• Nie Znaleziono Wyników

Literatura polska obu Ameryk : studia i szkice. Ser. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Literatura polska obu Ameryk : studia i szkice. Ser. 1"

Copied!
660
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

Literatura polska obu Ameryk

Studia i szkice

Seria pierwsza

(4)

NR 3163

(5)

Literatura polska obu Ameryk

Studia i szkice

Seria pierwsza

Pod redakcją

Beaty Nowackiej i Bożeny Szałasty ‑Rogowskiej

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie Katowice—Toronto 2014

(6)

Redaktor serii: Historia Literatury Polskiej

Marek Piechota

Recenzent

Zbigniew Chojnowski

Publikacja dofinansowana ze środków

Polskiego Funduszu Wydawniczego w Kanadzie

(7)

Słowo wstępne (Beata Nowacka i Bożena Szałasta ‑Rogowska)

Go West!

Jan Malicki

Sarmaci poznają świat. Ameryka Beata Nowacka

Dawno temu w Maripozie. Wańkowicz na tropach Sienkiewicza Anna Jamrozek ‑Sowa

Różnica. Młoda Polka patrzy na młodą Amerykę (na podstawie Zagubionego w przekładzie Evy Hoffman)

Jerzy Kossek

Polska i polskość w literaturze amerykańskiej autorstwa pisarzy o polskich ko‑

rzeniach Andrzej Busza

Grupa Kontynenty w perspektywie myśli Edwarda Saida Kazimierz Adamczyk

Koniec mitu. Ameryka emigrantów lat osiemdziesiątych

Poetycka Kanada

Jan Wolski

Wacława Iwaniuka próby dramaturgiczno ‑teatralne Janusz Pasterski

Kanada w poezji Floriana Śmiei Grażyna Maroszczuk

Siedem rozmów o poezji — Floriana Śmiei dialogi z poetami

Spis treści

9

15 23

35

53 67 77

91 105

119

(8)

6 Spis treści

Marian Kisiel

Teleologia losu. Noty o poezji Bogdana Czaykowskiego Agata Paliwoda

Melancholia w poezji Danuty Ireny Bieńkowskiej Alicja Jakubowska ‑Ożóg

Poetyckie podróże Grażyny Zambrzyckiej Bożena Szałasta ‑Rogowska

„nic nie jest z życia wykluczone” — o tomie Bóg miodu Grażyny Zambrzyckiej Violetta Wejs ‑Milewska

Marek Kusiba. Strategia życia i pisania Justyna Budzik

Seamus Heaney po polsku. O trzech przekładach Romana Sabo

Skamandryta patrzy na Amerykę

Nina Taylor ‑Terlecka

Józefa Wittlina pierwsze kroki na Nowym Kontynencie Barbara Czarnecka

Autoprezentacja i lęk (Aut Caesar aut nihil Jana Lechonia) Anna Kasperek

Amerykańska twórczość Kazimierza Wierzyńskiego — ewolucja czy dopełnienie?

Beata Mytych ‑Forajter

Amerykańska przygoda Iwaszkiewicza. Obce smaki Urszula Glensk

Poeta w przedsionku rzeźni. O podróży Antoniego Słonimskiego do Stanów Zjed‑

noczonych

Liryczne Stany?

Monika Ładoń

„Ameryka, wielogłowa hydra”. Wokół Dziennika amerykańskiego Julii Hartwig Magdalena Kokoszka

Topologia słowa. Na marginesie Krótkiego przewodnika po amerykańskiej twórczości Tymoteusza Karpowicza

Katarzyna Mulet

Trauma wyobcowania w Atlantydzie i innych wierszach Stanisława Barańczaka Mariusz Jochemczyk

American dream Jacka Podsiadły Beata Hebzda ‑Sołogub

Obraz Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej w poezji Adama Lizakowskiego 303 291 255 235 219 201 183 161 143 131

315

339

353 363 377

391

(9)

7

Spis treści

Inne Stany

Jerzy Smulski

Obraz Stanów Zjednoczonych w polskim reportażu socrealistycznym. Casus Eddy Werfel

Marek Kusiba

Pożerani przez Amerykę. Stany Zjednoczone i Kanada w literaturze faktu PRL.

Glosy

Barbara Fride

Jana Józefa Szczepańskiego taniec z łańcuchami Barbara Gutkowska

Ameryka według Sławomira Mrożka Elżbieta Dutka

Ameryka jako doświadczenie, mit i metafora — o Podróży na najdalszy Zachód Andrzeja Kijowskiego

Aleksandra Zug

„Dotykalna treść” obcego świata. O doświadczeniu Ameryki w powieści Feliksa Netza Urodzony w Święto Zmarłych

Ewa Bartos Dygat w Ameryce

Iwona Puchalska

Świat wartości w prozie Lilian Seymour ‑Tułasiewicz Magdalena Wrocławska

Ameryka a duch kapitalizmu. Wizerunek Stanów Zjednoczonych Ameryki Pół‑

nocnej w pismach Andrzeja Bobkowskiego

W rytmie latino

Piotr Millati

„Kocham ten kraj […], gdyby tylko nie ludzie!”. O stosunku Andrzeja Bobkow‑

skiego do Latynosów Jerzy Paszek

Argentyński i polski Trans ‑Atlantyk Radosław Sioma

„Widzę i opisuję”? Realia geograficzne w Pornografii Witolda Gombrowicza Jolanta Pasterska

„Obca cudzoziemska ojczyzna”. Obrazy Argentyny w prozie wspomnieniowej Ja‑

niny Surynowej ‑Wyczółkowskiej, Józefy Radzymińskiej i Zofii Chądzyńskiej Piotr Gorliński ‑Kucik

Meksykańskie lata Teodora Parnickiego Bibliografia (wybór)

Indeks osobowy (Katarzyna Niesporek, Piotr Gorliński‑Kucik)

607 589 571 559 545 529 519 507 499 485 465 455 443 421 411

633

(10)
(11)

Słowo wstępne

Ameryka jest dla mnie dopełnieniem Podań dzieciństwa o jądrze gęstwiny Opowiadanych w stuku kołowrotka

Czesław Miłosz: Traktat poetycki

W popularnym i dość stereotypowym mniemaniu nazwa „Ameryka” utoż‑

samiana jest zazwyczaj z USA, ale w istocie obejmuje swym znaczeniem gi‑

gantyczną przestrzeń, na którą składają się aż dwa kontynenty. To obszar roz‑

ciągający się od Grenlandii do Ziemi Ognistej, zachwycający różnorodnością geograficzną i krajobrazową: od surowości Kordylierów i Andów, przez namo‑

rzyny Jukatanu i wilgotność dżungli nad Amazonką, zaskakujący kontrastami nędzy slumsów i bogactwa Manhattanu, wolności demokracji i zniewolenia komunizmu, nowoczesnej technologii projektów kosmicznych NASA i wielo‑

wiekowej kultury majestatycznego Machu Picchu, karnawałowego szaleństwa w Rio de Janeiro i terrorystycznego obłędu „architektów” tragedii World Trade Center.

Jak zatem opisać Amerykę? Czy uda się wyjść poza jej stereotypowe obrazy, jak keep smiling, melting pot, „od pucybuta do milionera”, skoro te i inne klisze mentalne korzeniami sięgają do dawnych czasów pionierskich, gdy ludność napływowa z okrzykiem „Go West!” przemierzała rozległe połacie Nowego Świata, by znaleźć „swoje miejsce” na ziemi? W prezentowanym Czytelnikom w niniejszej książce spojrzeniu na Amerykę interesują nas zwłaszcza losy Pola‑

ków. Wyjeżdżali oni za ocean już w czasach Kolumba, podróż na drugą półkulę podejmowali z rozmaitych przyczyn: za wielką wodą szukano wolności, godne‑

go życia, bogactwa, twórczych inspiracji i zwyczajnie — przygody. Artystyczne efekty poznawania na własnej skórze obu Ameryk mają zatem w literaturze polskiej bogatą, liczącą kilka wieków, reprezentację.

W artykułach powraca pytanie o status literatury polskiej tworzonej w kra‑

jach obu Ameryk. Czy literatura ta jest „dopełnieniem” twórczości krajowej, czy

(12)

10 Słowo wstępne

zjawiskiem odrębnym? A może należy tę twórczość polską z obu Ameryk uznać po prostu za integralną część rodzimego dorobku kulturowego? Czy polscy pisarze tworzący w Ameryce żyli/żyją w wittlinowskiej „społeczności zwężo‑

nej”? Czy raczej możemy obserwować zjawisko asymilacji emigrantów z kra‑

jem osiedlenia, specyficznej osmozy kulturowej? To oczywiście tylko niektóre z ważnych zagadnień oscylujących wokół kwestii amerykańskich. Sądzimy jed‑

nak, że choć rozległość tematu może onieśmielać, warto pokusić się zarówno o panoramiczny, jak i o szczegółowy opis środowiska literackiego obu Ameryk.

Warto dokonać reinterpretacji dorobku pisarzy o ugruntowanej już pozycji, ale też sięgnąć do utworów zapomnianych oraz omówić najnowsze polskie dzieła powstałe za oceanem.

Tom, na który składa się sześć obszernych rozdziałów, dotyczy szeroko zakrojonych zagadnień literatury polskiej powstającej w obu Amerykach bądź wynikłej z inspiracji amerykańskich, ale oczywiście nie wyczerpuje wszystkich istotnych zjawisk literackich ujawniających się w rozległych przestrzeniach obu kontynentów.

Książkę otwiera część Go West!, w której wskazywany jest jednocześnie kierunek peregrynacji amerykańskich pionierów i odległa perspektywa histo‑

ryczna. Opisywani są w nim i Sarmaci, i Wańkowicz tropiący Sienkiewicza, ale także „odnaleziona w przekładzie” bohaterka Evy Hoffman, opowiadania Stuarta Dybka, grupa Kontynenty widziana w perspektywie myśli Edwarda Saida i reinterpretujące wizje amerykańskiego mitu wyłuskane z twórczości emigrantów solidarnościowych.

Następna część — Poetycka Kanada — obejmuje obszar poezji polskiej po‑

wstającej w Kraju Klonowego Liścia. Zawiera omówienia dorobku poetyckiego Bogdana Czaykowskiego, Danuty Ireny Bieńkowskiej, Grażyny Zambrzyckiej, Floriana Śmiei i Marka Kusiby. Nie zabrakło miejsca na analizę osiągnięć trans‑

latorskich Romana Saby, dialogów z poetami przeprowadzonych przez autora Kopy wierszy i prób dramaturgiczno ‑teatralnych Wacława Iwaniuka.

W kolejnych częściach przyglądają się Ameryce skamandryci: Józef Wittlin, Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Jarosław Iwaszkiewicz i Antoni Słonimski, oraz inni poeci, którzy poszukują jej lirycznych obrazów: Julia Hartwig, Tymo‑

teusz Karpowicz, Stanisław Barańczak, Jacek Podsiadło i Adam Lizakowski.

Innych stanów/Stanów Ameryki doświadczają bohaterowie artykułów kolejnej części książki: Jan Józef Szczepański, Sławomir Mrożek, Andrzej Kijowski, Fe‑

liks Netz, Stanisław Dygat, Lilian Seymour ‑Tułasiewicz i Andrzej Bobkowski.

Niniejsza część zawiera także ustalenia na temat literatury niefikcjonalnej i soc‑

realistycznej dotyczącej obrazów USA i Kanady.

Ostatnia część zbioru jest kolekcją omówień utworów literackich, powsta‑

łych w rytmach latynoskich: podejmuje się tu mniej obecne w badaniach li‑

teraturoznawczych wątki polsko ‑argentyńskie w twórczości Andrzeja Bob‑

(13)

11

Słowo wstępne

kowskiego, Witolda Gombrowicza, Janiny Surynowej ‑Wyczółkowskiej, Józefy Radzymińskiej i Zofii Chądzyńskiej oraz kwestie meksykańskie w dziełach i biografii Teodora Parnickiego.

Topograficzny zwrot otworzył nowe możliwości w badaniach literaturo‑

znawczych. Mamy nadzieję, że publikowany tom, w którym odnotowano wie‑

le ważnych zjawisk historycznoliterackich obserwowanych w przestrzeni obu Ameryk, stanie się dla Czytelników i kolejnych badaczy literatury miejsca in‑

spiracją do podjęcia dalszych studiów.

Pragniemy w tym miejscu złożyć na ręce prezesa Polskiego Funduszu Wy‑

dawniczego w Kanadzie — Pana Edwarda Zymana — wyrazy wdzięczności za życzliwość i finansowe wsparcie publikacji tej książki. Szczególne podziękowa‑

nia kierujemy do Profesora Andrzeja Buszy za nieocenioną pomoc w transla‑

cji streszczeń poszczególnych artykułów na język angielski oraz do Redaktora Marka Kusiby za troskliwe zaangażowanie w proces wydawniczy.

Beata Nowacka i Bożena Szałasta ‑Rogowska

(14)
(15)
(16)
(17)

Jan Malicki

Uniwersytet Śląski

Sarmaci poznają świat Ameryka*

Paweł Komorowski w swojej niezwykle ciekawej pracy na temat oświecenio‑

wej recepcji w Polsce przekazów dziejopisarskich trzech wybitnych historyków brytyjskich, ściślej: szkockich, Henry’ego Bolingbroke’a, Williama Robertsona i Edwarda Gibbona zaskakuje zdaniem: „poza rozprawą Gibbona nie zostały [one] przetłumaczone na język polski”1. A przecież mamy do czynienia z grupą wybitnych znawców przeszłości, którzy w dużym stopniu zmienili założenia metodologiczne europejskich badań humanistycznych XVIII stulecia, ale też zbudowali podstawy nowoczesnego myślenia historycznego. Można by posą‑

dzić znakomitego polskiego badacza o „drzemkę Homerową” (wszak mamy wciąż w pamięci edycję z 1789 roku), gdyby nie dopełnienia w następnych rozdziałach publikacji. Paweł Komorowski oczywiście zna i przywołuje edycję wydaną przez „księgarza nadwornego J.K. Mci” Michała Grölla, noszącą tytuł:

Historyja odkrycia Ameryki przez Kolumba, wynalezienia i podbicia Meksyku przez Korteza, podbicia Peru przez Pizarra, napisana w francuskim [sic! — J.M.] języku przez Robertsona, a na polski przełożona i skrócona przez J.W. Jezierskiego kasztelana łukow‑

skiego2. Nie tylko przywołuje, lecz także stawia pytania, które mogą inspirować do dalszych badań, kwerend i prób udzielenia na owe pytania odpowiedzi.

Dlatego też postaramy się raz jeszcze wrócić do dziełka, które w czasie gorących sporów o kształt państwa polskiego, w momencie trwania Sejmu Wielkiego w latach 1788—1792 i — być może — wstępnych rozmów na temat Konsty‑

tucji 3 maja, zostało wydane przez królewską oficynę. Przypomnijmy niektóre

* Pierwodruk artykułu ukazał się w: Historyja odkrycia Ameryki przez Kolumba, wynalezienia i podbicia Meksyku przez Cortésa, podbicia Peru przez Pizarra. Katowice 2013, s. 9—16.

1 P. Komorowski: Bolingbroke, Robertson, Gibbon. Znajomość i recepcja ich dzieł w Rzeczypospolitej doby Oświecenia (1764—1820). Warszawa 2003, s. 7.

2 Ibidem, s. 87—88.

(18)

16 Jan Malicki

z nich: Do Stanisława Małachowskiego, Referendarza Koronnego, o przyszłym Sejmie;

Do Prześwietnej Deputacyi dla ułożenia Projektu Konstytucji Rządu Polskiego, od Sej‑

mu wyznaczonej; Mowy niektóre z umieszczeniem manifestów względem rozebrania kraju polskiego przez potencyje sąsiedzkie JW JMci Pana Franciszka Jerzmanowskiego na Sejm roku 1773 zaczęty, a do roku 1775 trwający, i z tegoż Sejmu do traktowania z ministrami cudzoziemskiemi delegata miane czy Poparcie Uwag nad życiem Jana Zamoyskiego. Wśród tych tekstów znalazły się też Traktaty polskie z sąsiedniemi mocarstwy zawarte od roku 1618 […] dla sejmujących wypisane i do druku roku 1789 przez J.W. Jezierskiego kasztelana łukowskiego podane.

Nie był to jedyny druk tego autora opublikowany w czasach Sejmu Wielkie‑

go. Wcześniej bowiem ukazały się dwa polemiczne, acz jakże ważne, komentarze do dzieła Stanisława Staszica, dzieła wzbudzającego w środowiskach politycz‑

nych ówczesnej Warszawy niezwykle silne emocje. Jezierski opublikował dwie rozprawy: Zgoda i niezgoda z autorem Uwag nad życiem Jana Zamoyskiego i Projekt sejmowy z autora Zgoda i Niezgoda wynikający (1788). Należy pamiętać też o wystą‑

pieniach parlamentarnych w izbie poselskiej. Jak bowiem wykazali znawcy, w la‑

tach Sejmu Wielkiego Jezierski miał wygłosić i opublikować 98 mów. A nie są to jego wszystkie wystąpienia. Olbrzymi, imponujący dorobek parlamentarny, go‑

rąca temperatura wystąpień i zwracająca uwagę słuchaczy tematyka wzbudzają szczery szacunek dla aktywności kasztelana łukowskiego. Nie dziwimy się też opinii Mieczysława Klimowicza, który pisał, iż „uchodził on [Jezierski — J.M.]

za jednego z najbardziej podziwianych mówców”3. Atmosfera lat 1788—1789, rozmowy, dyskusje, polemiki i spory; narastająca radykalizacja i agresja słowna dostrzegalna w tekstach adwersarzy, chociażby w wierszu Franciszka Zabłoc‑

kiego zatytułowanym Do… Jezierskiego, odgrażającego się palem na rękę piszącego paszkwile, sprawiły, że trudno sobie wyobrazić, iż wybór tematu sprzed przeszło 250 lat — wydarzeń rozgrywających się na odległym kontynencie i dotyczących właściwie tylko królestwa hiszpańskiego — był przypadkowy. Nawet wów‑

czas, gdy wzorem poczynań translatorskich Jacka Jezierskiego był bezsprzecznie bestseller historiografii europejskiej. Jezierski — w moim odczuciu — sięgnął po Historię Ameryki świadomie i z pełnym przekonaniem. Zamiar swój zrealizował konsekwentnie i do końca. Wcale nie po to, by rodakom przybliżyć dzieje kon‑

kwisty. Był Jezierski — powtórzmy — zbyt doświadczonym i zaangażowanym w bieżącą działalność polityczną człowiekiem; szanowano jego zdanie i liczono się z nim, śledzono każdy gest tego mówcy. I to od lat. Stąd też zaskoczenie czytelników, gdy drukarnia królewska wydała Historyję odkrycia Ameryki…

Postać jej autora (w tym miejscu rozumiem to pojęcie szeroko) jest niezwy‑

kle barwna. Jacek Jezierski, herbu Nowina, żył w latach 1722—1805. Początko‑

wo wybrał karierę wojskową, tak wysoko cenioną w kulturze sarmackiej. Za

3 M. Klimowicz: Oświecenie. Warszawa 1972, s. 349.

(19)

17

Sarmaci poznają świat. Ameryka

Augusta III był oficerem, kapitanem regimentu artylerii koronnej, tytularnym generałem, majorem Buławy Wielkiej Koronnej. Później osiadł w swoim mająt‑

ku, który znacznie powiększył. Zdobył też tak ważne dla każdego szlachcica tytuły. Od 1758 roku poznawał smak poselskiego życia, po raz pierwszy zasiadał w sejmie, zwracając od razu na siebie uwagę jako poseł popierający sprzeciw Podhorskiego w sprawie obecności wojsk rosyjskich w czasie obrad parlamentu.

Związał swoją karierę polityczną z „Familią” Czartoryskich, jednoznacznie opo‑

wiadając się za jej programem reform. Nie było też przypadkiem uczestnictwo Jezierskiego w obradach sejmu konwokacyjnego i wystąpienia, które zyskały ich autorowi życzliwość i powszechną aprobatę. Potwierdzają to wydane wówczas Mowy JW JMci Pana Jezierskiego, skarbnika ziemi łukowskiej, posła województwa lu‑

belskiego na sejmie convocationis 1764 miane, na usilną wielu JMciów obligacyję do druku podane czy Mowa… przy konkluzji sejmu convocationis 1764. To już druga sfera działalności, której Jezierski pozostał wierny przez wiele lat. Aktywnie uczestniczył niemal we wszystkich posiedzeniach sejmowych za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nade wszystko w tych najważniejszych:

rozbiorowym, po którym został nawet członkiem komisji Adama Ponińskiego, egzekutora podziału Polski po I rozbiorze; i Wielkim, opowiadając się za głę‑

bokimi reformami gospodarczymi i politycznymi, acz bez udziału mieszczan.

Nie uczestniczył jednak w obradach słynnego „niemego” sejmu grodzieńskiego z 1793 roku. I, tak jak wiele lat wcześniej, przeciwstawiał się modelowi państwa polskiego, które miało króla, ale wszelkie uchwały i możliwość wcielania ich w życie konsultowano z Ottonem Magnusem Stackelbergiem, „prokonsulem”

i „pełnomocnikiem wspaniałomyślnej gwarantki” Katarzyny II, miało wojsko, ale obradom sejmowym towarzyszyły siły rosyjskie.

Ale była też trzecia wielka sfera poczynań Jezierskiego, która nie tylko przy‑

niosła mu rozgłos i majątek, lecz także potwierdziła przeobrażenie w nowoczes‑

nego człowieka czasów oświecenia, zbliżając jego poglądy do ideałów zreali‑

zowanych już wówczas w Wielkiej Brytanii. Zresztą od lat tę sferę działalności postulował „Monitor”, „forsując — pisze Mieczysław Klimowicz — w pierw‑

szych latach doktrynę kameralistyczno ‑merkantylną, która stawiała w centrum uwagi »handel i industrię« jako źródła »uszczęśliwienia« Polski”4. Jezierski był jednym z pierwszych, którzy te postulaty zrealizowali. Dość przypomnieć, iż uruchomił warzelnię soli, założył fabrykę kos i wytopu żelaza, zorganizował wytwórnię fajansów; zarządzał masą upadłościową bankierów warszawskich.

Ten model aktywności ukazywał postać szlachcica polskiego „nowego wzoru”,

„monitorowego”, za co Jezierskiemu publicznie dziękował król Stanisław Au‑

gust Poniatowski. Śladów związków z kulturą brytyjską, fascynacji tym krę‑

giem cywilizacji w poczynaniach kasztelana łukowskiego mamy sporo, choćby

4 Ibidem, s. 75.

(20)

18 Jan Malicki

w Kopii listu do Angielczyka pisanego w Warszawie 1791 roku. To niezwykle ważny dokument, który zaskakiwał współczesnych swoją wizyjnością, ale i odkrywał obszary i zjawiska znacznie wykraczające poza ramy dotychczasowych pene‑

tracji. Zdaniem Krystyny Zienkowskiej, Jezierski omówił tam również „sprawę zawarcia równorzędnego traktatu handlowego z Anglią, propagując bogactwa przemysłowe Polski. W piśmie tym wysunął także koncepcję personalistycznej unii obu krajów”5. Nic dziwnego, że w kręgu jego zainteresowań intelektualnych znalazły się i dzieła brytyjskich uczonych. Należy jednak pamiętać, iż były to już czasy, kiedy Historyja odkrycia Ameryki… — wydana przez Jezierskiego — żyła własnym życiem. Ugruntowywała wówczas jedynie autorytet jej tłumacza, ale i autora — znakomitego uczonego, rektora uniwersytetu w Edynburgu, królew‑

skiego historiografa Szkocji, pastora, którego twórczość była znana, wydawana i tłumaczona na języki europejskie.

William Robertson (1721—1793) należy bowiem — twierdzi autor hasła zawartego w Britannice — obok Davida Hume’a i Edwarda Gibbona do grona

„najważniejszych XVIII ‑wiecznych historyków brytyjskich”6. Zyskał uznanie dzięki dziełu The History of Scotland (1759) i The History of the Reign of the Em‑

peror Charles V (1769). Trzecim wielkim dziełem Robertsona była właśnie The History of America (1777). Szczególnie to ostatnie zyskało ogromną popularność wśród czytelników europejskich — za życia autora ukazało się aż 10 angiel‑

skojęzycznych wydań tego dzieła: w Dublinie, Londynie, Wiedniu i Bazylei.

Niemal równocześnie z pierwszym wydaniem brytyjskim było ono tłumaczone na niemiecki, francuski i włoski (wszystkie przekłady opublikowano w 1777 roku). A jeszcze przed śmiercią autora ukazało się tłumaczenie greckie.

Nietrudno się domyślić, iż owa popularność Historyi odkrycia Ameryki… Ro‑

bertsona wiąże się z wydarzeniami rozgrywającymi się na kontynencie zarówno północnoamerykańskim, jak i południowoamerykańskim. Przypomnijmy tylko najważniejsze fakty. Od 1775 roku w Ameryce Północnej trwały walki między kolonistami a wojskami brytyjskimi. Już 4 lipca 1776 roku Kongres Kontynen‑

talny uchwalił Deklarację niepodległości Stanów Zjednoczonych. W październiku 1777 roku klęska Anglików pod Saratogą, gdzie fortyfikacje wykonał Tadeusz Kościuszko, zmieniła sytuację także w Europie. Francja jako pierwszy kraj uzna‑

ła samodzielność Stanów Zjednoczonych, zawarła też z nimi sojusz wojskowy i podpisała traktat handlowy.

Podobnie działo się w Ameryce Południowej. W 1766 roku Gabriel Condor‑

canqui, absolwent kolegium jezuickiego i Uniwersytetu San Marcos w Limie, stanął na czele indiańskich plemion Surimana, Pampamarca i Tangasuca. Swo‑

imi kontaktami ogarniał Buenos Aires, Limę i Cuzco. Cztery lata później w Li‑

5 K. Zienkowska: Jezierski Jacek (Hiacynt). W: PSB. T. 11. Z. 2. Kraków 1965, s. 206.

6 Britannica. Edycja polska. T. 36: Re—Ro. Poznań 2003, s. 275.

(21)

19

Sarmaci poznają świat. Ameryka

mie na drodze sądowej przeciwstawiał się zmuszaniu Indian do niewolniczej pracy w kopalniach. Wszystkie pokojowe działania Condorcanqui w obronie Indian i Metysów zakończyły się fiaskiem. Doprowadziło to do powstania an‑

tyhiszpańskiego, a sam Gabriel przybrał tytuł cesarza Inków, przyjmując imię Tupac Amaru II. Powstanie trwało trzy lata i zakończyło się klęską. Condorcan‑

qui — skazany na śmierć — musiał oglądać stracenie swoich synów i żony, uduszonych garotą. Ciało przywódcy powstania poćwiartowano i rozesłano do różnych miejscowości.

Trzeba jednak dodać i to, iż trzydzieści lat później walczący w południowo‑

amerykańskich wojnach niepodległościowych odwoływali się właśnie do trady‑

cji Tupaca Amaru II, a pamięć cesarza przetrwała do naszych czasów. Natomiast opowieść o księżniczce indiańskiej z rodu Tupaca Amaru i szlachcicu z Niedzi‑

cy, tajemniczym i zabójczym „kipu” wskazującym drogę do inkaskich skarbów, oraz nierozwiązane zagadki śmierci wszystkich tych, którzy mieli owe skarby w ręku, powracać będą w Polsce aż do lat sześćdziesiątych XX stulecia.

Wielkie światowe wydarzenia polityczne zmieniające losy kontynentów miały więc przemożny wpływ na recepcję dzieła Robertsona. Szybko też do‑

tarło ono do Polski. Jak twierdzi Paweł Komorowski, wersja francuskojęzycz‑

na w tłumaczeniu André Morelleta (1727—1819) i Jeana ‑Baptiste’a ‑Antoine’a Suarda (1732/1734—1817) znajdowała się w bibliotece króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z tego księgozbioru korzystał Tadeusz Czacki. Własny, wie‑

deński egzemplarz Historyi odkrycia Ameryki… miało też Collegium Nobilium, wydanie amsterdamskie zaś — Ignacy Krasicki7.

Jednak w The New Cambridge Bibliography of English Literature George’a Wat‑

sona nie notuje się polskiego wydania. Przypomnijmy: ukazało się ono w 1789 roku. Najprostsze wyjaśnienie wydaje się takie, że pominięcie dzieła Robertso‑

na mogło wynikać z przeoczenia. Jednak bardziej prawdopodobne jest to, że znacznie okrojona Historyja odkrycia Ameryki…, eksponująca fragment dziejów kontynentów, nie była traktowana przez autora bibliografii jako dzieło samego Robertsona. To pierwsza konkluzja, która nakazuje przyjrzeć się bliżej polskie‑

mu tłumaczeniu. Mamy do czynienia z fragmentem, musimy więc zadać pyta‑

nie o kryteria doboru, jego przyczyny i cel zamierzeń autorskich, szczególnie że treści nie są poprzedzone wypowiedziami i komentarzami explicite tłumacza.

Nie zachowały się też inne dokumenty, które mogłyby wyjaśnić genezę dzieła.

Wybór tłumacza był zatem gestem świadomym.

Czym kierował się Jezierski, wybierając fragmenty do translacji? Najpraw‑

dopodobniej chęcią przybliżenia rodzimemu czytelnikowi dziejów upadku ple‑

mion indiańskich. Stąd dobór postaci zdobywców: Kolumb, Cortés, Pizarro, ale i ich tragizm. Dominuje więc tok narracji historycznej, odtwarzającej prawdziwą

7 P. Komorowski: Bolingbroke, Robertson, Gibbon…, s. 22—24.

(22)

20 Jan Malicki

lub prawdopodobną sekwencję zdarzeń. Temu celowi służy zachowany ze źródła prymarnego układ dat porządkujący żywioł narracyjny. Jezierski jednak w zasa‑

dzie zrezygnował z przywoływania i cytowania źródeł, jak to czynił w swoim dziele Robertson; zastępował zazwyczaj autorytet źródła autorytetem interpre‑

tatora. Tym samym nastąpiło naturalne przesunięcie genologiczne z przekazu stricte historycznego do sfery szeroko rozumianej „literackości”, w której rów‑

nież posługiwał się autor datami, narracyjnością opartą na następstwie czasów i wydarzeń, silnym zretoryzowaniem i dominacją celów: docere, delectare, movere.

Cechy te wyraźnie ujawniają się w gatunku znanym od stuleci, a również okreś‑

lanym tą samą nazwą genologiczną: „historia”. Dzieło Jezierskiego to opowieść narracyjna o wyrazistej konstrukcji budowanej wokół głównych bohaterów, których działania odczytywane są w wymiarze etyczno ‑moralistycznym. Kon‑

strukcja takich postaci koncentrowała się na powtarzalności rytmu ich życia:

marzenia o sławie, osiąganie celu, sukces, moment największej sławy, upadek i śmierć. Ten model wykorzystany jest również w przedstawieniu losów trzech bohaterów: Krzysztofa Kolumba, Hernána Cortésa, Francisca Pizarra. Świat tych postaci dookreślany / równoważony jest światem indiańskim, mimo bogactwa i potęgi — słabym, skazanym na upadek. Nieuchronność, apokaliptyczność oraz tragiczna, a nieustannie postępująca sekwencja zagłady prowadzą do trage‑

dii obu stron konfliktu. I ów wymiar historiozoficzny, lub jedynie ponadliterac‑

ki, zadecydował o wyborze fragmentów o „odkryciu Ameryki przez Kolomba, wynalezieniu i podbiciu Mexyku przez Korteza, podbiciu Peru przez Pizarra”.

Ale w atmosferze Sejmu Wielkiego, potężnego zawirowania politycznego, na‑

miętnych sporów i chłodnych replik Historyja… Jacka Jezierskiego nabierała innych jeszcze sensów. Alegorycznych i profetycznych.

Jan Malicki

The Sarmatians learn about America

Abstract

The essay deals with the Polish translation of William Robertson’s The History of America, which was translated by Jacek Jezierski and published in 1789. The Polish version, Historyja odkrycia Ameryki przez Kolumba…, is discussed both in the historical and geographical settings of Columbus’ time as well as in relation to the dramatic history of the Great Sejm. The author also reflects on the rea‑

sons why the book is absent from bibliographies, and offers biographical sketches of Robertson and Jezierski.

(23)

21

Sarmaci poznają świat. Ameryka

Jan Malicki

I sarmati vengono a conoscenza del mondo L’America

Sommario

Il presente lavoro è stato dedicato alla traduzione polacca di The History of America, opera di William Robertson, scritta da Jacek Jezierski e pubblicata nel 1789. Historyja odkrycia Ameryki przez Kolumba… viene presentata in un ampio contesto storico e geografico dell’epoca di Colombo, sia nel contesto degli avvenimenti del Grande Sejm. Inoltre l’argomentazione è arricchita di considerazioni sulle cause dell’assenza di questa posizione nelle bibliografie e della presentazione delle figure di Robertson e Jezierski.

(24)
(25)

Beata Nowacka

Uniwersytet Śląski

Dawno temu w Maripozie Wańkowicz na tropach Sienkiewicza

„Zagłoba przedzierżgnięty w Jankesa”1 — tak nazwał wojażującego po Ameryce Wańkowicza inny wybitny reporter międzywojennego dwudziestole‑

cia. Niepozbawiona nutki złośliwości2 uwaga Ksawerego Pruszyńskiego doty‑

czy wprawdzie przedwojennego pobytu Wańkowicza w USA, ale nieźle okre‑

śla także późniejsze amerykańskie wojaże twórcy W ślady Kolumba. W kręgu rodzinnym Wańkowicz przybrał wprawdzie imię innego Sienkiewiczowskiego bohatera — słonia Kinga z powieści W pustyni i w puszczy, niewykluczone jed‑

nak, że powinowactwo z Onufrym Zagłobą bardzo by pisarzowi odpowiadało3. Łączy przecież Wańkowicza z Zagłobą sarmackość, której najwyraźniejszym emblematem jest zażywna postać świadcząca o cenieniu dobrodziejstw stołu.

Obaj są ponadprzeciętnie ekspansywni: stary wojak z zaprojektowanej postaci drugoplanowej nie tylko staje się spoiwem całej Trylogii, lecz także bezpardo‑

1 K. Pruszyński: Z oceanu wyrasta Nowy York… W: Idem: Wybór pism publicystycznych. Wybór i przygotowanie do druku Z. Haraschin ‑Gutkowska. T. 1. Kraków 1966, s. 410.

2 O międzywojennych kontaktach obu mistrzów polskiego reportażu tak pisze matka Pruszyń‑

skiego: „Ksawer również w styczniu tegoż 1938 roku otrzymał nową posadę, mianowicie w Polskim Radiu, z wynagrodzeniem 400 zł miesięcznie. Ale mu ona nie odpowiadała — musiał siedzieć za biurkiem. Pomógł mu ją uzyskać nowy przyjaciel Melchior Wańkowicz, podobnie jak Ksawer wybitny reportażysta. Ksawer nawet podejrzewał, że Wańkowicz mu ją sprokurował, aby zmusić Ksawera do pozostawania w Warszawie, podczas gdy on by podróżował po Polsce i robił reporta‑

że”. A. Pruszyńska: Między Bohem a Słuczą. Oprac. M. Pruszyński. Wrocław—Warszawa—Kraków 1991, s. 240.

3 Błyskotliwą analizę postaci Zagłoby zawiera książka Ryszarda Koziołka: Ciała Sienkiewi‑

cza. Studia o płci i przemocy. Katowice 2009, s. 208—248 (rozdział pt. Śmiech Zagłoby). O związkach pisarstwa Wańkowicza z twórczością Sienkiewicza pisali wcześniej między innymi: K. Wolny‑

‑Zmorzyński: Wokół twórczości Melchiora Wańkowicza. W stronę dziennikarstwa, socjologii, polityki oraz krytyki literackiej. Kraków 1999; M. Kurzyna: O Melchiorze Wańkowiczu nie wszystko. Warszawa 1975, s. 74—75, 87, 91, 168, 176, 217, 276, 279, 280.

(26)

24 Beata Nowacka

nowo wchodzi w kompetencje narratora, Wańkowicz natomiast jest niewąt‑

pliwie najważniejszym bohaterem swoich najlepszych książek i niestroniącym od kontrowersji uczestnikiem bieżącej historii. Obaj są zresztą obserwatorami i komentatorami dziejów im współczesnych, cechuje ich pragmatyzm i życiowa zaradność, a także pełen swady język, jego soczystość i dosadność zakorzeniona w siedemnastowiecznej polszczyźnie. Może najwyraźniejszymi cechami wspól‑

nymi są jednak humor, skłonność do forteli i nieprzeciętny dar konfabulacji.

Nieustannie podsycany żart skrywa często osobiste dramaty: niespełnienie, lęk przed postępującą starością i rozmaicie pojmowaną bezdomność — jeden po‑

zbawiony jest wszak własnej rodziny, drugi — utraciwszy rodzinny majątek — nie potrafi się trwale zakorzenić.

Bardziej znaczące sygnały ku twórcy Quo vadis? wysyła jednak sam Wańko‑

wicz. Horyzont Sienkiewicza wyraźnie zaznacza się w całym pisarstwie autora Ziela na kraterze, w tym miejscu warto jednak wspomnieć tylko o trzech przy‑

kładach, na które składają się pośrednie i bezpośrednie odniesienia oraz literatu‑

roznawczy komentarz. Pierwszym świadectwem zadzierzgania więzi z wielkim poprzednikiem są niewątpliwie debiutanckie Strzępy epopei, w których wojna polsko ‑rosyjska 1920 roku opowiedziana jest frazą rycerskiej pieśni, heroizu‑

jącej akt patriotycznego poświęcenia; wyraźnie zaakcentowane są tutaj znane z Sienkiewiczowskiej Trylogii obrazy sytuacji granicznych — nierówna wal‑

ka, desperacka obrona, pełne dramatyzmu sceny batalistyczne4. Bezpośrednie przywołanie rodzinnej lektury Sienkiewicza zawiera natomiast Ziele na kraterze, gdzie twórczość laureata Nagrody Nobla jest nie tylko początkiem czytelniczych dziecięcych fascynacji, lecz także katalizatorem patriotycznych postaw, których wartość szybko zweryfikuje wojna (śmierć opisanych w Zielu… wielbicieli Try‑

logii — mecenasa Stanisława Święcickiego i Krysi)5.

Najoczywistsze sygnały tej więzi odnotować można jednak w Karafce La Fontaine’a, w której twórca Potopu jest najczęściej przywoływanym autorem.

W obu tomach, liczących blisko 1 500 stron, Sienkiewicz wymieniony jest 117 razy, pod względem przywołań daleko w tyle zostawia innych wybitnych pi‑

sarzy: Mickiewicza (83), Żeromskiego (81) czy Prusa (77). Lwia część cytowań dotyczy paralel z własnym pisarstwem — a to wypowiedzianych expressis verbis przez komentatorów, na przykład Stefana Lichańskiego, który pisze: „Wańko‑

wicz jest najwybitniejszym chyba w naszej współczesnej prozie kontynuatorem nurtu sienkiewiczowskiego. Objął jednak szerszy krąg zainteresowań oraz te‑

4 Por. Z. Ziątek: Proza — narodziny współczesnego reportażu. W: Literatura polska 1918—1975. Red.

A. Brodzka, S. Żółkiewski. T. 2. Warszawa 1993, s. 720; K. Wolny ‑Zmorzyński: Wokół twórczości Melchiora Wańkowicza…, s. 101; M. Kurzyna: O Melchiorze Wańkowiczu nie wszystko…, s. 87.

5 M. Wańkowicz: Ziele na kraterze. Wstęp A. Gronczewski. Oprac. A.M. Świątek. Oprac. tekstu i posłowie G. Nowak. Warszawa 2011, s. 79—80.

(27)

25

Dawno temu w Maripozie. Wańkowicz na tropach Sienkiewicza

matów”6; i krytycznych: „znalazłem ocenę, że moje Monte Cassino świadczy o złym smaku literackim, tanim sentymentalizmie i rzewnym humorku à la Sienkiewicz” (KLF2, s. 142), a to wyrażanych nie wprost, lecz niewątpliwie Wańkowiczowi bliskich: od narzekań na „wszystkoizm” i „chciejstwo kryty‑

ków” oceniających dorobek Sienkiewicza (KLF2, s. 44, 80, 82, 257), ganiących jego pisarski styl (KLF1, s. 300; KLF2, s. 230), po uwagi o popularności, której konsekwencją bywa zawodowa zawiść (KLF2, s. 59, 232, 236). Reporter odno‑

towuje także, iż jego styl pracy jest zbliżony do Sienkiewiczowskiego (KLF2, s. 347—348, 467, 539, 656), podobne targi z cenzurą toczą obaj autorzy (KLF2, s. 286), a nawet mają wspólne tatarskie pochodzenie (KLF2, s. 335). Wańko‑

wicz trapi się i tym, jak wydobyć Sienkiewicza z gombrowiczowskiego gor‑

setu „pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego” (KLF1, s. 498, 576). Nie ma wątpliwości, że Litwos, o którym pisze: „najsoczystszy z soczystych pisarzy, a równocześnie erudyta” (KLF2, s. 539), jest dla Wańkowicza ważnym, może najważniejszym, punktem odniesienia, bo trwale zakorzenionym w dzieciń‑

stwie, które — jak sam powiada — „zrosło się z Trylogią” (KLF2, s. 510). Nie bez kozery reporter wyznaje: „wielbię Sienkiewicza, który pisał dla »pokrze‑

pienia serc«” (KLF2, s. 225).

Wańkowicz musiał nieźle znać Listy z podróży do Ameryki, skoro w drugim tomie Karafki La Fontaine’a nie tylko powołuje się na tę lekturę, lecz przed zło‑

żeniem do druku swej trylogii amerykańskiej „odświeża z pamięci” jeden z epi‑

zodów przedstawionych w Listach… (KLF2, s. 139). Wpływ relacji sprzed wieku na trzytomowy reportaż Wańkowicza jest niewątpliwy, choć pewne oczywiste zbieżności, między innymi opisy społeczności polonijnej, geograficznych oso‑

bliwości czy urbanistycznych przestrzeni, są nieuniknione — należą wszak do stałych leitmotivów zaoceanicznych podróży Polaków. Interesujące są zatem te fragmenty, w których sam Wańkowicz wysyła sygnał ku wielkiemu poprzedni‑

kowi, na przykład wtedy, gdy wjeżdża, jak prawie sto lat wcześniej Sienkiewicz, do Maripozy. Rasowy reporter niezwłocznie podejmuje gorący temat: zaraz po przybyciu kieruje się do starego hotelu, ufając, że znajdzie tam dawną księgę gości, udaje się na policję, a stamtąd do redakcji miejscowej gazety. Jeśli wierzyć pisarzowi, to jeszcze tej samej nocy rozpoczyna wraz z miejscowym dzienni‑

karzem gorączkową kwerendę: „W redakcji podaję mu rok 1876, w którym był tu Sienkiewicz, ale nie mam pojęcia, w którym miesiącu”7. Trudno się dziwić, że lektura dawnych roczników prasowych kończy się fiaskiem. Nie tylko dla‑

tego, że wizyta początkującego polskiego pisarza raczej nie byłaby dla miesz‑

kańców kalifornijskiej mieściny szczególną atrakcją, lecz także z uwagi na to,

6 M. Wańkowicz: Karafka La Fontaine’a. T. 1. Kraków 1983; T. 2. Kraków 1984 — T. 1, s. 171.

Dalej jako KLF z oznaczeniem numeru tomu.

7 M. Wańkowicz: W ślady Kolumba. Królik i oceany. Wstęp J. Surdykowski, posłowie A. Ziółkowska ‑Boehm. Warszawa 2009, s. 292. Dalej jako Ko.

(28)

26 Beata Nowacka

że przyszły twórca Ogniem i mieczem odwiedzi te tereny dopiero rok później8. Choć reporterskie śledztwo kończy się niepowodzeniem, Wańkowicz nie traci rezonu — zaczyna snuć własną opowieść o przygodnie spotkanym w starym hotelu portierze z „Franzjosephowskimi bokobrodami”, który przypomina sobie

„europejskiego pana z bródką”. Portier pamięta, że ów pan dał mu „kwodra napiwku”. Przywołuje z pamięci także „starego Stanleya”, który zanim zosta‑

nie bohaterem Wspomnień z Maripozy, zdąży wypić z „panem Sienkiewiczem”

„osiem double scotch”, choć „zwykle brał tylko piwo”. Stary portier pokaże jesz‑

cze Wańkowiczowi łóżko, na którym spał w młodości słynny noblista…

Obiecujący zalążek opowieści rozsadzają od wewnątrz reporterskie wąt‑

pliwości, które skutecznie blokują wszelką fałszywą nutę: „No i co by było złego, gdybym tak napisał?”, „Czyż nie byłby to wzruszający przyczynek, który wszedłby do wypisów?”, „Ach ten przeklęty, nikomu niepotrzebny wianuszek uczciwości, który się nosi w późnym staropanieństwie. Nie było żadnego łóż‑

ka Sienkiewicza!” (Ko, s. 294). Skrótowość konceptu i pospiesznie przerwana akcja opowieści, która rozwija się zaledwie przez dwadzieścia kilka wersów, nie wynikają — jak chce to widzieć pisarz — z faktograficznej rzetelności, ra‑

czej z jego powieściopisarskich deficytów. Twórca Monte Cassino, który zdarł niejedne buty w dziennikarskim rzemiośle, do pisania potrzebuje mocno zako‑

twiczonego w rzeczywistości konkretu. W relacji z maripozańskiej przygody znajduje go w egzemplarzu miejscowej gazety, którego zawartość na kolejnych trzech stronach obszernie referuje żonie: Grizzlies Win Tonite! (o wyczynach lo‑

kalnego klubu sportowego), „Koło Urzędników miało wspólny obiad ably pre‑

pared by Mrs Louis Billings and family”, „Masoni też mieli pot luck”. Czytelniczą atrakcyjność tych i podobnych rewelacji najlepiej oddaje następująca obserwacja pisarza: „Patrzę na żonę — a ta śpi. Gorzej — podejrzewam, że od dawna”

(Ko, s. 296).

Sienkiewiczowski pobyt w Maripozie przyniósł dalece bardziej interesujące efekty literackie — Litwos przysyłał stamtąd korespondencje, które stanowią ważny etap w rozwoju polskiego reportażu, poświęcił słynne opowiadanie temu miasteczku, w jego okolicach umieścił akcję Komedii z pomyłek9:

Zapadłej dziurze kalifornijskiej, mieścinie Maripoza — pisze Julian Krzyża‑

nowski w studium o twórcy Trylogii — Sienkiewicz zapewnił nieśmiertelność.

Z listów o debiucie Modrzejewskiej wiadomo, że 20 sierpnia 1877 roku, w dniu

8 List informujący o wyjeździe z Maripozy nosi datę 20 sierpnia1877 roku. H. Sienkiewicz:

Listy z podróży do Ameryki. Warszawa 1989, s. 351. Dalej jako LPA.

9 Interesujące informacje na temat lokalizacji tych utworów oraz ich genezy przynosi artykuł J.R. Krzyżanowskiego: Na kalifornijskim szlaku Sienkiewicza. „Pamiętnik Literacki” 2003, z. 2, s. 80—

92, oraz praca: J. Krzyżanowski: Pokłosie Sienkiewiczowskie. Warszawa 1973, s. 183—185 (rozdz. 7:

O polsko ‑kalifornijskiej humoresce Sienkiewicza).

(29)

27

Dawno temu w Maripozie. Wańkowicz na tropach Sienkiewicza

tego debiutu, pisarz wrócił z „lasów Maripozy”, która miała mu się przypo‑

mnieć, po latach, gdy usłyszał opowiadanie doktora Benniego o starym Putra‑

mencie. Maripoza jest — jak wiadomo — bramą do wspaniałego rezerwatu do‑

liny Yosemite Valley, odpowiednika Kościeliskiej w Tatrach, ale odpowiednika w skali gigantycznej, tej samej, która różni sekwoje od smreków10.

Podstawowym tworzywem w pracy pisarskiej nie jest dla Sienkiewicza konkret. Związek z realnym kontekstem ma dla noblisty wartość drugorzęd‑

ną. Liczne dowody tego swobodnego traktowania rzeczywistości przedstawiają niektórzy badacze twórczości tego pisarza, na przykład Julian Krzyżanowski.

Wątpi on wprawdzie, by Sienkiewicz mieszkając w Maripozie, nie odwiedził słynnego Parku Narodowego Yosemite, a jednak taką możliwość sugerowałby jego malowniczy opis, który — choć urzeka stylem — zasadniczo różni się od rzeczywistości. W ogromnym rezerwacie nie ma bowiem ani studwudziestome‑

trowych drzew, ani tym bardziej „zwierciadeł jezior”, jeśli nie liczyć jednego niewielkiego stawu11.

Krótki list Litwosa z Maripozy ozdobiony jest humorystycznym obrazkiem ilustrującym spotkanie z „madame la Cougouar”, na którą nieoczekiwanie trafia pisarz w trakcie polowania. Z konfrontacji z dzikim zwierzęciem wychodzi bez uszczerbku na zdrowiu, choć z niejaką ujmą na honorze („Powiadam wam, że literalnie małom nie siadł ze strachu” — LPA, s. 346). Ostatecznie spędza samotną noc w kopalni srebra. Obrazek rodzajowy wyzwala humorystyczną re‑

fleksję na temat losu wybitnego pisarza, który może być zjedzony przez zwierzę nieświadome jego geniuszu:

Czyby miało przynajmniej pojęcie, że zjadając literata, popełnia jakiś większy grzech lub przynajmniej je coś smaczniejszego, niż gdyby np. zjadało cielę lub skopa? O horror! Przyszedłszy na nocleg do jamy, gotowa jeszcze taka jakaś puma powiedzieć do męża kuguara: „wiesz co — mdli mnie! zjadłam dziś coś dziwnie niesmacznego”.

LPA, s. 346—347

Są podstawy, by przypuszczać, że urocza opowiastka została zainspirowana ulubioną lekturą Sienkiewicza12. Jest w V Pieśni Beniowskiego (w. 213—244) obraz

„pełnego smutku” psa, który został znaleziony „nad czaszką ogryzioną ludzką”.

Jego „melancholijne” nastawienie tłumaczy szlachetna i — by tak rzec — po‑

etycka treść żołądka:

10 J. Krzyżanowski: Wielka przygoda. W: Idem: Henryka Sienkiewicza żywot i sprawy. Warszawa 1996, s. 54.

11 Ibidem.

12 Por. J. Krzyżanowski: Twórczość Henryka Sienkiewicza. Warszawa 1973, s. 38—39.

(30)

28 Beata Nowacka

I uczuł dziwną czczość zjadłszy w parowie Poetę może, z poematem w głowie?…13

W spotkaniu literata z pumą, poza nawiązaniem do poematu Słowackiego, odsłania się także interesujący biograficzny okruch. Pobyt w Maripozie nie jest bowiem zwykłym przystankiem w Sienkiewiczowskiej podróży, ale skutkiem poważnej decyzji, związanej z zawiedzionym uczuciem do nieosiągalnej dla pisarza Heleny Modrzejewskiej. Wiosną 1877 roku porzucił on towarzystwo członków polskiej kolonii w San Francisco, do której należała również słynna aktorka14. Zamieszkał wówczas w Sebastopolu i Haywardzie u kapitanów Fran‑

ciszka Wojciechowskiego i Rudolfa Korwin ‑Piotrowskiego, których miał później uwiecznić w postaciach Podbipięty i Zagłoby15. Z kilkunastu listów Sienkiewicza pisanych do Juliana Horaina, dziennikarza prowadzącego w San Francisco skle‑

pik papierniczy, wyłania się obraz twórcy zagubionego, wyznającego szczerze swój afekt do Modrzejewskiej, przeżywającego poważny kryzys osobisty16.

Interesującym kontrapunktem dla życiowych klęsk Sienkiewicza są Listy z podróży do Ameryki, które pokazują autora jako odzianego za jednego dolara wagabundę, wiodącego „kozacze życie”, który „płócienny dach nad głową”

uważa za „zniewieściałość” i sypia przy ognisku z drzew („zgadnijcie jakich?

Laurowych!”)17. Tymczasem ustalenia badaczy tej twórczości odsłaniają geogra‑

ficzne nieścisłości, chronologiczne niekonsekwencje i pisarskie zmyślenia. Julian Krzyżanowski przytacza na przykład anegdotę o zwiedzaniu kopalni srebra wraz z brudnym i obdartym przewodnikiem, któremu Sienkiewicz zamierzał dać dolara napiwku za fatygę (LPA, s. 331—334). Pisarz rozumie swój nietakt, gdy spotyka przewodnika wieczorem w jego okazałej rezydencji jako człowieka zamożnego, jednego z właścicieli kopalni. Ta sama historyjka była jednak wcześ‑

niej opowiedziana przez Modrzejewską, która także zwiedzała kopalnie kilka tygodni wcześniej (o czym zresztą wspomina dalej Sienkiewicz)18.

13 J. Słowacki: Beniowski: poema. Oprac. A. Kowalczykowa. Wyd. 4. zm. Wrocław—Kraków 1996, s. 138—139.

14 Losy polskiego falansteru były inspiracją dla książki S. Sontag: In America. Informację podaję za: J. Krzyżanowski: Na kalifornijskim szlaku…, s. 80. Informacje biograficzne w tym akapicie — ibidem.

15 Kwestia ewentualnych protoplastów Zagłoby jest jednak dalece bardziej skomplikowana.

Ryszard Koziołek przytacza kilkanaście pozycji bibliograficznych, w których badacze odnajdują rozmaite inspiracje dla stworzenia tej postaci. Sam uzupełnia jej genealogię o Tartarena z Taraskonu, bohatera książki Alfonsa Daudeta. R. Koziołek: Ciała Sienkiewicza…, s. 209—210.

16 J.R. Krzyżanowski: Sienkiewicz w Wyoming, czyli „trick or trip”? „Pamiętnik Literacki” 1996, z. 4, s. 68.

17 Cyt. za: J. Krzyżanowski: Wielka przygoda…, s. 58.

18 Tę samą anegdotę umieszcza za Julianem Krzyżanowskim Melchior Wańkowicz w Karafce La Fontaine’a w rozdziale poświęconym bladze (KLF2, s. 139). J. Krzyżanowski: Wielka przygoda…, s. 54.

(31)

29

Dawno temu w Maripozie. Wańkowicz na tropach Sienkiewicza

Kto tu zełgał, daremnie dociekać? — zastanawia się Julian Krzyżanowski — Gdy się jednak pamięta żartobliwe wyznanie autora Listów z podróży w pierw‑

szym liście do Horaina, głoszące, iż Litwos w swych korespondencjach „łże jak pies, aż się papier ze wstydu czerwieni”, i zapowiedź, „że w następnych listach będzie łgał jeszcze dwa razy tyle”, wolno przypuścić, że sobie przypisał gafę Modrzejewskiej, która może mu sama o niej opowiedziała19.

Także Wiktor Kwast, który postanowił w 1971 roku zwiedzić szlakiem Sien‑

kiewicza opisaną przezeń pustynię Mohave, wskazuje wiele uchybień w opisie i stwierdza eufemistycznie, że pisarza musiało „ponieść pióro”20. W studium poświęconym Listom z podróży do Ameryki zatytułowanym znacząco: Sienkiewicz w Wyoming, czyli „trick or trip”?, również Jerzy R. Krzyżanowski rekonstruuje fakty i fikcje ówczesnych relacji pisarza. Udowadnia, że osłania on swe opo‑

wieści lukami w pamięci, stosuje przesunięcia w obrębie chronologii, powołuje się na bliżej nieokreślonych informatorów, posiłkuje się nieraz popularną lite‑

raturą beletrystyczną poświęconą Dzikiemu Zachodowi, zamiast obserwacjami z autopsji. Badacz uzasadnia te nierzadkie zapędy w sferę fikcji okolicznościami biografii: osamotniony pisarz, który stracił nadzieję na zbliżenie się do Mo‑

drzejewskiej, boryka się z kłopotami materialnymi i — można by uzupełnić

— niedyspozycjami ciała21:

sfrustrowany po dwu latach pobytu za granicą, stworzył sobie piękną i zgoła fascynującą bajeczkę, w której obok dzielnego pisarza ‑myśliwego występują szczodrzy milionerzy, błaznujący towarzysz oraz wojowniczy Indianie i odby‑

wa się polowanie na najrozmaitsze dzikie zwierzęta, a wszystko to wrzucone na tło wspaniałej górskiej przygody, w atmosferze zaczerpniętej wprost z praw‑

dziwego westernu, i podbudowane szeroko materiałem encyklopedyczno‑

‑informacyjnym22.

„Mechanizm kompensacyjny”, który dostrzega tu Jerzy R. Krzyżanowski, mógłby także żartobliwie objaśnić przywoływaną wcześniej, jeśli nie zmyśloną, to na pewno nieźle podkoloryzowaną humoreskę o spotkaniu młodego pisarza z kuguarzycą. Sienkiewicz konstruuje bowiem swą opowieść tak, by uwypuklić opalizację znaczeniową opowiastki: drapieżnego ssaka nazywa więc „madame la Cougouar” i — jako konsekwencję tej zobowiązującej formuły — stosuje wobec napotkanej zasady etykiety:

19 J. Krzyżanowski: Wielka przygoda…, s. 53—54.

20 W. Kwast: Szukam umarłego lasu. „Wiadomości” XXVI (1971), nr 27/28, z. 4—11 VII, s. 8. Cyt.

za: J.R. Krzyżanowski: Sienkiewicz w Wyoming, czyli „trick or trip”?…, s. 71.

21 Zob. R. Koziołek: Ciała Sienkiewicza…, s. 402—416 (podrozdział: Słabnąca ręka).

22 J.R. Krzyżanowski: Sienkiewicz w Wyoming, czyli „trick or trip”?…, s. 72.

(32)

30 Beata Nowacka

Madame huknęła na mnie i parsknęła gwałtownie, ja zaś, jako nie przedsta‑

wiony, cofnąłem się z takim pośpiechem, że przyniósłby on zaszczyt najlepiej wychowanemu dżentelmenowi.

LPA, s. 346

Pisarz akcentuje swą niedojrzałość, która objawia się brakiem odpowied‑

niego wyposażenia:

Bo, żebym choć miał nóż, ale i to nie! Miałem tylko strzelbę nie nabitą, to się znaczy kawał lichego drąga.

LPA, s. 346

— oraz swą zależność od zwierzęcia. Spod warstwy wiarygodnego obrazka rodzajowego prześwituje jednak inne znaczenie: określenie „kuguarzyca” do‑

tyczy tyleż pięknej, co niebezpiecznej pumy amerykańskiej (Felis concolor), ale jest także potocznym określeniem atrakcyjnej kobiety w średnim wieku, która chcąc zadowolić swe seksualne apetyty, „poluje” na dużo młodszych mężczyzn.

Może młody Sienkiewicz wiodący kawalerskie życie i zawiedziony w miłości umieścił tę — spopularyzowaną później w psychoanalizie — męską fantazję, lekko drwiąc z własnych niepowodzeń. Ryszard Koziołek dopowiada, że zwy‑

kle powściągliwy, tylko w listach do Horaina pozwalał sobie pisarz na pieprzne tony. W jednym z listów, wysłanym z Ameryki 9 sierpnia 1886 roku, żalił się Sienkiewicz przyjacielowi:

— Oczywiście jestem samotny jak palec. „Nawet miecz ma pochwę wła‑

sną, a ja zawsze sam” — jak mówi Deotyma. Istotnie, nie mam nawet pochwy własnej23.

Atrakcyjność lektury opartej na biograficznym kontekście nie wyjaśnia wszystkiego: niezależnie od miłosnych zawodów, zdrowotnych komplikacji czy finansowych tarapatów Listy z podróży do Ameryki zawdzięczały swą formę przede wszystkim wcześniejszym, bardzo świadomym, decyzjom Sienkiewicza.

Już jako początkujący publicysta używał przecież pseudonimu, by — jak traf‑

nie zauważa autor Ciał Sienkiewicza — ochronić nazwisko, które „miało zostać zachowane dla twórczości, a nie wytarte w dziennikarskim rzemiośle”24. Przy‑

szły autor Potopu na pewno nie zamierzał napisać ścisłej relacji ze swej ame‑

rykańskiej przygody. Zdaje się, że o reportażu — gatunku, w którym dopiero za kilkadziesiąt lat stworzone zostaną interesujące literackie formy — nie miał dobrego zdania. Nic dziwnego, że już na pierwszych stronach swojej książki dystansował się od twórców uprawiających ten typ pisarstwa: „Bo to widzi

23 List z 9 sierpnia 1876 roku. Cyt. za: R. Koziołek: Ciała Sienkiewicza…, s. 29.

24 Ibidem, s. 10.

(33)

31

Dawno temu w Maripozie. Wańkowicz na tropach Sienkiewicza

pan, czasami reporterowie przynoszą mi mylne fakta…” (LPA, s. 8). Sienkie‑

wicz — młody dziennikarz o sporych literackich ambicjach — postrzegał re‑

portera zaledwie jako dostarczyciela bieżących wiadomości. Podejmując ryzyko dwuletniej podróży za ocean, przywiózł stamtąd kapitał najcenniejszy — rzadkie okazy podróżniczych doświadczeń, pejzaże wielkiej urody, zarysy przyszłych postaci i oryginalnych fabuł. Sycił wyobraźnię obrazami rozległych amerykań‑

skich przestrzeni, które w jego powieściopisarskiej imaginacji przybierały potem kształt stepów; dokonując socjologicznych analiz społeczeństwa amerykańskie‑

go, przygotowywał tło przyszłych wielkich powieści, refleksje zamorskie nie‑

oczekiwanie splatały się z rodzimymi:

Na kresach bowiem nie istnieje żadna organizacja społeczna: nie ma miast, instytucji, praw; słowem, są to krainy dzikie, w których jednostka, zostawio‑

na samej sobie i swemu karabinowi, nie żyje społecznie. Żadne zatem dobro ogólne ani porządek publiczny nie ograniczają jej samowoli i jej namiętności.

Ciągła wojna, ciągłe niebezpieczeństwo, napady, odwety i całe otoczenie dzi‑

kie a surowe zaostrzają jeszcze indywidualne namiętności, które też wyrastają do olbrzymich rozmiarów. […] Przypomnijmy sobie tylko dawnych naszych kresowców osiadłych na pograniczach i szlakach tatarskich, a będziemy mie‑

li podobny obraz. Mimo usposobienia ludzkiego przeważającego w dawnym społeczeństwie, kresowcy byli to mężowie waleczni, ale też kochający wojnę i rozlew krwi, srodzy, burzliwi i pochopni do awantur. Tu, w Ameryce, dzieje się toż samo, a nawet w większym stopniu.

LPA, s. 144

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy zdolnego publicysty, gdyby nie wykorzystał szansy, jaką dawał mu amerykański wojaż. Julian Krzyżanowski, który uważa, że „doświadczenia kalifornijskie, geograficzne i socjologiczne, były podglebiem, na którym wyrosła twórczość autora powieści historycznych, od Ogniem i mieczem po Krzyżaków i Na polu chwały”25, sądzi także, że Litwos wca‑

le nie należał do najwybitniejszych twórców młodego pokolenia, ale do zapo‑

wiadających się „niewątpliwie dobrze, czy może raczej tylko poprawnie, jako jeden ze sporego zasobu »prozatorów« działających na warszawskim bruku”26. W zgodnej opinii badaczy wartość podróży za ocean jest dla biografii twór‑

czej Sienkiewicza trudna do przecenienia: ciasna i duszna atmosfera ówczesnej Warszawy nie sprzyjała rozwojowi ponadprzeciętnych talentów, zatem właśnie doświadczeniu Ameryki zawdzięcza młody publicysta energię, która pozwoliła mu przeobrazić się w rasowego powieściopisarza27.

25 J. Krzyżanowski: Wielka przygoda…, s. 64.

26 Ibidem, s. 38.

27 Zob. też: J.R. Krzyżanowski: Na kalifornijskim szlaku Sienkiewicza…, s. 92.

(34)

32 Beata Nowacka

Wańkowicz, choć obeznany z twórczością Sienkiewicza, od dzieciństwa

„zrośnięty z Trylogią”, inaczej niż on patrzył na Stany Zjednoczone. Przyj‑

mując, że „dla reportera nie ma nic nudnego na świecie” (Ko, s. 141), hojnie raczył czytelników statystykami, chętnie korzystał z „nieobrobionej rudy fak‑

tów”, a przytomnie przestrzegającą go żonę („Zobaczysz, że i twoi czytelnicy się pośpią” — Ko, s. 296), przekonywał, jak to ciekawie „zajrzeć w codzienny dzień Ameryki” („Przecież o tym nikt nie pisze”) (Ko, s. 296). W innym miejscu dodawał z udawaną butą:

reporter jestem, proszę szanpana. Z kotkami to tam sobie czasem zaiwanię. Ale z cyframi i faktami — mucha nie siądzie.

Ko, s. 158

Uprzedzając ewentualne zarzuty co do faktograficznych nieścisłości chytrze mrużył oko:

a że podkoloryzowałem? To i Mickiewicz robił.

Ko, s. 157

W amerykańskich przygodach dwu znakomitych przedstawicieli polskiej literatury jest kilka interesujących zbieżności — nie są oni przygodnymi tu‑

rystami, ale podróżnikami, którzy spędzają za oceanem kilka lat. Żyją dość marnie, na utrzymanie zarabiają pisaniem — przygotowując korespondencje dla gazety, korzystając z pomocy literackich fundacji, wygłaszając odczyty, zbierając materiały do książek28. Do Ameryki obaj przyjeżdżają w ciekawym momencie

— Sienkiewicz przybywa tuż po zakończeniu wojny między Północą i Połu‑

dniem, wojny, która na jakiś czas reguluje kwestie niewolnictwa. W młodym państwie trwa inkorporacja nowych terytoriów (między innymi: 1867 — Alaska, 1861 — Kansas, 1876 — Kolorado), następuje pacyfikacja Indian (1871—1886).

Do kraju nowych szans napływa potężna fala imigracji (po 1865 także z Polski), mieszkańców opanowuje gorączka złota, rozpoczyna się potężny rozwój eko‑

nomiczny (ekspansja kolei żelaznej i towarzysząca jej wzrastająca popularność telegrafu, w 1877 roku powstają pierwsze linie telefoniczne, wynalazki Edisona produkowane są na skalę masową, rosną wielkie fortuny — skromny buchalter

28 Z nowszych ustaleń badawczych wynika, że w trakcie dwóch letnich miesięcy 1877 roku, które są „białą kartą” w życiorysie Sienkiewicza, przebywał on w Los Angeles, gdzie miał pracować w sklepie Jacoby Brothers. Nie odnotowuje tego faktu w żadnych zachowanych zapiskach. W liście z 9 września 1877 podkreśla wręcz: „cóż robiłem w Warszawie? — pisałem; co robię w Kalifornii?

co będę robił czy na biegunie północnym, czy południowym? — pisał. Krótko mówiąc, robię za‑

wsze swoje, a robię może tym lepiej, że piszę rzeczy ciekawsze” (LPA, s. 347). J.R. Krzyżanowski:

Sienkiewicz w Wyoming, czyli „trick or trip”?…, s. 75.

(35)

33

Dawno temu w Maripozie. Wańkowicz na tropach Sienkiewicza

John D. Rockefeller zakłada Standard Oil Company)29. Wańkowicz, który — przypomnijmy — przebywa w USA od 1949 roku do 1961, z dwuletnią przerwą po 1958 roku, trafia na czas recesji gospodarczej, wzrost politycznych napięć z krajami komunistycznymi, pierwsze próby atomowe i programy kosmiczne.

Reporter ma szansę ujrzeć ostatni akord walki z dyskryminacją rasową, którą zainicjowała wojna secesyjna, a której ikoną staje się właśnie w tym czasie — na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych — Martin L. King30.

Z ojczyzny wypycha wówczas i Sienkiewicza, i Wańkowicza rozczarowanie oraz nadzieja na zaczerpnięcie świeżej energii w kraju kojarzonym z wolnością, równymi szansami i wielkimi możliwościami. Ewidentne zbieżności dotyczą jednak zaledwie sfery naskórkowej, fundamenty zaś są zdecydowanie odmien‑

ne: Sienkiewicz, który jest wtedy młodym autorem kilku nowel i błyskotliwych felietonów, ma jasno sprecyzowane cele; dobiegający siedemdziesiątki Wańko‑

wicz lata najlepszej twórczości ma już za sobą, jednakowoż wciąż wierzy w moc Ameryki, która dziennikarza Litwosa przeobraziła w Sienkiewicza — wybitne‑

go powieściopisarza. Per analogiam, jakby nie dostrzegając odmienności swego położenia, reporter uparcie próbuje iść szlakiem wyznaczonym przez swego mistrza. Może właśnie jego sukcesowi zawdzięcza swą uderzającą pewność, że Ameryka da mu siłę do stworzenia eposu o polskim wychodźstwie, który będzie skrojony na miarę Sienkiewiczowskiej Trylogii. 8 sierpnia 1951 roku na‑

pisze w Kalendarium:

Przeżegnałem się: ZACZYNAM ŚWIADOMIE POWIEŚĆ31.

Niestety ani zainicjowana Tworzywem trylogia (która — jak pamiętamy — skończyła się na drugim, zresztą nieudanym, tomie; trzeci pozostał w maszy‑

nopisie), ani W ślady Kolumba (potężne trzyczęściowe kompendium o Ameryce lat sześćdziesiątych) nie należą do utworów o szczególnej literackiej urodzie.

Wańkowicz nie przeobraził się w prozaika — nie miał już młodego wieku Sien‑

kiewicza, miał za to stare reporterskie nawyki. Autorowi Karafki La Fontaine’a zabrakło także tworzywa w powieściopisarstwie podstawowego — literackiej wyobraźni.

29 Wszystkie informacje pochodzą z: H. Katz: Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wrocław 1971, s. 264—322.

30 Ibidem, s. 485—488.

31 M. Kurzyna: O Melchiorze Wańkowiczu nie wszystko…, s. 194.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja zdolności do nauk miałem bardzo wiele, Ale cóż—nie umieli nic nauczyciele... A co to przy tem wszyslkiem zazdrości, co pretensyi, co miłości własnej, to

Pani sędzina spieszyła się, aby przed trzecią być w domu, i dla tego tylko przymierzały sześć kapeluszy, cztery stroiki i ośm najnowszych okryć, nie mo­.

Nie bez znaczenia jest również i to, że świat nowoczesny (czy ponowoczesny - rozstrzygnięcia terminologiczne pozostawiam czytelnikom) staje się coraz bardziej jednolity,

Anna Kurska, O wielkich monologach bohaterów romantycznych 55 Magdalena Siwiec, Słowackiego podmiot somatyczny 87.. Krzysztof Trybuś, Podmioty romantycznej pamięci – od kanonu

żyny Zambrzyckiej, Marka Kusiby, Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Anny Frajlich i Czesława Miłosza. W części następnej interpretacji poddana zostaje

Zawiera omówienia dorobku poetyckiego Bogdana Czaykowskiego, Danuty Ireny Bieńkowskiej, Grażyny Zambrzyckiej, Floriana Śmiei i Marka Kusiby. Nie zabrakło miejsca na

Priami Helenanamurach Troi.—Grecyprzypuszcz szturmdo murów.... III przed

Nawet w lirykach bardziej „rozbrykanych” , gdy myśl poetycka zdaje się odrzucać ograniczenia własnego umysłu i ducha, nieodparcie wzrasta przeświadczenie, że