• Nie Znaleziono Wyników

"Wybór pism", Stanisław Herakliusz Lubomirski, opracował Roman Pollak, Wrocław 1953, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 145, s. CIV, 278, 2 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wybór pism", Stanisław Herakliusz Lubomirski, opracował Roman Pollak, Wrocław 1953, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 145, s. CIV, 278, 2 nlb. : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Ulewicz

"Wybór pism", Stanisław Herakliusz

Lubomirski, opracował Roman

Pollak, Wrocław 1953, Zakład

Narodowy imienia Ossolińskich

-Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa,

Seria I, nr 145, s. CIV, 278, 2 nlb. :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 48/1, 167-174

(2)

III.

R E C E N Z J E

!

P R Z E G L Ą D Y

S t a n i s ł a w H e r a k l i u s z L u b o m i r s k i , W YBÓR PISM . Opra­ cow ał R o m a n P o ł l a k . W rocław (1953). Zakład N arod ow y im ienia O sso­ liń sk ich — W yd aw n ictw o, s. CIV, 278, 2 nlb. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 145.

W nuk S tan isław a, w o jew o d y oraz regim entarza spod C hocim ia w pa­ m iętn ym r. 1621; syn Jerzego, m arszałka w ielk ieg o koronnego z czasów potopu oraz h etm an a polnego i słyn n ego rokoszanina; w reszcie brat H iero­ nim a, rów n ież m arszałka, w o jew o d y i hetm ana, b y ł i jest do dzisiaj S ta n isła w H erakliusz L ubom irski postacią w y so ce interesującą, bardzo dla sw ojej epoki rep rezen tatyw n ą i znam ienną. Od daw na także n a leży m u się słusznie pełna e d y c j a n a u k o w a całego w ła ściw ie jego dorobku literackiego, a już w każdym razie, ja k o p o stu la t szczególn ie p ilny i zrozum iały, u w y d a t­ niła się tu potrzeba ogólnego, choćby tym czasow ego zap rezen tow an ia i od­ słon ięcia jego tw órczości szerszym kręgom czyteln ik ów , w postaci zw ięzłego, dobrze u jętego w y b o r u .

C iekaw ie b ow iem i w cale osob liw ie p otoczyły się lo sy pośm iertn e sp u ś­ cizn y literack iej pana m arszałka. Szczęściarz i, zdaw ałoby się, aż do prze­ sady u lu b ien iec czy ben iam in ek Fortuny za życia, cieszył się L ubom irski jej w zg lęd a m i także jeszcze i przez jakieś k ilk ad ziesiąt lat po śm ierci, kiedy w epoce sask iej, a n a w e t jeszcze i w p ierw szym okresie czasów sta n isła w o w ­ skich, coraz to n o w e przedruki jego dzieł u k azyw ały się spod pras drukar­ skich w kraju i za granicą, w oryginale i w tłum aozeniach \ przypom inając za in teresow an ym im ię oraz m y śli „Salom ona p o lsk ieg o “. Z czasem jednak, po ok resie popularności i uznania przyszła i tutaj kolej na zrozum iałe, na­ turalne zapom nienie, tym słu szniejsze, że — co to dużo m ów ić — syn roko­ szanina i in trygan t m iał, zarów no jako polityk , jak też i jako autor książki

De v a n i t a t e consiliorum, rów nież i sw ój n iem ały, osob isty u d ział w w in ie

zbiorow ej oraz od p ow ied zialn ości m oralnej za stan rzeczy w P olsce w drugiej pel. X V II w., a także — k o n sek w en tn ie —■ za b eznadziejność i anarchię doby sask ich A u gu stów . W su m ie w ięc, d zieląc odtąd lo sy in n ych pisarzy sw ojej epoki, sta w a ł się L ubom irski, gdzieś od lat osiem d ziesiątych w. X V III, pozycją coraz bardziej „książkow ą“, schodzącą już teraz szybko do roli i fun k cji lek tu ry „ h istoryczn ej“, znanej jed y n ie w szczupłym kręgu badaczy i szperaczy po zbiorach czy bib liotek ach naukow ych, lek tu ry z rzadka tylko

1 Por. choćby zestaw ien ia d aw n iejsze u E s t r e i c h e r a (X X I, 470— 479) oraz w e w stę p ie do w yd.: S. H. L u b o m i r s k i , O zn ik o m o śc i rad. W ydał i w stęp em opatrzył A n ton i M a r y l s k i . W arszaw a 1916, s. 41—55. P o l s c y P i s a r z e P o l i t y c z n i . W iek X V III. S eria I. C zasy saskie.

(3)

168 R E C E N Z JE

przypom inanej czy odkurzanej przez sp ecja listó w -p ro feso ró w (np. w r. 1820 przez B rod ziń sk iego w P a m i ę t n i k u W a r s z a w s k i m 2; p óźniej przez Jana P op liń sk iego w części drugiej N o w y c h w y p i s ó w pols kic h, L eszno 1838).

O żyw czy prąd p o zy ty w izm u oraz p op ow stan iow a, dociekająca przyczyn upadku P o lsk i doba k ry ty czn y ch badań i stu d iów nad X V II i X V III stu ­ leciem zw róciły m. in. u w a g ę rów n ież i na n aszego pisarza, m ian ow icie w w y d a w n ictw a ch p eriod yczn ych k rak ow sk iej A kadem ii U m iejętn ości w la ­ tach o siem d ziesią ty ch i d ziew ięć d z iesią ty ch u b ieg łeg o w iek u (T arnow ski i Brückner). Z iarno i p od n ieta przyszły w id oczn ie w porę, gdyż k ilk an aście rozpraw , stu d ió w i p rzyczyn k ów , ja k ie w n a stęp stw ie tego przypom nienia p osyp ały się u nas k olejn o na tem at L u b om irsk iego w ciągu p ółw iecza (tj. do r. 1939), zarysow ało i sch arak teryzow ało go w ca le w y ra ziście jako pisarza i człow iek a, p ok azało z grubsza jego zw ią zk i z Europą, oceniło sposób m yślen ia, w su m ie — p rzy b liży ło i u p la sty czn iło jego sy lw e tk ę w n a ­ szych oczach. Z ty m w sz y stk im jednak, podobnie jak całe w ogóle p iśm ien ­ n ictw o p olsk ie w. X V II, rów n ież i autor Tob ia sz a w y z w o l o n e g o oraz R o z ­

m ó w A r t a k s e s a i E w a n d r a n ie m ia ł szczęścia do w y d a w có w i n akładców

now oczesn ych . D ość p ow ied zieć, że — p o m in ięty n aw et przez B i b l i o t e k ę P o l s k ą T u row sk iego — d oczekał się S ta n isła w H erak liu sz L ubom irski na przestrzen i lat z górą stu s ie d e m d z ie s ię c iu 3 za led w ie dw u przedruków k sią ż­ k ow ych 4, czyli że W y b ó r p i s m w B i b l i o t e c e N a r o d o w e j , sporządzony przez R om ana P ollak a, b y ł tu isto tn ie p otrzebą szczególn ie p ilną i że w n a ­ szych w y d a w n ictw a ch jak ich ś, p ow ied zm y, m niej w ięcej ostatn ich dw óch p ok oleń zap ełn ił lu k ę nader d o tk liw ą i przykrą.

W y b ó r p i s m S ta n isła w a H erak liu sza L u b om irsk iego w B i b l i o t e c e

N a r o d o w e j sk ład a się z dw óch zasad n iczych części: 1) z obszernej, sy n ­ tetyczn ej rozp raw y o pisarzu i człow ieku , zaopatrzonej w b ogatą b ib lio ­ grafię oraz zw ięzłe o m ów ien ie „zasad w y d a n ia “ ; 2) z tek stó w literack ich , po k tórych jeszcze, jako osobny zresztą dodatek, p rzedrukow ano z ręk o­ pisu k rak ow sk iej A k ad em ii I n s t r u k c y j ę s y n o m m o i m [do] c u d zy c h k r a j ó w

2 U w a g i w zg lęd n ie raczej (w od n iesien iu d o L ubom irskiego) w y p isy oraz

n otatk i p ro feso ra -p o ety p rzedrukow ano dotychczas d w ukrotnie: 1) K. B r o ­ d z i ń s k i , Pism a. W yd an ie zupełne, p op raw n e i d opełnione z n ie ogłoszonych ręk op ism ów staran iem J. I. K r a s z e w s k i e g o . T. 6. Proza. L iteratura polska (1822— 1823). P oznań 1873, s. 269— 278. — 2) T e n ż e , P ism a e s t e t y c z n o -

k r y t y c z n e . O pracow ał A lek san d er Ł u c k i . T. 1. W arszaw a 1934, s. 181— 189.

W yd aw n ictw o G abinetu F ilologiczn ego T ow arzystw a N au k ow ego W arszaw ­ skiego. Nr 1.

N ow e, k ry ty czn e w y d a n ie pism B r o d z i ń s k i e g o w p ełn ej ed ycji zbiorow ej w p rzygotow an iu (O ssolineum ).

3 To znaczy od w y d a n ia W i e r s z y z e b r a n y c h i p r z e d r u k o w a n y c h (W ar­ szaw a 1782, u pijarów ) aż do om aw ian ego W y b o r u z B i b l i o t e k i N a r o ­ d o w e j .

4 B ardzo porządne, przez A n ton iego M a r y l s k i e g o przygotow an e w y d a n ie dziełka O z n i k o m o ś c i rad (zob. p rzyp is 1) oraz P o l l a k o w a edycja

(4)

R E C E N Z JE

169

ode m nie w y p r a w i o n y m , ułożoną i zestaw ion ą przez pisarza w r. 1699, w zw iązku z zagraniczną „peregrynacją“ oraz studiam i jego pociech. P rzyj­ rzyjm y się obu działom kolejno.

Jasno i p rzejrzyście skom ponow ana, zarazem w yw ażon a w każdym słow ie, głęboko i w n ik liw ie ujęta r o z p r a w a w s t ę p n a R om ana P ollaka stan ow i n iew ą tp liw ie znaczny krok naprzód w stosunku do badań poprzed­ nich oraz do dotych czasow ych w iadom ości o L ubom irskim . N apisana z w i­ docznym zacięciem i pasją badacza (w ydaw ca ma, jak w iadom o, od lat bez m ała trzyd ziestu rów nież i w ła sn y udział w pracach nad poetą), porządkuje ona k rytyczn ie i p odsum ow uje stan w ied zy o autorze — na tle całego jego środow iska oraz szeroko n akreślonych stosu n k ów sp o łeczn o -k u ltu ra ln o - polityczn ych P olsk i — a następ n ie ocenia i k lasyfik u je L ubom irskiego jako um ysłow ość, człow ieka oraz pisarza. Z adanie to n iełatw e, chociaż z w ielu w zględ ów n ęcące i ciek aw e, zostało przez w y d a w cę w y k o n a n e w sposób fortunny i bardzo um iejętn y. N ie kryjąc w ątp liw ości ani też szczegółów n iejasn ych czy tylk o praw dopodobnych, w yp u n ktow an o tutaj nader staran ­ nie rozliczne, n asu w ające się po drodze p ytan ia i w ątp liw ości, odnotow ano i u zasadniono lojaln ie poszlaki w zg lęd n ie d om ysły now e, zajm ując w ob ec nich stan ow isk o w ła sn e, w m iarę potrzeby uzasadnione, w m iarę okolicz­ ności rozbudow ane. Szczególnie dużo rozm aitych przyczynków , fa k tó w oraz w sk azów ek n ow ych udało się w y d a w cy dorzucić w rozdziale IV, p o św ięco ­ nym ży cio ry so w i pisarza. Od w stęp n ego, bardzo przekonyw ająco u zasadnio­ nego sp rzeciw u pod adresem panującej tezy o w y ch o w a n iu m łodego m agnata przez jezu itó w (dom ysł z pijaram i jest tu nader su g esty w n y , aczk olw iek w ym aga jeszcze spraw dzenia i... dow odu!), poprzez u sta len ie d aty urodzin na r. 1642, poprzez św ietn y „portret“ p sych ologiczn y jed n ostk i pełnej sprzecz­ ności sw ojej klasy, epoki oraz środow iska (niem ało w tym pom ogły w y d a w cy także p ew n e rzeczy d aw n iejsze, jak np. św ie tn y artyk u ł C hrzanow skiego z r. 1930), — n arasta i k ształtu je się w oczach czyteln ik a su g esty w n y obraz m agnata o w ielk ich zdolnościach i k ulturze (spaczonego jednak od dziecka), którem u się n iejed n ok rotn ie m arzyła k rólew sk a korona, a który na co-dzień — zagu b ion y na m anow cach am bicji i pryw aty — zajm ow ał się, a raczej zab aw iał literatu rą i filozofią, ogrodam i i teatrem oraz... przew ażn ie n iefortu n n ym , społeczn ie i p olityczn ie szk od liw ym , bo z ukrycia p row adzo­ nym in trygan ctw em polityczn ym m ożn ow ład cy-sob iep an a 5.

P rzechodząc z k olei do „w czasów w ielk ieg o człow iek a“ oraz do oceny jego tw órczości pod w zględ em w artości literack ich , jak rów nież i znaczenia h is to ­ rycznego, w y d a w ca przede w szystk im porządkuje chronologicznie dorobek pisarski autora, a n astęp n ie om aw ia i an a lizu je kolejno w a żn iejsze jego osiągnięcia. N ie b ędziem y tu oczyw iście w chodzić w szczegóły tej analizy, p rzynoszącej co krok sp ostrzeżenia n ow e i ciekaw e. O dnotujem y tylk o słu szn y n acisk położony przez P ollak a na zagadnienia porów n aw cze oraz

5 N aw iasem m ów iąc, jeśli już idzie o rachunek su m ien ia dokonany przez pisarza w koń cow ym ustępie M yśli o w ie czności (z których cytatem zam knięto życiorys Lubom irskiego), w arto tu m oże zw rócić uw agę na an a­ logie zasadnicze utw oru z M o r s z t y n o w ą P o k u tą w k w a r ta n i e , pisaną z takich sam ych „p ozycji“ i z podobnym n astaw ien iem .

(5)

170 R E C E N Z J E

g en ety czn e (np. zw iązk i z p oezją M arina, parafraza literack a Ecclesiastes itp.); dalej — na sp raw y i z a in tereso w a n ia tea tra ln e oraz dram atyczne L ubom irskiego; na u śc iśle n ie term in ów a qu o i a d q u e m poczytn ych ongiś

R o z m ó w A r t a k s e s a i E w a n d r a , om a w ia n y ch i osadzonych w dziejach dialogu

i p o w ieści p olskiej czasów przedrozbiorow ych; w reszcie na p rzesu n ięcie a n ty k ró lew sk ieg o ostrza i ton u De v a n i t a t e con silio ru m z osoby A u gu sta II na czasy i osobę króla Jana III (s. X C —X CI). D odajm y, że A m a n a pozosta­ w io n o tu zd ecyd ow an ie poza listą d zieł pana m arszałka, trak tu jąc go, zgod­ n ie z d o m y sła m i tra d y cy jn y m i, jako utw ór W ojciecha C hrościńskiego, oraz że słow n ik sied em n a sto w ieczn y ch term in ów litera ck ich polsk ich uw olniono od n iejasn ej, pokutującej u nas ciągle r o m a n i i, która się okazała po p rostu zw y cza jn y m n iep orozu m ien iem , b łędem drukarskim pierw odruku (w ręk op isie R o z m ó w A r t a k s e s a b yła m ow a ty lk o o r o m a n z a c h ; zob. s. L X IX ).

Z rzeczy w ą tp liw y c h w zg lęd n ie p o m in ięty ch albo też za zw ięźle po­ trak tow an ych , w sum ie tak ich , o których ch ciałob y się u sły sz e ć coś po­ nadto, co p o w ied zia n o w e w stęp ie, w y m ien im y rów n ież parę k w estii. N a j­ p ierw w ięc — p rzy o m a w ia n iu E k le z j a s t e s uderza brak in fo rm a cji czy choćby ty lk o w zm ia n k i o nader ż y w y ch tra d y cja ch literack ich oraz za in tereso w a ­ n iach tą w ła śn ie księgą w p iśm ien n ictw ie p olsk im w . X V I (nie licząc ogól­ n y ch spolszczeń P is m a św ., aż się p ro siły o p rzy p o m n ien ie Ecclesiastes, K s ię g i

S a lo m o n o w e tłoczon e w K rak ow ie p rzez W ietora w r. 1522, ponadto zaś prze­

k ład w ierszo w a n y (!) Jana z Sanoka, d ru k ow an y w r. 1590) 6, p iśm ien n ictw ie p rzesią k n ięty m przecież na w sk roś k lim a tem pojęć b ib lijn ych , zarów no staro-, ja k też i n o w o testa m en to w y ch .

Inne za strzeżen ie czy w ą tp liw o ść n asu w a się p rzy R o z m o w a c h A r ta k s e s a

i E w a n d r a ; m ia n o w icie p rzy om aw ian iu p oszczególn ych d ysk u rsów , n a w ia ­

sem m ów iąc, na ogół zgrabnie i tra fn ie sch arak teryzow an ych . C hodzi o to, że ep izodycznej bądź co bądź k ry ty ce senatorów , a raczej ty lk o ich p r a k ­ t y k i ży cio w ej, k ry ty ce zaw artej w rozm ow ie X I (O radzie), przypisano tu jednak zn aczen ie za duże i ran gę w y zn a czo n o n a zb y t w y so k ą (s. L X X III), p rzekraczającą — o ile d otych czas w iad om o — in ten cje rzeczyw iste, a w k aż­ d ym razie m oraln e u p ra w n ien ia p isarza do tak iej p ostaw y. O statecznie, co to dużo m ów ić, różne b y ły dąsy i h u m ory w ielk op ań sk ie, a L ubom irskiego, k tórem u odw agi i śm ia ło ści n ie brakło, stać było na to, aby sob ie p ozw olić na k w a sy i grym asy ró w n ież i pod adresem k o leg ó w -sen a to ró w czy n a w et i sam ej in sty tu cji (m aczał przecież p alce w n ierów n ie grubszych spraw ach!), którą zresztą na codzień bardzo sob ie cen ił i w en erow ał.

Jeszcze in n e zastrzeżen ie w zg lęd n ie p y ta n ie w ią ż e się ze spraw ą poezji d ew o cy jn ej pisarza. U zn ając w ięc w zasadzie k on ieczn ość pom inięcia pism i pisem ek tego typu w o m aw ian ym W y b o r z e , ch ciałob y się jednak w e w s tę ­ pie d ow ied zieć o nich coś w ięcej poza stw ierd zen iem , że tw órczość tę „w cale obfitą, ale w y m a g a ją cą jeszcze osobnego studium , p om ijam y“ (s. LX X X ), że w yraża ona ob aw y czy sk ru p u ły czło w iek a stojącego w obliczu śm ierci, że w reszcie, za w y ją tk iem M y ś li o w ie c z n o ś c i (razem 536 w ierszy, nb. n ie p rze­

" N ieo cen io n y E s t r e i c h e r (X X V II, 37—38) i tutaj służy w sk a zó w ­ kam i.

(6)

R E C E N Z JE 171

d rukow anych w W y b o r z e , chociaż poza odpisem w ła sn y m w y d a w cy —■ d zi­ siaj n iedostępnych!), jest ona raczej m ało ciek aw a i szablonow a (s. XCII). N a koniec zaś, je śli chodzi o bibliografię, k rytyczn ie i przejrzyście u jętą, należałob y do niej dorzucić p rzyczynek bib liograficzn y W ładysław a F o l- k iersk iego z r. 1925 7 (tym w ażn iejszy, że przeoczony przez Korbuta), a z opracow ań ogóln iejszych — skoro już przytoczono T arn ow sk iego i Chrza­ n ow sk iego — brakuje rów nież Brücknera D z i e j ó w l i te r a tu r y p ię k n e j w Polsce, a zw łaszcza K rzyżanow sk iego oraz P o e zji zie m i a ń s k ie j S ta n isła w a W indakie- w icza.

P rzechodzim y do t e k s t ó w . W skład om aw ianego W y b o r u w eszło pięć w ięk szy ch u tw orów literack ich L ubom irskiego, zam ieszczonych tu albo w ca­ łości, albo też w odpow iednio dobranych, dobrze w całości orientujących w ycin k ach czy fragm entach. In exte n so znalazły się zatem w książce na­ stępujące rzeczy: n ajp ierw Orfeusz, ciek aw a i sym patyczna na w p ół prze­ róbka, na w p ó ł przekład z M arina, podzw aniająca w p raw d zie w w ersji p o l­ skiej nieraz echam i... G o f f r e d o w y m i, niem niej, jako utw ór z pierw szego

okresu tw órczości poetyckiej L ubom irskiego, św iadcząca o n iem ałych zd ol­ nościach literack ich m łodego pisarza, p oryw ającego się na zadanie w y ją t­ kow o trudne — na sp olszczen ie dziełka k lasy najw yższej w poezji eu ropej­ skiej p ierw szej poł. X V II w ieku. Że skrzydła pegaza p olsk iego okazały się, jak w y k a za ł w yd aw ca, słabsze od orygin aln ych , nie p otęp im y za to poety. Z k o lei w e sz ły w skład tom u utw ory z drugiego okresu tw órczości lite r a c ­ kiej, m ia n o w icie p ełn y tek st doskonałej parafrazy w ierszem bib lijn ej k sięgi

E k le zja ste s (906 w ierszy) oraz — rów nież p ełn y — T ob ia sz a w y zw o lo n e g o ,

którym w ten sposób przypadła tu rola reprezentow ania artystyczn ie doj­ rzałej, w y k ry sta lizo w a n ej tw órczości poetyck iej pisarza. N atom iast proza pana m arszałka, choćby ze w zględ u na rozm iary W y b o r u , znaleźć się tu m ogła jed yn ie w e fragm entach czy w ięk szych uryw kach, to znaczy m niej w ięcej tak, jak to w ła śn ie zrobiono: w postaci kilku n a jciek a w szy ch d y sk u r­ sów z R o z m ó w A r ta k s e s a i E wa n d r a (z zachow aniem jednak, a n a w et pod­ kreślen iem ram p o w ieścio w y ch książki!), a n astęp n ie paru w ażn iejszych rozm ów z De v a n it a te consiliorum, przedrukow anych w ed łu g starego prze­ k ładu z początku X V III stu lecia, popraw ianego jeszcze przez Bohom olca. J eśli idzie o stron ę w yd aw n iczą tek stów w B i b l i o t e c e N a r o d o w e j , tj. o ich p rzystosow an ie do dzisiejszej p iso w n i oraz do now oczesn ych w y ­ m agań ed ytorsk ich w zakresie edycji popularnonaukow ych, to W y b ó r p is m St. H. L u b om irsk iego zdaje i tutaj egzam in bardzo gładko. P odpisany spraw ­ dzał p raw ie w sz y stk ie utw ory z pierw odrukam i w zg lęd n ie z uznanym i za

7 W. F o l k i e r s k i , S p r a w a a u to r s tw a w ie l k o p o s tn y c h p o e z y j S t a n i ­

sł a w a H e r a k liu sza L u bom irskiego. S i l v a R e r u m , I, 1925, z. 4, s. 60. Zob.

ponadto N o ta t k i b ib lio grafic zne ( t a m ż e, z. 1, s. 10). — I jeszcze jedno. Skoro już m ow a o b ib liografii, to odnotujm y rów nież najn ow sze L u b o m irsc ia n u m zagraniczne, bardzo ciek aw e, choć n ie pozbaw ione p ew n ych uproszczeń: D. Ć y ź e v ś k y j , Z u den poln isch -r u ssisch en lite raris chen Beziehungen .

I. S tan isław H erakliusz L ubom irski in russicher Ü bersetzung. Z e i t s c h r i f t f ü r s l a v i s c n e P h i l o l o g i e , Band X X III, [H eidelberg] 1955, s. 256— 260.

(7)

172 R E C E N Z J E

p op raw n e w y d a n ia m i o s ie m n a sto w ie c z n y m i8 i — z w y ją tk iem dw óch czy trzech dość o c zy w isty ch b łęd ó w druk arsk ich (a jf u a m zam iast a ff lu a m na s. 27; op u szczen ie w na s. 158: „w łaśn ie m u w ru m el trafił i w y god ził“) — n ie zn alazł p raw ie niczego, co by b u d ziło sp rzeciw albo z a s tr z e ż e n ia 9. N a ­ tom iast co do p rzyp isów , a raczej ob jaśn ień pod tek stem , to chociaż u w zg lęd ­ n ion o tu w a ria n ty ręk op iśm ien n e i p a ra lele literack ie, należałob y jednak raz po raz p rop on ow ać rozm aite d odatki czy u zu p ełn ien ia (w ew en tu a ln y m drugim w yd an iu ), a n a stęp n ie tak że i p ew n e popraw ki albo retu sze ob jaś­ n ień istn ieją cy ch . W k a teg o rii w ięc p o stu lo w a n y ch uzu p ełn ień k om entarza pod tek stem (pam iętajm y, że poziom naszego in telig en ta w zakresie rea lió w h u m a n isty czn y ch o b n iżył się u nas w latach ostatn ich bardzo zasadniczo!) uderza bi'ak w y ja śn ie n ia oraz lo k a liza cji w ie lu g eograficzn ych nazw b i­ blijn ych , a n a w e t i p ew n y ch postaci h isto ry czn y ch , przy k tórych czyteln ik ogląda się au tom atyczn ie za p rzyp isem czy od syłaczem . I tak np. w w y p ad k u lek tu ry T ob ia sz a w y z w o l o n e g o n ie zn ajd ziem y na s. 57 ani słów k a ob jaśn ie­ nia przy „N eftali m ie śc ie “, pod ob n ie ja k p rzy „naasońskich d o lin a ch “ czy m ieście S efet; na s. 58 próżno szukać u w a g i, kto to b y ł król a sy ry jsk i S a l­ m anazar, o k tórym przecież m o w a w poem acie, chociaż k olejn o w y m ien io n eg o Jeroboam a ob jaśn ion o bardzo staran n ie; na s. 186, przy R o z m o w a c h A r t a k -

sesa i E w a n d r a n ie o b jaśn ion o opartego o św ia t p o ję ć an tyczn ych ok reśle­

nia „zw ierzę rozu m n e“ (o czło w iek u ), a n ieco poniżej nie przetłum aczono na d zisiejszą p o lszczy zn ę term in u „zabaw a“, m ającego przecież w język u sie ­ d em n a sto - i o siem n a sto w ieczn y m zn aczenie inne, bardzo długo się zresztą u tr z y m u ją c e 10, dla n iefa ch o w ca czy n iep o lo n isty stan ow czo dziś n iezrozu ­ m iałe n .

Spośród p rop on ow an ych retu szów w zg lęd n ie p ostu low an ych korektur w y m ie n ić by tu m ożna np. p rzyp is na s. 23, gd zie o k reślen ie p o ety ck ie „ ch ły - sn ą w szy z p otok a“ (w p rzed m o w ie do E k l e z y j a s t e s ) n ie znaczy (w brew u w a ­ dze kom entarza): „u ległszy czarow i b ib lijn ej p ro sto ty “, ale je st zw yczajną i w c a le przejrzystą aluzją do H ipokrene, źródła n a tch n ień p oetyck ich . P o ­ dobnie, w tym sam ym u tw orze, n ie śc isłe i p rzypadkow e chyba p rzejęzy cze­

8 N ie u czyn ion o tego jed y n ie wT przypadku O rfeusza, w y d a w a n eg o tu w oparciu o ręk o p isy (kórnicki oraz B ib lio tek i N arodow ej w W arszaw ie) zesta w ia n e z pierw od ru k iem .

9 Z e w en tu a ln y ch w ą tp liw o ści m ożna by tu w y m ien ić prob lem atyczn e ś r z ó d z o r z e w p ieśn i XI T o b ia sz a w y z w o l o n e g o (zob. s. 157, w . 9 od góry), o ty le p odejrzane, że cały w e r se t w w y d a n iu W i e r s z y z e b r a n y c h i p r z e d r u ­

k o w a n y c h (W arszaw a 1782) brzm i n a stęp u jąco: „I w raca prom ień z ś r z ó d

m o r z a ru m ia n y “.

10 Por. choćby ty tu ł czasop ism a Z a b a w y P r z y j e m n e i P o ż y ­ t e c z n e . Zob. też słow n ik i: L i n d e g o oraz tzw . S ło w n ik W arszaw ski.

11 Takich szczegółów zn alazłob y się jeszcze parę. Np. na s. 184: „tyln y p rosp ek t [...] rząd okien [...] p o d a je“ — n ie zaznaczono, że to italian izm . N a s. 198 i 212 n ie ro zszy fro w a n o n a zw isk au torów d zieł w y licza n y ch przez L u b o m i r s k i e g o . N a s. 20S n ie w y ja śn io n o fu n k cji i znaczenia litera c­ k ie g o w y tw o rn y ch sty lis tó w k an celarii w a ty k a ń sk iej, chociaż ty le się o tym p isało w ciągu ostatn iego p ółw iecza (F. Di C a p u a , K. P o l h e i m i inni).

(8)

R E C E N Z JE 173

nie się w glosie kom en tatorsk iej o św. H ieronim ie („S ł o w i a n i n, tłum acz i kom entator P is m a ś w . “ ; s. 24) trzeba zastąpić innym , w ła ściw y m , w którym m ożna by zresztą także zaznaczyć, że św . H ieronim jako D alm atyniec, nb. z czasów przed słow iań sk ich tego kraju, u w a ż a n y b y ł za Słow ian in a przez długie w iek i, m ia n o w icie przez p óźn iejsze średniow iecze, renesans oraz ba­ rok, to znaczy przez epoki rozbudow ujące w szęd zie dociekania, studia oraz... leg en d y h istoryczn e o daw nej w ielk ości szczepu i o zasługach p rzo d k ó w 12. W reszcie w arto też zauw ażyć, że P a rto w ie to jednak nie to sam o, co — po­ k rew n i im zresztą — P erso w ie (jak czytam y na s. 62), a John B arclay to poeta i pisarz ła ciń sk i pochodzenia s z k o c k i e g o (syn em igranta!), n ie zaś an gielsk iego, jak poinform ow ano w p rzyp isie na stronie 212.

D ob iegam y nareszcie do końca naszych u w ag nad W y b o r e m p is m L ubo­ m irskiego, u w ag, które z natury rzeczy rozrosły się po trosze w dyskurs 0 pisarzu, na tle jego now ej aparycji oraz przypom nienia z trudu i zain te­ resow ań w yd aw cy. Z agadnienia jednak, o których b yła m ow a, jak rów nież 1 sam a w ażn ość m iejsca zajm ow anego w literaturze polskiej przez autora De v a n it a te c onsiliorum i Tobia sza w y z w o l o n e g o — dom agają się jeszcze paru dopow iedzeń i p ostu latów pod adresem przyszłości, przynajm niej tej n ajbliższej, szk icow an ej czy u jm ow anej pod kątem w id zen ia jakiegoś „Sofortprogram m u“ n au k ow ego do realizacji od zaraz, na dzisiaj i na jutro.

Otóż L ubom irski, zanim się doczeka w yd ań p ełn iejszych i stu d iów d al­ szych, dom aga się już teraz, poza W y b o r e m , przypom nienia i przedrukow ania co n ajm n iej dw óch jeszcze utw orów w całości, na. n ow o, jako sam od ziel­ nych p ozycji k siążkow ych. P ierw szą z nich je s t tragiczna w sw ej bezrad­ ności i załam aniu, zarazem n iepospolita, w ręcz w yją tk o w a w naszym p iś­ m ien n ictw ie rzecz O darem n ości rad, drugą — n iew ą tp liw ie i m im o w szystk o

R o z m o w y A r ta k s e s a i E wandra, którym po przeszło d w u stu latach od ostat­

niego w yd an ia w r. 1745 (w edług w yliczeń E streichera b yło ono szóste z k o­ lei!) n a leży się bez zastrzeżeń reedycja pełna i krytyczna.

D o tych u w ag w zględ n ie p ostu latów natu ry ogólniejszej, w yp ow iad an ych tu raczej bezadresow o i n ie w ym agających bliższego uzasadnienia, docho­ dzą jeszcze p ew n e dalsze propozycje szczegółow e, ad resow an e doraźnie w stron ę w y d a w cy om aw ianego W y b o r u , aczk olw iek znow uż odnoszące się w ła śc iw ie do w szy stk ich ludzi dobrej w oli i — k onkretnych m ożliw ości dzia­ łania. Chodzi m ia n o w icie o rzecz następującą. Lam, gdzie uczony d zisiejszy m oże jeszcze w jakiś szczęśliw y sposób korzystać z m ateriałów obecnie już n ie istn ieją cy ch , a zachow anych albo w yk orzystan ych jed yn ie tu i ów dzie w n otatkach w zględ n ie w yp isach w ła sn y ch poszczególn ych badaczy, grom a­ dzonych nieraz z dużym w y siłk iem w ci-ągu lat pracy i poszukiw ań arch i- w a ln o -b ib lio teczn y ch , tam m ateriały te oraz w y p isy nabierają p raktycznie w artości nieom al ź r ó d ł o w e j i z tego tytu łu należy im się zabezpieczenie oraz u trw alen ie rzetelne.

12 O tzw. „legendzie Jeron im sk iej“ w literaturach słow iań sk ich oraz o jej rozp rzestrzenieniu się (z B ałkanów ) w spom inałem k ied yś w pracy pt.

S arm acja, s tu d iu m z p r o b l e m a t y k i sł o w i a ń s k i e j X V i X V I w iek u . K raków

(9)

174 R E C E N Z J E

R om an P o lia k jest dziś n ie w ą tp liw ie p ierw szy m i z żyjących najbar­ dziej zasłu żon ym badaczem litera tu r y p o lsk iej w. X V II, zw łaszcza jeśli id zie o ilość te k stó w ocalon ych przezeń od zag ła d y i n iep am ięci dzięk i fo r­ tu n n ie zach ow an ym n otatk om oraz odpisom w ł a s n y m . W k on k retn ym zaś p rzypadku L u b om irsk iego w iadom o, iż w y d a w ca W y b o r u p i s m posiada jeszcze w sw oich szu flad ach szereg rozm aitych od p isów i w y ciągów , za w ie­ rających czy przyn ajm n iej o m aw iających zn iszczone w czasie o statn iej w ojn y

L u b o m irscia n a , k tórych p rzecież w tej ch w ili n ik t in n y już ani porządnie

opisać, ani n a w et — n ie p am iętając ory g in a łó w — so lid n ie w y k o rzy sta ć n ie potrafi. Po cóż w ię c czekać na ich p rzy szłe o p racow an ie n au k ow e, k tóre za ­ p ew n e m u siałob y się jeszcze ciągn ąć la ta m i, je ś li m ożna np. w ram ach działu m a teria łó w i n o ta tek ty m cza so w y ch w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m up rzystęp n ić je in c ru d o i bez w ię k sz y c h zachodów czy k ło p o tó w oddać ła ­ tw o d o dysp ozycji badaczy? Z w łaszcza w y p isy w y d a w cy z ręk op isu 3519 B ib lio tek i K rasiń sk ich (zob. s. X LI), w m ożliw ie k o m p letn ym brzm ieniu, jak ró w n ież p e łn y tek st M y ś li o w ie c z n o ś c i (por. s. X C II) nie p o w in n y chyba czekać na te g o rodzaju „ p o w ielen ie“. Z resztą p od k reślm y i p ow tórzm y raz jeszcze: spraw a S ta n isła w a H erak liu sza L u b om irsk iego n ie jest tu byn ajm n iej k w e stią od erw an ą a n i n a w e t n ajw ażn iejszą. K to p rzeżył u n as, w kraju, tragiczn e la ta w o jn y 1939— 1945, kto p a m ięta p rzerażające w sw ych sk u t­ kach i m etod zie n iszczen ie oraz zagład ę b ezcen n ych zbiorów , dorobku i d zie­ d zictw a całych stu le c i pracy i k u ltu ry (m. in. n ieod żałow an e zbiory K ra siń ­ skich!), ten d m u ch a już ch ętn ie i na zim n e i prosi o... półsurow iec. Z jed ­ nym ty lk o zastrzeżen iem : b y le szy b k o i b yle isto tn ie na praw ach p ółsurow ca (m ateriały). Z agad n ien ie zatem „szu flad “ n aszych u czonych, którzy w odpi­ sach, a n iek ied y n a w e t i w fo to g ra fia ch u ra to w a li jednak szczęśliw ie n ie­ jeden tek st czy w ia d o m o ść n ie istn ie ją c e ju ż w au ten tyk u , m a charakter jak n ajbardziej o g ó l n y i d otyczy całego m n ó stw a spraw , zagadnień, p i­ sarzy, k siążek i ręk o p isó w oraz tak ich czy in n y ch d ok u m en tów przeszłości. C zas już chyba n a jw y ższy , aby k toś p o m y śla ł w końcu i o ty m w sposób w ła śc iw y , to zn aczy tr o sk liw y i zorgan izow an y, w szela k o w o ln y od b iu ro­ k ratyzm u i c en tra listy czn y ch zap ęd ów la t ostatn ich . W ydaje się, iż jak aś r o z s ą d n a a k c j a oraz u m iejętn a z a c h ę t a w tym k ieru n k u , p o łą ­ czona z ew en tu a ln y m w y k u p y w a n ie m tak ich m a teria łó w i grom adzeniem ich np. w B ib lio tece J a g iello ń sk iej alb o po w ię k sz y c h bib liotek ach u n iw er­ syteck ich , u m o żliw ia ją ca pon ad to szy b k i druk m a teria łó w w a żn iejszy ch i p o szu k iw a n ie rzeczy zagin ion ych , w su m ie zatem d ziałan ie, które m ogłoby w y jść np. ze stro n y P a m i ę t n i k a , albo jeszcze lep iej: A r c h i w u m L i ­ t e r a c k i e g o , b y ło b y bardzo na czasie i m ogłob y — n a w et jeszcze i obec­ n ie — p o m n iejszy ć n ieco rozm iary n aszych stra t k u ltu raln ych , ocalając n ie ­ jed n o dla u żytk u oraz p a m ięci p rzy szły ch pokoleń.

T a d e u s z U le w ic z

TEATR PO LSK IEG O O ŚW IEC EN IA pod redakcją J a n a К o 1 1 a. P olsk a A k ad em ia N au k — In sty tu t B ad ań L iterackich.

A d a m K a z i m i e r z C z a r t o r y s k i , KOM EDIE. O pracow ała Z o- f i a Z a h r a j ó w n a . (W arszaw a 1955). P a ń stw o w y In sty tu t W yd aw n iczy, s. 464, 4 nlb., 11 ilu stra cji.

Cytaty