• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 9"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok I. K atowice, Niedziela, 27-go Lipca 1902 r. Nr. 9.

Rodzina

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

"Wychodzi raz na tydzień w jfied zielę.

»Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z » Górnoślązakiem « kwartalnie 1 m a rk ę 60 fen . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską«

abonować, może ją sobie zapisać za 50 fen . u pp. agentów i wprost w Administracyi » Górnoślązaka* w Katowicach, ul. Młyńska 12.

Na Niedzielę 10 po Świątkach

Ewangelia u Łukasza świętego

w Rozdziale XVIII.

O n ego czasu: M ówił Jezus do niektórych, którzy ufali sami w sobie, ja k o b y sprawiedliwi, a inszymi gardzili, to podobieństwo: D w oje ludzi wstąpiło do kościoła, aby się modlili; je ­ den Faryzeusz, a drugi Celnik. ta ry ze u sz stojąc, tak się sam u siebie modlił: B o że dzię­

kuję tobie, żem nie je st jako inni ludzie, dra­

pieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako i ten Celnik. P o szczę dwakroć w tydzień, dawam dziesięcinę ze w szystkiego co mam. A Celnik stojąc z daleka nie chciał ani oczu podnieść w niebo: al^ bił piersi swoje mówiąc: B o że bądź m iłościw mnie grzesznem u! Powiadam wam, zstąpił ten usprawiedliwionym do domu sw ego, od niego. Albow iem ktokolwiek się podw yższa, będzie un.iżon; a kto się uniża, będzie podwyższon.

N a u k a z tej Ewangelii*

D w o je ludzi w stąpiło do kościoła, aby się m o­

dlili, je d e n Faryzeusz, a drugi Celnik. R ożn y p rze­

cież b y ł skutek m odlitwy ich. C elnik odszedł uspra­

w ied liw iony do domu sw ojego, a F aryzeusz łaski tej nie dostąpił.

D ochod źm y tedy, ja k a tego była p rzyczyn a, byśmy unikali błędów p opełn ion ych przez faryzeusza a naśladow ali postępow anie celnika i porów no z nim usprawiedliwieniem cieszyć się m ogli.

W ylicza faryzeu sz dużo dobrych uczyn ków jak ie pełnił, a jed n ak B ó g na nic nie wejrzał. I czem uż

to? Oto wstąpił on do kościoła, aby się modlić, lecz o cóż prosi Pana Boga? Szukaj w słowach jego, mówi św. Augustyn a nic nie znajdziesz. Wstą­

pił, aby się modlić, a on nie chciał się modlić, ale się wychwalać. Modlitwa jest świadectwem ubóstwa naszego, lecz on ani ubóstwa swego, ani swoich nie­

dostatków nie przedstawia, ale zasługi i cnoty swoje wylicza, tak jak gdyby żebrak chcący prosić o jał­

mużnę w ozdobne się ubrał szaty i bogactwa swoje okazywał.

Pożyteczniej byłoby mu zapewne, gdyby ukazał swoje ubóstwo, kalectwo albo inne dolegliwości, bo tak prędzej poruszyłby serca ludzkie, żeby potrzeby jego opatrzyli. A tak właśnie postąpił sobie fary­

zeusz ów, poczynając od własnej chwały i nie lękając się obrazić Boga tam, gdzie powinien był prosić 0 darowanie grzechu swojego. Spoglądając bowiem na cudze ułomności i na własne cudowne zasługi, nie dojrzał, ile złego w własnem sercu się gnieździ, za lepszego się począł uważać, aniżeli był w rzeczy samej, tak, iż o nim powiedzieć można, co wyrzekł Jan św. w objawieniu swojem: »Mówisz: Żem jest bogaty i zbogacony, a niczego nie potrzebuję; a nie wiesz, iżeś ty nędzny i mizerny, i ubogi i ślepy 1 nagi (3, 17).

Chociażby też Faryzeusz w rzeczy samej był takim, za jakiego się miał, to jednak nie wolno mu było z tego samemu się podobać, ani szukać chwały, ani innymi pogardzać. Nie na to bowiem Pan Bóg człowiekowi użycza darów swoich, aby w nich, jak dziecko na widowisku w szaty królewskie przybrane, samemu sobie się podobał, szukał chwały i nad innych się wynosił, lecz żeby sam z nich pożytko- wał i innym był użytecznym, i czasu swego za do­

bre ich użycie od Boga wziął nagrodę. Nie minie też sprawiedliwego chwała za dobre użycie darów Bożych, jak czytamy w Piśmie św .: »Ktokolwiek mię wielbić będzie, wielbić go będę: a którzy mną gar­

dzą, bezecni będąc.. (I. Król. 2, 30).

Ale tej chwały ani w tem życiu, ani u ludzi szukać nie trzeba, tylko u Boga w wieczności. A je ­ żeli już ci źle czynią, którzy zdają się mieć jakieś zasługi, ponieważ dobrze czyniąc współdziałają z łaską

(2)

66

Boską, gdy samym sobie cząstkę z tego przypisują;

0 ileż to gorzej tedy ci, którzy się wynoszą i własnej chwały szukają z rzeczy takich, do których bynaj­

mniej się nie przyczynili, jak np. z zdolności swoich, z urody, z siły i t. p.? Są to szczere dary Boga 1 człowiek żadną swoją godnością ani zasługą sobie ich nie zjednał. »A co masz, czegoś nie wziął?*

(od Boga) mówi Paweł św. »A je śli żeś wziął, przeze się chlubisz jakobyś nie wziął?* (I. Kor. 4, 7).

Faryzeusz sam o sobie był przekonanym, że jest sprawiedliwym, a Celnik grzesznikiem, lecz inaczej rozrządził Bóg, który serca i duchy doświadcza, przenosząc Celnika nad Faryzeusza i sprawiedliwym ogłaszając, a Faryzeusza grzesznikiem. »Jak bowiem pokora z grzechem połączona dla zacności swojej wielkiej grzech przeważa i człowieka ku niebu pod­

nosi, tak pycha złączona z cnotą dla ogromnego ciężaru swego cnotę niebieską zwycięża i człowieka z nieba znowu zrzuca o ziemię«, mówi św. Chryzo­

stom. Kto się zdrowym czuje, lekarza nie szuka.

Tak też nie prosi o miłosierdzie, kto nadętym jest fałszywą sprawiedliwością. Kilka słów Celnika prze­

wyższyły wszystkie dobre uczynki Faryzeusza wyli­

czone, gdyż Pan Bóg nie tak patrzy na to, co się czyni, albo mówi, jak na to, w jakim duchu się to czyni, albo mówi.

W Celniku widział Bóg pokorę prawdziwą, gdyż jako przez grzech oddalił się był od Boga, tak też i w kościele stanął z daleka w ostatnim kąciku i jako przez grzech stał się był wzgardzonym, tak też i tutaj nie chciał uchodzić za lepszego, jak był w samej istocie. Bolał nad nieprawością swoją i dopraszał się miłosierdzia, dla tego też go dostąpił, bo sercem skruszonym i upokorzonym Bóg nie wzgardzi. W Fa­

ryzeuszu zaś widząc Bóg pychę szkaradną, wzgar­

dził nim.

Chcąc więc dostąpić usprawiedliwienia, nie za Faryzeusza, ale za Celnika owego postępujmy przy­

kładem, i trzy przedewszystkiem w nim naśladujmy rzeczy: uznanie swojej niegodności, żal serdeczny i należytą ufność w miłosierdziu Bożem. Niegodnym się uznawał, by wzniósł oczy swoje w niebo. Z czcze- rym żalem bił się w piersi, by zmiękczyć twardość serca swojego. Krótkiemi słowy żebrał miłosierdzia Boskiego, ale z wysłuchania znać, że opartemi na należytej niezachwianej nadziei.

Tak czynili Święci. Nie wyliczali oni cnót swoich, ale codziennie wspominali i na oczy sobie stawili grzechy swoje. Dawid mówi o sobie: *Znam nieprawość moję: i grzech mój jest zawzdy przeciwko mnie*. (Ps. 50, 5). A Paweł święty o sobie pisze:

»Ja jest najmniejszy między Apostoły: który nie jest godzien, aby mnie zwano Apostołem, iżem prześla­

dował Kościół Boży*. (I. Kor. 15, 9). »Chrystus Jezus przyszedł na ten świat grzeszne zbawić, z któ­

rych jam jest pierwszym. (I. Tym. 1, 15). Pokora więc i serce skruszone to prawa droga do miłosier­

dzia Bożego i usprawiedliwienia.

Pierwsi chrześeianie.

Obrazek z początku dziejów kościoła.

' J ----

r ' V .

Śmierć Nerona a -śmierć św . Piotra.

(Dokończenie.)

Takie kazanie Piotr miał do onych męczenni­

ków, którzy krew za wiarę przelali, pragnąc sam zawsze jak najgoręcej, umrzeć dla Chrystusa.

I stało się nakoniec, czego sobie życzył. Ra­

zem ze św. Pawłem, który przy boku jego równie żarliwie wiarę szerzył pomiędzy poganami, razem z tym apostołem, został Piotr uwięziony w roku 67 po narodzeniu Pana Jezusa. U stóp góry Kapitoliń- skiej, na której stała świątynia Jowisza, najstarszego boga rzymskiego, jest do dziś dnia zachowane wię­

zienie, zwane Mamertyńskiem. Zstępujesz do niego z kościoła, który dzisiaj nad tem więzieniem zbudo­

wany, po krętych, wąskich, kamiennych schodach, głęboko pod ziemię. Tam na samym dole, gdzie wilgoć ciecze ze ścian, siedzieli obaj apostołowie.

Światło dzienne tam jeszcze nigdy nie dotarło, i owszem, drzwi nawet otwierały się tylko wtedy, gdy więźniów ukrytem gankiem na sąd miano pro­

wadzić. Lichą strawę podawano im przez otwór okrągły w posowie, który do dzisiaj pokazują. Na tym to pamiętnem miejscu ołtarz teraz stoi i z dala przybywający kapłani, szczęśliwi są, jeżeli mogą na nim Mszę św. odprawić. Obok jest studzienka, źródło, które wytrysło na rozkaz św. Piotra, gdy stróżów więzienia chciał ochrzcić. Wiszą tam też jeszcze łańcuchy, do których byli obaj Święci przykuci.

Dziewięć miesięcy byli obaj ci mężowie więzieni, a gdy ich nic nie mógło odwieść od miłości Jezusa Chrystusa, zostali na śmierć skazani. Wyprowa­

dzono ich razem za miasto, bo w jednę stronę szła ich droga, a gdy przybyli na miejsce, skąd w prze­

ciwne mieli iść strony, jeszcze raz serdecznie na tej ziemi pożegnali się święci mężowie. Na tem miejscu postawiono kościółek na pamiątkę rozstania się i ostatniego pożegnania.

Św. Paweł został ścięty mieczem, trzech żołnie­

rzy widząc, jak mężnie aż do śmierci wyznaje świętą Wiarę, uwierzyło w Jezusa Chrystusa. Na drodze do Ostyi, milę od Rzymu, pokazują miejsce jego śmierci.

Zbudowano tam prześliczny kościółek, w którym same miejsce ścięcia wyłożone prześliczną mozajką, czyli obrazem z drobniutkich kolorowych kamyków.

Rzędem naprzeciw stoją 3 ołtarze, a pod każdym z nich jest źródło, z których każde ma wodę innego smaku. Ołtarze te stoją na tych miejscach, na któ­

rych podskakując upadała głowa świętego Apostoła Święty Piotr został zaprowadzony po za rzekę Tyber, do części miasta zamieszkałej przez żydów.

Był biczowanym i ukrzyżowanym. Na jego prośbę postawiono go ukrzyżowanego głową na dół. W wiel - kiej bowiem pokorze nie chciał on tak umierać, jak

(3)

umierał sam Pan nasz Jezus Chrystus. Z góry, na której miał umrzeć pierwszy Papież, wspaniały widok rozlega się na Rzym i okolicę. Na prawo widać dolinę nad rzeką Tybrem, gdzie ścinano św. Pawła, a u stóp góry olbrzymie miasto gwarne i huczne wiodło życie. W chwili skonu, który mu Chrystus Pan przepowiedział po swojem zmartwychwstaniu, ukazawszy się uczniom nad jeziorem Genezaret, był święty Apostoł spokojny i szczęśliwy, że za chwilę połączy się z ukochanym Panem, Bogiem i Nauczy­

cielem swoim. Raz w życiu go się tylko zaparł, i ten błąd odpokutował przez życie całe. Pragnie więc co rychlej umrzeć, i tylko modli się za gro­

madkę wiernych, których zostawia nieutulonych w żalu, i za cały Kościół, któremu zgubę poprzy­

siągł cezar.

Po chwili, gdy go do krzyża przywiązano, krew zbiegła do głowy; udusi go niebawem, ale usta Swietego wymawiają słodkie imię Jezus i słowa mo­

dlitwy.

Tak skonał Apostoł! Wszakże inaczej całkiem jak cezar.

Z ciała Nerona ani prochu nie zostało; jego pałace zburzono i zasypano, jego tron i państwo dawno upadły.

A natomiast z kruszcu, z którego ulany był bożek Jowisz, ulano posąg św. Piotra i ustawiono w olbrzymim kościele św. Piotra w Rzymie. Tysiące przychodziły już całować stopę tego posągu, i wielki jej palec już zcałowano.

A kościół św. Piotra w Rzymie jakiż wspaniały!

Na całym świecie nie masz mu równego, ani wiel­

kością, ani pięknością budowy. Jeden z czterech filarów, na których spoczęła kopuła olbrzymia, jest tak wielki, że zajmuje tyle miejsca, ileby na spory kościół starczyło.

W tym to kościele spoczywają ciała obydwóch Apostołów, św. Piotra i św. Pawła. Tysiące z wier­

nych zwiedzają po dziś dzień to święte miejsce i wielbią Boga, który wsławił sługi wierne.

A teraz porównajmy Nerona z Piotrem.

Obaj zajmowali najwyższe stanowiska w społe­

czeństwie ludzkiem.

Nero panował nad olbrzymiem państwem, Piotr był zwierzchnikiem nad całym Kościołem katolickim.

Piotr przez 25 lat był Papieżem, a wśród tego długiego czasu sama u niego praca, sam trud. Od początku, aż do końca pragnął, łaknął, był odartym, bitym i złorzeczono mu, jak św. Paweł pisze.

Nero przez 14 lat we wszystko, co tylko świat dać może, obfitował, a szczęście zbyt wielkie zawrót głowy mu sprawiło; uwierzył pochlebcom i kazał się czcić jak bóg. Piotr ocierał łzy nieszczęśliwym, le­

czył chorych, wlewał nowe życie rozpaczającym.

Nero wielkie strugi krwi niewinnej wylał. Pa­

nował nad milionami, dopóki miał wielkie wojsko.

Tamten, sam sługa pokorny Chrystusa, łączył wszyst­

kich Chrześcian miłością.

Nero był człowiekiem bezczelnym, kłamał w po­

trzebie; Piotr był człowiekiem prawym, wolał śmierć ponieść, niż kłamać.

Nero prowadził życie rozpustne, Piotr prowa­

dził życie ostre.

W złej godzinie Nerona znalazł się zaledwie jeden chłop, który go przyjął do domu; Piotra śmierć wielce pomnożyła jego miłośników.

Nero obdarty płacze życia i lęka się śmierci;

Piotr z weselem dźwiga krzyż i dodaje sobie poni­

żenia. Czemuż to bóg-cezar tak haniebnie kończy, a Piotr pokorny tak mężnie umiera!

Biedny Neronie! czemużeś się w nieszczęściu do nich nie udał? byłbyś doznał, jak przebaczać umieją!

Do grobu Piotra aż po dziś dzień tysiące piel­

grzymów podąża z całego świata, a świadków wielu poprzysięgło widoczne cuda, które się działy przy jego grobie.

Okazuje Zbawiciel jasno na tym słudze, że kró­

lestwo jego nie jest z tego świata; że najmilsi Jego słudzy tu na tym świecie będą tak, jakoby na wojnie w pyle znużeni, a dopiero z końcem życia zaczyna się ich sława na niebie i na ziemi.

Piotr króluje po dziś dzień z grobu, Nero bywa wspominany na dowód, jak car panujący bez bojaźni Boga szaleć może i ginąć musi.

Ten z wojskiem upada; Piotr prawdę przez śmierć zwycięża, i w pełni tu widzimy, jak się iści ono zaręczenie, że nawet bramy piekielne nie prze­

mogą tej opoki prawdy odwiecznej.

Nie podobna nam wszystkich myśli rozwijać, jakie się nasuwają przy tych dwóch ludziach; nie podobna w tak krótkim opowiadaniu wszystkiego dokładnie opisać; ty sam miły czytelniku, tę wszystką odmianę pilnie rozważaj, a podziwiaj moc Boga, Boga, któremu wieczna cześć i chwała!

<$»

67 ---

Wybór i koronacya Papieża.

Papież jest głową widomą całego świata kato­

lickiego, następcą św. Piotra, namiestnikiem i przed­

stawicielem samego Chrystusa Pana na ziemi. Jemu w rzeczach wiary i obyczajów poddawają się wszyscy wierni, nazywają go przeto Ojcem św., czyli z łaciń­

skiego Papieżem, Najwyższym kapłanem, Pasterzem

pasterzy. '

Gdy Papież umrze, odbywa się za duszę jego dziewięciodniowe nabożeństwo żałobne. Kardynał- kanclerz wchodzi do pokoju, gdzie zwoki spoczy­

wają, kołace złotym młotkiem trzy razy do drzwi i tylekroć woła Ojca św. po imieniu.

(4)

Potem podchodzi do niebożczyka, aby się naocz­

nie przekonać o jego śmierci, spisuje protokół i każe uderzyć w wielki dzwon na Kapitolu. Potem od­

biera tenże kardynał pierścień papieski, tak zwaną

»Pieczęć Rybaka« i każe ją w obecności licznych świadków skruszyć na znak, że władza Papieża na ziemi już się skończyła. Ciało Ojca św. nabalsamo- wane kładzie się do potrójnej trumny i wstawia we framugę kaplicy pałacowej, dopóki się niebożczy-

kowi osobnego grobu nie wystawi.

Po ukończeniu nabożeństwa żałobnego zwołuje kardynał-dziekan św. Kolegium czyli zgromadzenie kardynałów na konklawe celem wyboru nowego pa­

pieża. Pod nazwą konklawe rozumiemy już to samo zebranie wszystkich kardynałów, gromadzących się, ażeby Głowę Kościoła obrać, już to miejsce, w któ- rem wybór ten się odbywa. W przeznaczonym ku temu pałacu urządzone są dla każdego kardynała osobne celki z małem oknem, tak że w nich prawie ciemno. Od drugiego dnia nie wolno wyborcom z nich wychodzić. Wszystkie drzwi i okna zewnętrzne są zamurowane, oprócz jednych drzwi, od których klucz znajduje się w rękach przełożonego konklawe.

W murze wybite są otwory, przez które jadło i na­

pój podawają. Wejścia do konklawe pilnuje straż wojskowa.

Zupełne odosobnienie kardynałów wyborców, któtych liczba pełna 70 wynosić powinna, wskazuje na to, że obór papieża nie odbywa się za pomocą jakichś układów, przez wzgląd na sprawy doczesne, ziemskie, ale dokonuje się za pomocą Ducha św., który wyborców oświeca i właściwego, przez samego Boga wybranego papieża im wskazuje.

Na uproszenie łaski oświecenia odprawia kar­

dynał dziekan w kaplicy sykstyńskiej Mszę św. do Ducha św., podczas której wszyscy kardynałowie przystępują do Komunii św. W ybór odbywa się przez kartki. Najstarszy wiekiem kardynał pisze na kartce nazwisko tego, za którym głos oddaje i kła­

dzie kartkę do kielicha. Toż samo czynią wszyscy inni. Po złożeniu głosów następuje ich czytanie i obliczenie. Kto ma być prawnie obranym, powi­

nien mieć za sobą dwie trzecie głosów. Jeżeli zaś nikt nie otrzymał tyle głosów, kartki się palą, a dvm wychodzący rurą oznajmia ludowi na placu przed konklawe zgromadzonemu, że wybór jeszcze nie na­

stąpił.

Skoro jednak który z kardynałów otrzyma dwie trzecie głosów, naówczas ministrowie ceremonii przy­

stępują do niego i zapytują się, czy obór przyjmuje.

Wybrany klęka i modli się do Ducha św. o pomoc.

Wstawszy oświadcza, że gotów jest przyjąć najwyż­

szą godność w kościele i zaraz wymienia imię, które odtąd jako papież nosić będzie. Teraz mistrz cere- remonii spisuje akt wyboru, a nowoobrany w towa­

rzystwie dwóch kardynałów-dyakonów idzie za ołtarz i tam przywdziewa szaty papieskie tj. białą morową sutannę, komżę, szkarłatny atłasowy płaszczyk, sztułę, biret biały i purpurowe trzewiki ze złotym krzyżem

na wierzchu. Następnie zasiada na tronie i odbiera hołd od kardynałów, którzy mu rękę i stopę całują.

Następuje teraz ogłoszenie wyboru. Kardynał- dyakon wychodzi na balkon nad drzwiami Watykanu i ogłasza ludowi nowoobranego Papieża.

»Zwiastuję wam wielką radosną nowinę*, woła, mamy Papieża w osobie najdostojniejszego N. N., który jako imię N. sobie wybrał.* W tej chwili daje się słyszeć z zamku św. Anioła huk dział i odgłos dzwonów po wszystkich kościołach Rzymu. Nowy Papież przyjmuje hołd od kardynałów w konklawe, drugi w kaplicy synstyńskiej, a trzeci w kościele św. Piotra, podczas którego Duchowieństwo śpiewa:

»Te Deum«, a Ojciec św. ludowi po raz pierwszy błogosławieństwa apostolskiego udziela.

Wśród ośmiu dni po wyborze odbywa się ko­

ronacya Papieża. Nowoobrany siada na wspaniałem krześle, które niosą słudzy w szaty z czerwonego adamaszku przybrane.

Przybywszy do kościoła św. Piotra papież modli się przed Najświętszem Sakramentem, przyjmuje po­

tem hołd i błogosławi wszystkim. Wówczas zbliża się do Papieża mistrz obrzędów, zapala pęk lnu i śpiewa głośno te znaczenia pełne słowa: »Ojcze święty! tak przemija chwała świata*.

Potem odprawia Papież uroczystą Mszę św. ko­

ronacyjną, w której to szczególnie na wzmiankę za- sługuje, że epistoła i ewangelia dwa razy się czyta, raz w języku łacińskim, a drugi po grecku.

Komunię św. przyjmuje Ojciec św., stojąc na tronie. Hostyę św. przynoszą mu na patenie, a Krew Najświętszą pije z kielicha przez srebrną rurkę.

Po Mszy św. rozpoczyna się procesya wśród licznych modlitw. »Wysłuchaj nas Chryste* woła po trzykroć kardynał-dyakon. A chór za każdym razem odpowiada: »Niech żyje Pan nasz N., a z roz­

kazu Bożego najwyższy biskup i ojciec całego chrze- ściaństwa*!

Teraz niosą Papieża do wielkiej loży czyli bal­

konu nad głównemi drzwiami kościoła św. Piotra.

Tu modli się kardynał-dyakon nad nowoobranym Pa­

pieżem, ażeby panowanie jego było szczęśliwem i pełnem błogosławieństwa i wsadza mu na głowę potrójną złotą koronę tak zwaną tyarę wśród słów:

‘ Przyjmij tyarę trzema koronami przyozdobioną i wiedz, że jesteś ojcem książąt i królów, władzcą świata, a na ziemi zastępcą Zbawiciela Jezusa Chry­

stusa, któremu niechaj będzie cześć i chwała po wszystkie wieki Amen«. Ukoronowany Papież pod­

nosi się z tronu, odmawia kilka modlitw i udziela błogosławieństwa ludowi zalegającemu ogromny plac św. Piotra. Znowu okrzyk radosny rozlega się w powietrzu, grzmią działa na zamku św. Anioła i słychać spiżowe głosy wszystkich dzwonów kościo­

łów Wiecznego Miasta.

(5)

6g

t Ks. Kardynał Mieczysław hrabia Halka Ledóchowski.

Smutną dla całego świata katolickiego wiado­

mość rozniosły we wtorek ze Rzymu druty telegra­

ficzne. Wiadomość ta przedewszystkiem bolesnem echem odbiła się po wszystkich zakątkach naszej da­

wnej Rzeczypospolitej polskiej i każde serce pol­

skie napełnić musiała nieogarnionym żalem i głę­

boką boleścią. Najwyższy po Ojcu świętym do­

stojnik Kościoła katolickiego, najstarszy z Kardy­

nałów, reprezentant 20 milionowego Narodu pol­

skiego przy Stolicy Apostolskiej, Ks. Kardynał Mieczysław hrabia Ledóchowski zakończył w Rzymie we wtorek 22 lipca swój pełen zasług żywot do­

czesny.

Szczupłe ramy naszego pisemka nie pozwolą nam rozpisać się obszerniej o życiu, cnotach i zasłu­

gach tego wysokiego Dostojnika, przeto na razie po­

dajemy tylko w krótkości szczegóły Jego pełnego za­

sług i poświęceń życia, zastrzegając sobie obszerniej­

szy opis na później.

Mieczysław Jan od Krzyża hrabia Halka Ledó­

chowski urodził się dnia 29 października 1822 roku we wsi dziedzicznej pod Klimuntowem, we woje­

wództwie sandomirskim z Józefa Zacharyasza hra­

biego Halki Ledóchowskiego, herbu Szaława i Maryi Zakrzewskiej. Prałat domowy Piusa IX i protono- taryusz apostolski, delegat apostolski w południowej Ameryce, został w roku 1861 arcybiskupem Tebań- skim, był również Nuncyuszem papieskim przy dwo­

rze Brukselskim. W dniu 16 grudnia roku 1865 wybrany na arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego, odbył ingres do Poznania dnia 24 kwietnia r. 1866.

W roku 1877 został wyniesionym do godności Kar­

dynała.

Rodzina Ledóchowskich z najstarszych i naj­

znakomitszych pochodząca w Polsce, miała za protoplastę Halkę, który miał żyć około roku 980 na dworze ruskiego księcia Włodzimirza, z nim po- krewniony. Jeden z potomków tego Halki, Nestor, żyjący w XIV wieku, walczył mężnie przeciw Litwi­

nom, za co mu Kaźmirz Wielki nadał dobra Ledó- chowo, położone na Rusi w pobliżu Krzemieńca.

Od tych dóbr przyjął ród Haików nazwisko Ledóchow­

skich, zatrzymując obok nazwiska przydomek Halka.

Iwan i W acław Halkowie walczyli pod Grun­

waldem w r. 1410 przeciw Krzyżakom pod W łady­

sławem Jagiełłem, a Stanisław Halka już Ledó­

chowski wystąpił za Augusta II przeciw Sasom, da­

jącym się już dobrze we znaki. Dziadem dzisiej­

szego Kardynała był Antoni Halka Ledóchowski, który na pamiętnym sejmie czteroletnim stawał w obronie Kościoła i włościan i we własnych do­

brach znaczne poczynił ulgi włościanom.

Początkowe nauki pobierał młody Mieczysław najpierw w domu rodzicielskim, a następnie w Ra­

domiu i w Warszawie. Należał do najcelniejszych

| uczniów w szkołach i od cesarza Mikołaja otrzymał nagrodę za język rosyjski. Ukończywszy szkołę, wstąpił do seminaryum księży Misyonarzy w Krako­

wie i jako 18 letni młodzieniec przywdział sukienkę duchowną. Udał się potem do Rzymu na nauki teologiczne. W Rzymie zwrócił na siebie uwagę Papieża Grzegorza XVI, który wyświęcił go na dya- kona, a dnia 13 lipca 1845 roku wyświęconym został tamże na kapłana i pierwszą Mszę św. odprawił przy grobie św. Piotra.

Pius IX, który wstąpił na Apostolską Stolicę po Grzegorzu XVI, zamianował młodego ks. Mieczy­

sława swoim domowym prałatem i protonaryuszem.

Później nieco wysłał go z Nuncyuszem di Piętro do Lizbony w charakterze audiatora. W Portugalii tem mianowicie się odznaczył, że publicznie pokazywał się w stroju duchownym, czego duchowieństwo por­

tugalskie nie czyniło z obawy przed napaściami re- wolucyonistów. Dobry przykład młodego ks. Mie­

czysława podziałał skutecznie na portugalskie ducho­

wieństwo.

Po powrocie z Portugalii wysłał ks. Mieczy­

sława Pius IX do Południowej Ameryki w charak­

terze apostolskiego delegata. Miał tam pod sobą pięć rzeczpospolitych na północ od równika i mie­

szkał w stolicy nowej Granady w mieście Santa Fe di Bogota, skąd odbywał częste i dalekie podróże, połączone z wielu trudnościami i niebezpieczeń­

stwami, do odległych krain swej delegacyi. Pięć lat przebył w Ameryce, którą musiał opuścić po wybra­

niu na prezydenta rzeczypospolitej jenerała Morquery.

Stosunki wówczas tak się bowiem pogorszyły, że wysłano nawet za delegatem papieskim najętego zbira z poleceniem odebrania mu życia. Tego nie­

bezpieczeństwa szczęśliwie uniknął ks. Mieczysław.

W nagrodę za tak gorliwą i pełną trudu pracę około dobra Kościoła, mianował go Pius IX Arcy­

biskupem Tebańskim i prekonizował na konsystorzu w dniu 30 września 1861 roku. Kardynał di Piętro w asystencyi Arcybiskupów Franchi i Vitelleschi konsekrował ks. Mieczysława na Arcybiskupa dnia 3 listopada tegoż roku. Zaraz też po tem jeszcze w roku 1861 wysłał go Ojciec św. w charakterze Nuncyusza swego na dwór belgijski. Po wielu, wielu latach po raz pierwszy znowu dostało się cudzoziem­

cowi tak wysokie stanowisko, gdyż Nuncyuszami by­

wali dotąd prawie sami Włosi.

W Belgii lubo przeważnie katolickiej, duch nie­

wiary szerzył się podówczas bardzo i zadanie Nun­

cyusza było wcale nie łatwem, któremu jednak spro­

stał ku zadowoleniu Piusa IX. To też gdy ks. Arcy­

biskup Przyłuski zakończył życie w dniu 12 marca 1865 roku, Pius IX zaproponował rządowi pruskiemu powierzenie archidyecezyi gnieźnieńsko-poznańskiej brukselskiemu Nuncyuszowi, Mieczysławowi hr. Le- dóchowskiemu. Rząd zgodził się na tę kandydaturę, a kapituły gnieźnieńska i poznańska powiadomione o tem, na wspólnem zebraniu odbytem w Gnieźnie w dniu 16 grudnia 1865 roku jednogłośnie wybrały

(6)

70

Mieczysława hr. Ledóchowskiego Arcybiskupem gnieźnieńsko-poznańskim, Niebawem też administra­

tor archidyecezyi ks. Janiszewski i ś. p. ks. prałat Brzeziński pojechali do Brukseli, aby prosić ks. Mie­

czysława o przyjęcie padłego nań wyboru. Nun- cyusz nie odmówił tej prośbie i Pius IX prekoni- zował go na konsystorzu w dniu 8 stycznia 1866 r.

na Arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego.

Po konsekracyi wyjechał ks. Mieczysław z Bruk­

seli do Rzymu i zabawił tam aż do początku mie­

siąca kwietnia, przysposabiając się na nowe swe wy­

sokie a trudne stanowisko. Z Rzymu udał się wprost do Berlina, gdzie w dniu 14 kwietnia 1866 złożył przepisaną ustawami przysięgę i w dniu 24 kwietnia tegoż roku odbył uroczysty i wspaniały ingres do Poznania na stolicę arcybiskupią. W sierpniu zaś tegoż roku odbył ingres do Gniezna. W roku tym pamiętnym i wojną austryacką i cholerą, która dość groźnie panowała w Poznaniu, nowy Arcypasterz niejednę łzę otarł i osobiście spieszył nieraz do łoża chwaliszewskiego i śródeckiego mianowicie bie­

dactwa, wijącego się w kurczach cholerycznych.

Wizytacye pasterskie rozpoczął od kościoła ka­

tedralnego, poczem wizytował bardzo skrupulatnie wszystkie kościoły poznańskie, a następnie na pro- wincyi. W dniu 8 listopada 1869 wyjechał do Rzymu na sobór powszechny, który otwartym został uroczyście w dniu 8 grudnia tegoż roku. Wrócił do Poznania po wybuchnięciu wojny francusko-nie- miecklej w roku 1870.

Niebawem po tem nastąpiły dla Kościoła kato­

lickiego w Prusach smutne czasy. Seminaryum du­

chowne w Poznaniu zostało przez rząd zamkniętem na dniu 1 października 1873 roku i od tego też czasu zaprzestał rząd wypłacać ks. Arcybiskupowi nąleżną mu pensyą. W listopadzie też tegoż roku zawezwał naczelny prezes ks. Arcybiskupa do zło­

żenia dobrowolnie swego urzędu. Za ustanowienie duchownych bez poprzedniego zawiadomienia władz rządowych skazany na różne, znaczne kar}' pieniężne, został wyfantowanym. Wreszcie gdy dobrowolnie urzędu swego złożyć nie chciał, został na dniu 3 lutego 1874 roku aresztowanym i wywiezionym do ostrowskiego więzienia. W dniu zaś 15 kwietnia tegoż roku berliński trybunał dla spraw kościelnych złożył ks. Arcybiskupa z biskupiego urzędu. Pius IX uznając wszystkie te zasługi i cierpienia poniesione dla dobra Kościoła, zamianował go na dniu 15 marca 1875 roku Kardynałem.

Po odsiedzeniu dwóch lat w więzieniu ostrow- skiem, wypuszczonym został na wolność, a raczej zawiezionym do Berlina przez pruskich urzędników w dniu 3 lutego 1876 roku. Z Berlina udał się naj­

pierw do Pragi, potem do Hradiszcza na Morawie dla odwiedzenia brata swego Antoniego, wreszcie do Krakowa, gdzie stanął 15 lutego. Ale już wskutek rozkazu nadesłanego z Wiednia, musiał w dniu 21 lutego 1876 Kraków opuścić, W miesiąc po

wyjściu z więzienia dnia 3 marca 1876 roku znalazł się w wiecznym mieście, gdzie Pius IX przyjął go z wielką radością i serdecznością.

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie!

O przesądach w leczeniu

jakie dawniej były i jakie teraz panują, oraz o tak zwanych „tajnych11 lekach, ogłaszanych w gazetach.

(Streszczenie z wykładu d ra C h ła p o w s k ie g o w Królewskiej Hucie w »KóJku«, dnia 23 lutego 1873.)

3 ---

(Dokończenie.)

Tak więc one szkodzą mocno kieszeni chorego, tak już pozbawionego środków zarobku; ale i zdro­

wiu jego wprost szkodzą, bo opóźniają szukanie le­

karskiej pomocy, (przez co nieraz lekka choroba staje się nieuleczoną); a nadto wiele takich leków tajnych w istocie jest szkodliwych, i może działać zatruwająco. Jedne np. odurzają, inne przeczyszczają bardzo silnie i w danym wypadku zadane bez do­

brej lekarza porady stać się mogą nagłej śmierci przyczyną.

Niektórzy wreszcie z takich ogłoszeń, wyracho­

wanych na szukających pomocy biedaków, są jeszcze gorsze, bo szkodzą nietylko kieszeni i zdrowiu, ale i umysłowi i duszy. Niektórzy wichłacze tedy dla większego rozkupu tajnych swoich leków wydają osobne pisma (broszury) tanie, w których swoje cu­

downe lekarstwa za jedyny ratunek w niektórych chorobach podają. —. Pisma takie, jak np. »Selbst- erhałtung*, »Personlicher Schutz« i t. d., których ogłoszenia widać po gazetach, wymierzone są głó­

wnie na młodzież dorastającą, lub też i na star­

sze osoby, zużyte już naduźytkiem rozkoszy i mają ten cel, by przerazić chorego jaskrawym obrazem złych następstw nałogu, jakiemu się oddawał, lub wybryków różnych; a skutek ten, że przerażony za­

miast szukać od razu pomocy w spowiedzi, w po­

stanowieniu silnem poprawy, szuka jej jedynie w le­

karstwie zaleconem przy końcu dziełka i gotów wy­

dać nawet ostatni swój grosz dla zakupienia ta­

kiego, nieraz bardzo drogiego lekarstwa. Książki takie budzą w czytającym wielki niepokój, wyrzuty sumienia bez szczerego żalu, chęć zapobieżenia złym skutkom swych wybryków, zamiast chęci szczerej poprawy. — Widziałem ja takich ludzi, którzy pod wrażeniem przeczytania takich właśnie książek powa- ryjowali, a słyszałem o takich, których one do samo­

bójstwa pobudziły. Oszustwo i ździerstwo jednego z takich wichłaczy, Laurentiusa, wykrył i odkrył pu­

blicznie Prof. Dr. Bock; a rzecz dziwna, za taką wielką przysługę publiczną musiał potem siedzieć na ławie oskarżonych. I na polskie przełożono już nie­

które takie pisma paskudne, na nieszczęśliwych upa­

dłych i głupich ludzi obrachowane, ale, dzięki Bogu u nas nie mają jeszcze tyle co gdzieindziej pokupu.

Oby go nigdy nie miały.

(7)

7i Nie sposób wyliczać całego zbioru najbardziej nawet kupowanych tajnych leków. Dość nam wie­

dzieć, że zbadano już je dokładnie; że więc skład ich takie nie jest już tajemnicą; dość na tem, że trzeba się ich strzedz i przestrzegać innych przed ich używaniem i gardzić niemi jako też ich han­

dlem. —

Dawne w medycynie przesądy miały przynaj­

mniej pobudkę dobrą, bo chęć szczerą przyjścia w pomoc bliźniemu; jedyną zaś pobudką nowo­

czesnego przesądu w tajne leki, popieranego przez prasę anonsami kłamliwych reklam, czyli ich wy­

chwaleniem, jest tylko obłudna chęć wyzyskania ludzkiej niedoli i ciemnoty na swoją własną korzyść.

Nie można więc porównywać go z dawnymi przesądami w medycynie, pochodzącemi głównie z niedostatecznej znajomości natury; takim przesą­

dom i teraz jeszcze • wiele uczciwych zresztą ulega osób w niektórych rzeczach i szerzy je nawet w naj­

lepszej wierze. o

,co nazwałem »nowoczesnym« przesądem, me da się usprawiedliwić brakiem wiadomości, bo nauka postąpiła i wykazuje nicość lub szkodliwość srodkow ogłaszanych w gazetach, i to z jedynym celem szerzenia tego przesądu, tego haniebnego przemysłu, tajnymi lekami, jest po prostu ogłupienie ludu i wyłudzenie z niego grosza.

Należy się cieszyć wszelkim zdobyczom nauki i rzeczywistym postępom oświaty, ale stanowczo po­

tępiać i odrzucać wszelki brud, który się jej czepia, jako dym płomieni. — Wspomniany przemysł jest takim brudem, kalającym nowoczesną oświatę. Cza­

sopisma uczciwe nie powinny przez przyjmowanie takich kłamliwych anonsów przyczyniać się do złego.

Na zakończenie słowo pocieszenia. Choć mó­

wiłem, że od wieków ludzkość napróżno siliła się, by znaleść lekarstwo na wszystkie choroby, i że ta­

kiego nie ma ani w aptecznych ani sympatycznych środkach, to jednakże śmiało rzec można, iż takiego środka, chociaż się kupić za żadne nie da pienią­

dze, dorobić się możemy, a raczej w sobie go mo­

żemy wyrobić. Jest to środek, który najlepiej chroni od chorób, nietylko ciała ale i umysłu; a nawet i chorobom potomstwa zapobiega środek, który za­

razem wtedy jeszcze jako jedyny skuteczny lek po­

zostaje, gdy wszystkie już inne pomagać przestały, bo do ostatniej jeszcze chwili życia daje choremu otuchy i siły — a tym środkiem... — cnota.

W jaki to sposób cnotliwe życie zapobiega wielu chorobom zaraźliwym, zwłaszcza i dziedzicznym, o tem będę wam mówił inną razą.

Rady gospodarskie.

Sprzedaż mleka mrożonego w Danii.

Oziębianie mleka celem przewozu, przez czę­

ściowe zamrażanie bardzo się już w Danii rozpo­

wszechniło. W Kopenhadze sprzedaje się codzien­

nie do 18000 litrów mrożonego mleka, a przedsię­

biorstwo nie jest w stanie zaspokoić zapotrzebowa­

nia. Mleko zamrażane znaj i uje chętnych nabywców, ponieważ dobry smak i zapach świeżego mleka le­

piej się w niem zachowuje. Mleko mrożone spro­

wadza się do Kopenhagi z odległych miejscowości, gdzie można świeże mleko nabywać po niższej cenie, tak że koszt oziębiania sowicie się opłaca. Obecnie inżynierowi Heimowi udało się wynaleść przyrządy do zamrażania mleka, które można tanim kosztem zastosować w każdej mleczarni większej, posiadającej maszynę parową.

O dświeżanie zjełczałego masła.

Masło niedostatecznie wygniecione szybko jeł- czeje, nabierając niemiłego smaku, z powodu two­

rzenia się kwasu masłowego. Kwas ten można usu­

nąć i przywrócić masłu dobry smak, wygniatając je z potażem (węglanem potasowym). Na 1 kg. masła bierze się 1 g. sproszkowanego potażu i po wygnie- ceniu płucze masło czystą wodą, dopóki potaż nie zostanie całkiem wypłukany. O tem zaś można się przekonać, zanurzając w wodzie odciekającej z ma­

sła żółty papierek kurkumowy (sprzedawany w apte­

kach), który będzie brunatniał, dopóki potaż będzie się jeszcze znajdował w wodzie. Po należytem wy­

płukaniu wygniata się masło razem z niewielką ilością mleka, dla nadania lepszego smaku i lekko soli.

Konie przychodzące zgrzane do domu

powinny być wytarte na sucho słomianym wiechciem i wolno na świeźem powietrzu przeprowadzane. Je­

żeli na dworze zimno i niepogoda, to należy konie w stajni tak długo suchem, słomianym wiechciem wycierać, póki zupełnie nie obeschną, a potem należy im zasypać obrok do żłobu. Pobłocone nogi i brzu­

chy należy także często i na sucho dokładnie wy­

trzeć, a nie myć czasem ani zimną, ani nawet letnią wodą, a tem mniej przed wyjazdem. Zimne wymy­

wanie — zimą wieczorem przed nocnym spoczynkiem, latem pławienie w czystej zimnej wodzie — bardzo są dobre i służą koniom.

Zabezpieczenie w ork ów od zniszczenia.

Chcąc, żeby płótno przeznaczone na worki do zboża lub mąki miało większą trwałość, trzeba za­

moczyć je w odwarze kory dębowej. Na 1 kg. kory bierze się 14 litrów wody wrzącej; ilość ta jest do­

stateczna na 30 łokci płótna. Po upływie 24 godzin wyjmuje się płótno, płucze w czystej wodzie i suszy.

Garbnik, znajdujący się w korze dębowej, nasyca włókno lnu lub konopi i zabezpiecza je od gnielizny i nadaje mu większą trwałość.

(8)

72

Kepełe.

Czem bysz ty chczał bycz, Leosz?

— Doktorem.

— A co bysz ty zrobił jakby kto do czebi przyszedł ze złamaną ręką?

— Wziąłbym od niego pięcz marków.

T a t e : He, he, he, Kepełe, fajne kepełe!

* *

*

W restauracyi.

G o ś ć : Co jest?

K e l n e r : Kiełbasa z kapustą.

G o ś ć : Co więcej ?

K e l n e r : Kiełbasa bez kapusty.

G o ś ć : A więcej co?

K e l n e r : Hm... hm, może być i kapusta bez kiełbasy.

* * *

W miasteczku.

— Mój Janklu, chciałem z tobą pomówić o zbożu.

— Oj, oj wielmożny panie dziedzicu, ono tak spadniuło, na łeb, na szyję.

To też dobrze, bo ja chcę kupić paręset korcy.

Oj waj, uno dziś tak podskiknęło, że niech Bóg broni...

* * *

W wiejskiej szkole.

N a u c z y c i e l : Powiedz mi Jasiek jakie przy­

słowie.

J a s i e k : Bliższa koszula ciała, niż sukmana.

N a u c z y c i e l : A ty Antek, znasz jakie jeszcze trafniejszcze przysłowie?

A n t e k : Bliższa pchła ciała niż koszula.

_t_

Łamigłówka.

Z czterdziestu siedmiu zgłosek następujących:

a an bi borz ci cy czy czyc da dar di dyn e e ed en fo r giń ja kar kie ko le lec li lon mo nel ni no o ra ra ra ro roz sin ski ski szy ta tru usz ward

wicz zam ze

ułożyć szesnaście wyrazów, podpisawszy je jeden pod drugim. Litery pierwsze wyrazów, czytane od góry ku dołowi, utworzą imię i nazwisko zasłużonego w naszej literaturze męża; końcowe zaś litery od i

dołu ku górze złożą skaleczony tytuł jednego z utworów tegóż pisarza, połączony spójnikiem i.

Znaczenie zaś wyrazów w porządku jest następujące:

1. Kraj w Azyi.

2. Jedno z pierwszorzędnych miast w świecie.

3. Prorok hebrajski.

4. Lud wytępiony przez Rzymian.

5. Poeta polsko-łaciński.

6. Dramaturg polski.

7. Kraj w Indostanie.

8. Cieśnina w Europie.

9. Lud niegdyś zamieszkujący północne Włochy.

10. Nazwisko jednej z pierwszorzędnych artystek.

11. W yspa kanaryjska.

12. Miasto nad Odrą.

13. Imię kilku królów angielskich.

14. W yspa przy zachodnim wybrzeżu Francyi.

15. Ślimak, z którego starożytni otrzymywali purpurę.

ió. Pisarz polski.

--- «---

S Z A R A D A .

Początek: zbawienia Nam godło wymienia.

Dwie w tyle:

Ubodzy uczniowie Byli to w Krakowie;

Niemile

Zaś całe wspomina Ojczysta kraina,

Bo wrogi

To naród nam bywał.

Do walki wciąż wzywał Nas srogiej.

Za dobre rozwiązanie wyznaczona nagroda.

Rozwiązanie Łamigłówki z nr. 8-go:

Achmed. Drako. Abnkir. Meran. Miserere. Ischl.

Canova. Kijów. Inwalid. Elżbieta. Wir. Iwan.

Corregio. Zodyak. Początkowe litery z góry na dół tworzą: Adam Mickiewicz, końcowe zaś z dołu do

góry: Konrad Walenrod.

Dobre rozwiązanie nadesłali: pp. Tucholska z By­

tomia i Marya Macha z Król. Huty, pp. Wiktor Ga- łąska z Gliwic, Franciszek Jurosz z Burowca, Ludwik Fitz z Roździenia, Jan i Berta Badura z Rożdzienia, Józef Knop z Zabrza, Karol Markowiak z Niem.

Przysieki.

Nakładem i czcionkami > Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyjęcie Sakramentu małżeństwa nazywa się ślubem dla tego, że najgłówniejszym obrzędem tej świętej czynności jest wykonanie ślubu czyli przy­. sięgi

Miasto Naim leżało w dolnej Galilei, między Górami Tabor i Hermon, w pięknej bardzo okolicy. Szedł właśnie do niego z Kafernaum Zbawiciel, gdzie był uzdrowił

I na onego ślepo narodzonego ślepotę, i na Łazarza śmierć był przepuścił, nie dla żadnego grzechu jego, ani rodziców jego, ale jako sam powiedział dla

Faryzeuszowie cieszyli się, że Sadduceuszowie zawstydzeni odeszli; ale tego nie mogli znieść na sobie, że Pan Jezus ich zawstydził; zeszli się tedy pospołu i

Więc rozległy się straszne okrzyki tego ludu, domagającego się, aby chrześcian rzucano w cyrkach, w czasie publicznych igrzysk, lwom na pożarcie!. Tak się też

bierz sukienkę białą, w której nieskalanej masz się stawić przed sąd Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś otrzymał życie wieczne. Bracia, przypatrzmy się

ścioła; goreje przy nich światło, i Kler zebrany od- prawuje tam jutrznią ku czci Świętych, których są te relikwije. Dyakon zaś w kościele będący, pyta

klął ziemię, żeby ju ż skarbów swoich nie wydawała więcej, że ju ż wyschły wszystkie zarobku źródła, że drogich kruszców żyły zamieniły się w popiół,