• Nie Znaleziono Wyników

Działalność dyplomatyczna ks. Adama Czartoryskiego w czasie kongresu paryskiego (1856)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Działalność dyplomatyczna ks. Adama Czartoryskiego w czasie kongresu paryskiego (1856)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

8. M. P A W L I C O W A

DZIAŁALNOŚĆ DYPLOMATYCZNA KS. ADAMA

CZARTORYSKIEGO W CZASIE KONGRESU PARYSKIEGO*)

(

1856

)

R ok 1856 przynoszący zapow iedź pokoju był wielkim ciosem nie tylko dla sprawy polskiej, ale i dla polityki ks. Adam a Czarto­ ryskiego. Łudzono się, że w ojna Krymska będzie długo trwała. W łaściw ie bowiem dopiero w razie trzeciej kampanii m cżna było liczyć, że w ojna przyjmie szerszy zakres i że kwestia polska zdoła w reszcie w yłonić się z ukrycia i tajników gabinetów. Prócz tego jedyna dotychczasow a realna zd ob y cz — dyw izja kozaków sułtań- skich — z trudem przez Zam oyskiego uzyskana, traciła swą rację bytu. To też działalność hotelu Lambert pójdzie w dw óch kierun­ kach — utrzymania dywizji i skłonienia państw sprzym ierzonych do poruszenia sprawy polskiej na kongresie paryskim. Na żądanie Anglii, która chciała dalszej w ojny, rokowania pokojow e miały być rozpoczęte natychmiast po zawarciu zaw ieszenia broni, aby w razie gdy nie osiągną celu, można było rozp oczą ć nową kampanię na wiosnę.

Termin rozp oczęcia kongresu naznaczono na 25 lutego. Ks, Adam doskonale sobie zdawał sprawę z w ażności chwili, rozumiał, że gdyby w tym decydującym m om encie nie spełnił sw ego głów nego obow iązku, t. j. nie przedstawił należycie sprzym ierzonym kon iecz­ ności poruszenia sprawy polskiej, w yrzucałby to sobie przez całe życie. W otoczeniu ks. Adam a wrzała gorączkow a praca. W

me-*) O parte na m ateriale rękop iśm ien nym w A rch iw u m X, X. Czartoryskich w Krakowie.»

(3)

moriałach, notach, listach układanych przez ks. Adam a, bądź przez jego najbliższych doradców — T. M orawskiego, Lenoira starano się w yzyskać w szystkie momenty, przem awiające za poruszeniem sprawy polskiej. W ładysław Zamoyski, który przez styczeń i luty bawi) w Paryżu, też brał udział w tej pracy, jak św iadczą poprawki jego pismem na memoriałach robione. Trzeba było, licząc się z różnymi zarzutami, które mogły spotkać sprawę polską na kongresie, przy­ gotow ać oparte na historycznym materiale, ewentualne odpow iedzi. Tę pracę pow ierzono T. Morawskiemu·, jako historykowi.

N apoleon III, jak zawsze uprzejmy dla Czartoryskiego — gdy się zanosiło na pok ój— wyraził ubolewanie z pow odu zaw iedzionych nadziei. P ow ołując się na te słowa w spółczucia i zrozumienia, ks. Adam w długim liście do Napoleona starał się go nakłonić, aby p o ­ ruszył sprawę Polski, jeżeli nie na początku rokowań, z obawy, aby one przez to nie doznały uszczerbku, to w każdym razie przy końcu konferencyj pokojow ych. W tedy m ogłaby sprawa polska stać się tematem przyjaznych rozm ów cesarza z Aleksandrem II. Jeszcze w lutym łudził się ks. Adam, że m oże do zawarcia pokoju nie d o j­ dzie i sprzymierzeni będą zmuszeni w dalszym ciągu prow adzić wojnę. Przewidywał trzy m ożliw ości zakończenia wojny: albo natychmiastowy pokój, car przyjmie warunki i w yjdzie bez straty, w zm ocniony raczej, lub w ojna prow adzona w dalszym ciągu z pewnym określonym c e ­ lem, w tedy pow inno się stanąć na gruncie traktatu wiedeńskiego, w reszcie ostatni w ypadek, w ojna na szerszą skalę, której ostatecz­ nym celem będzie niepodległość Polski. B yłoby to nawet po myśli Niem iec, które w ten sposób znajdą się odseparow ane od Rosji.

G dy się rozp oczęły obrady pok ojow e, ks. Adam jako p o d ­ stawę do rokowań brał te punkty z traktatu w iedeńskiego, które nie straciły swej aktualności, ch oć zaznaczał, że jest to minimum tego, co się Polakom należy, gdyż P olacy udziału w kongresie nie brali, a w ięc tym samym i sw ojej sprawy nie mogli odpow iednio bronić. P olacy nie wyrzekają się niepodległości. W chwili o b e c­ nej Polacy odkładają na przyszłość to, co im się słusznie należy, a co tylko siłą m ogliby odebrać '). W listach do N apoleona III, do W a­ lew skiego, Czartoryski poruszał często momenty uczuciow e, o d w o ­ ływał się do szlachetności cesarza, W alewskiem u przypomniał jego polskie pochodzenie, podkreślał, że zanadto go szanuje, by pow ąt­ piewał w jego uczucia dla sprawy polskiej. Rów nie gorąco za Pol­ ską przemawiał Skrzynecki, będący w przyjaznych stosunkach z W alewskim, przypominał słowa Taylleranda do ks, M eternicha:

146 D zia ła ln ość dy p lom atyczn a ks. A dam a C zartoryskiego. 2

(4)

„C 'est le cas de se montrer grand homme d'Etat en rétablissant la P ologne” (oto chwila, by pokazać się wielkim mężem stanu, odbu ­ dow ując Polskę") i prosił Opatrzność, aby to dzieło m ogło być do­ konane przez W alew skiego *). Starał się też ks. Adam przedstawić nastroje, panujące w Polsce i posyłał listy w ybitnych osób z kraju cesarzow i i W a lew skiem u 2).

W arunki traktatu ustalono w pierw szej połow ie marca, pozo- został jeszcze do om ówienia sposób wykonania, tudzież piąty punkt ultimatum, w którym m ocarstwa zastrzegły sobie prawo poruszenia kwestyj, należących do spraw ogólno-europejskich. Był to punkt ułatwiający poruszenie kwestii w łoskiej i polskiej i z nim właśnie wiązały się nadzieje Polaków. Ks. Adam , opierając się na nim, podkreślał łączność spraw y polskiej z polityką ogólno-europejską. Polska, choć pozbaw iona bytu politycznego, ma znaczenie jako na­ ród nie dający się zasymilować, tudzież ze względu na położenie geograficzne. Jednym z ważnych momentów jest utrzymanie rów n o­ wagi europejskiej, wynika to z zasady, która spow odow ała w ojnę — utrzymania R osji w granicach traktatami określonych. Tymczasem osw obodzając R osję od zobow iązań w o b e c Polaków, da się tym jej «iłę bez porównania w iększą niż tę, którą jej chciano odebrać na wschodzie. Kwestia polska powinna b y ć poruszona na kongresie, gdyż wszystkie odnośne państwa uważały ją za jeden z czynników najbardziej potężnych przy zwalczaniu Rosji, w razie gdyby wojna w dalszym ciągu trwała. W reszcie bez załatwienia sprawy polskiej pokój nie będzie trw a ły 3).

Rozumiejąc, że sprawa polska coraz mniej ma w idoków p o w o ­ dzenia i że zrealizowanie w szystkich postulatów traktatu w iedeńskiego byłoby niemożliwe, proponow ał, aby choć w części w prow adzono w życie to, co kongres z 1815 r. uznał za konieczne, a mianowicie na mocy Statutu Organicznego, który zastąpiłby opublikow any przez Mikołaja I w r. 1832. Aleksander da Królestwu i prow incjom pols­ kim rząd odrębny, narodow y, sw ob od ę wyznania, bezpieczeństw o osobiste i własności, język polski w administracji, sądownictwie i szkolnictwie, tudzież amnestię ogólną ze zwrotem skonfiskowanych d ó b r 4).

Podkreślał, że Polakom najbardziej zależy na zjednoczeniu, dla­ tego skłonni są raczej zadow olnić się mniejszymi koncesjami, b

yle-') J. w . S k rzyn eck i do W a le w s k ie g o 23.11.1856. 2) J. w.

3) J. w . Nota p rzed staw ion a N a p o le o n o w i III, 1,11,1856.

4) A, Cz, 5632, Q u elqu es pen sées sur la m arche pratique à suivre dans les pourparleurs sur la P olo g n e , b e z daty.

(5)

148 D zia ła ln ość d yplom atyczn a ks, A d a m a C zartoryskiego, 4

by w szyscy mieli jednakow e prawa. Ż eby Litwa, W ołyń, Ukraina były tak traktowane przez R osję jak Królestwo. A ż e b y Austria i Prusy podobnych koncesyj udzieliły w G alicji i w W . Księstwie Poznańskim. A ż e b y te ustępstwa stanowiły rodzaj traktatu między państwami, co pozw oliłoby dopilnow ać ich wykonania. Jeżeli Polska teraz się zawiedzie, m oże zw rócić się do Rosji, a to doprow adzi do do jej wzm ocnienia i będzie znowu niebezpieczeństw em na przy­ szłość dla równowagi europejskiej. N iem cy będą żałow ały swego zaślepienia. Obawiając się, aby Napoleon nie zadowolnił się ustny­ mi obietnicam i Orłowa, książę kładł nacisk na konieczność jawnego poruszenia kwestii polskiej na kongresie Ł).

M em oriały i noty księcia napotykały u rządu na coraz mniej przychylne przyjęcie. Błagalne listy do Napoleona i W alew skiego pozostaw ały bez odpow iedzi. W id oczn e było, że obaj celow o uni­ kali księcia. N apoleon po zapewnieniu, że zrobi, co będzie mógł dla Polski, zachow yw ał kom pletne milczenie, a u W alew skiego zaś ks. Adam mimo swych starań nie mógł otrzym ać nawet krótkiej audiencji. „P ozw olił mi Pan m ieć nadzieję" — pisał do W alew skiego ■— „że usłyszę po zawarciu pokoju kilka słów pocieszających. Tymczasem pokój podpisany. K ongres trwa jeszcze. Proszę o kwadrans rozmowy* Jest niem ożliwe, aby w m om encie, gdy los Polski i Pana rodaków m oże się d ecydow a ć, nie dał Pan żadnej wskazów ki, żadnego zna­ ku przyjaznego, jaką linię postępowania należy przyjąć. Nie wska­ zał jakiego światła w ciem nościach absolutnych, które pokrywają przyszłość kraju, gdzie się Pan urodził" 2) K ończył list wyrażeniem zaufania do uczuć W alew skiego. A le w rzeczyw istości książę p o ­ nawiając swe b ezow ocn e próby, mało już miał nadziei na ich p o ­ myślny wynik: „Ogarnia mię zabójcza trw oga” , pisał do lorda Harrowby, „że kongres rozejdzie się bez wzmianki o P olsce". „Nous sommes terriblement éprou vés” 3).

Istotnie kwestia polska ze względu na wzmagającą się przyjaźń francusko-rosyjską coraz mniej miała w idoków pow odzenia. Z a­ rów no Napoleon, całe otoczenie cesarza, a szczególnie W alewski przesadzali się w uprzejm ości w ob ec pełnom ocników rosyjskich. Ilekroć hr. O rłów lub Brunnow, napotykając przeszkody ze strony Anglii lub Austrii, zwracali się do Napoleona, zawsze otrzymywali u niego poparcie. Cesarz dla przyjaźni z Rosją pośw ięci! sprawę polską, w zględem której właściw ie żadnych zobowiązań nie zaciągnął.

') J. w. M em oria ły i n oty z m arca 1856, 2) J, w . A, C z, do W a le w s k ie g o , k w ie cie ń 1856, 8) J, w. A . C z. d o lorda H arrow b y 4,IV .1856,

(6)

5 D zia ła ln ość d y p lom a tyczn a ks. A dam a C za rtorysk iego. 149

Po w tóre na niekorzyść Polski przem awiał rów nież fakt, że kwestia włoska stając się coraz bardziej aktualną, zastępowała sprawę polską. Przede wszystkim przez pewną ch ęć odwetu na Austrii za jej dwuznaczną podczas w ojn y politykę, okazywano przy­ chylność Cavourowi. I pod tym względem zarów no Anglia, jak Francja i Rosja były zgodne. W szyscy uczestnicy kongresu w ie­ dzieli o częstych rozm owach Cavoura z Napoleonem, o tym, że projekty i nadzieje W łoch były potajemnie przez niego popierane. Natomiast pew ne zainteresowanie się sprawą polską okazyw ali Pal­ merston i Clarendon. N iezadow oleni z w yników wojny, chcieli użyć kwestii polskiej jako manewru trochę przeciw Austrii, a głów nie przeciw Francji, aby zapobiec coraz bardziej uwidaczniającemu się zbliżeniu rosyjsko-francuskiemu. Chociaż w słowach ostrożni i nie rokujący żadnych nadziei dla Polski, rozumieli znaczenie sprawy polskiej w polityce europejskiej. Dzięki nim doszła d o skutku for­ macja polska. T o też czuli się do pew nego stopnia związani w ob ec ks. Adama. Palmerston w tydzień po otwarcia posiedzeń kongresu polecił Clarendowi, aby podniósł kwestię polską, gdyż trzeba dać zadośćuczynienie „parlamentowi, opinii publicznej, stowarzyszeniu polskiemu w Londynie i staremu Czartoryskiemu"

Clarendon porozum iewał się z księciem, odw iedzał go w ho­ telu Lambert, oświadczał, że gdyby wojna trwała, Polska w następ­ nej kampanii stałaby się najpotężniejszą bronią przeciw ko Rosji. W edług jego zdania osobistego, rządu i narodu angielskiego Polska niepodległa jest konieczną dla rów now agi Europy — jedyna bariera przeciw Rosji — powtarzał po kilka razy. Twierdził, że przez wzgląd na powagę sw ego rządu musi sprawę polską poruszyć, ale ch ce ją tak jsiostawić, aby otrzymać to, co jest praktycznie możliwe i dlatego zw racał się do Polaków po życzenia i rady. Obawiał się jednak, że nie znajdzie poparcia u przedstaw icieli Francji.

Przewidywał, że na pierwszą wzmiankę O rłów odpow ie, że nie ma instrukcyj, w tedy poprosi się go, aby telegraficznie tako­ w ych zażądał. Praw dopodobnie odpow iedź będzie, że prawa Rosji, do Polski nie opierają się na traktacie 1815 r. zniszczonym przez powstanie listopadowe, ale na zw ycięstw ie okupionym ofiarami. C o na to odpow iedzieć, jak prow adzić rokowania i czego, licząc się z okolicznościam i, wymagać od Rosji. M ożliw e w reszcie, że A le k ­ sander II odpow ie, iż chce dać koncesje z własnej woli. Jakie w o ­ b ec tego zająć stanow isko? Takie pytania stawiał Clarendon i prosił księcia o o d p o w ie d ź 2),

’ ) T a t i s z c z e w D y p lo m a cja ro sy js k a , str. 37.

(7)

150 D zia ła ln ość d yplom atyczn a ks. A d a m a C zartoryskiego. 6

Ks. Adam nie mogąc otrzym ać audiencji u cesarza, napisał doń list, w którym donosił o chęciach Clarendona poruszenia sprawy polskiej na kongresie. O dpow iedzi jednak żadnej nie otrzymał. W o b e c tego nakłaniał Clarendona, aby bez Francji wystąpił, a Na­ poleon III w głębi duszy przychylny Polakom, nie tylko nie weźmie mu za złe, ale nawet może przyłączyć się do n ie g o 1).

Clarendon ośw iadczył W alewskiem u, że jeżeli N apoleon życzy sobie tego, to Anglia gotow a jest dopom óc do przyw rócenia w P ol­ sce stanu rzeczy, jaki w ytw orzył kongres wiedeński. W alew ski chłodno przyjął to zw ierzenie i nawet nie zaszczycił je odpow iedzią,

W m iędzyczasie stow arzyszenie polskie w Londynie pod w p ły ­ wem w skazów ek ks. Adam a wysłało adres do rządu, który lord Palmerston przesłał Clarendonowi do Paryża, ze zleceniem , aby stara! się sprawę polską poruszyć.

W spomniał też Clarendon i w rozm ow ie z N apoleonem o Pol­ sce. Na zapytanie cesarza, czego właściw ie należy dla niej dom a­ gać się, lord Clarendon, opierając się ha memoriałach ks. Adam a powiedział, że P olacy zadow olniliby się następującymi ulgami: w p ro­ wadzeniem w P olsce administracji polskiej, języka polskiego w szkol­ nictwie i sądow nictw ie, zabezpieczeniem praw kościoła katolickiego. Napoleon nie wyjawiając sw ego zdania, podjął się om ów ić te kw e­ stie z pełnom ocnikiem rosyjskim.

Tymczasem Orłów, uprzedzony o zamiarach angielskich, pierw ­ szy rozpoczął rozm ow ę z Napoleonem . Zapewnił, że cesarz rosyjski dba jednakow o o szczęście Polaków, jak i innych poddanych, że żywi w zględem nich jaknajlepsze zamiary, ale godność R osji nie pozwala, aby sprawa ta była rozpatrywana na kongresie. N apoleon zadowolnił się tymi oświadczeniam i i polecił pow tórzyć je Claren­ donowi, Pełnom ocnik angielski nalegał jednak, aby cesarz A leksan­ der, jeżeli istotnie jest ożyw ion y jak najlepszymi chęciami w ob ec Polaków, wyraził je bądź w czasie kongresu, bądź w manifeście i że osobiście w olałby to pierwsze. O rłów obiecał porozum ieć się te­ legraficznie z Petersburgiem. Jakoż w parę dni zakomunikował odpow iedź sw ego rządu. Gabinet rosyjski stanow czo odmawiał w szelkich publicznych oznajmień na kongresie co do łask, jakie z pow odu koronacji Aleksandra И-go będą udzielone P ola k om 2). A ni rząd francuski, ani lord Clarendon nie nalegali w ięcej i sprawa polska wskutek obojętności Zachodu na kongresie nie była rozpa­ trywana, Hr. O rłów w rozm owie z wybitnymi Polakami przybyłym i

’ ) J. w. do C la ren don a 1856. C on fid en tiel. 2) J. w, A . Cz. do lord a Lyndhursta 7.VI. 1856,

(8)

z kraju dal do zrozumienia, że Polacy mogą liczyć tylko na Rosję, że Francja i Austria nigdy nie myślały szczerze o kwestii polskiej, bo gdyby chciały, to Polska tak jak W łochy, mogłaby b y ć w spom ­ niana na konferencjach *). Ks. Adam w nocie podanej dnia 13.IV. W alewskiem u zaprotestował, stwierdzał, że koncesje dane proprio motu dziś, mogą jutro ulec zmianie. Dla bezpieczeństw a Europy trzeba Polsce zapewnić gwarancje z 1815 r.

M ilczenie Zachodu w sprawie polskiej było ciosem bolesnym dla ks. Adam a. Zdawał sobie sprawę, że jest to zabójstw o poli­ tyczne dla całej jego działalności dyplom atycznej od dwudziestu pięciu lat prow adzonej na w ychodźtw ie. W idział też dobrze książę Adam, że ok oliczności układają się niepom yślnie dla sprawy p o l­ skiej, że musi ona siłą rzeczy usunąć się z widowni politycznej. Na jak długo, tego nie mógł przew idzieć, w każdym razie w idocznem było, że tak sprzyjający układ okoliczności, jaki był podczas wojny wschodniej, nie prędko się pow tórzy. Przeczuwał, że tej zmiany nie doczeka. Pokój otw orzył mu oczy na politykę egoistyczną m o­ carstw zachodnich, na błędy i słabe strony własnej działalności. Jeżeli nigdy zbyt optym istycznie nie zapatrywał się na sympatie Europy wyględem Polaków, to jednak wojna krymska rozbudziła jego nadzieje. Myślał, że w idoczny interes łączący Europę z kw e­ stią polską skłoni do jej poruszenia. W ierzył w Napoleona. W sze­ regu jego listów poufnych spotykamy zdanie, że jedynie szczerze przychylnym dla sprawy polskiej jest cesarz, dopiero pokój paryski zachwiał tę ufność. Przekonał się, że na nic się zdadzą bohater­ skie wysiłki garstki emigracji, jeżeli kraj ich nie popiera, i pozostaje biernym, że głównym celem działań emigracyjnych pow inno b y ć rozbudzenie ducha narodowego, a nie zabiegi u m ocarstw europej­ skich, gdzie tylko sama obłuda i nieszczerość. „T rzeba Polskę z letargu obudzić.... wartość emigracji zamyka się w kilku, kilku­ nastu osobach, liczba niew iele znaczy. Pokazało się jakie ma siły, jak mało może sprawić, kiedy jej kraj nie wspiera. W kraju jest główna, jeżeli nie jedyna nadzieja Polski. Kraj będzie teraz głów­ nym przedmiotem, polityka podrzędnym dodatkiem ” 2).

Mimo doznanych uczuć bólu, zawodu, zniechęcenia, nieufności, książę nie przerwał swej pracy dyplom atycznej. Do Napoleona na­ pisał z podziękowaniem , że wierzy, iż zrobił to, co mógł dla Polski, chociaż boleje, że imię Polski nie było w ym ówione na kongresie, jak imię innych krajów, które nie miały tak bliskiego związku z kwestią wschodnią, jak Polska. Trzeba było troszczyć się o szary,

') J. w, A . Cz. do lorda H arrow b y 4.VI. 1856. ") J. w. A, Cz. d o W ł. Z am oysk iego 1856,

(9)

152 D zia ła ln ość d yplom atyczn a ks. A da m a C za rtoryskiego. 8

codzienny byt emigracji. Tym bardziej, iż od W alew skiego dow ie­ dział się, że N apoleon chce tak jak dotychczas zachow ać wszystkie subwencje dla emigracji. Prosił o słowo, które byłob y wskaźnikiem jak należy postępow ać. Czy poddać się i zaniechać myśli o innej egzystencji. Polacy zawsze będą uważali Napoleona za swego pro­ tektora, za gw iazdę przewodnią, do której będą się zw racać spoj­ rzenia. Prosił go, b y nie przestał opiekow ać się emigracją, jak również, by nie odm ów ił sw ego poparcia u Aleksandra I I x).

Starał się przede wszystkim w pływ ać uspokajająco na w zbu­ rzoną emigrację z obaw y przed w ybuchem rozpaczy i nienawiści względem rządu, co m ogłoby pogorszyć położenie w ychodźtw a, przeszkodzić wszelkim nieprzyjaznym zarządzeniom w ob ec dyw izji k o­ zackiej, tudzież posłużyć za pretekst do cofnięcia tych drobnych ulg, jakie hr. O rłów w imieniu Aleksandra obiecyw ał. Polacy w szę­ dzie teraz spotykali się z obojętnością, ogólne zaciekaw ienie i sym­ patię budziła Rosja. Usuwano kwestię polską, bo ona groziła za­ kłóceniem z takim upragnieniem oczekiw anego pokoju. Dzienniki niechętne radośnie ogłosiły nowinę, że kwestia polska została pomi­ nięta na kongresie. Żadne z pism nie chciało przyjm ować artykułów o sprawie polskiej. „L e S iècle" dwa razy ogłosił o obow iązkach kongresu względem Polski dane przez Czartoryskiego, trzeci raz już zabroniono. Do rozgoryczenia emigracji przyczyniały się też i wieści przych odzące z kraju. W Polsce łudzono się i w ierzono w lepszą przyszłość do przybycia Aleksandra do W arszawy. Jego ośw iad­ czenia zniw eczyły te nadzieje. T o też listy przychodzące z kraju, były pełne przygnębienia. Polacy — pisał ks. Adam do Lorda Har­ row by — nie spodziewali się niczego od cara, a tym mniej od jego rządu, nastawali, aby emigranci nie przyjm owali amnestii i nie wra­ cali do kraju, gdzie znowu będą prześladowani. Poddał też krytyce amnestię 2). Na emigracji ułożono kilka redakcyj protestów przeciw amnestii, ks. Adam tłumaczył się przed rządami zachodnimi, że próbow ał pow strzym ać od ich opublikowania, ostatecznie zdecydow ał się sam podpisać jeden z takich protestów, mimo iż spotkał się z niezadowoleniem rządu francuskiego. Nawet najżyczliwsi uważali taką deklarację za p rze d w cze sn ą 3). Bolesne też było, że w par­ lamencie angielskim ani jeden głos nie podniósł się z zapytaniem o sprawę polską. G azety angielskie oddane Rosji z przyjem nością stwierdziły, że Polska była zapomniana na kongresie. By zmienić

*) A . Cz. 5651. A , Cz. do N a poleon a III, m aj? 1856.

2) A . Cz. 5632. A . C z. do 1. H arrow by. 2.VI. 1856. R ów n ież d o C larendona W a lew sk ieg o, Billauta.

(10)

9 D zia ła ln ość d y plom atyczn a ks, A dam a C zartoryskiego, 153

nastrój opinii napisał do lorda Breadalbane, przew odniczącego stowarzyszenia przyjaciół Polski, aby w dniu 3 maja na sesji d o­ rocznej wyrażono żal, że kwestia polska została pom inięta1),

A żeb y oświadczeniom O rłow a nadać pewien charakter jawny, a tym samym zobow iązać niejako Aleksandra do wypełnienia sw ych obietnic, ks. Adam rozpoczął starania o przeprow adzenie mocji w parlamencie angielskim. Pisał kilkakrotnie do lorda H arrowby, by zorientow ać się, jak ta myśl będzie przyjęta przez Cłarendona i Palmerstona. Pragnął, aby na zapytanie którego z posłów rząd odpow iedział, iż wskutek ośw iadczeń Rosji i ch cąc jej zostawić ini­ cjatywę, sprzymierzeni na kongresie nie poruszyli oficjalnie sprawy polskiej. To w ystarczyłoby dla Polaków na dow ód, że Polska nie była na kongresie zapomniana, że Zachód się nią interesuje i robi to, co w danym momencie jest m ożliwe. Niedaw no w parlamencie angielskim próbow ano poruszyć kwestię włoską. Lord Clarendon odpow iedział, że wszelka dyskusja mogłaby tylko W łochom zaszko­ dzić i m ocję cofnięto natychmiast. Ks. Adam pow ołując się na to, dodawał, że zw ykłe postawienie pytania, życzliwa wzmianka o Pol­ sce w ystarczy zu p ełn ie2). O bawiał się w yw ołać niezadow olenie Cłarendona, Palmerstona. Nawet taki przyjaciel jak lord H arrowby przez dłuższy czas nie odpisywał.

Po uzyskaniu w reszcie przychylnej odpow iedzi od lorda Har­ row by i po długim namyśle ks. Adam zw rócił się do dw óch ludzi, z prośbą o wzmiankę o Polsce — do lorda Lyndhursta, przyjaciela Cłarendona, który wnosił interpelację w sprawie włoskiej i do lorda Russeľa, który wtedy, chociaż poza ministerstwem, jednak nie był w o p o z y c ji3). Obaj odpisali natychmiast. Russel w ym ów ił się, gdyż lord Palmerston mu odradził, mówiąc, że to rozgniewa Aleksandra *). Lord Lyndhurst zgodził się i w ypow iedział mowę, w której po su­ rowej ocenie amnestii zw rócił się z zapytaniem do Cłarendona, dla­ czego na kongresie nie uzyskano ustępstw dla Polski.

O dpow iedź Cłarendona była pełna mglistych frazesów . W e wstępie zaznaczył konieczność ostrożności, jaką mu nakazywało jego stanowisko ' członka rządu, czym dawał do zrozumienia, że jako osoba prywatna m ógłby pow iedzieć daleko w ięcej. Podkreślał szczere zamiary pełnom ocników Anglii i Francji poruszenia kwestii polskiej na kongresie, dodawał, że m ocarstwa miały ważne pow ody do przy­ puszczenia, że Rosja zmieni dotychczasow y system postępowania

*) J. w. A , Cz. d o 1. B readalban e. 26,1V,56. 2) J. w . A , Cz. do 1. H arrow b y 4.VI.56.

3) J. w. A, Cz, do 1. Lyndhursta 7.VI.56. A . Cz. do 1, Russela 13.VI.56, ') J. w . A . Cz. do 1. H arrow b y 24.VII.56.

(11)

w polskich prowincjach. Przytacza! obietnice Orłowa, mówił o swych ■sympatiach osobistych dla spraw y polskiej. Ks. Adam był zado­

w olony z m ow y zarów no Lyndhursta jak i Clarendona. Dziękował w serdecznych słowach Lyndhurstowi za świetną analizę amnestii i za to, że on jeden poruszył publicznie wszystkie bolesne sprawy i gwałty dokonywane na Polsce. Co zaś do odpow iedzi Clarendona to uważał, że nie mogła b y ć inną na ów czesne stosunkix). Ponie­ w aż zarów no z Francji jak i z Anglii nowi ambasadorowie udawali się d o Petersburga, ks. Adam prosił H arrow by'ego o poinformowanie angielskiego posła o rozm ow ie m iędzy Clarendonem a Orłowem w Paryżu w sprawie polskiej, by opierając się na tym poseł nale­ gał na spełnienie obietnic. W Paryżu zaś ks, Adam porozumiewał się z hr. M orny, jadącym w lipcu 1856 r. na koronację Aleksandra, Hr. M orny był dobrze usposobiony dla Polaków, znał trochę Polskę. Czartoryski — zresztą za jego zgodą, dołączył mu długie mem oran­ dum o Polsce, dał mu obraz przeszłości i wskazów ki praktyczne, czeg o należało od Rosji żadać. Szczególnie zależało mu, aby Morny nie dał się w błąd w prow adzić co do ziem w ch odzących w skład dawnej Polski· Tym bardziej, że sprawa polska miała b y ć jednym z tern.«.ów, którym M orny według życzenia cesarza miał się zająć. Napoleon III pow ierzył mu trudne zadanie — „otrzym anie realnych korzyści dla Polski“ . Do memorandum ogólnego dołączył jeszcze książę spis aktów oficjalnych dotyczących Polski od r. 1831— 45. Notę o Litwie, notę o W ołyniu, Ukrainie i Podolu. Streszczenie praktycznych ustępstw do otrzymania od R o s ji2).

Po chw ilow ym zachwianiu w iary w szczerość zamiarów Napo­ leona w zględem Polski Czartoryski znowu całą nadzieję zaczął p o ­ kładać w cesarzu, 16 stycznia 57 r. miał audiencję u Napoleona. Cesarz zaczął od przeprosin, że nie mógł w ięcej zrobić i wyraził swój żal. Czartoryski odpow iedział, że obietnice O rłow a były w tym celu, aby pokój prędzej osiągnąć i nie dopuścić do poruszenia sprawy polskiej. Napoleon zgodził się z tym, zapytał jednak, czy Aleksander nie zrobił pew nych ulg, ogłaszając amnestię. Czartoryski tłumaczył, że amnestia to w łaściw ie to samo, co było za czasów Mikołaja i tylko starzy emigranci złamani wiekiem z niej skorzy­ stali. System niszczenia w szystkiego, co polskie, nie zmienił się. Prosił Napoleona, b y żądał, aby obietnice były dotrzymane. N apo­ leon obiecał, a następnie zaczął tłum aczyć swoje postępowanie. Z a ­ rów no on, jak i Clarendon nie mówili o traktatach, b o chcieli cz y ­

154 D zia ła ln ość d y p lom a ty cz n a ks. A dam a C zartoryskiego. 10

’ ) J. w . A . Cz. d o 1. Lyndhursta. lip ie c 1856. 2) A . Cz, 5651, M em orandum o P o lsce, lip ie c 56.

(12)

11 D zia ła ln ość dy p lom atyczn a ks. A da m a C zartoryskiego, 155

nów nie słów, ale Rosja musi czuć, że są traktaty, o które Zachód m oże się upomnieć. Polityka zależy od chwili. Trzeba umieć sko­ rzystać z okazji. „II faut saisir l'occasion aux ch eveu x” . „A n g licy ”— m ówił Napoleon — „w szystko robią zapóźno. Pytałem ich, czy chcą prow adzić wojnę, której ostatecznym celem byłoby otrzymanie k o­ rzyści dla Polski. Powiedziałem , że jestem skłonny taką wojnę pro­ wadzić, ale nie dla celu oddalonego, azjatyckiego, który nie intere­ suje Francję. Anglicy odmówili, rów nocześnie zaręczając o sw ojej sympatii dla Polski. W ielkim nieszczęściem było, że wojna była źle prowadzona. Ponieśliśmy takie straty w ludziach i pieniądzach, że musieliśmy wojnę sk oń czyć” . O biecał następnie Napoleon pom ów ić z wielkim księciem Konstantym, gdy przyjedzie do Francji. Rzucił też myśl, że R osja m ogłaby odbudow ać Polskę, dając jej jednego ze swoich wielkich książąt na króla. Przy pożegnaniu jeszcze raz za­ pewnił, że zawsze będzie pamiętał o P o lsc e 1). Czartoryski w yszedł pokrzepiony na duchu, znowu wróciła mu wiara w Napoleona. W parę lat później pisał do Napoleona. „M iędzy wszystkimi wład­ cami, o których historia wspomina, on jeden ogłosił i w czyn w pro­ wadził politykę spraw iedliw ości, która do szczęścia ludzkość d op ro­ wadzi. Polska wie, że jej chwila jeszcze nie nadeszła i że musi czekać. W ierzy w Napoleona" 2).

') A . Cz, 5651, R ozm ow a N a p oleon a III z A , Cz, 16,1. 57 r. 2) J. w . A . Cz. d o N. III, 8,VII, 59 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdrowie – według definicji Światowej Organizacji Zdrowia – to stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu.. W ostatnich latach definicja ta została uzupełniona o

elementami dowodu s¸ a sekwenty a nie formu ly – S-system (sekwent odpowiada regule wprowadzania za lo˙ze´ n a regu ly sekwentowe to regu ly inferencji). eliminacja i do l¸ aczanie

[r]

Thus, the purpose of our research in terms of this paper is, firstly, to explore how the changing role of women in contemporary society has created new opportunities

obszarów wiejskich ze środków EFRROW (Ustawa, 2007), dające lokalnym społecz- nościom obszarów wiejskich narzędzia oraz środki finansowe wspierające oddolne inicjatywy

Ciało martwego chłopca jest umurzane, czyli brudne, nogi ma zabłocone, ścielą się na nich trawy koloru pleśni... Pierwszy opis bohatera utworu Echo jest niemal typowym dla tej epoki

Przedsięwzięcia pisania rodzaju dziennika, ażeby pamiętać bardziej czynione w ciągu życia uwagi; korzystać bardziej z doświadczeń doznanych i z wniosków, które się wyciągają

I jakaż rozkosz ustom ten wyraz pozwolić, że ciebie kocham, i ciebie jedynie. [165]; Czy twój gniew jest nieprzebłagany, czy chcesz, żebym przy twych nogach skonał? [.. W