M 7. Warszawa, d. 15 Maja 1882. T o m I.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H S W IA T A “
W W a rs z a w ie : rocznie rs. 6, kw artalnie rs. 1 kop. 50.
N a P ro w in c y i rocznie rs. 7 kop. 20, kw artalnie rs. 1 kop. 80.
W C esarstw ie austryjackiem rocznie 10 z łr.
„ niemieckiem rocznie 20 Rmrk.
K om itet R edakcyjny stanowią: P. P. Dr. T. Chałubiński, J . Aleksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deilie, Dr.
L. Dudrewicz, mag. S. K ram sztyk, mag. A. Ślusarski, prof. J. Trejdosiewicz i prof. A. W rześniow ski.
Prenumerować można w Redakcyi W szechśw iata i we w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
A d r e s R e < l t i k c ; y i : P o d w a l e N r . 3
W S P O M N I E N I A Z P O D R O Ż Y
P O P E R U II.
K R A ] I P R Z Y R O D A , przez
JANA S Z T O L C M A N A .
Pomorze, dolina pomorska, Las Lomas.
J a k większa część nazw miejscowości w obu A m erykach, ta k i nazwa P e ru ginie w po- mroce przeszłości i dziś to tylko o niój pewne
go powiedzieć możemy, że była nieznana przed najściem kiszpanów, którzy ją dopiero nadali obszernćj krainie Inkasów . Pomimo niepewności pochodzenia tej nazwy, niektórzy z kistoryków starali się rozwiązać kw estyją jćj pockodzenia, dając cugle fantazyi, ja k zwy
kle w tyck przypadkack bywa. Znalazł się naw et taki ’), który nazwę P e ru w yprowa
dzał od Opkir, skąd przez stopniową korup- cyją powstawać miało Pkiru, P iru aż wreszcie utw orzyło się Peru. Najwięcej jeszcze wagi przyw iązywać należy do objaśnienia, jakie w ty m razie pozostawił nam słynny kistoryk
‘) Montesinos.
z czasu kiszpańskiego podboju — Garcilazo de la Vega, który, jako pockodzący z królew
skiego rodu Inkasów , znał doskonale język swego kraju i posiada przytem sławę znako
mitego kistoryka. W edług jego zdania nazwa P e ru pockodzi od Pelu, co w języku peruw ijan oznaczało rzekę *); zastosowano ją zaś do ca
łego kraju przez pomyłkę, gdy w czasie pier
wszego wylądowania kiszpanów, jeden z k ra
jowców zapytany o nazwę kraju, niezrozu- miawszy widocznie o co ckodzi, odpowiedział:
„P elu“ (rzeka), z czego następnie powstało P eru . Indyjanie zaś przed podbojem nazywali w prost swój kraj: „Cztery strony świata", co dowodzi ja k izolowani byli od reszty l udzi skoro kraj swój za świat cały uważali.
Kraj ten, obecnie szarpany przez bratobój
czą wojnę, zajmuje obszerne teryto ryjum nie
co na południe od równika, w granicach mię- dzy 3° i 23° szerok. południowój, a 71° i 83°
długości zachodn. (od południka paryskiego).
K w estyje graniczne nie są jednak dotychczas załatwione ani z Boliwiją, ani z Ecuadorem, ani z Brazyliją, a spodziewać się należy, że wojna obecna sprowadzi także niemałe zmia
n y w południowój szczególnie linii granicznój.
') Zwrócę jednak uwagę, że dziś dla oznaczenia rzeki
używa się wyrazu mayo a niekiedy yacu (woda); w yraz
Pelu jeżeli istniał kiedyś, musiał zupełnie zaginąć.
98 W S Z E C H Ś W IA T . Jfg 7.
W edług jednak dzisiejszych granic, P e ru po
siada terytoryjum trz y razy większe od F ran - cyi, a na niem zaledwie 3 m ilijony mieszkań
ców. Zważywszy przytem , że tylko część alpejska, oraz doliny pomorskie są gęścićj za
ludnione, zobaczymy, ja k olbrzymie jeszcze obszary czekają na pracow itą rękę człowieka, aby z nich życie wydobył.
Kraj cały można podzielić na dwie części:
zachodnią alpejską i wschodnią równą. Pasm o K ordylijerów ') ciągnie się równolegle do po- brzeża, zachowując mniój więcój kierunek z południo-wschodu na północo-zachód. Trze
ba widzieć ten łańcuch, trzeba podróżować po nim tygodnie, miesiące, aby mieć pojęcie o potędze tego system u gór. Ten, kto raz sta nął na w yniosłym szczycie i ujrzał całą falę grzbietów i szczytów ginącą na horyzoncie, ten kto późniój dziesięć, dwadzieścia razy miał widok podobny przed sobą, a pomyślawszy następnie, że widział dopiero jednę setną część całego pasma, opierającego się z jednój strony na lodowych rów ninach Alaszki, a z drugiój tonącego w cieśninie Magiełlaiiskiój — ten do
piero będzie miał wyrozumowane pojęcie o roz
ciągłości K ordylijerów . Takiego pojęcia żaden z was, czytelnicy, sobie nie wyrobi, żeby wam jed nak w tem potrosze dopomódz, dodam je szcze, że K ordylijery na terytoryjum peruw i- jańskiem ciągną się pasem od 2° do 4° geogr.
szerokim, zajm ują przeto przybliżoną powierz
chnię 691,000 wiorst kwadr.; że do przecięcia ich w szerokości mniój więcej 6 ° potrzeba dwudziestu kilku dni, w zw ykłych zaś w arun kach — miesiąca czasu; że wreszcie przez ten czas m usim y się wznieść przynajmniój na 50000 stóp i drugie ty le spuścić w dół, licząc tylko ważniejsze nierówności w profilu drogi.
Ten zbiór danych może choć w części pozwoli Aram sądzić o potędze największego łańcucha gór na świecie.
Ten, kto nigdy gór nie widział, w yrabia so
bie o nich bardzo błędne pojęcie, wyobrażając je sobie jak o dość regularny łańcuch z boczne- mi, mniój więcój sym etrycznem i odnogami,
*) C ordillera znaczy po hiszpańsku grzbiet, lub pasmo gór, przynajmniej w takiem znaczeniu używ ają go w Pe
ru. Mówią, np.: Cordillera de los A ndes — pasm o Andów.
N azw a tych ostatnich, ja k tw ierdzą powszechnie, pocho
dzi od w yrazu Anti, co w keczuańskim języ k u oznacza gied ź, Andy bowiem w m etal ten obfitują.*
między którem i strumienie, lub rzeki wody swe toczą. W rzeczywistości zaś rzeczy przed
staw ią nam się inaczój i tak i łańcuch, ja k K ordylijery np., stanie przed naszemi oczami jako nadzwyczaj zawikłany system grzbietów, szczytów, falistości, poprzerzynanych mniój lub więcój znacznemi dolinami, wąwozami, jaram i, gdzie często poboczne gałęzie w ystrze
lają wyżój od głównego grzbietu, wprowa
dzając w błąd podróżnika, k tó ry kulminacyj
ne punkty drogi bierze za linije wodorozdziału, gdy w rzeczywistości są to drugorzędne roz
gałęzienia, niemające żadnego hidrografi- cznego znaczenia. Sam zaś grzbiet, a może lepiój powiedzieć, sama linija wodorozdziału między systemem A tlantyku i systemem P a cyfiku, gdybyśmy ją na papier dokładnie na
nieść mogli, wydałaby się ta k pokręconą, ja k rzeka po równinie płynąca, przybierając miej
scami kierunek poprzeczny, gdy gałęzie pobo
czne zajmują główną oś łańcucha.
Pom ijając wszelkie drugorzędne rozgałęzie
nia Kordylijerów, niezbędną rzeczą je s t wspo
mnieć o tych łańcuchach, które będąc podzie
lone głębokiemi dolinami, przedstawiają wido
cznie różne w arunki bytu, skoro żywią faunę i florę do pewnego stopnia różną. Przykład takiego dzielenia się na dwa równoważne łań
cuchy przedstawiają nam Kordylij ery zarówno na południu ja k i na północy. Na południu z węzła Azangara pod 15° szer. połudn. roz
chodzą się dwa pasma równolegle ku północo- zachodowi biegnące, a przedzielone głęboką doliną Apurimaku, który dopiero pod 12 sto
pniem przedziera się przez wschodnie czyli wewnętrzne pasmo, poczem oba łańcuchy łą czą się w węzeł Cerro de Pasco (110 szerok.
połudn.). Między więc 10° a 11J/ 2 0 szer. po
łudn. K ordylijery biegną jednym łańcuchem dopiero pod tą ostatnią szerokością dzielą się aż na trzy łańcuchy, z których zachodni i środ
kowy są sobie prawic równoważne, a dzieli je
głęboka dolina Marańonu. Trzeci zaś łańcuch
czyli wschodni, przedzielony od środkowego
doliną Huallagi, jest bez porównania niższy
od dwu poprzednich. W schodnie to pasmo
przecina wspomnianą rzekę, tworząc na niój
bystrzynę A guirre, poczem łączy się ze środ-
ltowem pod 5° szer. połudn. To zaś ostatnie
przecina Marańon w M anserriche i łączy się
z pasmem przym orskiem już na terytoryjum
Ecuadoru.
As 7. W SZEC H ŚW IA T. 99 Poro w ny w aj -40 wszystkie trzy pasma pół
nocnego Poru ze sobą. otrzymamy niewątpli
wie średnie wysokości zachodniego (przymor
skiego) i środkowego prawie identyczne, w y
noszące około 12000 stóp. Trafiają się jednak na nich szczerby, pozwalające przeciąć je na ! znacznie niższej wysokości, nieprzenoszącćj 800'J stóp. Tak np. przymorskie pasmo prze
cina się po drodze z miasteczka Huanibos de Outeryo na wysokości 8000 stóp nad pozio
mem morza; środkowe zaś przeciąłem po \ drodze z m iasta (Jhochopoya do H uayabam ha na wysokości 7800 stóp nad poziomem morza.
Średnia wysokość wschodniego pasma, o ile) sądzić mogę, nie przewyższa 6000 stóp.
Ta ozęść alpejska P eru od dawien dawna', hyła siedliskiem energicznego plemienia Inka-!
sów i kolebką ich bardzo naprzód posuniętej
jcywilizacyi; po dziś dzień też charakter ten zachowała. Kiep osiadając łatw ych środków 1 kom unikacyi, daje w zamian mieszkańcom zdrowy klim at i możność korzystania zaró
wno z płodów stref gorących, ja k i um iarko-|
w anych. Z natury niedostępna, zmuszała ludzi ! do zwalczania stawianych przeszkód, rozwija-' ją c w nich energiją i przedsiębiorczość, które 1 następnie przejawiały się w całym szeregu' świetnych podbojów, przerwanych dopiero najściem biszpanów. Im twardszą była opoka, | w której biedny rolnik wykuwać musiał swój kanał irygacyjny, tem twardszego h artu du
szy w ym agała do pokonania tytanicznój pracy.
Na wschód od potężnego pasma Kordylije
rów, po brzegach Amazonki, Ucayali, H ual- 1 lagi i innych rzek rozciągają się obszerne ró
wniny', wzniesione zaledwie na kilkaset stóp nad poziomem morza, a pokryte nieskończo- nemi lasami. I ten medal ja k wszystkie, po
siada dwie strony: z jednej — nadzwyczajna urodzajność gruntu, przepyszna roślinność, o jakiój nasze cieplarnie mogą dać tylko słabe pojęcie, rozmaitość stworzeń, świetnemi bar
wami ozdobionych; z drugiój, gorący, nie
zdrowy klim at, roje komarów i moskitów.
grożące spotkanie się z wężem jadow itym , mrówki, niszczące nasze zapasy, jag u a r lub puma, czyhająca na naszą trzodę. W idać ta druga strona przeważa, skoro dotychczas po
mimo protekcyi, jak ą rząd peruw ijański ota
czał europejską emigracyją, nieskończone te obszary^ pozostają zamieszkałemi jedynie przez dzikie lub napółdzikio plemiona indyjan. Czło
wiek biały grupuje się li tylko po brzegach wielkich rzek, gdzie parowce, a przynajmniej łodzie dostęp mają, a i tu naw et kolonije jego są stosunkowo nieliczne. Zresztą odgrywa 011 tu rolę albo kupca albo eksploatatora, szukają
cego jednego z licznych bogactw leśnych — czy to kauczuku, czy zarzaparilli, czy kopai- wy lub innych jakich płodów. Przyjdzie pe
wnie czas, kiedy i te k rainy zaczną się kolo
nizować rolnikami, dotychczas jednak mało ponęty m ają widać dla europejczyka te miej
sca piękne, ale niezdrowe.
D w a główne system y wód, a mianowicie Oceanu Spokojnego i Atlantyckiego bardzo się różnią swą wielkością. W szystkie rzeki, wpadające do Oceanu Spokojnego są niewiel
kie, o łożysku kamienistem i prądzie gw ałto
wnym. Są to prawdziwie górskie strumienie.
Jedyną rzeką spławną na zachodnim stoku Kordylijerów jest rzeka Tumbez i to spławną na przestrzeni 6 kilometrów od ujścia, jestto też największa rzeka wschodniego P e ru ze względu na objętość wody ja k ą zawiera. — W długości przewyższa j ą rzeka Santa, prze
rzynająca bogaty departam ent Ankasz (peru- wijanie piszą Ancachs) i wpadająca do Ocea
nu około portu, dającego jój swą nazwą ').
Pomorskie rzeki w P e ru m ają pomimo swych małych rozmiarów, ogromne znaczenie dla mieszkańców, doliny ich bowiem są wśród pu
styń peruwijańslriego pomorzą prawdziwemi oazami, z którego pracowita dłoń człowieka ciągnie olbrzymie korzyści.
W schodni stok Kordylijerów, jako pokryty jednociągłemi lasami, w ytw orzył niezrówna
nie większy system wód, największy niew ąt
pliwie na całym świecie i nic w tem dziwne
go, że największe góry zrodziły największą rzekę. Królowa rzek Amazonka, biorąc po
czątek z jeziora Lauricocha (Laurykocza) pod 10° szer. połud. płynie w ąską doliną z Pd. W . ku P 11. Z. pomiędzy dwoma łańcuchami K or
dylijerów; po zlaniu się z rzeką Chincliipo (Czynczype) pod b'/2° szer. połudn. skręca ku północo-wschodowi, a następnie ku wschodo
wi i przedarłszy się szeregiem bystrzyn, z któ-
') W iększość rzek w Peru, szczególniej w górzystej części nie nosi n-izw specyjalnycli, lesz przybiera takow e od ważniejszych miejscowości, przez jakie przepływa.
Znam takie rzeki, które n a przestrzeni kilku w iorst po
siadają ze sześć różnych nazwisk.
1 0 0 W SZEC H ŚW IA T.
rych największa nosi nazwę „Pongo de M an- serriche“ (Pongo de M ansenycze), przez łań
cuch wschodni Kordylijerów, w ydostaje się na owe nieskończone rów niny Amazońskie, gdzi e już dość stałe kierunek wschodni zachowuje, przyjm ując z prawej stro ny rzeki: Huallagę i ryw alkę sw ą Ucayali ’), a z lewej rzeki: Mo
rena, Pastaza, Tigre, Napo i Putum ayo.
ście tej ostatniej znajduje się ju ż na brazt skiem tery toryjum . A m azonka od źrc ' swych aż do złączenia się z Ucayali nosi zwę M arańonu 2), dopiero od zlania się:
rzeką przybiera nazwisko, pod jakiem św j ą zna powszechnie. W szystkie te rzeki sp wne n a ogromnych przestrzeniach, a nav w znacznój części dostępne dla parowców, s 110 wią znakom ite a rte ry je komunikacyj które w niedalekiój przyszłości odegrają v żną rolę przy zaludnianiu tych dziewiczych >o większej części przestworów.
Niewątpliwie system rzeki U cayali ma 1 porównania większe znaczenie dla Peru, system samego M arańonu, który jedynie bystrzynę M anserriche je s t splaw nym , w g nych zaś częściach dostępnym być może li t i- j ko dla tratew . Przeciw nie Ucayali dostęj . ; jest dla łodzi aż po Mayro, port odległy H uanuco o 5 dni drogi; z Huanuco zaś L im y niedaleko. W spaniała rzeka Ucay;.
nosząca początkowo nazwę Apurimac wypł wa z jeziora z Yilafro w departam encie Art - i[uipa (A rekipa), a po złączeniu się z rzek M antaro przybiera nazwę E ne. Rzeka E n łącząc się z Perene, płynącą z w yżyn juni skich (Ju u in czyt. Chunin) przybiera nazw rzeki Tambo, k tó ra dopiero przyjąw szy z pra wćj strony rzekę U rubam ba i złączywszy się z rzeką P achitea (Paczytea), przybiera nazwę Ucayali. Rzeka Urubam ba dostępną je s t dla łodzi aż do portu M ainiąue (11° szerok. geogr
Inżenier rządowy p. W erth em an , mierząc objętość
•wód obu rzek (M arańonu i U cayali) przy ich zlaniu, d o szedł do przekonania, że ta o statn ia zaw iera więcćj w<
dy, a przeto powinna być uw ażaną za matkę.
2) W nosząe z licznych w tym względzie przykładó\
doszedłem do przekonania, że M arańon nie je s t bynąi mniej imieniem własnem , lecz oznacza w prost w ielką rze
kę. W takiem znaczeniu używ a tego w yrazu lud w tyc . miejscowościach, gdzie przechow ał się starożytny język keczua. Albo więc lud dzisiejszy przez ignorancyją zrobił z imienia własnego w yraz pospolity, albo li też, co je s t prawdopodobniejszem, pierwsi zdobywcy zastosow ali wy
raz „w ielka rzeka “ ja k o nazwę do królowej rzek.
połudn.); Pachitea zaś po M ayro (10° szerok.
połudn.). Sam Apurim ac dostępny jest dla tratew znaczne: przestrzeni.
(C d u.)
larol Rotert Darwin.
WSPOMNIENIE POŚM IERTNE
skreślił A . W r z e ś n i o w s k i .
(Ciąg dalszy).
idania D a r w i n a obejmują ogromny zakres trzech gałęzi nauk przyrodniczych:
zoologii, botaniki i gieologii.
W ielką zasługę położył D a r w i n dosko- nałom wystudyjowaniem odmian hodowanych zwierząt i roślin, jakoteż metod i sposobów, za 1 po locą których hodowca i ogrodnik nowe wytw arza formy. Poszukiwaniam i w tym kie- n ku przekonał D a r w i n o niepośledniem znaczeniu podobnych studyjów , dotychczas dedbywanych tak przez zoologów ja k bo
taników.
Sadając początek gatunków , D a r w i n iezmordowaną pracą i zadziwiającą bystro
ścią zbadał zmienność hodowanych roślin i
;■ vierząt, zwrócił uwagę na zawiły stosunek wzajemny istot ożywionych, oraz wytrwale pi owadzonemi doświadczeniami znakomicie zyczynił się do wyjaśnienia tyle ciemnćj KWestyi hibrydyzmu, zwłaszcza u roślin.
D a r w i n uporządkował bezładnie przed- m nagromadzone spostrzeżenia nad gieogra- :znem rozmieszczeniem zwierząt i zaludnie- iem wysp oceanowych, przyczem dokładnie jadał sposoby rozproszenia roślin i zwierząt,
•zięki D a r w i n o w i gieograflja zoologiczna botaniczna nie jest już chaotycznym labiryn- 13m przypadkowo nagromadzonych faktów.
Płciowe różnice, czyli ta k zWana płciowa wupostaciowość zwierząt, polegająca na od- m it ści obudwu pici, staranne znalazła
•pracowanie w dziełach D a r w i n a , który :estawił niesłychaną mnogość własnych i cu- Izych spostrzeżeń, oraz usiłował wytłumaczyć tę dwupostaciowość zapomocą tak zwanego
w y b o r u p ł c i o w e g o .
X t 7. W SZEC H ŚW IA T. 101
D a r w i n pierwszy z całą dokładnością zbadał zastanawiające skorupiaki wąsonogie ( Cirripedia), tak obecnie żyjące, jakoteż ko
palne. Spostrzeżenia swoje ogłosił on w trzech oddzielnych dziełach, z których jedno, dw uto
mowe, poświęcił formom żyjącym, a dwa po
zostałe kopalnym gatunkom brytańskim . W końcu zeszłego stulecia K o n r a d S p r e n g e l spostrzegł, że kształt, kolor, za
pach, miód i cała budowa kw iatka pozostają w związku z odwiedzinami owadów, które bardzo ważną rolę odgrywają w przenoszeniu pyłka z pręcików na słupek, lecz dopiero D a r w i n ocenił rzeczywisty stosunek po
między owadami i roślinami, a mianowicie on pierwszy dostrzegł, że usługi owadów, kw ia
tom oddawane, w rzeczy samój polegają nie na przenoszeniu pyłka, na słupek tego same
go kw iatka, lecz na wzajemnem krzyżowa
niu różnych osobników roślinnych tego sa
mego gatunku, czyli innem i słowy na przeno
szeniu pyłku z jednego osobnika na bliznę innego osobnika. Nadto D a r w i n wykazał najrozmaitsze a niesłychanie zastanaw iające urządzenia, ochraniające kw iat od nieproszo
nych gości i zapewniające m u odwiedziny owadów. W iele kwiatów okazuje jednak bu
dowę mniój lub więcój niedoskonałą, ja k to według teoryi naturalnego w yboru przewidy
wać należało. Jednem słowem, D a r w i n p i e r w s z y n a u c z y ł n a s n a l e ż y c i e o c e n i a ć c a ł ą w a g ę k r z y ż o w a n i a o s o b n i k ó w t e g o s a m e g o g a t u n k u i A v y k a z a ł z n a c z e n i e p o d t y m w z g l ę d e m o d w i e d z i n o w a d ó w .
Oddawna było wiadomem, że u wielu ro
ślin kw iaty dwojaką okazują postać, lecz do
piero D a r w i n dał nam rozwiązanie tój za
gadki, która też obecnie je s t rzeczą zupełnie jasną.
Odmienność kw iatów tego samego gatunku dwojakiego bywa rodzaju. W niektórych ra zach kw iaty różnią się wielkością: jedne są duże i wiele przyciągają owadów, inne są sto
sunkowo drobne i zaledwie zwracają na siebie uwagę owadów. Czasam'., ja k np. u niektórych bratków , różnice są wybitniejsze, albowiem drobniejsze kw iaty nie posiadają ani zapachu, ani miodu, a ich korona jest zmarniała. Zada
niem takich kw iatów jest prawdopodobnie za
chowanie gatuuku przez samozapłodnienie w razach niesprzyjających zapłodnieniu przez owady.
W innych razach odmienność kwiatów tego samego gatunku na tem polega, że wysokość słupka i pręcików u obudwu form wzaje
mnie sobie odpowiada, a mianowicie: u formy długo słupkowój blizna wypada na tój samćj wysokości, na którój u formy krótkosłupko- wój znajdują się pylniki pręcików, a z drugiój znowu strony blizna formy krótkosłupkowój przypada na wysokości pylników formy dłu- gosłupkowej. Pierw iosnek dobrym jest tego
K w i a t k i p i e r w i o s n k a ( Primula) z lewej strony długo-, z praw ćj krótkosłupkowy.
Ło. K orona — k. Kielich — bl. blizna — p. pręciki.
przykładem. U formy długosłupkowój blizna sięga do górnego brzegu rurkow atej części korony, a pręciki są umieszczone w połowie wysokości tejże rurki; u formy znowu krótko
słupkowój pręciki są umieszczone przy gór
nym brzegu rurki korony, a słupek sięga do połowy jój wysokości. Różnico obudwu form kwiatowych dotyczą także kształtu i gładkości blizny, wielkości i formy ziarenek pyłku. K w iaty różnój postaci nigdy nie są po
łączone na tym samym osobniku roślinnym.
Owad odwiedzając kw iat długosłupkowy, do
tyk a pyłku tą samą częścią ciała, k tórą po
tem, przeszedłszy na kw iat krótkosłupkowy, dotknie się jego blizny i naodwrót; tak więc w obu razach owad uskutecznia zapłodnienie i skrzyżowanie różnych osobników tego sa
mego gatunku. Z drugiój znowu strony owad, odwiedzając jeden po drugim kw iaty tój sa
mój budowy, inną okolicą ciała dotyka pylni
ków, a inną blizny i nigdy zapłodnienia spro
wadzić nie może. T ak więc dwukształtność kwiatów, umieszczonych na różnych osobni
kach tego samego gatunku, zapewnia ich wza
jem ne krzyżowanie, wielce pożądane, jako nie
1 0 2 W SZ EC H ŚW IA T. M 7.
zawodny środek powiększenia liczby i spotę
gowania sił potomstwa. W zajem ne znowu, sztucznie dokonane zapłodnienie pomiędzy kw iatam i tój samćj budowy je s t równie, a n a wet bardzićj bezskuteczne, aniżeli skrzyżowanie odmiennych gatunków . Rzecz niesłychanej wagi ze względu na zasadniczą kw estyją rozró
żnienia g atunku i odmiany. Istn ieją także ga
tunki z kw iatam i trojakiej formy.
R uchy w yższych, t. j. jaw nok wiato wy ch roślin, znalazły w D a r w i n i e niezmordo
wanego i przenikliwego badacza, którem u w y
starczały przyrządy zadziwiającej prostoty.
D a r w i n dokładnie zbadał ruchy i trojaki sposób wspinania się pnących się roślin zapo- mocą obejmowania podpory, ja k u wijących się roślin, zapomocą czepiania się wąsami lub powietrznemi korzonkam i, a przed dwoma niespełna laty ogłosił obszerne i wielce żmu
dne spostrzeżenia i doświadczenia nad rucha
m i roślin jaw nokw iatow ych wogóle. W edług tych długoletnich badań, które K a r o l D a r w i n przedsięwziął przy współudziale swego syna F r a n c i s z k a , w szystkie części rośli
ny: korzeń, łodyga i liści w ykonyw ają ruch c y r k u m n u t a c y j n y , polegaj ący na zakre
ślaniu w powietrzu okręgów koła, elips, albo linii wężownicowój, powstającój podczas w y
dłużania się będącój w ruchu części roślinnój.
O rgany opatrzone poduszeczką poruszają się przez całe życie, pozostałe zaś tylko dopóty, dopóki rosną na długość. Ja k o modyfikacyje tego ruchu cyrkum nutaeyjnego uważa D ar
win gieotropizm, helijotropizm, hidrotropizm, spn liści i t. d. W ed łu g spostrzeżeń D a r w i- n a wierzchołek korzenia je s t obdarzony roz- m aitem i władzami, a mianowicie jest on czuły na działanie siły ciężkości, światła, wilgoci, oraz na ucisk i skaleczenie. Podrażnienie w pływ am i tem i w wierzchołku wywołane, zo
staje przesłane do sąsiednich, nieczułych czę
ści i tu powoduje odpowiednie zgięcie organu.
Dokładności spostrzeganych faktów nikt w wątpliwość nie podaje, lecz ogólne wnioski D a r w i n a nie są wTolne od zarzutów. Tak mianowicie cyrknm nutacyja, jak o pierw otny i powszechny ruch roślin, umiejscowienie w wierzchołku korzonka czułości na rozmaite w p ływ y, oraz przewodnictwo podrażnień w tkankach roślinnych dały powód do silnćj k ry ty k i. W każdym jed n ak razie D a r w i n
rzucił myśl, która wywołała i dopóty wywo
ływać będzie nowe badania i doświadczenia, dopóki prawda nie zostanie odkryta.
Angielski badacz E 11 i s z Filadcfii koło 1768 roku zbadał muchołówkę (Dionaea) i do
strzegł, że roślina łowi i zabija owady zatrzas
kując połówki listka. W krótce potem R o t h, W h a t e 1 e y i B a r t r a m dostrzegli owa- dożerność rosiczlci (Drosera) i opawy (Sar race- nia), wszakże na spostrzeżenia te należytój uw agi nie zwrócono i w krótce o nich zapom
niano. Dopiero od roku 1868 rozpoczyna się szereg prac, w których uznawano owadożer- ność wymienionych roślin oraz szumotliny (Aldrovanda), pływaczy ( Ultriculariaceae), gen- lisei ( Genlisea ornata), łagiewnicy (Nepenthes\
i tłustosza (TinguicuLi). Pomimo tych pojedyn
czych poszukiwań, ostateczny i powszechny zwrot w pojęciach botaników, ciągle jeszcze powątpiewających o istnieniu roślin karm ią
cych się owadami, spowodowało dopiero dzie
ło D a r w i n a, ogłoszone 1875 r., a obejmu
jące owoc 15-letnich jego spostrzeżeń i do
świadczeń nad roślinami owadożernemi, t. j . roślinami zdolnemi chwytać i traw ić owady.
Owadożerność wielu roślin nie może ju ż ule
gać wątpliwości po należytem stwierdzeniu następujących punktów :
1. Rośliny owadożerne posiadają przyrządy służące do chw ytania wielkiej ilości drobnych zwierzątek.
2. Ciała azotowe i bezazotowe w yw ierają od
m ienny wpływ na organy czucia roślin owa- dożernych, albowiem tylko pierwsze wywołują stałe podrażnienie.
3. Rośliny owadożerne wydzielają ciecz bar
dzo podobną do soku żołądkowego.
4. Gruczoły w zw ykłym stanie żadnej cie
czy niewydające, pod wpływem zetknięcia z ciałem azotowem wydzielają tak ą traw iącą ciecz (Dionaea).
5. Gruczoły stale ciecz wydzielające, pod wpływem zetknięcia z ciałem azotowem, zmie
niają chemiczny skład wydzieliny. W szcze
gólności, pod wpływem podrażnienia wyw oła
nego przez ciało azot zawierające, w wydzieli
nie występuje bliżej zresztą nieokreślony kwas
organiczny i ferm ent nadzwyczaj podobny do
pepsyny żołądka zwierzęcego. Skutkiem tak
zmienionego składu chemicznego wydzielina
M 7. W SZEC H ŚW IA T. 103 nabiera zdolności traw ienia pokarmów azoto
wych (Drosera, Nepenthes).
D a r w i n wykazał nadto, że w liściu rosicz- ki istnieje przewodnictwo podrażnienia. K a- r o l i F r a n c i s z e k D a r w i n uważają przyjmowanie pokarmów zwierzęcych za rzecz dla rośliny owadożemój konieczną, a przynaj- mniój wielce pożyteczną; przeciwnie niektórzy botanicy chwytanie i trawienie owadów uw a
żają za bardziój wypadkowe, za możebne, lecz odmawiają mu znaczenia czynności niezbędnój albo naw et wielce pożytecznej dla rośliny.
W roku 1837 K a r o l D a r w i n przedsta
wił Towarzystwu gieologicznemu w Londynie swoje spostrzeżenia, dotyczące działalności dżdżowników, która na tem polega, że robaki te kałem swoim zwolna pokrywają przedmioty na powierzchni ziemi rozrzucone i zakopują je na kilka cali głęboko. Tym sposobem, skut
kiem działalności dżdżowników ciągle powsta
je na powierzchni w arstw a rodzajnój ziemi, będąca ich wytworem. Przeciwko tym po
glądom w ystąpili d’A r c h i a c i F i s h . Dla ostatecznego rozwiązania wątpliwości D a r w i n począł tedy gromadzić spostrzeżenia, do
świadczenia i wyrachowania, które sam prze
ważnie dokonywał, oraz zbierał za pomocą swych synów 'i osób życzliwych, które we wszystkich częściach świata przedmiot ten dla niego badały. Owoc długoletniój pracy wielu osób stanowi przedmiot ostatniego dzie
ła D arw ina, które daje dokładny obraz w y
tw arzania ziemi rodzajnój przez dżdżowniki oraz budowy, zdolności i obyczajów tych pos
policie pogardzanych i w stręt budzących ro
baków.
Dżdżowniki w ydrążają w ziemi kanały co naj więcój 7—8 stóp głębokie. Do kanałów tych wciągają rozmaite przedm ioty, ja k liście, skraw ki papieru i t. p., którem i ściany swych mieszkań wyściełają, chociaż liście służą im także za pokarm. Ściany kanałów są nadto wylepione śluzem, a głębićj położona i roz
szerzona część kanału kam ykam i wyłożona.
Dżdżowniki wypełniają przewód pokarm owy ziemią, którą pochłaniają dla zawartych w niój pokarm ów albo też poprostu celem zagłębie
nia się w niój. W każdym razie, w przedżo- łądku ziemia zostaje rozdrobniona zapomocą połkniętych kamyków, następnie zmięszana z wydzielinami przewodu pokarmowego i osta-
tecznio wydalona przez odbyt jako kał składa
ją c y się z długiego i wielokrotnie pozginanego sznureczka w kiipkę ułożonego. Dżdżowniki oddają kał przy ujściu swych nor, które tym sposobem zamykają; nawet po m iastach, po
między kamieniami bruku, kupki te zrana w wielkiój widać ilości. Tym sposocem dżdżow
niki rozdrabniając ziemię i mięszając j ą z wy
dzieliną swego przewodu pokarmowego, oraz w wielu razach z cząstkami pokarmów roślin
nych, nadają jój własności wielce urodzajnego gruntu, oraz pochłaniają cząstki ziemi w więk
szych głębokościah napotkane i składając jo na powierzchni pod postacią kału, uskutecz
niają ciągłe mięszanie się powierzchownych i głębićj łożących w arstw ziemi. Skutkiem ta- kiój działalności dżdżowników, zwolna lecz cią
gle powstaje warstwa ziemi rodzajnój, która po pewnym czasie znowu przechodzi przez przewód pokarmowy robaków. W edług obli
czeń D a r w i n a , w niektórych częściach An
glii na jednym akrze gru n tu przez ciało dżdżowników co rok przechodzi 10516 kilogra
mów ziemi P raca dżdżowników idzie na po
żytek roślin i z tego powodu, że nory przepu
szczają powietrze daleko w głąb ziemi, oraz ułatw iają przenikanie drobniejszych korzeni.
Ziemisty kał, gromadząc się w coraz grubszą warstwę, powoli zagrzebuje przedm ioty na powierzchni ziemi łożące, ja k to powyżej wspo
mniano.
Dżdżowniki nie m ają oczów, wszakże przed
nia część ich ciała jest czuła na światło. S łu
chu zupełnie są pozbawione, lecz na wstrząś- nienie nadzwyczaj są czułe i wogóle posiada
ją bardzo silnie rozwinięty zmysł dotyku. M a
j ą one zwyczaj zaciągania do swoich nor opa
dłych liści, które w części służą im za pokarm, w części zaś dostarczają m ateryjału na w ysia
nie nory. Liść zawsze wciągają do nory węż
szym końcem, albo też bardzo miękkie liście wciągają środkiem ich długości.
Dżdżowniki są wszystkożerne. Liście na pokarm przeznaczone zwilżają alkaliczną w y dzieliną swego przewrodu pokarmowego, po
dobną do soku trzustkowego, a następnie po
żerają liść ju ż w części działaniem tój wydzie
liny na zewnątrz ich ciała straw iony, Dżdżowniki są nocnemi zwierzętami.
D a r w i n ogłosił liczne spostrzeżenia nad
gieologiją rozmaitych okolic Am eryki południo-
104 W SZ EC H ŚW IA T. iNŚ 7.
wój, nad budową wysp wulkanicznych, nad szczątkami zaginionych zwierząt ssących z nad rzeki L a P lata, oraz dokładnie zbadał w yspy i rafy koralowe i podał teo ryją ich po
wstawania, powszechnie w ostatnich czasach przyjętą. Daw niejsi badacze: F o r s t e r , F I in~
d e r s i P ć r o n mniemali, że polipy rozpo
czynają swe budowy w wielkich głębokościach, lecz Q u o y i G a i m a r d dostrzegli, że po
lipy m ogą żyć w pewnćj tylke głębokości.
E h r e n b e r g znowu, zwracając uwagę na powolny w zrost korali sądził, że nigdy nie mo
gą one tworzyć pokładów znacznćj grubości.
D a r w i n wielką położył zasługę opierając teoryją powstawania ra f i wysp koralow ych na powolnych, wiekowych zmianach gieologicz- nych poziomu dna morskiego. Te powolne
Schematyczne rysunki przedstaw iające przekroje lądu lub wyspy z pow stałem i przy brzegu rafam i.
1. R afa pobrzeżna. 2. R afa tam ow a. 3. A toli, a) Poziom morza. 6) R afa koralow a, c) Pierwotny ląd.
<?) L aguna, t. j. część morza n a w ew nątrz rafy.
zmiany, w połączeniu z powolnym lecz nieu
stającym wzrostem korali, zdaniem D a r w i - n a w yjaśniają pow staw anie choćby najobszer
niejszych budowli koralowych.
Polipy nigdy nie wznoszą się po nad poziom najniższego odpływ u morza, a zatem działal
ność polipów nie może dźwignąć rafy ponad powierzchnię wody. W yniesienie rafy nad p o ziom morza zależy albo od powolnego podno
szenia się dna, będącego podstaw ą korali, albo
od działania samego morza, które obrywa k a
w ały korali wyrzuca je na rafę, skutkiem czego stopniowo j ą podnosi aż po nad swój poziom.
Korale mogą żyć do pewnój tylko głęboko
ści, nieprzenoszącój wogóle 15 do 30 sążni.
Rozwijają się one wzdłuż brzegów lądu lub wyspy odosobnionój tw orząc tuż przy nich r a f ę p o b r z e ż n ą . Gdy dno m orskie bar
dzo powoli opada, korale pomimo leniwego wzrostu m ają czas coraz wyżej wznosić swe budowle, aby się utrzym ać w odpowiedniój głębokości pod powierzchnią wody. W takim razie korale coraz wyżój podnoszą się na szczątkach poprzednich pokoleń, które wy
m arły skutkiem zbytniego zanurzenia; jedno
cześnie z opadaniem dna morskiego przestrzeń wody pomiędzy rafą i lądem czyli 1 a- g u n a coraz bardziój się rozszerza, ja k to załączone rysunki przedstawiają. ■ — Skutkiem ciągłego, a powolnego opada
nia dna morskiego, przy bezustannym rozroście korali, po pewnym czasie po
w staje rafa równoległa do brzegów i od
dzielona od lądu szerokim kanałem czyli l a g u n ą . Je stto w takim razie r a f a t a m o w a . Jeżeli rafa tam owa rozwija się naokoło wyspy, w takim razie tw o
rzy obrączkę otaczającą część morza ( l a g u n ę), pośród którój się wznosi wierzchołek częściowo zatcpionój w y
spy. W razie dalszego jeszcze opada
nia dna morskiego i odpowiedniego roz
rastan ia się rafy koralowćj, po zupeł- nem zniknięciu wyspy pod powierzchnią wody pozostaje tylko obrączkowata rafa czyli a t o l i , otaczająca spokojną prze
strzeń wody. Ta prosta teoryją tłum aczy także, jak im sposobem rafa koralowa mo
że sięgać do 300 i więcej sążni głęboko
ści, chociaż polipy, ja k widzieliśmy, nie mogą żyć poniżój 30, najwięcój poniżój 120 sążni głębokości.
W ostatnich czasach J o h n M u r r a y , członek ekspcdycyi naukowej okrętu O h a 1- 1 a n g e r, k tó ry odbył słynną podróż nauko
wą na około św iata,następującą podajeteoryją powstawania ra f koralowych. (Porównaj: N a t u r ę , N r 549, 1880. — K o s m o s . Zeitschr.
f. einheitliche W eltanschauung. Tom V III, 1880— 1881. Str. 140— 142).
W morzach, zwłaszcza zwrotnikowych,
tfs 7. W SZEC H ŚW IA T. 105 znajduje się ogromna ilość istot wapno w
swym organizmie osadzających. W edług obli' czeń M u r r a y ’a, sześcienna mila (angiel
s k a ; ^ ^ wiorsty), wody morskiój, w głęboko
ści 100 sążni zawiera 16 tonnów (32000 fun
tów) węglanu wapnia pod postacią wapiennych wodorostów, skorup otwornic, mięczaków, szkarłupni i t. p. W znacznych głębokościach niem a jednak podobnych szczątków, albo
wiem dwutlenek węgla zaw arty w wodzie morskiój, zwłaszcza głębszych warstw, w krót
ce rozpuszcza wapienne litwory. W mniejszych głębokościach rozm aite skorupy wapienne szybciój się gromadzą, aniżeli woda morska może je rozpuścić. Czasami podobne nagrom a
dzenia skorup ta k dalece zbliżają się do po
wierzchni morskiój,że mogą służyć za podsta
wę rafy koralowćj. Korale znajdujące się na zew nętrznym brzegu rafy korzystniój są po
łożone, jak o obficiój pokarm otrzym ujące;
szybciój rosną i prędzój od innych wznoszą się pod powierzchnią morza. Jeżeli pole koralowe m ałą obejmuje przestrzeń, w takim razie ko
rale na zewnętrznym jego brzegu będące otrzym ują pokarm o tyle obfity, że mogą do
syć szybko rosnąć i wkrótce wypełniają wnę
trze laguny. W przeciwnym razie, gdy korale obszerną zajmują przestrzeń, zwierzęta znaj
dujące się na wewnętrznój stronie rafy sta
nowczo są upośledzone, nie mogą należycie w yrastać, przeto w wielkiój ilości um ierają i kruszą się. W oda morska, zawierająca dw u
tlenek węgla, rozpuszcza obumarłe korale i tym sposobem rozszerza lagunę, a tymczasem korale na zewnętrznój stronie rafy coraz dalój posuwają się w głąb morza i także przyczy
niają się do rozszerzenia tójże laguny. Takim to sposobem rafa pobrzeżna powoli zamienia się na tamową. Cały ten rozwój ra f w niczem nie je s t zależny od podnoszenia się lub opada
nia dna morskiego, co stanowi podstawę teoryi D a r w i n a , gdy tymczasem nowsze badania, jakich dokonał D a n a i J o h n M u r r a y , za tem przemawiają, że dno oceanu bardzo jest stałe i mało ruchome. Nadto za pomocą teoryi D a r w i n a trudno wytłumaczyć bliskie są
siedztwo ra f pobrzeżnych tam owych i atolli, ja k to np. na wyspach Fidżi spostrzegamy.
Ponieważ teoryja M u r r a y a usuwa te w ą t
pliwości, przeto zwróciła na siebie powszechną uwagę świata uczonego. (Dok. nast.)
KWESTYJA KOPALNI CYNKU
Przez Br. J a s i ń s k i e g o
stu d e n ta In s ty tu tu G órn. w P e te rs b u rg u .