• Nie Znaleziono Wyników

Nowe Zagłębie, 2014, nr 3-4 (33-34)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowe Zagłębie, 2014, nr 3-4 (33-34)"

Copied!
116
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo

społeczno-kulturalne nr indeksu 252352 nr 3/4 (33/34) maj - sierpień 2014

cena

10

Żal za Ukrainą Eugeniusz Januła

Brukseloza. O Belgii i Belgach Katarzyna Wywiał

Mieszkańcy podzagłębiowskich wsi wobec religii i Kościoła na przestrzeni wieków Jacek Malikowski

Wielcy architekci przełomu wieków Stefania Lazar

Mój dziennik wydarzeń z wojny (1918–1920) Ignacy Blicharski

Druga konspiracja. Inspektorat sosnowiecki Delegatury Sił Zbrojnych Adam Dziuba

Żołnierze zapomniani… Gwardia Ludowa PPS w Zagłębiu Dąbrowskim (1940–1945)

Katarzyna Englicht, Sylwester Fertacz FELIETONY

Zbigniew Adamczyk, Jadwiga Gierczycka, Michał Kręcisz, Andrzej Wasik

POEZJA

Wojciech Brzoska, Jacek Durski,

Halina Rybak-Gredka, Diana Walawender

Zagłębie Dąbrowskie w Unii Europejskiej

Czasopismo

społeczno-kulturalne nr indeksu 252352 nr 3/4 (33/34) maj - sierpień 2014

cena

10

(2)

Związek Zagłębiowski

41–200 Sosnowiec, ul. Będzińska 65,

tel./fax: + 48 32 788 33 62 do 63, + 48 512 175 814

e-mail: zwiazekzaglebiowski@gmail.com

(3)

Szanowni Państwo!

Czerwiec, nie tylko w Zagłębiu, jest miesiącem or- ganizowanych corocznie przez władze samorzą- dowe uroczystych dni gmin i miast. Obfitują one w masowe imprezy kulturalno-sportowe, są okazją do podsumowania działalności coraz liczniejszych uniwersytetów trzeciego wieku. Znamiona nowości mają propozycje władz samorządowych zachęcające wspólnoty samorządowe do tworzenia budżetu oby- watelskiego. W roku wyborów samorządowych owa inicjatywa stanowi niewątpliwie element kampanii

wyborczej oraz okazję do aktywizacji społeczeństwa obywatelskiego i gromadzenia doświadczeń współpracy trzeciego sektora z jednostkami samorządu terytorialnego.

Budżet obywatelski stanowi propozycję udziału mieszkańców gmin i miast w typo- waniu zadań, które miałyby być włączone do wydatków w przyszłym roku budżeto- wym. Pomysł budżetu obywatelskiego jako sposób na zainteresowanie mieszkańców sprawami lokalnymi narodził się kilka lat temu, a jednym z miast liderów krajowych tego projektu jest Dąbrowa Górnicza. W roku wyborczym inicjatywę tworzenia bu- dżetu obywatelskiego podjęły inne gminy i miasta.

Kilka tygodni temu odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego, w których wzięło udział 23,83 proc. Polaków. W gminach i miastach Zagłębia Dąbrowskiego frekwen- cja wyborcza była niższa w stosunku do frekwencji w województwie śląskim oraz ogól- nokrajowej. Najniższą (19,44 proc.) odnotowano w powiecie zawierciańskim, naj- wyższą w Sosnowcu – 24,47 proc. Wybory wygrała Platforma Obywatelska, która w województwie zdobyła prawie 40 proc. głosów wyprzedzając PiS o ponad 12 proc.

Koalicja SLD-UP w województwie śląskim uzyskała nieznacznie mniejsze poparcie (9,39 proc.) w stosunku do wyniku krajowego (9,49 proc.). Mandaty do PE w wo- jewództwie śląskim zdobyli Jerzy Buzek, Jan Olbrycht i Marek Plura z PO, Bolesław Piecha i Jadwiga Wiśniewska z PiS oraz Adam Gierek z SLD-UP i Jan Korwin-Mik- ke z Komitetu Wyborczego Nowa Prawica-Janusza Korwin-Mikke.

Wyniki wyborów do PE w subregionie sosnowieckim wskazują na dominację poglą- dów liberalnych wyborców, w tym utrzymanie się dominacji Platformy Obywatelskiej i jej znacznej przewagi nad PiS-em oraz rosnącym poparciem dla prawicy Janusza Korwin-Mikke, a także spadkiem poparcia wyborczego dla lewicy, szczególnie w Ja- worznie oraz środowiskach wiejskich gmin powiatu zawierciańskiego.

Powyższe, historyczne wydarzenia ustępują miejsca informacjom pochodzącym od redaktorów „Wprost”, którzy na stronach internetowych tygodnika zamieścili frag- menty nagranych rozmów urzędujących ministrów z szefem Narodowego Banku Pol- skiego oraz z byłym szefem Najwyższej Izby Kontroli będące przykładem łamania procedur państwowych i urzędniczych oraz przejawami nepotyzmu. Pikanterii ca- łej sytuacji nadaje fakt, iż osobą podsłuchiwaną był zwierzchnik służb specjalnych.

Pierwsze, gorące komentarze dziennikarzy i polityków zwracają uwagę na patolo- gię funkcjonowania struktur państwowych oraz żenująco niski poziom kultury poli- tycznej i urzędniczej ministrów, urzędników państwowych oraz polityków. Rozstrzy- gnięcie tych spraw oraz ich skutki znajdą swój finał w przyszłości i mogą się odbić na wynikach wyborów samorządowych oraz parlamentarnych.

Zapraszam Państwa do lektury podwójnego, wakacyjnego wydania Nowego Zagłębia.

Marek Barański

Druk i upowszechnia- nie czasopisma „Nowe Zagłębie”

są współfinansowa- ne przez Samorząd Wojewódz- twa Śląskiego, gmi- nę Sosnowiec, gminę

Zawiercie Powiat Będziński Nowe Zagłębie – czasopismo społeczno-kulturalne

Redaguje kolegium w składzie: Marek Ba-

rański – redaktor naczelny, Paweł Sarna – sekretarz redakcji, Maja Barańska, Ewa M. Walewska, To- masz Kowalski – redakcja techniczna

Adres redakcji: 41–200 Sosnowiec, ul. Będzińska 65, tel./

fax: + 48 32 788 33 62 do 63, + 48 512 175 814

e-mail: redakcja@nowezaglebie.pl, www.nowe- zaglebie.pl

Wydawca: Związek Zagłębiowski

Współpracownicy: Zbigniew Adamczyk, Edyta Antoniak-Kiedos, Monika Bednarczyk, Paulina Budna, Michał Kubara, Karol Kućmierz, Krzysztof M. Ma- cha, Dariusz Majchrzak, Jacek Malikowski, Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Jerzy Suchanek, Joanna Wójcik

Felietoniści: Zbigniew Adamczyk, Jadwiga Gierczycka, Michał Kręcisz, Andrzej Wasik

Fot. na okładce: R.

Paradowski

Druk: Progress Sp. z o.o. Sosnowiec

Nakład: 1000 egzemplarzy

Tekstów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo ingerencji w teksty zamówione. Reklamę można zamawiać w redakcji; za treści publikowane w reklamach redakcja nie ponosi odpowiedzialności

Zasady prenumera- ty „Nowego Zagłębia”: Prenumeratę krajową lub zagraniczną można zamawiać bezpośrednio w redakcji lub e-mailem

Cena prenumeraty półrocznej (przesyłanej pocztą zwykłą) – 3 wydania – 20 złotych, rocznej – 40 złotych

Prenumerata zagraniczna przesyłana pocztą zwykłą – 3 wydania – 60 złotych, roczna – 120 złotych

Wpłat na prenumeratę należy dokonywać na konto: Związek Zagłębiowski, Bank Gospodarki Żywnościowej S.A., 54 2030 0045 1110 0000 0256 2940

Informujemy, iż Redakcja czasopisma „Nowe Zagłębie” nie bierze odpowiedzialności za poglądy Au- torów piszących na naszych łamach. Jesteśmy otwarci na wszystkie opinie i przekonania oraz staramy się, aby były one reprezentatywne dla szerokiej grupy odbiorców naszego periodyku.

XX LAT

ZWIĄZKU ZAGŁĘBIOWSKIEGO

Spis treści

„Nie chodzi tylko o nowe zadania

i zbyt małe pieniądze” . . . .2

Brukseloza. O Belgii i Belgach . . . .4

Kreując politykę społeczną, musimy wiedzieć  z kim i dla kogo ją robimy . . . .7

Maestra śpiewu solowego . . . .13

PROZA . . . .18

Herb Dębno  . . . .20

Wielcy architekci przełomu wieków  . . . .21

Mieszkańcy podzagłębiowskich wsi  wobec religii i Kościoła na przestrzeni wieków  . . .24

PLASTYKA . . . .28

Żal za Ukrainą . . . .30

POEZJA . . . .38

Mój dziennik wydarzeń z wojny . . . .40

Żołnierze zapomniani Gwardia Ludowa PPS w Zagłębiu Dąbrowskim  . .42

Druga konspiracja. Inspektorat  sosnowiecki Delegatury Sił Zbrojnych  . . . .44

Mieszkańcy Zagłębia Dąbrowskiego  w Powstaniu Warszawskim . . . .48

Józef Piłsudski i udział Zagłębia Dąbrowskiego  w walce o niepodległość Polski  . . . .51

FELIETON . . . .56

FILM  . . . .61

LITERATURA/POEZJA/PROZA  . . . .64

Człowiek w historię uwikłany  . . . .74

Antoni Pączek (1891–1952)  . . . .78

Oddział Będziński Stowarzyszenia  Autorów Polskich . . . .82

ZAGŁĘBIE MŁODYCH  . . . .87

REGION  . . . .90

(4)

Wywiad

„Nie chodzi tylko o nowe zadania

i zbyt małe pieniądze”

Pełni Pan funkcję radnego piątą kadencję.

Jak trafił Pan do samorządu?

Wszystko zaczęło się w 1990 roku. Jako 22-latek wstąpiłem do Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej i tak rozpocząłem działalność politycz- no-partyjną. Dwa lata później, gdy w Będzinie, po odłączeniu się Wojkowic, odbywały się wy- bory przedterminowe do Rady Miejskiej, bez- skutecznie w nich startowałem, bo chyba jesz- cze wówczas nie byłem w pełni przekonany do działalności samorządowej. Dopiero w 1994 roku mocniej zaangażowałem się w kampanię wyborczą Sojuszu Lewicy Demokratycznej do samorządu i pierwszy raz, w wieku 26 lat, zo- stałem radnym.

A później jeszcze cztery razy uzyskiwałem jed- ne z największych w mieście poparcie społeczne i zostawałem radnym, w tym trzykrotnie Prze- wodniczącym Rady. Zresztą zawsze z list Soju- szu Lewicy Demokratycznej, bo jestem bardzo stały w uczuciach politycznych.

Choć po tych 20. latach piastowania man- datu radnego muszę przyznać, że będąc na- dal członkiem SLD i radnym SLD moja aktyw- ność lokalna zmieniła się z polityczno-partyjnej w społeczno-samorządową. Dzisiaj bardziej an- gażuję się w wydarzenia lokalne organizowane przez Towarzystwo Przyjaciół Będzina czy Sto- warzyszenie Ratujmy Kościół na Górce, w któ- rych funkcjonuję od lat. Zresztą działalności w stowarzyszeniach lokalnych było w ostatnich latach znacznie więcej.

Uchodzi Pan za refleksyjnego samorzą- dowca. Proszę powiedzieć, czy zmieniły się w ciągu 24. lat funkcjonowania samorządu gminnego relacje pomiędzy radą miejską i organem wykonawczym. Między innymi prof. Jerzy Hausner, redaktor krytycznego raportu dotyczącego negatywnych zjawisk w samorządzie, zwraca uwagę na zjawisko przenoszenia zadań rady gminy do organu wykonawczego. Czy rady naruszyły parytet zadań i kompetencji obu organów gminy?

Raport Hausnera to chyba naprawdę pierwsza tak poważna diagnoza samorządu terytorialne- go w Polsce po blisko 25. latach, uzupełniona ostatnio częścią programową, choć z całą pew-

nością też kontrowersyjna. Zespół profesora Hausnera otwarcie mówi o tym, o czym wiedzą wszyscy samorządowcy w gminach, że wpraw- dzie zawsze w każdej organizacji najważniej- szy jest czynnik ludzki i albo ludzie potrafią współpracować z innymi albo nie, ale jednak po 2002 roku, gdy prezydentów miast wybrali- śmy w bezpośrednich wyborach, doszło do po- ważnego, ustrojowego zachwiania równowagi w gminie pomiędzy radą a prezydentem. Do- minującą pozycję ma oczywiście prezydent. To z jednej strony dobrze, bo szef może być tylko jeden, ale po pierwsze ważne, aby był to mą- dry człowiek i prawdziwy gospodarz z wiedzą i doświadczeniem oraz z odpowiednimi cecha- mi charakteru, a po drugie rola radnych – choć wśród nich są różni ludzie – nie może ograni- czać się tylko do podnoszenia rąk w głosowa- niach na sesjach, bo część z nich, i to wcale nie mniejsza, posiada wiedzę i doświadczenie, aby w sposób partnerski służyć prezydentowi po- mocą w zarządzaniu miastem.

Z tym problemem wiąże się jeszcze jeden, a mianowicie potrzeba uporządkowania po pra- wie 25. latach ustrojowego prawa samorządo- wego. Coraz częściej środowiska samorządowe podnoszą temat kodyfikacji prawa samorządu terytorialnego. Osobiście też jestem zaangażo-

wany w ten proces. W ogólnopolskim Stowarzy- szeniu Rzeczpospolita Obywatelska opracowali- śmy kilka lat temu Kodeks ustroju samorządu terytorialnego jako propozycję poważnej deba- ty publicznej na temat jednej, dobrej legislacyj- nie, ustawy o samorządzie terytorialnym, któ- ra mogłaby uregulować wszystkie wymagające tego problemy.

Niestety, parlament, rząd czy prezydent nie- wiele robią w tej sprawie, a nawet zgłaszane przez nich inicjatywy ustawodawcze proponują kolej- ne doraźne zmiany w ustawach, które niczego nie porządkują, a jeszcze bardziej psują prawo.

Od kilku lat obserwuje się nasilającą ten- dencję przenoszenia przez rząd na samorząd, w drodze rozporządzeń, zadań bez środków finansowych, co pogarsza sytuację finanso- wą jednostek samorządu terytorialnego. Jak wygląda w praktyce skala tego zjawiska?

To zjawisko bardzo dotkliwe dla samorządów.

Wprawdzie Konstytucja RP chroni je przed ta- kimi działaniami, ale samorządy nie korzysta- ją tutaj właściwie ze swoich praw. Stąd poważne problemy finansowe wielu samorządów. Przykła- dem tego zjawiska jest niestety oczywiście oświa- ta, gdzie mimo subwencji oświatowej samorzą- dy muszą sporo dokładać. Tymczasem ustawa o finansach publicznych jest bardzo wymagają-

Ze Sławomirem Brodzińskim, przewodniczącym Rady Miejskiej Będzina, roz-

mawia Michał Uhorczak

Sławomir Brodziński, przewodniczący Rady Miejskiej Będzina. Fot. W. Borkowski

(5)

Wywiad

ca wobec samorządów, nawet gdy za brak środ- ków finansowych winę ponosi rząd.

Zagadnienie jest jednak poważniejsze. Nie chodzi tylko o nowe zadania i zbyt małe pie- niądze. Mam na myśli dominację administra- cji rządowej nad samorządową. Widać to przy tworzeniu ustaw w parlamencie czy rozporzą- dzeń w rządzie, ale stykamy się z tym proble- mem także w relacjach pomiędzy radą a wojewo- dą jako organem nadzoru, gdzie rozstrzygnięcia nadzorcze niejednokrotnie mocno wkraczają w gwarantowaną konstytucyjnie samodzielność gminy, a przecież jedynym kryterium nadzoru jest zgodność uchwał rady z prawem. Myślę tu- taj także o próbie dominacji wojewody w spra- wach oświadczeń majątkowych samorządow- ców, gdy wymaga się od nas więcej niż nakazuje nam to ustawa.

Samorządy pomimo trudnej sytuacji finan- sów publicznych i ograniczonej możliwości zwiększenia dochodów własnych radzą so- bie z realizacją zadań. W jakich obszarach działalności samorząd będziński osiągnął największe sukcesy?

Udało nam się sporo. Chyba najważniejsze jest zakończenie rozpoczętej w poprzedniej kadencji rewitalizacji historycznej Góry Zamkowej, gdzie powstało urokliwe miejsce wypoczynku rodzin- nego, z placem zabaw w dawnym ogródku jor- danowskim i podziemiami jako kolejną atrak- cją turystyczną miasta. Stworzyliśmy cieszące się wielkim zainteresowaniem mieszkańców cztery strefy aktywności rodzinnej: na Syberce, Zam- kowym, Warpiu i w Grodźcu. Trzeba tutaj wspo- mnieć również o osiedlowych placach zabaw czy boiskach sportowych przy placówkach oświa- towych. Nie bez znaczenia dla mieszkańców są też remonty ulic i placów, także dróg powiato- wych we współpracy z Powiatem Będzińskim.

Osobiście cieszę się z parkingów i miejsc postojowych przy największej w Będzinie pod względem liczby ludności ulicy Skalskiego na Syberce, z placów zabaw, z bezpiecznego przej- ścia dla pieszych przez ul. Piłsudskiego, choć pil- nie trzeba jeszcze przeprowadzić kompleksową modernizację przedszkola nr 13.

To tylko niektóre przykłady. Myślę, że w ostat- nich czterech latach w Będzinie zrobiliśmy wię- cej niż w poprzednich ośmiu.

Jakie są najpoważniejsze wyzwania stoją- ce przed władzami samorządowymi kolej- nej kadencji?

Spraw jest naprawdę wiele. Zagospodarowa- nie terenów inwestycyjnych to nowe firmy, do- chody budżetu i miejsca pracy. Remonty infra- struktury mieszkaniowej i drogowej są ważne dla mieszkańców.

Dla mnie zawsze istotne były sprawy kultu- ry. Mamy w Będzinie bogactwo instytucji kultu- ry. Dlatego chciałbym, żeby znalazły się środki finansowe na niezbędne prace w Zamku Pia- stowskim i Pałacu Mieroszewskich, a Muzeum Zagłębia stało się także placówką naukowo-wy- dawniczą, bo ciągle mam niedosyt publikacji o hi- storii Będzina, gdzie Muzeum wyręczają stowa- rzyszenia lokalne, które osobiście inspiruję do takiej działalności, by podać przykład albumu na 55-lecie osiedla Syberka. Chciałbym, aby Teatr Dzieci Zagłębia miał jednego właściciela, który znajdzie pieniądze na jego kompleksową modernizację zgodnie z przygotowanym projek- tem. Zrobiliśmy termomodernizację Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej, ale potrzeb- ne są jeszcze prace wewnątrz budynku, a pomy- śleć też wreszcie trzeba nad racjonalizacją sieci filii. Ośrodek Kultury z jego filią w Grodźcu też wymagają niezbędnych nakładów. Tym instytu- cjom trzeba dać trochę prawdziwej samodzielno- ści, to będą działały efektywniej, bo nadbudowa nad nimi w postaci wydziału kultury w urzędzie nie jest już potrzebna.

Najważniejsze jednak, by zrealizować strate- gię rozwoju miasta, którą Rada Miejska uchwa- liła w listopadzie 2012 r. Zabiegałem o to od kil- ku lat, bo poprzednia z czerwca 1999 r., której też byłem inicjatorem, była już nieaktualna. Jej realizacja spowoduje rozwój miasta w kierun- ku nowoczesnej, europejskiej wspólnoty samo- rządowej.

W tym kontekście powinniśmy też zwró- cić uwagę na będzińskie zabytki i pomóc im finansowo, choćby remontowanemu obec- nie kościołowi św. Trójcy, matce kościołów będzińskich.

Ważnym obszarem aktywności samorządu te- rytorialnego jest współpraca z organizacja- mi pozarządowymi, która aktywizuje miejską wspólnotę samorządową. Jak Pan, również jako aktywista trzeciego sektora, ocenia roz- wój społeczeństwa obywatelskiego i jego ja- kość kapitału społecznego?

Zainteresowanie mieszkańców Będzina spra- wami miasta pozostawia wiele do życzenia. Ale badania socjologiczne wykazują, że mamy dość specyficzne i trudne społeczeństwo. Niemniej jednak mieszkańcy coraz częściej aktywizują się w organizacjach pozarządowych. Jest ich sporo w Będzinie. Inicjują one i organizują wiele wy- darzeń w mieście. Działają w zakresie eduka- cji, kultury, sportu i pomocy społecznej. A jest sporo do zrobienia.

Chciałbym, aby władze miasta widziały w nich zawsze poważnego partnera społecznego, a nie ograniczały się tylko do uchwalania programów współpracy i przyznawania niewielkich dotacji.

Sam działam aktywnie w kilku stowarzysze- niach lokalnych. Osobiście ostatnio skupiam się na realizacji polityki historycznej Będzina, ro- zumianej jako przedstawianie pozytywnej re- fleksji nad historią miasta i upowszechnianie świadomości historycznej wśród mieszkańców.

W ponad 655-letnim Będzinie było bowiem wielu ludzi i wiele wydarzeń, o których trze- ba pamiętać, chcąc myśleć poważnie o rozwo- ju miasta. Choćby o królu Kazimierzu Wielkim, który nadał Będzinowi prawa miejskie. Stara- my się w ogólnopolskim Stowarzyszeniu Kró- la Kazimierza Wielkiego upowszechniać o nim wiedzę. Ale w tej lokalnej polityce historycznej jest wiele do zrobienia.

Czego można Panu życzyć na przełomie koń- ca kadencji i zbliżających się wyborów samo- rządowych?

Najważniejsze jest zawsze zdrowie. A dla mnie najważniejsza jest rodzina. Dlatego proszę mo- jej rodzinie i mnie życzyć zdrowia. I realizacji naszych rodzinnych zamierzeń. A przed wybo- rami życzyłbym sobie pozytywnej oceny miesz- kańców i uzyskania raz jeszcze mandatu radnego.

Chciałbym, aby po wyborach w Będzinie nastał czas, gdy rada, prezydent i wszystkie podmio- ty życia lokalnego w sposób partnerski będą współpracowały dla rozwoju naszego królew- skiego Będzina.

Sławomir Brodziński – od 1994 r. radny Rady Miejskiej Będzina. W latach 1998-2006 i od 2010 r. Prze- wodniczący Rady Miejskiej. Wiceprzewodniczący Komisji Polityki Europejskiej i Współpracy Zagranicznej Związku Miast Polskich. Dyrektor Kancelarii Sejmiku w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskie- go w Katowicach. Członek Sojuszu Lewicy Demokratycznej (wcześniej Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej). Członek organizacji społecznych o charakterze lokalnym: Towarzystwa Przyjaciół Będzina, Sto- warzyszenia Dobre Ręce, Stowarzyszenia Ratujmy Kościół na Górce oraz ogólnopolskim: Stowarzyszenia Rzeczpospolita Obywatelska, Stowarzyszenia Króla Kazimierza Wielkiego, Stowarzyszenia Dom Wszyst- kich Polska. Członek honorowy Klubu Absolwenta przy Miejskim Zespole Szkól nr 1 w Będzinie. Za wybit- ne zasługi dla samorządu terytorialnego w Polsce oraz za działalność na rzecz społeczności lokalnej Bę- dzina w 2005 r. odznaczony przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Brązowym Krzyżem Zasługi, a w 2014 r. przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Złotym Krzyżem Zasługi.

(6)

Europa

Brukseloza. O Belgii i Belgach

W poprzednim numerze, w dużej części poświęconym wyborom do Parlamentu Europejskiego, przypomnie- liśmy, że posłowie pracują plenarnie oraz w (21) komisjach. Obrady plenarne odbywają się we francuskim Strasburgu, a komisje w Brukseli. Posłowie przemieszczają się z jednej do drugiej siedziby. Jak na razie nie widać szansy na rozwiązanie problemu dwóch stolic. Za stałą siedzibą parlamentu tylko w Brukseli prze- mawia wiele względów, pomysł ma sporo zwolenników, na co nie godzi się Francja, która ma wiele do po- wiedzenia w Unii. Postanowiliśmy w tym numerze przybliżyć ten europejski kraj oraz jego stolicę. Rozmów- cami Katarzyny Wywiał są Anne-Marie, nauczycielka języka francuskiego w szkole wieczorowej w gminie Woluwe St. Pierre oraz Bojko, emerytowany pracownik dużej firmy, który do Brukseli przyjechał z Bułgarii.

10 rzeczy na temat Belgii, których mogliście nie wiedzieć:

Belgia jest 10 razy mniejsza od Polski, mniejsza nawet od samego jedynie wojewódz- twa mazowieckiego.

Belgowie nie mają jednego wspólnego języka: większość mówi po flamandzku, dru- ga co do liczebności grupa po francusku, a najmniejsza grupa po niemiecku. Wszystkie trzy języki widnieją na ulotkach lekarstw sprzedawanych w Belgii.

Belgia ma najwięcej w świecie gwiazdek Michelina – proporcjonalnie do liczby lud- ności. Dobre jedzenie jest tu prawie religią.

W Belgii jest najwięcej w Unii lekarzy przypadających na liczbę mieszkańców. Wie- lu z nich to obcokrajowcy.

W Belgii wytwarzanych jest ok. 1000 gatunków piwa, ale do obiadu pije się głównie wino.

Konstruktorem saksofonu był Belg z Dinant, Adolph Sax. Właśnie świętujemy jego 200. rocznicę urodzin.

Król Belgów Filip jest bardzo sprawny fizycznie: startuje w brukselskim półmaratonie.

W ubiegłym roku w Belgii przeprowadzono 1816 eutanazji (wzrost o 27% w stosunku do roku 2012), a 80% osób wybierających eutanazję to osoby mówiące po flamandzku.

27 maja swoje 112. urodziny obchodziła najstarsza Belgijka, Fanny Godin.

Reprezentacja Belgii „Czerwone Diabły” jest na najwyższym w historii miejscu w kla- syfikacji światowej. Co ciekawe, piłkarze nie mają formalnie wspólnego języka, ale tre-

ner Wilmots posługuje się francuskim. Filip I, król Belgii. Fot. Lycaon Fot. David Liuzzo

Herb Belgii

Atomium, 103-metrowy model atomu żelaza, Bruksela.

Fot. Skier Dude

(7)

Europa

Anne-Marie

Anne-Marie, jest Pani Belgijką i francuskojęzyczną mieszkanką Bruk- seli. Pani kraj, miasto, a także rodzina są podzielone pod względem językowym. Czy może nam Pani wyjaśnić, jak to wszystko funkcjonuje?

Trudno to wytłumaczyć! Jestem Belgijką, nauczycielką fran- cuskiego, moja matka jest francuskojęzyczna, ojciec jest Fla- mandem, a ja mieszkam w Brukseli! Czuję się brukselką, oso- bą otwartą na świat. Napięcia między frankofonami i osobami flamandzkojęzycznymi są rzeczywiście godne pożałowania, ale da się je przezwyciężyć. Wszyscy jesteśmy Belgami i wszyscy jesteśmy ze sobą związani. Bardzo niewiele jest rodzin jedno- języcznych! Mieszkańcy Brukseli są w 90% francuskojęzyczni;

jesteśmy regionem dwujęzycznym (w Belgii mamy 3 regiony:

Walonię, Flandrię i Brukselę), który pod względem geograficz- nym jest enklawą w terytorium Flandrii. Inne regiony pragnę- łyby przejąć wszystkie bogactwa Brukseli, stolicy Europy i stoli- cy państwa, ale to nie jest takie proste! Mimo wszystko, w samej Brukseli dobrze się rozumiemy. Taka jest historia Belgii, kraju sztucznie stworzonego w roku 1830 po to, by powstała strefa buforowa pomiędzy wielkimi mocarstwami europejskimi. Ale to już inna opowieść.

Jest Pani nauczycielką francuskiego jako języka obcego. Spotyka Pani wiele osób pochodzących z różnych części świata. Czy napo- tyka Pani czasem problemy kulturowe lub wynikające z odmien- nej mentalności?

Lubię mój zawód – dzięki moim uczniom mogę podróżować i otwierać się na świat! Oczywiście, że pewne komentarze czy postawy mnie zaskakują, ale pozostaję osobą otwartą i toleran- cyjną. To część mojej pracy. Przede wszystkim, to wielkie szczę- ście uczyć tak bardzo różnorodne grupy!

Mieszkała Pani kiedyś w Czechach. Czy jest kraj, do którego chcia- łaby się Pani przeprowadzić będąc na emeryturze – z powodu lep- szej pogody, jedzenia czy kosztów utrzymania?

Wszyscy w Belgii marzą o pięknej pogodzie! Mam jeszcze wie- le lat do emerytury, więc o tym nie myślę. Ale pomysł z wyjaz- dem na południe bardzo by mi pasował.

Belgia słynie ze swojej znakomitej kuchni. Czy może się Pani z nami podzielić innymi typowo belgijskimi atrakcjami? Znamy komiksy Le Chat i Tintin, znamy figurkę Manneken Pisa, znamy wokalistów ta- kich, jak Jacques Brel i Stromae, znane są belgijskie czekoladki i 1001 rodzajów piwa... Co jest dla Pani prawdziwym symbolem Belgii?

To wszystko jest bardzo belgijskie, ale ważnym symbolem jest także nasz król Filip i nasza monarchia! A poza tym, czy próbo- wałaś już naszych małży (moules) z frytkami albo zapiekanej cy- korii (chicon au gratin), albo wołowiny w piwie po flamandzku (carbonnade flamande), zupy waterzooi [zupa rybno-warzyw- na z żółtkiem i śmietaną – przyp. Red.] czy klopsików w sosie na bazie syropu z Liège?

Małże i cykorię bardzo lubię, reszta wciąż przede mną... A co to we- dług Pani znaczy być Belgiem?

Być Belgiem to iść na kompromis – musimy zachować zgodę wśród nas, dlatego dużo się spieramy! Znaczy to także być otwar- tym na Europę i świat... Czujemy się, zwłaszcza tu w Brukseli, przede wszystkim Europejczykami.

Królowa Matylda jest w połowie Polką – jej mama Anna Komorowska

(8)

Europa

jest kuzynką naszego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Uczy Pani francuskiego wielu Polaków, w tym mnie. Czy zna pani Polskę?

Niestety nie, nigdy tam nie byłam, ale dzięki moim uczniom, w wyobraźni odwiedziłam Kraków, słuchałam Chopina i po- znałam jego biografię, odkryłam różne regiony, wioski, wielką kopalnię soli i próbowałam specjałów, takich jak ogórki kiszo- ne, kiełbasa, gołąbki... I rozumiem kilka słów, bo nauczyłam się trochę czeskiego, który trochę przypomina wasz piękny język.

Serdecznie dziękuję i – kto wie ? – do zobaczenia w Polsce!

Bojko

Skąd Pan pochodzi?

Pochodzę z Bułgarii, na imię mam Bojko.

Co Pana sprowadziło do Belgii? Kiedy Pan tu przyjechał?

Wielokrotnie odwiedzałem Belgię służbowo – po raz pierw- szy przyjechałem tu w 1997 r., a do pracy w Brukseli w 2009 r.

Czym Pan się zajmuje? Czy musiał Pan się przekwalifikować?

Przez 4 lata pracowałem dla dużej międzynarodowej organiza- cji, a teraz jestem emerytem, który miło spędza czas w Brukse- li. Jestem gotowy na nowe wyzwania w stolicy Europy.

Co najbardziej podoba się Panu w Brukseli, Belgii i w Belgach?

Ciągle jestem pod wrażeniem belgijskiej wielojęzycznej, wielo- kulturowej różnorodności i tolerancji. Życie jest bardzo dobrze zorganizowane, a ludzie ogromnie życzliwi. Bruksela jest tak- że kulturalną stolicą Europy. Jest to jedno z najbardziej kosmo- politycznych miast świata.

Bardzo lubię belgijskie piwo i czekoladę. Nigdzie chyba na świe- cie nie ma lepszych czekoladek.

Co się tu Panu nie podoba, co chciałby Pan zmienić?

Jedynym aspektem wymagającym korekty jest wielka biurokra- cja na poziomie lokalnym, regionalnym i federalnym. W Belgii na wszystko trzeba czasu.

Za czym Pan tęskni?

Lot do Bułgarii trwa jednak tylko 2 godziny i łatwo mogę zna- leźć się w kraju.

W jaki sposób zachęciłby Pan innych do odwiedzenia Pańskiego kraju?

Bułgaria jest pięknym krajem o bogatej kulturze. Leży w ser- cu Półwyspu Bałkańskiego. Ludzie są tam niezwykle przyjaźni i uprzejmi, a kuchnia bułgarska oferuje pyszne potrawy. Waż- nym elementem życia jest także folklor. Bułgaria jest krajem turystycznym, a także celem nowego typu turystyki nakiero- wanej na poznawanie kultury, architektury i historii oraz prze- żywanie przygód. Latem można wybrać się nad Morze Czarne, a zimą jeździć na nartach w górach.

Czy planuje Pan powrót do kraju? Kiedy?

Bułgaria jest atrakcyjnym celem krótkich wycieczek. Nieste- ty, niełatwo tam żyć na co dzień. Mam nadzieję, że moje dzieci, a kiedyś wnuki będą mogły mieszkać w Bułgarii zamożnej, de- mokratycznej i pozbawionej korupcji.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję, do zobaczenia.

Fot. K.Wywiał

(9)

Wywiad

W Pańskim dorobku naukowo-badawczym waż- ne miejsce zajmuje diagnoza problemów społecz- nych w różnych dziedzinach oraz jednostkach terytorialnych. Ma to zapewne związek z naj- gruntowniejszym opracowaniem w Polsce do- robku szkoły chicagowskiej w monografii, któ- rej jest Pan autorem.

Tak, to prawda. Powiedzmy, że jest to nie tylko pogłębiona, ale pierwsza polskoję- zyczna monografia szkoły chicagowskiej w socjologii, bo to trzeba podkreślić, po- nieważ tych szkół chicagowskich było kil- ka – była architektury, była filozoficzna, można wymienić jeszcze kilka. Natomiast trzeba powiedzieć o tej socjologicznej, znanej na świecie do dzisiaj, że nie mia- ła szczęścia do socjologii polskiej. Jakoś dzięki naszemu socjologicznemu guru, czyli profesorowi Florianowi Znanieckie- mu, ta szkoła chicagowska była z pewno- ścią marginalizowana, nie była dopuszcza- na do naukowej debaty w Polsce. Druga wojna światowa również wpłynęła na to, że nie było dostępu do tych właśnie prac.

I po niej już była zmiana kierunku, orien- tacji i niewielu chętnych do kontynuacji.

Pierwszym, który zajął się tym profesjo- nalnie na nowo, był profesor Wacław Pio- trowski z Uniwersytetu Łódzkiego, którego spotkałem na konferencji – jedynej pol- skiej konferencji organizowanej w stulecie założenia Uniwersytetu Chicagowskiego.

Tu u nas w Katowicach, na Uniwersyte- cie Śląskim w 1991 roku. Tak, że Socjo- logia Szkoły Chicagowskiej i jej recepcja

w Polsce to pierwsza tego typu monogra- fia w Polsce i to praca nagrodzona. Otrzy- mała w 2010 roku nagrodę Polskiej Aka- demii Nauk w zakresie socjologii, nagrodę im. Ludwika Krzywickiego – przyznawaną raz na dwa lata. Myślę, że to ważne, iż do- strzeżono tę książkę. Zawdzięczam szko- le chicagowskiej to, iż wiem, że problemy społeczne należy badać i monitorować róż- nymi metodami – nie zawsze takimi, któ- re są w polskiej socjologii modne, a mia- nowicie monografia, czy instytucjonalna diagnoza problemów społecznych. A za- tem badanie zasobów instytucji, które się tym zajmują, no i to, co było znakiem fir- mowym tej socjologicznej szkoły chica- gowskiej, czyli mapowanie zjawisk i pro- blemów społecznych – jak to w Polsce się dzisiaj próbuje określać – czyli nanosze- nie tych faktów społecznych w przestrzeń miasta, gminy i analizowanie ich różnego rodzaju uwarunkowań.

Jakie znaczenie dla planowania i zarządzania samorządem lokalnym i regionalnym ma ana- liza problemów społecznych?

Można by rzec: podstawowe, kardynal- ne, fundamentalne. Jeżeli nie przeprowa- dzi się podstawowej i zarazem pierwszej pełnej analizy faktów odnośnie proble- mów społecznych, to będziemy mieć do czynienia, że użyję porównania, ze swo- istego rodzaju poszukiwaniem drogi we mgle. Możemy interweniować, możemy pomagać doraźnie, próbować zapobiegać, możemy przeznaczać coraz większe pie-

niądze na te doraźne działania i akcje do momentu, aż nie wytrzyma tego budżet samorządu lokalnego. Można i należy jed- nak opracować diagnozę i na jej podstawie profesjonalną, odpowiadającą jej progno- zę, czyli właśnie strategię rozwiązywania zjawisk i problemów lub szerzej – strate- gię polityki społecznej. Musimy pamiętać, że wiele współczesnych zjawisk społecz- nych wcale nie jest problemami. Nieste- ty to właśnie media, panie Redaktorze, są tymi, które kreują czasami problemy na siłę – też nie bazując na diagnozach, tylko na przykład aktualnym wydarzeniu. Na- tomiast problem polega na tym, że aby przygotowywać program rozwoju danej społeczności lub określić jej politykę spo- łeczną, musimy najpierw wiedzieć, co jej dolega i jaki jest jej stan czyli wykonać diagnozę społeczną, a nie zbiór poboż- nych życzeń. Coraz częściej w przypad- ku projektów UE warunkiem rozpatry- wania projektu jest diagnoza, lepszej czy gorszej jakości, ale jednak diagnoza. Sa- morządy polskie sięgają po dobre unijne praktyki, jak np. tzw. obywatelskie budże- ty, gdzie to mieszkańcy wskazują potrze- by u siebie w osiedlach, dzielnicach – ale to dopiero początek drogi. Jeżeli jednak ci mieszkańcy tak naprawdę nie znają sy- tuacji swoich środowisk, to i ich doraźne działania, choć podjęte w dobrej wierze, nie zawsze mogą trafnie realizować lokal- ne potrzeby. A największy problem, choć czasem nie do końca uświadamiane zja-

Kreując politykę społeczną, musimy

wiedzieć z kim i dla kogo ją robimy

Z prof. dr. hab. Krzysztofem Czekajem rozmawia Michał Uhorczak, współpraca Paweł Sarna

(10)

wisko i kwestia społeczna, to jest obraz demograficzny społeczeństwa miejskie- go, czy gminnego. W nowym, globalnym, że użyję tego sformułowania, podręczni- ku socjologii profesora Anthony Gidden- sa, autor wyraźnie mówi za Petersonem, o zjawisku siwienia populacji. Zjawisko siwienia populacji wynika z 2 trendów długofalowych obecnych w społeczeń- stwach poprzemysłowych: zmniejszającej się dzietności oraz wydłużającej się śred- niej długości życia. A przecież, jak na to wskazują prognozy demograficzne, oko- ło 2050 r., w przybliżeniu 1/3 mieszkań- ców współczesnych społeczeństw będzie miała więcej niż 65 lat.

Większość polskich prognoz społeczno- -gospodarczych, większość strategii rozwo- ju, większość strategii polityki społecznej czy rozwiązywania problemów społecz- nych ma punkt dotyczący obrazu demo- graficznego. I jest on odnotowywany i na tym niejednokrotnie koniec. Natomiast prawda jest taka, że w ogóle się z tego nie wyciąga wniosków, które w przypadku stanu demograficznego społeczności lo- kalnej stanowią naturalne dyrektywy do opracowywania przyszłego i planowane- go, bo przecież wszystkie kraje UE planują, choć to nie zawsze odpowiada wszystkim politykom w Polsce, myślącym stereoty- pami minionej epoki. A przecież pierw- sze plany społeczne pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, z Nowego Yorku czy Chi- cago z lat dwudziestych XX wieku. I one też budowały na demograficznym obrazie

społeczności lokalnych. To właśnie w No- wym Jorku powstały obywatelskie stowa- rzyszenia wspierające „The Regional Plan Association of New York”, które to stowa-

rzyszenia istnieją do dziś.

Najlepszy dowód, że prawie we wszyst- kich naszych demograficznych programach mówimy: no tak, starzejemy się, srebrzy nam się włos. Natomiast to, co jest najgor- sze – my nie potrafimy pogodzić się z tym starzeniem, także i w lokalnej społeczno- ści, co prawie wygląda na zaklinanie rze- czywistości. Próbujemy tworzyć miejsca pracy tam, gdzie za chwilę, jak w przy- padku naszego Zagłębia – bo ja pochodzę z Zagłębia – należy planować i zakładać istotne wsparcie dla seniorów, bo jak to można zaobserwować na wykresie, zajmu- jemy niechlubne ostatnie miejsca w woje- wództwie. Biegun starości w wojewódz- twie należy do gmin, miast i powiatów miejskich Zagłębia Dąbrowskiego, gdzie wskaźnik przyrostu naturalnego dla po- wiatu będzińskiego wynosi (-4,34‰), po- wiatu zawierciańskiego (-4,17‰), miasta Sosnowca (-3,70‰) oraz Dąbrowy Górni- czej (-2,52‰). Na drugim biegunie tego kontinuum współczynnika przyrostu natu- ralnego znajdują się takie gminy i powiaty grodzkie, jak: Żory (+4,01‰), pow. psz- czyński (+3,88‰), pow. bieruńsko-lędziń- ski (+2,99‰), miasto Rybnik (+1,68‰), powiat bielski (+1,34‰).

To niechlubny wynik.

Z pewnością tak, tylko że ten niechlub- ny wynik w konsekwencji układa ogólną politykę w tym regionie. Profesor Adam Gierek próbuje w swoim programie po- stawić na reindustrializację Zagłębia Dą- browskiego. Z pewnością można podjąć takie próby, ale przede wszystkim należy stworzyć szeroką platformę możliwości dla rozwoju tzw. srebrnej ekonomii i go- spodarki. My musimy zadbać o ludzi star- szych, by mieli, po pierwsze miejsca pracy, poprzez wydłużenie wieku emerytalnego do 67 roku oraz możliwość powrotu na rynek pracy i usług choćby w ograniczo- nym zakresie, prawda? Po drugie, musi- my część tych ludzi przyjąć z powrotem na rynek pracy i to nie jest odległa przy- szłość, ponieważ nie będzie komu wyko- nywać pewnych określonych zawodów i pewnych określonych zadań. Tak, że trzeba będzie przyjąć emerytów na choć- by dorywcze dorabianie sobie do bardzo skromnych emerytur, które mają lub mieć

będą, pamiętając, że roczniki wyżu demo- graficznego z lat pięćdziesiątych, a była ich prawie cała dekada, właśnie wkracza w wiek emerytalny. I to dla nich należy przygotowywać istotne części polityki społecznej, nieomal w każdym z dziesię- ciu obszarów szczegółowych, jak to wyli- cza profesor Julian Auleytner. Na całym świecie, a w szczególności w starych kra- jach UE, „srebrna gospodarka” jest istot- nym modułem gospodarek krajowych.

U nas jeszcze tak zintegrowane modu- ły nie istnieją, choć pojawiły się pierw- sze przedsięwzięcia tego typu. Im szyb- ciej zrozumiemy także i w lokalnej skali o potrzebie rozwoju tej sfery, tym mniej- sze będą zapóźnienia, straty i szkody – tak- że i te społeczne.

Jakie problemy społeczne dominują dzisiaj w lo- kalnych i regionalnych wspólnotach społecznych w perspektywie ogólnopolskiej?

Będę tu jednak obstawał przy stanowisku, że tym pierwszym problemem jest niewie- dza na temat rzeczywistego stanu swoich zjawisk i problemów społecznych. Czyli nie wiemy po pierwsze, jaką mamy struk- turę demograficzną – o strukturze mówię, to znaczy myślę o proporcjach ludności w wieku przedprodukcyjnym, produkcyj- nym i ludności w wieku poprodukcyjnym.

I to jest ewidentne, że jeżeli nie spojrzymy i nie określimy tych trzech kategorii lud- ności zgodnie z kategoriami urzędu staty- stycznego: do 16, 16–67 i powyżej 67, to nie będziemy wiedzieli nic o problemach, które istnieją i dzieją się w gminach, po-

Wywiad

(11)

wiatach Zagłębia. Pierwsze podstawowe zadanie to jest określić właśnie strukturę demograficzną nie tylko całych jednostek administracyjnych, takich jak miasto, czy gmina wiejska, ale należy w tych analizach zejść do poziomu dzielnic lub osiedli w za- leżności od przyjętego podziału. Struktu- ra demograficzna społeczeństwa, w tym i społeczności lokalnych w dzielnicach, osiedlach określa nam de facto model po- lityki lokalnej. Bo się już niedługo okaże, że o wiele większym problemem jest brak miejsc na oddziałach intensywnej opieki medycznej dla osób starszych, miejsc dla osób terminalnie chorych, również in- nych chorób, takich jak choćby powraca- jąca gruźlica, która odeszła do historii na przełomie lat sześćdziesiątych i siedem- dziesiątych, a obecnie jako choroba cywi- lizacyjna powróciła. My na nowo mamy to zjawisko, problem, chorobę, która wynika właśnie ze złych warunków życia, odży- wania się i tak dalej. I ta choroba już nie puka do naszych bram, ale ona jest. Jeśli spojrzymy na politykę społeczną, to trze- ba tam wymienić lub zreorganizować nie- omal wszystkie z 10. szczegółowych ob- szarów polityki społecznej. Pierwszy to właśnie polityka ludnościowa i rodzinna.

Robiąc politykę społeczną musimy wie- dzieć, dla kogo i z kim ją tworzymy i re- alizujemy – czy dla młodych, czy dla pra- cujących, czy dla emerytów. Dopiero gdy wiemy, jaką mamy strukturę demograficz- ną, możemy przygotować priorytety w po- lityce społecznej i skupić się na rozwiązy- waniu problemów i kwestii społecznych.

Jakie problemy dominują w gminach i miastach Zagłębia Dąbrowskiego i czy różnią się od wystę- pujących w pozostałych częściach województwa?

Na przykład w odniesieniu do Sosnowca i Katowic.

To są dwa różne miasta, ponieważ każde z nich ma po pierwsze inną populację, więc już i wielkość. Po drugie, pewne funkcje administracyjne, niektóre fundusze spły- ną do Katowic, a na pewno nie spłyną do Sosnowca, Dąbrowy Górniczej czy Będzi- na. Po trzecie brakuje, jak już powiedzia- łem – i to jest wspólne dla województwa i dla Zagłębia – autentycznej i pracującej dla potrzeb praktyki i lokalnych społecz- ności diagnozy demograficznej. Ja się tu będę bardzo mocno upierał, ponieważ je- żeli nie wiemy, jaka jest ta struktura demo- graficzna i jej przyszłościowe przesłanki, to tak jak powiedziałem – z tych 10 ob- szarów polityki społecznej każde, w tym

i to dotyczące rynku pracy – ile jest bez- robotnych, ilu jest pracujących, ilu oni utrzymują ludzi, czyli np. członków swo- ich rodzin, jest ważne. Kolejny obszar to jest polityka mieszkaniowa. Przecież to jest ogromne wyzwanie – konieczna jest wie- dza na temat tego, jakie są zasoby gmin- ne i jak wyglądają na przykład jej zaso- by w zakresie mieszkań socjalnych, które są zawsze najgorsze, w najgorszym stan- dardzie, a niedługo przyjdzie moment, że ludzie, którzy nie potrafią płacić czynszu, nie potrafią utrzymać mieszkania, będą je musieli opuścić. Gdy uwolniony zostanie rynek mieszkań, cen, czynszów, do czego się już parokrotnie przymierzano – może dojść do sytuacji, choć to czarny scena- riusz, jaka była w kryzysie lat 30. ubiegłe- go wieku w USA, że wystawiało się ludzi za drzwi i zamykano mieszkania. A zatem brak pewnej diagnozy dotyczącej tego, ja- kie my mamy w mieście czy w gminie za- soby, i którą ich część można przeznaczyć na mieszkania socjalne a którą nie, gdzie ich nie możemy przeznaczyć i czy wtedy trzeba zrobić to, co na przykład się robi w Siemianowicach Śląskich, że buduje się nowe mieszkania socjalne i dla kogo. Żeby skończyć z tym myśleniem, że mieszkanie socjalne, to jest coś najgorszego co może się przytrafić osobie starszej czy w potrze- bie. Wszędzie w Unii mieszkania socjalne stanowią istotny element dochodów gmi- ny, bo choć one są najniższe i dostosowa- ne do zarobków osoby, która jest ocenia- na czy należy się jej mieszkanie – to jest istotne. My jeszcze nie doszliśmy do tego, że mieszkanie socjalne musi być dostoso- wane do zarobków lub braku zarobków tego człowieka, który ma się w nim zna- leźć – przejściowo lub stale. Podczas po- bytu na stażu w Wielkiej Brytanii, obser- wowałem sytuacje, że ludzie mogli nawet wykupić mieszkania socjalne, jeżeli doszli do takich pieniędzy lub kredytu. Tego so- bie nie wyobrażam w dzisiejszej sytuacji mieszkaniowej w Polsce. To jest odległa polska przyszłość. Ale warto na przykład mieć mapę zasobów mieszkań socjalnych danej gminy. Czwarty obszar szczegółowy to polityka społeczna w zakresie ochro- ny zdrowia. Najłatwiej pozamykać szpi- tale, szkoły i sprzedać. Tylko, że za nie- długo, wydaje mi się, że w perspektywie 2014–2020 r. będziemy musieli inwesto- wać w nowe budynki opieki zdrowotnej i medycznej dla naszych właśnie emerytów

i osób chorych oraz niepełnosprawnych, i ewentualnie będziemy musieli przygoto- wywać się na określone działania dotyczące oświaty. Kolejny obszar polityki społecznej to właśnie polityka oświatowa. Nie będę tutaj odkrywał tajemnicy, ale ludzie star- si zaczynają uczestniczyć na nowo w ży- ciu poprzez uczenie się Internetu i z In- ternetu, poprzez tworzenie sieci, zgodnie z tym, o czym pisał Manuel Castells, wy- bitny socjolog światowy, że następuje usie- ciowienie relacji społecznych – to nie tyl- ko ta nasza ograna już „Nasza Klasa”, ale i wszystkie inne portale społecznościowe.

Jest tych portali bardzo dużo i myślę, że to jest swego rodzaju przyszłość. Jeżeli zdro- wie nie pozwoli ludziom się spotykać na zewnątrz poza domem, to właśnie Inter- net, kamera pomoże im się kontaktować ze swoimi znajomymi, przyjaciółmi, leka- rzami, pielęgniarkami, czy pracownikami socjalnymi. A musimy sobie w przypadku polityki w zakresie zdrowia przypomnieć znane już prawdy i powiedzieć jedno – im dłużej będzie aktywny starszy człowiek – senior, tym dłużej nie będziemy mieli wzrostu kosztów na jego opiekę medycz- ną – pielęgniarstwo, wszelkiego rodzaju usługi medyczne – bo będzie je sobie on sam zabezpieczał, dbając o swoje zdro- wie i życie. Będzie dłużej świadomy, bę- dzie dłużej aktywny, będzie obywatelem Polski i Europy. A zatem nie będzie moż- na uruchamiać sieci łóżek w oddziałach szpitalnych, których nie będzie, bo szpi- tal został sprzedany. I co? Trzeba będzie potem wybudować nowy szpital z nowy- mi oddziałami właśnie dla osób starszych i przewlekle chorych, tak? Ile lat to zajmie?

Jak szybko będą musieli – przepraszam – wymierać seniorzy bez takiej opieki? Jest tu problem ogromny. A tak wystarczy in- wentaryzować dotychczas istniejącą bazę, która należy do samorządu i posiadając wiedzę o demografii swojej społeczności przekształcać na potrzebne placówki. Na dzienne domy pobytu, dzienne domy ak- tywności seniora, a nawet owe uniwersy- tety trzeciego wieku. Bo być może przez takie sąsiedztwo ludzie leżący czy z począt- ku – że tak to określę – „świata leżących”

będą mogli wrócić do świata aktywnych seniorów. A to jest autentyczny cel poli- tyki społecznej do wygrania, by seniorzy jak najdłużej byli aktywni i mieli równe szanse. Bo inaczej będziemy mieli sieć od- działów geriatrycznych, gdzie będą leżeli

Wywiad

(12)

ludzie, którym nie dano szansy na aktyw- ność i ogromną kolejkę do takich miejsc.

I to jest ogromny cel następnego obszaru polityki społecznej – polityki w zakresie oświaty. Nie sprzedajmy szkół tylko prze- organizowujmy je w placówki dla osób starszych. Ale żeby można je było prze- organizować – znowu wracam do punktu wyjścia – musimy wiedzieć, kto w tej spo- łeczności mieszka. I żeby zamknąć ten wą- tek tak na razie, to powiedzmy sobie jedno.

Jeżeli wiemy, że miasto jest stare, czyli ma przewagę osób w wieku poprodukcyjnym nad ludnością w wieku przedprodukcyj- nym i produkcyjnym, to powiedzmy so- bie szczerze, że to nie jest do końca praw- da. Jak zwykle średnia statystyczna może nas oszukać, także i w polityce społecznej.

Dlatego to, co robiliśmy właśnie w diagno- zie Katowic, Bielska, Świętochłowic, Sie- mianowic Śląskich i wielu innych miej- scowości, to jest pokazanie, jaki jest profil demograficzny dzielnic poszczególnych miast. Proszę sobie wyobrazić, że w ta- kim najmniejszym powiecie grodzkim województwa śląskiego, jakim są Świę- tochłowice istnieje 5 dzielnic. W pierw- szym badaniu z 2003 roku z tych pięciu dzielnic dwie były młode, trzy były stare i w tej chwili już tylko jedna została de- mograficznie młodą. Pozostała czwarta dzielnica dołączyła do dzielnic starych. A zatem zupełnie inny obraz. Tak samo, jak w przypadku Sosnowca, jak w przypadku Dąbrowy Górniczej. Trzeba zobaczyć, kto w tych dzielnicach mieszka. Jaki jest pro- fil demograficzny poszczególnych dzielnic poszczególnych miast. I wtedy pojawiają się nowe propozycje wspólnych działań Zagłębia dla seniorów z dzielnic przyle- gających do siebie ościennych miast. Dzi- siaj mały już nie może dużo zrobić. Dzisiaj jest potrzeb dużych koalicji. I w przypadku Zagłębia wydaje mi się potrzebna współ- praca samorządów, by tworzyć wspól- ne strategie zorientowane na seniorów, przede wszystkim to, co tu oglądamy, ale także, tam gdzie się da, na ludzi młodych, żeby stąd nie wyjeżdżali. A jeśli będą wy- jeżdżali, żeby wracali – mając tutaj swo- ich rodziców czy innych bliskich.

Dzisiejsza nowo zatwierdzona usta- wa o instrumentach rynku pracy wpro- wadza kategorię pracowników, którzy są asystentami osób bezrobotnych, wracając do problemu. Ale także musimy pamię- tać, że niedługo również tymi powracają-

cymi na rynek będą seniorzy, którzy też będą tego asystenta potrzebowali. Ta no- wiutka ustawa, która weszła raptem ty- dzień temu wychodzi naprzeciw takim ludziom. Dalej jest sprawa ubezpieczenia społecznego – kolejna polityka w zakre- sie zabezpieczenia społecznego i pomo- cy społecznej. Te wszystkie MOPSy, in- stytucje pomocy, podkreślam „pomocy”, nie „opieki”, co bardzo często jest mylone.

Opieka to jest w tym momencie medycz- na, kiedy człowiek nie jest w stanie stano- wić o sobie. W społeczeństwie demokra- tycznym mówimy o pomocy – pomocy, żeby ten człowiek sam dochodził do tego, co chce z sobą zrobić. Żeby seniorzy nie leżeli w łóżkach, tylko żeby mieli aktyw- ny styl życia – nie tylko przy okazji opie- ki i pomocy przy wnukach, ale także nad swoim własnym życiem. Żeby odzyska- li kontrolę nad swoim własnym życiem.

Dziewiąta polityka to polityka w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego i przeciw- działania patologiom społecznym, choć bardzo nie lubię tego terminu – bliższy mi jest termin dezorganizacji. W Pol- sce jest najwięcej rodzin dysfunkcyjnych i problemowych, a dopiero na końcu ro- dzin patologicznych. A w mediach prawie zawsze mówi się, że to wszystko są rodzi- ny patologiczne. To nie jest tak, jak w de- finicji konia w osiemnastowiecznej en- cyklopedii, że koń jaki jest każdy widzi.

Jest patologia – każdy widzi. Nie! – trze- ba to wyraźnie powiedzieć. Jeżeli będzie- my naznaczali ludzi, de facto zostawimy ich w tym samym miejscu, w którym są.

To jest także przeciwdziałanie przestęp- czości zorganizowanej, przestępczości indywidualnej, dorosłych, nieletnich. To wszystko jest odnotowane na naszych ma- pach diagnostycznych i w ogóle w opra- cowaniach socjograficznych. Problemem jest jednak to, że nie zawsze władze samo- rządowe i chcą i potrafią korzystać z tych ogromnych badań. Te badania są o tyle ważne, że są to badania pełne. Te dane potrafią dzisiaj być agregowane tak szyb- ko, że niemalże z miesiąca na miesiąc czy z półrocza na półrocze jesteśmy w stanie uzyskać dane. Ogromnym polem dezorga- nizacji jest przestępczość nieletnich, prze- stępczość dorosłych. Zacznie się przestęp- czość także wśród osób starszych. To jest nowe zjawisko, które się pojawi w więk- szej skali w tych naszych gminach, no bo przecież tych zjawisk nie da się do końca

wyeliminować.

Dziesiąty obszar polityki społecznej to jest stopień zorganizowania społeczeństwa obywatelskiego. A zatem, czy ci seniorzy, czy ci ludzie młodzi, czy ludzie w wieku produkcyjnym funkcjonują w różnego ro- dzaju grupach samoorganizacji i nacisku obywatelskiego w fundacjach, w organiza- cjach pozarządowych. W planach Unii Eu- ropejskiej odnotowano, że do mniej wię- cej 2016 roku każdy obywatel powinien przynależeć do przynajmniej dwóch sto- warzyszeń i to aktywnie. I wtedy będzie- my mieli tę aktywność administracyjnie przez Brukselę narzuconą na poziomie akceptowalnym. Oczywiście są to bzdu- ry brukselskie, niemniej jednak problem partycypacji społecznej tylko w rozwią- zywaniu własnych problemów istnieje – że płacę podatki to nic mnie nie intere- suje. Ale jak się tylko coś złego dzieje, to zaraz jest wielkie halo i wielkie poszuki- wanie winnych. Trzeba coś dać od siebie –

„nie pytaj się, co państwo dało tobie, ale co ty dałeś państwu”. Stare hasło amerykań- skie, które prezydent Kennedy wypowie- dział wyraźnie do młodych Amerykanów.

Ja nie chcę, żebyśmy my najpierw dawa- li coś, bo to społeczeństwo seniorów dało z siebie wszystko. To są ludzie zmęczeni życiem, wyczerpani, chorzy i my jeszcze od nich oczekujemy. Niestety podniesie- nie wieku emerytalnego powoduje kon- kretne problemy społeczne, których jesz- cze dzisiaj nie mogę do końca zakresowo określić, choć mogę się ich domyślać na podstawie choćby i naszych analiz. A to jest naturalnie powiązanych 10 obszarów polityki społecznej, z którymi ciężko się jest samorządom pogodzić, bo oni myślą, że tu dają na szkoły, tam dadzą na żłobek, tam dadzą na jakiś zakład opiekuńczy, to jest wszystko jeden termin – ratownic- two społeczne. Prognoza to jest naprawdę naukowa perspektywa tych zjawisk, któ- re dzisiaj mamy – za 5, za 10 czy za 15 lat.

Nie chcę tego nazywać wizją, bo wizje są jednak dla mnie bardziej obrazem świa- ta narkotycznego, uzależnionego, a nie świata faktów.

Jak wygląda w Pana ocenie ranking słabych i mocnych stron społecznych problemów regio- nu Zagłębia Dąbrowskiego?

W pytaniu zawarta jest metoda SWOT.

Metoda, która przyszła do polityki spo- łecznej z ekonomii i dotyczyła perspek- tywy oceniania szans przedsiębiorstw na

Wywiad

(13)

profit, na zysk. To największa i najgorsza choroba, jaka się mogła przytrafić plano- waniu społecznemu. Ponieważ pyta pan, które problemy i tak dalej … Nie ma pro- stej odpowiedzi – każda społeczność, któ- rą tu pokazano na wykresie, będziński po- wiat, zawierciański, miasto Sosnowiec, Dąbrowa, Będzin, Czeladź, Wojkowice i inne, które wchodzą w skład Zagłębia Dąbrowskiego, ma swoją specyfikę i róż- ne perspektywy swoich problemów. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym przed sobą mieć wyniki obrazu demogra- ficznego każdego z tych miast i powiatów.

Bo tylko wtedy będę mógł powiedzieć, co będzie na przykład i z miejscami pracy i ze szkołami i z budownictwem, inaczej – i z mieszkaniami i ze zdrowiem i z innymi obszarami polityki społecznej. Bo wtedy można przeprowadzić symulację, co bę- dzie się działo, jeżeli mamy starą społecz- ność i można sobie określać, na podsta- wie obecnych danych, co się będzie działo z tymi wszystkimi dziewięcioma polami polityki społecznej w perspektywie 5, 10 lat – nie dalej.

Czy można wskazać trendy demograficzne i spo- łeczne kształtujące i przeobrażające subregion Zagłębia Dąbrowskiego w latach 2004–2013?

Tak, jak to pokazuje wykres, perspekty- wa tych 10 lat niestety w wielu miejscach została zmarnowana. Jeżeli Zagłębie Dą- browskie, tak samo jak Śląsk, nie otrzyma wsparcia z centralnych programów pań- stwowych i unijnych, to to, co widzimy na wykresie przyrostu naturalnego się nieste- ty pogłębi. Będziemy regionem emigracji młodych ludzi, będziemy regionem zsył- kowym dla emerytów, rencistów, którzy będą terminalnie chorzy i będą wymagali opieki. To jest to, co dzisiaj mamy na gra- nicy Polski i Niemiec. Tak, że wzdłuż gra- nicy po stronie niemieckiej stoją mieszka- nia, które czekają na polskich opiekunów seniorów niemieckich. Oni tę politykę za- częli przygotowywać już pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy do- piero przygotowywaliśmy się do wejścia do Unii Europejskiej. I wtedy właśnie, bę- dąc na takiej konferencji w Henigsdorfie pod Berlinem, byłem wożony od Szcze- cina po Kottbus, gdzie pokazywano nam remontowane wysokościowce, takie jak u nas po 16–18 pięter, z których Niemcy się wyprowadzili i zasiedlili rewitalizowa- ne osiedla z lat 40.,50., 60. Natomiast te – jak to mówią na Śląsku – „betonioki” zo-

stały przygotowane jako mieszkania dla pracowników, którzy będą opiekunami osób starszych w Niemczech. Świetna po- lityka – proszę zauważyć, że to był koniec lat dziewięćdziesiątych. Polska weszła do Unii – możemy na rynek niemiecki wpro- wadzać pracowników. Jakich? Młodych lub w średnim wieku. Z lepszymi perspekty- wami zatrudnienia, mieszkania, stabilizacji życiowej. Nie są to dobre perspektywy dla Polski, Zagłębia i Śląska w szczególności.

Dlatego trzeba się organizować – to jest to, co powiedziałem na konferencji w So- snowcu, że 10-lecie funkcjonowania w ra- mach Unii Europejskiej doprowadza nas do sytuacji, że musimy na nowo zdiagno- zować naszą sytuację w tych wszystkich dziesięciu obszarach polityki społecznej, o których powiedziałem i wskazać natu- ralne dyrektywy dla naszej lokalnej poli- tyki społecznej. Wiedząc, co z nami de- mograficznie będzie, musimy pracować z tymi starymi i dla tych starych i starze- jących się ludzi – oczywiście dbając o per- spektywy dla ludzi młodych. To powinien być główny nurt polityki społecznej. A poza tym jakoś cały świat doskonale za- rabia na srebrnej gospodarce, na pomo- cy i opiece organizowanej dla tych ludzi.

Firmy, które powstają na przykład wzdłuż granicy polsko-niemieckiej – domy opie- ki i spokojnej starości, gdzie Niemcy przy- jeżdżają do nich płacąc za swój pobyt. Bo przykładowo, jeżeli ludzie ci mają około 3 000,00 euro emerytury, to 1700 czy 1800 płacą za takie miejsce w Polsce, podczas gdy to samo miejsce u nich kosztuje ponad trzy tysiące, których przecież nie mają. A w polskich warunkach emeryt niemiecki płaci za usługi opiekuńcze i pomoc w Pol- sce i jeszcze mu coś z tej emerytury zo- staje. Nagle spotykają się pokolenia, które przez lata się nienawidziły i na starość po- trafią się ze sobą dogadywać. Takie progra- my już w polskich i niemieckich środkach masowego przekazu mieliśmy. To też jest biznes i to z przyszłością. Ponieważ więk- szość tych domów to prywatna inicjatywa.

A zatem bądźmy, jako Zagłębie Dąbrow- skie, centrum edukacji dla seniorów i dla tych, którzy się seniorami opiekują lub im pomagają. Uruchamiajmy centra szkole- niowe i szkoły pielęgnacyjne, asystentów osób starszych, osób niepełnosprawnych, uczmy tego w Sosnowcu, Dąbrowie, Bę- dzinie. Mieliśmy dobre tradycje i może warto na to na nowo zwrócić uwagę, a nie

zamykać te szkoły do końca. Bo inaczej będziemy mieli import z innych miejsc i miast, które szybciej zrozumieją, że sta- rość, starzenie się to może być perspekty- wa dla funkcjonowania nie tylko społecz- nego, ale też gospodarczego.

Czy Pana Profesora zdaniem wykreowano w gmi- nach i miastach naszego regionu swoiste modele, może partyjne, lokalnych polityk społecznych?

Nie tak dawno w telewizji, w wywiadzie, powiedziałem wyraźnie, że nie ma w tym województwie polityk mieszkaniowych – chodziło mi o mieszkania socjalne. Nie- stety muszę powiedzieć, że jeśli są modele – i tu zgoda – partyjne – to one są mode- lami partyjnymi na przetrwanie, na ra- townictwo społeczne. Natomiast nie ma czegoś takiego, jak lokalna polityka spo- łeczna, a każdy, który mówi, że ma lokal- ną politykę społeczną, to ja bardzo pro- szę, żeby pokazał ją swojej społeczności lokalnej, a myślę, że dokonawszy anali- zy tej polityki wykażę, że nie ma takiej polityki. Przykładowo, stara lub starze- jąca się społeczność lokalna a młody sa- morządowiec chce tworzyć nowe miejsca pracy. Tylko powstaje pytanie: dla kogo?

Dla seniorów trzeba stwarzać warunki dla aktywizacji społecznej i zawodowej, orga- nizować ich, by wspólnie razem przetrwa- li i czuli się dobrze w tej swojej starości.

Zatem nie mogę się zgodzić z tym, że ist- nieje coś takiego, jak model lokalnej po- lityki społecznej. Nie ma – jest to naśla- dowanie wzoru centralnego, a wynika to w pewnym sensie z niewiedzy, z braku ko- rzystania z doświadczeń i dorobku uczelni w tym województwie. Prawie każde miasto w województwie, w Zagłębiu Dąbrowskim, ma coś na kształt filii, siedziby wyższej uczelni. Praktyką jest ściąganie specjali- stów z Krakowa, z Wrocławia, z Warsza- wy, z Łodzi, a nie korzystanie z ogromnej bazy lokalnej. To jest takie nasze, polskie.

Ci, którzy siedzą na miejscu, robią ana- lizy, są gorsi, bo są z Katowic, z Sosnow- ca czy z Dąbrowy Górniczej, za to lepszy jest ten, który nie zna w ogóle specyfiki Zagłębia Dąbrowskiego, ale jest z Krako- wa czy z Warszawy. To jest ogromny pro- blem, chociaż trzeba powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy – o nowej współpracy ślą- sko-małopolskiej. Mamy tworzyć wspól- ne dokumenty rozwoju i rozwiązywania różnych problemów społecznych. A za- tem, tym bardziej wymaga to wspólnej diagnozy obydwóch województw, w tym

Wywiad

(14)

Uczestnicy konferencji, na dolnym zdjęciu prof. zw. dr hab. Adam Gierek. Fot. arch.

Zagłębia Dąbrowskiego, które w końcu te dwa województwa łączyło. Tu też na- leży upatrywać specyficzną rolę Zagłębia, którą może odegrać, jeśli nie straci swojej szansy politycznej.

Jakie polityki szczegółowe z jednej strony mogą być szansą dla rozwoju regionu zagłębiowskiego, z drugiej zaś mogą zagrażać integralności i trwa- niu tego historycznie wyraźnie ukształtowanego subregionu w ramach województwa śląskiego?

W dzisiejszej globalnej wiosce, jaką jest świat, Polska, województwo, Europa trud- no mówić o czymś, co może być wybitnie zagłębiowskie, choć częściowo o tym po- wiedziałem wcześniej. Ponieważ jesteśmy cząstką dużego układu. Jeżeli się z niego

wyłączymy, to sami będziemy sobie win- ni, że będziemy skansenem skazanym de facto na finansowanie ciągłe i bez możli- wości rozwoju. Osobiście uważam, tak jak przed chwilą powiedziałem, że Zagłębie ma specyficzną rolę do odegrania w po- łączeniu województwa śląskiego i mało- polskiego. Jest łącznikiem terytorialnym–

i myślę – mentalnym, łączącym w sobie elementy małopolszczyzny i śląskości.

Duża część imigrantów do Zagłębia Dą- browskiego pochodziła właśnie z Małopol- ski, a zarazem z eksportu do Śląska, gdzie były miejsca pracy. Zakopawszy wszyst- kie stare toporkowe wojny między Ślą- skiem i Zagłębiem mamy szansę być tym

elementem, mostem łączącym odmien- ny Śląsk i odmienną Małopolskę, z racji właśnie posiadania korzeni małopolskich i śląskich tradycji pracy. Patrząc na te po- lityki szczegółowe, tak jak powiedziałem – będę konsekwentny – jeżeli postawimy na zbudowanie polityki szczegółowej w za- kresie edukacji dla wieku starszego, szkół oraz różnego rodzaju stowarzyszeń, orga- nizacji, pewnego modelu pracy ze środo- wiskiem osób starszych, to mamy szansę jako Zagłębie funkcjonować jako element łączący. Jeśli nie my – zrobi to ktoś inny. I wtedy Zagłębie przestanie w ogóle się li- czyć – a czy istnieć? Nie wiem…

Przyszłość pokaże. Dziękuję za rozmowę.

Wywiad/10 lat Zagłębia w Unii Europejskiej

Dwie organizacje trzeciego sektora – Związek Zagłębiowski, wy- dawca Nowego Zagłębia, oraz Polskie Stowarzyszenie „Dom Eu- ropejski” Oddział w Sosnowcu były organizatorami konferencji- naukowej pt. „10 lat Zagłębia Dąbrowskiego w Unii Europejskiej”, która odbyła się 24 kwietnia w Wyższej Szkole HUMANITAS w Sosnowcu. Celem konferencji była ocena zmian społecznych i gospodarczych w regionie Zagłębia Dąbrowskiego jako części województwa śląskiego po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku. W trakcie dyskusji prelegenci podjęli próbę okre- ślenia miejsca Zagłębia w najbliższej przyszłości jako regionu europejskiego. Udział w konferencji wzięli politycy, działacze regionalni, naukowcy oraz eksperci z zakresu tematyki unijnej.

Każdy z prelegentów skupił się na wybranym aspekcie główne- go tematu konferencji.

Prof. zw. dr hab. Adam Gierek, poseł do Parlamentu Europej-

skiego, mówił o Unii Europejskiej i niewykorzystanych szansach

Małgorzata Staś, dyrektor Wydziału Rozwoju Regionalnego

Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, o wsparciu podregionu sosnowieckiego w ramach RPO – WSL na lata 2007–2013 oraz w perspektywie Unii Europejskiej na lata 2014–2020

mgr Jarosław Wesołowski, dyrektor Wydziału Europejskie- go Funduszu Społecznego Urzędu Marszałkowskiego w Kato- wicach, o Europejskim Funduszu Społecznym dla Zagłębia Dą- browskiego

dr Paweł Sarna, Uniwersytet Śląski w Katowicach, o wybra- nych problemach życia kulturalnego w Zagłębiu Dąbrowskim

prof. dr hab. Krzysztof Czekaj, Wyższa Szkoła Pedagogiczna

im. J. Korczaka w Warszawie, o zagrożeniu demograficznym spo- łeczności regionu Zagłębia i jego wpływie na politykę społeczną

dr Halina Sobańska, radna Rady Miejskiej w Sosnowcu, o Eu-

ropejskiej Karcie Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym

prof. dr hab. Maria Tkocz, Uniwersytet Śląski w Katowicach,

o wpływie przynależności Polski do Unii Europejskiej na sytu- ację gospodarczą Zagłębia Dąbrowskiego.

Konferencję poprowadził dr Kazimierz Gołosz z Uniwersy- tetu Śląskiego.

W nawiązaniu do konferencji prezentujemy rozmowę

z prof. Krzysztofem Czekajem na temat zagrożenia demo- graficznego, które obecnie jest jednym z najważniejszych problemów i wyzwań zarówno w odniesieniu do regionu, jak i całego kraju.

PS

10 lat Zagłębia Dąbrowskiego w Unii Europejskiej

(15)

W Łodzi po raz pierwszy wystąpiła latem 1947 r. Tamtejszy sprawozdawca muzyczny zanotował: „Przekonaliśmy się, że Irena Lewińska to nie tylko piękny głos, ale również poważ- ne studia wokalne i to coś wrodzonego, dzięki czemu śpie- wając nie tylko zachwyca, ale równocześnie czarem swej sztuki panuje nad słuchaczami. Wybrany repertuar (Per- golese, Bach i Mozart, a na bis dwukrotnie Szymanowski) utwierdziły nas w przekonaniu, że Irena Lewińska nie goni za tanim efektem ani też nie stara się schlebiać tzw. gustom i tzw. szerszej publiczności. Po prostu służy bezinteresow- nie sztuce. Można bez obawy i też ryzyka wyrazić przypusz- czenie, że nazwisko naszej śpiewaczki będzie znane z pew- nością i za granicą”.

W takim samym tonie pisała prasa, gdy ponownie zapro- szona do Łodzi przyjechała w rok później: „wysłuchaliśmy trzech arii z towarzyszeniem orkiestry — arcydzieł repertu- aru sztuki wokalnej: Pergolesa — ze „Stabat Mater”, Bacha — z „Kantaty na Zielone Świątki” i Mozarta — Arii koncerto- wej. Odśpiewała je Irena Lewińska, sopranistka obdarzona pięknym głosem, umiejętnie wyszkolonym — śpiewaczka o dużej kulturze muzycznej. Artystka uwydatniła w sposób bardzo ujmujący zarówno styl trzech dawnych mistrzów, jak i różnorodny nastrój uczuciowy ich kompozycji. W nad- datkach usłyszeliśmy jeszcze dwie pieśni Szymanowskiego i jedną Wiechowicza, wszystkie doskonale wykonane pod względem wokalnym i uczuciowego wyrazu. Irena Lewiń- ska odniosła sukces rzetelny, przyjmowana była bardzo go- rąco” – pisał St. Woyna-Gwiaździński w łódzkim „Kurierze Popularnym” z 15 czerwca 1948 r.

Zasłynęła nie tylko z talentu, ale także z ogromnej pra- cowitości. Docenił to Stefan Dybowski, ówczesny minister Kultury i Sztuki. Została stypendystką rady ministrów, któ- rej wtedy przewodniczył premier Józef Cyrankiewicz.

Z katedrą Notre Dame w tle

W 1949 r. Irena Lewińska uzyskała stypendium arty-

styczne i wyjechała do Paryża, aby pogłębić studia w tam- tejszym konserwatorium, słynnym Conservatoire National Supérieur de Musique et de Danse de Paris, którego absol- wentami byli artyści tej miary, co: Maurice Ravel, Geor- ges Bizet, Claude Debussy czy Charles Gounod. Mieściło się przy Rue de Madrid, w okolicach dworca Saint Lazare.

Tam kontynuowała naukę i przystępowała do opracowania rozprawy doktorskiej.

Pracowała pod kierunkiem wybitnej śpiewaczki Marii Freund (1876–1966), legendarnej interpretatorki pieśni niemieckich romantyków (rodowitej wrocławianki z domu Henschel, sławnej przyjaciółki Arnolda Schoenberga). W ar- kana francuskiej pieśni impresjonistycznej wprowadzał Le- wińską szwajcarski baryton koncertowy i operowy – Charles Louis Panzéra (1896–1976), wytrawny znawca tej twórczo- ści i epoki; z usposobienia i biografii szalenie podobny do poprzedniego mistrza Lewińskiej – Bronisława Romaniszy- na z Krakowa. Natomiast amerykański organista i dyrygent Edmund J. Pendleton (1899–1987) odsłaniał przed nią mu- zyczne sekrety oratoriów J.S. Bacha.

W paryskiej uczelni była ilustratorką utworów tego kom- pozytora. Societe des Amis de Bach zaprosiło ją do wzię- W 1949 roku Irena Lewińska, pierwsza dama polskiej pieśni sym-

fonicznej, wyjechała do Paryża, aby doskonalić talent i poznać se- krety muzykowania sławnych mistrzów. Lewińska występowała na scenach Warszawy, Poznania, Wrocławia oraz innych miast in- augurujących działalność koncertową w odbudowującej się Polsce.

Wzbudzała sympatię i zdobywała popularność wśród śląskich me- lomanów – do czego przyczyniała się opromieniająca ją sława zwy- ciężczyni światowego konkursu w Genewie. Podziwiali „znakomitą, pełną głębokiej kultury interpretację śpiewanych przez nią pieśni Duparca i Debussy’ego”.

Maestra śpiewu

solowego cz. III

Henryk Szczepański

Biografie

Irena Lewińska, Paryż 1950, katedra Notre Dame w tle. Arch dom. Z. Lewińskiej, repr. J. Owczarek

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

20.00 Miejsce: Carpe Diem Klub, Aleja Najświętszej Maryi Panny 29 Wstęp wolny..

20.00 Miejsce: Carpe Diem Klub, Aleja Najświętszej Maryi Panny 29 Wstęp wolny.. „BiegamBoLubię”

Załącznik nr 2 – schemat dla nauczyciela – Czym bracia Lwie Serce zasłużyli sobie na miano człowieka. walczą o

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

To co jest „we mnie”, po mojej stronie, pod moją kontrolą i mi pomaga?. WARTOŚCI

Wiadomo, są takie fundacje, które zajmują się dziećmi chorymi na raka, ale co z tymi, którzy nie mogli na przykład wybrać sobie rodziny, w której przyszło im się

Jak twierdzi archeolog Maciej Szyszka z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, który przyczynił się do odkrycia owej piwnicy, pierwotnie budowla ta była jadalnią i kuchnią, w