• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1902, R. 1, nr 10"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rodzina chrześriańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedzielę.

'Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z »Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a rk ą 60 fen . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską«

abonować, może ją sobie zapisać za 50 fen . u pp. agentów i wprost w Administracyi »Górnoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

Na Niedzielę 11 po Świątkach

Ewangelia u Marka świętego

w Rozdziale VII.

»Onego czasu wyszedłszy Jezus z granic tyryjskich, przyszedł przez Sydon do morza galilejskiego przez pośrodek granic dekapol- skich. I przywiedli mu głuchego i niemego, a prosili go, aby nań rękę włożył. A od­

wiódłszy go na stronę od rzeszy, wpuścił palce swoje w uszy jego, a splunąwszy dotknął ję- zyka jego. A wejrzawszy w niebo, westchnął i rzekł mu: Effeta! to jest: otwórz się. I wnet się otworzyły uszy jego, i rozwiązała się zwiąska języka jego, i wymawiał dobrze.

I przykazał im, aby nikomu nie powiadali.

Ale, im on więcej im zakazywał, tem więcej rozsławiali, i tem bardziej się dziwowali, mó­

wiąc: dobrze wszystko uczynił, i głuche uczy- nil że słyszą, i nieme, źe mówią«.

Nauka z tej Ewangelii.

Kto się tylko kiedy zbliżył do Jezusa, w jakiej- każd ^ądź Potrzekie, każdy odszedł zaspokojony, y z podziwieniem, wychwalając dobroć i wszech- rnocność Jego. Nowy tetro dowód czytamy w dzi- siejszej Ewangelii św

s k ic h ^ ^ ^an Jezus wy szedł z okolic miast pogań- polskichfrU \ ^ ^ onu’ a idąc środkiem granic deka- bie ’ t0 Jest: dziesięciu miast, leżących obok sie- 'wiedzbn826^^ brze&ów morza galilejskiego, przy- ręke I™ mU S*och°niemego z prośbą, aby nań cych y ° zy*’ aby go uzdrowił. I wysłuchał proszą- wetro 1 ° W,ten sPosób: wziął za rękę nieszczęśli- w usz ° . W^ ^ na stronę od rzeszy, włożył jego- n Pa^ce> a splunąwszy dotknął języka

> o em zaś spojrzał w niebo, westchnął i rzekł:

Effeta! otwórz się. I otworzyły się uszy jego i za­

czął mówić, a mówić dobrze, jakby się mowy od dzieciństwa był nauczył.

W szyscy patrząc się na to, dziwowali się temu.

A Zbawiciel przykazał im, aby o tem dalej nie mó­

wili. Ale! im on im więcej zakazywał, tem bardziej się dziwowali, mówiąc: dobrze wszystko uczynił, i głuche uczynił, źe słyszą, i nieme, że mówią. Za­

pewne nie było tam obecnych Faryzeuszów i piśmien­

nych, bo ci samą ku niemu tchnąc nienawiścią, nie- tylko, że nie wychwalali, podziwiali jego nauki i czyny, lecz przeciwnie, wszystko na opak wykła­

dając i tłómacząc sobie wszędzie i zawsze czernili Zbawiciela. Oniby nie byli wołali: wszystko dobrze uczynił!

B racia! u kogokolwiek co dobrego widzimy, czy to nasz krewny lub sąsiad, czy rodak lub cudzo­

ziemiec, czy przyjaciel lub nieprzyjaciel, powinniśmy to uznawać, cenić i chwalić, a odbierając dobro­

dziejstwa, okazywać się wdzięcznemi, choćby i ze skromności nie wymagano tego po nas. Człowiek niewdzięczny i Bogu się nie podoba. Prawda, że Pan Jezus zakazywał mówić o zdziałanym cudzie;

ale to dla tego, aby nam zostawił naukę, że jak on nie w myśli odpłaty czynił dobrze, tylko z miłości ku ludziom, tak i my nie dla tego mamy czynić bliźnim dobrze, aby oni nam za to wywdzięczali się, ale z miłości ku nim, z miłości ku Bogu, przez to więc nie pochwalił niewdzięczności.

Kościół przy udzielaniu Chrztu świętego używa tych słów Effeta! i owego dotykania się palcem uszu i pomazywania śliną; używa zaś w tym celu, aby przez ten obrządek naocznie okazał co się ma stać z człowiekiem przez grzech pierworodny i przez uczynkowy oddalonym od Boga, jeżeli ma się na nowo do niego nawrócić i niebo odziedziczyć, oto:

mowa, słuch, powonienie, słowem wszystkie zmysły mają się otworzyć nauce Boskiej i onej poświęcić.

Kto tedy zmysłów swoich używa nie na chwałę Boga i pożytek bliźniego, ale na obrazę, na krzywdę, może ten się chlubić, że przez Chrzest święty zbli­

żył się do Jezusa, stał się Jego zwolennikiem, nabrał prawa do królestwa niebieskiego? — Zaiste nie!

(2)

Ilekroć więc razy to słowo Effeta! otwórz się, obije się o uszy nasze, tyle razy odświeży sobie znaczenie tego obrządku, źe ten tylko może się spodziewać zbawienia, kto się Bogu całkiem poświęca w spo­

sób, jakiego nas Jezus Chrystus przez Kościół swój naucza.

-1

Dostojeństwo kościelne.

Jak w każdem państwie świeckiem monarcha ma ku swojej pomocy ministrów, wyższych i niż­

szych urzędników, przez których krajem rządzi i styka się z najniższymi nawet poddanymi, tak też i w państwie Chrystusowem najwyższa jego głowa, Papież, wykonuje rządy duchowe przez podwładnych dostojników i urzędników, którzy w jego imieniu pasterzują przeznaczonej im części Kościoła, a tak najmniejszą owieczkę łączą z samym Następcą Chry­

stusa.

Porządek, w jakim dostojnicy kościelni po so­

bie, jedni zależni od drugich, następują, nazywa się porządkiem świętym, czyli hierarchią.

Po Papieżu zajmują w hierarchii kościelnej pierwsze miejsce kardynałowie. Nazwa ich pocho­

dzi od łacińskiego wyrazu cardo, co oznacza za­

wiasy u drzwi. Jako bowiem drzwi na zawiasach się wspierają, tak też i Kościół wspiera się na kardynałach i na ich radzie. Oznaką godności kar­

dynalskiej jest purpurowy kapelusz o szerokich skrzydłach i kutasach zwieszających się po obu stro­

nach, oraz szaty purpurowe, które noszą na znak, że w razie potrzeby gotowi są nawet krew i życie od­

dać za sprawę Kościoła. Kolegium kardynalskie li­

czy, jeżeli wszystkie posady są obsadzone, 70 osób, i to 6 biskupów, 50 kapłanów i 14 dyakonów.

Większa część ich rezyduje w Rzymie, czasami mia­

nuje Ojciec św. i prymasów i arcybiskupów kardy­

nałami, a ci mieszkają w swojej biskupiej stolicy.

Takiemi kardynałami są obecnie np. książę-biskup Kra­

kowski, Wrocławski i arcybiskup Praski. Kardynałowie mają tytuł Eminencyi, składają oni konsystorz czyli radę papieską i podzieleni są na rożne kongregacye do roztrząsania i urządzenia rozmaitych spraw ko­

ścielnych. Po opróżnieniu Stolicy Apostolskiej do nich należy wybór samego Papieża, załatwienie spraw niecierpiących zwłoki, oraz chwilowy zarząd Pań­

stwa kościelnego, który sprawuje tak zwany kardy- nał-kamerling.

Patryarchowie są to dostojnicy, pod których zarządem stoją arcybiskupi i biskupi kilku prowincyi kościelnych czyli narodów. Pierwotnie było pięciu patryarchów: na zachodzie — rzymski, a na wscho­

dzie — antyocheński, aleksandryjski, jerozolimski i konstantynopolitański. Po ostatecznem oderwaniu

się Kościoła wschodniego od zachodniego patryar- chaty wschodnie istnieją dotąd, ale jako schizma- tyckie, nie uznajace jako swoją najwyższą władzę biskupa rzymskiego. Z biegiem czasu papieże na pamiątkę dawnych ustanowili nowe patryarchaty i niektórym arcybiskupom dali nazwę patryarchatów, ale władza ich niczem się nie różni od władzy arcy­

biskupiej. Papież nosi tytuł pierwszego patryarchy.

Obecnie w Kościele naszym mamy trzynaście pa­

tryarchatów: konstantynopolitański, aleksandryjski, antyocheński, obrządku łacińskiego, 'maronickiego, melchickiego i syryjskiego, jerozolimski, wenecki, babiloński, ormiański lizboński, Indyi wschodnich i zachodnich.

Wysokimi dostojnikami, a obecnie najwyższą po kardynałach władzę dzierżącymi są arcybiskupi.

Nazwa arcybiskupa oznacza pierwszego biskupa; na­

zywają go też metropolitą — metropolis tłomaczy się z greckiego: matka miast czyli najstarsze miasto prowincyi kościelnej. Arcybiskupi są pasterzami nietylko swojej dyecezyi, ale nadto mają nadzór i nad innemi biskupstwami, które jednę prowincyę kościelną tworzą. Inni biskupi tej prowincyi zowią się w stosunku do arcybiskupa, biskupami sufraga- nami czyli biskupami pomocniczymi, ponieważ w za ­ rządzie całej prowincyi swojego arcybiskupa wspie­

rają radą i pomocą, mianowicie w synodach prowin- cyonalnych.

Niektórzy arcybiskupi noszą tytuł prymasów czyli pierwszych w swoim narodzie tak np. w Hi­

szpanii arcybiskup toledański, w Anglii arcybiskup kanterburyjski zowie się prymasem państwa, arcybi­

skup koloński prymasem Niemiec. W dawnej Polsce nosił arcybiskp gnieźnieński tytuł prymasa Polski i zajmował wysokie stanowisko nietylko pod wzglę­

dem religijnym ale i politycznym. Prymas w da­

wnej Polsce rządził w czasie bezkrólewia całą Rze­

czypospolitą i bez jego porady żadnej ważnej sprawy nie podjęto; Prymas był pierwszym ks. Korony i Litwy, miał pierwsze miejsce po królu w senacie i pierwszy głos, mógł utrzymywać własnego mar­

szałka, miał wielkie honory na dworze królewskim i t. d.

Oznaką patryarchów i arcybiskupów jest pa­

liusz. Paliusz był pierwotnie płaszczem honorowym, który cesarze greccy dawali patryarchom. Później wielkim uległ zmianom, tak że obecnie jest tylko taśmą wełnianą z wełny białej na trzy palce szeroką, ozdobiona czarnymi krzyżykami. W łożony na szyję, ma dwa końce spadające, jeden na piersi drugi na plecy; końce te opatrzone są ołowiem dla nadania im ciężkości.

Paliusze wyrabiane są z wełny baranków naj­

bielszych. Dnia 21 stycznia w dzień św. Agnieszki, w czasie Mszy św. w kościele lateraneńskim w Rzymie ofiarują się dwa baranki białe. Potem pędzą je przed pałac watykański, gdzie papież błogosławi je z okna, następnie niosą je do klasztoru zakonnic Sakra- mentek, które je wychowują, przędzą ich wełnę

(3)

z niej paliusze wyrabiają. Ojciec św. w wigilią iśw. Piotra i Pawła błogosławi je, poczem całą noc leżą na grobie św. Piotra i posyłane bywają arcy­

biskupom i patryarchom.

Przed patryarchą i arcybiskupem niosą, gdy w urzędzie swoim występują, krzyż zwrócony krucy­

fiksem do nich. Niektórzy arcybiskupi jak np. arcy­

biskup gnieźnieńsko-poznański mają za osobnym przywilejem prawo noszenia purpury kardynalskiej.

Dalszymi dostojnikami kościelnymi są biskupi dyecezyalni. Są oni duchownymi pasterzami i mają zwierzchni dozór nad księżmi i wiernymi w pewnym obrębie kraju czyli dyecezyi. Oprócz nich są jeszcze tak zwani biskupi tytularni czyli w krajach niewier­

nych, którzy od Papieża otrzymali nominacyę na biskupstwa, należące dawniej do Kościoła, a obecnie w rękach niewiernych się znajdujące.

Biskupi ci własnych dyecezyi nie mają i zwykle zastępują biskupa dyecezyalnego i pomagają mu w trudach pasterskich. W państwie pruskiem mamy jedenaście biskupów dyecezyalnych, a mianowicie:

arcybiskupów w Poznaniu i Kolonii, księcia-biskupa w Wrocławiu, biskupów w Pelplinie, Fromborku, Osnabrticku, Hildesheimie, Paderbornie, Monasterze, Fuldzie i Trewirze. W królestwie polskiem jest siedem dyecezyi: warszawska, kielecka, kujawsko-ka- liska z stolicą w Włocławku, płocka, lubelska, san­

domierska i sejneńska, albo augustowska z stolicą w Sejnach. W Galicyi zaś mamy biskupstwa:

w Krakowie, Lwowie, Stanisławowie, Przemyślu i Tarnowie.

Przy kościołach katedralnych znajduje się tak zwana kapituła, t. j. zgromadzenie kanoników, którzy składają radę biskupa, asystują przy uroczystej' pon- tyfikalnej celebrze i podnoszą świetność nabożeństwa kościelnego.

Do załatwienia spraw duchownych i administra- cyjnych ma każdy biskup przyboczną kancelaryą i urzędników w niej pracujących, którzy stanowią konsystorz. Nadto pomocnikami biskupa w dyecezyi S£l dziekani, którzy w dekanatach wykonują pole­

cenia biskupa względem proboszczów sobie pod- ległych i wiernych.

Tak wszyscy w Kościele Chrystusowym, i naj­

mniejszy parafianin przez swoich przełożonych du­

chownych stoi w najściślejszej łączności, z najwyższą głową Kościoła, z Ojcem świętym.

Kauki dla kobiet.

-t. — —

I.

, . Gdyby niewiasty jakiegokolwiek bądź stanu znawsz SZ°Z.erze P°znać obowiązek kobiety, a po- kańWSZy- SClŚle 'e wykonywać, mniejby było wyrze- 7cmH,rmej ZWlchni^ych usiłowań, a więcej pokoju, zgody i szczęścia.

Ludzie, ludziom wskazując obowiązki, mogą się mylić i mylą często; ale gdy je sam Pan Bóg wska­

zuje, tam pomylenie miejsca mieć nie może, tam jest pewność i powaga. A gdzie to Bóg wskazuje lu­

dziom powinności?

Bracie i Siostro! weź w rękę Pismo święte, czytaj je z pokorą jako księgę Boską, a znajdziesz tam, co ci potrzeba. Jest tam pokarm dla kaźego, jest strawa i dla niewiasty. A żeśmy dzisiaj li do kobiet przemówić chcieli, więc przytaczamy niektóre wyjątki, poczynając od tego, co Mojżesz mówi o ko­

biecie, opisując stworzenie świata:

»Utworzywszy Bóg wszelkie zwierzęta ziemne i ptastwo powietrzne, przywiódł je do Adama, i na­

zwał je Adam imionami ich; lecz nie znajdował się między niemi pomocnik jemu podobny; rzekł więc Bóg: nie dobrze człowiekowi być samemu, uczyńmy mu pomoc jemu podobną«. Przypuścił tedy na Adama twardy sen, a gdy usnął wyjął mu żebro, zbudował z niego białogłowę i przywiódł ją do Adama, który rzekł: »oto kość z kości moich, i ciało z ciała mego. Przetoż opuści człowiek ojca i matkę, a przyłączy się do żony swojej, i będą dwoje w jednem ciele*. I Bóg im pobłogosławił mówiąc:

»Rośnijcie i mnóżcie się, napełniajcie ziemię i czyń­

cie ją sobie poddaną*... a Adam nazwał imię żony swojej Ewa, iż żona była matką wszech żyjących!*

To utworzenie kobiety w pomoc mężczyznie, aby mu z nią dobrze było; ta istota podobna jemu, ale przecie odmienna, której on pragnął i szukał, chociaż im Bóg poddał wszystkie ziemskie stworze­

nia; słowa wyrzeczone, które zacność, ścisłość, je ­ dność i nierozdzielność małżeństwa dowodzą; imie matki w imieniu Ewy ukryte; czyi nie zamykają ca­

łej treści przeznaczenia kobiety? czyż jej nie wska­

zują pełne uroku ważności zaszczytu, ale przecież drugie w społeczności ludzkiej miejsce? Upadek człowieka przez niewiastę spowodowany, a do któ­

rego ciekawość, ucho pochlebstwu rade, słowem:

próżność powodem się stała, czyż nie wyjawiają odrazu słabej strony charakteru kobiety, jaką po wszystkie wieki zachować miała? Rzekł też Bóg na jej ukrócenie: »Rozmnożę nędzę twoją, z boleścią rodzić będziesz dziatki, pod mocą będziesz mężową, a on będzie panował nad tobą«.

I od tej chwili słabszą jest kobieta od męż­

czyzny, nie może być matką bez srogich cierpień;

a ta, która za mąż idzie, pana przybiera sobie.

W wielolicznych napomnieniach powtarzają nam tę ostatnią prawdą pisarze święci, jak gdyby chcieli nas przekonać, że szczęście nasze (kobiet) — mówi to kobieta do kobiet, Klementyna z Tańskich Hoffma- nowa — rzetelne jest w jej wykonaniu.

»Wszystkie żony tak wielkich, jako i małych, niech wyrządzają cześć małżonkom swoim, bo mę­

żowie są przedniejsi i starsi w domach swoich*. —

»Mąż nie jest z niewiasty, ale niewiasta z męża; nie jest stworzon mąż dla niewiasty, ale niewiasta dla męża*.

(4)

^Niewiasta niech się uczy w milczeniu, ale nauczać jej nie przystoi, ani panować nad mężem.

Bo Adam pierwszy stworzony jest, potem Ewa.

Adam też nie był zwiedziony, lecz niewiasta była zwiedziona na przestępstwo. Żony, bądźcie poddane mężom waszym, jako panom, albowiem mąż jest głową żony, jako Chrystus jest głową Kościoła«.

Tak naucza Apostół Paweł św. w listach swoich.

A chcąc, żebyśmy powinność naszą wiedząc, znały również prawa nasze, powiada tenże Nauczyciel narodów: »Mężowie miłujcie żony wasze, jako Chry­

stus umiłował Kościół i samego siebie wydał zań*.

^Mieszkajcie z nimi wedle umiejętności, wyrządzając im uczciwość jako słabszemu naczyniu niewieściemu, jako wspólnym dziedziczkom łaski*, naucza Piotr święty, a Paweł święty dodaje: ijako żona nie ma w mocy ciała swego, ale m ąż; tak i mąż nie ma w mocy ciała swego, tylko żona*.

Być żoną i matką, kładąc za główny cel prze­

znaczenia kobiety, Pismo* święte wystawia oraz z równą prawdą ważność i ciężary małżeństwa.

Mylne zrozumienie tego stanu, większą połowę ko­

biet występnemi i nieszczęśliwemi czynią, zbyt wiele obiecują sobie po tym związku, a zawiązawszy go, szanują i cenią zbyt mało.

Któraż naprzykład młoda i pragnąca dobrego panna, nie zastanowi się głęboko nad wyborem przy­

szłego męża; któraż mężatka pobożna nie przekona się, że mąż zawsze pierwszym ma być u niej, nawet przed rodzicami; że, jakim bądź on jest, kiedy mu raz ślubowała, już z nim wyżyć do końca powinna i ani pomyśleć o innych związkach, skoro przeczyta i rozważy te słowa z Ewangelii i następujący przykaz Pawła Apostoła:

»Przyszli do Chrystusa Faryzeuszowie, kusząc go i mówiąc: godzili się opuścić żonę dla której­

kolwiek przyczyny? a On odpowiadając im, rzekł:

nie czytaliście, iż ten, który stworzył człowieka od początku, mężczyznę i niewiastę, stworzył je i rzekł:

Dla tego opuści człowiek ojca i matkę, i przyłączy się ku żonie swojej, i będą dwoje o jednem ciele.

A tak już nie są dwoje, ale jedno. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza*.

»A gdzie indziej mówi Pan Jezus: »wszelki, który opuści żonę swoją, przywodzi się w cudzo- łóztwo; a ktoby opuszczoną pojął, cudzołoży«.

»W małżeństwie będącym rozkazuje nie ja (Pa­

weł Apostół), ale Pan (Jezus Chrystus), iżby się żona od męża nie odłączyła, a jeśliby się odłaczyła, nie- chajże trwa bez 'małżeństwa, albo niechaj się z mę­

żem pojedna*. (Ciąg dalszy nastąpi).

Śpiewka przeciw gorzałce.

Razem złączmy się w tej chwili I przyrzeczmy Bogu

Chronić się, o bracia mili!

Pijaństwa nałogu.

Boć ta wódka — Bałamutka,

Jakiej nie ma w świecie.

W pracy zmudzi, Grosz wyłudzi, Ze aż bieda gniecie.

Wzgardźmy, wzgardźmy tym napojem, Tą poczwarą z piekła!

Wódkać wiele złego zdrojem, Z otchłani wyciekła!

Krzyczy, wyje, Kłóci, bije,

I grzechowi sprzyja;

Cnotę zgładza, Ł zy sprowadza — Rani i zabija.

Wzgardźmy tą szkaradną winą Tylu łez żałosnych!

Wódka nie raz jest przyczyną Krzywd i wad nieznośnych.

Nieraz w domu Pokryj omu

Chudobę wynosi, — A tu żona % Rozrzewniona

Ł zy z dziatkami rosi.

Wzgardźmy, wzgardźmy tą trucizną!

Wzgardźmy w każdej mierze!

Gdyż nam swą kołowacizną Nawet rozum bierze.

Z nóg cię zwala, Mózg wypala,

Wstydem cię okrywa, — Zdrowie psuje,

Śmierć gotuje I szatana wzywa.

Wzgardźmy tą przyczyną nędzy, W jakiej wielu jęczy!

A nie traćmy swych pieniędzy!

Dość nas bieda dręczy, Stracić mienie

I sumienie!

Serce ci zapłacze!

A z biedaka I z pijaka

Drwią i posługacze.

Wzgardźmy, wzgardźmy tem plugastwem, Boć i nie ma smaku!

Trzebać brzydzić się brzydactwem, Drwić zaś i z araku!

I z wiśniówek, Anyżówek,

Słodkich wódek drwijmy!

Tylko piwo, Jako żywo,

Ale z miarą pijmy!

(5)

O g n i e w i e .

»Gniewajcie się a nie grzeszcie, słońce niechaj nie zapada na roz­

gniewanie wasze«. Tak upomina św. Paweł Apostół Wiernych w li­

ście swoim do mieszkańców miasta Effezu.

Wiemy o tern, że gniew jest nam tak przyro­

dzony, jak inne namiętności bydlęce, z bestyami wspólne, ale teź także i to wiedzieć mamy, że czło­

wiekowi na to jest rozum dany, aby on tę dziką namiętność w sobie poskramiał, dobrze nią kiero­

wał i zawojować się jej nie dał.

Gniew powinien być takim niewolnikiem ro­

zumu, jak jest chart na smyczy u myśliwego, albo jako zbrojny żołnierz u hetmana, gdzie rozum chce, może go przypuścić, albo też powściągnąć. Jeżeli się gniew samowolnie nie porywa, gdzie go nie po­

trzeba, tylko wtenczas, kiedy stósownie do rozumu i praw Boskich mężnie i prędko rzeczy dobre odpra- wować potrzeba, taki gniew jest pożyteczny i po­

trzebny, i już się nie nazywa gniewem, ale gorli­

wością n. p. kiedy się kto o wyrządzoną niesprawie­

dliwość ujmuje, gdy gorliwie obstaje, aby złemu za- pobiedz, wykroczenia ukarać, o swój honor albo cu­

dzy ująć się; kiedy rodzice gromią dzieci o rozpu­

stę, niedbalstwo, hultajstwo; kiedy gospodarz albo gospodyni strofuje czeladź gnuśną, nieposłuszną;

kiedy pan, urzędnik albo pasterz, gromią zuchwal­

stwo poddanych, ujmują się o porządek, chwałę Boską, dopełnienie ustaw religijnych i krajowych;

takowa gorliwość jest dobra i chwalebna. Lecz kiedy gniew przejdzie granicę sprawiedliwości i ro­

zumnego zarządzenia, a kiedy wyrodzi się w pasyą zwierzęcą; kiedy nie ma innego zamiaru, tylko zem­

stę albo szkodę i skrzywdzenie, taki gniew nazywa się grzech główny, bo z niego różne występki, jako to: bicie, kaleczenie, pojedynki, zabójstwa wynikają.

Gniew zastarzały, w którym człowiek wciąż nieprze- błagany trwa, nazywa się nienawiścią; takowa niena­

wiść jest wielkim grzechem, którą Jan św. do mężo- bójstwa przyrównywa, mówiąc: kto nienawidzi brata swego, mężobójcą jest.

Takowej nienawiści bardzo się wystrzegać mu- siniy, bo i nam się przytrafia kogo obrazić; a jeżeli nam jest przyjemno, iż nam obrażony człowiek prze­

bacza, tak też i my nie powinniśmy w nienawiści trwać, ale chętnie przebaczać.

Źródło, z którego gniew nienawistny wypływa, Jest miłość zbytnia samego siebie, chciwość, har- dość, kiedy sobie kto uroi, że wszystkim rozkazywać

^no^e> że mu wszyscy hołdować powinni, że go adna przeciwność spotkać nie powinna, takowy jest

^ h rozP*eszczone dziecko, którego jakiekolwiek ybienig) najmniejsza niegodność, podejrzliwość, g^ef>0r° ZUlnienie, j aj{a^0jwjeji szkoda w gospodar- Wle lub handlu do wściekłej furyi prowadzi. Nie­

nawistnych ludzi Pan Bóg karze w doczesności i wieczności; w doczesności nikt ich nie cierpi, każdy ich unika, nie mają przyjaciela, własne ich dzieci ich nienawidzą.

Nienawistnych ludzi mowa, twarz, spojrzenie i cala postać, jest odrażająca, w młodym wieku już się starzeją i nagle umierają; a co w wieczności z nimi będzie, to nam oznajmia owa przypowieść w Ewangelii: iż kto nie odpuszcza bratu swemn, ale go ma w nienawiści, także też i Pan Bóg dla ta­

kiego nie jest miłosiernym, ale odda go kabom, aby zapłacił wszystek dług. Brzydźmy się więc niena­

wiścią, nie gniewajmy się i nikogo do gniewu nie pobudzajmy; bądźmy skromnymi, nie oddawajmy złe za złe, ale odpuszczajmy jeden drugiemu, tak jak i Bóg nam odpuszcza. Jeżeli kto miał nieszczęście, iż się z drugim pogniewał, niechże nie chowa gniewu w sercu swojem, niech słońce nie zachodzi na roz­

gniewanie nasze.

I nad bydlętami trzeba mieć miłosierdzie, nie trzeba ich w gniewie zapalczywym dręczyć, bo to sam Pan Bóg w księgach danego zakonu nakazuje, aby się ludzie z bydlętami łaskawie obchodzili.

Abyśmy się tem dzielniej w nienawistnym gnie­

wie tamowali, przypomnijmy sobie dobroć, cichość i łaskawość Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który na krzyżu za swoich prześladowców się modlił;

i my tak czyńmy i odpuszczajmy naszym winowaj­

com z serc naszych, a dostąpimy tego błogosła­

wieństwa, które cichym i łagodnym jest obiecane.

Nieraz młodszy starszych nauczy.

Józef, czternastoletni studencik, wybrał się pod­

czas wakacyi z matką swą na małą podróż. W y­

padło im w dzień postny obiadować na dworcu kolei żelaznej w Ch...

Już wiele stołów zajęli liczni podróżni, którzy smacznie mięso zajadali. Józef siadł sobie wraz z matką przy próżnym soliku w środku sali.

Natychmiast zbliżył się kelner i zaczął w głos recytować: bifsztyk, filety, kotlety, wołowa pieczeń, wieprzowina, cielęcina.

— Co pan mówisz, panie kelner? zawołał Józef głośno; przecież dziś piątek?

— Tak jest, my dziś z postem, dodała matka.

— Cóż to osobliwszego, piątek? pytał swego sąsiada otyły kupiec, który już dawno zapomniał, czem jest piątek dla wyznawcy Ukrzyżowanego.

— Zdaje się, odrzekł jego sąsiad, że pieczeń w piątek nie każdemu smakuje. I uśmiechał się szyderczo.

(6)

— Czyż nie wszystkie dni sobie równe? C zyi piątek nie tak dobry dzień jak inne? Zapytał jakiś turysta.

— Kto ma rozum i nieda się księżom ogłupiać, ten je, co mu smakuje — rzekła z powagą opasła, postępowa dama.

W szyscy zaś swe uwagi tak głośno robili, że każdy je mógł słyszeć i cieszyli się, gdy im drudzy przyklaskiwali.

Józef zaraz spostrzegł, że te wszystkie uwagi do niego są skierowane; rzucił na szyderców wzro­

kiem litości, co ich bardzo rozgniewało i sprawiło, źe jeszcze więcej z przykazania o poście szydzili.

Wreszcie sprzykrzywszy sobie Józef te wszystkie szyderstwa, szepnął coś matce do ucha. Matka kiwnęła głową z uśmiechem, a Józef zawołał głośno:

— Kelner! dwie porcye bifsztyku!

Grobowe milczenie w całej jadalni. Wszystkich oczy zwróciły się na ucznia kolegium, ogólna cie­

kawość ich ogarnęła.

Kelner myślał, że źle zrozumiał, i stał jeszcze czekając; Józef więc głośno zawołał:

— No, proszę o dwie porcye bifsztyku!

— Czy ten dzieciuch na seryo myśli... mruczano

półgłosem. >

— Zdaje się, że ze swoją matusią nawrócił się do naszego systemu, i przykazanie o poście w trąbę puścił, zauważył turysta.

Zamówione, porcye bifsztyku nadeszły, Józef rozkroił je na tyle kawałków, ile szyderczych uwag słyszał, a potem zawołał na psa leżącego pod stołem i rzekł:

— Karo pif! rzucając mu jeden kawał mięsa;

żrej, żrej, wszak piątek jest dla ciebie jak każdy inny dzień.

Niektórym z gości już się twarz przeciągła.

Józef dał psu drugi kawał mięsa mówiąc:

— Żrej, żrej, mięso tak dobre w piątek jak w niedzielę.

Ogólne niezadowolenie.

— Ten młokos szydzi z nas; zapewniała otyła dama.

Ale Józef nie miał ochoty stanąć w połowie drogi.

W ziął na • widelec trzeci kawał mięsa i poka­

zywał psu. Pies uszy postawił, machał ogonem, łakomie patrzył na Józefa, czyli raczej na mięso.

Jakiś ty mądry, mówił do psa Józef, rzucając mu trzeci kawał, ja widzę, źe się ty księżom nie da­

łeś ogłupić i żresz co ci smakuje.

Teraz właściciel odwołał psa i kazał mu leżeć pod stołem, ale oko jego żarłoczne utkwione było w Józefa.

Ten wziął resztę bifsztyku, pokazał go psu tak komicznie, że goście mimowoli śmiać się musieli.

— No karo, jeszcze raz, bo już koniec! a jeśli mięso koniecznie mieć trzeba w piątek, aby być wy­

kształconym, to ty karo, możesz być dumny z tego, że należysz do liczby wykształconych.

Ten pomysł młodziutkiego studenta miał ogromny skutek. Przyklasnęli wszyscy odważnemu chłopcu, że szyderstwa obrócił na tych, którzy pier­

wej szydzili. Wielu z nich dość głośno szeptali:

— Ten nas nauczył rozumu!

0 znaczeniu cnoty i cnotliwego życia,

jako środka pomocnego w cierpieniu i chroniącego od wielu chorób.

(Streszczenie z wykładu d ra C h ła p o w s k ie g o w Królewskiej Hucie w »Kółku«, w r. 1873.)

Mówiłem Wam w poprzednim wykładzie, że nie ma wcale pomocy, czyli środka na wszystkie cho­

roby, jakkolwiek wielu szalbierzy głosi na jarmarkach 1 po gazetach, że go odkryto, że go w sekrecie chowają i drogo sprzedają. — Zgodziliśmy się na to, że jedna tylko rzeczy: i w chorobie każdej po­

maga, od wielu chroni: tj. życie cnotliwe i roz­

tropne. W cierpieniu cnota jest bardzo potrzebną i pomocną; ona je lźejszem czyni i pomaga nieraz jeszcze tam, gdzie już w środkach lekarskich nadziei

pokładać nie można.

Należy mi się tego dowieść, również jak wyka­

zać mi wypada, jakim to sposobem być może, źe życie cnotliwe od wielu chorób chroni. Wykazać przeto, ile tych chorób tylko wskutek niemoralnego życia pochodzi; — od ilu to chorób ustrzegł by się człowiek, żyjąc według przykazań w pracy, miłości bliźniego i bojaźni Bożej, i to chorób nietylko ciała, ale i chorób umysłu, jak też obłąkania, które się co­

raz częstszem staje i rośnie równocześnie ze zepsu­

ciem obyczajów. Wreszcie wypadnie mi rozwieść się nad tem, źe przez życie cnotliwe człowiek nietylko sam sobie zapewnia zdrowie i życie długie, ale i po­

tomstwu swemu, podczas gdy za występki ojców od­

pokutować muszą nieraz ich dzieci i wnuki, nietylko poniżeniem społecznem, ale i chorobami różnemi, a przynajmniej słabością, kalectwem ciała i umysłu.

Są to wprawdzie prawdy stare jak świat, bo z Pisma świętego wiemy, że już je Mojżesz znał doskonale, a z innych Pism wiemy, że je przed Mojżeszem jeszcze znano w różnych krajach, n. p. w Egipcie, w Chinach, w Indyach i t. p., a jednakże warto je słowem i piórem ciągle powtarzać, bo ludzie nietylko w ogólności skorymi są do zapomnienia o nich, ale są i tacy, co śmią nawet im przeczyć, i są tacy, coby wszystkie cierpienia tłumaczyć gotowi tylko niedostatkiem, brakiem zasobów, a dla mogącej pła­

cić ludzkości zawsze mają lekarstwa do sprzedaży i zawsze gotowi szerzyć fałsze, by swoję kieszeń za­

pełnić.

Niektórzy chwalić wam będą niesłychany postęp nauki i sztuki lekarskiej. W istocie, w obec dzisiej­

szej znajomości natury i budowy ciała człowieczego^

chorego i zdrowego, dalej w obec środków rozpo­

(7)

znawania wewnętrznych przyczyn jego cierpienia, wreszcie w obec wzrastającej wciąż odkryciami i do­

świadczeniem ilości lekarstw i innych wypróbowa­

nych środków pomocy, w obec tego, mówię, wiado­

mości lekarskie naszych dziadów i pradziadów wy­

dają się tak małemi, że niektórzy stąd wnioskować mogli, że na tę samą ludność teraz liczba śmierci wskutek chorób powinna by być co rok o wiele mniejszą niż dawniej. — Jednakowoż tak nie jest.

Z ilością większą środków lekarskich rzecz się tak ma, jak z pomndzeniem monety w naszym czasie.

Wiadomo, że dawniej dostatni nawet człowiek nie miał nieraz jej na rok tyle, co teraz czasem robotnik w dzień zapłaty. Czy jednakże zarówno z tem po­

mnożeniem się pieniędzy, ogólny dobrobyt także się podniósł? — Przeciwnie, wiemy, źe upadł. — Wiemy, że ubóstwo, zamiast się zmniejszyć, wzmogło się, że tylko pieniądze staniały, tj. że środki życia wszystkie równocześnie podrożały.

Tak też i ten sam postęp, który nam przyniósł tyle znakomitych środków do leczenia, uczynił nie­

które warunki zdrowia, dawniej powszechne trudniej- szemi o wypełnienia; dla tego liczba śmierci, na rok wcale się nie zmniejszyła. Najlepiej w tych tu fabrycznych okolicach uczuć możemy ów nieko­

rzystny na ogół zdrowia wpływ tak nagle podnoszą­

cego się przemysłu, a stąd wpływ wynikającego stąd nagromadzenia ludności zewsząd dla lepszej zapłaty tu dotąd napływającej, w której śmiertelność, miano­

wicie dzieci, tak jest zastraszającą, jaką nie była nigdy za czasów, gdy powiat ten zamieszkiwała lu­

dność rzedsza i oddana rolnictwu*). — Zmiana sto­

sunków konieczną czyni i zmianę niektórych zwy­

czajów, które wystarczają dla rodzin żyjących po lasach i polach, daleko jedna od drugiej, ale niedo­

stateczne są dla mieszkańców miasta lub fabrycznych kolonii, gdzie sąsiedztwo domów czyni wszystkie za­

raźliwe choroby daleko groźniejszemi, gdzie zaś na­

gromadzenie rozmaitych nieczystości, odpadków, sprzyjać koniecznie musi rozwijaniu a nawet stałemi utrzymywaniu się niektórych chorób, które chyba wyiątkowo zna ludność, swobodnie po wsiach za­

mieszkała.

Czy jednakże temu złemu skutkowi nagroma­

dzenia szybkiego ludności wiejskiej do takich jak nasza, kolonii fabrycznych nie można zaradzić? — Owszem; — i to powinno być zadaniem nietylko lekarza, ale także i każdego mieszkańca z osobna. —

Nazywamy h y g i e n ą onę naukę, która trudni Słę tem, by zapobiedz przyczynom chorób, czy to Pojedynczych osób, czy też chorób zagrażających cafym okolicom, tak zwanym chorobom nagminnym.

Widzieliście, jak w czasie zarazy bydlęcej zam- nięto granicę, aby utrudnić zetknięcie się naszego Jydła z zagranicznym, posądzanym o bydlęcą za-

, . *) W niektórych miejscach fabrycznych powiatu Bytom- Ie£° rocznie umiera na iooo osób 50, podczas gdy w Augu- je" ^ kiem np. w przecięciu umiera 15 na 1000 (w Rosyi

C2e mniej).

razę. Podobnie też, aby się ustrzedz od najza- raźliwszych z chorób, jako to dżumy lub pomoru, zaprowadzone bywają przepisy, tak zwane kwaran- tany. — Pamiętacie, jak się władze miejscowe krzą­

tały w czasie cholery, w czasie ogólnego tyfusu, aby bądź to przestrzeganiem nadzwyczajnej czystości, bądź to dostarczaniem zdrowej żywności ograniczyć, ile możności miejsce choroby, — która tak straszne szerzyła spustoszenia. —

Wiecie też zapewne, jak straszną była przed wiekiem u nas ospa, a nawet i później, póki po­

wtórne szczepienie nie zostało zaprowadzonem; do­

tąd ta najokropniejsza choroba, miliony ludzi tępi lub czyni ślepymi w okolicach, gdzie nie znają do­

broczynnego wynalazku Dr. Jennera, który szczepie­

niem krowiej ospy zabezpiecza (prawie zupełnie) od klęski, od której przedtem nie umiano się uwolnić.

Wyliczyłem tu różne rozporządzenia władzy ty­

czące się zdrowia, a więc h y g i e n i c z n e , których przestrzegać zwykliście, chociaż nie rozumiecie czę­

sto ich znaczenia, a przestrzegacie dla tego, że po­

chodzą od władzy i pod karą są nakazane. Wcho­

dzą one w obręb hygieny publicznej, czyli tak zwa­

nej policyi zdrowia. Gdzie tylko ludzie się groma­

dzą w miasta, są te przepisy koniecznie potrzebne, choć mogą być zbyteczne dla żyjących w odosobnie­

niu. — Każden rozsądny człowiek będzie więc się do nich stosował; bo chociaż go to może nieco kosztuje, jednakże zyska przez zabezpieczenie zdro­

wia i swego i swoich sąsiadów, od których zdrowia znowu lub choroby także i jego i jegu rodziny stan zależy.

(Ciąg dalszy nastąpi).

Rady gospodarskie.

D oskonały pokarm dla drobiu.

W dołkach suchych, gdzie owady składają swoje jajka, dobrze jest zostawić trochę przedmiotów pochłaniających wilgoć, jak piasek, trociny, opadłe liście i t. p., które przywabią robactwo. Kiedy to ostatnie zaczyna się wylęgać, wykrawa się z tej ziemi cegiełki i zmięszawszy z pośladem, daje ptactwu do­

mowemu na strawę. Będzie ono ją chciwie pożerać i od tego pokarmu bardzo tyje.

Sadze jako naw óz.

Pomieszane w połowie z solą stanowią sadze dobry nawóz, zwłaszcza pod warzywa, jak marchew, ćwikła, które na gruntach nawożonych w ten spo­

sób dają najlepsze plony. Dobrze jest także na­

wozić sadzami trawniki, które otrzymąją piękną barwę ciemno-zieloną.

(8)

Stanowcza odpowiedź.

M ł o d y l i t erat : . . . Chętniebym napisał no­

welkę do pańskiego dziennika! Nieprawdaż, papier ma być po jednej stronie niezapisany?

R e d a k t o r : Nie panie, po obydwóch.

* * *

W W a r s z a w i e toczyła się rozprawa przeciw bandzie złodziejskiej, złożonej z ośmiu żydów. Jeden z oskarżonych Jankiel Fuchs chciał wykazać swoją niewinność i mówi:

— Wszak kradzież została spełnioną z piątku na sobotę w szabas?

— Więc cóż z tego?

— To ja nie mógłem być. Nigdy w sobotę nie pracuję, jestem pobożny i nie gwałcę przykaza­

nia Mojżeszowego.

Trudno o dokładniejsze ujawnienie zasad... tal- mudycznych.

* *

*

Pani X. zgubiła papierek pięciomarkowy, słu­

żąca Marysia podniosła go i oddała pani, czem ta zdziwiona rzekła:

— Możesz go sobie schować Marysiu, za twoją poczciwość.

Po kilku dniach umyślnie już pani X. podrzu­

ciła stomarkówkę, ale ta się nie znalazła, zdziwiona więc pyta:

*—■ Czy. nie znalazłaś Marysiu sto marek?

— I owszem, znalazłam, proszę pani, była od­

powiedź, ale zatrzymałam je sobie, za moją poczci­

wość.

* *

* Ma racyę.

— Czy to prawda, że pański ojciec znów się chce żenić?

— Niestety! tak jest.

— A pan się temu nie sprzeciwiasz?

— Naturalnie że nie, tyle tylko panu powiem, że gdyby moja matka żyła — nie przyszłoby do tego. —

* *

*

Dobra odpowiedź.

Pewien podróżujący zakonnik płacił w restau- racyi dworca swe piwo — widząc to student — odezwał się:

— Zakonniku, gdybym ja miał wasze pieniądze!

Z a k o n n i k : »A ja wasz rozum!«

S t u d e n t : »Cóż byśmy mieli?*

Z a k o n n i k : »Obaj — nic!«

* * *

— Mój kochany, czyś ty oszalał, na raz dwa cygara palić.

— Widzisz, w tem miasteczku mają tylko po 5 fen. sztukę, a ja przyzwyczajony jestem palić po

io fen., więc muszę tak palić.

y

S Z A R A D Y .

i.

Przyjaciel, gdy miłość ma dla przyjaciela, Wątpiącemu — pierwszego z drugim udziela.

Drugie i trzecie z niecałą końcówką, Nie będzie dla cię trudną łamigłówką;

Jeśliś nie widział tej rzeczy na świecie, Zrobisz to, co składa to drugie i trzecie.

Trzecie, lecz i teraz z końcówką nie całą, Dla ogrodnika zda się rzeczą małą, Gdy ma pod ręką zerwane już kwiaty, Lecz nie z ogórków i nie ze sałaty.

Wszystko zaś razem gdy się dobrze złoży, Nazwisko męzkie i książęce tworzy.

II.

Pierwsze i drugie ma siedzibę w głowie, Zdradzi głąb duszy — człeka myśl wypowie,

Trzecie, choć tylko dwie litery razem, Zawsze uczczenia na wsi jest wyrazem.

Całość dla ciała ciężka i straszliwa Taką dla duszy i namiętność bywa.

Rozwiązanie łamigłówki z nr. 9-go:

Aleksander Fredro i cudzoziemczyzna.

Arabia, Londyn, Elizeusz, Kartegińczycy, Szymono- wicz, Anczyc, Nizam, Dardanele, Etruski, Rakiewicz, Ferro, Racibórz, Edward, Dieu, Rozkolec, Osiński.

Łamigłówkę odgadli tylko: Pani Tucholska z Bytomia i p. Jan Sojka z Zawodzia.

---

Rozwiązanie szarady z nr. 9-go:

Krzyżacy.

Szaradę odgali: p. Tucholska z Bytomia, pp. Jan Sojka z Zawodzia, Józef Knop z Zabrza, Henryk Kiera z Sadzawek, Leopold Zarzecki z Birtułtowy, Karol Markowiak z Niem. Przysieki, Wiktor Ga- łąska z Gliwic, Jan Szar z Józefowca.

Nagroda przypadła p. Tucholskiej.

&

Nakładem i czcionkami »Gómoślązaka«, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach, Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach,

Cytaty

Powiązane dokumenty

bierz sukienkę białą, w której nieskalanej masz się stawić przed sąd Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś otrzymał życie wieczne. Bracia, przypatrzmy się

ścioła; goreje przy nich światło, i Kler zebrany od- prawuje tam jutrznią ku czci Świętych, których są te relikwije. Dyakon zaś w kościele będący, pyta

klął ziemię, żeby ju ż skarbów swoich nie wydawała więcej, że ju ż wyschły wszystkie zarobku źródła, że drogich kruszców żyły zamieniły się w popiół,

Tak więc Jezuici rozszerzyli się po całej Polsce, a innowiercy przez nich zwojowani albo odstąpili swych błędów, albo też osłabli i zaniemieli, źe ani

A byśm y się chytrości złych ludzi ustrzegli, a za ich poduszczeniem w grzechy nie popadli, ani sami drugich do grzechów nie namawiali, zastanówmy się nad temi

czego narodu ludzkiego, wstrzymuje strzały gniewu swego, bo się ludzie zastawiają, jakb y niewinnem dziecięciem , zastawiają się Chrystusem, właściwie Chrystus ich

Bezsprzecznie następca NFZ, chcąc niejako oczyścić się ze zobowiązań poprzednika, w pierwszej kolejności będzie dążył do zakończenia spraw toczących się przed sądem..

Na rynku krajowym proponujemy współpracę organizacjom sektorowym ryn- ku szpitalnego, takim jak Ogólnopolskie Stowarzysze- nie Niepublicznych Szpitali Samorządowych, Stowa-