Kazimierz Łojewski
W obronie instytucji odmowy zeznań
: (artykuł polemiczny)
Palestra 10/5(101), 52-66
1966
52 K a z i m i e r z Ł o j e w s k l Nr 5 (101)
Jiczność ta daje podstaw y do zgłoszenia wniosku o dokonanie oględzin powtórnych bądź kontrolnych. Może się zdarzyć, że w yniki oględzin nie były tem atem prze słuchania świadków lub podejrzanego, co uzasadni wniosek o przeprow adzenie po nownego przesłuchania.
W szystko to pozostaje w ścisłym związku z elem entam i w ersji o przestępstwie, a jej teza np. o popełnieniu czynu przez podejrzanego bądź w sposób lub przy użyciu środków ustalonych w toku oględzin może być sprzeczna z praw dą obiek tyw ną przem aw iającą na korzyść zlecającego obronę.
Od stopnia przygotowania obrońcy, jego znajomości -problematyki oględzin, zasad prawidłowego konstruow ania w ersji o przestępstw ie zależeć będzie rhiara, w jakiej zrealizuje on swe zadania w ynikające z funkcji obrony.
L I T E R A T U R A
w ykorzystana przy opracowywaniu niniejszego artykułu:
1 C y p k o w s k i W . P .: O SM O T R M IE S T A P R O IS S Z E S T W IJ A I T R U P A N A M IE S T IE JE G O O B N A R U 2 E N I J A , K ij ó w 1960 r. 2 G r o s s H .: C R IM IN A L IN W E S T IG A T IO N , L o n d y n 1962 r. 3 G u t e n k u n s t W .: K R Y M IN A L IS T Y K A , w y d a w n i c t w o P r a w n ic z e , W a r sz a w a 1965 r. 4 H o r o s z o w s k i p .: K R Y M IN A L IS T Y K A , P a ń s t w o w e W y d a w n ic t w o N a u k o w e , W a r sz a w a 1955 r. 5 H o r o s z o w s k i P .: ŚL E D C Z E O G L Ę D Z IN Y M IE J S C A , W y d a w n ic t w o P r a w n ic z e , W a r sz a w a 1959 r. 6 L e ’ c h a t R .: L A T E C H N IQ U E D E L ’E N Q U E T E C R IM IN E L L E , to m II, B r u k s e la . KAZIMIERZ ŁOJEWSKI
W obronie instytucji odmowy zeznań
( a r ty k u ł p o le m ic z n y )
W ydrukow any w „Państw ie i P raw ie” {z. 2 z 1964 r.) artykuł J. D ankow skiego1 dotyczący w ykładni art. 94 i 95 k.p.k. należy uznać za bardzo ciekawy i oryginalny przyczynek do tak spornej problem atyki w dziedzinie procesu karnego, jak ą sta now ią istota, charakter praw ny i k ry te ria stosowalności norm i reguł postępo w ania, w ystępujących w literatu rze praw niczej pod umowną nazw ą „zakazów do w odowych”. Jednakże z większością poglądów autora nie można się zgodzić. W ię cej naw et, należy je uznać za sprzeczne zarówno z treścią omawianych przepisów w rozum ieniu interpretacji w erbalnej, jak i z ogółem tych w szystkich przesłanek, które sk ład ają się n a ratio legis om awianych norm.
i J . D a n k o w s k i : K ilk a u w a g n a t e m a t w y k ła d n i a r t. 94 i 95 k .p .k ., P iP z. 2/64, s. 269 i n .
Nr 5 (101) In s ty tu c ja o d m o w y ze zn a ń 53
I. Na w stępie niniejszych rozważań nie sposób pominąć milczeniem problem a tyki „zakazów dowodowych” z te j przyczyny, że przepisy art. 94 i 95 k.p.k., a zwłaszcza art. 94 k.p.k., uważane są w doktrynie za nader istotne ogniwa w łańcuchu tych zakazów. Problem atyka ta należy niew ątpliw ie do najbardziej kluczowych zagadnień procesu karnego, związana jest bowiem bezpośrednio z n u r tem procesowego poznania w stosunku do badanego w danej spraw ie karn ej w y cinka rzeczywistości. Można śmiało stwierdzić, że w literaturze polskiej nie mam y w tej dziedzinie żadnych opracowań w łasnych i że koncepcję „zakazów dowodo w ych” przejęliśm y bez żadnych niem al zastrzeżeń z doktryny niem ieckiej łącznie z nazwą, .będącą dosłownym przekładem użytego po raz pierwszy przed sześćdzie sięciu laty przez Belinga określenia Beweisverbote 2.
W ydaje się, że najw yższy czas poddać całą teorię „zakazów dowodowych” grun tow nej krytyce. Nie kusząc się bynajm niej o dokładne w yjaśnienie całości zw ią zanej z nią problem atyki, należy jednak stwierdzić, że n a gruncie polskiej ustaw y procesowej nie ma ona żadnej racji bytu, tak jak nie m iała jej zresztą — już w okresie swych narodzin — n a gruncie ustaw y niem ieckiej.3 Samo określenie „zakaz dowodowy” jest w języku polskim tworem sztucznym, a naw et rażącym, najgorsze zaś to, że jeśli chodzi o postępowanie dowodowe w spraw ach karnych, niczego nie w yjaśnia i do niczego nie zobowiązuje. Nie ulega chyba wątpliwości, zwłaszcza w św ietle najnow szych badań nad zagadnieniam i dowodowymi, że dowodem w rozum ieniu zarów no logicznym, jak i procesowym jest ostateczny efekt pracy myślowej sędziego4, dający m u podstawę do stw ierdzenia praw dzi wości lub nieprawdziwości tezy, której udowodnienie jest celem procesu karnego. Określenie zatem „przeprowadzić dowód istnienia lub nieistnienia danej okolicz ności” jest jednoznaczne z określeniem „osiągnąć stan poznania dający podstaw ę do wydania sądu o istnieniu lub nieistnieniu danej okoliczności”. Proces dowodzenia w spraw ie karn ej jest w tym ujęciu uregulowanym przez ustaw ę zespołem czyn ności, k tóre m ają umożliwić podmiotowi dowodzenia i(sędziemu) osiągnięcie stanu poznania określonego wycinka rzeczywistości. O zakazie odnoszącym się do „do w odu” lub do „dowodzenia” możemy mówić jedynie wtedy, gdy jest to zakaz poznania.
Zbędne jest chyba wykazyw anie, że polska ustaw a karnoprocesowa zakazów takich nie zawiera, gdyż żaden przepis opatrzony przez doktrynę etykietą „zakazu dowodowego” nie zakazuje organowi procesowemu poznania fak tu niezbędnego do w ydania praw idłow ego orzeczenia o przedmiocie procesu. Gdyby bowiem zakazy takie istniały, to byłoby niecelowe i niezrozum iałe wszczynanie postępowania k a r nego we w szystkich bez m ała spraw ach, jako że niemożność poznania oznacza
2 E . B e 1 i n g : D ie B e w e is v e r b o t e a is G r e n z e n d e r W a h r h e its e r f o r s c h u n g im S t r a f p r o z e s s , W r o c la w 1903; A . W a c h : D a s R e c h t d e r Z e u g n is v e r w e ig e r u n g , G e r ic h ts s a l 1905; M . A l s - b e r g : D e r B e w e is a n t r a g im S t r a f p r o z e s s , B e r lin 1930, s. 69 i n .; S . Ś l i w i ń s k i : P o l s k i p r o c e s k a r n y p r z e d s ą d e m p o w s z e c h n y m — Z a sa d y o g ó ln e , W a r sz a w a 1948, s. 609; M . C i e ś l a k : Z a g a d n ie n ia d o w o d o w e w p r o c e s ie k a r n y m , W a r sz a w a 1955, s. 264 i n .; M . C i e ś l a k : P r o c e s k a r n y , C zęść III, D o w o d y w p r o c e s ie k a r n y m (S k r y p t) , K r a k ó w 1953, s . 172; S . K a l i n o w s k i : P o s t ę p o w a n i e k a r n e — Z a r y s c z ę ś c i o g ó ln e j , W a r sz a w a 1963, s. 278. 3 A ta k o w a i Ją ju ż J . G o ld s c h m id t (w d z ie le : D e r P r a z e s s a is R e c h ts la g e , 1925, s. 450), m ó w ią c n ie o z a k a z a c h , le c z o „ p r z e s z k o d a c h d o w o d o w y c h ” . J e ś li c h o d z i o W a c h a (o p . c it., s. 4), to p o g lą d y j e g o s p r o w a d z a ły s ię d o t e z y , ż e t y l k o in s t y t u c j a o d m o w y z e z n a ń n ie m o ż e b y ć u z n a n a za „ z a k a z d o w o d o w y ”. S a m e j k o n c e p c j i z a k a z ó w u c z o n y t e n n ie a ta k o w a ł. 4 P . H o r o s z o w s k i : N a z w a i p o j ę c ia d o w o d u w t e o r ii i p r a k t y c e p r a w a s ą d o w e g o , P i P z. 10/56; S . K a l i n o w s k i , o p . c it ., s. 275 i n.
54 K a z i m i e r z Ł o j e i u s k i N r 5 (101)
niemożność osądzenia. Niemożność osądzenia zaś oznacza w konsekw encji pozba w ienie organów w ym iaru sprawiedliwości podstaw praw nych do w ydaw ania
orzeczeń w spraw ach karnych.
Istota norm i reguł postępowania uznanych za „zakazy dowodowe” w yraża się natom iast w tym , że narzucają one organowi procesowemu (sędziemu, p ro k u ra torow i, funkcjonariuszow i śledczemu) określone r y g o r y p o z n a n i a . Zakaz prze słuchania św iadka zaw arty w art. 91 k.p.k. nie zabrania poznania okoliczności, k tóra stanow i tajem nicę obrony lub spowiedzi; uniemożliwia on jedynie w yko rzystanie określonego źródła dowodowego, jakim w konkretnym w ypadku jest obrońca oskarżonego lub duchowny-spowiednik. Niemożność przesłuchania w cha rakterze św iadka osoby wym ienionej w art. 94 k.p.k. (wtedy, gdy z praw a od mowy zeznań chce ona skorzystać) nie oznacza zakazu poznania tego, co w treści
jej zeznań może być zaw arte, natom iast oznacza jedynie niemożność egzekwowania obowiązku świadczenia od tej w łaśnie osoby. Nie ma więc „zakazów dowodowych”, istnieją tylko r y g o r y d o w o d z e n i a , które regulują n u rt poznania karnopro- cesowego i spraw iają, że osiągnięcie tego poznania jest bardziej skrępowane i z tego względu znacznie trudniejsze niż poznanie, do którego zmierza badacz zjaw isk przyrodniczych lub historyczno-społecznych.
Rygory dowodzenia zostały wprowadzone do ustaw y karnoprocesowej jako n a rzędzie ochrony określonych dóbr i interesów indyw idualnych i zbiorowych. Są one wyrazem zwycięstwa idei hum anizm u w procesie karnym , którem u obce są tendencje osiągania praw dy o badanym zdarzeniu za wszelką cenę. Za każdą norm ą zaw ierającą rygor procesowego dowodzenia kryje się w artość według ustalonych ocen społecznych i etycznych tak ważka, że dla zapew nienia jej n a leżytej ochrony ustaw odaw ca godzi się naw et na odstępstwo od postulatu pozna nia prawidłowego obrazu badanej rzeczywistości. W tym ujęciu rygory dowodze n ia są zawsze wrogiem podstawowej zasady procesu karnego: zasady dążenia do osiągnięcia praw dy obiektywnej.
W tych w arunkach jest rzeczą zrozum iałą, że w ykładnia tych rygorów musi się wystrzegać jakichkolw iek tendencji rozszerzających, m usi unikać stosow ania an a logii, musi, jednym słowem, ustosunkowywać się do przepisów — dla zasady praw dy obiektyw nej tak niebezpiecznych — ze szczególną ostrożnością. Nie oznacza to oczywiście, że można te przepisy degradować do roli fikcji. Czyniło to już w ielu teoretyków procesu karnego w doktrynie polskiej i obcej, czyni to również autor omawianego artykułu, wszyscy ożywieni zresztą rów nie szlachetną co opacznie zrozum ianą ideą przysparzania organowi procesowemu środków po znania w brew w yraźnej niekiedy w tym względzie woli ustawy. Jedyny możliwy do przyjęcia postulat interpretacyjny rygorów dowodzenia — to zachowanie roz sądnego um iaru i wystrzeganie się skrajności w obu kierunkach: zarów no w kie ru n k u rozszerzania granic stosowalności danego przepisu do stanu, który w skazuje n a eksceis ochrony danego dobra lub interesu ponad ustaw ow ą potrzebę, jak i w kierunku jaw nego om ijania takiego czy innego postanowienia ustaw y z tej racji, że mogłaby na tym ucierpieć praw da obiektywna.5
II. Jeśli chodzi o praw o św iadka do odmowy zeznań w całości lub części na zasadzie wszystkich traktujących o tym przedmiocie przepisów (art. 92, 94, 95
5 S łu s z n ie s t w ie r d z a W a c h (op . c it ., s. 4): E in e s c h a b l o n i s i e r e n d e A u f f a s s u n g , n a c h d e r w o m ö g lic h ü b e r a l l d a s s t r a f p r o z e s s u a l e I n t e r e s s e ü b e r w i e g e , w i d e r s t r e b t e b e n s o s e h r d e r N a t u r d e r S a c h e , w i e e i n w e i t h e r z i g e s O p e r i e r e n m i t A n a lo g ie n . ( „ U j ę c ie s z a b lo n o w e , w e d łu g k t ó r e g o w s z ę d z ie , g d z ie j e s t t o t y l k o m o ż liw e , m a p r z e w a ż a ć i n t e r e s k a r n o p r o c e s o w y , p r z e c iw s t a w i a s i ę w t a k im s a m y m s t o p n iu i s t o c ie r z e c z y j a k w ie lk o d u s z n e p o s łu g iw a n ie s i ę a n a lo g i ą ” .).
N r 5 (101) In s ty tu c ja o d m o w y zeznań 55
i 96 k.p.k.), to należy je interpretow ać w tym w łaśnie duchu. Te sam e kryteria w ykładni muszą mieć zastosowanie do norm art. 91 i 93 k.p.k., krtóre w prawdzie nie mogą 'być zaliczone do wyodrębnionej i z p u n k tu widzenia dynam iki proce sowej jednolitej instytucji odmowy zeznań, jednakże powodować mogą w sferze kognicji organu procesowego jeszcze więcej luk z racji statuow anego w nich bezw arunkow ego zakazu przesłuchania św iadka n a określone okoliczności naw et w tedy, gdy oświadcza on wyraźnie, że chce zeznawać. W szystkie zatem przepisy zaw ierające rygor dowodzenia — niezależnie od tego, czy rygor ten w yraża się w w arunkow ym (uzależnionym od woli św iadka uprzywilejowanego) czy bezwa runkow ym zakazie przesłuchania danej osoby — uznać należy za wroga zasady praw dy obiektywnej, ale wroga takiego, którego unicestw iać nie wolno, jako że z woli ustaw y został on powołany n a nieodłącznego, aczkolwiek uciążliwego to w arzysza przedstaw iciela w ym iaru sprawiedliwości n a jego drodze do osiągnięcia stanu poznania procesowego.
Nie będzie żadnej przesady w tw ierdzeniu, że .przepis dla instytucji odmowy zeznań wiodący, a mianowicie art. 94 k.p.k., zaw iera w sobie ładunek treści praw nej i filozoficznej ta k dawny, jak sam w ym iar sprawiedliwości.6 Jego m niej lub więcej dokładny odpowiednik znajdow ał się i znajduje w każdej bez mała ustaw ie karnoprocesow ej niezależnie od tego, jakie cele chce przez to ustaw a osiągnąć i jakiego dobra chronić. Polski k.p.k. k o n stru u je jego treść według kon
cepcji udzielonego świadkowi przyw ileju procesowego, tzn. zezwala m u uchylić się od obowiązku św iadczenia w spraw ie bliskiego m u oskarżonego. Jeśli jednak świadek przyw ilej ten odrzuca i oświadcza, że chce zeznawać, to jest traktow any na rów ni ze św iadkam i nieuprzyw ilejow anym i i podlega na zasadach ogólnych wszystkim przewidzianym dla tego źródła dowodowego obowiązkom.
U podstaw tej koncepcji leży zatem przekonanie, że nie najleży nikogo staw iać w sytuacji konfliktow ej, jak ą nieuchronnie rodzi dylem at: mówić praw dę i obciążać bliską osobę zasiadającą na ław ie oskarżonych czy też kłam ać in favorem tej osoby i narażać się na odpowiedzialność k am ą za fałszywe zeznania.7 Ustawodawca daje tu wyraz nie tylko swem u hum anistycznem u credo, ale rów nież sw ej głębokiej znajomości n atu ry ludzkiej.
Zagadnienie zaw iera w sobie jednak jeszcze głębsze aspekty. Chodzi tu m iano wicie o etyczną i praw ną ocenę bodźców, które jednocześnie nakazują działać
« P o r . z d a n ie z tr a k t a t u D e t e s t i b u s (1.6.6.): P a r e n t e s e t l i b e r i i n v i c e m s e n e c v o l e n t e s a d t e s t i m o n l u m a d m i t t e n d l s u n t ( w e d łu g B e 11 n g a, o p . c it ., s . 15). („ R o d z ic e i d z ie c i n i e m o g ą b y ć d o p u s z c z e n i d o s k ła d a n ia z e z n a ń , n a w e t w t e d y , g d y c h c ą ” .). 7 U z a s a d n ie n ie K o m is ji K o d y f ik a c y j n e ] d o a r t. X08 ( o b e c n y a r t. 94 k .p .k .) b r z m i: „Z Je d n e j s t r o n y o b o w ią z e k m ó w ie n ia p r a w d y , z d r u g ie j s t r o n y c h ę ć d a w a n ia z e z n a ń n a k o r z y ś ć d r o g ie j s e r c u o s o b y s ta w ia ją w t e d y ś w i a d k a p r z e d d y le m a t e m : z g u b ić s y n a lu b b r a ta a lb o s k ła m a ć . D o ś w ia d c z e n ie u c z y , ż e w t y m p r z y p a d k u ś w i a d e k p r a w ie z a w s z e s k ła m ie . Z e b y n ie s t w a r z a ć t a k d r a ż liw e j s y t u a c j i i n i e z m u s z a ć u c z c i w y c h lu d z i d o w y b ie r a n ia m ię d z y d w ie m a d r o g a m i, z k t ó r y c h o b ie są z łe , w s z y s t k i e n o w s z e u s t a w y z e z w a la ją o s o b o m b lis k im n a o d m ó w i e n ie z e z n a ń ” (P a tr z : P r o j e k t u s t a w y p o s tę p o w a n ia k a r n e g o , W y d a w n ic t w o U r z ę d o w e , W a r sz a w a —L w ó w 1926—1927, s . 196). P r a w ie id e n t y c z n e s ą m o t y w y n ie m i e c k ie j k o m is j i k o d y f ik a c y j n e j d o § 51 S tr a f p r o z e s s o r d n u n g z 1871 r. W y c h o d z ą o n e z z a ło ż e n ia , ż e (...) d a s s e s v o r z u z i e h e n s e i, l i e b e r a u f e in B e w e i s m i t t e l z u v e r z i c h t e n , a l s e in e n n a h e n A n g e h ö r ig e n d e s B e s c h u l d i n g t e n d e r V e r s u c h u n g a u s z u s e t z e n , z u G u n s te n d e s L e t z t e r e n e in e n M e in e i d z u l e i s t e n (w e d łu g B e 1 i n g a , o p . c it., s . 16). („ L e p ie j z r e z y g n o w a ć z e ś r o d k a d o w o d o w e g o n iż o s o b ę o s k a r ż o n e t n u b li s k ą n a r a ż a ć n a p o k u s ę z ło ż e n ia f a ł s z y w y c h z e z n a ń n a k o r z y ś ć t e g o o s t a t n i e g o .” ). P o r . r ó w n ie ż : S. K a l i n o w s k i , M. S i e w i e r s k i : K o d e k s p o s tę p o w a n ia k a r n e g o — K o m e n t a r z , s. 144; J . N i s e n s o n , M. S i e w i e r s k i : K o d e k s p o s tę p o w a n ia k a r n e g o z K o m e n t a r z e m , W ajrszaw a 1935, s. 63; L ö w e - R o s e n b e r g : S t r a f p r o z e s s o r d n u n g u n d d a s G e r ic h ts v e r fa s s u n g s g e s e tz — G r o s s k o m m e n ta r , w y d a n i e X X I, B e r lin 1963, s . 302; w y r o k S N z 30.X.1961 r ., O S N w y d . P r o k . G en . z . 1—6/62, p o z . 26, s . 17.
56 K a z i m i e r z Ł o j e w s k i Nr 5 (101)
i pow strzym ują przed działaniem a które w każdym uczciwym człowieku w y w ołują rozterkę n a tle działania ocenianego — w edług przyjętego system u wartości m oralnych — pozytywnie i negatyw nie.8 Zeznanie praw dziw e zasługuje oczywiście n a pozytywną ocenę m oralną, ale jeśli zeznanie takie przysparza cierpień osobie najbliższej, cierpień będących konsekw encją w yroku skazującego, to ocena tak a może ulec poważnemu zachwianiu. Nie należy zatem staw iać człowieka w tak iej sytuacji, w której w w yniku konkurencji tych ocen na tle poszczególnego w y padku można by było wydać o nim sąd, że zeznając w sądzie praw dę, czynił źle. Jeżeli tak, to ityrn bardziej m usi być w yelim inow ana sytuacja odw rotna, w któ rej — w w yniku oceny m oralnej w łasnej i środow iska — złożenie zeznania fa ł szywego mogłoby być uznane za działanie etycznie pozytywne. W tym ostatnim w ypadku ocena m oralna czynu byłaby sprzeczna z oceną k arnopraw ną zaw artą w art. HO k.k., co w konsekw encji prowadziłoby do niebezpiecznego dla porządku praw nego wniosku, że obie te oceny nie są zbieżne ze sobą.
Koncepcja przyw ileju nie jest jedynym rozw iązaniem ustawowym w dziedzinie obowiązku świadczenia osoby dla oskarżonego lub podejrzanego najbliższej. Wię kszość ustaw odaw stw dawnych, ale również i niektóre współczesne przew idują elim inację zeznań tak iej osoby z procesu dowodzenia nie n a zasadzie im m unitetu procesowego, ale na zasadzie ustaw ow ej nieufności do św iadka, którego z racji jego więzi i n atu raln e j solidarności z oskarżonym należy się strzec. U podłoża tej koncepcji leży zatem przekonanie, że rygor dowodzenia w postaci zakazu przesłu chania takiego św iadka jest nie wrogiem, lecz sojusznikiem zasady praw dy obiek tyw nej i że usunięcie z orbity sędziowskiego poznania ta k niedoskonałych z n a tu ry sw ej źródeł dowodowych usuw a tym samym niebezpieczeństwo sprowadzenia praw dy obiektyw nej n a manowce. M amy tu 'do czynienia z pojęciem „niezdolności”' do złożenia zeznań ze względu n a określone właściwości podmiotu zeznań, m ające jakoby zawsze w pływ n a prawdziwość lub nieprawdziwość udzielanej sądowi in form acji.9 Nie trzeba chyba wykazywać, że koncepcja ta wywodzi się w prostej linii z teorii legalnej oceny dowodów i że na gruncie ustaw odaw stw w yznają cych — tak jak uistawa polska — zasadę swobodnej oceny dowodów, nie m a ona żadnej racji bytu.10
III. Po ty ch rozw ażaniach w stępnych można już przystąpić do om aw iania bardziej szczegółowej problem atyki art. 94 i 95 k.p.k. Ze względu n a rozm iar publikacji będzie rzeczą możliwą wyeksponowanie zaledwie k ilk u najbardziej węzłowych
8 A . S c h a f f : F i lo z o f ia c z ł o w i e k a — M a r k siz m a e g z y s t e n c j a li z m , W a r sz a w a 1962, s . 117. 9 G . G e i b : G e s c h ic h t e d e s r ö m is c h e n C r im in a lp r o z e s s e s b is z u m T o d e J u s tin ia n s , L ip s k 1842, s . 336, u w . 280 i s . 629, u w . 363; Z u m p t : D e r C r im in a lp r o z e s s d e r r ö m is c h e n R e p u b li k , 1871, C z. II, s. 148; J. M i t t e r m a i e r : T h e o r ie d e s B e w e i s e s im P e in lic h e n F r o z e s s e — n a c h d e n g e m e in e n p o s it iv e n G e s e tz e n u n d d e n B e s tim m u n g e n d e r fr a n z ö s is c h e n C r im i-n a l g e s e t z g e b u i-n d , C z. I, M a i-n i-n h e im 1809, s. 291 i 309. 10 K o n c e p c ji t e j h o łd u j e w y r a ź n ie p r o c e d u r a fr a n c u s k a z a r ó w n o w d a w n y m C o d e d ’i n s t r u c t i o n C r im in e lle z 1808 r., j a k i w o b o w ią z u j ą c y m o b e c n ie C o d e d e P r o c é d u r e P é n a l z 1958 r. E lim in a c j a ś w i a d k a b li s k i e g o o s k a r ż o n e g o z p r o c e s u d o w o d z e n ia n a s t ę p u j e ta m n ie n a p o d s ta w ie o ś w i a d c z e n ia ś w ia d k a , ż e z p r a w a o d m o w y z e z n a ń c h c e s k o r z y s ta ć , le c z n a s k u t e k o p o z y c j i k t ó r e j k o l w i e k ze s tr o n p r o c e s o w y c h p r z e c iw k o p r z e s łu c h a n iu ś w ia d k a . N a m a r g in e s ie t e g o s t a n u p r a w n e g o G a r r a u d (T r a ité t h e o r e t iq u e e t p r a tiq u e d ’in s t r u c t io n c r i m in e lle e t d e p r o c é d u r e p é n a le , t. II, s . 92) s tw ie r d z a w y r a ź n ie : L a l o i n e s a u r a i t le u r (t j. o s o b o m b lis k im — K .Ł .) f a i r e u n c r i m e d e c e t t e s o l i d a r i t é , e l l e a , t o u t e f o i s , d u s e p r é c a u t i o n e r c o n t r e le u r t é m o i g n a g e , e n t e n a n t c o m p t e , t o u t à la f o i s , d e la f o r c e e t e t d e la n a t u r e d u le in q u i u n i t l e p r é v e n u a u t é m o i n e t q u i p e r m e t d e d é c l a r e r c e d e r n i e r s u s p e c t . („ P r a w o n i e u p a t r u j e ż a d n e j z b r o d n i w t e j s o lid a r n o ś c i , a le m u s i o n o w k a ż d y m r a z ie s t r z e c s i ę ic h z e z n a ń , z d a ją c s o b ie j e d n o c z e ś n ie s p r a w ę z s i ł y i i s t o t y z w ią z k u , k t ó r y ł ą c z y o s k a r ż o n e g o z e ś w i a d k ie m i k t ó r y p o z w a la t r a k t o w a ć te g o o s t a t n i e g o j& ko o s o b ę p o d e j r z a n ą .” ).
Nr 5 (101) In s ty tu c ja o d m o w y ze zn a ń 57
zagadnień zw iązanych bezpośrednio z tem atyką zaw artą w artykule J. D an- kowskiego.
Punkt widzenia autora na postanow ienia art. 94 i 95 k.p.k. w yraża Się w za sadzie w dwóch podstawowych tezach, któr.e zaw ierają niejako klucz do teoretycz nego i praktycznego odczytania obu tych przepisów. Pierw sza z tych tez głosi, że stosunek art. 94 i 95 k.p.k. do dwóch podstawowych zasad procesowych, a m ia nowicie: zasady dążenia do w ykrycia praw dy obiektyw nej i zasady dom niem ania niewinności oskarżonego, pozwala przyjąć, iż ustaw a, rezygnując niekiedy (przez stosowanie zakazów dowodowych) z w ykrycia praw dy obiektywnej, nie przew iduje i nie zezwala eo ipso n a ograniczenie zasady dom niem ania niewinności. Oznacza to, że wynikiem rezygnacji z w ykrycia praw dy może być co najm niej nieukaranie winnego, nigdy zaś skazanie niewinnego. Zdaniem autora może jednak pow stać taka sytuacja, w której respektow anie tych zasad jest w zestaw ieniu z treścią art. 95 k.p.k. niemożliwe, mianowicie wtedy, gdy zgłoszona iprzez św iadka w m yśl tego przepisu odmowa zeznań elim inuje ze świadomości sędziego poprzednio zło żone zeznania, które dla oskarżonego są korzystne. Dla podkreślenia wyrazistości staw ianego zagadnienia autor posługuje się przykładem spraw y, w której poza wyżej w ym ienionym i poprzednim i zeznaniam i św iadka innych korzystnych dla oskarżonego dowodów brak, wszelkie zaś pozostałe dowody obciążają go w sposób zdecydowany. Jeżeli mim o takiego układu sędzia orzekający oprze się na tych wyelim inowanych rzekom o ze sw ej świadomości zeznaniach i oskarżonego unie winni, to będzie to, jak tw ierdzi autor, oznaczało, że tenże sędzia popadł w „pro cesowe zakłam anie” i że stosow ał art. 95 k.p.k. tylko pozornie.
Teza następna głosi, że granicą stosowania obu przepisów powinien być cel, w jakim zostały one ustanowione. Jeżeli przyjm ie się, że celem tym jest zaosz czędzenie świadkom „dotkliwego dla nich uczucia”, iż poprzednie ich zeznanie przyczyniło się do pogorszenia sytuacji procesowej oskarżonego, to w sytuacji odw rotnej, gdy odmowa zeznań w myśl art. 95 k.p.k. elim inuje zeznania korzystne i przyczynia się do pogorszenia tej sytuacji, niemożność odtworzenia zeznań po przednich (korzystnych) m ijałaby się z celem i z ratio legis przepisu. Stosowalność więc tego (przepisu należy, zdaniem autora, ograniczyć do sytuacji, w której zło żone przedtem zeznania były dla oskarżonego niekorzystne. W układzie odwrotnym , gdy poprzednie zeznania były korzystne, art. 95 k.p.k. stałby się środkiem ochrony nie „dotkliwego uczucia”, ale „złośliwej satysfakcji”, jaką świadkowie uprzywilejowani czerpaliby z przeświadczenia, że dowód dla oskarżonego pozy tyw ny został przez ich akcję z m ateriału dowodowego wyeliminowany.
Konsekwencją tych tez jest wniosek autora de lege ferenda domagający się w ykreślenia odpowiednika tego przepisu w przyszłej Ustawie karnoprocesowej, przepisu będącego w istocie „fikcją respektow aną zresztą pozornie” z tej przy czyny, że „mechanizm funkcjonow ania mózgu jest niezależny od woli ustaw o daw cy”.
Przytoczone stanowisko zaw iera w sobie bardzo doniosłe im plikacje teoretyczne notyfikow ane już niejednokrotnie w doktrynie i jest w ynikiem określonego poj m ow ania zasad postępow ania dowodowego, a tym sam ym procesowej teorii po znania. Jest to stanow isko błędne, nie znajdujące uzasadnienia nie tylko w św ietle te j teorii, ale również w procesowej koncepcji instytucji odmowy zeznań, w szczególności zaś w treści art. 95 k.p.k. Polem ika z tym stanowiskiem musi być podzielona na konkretne, w yodrębnione zagadnienia, które według hierarchii ich procesowej doniosłości przedstaw iają się następująco:
58 K a z i m i e r z Ł o j e w s k i Nr 5 (101)
IV. N ajważniejsze w ydaje się być zagadnienie, jakie skutki w stosunku do ze branego przez organ procesowy m ateriału dowodowego w yw iera zastosowanie r y goru dowodzenia z art. 95 k.p.k. Czy przepis ten postuluje, jak tw ierdzi autor, totalne w ykreślenie — ze sfery sędziowskiej kognicji — treści poprzedniego ze znania jako • elem entu poznania w ogóle, czy też przez użyte w treści przepisu określenie „nie może służyć za dowód” należy rozum ieć jedynie zakaz ferow ania w yroku na podstawie ustaleń w ynikających z treści tych zeznań, to jest zakaz czynienia z nich „podstaw y -orzeczenia” w rozum ieniu art. 320 k.p.k.?
Otóż w brew tem u, co tw ierdzi J. Dankowski, art. 95 k.p.k. bynajm niej nie sprzeciw ia się tem u, by poprzednie utrw alone w aktach śledztw a lub dochodzenia zeznanie św iadka pozostało w świadomości sędziowskiej jako przesłanka jego wiedzy o spraw ie i nie przeszkadzało m u czynienia z niej odpowiedniego użytku. Nie można bowiem upierać się przy nieistnieniu czegoś, co istnieje, ta k jak nie można zadawać gw ałtu świadomości człowieka dom agając się, by nie wiedział czegoś, co wie.11 U jm ując rzecz inaczej — art. 95 k.p.k. pod żadnym pozorem nie postuluje staw iania znaku równości między dwoma stanam i intelektualnym i, a mianowicie stanem b raku świadomości co do istnienia pewnego fak tu lub zda rzenia a stanem udaw ania nieświadomości fak tu lub zdarzenia istniejącego i zna nego. Przepis ten stanow i jedynie, że poprzednie zeznanie nie może służyć za do wód jako ujaw niona podstaw a orzeczenia w pojęciu art. 320 k.p.k., tzn. nie może stanow ić przesłanki orzeczenia o przedmiocie procesu (o w inie lub niewinności oskarżonego) według zasad ścisłego postępow ania dowodowego.12 N atom iast brak jakichkolw iek przeszkód do potraktow ania poprzedniego zeznania jako dowodu w znaczejiiu swobodnym (nieformalnym), przy pomocy którego w olno zawsze ustalać okoliczności relew antne z p unktu widzenia procesowego, a nie m aterial nego. W języku bardziej zrozum iałym oznacza to, że rygorem dowodzenia objęta jest tylko treść poprzednio złożonego zeznania, co jednak nie stanow i przeszkody do przeprow adzenia innego dowodu n a okoliczności, do których treść tego zezna n ia się odnosiła.13 Można to zilustrow ać następującym przykładem :
11 A . S c h a f f (Z z a g a d n ie ń m a r k s is to w s k ie j t e o r ii p r a w d y , W a r sz a w a 1959, s. 97) p is z e : „ I s t n ie j e r z e c z y w i s t o ś ć 'o b i e k t y w n a , n ie z a le ż n a o d w s z e lk ie g o u m y s łu i p o z a n im ; r z e c z y w i s t o ś ć ta , b ę d ą c ź r ó d łe m n a s z y c h d o z n a ń z m y s ło w y c h , j e s t p r z e d m io te m n a s z e g o p o z n a n ia . P o z n a j ą c t ę o b ie k t y w n ą r z e c z y w i s t o ś ć , f o r m u łu j e m y n a s z e p o z n a n ie z a p o m o c ą s ą d ó w .” P o r . r ó w n ie ż T . K o t a r b i ń s k i : E le m e n t y t e o r i i p o z n a n ia , l o g ik i f o r m a ln e j i m e to d o lo g i i n a u k , L w ó w 1929, s . 29 i 96. 12 N a te m a t d o w o d u ś c is łe g o i d o w o d u s w o b o d n e g o p a tr z w y w o d y S . Ś l i w i ń s k i e g o (o p . c it ., s . 602 i n .) o r a z H a u s w i r t a i p o p o w e r a : D o w ó d , E n c y k lo p e d i a p r a w a k a r n e g o p o d r e d . W . M a k o w s k i e g o , t . I, s. 336—337. A u to r z y c i s t w ie r d z a j ą s łu s z n ie , że w e d ł u g z a sa d ś c is łe g o p o s t ę p o w a n ia d o w o d o w e g o n a le ż y u s t a la ć o k o li c z n o ś c i r e l e w a n t n e m a t e r ia ln ie , w s z e lk ie z a ś in n e o k o li c z n o ś c i ( o k o lic z n o ś c i r e l e w a n t n e p r o c e s o w e ) p o d le g a j ą z a s a d o m s w o b o d n e g o p o s t ę p o w a n ia d o w o d o w e g o . 13 J e s t to o b e c n ie w lit e r a t u r z e p o ls k ie j te z a n ie s p o r n a (S . Ś l i w i ń s k i : P r o c e s , s. 609; M . C i e ś l a k : Z a g a d n ie n ia , s. 266). N a le ż y j e d n a k z a z n a c z y ć , ż e z a w a r t a w n ie j p r o b le m a t y k a b y ła p r z e z d łu g ie la ta k o ś c ią n ie z g o d y m ię d z y d o k tr y n ą a o r z e c z n ic t w e m n i e m ie c k im n a t l e w y k ł a d n i o d p o w i e d n ik a t e g o p r z e p is u w p r o c e d u r z e n ie m i e c k ie j , a m ia n o w i c i e § 251 S tr a fp r o z e s s o r d n u n g . D o k t r y n a z a jm o w a ła s ta n o w is k o , ż e p r z e p is t e n n a k a z u je e li m i n a c j ę p o p r z e d n ie g o z e z n a n ia z e s f e r y s ę d z io w s k ie j k o g n ic j i p r z y u z n a n iu t e g o z e z n a n ia z a n i e b y ł e ( V e r w e r t u n g s v e r b o t ) . T a k n p . A l s b e r g (op . c it ., s. 74). s t w ie r d z a w r ę c z : D a r ü b e r , d a s s d e r Z w e c k d e s § 252 (n u m e r a c j a ó w c z e s n a — K . Ł .) d i e v ö l l i g e A u s s c h e id u n g d e r f r ü h e r e n A u s s a g e a ls E r k e n n t i s s q u e l l e Ü b e r h a u p t i s t , s o l l t e e in Z w e i f e l s e lb s t n ic h t m ö g lic h s e in . („ C o d o t e g o , ż e c e l e m § 252 j e s t c a łk o w it e w y ł ą c z e n i e p o p r z e d n ie j w y p o w ie d z i ja k o ź r ó d ła p o z n a n ia w o g ó le , n ie m o ż e b y ć ż a d n e j w ą t p l i w o ś c i ” ). N a le ż y d o d a ć , że n ie t a k r y g o r y s t y c z
-N r 5 (101) In s ty tu c ja o d m o w y ze zn a ń 59 Jeżeli żona oskarżonego pozostającego pod zarzutem art. 225 § 1 k.k. nie sko rzystała w śledztwie z art. 94 k.p.k. i zeznała, że krytycznego dnia w idziała na butach swego męża ślady krw i, to w razie skorzystania przez nią na przewodzie sądowym I instancji z przepisu art. 95 k.p.k. porzednie jej zeznanie powinno być w yelim inow ane jako dowód w znaczeniu ścisłym (dowód stanow iący ipodstawę do w ydania orzeczenia o winie oskarżonego '— dowód relew antny m aterialnie), po zostanie jednak w m ateriale spraw y jako dowód w znaczeniu swobodnym (rela- w antny procesowo), na podstawie którego można i należy poszukiwać innych środków dowodowych dla stw ierdzenia tej sam ej okoliczności, konkretnie: śladów krw i na butach oskarżonego. Jeśli sąd dowód ta k i zdobędzie (np. w osobie sublo katora lub sąsiada), to będzie można śm iało powiedzieć, że zeznania żony o sk ar żonego złożone w śledztwie, k tó re z mocy art. 95 k.p.k. nie mogą „służyć za dowód i nie mogą być odczytane ani odtworzone”, przyczyniły się pośrednio, ale decydująco do w ydania ewentualnego w yroku skazującego.
Z powyższego w ynika, że nie może być mowy o jakiejkolw iek ekwiwalencji skutków w w yniku zastosowania art. 94 i 95 k.p.k. Ten ostatni przepis nie w y kreśli i nie m usi wykreślać ze świadomości sędziego treści poprzedniego zeznania; zeznanie to jako dowód w znaczeniu swobodnym będzie zawsze czynnikiem po budzającym do poszukiwania nowych źródeł poznania. Czynności m ające na celu poszukiw anie tych nowych źródeł mogą mieć miejsce już w toku postępowania przygotowawczego na podstawie przewidywań, że persona excepta z mocy art. 94 k.p.k. zechce — być może — skorzystać ze swego przyw ileju odmowy zeznań dopiero n a rozpraw ie sądow ej i taką m etodę grom adzenia dowodów zastosuje na pewno .każdy bardziej doświadczony prokurator. P o prostu z ostrożności będzie się stara ł o dublow anie dowodów w obawie, by istotnych dla spraw y okoliczności nie „utracić” n a rozpraw ie przez oświadczenie świadka, że chce skorzystać z praw a odmowy zeznań.
Z szerokich możliwości w tym względzie może również korzystać sąd, który w zależności od stadium postępowania jurysdykcyjnego władny jest realizować swe upraw nienia grom adzenia dowodów z urzędu (art. 260 k.p.k.), korzystając z przepisów art. 251 § 1 lit. d) lub art. 305 § 1 k.p.k. Nie ulega bowiem w ą tp li wości, że u tra ta dowodu n a rozpraw ie w skutek skorzystania przez św iadka z art. 95 k.p.k. tw orzy sytuację procesow ą podpadającą pod pojęcie „konieczności uzu pełnienia śledztw a lub dochodzenia” (art. 251 § 1 lit. d) k.p.k.) albo „istotnych braków w przeprow adzeniu śledztw a lub dochodzenia, których na rozpraw ie uzu pełnić się nie da” (art. 305 § 1 k.p.k.). Oba wym ienione przepisy należy — zgod n ie ze stanow iskiem doktryny — traktow ać jako dwie postacie tej sam ej insty tu cji zw rotu akt do śledztwa lub dochodzenia, przesłanką zaś tych czynności jest
n y , n ie m n ie j j e d n a k d o ś ć z b liż o n y p o g lą d r e p r e z e n to w a li: J . G l a s e r : H a n d b u c h d e s S t r a f p r o z e s s e s , t. I, s. 546; G e r l a n d ( o p .c it., s. 368), K . J o h n : S tr a f p r o z e s s o r d n u n g fü r d a s d e u t s c h e R e ic h , E r la n g e n 1884, t. III, s . 212; G r a f z u D o h n a : D a s S t r a f p r o z e s s r e c h t, B e r lin 1925, >s. 176. N a to m ia s t o r z e c z n ic tw o z a r ó w n o p r z e d w o je n n e g o S N R z e s z y (R e ic h s g e r ic h t ) , ja k i o b e c n e g o S N N R F ( B u n d e s g e r ic h t s h o f ) r e p r e z e n t u j e s ta n o w is k o , ż e n a g r u n c ie t e g o p r z e p is u m o ż n a m ó w ić j e d y n i e o z a k a z ie o d c z y t y w a n ia p o p r z e d n ic h z e z n a ń ( V e r l e s u n g s v e r b o t ) (p r z e g lą d te g o o r z e c z n ic tw a u L Ö w e -R o s e n b e r g a , o p . c it ., s . 1031). J e s t n ie w ą t p l i w i e z a s łu g ą B e 1 i n g a (o p . c it., s. 25), że w y ła m a ł s i ę z te g o z w a r t e g o fr o n t u d o k t r y n y , la n s u j ą c n a s t ę p u j ą c y o d o s o b n io n y p o g lą d : U m M i s s v e r s t ä n d n i s s e a u s z u s c h li e s s e n s e i d o c h b e s o n d e r s d a r a u f h in g e w i e s e n , d a s s n u r d i e f r ü h e r e A u s s a g e s e l b e r a l s d a s v e r b o t e n e B e w e i s t h e m a e r s c h e i n t u n d k e i n e s w e g e s d a s B e w e i s t h e m a , ü b e r w e l c h e s d i e f r ü h e r e A u s s a g e l a u t e t e . („ D ia u n ik n ię c ia n ie p o r o z u m ie ń n a le ż y z a z n a c z y ć , ż e t y l k o p o p r z e d n ia w y p o w ie d ź ja k o t a k a j e s t z a k a z a n ą t e z ą d o w o d o w ą , n a t o m ia s t w ż a d n y m r a z ie o k o li c z n o ś ć , d o k tó r e j o d n o s iła s ię p o p r z e d n ia w y p o w i e d ź ” ).
60 K a z i m i e r z Ł o j e w s k l N r 5 (101)
istotny brak w m ateriale dowodowym, który nie pozwala na praw idłow e roz strzygnięcie spraw y.14
Rozważania powyższe odnoszą się, rzecz jasna, do obu możliwych układów pro cesowych, kiedy zeznanie poprzednie zaw iera w sobie okoliczności dla oskarżo nego zarówno niekorzystne, jak i korzystne. Układów tych nie m ożna sobie prze ciwstawiać, zwłaszcza — jak tego chce autor — przez ustanaw ianie dla każdega z nich odrębnych reguł postępowania. Można jedynie postulować, żeby sędzia orzekający był bardziej uczulony w odniesieniu do utraconych zeznań dla oskar żonego korzystnych i żeby z uczulenia tego czerpał wzmożoną inicjatyw ę w celu poszukiwania takich sam ych dowodów zastępczych.
T rudno zresztą przypuścić, by świadomy powagi swej funkcji sędzia mógł po godzić się z ew entualnością totalnej u traty korzystnego dla oskarżonego dowodu w skutek uruchom ienia przez św iadka norm y art. 95 k.p.k. bez przeprow adzenia drobiazgowej, na szeroką skalę zakrojonej akcji poszukiwania dowodów dublu jących lub spraw dzających. Istnieć tu m usi oczywiście jeden w arunek, ten m iano wicie, że dowód utracony zaw iera okoliczności, które rozpatrzone przez pryzm at swobodnej oceny dowodów, zostaną uznane za poważne, za godne spraw dzenia lub pow tórzenia ze względu na ich ew entualny w pływ n a rozstrzygnięcie o przedm io cie procesu, a zwłaszcza na uniew innienie oskarżonego. Bez obawy popadnięcia
w przesadę można stw ierdzić, że przy zaangażowaniu odpowiednich środków w r a m ach ap aratu powołanego do ścigania przestępstw okoliczność podlegająca w y kreśleniu jako przesłanka w yroku zostanie pow tórnie powołana do życia dowo dowego i uzupełni pow stałą lukę. Jeżeli najbardziej intensyw ne poszukiw ania nie dadzą w yniku, sędzia dojdzie z pewnością do wniosku, że dowód utracony był iałszywy, z reguły bowiem m iarą prawdziwości dowodu jest jego sprawdzalność. W tym ostatnim w ypadku nastąpi to, czego się tak obawia autor, a m ianowicie sąd po prostu pominie całkowicie w sw ych rozważaniach poprzednie zeznanie św iadka działającego w w arunkach art. 95 k.p.k. i w yda w yrok skazujący, jeżeli całokształt m ateriału dowodowego ponad wszelką w ątpliw ość n a to pozwoli, albo w yrok uniew inniający, jeżeli m ateriał te n do skazania nie będzie wystarczać. W szystko to odbędzie się oczywiście bez popadania w „procesowe zakłam anie”, gdyż w obu w ersjach wyroku, skazującej lub uniew inniającej, sędzia z całym spo kojem wyłączy ze sfery swego rozum ow ania zeznanie, którego nie tylko w ykorzy stać m u nie wolno n a zasadzie art. 95 k.p.k., ale którego on sam wykorzystać nie chce jako źródła poznania osobiście zdyskwalifikowanego i z p u n k tu widzenia mocy dowodowej nieprzydatnego.
V. Nie m niej ważne jest także zagadnienie granic stosowalności art. 94 i 95 k.p.k. zgodnie z celem, w jakim przepisy te zostały wprowadzone do k.p.k. Na leży z całym naciskiem podkreślić, że na tem at ten nie wolno podjąć żadnej dys kusji dopóty, dopóki się nie ustali, co bądź kto jest przedmiotem statutow anej przez te przepisy ochrony praw nej. Przedm iot tej ochrony jest bowiem jedynym faktorem w ytyczającym granice stosowalności przepisów, faktorem decydującym o tym , kiedy i w jakich w arunkach świadek zainteresow any m a podstaw ę praw ną do uchylenia się od obowiązku świadczenia.
Z wywodów poprzednich wynikało, że celem, do którego osiągnięcia ustaw a zmierza poprzez obie norm y, jest niew ątpliw ie — ujm ując rzecz najogólniej — zaoszczędzenie świadkowi bolesnych i przykrych przeżyć w ypływ ających z prze
u J. B a f i a : Z w r o t s p r a w y p r z e z s ą d d o u z u p e łn ie n ia ś le d z t w a lu b d o c h o d z e n ia , W a r s z a w ą 1961 (r o z d z ia ł II p t .: W a r u n k i z w r o t u s p r a w y d o u z u p e łn ie n ia ś le d z t w a l u b d o c h o d z e n ia ) , s . 28—76.
N r 5 (101) In s ty tu c ja o d m o w y ze zn a ń 61
świadczenia, iż złożone przez niego zeznania mogłyby pogorszyć sytuację procesową drogiej i bliskiej osoby. Na czym polega jednak błąd autora w odczytywaniu i poj m ow aniu treści tych norm ? Otóż polega on n a tym , że ów cel bądź ogólne zało żenia ustawodawcze autor identyfikuje z dobrem pozostającym pod ochroną ustaw y i w ten sposób „spreparow any” przedm iot ochrony uznaje za podstawę upraw nienia, które przysługują świadkowi. Pobieżna choćby analiza art. 94 k.p.k. pozwala stwierdzić, że p r z e d m i o t e m j e g o o c h r o n y s ą n i e j a k i e k o l w i e k u c z u c i a , k o n f l i k t y c z y r o z t e r k i d u c h o w e ś w i a d k a , l e c z z w i ą z e k r o d z i n n y w t a k i m z a k r e s i e , j a k i w p r z e p i s i e z o s t a ł s p r e c y z o w a n y , a k o n k r e t n i e — ś w i a d e k l e g i t y m u j ą c y s i ę i s t n i e n i e m m i ę d z y s o b ą a o s k a r ż o n y m l u b p o d e j r z a n y m t a k i e g o z w i ą z k u.15 Wszelkie rozw ażania n a tem at sytuacji konfliktowych, jakich ustaw a pragnie świadkowi zaoszczędzić, m ają w problem a tyce odmowy zeznań doniosłe znaczeni© o tyle, o ile odnoszą się do oceny m oty l ó w ustawodawczych, dla których art. 94 k.p.k. został do ‘ustaw y karnoprocesowej oprow adzony Na podstaw ie tych rozważań jesteśm y m ianowicie w stanie uśw ia domić sobie, iż ustaw odaw ca dlatego otacza opieką związek rodzinny i jego człon ków, że w jego m niem aniu, opartym n a obserwacji życia, kryje się za nim typowy model uczuć rodzinnych, tzw. uczuć pozytywnych, w yrażających się we wzajem nej miłości i przywiązaniu. Węzeł małżeństwa, pokrew ieństw a, pow inow actw a i przy sposobienia jest jedynym ustawowym kryterium tych uczuć. Właściwy zatem ’v sensie praw nym jest nie rzeczywisty stan przeżyć duchowych świadka, ale stan, jak i ustaw a w stosunku do niego zakłada, jakiego się po nim spodziewa.16
Ustawodawca zdaje sobie oczywiście spraw ę również z tego, że rodzina nie zawsze jest idylliczną oazą rodzącą w yłącznie same uczucia pozytywne. Zdarzają się przecież w ypadki, że świadek bliskiego sobie — w sensie związków rodzin nych — oskarżonego po pro stu zwyczajnie nienawidzi i że jeśli korzysta z praw a odmowy zeznań, to nie w celu zaoszczędzenia sobie konfliktów i rozterek, gdyż stanów takich w ogóle nie przeżywa, ale w celu pogorszenia sytuacji procesowej sw ego „bliskiego” przez zatajenie okoliczności dla niego korzystnych.17 U stawo daw ca w ie również doskonale, że ludzie oficjalnie isobie obcy są niekiedy połą czeni tak silnym pozytywnym węzłem uczuciowym, jakim wylegitymować by się m ogła tylko rodzina idealna. Ludzie ci odczuwają w łaśnie konflikty i rozterki pły nące z przeświadczenia, że ich zgodne z praw dą zeznanie mogłoby pogorszyć losy oskarżonego w procesie, a mimo to — co jest przecież poza sporem — z żadnej ochrony praw nej przy spełnianiu swego obowiązku świadczenia nie korzystają.
Stan przeżyć duchowych św iadka wymienionego w art. 94 i 95 k.p.k. jest ze
15 O to , c o m ó w i n a t e n te m a t W a c h (op . c it ., s . 6): D e r G ru n d , d e r s e l b e n (tj. p r a w a o d m o w y z e z n a ń — K . Ł .) i s t n ic h t d i e i m g e g e b e n e n F a ll n a c h w e i s b a r e , in n e r e S o l i d a r i t ä t d e s Z e u g e n u n d B e s c h u l d i g t e n , D a n k b a r k e it, h i e b e u n d F r e u d s c h a /t , s o n d e r n d a s B a n d d e r F a
m i l i e . („ P o d s ta w ą J eg o J e st n ie m o ż liw a w d a n y m w y p a d k u d o u d o w o d n ie n ia w e w n ę t r z n a s o lid a r n o ś ć ś w ia d k a i o s k a r ż o n e g o , w d z ię c z n o ś ć , m iło ś ć i p r z y ja ź ń , a l e z w ią z e k r o d z in n y ” ).
1« W lit e r a t u r z e p o ls k ie j z w r a c a n a to u w a g ę M . C i e ś l a k (Z a g a d n ie n ia , s . 278), m ó w ią c o s t o s u n k u .u c z u c io w y m , „ k t ó r y d o m n ie m y w a s i ę w s t o s u n k a c h r o d z in n y c h ” . W lit e r a t u r z e n ie m i e c k ie j m ó w i o ty m G l a s e r (H a n d b u c h , t . I, s. 504), k t ó r e g o z d a n ie m d la u s ta |w y m ia r o d a j n e j e s t B e r ü c k s ic h tig u n g d e s i m a l l g e m e i n e n z u v e r m u t h e n d e n , d e s r e g e lm ä s s i g a n z u n e h m e n d e n (...); („ (...) u w z g lę d n ie n i e te g o , c z e g o m o ż n a s i ę s p o d z ie w a ć , c o m o ż n a p r a w i d ł o w o z a ło ż y ć ” ).
u T e n ż e J. G l a s e r (lo c . c it.) z a u w a ż a : (...) e s k a n n a ls o V orkom m en, n ic h t b lo s s d a s s d i e A n g e h ö r ig e n d e s A n g e k l a g t e n a u s H a s s o d e r E ig e n n u t z g e g e n ih n a u s s a g e n , s o n d e r n a u c h d a s s s ie a u s d e m g l e ic h e n G r u n d e i h r Z e u g n is s v e r s a g e n (...). („ M o ż e s i ę w i ę c z d a r z y ć n i e t y l k o to , ż e c z ł o n k o w ie r o d z in y o s k a r ż o n e g o z e z n a j ą p r z e c iw k o n ie m u z n ie n a w iś c i lu b e g o iz m u , a le r ó w n ie ż i to , ż e z t y c h s a m y c h w z g lę d ó w w s t r z y m u ją ! * ię o d z e z n a ń ” ).
62 K a z i m i e r z Ł o j e w s k l N r 5 (101)
społem elem entów zbyt płynnych i tru d n o spraw dzalnych, aby mógł on stanowi«? wartość, n a podstaiwie której organ procesowy stw ierdza istnienie po stronie św iadka podstaw y praw nej do uchylenia się od złożenia zeznań. Tylko w artość stała, niezm ienna i w każdym stadium postępow ania spraw dzalna może stanow ić dla organu procesowego przesłankę, n a podstawie której św iadek uprzywilejowany może bezpiecznie, pewnie i bez ryzyka jakiejkolw iek dowolności ustaleń ze strony władzy prow adzącej przesłuchanie egzekwować sw ój im m unitet procesowy. Nie należy zapominać, że zrealizowane przez św iadka praw o odmowy zeznań oznacza uszczuplenie m ateriału dowodowego i podstawy orzeczenia o przedmiocie procesu, nie może' być więc w ynikiem jakiejkolw iek dowolności ustaleń, w konkretnym w ypadku ustaleń opartych nie n a stw ierdzeniach, lecz na intuicji.
Organ procesowy ma, jak wiadomo, obowiązek spraw dzenia podstaw y praw nej i faktycznej 'przysługującego świadkowi upraw nienia. Jeślibyśm y zajęli stanowisko, że przedm iotem ochrony art. 94 k.p.k. jest nie związek rodzinny,, ale stan uczuć żywionych przez św iadka do zasiadającego n a ławie oskarżonych członka rodziny, to w ynikające z tego konsekwencje procesowe byłyby wręcz przerażające. O rgan procesowy m iałby bowiem obowiązek spraw dzenia nie tylko faktu istnienia węzła rodzinnego, ale przede wszystkim stanu i jakości uczuć świadka do oskarżonego, oraz obowiązek ustalenia, czy stan tych uczuć przysporzy' św iadkowi konfliktów i rozterek duchowych w związku z zeznawaniem, w zależności bowiem od tych ustaleń św iadek mógłby swoje praw o zrealizować.
Nie koniec jednak na tym. Rozwiązanie takie odebrałoby instytucji odmowy ze znań jakikolw iek sens praw ny i z przyw ileju procesowego świadka przekształciłoby się w zastaw ianą na niego pułapkę, niezbezpieczną w rów nej m ierze dla obu zainteresow anych podmiotów, tj. św iadka i oskarżonego. Sens przyw ileju w yraża się bowiem przede wszystkim w niewiedzy organu procesowego, dlaczego świadek odm awia zenań albo dlaczego — mimo przysługującego m u praw a odmowy św iad czenia — zeznaje. Odmowa zeznań, w toku realizacji której osoba prowadząca przesłuchanie dow iaduje się o stanie zaangażowania uczuciowego św iadka do os karżonego, oznacza rozszyfrowanie procesowej postawy św iadka z p u n k tu widzenia motywów skorzystania z przyw ileju odmowy zeznań lub jego odrzucenia. Otw iera się tu pole dla niebezpiecznych domniemań faktycznych, których treścią będzie zawsze przeświadczenie organu procesowego w yrażające się w alternatyw ie: 1) świadek dlatego odmawia zeznań, by przez zatajenie znanych m u a niebezpiecz nych dla oskarżonego okoliczności spraw y nie pogorszyć jego sytuacji procesowej, 2) św iadek dlatego odrzuca przyw ilej odmowy świadczenia i zeznaje, by polepszyć sytuację procesową oskarżnego przez podanie okoliczności, które niekoniecznie w rzeczywistości m iały miejsce. Możliwość pierwsza otw iera prostą drogę do tw o rzenia przeciwko oskarżonemu quasi — poszlaki, możliwość druga odbiera w alor dowodowy zeznaniom złożonym, a wszystko to dzieje się za spraw ą owej niebez piecznej dla praw dy obiektyw nej typizacji motywów i ich skutków .
Ä przecież motywów tych mogą być bez przesady setki i tysiące, miłość lub nienaw iść do oskarżonego mogą się uzew nętrznić w zeznaniach zarówno jako praw da, jak i fałsz, pow strzym anie się od zeznań nie zawsze w ynika z chęci zatajenia praw dy i może być podyktow ane nieśmiałością św iadka w obliczu sądu, jakim ś zastraszeniem , presją środowiska, niczym nie kontrolow anym impulsem itd.18 Nie oznacza to, że organ procesowy nie m a praw a badać za pomocą w szyst
18 P o r . w y w o d y J . G l a s e r a (w d z i e l e : B e i t r ä g e z u r L e h r e v o m B e w e is e , 1883, s. 255—256): „ A u s d r ü c k l i c h e F o lg e r u n g e n z u m N a c h t e i l d e s A n g e k l a g t e n a u s d e r b lo s s e m T a t s a c h e z u z ie h e n , d a s s d e r Z e u g e v o n s e in e m R e c h t G e b r a u c h m a c h t , v e r s t ä s s t d e n G e is t d e s G e s e t z e s ; e s w i r d s o n s t d e r Z e u g e in d i e Z w a n g s la g e g e b r a c h t , l i e b e r a u s z u s a g e n , a l s s e in e n A n g e
-N r 5 (101) In s ty tu c ja o d m o w y zezn a ń 63
kich dostępnych m u środków dowodzenia motywów procesowego zachowania się św iadka w odniesieniu do praw a odmowy zeznań i w yciągać z nich odpowiednich wniosków. Żaden zakaz w tym względzie nie istnieje i istnieć nie może,19 w szcze gólności żadne upraw nienie podmiotowe św iadka nie może ingerować w sferę upraw nień sądu do w yjaśnienia wszystkiego, co ma związek z rozpatryw aną spraw ą. Oznacza to natom iast, że świadek uprzyw ilejow any może kategorycznie odmówić udzielenia odpowiedzi na pytanie, dlaczego z praw a odmowy zeznań korzysta lub je odrzuca. Nie m a bowiem w k.p.k. żadnego przepisu żądającego od św iadka zdaw ania przed sądem spraw y ze sposobu adm inistrow ania przysłu gującym m u upraw nieniem .
VI. W ysuwany przez autora postulat negacji praw św iadka przez zezwolenie sędziem u n a odczytanie w w arunkach art. 95 k.p.k. poprzednich zeznań, jeżeli
były dla oskarżonego korzystne, stanow i obrazę tego przepisu w świetle w yżej przytoczonych rozważań n a tem a t istoty dobra chronionego. Szkoda, że autor pow strzym ał się od w yjaśnienia, jak sobie realizację tego postulatu praktycznie wyobraża. Otóż zastrzeżenie budzi sam pomysł szufladkow ania zeznań według cechy tak wieloznacznej, jak „korzystność” i „niekorzystność”. O kreślenie to nic nie w yjaśnia, nie w yjaśnia zwłaszcza, czy chodzi tu o obiektyw ną treść zeznania, czy też o subiektyw ne przekonanie świadka, a jeśli to drugie, to jak m a w yglądać modus procedendi w w ypadku pow stania m iędzy sędzią a świadkiem różnicy po glądów w ocenie zeznania i czyj pogląd (o tak doniosłych im plikacjach w sferze upraw nień tego ostatniego) m a być wiążący? Dalej — jak zakw alifikow ać ze znanie, które jest zarówno „korzystne”, jak i „niekorzystne” i czy w takim układzie należy również realizować konsekw entnie w ysunięty pom ysł przez ujaw nianie passusów korzystnych, a pom ijanie niekorzystnych? W prawdzie autor odwołuje się do „sędziowskiego rozsądku” ja k o . ostatecznej deski ratu n k u , jednakże nie załatw ia to zagadnienia, jako że w ostatecznym rachunku najbardziej rozsądny sędzia popadnie w toku takich czynności albo w „procesowe zakłam anie”, jeżeli dla ratow ania pozorów logiki posłuży się fragm entam i nie ujawnionym i, albo, — co gorzej — w jakiś procesowy dziwoląg, jeżeli po dokonaniu zabiegu „wycięcia”
--- f : i ' i .. i : h ö r ig e n s o lc h e m V e r d a c h t a u s z u s e tz e n . Ü b e r d ie s k a n n d i e s e r V e r d a c h t g a n z u n g e g r ü n d e t s e i n ; d e r Z e u g e k a n n a u s Ä n g s t l i c h k e i t o d e r s e l b s t a u s G e h ä s s i g k e i t s c h w e ig e n . L e t z t e r e w i r d w o h l in d e r R e g e l d e r G r u n d s e in , w e g e n d e s s e n d e r Z e u g e u n g ü n s tig e s f r e i w i l l i g a u s s a g t u n d e s w i r d d i e s s t e t s a n z u n e h m e n s e in , s o b a l d n i c h t e in d n d e r e s M o t i v e r k e n n b a r i s t ; a l l e r d i n g s k a n n d i e G e h ä s s i g k e i t a u s r e i c h e n , u m z u e i n e r w a h r h e i s g e m ä s s e n s c h ä d lic h e n A u s s a g e z u v e r l e it e n , o h n e d a s s s o f o r t d ie G e n e ig th e it , f a ls c h a u s z u s a g e n , a n z u n e h e m e n i s t ” . („ W y c ią g a n ie w y r a ź n y c h w n io s k ó w n a n ie k o r z y ś ć o s k a r ż o n e g o z s a m e g o f a k t u s k o r z y s ta n ia p r z e z ś w ia d k a z j e g o u p r a w n ie n ia p r z e c iw s ta w ia s ię d u c h o w i u s t a w y ; w t a k ie j s y t u a c j i s t a w ia s i ę ś w ia d k a w s y t u a c j i p r z y m u s o w e j , w k t ó r e j le p ie j z e z n a n ia z ło ż y ć n iż n a r a ż a ć s w e g o b li s k i e g o n a p o d e j r z e n ie . P o z a t y m p o d e j r z e n ie t o m o ż e b y ć z u p e łn i e n ie u z a s a d n io n e ; ś w i a d e k m o ż e m ilc z e ć z o b a w y a lb o n a w e t z n ie n a w iś c i. T a o s t a tn ia j e s t z r e g u ły p r z y c z y n ą , z p o w o d u k t ó r e j ś w i a d e k z e z n a j e d o b r o w o ln ie o k o lic z n o ś c i n ie k o r z y s t n e , c h y b a ż e z o s t a n ie w y k r y t y j a k iś in n y m o t y w ; n i e n a w i ś ć m o ż e b y ć w y s t a r c z a j ą c y m m o t y w e m z e z n a n ia n ie k o r z y s tn e j p r a w d y , ż y c z liw o ś ć z a ś n ie m u s i s k ła n ia ć z a r a z d o z e z n a ń f a ł s z y w y c h .” ). i» Ib id . I n n e g o z d a n ia j e s t S N N R F w o r z e c z e n iu B G H S t 6/279, w m y ś l k t ó r e g o g i b t d e r Z e u g e b e i W e ig e r u n g s e i n e r A u s s a g e v o r d e m V e r n e h m u n g s r i c h t e r G r ü n d e a n , d i e ü b e r d e n b lo s s e n H in w e is a u f d i e G r ü n d e , d i e z u r Z e u g n i s v e r w e i g e r u n g f ü h r e n , h in a u s g e h e n , so d ü r f e n d i e s e i n d e r V e r n e h m u n g s n i e d e r s c h r i f t n i c h t n i e d e r g e l e g t w e r d e n ; a u f k e i n e n F a ll d a r f s ie d e r R i c h t e r f ü r s e in e E n ts c h e i d u n g v e r v i e r t e n (w e d łu g L ö w e - B o s e n b e r g a , op. 'c it.» s. 302). („ J e ż e li p r z y o d m o w ie z e z n a ń ś w i a d e k w s k a z u j e s ę d z ie m u n a m o t y w y , k t ó r e w y k r a c z a ją p o z a p o d s t a w ę u p r a w n ie n ia , t o m o t y w y t e n ie m o g ą b y ć z a m ie s z c z o n e w p r o t o k o le ; w ż a d n y m z a ś w y p a d k u n ie w o ln o s ę d z ie m u c z y n ić z n ic h p o d s t a w y s w y c h r o z s t r z y g n ię ć ” ). W o r z e c z e n iu ty m m a m y p r z y k ła d n ic z y m n ie u s p r a w ie d liw io n e g o , id e a lis t y c z n e g o s t o s u n k u d o i n s t y t u c j i o d m o w y z e z n a ń , k r ę p u j ą c e g o s ę d z ie g o w j e g o d o c ie k a n i u p r a w d y o b ie k t y w n e j . N ic d z iw n e g o , ż e i n n e o r z e c z e n ia (p a tr z ta m ż e ) w y r a ź n ie m u s i ę p r z e c iw s t a w ia j ą .
64 K a z i m i e r z Ł o j e t o s k i N r 5 (101)
fragm entów niekorzystnych będzie usiłował oprzeć się na czymś, co kiedyś było zeznaniem, a co obecnie stanow i luźny zestaw w yrw anych z kontekstu i pozba w ionych sensu zdań.
Na poglądzie tym zaważyło wyraźnie, jak się zdaje, przekonanie, że rygory do w odzenia nie m ogą rodzić skutków procesowych dla oskarżonego niepom yślnych.20 Je st to przekonanie niczym nie usprawiedliwione. Rygory dowodzenia zostały w prow adzone do k.p.k. nie jako środki polepszenia losu oskarżonego. Ich skutki m ogą być dla niego niekiedy w prost tragiczne, o czym n ie wolno zapominać, nie tylko w św ietle art. 91 k.p.k. (jeżeli duchowny nie może, choćby chciał, być prze słuchany w charakterze św iadka naw et wtedy, gdy tylko on po w ysłuchaniu spo wiedzi właściwego spraw cy przestępstw a wie, że oskarżony jest niewinny), art. 93 § 1 i 2 k.p.k. (gdy w ykazanie niew inności oskarżonego jest niemożliwe bez w yjaw nienia tajem nicy mogącej w yrządzić pow ażną szkodę Państw u, a właściwa ‘w ładza odm aw ia zezwolenia na ujaw nienie tajem nicy) i art. 96 k.p.k. (gdy sam św iadek lub bliska mu osoba jest spraw cą przestępstw a), ale również w świetle a rt. 94 i 95 k.p.k. Te dwa ostatnie przepisy nie zabraniają bowiem świadkowi, o czym już była mowa, odmówić zeznań zarów no w celu chronienia oskarżonego, ja k i w celu pogrążenia go. Ta druga, groźna dla podsądnego stro n a m edalu nie leży oczywiście u podstaw założeń praw nych i etycznych przyznanego świadkowi przyw ileju, jest jednak nieunikniona i na to nie m a żadnej rady. Jeżeli jednak m im o to oskarżony w większości wypadków czerpie z norm art. 94 i 95 k.p.k. doraźne korzyści procesowe, to fa k t ten nie oznacza jeszcze, że m uszą to być ty lk o korzyści. Polepszenie sytuacji procesowej oskarżonego jest zawsze tylko w y- n i k i e m , a nie c e l e m działania tych norm, powołanych w y ł ą c z n i e do ochrany w procesie karnym interesu św iadka w zakresie lim itowanym ich treścią.
Nieporozumieniem jest również ujm ow anie problem atyki odmowy zeznań w ja kim ś, nie określonym zresztą bliżej, stosunku do zasady dom niem ania niewinności oskarżonego. Zasada ta, właściwie rozum iana, reprezentuje jedynie postulat tra k to w ania oskarżonego jako osoby niew innej, dopóki to wiążące dom niemanie proce som e nie zostanie o balone21, i w ykładania n a jego korzyść wszelkich wątpliwości. Proces karny jest wobec tej zasady zespołem czynności polegających na obalaniu swego dom niem ania na podstawie swobodnej, sędziowskiej oceny dowodów. Je dynym rem edium na luki w m ateriale dowodowym powstałe w w yniku stosow ania rygorów dowodzenia, w tym rów nież art. 94 i 95 k.p.k., może być jedynie wola sędziego i jego intelektualne zaangażowanie w celu w ykrycia praw dy obiektywnej, jego inicjatyw a w zakresie zdobyw ania nowych, zastępczych środków poznania, słowem — (ten zespół elementów, k tó ry się mieści w zasadzie instrukcyjności.
Wszelkie doraźne form ułki zaradcze w rodzaju propozycji autora w prow adzają do zasad postępow ania dowodowego tylko dowolność i zamęt, nie mówiąc już o tym, że instytucję odmowy zeznań w poważnej mierze likw idują. Ich legalno- -dowodowy charakter spraw ia, że w nowoczesnym procesie karnym nie m ają one żadnej ra cji bytu.
VII. Czy odpowiednik art. 95 k.p.k. powinien się znaleźć w przyszłej ustaw ie karnoprocesow ej? Dankowski tw ierdzi, że nie, albowiem — jego zdaniem — „do statecznie stałoby się zadość' szacunkow i dla n aturalnych uczuć ludzkich, gdyby
20 p r z e k o n a n ie t o w y r a ż a ło s i ę ju ż n ie j e d n o k r o t n ie w g o d n y c h p o c h w a ły d e k la r a c ja c h , k t ó r e n i e p o c ią g a ły j e d n a k z a s o b ą ż a d n y c h k o n k r e t n y c h p r o p o z y c ji z a r a d c z y c h . N a p r z y k ła d W a c h (o p . c it ., s. 3) o g r a n ic z y ł s i ę d o s t w ie r d z e n ia , ż e d i e R ü c k s i c h t a u f I n t e r e s s e n D r i t t e r (...) d a r f (...) n ie m a ls z u r V e r e i t e l u n g d e s U n s c h u l d s b e w e i s e s d ie n e n . („ W z g lą d n a in t e r e s y o s ó b t r z e c ic h (...) n ie m o ż e n ig d y s ta ć s ię p o w o d e m u d a r e m n ie n ia d o w o d u n i e w i n n o ś c i ” ).