• Nie Znaleziono Wyników

W przedsionku psychologii religii / De Munnynck ; przetł. z fr. R. Wierzejski.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W przedsionku psychologii religii / De Munnynck ; przetł. z fr. R. Wierzejski."

Copied!
107
0
0

Pełen tekst

(1)

АЪЧ?Э

W s p ó łc z e s n e z a g a d n ie n ia p o d s ta w o w e Np. 13.

0. De Munnynck, Z. K.

P ro fe so r U niw ersy tetu w F ryburgu (SzW ajcarya).

W przedsionku

psychologii religii.

W s tę p ogólny do studyum psychologicznego nad zja­

wiskami religijności.

Za pozw oleniem A utora p rzetłum aczy! z fran cu sk ieg o

KS. R. W IER ZEJSK I.

W A R S Z A W A -

KaWadenj Księgarni Kloniki godzinnej, Podwale W.

1916

.

(2)
(3)

psychologii religii.

(4)

D ru k arn ia N oskow skiego, W a rsza w a , W a re c k a 15.

(5)

0. De Wunnynck, Z. K.

P ro fe so r U n iw ersytetu w Fryburgu (SzW ajcarya).

W przedsionku

psychologii religii.

W s tę p ogólny do studyum psychologicznego nad z ja ­ wiskam i re lig ijn o śc i.* * * * *

Z a pozw oleniem A utora przetłum aczył z francuskiego

KS. R- W IER ZEJSK I.

W A R S Z A W * .

J/akfadern K sięgarni Kroniki Rodzinnej, p o d w ale V.

1915

.

(6)

Nihil o b sta t Dr. C. S okołow ski

C ensor.

4338. V arsaviae, d. 9 D ecem bris 1915 a.

Ju d e x S u rro g a tu s A. J e ło w ieki.

S e c re ta riu s Ju lia n u s R vster.

(7)

NU niti ѵегит!

W czasopiśmie B em e des scienćes philoso- phiąues et theologiąues ’) w ósmym roczniku (1914.

N. 1) profesor uniw ersytetu Fryburskiego (w Szwaj- caryi) О. М. P. de M unnynck, Dominikanin, wy­

drukował studyum Introduction generale a Vetude psychólogigue des phenomenes геіідіеих, stanowiące

dość obszerny arty k u ł2).

Autor, jak sam to wskazuje w tytule, pragnie p o- r u s z y ć t e m a t z a s a d n i c z y i w y s o c e a k t u ­ a l n y . Chodzi bowiem o studyum psychologiczne nad zjawiskami religijności, czyli nad tymi faktami, które zaw sze najistotniej i najgłębiej będą przem a­

wiały do umysłu i serca ludzkiego. Nie po próżni­

cy Q uatrefages nazwał człowieka — animal reli- giosum.

Zgodnie tedy z założeniami naszych broszur1 mających omawiać „W spółczesne zagadnienia pod­

staw ow e”, p racę O. de M unnynck’a dajemy w pol­

skim przekładzie. Obok, zbyt może długiego na­

*) P a ris , L ib ra irie V. Lecoffre, J . G abalda, Bdi- te u r, ru e B o n a p a rte , 90.

2) str. 5-50.

(8)

6

główka, którym autor zatytułował swój artykuł, umieszczamy treściw y i j a k . mniemamy, dobrze ujmujący treść, tytuł: W przedsionku psychologii religii.

P rzekład ks. R oberta W ierzejskiego ścisły, sumienny, przejrzany przez teologów, zasługuje na rozpowszechnienie, to też polecamy dziełko niniej­

sze uwadze Szanownych Czytelników, których nie odstrasza, lecz raczej pociąga lektura gruntownych dzieł i opracowań.

W arszaw a.

Ks. dr. Cz. Sokołowski,

P ro fe so r te o lo g ii d o g m a ty c zn e j.

(9)

Kto może z dobrym skutkiem studyować psychologię religii.

K ażdego, k to p rz e g lą d a w sp ó łcz esn e p i­

śm ien n ictw o p sy ch o lo g icz n e, u d e rz y ć m usi ol­

b rz y m ia ilość p ra c z z a k re su p sy ch o lo g ii relig ii.

Z w łasz cza w A m ery ce w szy sc y p sy c h o lo ­ gow ie, a n a w e t szersza publiczność, ta k się do n iej rozciek aw ili, źe po dziś d zień p sy ch o lo g ia religii nosi n a sobie n ie ja k o zn am ię a m e ry k a ń ­ skie. P ism a zaś J a m e s ’a, S ta rb u c k ’a, L e u b a , Coc, L a d d ’a, M oses’a, C u tte n ’a, P r a t t ’a i t. d. gło- śnem echem o d b ija ją się w E u ro p ie, przede- w szy stk iem w A n g lii i w N iem czech.

W E u ro p ie s p o ty k a m y na te m p o lu ta k ie w y b itn e n az w isk a ja k : F lo u rn o y , G. M. S tr a tto n , M urisiez, H offding, M arie, H e b e rt, D e la c ro ix , R o g u es, P u rsac , R e v a u lt d ’A llonnep, D u m as, V o rb ro d t, oraz licznych w sp ółpracow ników pi­

sm a Z eitsćhrift f u r Religionspsychologie,).

•) N ie leży w zam iarach n a s z y c h p o d a w a ć tu b ibliografie te g o p rze d m io tu . P o d an a w cało ści, z a ję ­ ła b y n ie sły c h an ie w iele m iejsca; w z ię ta częściow o, g ro ziłab y w pro w ad zen iem w błąd i ro zd raż n ien iem . — Ś w ieża te j tre śc i praca, jak. G eelkerken, De empirische

(10)

8

S ądząc z pozoru, rz e k łb y kto , że to m oda ty lk o , lub, że w y ją tk o w y ta le n t te g o lu b ow ego p isarz a p rz y k u w a ją u w a g ę św ia ta całego do teg o za g ad n ien ia; a je d n a k ta k nie je s t, bo ru c h te g o ro d z aju nie b ęd zie n ig d y trw a ł dłużej, g d y zo ­ s ta ł w y w o ła n y sz tu c z n ie i j e s t pow ierzchow ny- S ko ro zaś, przeciw n ie, za g ad n ien ie d ane z a p rz ą ta u m y sły p o w ażn e, g łę b o k ie , p rzez dłuższy p rz e ­ c ią g czasu, to m u s i a ł a w y w o ł a ć j e p r a ­ w d z i w a p o t r z e b a ż y c i o w a . P o n ie w aż dziś ty le g łó w z a jm u je się p sy ch o lo g ią „ re lig ijn ą ”, m usi to b y ć p o trz e b ą czasu, a p rz y obecn y m stan ie u m y słó w nie m o żn a, isto tn ie , je j po m in ąć m ilczeniem .

f *

* *

L ec z z a ra z d o d ajm y , choć to brzm ieć m oże paro d o k saln ie , że n ie s te ty , nic n iem a ta k n i e - r e l i g i j n e g o , ja k .w ła ś n ie w sp ó łcz esn a „ p s y ­ c h o l o g i a r e l i g i i ”.

P ra w d a , że p sy ch o lo g ia z za sad y w s trz y ­ m u je się od w sze lk ic h sądów o w a rto śc i i przed - m iotow ości ty c h p o jęć i dążeń, n a d k tó re m i p rz e p ro w a d z a b ad an ia; to te ż w szy sc y p sy c h o . logow ie, je d e n za d ru g im , o św iad cząją się ze sw ą s y s te m a ty c z n ą n e u tra ln o śc ią , ze stan o w ezem a zb a w ien n em postan o w ien iem , że n a bok odsu- Godsdienstpsyehologie, A m sterd am , 1909, lub L eu b a, La Psychologie des phenomines геіідіеих, P a ris, 1904, albo te ż o sta tn ie to m y VAnnie psycholoaiąue, P a ris, ro cz n ik i, lub w reszoio A. R ugę, Philosophie der Gegentcart, H eidelberg, 1910 i 1912, 2 t., dadzą w skazów ki bibliograficzne.

(11)

w ad będą, w szelk ie za g ad n ien ia „ tra n s c e n d e n ta l­

n e ”; — lecz ani je d e n nie d o trz y m u je słow a, i sp rz en iew ierzają się te j re g u le m e to d y c z n e j ta k , iż się cz ło w ie k p y ta sam siebie, czy n a ­ p ra w d ę „p sy ch o lo g ia re lig ii” p rz ezn a czo n a j e s t dla ty c h , co p ra g n ą w y zb y d się w szelkiej re lig ii? '

N iek tó rzy w y ra ż a ją p e w n ą „ p ra g m a ty c z n ą ” s y m p a ty ę d la p rz ek o n ań i p ra k ty k relig ijn y ch ; j do ty c h n a le ż y W illiam J a m e s . L ec z n ik t nie I zdoła u trz y m a d się n a te m ch w ie jn e m stanow i- / sk u a m e ry k a ń sk ie g o p ra g m a ly sty , i c a ła sym - p a ty a dla religii. sp ro w a d za się do p ro ste g o p o ­ szan o w an ia, ja k ie z re sz tą k a ż d y człow iek m yślą-

» су a u czciw y w in ien je s t szczerem u p rz ek o n an iu in n y c h , ch o c ia żb y n ajw y ra ź n ie j n ied o rz ecz n em u . T a jed n a k ż e s y m p a ty a j e s t t u czem ś w y- ją tk o w e m . W ielu psych o lo g ó w , p o św ię c a ją c y c h się b ad an io m n a d re lig ią, n ie ty lk o sam i nie p o ­ sia d a ją w cale religii, ale n a w e t tc h n ą k u niej g łęb o k ą odrazą, n a w e t p ra w d ziw ą nien aw iścią.

A ż e b y nie b y c g ołosłow nym , p rzy to czę n ap rzy - kład o ile m iern ą , o ty le o b u rz a ją c ą k siążk ę p ro feso ra M arie: M ysticism e et Folie z n iem n iej n ied o rz ecz n ą p rz ed m o w ą dr. T hulid'go!

P ra w d a , że p ew n i teologow ie p ro te sta n c c y rzucili się c a łą d u szą w w ir ru c h u p sy ch o lo ­ gicznego; w idzą w tej w ied z y n o w ą gałąź stu - d yów teolog iczn y ch , o cz ek u jącą n a d o łączenie do całości, a naw et, b y ć m oże, całą teo lo g ię p rzyszłości. Ich s y m p a ty a dla relig ii je st, oczy­

w iście, w y ra źn iejsza i głęb sza. A je d n a k k a ż d y k to z n a d o g m a ty c z n y bezład u w spółczesn y ch p a sto ró w p ro te s ta n c k ic h , k to śledził w ogóle

(12)

10

rozw ój um ysłow osci p ro te sta n tó w , p rz y z n a o tw a r­

cie, że ta s y m p a ty a p o d le g a w ielu zastrzeżen io m ; że n iem al zaw sze oznacza ta k ie stan o w isk o u m ysłow e, ja k ie k a to lik za w ah a łb y się n azw ać

„relig ijn em ”.

P o w ie d z m y p o p ro stu : „p sychologia religii"

w z ię ta w całej o b jęto ści, ta k a , j a k ą obecnie m am y przed oczam i, je st a n ty k a to lic k a i an ty - re lig ijn a. Ś m iało tw ie rd z im y , że bodaj żad n a k sią ż k ą w o s ta tn ic h la ta c h nie p o cz y n iła ty le sp u sto szeń w p rz e k o n a n ia c h religijnych, ile uw a-

! źane za sy m p a ty c z n e dla religii d zieło W illiam a J ^ m e s ’a : The Yarieties o f religions Ехрегіепсе.

J e s t ш n ieu n ik n io n e, ch o ć b y ze w z g lę d u na

~ p rz e d m io t poruszony. S p raw a religii m im o w sz e l­

kie ro zm y śln ie czy sztu cz n ie z a ję te w o b ec niej stan o w isk o p o ruszać będzie n a tu rę lu d zk ą. Czy_

k to chce, czy nie chce, za g ad n ien ie re lig ii je s t za g ad n ien iem p ar ех с е ііе п с е ludzkiem , a g d y k to ś z o sta je psych o lo g iem , przecież nie w y z u w a się ze sw ego czło w ieczeń stw a.

* * *

G d y b y n a w e t nie było innej pobudki, niż te pożałow ania g o d n e d ążności w spółczesnej psych o lo g ii re lig ijn ej, ju ż przez to sam o w y n i­

k a łb y stą d d la k a t o l i c k i e g o p s y c h o l o g a n ie u n ik n io n y obow iązek za b ra n ia głosu w tej spraw ie.

W szak że pob u d k i n a tu ry cz y sto n au k o w ej k a ż ą n am rów nież p rzyznać, że w „p sy c h o lo g ii

(13)

p sy ch o lo g a m ając eg o re lig ię ta k w y k o ń c z o n ą , j a k ą j e s t k a to licy zm .

* * X-

B ad an ie ch o ć b y n a w e t n ajb ard ziej p o w ierz­

ch o w n e p rz e k o n y w a nas, że w i ę k s z o ś ć p s y ­ c h o l o g ó w p o siad a jak n a jb e z ła d n ie jsz e i n a j­

dziw aczn iejsze p o j ę c i a o r e l i g i i , o j e j is to ­ cie, p o w sta n iu , ro z ciąg ło ści i s k u tk a c h . W y p a d a n ie ra z z a d a ć sobie p y ta n ie , czy n a p ra w d ę m ów ią oni o tem , co ludzie re lig ijn i n a z y w a ją „ re lig ią ”.

S łow em , p sy ch o lo g n ie re lig ijn y m a sta n o w c zą.^

niższość w d zied z in ie b a d a ń re lig ijn y ch .

L u d z ie ci, rzecz zrożurrliałay nie ‘ch c ą się n a to zgodzić. N a zjeźd zie p sy c h o lo g ic z n y m w G enew ie (1909) H offding p rz y zn aje, że sąd p sy ch o lo g a o sta n ie , k tó ry m u j e s t obcy, m oże ; b y ć ty lk o sądem pośred n im , a w ięc bardzo n ie ­ bezp ieczn y m . P o ło ż en ie p sy c h o lo g a niereligij- n ego p rz y ró w n y w a do położenia d alto n ik a, k tó ry ro z ró żn iając za le d w ie sk ra jn e b a rw y w idm a, do ■ p ew nego ty lk o sto p n ia m oże sobie w y ro b ić p o ­ ję c ie o barw ach śro d k o w y c h , d la sie b ie n ie d o ­ stę p n y c h . N ie s te ty , ro z sąd n y te n pogląd, po ­ p a r ty e lu k u b ra c y a m i psych o lo g ó w n ie re lig ijn y c h , sp o tk ał się z ja k n a jb a rd z ie j stan o w c zy m oporem .

B ern a rd -L e ro y sądził, że tra fi n a zło ty śro ­ dek, g d y zaleci ja k o n a jk o rz y stn ie jsz e dla psy- ch o lo g a-b ad ac za re lig ii stan o w isk o człow ieka, co p osiadał b y ł religię, ale ją porzucił. J e d n a k ż e n a w e t to u stę p stw o n a k o rz y ść w y m ag ań obser-

(14)

12

w acy i nie m iało szczęścia pod o b ać się n aszy m sk ra jn y m e m p iry k o m . W ed łu g ich zd an ia, re- ligia o sobista n ie ty lk o je s t rz ecz ą z b y te c z n ą p rz y an a liz ie religii i tłó m a cze n iu je j sk ład n ik ó w p sy ch o lo g iczn y ch , ale przeciw nie b ez relig ijn o ść w y d a je im się w a ru n k iem niezb ęd n y m przed- m io to w o ści w b adaniu.

* * *

Z w raca ją tu u w a g ę na fak t, źe p e w n e z j a w i s k a p s y c h i c z n e d a ją się w y b o rn ie b a ­ dać b e z s p o s t r z e g a n i a i c h w e w ł a s n e j ś w i a d o m o ś c i .

T a k n a p rz y k ła d — ż e b y się o g ra n ic zy ć do je d n e g o w y p ad k u ,— p sy ch o lo g o w ie zb ad ali „ g e ­ n iu sz ”. C zyż p rzez to sam o u w a żają się za ludzi „ g e n ia ln y c h ” ? N ie. O to p o p ro stu zb a d ali o b ja w y i sk u tk i „g e n iu szu ”, i stąd w y w n io sk o ­ w ali o stan ac h p sy c h ic z n y c h , k tó re się oznacza te m m ianem . D laczegóżby inaczej rzecz się m ieć m usiała odnośnie do życia re lig ijn eg o ? M ożna przecież, tw ierd z ą, pozn ać pism a i po ­ stęp o w an ie czło w iek a n az ew n ątrz, p o d y k to w an e m u przez religię, a ta k o d tw o rz y ć um ysłow ość łudzi re lig ijn y c h .

Co w ięcej, n iek tó re sta n y um y sło w e, i to n ajciek aw sze, d ają się b a d a ć je d y n ie od ze­

w nątrz; tu n ależ ą p ra w ie w szy stk ie s t a n y p a ­ t o l o g i c z n e . P o z a k ilk o m a ano m aliam i po- w ierzchow nem i, j a k dalto n izm lub p ew n e sy n e- stezy e , k tó re p rz y n iejak iej k u ltu rz e p sy c h o lo ­ g icznej m o g ą b y ć opisane i zan alizo w an e przez

(15)

sam y ch ty c h , k tó rz y są niem i d otknięci, do b u ­ do w an ia całej p sy ch o lo g ii p a to lo g iczn e j m ogą się b ra ć jed y n ie lu d zie duch o w o zdrow i.

O sobniki o zb oczeniach p sy ch icz n y ch szc ze­

g ó ln y ch n ie z d a tn e są do ścisłej ob serw aey i, a te m sam em i do an alizy n au k o w ej. Ich tw ie r­

d zenia n ad e r n iew ielk ie wzbudzą, zaufanie, ich w yjaśnienia, ściśle biorąc, w cale nie m ają w a r ­ tości. S tą d za ch o d zi p o trz e b a , ż e b y ich p sy ­ chologię b ad a n o od ze w n ątrz . Z te g o sam ego ty tu łu — ta k gło szą lu d zie b ez relig ijn i — nic nie p rz e sz k a d z a człow iekow i b ez relig ijn e m u zajm o ­ w ać się p sy c h o lo g ią religii.

Zresztą, nie je s tż e to fa k t co d z ie n n ej obser- w acyi, źe e lem e n t p o d le g a ją c y w zruszeniu zd o l­

n y j e s t zam ącić osobnikow i sąd o stan ie, o k tó ­ ry m te n ż e się w ypow iada. Co lu b im y , to n am się zaw sze w ydaje pięknem ; d o k try n y , k tó re nas n ie ty lk o p rz e k o n y w u ją , lecz n a d to rozpalają, w y d a ją n am się zaw sze daleko p ew niejszem i od in n y ch . L ecz chociaż „ se rce” j e s t rz e c z ą c e n ­ ną, g d y chodzi o w y tw o rz e n ie niezłom nego a sk u tecz n eg o p rz ek o n an ia, toż „ se rc e ” staje się szkodliw em p rzy analizie n aukow ej i chłodnej obserw aeyi.

O tóż, jeże li ja k ie znam ię ży c ia re lig ijn eg o je s t jaw n e m i w yróżnia się z pośród in n y ch , to n a le ż y je zaliczyć do w zruszeń (em ocyi). Czło­

w iek re lig ijn y sza n u je sw oją religię aż do p rz e­

sady; za o so b istą obrazę p o c z y tu je sobie to w szy stk o , co je j w a rto ść obniża. A z a te m nie j e s t w położeniu w łaściw em do w y d a w a n ia są ­

du przed m io to w eg o , b ez stro n n eg o , n au k o w eg o

(16)

14

o p o d m io cie re lig ii oraz jej zjaw isk a ch . O to co m n iem a lub zd a je się p rz y p u sz c z a ć w ielu te o ­ re ty k ó w religii. I stą d w nioskują, że je d y n ie człow iek b ez relig ijn y m oże być z d a tn y do tw o ­ rz e n ia p sy ch o lo g ii religii.

*

* -X-

D la każdego, k to zn a is to tę psychologii oraz je j w łaściw ą m eto d ę, u r o s z c z e n i a t y c h p s y c h o l o g ó w no szą w szelk ie c e c h y ja s k r a ­ w ej n i e d o r z e c z n o ś c i .

P sy c h o lo g ia alb o je s t znajom ością stanów p sy c h ic z n y c h , zjaw isk św iadom ościow ych, albo n ie je s t niczem . J e ż e li te d y m ów i się o „psychologii re lig ii”, to d la te g o , ż e się p ra g n ie p rz ed staw ić religię ja k o fa k t św iad o m y .

L ecz czyż nie u stalo n o , że zjaw isk a św ia ­ dom ości b ez p o śred n io o b serw o w ać m o żn a je d y ­ n ie za j ) o m o c ą s a m ę j ż e św iadom ości?^ O d ze­

w n ątrz, p rzez o b serw acy ę z boku, stw ierd z am y ty lk o , co p o p rz ed za i co n a s tę p u je p o te m , p o ­ w iedzm y: p rz y c z y n y i sk u tk i stan ó w p sy c h ic z ­ nych-, te zaś s ta n y sam e w sobie całk o w icie n am się w y m y k ają.

A k to b y śm iał tw ierd z ić, że zjaw isko fizyo- logiczne m a ch o ć b y cień p rz y d atn o ści do w y ­ ja ś n ie n ia zjaw isk p sy ch icz n y ch , w zn a cze n iu w łaściw eg o w y jaśn ien ia św iadom ości, sk o ro s t a ­ n u św iadom ości nie d a się u ją ć w ścisłem o k re ­ śleniu ?

A z a te m p o zo staje rz ecz ą n iew ą tp liw ą , że p sy ch o lo g ia religii, ja k z re sz tą p sy ch o lo g ia ka-

(17)

p ew n i sobie p rz ed m io to w o śc, je ż e li będzie zb u ­ d o w an ą p rzez osobnika, k tó ry zdoła d o tk n ą ć je j się za pom ocą b ez p o śred n ieg o poznania (intro- spekcyi); to m usi p rzy zn ać k a ż d y , o ile k to nie z e c h c e tw ierd zić, że trz e b a iść dookoła, m ając o tw a rtą drogę p ro stą , lub że o b serw o w an ie w y ­ n ik u , m ająceg o ca łk ie m o d m ie n n ą n a tu rę , lepiej n a s p o u cz y o istocie je g o p rz y c z y n y , niż o b ser­

w o w a n ie sam ej p rz y c z y n y .

N ie ży w im y b y n ajm n iej złudzenia, iżby m e ­ to d a in tro s p e k c y jn a nie m iała sw oich tr u d n o ­ ści i n ie b e z p ie c z e ń stw . W ie m y doskonale, że p rz e k sz ta łc a n ie rz e c z y p o d m i o t o w e j n a p r z e d m i o t o w ą w p ro w ad za w g rę olbrzym ie zagad n ien ia, k tó re z d ra d z a ją co najm niej w z g lę ­ dność p e w n y c h o d k ry ć in tro sp e k ty w n y c h . C h ę ­ tn ie te ż p rz y z n a je m y , że bardzo w a żn a jest_

psychologia „p rzed m io to w a” i „d o św ia d cza ln a”, k tó ra d o starc za c z e g o ś i n n e g . o , niż w g ląd a n ie w siebie i m oże m u słu ży ć za przew odniczkę_

i spraw dzian. L e c z n ie u le g a w ątpliw ości, że nic nie za stą p i w g lą d a n ia w siebie, i że ono zo stan ie n azaw sze m e to d ą zn a m ie n n ie psycho--.

logiczn ą. Z aśw iad czam y te ż te n fa k t ciek a w y , że sz k o ła ' w iirzb u rsk a (O. K u lp ę), k tó ra , j a k s a ­ m a głosi, do w y ż sz y ch zjaw isk ży c ia d u c h o w e ­ go sto su je m e to d ę d o św iad czaln ą, p o p ro stu w ra ­ ca, pom im o p ro testó w W u n d tfa, do m eto d y in tro sp ek cy jn e j.

(18)

P rz y z n a je m y , że n ie k tó re z ja w isk a św ia d o ­ m ości m o żn a z d o b ry m s k u tk ie m analizow ać, nie b ęd ąc ich d ep o z y ta ry u sz e m ; d o ty c z y to m ię­

dzy innem i g e n i u s z u .

J e d n a k ż e s trz e ż m y się złu d zen ia pod ty m w zględem . P o z n a n ie o siąg n ięte t ą d ro g ą b y w a bardzo n ie d o k ła d n e . P o z n a je się g en iu sz ja k o coś, co doszło do ta k ie g o a ta k ie g o w y n ik u szczegółow ego, — coś, co p o d p o rz ąd k o w an e j e s t p ew n y m w a ru n k o m u p rzed n im , co w c ią g a w g rę ta k ie a ta k ie znane ju ż n am p ie rw ia stk i, c z e ­ m u to w a rz y sz ą ta k ie lu b in n e o k oliczności z e ­ w n ę trzn e.

A le sam geniusz, sam o „proprium q u id ”, co stan o w i je g o is to tę , w e w n ę trz n y sposób, w ja k i ro z m a ite fa zy je g o działalności s p a ja ją się w z ajem n ie i n a stę p u ją po sobie, z o s ta ją dla n as w ciąż n iedostępnem i. N a w e t sam człow iek g e n ia ln y nie zdołałby odsłonić ich całkow icie, g d y ż z k o n iecz n o ści m u siałb y posłu ży ć się a n a ­ logiam i, w ziętem i z codziennego ży c ia psychi­

cznego; a w ięcej niż w ą tp liw a rzecz, cz y m y b y ­ śm y zd o łali w y tło m a c z y ć je sobie w sposób n a le ż y ty .

Z g ad z am y się bez tru d n o śc i n a to , że p s y ­ chologow ie b ez relig ijn i, za pom ocą zręcznej ob- serw acy i i k o n se k w e n tn e g o ro zu m o w an ia, m o­

g ą nas do p ew nego sto p n ia p o u c z y ć o fakcie z d zied zin y religii, ale ich o b serw acy e m uszą p o zo stać n iezu p ełn em i, ich w y w o d y z a g a d k o ­ w ym i, ich sy n te z y — p o d leg ają cy m i n ad z w y c z a j­

n y m zastrzeżeniom .

(19)

Ż e n a d o b ł ą k a n i e m z konieczności p rz e d się b ra ć stu d y a w y p a d a od ze w n ątrz , to rzecz całkiem zrozum iała; ale sam o zbliżanie ob łąk an ia z re lig ią św iadczy o usp o so b ien iu , dy- sk re d y tu ją c e m w sz y stk ie w nioski psych o lo g ii re lig ijn e j, w y sn u te p rz ez p sy ch o lo g a, k tó ry się ośm iela sto so w ać tę m eto d ę.

J a k i w ja k ie j m ierze m o żem y po zn ać s ta ­ n y p ato lo g iczn e z p sy chologicznego p u n k tu w i­

d z e n ia ? R az jesz c z e p o d k re ślić n ależy, że d o ­ sięg am y je d y n ie ich o b ja w y ze w n ę trz n e , w e­

w n ę trz n a zaś stro n a um ysłow ości o b łąk an eg o w y m y k a n am się z pod o b serw acy i; o d tw a rz a ­ m y j ą p o p ro stu przez analogię z p sy ch o lo g ią ludzi zdro w y ch na um yśle, a n asz e najp rzen i- kliw sze n a w e t o b jaśn ien ia p o le g a ją n a s p ro w a ­ dzeniu o w ych p rz y p u sz c z a ln y c h stan ó w um ysło­

w y c h do zjaw isk, k tó re n a m pod aje p sy ch o lo g ia

n orm alna. ,

N ie ch c e m y b y n ajm n iej p o tę p ia ć te j m e to ­ dy; sposób je j p o stęp o w a n ia j e s t d o b ry , a z re s z tą n a w e t n ie u n ik n io n y . K a ż d y je d n a k ż e od p ie rw ­ szego w e jrzen ia poznaje, o ile niżej pod w ie lo ­ m a w z g lę d am i sto i te n sposób od p o z n a w a ­ n ia b ez p o śred n ieg o ( in tro s p e k c y i), s p r a w ­ d z a n e g o z a p o m o c ą d o ś w i a d c z e ń z e ­ w n ę t r z n y c h ; ja k chw iejne, spo rn e, a w o s ta ­ tecznej an alizie za w sze n ie c a łk o w ite są je g o w nioski, g d y je p o ró w n a m y z u sze reg o w a n iam i, k tó ry c h m a te r y a ł sk ład o w y d o starc zo n y je s t p rzez in tro sp e k c y ę .

2

(20)

O b s e r w a c y a b e z p o ś r e d n i a — o t o w ł a ś c i w a m e t o d a p s y c h o l o g i i , i ty lk o w ra zie bezw zg lęd n ej konieczności, n a w y p a d e k zupełn eg o bezw ładu osobnika, p rzy ja s n e m z d a ­ w aniu sobie sp ra w y z za strz e ż e ń , k tó re n a k ła ­ d a ją pow yższe okoliczności, w olno za stą p ić j ą o b serw acy ą od z e w n ą trz i rozu m o w an iam i, sub- te ln e m i a przen ik liw em i w praw dzie, lecz zaw sze k o sztu jąc em i p ra c y i ty m cza so w em i, co je s t nieodłączne od p sy ch o lo g ii p ato lo g iczn ej.

* * *

J e ż e li te d y p sy ch o lo g o w ie re lig ii u trz y ­ m ują, że o b se rw a c y a z e w n ę trz n a j e s t tu m e to ­ d ą p o ży tec zn ą, że w dzied zin ie ic h b a d a ń z a ­ stąp i, i to z pow o d zen iem , in tro sp e k c y ę , to c h y b a d la te g o , że sądzą, iż lu d zie relig ijn i, d la ­ te g o że są re lig ijn y m i, n ie n a d a ją się do obser- w acy i w e w n ętrzn e j osobistej, że ic h relig ijn o śd p su je im n o rm aln e d ziała n ie św iadom ości, czyli że, in n e m i słow y, re lig ia sam a p rzez się je s t zjaw iskiem p ato lo g iczn e m ( ! )

W ja k im sta n ie um ysłow ości je s t te n , k to s ta je w o b e c d anego z ja w isk a z p ow ziętem z g ó ­ ry (a priori) p rz e k o n a n ie m o je g o anorm alności, k to u to ż sa m ia j e z obłąk an iem , a p rz y n ajm n iej ze słab o ścią d u ch o w ą? T u w łaśn ie o d b y w a się ow a o cena w arto ści, nie w olna od p o ru sz en ia w rażliw ości b ad a c z a — te j stro n y , k tó ra, ja k m ów ią, p ra w ie zaw sze z a m ą ca sąd człow ieka.

S łow em , g d y się u su w a z d zied z in y re lig ii in- J 8 _

(21)

tro sp e k c y ę , te m sam em w y ra ż a się dla re lig ii pogard ę, a t a u n iem ożliw ia w y d a n ie o n iej s ą ­ d u b ez stro n n eg o i p rz ed m io to w eg o .

P rz y z n a jm y , że z a iste czelności p o trz e b a , ż e b y się doinagad w y łąc zn eg o p rz y w ile ju p s y ­ c h o lo g ic z n y c h p o szu k iw a ń n a p o lu re lig ii je d y ­ n ie d la p sy ch o lo g ó w b ez relig ijn y c h .

T w ie rd z ą , że p sy ch o lo g ia j e s t ze sw ej is to ­ t y n a u k ą em p iry c zn ą, że j e s t to w ied za o p a rta n a o b serw aey i i d o św iad czen iu , a o d su w a ją od niej ty c h w szy stk ich , k tó rz y m o g ą d o św iad c ze­

niem stw ierdzid je j zjaw isk a. W y ra ż a ją n ie ­ ufność d la w z ru szeń i sąd ó w o w arto ści, a s a ­ mi, ch c ąc sobie n ib y za p ew n id przed m io to w o ść, ro z p o c z y n a ją w łaśn ie od o rz ecz en ia w a rto ści i to ta k ie g o , ja k ie w o b e c p rz e k o n a ń całeg o ś w ia ta j e s t ra ż ą c ą n iedorzecznością. T u w łaśnie tk w i czelnośd, a czelnośd ta k n ie sły c h a n a , że n a s chęd bierze nazw ad j ą m ia n e m m niej w y- k w in tn e m .

N ie lu b im y stan o w isk k ra ń c o w y c h , z b y t św iadom i zaw isłości n aszeg o za g ad n ien ia, by ta k łatw o daw ad w iarę w nioskom ra d y k a ln y m . A j e ­ d n a k o czyw istość fa k tó w nie p o zw ala n am się w ah ać. P rz e c iw n ie , z m u sza n as tw ierd z ić, że p s y c h o l o g i a r e l i g i i , a n a w e t psycho-ff lo g ia c a łk o w ita ja k ie g o k o lw ie k z ja w isk a reliy gijnego, m oże b y ć d o k o n a n a je d y n ie p r z e z , t a k i e g o p s y c h o l o g a , k tó ry obserwuj®

te z jaw isk a w e w ł a s n e j ś w i a d o m o ś c i u

*

(22)

20

B y ło b y n ie d o rz e c z n e m tw ierd z ić, że b a d a ­ n ia ta k ic h j a k L e u b a , M urisier, D u m as i w ielu in n y c h n ie m a ją w c a le w a rto ści n a u k o w e j.

S ą to p rz e c ie psych o lo g o w ie z b y t w y tr a ­ w ni, z b y t zręcz n i o b se rw a to rz y i p rz en ik liw i a n a lity c y , ż e b y ic h p race n a te m polu m iały b y ć całk iem bezo w o cn e. P rz y n a jm n ie j k la s y ­ fik u ją oni zjaw iska i p o ru szają p ew n e za g ad n ien ia.

A le n iep o d o b n a d o p a try w a ć się w te m czeg o ś w ięcej n a d w s k a z ó w k i w s t ę p n e z d o ­ m ieszk ą dziw nych p rz eo cz eń i n ie b e z p ie c z n y c h błędów .

N ie zapom inajm y, że w szelkie znaki, z e ­ w n ę trz n e objaw y , a n a w e t w y ra ż a n ia słow ne w y ż sz y c h stan ó w św iadom ości, są szczególnie ciężkie, s z ty w n e i dw uznaczne.

* *■

Z p u n k tu w id zen ia p sy ch o lo g icz n eg o r e - I i g i a , w z ię ta w p ierw szem sw ojem źródle, w w ew n ętrzn ej sw ej n a tu rz e i w g łę b i sw ej isto ty , d la z h a rm o n iz o w a n ia ży cia cz ło w ie k a re lig ijn eg o j e s t n a jw y ż sz ą za sad ą (podw aliną).

I s to ta re lig ii m usi rząd zić ta jn ik a m i osobow ości lu d zk iej; sied zib ę m a n a sz c z y ta c h duszy, u s a ­ m y ch ź ró d e ł życia; w łaściw ej je j n a tu ry nie w y k ry je się gdziein d ziej, niż w ło n ie n a jg łę b ­ szy ch m y śli, idei i n a jw z n io śle jsz y c h dążności czło w iek a.

T o, co n am w d zied zin ie re lig ii o d k ry w a o b serw acy a , sta n o w i p rz e ja w y zm ien n e, sk u tk i b ard zo odleg łe, p ra k ty k i z e w n ę trz n e , k tó r y c h

(23)

c h a ra k te r re lig ijn y n ieza w sze d a tu je się od p o ­ cz ą tk u , a k tó re często n a w e t n ic z nim w sp ó l­

n e g o nie m ają, g dyż ta k ie sam e o b ja w y m o g ą się w iązać ze s ta n a m i d u sz y n a jb a rd z ie j m iędzy sobą ró żn y m i.

* * *•

N am a caln e p rz y k ła d y ta k ic h p o m y łe k co k ro k sp o ty k a m y w p sy c h o lo g ic z n y c h p ra c a c h n ad rełig ią. W eźm y n a p rz y k ła d p ew n e p ra k ty k i u m a rtw ie n ia „d ręcz en ia się ” („ m a c e ra tio n ”). S a ­ m e p rz ez się, o ile są d o stęp n e o b se rw a c y i ze­

w n ę trz n e j, m o g ą się sp row adzać do je d n e j z trz e c h p rz y c z y n p sy c h o lo g ic z n y c h , całk o w icie o d m ien n y ch .

M ogą się śc ią g a ć albo do skłonności c h o ­ ro b liw y c h , k tó re , p o su n ię te do o statec zn o ści, d o ch o d z ą n a w e t do bardzo n ie re lig ijn y c h s a ­ m o o k alec zeń . A lbo też m o g ą p o siad ać w p o ­ ję c iu o so b n ik a w a rto ść w y n a g ra d z a ją c ą , a z a te m b y ć w zw ią zk u z p rzeszło ścią, k tó rą on u w a ża z a g rz eszn ą . A lb o w re szcie b y w a ją n ie k ie d y c z y n a m i c z y sto a s c e ty c z n y m i w ścisłem te g o słow a z n a c z e n iu i m ają n a w id o k u m ożliw e w p rzy szło ści u p ad k i.

T ak ieg o , co się d o p u szcza sam o o k ale cze ń , dość łatw o za zw y c zaj rozpoznać; ale ja k o k reślić ta k c ie k a w ą dla p sy c h o lo g a różnicę m ięd zy p o ­ k u tn ik ie m a a sc e tą n a m ocy p r a k ty k z e w n ę trz ­ n y c h ?

T ru d n o ść je sz c z e b ardziej d a je się odczuć, g d y w e źm ie m y p o d u w a g ę rozw ój z b ież n y p e ­

(24)

22

w n y c h sta n ó w u m y sło w y c h , k tó re w p o c z ą t­

k a c h z a jm o w a ły p rz eciw leg łe b ie g u n y ży cia u m y sło w eg o .

R zecz to c a łk ie m n a tu ra ln a i zu p e łn ie słu szn a, w p e w n y c h p rz e są d a c h lu d o w y ch d o ­ p a try w a ć się re sz te k sta ro ż y tn e j m ag ii. W ie^

rż e n ia an im isty c zn e w y g a sły d o s z c z ę tu ; ale z n ic h p o z o sta ła d o tą d ja k a ś n ieo k re ślo n a tr w o ­ g a lu b n ie o k re ślo n a ufność, cz y li u cz u cio w y p rz e b ły sk w y g a słe g o w ierzen ia. N ied aw n o t e ­ m u w e P la n d ry i k a ż d y c h ło p ak sta ra ł się zdo­

b y ć g rz e b n ą p ra w ą k o ń cz y n ę k r e ta : m iało to n ie c h y b n ie p rz y n o sić szczęście. N ierzad k o sp o ­ ty k a się lu d zi n a w e t o tęg iej głow ie, c h lu b ią ­ cy c h się o g ład ą i w iedzą, a je d n a k n o szą cy ch praw dziw e a m u le ty ; i oni w ię c n ie m ogą oprzeć się n ied o rz ecz n ej skłonności do p rz y p isy w a n ia am u leto m tajem n icze j jn o c y .

O tó ż istn ie je uczucie z w p ro st p rz e c iw le ­ g łeg o b ieg u n a, a przecież zbliżone bardzo do czci am u letu , g d y b y je sąd zić z pozorów .

D laczego p e w n i ludzie o d u szy w rażliw ej w olą m ieszk a ć w s ta ry m w p raw d zie dom ku, ale d om ku rodzin n y m , niż za o p atrzo n e m w e w sze lk ie w y g o d y m ieszk an iu w now ej kam ienicy?

D la c z e g o k u ltu ra i w y tw o rn o ść d uszy m niej lub w ięcej św iadom ie, le c z stale, ro z b u d z a ją w n as za m iło w a n ie do staro ż y tn o śc i? U lu b io n e p rz ed m io ty teg o ro d z a ju sam e w sobie są p rz e ­ cież czem ś c a łk ie m m a te ry a ln e m ; cen im y je nie d la m a te ry a łu , bo te n b y w a n ie ra z bard zo p ro ­ sty , an i dla k sz ta łtu , bo c z ę sto k ro ć j e s t on n ie zg rab n y .

(25)

L e c z d la te g o , że łącz y m y z nim i niezliczone w sp o m n ien ia, o ta c z a m y j e is tn ą au re o lą p sy ­ chiczną, co w p ra w ia w d rg a n ie g łę b in y d u c h o ­ w ego ż y c ia naszego, o d erw an eg o od p o w s z e ­ dn io ści i u tra p ie ń co d z ie n n y c h . P rz e d m io ty ta k ie m ają d la nas w łaściw y sob ie w y ra z , d u ­ szę, m ow ę. J e d e n ty lk o k ro k dalej, n a d a jm y ch o ć b y cień rz ecz y w isto śc i nasfcym w y o b ra ż e ­ niom , a goto w iśm y p rz y w ią z a ć do n ic h za ry s ja k iś, ja k ą ś cz ąstk ę zm a rły c h i p rz y p isa ć im

p e w n ą m oc u k ry tą .

K ro k te n zro b iły w łaśn ie n ie k tó re u sp o so ­ b ien ia m arz y cielsk ie, n iw ec ząc cz ęsto w te n sposób po czu cia p ię k n a przez n a d u ż y c ie go, g d y ż poczucie to zanika, skoro je g o p rz e d m io t w c ią g n ie m y w obieg ży cia p o w szedniego, rz e ­ cz y w iste g o .

S ta ro ży tn o ści, z g rz y b ia łe d o m o stw a z bło- giem i w spom n ien iam i i ro m a n ty c z n y m i p rz y ­ b y szam i z ta m te g o św ia ta („ d u ch am i”), dro g ie ch o ć c u d a c z n e p a m ią tk i ro d z in n e , — w sz y stk o to m ocno się zbliża, niem al s ty k a z am u letam i;

m am y tu p o u c z a ją c y p rz y k ła d ro z w o ju zbie­

żnego.

M agia p rz y b ie ra ją c coraz n ik le jsz ą form ę, k o ń cz y się n a am ulecie; p ro ste w sp o m n ien ie, p rzy w iązan e do p rz ed m io tu m atery aln eg o , p o tę ­ g u ją c się, m oże n as d o p ro w ad zić do ta k ie g o ż końca; a w ted y , ż e b y o dróżnić słabość z a b o ­ b o n n ą od ro zkoszy m iło śn ik a pięk n a, trz e b a sięg n ąć g łęb iej w u m y sło w o ść danej osoby, na co n ie p o zw alają z n a k i ze w n ę trz n e , m a ją c e zaw sze d w o ja k ie znaczenie.

(26)

24

N a w e t u n ajp o w a ż n ie jsz y c h psychologów , ilek ro ć się za p u sz c z ą w d ziedzinę re lig ii, co k ro k s p o ty k a m y p o m y łk i te g o ro d z a ju .

C zyż n ie d o p atrz o n o się p o d o b ień stw a m ię­

dzy obrzędam i a „o b łąk a n iem c z y n u ” („folie d ’a c tio n ”), te m co N iem cy n a z y w a ją „Z w an g - h a n d lu n g e n ” (c zy n y z m u sz a ją c e bóstw o działad dla n a s p rz y ch y ln ie).

P rz y b a d a n ia c h p sy c h o lo g ic z n y c h , z a d a ją c osob n ik o w i b a d a n e m u p y ta n ia , m o żn a oczy­

w iście n a p ra w ić n ie je d n ą p o m y łk ę co do p o ­ c z y n io n y c h nad nim o b serw acy i. A le z a z n a c z ­ m y, że w te d y je ż e li nie b ad acz, to p rz y n a j­

m niej osobnik b a d a n y , z m u sz o n y z o sta je do o b serw acy i in tro sp e k c y jn e j, a sp ra w o zd an ie j e ­ go m oże bard zo n ieo d p o w iad a ć b a d a n e m u z ja ­ w isk u , je ż e li nie p o sia d a on g ru n to w n e g o p s y ­ cholo g iczn eg o w y k szta łc en ia. Z re sz tą c z y p s y ­ cholog b ez relig ijn y będzie m ógł w ty c h ra z a c h p o sta w ić odpow iednie p y ta n ia ? A z w ła szcz a j a k zdoła sobie w y tłó m aczy ć o trz y m a n e od p o ­

w ied z i? W y tłó m a c z e n ie b o w iem zaw sze j e s t n iezb ę d n e, a sta je się n iera z źródłem w ielu g r u ­ b y c h p o m yłek.

N ie za p o m in ajm y i o te m , że s p ra w d z a n ie przez za d a w a n ie osobnikow i p y ta ń n ad e r r z a d ­ k o m ożliw e b y w a w p ra k ty c e ; w o g ro m n ej w iększości w y p a d k ó w p sy c h o lo g b e z re lig ijn y ro z p o rzą d za je d y n ie objaw am i ze w n ę trz n y m i, a te z is to ty sw ej są dw uzn aczn e; nie będzie m ó g ł te d y an i n a w e t dom yślić się, ja k za w iłe m a p rz ed so b ą za g ad n ien ie. K ró tk o m ów iąc, trz e b a się z d e c y d o w a ć n a w niosek, że n i e

(27)

b ę d z i e m y m i e l i n i g d y „ p s y c h o l o g i i r e l i g i j n o ś c i ”, o i l e j e j n i e s t w o r z ą p s y c h o l o g o w i e r e l i g i j n i .

* * *

T rz e b a p rz y z n a ć , że d z i ś lepiej to zro ­ zum iano. O d chw ili obecnej d a tu ją się po­

c h w a ły g o d n e p ró b y : c ie k a w e a r ty k u ły w Stim - men aus M aria Laaćh, w Веѵие de Philosophie, po p ra w n e m onografie o „ m isty k a c h ” lu b o p o ­ szc zeg ó ln y ch zjaw iskach, p ra c e P a c h e u oraz J . M arech a l’a o m isty c e , k tó re ju ż dużo rz u c i­

ły praw d ziw eg o św iatła n a te z a g a d n ie n ia a w p rz y szło ści o b iecu ją d ać go je sz c z e w ięcej.

W p o ró w n a n iu z tem , czego d o k o n ali p sy c h o ­ logow ie b ezreligijni, j e s t to n ik ła cząstk a. W a ­ ż n ą p rz eto j e s t rzeczą, zarów no ze w zględów n a u k o w y c h j a k re lig ijn y c h , ja k n a jp rę d z e j tę lu k ę z a p e łn ić ; to też 's ą d z im y , że b ęd zie dobrze od rę k i rz u c ić k ilk a w sk a z ó w e k dla w y tk n ię c ia dro g i do te g o celu.

(28)

II.

Przedmiot psychologii religii.

W sz elk ą n a u k ę o k re śla je j przedm iot. — P r z e d m i o t p s y c h o l o g i i re lig ii stan o w ią z j a w i s k a r e l i g i j n e ; ale czem źe je s t d la p sy ch o lo g a zjaw isko religijne?

J e ż e li p o p rz estać ty lk o n a p e w n y c h ze­

w n ę trz n y c h p rz e ja w a c h relig ijn o ści, to b ezw ąt- p ien ia m odlitw a, ofiara, p e w n e w ierzen ia i o b rz ę­

d y m a ją oczyw iście zn a czen ie religijne. L e c z niezaw sze ta k byw a.

P rz y ro d n ik w ie z ca łą pew nością, że dąb je s t rośliną, lew zw ierzęciem , a je d n a k sta je n iera z za k ło p o ta n y w obec p e w n y c h ż y ją te k niż­

szego rzęd u , k tó re z d a ją się nie w ch o d zić ta k oczyw iście w n a sz e ściśle zak reślone szeregi, b ra n e w ro zum ieniu p o sp o litem .

T o sam o dzieje się w zak resie psychologii.

M gliste w rażenia a n im isty c z n e , k tó ry c h du sza w rażliw a doznaje n a w idok w spaniałych zjaw isk p rz y ro d y , lub sy m b o lic zn e tłó m a cze n ie działań św iata, m o g ą je szc ze w cale n ie sta n o w ić religii.

J e d n a k tru d n o b y j e b y ło odd zielić od p e w n y ch

(29)

stan ó w relig ijn y ch , a co z a te m idzie, niezaw sze da się n a k re ślić g ra n ic ę m ięd zy religią, a m a- rz y cielstw em p o e ty .

P ró c z te g o n a w e t o k re śle n ia ogólne, o p a rte n a fa k ta c h n a jb a rd z ie j c h a ra k te ry s ty c z n y c h , nie są ze sobą zgodne; ta k w ięc n a sam y m w stęp ie p s y c h o l o g i a r e l i g i i s p o ty k a się ze s p o r e m o w ł a ś c i w y s o b i e p r z e d m i o t .

* * *

N iesły ch a n e ju ż m n ó stw o r a z y p ró b o w a n o u sta lić o k r e ś l e n i e r e l i g i i , lecz w yniki b y ły ta k rozbieżne, iż c z y ta ją c te o k re śle n ia , k aż d y p y ta sam siebie, cz y b y a u to rz y ty c h form uł isto tn ie m ów ili o je d n e j i te j sa m e j rz e c z y w i­

stości p sychologicznej *).

Z au w ażm y naprzód, że w e w sz y stk ic h c z a ­ sach, a p rz y n ajm n ie j od chw ili, g d y L u k re c y u - szow y „G raius h o m o ” o d w aży ł się b a d a ć w sz e c h ­ św ia t i w znosić się u m y słem „ e x tra fla m m a n tia m o en ia m u n d i” 2), istn ia ły dusze b e z re lig ijn e i te w y g łasz ały ta k ie p o jęcia o religii, że w sam em ju ż o k re śle n iu tk w i je j zniw eczenie.

W w iek u Y przed naszą erą E m p ed o k les, pom im o pozornej sw ej relig ijn o ści— b y ł bow iem

') P ro feso r L e u b a w La psychologie des phenome- nesreligieux, P aris, 1914, str. 897—420, dr. B re s le r w bro­

sz u rz e Eełigionshygiene, s tr. 22 i n a st. i J . M oses w książ­

ce Pathological aspeets o f Beligion, W o ro ester, Mass.

1906, str. 5—14, zam ieścili dłu g i sz ereg o k re śle ń religii.

R óżnioe m iędzy niem i dopraw dy aż n iepokoją.

2) „P onad p ło m ien n e m ury św ia ta" (.Dodatek tłum acza).

(30)

28

wróżbitą, i k apłanem — nienaw idził re lig ii lu d u , a p a n te is ty e z n a je g o n a u k a o „Eyaipoę” n ie po*

z w a la ła m u z a stą p ić je j czem in n em . L u k re c y u sz u w a ża j ą za złu d n e a szk o d liw e m arzenie.

N a p o c z ą tk u X V II stu le c ia H o b b es w idział w re lig ii li ty lk o zabobon, u san k c y o n o w a n y p rzez państw o.

W czasach b liż sz y c h je sz c z e F e u e r b a c h na- zw ał religię „n a jz g u b n iejszą ch orobą lu d zk o ści”.

Z pośród w sp ó łczesn y ch n am p isa rz ó w G uyau uw aża ją za zjaw isko n o rm aln e n a w zór naiw ności i stra c h ó w w iek u dziecięcego; d o j­

rz ała lu d zk o ść stan o w c zo je j się pozbędzie; isto tę religii m ożem y zro zu m ieć je d y n ie p rz y p o m o cy p sychologii dziecięcej.

W reszcie p rz y to c z m y n aiw n ie ra d y k a ln ą opinię p ro feso ra S e rg i’ego, k tó ry u w a ża w sz y st­

kie relig ie, bez w zględu n a sto p ień ich d o sk o ­ nałości i su b teln o ści, za objaw ch o ro b liw y , t a ­ m u ją c y p o s tę p 1).

Ci zaś uczeni, k tó rz y bad ań sw oich nie skazili w ro g ą dla re lig ii p o sta w ą i p rz y zn ają, że m oże istn ie ć re lig ia n o rm alna i zdrow a, tw o rz ą sobie o je j isto c ie p o jęcia bard zo rozbieżne.

N iem a tak iej s tro n y w n a tu rz e lu d zk iej, g d zieb y nie um ieszczano is to ty lub o śro d k a r e lig ii2).

*) L ’origine dei Fenomeni Psichici, str. 264 i n a s t.

2) T rzym am y się, oczyw iście, ty c h o k reśle ń , ktd- re w y n ik a ją z p sy ch o lo g iczn eg o p u n k tu w idzenia. — Ł a tw o się przek o n ać, że w yraz „relig ia” (religio) m a znaczenie d o ść1 g ię tk ie . N a w e t u pisarzów , k ló ry o h u w ażać tr z e b a za pow agi n a te m polu, s p o ty k a się ta k ie W ahania, że trz e b a je p o z n a ć konieoznie, aby u o ik n ą ć straszliw y c h nieporozum ień.

(31)

W czasach p an o w an ia ra cy o n alizm u („A uf- k la ru n g ”) u siło w an o od łączy ć religię od je j form p o z y ty w n y c h , a b y w te n sposób w y k ry ć „religię n a tu ra ln ą ” 1). T a k c z y n ił n a p rz y k ła d W o lter.

W okresie ty m in te le k tu a ln a stro n a re lig ii u c h o ­ dziła za skład n ik p ie rw o tn y .

I później je s z c z e d a je się sk o n stato w ać , że re lig ia nieraz u w a ż a n a b y w a p rz ed ew sz y stk ie m za p rz ek o n an ie lu b w ierzen ie. M a rtin e a u ta k ją o k re śla : „W ierzenie w B oga ży ją c e g o , to je s t w ro zu m i w olę Boską,, k tó re rz ąd zą św iatem i za d z ie rż g a ją z lu d zk o ścią w ęzeł n a tu r y m o ra l­

n e j”. W n a stę p u ją c e m zaś o k re śle n iu ła tw o

Z p u n k tu w idzenia p r z e d m i o t u re lig ia j e s t zespołem n a u k i p rzy k a zań , rz ą d z ą c y c h życiem um y- słow em i m oralnem w sto su n k u do Boga. W tera też.

znao zen iu relig ia k ato lio k a j e s t n a u k ą i m o raln o ścią Je z u sa C h ry stu sa , podanem i w iernym przez E w a n g e lię i Kościół.

Z p u n k tu w id ze n ia m o r a l n o ś c i s y s te m a ty ­ cznej re lig ia j e s t c n o tą m oralną, k tó r a w n as to s p ra ­ wia, iż Bogu oddajem y oześó n ależ n ą, ja k o n a jw y ż ­ szem u p o czątk o w i w szechrzeczy. T eologow ie k ład ą szczeg ó ln y n ac isk n a pojęcie religii, ro zu m ian ej w tern znaozeniu. P rzed ziw n y ro zb ió r te j idei zn a jd u je m y w „Sum ie teologioznej" św ię teg o Tom asza, 2,2 . qu. 81.

Z p u n k tu w idzenia p s y c h o l o g i i religia ma d alek o rozleglejsze znaczenie. J e s t o n a u jęciem pod- m iotow em teg o , co w n a s s p ra w u je przedm iot religii..

Ś ciąga się n ie ty lk o do sa m y ch ak tó w czci, zdaje się obejm ow ać cale życie; św ięty T om asz w y b o rn ie za z n a ­ cza to czucie w. m iejscu cy t. a r t. 8, dobitn iej je sz c z e w op. 63 in lib. Boetil, de Trin. qu. III, a. 2, gdzie p rz y ­ ta c z a zdanie św ię teg o A u g u sty n a , k tó r y w y ra źn ie podaje to sam o zn a cz en ie religii.

*) F or. też te j dążn o ści L essing dz. Natan der Weise.

(32)

30

do m y śli się k a ż d y H e g la : „R eligia je s t to p o ­ zn a n ie w łasn ej n a tu r y — A b so lu tu , do k tó re g o doch o d zi d u c h sk o ń c z o n y ”.

Z re s z tą n a w e t w n a s z y c h czasach pogląd, te n nie został c a łk ie m z a rzu c o n y . G o b let d ’Al- ѵ іеііа w idzi w łaśn ie w relig ii „ w i e r z e n i e w rz ecz y w isto ść b y tó w n a d lu d zk ic h , k tó re w t a ­ je m n ic z y sposób w d a ją się w p rz ezn aczen ie czło­

w ie k a *).

-* *

*

J e d n a k ż e pod w p ły w e m k ry ty c y z m u , ja- k o te ż sto p n io w eg o ro z k ła d u w ierzeń d o g m a ty ­ c z n y c h w k o ścio łach p ro te s ta n c k ic h , oraz d ą ż ­ ności p ra g m a ty c z n y c h , k tó re d o k o n y w u ją się w n a sz y c h o czach w d o b ie obecnej, w ięk szo ść te o re ty k ó w z o s ta ła d o p ro w a d zo n a do te g o , iż o ś r o d e k ż y c i a r e l i g i j n e g o k ła d ą w u- c z u c i u .

W ie m y w szy sc y , со o te m m ów i G o e th e w p ierw szej części F a u s ta . W o d p o w ie d z i na w ym ów ki, cz y n io n e p rz e z M ałg o rz atę, F a u s t objaśn ia, że re lig ia to u cz u cie n ie o k re ślo n e j b łogości i to w łaśn ie o d p o w ia d a p o g ląd o m p a n te is ty c z n y m . „T a w spó ln o ść z ca ło ścią p rz y ro d y , ja k k o lw ie k je n a z w ie sz : szczęściem , m iło śc ią lu b B ogiem . J a m u nie d a ję im ie n ia s ta łe g o . T o w sz y stk o u czu cie. Im ię to ty lk o

ł) P o r. Almanacco del „Onenobium" pel. 1912. — G dzieindziej (Hibbert Lectures f o r 1891) daje on wzór hardziej sy n te ty c z n y . P a tr z in n e o k reśle n ia „in tellek - tu a lis ty c z n e ” u L euba, dz. cyt., etr. 397—404.

(33)

tro c h a dźw ięk u , to dym , co o sła n ia ż a ry n ie ­ b ia ń sk ie ”. O d p o w ied ź z a ś M a łg o rz a ty z a w iera w sobie coś w ięcej niż p ro s tą n a iw n o ść : „To w sz y stk o j e s t p ię k n e i d o b re . N asz proboszcz p o w ia d a n ie o m a l to sam o, lecz w nieco o d m ie n ­ n y c h sło w a c h ”. W id zim y tu ta j sp o strze żen ie n a d e r b y stre ; d la lu d u o u m y śle m ało o k rz e sa ­ n y m re lig ia j e s t rz ecz ą p rz e d e w sz y stk ie m u- '

czucia.

T ę sam ą m y śl w sposób bardzo j a s n y w y ­ ra ż a S chleierm aG beŁ — R e lig ia dla nieg o to ani filozofia, ani m o raln o ść, is to tn a je j dziedzina — u czu cie. .Z a w ie r a w sobie c o p ra w d a in tu ic y ę \ (A n sc h au u n g ), lecz je j is to ta sp ro w a d za się do u c z u c ia zależności w sz e c h św ia ta od B o g a, do d ą ż e n ia d u szy k u N ieskończoności *)•

N ie sch o d zi z te g o stan o w isk z i H e r b a r t 2), k ied y p o jęcie B o g a o p ie ra n a p o m y sła c h e t y ­ c z n y ch , k tó ry c h n ie m a co u sp ra w ied liw ia ć ro ­ zum ow o, lecz n ależy b ra ć e ty c z n ie , p o d o b n ie, ja k w ra żen ie p ię k n e g o u tw o ru m u z y cz n eg o . — W sz e c h stro n n a z a le ż n o ść czło w iek a w y d a je m u się n iez a p rz e c z a ln ą ; św iad o m y m odgłosem tej zależności w d ziedzinie u cz u c ia j e s t to , co n a ­ z y w a ją religią.

Z pośród w sp ó łczesn y ch p rz y ta c z a m y Sa- b a tie r ’a, k tó ry is to tę religii u p a tru je w poczuciu sto su n k u , k tó ry za ch o d zi m ięd zy czło w iek iem

') S chleierm acher, TJeber die Religion. Reden an die Gebildeten unter ihren Verachtern. P o r. E b b in g h a u s - D iirr, Grundiiige der Psychologie, II, str. 511 i n a st.

J) Hoffding, Historie de la Psychologie moderne, II.

(34)

32

z je d n e j s tro n y a p ie rw ia stk ie m p o w sz e c h n y m z d ru g iej, od k tó re g o człow iek cz u je się zależ­

n y m , albo w sz e c h św ia te m , k tó re g o czuje się b y ć c z ą s t k ą 1). R o la u cz u cia w ż y c iu r e lig ijn e m je s t ta k o g ro m n a, że d la w ie lu p sy ch o lo g ó w „reli- g ia ” i „u czu cie re lig ijn e ” są n ie w ą tp liw y m i s y n o n im a m i2).

•5Ѵ * *

' L e c z je sz c z e je d n a d ążn o ść z w raca n a sie ­ bie u w agę. J e s t to dążn o ść, k tó ra c a ły ciężar, ca łą w a rto ść re lig ii u m ie sz c z a w c z y n n ik u z a ­ le ż n y m od w o l i , to je s t w d z ia ła ln o śc i z e ­

w n ę trzn ej.

R e in a c h p o jm u je tę działaln o ść, ja k o coś u jem n eg o , g d y ż ch c e tre ś ć c a łą re lig ii z a w rz e ć w n a stę p u ją c e j n ie do u w ie rz e n ia d ziec in n ej form ule: Z b ió r sk ru p u łó w , s to ją c y c h n a prze . szkodzie sw o b o d n em u d ziała n iu w ład z n a s z y c h 3).

F ra z e r u m ieszc za śro d e k ciężkości re lig ii w o b rz ąd k ac h i c z y n n o śc ia c h re lig ijn y c h ; isto ta je j p o leg ać m a w e d łu g n iego n a p r a k ty k a c h . za d o ść c z y n n y c h , n a z je d n y w a n iu sobie p o tę g ' nadlu d zk ich , k tó re m a ją k iero w ać b ieg iem przy -

iro d y i ż y c ia lu d z k ie g o 4).

1) S ab atier, Esąuisse d'une Philosophie de la reli- gioibt P aris, s tr . 183 i in.

2) Por. np. M urisier, Lee maladies du sentiment геіідіеих.

3) S alom on Reinaoh, Orpheus.

*) J . G. F ra z e r, The golden Bough, I, s tr. 63.

(35)

P o z a tern m am y zn a k o m ite sło w a św ięteg o ; J a k ó b a , k tó r y te ż z d a je się k ła ść is to tę re lig ii w p ie rw ia stk u w oli, m ów iąc z w łaściw ą sobie stan o w c zo ścią: „ N a b o ż e ń stw o (religio) c z y ste i n iep o k ala n e u B o g a i O jca, to je s t: n aw ie d z a ć s ie ro ty i w d o w y w u c isk u ich, a siebie z a c h o ­ w ać n ie z m a z a n y m od te g o św iata *).

P o w sz y s tk ie cz asy u m y sły n a w y k łe do czynu, lu d zie „reb u s a g e n d is n a ti ”, objaw iali sk łonność do p rz e d sta w ia n ia rzeczy pod ty m k ą te m . J o s ia h M oses opow iada, iż p ew ie n p o ­ g a n in zg ło sił się do ra b i H ille la ze s ło w a m i:

„U cz m nie; ale p o d ty m w a ru n k ie m , że m nie n a u c z y sz całego p ra w a p rz ez czas, k ie d y sta ć b ęd ę n a je d n e j n o d z e ”. M istrz o d p o w ied z ia ł:

„N ie czy ń b liźn iem u teg o , co tobie niem iło. O to całe p raw o (przez p ra w o zaś ro zu m ie religię);

re s z ta to ty lk o p o w ta rz a n ie i tłu m a c z e n ie ” 2).

N a w e t ze w sp ó łc z e sn y c h n a m n ie k tó rz y ta k silny k ła d ą n a c isk n a to p o jm o w an ie relig ii, że d o ch o d zą do w y k lu c z e n ia w szelk ich in n y ch , p rz e c iw n y c h poglądów . D la te g o to M a rsh a ll3) p isz e : P o d p o rz ą d k o w a n ie dążności sa m o lu b n y ch (in d iv id u alistic) dążnościom a ltru is ty c z n y m (ra- cial) w y d a je m i się s a m ą is to tą religii. W ia ra w b ó stw o , p o w sze ch n ie do n ieg o p rz y w iąza n a, j e s t ze sta n o w isk a p sy ch o lo g icz n eg o d o d a tk ie m raczej, niż z a sad n iczy m p ie rw ia stk ie m u czu cia relig ijn eg o .

>) Episł. cathol. 8. Jacobi, I, 27.

J) Dz. c y t., s tr . 8.

3) P rz y ta c z a go Moses, dz. cyt., str. 8.

3

(36)

34

T a k te d y n ie m a d zied z in y w n a tu rz e lu d z ­ kiej, k tó re jb y n ie p o d aw an o za główną, sied zib ę religii. L ec z to w ła śn ie sk ła n ia do s p o strz e ż e ­ nia, że ta k ie g o p rz e c iw ie ń s tw a cz y n n ik ó w u m y ­ sło w y ch , u c z u c io w y c h i w oli dłużej znosie n i e ­ p o dobna.

S zk o ła a m e ry k a ń sk a , z b ita z tro p u tą, n ie u ­ s ta n n ą ro zb ieżn o ścią, u c h y la się c a łk ie m od w sze lk ie g o o k re śle n ia religii, gubi się je d n a k w b łę d n ik u fa k tó w , k tó ry c h re lig ijn y c h a ra k te r j e s t b a rd z o w ą tp liw y .

E u c k e n 1) sp ra w ia w ra żen ie , ja k o b y w p o ­ ję c ie religii w p ro w a d z a ł całe życie.

C aird 2) tw ie rd z i, że „św iadom ość re lig ijn a j e s t to w za sad zie św iad o m o ść Is to ty , k tó ra o g arn ia ży cie n a sz e całe i n a d a je m u je d n o ść i k ie ru n e k , k tó r a w ynosi n as p o n a d n as sam ych i łą c z y o graniczone i p rz ejścio w e b y to w a n ie n asz e z rz ecz y w isto śc ią o d w iec zn ą”. R elig ia z a te m m a b y ć ta k rozległą, j a k ż y c ie św ia ­ dom e.

Z re s z tą pojęcie to obecnie sp o ty k a m y u w ięk szo ści p s y c h o lo g ó w 3).

’) Uauptprobleme der Beligionsphilosophie, passim . J) The evolution o f Theology in the greek philoso- phies, I, str. 32.

3) J a w e s L euba, The psyehologicał origin and the naturę o f religion (1909) lub L a psychologie des pheno- menes геіідіёих, P aris, 1914, roz. I. — G. B. C u tte n , The psychological phenomemi o f Ohristianity, N ew -Y ork, 1909,

roz. II.

(37)

S am a ju ż różnorodność o kreśleń re lig ii m ów i nam , że r e l i g i a , ja k o b u d o w a p sy c h o ­ logiczna, m usi b y ć ta k ro z leg ła, j a k ż y c i e l u d z k i e ; p o n iew a ż zaś, z d ru g iej stro n y , p o ­ siad a n i e z a p r z e c z a l n ą j e d n o l i t o ś ć , m u ­ sim y j ą u zn ać za bardzo dalek o sięg ają cy p ie r­

w ia ste k „z je d n o cze n ia”. P o s ta ra m y się to wy- tłó m a c z y ć .

Ilek ro ć w św iadom ości naszej w y k ry w a m y ja k iś sta n lub zjaw isk o , ry c h ło sp o strz e g a m y , że n ie m a stan u , k tó ry b y z o sta w a ł w o d o so b n ie­

n iu od in n y ch .

W y ty c z n e p u n k ty , n a k tó ry c h sk u p ia się u w a g a św iadom ości in tro sp e k c y jn e j, są, o c z y w i ■ ście, najro zm aitsze, lecz ró ż n ią się n ie w ięc ej niż fale, k tó re n a s tę p u ją po sobie kolejno, w z a ­ je m n ie się p o ciąg a ją, w p a d a ją n a sieb ie i m ie ­

sz a ją się ze so b ą n a p o w ierzch n i o ce an u . M ów im y n a p rz y k ła d o dążn o ściach , o życiu u czu cio w em i w zruszeniow em ; lecz czem że b y ć m oże p ra g n ie n ie bez ro zp o zn an eg o p rz ed m io tu , cz y li bez p o ję c ia lu b ob razu o d p o w ied n ieg o ? W sz y stk o to trz y m a się siebie n a całej p o ­ w ie rz c h n i św iadom ości, i je ż e li m y ta m ro zró ż­

n ia m y je d n o c z e śn ie m nóstw o form , k tó re p s y ­ chologia opisow a k atalo g u je, p sy c h o lo g ia zaś w ład z w y o d rę b n ia, to w rz e c z y sam ej w idzim y ty lk o g rz b ie ty fal, k tó re w sw y m zespole s ta n o ­ w ią je d n o ty lk o p a rc ie dynam iczne.

(38)

36

L e c z n ie ty lk o n a rozciągłość łą c z ą się ze sobą zjaw isk a p sy ch icz n e. Ł ą c z ą się ta k ż e n a głęb o k o ść, to te ż w iry ż y c ia oso b isteg o w y rz u ­ ca ją n a p o w ierzch n ię now e w ciąż s ta n y . N ie tru d n o n a m b y w a ro z p o zn ać o b ra zy , p o jęcia i c a ły sze reg to w a rz y sz ą c y c h im w z ru szeń i d ą ­ żeń, p o łącz o n y ch w g ro m a d y dość trw a łe .

N a rozleg łem m o rz u d u s z y istn ie ją p rą d y sta łe , i w iem y naprzó d z p e w n o śc ią p rz y n a j­

m niej w zględną, że d a n y sta n d u ch o w y , p rz e su ­ w a ją c się p rz ed o c z y m a św iadom ości, sprow adzi p e w ie n sta n in n y , k tó ry się z nim zw y k le w iąże, czy to d zięk i p rz ed m io to w i, czy te ż dzięki w ęzłom , z a d z ie rż g n ię ty m przez d aw n e ży c ie nasze.

W y rz e k a ją c się w szelk ich p o ró w n a ń zw o d ­ n iczy c h , pow iem y, że w szelki sta n św iadom ości naszej odzyw a się w całej naszej osobie i że s ta n y n a stę p n e id ą po sobie w e d łu g p ra w s ta ­ ły c h , z w an y ch p ra w a m i k o ja rz e n ia , co do k tó ­ ry c h z re sz tą p sy ch o lo g o w ie n ie w y p o w ie d zieli jeszc ze o sta tn ie g o słow a.

L ecz g d y się b ad a k tó rą ś z ty c h gru p n a tu ra ln y c h , w idzi się zw ykle, że w chodzące w sk ład je j lic z n e p o jęcia , o b ra zy i cz y n n o ści k rą ż ą d o k o ła je d n e g o p u n k tu śro d k o w e g o , po­

jęcia lub o b ra zu , k tó ry n ajb ard ziej obchodzi, k tó ry p rz y c ią g a do siebie sk ład n ik i, n ależ ące do te j g ru p y .

K ie d y n a p rz y k ła d p rzy w o d zę sob ie n a p a ­ m ięć obow iązki m ego zaw odu, to z n a c z n a ilość p o jęć i pom ysłów u k ła d a się d o k o ła te g o p o ję ­ cia głó w n eg o . B ędę z b ierał zapiski, w e rto w a ł

(39)

do rozw ażań oso b isty ch , ułożę p lan w y k ład ó w . O to w ja k i sposób u k ła d a się znaczn a część m ego życia, k tó ra u le g a w p ły w o m o b o w iąz k ó w za w o d o w y ch .

W y g la d a to ta k , ja k g d y b y w za zn aczo n y m dopiero co p rą d z ie p sy c h ic z n y m p o w sta ł w ir ja k iś , k tó re g o środek stan o w i pojęcie obow iązku zaw odow ego i to p ojęcie ży c io w ą siłą sw oją w praw iło w ru ch je d n o lity a z g o d n y w e w s z y ­ s tk ic h sw y ch cz ęściach o g ro m n ą ilość c z y n n i­

ków p sy c h ic z n y c h .

In n y , p o sp o litsz y obraz d o sta rc z y m o że d o ­ k ła d n ie jsz e g o p o ró w n an ia. P o d o b n ie j a k p la n e ­ t y k rą ż ą d o k o ła słońca, trz y m a ją c się sw y ch o rb it dzięki p rz y c ią g a ją c e j sile je g o , ta k zn a czn a część n a sz y c h p ojęć, p ra g n ie ń i czy n n o ści w i­

ru je po pew nej p rz estrze n i, g d y ż u le g a ją one w p ły w o w i k iero w n ic zem u i z e sp a la ją c e m u j a ­ kiejś m yśli głó w n ej.

A le ch o ć b y n ajb ard ziej p o c h ła n ia ły nas o bow iązki zaw odu, n ig d y je d n a k nie d o jd ą one do tego, żeb y o g a rn ę ły ży cie nasze w całości.

R ów n o leg le z nim i za jm u ją nas ró w n ież inne je sz c z e spraw y; te m ianow icie, k tó re nas w iążą z k ó łk iem zn a jo m y c h , lu b ze z w y k łe m i r o z ­ ry w k a m i. K a ż d y ta k i p rz e d m io t w y tw a rz a o so b ­ n ą g ru p ę , lub raczej stan o w i o środek no w ej g ru p y i w iru je w sposób p o d o b n y do ta m te g o , ale od niego n iezależny.

R o zm aito ść ta w szak że i ta n iezależność w cale nie za k łó c ają jed n o lito ści życia.

(40)

Z ro zu m ieć n ie tru d n o , że d w a albo kilka ta k ic h u k ła d ó w p la n e ta rn y c h m o g ą w irow ać ja k je d n o d o k o ła je d n e j sp ra w y w yższej. W y o ­ b ra źm y sobie czło w iek a, p o św ięc ające g o się p o ­ lity c e . R ó żn o ro d n e sp ra w y są m u pow ierzone:

u cz e stn ic z y w g łó w n em p ra w o d a w stw ie k ra ju , za jm u je się z a rz ą d e m sw ej g m in y , p row adzi s p ra w y p e w n y c h sto w a rz y sz e ń , a n a w e t sp ra w y p o je d y ń c z y c h osób. K a ż d a z ty c h tro s k s ta n o ­ w i o so b n y w ir, o d d zieln y u k ła d ciążenia, lecz k a ż d a w raz ze sw y m u k ład em schodzi do roli je d n e j ty lk o p la n e ty w sto su n k u do sło ń ca w yższeg o , do sp ra w y b ard ziej środkow ej. W d a n y m w y p a d k u d la naszego p o lity k a ta k ą s p ra ­ w ą śro d k o w ą j e s t dobro k ra ju ozy te ż w y w y ż ­ szenie w łasne.

W te n sposób da się w y o b ra z ić w ży ciu k aż d ej je d n o s tk i cały g m a c h ta k ic h ześrodko- w a ń o coraz to w iększej p o jem n o ści; d a się też p o jąć ta k i ideał, k tó ry b y c a łe ż y c ie je d n o c z y ł i ujm o w ał w je d e n n ie z m ie rn y u kład; w nim w szelk ie m y śli, w sze lk ie d ąż en ia i czynności b y ły b y pod w p ły w em p rz y ciąg an ia w y w ie ran eg o przez je d n ą i tę sam ą sp ra w ę g łó w n ą, k tó ra w szczególny sposób znam ionuje istn ie n ie i w a r­

to ść danej je d n o stk i.

Do p ew n eg o sto p n ia w szelk ie ży cie płodne w c z y n y b y w a ze śro d k o w an e. P rz y c h o d z i n a n as w p ra w d zie o k re s ż y c ia , p ra w d z iw y S t u r m u n d D r a n g p e r i o d e , k ie d y n ajro z m aitsz e d ążn o ści p o c z y n a ją ze sobą w alczy ć o p ie rw ­ szeń stw o . M am y św iad o m o ść b o g atej siły ż y ­ w otnej, co się w n a s aż p rz e le w a w nadm iarze.

_ 8 8 _

(41)

B u ja m y w te d y od je d n e g o celu do d ru g ieg o , a k aż d y n a chw ilę p o ch łan ia w sz y stk ie siły duszy.

D la n a tu r bard zo b o g a ty c h , d la ty c h , co się rz u c a ją k u w sz y stk ie m u co ludzkie, w a lk a staje się z w y k le p rz eciąg łą i ciężką. W sz e lk i z a n ik lub u za le ż n ie n ie od k tó re jk o lw ie k ze stro n naszej osobow ości w y d a je n am się w te d y b o le ­ sn ą ofiarą i s tra tą . B y w a ta k , że ani je d n a sp ra w a n ie o siąg n ie o sta te c z n e g o zw y c ię stw a ; w te d y zazw y czaj ży c ie nie w y c h o d zi p o za g r a ­ n ice p rz eciętn o ści. P rz e c h y la się ono n a ro z ­ m a ite stro n y i dzieli się m ięd zy spraw k ilk a ; w żadnej n ie sięga sz c z y tu , g d y ż n a w znosze­

nie się n ie m oże pośw ięcić w ięcej n ad c z ą stk ę sw o jeg o życia. W sz elk ie ży cie ow ocne w c z y ­ n y b y w a ze śro d k o w an em .

Z re s z tą m am y w iedzieć, że ży c ie m o ra ln e d o m ag a się ta k ie g o u sto p n io w a n ia w p ie rw ia st­

k a c h u m y sło w y c h , tw o rz ą c y c h n a sz ą osobo­

w ość.

W w ięk sz o ści w y p ad k ó w , w.e w sz y stk ic h zw y k ły c h o k o liczn o śc ia ch życia, d ziała m y z a ­ led w ie p o w ierzch n ią d u sz y naszej, m n iej lu b w ięcej z a s ty g łą w te k s z ta łty , ja k ie je j n a d a ły n a b y te zw y czaje; p o d n ią zaś w re g łę b ia ży c ia p raw dziw ego.

W s ta je m y co ra n o , u b iera m y się, bez n a ­ m y słu ro z p o czy n a m y pracę, w ied zen i s k o ja rz e ­ niam i u trw a lo n e m i, p rz y zw y cz ajen iem n a b y te m . L e c z n iech się w y d a rz y coś n iep o w sz ed n ieg o , n ie c h okoliczność p rz y p a d k o w a , n ie p rz e w id z ia ­ na, w strżąśn ie n a sz y m sp o k o jem lub n asz em

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czy podział błędów w definicji na: błąd błędnego koła, błąd nieadekwatności, błąd nieznane przez nieznane, błąd krzyżowania się zakresów definiendum i

- Zabieg myślowy polegający na wskazaniu nazw podrzędnych w stosunku do nazwy dzielonej, tak dobranych, by każdy desygnat nazwy.. dzielonej był jednocześnie desygnatem jednej i

UWAGA: Promotorzy i opiekunowie laboratorium, których grupy są niepełne (poniŜej 8 os.) mogą wyznaczyć inne godziny zajęć. WSZYSTKIE ZAJĘCIA ODBYWAJĄ SIĘ W

Paluszkiewicz Analiza środowiska przyrodniczego

UWAGA: Promotorzy i opiekunowie laboratorium, których grupy są niepełne (poniŜej 8 os.) mogą wyznaczyć inne godziny zajęć..

UWAGA: Promotorzy i opiekunowie laboratorium, których grupy są niepełne mogą wyznaczyć inne godziny

własne IGSEiGP Uwaga poniŜej prof.. UAM

W obrębie skał megafacji gąbkowej występują także odsłonięcia, w których zanotowano znaczne, miej s c owe nagromadzenia płytek szkarłupni, w któ- rych ich