• Nie Znaleziono Wyników

Symbolistyczna koncepcja poezji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Symbolistyczna koncepcja poezji"

Copied!
49
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Podraza-Kwiatkowska

Symbolistyczna koncepcja poezji

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/4, 91-138

(2)

P a m iętn ik L itera c k i L X I, 1970, z. 4

M A R IA PO DRAZA-K W IA TK O W SK A

SYMBOLI STY CZNA K O N C EPCJA P O E Z JI*

S tu d ia nad tek sta m i m anifestów i program ów literack ich okresu M ło­ dej P olski prow adzą do ważnego w niosku. Skądinąd bardzo istotne w y ­ powiedzi, np. M łoda Polska Q uasim oda-Gôrskiego, w ypow iedzi jed n a k pow stałe poza k ręgiem inspiracji francuskiego sym bolizm u, nie zajm ują się sp raw ą szeroko pojętego języka poetyckiego. Ten — kształtow ał się w y raźn ie pod w pływ em teo rii francuskich sym bolistów . W śród w ielu bowiem k rzy żu jących się wówczas kierun k ó w w łaśnie jsym bolizm p ro ­ ponow ał pew ną całościową koncepcję poezji. K oncepcją tą, n i e p o l e ­ g a j ą c ą jed y n ie n a posługiw aniu się tropem zw anym sym bolem , trz e ­ ba się zająć bliżej przede w szystkim dlatego, że poprzez jej p ry zm a t m ożna w sposób pełniejszy poznać liry k ę okresu Młodej Polski. J e st jed ­

nak jeszcze jeden powód, dla którego owa koncepcja może zainteresow ać współczesnego czytelnika. Otóż n iek tó re z głów nych jej elem entów s ta ­ now ią podstaw ę, n a której rozw inęła się poezja nowoczesna, poezja X X w ieku.

Sym bol je s t ty m term in em z zakresu teo rii sym bolizm u, k tó ry w p ro ­ w adził najw iększą ilość nieporozum ień. Dlatego w yłączyliśm y go i omó­ wili osobno к W niniejszej rozpraw ie zajm iem y się pozostałym i elem en­ tam i teo rii sym bolistów . Przypom inam y: n a obecnym etapie rozw ażań in teresu ją nas teoretyczn e sform ułow ania p isarzy końca X IX i początku XX w.; p rak ty k ę poetycką tego okresu pozostaw iam y do innej okazji. I jeszcze jedno zastrzeżenie. Podobnie ja k w stu d iu m o sym bolu, tr a k ­ tu je m y w ypow iedzi pisarzy francuskich i polskich (oraz — okazjonal­ nie — innych) jako składniki tego sam ego system u: jako sk ładn iki sy m ­ bolizmu.

* P raca sta n o w i fra g m en t w ięk szej całości.

1 Zob. M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , P o ję c i e s y m b o l u w o k r e s ie M ł o d e j Polski. W zbiorze: S tu d i a z te o r ii i his to rii poezji. S eria 2. W rocław 1970.

(3)

92 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

W ówczesnej te o rii sym bolizm u m ożna w yróżnić k ilk a orientacji. Dla dużej części au toró w podstaw ę tej teo rii stanow ił idealizm (Ch. Morice, G. V anor, С. M auclair, Z. Przesm ycki). D la innych — spraw y podśw ia­ dom ości (R. de G ourm ont, M. M aeterlinck, S. Przybyszew ski, J. Ż uław ­ ski), dla jeszcze in n y ch w reszcie — szeroko pojęte problem y estetyczne

(S. M allarm é, St. A ntoine, R. de Souza, H. von H ofm annsthal, I. M atu­ szewski). W podziale pow yższym chodzi oczywiście jedy nie o istnienie pew nej dom in an ty w zainteresow aniach. T rzy bowiem powyższe orien­ tacje najczęściej w spó łistn ieją zgodnie obok siebie, tw orząc am algam at, którego poszczególne składniki, tak ie ja k „głąb” m etafizyczna, „таге te -

neb ra ru m ” ludzkiej duszy, sy n teza „ tre ści” i „fo rm y ” — nie d ają się od

siebie oddzielić.

Je d n y m z elem entów jednoczących owe trz y o rientacje było — k ształtu jące się w łaśnie — przek o n an ie o autonom ii dzieła sztuki. W om aw ianej przez nas epoce owe ten d e n c je do autonom icznego tra k to ­ w ania dzieła p rze jaw ia ją się zupełnie w yraźn ie w k ry ty c e literack iej. K ry ty k a litera c k a głosiła m ianow icie — w opozycji do poglądów Tai- n e ’a — że p rzed m io tem badań je s t dzieło jako takie, nie zaś pisarz i jego środow isko (G uyau, H ennequin, P rzesm y ck i i inni) 2. Id en ty fik a c ja owej autonom ii z p arn asistow skim hasłem „sztu k a dla sz tu k i”, rozum ianym jako p rze sa d n y k u lt form y, b y łab y dużym nieporozum ieniem . Isto tn e i w aén e było tu coś innego: u zn an ie m ianow icie p ra w a do sam odziel­ nego istnien ia b y tu intencjonalnego zw anego dziełem artysty czny m . (Już od początku X X w. pom agają w u trw a la n iu się takich poglądów p i­ sm a fenom enologów .) B ytu, k tó ry pow stał — naw iązujem y tu do w nio­ sków zaw arty ch w stu d iu m o sym bolu — n a sk u tek zupełnego zlania się w arstw y znaku i w a rstw y desygnatu, „tre ści” i „fo rm y ”, wszelkiego ro ­ dzaju p resy tu a cji: społecznych, politycznych, m o ralnych, osobistych — z ich ujęciem arty sty czn y m .

W arto zwrócić uw agę n a fakt, że ow a w alka o autonom ię odbyw ała się w ram ach sz tu k i n a rozm aitych jej stopniach; m ożna ją zatem obser­ wować n a stopniu g a tu n k u (o ty m — za chwilę), n a stopniu, jak to w i­ dzieliśm y w stu d iu m o sym bolu, podstaw ow ego ch w y tu artystycznego, w reszcie — do tej sp raw y pow rócim y nieco później — n a stopniu m a­ teriału, k tó ry m się tw ó rca posługuje.

P o stu la t autonom ii bytow ej poezji — poezją bow iem zajm ujem y się w niniejszej rozp raw ie bliżej — n asu w a w ażne p y ta n ie :. w sto sun ku do jak ich w artości p róbow ała się ówczesna poezja usam odzielnić? K ry ty k

2 Szerzej p isałam o ty m w : „ Ż y ją c w pięknie..." O M i r ia m ie - k r y ty k u . W: M ł o ­ d o p o ls k ie h a r m o n ie i dyso n a n s e. W arszaw a 1969.

(4)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 93

tam ty ch czasów, R obert de Souza, sform ułow ał tezę, k tó rą w kilkanaście lat później pow tórzył za nim A lbert T hibaudet. Oto ona:

Starano się nadać p o ezji w alor sztuki sp ecja ln ej, n iezależn ej od w szystk ich in n y ch form ek sp resji. W ty m tk w i n iew ą tp liw a , ab solu tn a w a rto ść od k ryw cza sym b olizm u 3.

Czy jed nak istotnie starano się o niezależność od „w szystkich innych form ek sp resji”, o autonom ię jednego g atu n k u w stosunku do gatunków innych? W tak iej sy tu a c ji nie byłoby m iejsca n a istniejące przecież te n ­ dencje w ręcz przeciw staw ne, niezm iernie dla epoki ch arak tery sty czn e. Takie tendencje, ja k dążenie do syntezy poszczególnych rodzajów sztuki czy uleganie w pływ om m uzyki.

M am y tu do czynienia z jedną — pow iedzm y od razu: nie jed y n ą — w ew nętrzn ą sprzecznością symbolizm u. Z asygnalizujm y ją: z jednej stro n y ideał sztu ki wiecznej, k tó ry w w ersji M iriam a w ygląda w ten sposób:

sztu k a jest ok n em ku niesk oń czon ości, p ryzm atem , przez k tóry — n ie m ogąc ob jąć jej całej — to z te j, to z ow ej stron y w b ezd en n ą otch łań jej w gląd am y. D la teg o n ie m.asz now ej sztuki; są ty lk o n ow e sposoby, n ow e próby, now e p ragn ien ia odsłon ięcia pod now ym kątem , z now ej strony, tej sam ej, w ieczn ie jednej, w szystk o ogarniającej jedności bytu 4.

Z drugiej stro n y — ten d en cja do dokładnego określenia tego rod zaju sztuki, któ ry m się dany a rty sta zajm uje. Opozycję tę znam y ju ż z roz­ w ażań o sym bolu: chodzi tu m ianowicie o opozycję filozofa-m istyka i a r- tysty-specj alisty.

Pow róćm y do tw ierdzenia R oberta de Souzy. Czy n a pew no chodzi m u o to, że poezja zdobyła niezależność od „w szystkich innych form e k sp resji” ? D e Souza jest k ry ty k iem , n a którego coraz częściej pow ołu­ ją się obecnie badacze: spró b ujm y zatem prześledzić dokładniej jego sposób rozum ow ania. Pisząc o dotychczasow ej, przedsym bolicznej poezji francuskiej, k ry ty k stw ierdzał, że nie różniła się ona zupełnie od k ra - som ów stw a, filozofii czy anegdoty. Oto jego postulat:

T rzeba, jed n ym sło w em , iaby p oem at b y ł inaczej k on stru ow an y niż p rze­ m ó w ien ie, rozpraw a czy op ow iad an ie.

Owe „inne fo rm y ek sp resji” to zatem po p ro stu inne rodzaje w ypo­ w iedzi ukształtow anych w języku. D odajm y jeszcze w ypow iedź C harles M orice’a:

3 R. de S o u z a , Où nous en so m m e s. L a V ic t o ir e du Silence. P aris 1906, s. 40. — A. T h i b a u d e t , La Poésie de S té p h a n e M a lla r m é . W yd. 3. P aris 1926, s. 162.

(5)

94 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

literatu ra i dzien n ik arstw o, ja k k o lw iek posługują się tym sam ym alfab etem , sta n o w ią jed n ak d w a rodzaje sztu k i zu p ełn ie sob ie obce.

I — w ypow iedź polskiego k ry ty k a :

N ie m a dla p o ezji n ic gorszego, jak zapach g a z e t 5.

S p raw a jest w ażna, w a rta p odkreślenia. Z jaw isko specjalizacji? Za­ pewne, jednakże tak iej specjalizacji, k tó ra się dokonyw a w ram ach je d ­ nego i tego sam ego m a te ria łu : w ram ach języka. S taran o się zatem w ów ­ czas odróżnić poezję od przem ów ienia, ro zp raw y naukow ej, opowieści anegdotycznej, precy zy jn eg o opisu, tak że — może n a w e t najbardziej — od a rty k u łu dziennikarskiego. Jednocześnie jed n a k głoszono — zgodnie z ideałem sy n tezy — hasło pow iązania poezji z in n y m i rod zajam i sztuki. Ów czesna specjalizacja a rty sty c z n a nie polegała więc — p ow tórzm y raz jeszcze — n a w zajem nym przeciw staw ian iu sobie poszczególnych rodza­ jów czy g atu n ków sztuki. Polegała ona n a oddzieleniu w szystkiego tego, co rozum iano wów czas pod m ianem „sztu k a”, od tego, co ową sztuką w ówczesnym m niem aniu nie było 6. W ten sposób godziły się i w spół­ istniały owe, pozornie sprzeczne ze sobą, tend en cje, prow adzące z jednej stro n y do sy n tezy poszczególnych rodzajów sztuki, z drugiej — do ich specjalizacji. M orice u ją ł ów prob lem następująco:

środki ek sp resji w ła śc iw e k ażdej sztu ce w in n y się d osk on alić, stap iając się jed n o cześn ie ze s o b ą 7.

T rzeba p rz y tym pow iedzieć od razu, że u pisarzy polskich w y stę­ p u je w stopniu o w iele silniejszym świadom ość konieczności syntezy po­ szczególnych ro d zajów sztu k i aniżeli ow a konieczność odróżnienia od

innych w ypow iedzi uk ształto w an y ch w języku, w ypow iedzi nie zasługu­ jących n a m iano sztuki. Poszczególni polscy pisarze s ta ra ją się odróżnić sztukę „n o w ą” od dotychczasow ej: ten d en cy jnej, „ z ew n ętrzn ej” , „móz­

gow ej”, epiczno-plastycznej, op artej na opisie, analizie, w y jaśn ianiu

(Przybyszew ski, Żuław ski, Lange, M atuszewski). Jed nakże najczęściej

5 D e S o u z a, op. cit., s. 41. — Ch. M o r i c e , La L it té r a t u r e de to u t à l’heure. P aris 1889, s. 292. — A . L a n g e , rec.: J. K a s p r o w i c z , Miłość. „P rzegląd T y g od n iow y” 1895, nr 34.

S C. M a u c l a i r (L ’E s th é t iq u e d e S té p h a n e M a lla rm é . W: L ’A r t en Silence. P aris 1901, s. 97) podkreśla, że M allarm ém u n ie chodziło o od różn ien ie w iersza od prozy, le c z o o d ró żn ien ie języ k a p isa n eg o od języka m ów io n eg o ; w iersz i proza w takim u jęciu: u szla ch etn io n e, zostają p o d n iesio n e do ran gi d ialek tu estety cz­ nego. — Z agad n ien iem sp ecja liza c ji i obrony przed in w a zją tzw . g a tu n k ó w nisk ich zajm ow ałam się w stu d iu m Bóg, ofiara, c lo w n c zy p s y c h o p a t a (w: M ło d o p o lsk ie h arm on ie i d yso n a n s e).

7 Ch. M o r i c e , D e m a in . Q u estio n s d ’esth é tiq u e . P aris 1888, s. 26. Cyt. za: P . D e l s e m m e , U n th é o r ic i e n d u s y m b o l i s m e : C h a rles Moric e. P aris 1958, s. 198.

(6)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 95

chodzi tu o sztukę w ogóle, sztukę ro zpatry w an ą ju ż w łaśnie od stro n y syntezy, a nie o ko n k retn e tw o ry językow e. Najczęściej zatem spotyka się sform ułow ania takie, ja k np. w książce Ignacego M atuszewskiego, podkreślające, że odtw arzanie subiektyw nej gry uczuć i w rażeń p ro w a­ dzi do „zupełnego zatarcia granic pom iędzy różnym i rodzajam i poezji i sz tu k i’’. Je rz y Ż uław ski m ówi o sztuce „jed n ej” , k tó rą prop on u je n a ­

zwać sym bolizm em :

d zisiaj w e w szy stk ich działach sztuki czystej, a w ięc zarów no w p la sty ce, jak w m u zyce i poezji, zn ajd ziem y tę dążność, która k ieru n k i na n iej p olegające ta k łączy, iż choćby do różnych działów n a leża ły , tw orzą w isto cie sztu k ę jedną, różn ym i ty lk o m ateriałam i (kształt, barw a, dźw ięk , słow o) s ię p osłu gu jącą, a różną zasadniczo od w szy stk ich k ieru n k ó w tej cech y pozb aw ion ych . [...] P o w ied zia łem , że m ożna by sztukę, o której m ow a, ochrzcić ogóln ym m ian em „sym b olizm u ” 8.

S pecjalista zw raca z konieczności uw agę n a m ateriał, w k tó ry m p r a ­ cuje. P o eta om aw ianej epoki zw raca zatem szczególną uw agę n a język. (Język ów zresztą byw a raz nazyw any m ateriałem , raz narzędziem , co przecież nie jest ty m samym ; „narzędzie” to tylk o pośred nik m iędzy w y ­ konaw cą a m ateriałem .) Nie tylko zw raca uwagę: skłon ny je st także do apoteozow ania swego m ateriału . Już B audelaire pisał: „W w yrazie, w sło­ wie, je s t coś św iętego [...]” 9. Pochw ały „słow a” sp o ty kam y zwłaszcza u poetów i k ry ty k ó w inspirow anych przez poglądy M allarm égo; „ Le V e r ­

be est ищ principe” — pisał przecież a u to r H e ro d ia d y ł0. Nie należy

jed n ak przeceniać w pływ u M allarm égo pod ty m względem . K u lt słow a szedł różnym i drogam i. P ierw o tn e źródła były n a tu ry idealistyczno-m i- stycznej; a rty sta-sp ecjalista przystosow yw ał dopiero owe idealistyczne koncepcje do swoich potrzeb. Był to więc np. w pływ francu sk ich „illu - m inatów ”, k tó rzy oddziałali n a B au d elaire’a n : w edług nich słowo nie jest przypadkow ym ludzkim p roduktem , lecz w ypływ a z kosm icznej

8 I. M a t u s z e w s k i , S ł o w a c k i i n o w a s z t u k a (m o d ern iz m ). T w ó r c z o ś ć S ło ­ w a c k i e g o w ś w i e t l e p o g l ą d ó w e s t e t y k i n o w o c ze sn e j. S t u d i u m k r y t y c z n o - p o r ó w - n a w c z e . W yd. 4. O pracow ał i w stęp em op atrzył S. S a n d l e r . W arszaw a 1965, s. 128. — J. Ż u ł a w s k i , Z n a c ze n ie s y m b o l i z m u w sztu ce. W: Eseje. W yboru dokonał J. Ż u ł a w s k i . W stępem p op rzedził J. K r e c z m a r . W arszaw a 1960, s. 47.

9 Ch. B a u d e l a i r e , L ’A r t r o m a n tiq u e. X X . T h é o p h il e G autier. W: O e u v r e s c om plète s. T e x te étab li et annoté par Y .-G . D a n t e c . P a r is 1956, s. 1035. „ B ib lio ­ th èq u e de la P lé ia d e ”. W szystk ie cyta ty z B a u d ela ire’a pochodzą z teg o w yd an ia. 10 S. M a l l a r m é , Notes. W : O eu vres com plète s, T e x te é ta b li et annoté par H. M o n d o r et G. J e a n - A u b r y . P aris 1961, s. 854. „ B ib lioth èq u e de la P lé ia d e ”. W szystk ie cy ta ty z M allarm égo pochodzą z teg o w yd an ia.

11 H. F r i e d r i c h , Die S tr u k tu r d er m o d e r n e n L y r ik . V o n B au dela ire bis z u r G e g e n w a r t. H am burg 1959, s. 38.

(7)

96 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

prajed n i, Do k u ltu tego przy czy n iały się w ow ym czasie teorie socjo­ logów i filozofów, p odejm ujących P lo ty ń sk ą koncepcję Logosu. A ntoni Lange, e n tu z jasta M allarm égo, ale tak że p iln y czytelnik Noirégo i — przede w szystkim — G abriela T a rd e ’a, pisał o słow ie jak o o „res sa­

cra” 12. Owa p rób a obrony sak raln y ch w alorów języka jest wysoce zna­

m ienna. P a m ię ta jm y , że je st to okres silnego rozw oju dziennikarstw a, ze w szystkim i jego — od razu zauw ażonym i — negatyw am i. Do n eg a­ tyw ów najw ażn iejszy ch należał w łaśnie specjalny sposób posługiw ania się językiem („res profana”) jak o środkiem kształto w ania m asowej

opinii.

P oprzed n icy sym bolistów m ieli zaufanie do słowa; do tej w artości, p rzy pom ocy k tó rej w szystko m ożna powiedzieć: „ L ’inexp rim a b le n ’e x i­

ste pas” — tak ie zdanie Teofila G au tier cy tu je B audelaire 13. Dla sym ­

bolistów sp raw a b y ła bardziej skom plikow ana.

M ów iliśm y ju ż o istnien iu opozycji: idealista — arty sta . I w ty m w ypadk u owa opozycja daje znać o sobie. A rty sta m a zaufanie do sw e­ go m ateriału : do języka. Idealista, m istyk, w ierzy w w artości „niew y­ ra ż a ln e ” , zanurzone w m ilczeniu; w artości, k tó ry m k o n k rety zacja słow ­ n a nie zawsze um ie sprostać.' Co n ajm n iej rów norzędnym p a rtn e re m sło­ w a je s t dla m isty k a cisza. D zisiejszy po lsk i czytelnik zna tego rodzaju koncepcję przede w szystkim z pism C ypriana N orw ida. W om aw ianej przez nas epoce koncepcja „ciszy” stanow iącej odpow iednik „słow a” była bardzo częsta. M aurycy M aeterlin ck pośw ięcił m ilczeniu osobny szkic, w k tó ry m pisze m. in.:

M ów iąc o rzeczach n a jw ażn iejszych , o śm ierci, m iłości czy przeznaczeniu, n ie sięgam śm ierci, m iłości czy przezn aczen ia i w iem , że p om ięd zy nam i pozo­ stan ie za w sze jeszcze praw da n iew y sło w io n a .

Cam ille M auclair, dla któ reg o w sym bolu „idea” była w ażniejsza od „o b razu ”, pozostał k o n sekw en tn y i w ty m przypadku:

W iem y, że m ilc z e n ie je s t n iesk o ń czen ie w y ższe od słow a. [...] W szystkie sło w a są stw orzon e po to, aby zn aleźć u jście w m ilczen iu .

W artość ciszy doceniał u n as W acław Rolicz-Lieder. Zenon P rzesm yc­ ki pisał w te n sposób w zw iązku z M aeterlinckiem :

M yśl — to p ierw sza, n ie za w sze jasna i przejrzysta, szyba ku n iesk oń czo­ ności. Za nią idzie druga, jeszcze bardziej przyćm ion a: słow o.

12 A. L a n g e , S p o ł e c z e ń s t w o i his toria w ś w i e t l e te o r ii n a ś l a d o w n i c t w a G. T a r d e ’a. „A ten eu m ” 1893, t. 4, s. 593— 594. W innym m iejscu (O sz tuce. W: S tu d ia i w ra że n ia . W arszaw a 1900, s. 27) prop on u je L ange u ży w a n ie term in u „słow o” w m iejsce „ sztu k a”.

(8)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 97

A oto jeszcze R e m y de G ourm ont i T ancred de Yisan:

n ie m am y żadnego p ew n ego środka dla w yrażan ia naszych m y śli oprócz m oże m ilczen ia .

K ażde słow o zabija głos w ew n ętrzn y , u n ieru ch am ia ży cie w p ostaw ach k on w en cjo n a ln y ch 14.

/

Mogłoby się w ydaw ać, że pochw ała słow a i zaw ierająca negację sło­ wa pochw ała m ilczenia stanow ią nie dającą się pogodzić sprzeczność. Tę w łaśnie sprzeczność p rag n ęli ówcześni pisarze usunąć. P ochw ała słow a dla n ich to — jak zobaczym y za chw ilę — pochw ała m ate ria łu poetyc­ kiego; n ato m iast negacja słowa, zaw arta w apoteozie m ilczenia, jest przede w szystkim negacją języ k a służącego do codziennego porozum ie­ w ania, języka, k tó ry stał się w yłącznie konw encją. (Ową konw encjonal- ność m ow y podk reślają zwłaszcza pod koniec epoki pisarze inspirow ani przez Bergsona.) Nie m a tu zatem w gruncie rzeczy sprzeczności, gdyż język p o e t y c k i p rób u je właśnie sprostać ow ym w artościom „niew y­ rażaln y m ”, w artościom , k tó ry ch dom eną jest m ilczenie. Do problem u tego jeszcze pow rócim y.

Pow iedzieliśm y ju ż poprzednio, że autonom ia poezji ówczesnej pole­ gała m. in. n a uzyskaniu niezależności w stosunku do innych w ypow iedzi ukształto w an y ch w języku; takich wypowiedzi, k tó re — zdaniem ów­ czesnych pisarzy — nie m ogą być zaliczone do sfe ry sztuki. W spom nie­ liśm y także o opozycji zarysow ującej się m iędzy słow em poetyckim a/-skonw encjonalizow anym , zbanalizow anym , sprofanow anym słowem codzienno-kom unikatyw nym .

W ynik ten d en cji specjalistycznych: skupienie uwagi na m ateriale, unaocznił w ażny problem ; ten m ianowicie, że p oeta nie rozporządza, jak inni artyści, w łasnym m ateriałem . M ateriał bowiem, k tó ry m się p o słu ­ guje: język, nie słu ży bynajm niej do tw orzenia w ierszy jedynie:

w szy stk ie rodzaje sztuki m a ją w ła sn ą tech n ik ę i w ła sn e, w ła śc iw e sobie narzędzia, p ęd zle, dłuta, n u ty m u zyczn e [...], w yd aje się, że literatu ra nie m a ich zu p ełn ie i pożycza je z język a obiegow ego.

14 M. M a e t e r l i n c k , Sk a rb ubogich. Przekład autoryzow any F. M i r a n - d o l i [F. P i k a ] . L w ó w 1926, s. 11. — C. M a u c l a i r , Eleusis. C au series su r la cité in térieu re. P aris 1894, s. 51. — Z. P r z e s m y c k i , M a u r y c y M aeterlin ck . S ta n o w i s k o je g o w liter atu rz e belgijs kiej i p o w sze c h n e j. W: W y b ó r p i s m k r y t y c z ­ nych. O p racow ała E. K o r z e n i e w s k a , T. 1. K ra k ó w 1967, s. 309. — R. de G o u r m o n t , D u S t y l e ou de l’Écriture. W: La C u lt u r e des Idées. P aris 1900, s. 21. — T. de V i s a n, P a y s a g e s in trospectif s. Poésies. A v e c un ess a i su r le s y m ­ bolism e. P aris 1904, s. X L IV .

(9)

98 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

W ten sposób p isa ł M auclair. A oto Morice:

P o n iew a ż sło w a n a leżą do w szy stk ich , w sz y sc y uw ażają za słu szn e oceniać w yb ór, k tórego dok on ał p oeta. I to jest w ła śn ie g łó w n y błąd p oezji; fak t, że n ie p osiad a ona ta jem n eg o sposobu w y ra ża n ia [...].

M allarm é ubolew ał n ad ty m n aw et, że lite ry alfabetu, k tó ry m i się poezja posługuje, n ie są jej w yłączną własnością:

O tw órzm y od n iech cen ia M ozarta, B eeth o v en a czy W agnera, rzućm y obo­ jętn y m o k ie m na p ierw szą stron ę ich d zieła; oto je s te śm y ogarn ięci religijn ym zd u m ien iem na w id o k tej n iesa m o w itej p ro cesji zn a k ó w p ow ażn ych , czystych , n iezn a n y ch . I za m y k a m y tę n iep ok alan ą k się g ę św ię tą b ez żadnej profan u jącej m y śli. C zęsto za sta n a w ia łem się, d laczego ta n ieod zow n a cecha zo sta ła odm ó­ w io n a jed n ej ty lk o sztu ce, n a jw ięk szej [...]. M ów ię o p o e z j i15.

L ite ra tu ra p o lsk a posiada — oprócz p rzygodnych sform ułow ań — osobne stu d iu m pośw ięcone zagadnieniu poetyckiego m ateriału . Ukazało się ono ju ż n a sch y łk u om aw ianej epoki, pt. i Słow o jako tw o rzyw o poezji. A utor, E d w ard Leszczyński, pisze tu m. in. o konieczności „p rzyznania się” do m ate ria łu , w k tó ry m się p racu je:

J e st to p raw o sp r a w ie d liw o śc i i m iło ści w p r z e c iw ie ń stw ie do żo n glersk ich triu m fó w p rzesadnego realizm u, do fa łszy w eg o w styd u , do nieartystyczn ego za ­ p rzań stw a w o b ec m aterii.

Rzeźba i obraz — stw ierd za L eszczyński — już poprzez sam m ateriał zaznaczają sw oją fikcyjność. Inaczej jest w poezji:

M arm ur b ez sw o je j fo rm y b y łb y w r z eczy w isto ści ty lk o b ezk szta łtn ą bryłą, m a teria ł m o w y b ez p o ety ck iej fo r m y n ie je s t b y n a jm n iej b ezła d em , jest już sam d la sie b ie organ izacją żyw ą, p sy ch o lo g iczn ie sk om p lik ow an ą, a to, co p rzed c h w ilą b rzm iało d la nas jako fik cja , m o g ło b y przy o d p ow ied n im p rze­ k szta łcen iu form y ozn aczać jeszcze ja k ą ś treść p o jęcio w ą realnego św ia ta w fo r­ m ie m o w y p otoczn ej.

I dalej:

M a t e r i a ł p o e z j i i m o w y c o d z i e n n e j , f i k c j i i r z e c z y ­ w i s t o ś c i j e s t j e d e n i t e n s a m — j e s t n i m s ł o w o ż y w e . W fa k c ie ty m k r y je się n ieb ezp ieczeń stw o dla poezji, b y to sło w o n ie brzm iało w niej jak sło w o m o w y potocznej, i w y n ik a zeń k on ieczn ość przek ształcen ia m ateriału m ow y w poezję, a zarazem k on ieczność druga — u w zg lęd n ien ia i p o­ sza n o w a n ia m a teria łu sło w a w jego p ierw o tn ej n iesk ażon ej n a tu r z e 16.

15 M a u c l a i r , L ’E s th é t iq u e d e Stéphane. M a l la r m é , s. 92. — Ch. M o r i c e , Du Sen s R e li g ie u x d e la Poésie. S u r le m o t P o é sie . L e P r in c i p e social d e la bea uté. G en èv e— P aris 1893, s. 4. Cyt. za: D e l s e m m e , op. cit., s. 178. — S. M a 11 a r- m é, H é r é sie s a r tistiq u e s . L ’A r t p o u r tous, s. 257.

16 E. L e s z c z y ń s k i , S tu d i a e s t e t y c z n e . S ł o w o j a k o t w o r z y w o poezji. ,,M u- seio n ” 1912, z. 1, s. 77, 78.

(10)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 99

S kupienie uw agi n a m ateriale unaoczniło pisarzom różnicę, jak a istnieje m iędzy poezją a innym i rodzajam i sztu ki — w łaśnie n a stopniu użytkow anego tw orzyw a. Różnicy tej jed n ak n ie eksponowano. S tw ie r­ dzenie bow iem jej stało się przede w szystkim bodźcem do tw o rzen ia w łasnego m ateriału , w yodrębnionego z ogólnej m asy językow ej, od­ m iennego zwłaszcza od języka spełniającego fu nk cję inform ującą: j ę z y ­ k a p o e t y c k i e g o . Bardziej szczegółowe dysty nk cje przeciw staw ia­ ły: józyk arty sty c z n y — językow i naukow em u, język „istotny, esen- c ja ln y ” — językow i „surow em u lub bezpośredniem u”, język pisany, lite ­ rac k i — językow i m ówionem u, codziennem u, k o m u nik atyw nem u 17.

W sform ułow aniach tak ich — co n ietru d no zauw ażyć — zn ajdu ją od­ bicie obydw ie podstaw ow e o rientacje epoki: idealistyczno-m istyczna m ia­ now icie i sp ecjalistyczno-artystyczna. J a k często — rolę po średnika m ię­ dzy n im i p rze jm u je psychologia. Z nany wówczas szeroko w sferach lite ­ rackich Théodule Ribot, w yprow adzając całą poezję sym boliczną z w y ­ obraźni uczuciowej, przypom ina, że sym bolista zmuszony jest — w p rz e ­ ciw ieństw ie do m uzyka — używ ać słów, k tóre są przystosow ane o wiele bardziej do w y rażania m yśli niż uczuć. K onieczne je st tu zatem odpo­ w iednie przystosow anie słów. Sym boliści zatem p ró b u ją — tu R ibot przechodzi do szczegółów — zam ienić słow a n a dźwięki, n a d a ją w ie r­ szowi bardziej giętką form ę bezrym ow ą (wiersz wolny); zm ieniają zna­ czenie słów, kojarzą je w ten sposób, aby tra c iły określony sens, stając się z a ta rte i tajem nicze („słowa pisane w głąb”); używ ają słów starych, w reszcie u n ik ają opisów 18.

Sposoby tw orzenia języka poetyckiego podaje Morice:

[Pisarz] w ie, że n ieza leżn ie od zn aczen ia słó w asanans i a litera cja tw orzą p e w n e fra zy m u zy czn e cu d ow n ie n o w e, d ziałające poprzez su g estię, k tórej nic n ie ogranicza. Jest to sposób, którego k unszt polega na czym innym n iż zasada d okładnego, n iezm ien n ego, zgodnego z gram atyką z esta w ien ia znaczących d źw ię­ ków : p rzed ziw n y sposób, k tóry sam ej form ie a rtystyczn ej pozwtala b yć sy m ­ bolem sy m b o lu , g d zie w p ięk n ie sp ełn ia się fa k t m eta fizy czn y . P isarz w ie także, że w sam ym w n ętrzu słów , w ich znaczen iu , w y tw a rza się p e w ie n rodzaj w e ­ w n ętrzn ego neologizm u, poprzez zw iązk i słów , poprzez przejścia od n azw y pod­

17 Zob. n p .: E. H e n n e q u i n , L e P o é tiq u e et le Pro sa ïque. „R evue In d é­ p en d a n te” 1888, t. 6, z 19 I (opieram się na streszczen iu w: A . G. L e h m a n n , T h e S y m b o l i s t A e s t h e t i c in France. 1885— 1895. O xford 1950, s. 139— 140). — M a l ­ l a r m é: N ote s, s. 854; A v a n t - d i r e au „T raité d u V e r b e ” de R en é Ghil, s. 857.

18 T. R i b o t , L ogika uczuć. P rzeło ży ł z u p o w a żn ien ia autora K . B ł e s z y ń ­ s k i . K ra k ó w li9)21, s. 216—218. — P o lscy k ry ty cy tra k tu ją sp ra w y p o ety k i sy m b o ­ listy czn ej o w ie le bardziej p ob ieżn ie niż k ry ty cy fran cu scy; sp ra w y czysto fo r­ m aln e (np. w iersz w oln y) n ie p asjonują pisarzy w ty m stopniu, jak to m iało m ie jsc e w e F ran cji. M a tu szew sk i w y stę p o w a ł — co w a rto p o d k reślić — p rzeciw tak im autorom , jak G. K ahn, którzy ch cieli cały ruch sy m b o listy czn y sp row ad zić g łó w n ie do reform technicznych..

(11)

100 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

sta w o w e j do n azw y przen ośn ej, poprzez p o w ró t do p oczątków . [...] J e śli chodzi o m n ie, lu b ię sło w a bardzo stare, ta k ie, k tóre są n iczym m ed a le b ez reliefu , n ie w y r a ź n e i zatarte 19.

In n i pisarze p o d k reślali sp ecjaln y sposób uży w ania epitetów (wróci­ m y do tego zagadnienia p rz y om aw ianiu synestezji), cięcia fra z y r y t­ m icznej i — rzecz n a jtru d n ie js z ą — oryginalność składni.

P rz em ian a słow a codziennego n a poety ck ie w ym aga — ja k pisał M allarm é — w y k o rz y sta n ia w irtualn eg o sensu słowa, przesunięcia z fu n k cji sem antycznej n a fu n k cję s ty listy c z n ą 20. M auclair ta k in te rp re ­ tow ał M allarm égo:

P o n iew a ż sło w a p ozostają t e sam e, s ty l tw o rzy się d zięk i d ysp ozycjom w n ich za w a rty m ,

P rzesun ięcie z fu n k c ji sem antycznej do sty listyczn ej to jednocześnie przesunięcie z fu n k c ji in fo rm acy jn ej do fu n k cji ew okacyjnej. Ju ż B au­ delaire pisał:

w ła d a ć m ądrze języ k iem to praktykow ać p ew ien rodzaj ew ok a cy jn eg o czaro­ d ziejstw a [ s orcellerie é vocatoire].

M allarm ém u chodziło o stw orzenie słow a, k tó re by było:

n ow e, ob ce w język u i sta n o w ią c e jak g d y b y zak lęcie.

A oto in n e w ypow iedzi n a ten tem at. M atuszew ski:

U każd ego w ię c arty sty , k tó ry p o słu g u je się m ow ą jako m a teria łem tw ó r­ czym , sło w a , b ęd ą ce dla w ię k sz o ś c i lu d zi ty lk o su ch y m i ab strak cjam i, zm ie­ n iają się w ż y w e isto ty , w og n isk a różnorodnych bod źców p sy ch iczn y ch , w m i­ sty czn e źródła, skąd p ły n ą w sp ó łcześn ie b arw y, d źw ięk i i w onie.

Przesm ycki:

A le sło w a [...] o tw iera ją poza w ła śc iw y m , zm y sło w y m zn aczen iem sw ym n iezm ierzon e p e r sp e k ty w y ku b ezg ra n iczn em u m orzu m arzenia, ku tysiącom znaczeń ta jem n iczy ch , u k rytych , n iep o d o b n y ch do w y sło w ien ia .

M auclair:

J ęzy k [poetów ] n ie p o w in ien b y ć tak że język iem lu d zi zw y cza jn y ch , uży­ w a n y m w rozm ow ie p otoczn ej, le c z w in ien b y ć języ k iem u szla ch etn io n y m , w y ­ branym ze z w y cza jn eg o sposobu m ó w ien ia i p od d an ym sp ecja ln y m praw om .

Morice:

ten język p rzejrza ły i rozk oszn ie n ad p su ty n ie m a p ra w ie nic w sp ó ln eg o ze z w y k ły m języ k iem u lic i d zien n ik ó w [ ...] 21.

19 M o r i с e, h a L i t t é r a t u r e d e t o u t à l ’heure, s. 362. 20 M a l l a r m é , N o te s, s. 854.

(12)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 101

D roga do herm etyzm u została w ten sposób szeroko o tw arta. Zacy­ tu jm y jeszcze niem ieckiego poetę S tefan a Georgego:

K ażdego p raw d ziw ego tw ó rcę n a w ied za ła k ied y ś tęsk n o ta , aby w y p o w ie ­ d zieć się w m ow ie, którą niegod n y tłu m n igd y n ie m ógłb y się p osłu giw ać, albo by s w o je sło w a w ten sposób ustaw ić, żeb y ty lk o w ta jem n iczo n y rozpoznał ich w zn io słe przezn aczen ie 22.

S form ułow anie Georgego stanow i p rzy k ład w yjątkow o sk ra jn y . T rze­ ba sobie jed n a k zdawać spraw ę, że p o stu la t w y odrębnienia jęz y k a a r ty ­ stycznego zaw ierał im plicite możliwość takich w łaśnie skrajności.

W postulacie owym m ożna się dopatrzeć w pływ u H um boldta rozróż­ niającego p asy w n y język zbiorowości (ergon) i k re a c y jn y a k t in d y w i­ d u a ln y (energeia). Nowsi badacze m ów ią często w zw iązku z om aw ia­ ny m problem em o dialogu P lato n a K ra tyl. F rancuscy pisarze m ieli zre ­ sztą w łasne tra d y c je : już X V I-w ieczna P le ja d a przeciw staw iała sty l po­ etyck i — prozaicznem u. Bez względu jed n a k n a tak ą czy in n ą genezę chodzi tu o próbę stw orzenia własnego, odrębnego języka. F u n k c ja in ­ fo rm acy jn a takiego języ k a została zdecydow anie zanegow ana; m iał to być język p ełniący fu n k cję m ate ria łu twórczego. Z p u n k tu w idzenia użytkow nika owego m ate ria łu m ożna ów problem u jąć w ten sposób, że in fo rm ato ra p ró b u je tu zastąpić k r e a t o r 23. Je an M arie G uyau pisał np.:

A le jeśli fu n k cją języ k a jest zasadniczo p rosta k om u n ik acja u m y sło w a m ięd zy ludźm i, języ k sztuki, litera tu ry , poezji, jest czym ś in n y m niż m aszyn ą

op. cit., s. 1035. — M a l l a r m é , A v a n t - d i r e au „T raité du V e r b e “ d e R en é Ghïl, s. 858. — M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 163. — P r z e s m y c k i , M a u r y c y M a e t e r ­ linck, s. 310. — M a u c l a i r , jw ., s. 88. — M o r i c e , La L i t t é r a t u r e d e to u t à l’heu re, s. 363.;

22 S. G e o r g e , Lobrede. M alla rm é. W : Tage u n d Taten, B erlin 1933, s. 53. — Tym próbom to w a rzy szy ły in n e. M ateriałem p oetyck im jest p rzecież w p ew n ym sen sie ta k że zapis: lite r a a lfa b etu um ieszczon a na papierze. C ała o w a „ w izu a ln a ” strona języka m ia ła b yć ró w n ież ob jęta p o w y ższy m rozróżnieniem . (N ie po raz p ierw szy zresztą w dziejach litera tu r y — zob. G. R. H o c k e , M a n i e r is m u s in der L it eratu r. S p r a c h - A l c h im ie u n d eso terische K o m b in a tio n s k u n s t. H am burg 1959, cz. 1 : D er m agische B u c h s ta b e .) W yszukana czcionka, w zorow an a n iek ied y na ręk o­ pisie, staranny układ graficzny stronicy, odbiegająca od przyjętej norm y ortografia, dobór rzadko sto so w a n eg o p apieru — ta k że te zab iegi m ia ły w y ró żn ić język p o e­ ty ck i od cod zien n o-k om u n ik atyw n o-gazeciarsk iego. — P rzeciw odcięciu języ k a p o e­ ty ck ieg o od języ k a sp ołeczn ego w y stę p o w a ł pod k on iec om aw ian ej ep ok i Z. L. Z a- l e s k i (I s to ta i granice k r y t y k i liter a ck iej. „M useion” 1913, z. 6, s. 17— 18). Z alesk i p od k reślał, że w ła śn ie poprzez język przed ostają się do litera tu ry p ięk n ej w artości p o za in d y w id u a ln e, a poprzez św ia t pojęć — w artości p ozaartystyczn e. W szelk ie próby n eg o w a n ia języ k a jak o zja w isk a sp ołecznego, np. próby M allarm égo, k oń ­ czy ły się — zd an iem autora — porażką lub zręczn ie m a sk o w a n y m kom p rom isem . 23 L e h m a n n (op. cit., s. 156) pisze o zastąp ien iu k om unikatora przez kreatora.

(13)

102 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

do tra n sm ito w a n ia idei, niż te le g r a fe m o znakach szyb k o p rzen oszon ych i ja s­ n ych 24.

Z n am ien n y je s t fak t, że n iek tó rzy pisarze om aw ianej epoki opowia­ d a ją się za em ocjonalną teo rią p o w staw an ia języ ka (także: sztuki). P od ­ k re śla ją m ianow icie, że pierw sze słowo pow stało sam oczynnie, bez ubocz­ n ych intencji, pod w pływ em silnego w rażenia, a nie — z chęci porozu­ m ienia się z kim kolw iek. Je d en z m istrzó w sym bolistów , R yszard W ag­ ner, w ysuw ał przypuszczenie, że być m oże pierw szy język lud zki po­ dobny był do śpiew u. U R ém y de G o u rm o n ta sp o tyk am y tak ie sfo rm u ­

łowanie:

J ę z y k m ia ł b y ć naprzód w y łą c z n ie m u zyczn y, b ez ja k ie jk o lw ie k zgodności z rzeczy w isto ścią , le c z p o d k reśla n y przez sy g n a ły , p rzez oznaki radości, strachu, przez ok rzyk [...]. Jak p tak [...] c z ło w ie k z p oczątk u m ó w ił dla sie b ie sam ego, tj. bez in te n c ji [...].

D la Ju le s de G a u ltie ra p ierw sze słow o było k rzyk iem w yrażającym uczucia naszych p rz o d k ó w 25. U n as tak ą teo rię głosił Przybyszew ski:

czło w ie k p ierw o tn y nie n a zy w a ł p rzyp ad k ow ym sło w em jak iś p rzedm iot poza sobą, ty lk o w c h w ili, k ied y tw o r z y ł p ie r w sz e słow o, zrobiło coś w n im ogrom ne w ra żen ie, czy to m iło ści, czy zem sty , czy stra ch u , coś w ezb rało w n im olbrzym ią fa lą , rw a ło się ku krtani, rozp ierało m u p iersi, aż w uszach jego rozległ się jego w ła sn y p rzeciągły k rzyk czy to zd u m ienia, czy przestrachu, czy też prag­ nienia. [...] C złow iek p ierw o tn y b ył tw órcą 25a.

24 J. M. G u y a u, L ’A r t au p o in t d e v u e sociolo gique. W yd. 2. P aris 1889, s. 292,

25 R. W a g n e r , Q u a tre p o è m e s d ’opéra s. P r é c é d é s d ’un e l e t tr e su r la m u ­ sique. P aris [1893], s. X L I. — О X V III-w ie c z n y c h teoriach d otyczących u czu ciow o- -o b razow ych p oczątk ów języka p rzyp om n iał M. G ł o w i ń s k i (L e ś m i a n , czyli p o e t a ja k o c z ł o w i e k p i e r w o t n y . „ P a m iętn ik L itera c k i” 1964, z. 2). — R. d e G o u r ­ m o n t , U n e loi de con stan ce i n t e ll e c tu e l le . „P rom en ad es P h ilo so p h iq u es” II, 1908, s. 72— 73. C yt. za: L e h m a n n , op. cit., s. 148. — J. de G a u l t i e r , „R evue B la n c h e ” 1894, t. 6, nr 31, s. 397. C yt. za: jw ., s. 146j

25a S. P r z y b y s z e w s k i , Z g le b y k u ja w s k i e j. W: W y b ó r pism. O pracow ał R. T a b o r s k i . W rocław 1966, s. 164, 166. BN I, 190. — W arto tu m oże przytoczyć p ogląd y ob ecn ych języ k o zn a w có w ; np. T. M i l e w s k i ( J ę z y k o z n a w s t w o . W ar­ szaw a 1965, s. 21) — zak ład ając p o d o b ień stw o rozw oju in d y w id u a ln e g o jed n ostk i i procesu ew o lu cji fo rm życia n a naszej p la n ecie — przypom ina, że pierw szą k ategorią znaków , k tó ra p o ja w ia się w rozw oju m o w y d ziecka, są sym ptom y. D ziecko krzyczy, jed n a k że fu n k cją tego krzyku n ie je st fu n k cja znakow a: n ie m ożn a tu m ów ić o ja k im ś c e lo w y m n ad aw an iu zn ak ów . — R. J a k o b s o n (P o e ­ t y k a w ś w i e t l e j ę z y k o z n a w s t w a . „ P a m iętn ik L ite r a c k i” 1960, z. 2, s. 438) podkreśla o czy w iście n a w et w ty m w y p ad k u „skłonność do k o m u n ik o w a n ia ” ; m ó w ią c o fa - ty czn ej fu n k c ji język a, w sp ó ln ej lu d ziom i ptak om , tw ierd zi, że jest to „pierw sza fu n k cja sło w n a , którą o p a n o w u ją dzieci; zdradzają one sk łon n ość do k om u n ik o­ w a n ia , zanim są zd o ln e nadaw ać lu b od bierać k om u n ik at za w iera ją cy in fo rm a cję”.

(14)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 103

I — Lange:

Te p ierw o tn e odruchow e okrzyki n aszych praojców — w y ra zy ich radości, b oleści i zd u m ien ia — są to p ierw ocin y ich poezji i sztuki.

Podobnie — cytow any ju ż Leszczyński:

T w órczym b y ł w ięc u p od staw elem en t u czu ciow y p rzeja w ia ją cy się sp on ­ tan iczn ie, od ru ch ow o, drogą n a jła tw iejszeg o i n ajn atu raln iejszego u zew n ętrz­ n ien ia 26.

W szyscy ci zw olennicy em ocjonalnej teo rii po w stan ia języka pod­ kreślają, że z czasem słowo stało się ab strakcją, um ow nym znakiem , liczm anem , służącym jedyn ie do jak najszybszego porozum iew ania się. Z adanie tw órcy polega m. in. n a p rzyw róceniu słow u jego życia.

J a k widzim y, istnieje tu p a ra leln y sposób tra k to w a n ia sym bolu i sło­ wa. Sym bol m iał być naw iązaniem do pierw otnego — poprzedzającego a b stra k cy jn y — sposobu m yślenia p rzy pom ocy obrazów. Także słow o m iało odzyskać swój p ierw o tn y walor,, k tó ry utraciło w m iarę uspołecz­ nienia i skonw encjonalizow ania się języka. Nie jest to jed y n a zbieżność w tra k to w a n iu sym bolu i słowa.

Zbieżność in na — bardzo w ażna — to zm iana fu n k cji słowa. M ówi­ liśm y już o przesunięciu z fu n k cji sem antycznej do stylistycznej, z fu n k c ji inform acyjnej do ew okującej. Jednocześnie, podobnie jak symbol, p rze­ suw a się słow o w teo rii sym bolistów ze sfery znaku do sfe ry przedm iotu. W języku codzienno-kom unikatyw nym stało się ono w yłącznie um ow ­ n y m znakiem , służącym do podania pew nego zasobu inform acji. W ję z y ­ ku poetyckim , w którym działa n a zasadzie ew okacji czy m agicznej in - k a n ta c ji — uzy sk u je o w iele szerszą autonom ię. Skoro poeta je st k re a to ­ rem , a nie inform atorem , tw o rzy słowa, k tó re posiadają w łasną od rębną w artość. Znaczenie słowa n ie jest tu spraw ą najw ażniejszą.

n ie n ależy przecież zajm ow ać się jed y n ie ścisłym zn aczen iem słów , [...] sło w a te będą d ob ieran e ze w zg lęd u na d źw ięczn ość w taki sposób, żeby ich za m ie ­ rzone i w y k a lk u lo w a n e sp o tk a n ie daw ało n iem a teria ln y i m a tem a ty czn y e k w i­ w a le n t in stru m en tu m u zy czn eg o [...] 27.

P isarze zgłaszają sprzeciw wobec arb itraln o ści słow a-znaku. Ribot stw ierdzał, że słow a u sym bolistów „m ają oddziaływ ać nie jako znaki, ale jako dźw ięki” . M atuszew ski p odkreślał sam odzielność słowa, ogra­ niczając ową sam odzielność jedynie p o stu latem w ydobyw ania n a stro ju :

U S ło w a ck ieg o , jak i „m od ern istów ” d zisiejszych — sło w a i zdania sta ją się n iek ied y n apraw dę „in d yw id u am i”, działają b ow iem na naszą w yob raźn ię 26 A. L a n g e , T w ó r c zo ść i obłęd. W : S tu d ia i w ra żen ia , s. 105. — L e s z ­ c z y ń s k i , op. cit., s. 85.

27 R. G h i 1, odpow iedź na ankietę. W: J. H u r e t, E n q u ê te sur l’é v o lu t io n littéra ire . P aris 1891, s. 112.

(15)

104 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

n ie ty lk o jako sk ła d n ik i logiczn ego Łańcucha m y śli, lecz b e z p o ś r e d n i o sa m y m d źw ięk iem , ry tm em i k olorytem , o d zw iercied la ją c, n ieza leżn ie od id ei p rzew o d n iej, n ie d ający się w y ra zić m ow ą nastrój p sy ch iczn y utw oru.

I George:

p o w in n iśm y tw o rzy ć n asze in stru m en ty pracy, uczyć p o etó w ich zaw odu ar­ ty s ty — p rzyp om in ać im , że -słow o jest m u zyk ą, p ou czać, że m a ono kontur, ob jętość, m asę, kolor, sm ak [...].

W rozpraw ce, stanow iącej w ielką pochw ałę słowa, pisał de G our­ mont:

L ecz n ie d latego kocham słow a: k och am je d la nich sam ych , dla ich w ła sn ej e ste ty k i, k tó rej jed n y m z e le m e n tó w jest rzadkość, drugim — d źw ięcz­ ność. S ło w o m a nad to fo rm ę ok reślon ą p rzez sp ółgłosk i, m a zapach, n ieła tw o jed n ak u c h w y tn y ze w zg lęd u na u łom n ość n aszych zm y słó w w y ob raźn iow ych 28.

M ówiliśm y na p oczątku obecnego studium , że w alka o autonom ię poezji odbyw ała się n a rozm aitych jej stopniach: n a stopniu gatunku, podstaw ow ego chw y tu artystycznego, w reszcie n a sto pn iu m ateriału , któ ry m je s t język. D o pow yższych cy tató w d odajm y jeszcze kilka, w y ­ raźnie o owej dążności do autonom ii słow a świadczących:

S ło w a w y tw o r n e m ogą oznaczać rzeczy b rzyd k ie i brudne, co dow odzi, że ich urok jest n ieza leżn y od zn a czen ia [...].

S ło w o ch ce i w in n o b y ć czy m ś w ięcej niż środ k iem ek sp resji, c e l e m s a m y m w s o b i e 29.

I polscy autorzy:

język p r z e sta w a ł b y ć u nich jed y n ie taczk ą idei, u m o w n y m zn a k iem do w y ­ m ia n y m y śli, w y ra zy o trzy m y w a ły ży c ie w ła sn e, ta jem n icze, d u ch ow e [...].

S ło w o w ty m ś w ie c ie p rzestaje b y ć n arzęd ziem ty lk o , p o śred n ik iem m ięd zy ja i nieja, lecz n ab iera niejak o życia sam oistn ego [...]. I stąd w p oetach tego ro­ dzaju, w p o eta ch -w izjo n era ch , ta n iezm iern a w ra żliw o ść na słow o, jego bo­ ga ctw o i aam orzutność, n iezro zu m ia łe w p ro st dla ty ch , którzy u ży w a ją go ty lk o za p osłu gacza rzeczy w isto ści. S ło w o sam o sta je się „ ży w io łem ” z jego p otęgą i sam oród ztw em 30.

28 R i b o t , op. cit., s. 217. — M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 238—239. — Słow a G e o r g e g o c y tu je A. M o c k e l (Q u e lq u e s s o u v e n i r s su r S te f a n G eorge. „R evue d ’A lle m a g n e ” 1928, nr 13/14). — R. de G o u r m o n t , L ’I v r e s s e v e r b a l e . W: L ’I d é ­ alism e. P aris 1893, s. 52.

29 D e G o u r m o n t , jw . — D e V i s a n, op. cit., s. LXV II.

30 P r z e s m y c k i , M a u r y c y M a e te rlin c k , s. 258. — J. G r o t [A. P o t o c k i ] , A n t o n i Lange. „G łos” 1896, nr 26. — D od ajm y, że tak że u kład gra ficzn y i jego p o d sta w o w y elem en t: lite r a a lfa b etu , w y k a zu ją ten d en cję do u sa m o d zieln ien ia się ( M a l l a r m é , Un coup d e dés, późn iej: C a ll ig r a m m e s A p o l l i n a i r e ’ a). W m a­ la r stw ie — w arto przypom nieć o p ow oln ej au ton om izacji koloru.

(16)

106 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

Ś w ia t r z e c z y w isty już n ie w y sta rcza c zło w ie k o w i, w ięc stw arza sobie inny, sw ój w ła sn y 32.

N aw et ostrożny L ange zajm u je się p roblem em kreacji:

[człow iek ] sw ój św ia t urojon y c h c e p o sta w ić na m ie jsc u św iata rzeczyw istego, ch ce sieb ie rozlać w naturze; ch cia łb y m oże zn iszczyć św ia t is t n ie j ą c y 33.

P o ezja odcina się zatem w om aw ianej epoce nie tylko od fu n k c ji co- dzienno-ko m u nik aty w n ej. S ta ra się tak że odciąć od fu n k cji m im etycz- nej, tj. naśladow czo -realistyczn ej. Ideałem sta je się coraz w yraźniej fu n k ­ cja k reacy jn a. T w órcy -k reatoro w i, k tó ry nie jest sk rępow any nakazem n aślad ow an ia rzeczyw istości i k tó ry tw o rz y sw oiste sam odzielne byty: dzieła literack ie, tak iem u tw ó rcy w iele wolno.

W olność ta dotyczyła sp ra w różnych. W śród nich oswobodzenie się od p ro b le m aty k i p o zaarty sty czn ej, od n ad u ży tej w poprzednim okresie tendencyjności stanow i kom pleks zagadnień n ajb ard ziej znanych. P ro b ­

lem in n y zw iązany je st z w y raźn y m oddalaniem się od siebie dwóch dziedzin p ozostających dotąd n a ogół w ścisłym związku: e ty k i i este­ tyki; z rozdziałem , ja k i n astęp o w ał pom iędzy biografią tw ó rcy i jego działalnością arty sty czną: tw ó rca czuł się oswobodzony w tym , co tw o­ rzy, od jakich k olw iek p raw m oralnych. Eksponow anie uczucia wolności w iązało się n iew ątp liw ie — tak że — z w alk ą przeciw zautom atyzow aniu społeczeństw a, przeciw tendencjom do zam iany społeczeństw a ludzkiego w m row iska i ule (pisali u nas o ty m problem ie m. in. M atuszew ski i Ż u­ ławski).

P ojęcie wolności w sztuce b yw a w owym czasie in te rp re to w a n e w sposób idealistyczno-m istyczny: „S ztu k a jest osw obodzeniem ” — p i­ sał M orice w La L itté ra tu re de to u t à l’heure. W „C him erze” przy p o m ­ n iano ta k ie oto słow a Em ersona:

* M o r i c e , L a L i t t é r a t u r e d e t o u t à l’heure, s. 366. — T. de W y z e w a, L e P e s s i m i s m e d e R. W a g n er . „R evue W a g n erien n e” 1896, III. Cyt. za: L e h m a n n , op. cit., s. 47. — T. M i c i ń s k i , W s t ę p do: W m r o k a c h z ł o te g o pała cu, c z y l i Ba- • zillissa Teo fa nu. T r a g e d ia z d z i e j ó w B iz a n c j u m X w ie k u . K raków 1909, s. VI. —

I. M a t u s z e w s k i , C ele sz tu k i. W: O sz tu c e i k r y t y c e . S tu d i a i szkice. W yboru dokonał, w stęp em o p a trzy ł i o p ra co w a ł S. S a n d l e r . W arszaw a 1965, s. 142. — Z. P r z e s m y c k i , K i l k a s ł ó w o k r y t y c e . „C him era” 1901, t. 1, z, 1, s. 158. — J. Ż u ł a w s k i , Teoria s z t u k i „nagie j d u s z y ”. W : Eseje, s. 60.

33 A. L a n g e , S z t u k a i natura. W: S tu d i a i w r a ż e n i a , s. 43. — P oszukując w śród in n y ch rod zajów sztu k ta k iej sztuki, k tó ra n ie o p iera się na k op iow an iu n atury, w y m ien ia ją n ie k tó r z y p isa rze a rch itek tu rę (Du P rel, B run etière). Jed n ak że w zorem sta ła się p rzed e w sz y stk im m u zyk a. (O obydw u rodzajach p isze M atu­ szew sk i.) J ed n ą z przyczyn p o m n iejszen ia roli arch itek tu ry b y ł n ie w ą tp liw ie zastój

(17)

S Y M B O L I S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 105

P ra w o do sam oistnego b y tu tw orów poetyckich, potw ierdzone — jak to w idzieliśm y — n a rozm aitych stopniach, w ynikało ze specjalnego ro ­ zum ienia ro li poety. P oeta m ianow icie to k reato r, obdarzony w ładzą stw arzan ia now ych św iatów . P o e ta-k rea to r jako przeciw ieństw o im ita - to ra-k o p isty — tak ie określenie stanow i dla czytelnika dzisiejszego te r ­ m in m ocno ju ż nadużyty. Trzeba jednak pam iętać, że w om aw ianej epo­ ce pojęcie k re a to ra — po próbach w okresie rom antyzm u — w łaśnie się kształtow ało. W owym k ształtow aniu udział n ajw ażn iejszy m iała opo­ zycja wobec ideału poety (artysty) obowiązującego w okresie pozyty w iz­ mu: narzu co n a m u służebna rola została gw ałtow nie zanegow ana. Bodźce były zresztą różnorakie. Obecnie badacze m ówią o w pływ ie K anta, a także — co je st widoczne zwłaszcza u m łodego A ndré G ide’a czy u de G ourm onta — o solipsystycznej in te rp re ta c ji S c h o p e n h a u e ra 31. Ja k się zdaje, trzeb a rów nież zwrócić uw agę n a w szelkie odm iany su ­ biektyw izm u, a tak że n a w pływ estety k i P loty na. Rozpow szechnione wówczas badania n ad istotą geniusza, n ad istotą inw encji, zdolności w y ­ nalazczej, w reszcie badania n ad w yobraźnią, jej rozległym i m ożliw ościa­ m i — w szystkie owe czynniki przy czyn iały się do pow stan ia koncepcji arty sty -k re a to ra .

T aką koncepcję głosili ju ż p atro n i sym bolizm u V illiers de LTsle- -A dam i B audelaire, bliscy jej byli n asi rom antycy. O ucieczce od ko­ piow ania pisali sym boliści fran cuscy bardzo często, m. in. M orice w La

L itté ra tu re de to u t à l’heure. N ajbardziej w sty lu epoki brzm i sfo rm u ­

łow anie T eodora de W yzewy:

i w ięzie ń ja sk in i sta n ie się bosk im m agiem , M agiem kreatorem .

Podobnie — dla T adeusza M icińskiego poeta jest ,,M ahatm ą św iatów , zam kniętych w kopule jasnow idzącego n ieb a ”. O tw orzeniu ,,nowego św iata” w spom ina M atuszew ski:

arty sta w le w a w p ły n ą ce ,na falach k on ieczn ości zja w isk a sw eg o w ła sn eg o sw o ­ b od n ego ducha, o ży w ia je sw o im w ła sn y m życiem , nadaje im w ła sn e praw a i tw o rzy z n ich św ia t now y.

W edług Przesm yckiego:

sztu k a n ie ogranicza się do b ieg ło ści tech n iczn ej, p ozw alającej sk o p io w a ć w ie r ­ n ie p ierw sze lep sze zjaw isk o zm ysłow e; jest ona czym ś w ięcej: stylizacją, h a r­ m onizacją, transfiguracją, kom pozycją, w reszcie — n ie lęk ajm y się sło w a — k reacją, tw orzen iem .

Ż uław ski, p o dkreślając u Przybyszew skiego tezę „S tw arzaj, co nie istnieje!” , sam pisze tak:

31 Np. L e h m a n n , op. cit. — O pojęciu artysty-k reatora p isałam w stu d iu m S y m b o l i k a k r e a c j i a r t y s t y c z n e j (w: M ło d o p o lsk ie h arm o n ie i dyso nanse).

(18)

S Y M B O L I S T Y C Z N A k o n c e p c j a p o e z j i 107

Tak w ięc poeci są isto tn ie b o g a m i-w y zw o licie la m i. T ytuł d aw n ych b ard ów b ry ta ń sk ich brzm iał: „w olni n a całym św ie c ie ”. Są w o ln i i darzą w o ln o ś c ią 34.

M atuszew ski streszczał w yw ody M orice’a o tym , że sz tu k a rodzi się w chwili, gdy dusza, w yzw olona ze w szystkich p ę t doczesnych, zapusz­ cza się w sw oje w łasne głębie. W tym stan ie w y jątko w ym w olności i sa ­ m otności ,,słyszy ona Boga” i odczuwa nieograniczoną potęgę będącą od­ biciem niesko ńczo no ści35.

J a k często w tej epoce, owe m istyczne in te rp re ta c je m ają odpow ied­ n ik i w ten d en cjach ściśle artystycznych. Pojęcie w olności wiąże się m ia ­ now icie w sposób nierozdzielny z rozum ieniem a rty s ty jak o k rea to ra . W olność w tak im ujęciu to szeroko rozum iana wolność stw arzan ia: w ol­ ność n ad a ją c a p raw a do przełam yw ania dotychczasow ych kanonów , do zerw an ia z p an u jący m i konw encjam i.

„G eniusz nie poddaje się regułom , lecz sam je st reg u łą ” . W ten spo­ sób pisał C arl du P re l. A oto de G ourm ont:

S trzeżm y się tych , k tórzy u sta n a w ia ją regu ły; n ie p rzy jm u jm y żad n ych form u ł; zdajm y się na nasz tem peram ent, bądźm y i pozostańm y w o ln i 36.

De G ourm ont je s t au to rem osobnego stu d ium o w iele m ów iącym t y ­ tule: L ’A r t libre et l’esthétique individuelle, w k tó ry m zn ajd ujem y tak ie np. zdanie:

S ztu k a jest w o ln a całą w oln ością su m ien ia; je st ona sw o im w ła sn y m sędzią i sw o im w ła sn y m estetą.

Г

A oto w ypow iedzi innych autorów:

Ś w ia t sztu k i je s t św ia tem w yob raźn i i n ie zna granic p rócz tych , k tóre arty sta sam sob ie narzuca.

N a jw ięk szą zasłu gą sym b olistów , n ie zapom inajm y o tym , b yło głoszen ie absolutnej w o ln o ści w literaturze, pod jednym w sza k że w aru n k iem ; pod tym m ia n o w icie, żeby d zieło b yło o ile m ożności p ow szech n e i ogólne.

M allarm é dał nam le k c ję n iezależn ości.

S ym b olizm [...] tłu m a czy się d o sło w n ie p rzez sło w o w oln ość [...].

na ty m polu, p an o w a n ie ek lek tyzm u . A rch itek tu rę b ęd zie e k sp o n o w a ł — jak w ia d o m o — P. V aléry.

34 M o r i c e , La L it té r a t u r e de tout à l’heure, s. 377. — R. W. E m e r s o n , Poeta. P rz e ło ż y ł S. W y r z y k o w s k i . „C him era” 1902, t. 6, z. 16, s. 79.

135 M a t u s z e w s k i , S ło w a c k i i n o w a s z tu k a (m o d e r n i z m ), s. 279— 280. 36 C. du P r e 1, P sycholo gie der L yrik . Beiträ ge zu r A n a ly s e d e r dic h terisch en Pha n ta sie. L eip zig 1880, s. 51, — R. de G o u r m o n t , o d p o w ied ź na ank ietę. W: H u r e t , op. cit., s. 138— 139.

(19)

108 M A R I A P O D R A Z A - K W I A T K O W S K A

D ążen iem w ię c „sym b olizm u ” było stw orzen ie n ow ej, autonom icznej form y rządu w p a ń stw ie p o ety ck im 37.

W łasne św iaty stw arzan e przez tw ó rcó w -arty stó w w inny być uw ol­ nione n ie ty lk o od k onw encji językow ych, od dotychczasow ych kon ­ w encji m etry czn y ch (wiersz wolny), ale tak że — od konw encjonalnych sposobów u jm ow an ia św iata w ogóle. P rzed e w szystkim zatem starano się oswobodzić od ty ch podstaw ow ych kategorii, p rzy pom ocy k tó ry ch człow iek u jm u je otaczającą go rzeczyw istość: od k ateg o rii czasu i p rze ­ strzeni.

z w id ok u , ja k i św ia t m u jaw i, sy m b o lista , o ile m ożności, elim in u je w szystk o, co m oże być p o z n a n e , ok reślon e i u m iejsco w io n e w czasie i przestrzeni

[...]38-Mori.ce p isał w La litté ra tu re de to u t à l’heure o charak tery sty czn y m dla epoki p rag n ien iu w yjścia poza św iat, poza p rze strz e ń i czas. F ikcja sym boliczna w inna być, jego zdaniem , w olna zarów no od geografii jak i od historii. P odobnie ja k M allarm é, zarzucał M orice n aw et W agnero­ w i zbytnie u leganie czasow i historycznem u.

In sp iracje idealistyczno-filozoficzne w p ły w ały na ujm ow anie p rob le­ m u sub specie aeternitatis; de Y isan pow tarza za E rn estem Hello:

P o ezja w zn o si się ponad czas i p rzestrzeń , zm usza nas do p ełn eg o dreszczu od czu w an ia rea ln eg o są sied ztw a w ieczn o ści [ ...] 39.

Polscy pisarze w ypow iadali się rów nież na ten tem at:

sztu k a jest o d tw o rzen iem teg o , co je s t w ieczn y m , n ieza leżn y m od w szelk ich zm ian lu b p rzyp ad k ow ości, n ie z a w isły m ani od czasu, a n i od przestrzeni.

[D uszy], która sy n tezu je, b y t p rzed sta w ia się ta k im , jak im jest: jako jed ­ ność w różności pod w zg lęd em czasu n i p rzestrzen i n iep o d zieln a . [...] Sztuka jest tw orzen iem ; jest ted y ob ja w em duszy, która sy n tezu je i tw orzy.

i

I jeszcze jeden c y ta t — w ówczesnym stylu:

poza ep o k a m i i d atam i p o e ta p o w o łu je przed nam i do życia k w itn ą ce ogrody niezn an ych róż i p rzed ziw n y ch k o b ie t 40.

37 R. de G o u r m o n t , L ’A r t libre - et l’e s t h é ti q u e in d iv id u e lle . W : L ’I d é a lism e , s. 33. — A. L a u t e r b a c h , S z t u k a i m e t a f i z y k a . (S z k i c do te o r ii sz tu ki). „Mu- seio n ” 1912, z. 7. — S . M e r i 11, od p ow ied ź n a a n k ie tę . W: G. le C a r d o n n e l , Ch. V e i l a y, La L i t t é r a t u r e c o n te m p o r a i n e (1905). O p in io n s d e s é c riv a in s de ce t e m p s . P aris 1905, s. 180. — G. K a h n , od p ow ied ź na an k ietę. W: jw ., s. 274. — R. de G o u r m o n t , L ’Idéalism e. W : L ’Idéalism e, s. 23. — Z. L. Z a l e s k i , A l b e r t Sam a in . W: D z ie ło i t w ó r c a . ( S tu d ia i w r a ż e n i a liter a ck ie). W arszaw a 1913, s. 12.

38 R i b o t , op. cit., s. 214.

39 M o r i с e, L a L it t é r a t u r e d e to u t à l’heure, s. 282, 359. — D e V i s a n, op. cit., s. X X II.

(20)

-S Y M B O L I -S T Y C Z N A K O N C E P C J A P O E Z J I 109

Postulat- uw olnienia sz tu k i od kategorii czasu i p rzestrzen i m a źród­ ła w ielorakie; uproszczeniem byłoby sprow adzanie całego p roblem u do eskapizm u. H istoria filozofii podsuw a przede w szystkim nazw isko K a n ta oraz Schopenhauera, próbującego przystosow ać K a n ta do W ed i Upani-

szad. I jeszcze jedno nazw isko należy tu w ym ienić: P lo tyn a, z jego n e ­

gacją trójw ym iarow ości i p erspektyw y. Źródło inne — to być może ów­ czesna antropologia ku ltu row a; zw racała ona uw agę n a podobieństw o zw yczajów i m itów ludów prym ity w n y ch , w różnych odległych od sie­ bie częściach św iata i w różnych okresach chronologicznych, w ykazując jednocześnie podobieństw o m entalności poetów i tychże ludów. Czas i przestrzeń ulegały w takim ujęciu zam ąceniu, co w konsekw encji p ro ­ wadzić będzie w przyszłości do eksponow ania zasady sym ultaneizm u i sy n k rety zm u kulturow ego.

N egacji podlegały nie ty lk o podstaw ow e kategorie, p rzy pom ocy k tó ­ ry ch człow iek u jm u je św iat. Podlegały jej rów nież — uw ażane do tąd za jakości niepodw ażalne — logiczne p raw a m yślenia: świadom y, ciągły, przyczynow o-skutkow y, konsekw entnie z siebie naw zajem w y n ikający tok m yśli.

N igd y żad n ych ob ja śn ień , żadnych lo g iczn y ch łączn ik ów , k tó ry ch w duszy n ie ma.

— pisał Przybyszew ski. De G ourm ont tw ierd ził w cytow anym ju ż s tu ­ dium L ’A r t libre, że sztu k a jest „anorm alna, alogiczna i. n iep o ję ta ” . W zór takiej sztu k i w skazyw ał W agner; to m uzyka, w edług niego, po­ zw alała w arstw ie uczuciowej w ypow iadać się z zupełną sw obodą i p e ł­ n ą niezależnością od logicznych p raw m yślenia 41. Znam ienne, że M atu ­

s к i, T eo ria s z t u k i „ n a g ie j d u s z y ”, s. 59, 60. — G. V a n o r [Van O r m e l i n g e n ] , L ’A r t s y m b o li s te . P réfa ce de P. A d a m . P aris 1889, s. 34.

41 S. P r z y b y s z e w s k i , P ło m ie nny. (A lf red M om b ert). W: N a drogach d u s z y . W yd. 2. K ra k ó w 1902, s. 131. — U w o ln ien ie poezji od z w ią zk ó w logiczn ych in try g o w a ło p o etó w już d aw n iej. N o v a l i s np. p isał (cyt. za: W. V o r d t r i e d e, N o va lis und die fr anzösischen S ym b o lis ten . Stuttgart 1963, s. 170) : „O pow iadania bez zw iązk u , oparte jed n ak na asocjacji, jak sny. W iersze jed y n ie brzm iące dobrze i p ełn e p ięk n y ch słów , a le bez ja k ieg o k o lw iek sensu i zw iązk u — zrozum iałe n a j­ w yżej poszczególn e strofy [...]”. V ordtriede podkreśla, że tego rodzaju sfo rm u ło ­ w an ia p oety w yk raczają daleko poza jeg o p rak tyk ę p oetyck ą. — N a u w a g ę za słu ­ g u ją p róby S. L a c k a (P r z e g l ą d p r z e g lą d ó w . „Ż ycie” (K raków ) 1890, nr 10). U siło w a ł on m ia n o w icie w p row ad zić zasadę p om ijan ia p ra w lo g ik i — ta k że — do języka k rytyk i literack iej: „staram się n ad aw ać m oim u w agom form ę jak n a j- zw ięźlejszą. K on ieczn e u w szystk ich o g n iw a m y ślo w e są zb yteczn e, chociaż w y ­ godne, bo nie w y m a g a ją w y siłk ó w . Z w yczaj p isan ia ro zw lek ły m języ k iem dał początek a u to ry teto w i tzw . logik i, na której brak w ty ch u w agach w sk a z y w a n o ”. — D e G o u r m o n t , L ’A r t li bre e t l’e s t h é ti q u e in d i v id u e l le , s. 34. — W a g n e r , op. cit., s. X L III.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Film and foils Rigid plastics (PP/LDPE/HDPE/PS/PET) Plastic mix waste 100 % 10% 13 % 32 % 45 % 39% recovery of valuable polymers 77% recovery of valuable polymers.. Plastic

The resulting mean balance given by (6.32) states that the short wave forcing (T^) is balanced by bottom friction (^t») and lateral mixing caused by the shear instabilities (u^)

Results show a positive effect on presence and immersion when adding simulated motion in multiple degrees of freedom to the dinghy sailing simulator, especially by

Żywotów biskupów wileńskich Alojzego Osińskiego (Warszawa 1856) i takiego samego tytułu książki Wincentego Przyałgow- skiego (Sankt Petersburg 1860), w języku polskim

Opierając się na koncepcji poznawczej autorka wskazuje na teoretyczne uwarunkowania nadziei ze szczególnym uwzględnieniem możliwości pracy re- socjalizacyjnej ukierunkowanej

oridit 1 oris fe studY cwed t-t the trdi

Poznanie drugiej osoby natomiast jest zawsze niewyczerpujące (Scheier 1986). Istnieje bowiem sfera intymna, która jest niedostępna ani rozumieniu, ani miłości. Sfera ta

i pierw otnie w formie zjawisk jako faktów doświadczenia.“ *) Nie wiedzielibyśm y o tym, że istnieje zagadnienie dotyczące np. materii, duszy, gdybyśm y nie