowiny.

Zanim trafi pod strzechy

Na wigilię Bożego Narodzenia niemal każda polska rodzina umieszcza w swoim mieszka- niu i dekoruje iglaste drzewko. Dawniej na wsiach przyniesienie choinki do domu mia- ło cechy kradzieży obrzędowej. Wczesnym rankiem w wigilię gospodarz udawał się do lasu, a wyniesiona z niego choinka czy gałę- zie, „ukradzione” innemu światu, a za taki postrzegany był las, miały przynieść złodzie- jowi szczęście. Tradycja przynoszenia żywe- go drzewka do domu być może ma swe ko- rzenie w praktykowanym dawniej stawianiu w czasie adwentu przystrojonego drzewka w przedsionku kościoła.

Obecnie „kradzież obrzędowa” ma wielu naśladowców. Przed Bożym Narodzeniem lawinowo wzrasta bowiem liczba kradzie- ży drzewek w lasach państwowych, rzadziej w prywatnych i gminnych. Leśnicy przyzna- ją, że niezależnie od tego, jak szybko poja- wią się przed świętami sprzedawcy choinek i jak bardzo nie będą one dorodne, tych któ- rzy wolą ukraść drzewko z lasu, zamiast za- płacić, nie brakuje. Najczęściej drzewka na

choinki wycinane są na wysokości półto- ra, dwóch metrów, ważny jest ładny wierz- chołek. W ten sposób złodzieje niszczą całe drzewo. Chodzi przede wszystkim o świer- ki i jodły. Ich łupem padają też inne rośliny, m.in. borówki, bluszcze, mchy i widłaki uży- wane do przyozdabiania stroików.

W tym miejscu trzeba podkreślić, iż za nielegalne wycięcie choinki w lesie grozi 500 zł mandatu, a jeśli sprawa trafi do sądu – nawet 5 tysięcy.

Każdego roku złodzieje pustoszą lasy na terenie całej Polski. Trefne drzewka sprzeda- ją na bazarach i targowiskach dużych aglo- meracji miejskich. Zważywszy, iż ceny jo- deł wahają się od 80 zł (1 m wysokości) do ok. 250–300 zł (3 m wysokości) i świerków odpowiednio od 35 zł do 100 zł, złodziej- ski proceder jest opłacalny.

Zdarzają się przypadki hurtowej wręcz wycinki drzewek, nawet po kilkaset sztuk.

Straty w takim przypadku są poważne, głów- nie w ekosystemie. Natomiast straty finan- sowe wszystkich nadleśnictw na terenie ca- łego kraju idą w miliony złotych. Jak widać, jest to największe utrapienie polskich leśni- ków. Dlatego w grudniu lasy – wzorem po- przednich lat – ochraniane będą przez Straż Leśną, Polski Związek Łowiecki, Straż Gra- niczną, Policję i Straż Miejską. Kontrolą ob- jęte zostaną także bazary, giełdy i parkingi przed hipermarketami.

Lasy Zagłębia

W Zagłębiu jednostką organizacyjną Lasów Państwowych podległych Regionalnej Dy- rekcji Lasów Państwowych w Katowicach

Choinka

Henryk Kocot

Fot. arch.

Obyczaje

(10)

jest Nadleśnictwo Siewierz. W jego skład wchodzą dwa obręby – Łysa Góra i Go- łonóg oraz południowa część Nadleśnic- twa Rzeniszów, które zostało utworzone w 1927 r. z części majątku Koziegłowy.

Na terenie nadleśnictwa znajduje się Ze- spół Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego z siedzibą w Będzinie oraz Zespół Jurajskich Parków Krajobrazowych. Mamy także dwa rezerwaty przyrody – Góra Chełm i Cisy w Starej Hucie.

Powierzchnia ogólna wynosi 13 817 ha, z czego lasy zajmują obszar 13 057 ha. Cho- inki z myślą o grudniowej sprzedaży upra- wiane są na specjalnych plantacjach. Są one zakładane w miejscach, gdzie nie mogą lub nie powinny rosnąć inne drzewa np. pod liniami energetycznymi. W br. siewierskie nadleśnictwo planuje sprzedaż ok. 2 tys. so- sen i świerków. Zarówno ceny hurtowe, jak i detaliczne są zróżnicowane, i nie przekra- czają 50 zł za drzewka o wysokości od 1,5 do 2 metrów.

Jak nas poinformowano w nadleśnictwie, na jego terenie również zdarzają się przy- padki kradzieży. Dotyczy to głównie obsza- rów wiejskich, ale zjawisko to nie występu- je na wielką skalę.

Sztuczna czy ekologiczna?

Na rynku z roku na rok w sklepach pojawia się coraz więcej ładnych choinek plastiko- wych. Mamy szeroki ich wybór, a producen- ci prześcigają się w tworzeniu coraz to now- szych wzorów. Starają się także wmówić swoim klientom, że ich produkt jest „eko- logiczny”, bo ich drzewko, w przeciwień- stwie do tradycyjnego, jest wielokrotnego użytku, a oferta dodatkowo jest bardzo bo- gata. Niestety, mimo swoich zalet, wszyst- kie są sztuczne, są po prostu podróbką na- tury z plastiku.

W Polsce jest ok. 12 mln gospodarstw do- mowych, i w prawie każdym na święta stroi się choinkę. Przy założeniu, że jest to tylko 10 mln drzewek, a każde z nich może być wykorzystywane przez 20 lat, oznacza to, iż w ciągu tych dwóch dekad zużywamy 10 mln sztucznych choinek, co daje 500 tys. drzewek rocznie na śmietniku. Ta góra plastiku nie znika, ale rośnie z roku na rok. Rozkład pla- stiku przy najbardziej optymistycznych pro- gnozach wynosi 100 lat. Ponadto tworzywa sztuczne nie ulegają zasadniczo biodegrada- cji, a jedynie dezintegracji.

Plastikowe choinki ze śmietnika możemy poddawać recyklingowi lub utylizacji. Nie-

stety, proces odzysku surowców wtórnych w naszym kraju jest drogi. Tylko nielicz- ne tworzywa sztuczne ze względów ekono- micznych, technicznych i technologicznych są drugi raz wykorzystywane. Ponadto pro- ces utylizacji i jej produkty mogą być szkodli- we dla środowiska naturalnego i nas samych.

Las będący „fabryką” naturalnych choinek na pewno nie niesie za sobą takiego zagro- żenia. Wręcz przeciwnie. Drzewka w czasie kilkuletniego wzrostu wiążą dwutlenek wę- gla i uwalniają tlen. Stąd wzięło się określe- nie „zielone płuca”. Korzenie zaś po ścięciu choinki rozkładając się w glebie, użyźniają ją.

Przeciwnicy tradycyjnego drzewka na święta twierdzą, że nie chcą, by co roku wycinano z lasów miliony choinek tylko po to, by po świętach wyrzucić je na śmietnik. Ale i tu ule-

ga ona szybkiej biodegradacji w przeciwień- stwie do swojej plastikowej siostry. Wycinki lasów uważają za ich największą dewastację.

Nic bardziej mylnego. Duża część drzewek pochodzi z plantacji, gdzie są specjalnie pie- lęgnowane pod oczekiwania klientów. Hodu- je się różne gatunki drzew, również egzotycz- nych, np. jodła koreańska, jodła jednobarwna, świerk serbski czy inne.

Nie trzeba specjalnie przekonywać o wa- lorach estetycznych żywego drzewka. Cho- ciaż kłopotliwe czasem mogą być opadające igły, to jednak rekompensuje nam tę niewy- godę wspaniały zapach, który to właśnie pod- kreśla świąteczny nastrój.

Nie dajmy sobie wmówić, że plastikowa choinka pozwala chronić nasze lasy, przyro- dę i środowisko.

Obyczaje

Fot. Bartosz Gawlik

(11)

Do wieczoru wigilijnego szykowano się z dużym wyprzedzeniem: już latem suszo- no owoce i grzyby, gromadzono orzechy i odkładano małe rumiane jabłka, aby po- tem powiesić je na bożonarodzeniowym drzewku. Jesienią kiszono kapustę i uda- wano się na wyprawę do miasta na targ, gdzie kupowano przyprawy korzenne. Gro- madzono także najlepszą mąkę, miód, jaja, mleko i inne składniki niezbędne do przy- gotowania świątecznych potraw. W domu robiono porządki: omiatano, czyszczono i porządkowano izby, sprzątano budynki gospodarcze i całe obejście oraz przygo- towywano opał na całe święta.

Sam dzień wigilijny, rozpoczynający cykl świąt bożonarodzeniowych (trwający

aż do Matki Boskiej Gromnicznej), przy- nosi najbogatszy zespół dorocznych zwy- czajów, mających swoje początki w daw- nych wierzeniach i zawierających wiele wątków pogańskich. Są to wróżby agrar- ne, matrymonialne oraz dotyczące osobi- stych losów człowieka, a także różne czyn- ności magiczne, mające zapewnić wszelką pomyślność, zdrowie i obfitość plonów w nadchodzącym roku.

Jeszcze pod koniec XIX w. w dzień wigilijny, prócz zwykłych przygotowań do postnej wieczerzy, płatano różne fi- gle, np. bladym świtem chłopcy przy- stępowali do tzw. rabunku, czyli chowa- li do rowu, wciągali na dach lub składali na jedno miejsce, często pośrodku wsi,

wszystkie napotkane na podwórzach narzędzia rolnicze: radła, pługi, motyki a nawet wozy i drabiny. Okna domostw zasłaniano jałowcem bądź bielono wap- nem, aby mieszkańcy, z powodu braku dostępu światła słonecznego, spali dłużej niż powinni. Przed świtem na drzwiach domostw, gdzie znajdowała się panna na wydaniu chłopcy rysowali kredą bądź wę- glem przeróżne figury przedstawiające lu- dzi, psy, konie itp. Współcześnie na obsza- rze Zagłębia Dąbrowskiego tego rodzaju zachowania nie mają już miejsca, chociaż jeszcze przed II wojną światową w dzień wigilijny w zagłębiowskich wsiach po- wszechnie zamalowywano okna, zapy- chano kominy i robiono inne żarty. Dziś Wigilia jest dniem pełnym powagi i sku- pienia, a często również wytężonej pracy by przed wieczorem zdążyć z przygoto- waniem kolacji wigilijnej.

Do teraz wielu Zagłębiaków dzień wi- gilijny traktuje jako przepowiednię na cały nadchodzący rok mówiąc: „Jaka Wi- gilia taki cały rok” – tak więc do wszyst- kiego co się zdarzy przypisuje się ogrom- ne znaczenie.

Zgodnie z tradycją 24 grudnia należy wcześnie wstać, nie wolno nic pożyczać, aby razem z pożyczoną rzeczą nie wydać szczęścia z domu. Dobrze jest też nie wy- dawać tego dnia pieniędzy, a jeśli ktoś ma jakieś długi lub pożyczone przedmioty, to należy je zwrócić – by nie mieć długów w następnym roku. Przez cały dzień dbano, aby się nie kłócić, bo to wróży sprzeczki w rodzinie w nadchodzącym roku. Rów- nież dzieci starały się być grzeczne, aby nie dostać tego dnia klapsa, bo to ozna- czałoby, że cały następny rok będą w ten sposób karane.

W Zagłębiu Dąbrowskim wróżbą był także pierwszy gość, który przyszedł do domu 24 grudnia. Mężczyzna wró- żył szczęście, kobieta niepowodzenie. Na wsiach zagłębiowskich wierzono, że jeśli do domu zawita kobieta, to krowa wyda na świat jałówkę, jeśli pierwszy przyjdzie mężczyzna – to byczka.

Z dniem 24 grudnia związanych jest wiele wróżb mających zapewnić dobrobyt i powodzenie w życiu. Jedną z czynności mających zapewnić człowiekowi dosta- teczną ilość pieniędzy i chleba było, jeszcze w latach 80. XIX w., obmywanie się w wo- dzie, do której wrzucano monety i kawa- łek chleba. Dziewczęta zaś zamiatały izbę

Jak dawniej w Zagłębiu Boże Narodzenie

obchodzono…

Dobrawa Skonieczna-Gawlik

Boże Narodzenie, zwane niegdyś również Godami, to czas z którym związane były – i są – nie tylko obrzędy o charakterze religijnym, ale również wiele wierzeń ludowych, przesądów i przepowiedni, zacho- wań ludycznych oraz zabiegów magicznych. Już XIX-wieczni etno- grafowie zauważyli, że czas przedświąteczny poświęcany był nie tyl- ko na „nabożeństwo”, ale również na zabawę oraz przygotowania do wieczerzy wigilijnej.

Folklor

Fot. Bartosz Gawlik

Fot. Bartosz Gawlik

(12)

i wynosiły śmieci na podwórze, a następ- nie stojąc na nich nadsłuchiwały, z której strony zaszczeka pies – z tej strony miał nadejść przyszły mąż. Panna na wydaniu wychodziła także po kawałki drewna prze- znaczonego do palenia w piecu – jeżeli do izby przyniosła parzystą ilość, to prędko miała wyjść za mąż, jeżeli liczba była nie- parzysta, to znaczyło, iż na męża będzie musiała jeszcze poczekać.

Zwyczajem praktykowanym powszech- nie nie tylko przez mieszkańców Zagłę- bia Dąbrowskiego jest ubieranie choinki.

W niektórych domach po dzień dzisiej- szy choinkę ubiera się w Wigilię rano – niegdyś nie było wyjątków od tej reguły.

Strojeniem bożonarodzeniowego drzew- ka zajmowały się głównie dzieci zawiesza- jąc na drzewku orzechy, jabłka, pierniki.

Choinkę ozdabiano również własnoręcz- nie wykonanymi ozdobami takimi jak:

pajace z wydmuszek, słomiane lub pa- pierowe łańcuchy, gwiazdki, koszyczki.

W czasie wigilijnej wieczerzy choinkę oświetlano świeczkami. Nieco później do ozdób choinkowych dołączono lame- tę i włosy anielskie, natomiast dziś zielo- ne, często sztuczne drzewko stroi się w ku- powane w sklepach bombki, błyszczące łańcuchy i kolorowe, elektryczne lampki.

Podobnie jak zmieniała się przez lata choinka, tak zmieniał się i wystrój oraz wygląd pomieszczenia, w którym za- siadano do stołu wigilijnego. Pod koniec XIX w. cały stół zasłany był sianem, w bo- gatszych domach dodatkowo przykryty bia- łym obrusem. Na podłodze w izbie roz- ściełano słomę, a w każdym kącie stawiano,

na przemian, po snopku owsa i żyta. Nad stołem wieszano ozdobę ze słomy i koloro- wej bibuły, tzw. „pająka”. Dziś stół nakry- wa się „odświętnym” – niekoniecznie bia- łym obrusem, pod który wkłada się garść siana, na stole stawia się świece, a czoło- we miejsce zajmuje talerzyk z opłatkiem.

Pod sufitem wieszana jest jemioła. No- wym zwyczajem praktykowanym w nie- których domach jest kładzenie pod każ- dym talerzem grosza na szczęście.

Współczesne rodziny do wigilij- nego stołu zasiadają wraz z  ukaza- niem się pierwszej gwiazdki lub też po zapadnięciu zmroku. W niektó- rych domach wieczerza rozpoczyna się

o ustalonej godzinie, czasem tej samej od wielu lat. M. Federowski pisze: Skoro już wszystko wedle starego zwyczaju przygoto- wane zostanie, wtedy gospodarz, żegnając się, bierze z nad siestrzanu opłatek i łamiąc się naprzód z gospodynią, a potem z dziećmi i czeladzią, w te słowa odzywa się do każ- dego z osobna: „łam mnie, a służ mnie”.

Słowa te, pełne patriarchalnej prosto- ty, wymawiane z powagą, przez wszyst- kich przyjmowane bywają objęciem nóg i niskim pokłonem do ziemi. Dzi- siaj dzielenie się opłatkiem jest jednym z najważniejszych momentów wiecze- rzy wigilijnej.

Na przełomie XIX i XX w. dbano, aby do wigilijnego stołu zasiadła parzysta liczba osób, bo – w przeciwnym razie – jeden z biesiadników nie doczekałby przyszłego Bożego Narodzenia. Dziś zwyczaj ten nie jest już przestrzegany.

Niewielu mieszkańców Zagłębia Dą- browskiego pamięta, iż tak powszech- ne dzisiaj w tym regionie, ale również w całej Polsce, pozostawianie jednego wolnego miejsca przy stole wigilijnym dla zbłąkanego czy niespodziewanego gościa jest śladem po dawnych zwycza- jach zaduszkowych.

Na Wigilię podawano od kilku do kilkunastu potraw. Ich liczba zależna była niegdyś od zamożności gospoda- rzy: u biedniejszych podawano trzy po- trawy, u bogatszych siedemlub dzie- więć, przy czym starano się, by liczba

Folklor

Szkolne przedstawienie jasełkowe, Sosnowiec Kazimierz Górniczy 1946. Fot. arch. Muzeum Zagłębia w Będzinie

Ubieranie choinki, Sosnowiec 2009. Fot. B. Gawlik

(13)

ta była nieparzysta. XIX-wieczni etno- grafowie wymieniają następujące po- trawy podawane na wigilię w Zagłębiu Dąbrowskim: kaszę jęczmienną z sie- mieniatką (mlekiem wyciskanym z sie- mienia konopnego), kaszę z grzybami, kluski tatarczane z makiem, tzw. płatki, chleb i strucle z miodem, kwaśne, czyli garusek ze śliwek suszonych z grochem lub fasolą, makiełki, kapustę z grzyba- mi i grochem oraz śledzie.

Obecnie skład wigilijnej kolacji różni się od tej z końca XIX w. Istnieje dość duża dowolność zarówno w ilości, jak i w rodzaju podawanych tego wieczoru dań. W niektórych domach podaje się dwanaście potraw – „tyle ilu było apo- stołów” bądź tyle ile „miesięcy w roku”.

W innych siedem, dziewięć bądź trzyna- ście. Powszechnie jada się ryby, przeważ- nie karpie i śledzie pod różną postacią – co jest zwyczajem stosunkowo młodym.

Oprócz ryb zagłębiowskie gospodynie po- dają: zupę grzybową bądź barszcz czer- wony z uszkami lub krokietem, rzadziej zupę rybną. Do potraw wigilijnych należą także: kluski z makiem, łazanki z kapu- stą, kapusta z grzybami i kapusta z gro- chem, kompot z suszonych śliwek bądź z różnych suszonych owoców, a także ziemniaki, pierogi z kapustą i grzybami, chałka tudzież bułka czasami z miodem, strucla zawijana z makiem albo z serem, makówki. Ponadto starym zwyczajem na wigilijnym stole znajdują się jabł- ka, pierniki, drobne ciasteczka, orze- chy oraz inne bakalie.

W większości domów nie wstawano od stołu wigilijnego przez cały czas trwa- nia wieczerzy – mogła to uczynić jedy- nie gospodyni. Po wigilii przystępowa- no do wspólnego śpiewania kolęd oraz do dalszych wróżb. Rzucano na stragarz garść słomy – ile się ździebeł utrzyma, tyle snopów zboża zbierze gospodarz z pola w przyszłym roku. Wróżono także z siana spod obrusa. Jeśli ktoś wyciągnął dłu- gie i zielone źdźbło, to oznaczało szczęście w nadchodzącym roku; jeśli było ono krótkie i żółte, to wróżyło choroby, a nawet śmierć.

Obecnie magiczną moc przypisuje się łusce z wigilijnego karpia, która włożona do portfela ma przynieść szczęście w fi- nansach w nadchodzącym roku.

Powszechnym zwyczajem w latach powojennych było częstowanie zwierząt opłatkiem i chlebem, zanoszono im rów-

nież ostatki z wieczerzy. Po kolacji brano też słomę spod wigilijnego stołu i owija- no nią wszystkie drzewka w sadzie, wie- rzono bowiem, że drzewa dzięki temu zabiegowi będą rodzić więcej owoców.

Stosunkowo młodym zwyczajem, ważnym szczególnie dla dzieci jest ob- darowywanie domowników prezenta- mi. Prezenty te składane są najczęściej pod choinką.

Wigilię, jak i pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, spędzano w gro- nie rodzinnym. Ponadto w latach mię- dzywojennych unikano wszelkich prac – nie rozpalano ognia, nie gotowano,

nie używano noża, nie rąbano drewna, nie oporządzano inwentarza. Wszyst-

kie te czynności należało wykonać „na zapas” w wigilijny poranek. Natomiast drugiego dnia świąt bożonarodzenio- wych w dzień świętego Szczepana świę- cono w kościele groch i owies, obrzucając następnie ziarnami księdza na pamiąt- kę ukamienowania pierwszego męczen- nika, a pozostałą część dosypywano do zboża i wysiewano na wiosnę wierząc, że dzięki temu będzie urodzaj.

W drugie święto zarówno dawniej, jak i współcześnie odwiedzano rodzinę, znajomych i sąsiadów, czyli kolędowa- no, bo to właśnie Święty Szczepan roz- poczynał beztroski i niezwykle bogaty czas kolędowania.

Folklor

Dzielenie się opłatkiem, Sosnowiec 2009. Fot. B. Gawlik

Boże Narodzenie wystrój swiąteczny na stałej wystawie etnograficznej w Muzeum Zagłębia w Będzinie, fot. B. Gawlik

(14)

Historia regionu

Kiedy w marcu ubiegłego roku media do- niosły o ogromnej fali tsunami, która spu- stoszyła wybrzeże Japonii, cały świat zjedno- czył się w geście solidarności z jej ofiarami.

Wkrótce po tym pojawiły się doniesienia o uszkodzeniu jednego z reaktorów elek- trowni atomowej w Fukushimie i znowu ludzie z zapartym tchem śledzili informa- cje na temat sytuacji w Japonii. Z czasem jednak zainteresowanie słabło, informa- cji pojawiało się coraz mniej aż w końcu tylko spontanicznie, przy okazji jakiegoś wyjątkowo istotnego i przede wszystkim atrakcyjnego dla mediów wydarzenia do- cierały do nas jakiekolwiek wieści na temat tego, co dzieje się w okolicach Fukushimy. 

Sytuacja zaś wcale nie wyglądała do- brze. Co prawda, poziom promieniowa-

nia zdaje się w końcu spadać i do miasta Fukushima powoli sprowadzają się dawni mieszkańcy, jednak przez blisko 1,5 roku zagrożenie było poważne. Istniało nawet ryzyko, że skala promieniowania z uszko- dzonego reaktora stanie się tak duża, że władze będą zmuszone ewakuować leżą- ce zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od elektrowni stołeczne Tokio. 

Ostatecznie strefą poddaną szczegól- nej kontroli pozostaje jedynie prefektura Fukushima, gdzie chociaż minęło ponad 1,5 roku, wciąż obowiązują podwyższone środki ostrożności. Na początku paździer- nika właściciel elektrowni, firma TEPCO (Tokyo Electric Power Company) prze- prowadziła pierwsze badania we wnętrzu najbardziej uszkodzonego reaktora Fu-

kushima 1. Okazało się, że wciąż panuje tam bardzo wysoka radiacja i w związku z tym bardzo trudno będzie usunąć nie- bezpieczne paliwo. 

Zagrożone pozostają również oko- lice elektrowni. Na terenie prefektury wciąż dokonuje się niezbędnych pomia- rów mających określić stopień promie- niowania. Szczególną uwagę poświęca się przede wszystkim żywności, gdyż w glebie nadal znajdują się duże ilo- ści radioaktywnych pierwiastków, któ- re mogą przedostać się między innymi do upraw ryżu. Ścisła kontrola skaże- nia jest tym istotniejsza, że przed mar- cem 2011 roku prefektura Fukushima była jednym z głównych producentów żywności w Japonii. 

Elektrownia w Fukushimie.

Historia wielkiego skandalu

Katastrofa w elektrowni atomowej w Fukushimie zapoczątkowała szereg wielkich skandali ujawniających mechanizmy rządzące ja- pońską polityką. Okazało się, że władze w Tokio od lat bagatelizowały przepisy bezpieczeństwa, a już po tragedii starały się ukryć skalę zagrożenia. W końcu wycofały się z wcześniejszych deklaracji zapowiadających całkowitą rezygnację z elektrowni atomowych. 

Victor Orwellsky

Społeczeństwo

Fot. arch.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Warunki klimatyczne w pomieszczeniach ośrodka basenowego, a w szczególności w hali basenu, mają ogromny wpływ na odczucie komfortu przez kąpiących się klientów,

Możemy się również pochwalić, że państwa akta przechowywane są w spe- cjalistycznych teczkach zawieszko- wych na regałach jezdnych, umożliwia- jących przechowywanie niemal

As the examples of adaptable houses are shown, in residential construction adaptive systems are used primarily for functional reasons, where hu- man needs are met in

finansowe na rzecz ewentualnych roszczeń Podwykonawcy/ów do wysokości świadczenia umownego (KC art.647 1 §5). Na wykonane roboty Wykonawca udziela 3 lat gwarancji, licząc

Although currently no "strong" data are available to prove the beneficial health effects of vitamin D, and its supplementation is only recommended for

Dziękuję również wszystkim człon- kom seminarium Zakładu Metodologii Badań Socjologicznych IS Uniwersytetu Warszawskiego oraz Sekcji Socjologii Sportu PTS za ich uwagi i

W  ankiecie poza ogólnymi pytaniami dotyczącymi samego przedsiębiorstwa (lata prowadzenia działalności, branża działalności oraz odsetka pracowników posiadają- cych

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym