= ==== N A P IS A Ł -
X . D R . T O M A S Z M I S I C K I
Wzorowi)
Parafianin
DRUKIEM ‘ N A R O D U PO LSKIEGO”
1331 A ugusta St., Chicago, 111.
□ ----□
t O z o r o w y
Parafianin
P r z e z
X. Dr. Tom asza Jitisickiego
P ro b o szcza w 6)illiamsp9rt, Pa.
°
CSD 1921 CSU
>^^^*679 Drukiem “ N arodu P olskiego/' 1331 Augu»ta St., Chicago, 111.
n --- D
Z wiedzą i za pozwoleniem
(fiładzy Duchownej w Krakowie.
Zasłużonemu wielce w Winnicy Chrystusowej,
KSIĘDZU FRANCISZKOWI RUSINOWI,
Proboszczowi polskiemu w Syracuse, N. Y.
W serdecznym upominku z okazyi
jego 25-letniego jubileuszu Kapłaństwa, książkę tę poświęcam.
X. DR. TOMASZ MISICKI,
Kapłan Dyecezyi Krakowskiej, Proboszcz w Williamsport, Williamsport, Pa.
5. kwietnia, 1921.
H istorya powstania tej książki je st następu
jąca:
Byliśmy, kilka miesięcy tem u na Nabożeń
stwie misyj nem w M orris Run, Pa. u mądrego są
siada mego, X. Eug. Hełczyńskiego. Pobożny Ksiądz Michał Dzialuk, który wówczas pasterzował w Binghamton, N. Y. — i tam dziwów dokazał w budowaniu parafii duchownie i m ateryalnie, rzecze do m n ie: “Potrzeba nam w Ameryce “Parafianina Wzorowego” ; proszę go prędko napisać!”
Usłuchałem miłego rozkazu — i oto niechże Wzorowy Parafianin” idzie w świat polski — i niech tra fi do dusz polskich!...
WSTĘP DO
“WZOROWEGO PARAFIANINA”
1
Pierwszym pasterzem Boskim był Sam Jezus Chrystus, Pan i Zbawiciel Nasz. To je st pierwszy, główny, nieśm iertelny i wieczny proboszcz wszy
stkich czasów, wszystkich narodów i wszystkich ludzi.
Nasamprzód spędził Zbawca Nasz w ukryciu i w uświęceniu Samego Siebie lat trzydzieści, — On, Świętość i Doskonałość Sama, w tym celu, że
by nas wszystkich nauczyć pracy nad własnem zba- wieniejn, — i żeby nam wysłużyć niezliczone skar
by zasług. Jezus Chrystus, Sam pościł, Sam się mo
dlił, Sam pokutował, Sam się za nas i dla nas u- m artwiał, byśmy za Nim i z Nim umieli pościć, modlić się, pokutować i umartwione prowadzić ży
cie.
Potem dopiero rozpoczął pracę apostolską. 0 - siadł w miasteczku K afarnaum “nad morzem”, po
wołał do Swego najbliższego otoczenia dwunastu Apostołów, otoczył się kilku świętemi niewiasta
mi, “które mu służyły z m ajętności śwoich”, (patrz Łukasz św. Ewang. r. 8) i, ja k wspomina święty Mateusz, “obchodził w szystką Galileę, nauczając w bóżnicach ich i przepowiadając Ewangelię Kró
lestwa, a uzdraw iając wszelaką chorobę i wszelaką niemoc między ludem... I szła za nim wielka rzesza od Galilei i Dekapolu i z Jeruzalem i z żydowskiej ziemi i z za Jordanu.”
7
Taka była pierwsza na tej ziemi parafia Chry
stusowa, — taki był zawiązek Kościoła Boskiego.
Kościoła Katolickiego na tym świecie.
Możnaby tu zrobić uwagę, że Pan Jezus u- święcił, obok innych uczciwych zrzeszeń i zgroma
dzeń ludzkich, przedewszystkiem zakładanie p ara
fii Katolickich, kiedy wyrzekł owe znane słowa:
“Gdzie są dwaj, albo trzej, zgromadzeni w i- mię moje, tamem je s t w pośrodku ich.”
A znowuż na innem miejscu, u Ewangelisty, świętego Jana, czytamy w yrazy Jezusowe:
“Jam je st pasterz dobry. Dobry pasterz duszę swą daje za owce swoje.”
I zaraz w dwa wiersze potem : “Jam je st pa
sterz dobry: i znam moje i znają mię moje... I dru
gie owce mam, które nie są z tej ow czarni; i one potrzeba, abym przyw iódł; i słuchać będą głosu me
go; i stanie się jedna owczarnia i jeden pasterz.”
Przewiduje Jezus C hrystus i przepowiada he
retyków i schizmatyków, — i zaznacza wyraźnie ich odstępstwo i ich nienależenie do Jego prawdzi
wej owczarni, do Kościoła Katolickiego, — ale przytem lituje się nad nimi i każe pracować nad ich nawróceniem... Jednakże potępia mocnymi wy
razy buntowników w Kościele, zwłaszcza przewo
dników sekt i nowych ludzkich wiar, kiedy się od
zywa : “Zaprawdę, zaprawdę mówię w am : Kto nie wchodzi przeze drzwi do owczarni owiec, ale wcho
dzi inędy, ten je st złodziej i zbójca. Lecz któ
ry wchodzi przeze drzwi, pasterzem je st owiec...
Jam je st drzwiami. Przez mię, jeśli kto wnijdzie, zbawion będzie; i wnijdzie i wynijdzie, — i pastw i
ska znajdzie. Złodziej nie przychodzi, jedno żeby
8
kradł, a zabijał i tracił; jam przyszedł, aby żywot (owce) miały i obficiej miały.”
W powyższych słowach Zbawiciela Pana niech
że widzą wszyscy odstępcy, obcy i nasi polscy, tak zwani “niezależni” i “narodowi”, wydany wyrok na siebie samych!
2
W czasie, w ybranym i naznaczonym przez Sie
bie Samego, poszedł Jezus C hrystus na mękę stra
szliwą i na krzyż i śmierć dla naszej miłości, — i dokonał bezmiernem męczeństwem zbawienia i od
kupienia ludzkości c a łe j; lecz trzeciego dnia przy
pieczętował zm artwychwstaniem własnem bóstwo Swoje i nową Boską wiarę, przez Siebie ufundo
waną.
Przed m ęką Swoją, ale mianowicie przez te dni czterdzieści, jakie upłynęły między zmar
twychwstaniem Zbawiciela, a Jego wniebowstąpie
niem, Boski Założyciel Kościoła Katolickiego, wy
znaczył i wykończył główne i podstawowe zarysy tej instytucyi Boskiej, k tó ra miała dalej prowa
dzić posłannictwo Jezusa C hrystusa na ziemi. W tym to czasie, ustanowione zostały Sakram enta Święte, w tym to czasie, mianowicie, wykończoną została konstytucya Kościoła świętego Katolickie
go,—i uregulowane zostały praw a i przywileje pa
pieża, biskupów i kapłanów... Dowód na to w tem, że Kościół święty, po wniebowstąpieniu P ana Je zusa, nie kroczy po omacku, ale idzie śmiało i nie
zachwianie i bez poprawek i wątpliwości ludzkich, w pracy około zbawienia dusz.
Przed samem wniebowstąpieniem Swojem od
zywa się C hrystus Pan do Apostołów i do uczniów
Swoich: “Weźmiecie moc Ducha świętego, który przyjdzie na w as; i będziecie mi świadkami w Je
ruzalem i we wszystkiej żydowskiej ziemi i w Sa- m aryi i aż na k raj ziemi.” Innemi słowy chciał Zba
wiciel powiedzieć: Wszystkiegom dokonał, wszy- stkom Sam urządził; teraz wy się rządźcie — i wzmocnieni Duchem Przenajśw iętszym , prowadź
cie Kościół Boży drogą przezemnie wytkniętą...
Zakładajcie parafie po całym świecie...
3
Opowiadają nam “Dzieje Apostolskie”, że za
raz po wniebowstąpieniu Pana Jezusa, zebrali się w wieczerniku “gdzie mieszkali” wszyscy Aposto
łowie w liczbie jedenastu (bez Judasza—nieszczę
śnika!) najprzedniejsi uczniowie i uczennice Zba
wiciela, — i dodaje wyraźnie Łukasz św ięty: “A był poczet osób wespół jakoby sto dwadzieścia” ;
“ci wszyscy trw ali jednomyślnie na modlitwie, z niewiastami i z Maryą,, m atką Jezusową i z bracią Jego” (to znaczy z krewnymi Jego.)
To była już druga parafia chrześciańska i ka
tolicka na ziemi, a pierwsza pod przewodnictwem wyraźnem pierwszego papieża, P io tra świętego, — i przy obecności i przy błogosławieństwie M atki N ajśw iętszej, M atki Jezusowej i M atki wszystkich lud zi; m atką naszą i m atką Kościoła zamianowaną została Prześw ięta Dziewica pod krzyżem na Gol
gocie... Święty P io tr w ystępuje w tej pierwszej pa
rafii jako naczelny jej rządca i przewodnik — i, widocznie z rozkazu Pana Jezusa, w ybierają wszy
scy obecni na miejsce zdrajcy Judasza, dwunaste
go Apostoła w osobie Świętego Macieja.
10
Po dziesięciu dniach nastąpiło Zesłanie Ducha Przenajświętszego, — i ta maleńka parafia Chry
stusowa, teraz cudem nadzwyczajnym wzmocnio
na, wychodzi z wieczernika na m iasto Jeruzalem, na całą ziemię żydowską, na św iat szeroki... Tenże P io tr święty, książę Apostołów, kroczy n a czele tej parafii Jezusowej, — i staje się pierwszym misyo- narzem i pierwszym światowym, po Zbawicielu, ka
znodzieją i proboszczem n a świecie... Po pierwszem jego kazaniu pokutnem, naw racają się rzesze całe w Jeruzalem, — i jakoby zapisują się do tej pierw
szej apostolskiej, ogromnej, p arafii; pisze Łukasz św ięty: “ i przystało dnia onego jakoby trzy ty siące dusz.”
Z prostotą piękną opowiadają dalej “Dzieje A- postolskie” : “Wszyscy też, którzy wierzyli, byli pospołu; i wszystko mieli wspólne. Osiadłości i m a
jętności przedawali i obdzielali niemi wszystkich, jako każdemu było potrzeba. Codzień też, trw ając jednomyślnie w Kościele, a łamiąc chleb po do
mach, pożywali pokarm z radością i w prostocie serdecznej; chwaląc Boga i m ając łaskę u wszego ludu. A Pan codzień przym nażał do kupy, którzy mieli być zbawieni.”
Zapisuje Łukasz święty najpiękniejszą po
chwałę, jak ą język ludzki może wypowiedzieć, o tej wielkiej parafii apostolskiej: “A mnóstwa wie
rzących było serce jedno i dusza jed n a; ani żaden z nich, to co miał, swem nazywał, — ale było im wszystko wspólne.”
Do dwunastu Apostołów, rozkazem Boskim, dodani zostali dwaj nowi: Paweł święty, najuczeń- szy z nich wszystkich i najgorętszy pracownik
ll
Chrystusowy, — i święty Barnabasz... Zaraz ro
zeszli się na wszystkie cztery strony św iata Apo
stołowie Pańscy, — i poczęli głosić wszędzie Ew an
gelię świętą, to je st zakładać Kościoły, czyli para
fie Jezusowe, Katolickie.
4
W yraz “p arafia” pochodzi z greckiego języka
“paroikia”, i oznacza właściwie “sąsiedztwo”, mie
szkania sąsiednie, bliskie... Początkowo, w pierw
szych trzech wiekach Kościoła, wyraz ten oznacza!
tyle, co Kościół okoliczny, co zgromadzenie w ier
nych, w pewnem mieście, czy miasteczku z przyle- głemi wioskami, raczej osadami chrześciańskiem i;
na czele takiej “parafii” pierwotnej stał biskup, razem z kilku czy kilkunastu kapłanami. Ze wzro
stem i z rozszerzeniem się Kościoła świętego, w wiekach późniejszych, odszczególniano wyraźnie dyecezye, to je st skład cały i szereg paraf i j więk
szych i m niejszych; na czele dyecezyi był jeden biskup, który do zarządu poszczególnych parafij wyznaczał po jednym czy po kilku kapłanów;
z tych główny nazywał się parochem, czyli pro
boszczem.
Nie tu miejsce szeroko o tych rzeczach mó
wić...
5
W tej książeczce przeznaczonej głównie dla ludzi świeckich, dla parafian naszych polskich a- merykańskich, chodzić mi będzie przedewszyst- kiem o następujące sześć rzeczy:
1. Czy każdy katolik powinien się zapisać do parafii, a jako Polak do jakiej parafii, polskiej,
12
czy angielskiej ? Niechże to będzie rozdziałem pierwszym, wstępnym.
2. Jakie są obowiązki wzorowego parafiani
na wobec Pana Boga? O tem będzie w rozdziale drugim.
3. Jakie stanowisko m ają zająć, — ja k się m ają zachowywać zacni parafianie, wobec Wła
dzy Boskiej Kościoła Katolickiego, — więc jakie m ają obowiązki wobec papieża, wobec biskupa, wobec kapłanów wogóle, a swoich przedewszyst- kiem ? To będzie rozdział trzeci.
4. W rozdziale czwartym, nastąpi w ytłum a
czenie tej prawdy, często niebranej w rachubę, że uświęcenie i praca nad własnem zbawieniem, ma być główną troską każdego parafianina i każ
dej parafianki.
5. W rozdziale znowuż piątym będzie mo
wa o obowiązkach wszystkich parafian wogóle względem współparafian.
6. Nakoniec, żeby obraz życia parafialnego był bardziej w yrazisty przez zaznaczenie cieniów przy tem życiu, pis7<ę' o zachowaniu się wzorowych parafian wobec sekt rozmaitych zwłaszcza wobec nieszczęsnych „niezależników” i „hodurowczy- ków.”
6
Tem at o “Wzorowym P arafianinie” taki ob
szerny, — i tyle tłoczy się i nasuw a uwag poży
tecznych podczas pisania, że książka ta powinna
13
być większą, w dwójnasób, albo i trzy razy; ale czytający łatwo zrozumieją i wybaczą powody kró
tkości i pewnych niedopowiedzeń w tem ulotnem dziełku... Należało zwłaszcza dodać osobny rozdział
“o rodzinie Katolickiej - polskiej,” — i o jej sto
sunku do parafii, — boć te rodziny zacne i po ka
tolicku prowadzące się, są fundamentem , — i by
w ają potęgą i chwałą naszych parafij... Może Bóg pozwoli, że niezadługo i w osobnej książce będzie o tem mowa a tymczasem niechże czytelnicy bę
dą wyrozumiałymi dla pewnych braków w ni- niejszem dziełku.
14
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
CZY NALEŻEĆ DO PARAFII KATOLICKIEJ - I DO JAKIEJ
PARAFII SIĘ ZAPISAĆ?
TREŚĆ ROZDZIAŁU PIERWSZEGO.
1
Należenie do p a ra fii je s t publicznem i o tw artem p rz y znaniem się do w iary C hrystusow ej, i je s t publicznem w y
znaw aniem te j w iary.—
2
N iepraw dą je st, żeby relig ia m iała być „pryw atnym in teresem ” każdego człowieka. —
3
W ykręty i wymówki niektórych, m dłych, albo też nieuczciwych katolików , od zapisyw ania się do p a ra fii. — Zbicie i w yśm ianie tych wymówek. — Szczęście w należe
niu do p a ra fii katolickiej. , 4
Obowiązek zapisania się ile możności, do p a ra fii pol
skiej dla Polaków i Polek. — K ilka słów o ta k zw anej
„am erybanizacyi” p a ra fij naszych. — Kościół je j nie n a kazu je; przeciwnie, „am erykanizow anie” gw ałtow ne je s t szkodliwem. — Śmieszne „pchanie się” niektórych do p a ra fij am erykańskich. — Wywody ich nie dadzą się obro
nić...
17
1
Co do odpowiedzi na powyższe dwa zapytania niema i niemoże być wątpliwości, ani w ahania się, w głowie i w sercu porządnego człowieka i rze
telnego Polaka.
Jestem przecież katolik i jestem katoliczka, więc należeć mi trzeba do parafii katolickiej.
Powtóre, Polakiem i Polką jestem , — zatem nie będę się wypierał swego gniazda, ani swego narodu, — i zapiszę się czemprędzej do najbliż
szej parafii polskiej.
Nic tu nie znaczą wszelakie w ykręty i wy
mówki, właśnie dlatego, że to są w ykręty przed własnem sumieniem, — i że to je s t wyłgiwanie się od jasnych obowiązków katolickich i narodo
wych.
Wybij sobie nasamprzód każdy i każda z gło
wy, że ty robisz “łaskę” Panu Bogu, kiedy nale
żysz do parafii!
Ta spraw a ma się zupełnie przeciwnie: Pan Bóg użycza ci i drugim parafianom bardzo wiel
kiej, nieocenionej łaski...
Czyś ty o tem pomyślał, — czyś ty się nad tem zastanowiła bodaj chwilkę, że zapisując się do parafii katolickiej i wypełniając obowiązki pa
rafialne, należysz przez to samo do owczarni Chry
stusowej w sposób wyraźny i otw arty?... Oświad
czasz wtedy publicznie, wobec znajomych i niezna-
jomych, — mówisz poprostu sąsiadom i obcym:
J a jestem nie malowany katolik, ale praktykujący katolik; ja się' Pana Jezusa nie wstydzę, lecz Go wyznaję przed całym światem... Ogłaszasz śmiało w szystkim : Jam katoliczka, — i to nie bylejaka, z imienia tylko, — jeno jestem katoliczka otw ai- ta, wyznająca w iarę świętą przed wszystkimi lu
dźmi.
Ty się Pana Jezusa nie zapierasz publicznie,
— ty się z w iarą nie ukrywasz przed nikim, — ty do Kościoła Katolickiego przyznajesz się otw ar
cie, — to i Zbawiciel m a cię za swego i za swoję i przyzna się do ciebie przed całem niebem i przed ziemią całą.
Przecież Sam Zbawca raczył powiedzieć: —
“Wszelki tedy, który mię' wyzna przed ludźmi, wy
znam ja go też przed Ojcem moim, k tó ry je st w niebiesiech. A któryby się mnie zaprzał przed ludźmi, zaprę się go i ja przed Ojcem moim, który je s t w niebiesiech” (Ewang. św. Mateusza, roz
dział X. w. 32 i 33.)
Nienależenie do parafii Katolickiej umyślnie, możnaby nazwać pewną próbą wyparcia się Pana Jezusa, wiary, Kościoła i swego narodu.
Tu należy wspomnieć, jak to niektórzy źli ka
tolicy i niedobrzy Polacy m aw iają czasami b rzyd
ką rzecz, której się nauczyli od socyalistów i wo- góle od ludzi przew rotnych: “Co tam komu do mo
ich przekonań?... Co komu do tego, w co ja wie
rzę?... Religia je st rzeczą pryw atną każdego czło
wieka!... J a jestem katolik rzetelny, może nawet lepszy od tych, co to najwięcej na parafię płacą i siadają w pierwszych ławkach!... J a regularnie
20
naw et chodzą do spowiedzi, raz i dwa razy do ro
ku, ale tam i wtenczas, gdzie i kiedy niemal nikt mnie nie widzi i nie zna; ja — bo nie lubię tłoku i nie lubię się popisywać przed nikim !” Te wszy
stkie i tym podobne gadaniny to są tylko niemą
dre zdania i w ykrętne słowa, — i ty , wzorowy pa
rafianinie i dobra parafianko, zrozumiej, że to je st pułapka przeciwko prawdzie i że to są oszu
kańcze wyrazy!
N ikt ci nie każe się popisywać niczem, boś ty nie komedyant, ani niei tancerka.... Właśnie w wierze świętej i w Kościele Katolickim najw ię
cej dom agają się czystości intencyi i popisywanie się pobożnością je s t zakazanem i zalicza się do fa- ryzeuszostwa... Byłaby to albo zła, albo bardzo wątpliwa spowiedź, gdyby ktoś przystępował do Sakram entu pokuty gwoli popisu, albo jedynie ze zwyczaju. O tem będzie w tej książeczce na innem miejscu.
Jednakże kryć się z przystępowaniem do Sa
kram entów pokuty i komunii św. bez bardzo waż
nego powodu, a mianowicie ta k postępować i tak prawie udawać, żeby ludzie sądzili, że ktoś do Sa
kram entów wcale nie chodzi, to samo w sobie je st złem i godnem potępienia!
Kłamstwem je st i bardzo podstępną niepraw
dą, że religia je st “pryw atnym interesem ” każde
go człowieka! Takie zdanie wymyślili żydzi, po
ganie nowi i socyaliści. Im z tem bardzo wygodnie, gdyż mogą niecne swoje zam iary łacniej ukry
wać i nauki błędne, doktryny fałszywe, prędzej rozszerzać, pomiędzy nieum iejętnym i i nieostroż
nymi... Dlaczego w iara m oja m a być pryw atnym
21
moim interesem?... Przecież nie żyję na puszczy i nie jestem odludkiem... Przecież stykać się m u
szę z ludźmi w domu, na ulicy, we fabryce, w poli
tyce, na zgromadzeniach, w urzędach w załatwia
niu rozmaitych spraw, które nietylko mnie obcho
dzą, ale które zaczepiają o żywotne spraw y dru
gich... Przecież każdy woli się dowiedzieć, co ja jestem za człowiek: czy j a w Boga wierzę i tego Boga się boję, — czy ja się lękam odpowiedzial
ności przed sumieniem własnem, a przedewszy- stkiem przed sprawiedliwym i nieuniknionym są
dem Boskim... Kto się Boga nie boi, prędzej, czy później, musi się złym okazać, bo nie m a funda
m entu jego honor, ani nie ma podstawy jego tak zwana uczciwość! N awet sumienie własne z po
czątku delikatne, jak doskonały zegarek, może niejeden przez oddawanie się namiętnościom tak dalece zagłuszyć, że poświęci najśw iętsze rzeczy przez sobkostwo, przez chciwość, przez zacietrze
wienie się w chuciach cielesnych... Tylko “bojaźń Boża je st początkiem mądrości” — i je s t jedy
nym absolutnie pewnym hamulcem przed złymi zamysłami i podłymi czynami...
Ludziom wolno się' pytać i ludzie powinni py
tać, w co kto wierzy i czy praw Boskich i Kościel
nych słucha; po tem jedynie sądzić są zdolni o cha
rakterze człowieka, o jego prawości i o jego po
rywach, — i jedynie według tej reguły przewidy
wać nam wypada, na co się odważyć może odpo
wiedni osobnik, jeżeliby przyszła mocna pokusa....
Miał słusznie ów żydek bogaty, który zauwa
żył chłopa — woźnicę, przejeżdżającego koło fi
gur Męki Pańskiej i M atki Boskiej bez zdjęcia
22
czapki, kiedy u sk raju lasu wielkiego i gęstego rzekł do niego: “Nawróćmy do m iasta; ja się bo
ję z tobą jechać...” Stosunki ludzkie są tak powi
kłane i chodzi o szczęście i dobro tylu ludzi w ży
ciu jednego naw et mizernego człowieka, że musi sb' każdy drugiego pytać: “Czemeś ty jest, do
brym czy złym? Boisz ty się Boga i wieczności, czy nie?...”
Przedewszystkiem zaś trzeba tu zaznaczyć, że ma Pan Bóg najśw iętsze prawo, kiedy nas stwo
rzył do życia wspólnego i towarzyskiego, — i kie
dy każdemu z nas dał duszę i ciało, wymagać od nas, byśmy Mu cześć składali i duszą i ciałem, to je st wewnętrzną i zewnętrzną — i to je s t prosty obowiązek wdzięczności dla Pana Boga i obowiązek miłości dla tych, z którym i żyjemy, żeby świecić przykładem dobrym wszem wobec, wypełniając pu
blicznie obowiązki religijne.
Tak, ta k ; religia i religijność, — cześć Bogu oddawana i spełnianie obowiązków przez wiarę nałożonych nie są i niemogą być “pryw atnym in
teresem ” każdego, ale są i muszą być rzeczą pu
bliczną i bodaj najbliższym wiadomą...
2
Niewolno zatem katolikowi ani katoliczce cho
dzić po świecie samopas, — niewolno wykręcać się od należenia do parafii.
Niesmaczne są i niemądre owe rozmaite wy
kręty niektórych katolików, co to pragną oszukać siebie i drugich, wmawiając w siebie i w towarzy
szów następujące wymówki:
“J a tam mogę się obyć bez należenia do p a rafii !”
23
D rugi znowuż powie:
“J a nie mam stałego miejsca, ani utrzym a
nia, ani roboty pewnej, ani znajomości żadnej miejscowej, to co mi tam po parafii?!... Trzeci rzeknie ci niekiedy, niby z głębokiego przekona
nia:
“Ja jestem biedny; jam niedawno z k raju przyjechała: a tu w Ameryce bez pieniędzy nie dostaniesz nic! Jeżeli chcę należeć do parafii ka
tolickiej, muszę płacić wstępne, muszę płacić mie
sięczną kolektę i dawać rozmaite składki. Niemal co niedzielę ksiądz krzyczy z ambony: Daj i d a j !”
Czwarty, — z tych wszystkich paniczów n a j
gorszy, — kawałek socyalisty, więc już trochę bezbożnik i oszczerca i krętacz, tłumaczy sobie i drugim krzykliwie:
“Wy nie wiecie o tem, ale ja się na tem znam, bom w “m ądrej” gazecie czytał kilka razy... To księża wymyślili te kościoły i te parafie i te spo
wiedzi i te różne nabożeństwa, żeby mieć “busi
ness” ! To wszystko niepotrzebne tu w Ameryce!
Jak powrócę' do kraju, to będę chodził do Kościoła, bo tam zresztą wszystko darmo i tam księża nie tacy, ja k tu ! ”
P iąty wreszcie, niby lepszy od poprzedniego, ale także bardzo już zepsuty i bardzo mianowicie pyszałkowaty i wielki m ądrala wmawia w siebie i w drugich takie bezbożne przekonanie, jak pierw
szy - lepszy luteranin:
“J a tam znowu wolę się sam w kąciku pomo
dlić na książeczce — i kościołów i parafij żadnych nie potrzebuję!... Spokojniutko, bez gwaru ludz
24
kiego i bez brzęku pieniędzy to mi dopiero praw dziwa i szczera modlitwa!”
Bardzo łatwo będzie odpowiedzieć n a owe wy
kręty i kłamliwe wymówki...
Temu pierwszemu krętaczowi, który twierdzi, że on się może obyć łatwo bez parafii, odrzeknij ta k : “A co będzie, jeżeli wpadniesz w chorobę, — jeżeli wezmą cię' do szpitala? Co będzie, jeżeli na
głą śmiercią zejdziesz z tego świata?... Przecież ja k zwierzę chorować i umierać nie będziesz!...
Czy masz n a piśmie od Pana Boga, że ci zawsze lata całe, będzie służyło zdrowie?... Czy ci,ę nie w styd w ciężkiej, w ostatniej chwili i potrzebie wykręcać się w szpitalu i przed swymi “gospoda
rzam i,” że ty właściwie nigdzie nie należysz, żeś poprostu “owca zabłąkana i zagubiona”, że dopie
ro trzeba przez innych kłaniać się księdzu pro
boszczowi i parafii?... Jaki zresztą z ciebie kato
lik, ja k a z ciebie katoliczka? ... To tylko w gwałto
wnej potrzebie, to tylko w ciężkiej chorobie i przy śmierci potrzebujesz księdza i parafii, a w zdro
wiu i w szczęściu nie dbasz ani o Pana Boga, ani o kapłana, ani o parafię?... Czy ty nie rozumiesz, że to są poprostu kpiny z w iary świętej, — że to je st okropna,\ obrzydliwa obojętność w sprawie najśw iętszej, bo w sprawie zbawienia duszy wła
snej?... Do ciebie, pysznego i do ciebie obojętnej łatwo można zastosować słowa Ducha P rzenaj
świętszego: “Z Boga najgraw ać się niewolno!”
Jak w pysze swojej i w swojej obojętności bez P a
na Boga i bez parafii mizernie żyjesz, — tak w tej samej pysze i w tej samej niepokucie możesz niecnie skończyć!” Każdy z nas księży znał takich
25
pyszałków i mądrali, co to chcieli obywać się bez parafii, kiedy służyło im zdrowie i powodzenie, a potem w biedzie i w nieszczęściu błagali o pomoc i o zmiłowanie!...
Już nie mówiąc o świętym twoim obowiązku katolickim i polskim należenia do parafii katoli
ckiej i polskiej, żebyś w chwili potrzeby i niesz
częścia czuł w sumieniu, żeś dobry katolik i do
bry Polak, odzywam się do ciebie, jako do honoro
wego człowieka, jako do rozumnej panny czy m ężatki ta k : “Czy je st w tem sens i rozum liczyć na litości ludzkie i na pomoc sąsiadów i krew
nych? Czy nie lepiej, nie bardziej honorowo, nie bardziej po polsku należeć do parafii, mieć swoje rachunki w porządku i z czołem jasnem i otwar- tem żyć, być szczęśliwym, chorować i umierać?...
J a ci wyraźnie pow iadam : Ty się nie możesz obyć bez parafii, boś ty katolik, boś ty dobra Pol
ka, boś ty rozumny człowiek, boś ty mądra, prze
w idująca kobieta...
3
Nie rozumiem tych drugich wykręcających się od należenia do parafii, co to ośm ielają się mó
wić ci w oczy, patrząc jednakże nie w oczy, tylko po kątach, jakby mieli nieczyste sumienie: „Ja nie tutejszy, — ja nie mam tu znajomych, — ja nie mam tu stałej roboty... Kto wie, gdzie ja bę
dę za kilka tygodni albo miesięcy.”
Czyż to nie je s t głupia gadanina?... Podobnie gadającym odpowiedz prędko: “Bracie, siostro,—
co też ty gadasz ?... Czy ty przypadkiem nie kpisz z Pana Boga i z rozumu?...
26
Przecież ty P ana Boga i w iary świętej po
trzebujesz zawsze i wszędzie!... Przecież w Ko
ściele, na Mszy św., przy Sakram entach świętych wszyscy jesteśm y znajomi i Pan Jezus je st wszę
dzie i zawsze Jeden i Ten Sam!... Znowu i tobie musimy powiedzieć, ja k tam tem u pierw szem u:
Czy ci Pan Bóg dał n a piśmie, czy ci w ystawił do
kument. kiedy i gdzie umrzesz ?... Po co tu się wyr kręcać i siebie samego mamić?... Jak długo bę
dziesz mieszkał między nami, będziesz należał do naszej parafii i będziesz nam tu bratem czy sio
s trą ; ja k cię stosunki zapędzą dokądindziej, to wziąwszy od nas świadectwo, żeś tu był dobrym pa rafianinem , tam znowu się zapiszesz i tam będziesz świecił przykładem wzorowego parafianina, czy zacnej wzorowej parafianki.”
Głównym powodem powyższego w ykrętu je st brzydkie skąpstwo i je st chętka oszczędzenia kil
ku dolarów, — a zapomina taki skąpiec i podobna
“skąpicą”, że poprostu zaprzedają swój honor ka
tolicki i polski za trochę marnego grosza i że za
przepaszczają dusze swoje!...
4
Takim co to w ym awiają się od należenia do parafii ubóstwem i takim , którzy się wykręca
ją od tego obowiązku tem, że księża często wo
łają o pieniądze po naszych kościołach należy prze- dewszystkiem powiedzieć ta k : “Czy wy nie wie
cie tego, że i w k raju naszym kochanym, że więc na świecie całym, że i tu w Ameryce niema nic za- darmo?... Ile ty, bracie i siostro wydajesz tygo
dniowo naprzykład na chleb, n a mięso, wogóle na
27-
to rzeczy, które ci są potrzebne do podtrzym ania zdrowia i życia doczesnego?... A będziesz tylko rachował te kilkanaście, czy kilkadziesiąt dola
rów, które wydać trzeba na potrzeby duszy?...
Czyż dusza nie ważniejsza niż ciało,?... To na u- branie — i to nieraz takie pańskie — żałować so
bie nie będziesz, a na chwałę Boską i na pożytek swojej duszy będziesz skąpił?... To będziesz się popisywał w w ydatkach dla swojej żony, dla swo
jej narzeczonej, — to będziesz “rzucał” dziesią
tkam i na chrzcinach i na weselach, a żałować bę
dziesz i będziesz mruczał, kiedy chodzi o kolektę na kościół, na wydatki parafialne?
Nasamprzód, pam iętaj, że jeżeliś biedny, je- żeliś niedawno przyjechał i nie masz pieniędzy, a- ni ksiądz ani rozumni parafianie nie będą cię od
pędzali od kościoła i od parafii... O tem odpędzaniu od parafii z powodu biedy plotą tylko źli ludzie!
Biedni mieli zawsze i m ają pierwsze praw o do P a
na Boga. do Kościoła, i do parafii... Mogło się tam gdzieś i kiedyś wydarzyć jakieś nieporozumienie, ale to była omyłka, albo było zapomnienie się ja kiegoś urzędnika parafii, a może naw et prędkość jednego czy drugiego księdza!... Należy podobne wypadki i podobne omyłki przebaczyć i o nich na
tychm iast zapomnieć...
Widziałem ludzi, którym ksiądz czy urzędnik parafialny wyrządził z prędkości, albo z chwilo
wego zapomnienia się, małą niesprawiedliwość, albo naw et większą niegrzećzność, a tacy ludzie z pychy i z wielkiej “honorowości” zatną się, że tak powiem po takim wypadku i miesiącami cały
mi, nieraz całemi latam i unikają księdza, kościoła
28
i parafii!... Jakie to niemądre postępowanie!...
Chociażby naw et stała ci się wielka krzywda, cho
ciażby naw et ciężko ci uchybiono w parafii, to czyś ty nie powinien przebaczyć prędko dla mi
łości Pana Boga i dla miłości własnej duszy? Prze
cież m y wszyscy biedni i ułomni ludzie, a nie bez
grzeszni aniołowie!.. Zresztą, jeżeli ci ksiądz i u- rzędnicy kościelni uchybili, czyż dlatego mój kocha_
ny, będziesz się poprostu mścił na Panu Bogu i na swojej duszy?... Gdzie rozum, gdzie pokora chrze- ścij ańska, gdzie umartwienie, gdzie pokuta za da
wne grzechy?...
Może być w tem czasami trochę prawdy, że my księża zbyt często wołamy po kościołach pol
skich: “D ajcie!” Jednakże cóż mamy robić, jeżeli potrzeba pieniędzy na to i na owo?.... Te wołania nie stosują się do tych, którzy ochotnie dają, jeno do tych, skąpców i chciwców, którym trzeba po
prostu gwałtem wyciągać ten m arny grosz z kie
szeni! Nieraz parafianie nie m ają o tem pojęcia, z jak ą przykrością i z jakiem upokorzeniem musi kapłan wołać o pieniądze, kiedy jako dobry go
spodarz i jako ojciec parafii dbać musi o dobro i 0 wygodę całej małej owczarni Bożej !... Czy to nie je s t wielkie poświęcenie ze strony kapłanów, kiedy niekiedy po kilka godzin dziennie, tygodniami ca
łymi “łazić” są zmuszeni po domach parafian, żeby tylko płacić długi, żeby wystawić łatwiej kościół 1 szkołę?... Czy wszyscy parafianie nie powinni być bardzo wdzięcznymi takim pracowitym kapłanom, zam iąst pomrukiwać pod nosem, zam iast niedorze
czności gadać, ja k to się zdarza niekiedy?...
Nadto dobrze tu będzie dodać i wyraźnie za
29
znaczyć, że ofiara Panu Bogu i Kościołowi tem bę
dzie milsza, o ile z wielką ciężkością przychodzi...
Czy nieprawda? Niesztuka dać na utrzym anie Kościoła, nie wielka to rzecz dać dosyć wiele, kie
dy masz wiele i opływasz w pieniądze; lecz masz tem większą zasługę i Pan Bóg policzy ci ten da
tek stokrotnie, jeżeli niewiele mając, jednakże o- fiarujsz co możesz; jeżeli poprostu od u st sobie odejmujesz, byleby dać na kościół i na szkolę... Nie
ma lepszego rachm istrza i niema lepszego płatni
ka nad Pana Boga! Niema pewniejszego banku o- szczędnościowego na ziemi nad ten bank bosko-ko- ścielny, kiedy parafianie serdecznie i hojnie dają na potrzeby parafialne...
Niema zatem najm niejszego sensu wykręcać się od należenia do parafii katolickiej i polskiej ową czczą gadaniną, że się j est biednym—i że księ
ża niby i parafie ustawicznie dom agają się pienię
dzy!... To są proste w ykręty i to są najzwyklejsze wymówki, które bardzo łatwo usunąć i przezwy
ciężyć....
Nietrzeba wielkiego rozumu, ani wielkiego do
świadczenia, żeby rozbić w puch, ja k to poprostu się mówi, paplaninę tych mądrali, właściwie owych bezbożników, którzy zam ydlają oczy ludziom po
rządnym i rzucają im w tw arze piasek socyalisty- czny, niby mądrem gadaniem: “To księża tu w A- meryce wymyślili te kościoły i te szkoły i to pła
cenie na te cele parafialne! Księżom zachciewa się tu w Ameryce interesów.... Oni chcą biednych ludzi wodzić n a swoich paskach!... Oni chcą mieć
30
wszystko w swoich ręk ac h !... Na co masz się za
pisywać do parafii?... Ty, socyalisto żyj sobie bez księdza i bez kościoła i bez parafii, bo ci nic z tego nie przyjdzie!... Jak powrócisz do Polski, to i tak będzie tam wszystko zadarmo!... Tu w Ameryce i tak (nawet takie łgarstw a ci źli ludzie dorzuca
ją) to nie są nasze kościoły, ani nie są nasze szko
ły, — to nie są nasze własności, jeno biskupie i ajryszowskie... Nie zapisuj się do parafii, nie na
leż do żadnej parafii... W ytrzymasz bez parafii, a pieniędzy swoich użyj na coś lepszego i korzyst
niejszego!”
N aw et prości ludzie widzą bardzo łatwo, ile się k ry je podstępu szatańskiego w podobnych pa
planinach,,.
Katolik i Katoliczka, Polak dobry i dobra Pol
ka odpowiedzą natychm iast na te ohydne podsze
pty ta k : “Nie potrzebujecie mi bajać o tych “wy
mysłach” naszych księży, bo ja wiem, że Pan Bóg taki sam i ten sam tu w Ameryce i tam w Euro
pie i w Polsce naszej kochanej... Od wieków tam są parafie i tu są parafie... Ja potrzebowałem P a
na Boga, kościoła, księdza i Sakramentów świę
tych i tam —- i tu także tego wszystkiego potrze
bują... Niewiem, czy do k raju powrócę i kiedy, czy też może tu w Ameryce każe mi Bóg kości złożyć i przed sąd swój mnie zawezwie!... Tam w kraju fundowali dawnymi czasy królowie i wielcy pano
wie kościoły, uposażyli parafie i probostwa i kole
kty były niepotrzebne; zresztą zaborcze rządy po
kradły i skonfiskowały dobra kościelne i małą czą
stkę tylko procentową wypłacały na utrzym anie księży i na potrzeby kościelne i parafialne... Jak
31
trzeba było wydatków nadzwyczajnych, nie pyta
ły się rządy nikogo, tylko wyznaczano osobne po
datki i ściągano je bez pardonu!... Już mnie nie podejdzie żaden socyałista podstępnem kłam st
wem... Tu w Ameryce są stosunki inne; ja te sto
sunki rozumiem i na parafię płacić będę i do para
fii będę' należał, bom katolik i P o lak !
Nieprawdą jest, że własności nasze kościelne, kościoły nasze, nasze szkoły, nasze plebanie i do
my Sióstr nauczycielek tu w Ameryce należą do biskupów tutejszych i do “ajryszów ” ; to są wszy
stko własności nasze własne, katolickie i polskie...
Biskupi katoliccy tu te jsi (bo przecież tu je st A- m eryka!) są zarządcami, są opiekunami naszych własności, lecz bez nas, katolików i Polaków, p ra
wnych właścicieli tych majątków, nic ważniejszego zrobić nie mogą... Do wściekłości doprowadza bez
bożników i socyalistów jedynie i właściwie to, że nie mogą i nigdy nie będą mogli użyć tych kato
lickich i polskich własności ku swoim podłym ce
lom! Albowiem co raz danem zostało przez para
fian na chwałę Bożą, katolicką i narodową, nie może być użytem na cel lichy, bezbożny i socyali- styczny!... To chyba tych złych ludzi bodzie i to im nie daje spać spokojnie!... Jednakże możemy im powiedzieć na koniec przysłowiem polskiem:
Gdzieście nie dali ani grosza, to nosów swoich tam nie wtrącajcie...
Chwała Bogu, nasi ludzie, m ający swój chło
pski rozum, nie pozwolą się mieszać do nieswoich rzeczy ani socyalistom, ani niezależnikom — i nie dadzą się odpędzić od parafii katolickich i polskich podobnemi k rętactw am i!
32
Spotkaliśmy wszyscy jeszcze jeden oddział dziwaków w k raju pomiędzy katolikami, także tu w Ameryce, którzy wykręcać się lubili od należe
nia do parafii takiem dziwacznem gadaniem : “J a lubię spokój, ja nie lubię publiki... Jak mi to miło usiąść sobie gdzieś tam w kąciku, bez świadków i bez nikogo wogółe w domu.... Wezmę do ręki książeczkę, uklęknę pobożnie i modlę sig serdecz
nie, rzewnie... W ierzajcie mi, ta modlitwa m oja serdeczna, bez przeszkody żadnej, bez hałasu, bez śpiewu, bez księdza i poza kościołem, poza p ara
fią odpowiada najbardziej mojej duszy — podoba mi się najwięcej, przypada mi do gustu! Po co ja mam należeć do parafii, na co mam jeszcze o ko
lektach pam iętać podczas modlitwy?...
Ot gadanina niem ądra i faryzeuszow ska! Je
dnakże i takich ludzi nie brak... Piszący to znał je- dnę kobietę polską, której się widocznie w głowie zepsuło, gdyż mnie księdzu jeszcze na dodatek po
częła cytować słowa z Pism a świętego i dowodzić, że P ana Boga należy czcić w duchu i w praw dzie!...
Ubdurało się tej biednej niewieście, że modlić się' w duchu, to znaczy, bez Kościoła, bez księdza, bez świadków,—a znowuż modlić się “w prawdzie” to ona rozumiała tak, że kto się modli wtenczas, kie
dy inni na to patrzą, to zaraz musi być faryzeuszem i ma serce obłudne!... Zapomniała, niestety, o tem że Panu Bogu należy się' od nas Avszystkich cześć wewnętrzna i cześć zewnętrzna — i że te dwie czci można łacno połączyć, bez posądzenia o obłudę i o
udawanie...
33
Jakżeż łatwo podobnym ludziom powiedzieć:
“Nie łudźcie się, — nie oszukujcie siebie samych!
Nie bądźcie pysznymi — a nie udawajcie pokor
nych! Nie narzucajcie swojego widzi-mi-się Panu Bogu, ani kościołowi świętemu.... Nie o to tu cho
dzi, co ty, bracie i siostro, wolisz, jeno o to, czego Pan Bóg chce i o to, czego Kościół się' domaga...
Nie ty będziesz swoje własne wymyślał reguły i swoje własne urabiał obyczaje, jeno musisz usza
nować wolę Boską i musisz pójść za rozkazami Kościoła Katolickiego!... W niedzielę i święta obo
wiązkowe biskupi i księża, jeżeli sami Mszy św.
nie odprawiają, zobowiązani są Mszy św., przez in
nego biskupa czy kapłana odprawianej, słuchać...
Takie je st prawo Boskie i takie prawo kościelne — i koniec na tem !
Nic tu nie znaczą, nic tu się nie liczą tw oje chętki i tw oje zachcianki!... Chociażbyś sześć go
dzin i dwanaście przeklęczał niby w żarliwej mo
dlitwie — i chociażbyś kilka książek modlitewnych odczytał niby bardzo pobożnie i z wielkiemi w est
chnieniami, w owe niedziele i święta obowiązkowe, a gdybyś, umyślnie i z własnej winy, nie poszedł na Mszę' św. do kościoła i tę Mszę świętą dobrowol
nie opuścił, sam siebie, miły bracie, oszukujesz—
i bądź pewnym, że owe tw oje żarliwe niby modlit
wy i niby pokorne wyklękiwania są aktam i nieprzy jemnymi Panu Bogu i na nic ci się nie zdadzą!...”
Bezwątpienia, obłudne to są owe gadania nie
których, że w kościele niejednym je st zawiele gwa
ru, zawiele zgiełku, — że bywa tam nieraz tłok, że się nie można skupić i że się ciężko serdecznie mo
dlić, — że dwa razy słychać brzęk pieniędzy... Od
34
rzuć od siebie, wymieć z serca swego te przesadzo
ne delikatności i te nerwowe uczucia — i w po
korze i właśnie w spokoju katolickim i polskim za
stosuj się do urządzeń i do zwyczajów kościelnych i krajowych... Chętnie ci przyznaję, że niekiedy trzeba się poddać pewnemu umartwieniu, wielkiej naw et niewygodzie, ale też właśnie wtenczas po
bożność tw oja i obowiązkowość tw oja będą ci po
liczone za większą zasługę!...
Niech będą błogosławione te wspólne święta, te wspólne nabożeństwa, gdyż one są wedle woli Bożej i stosownie do rozkazów Kościoła świę
tego ! Unikaj każdy tak zwanych pryw atnych na
bożeństw, sam-na-sam, w tym samym czasie, kiedy twoi sąsiedzi i znajomi modlą się wspólnie w ko
ściele! Nie wykręcaj się podobnem dzikiem nabo
żeństwem, przez siebie samego wymyślonem i od- prawianem, od należenia do parafii! W takiem twojem nabożeństwie i w podobnem twojem upor- czywem przekonaniu k ry je się' napewno zasadzka dyabelska — i je s t napewno dla ciebie wielkie niebezpieczeństwo, u tra ty prawdziwej pobożności i w ia ry !’...
Należy teraz napisać kilka uwag dla Polaków i dla Polek, tu w Ameryce mieszkających, do ja kich parafii katolickich m ają się zapisywać i do jakich należeć m ają, do polskich, czy do innych...
Rozum i serce, rozwaga katolicka i sumienie polskie łatwo tę sprawę rozstrzygają.
Oczywista, jeżeli w tej miejscowości, w któ
rej pozostajesz i pracujesz, niema parafii polskiej,
35
je st natom iast p arafia katolicka innej narodowo
ści, masz obowiązek w niedzielę i święta uroczyste obowiązkowe chodzić do tego kościoła na Mszę św.
i wypada ci, piękną je st naw et rzeczą, pomagać tej parafii miejscowej ofiarami... Honor katolicki i ho
nor polski tego się od ciebie domagają. Niech F ran cuzi, Niemcy, Anglicy i Amerykanie widzą dowod
nie i przekonają się', że m y Polacy jesteśm y wszę
dzie i zawsze nawskroś katolickim narodem.
Bardzo źle robią i grzeszą ciężko tacy pomię
dzy Polakami, którzy i sami do kościoła nie cho
dzą w dni święte i drugich odmawiają, mówiąc:
“Po co ja tam do kościoła pójdę, kiedy nic nie ro
zumiem, co księża mówią!” Msza święta je st jedna i tasam a w kościołach polskich i po innych kościo
łach — i, jeżeli na miejscu niema polskiego ko
ścioła, masz obowiązek raz jeszcze powtarzam — być obecnym na Mszy św. w pierwszym lepszym kościele katolickim.
Jeżeli kazania nie rozumiesz, nie potrzebujesz być na niem ; wolno ci wyjść podczas kazania w obcym ci języku, albo możesz się um artw ić i na niem pozostać, modląc si,* wtenczas z książeczki albo w duszy.
Co do kolekt w takiej miejscowości, jasn ą je st rzeczą, że nie będzie od ciebie wymagała pa
rafia obeonarodowa tyle, ile od swoich wymaga, gdyż z powodu nieznajomości języka nie otrzym u
jesz w niej tyle, ile tam ci parafianie; więc, gdyby cię napastowano o większe kolekty, wolno ci się wymówić. Trzeba jednakże być zawsze grzecznym i delikatnym — i honor swój katolicki i polski trzym ać wysoko.
36
Jeżeli języka tam tego dość dobrze nie rozu
miesz, niewolno ci przystępować do spowiedzi św.
do niepolskiego kapłana, chyba zajdzie gwałtowna potrzeba, to je st w ciężkiej chorobie i w niebez
pieczeństwie śmierci. Nie powinieneś żałować naw et kilkunastu dolarów na podróż i udać się ti'zeba do spowiedzi św. do najbliższego polskiego kościoła, przynajm niej dwa, trzy razy do roku.
Jak gdzieindziej o tem wspominam, niebezpiecz- nem je st nosić się i chodzić z grzechami śm iertel
nymi tygodniami i miesiącami!... Nigdy nie żałuj pieniędzy na kolej, kiedy chodzi o zbawienie du
szy tw o je j!
Jeżeli w tej miejscowości je st was, Polaków, naw et mała garstka, naw et jeden tuzin, mniej tro chę, albo więcej, pięknie będzie pójść do proboszcza tam tej parafii i poprosić grzecznie, ale stanowczo, 0 sprowadzenie księdza polskiego przynajm niej w czasie wielkanocnym i adwentowym.
Jeżeli w tem miejscu je st spora garść Pola
ków, pięćdziesiąt rodzin, albo więcej — i coraz wię
cej ich przybywa, powinniście się Polacy i Polki zebrać raz i drugi i trzeci na zgromadzenie i radzić nad tem, czy nie uda się założyć parafii katolickiej 1 polskiej... Dobrze będzie zasięgnąć rady dobrego polskiego kapłana w tej sprawie i następnie udać się do księdza biskupa owej dyecezyi. Nie zrażać się żadnemi przeszkodami i trudnościami, chociaż
by te pochodziły od tych, od których człek się' najm niej tego spodziewa!...
Mój Boże, ilu to Polaków i Polek wyzbyło się i w iary i narodowości swojej, bo byli opieszałymi w zakładaniu paraf i j polskich! Ci zaś pomiędzy
37
swoimi i pomiędzy obcymi, co tem u zakładaniu pa
rafii przeszkadzali odpowiedzieli i odpowiedzą cię
żko przed Bogiem, przed kościołem i przed naro
dem n aszy m !
Jeszcze je s t czas ratować, gdzie się da, dusze ludzkie i narodowość polską.
W tej książeczce tu przy tej sposobności na
leży ostrzedz Polaków i Polki przed ta k nazwaną
“am erykanizacyą” w tym kraju. Niewolno niko
mu, ani rządowi am erykańskiem u ani biskupom i księżom “ajryskim ” czy niemieckim wynaradawiać nas Polaków, czyli “amerykanizować” na g w a łt!
My wiemy że tu je s t A m eryka i rozumiemy to doskonale, że tu je s t panującym język angielski i że tu m ają główne prawo obyczaje amerykańskie.
My, Polacy, kochamy prawdziwą wolność, więc my szanujem y i kochamy Amerykę' i wszystko, co w niej je st szlachetnego i pięknego.
Jednakże my, Polacy, szanujemy przedewszy- stkiem, a co najm niej na równi, ja k długo tu mie
szkamy, Polskę pierwszą m atkę naszą, kochamy swój śliczny język polski, kochamy nasze obycza
je, narodowe i kościelne.
Nikomu niewolno i nikt nie ma praw a porobić z nas gwałtem Amerykanów, o czem to plotą nie
którzy zapaleni Amerykanie i niektórzy naw et bi
skupi i księża tu tejsi, katoliccy!
My wiemy o tem i rozumiemy, i Amerykanie to rozumieją, że am erykanizacya m a się odbywać nie gwałtownie i nie z musu, tylko powoli i dobro
wolnie. Gwałtowne amerykanizowanie może tylko ludzi rozdrażnić, nigdy zaś tej przemiany nie przy
spieszy (chyba ją znacznie opóźni!) i wywoła o
38
pór i walkę w obcokrajowcach! Trzecie i czwar
te pokolenie, a czasami już druga generacya, będą się tu w Ameryce czuły amerykańskiemi, byleby nie wywierano pod tym względem przymusu, bo tu am erykanizacya je s t poprostu w powietrzu...
Kościół święty katolicki zawsze i wszędzie był obrońcą narodowości, zwłaszcza uciśnionych.
Kościół nie pozwalał nas niemczyć, ani moskwicić, więc też Kościół napewno sobie nie życzy tego, że
by nas gwałtem am erykanizow ano! Jeżeli nie
którzy tu tej si biskupi i księża katoliccy, zacietrze
wieni i „szowiniści” amerykańscy, o tej prędkiej am erykanizacyi m arzą i do niej gwałtem napędza
ją, to czynią to wbrew intencyom Kościoła Kato
lickiego i kościół im tego napewno nie chw ali!...—
Wolno je st nam Polakom, takiej gwałtownej ame
rykanizacyi sprzeciwiać się w sposób rozumny, praw ny i grzeczny.
Stróżami najlepszymi w iary i polskości tu w Ameryce, byli i pozostaną księża nasi polscy — na
stępnie szermierzami wiary i polskości były i będą nasze szkoły parafialne... Domy polskie były i są potężnemi fortecam i katolicyzmu i narodu naszego.
Niechże zatem nasi młodzi księża tu tejsi na- samprzód sami um ieją dobrze po polsku, niech się języka polskiego ustawicznie uczą, żeby nim biegle i poprawnie mówili i niechże po plebaniach i w ro
zmowie z młodem pokoleniem sami nie wprowadza
ją gwałtem języka angielskiego, pod pozorem, że dla nich samych łatwiejszy!... Niewypada kapła
nowi polskiemu siedzącemu n a parafii polskiej ka
leczyć jeżyka polskiego z ambony, w konfesyonale i w kancelaryi, ani mu nieprzystoi do swoich ludzi,
39