• Nie Znaleziono Wyników

X. Prymas Jan Paweł Pawęża Woronicz i jego słowianofilstwo

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "X. Prymas Jan Paweł Pawęża Woronicz i jego słowianofilstwo"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

K. Prym as la u P aw eł P aw eża W oronicz i jego s M a n o lils lw o .

i.

J. P. W oronicz urodził się 3 lipca 175 7 r. we wsi Taj kury na W ołyniu. Był synem P io tra i M aryanny z Jackowskich. Miał czte­ rech braci: „W oroniczowie, ród senatorski, od XIV w. zamieszkali na ziemi Kijowskiej, spokrew nieni z pierwszemi domami Rzpitej, należeli do zam ożnych familii tego kraju". Przyszły prym as pocho­ dził ze szczepu uboższego. C horow ity od dziecka—przeznaczony został do stanu duchownego, i nie rozminął się z pow ołaniem . O ddany do kollegium Jezuitów w Lucku, a później w O strogu, odznaczał się zdolnościami, pilnością i w yborną pamięcią. Nauka religii i historya, zwłaszcza narodów starożytnych, zajmowały go nieustannie w szkole i w d o m u 1).

Z ro d zin y w y n ió sł s ta ro d a w n e c n o ty sarm ackie: religijność, uczciw ość i rozm iłow anie w tra d y c y i. N auki p o b ie ra ł ju ż po z re ­ fo rm o w an iu szkół przez K o n a rsk ie g o , co przez ry w alizacy ę p o d ­ niosło poziom w y k ształcen ia tak że w k ollegiach i k o n w ik tach jezuickich, zbliżając je do szkół P ija rs k ic h 2). Z a to duch k o n se r­ w aty zm u i fan aty zm u relig ijn eg o u o. o. Je zu itó w znacznie b y ł silniejszy, niż u o. o. P ijaró w .

P o ukoń czen iu szkół, W o ro n ic z zo stał nauczycielem w O stro g u . Z a p a d a ł często n a zdrow iu. P rzez całe życie cierp iał na śled zio n ę,— zrob iło go to n a d e r drażliw ym ; u n o sił się ła tw o , p o g rążał się w m e­ lancholii i w ów czas w szy stk o w id ział w czarnem św ietle. N a tu ra jeg o uczuciow a, tkliw a i dum na, w cześnie ju ż sty k a się z niesp

ra-1) S z c z e g ó ł y p o w y ż s z e c z e r p ię z r o z p r a w y R . O 11 m a n n a. J. P. ll'o -

ro n icz, z a m ie s z c z o n e j w P r z e g lą d z ie P o ls k im z r. 1883, t. II.

(3)

wiedli wością i krzywdą. A na \yszystko reaguje z wrażliwością nerw ow ca, potęgując cierpienia w yobraźnią ponurą i zgryźliwą.

K asata zakonu Jezuitów w 1773 r. nagle zostaw iła go na bruku. Do protektorów zaś swych żyw ił szczere przyw iązanie. Linia Boratyńska W oroniczów w yprocesow ała majątki rodow e od linii Trojanow skiej, do której należał Ja n Paw eł. Zaopiekow ał się

nim X . K asper Cieciszowski, późniejszy biskup Kijowski, i w ysłał

go do W arszawy.

W szkole jeszcze poetyka jezuicka zachęciła m łodego baka­ łarza do „zabaw z Muzami". W ierszem też opow iada nam o swoich dziejach w W arszaw ie. Bogaci krew ni przekupili sędziów, i linia T rojanow ska ostatecznie proces przegrała we w szystkich instan­ c ja c h . Z sercem pełnem gotyczj? i żółci pisze poeta, że dekret Tem idy był sprzedajnjr;

T a spraw a niepraw a i krzj/wa,

. Bo je st z mocniejszym, przytem spraw iedliw a.

Na samo w spom nienie o przyw łaszczycielach w ybucha z pom- stliw ą zaciekłością.

Nie natuczjr ich długo krzyw da zasępiona, Ani wnucząt w starości przjttulą do łona...

Kilku już z krzyw oprzysiężców zginęło śm iercią naglą. Legty jeden po drugim kałdunj^ opasłe

Z domem, imieniem, rodem swjun zagasłe Ł).

Ze w zruszającą otw artością opow iada nam, jak nadzieje po­ kładał w poezjd, że zapewni mu dobrobjtt uzyskaniem życzliwości

jakiego M ecenasa hojnego. U siłow ał dostroić się w tym celu do

modnej nuty panegirycznej.

„Począłem więc w przód sielskich piszczałek nadymać. Nie raz się przyszło gorzko człeku zżymać,

Bo przyuczone flety sercu odpowiadać, Nie m ogły miejskich przekw intów wygadać. Chwyciłem się gitarki, potem n a przemiany, W ielbiąc sław ione w okolicy Panjt.

A le w dw oractw ie nie wyćwiczony, platoniczne tylko zbierał pochw ały i podziękowania. Marzeń o samodzielności wjrpadło zrzec

') U s t ę p y p o w y ż s z e z w ie r s z y „ S e n A n tk a P a w ę ż y “ i „ L ist d o p r z y j a ­ c ie la z w y g n a n ia " (1783) c y tu ję p o d łu g w y d a n ia B o b r o w ic z a „ D z ie ła p o e t y c z n e w ie r s z e m i p r o z ą “ J. O. W o r o n i c z a . L ip s k 1853.

(4)

198 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

się stanowczo. W stępuje do now icjatu o. o. M issyonarzy w W a r­ szawie. I, rzecz dla W oronicza w yjątkowa. Pupil Jezuitów zdążył w idać zasmakować w wolności, skoro pobyt u M issyonarzy nazyw a więzieniem, a określa go w sposób satyryczny, nie pozbaw iony

złośliwości i nieco h eret3tckiej sw obody w traktow aniu te m a tu Ł).

Jedyny to przebłysk, dość niespodziew any, hum oru u ponurej i melancholijnej zw ykle muzy W oronicza. W iersz zresztą kończy się p rośbą o poparcie u ludzi w pływ ow ych, aby poecie skrom ny bodaj byt zapewniono. P raw ie niechęć zazdrosną słyszymy w skar­ dze końcowej

dla mnie jednego św iat mały;

Żebym dla darm ojadów spasłych napchaniny Nie pożyw ił się kęsem okruszyny.

Nie mało m usiał połknąć upokorzeń i goryczy m łody lewita, m ający w pam ięci daw ną św ietność m agnackiego swego rodu. A le odruchy p rotestu i niew yraźnej tęsknoty za w olnością rychło zanikły i już nié wróciły. Nie darmo od dzieciństw a w drażał się w norm y rygoru i dyscypliny duchow nej.

„Sem inaria m issyonarzów stosow nie do innych były w naj­ lepszym porządku, w szystko tam szło na w zór francuski, nietylko co do nauk, ale co do o b rząd k ó w "2). O dbyw ano tam nauki

l ) L i s t do P r z y ja c ie la , G d y p o r a z p ie r w s z y p r z e s tą p ił W o r o n ic z p r ó g n o w ic ja tu :

C o fn ą łe m z r a z u k r o k u , m r ó z p o s z e d ł p o d u sz y , P e g a z tłu k ł g ło w ą o m u r, z w i e s ił u s z y ,

A ż te ż m e g o w ię z ie n ia k o m ó r k i d o p a d łe m , G d z ie n a p o k u tę z n u d a m i z a s ia d łe m . Z im n o . K a rm ią ź le . U w s z y s t k ic h — S p e ł z ł a lic ó w o k r a s a , a t w a r z e w y b la d łe O c z y w le p io n e w z ie m ię i z a p a d łe . W t e d y j ę k n ie na w i e ż y g o d z in a k łu tliw a , A z d r u g ie j p o c z n ie b ę b n ić m ie d ź c h r a p liw a . P r z y c h o d z i g r o ź n y s ie r ż a n t z s w e m h a s łe m o s tr o ż n y m I, z a w r z a s n ą w s z y , k a ż e b y ć n a b o ż n y m . (!) P ó t y k łu c ą c , ż e c z ło w ie k w p ó ł s e n n y z p r z e s p a n ia L e d w ie p o r w a w s z y p o ł o w ę u b ra n ia , L e c i n a łe b , n a s z y j ę p r z e z c ie m n e p r z e s t w o r y W o j o w a ć m y ś lą z d u s z n e m i p o tw o r y . W y j e d z ie na p la c (!) w ie c z n o ś ć , ś m ie r ć , p ie k ło i c z a r ty , I p o j e d y n e k z a c z n ie s i ę o tw a r ty . P o tej b it w ie d o s w o ic h w a r s z t a t ó w w r a c a m y . 2) H . K o ł ł ą t a j I d e m T . II, 73.

(5)

teologiczne, h isto ry ę i p rak ty k i kościeln e. B iblioteki zao p atrzo n e b\d y słabo. N iew iele sto su n k o w o w iedzy m ógł stą d w yn ieść W oronicz. T ro c h ę łaciny, fran cuskieg o, h isto ry i—i koniec.

W m łodym poecie silnie brzm iała n u ta am bicyi ro d o w ej. O na go ch ro n iła od z a trac e n ia godności o sobistej i płaszczenia się przed M ecenasam i, k tó ry ch p o trz e b o w a ł zresztą i tro sk liw ie poszukiw ał. W y c h o w a n y w ro d zin ie m oralnej i bogobojnej, ro zm iło w an y w obyczaju i tra d y c y ac h n a ro d o w y c h , w stę p o w a ł W o ro nicz w ży ­ cie, jak o zd e cy d o w a n y S a rm a ta. K ollegium jezuickie, a później n o w ic y a t i p leb an ia w iejska u strz e g ły go od bliższego zetk n ięcia się z m iejskiem zepsuciem , k tó re nie m inęło b ezk arn ie n a w e t dla s ta r ­

szych w zakonie, ja k np. b isk u p a N aruszew icza i innych. C h a ra ­

kterem i ty p em um ysło w o ści ró żn ił się o całe niebo od p o e tó w S tan isław o w sk ich .

W 1782 r. zastępuje swego przyjaciela, x. Reptow skiego, w O sie­ cku. W 1784 r. po otrzym aniu święceń kapłańskich, dostaje za wiersz „Na pokoje no w e“ probostw o Liwskie. Kilkoletni pobyt na wsi w roli plebana zbliżył go ogrom nie z ludem i przyrodą polską. P onury, zam knięty, w ychow any zdała od tow arzystw a św iatow ego,

szuka uciechy w prostocie uczuciowej sielanki. •

W o ro n icz op o rn ie się zach o w y w ał w zględem p rą d ó w obcych, k tó ry c h nie lubił za ich n iem o ralność. M oże d late g o w łaśnie, h oł­ dując, ja k w szyscy, reg uło m p o e ty k i francuskiej, nie u leg a jej tak ślep o i b ałw ochw alczo. W p o ezy i swej silniej p o d k reśla sw obo d ę uczucia relig ijn eg o i p ierw ia stk u p o d m io tow eg o, niż by się n a to o d w a ż y ł jak i z e n c y k lo p e d y stó w w sp ó łczesnych w P o lsce. D o fletni sw ej p o w iada, że g ra n a niej *),

C hoć w y tw o rn y c h z P a rn a s u p rze p isó w nie brałem : T o n mi serce, ta k t w dzięczność, p ra w d a stru n y dała; Co tam m iłość szep nęła, to rę k a brząkała.

B redzi, kto w ym u szo ne chce ci p ra w a staw ić I w dzięczny głos n a tu ry w śm ieszne krygi w praw ić. N a tu ra w te d y m atką, w te d y m istrzem była,

M yśleć po p ro stu , m ów ić po p ro stu uczyła.

P o d form ą c h ro p o w a tą i n ie d o łę ż n ą je g o w ierszy bije tę tn o szczerego uczucia i przy w iązan ia do k raju i relig ii, w czem za sa d ­ niczo, całkow icie się streszcza p ro g ra m życiow y i polity czn y W o ­ ronicza.

?) J. P . W o r o n i c z. P o ezye. W y d a n ie C z e c h a . K r a k ó w 1832. T . II, 66 „ A le x is “.

(6)

W życiu i w tw órczości p rze d staw ia on typ w y jątk ow o je ­

dnolity, o m ocnej i jasn e j liniii rozw oju psychologiczneg o . P rz y ­

czyniło się do tego w y ch o w an ie w ry g o rze ducho w ny m , w szel­ kie kom płikacye n a tle o sobistem , ro zstrzy g ające dogm atycznie. Na ró w n i z żarliw ością relig ijn ą i w rażliw ością przeczulo ną, bliską n iek ied y pesym izm u, cechuje go trzeźw j/ ro zsąd ek p rakty czny . G o ­ dzi się to w y b o rn ie z je g o e ty k ą katolicką, jak ą sto su je w każdej dziedzinie życia publicznego, politycznego i um ysłow ego.

F ran cu szczy zna, z k tó rą się o ta rł nieco u M issyonarzy i w W a r ­ szaw ie, m iała nań w p ływ zupełnie po w ierzch ow n y. U znał m ian o ­ w icie teo rety czn e reg u ły p o ety ki pseudo-kłasycznej, ja k o sp ra w ­ dzian tw órczości arty sty czn ej. G łów n ie zaś n a b ra ł w iększego je s z ­ cze h o łd u i zaciek aw ien ia dla ró żnych dziedzin w iedzy.

Ja k o m iłośnik trad y cy i krajow ej, czuł p o e ta zaw sze w ielki p o ­

ciąg do stu d y ó w history czny ch . Ś ledził z zain tereso w an iem ruch,

poczynający się w tej dziedzinie. S to su n k i ze stolicą d o starczały m u książek, p rzy n o siły d u ch a żąd n ego nau ki i ośw iaty , re g u la rn o ­ ści i system aty czn o ści, k tó ry c h ta k b rak o w ało sp o łeczeń stw u s a r­

m ackiem u. P le b an e m b y ł niezłym , chociaż n arzek a n a p arafian

ustaw iczn ie i łatw o traci cierpliw ość. K m iotkam i opiekuje się czule, w y ch w ala łag o d n e, ludzkie o b chodzenie się z nimi {Do x. Izabeli C zartoryskiej, Do Nałęcz M ałachow skiego etc.).

Dzięki pro tek cy i b isk u p a K a sp ra C ieciszow skiego zw raca na W o ro n ic za u w ag ę zw ierzchn ictw o d uchow ne. U żyto go podczas S ejm u W ielk ieg o w k ancelary i ep isk o p a tu , gdzie ro zw ija o w ocną

i g o rliw ą działalność. W y k azu je tu w cale niep o śled n ie u zd o lnie­

nie ekonom iczne i fin an so w e. W 1791 r. d o staje k anonię chełm ską

i p rzenosi się na stałe, aż do r. 1795, do W arszaw y. U k ład a w tym

czasie dla b isk u p ó w m em o ry ały w o b ro n ie in te re só w kleru, o d e ­ zw y i listy p a ste rsk ie p rzeciw k o libertynizm ow i, rozw iązłości o b y ­ czajów i częstym rozw odom .

Zaczyna słynąć, jako kaznodzieja patryotyczny. A nie brak mu i odwagi cywilnej. W 1794 r. wj^głasza piękne kazanie na zamknięcie pogrzebu arcybiskupa Michała Poniatow skiego, chociaż opinia publiczna jawnie oskarżała zmarłego prym asa o zdradę i konszachty z wrogami, oblegającymi m ury W arszaw y.

W a rto się zapoznać ze sp o łeczno-politycznym p o g ląd em n a ś w ia t W oronicza. Z adziw ia w p ro st trzeźw ość i ostro żn o ść m łodego kap łan a. Z d ecy d o w an y m o n arc h ista i k o n se rw aty sta , je s t on zw o len ­ n ikiem ro zsąd k u , u m iark o w an ia i kom p ro m isu, w granicach je d n a k uczciw ości i g odn o ści n a ro d o w e j. U b o lew a i n arzek a n a zepsucie p o w szech n e, lecz zaw sze w sp o só b ogólny, nie d o ty k ający osób. 2 0 0 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

(7)

Pleban z Osiecka i Liw u rozumie w ybornie skrom ność swej pozy- cyi, i ani mu w głowie w ystępow ać karcąco względem swych prze- łoźonych, sfer wyższych i króla, choćby grzęźli w grzechach po uszy. D ziwnie godzą się w jego naturze trzeźwość z kontemplacyjnością, nie ma on serca ognistego proroków , gromiących niepraw ość i zło wszędzie, gdzie je obaczą. Pozatem cechuje P rym asa przyszłego stałość, jednolitość i konsekw encya poglądów zdum iew ająca — od początku do końca życia.

Nie wchodząc w bliższą ocenę postępow ania Stan. A ugusta, łatw o znajduje dla niego uspraw iedliw ienie i w yrazy uznania, cza­ sem praw ie zapału. W tym sam ym kierunku lojalnym poucza naród, by winę pierw szego rozbioru własnej niezgodzie i pryw acie przy­ pisał, nie królowi. Z dobyw a się naw et na potępienie konfederacyi Barskiej, co dla zelanta gorliwego i eks-jezuity jest faktem zna­ miennym: Pisze w 1782 r.:

Nie łaj czasowi o biedny narodzie! T eż przedtym gw iazdy krajow i świeciły, Z ludźmi lepszymi lepsze czasy były.

D arm o pokątnie kraczesz na sternika: .

P opraw tw ą naw ę, a dobrze popłynie. Dziękuj mu jeszcze, że ta burza d z ik a 1) Jej niepogrzebła w niew rotnej ruinie. Lecz to twój zwyczaj zawsze panów winić, A w m artw ych zwłokach wielkimi ich czynić. I ów, co tysiąc zam ków ci zm urow ał,

Coć p ra w n a u czył i sw ej r o li zn an ia : 2) I ten co kogoś (!) za D źw iną w o jo w a ł3) Przecież nie uszli tw ojego gderania.

O bszerniej sw oje stanow isko uzasadnia w poem acie: „Na po­ koje nowe w za m k u królew skim o braza m i sław niejszych czynów p o l­ skich, p o rtre ta m i i b iu s ta m i znakom itszych Polaków ozdobione“, ofia­ row anym królowi w 1783 r., w ydanym w 1786 r- D ługi ty tu ł tłó- maczy zarazem genezę utw oru. Robi poeta krótki przegląd histo- ryi polskiej, zatrzymując się niem al wyłącznie na jej momentach, związanych z obrazami i biustami, znajdującymi się w t. zw. sali

') K o n f e d e r a c y a B a r sk a i p ie r w s z y r o z b ió r , ( „ D z ie ła p o e t y c z n e “ . W y d . B o b r o w ic z a 1853 L ip s k . „ P ie ś n i w i e j s k i e “ T . I, VI, 191).

2) K a z im ie r z W ie lk i.

3) B a to r y , c o k o g o ś (!)— c z y li M o s k w ę —w o j o w a ł. K u r to a z y a , z a is te w z r u ­ sz a ją ca .

(8)

202 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

m arm u ro w ej Z am ku K ró lew sk ie g o w W a rsz a w ie. Z p o w o d ó w dla m nie tajem niczych opuszcza całą p ra w ie ep o kę P ia sto w sk ą , choć b y ły do niej p o rtre ty B o lesław a C hro b reg o , W ła d y sław a Ł o k ietk a i W a cła w a C z e s k ie g o 1). Z aczyna od K azim ierza W ielk ieg o , om a­ wia p a n o w a n ie Ja d w ig i i Jag iełły , Z y g m u n ta I i II, W ła d y s ła w a IV i J a n a III. Z ajm uje się epizodam i, uw iecznionym i w e freskach o d ­ pow iedniej treści przez B acciarellego. Illu stru je w ten sp o só b o b ­

razy: Leges Cazimiri, Academia Cracoviae instituta

,

P russia in

idem data Poloniae, Lituania iuncta Poloniae, P a x Chotinensis, Vienna liberata.

C iekaw e, że, m ów iąc o hołdzie P ru sk im za Z y g m u n ta I i o w ie ­ deńskiej odsieczy Ja n a III, um ieszcza alluzje w y raźn e i u ty sk iw a ­ n ia na P ru s y i A u stry ę za ich czarn ą niew d zięczn ość i udział w p ierw szy m rozb io rze. O R osyi sta ra się m ów ić ja k najm niej. N aw et o p od b o jach B a to re g o i Z y g m u n ta III głu ch a ty lko w zm ianka

w p o em acie. W idzieliśm y zresztą, ja k w junijająco n ad m ien ia r ó ­

w nież o B atorym w „P ieśniach w iejskich“. A nie je s t to pom inię­ cie p rz y p a d k o w e. Pisząc dla króla, je s t p raw d ziw y m dyplo m atą. Nie chce n arazić się p rzy po m nien iem p o g ro m ó w i u po k o rzeń Ro- syi, jego dziś p ro te k to rk i.

W o ro n icz p o ciesza „ w ie lk ieg o “ króla, że P o la cy zaw sze byli niew dzięczni dla sw ych m o narchów . C hw ali je g o p race pokojow e, o św iato w e, ekonom iczne. Z w raca się do cieni p rzo d k ó w z b ła ­ ganiem o n atch n ien ie.

G rzm o ty, pio ru n y , trzęsien ie ziemi. Z jaw iają się cienie p rzo d ­ k ó w i ro zw ijają w długiej przem ow ie p o g ląd y a u to ra , w skazując, że klęski dzisiejsze są skutk iem p rzew in n ień tak że przeszłości. W o ­ ron icz w}rpowiada tu szereg m ądrych rad, w których słyszym y echa opinii p a rty i królew sk iej. Nie czas n a sw a ry i żale w zajem ne, gd y b u rza zagraża zgubą. T rz e b a b rać się do p rac y w ytężon ej, p o d św iatłem p rzew o d n ictw em S tan . A u g usta.

Lecz g d y n a w a po długim z szturm am i igrzysku Boki traci, a cudem ocali sw e życie,

Nie p o sw a rk i m ay tk o w ie w iodą, kto pobłądził, Lecz każdy, co tchu bieży, by n aw ę n a rz ą d z ił2).

C h w ała w o je n n a przem ija, i nie zo staw ia ślad ó w po sobie, za to działaln ość p raw o d aw cza, sp o łeczna uszczęśliw ia lu d y i kładzie

1) P a tr z s z t y c h y p o r t r e t ó w k r ó le w s k ic h p r z e z B a c c ia r e lle g o .

2) C y tu ję p o d łu g r ę k o p iś m ie n n e g o z b io r u B ib l. J a g ie llo ń s k ie j za n r. 28 0 9 (T . I— V ) — t. II.

(9)

niezachwiane podstaw y dobrobytu. Znając usposobienie antyw o­ jenne Stan. A ugusta, umyślnie podnosi przew agę dzieł pokojow ych.

Zgodnie zresztą i z w łasnem upodobaniem ...

Czterdzieści w ygrał K rzyw ousty bitw w pancerzu, W szelako syny jego w P ankach podrobnieli, W ziął kraj praw a, ośw iatę i rząd w Kazimierzu, I my po tym gościńcu sław y dobieżeli.

A w niosek stąd oczywisty. Co ciekawe, że ju ż w tym poe­ macie porów nyw a poeta Polskę z Troją.

Szanujcież wy W aszego, jak Palladę w Troi, A jeszcze w asza T ro ja w laury się ustroi.

W inę za klęskę rozbioru W oronicz składa całkowicie na karb państw zaborczych i niezgody poddanych. W królu widzi przeci­ wnie zasługę, że ocalił resztę. P otw ierdza to i uzupełnia w innych nieco późniejszych w ierszach ty Z byt jednak był dobrym patryotą, aby m ógł z faktem rozbiorów się pogodzić. Umieszcza w tym wierszu przepow iednię Jan a Kazim ierza (prototyp przepow iedni w „Św iątyni S ybilli“), że burza troista Polsce grozi i że żałuje tego, kto nią będzie wówczas w ładał. Nie traci przecież nadziei na odwet.

Spraw dź to Boże! że z kości tych grom cy ożyją, K tó r z y ...hańbę naszą zmyją.

Jan Kazimierz m a wizyę spełnionego odw etu. Po raz drugi i już w yraźnie odzyw a się w W oroniczu nuta niechęci rasow ej. Z lubością m aluje sobie w yim aginow any pogrom Teutonów .

W idziałem tylko zdała, jako Zaodrzańce

Bez łbów i m antelzaków biegli w daw ne szańce, Lennicy, jak niepyszni głow y sw e schylali, O trak ta t Zygm untow ski z pokorą żebrali.

S podziew am y się, że podobny los spotka i innych. 1 w gru­ bym będziem y błędzie. Zapew ne, zbyt czułych uczuć dla W scho­

du poeta nie żywi. Polityka wszakże królew ska rozsądkiem

swym i taktow nością zjednała go tak dalece, że uznaje odtąd jej

') Do J. O. K s. M . C io łk a P o n ia to w sk ie g o w d zie ń im ien in . W y d . B o b r o - w ic z a T . [, 161 e tc.

C ó ż za d z iw , ż e i o w e j p r z y s z ło p a ś ć b u d o w ie , K tó ra s ta ła n ie ła d e m , j a k n io s ło p r z y s ło w ie , A g d y ś c ia n y p o b o c z n e s r o g i c io s o b a lił, C u d o z r o b ił, k to ś r o d e k w ty m g r o m ie o c a lił.

(10)

X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ź A W O R O N I C Z .

k onieczn o ści i n a s tę p s tw a d y p lo m aty czn e. R ozum ie, iż R zp lita p o ­ trz e b u je d la refo rm p o d p o ry w sojuszu z je d n y m z sąsiadó w . Z g o­ d nie z królem w jrbiera R o sy ę i szczerze p o p ie ra ru so filsk ą po litykę zagran iczną. W „P ieśniach w iejsk ich “ i w w ierszu „Na P o ko je n o w e “ p o m in ął R o sy ę w in w ek ty w ach , któ tym i zab o rc ó w obrzucił. T u zja­ w ia się n u ta zdecy d o w an ej u g o d y i rach u b życzliw ych n a p o p arcie P ó łn o c y w p rac y n a d o drodzeniem R zpltej.

J e d n a Północ, za D n ie p re m w skazując g ranice, N a z n ak w iecznej p rzyjaźni p o d a ła praw ice, P o tem w szy stk iem N iebiosa zagłuszyła w rzaw a:

T e są w w n u k ach ow oce p rac y S ta n isław a . .

W id z ę w ty m d o w ó d w y b itn y nie ty le opo rtun izm u , co u m iar­ k o w an ia i ro ztro p n eg o k o n se rw aty z m u m łodego k ap łana-p oety . Bo nie p o sąd zam go o pan eg iry zm sztuczny, zm yślony. P rz esa d a , oczyw iście, była, ale tre ść p o ch w ał g łó w n a p ły n ęła z przek onan ia. R ozum n a k a zy w a ł m u trzym ać się o św ieconego i rozw ażn ego króla, g d y w im w ch p a rty a ch w id ział najw ięcej p ry w a ty , g łu p o ty , albo n ied o jrzały ch p o ry w ó w . M oże w rok później iden tycznie ocenia ro lę k ró la i sp o d z ie w a n e ow oce jego polityki. (N a w jazd K s. M . C. P oniatow skiego P r y m a s a etc.1).

W o ro n icz p raw d ziw ie ro zk o ch an y b y ł w przeszłości. W szkole in te re s o w a ł się szczególnie h isto ry ą sta ro ż y tn ą (O ttm ann). „C iągle m arzy ł o w iekach u b ieg ły ch , Jag iello ń sk ich i W azo w sk ich; rad b y w rócić n a ro d o w e obyczaje do karbów ’, w k tó ry c h p rzo d k o w ie do p o tęg i i sła w y d o sz li“ 2). W zaciszu w iejskim czyta g orliw ie dzieła, d o ty cz ą c e naszej przeszło ści, o tacza się chętnie jej pam iątkam i. Nie opuszcza g o m yśl, z a p o częta p o em atem „Na pokoje nowe“. P ra g n ie on ująć p rze g ląd n aszy ch dziejów w całość poetyczną.

W w ierszu „Na p ok o je n o w e “ d a w a ł p rzeg ląd zbyt krótki, d o ry w czy , licznych k ró ló w pom ijał, z P ia stó w uw zg lęd n iał tylk o

>) D r u k 1786 r,

A g d y g r o m r o z tr z ą s ł b o k i, m a s z ty , r e je , ła w y , Z N ie b a S te r n ik ! c o w y r w a ł ż y w c e m ś r o d e k n a w y , O b y ś c ie g o r o z b itk i b ie d n e p o s łu c h a li!

W ż d y i b r a c i r o z b it y c h z p r z e p a ś c i w y r w ie m y I p o d w ó c h m o r z a c h ś la d e m o j c ó w p o p ły n ie m y .

2) K a j e t a n K o ż m i a n P a m ię tn ik i T . II, 145, 6 e t c . P o z n a ń 1858. N a k ła d e m Z u p a ń s k ie g o .

(11)

Kazimierza W ielkiego. W oronicz chce poem at rozszerzyć, przero­ bić, uzupełnić.

Nie mamy danych na określenie dokładne, kiedy przystąpił do w ykonania planu. Może w krótce po w ydaniu „Pokojów no- w ych“, a więc w r. 1787—8, może nieco później. Nie wiem y też w jakim tempie poem at postępow ał, ale sam fakt pracy nad nim nie ulega dziś w ątpliwości. T y tu ł miał nosić „Sławniejsze czyny Polaków“. Zaczynał się praw dopodobnie od Chrobrego; na czem się uryw ał, nie wiemy. W każdym razie doszedł nas z tego o p ra­ cowania fragment, mający za treść nadanie przez Kazim ierza W. statutu wiślickiego. Znamy go p. tyt. Sejm W iślicki. Uzasadnia pow yższą hipotezę ciekaw y list x. Jen erała A. C zartoryskiego do syna, który dotąd, choć drukiem ogłoszony, jakoś uszedł uw agi badaczów. Przytaczam go, jako n ader w ażny i interesujący, in extenso:

S i e n ia w a 8 lip c a 1800

„Przysłał mi tu Józ. Szym anow ski fragm ent poezyi niejakiego księdza W oronicza, kanonika W arszaw skiego, w cale dotąd niezna­ jom ego, który przedsięwziął wierszem opisyw ać najznakomitsze ustępy z historyi polskiej; tych-to opisań cześć ju ż skończona za g i­ nęła podczas zamieszań krajowych.

Ze wszystkich nam znaiomych polskich w ierszopisów on je ­ den (W oronicz m. uw.) zdaje mnie się posiadać extra poetico i czę­ sto mnie uderz}', ja k to spostrzeżesz sam, czytając opisanie sejmu wiślickiego, które ci tu łączę.

Jest tutaj ogień, im aginacya, są piękne obrazy i reguła, k tó ra nakazuje kłaść w usta rozmawiających osób convenientia cuique bardzo dobrze zachowane. Między innemi je st idea now a i p o tę­ żnie oddana. Mars, widząc usiłow ania, by zmniejszyć liczbę wo­ jen, w ścieka się z gniew u i zasłania tw arz rękaw icą Ł).

') T e k s t p o d a ję p o d łu g P u ta iv L . D ę b i c k i e g o L w ó w 1888 T . I V , 73. L is t te n z n a jd u je s ię ta k ż e w L is ta c h x . Iza b e lli C za r to r y s k ie j z e b r a n y c h p r z e z S . D u c h i ń s k ą (8 8 — 89) K r a k ó w 1891 r. N a d o w ó d , ż e x . J e n e r a ł n ie m a n a m y ś li ja k ie g o ś i n n e g o o p is u s e jm u w iś lic k ie g o , p r z y t o c z ę te n u s t ę p z „ U ła m k u “, k tó ry w liś c ie r o z b ie r a i k tó r y m ta k s i ę z a c h w y c a . P o p r z e m o ­ w i e K a z im ie r z a W . o d o n io s ło ś c i p o k o ju d la s p r a w lu d z k ic h ( P o ezye. W y d . C z e c h a , t. II 26 S e jm W iś lic k i) czy ta m y :

T a k ic h m ię k ły u m y s ły i s e r c a ta ja ły ,

Z e sa m M ars c h r y p ią c w s p a r t y n a s t o s ie p u k le r z ó w I n ie k ie d y p o n u r e m w o k o ło s t r z e la ł o k ie m , N a z a w o ła n y c h d z ie ła s w o j e g o r y c e r z ó w , Z m ie s z a n y n o w y c h r z e c z y s łu c h e m i w id o k ie m , Ż e la z n ą r ę k a w ic ą s w o ją tw a r z z a s ło n ił, I p ie r w s z y ra z, n ie ś w ia d o m p ła c z u , ł z ę u r o n ił.

(12)

206 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł PAWŁJŻA W O R O N I C Z .

D okładność niemiecka, więcej dbała o słowo, niż o rzecz, o ety­ kietę klasyczną, niż o myśli, nie unosząca się nigdy zapałem, a pe­ dantycznie przyw iązana do drobnostek, uczyniła zarzut przez Grod- decka, że Mars nie nosił nigdy rękawicy.

Nie wzięto na uwagę, że autor nie m iał tu na myśli rzym­ skiego bożka, ale wojnę in abstracto chciał przedstaw ić pod zna- nem pow szechnie nazwiskiem M arsa“.

A więc część poem atu początkow a, od Chrobrego zapewne do Kazimierza W . zaginęła podczas krajow ych zamieszek, czyli w czasie od w ybuchu w ojny z R osyą w 1792 r. przez epokę T arg o ­ wicy i pow stania Kościuszki. O calał ułam ek—Sejm W iślicki, który w obec tego pochodzi chyba z r. 1791, najdalej z początku 1792 r. U pew nia nas o tem i analiza utw oru. T on całego fragm entu spo­ kojny, nastrój jasny, pogodny, niemożliwy w chwili klęski, przy­ gnębienia, obaw patryotycznych. U tw ór pow stał przed wojną 1792 r., przed T argow icą i rozbiorami, ponieważ żadnych wzmia­ nek ani alluzyj o tem nie zawiera. W oronicz zaś przeżycia i uczu­ cia w łasne zawsze w kłada w usta swych bohaterów , zawsze żywo i czujnie reaguje na wypadki życia narodow ego. Dość zresztą po­ rów nać Sejm W iślick i z ustępem o Kazimierzu W ., rozpoczynającym II p. Syb illi, a przeniknionym bólem, żalem, przepow iedniam i pa- tryotycznym i, aby zobaczyć, o ile inaczej potraktow ał W oronicz tę samą postać w parę lat później, już po upadku kraju.

Badacze dotychczasowi — O ttm ann, x. J o u g a n 1), S. T arn o w ­ s k i2), R. P iła t3), zaliczali „Sejm W iślicki“ do seryi poem atów , które pow stały ja k „A ssarm ot" i „Lech", w latach 1805—7. Obecnie chro­ nologia ta upada, a „Sejm W iślicki“ trzeba cofnąć o lat kilkana­ ś c ie — do 1790-2 r., kiedy praw dopodobnie został napisany.

Z ponurą szybkością rozw ijały się w ypadki. W ojna 1792 r., Targow ica, Sejm G rodzieński, pow stanie Kościuszki... Jakże na to reagow ał W oronicz?

Badacze—O ttm ann, x. Jougan, R. P iła t—przj^pisują mu autor­ stw o kilku z tej epoki w ierszy anty-rosyjskich. Żaden z nich prze­ cież nie je st pióra autora S y billi.

9 X . A . J o u g a n. X P r y m a s W oro n icz. M o n o g r a fia . L w ó w 1908—9 T . I — II ( r e c e n z y e p a tr z w „K s ią ż c e “ 1909, 81, 185 str. p r z e z J. C h r z a n o w s k i e g o i X. S z k o p o w s k i e g o ) . 9 S. T a r n o w s k i H is t o r y a lite r a tu r y p o ls k ie j T. III 388— 401, 543— 5 T . IV , 109— 114. ' 3) D r. R. P i ł a t , H is to r y a p o e z y i p o ls k ie j w X V III i X I X w . C z a s y p o - r o z b io r o w e o p r a c o w a ł dr. K. W o j c i e c h o w s k i . L w ó w 1908.

(13)

Przyczyną błędu tylu badaczy, naw et tak pow ażnych, jak Piłat, było zapewne umieszczenie tych utw orów w zbiorze ręk o­ piśmiennym dzieł W oronicza, znajdującym się w Bibliotece Jag iel­ lońskiej (N. 2809 T. I—V). Jako dow ód autentyczności to nie w y­ starcza. Rękopisy dostały się do Bibl. Jagieł!. od Ambrożego G ra­ bowskiego. A utografów W oronicza w zbiorze niema; przepisyw ało te rzeczy kilku ludzi, nieraz po śmierci, ja k się zdaje, x. Prym asa. Jest tu np. parę w ierszy niew ątpliw ie innych autorów , jak „Paw w dobrach P od sto leg o“, bajka Krasickiego, którą p. R. O ttm ann rozbiera poważnie, jako utw ór W oronicza.

K rytyka treści i formy zmusza mnie do odrzucenia autorstw a W oronicza także i dla wierszjr „antyrosyjskich". Rozbiorę je po­ krótce kolejno.

A więc „Pieśń zrobiona na Foxhall 21 aug. 1789, daw any pod imieniem K urdw anow skiego" 1), godząca w partyę Branickiego— sw obodą słow a i rytm em , energią i szyderstw em inwektyw, za­ ciekłością tonu wreszcie-—dowodzi, że nie m ogła wyjść z pod pióra ociężałego, niezdolnego do ironii ani szerm ow ania dowcipem autora

„Sybilli". O dpis tej „Pieśni" w rękopisie A kadem ii Umiejętności

nosi nazwisko J. Niemcewicza. Dr. B. E r z e p k i 2), nie podając bliż­ szych dowodów, drukuje „Pieśń" jako utw ór Zabłockiego. Naj­ praw dopodobniejszą w ydaje się hipoteza ostatnia.

„Głos um arłych“, jak w ykazał B a r t o s z e w i c z w „Życiory­ sach znakomitych Polaków", należy do Naruszewicza.

„ Obrona woyska Moskiewskiego w Polszczę przez Iwana W a si­ lewicza Officiera w tym w ojsku“. Za rozbiór ponosi winę Targow ica, która R osyan wezwała. A utor szydzi zjadliwie z przywódców. W iersz pochodzi z r. 1793. W autorze znać dyplom atę i trzeźw ego polityka, który ciężar odpow iedzialności składa na Targow icę, chwilowo zajmując w zględem Rosyi stanow isko wyczekujące. Tern się chyba tłómaczy um iarkowanie autora w stosunku do R osyan 3).

') J a g e llo t iic a — N. 2809 t. II—ja k i n a s tę p n e w ie r s z e . 2) P is m a F r. Z a b ł o c k i e g o . P o z n a ń 1903, 179— 182. 3) „ Z d z iw ić s ię m o ż e m y ś l c z y s ta i z d r o w a , Z e z z d r a d y z io m k ó w w a s z y c h k o r z y s t a C a ro w a ? W ie r z c ie , w ła s n y p o ż y t e k w s z y s t k ie d w o r y rzą d zi. K to m y ś li, ż e m u o b c y d o b r z e ż y c z y , b łą d zi. . N ie w iń c ie K a ta r z y n y , ż e W a m rzą d w a s z z n o s i, Z e w ie lk o ś ć s w ą n a d w a s z ą s z c z ę ś l iw o ś ć p r z e n o s i. W ie lk a to P a n i, o n a m o c a r s t w tr z y m a w a g ę , O n a ie d n a w ie , iak s w ą z a c h o w a ć p o w a g ę . P r z y s ta ło ś c i w p r z y g o d a c h i rza d k im r o z u m ie

(14)

208 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

I treść i styl wykluczają autorstw o W oronicza. W iersz ten przy­ pisyw ano dawniej J. Niemcewiczowi. Istotnie Niemcewicz w P a­ miętnikach przyznaje się sam do autorstw a, co kw estyę rozstrzyga ostatecznie.

„Do nayyaśniejszey Katavzyny 11“. W zawitych i przesadnych pochwałach cesarzowej wolno upatryw ać odcień praw ie ironii, zbyt niew yraźny jednak, aby tego być pewnym. A już nad w yraz w ątpliw e, żeby zbolały i rozżalony W oronicz w ysilał się na ironię, zupełnie obcą jego psychice. I styl — rów nież go nie przypo­ mina.

O statni w iersz z tej kategoryi to „Pociecha w utrapieniu“. W iersz w treści i tonie jednolity, w rytm ie prosty i silny, n astro ­

jem podniosły. W praw dzie — opanow aniem formy i stylu mało

przypom ina język W oronicza, zwykle kulawy, drew niany i nieu­ dolny. W rękopisach, jednakże podaw any je st zwykle za jego utwór. Nie odrzucając możliwości, że należy do jego pióra, kwe- styi stanow czo nie rozstrzygam y. D rukow any był dw akroć, przez O ttm anna w jego rozpraw ie i w zeszycie I P ieśn i i marszów woj­ ska polskiego, w ydanych przez H oroszkiew icza w K rakowie. Ho- roszkiewicz „Pociechę w u trap ien iu “ przypisał nieznanem u bliżej D zierżkowskiemu. Co do treści, w iersz zaw iera gw ałtow ne potę­ pienie T argow icy i jej głów nych działaczy, przyczem o zaborcach i królu głucho. T rzy tedy z czterech wierszy, które p. O ttm ann, a za nim R. Piłat z dr. K. W ojciechowskim i x. dr. A. Jou g an przypi­ sywali W oroniczow i, musimy z jego pism usunąć, pozostaw iając co do czw artego kw estyę otw artą.

W oronicz uczucia swe z pow odu rozbiorów zaznaczał wielo­ krotnie w swych poem atach. Jednym z najbliższych tej epoce utw orów je st E m ilk a —sielanka, pochodząca, ja k sądzę, z 1794—5 r.

O Rosyi i T argow icy znajdujem y ustęp wyraźny, ale jakże

oględny!

P r z y z n a c ie , o n a ie d n a w ś w ie c ie r z ą d z ić u m ie . P ła c z w a s z i n a r z e k a n ia i sta n b lis k i z g o n u W ie r z c ie , ż e s ię n ie m o ż e p r z e d r z e ć d o J ej T r o n u , B o z d r a y c y , k tó r y c h z y s k ie m is t n o ś ć w a s z ą z w a la ć , Z łe p r z e d n ią ta ić m u s z ą i p r a w d ę o d d a la ć. Rozumie oficer niechęć do nich, ale

A ie ź li m a ła lic z b a p o d ły c h n a d sk a k u je ,

I ...w t o w a r z y s t w ie p o d ły c h n ie sm a k u ie — P r z e b ó g , w ię c d a r u jc ie n a m ty lu n ie s z c z ę ś ć w in ę , W n a s w id z ic ie n a r z ę d z ie , le c z w z d r a y c a c h p r z y c z y n ę “ .

(15)

W n e t w ich er od p ó łn o cy zaćm ił m rokiem ziem ię; ' S p ę d z ił ze w szy stk ich n o ró w la rw piekielnych plem ię,

K tóre się w p o sta ć p raw y c h d ziatek p rzew ierzg n ęły , I u śp io n ą w k o leb ce m atk ę s w ą zarżnęły.

P o c iesz a n a s W o ro n icz n ad z ie ją n a sp raw ied liw o ść i d o b ro ć B oga, k tó ry , u ch y lając g w ic h tu sw o jeg o w yrok u

Dziś je sz c z e z ty ch sp ró c h n ia ły c h kości i p iszczelów W sk rz e si n a zb ó y có w św ia ta krzy w d naszych m śc ic ie ló w 1). W o stro ści bó lu nieco u tu lo n y pisze później spokojniej, lecz

niem niej stan ow czo . W „Obrazie prawdziwej chwały" zw raca się

przeciw cesarzo w ej K ata rz y n ie II, i kończy g o rzką a ciężką do z ro ­ zum ienia ironią:

D arm o to m ów isz, b ied n y S cy to , grom cy Wschodu—

T y zbrodniem ; Jeg o n azw ą b y dź z B oskiego ro d u .

N aw et w w ierszu o k olicznościow ym „Do autora wyprawy na

woiaè 179 9 r .“ J(ózefa) S.(urow ieckiego) o d zyw ają się echa, dla R osyi niep rzy jazn e

„O d b rze g ó w b ru d n ej (!) N ew y, w ładczyni T rio n u N iepoliczone nieszczęść n aszy ch z d ro jo w isk a e tc .“

W ie rsz cały zresztą n a tc h n io n y uczuciem p o dn iosłem i p ra ­ w dziw ie chrześcijańskiem . P rz eb ie g łsz y o b raz y w alk i w aśni w E u ro ­ pie, w zy w a do b ra te rs tw a o g ó ln o-ludzkiego, poniew aż

— całe p lem ię lu dzk ie ied n y m ie s t narodem

B ądź m u przo dkiem R zym ianin, b ąd ź G reczy n , bądź S c y ta “.

K lę sk a M aciejow icka z m io tła resztk i niezaw isłości Polski. Z sercem sk rw aw io n em o d d a la się W o ro n ic z z W a rsz a w y . Z o strą niechęcią, p ra w ie nienaw iścią, tra k tu je przybyszów . Z b y t b o lesn ą b y ła rzeczy w isto ść. Z w estch n ien iem ulgi u ciek a m y śl w o d leg łą przeszłość dziejow ą, aby p o k rze p ić się w spo m nieniem daw nej św ie ­ tn ości i ch w ały , a b y zacz e rp n ą ć n au k i o p rzy czy n ach p o tęg i d a ­ w nej, u p ad ku dzisiejszej R zpltej. O d w ieczn a to w ia ra w historia m agistra vitae.

T ra w i go żal, n ę k a t ę s k n o ta /n u r tu je g łęb o k o ja k a ś nadzieja,

*) Dwa ostatnie w iersze, opuszczone w druku, cytuję w edług rękopisu N. 2809 t. II.

(16)

210 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

że naród tak wielki i sław ny upaść, przejść bez śladu nie mógł, że kiedyś się jeszcze zdoła podźw ignąć.

Kiedy-ż i pod jakim w arunkiem ?

Pytanie to rozw iązyw ał W oronicz w duchu ściśle katolickim. H istoryografia jego wiele ma punktów stycznych ze stanow iskiem

Długosza, którego kronikę znał oczjrwiście 1). .

O patrzność ma nieprzerw aną ingerencyę w spraw y ludzkości i narodów ; w olna w ola ogranicza się do wolności w yboru postę­ powania; zły w ybór byw a karany, dobry—nagradzany. P rzestrze­ ganie pobożności i dobrych obyczajów, oraz uległość duchow ień­ stw u, jako zastępcy Boga na ziemi—są dla każdego państw a w a­ runkiem nieodzow nym pow odzenia i błogosław ieństw a bożego.

Nieskom plikowana ta historyozofia W oronicza stanow i p od­ staw ę jego sądów krytycznych i oceny w szystkiego, co się działo, dzieje, dziać będzie. Różne klęski królów polskich D ługosz tłó- maczył naruszeniem przez nich dziesięcin albo innych przyw ile­ jów duchownych. W oronicz podobnie — głów ną niemal przyczynę upadku Polski upatryw ał w rozpow szechnieniu „w olteryanizm u“ u nas i w „zam achu“ Sejm u W ielkiego na dobra biskupstw a K ra­ kowskiego.

„Gdyście w sejmie konstytucyjnym targnęli się św iętokradzką ręką na dziedzictwo ś. P iotra, Bóg się od w as odw rócił, a ja k wy rozszarpaliście między siebie dostatki i majątki świeckiego ducho­ wieństw a i zakonnego, tak Bóg zesłał sąsiadów, aby w aszą ziemię rozebrali“—mówił do K. K oźm iana2).

W łaściw ie W oronicz z natury miał usposobienie drażliwe i melancholijne. R atow ała go jednak szczera religijność katolicka, k tó ra mu naw et dostarczała pew nych pobudek do w niosków opty­ mistycznych. Ani klęski, ani odrodzenie kraju nie zależały w edług niego od przyczyn m ateryalnych. O w szystkiem rozstrzygały przy­ czyny idealne, duchowe.

W ystępków i błędów naszych uniewinnić nie mógł. U padek Polski był karą za grzechy. W iara jed nak w w ym iar niechybny spraw iedliw ości boskiej kazała przypuszczać, że rów nocześnie z p o ­ praw ą i zmyciem win przyjść musi nagroda i kary cofnięcie. T a ­ kie były. podstaw y logiczne i dogmatyczne niezachw ianego opty­ mizmu W oronicza. Pod w pływem takich myślowych i uczucio­

') P o r ó w n a j K . J a r e c k i , I d e e h is t o r y o z o f ic z n e W o r o n ic z a , a m e s y a - nizrn p o ls k i (P a m ię tn ik lite r a c k i, 1904).

(17)

w ych stanów kształtow ała się psychika „Jerem iasza“ polskiego po opuszczeniu W arszaw y.

Lata pobytu w K azim ierzu D olnym miały dlań w ogóle zna­ czenie pierw szorzędne.

Jeszcze w W arszaw ie pragnie zaskarbić sobie łaskę C zarto­ ryskich. W sielance „A le x is “ prosi (x. Reptow skiego) o w staw ien­ nictw o u „Palem ona“ (x. J e n e ra ła )1). W innej p. tyt. „Rozstanie sie z przyjacielem “ dziękuje mu:

Przez Ciebie w szedłem na dw ór Palemona,

który użalił się i zaopiekow ał nim (1784 r.). A tm osfera czynu patryotycznego i płodnej nieustannej pracy nad podźwignięciem Polski, fama wreszcie protektorów sztuk, nauki i ośw iaty—zachę­ cały W oronicza i natchnęły go do x. Czartoryskich serdecznym, głębokim szacunkiem.

Na podstaw ie cytaty powyższej można by wnosić, że W o ­ ronicz zbliżył się do Czartoryskich jeszcze w W arszaw ie. T ym ­ czasem w r. 1800 x. Je n e ra ł w cytow anym przezem nie liście pisze: „fragm ent poezyi niejakiego x. W oronicza, kanonika warszaw skiego, wcale dotąd nieznajomego“, co świadczy, że miał bardzo chyba niejasne o nim pojęcie. W idocznie ani on, ani x. A dam-syn bliżej go dotąd nie znali. W prow adzony na dw ór „P alem ona“ jeszcze w r. 1783, zagubił się skrom ny kapłan w tłumie dw oraków i gości i nie ściągnął na siebie uw agi xx. Czartoryskich. Dopiero, jako pleban Kazimierza D olnego, położonego niedaleko od Puław , przez J. Szym anow skiego zapoznał się z x. Izabellą C zartoryską, a później trafił i do x. Jenerała. W spólne zamiłowanie do zbiera­

nia pam iątek ojcz3'stych i do ogrodnictw a, rychło ich zbliżyfy. X. Iza­

bella pozostała dlań do zgonu w ierną przyjaciółką, której często się radził w spraw ach estetycznjmh (co do fresków np. w P ałacu bisku­ pów krakowskich). W dw a miesiące po pierw szym liście x. Jenerał daje o W oroniczu następujące, a dosyć życzliwe świadectwo:

„Cieszę się, że ci przjrpadły do myśli w iersze księdza W o­ ronicza. A utor plebanem je st w Kazimierzu. Śledzionista, ale uczony i grzeczny, gdy mu śledziona nie dokucza“ L).

W oronicz w krótce dedykuje w panegirycznym w ierszu x. J e ­ nerałow i sw ą „Sw iątjm ię S y b illi“ i zaprz3ja ź n ia się z całą rodziną. C zartoryscy odtąd go protegują i, dzięki nim, szybko się posuw a po stopniach hierarchii duchow nej, aż do P rym asa włącznie. X. Adam K urator polecił go ces. A leksandrow i I na biskupa kra­ 1) A d a m a K a z im ie r z a , x . J e n e r a ła Z ie m P o d o ls k ic h , n a z y w a m sta le x . Je-, n e r a łe m dla o d r ó ż n ie n ia g o o d s y n a A d a m a J e r z e g o , p r z y s z łe g o K u ra to ra ,

(18)

kow skiego i tenże x. A dam w ygłosił po jego zgonie najlepiej i naj­ mądrzej ułożone „Słowo pochw alne“.

Uwagi powyższe pozw alają nam stwierdzić, że na treść i kie­

runek „Świątyni S y billi“ x. x. C zartoryscy w pływ u W3rwrzeć nie

mogli, ponieważ napisana została przed bliższą z Ojcem i Synem znajomością. Za to z x. Izabellą wszedł pleban Kazimierski w sto­ sunki zażyłości znacznie wcześniej, i byw ał w Puław ach dość czę­ stym gościem. Czartoryskim przew odniczyła idea hegem onii Polski w Słowiańszczyźnie. Niechęć do rasy germańskiej łączyła się u nich z pewnymi rachubam i na słow iańskość narodu rosyjskiego. Idee te pow stały ze studyów nad polityką Jagiellońską; nie dziw, że x. Jenerał troskliw ie m ecenasuje badaniom z dziedziny historju pol­ skiej z uwzględnieniem najstarszych jej epok aż do epoki prahi­ storycznej istnienia, napół mitycznego, narodu Słow ian. Z zamiło­ waniem gromadzi zbiory archeologiczne, utrzym uje korespenden- tów z szeregiem ognisk naukow ych zagranicą. W Puław ach zbie­ gają się nici tego r u c h u 1).

Nie ulega w ątpliw ości, że um ysł W oronicza, zw rócony w prze­ szłość, łatw o już było popchnąć w tym kierunku dalej. K orzystał zapew ne z bogatej biblioteki x. x. C zartoryskich przed poznaniem jeszcze x. Jenerała. Że zaś bibliotekarzem w Puław ach był przez lat 17 G roddeck, uczeń H erdera, który, jak i x. Jen erał, z H erd e­ rem ' utrzym yw ał stałą i życzliwą korespondencyę, więc i W o ro ­ nicz m usiał poznać w całości albo w ustępach przynajmniej głów ne dzieło H erdera: „Ideen zur G eschichte der Philosophie der M ensch­ heit“ (1786).

Zgodnie z teoryam i współczesnym i przypisyw ał on Słow ia­ nom cnoty domowe, czystość obyczajów, miłość do kraju i w ol­ ności w przeciw staw ieniu do dzikości i okrucieństw a Germ anów. Rozdział o Słow ianach, napisany gorąco i wymownie, odegrał w y­ bitną rolę w dziejach nauki słow iańskiej. Silnie zapew ne uderzył w yobraźnię naszego poety, tak w rażliw ego na każdą pochw ałę dla narodu polskiego i jeg o przodków. Zwłaszcza, że dumie i nadzie­ jom patryotycznjm i H erd er daw ał tło nowsze i szersze. Do studyów nad historyą Słow iańszczyzny znalazł W oronicz w Puław ach w szel­ kie udogodnienia. Tutaj założył fundam enta znacznej swej w tym zakresie erudycyi, którą się chętnie przy sposobności popisyw ał. K orespondow ał zaś z uczonymi tej miary, co H. K ołłątaj i W .

Su-212 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

*) O s ło w ia n o f ils t w ie x . x . C z a r to r y sk ic h o b s z e r n ie j w m o ic h a r ty k u ła c h p. ty t. „S lo w ia n o filstw o K ró le stw a K o n g re so w e g o “. Ś w ia t s ło w ia ń s k i 1910 i „ Sło-

(19)

rowiecki. Z coraz większym interesem zw raca się do zamierzchłej epoki panow ania narodu Sław ów , który zajmował um ysty od W o­ ronicza nierów nie św ietnejsze i tęższe, jak S. Trem beckiego, J. P o ­ tockiego i innych. Od lat kilkunastu rozw ijał się ruch naukow y, zdążając}? do odświeżenia duszy polskiej, do odszukania rodzinnjrch źródlisk jej typu narodow ego w epoce pierw otnej, prasłow iańskiej. A ni rozbiory, ani akcya legionów ruchu tego nie zabiły. Żłobił on um ysłow ość polską w różnych kierunkach coraz głębiej. Po bałam utnych często fanfarach pism x. J. Jabłonow skiego, przjmhodzi szereg głębokich i m ądrych rozpraw J. Potockiego, szerzą się m rów ­ cze zabiegi erudytów dyletantów . C harakterjistyka H erderow ska i studya nad prahistoryą Słow ian zainteresow ały W oronicza innem, obcem mu dawniej podłożem dziejowem. Na tem podłożu umiesz­ cza naród Polski, dopatrując się w nim najwięcej cech idealnej ro- dowitości słowiańskiej, która ma blaskiem starożytnej cnoty opro­ mienić charakter polski — nieraz w tym, co zwykliśmy dziś anar­ chią i gnuśną biernością nazywać.

Oczywiście zakreśliłem tu w jednolitym obrazie to, co p o stę­ pow ało zwolna, ewolucyjnie, co dojrzało i ustaliło się dopiero pó­ źniej po licznych wahaniach, co zasadniczo jednak pow stało, zary­ sowało się w pierw szych latach pobytu naszego poety w Kazi­ mierzu Dolnym.

Z tych podstaw ow ych źródeł w ypłynęła dalsza tw órczość W o ­ ronicza, od „Św iątyni S ybilli“ począwszy.

Niewiadomo dokładnie, na czem przerw ał W oronicz pracę nad poem atem „Sławniejsze czyny P o l a k ó w których część zaginęła, a część ocalała stanowi fragment: „Sejm W iślicki“. W każdym razie, jeżeli naw et z niego istniało coś więcej — to albo zniknęło albo weszło przew ażnie, może w formie nieco odmiennej, do nowego utw oru. Idea i kierunek pozostały te same. Zmienił się tylko na­ strój i podniósł się ton psychiczny całego poem atu.

„Skarby, nagrom adzone w świątyni Sybilli x. Izabelli posłu­ żyły jako pobudka zew nętrzna do napisania poem atu tejże n a­ zwy, którego zadaniem miały b}ić rehabilitacya przeszłości i nauka, potom nych“—tak przedstaw ia genezę Św iąt. Sybilli x. Jougan.

Uwagi te w części swej pierw szej polegają na nieporozum ie­ niu, w ogóle zaś w ym agają znacznego uzupełnienia. „Św. S y b .“ nie b}da pierw szą u W oronicza próbą pouczenia rodaków. Od- daw na już, wobec upadku i poniżenia doby współczesnej, odw o­ ływ ał się do chw alebnych i św ietnych przykładów z przeszłości

(20)

214 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

naszej. Przestrogi te, mdłe i nieśmiałe, ginęły bez echa. D opiero rozbiory i upadek Rzpltej spotęgow ały i poruszyły do głębi duszę W oronicza, wzmacniając i rozszerzając zarazem skalę jego lutni poetyckiej. R ehabilitacya przeszłości nie była jego zamiarem, p o ­ niew aż ją uw ażał za w ielką i chlubną; win jej ukryw ać nie chciał, skoro służyły mu zarówno, jak i przym ioty, do ugruntow ania jego historyozofii.

Zbolałe uczucie narodow e orzeźwić rozpam iętyw aniem czy­ nów w alecznych przodków , opisami ciężkich chwil dziejowych, z których w yszła ojczyzna poświęceniem , zasługam i i męztwem swych synów ,—pouczyć, że Bóg nigdy nie opuszczał Polski; zgro­ mić, dać otuchę i uświadom ić obyw ateli o moralnej odpow iedzial­ ności, jaka spada na nich za losy kraju—oto zadania, jakich podjął się w swym poem acie W oronicz. H istoryozofia jego w ystępuje tu w formie zupełnie dojrzałej. W oronicz rozszerzył nieco tło naszych dziejów, dając mu za podkład w alkę Słow iańszczyzny z Teutonam i.

Mówimy o II — IV pieśniach poem atu. Sam fakt założenia w 1798 r. kam ienia w ęgielnego pod budow ę św iątyni Sybilli n a­ tchnął W oronicza nie do napisania poem atu, nad którym oddaw na już pracow ał, ale do pom ysłu ofiarow ania go pod tą nazwą w przy­ szłości x.-Jenerałow i. Chodziło oczywiście o pozyskanie Mecenasa i P rotektora.

Sądząc z toku powieści w p. II-iej, przew ażna część z jej ustępów pow stała po 1795 r. Ma co do tego słuszność O ttm ann.

Tylko, że nie był to, ja k sądzi, poem at odrębny i nowy. „Sivią-

tynia S y b illi“ je st odm ianą i rozw inięciem wciąż tej samej n u rtu ­ jącej um ysł poety idei. P ieśń I, treścią i rodzajem poezyi zupełnie

od toku akcyi całego poem atu odosobniona, luźnie tylko i w ce­ lach panegirycznych z nim połączona, późniejszą je st chyba od pieśni II—IV. Pew ne epizody z III i IV pieśni pisane były stano­ wczo po r. 1798, poniew ać m ow a w nich o śmierci ces. K atarzy­ ny II. Całość, jak świadczy list dziękczynny do p. B arbary Czackiej za przepisanie poem atu—skończona w 1800 r. Po zdobyciu sobie uznania x. Jenerała przesłaniem mu Sejm u W iślickiego, autor ofiaruje mu w 1801 r. w osobnym wierszu now e swe dzieło.

P rzy dalszej analizie uderza nas całkowite niemal opuszcze­ nie w poemacie doby pierw szych Piastów . R. O ttm ann, x. Jougan, R. P iła t—K. W ojciechow ski uspraw iedliw iają to brakiem zabytków Piastow skich w św iątyni Sybilli, albo też jej niewykończeniem. W ykazałem już, że treść poem atu (II — IV p.) w żadnjon nie stoi przyczynowym związku z budow ą muzeum pam iątek przez x. Iza­ bellę. W iem y natom iast z listu x. Jenerała, że część poem atu

(21)

„Sławniejsze czyny P o lak ó w “ zaginęła w czasie zamieszek. Zaw ie­ rała praw dopodobnie w łaśnie szkic dziejów początkow ych, piasto­ wskich. Rozpoczęcie „Św. S y b .“ od Kazimierza W . dostarcza jednego dow odu więcej, źe była ona kontynuacyą bezpośrednią „Sławniejszych czynów P olaków “. Poecie nie chciało się wracać do zatraconego okresu, w którego czynach krw aw ych on—n atu ra mięka i brzydząca się szczerze rozlewem krw i—w cale się zbytnio nie lubował.

„Sejmu W iślickiego“ do poem atu nie wstawił, ale przerobił go, ponieważ tonem radosnym i pogodą nie pasow ał do posępnego i wieszczego tonu dalszych części poem atu, które pow stały po upadku Kościuszki. Przegląd królów zaczyna od Kazimierza W. z kilku względów. Najprzód, był m onarchą mądrym, potężnym i pokojowym, co bardzo naturze poety odpow iadało. Jako praw o ­ dawca, wymierzając}/ S tatutem W iślickim spraw iedliw ość w szyst­ kim stanom, jako opiekun, król chłopków, przem aw iał do serca plebana wiejskiego, miłującego maluczkich. Pozatem panow anie jego przepychem i m ożnością w ew nętrzną, św ietnością zew nętrzną

stanow iło zawsze wzór chlubny dla przyszłych pokoleń.

Jako ideał m onarchy spotykam y Kazimierza W . w „Pieśniach wiejskich" (1782). Od niego zaczyna się rew ia królów w poemacie (1783 r.) „Na pokoje n o w e“, który był prototypem i zawiązkiem „Św iątyni Sybilli".

W oronicz odznaczał się dziwnym ubóstw em pom ysłow ości i kompozycyi. Do jednego tem atu i jednej formy w raca w ielokro­ tnie. T rudnym był poród jeg o myśli i dlatego cenił je ogromnie. Nie dość, że odbija w „Sławniejszych czynach P o lak ó w “ modłę zw. „Na pokoje n o w e“, ale i teraz, w 15 blisko lat potem, szkielet kom pozycyi zachowuje, pow tarza szereg ustępów stam tąd, n ie­ które wciela żywcem. I ustępów takich znajdzie się sporo. Dotyczą one naw et obrazowania, porów nań, epitetów. Bardziej szczegółowy wykaz odkładam do osobnego studyum . T u w ystarczy skonstato­ wanie faktu.

Rozejrzyjm y się bliżej w treści „Świątyni S y b illi“. P ieśń I-a zaw iera opis okolic i ogrodu Puław skiego. Znajdujem y tu luźnie z fabułą pieśni związane echo zainteresow ań W oronicza spraw ą pochodzenia Słow ian, zaw ierające hipotezy, już przez naukę ów cze­ sną zakw estyonow ane.

G óry nasze widziały,

Co nam starzy z powieści niepew nych podali: Jakie najprzód narody zasiadły tę ziemię,

(22)

216 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z . I iakich później ludów w yroiły plemię;

Jak te znowu napływ em zmięszane wędrowców, Napłodziły w jednym -że kraju różnomownów, K tórędy W andalow ie W isłę przepfywali,

Kiedy się z G enserykiem zburzyć Rzym zbierali. W reszcie, jak tu zasiadłszy stare Saurom aty Podzielili swym w nukom te żyzne pow iaty. Tych plemię, przysw oiw szy stawę za rzemiosło, W zięte imię Sław aków szeroko rozniosło; A od nich rozrojone Słow iańskie narody

Rozsiały na pół św iata swe państw a i g ro d y “ x).

A kcya w łaściw a zaczyna się w p. II, obejmującej okres od Kazimierza W . do W ładysław a IV-go włącznie. U derza naszą uwagę, że autor, który dyskretnie w utw orach poprzednich omijał Batorego, tutaj traktuje jego epokę najobszerniej. D aw ne w zglę­ d y — na Stan. A ugusta, nie krępow ały już W oronicza. I nietylko 0 zadow olenie dumy narodow ej chodziło poecie. B atory był n aj­ większym pogrom cą M oskwy, której w arunki pokoju dyktow ał. Skoro działo się tak przed wiekami, nie należało tracić otuchy, że 1 pow tórzyć się może. O ile potom kowie wzorem przodków za­ służą na odmianę losu i w łasną przyśpieszą ją pracą.

D alej—now e poglądy W oronicza zabarw iają daw ną historyo- zofię. Muszę w tym miejscu uczynić lekką djrgresyę.

D otąd nie wiele spostrzegliśm y śladów słow ianofilstw a w poe- zyi W oronicza. Pew nem podłożem w tym kierunku była chyba nie­ chęć ostra względem Niemców, k tó rą podnosiłem w pew nych jego

w ierszach („Na pokoje n o w e “, „Do J. O. M. Poniatowskiego...

w dzień im ienin“), oraz łatw e pogodzenie się z niemniej przecież w inną Północą. N aw et rachuby na jej w spółdziałanie w pracy nad odrodzeniem kraju podzielał W oronicz z rusofilską partyą króle­ wską. Sym patye rusofilskie W oronicza zachwiane zostały pow a­ żnie rolą Rosyi w ostatnich pogrom ach Rzplitej. Przyszły nato­ miast now e prądy. H erder i studya prahistoryczne zajęły go losem narodu Słowian. Solidaryzując się z różnjuni tegoż szczepami, p rze­ ciwstaw iać nas odtąd poczyna T eutonom , nie już jako wrogom samej Polski, lecz jako w rogom Słow iańszczyzny całej.

A obok erudjmyi historycznej, przeglądają gdzieniegdzie

w jego poem acie wcale śmiałe pom ysły o potrzebie sfederow ania

(23)

Słow iańszczyzny pod przew odem Polski, czego zaniedbanie pom ­ ściło się na nas okrutnie.

W ojny z M oskwą B atorego, Zygm unta III i W ład y sław a IV m iały z tego stanow iska, poza chlubnym i tryumfami oręża pol­ skiego, znaczenie nieporów nanie głębsze. Polska za Zygm unta III w inna była przeprow adzić unię z Moskwą, czego chwilowo i tam ta sobie życzyła. Że tego nie uczyniono, strata nieodżałowana!

Roje takich rycerzów , królu! masz przy boku; Jeno chciej, św iat ci cały nie dotrzym a kroku.

O to Moskwa, drugi raz ległszy ich pogromem, W oli bydź z Polską jednym narodem i domem, Zamki, stolicę carów, na klęczkach oddaje, Na samej ślachetności zwycięzców przestaje, I do ciebie ten poczet w ysyła Boiarów: Zasiądź, lub syna posadź na tronie ich carów!

Masz w zakładzie tych Szujskich, trzech pam iętnych braci, K tórych nasz wódz Żółkiewski, w Pom peja postaci, Prow adząc po W arszaw ie przy sław y rydw anie, Sw iatow ładnego Rzymu wskrzesza panowanie.

U stęp ten znakomicie odpow iada tendencyom słowianofil-

skim X X . C zartoryskich. Za Jagiellonam i ■— roili oni, że P olska

po odrodzeniu w ew nętrznem stanie z czasem na czele narodów słowiańskich, spełniając sw ą misyę historyczną, zaniedbaną za W azów.

Ich to głos niemal odzyiwa się z wj^rzutem do Zygm unta III: Korzystaj więc przezornie z tej nadstaw nej pory,

Która pow rót leniwy, a przelot ma skory, Tak zgładzając nieufność węzłem wiecznej zgody, Połącz te dwa pokrewne Słowiańskie narody, Które na to zdają się do siebie stosować, Żeby się wzajem kochać, albo prześladować.

W oronicz rozumie dobrze pow ody w ew nętrzne upadku tej idei płodnej —

N iestety! przew idzenia, upór i złe rady,

Zatrzasły dalsze naszych przeznaczeń w ykłady.

W iem y, że podczas pisania „Sw. S y b .“, W oronicz x. x. Czar­ toryskich praw ie nie znal, bezpośrednio więc w pływ om ich po­ glądów nie ulegał. N asuw a się inna hipoteza, którą należy rozw a­ żyć. Ustęp pow yższy „Św. S y b .“ je st chyba jedynym praw ie, co

(24)

218 X. P R Y M A S J A N P A W E Ł P A W Ę Ż A W O R O N I C Z .

do którego m ożnaby przypuścić, że został do poem atu w trącony później, po zaw arciu bliższej znajomości z x. Jenerałem . H ipotezę tę odrzucam z dwóch względów: 1) Św. Syb. przez lat 18 spo­ czywała w rękopisie. W idocznie x. x. C zartoryskim nie pilno było z j ej wydaniem, więc i na zmianie tego lub innego fragm entu poem atu w kierunku ich poglądów teoretycznych wcale im nie zależało; 2) w pływ y i inspiracye Czartoryskich poeta m ógł ujawnić w now ych poem atach, które niedługo potem częściowo ogłosił. Nie było żadnej racyi przerabiania w tym celu poem atu, skazanego przez autora na zostaw ienie w rękopisie.

Słow em , w ustępie tym rozbrzm iew a w yraźnie nuta sam o­ dzielna słow ianofilstw a polskiego. P olskiego—poniew aż nie będzie kapitulacyą ani komprom isem zasadniczym względem Rosyi. P o­ glądy teoretyczne słowianofilskie nie przeszkadzały bynajmniej poecie w niechęci ku spraw com rozbiorów, choćby i do S ło ­ w ian należeli. G dy dotknie świeżych ran, w ybucha bólem i gnie­ wem. (T. I, 81).

Z zaciekłą pom stliw ością kreśli autor wizerunki Suw oro- w a i K atarzyny II, którą za głów ną spraw czynię rozbiorów uważał.

W pły w negatyw ny słow ianofilstw a, jako owocu studyów hi­ storycznych w ystępuje n ader wyraziście. Mimo, że w czasach no- wożjrtnych najgroźniejszym w rogiem Rzplitej była Rosya, W oronicz odczuw a o wiele silniej niechęć szczepową do T eutonów .

Przy pierw szej wzmiance o hołdzie pruskim umieszcza inw o­ k a c ja liryczną przeciwko krzy^żactwu 1).

W pieśni III posługuje się ciekawą figurą poetycką. Oto, gdy P olska osiągnęła szczyt niejako zbrojnych tryum fów za W ła­

1) P o e z y e T . I, 34. W o ła p o e t a d o Z y g m u n ta L e c z stój k r ó lu ! - - c z y s ły s z y s z to z ie m i z a d r ż e n ie , I o k r o p n e w je j lo c h a c h w y c ia i ję c z e n ie ? ... Z b la d ły g w ia z d y ... a x i ę ż y c b la d ą tw a r z z a k r w a w ił, I ten p ta k p o g r o b o w y na z a m k u s i ę z j a w ił — W s t r z ą s ł s i ę W a w e l... j ę k n ę ł y T a t r ó w g ó r n e s z c z y ty ! T w ó j T o m ic k i ja k p o s ą g s to i z g ła z u ry ty ; A t w e r y c e r s t w o , s tr a c h u n ig d y n ie ś w ia d o m e , D z iś s ię lę k a , i w s tr a c h y w i e r z y w ia r o ło m e . E j k rólu ! c z y to w s z y s t k o n i e s z c z ę ś c ia n ie w r ó ż y ! C z y te n L e n n ik tw y m w n u k o m g o r z k o n ie o d s łu ż y ! C z y ta le n n o ś ć z w ie r z c h n ik o m śla d u n ie zatraci! A o jc z y z n a tw e j ła s k i g a r d łe m n ie p r z y p ła c i!... P o d o b n ie w w . „ N a p o k o je n o w e “.

(25)

dysław a IV, jędza H ela udaje się ze skargą do szatana. (T. I, 59—60).

„T y tylko o granicach myślisz tw ego piekła, A nie baczysz, jak jedno dumne Słow ian plemię, W k ró tce ci swym orężem w ydrze całą ziemię".

Polacy są symbolem potęg, piekłu nieprzyjaznych; odparli Niemców, gnębią O ttom anów , wzmogli się podbojem państw a r o ­ syjskiego. W oła H ela—

„Będzież cierpiał tych chlubnych z dzieł swych sław orodów ? Zm iotłeś ich przodków, zm iotłeś pobratym ców dawnych, Owych H aulów , Lutyków , O botrytów sław nych,

O ddałeś je w okowy Cymbrom i Germanom, O wstydzie! nie dać rady jednym tym Polanom!"

Szatan tedy je st w rogiem Słow ian (za ich cnoty chrześciań- skie), a głów nym sprzym ierzeńcem okrutnych Germ anów .

Jędza układa program antypolski, iście p ie k ie ln y — zaw arła w nim przyczyny praw dziw e rozkładu Polski:

Nie przestanę ich w ew nątrz przem ysłem dogładzać, Kłócić, mącić, zajątrzać, wzajem siebie zdradzać; Między głow ę i członki rzucę cień obawy; Ulubione ich hasła męztwa, cnoty, sławy, W ytępię nikczemnością i przekupnym targiem; Sam a się w opiekunkę sw obód ich przewierżgnę, T ak łatw iej dumne karki w sidła me zadzierzgnę: Zgłuszę, stargam , rozpędzę bezczynne obrady; Zgodzę, potem zakrw aw ię ich łupem sąsiady. H ela podburza Chm ielnickiego, Moskwę, Szw edów .

P oeta śpiew a olbrzym ią chwałę przodków , co się z zalewu

w ydobyli. Z opow iadania o „potopie“ — w yciąga piękną naukę

otuchy. (T. I, 77—80).

Ś w iat się na nas uzbroił—piekła się sprzysięgły— Ani świat nas pokonał, ni piekła dosięgły.

A kiedyśm y z imieniem naszem już znikali,

W znosim głow ę z tern słońcem po rozpierzchłej fali. Uczcie się z nas niniejsze i następne wieki!

Że kto Bożej osłonion paw ężą opieki, T ego nie zagrzebają św iata obaliny, On śmiało deptać będzie wieki i ruiny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

PRACE O GEORGIUSIE AGRICOLI I NOWE WYDANIE JEGO DZIEŁ Do niedawna jeszcze liczba prac o znakomitym humaniście wieku XVI. wielkim przyrodniku, mineralogu i geologu, górniku i

Choć rozwój zbiorowości polonijnej w Islandii determinowany był przede wszystkim czynnikami ekonomicznymi oraz – w znacznie mniejszym stopniu – osobistymi

Argumentem przeważają- cym w opinii chłopców jest powszechna znajomość procedur sądowych: „w sądzie jest normalnie”, „każdy wie, co się dzieje w sądzie”, „sąd wydaje

From these figures it may be concluded that the resistance in the lower speed range (l<Fn<2.0) of the model 232-B with the straight half width buttock and the twisted bottom

Słowianoznawstwo jako nauka we współczesnym rozumieniu tego słowa istnieje już prawie dwa wieki. W ostatnich dziesięcioleciach w różnych krajach, zwłaszcza słowiańskich,

Obecna pozycja społeczeństwa w sferze produkcji i han- dlu alkoholem da się porównać tylko z sytuacją z wczesnego polskiego średniowiecza, przy czym instytucja

Z teoretycznego punktu widzenia, z punktu widzenia spójności całej teorii dzieła literackiego Ingardena, ważność teorii quasi-sądów polega na tym, że stanowi