• Nie Znaleziono Wyników

W głąb. Rozważania o górnośląskim ruchu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W głąb. Rozważania o górnośląskim ruchu"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

W głąb. Rozważania o górnośląskim ruchu1

Ukryty pod warstwami narosłych przez lata stereotypów i różnych wizji ideologicznych czy politycznych Górny Śląsk od około dwudziestu lat jest powoli, ale uparcie odgrzebywany; dzięki typowemu dla tego regionu ruchowi w głąb odnajduje drogę ku świat(ł)u. Ta penetracja pamięci, przestrzeni i sztuki jest jednym z przejawów „ruchów górnośląskich” – wertykalnych i horyzontalnych, w wielu czasoprzestrzeniach i na niezliczonych poziomach – nie tylko architektonicznych czy historycznych / politycznych / kulturowych trzęsień ziemi, ale też falujących spokojnie zmian, dokonujących się niespiesznie, ale stale. Ruch w głąb zaczyna się na powierzchni miejsca, tutaj, by wgryzać się coraz mocniej w ziemię i dojść do początku, do sedna – i choć próby odnalezienia Άϱχή skazane są niejako na porażkę, ich znaczenie jest ogromne, są bowiem podejmowane w akcie sprzeciwu wobec zapomnienia i zakłamania. Jedną z form tego sprzeciwu, rodzajem mozolnego rozgrzebywania nawarstwionego „tutaj” jest „tutejsza” właśnie literatura2. Odzyskanie wolności wypowiedzi po 1989 roku otwarło literaturę na Górny Śląsk i Górny Śląsk na literaturę, powstały nie tylko nieobarczone już ciężarem polityki interpretacje znanych już dzieł, ale także narracje nowe, świeże, myślane zapewne wcześniej, ale pisane dopiero teraz.

Niewiele w najnowszej literaturze o Śląsku teraźniejszych, realnie istniejących miejsc, a gdy się pojawiają – są zwykle tylko punktem wejścia w historię, pierwszym przystankiem na drodze do odkrywania warstw znaczeń, języków, idei. Podróż bez zmiany miejsca, w czasie, w głąb to jedna z najważniejszych dróg górnośląskiej twórczości literackiej. Pamięć zapewnia przetrwanie, ocalenie rzeczom skazanym na fizyczną zagładę3. Jest ona formą związania się z „tutaj”, z często tylko wyobrażoną wspólnotą rodzinną, zakotwiczenia w miejscu i w historii4. Miejsce jest tutaj istotne, bo nie ma już mowy o wielkiej przestrzeni, nie ma całościowych i spójnych (spajających) narracji, są wycinki, fragmenty, obrazki i migawki.

Doświadczenie jednostkowe, małe „wycinki” rzeczywistości, niepełne, pourywane wspomnienia, jak „wieża ciśnień starej kolei”, „wołanie »Szmaaaty kupuję«”, „topole koło stadionu”, tramwaje i ich „śpiew”, kawiarnie, kina – a to wszystko, jak pisze Leszek Engelking w wierszu „Amarcord” – jest niejasne, zaciera się powoli: „Wszystko zapisywało się na taśmie, / gdy się teraz wyświetla, / jest jak zniszczony film / robiony kamerą z korbką. / Io mi ricordo5”. Kończące utwór zdanie jest powieleniem polskiego „pamiętam”

powtarzanego we wcześniejszych strofach wiersza jak mantra mająca uchronić przed pustką zapomnienia. Owo „pamiętam” przejawia się w tutejszej literaturze różnie, zwykle jednak jest

(2)

to powrót do przodków, fotografia (jako zwykłe zdjęcie, ale także „literacka fotografia”

miejsca) oraz zbieranie jak największej ilości faktów, wspomnień i nazw, jakby w strachu, że znowu mogą zostać zamazane, przemilczane czy zapomniane. Fragmenty te nie tworzą całości, często do siebie nie pasują, odstają tu i ówdzie. Jakby Górny Śląsk był krainą małych form i krótkich narracji6.

Odkopywana, odkrywana na nowo pamięć miejsc i ludzi jest formą powrotu do zacierającego się już (obrazu) domu, do przodków ten dom tworzących. Powrotu wywołanego dość prozaicznymi „magdalenkami” – zapachem, listem7, zdjęciem czy jedną z ulubionych potraw. Przeszłość i przodkowie żyją w każdym skrawku opisywanej przestrzeni, raz po raz dostrzegani przez żyjących w nich samych. To przodkom w dużej mierze poświęcone są jedne z najważniejszych polskojęzycznych książek o Górnym Śląsku: „Nagrobek ciotki Cili”

Stefana Szymutki, „Lajerman” Aleksandra Nawareckiego i „Piąta strona świata” Kazimierza Kutza. Działania, życia, doświadczenia tych, którzy byli tu wcześniej, tych, którzy wprowadzali w śląskość lub od niej odciągali dopiero teraz zostają zwerbalizowane. Bo przecież historia nie jest pisana przez zwykłych ludzi. Ich opowieść trzeba wypowiadać od nowa, odkrywać ją i uwiecznić w słowie. Trzeba zmagać się z ogromem niepamięci, z brakiem głosu przodków pogrzebanych przez dalsze życie, a przede wszystkim przez lekcje historii zaciemniające i niwelujące dzieje mniejsze. Z taką niepamięcią borykał się między innymi Stefan Szymutko rozpoznający co prawda w sobie dziadka, którego nigdy nie spotkał – wielbiciela cygar i kopytek8, widzący własną (i naszą) „nieindywidualność”, cechy rozpoznawcze przekazywane z pokolenia na pokolenie w genach, ale jednocześnie podkreślający – słowami nieistniejącego pisarza śląskiego, Dominika Otkowicza9, że nawet mocne wspomnienia, nawet fotografie nie odpowiedzą na podstawowe pytania, na to, co zagarnęła niepamięć: „śmierć ciotki Rołzy, taki baby, co dawała bombony, a jak szkyrtła myślołby kto drewniano szpetno kukła, co by ni pamiętoł jak charlała... Po cimoku po pogrzebie ciotki Rołzy rzykołech choćby gupi, dzierżyłech w łapach jej taszynlampa, jo sam godoł Pan Bóckowi, co dom mu ją nazad, jak niy byda już myślol o umrzykach. O żyć roztrzaść! J o b y tak chcioł pami yęt ać, fto t o b ył dl o mnie ci otka Rołza”.

Fotografie stają się niewystarczające, a są przecież, paradoksalnie, formą zaprzeczenia i jednocześnie dokumentacją śmierci. I jako taki oksymoron zadziwiająco często pojawiają się w najnowszych polskich, czeskich, a także nieco starszych niemieckich tekstach o Górnym Śląsku – jako załącznik czy uzupełnienie książki (u Evy Tvrdej w „Dziedzictwie” i w

„Dyskretnym uroku Śląska”10, u Stefana Szymutki, u Henryka Wańka w „Katowice-blues”11 i w „Finis Silesiae”12, u Aleksandra Nawareckiego w „Lajermanie”, także w pracy naukowej

(3)

Jolanty Tambor13 i w in.) lub jako temat główny bądź poboczny („Finis Silesiae” Wańka,

„Nagrobek ciotki Cili” Szymutki, „Pierwsza polka” Horsta Bienka). Fotografie są niewystarczające, ale mają pewną, choćby słabą, moc ocalającą lub są chociaż potwierdzeniem trwania, nawet minionego14, rzadziej bywają rozumiane jako „rejestr śmiertelności” czy ukazanie „kruchości życiorysów zmierzających ku zniszczeniu”15. Mają

„wspomóc” niedoskonałą, ułomną pamięć – podobnie jak „drukowane dzieje / stare pocztówki / mapy i plany sprzed dziesięcioleci”, ponieważ pamięć miejsca i przodków pozwala „wydłużyć korzonki / i mocniej się wczepić”16 – zauważa w „Sztukowaniu pamięci”

Engelking. Zdjęcia jako potwierdzenie istnienia przeszłości są także, jak w przypadku Agaty, wnuczki Agnes z „Dziedzictwa”, jedyną formą kontaktu z przodkami i ich światem. Agata poznaje swoją babcię poprzez fotografie (podobnie jak Stefan młodszy Stefana starszego w

„Nagrobku ciotki Cili”), ogląda jej rzeczywistość, ale nie przyjmuje jej całkowicie, bowiem chce sprzedać odziedziczony, swój i obcy jednocześnie dom, żywy jedynie na oglądanych wielokrotnie zdjęciach; jednak pudełko ze zdjęciami zabiera ze sobą17.

Fotografia jako dowód istnienia, potwierdzenie, że to, co przedstawione, było naprawdę18 i w tym właśnie miejscu, pełni także ważną rolę w „Finis Silesiae” Henryka Wańka. Bohater książki, Paul Scholtz, fotografuje ostatnie momenty zaduszanego przez postęp (nazistowski, ale mógłby to być każdy inny) krajobrazu19, uwiecznia też miejsca, których nie podejrzewa jeszcze o znikanie czy zmiany, jak na przykład Ludendorffstraße / ul.

Hanki Sawickiej / ul. Grota-Rowieckiego. Robiąc zdjęcia, pomaga w odkrywaniu nawarstwionej (rozwarstwionej) historii tego miejsca: „Ale właśnie na tym zdjęciu widać dokładnie róg ulicy. Nieco zapuszczony mały budynek. Dokładnie ten sam, który sześćdziesiąt lat później mogłem podziwiać. Miejsce to samo i, mimo że starsze o szmat czasu, to właśnie o tyle młodsze. Latem 1999 r., oprowadzany po Görlitz przez panią Majewską, obejrzałem świeżo wyremontowaną fasadę tego domu, z restauracją na parterze20”. Podobnie w przypadku zdjęcia cmentarza z Ujazdu, który na fotografii jest

„[s]chludny, równy i apatyczny”, wydawałoby – niezniszczalny, a kilkadziesiąt lat później, w 1992 roku, porośnięty chwastami, zapuszczony, zaśmiecony – i zapomniany21.

Jednak dokumentacyjna rola fotografii nie jest jedyną, na jaką zwraca uwagę Waniek.

Przecież to od zdjęć, od wydanego w 1942 roku albumu Die schlesische Landschaft Karla Franza Klosego wzięła początek snuta przez pisarza opowieść. Realnie istniejące fotografie, dokumentujące śląskie krajobrazy, są wplecione w fikcyjną opowieść o naprawdę ginącym Śląsku22, którego jedynie fragmenty i skrawki przetrwały do dziś. Podobną do fotografa trasą podążał wielokrotnie – jak sam przyznaje – autor „Finis Silesiae”, odnajdywał w oglądanych,

(4)

a później wykorzystanych w książce zdjęciach elementy znajomej, ale jakże innej rzeczywistości: „[b]ył to (…) zdjęciowy zapis wielu moich wędrówek. I to, nieoczekiwanie zobaczone w postrzępionym albumie, zaskoczyło mnie innością, której istnienie mogłem sobie tylko wyobrażać”23.

Nie tylko fotografia jest środkiem do odkrywania dawnych przestrzeni Śląska i jego miejsc mniejszych, choć trzeba przyznać, że najmniej podatnym na wpływ mijającego czasu.

Ważna jest niedoskonała, upiększająca i wygładzająca wiele bolesnych wspomnień pamięć, która w zetknięciu z dotykalnym, wyzierającym spod „nowości”, remontów i nowoczesnego sprzętu starym światem ulega przebudzeniu, jak miało to miejsce w historiach niektórych bohaterek Dziedzictwa. Trudi ucieka z odwiedzanego po kilkudziesięciu latach domu rodzinnego, gdy okazuje się, że jednak przeszłość nie była jeszcze martwa24. Dawny świat nadal istnieje, choć w innej formie czy wymiarze, stare nazwy, języki, światy, minione domy, swojskości i utraty przebijają się przez tynk, wychodzą spod warstw łuszczącej się farby25, są odkrywane przez pisarzy, artystów, badaczy, bo tutaj, tak samo jak w wielu innych miejscach w Środkowej Europie, zawsze coś wychodzi na jaw, wystaje spod ziemi, nie da się ukryć grobów ani przeszłości – jakkolwiek byłaby skrywana, wychodzi na wierzch26.

Najwięcej miejsca zrywaniu kolejnych warstw historii i odszukiwaniu prawdziwych, a nieraz też domniemanych początków lub „środków” historii, jeśli z jakiegoś powodu do początku dotrzeć nie można, poświęcił Henryk Waniek w książce „Katowice-blues”27. Jest ona pochwałą rozwarstwionego miasta. Pisarz zrywa kolejne pokłady dziejów, zamienia się w geologa (a także w genealoga), odkrywa nieoczywistą przeszłość. I tak pod rynkiem i jego okolicami kryje się dawna wieś, pod Parkiem Kościuszki – kopalnia Beata, a pod nią las brynowski28, pod słynnym Spodkiem – Dwór Marii… Także istniejące budynki są warstwowe: na przykład gmach Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego, w którym wcześniej siedzibę miał Komitet Wojewódzki PZPR, przed nim Gestapo, a jeszcze wcześniej Urzędy Niezespolone29. Jan Balabán, pisząc o częściowo górnośląskim, częściowo morawskim mieście, Ostrawie, wspomina o wietnamskim bistro powstającym w miejscu, w którym była kostnica30. Można by przytaczać wiele takich przykładów, stworzyć rodzaj fotoplastykonu, w którym pocztówki i zdjęcia dawnych fragmentów miasta pojawiałyby się naprzemiennie z fotografiami stanu obecnego31, co – w literackiej formie – czyni Waniek32. Jednak zestawienie zdjęć pokazuje tylko (i aż) przeobrażenia, niewidoczna jest dla niewprawnego oka architektoniczna heteroglosja, znak po wielokulturowym, pogranicznym charakterze tego regionu. Poszukiwaniom Wańka mogłyby patronować poetyckie refleksje Engelkinga z takich wierszy jak „Archeologia” czy „Piękne dzielnice”. Poeta także wybiera

(5)

się w podróż w głąb – w bytomską krainę dzieciństwa, wędrówka w czasie i przestrzeni widoczna jest w całym tomie „Muzeum dzieciństwa”, ale w dwóch przywołanych wierszach najmocniej przejawiają się jej „metody” – wchodzenie w odmęty pamięci, w słabo znane miejsca, zdzieranie warstw tak długo, aż dotrze się do początku: „Wreszcie natrafia się na jakieś nic, / może trochę wilgoci, / która tak dobrze będzie się prezentować / w gablotce / z podpisem eksponatu: / »Άϱχή«33”.

Analogicznie do zestawień zdjęć (czy to rzeczywistych czy literackich obrazów) pojawiają się zestawienia toponimów. Uderza wielość, ogrom wręcz, nazw miejscowych w literaturze o Śląsku34. Nie chodzi tu tylko o formy reportażowe, jak „Czarny ogród”

Małgorzaty Szejnert, gdzie wybrany gatunek wymaga takiego „zakotwiczenia” w rzeczywistości pozatekstowej, ale o utwory na poły (auto)biograficzne, a także o te fikcyjne, zarysowujące przeżycie i doświadczenie Śląska. Zapisywanie miejsc, odkrywanie ich wcześniejszych nazw, zbieranie ich, szukanie minionych, nieraz zapomnianych już znaczeń, dociekania etymologiczne pojawiają się prawie we wszystkich wydanych w ostatnich latach książkach35, można by wymieniać w nieskończoność: Giszowiec, Bogucice, Brynów, Katowice36, Gliwice37, Chorzów38, Bieruń, Bojszowy, Jajosty, Ściernie39, Mysłowice, Ćmok40, Roździeń, Wilhelmina, Nikiszowiec41, Ostrawa42, Opawa, Darkovice, Bolatice, Třebom, Hlučín, Kravaře43… Także Glatz, Waldenburg, Mittelsteine, Albendorf, Niederrathen, Oberrathen, Wünschelburg, dzisiaj „Kłodzko, Wałbrzych, Ścinkawka Średnia, Ratno Dolne i Ratno Górne, Wambierzyce, Radków”44

Nagromadzenie fotografii miejsc oraz nazw dawnych i obecnych, podobnie jak w broniącej „swojskości” przemowie księdza w Pierwszej polce Horsta Bienka45, jest nie tylko

„usytuowaniem [literackiej przestrzeni pogranicza] w ramach realnie istniejącej topografii”46, ale także wynikiem niezmienne odczuwanej potrzeby lokowania siebie, potwierdzania swojej tożsamości kulturowej w ciągłym zmaganiu z chaosem zastanej rzeczywistości47. Wielość toponimów jest także walką z zacieraniem pamięci i z zapomnieniem. Stąd częste historie zmian nazw miast i ich wewnętrznych tkanek. Weźmy taki Wünschelburg, stację docelową jednej z podróży Paula Scholza i Brigitte, bohaterów „Finis Silesiae” Henryka Wańka. Otóż Wünschelburg tuż po drugiej wojnie światowej został przemianowany na Hradek (to przecież iście czeska nazwa!), parę miesięcy później na Gródek Śląski, by w kolejnym roku uzyskać miano Radków48. Podobnie będzie, gdy sięgniemy do nazw mniejszych – na przykład do opisywanej przez Feliksa Netza piotrowickiej, potem katowickiej ulicy; w ciągu ostatniego wieku zmieniała ona nazwę dziewięć razy. Przed wojną była to Landstraße49, w czasie międzywojnia znajdowała się po polskiej stronie granicy, nazywała się wtedy „kolejno:

(6)

Mikołowska, Katowicka, Pocztowa, B. Pierackiego“, podczas drugiej wojny światowej miała ponownie niemieckie miano, tym razem Adolf-Hitler-Straße, po wojnie nazwano ją ku chwale Armii Czerwonej, po wchłonięciu Piotrowic przez Katowice – Obrońców Stalinogrodu, „a dzisiaj jest to ulica gen. Zygmunta Waltera Jankego”50… Nieustanne powtarzanie nazw, przypominanie starych jest też ciągłym, mozolnym sprzeciwem wobec „ogłupienia” tych miejsc, zabierania im ich charakteru51.

Ślad po utracie „nie poddaje się biegowi czasu, potrafi czas odwracać”52, odkrycie go, dotarcie poprzez właśnie ruch w głąb, wypowiedzenie dotychczas niewyrażonej utraty jest nie tylko próbą emocjonalnego przetworzenia tego doświadczenia, ale także nadaje jej sens53, pozwala – zwłaszcza w przypadku pamięci przez różne reżimy manipulowanych czy niszczonych, a przecież z takimi mamy do czynienia na Górnym Śląsku54 – na spotkanie ze sobą i rozpoczęcie procesu odkrywania tożsamości własnej, miejsca, dotarcia do wspólnoty nie tylko minionej, ale także tej, która właśnie się tworzy.

Nota autorska

Karolina Pospiszil – asystent w Katedrze Literatury Porównawczej na Uniwersytecie Śląskim;

interesuje się szeroko rozumianą problematyką Europy Środkowej oraz pograniczem – zarówno tym kulturowym, jak i artystycznym, pracę doktorską poświęciła problematyce przedstawień Górnego Śląska w polskiej i czeskiej literaturze po 1989 roku; do jej zainteresowań naukowych należą też nurty zwrotu przestrzennego, jak geopoetyka czy geokrytyka, a także zagadnienia związane z intermedialnością, zwłaszcza z relacjami literatury i muzyki. Uczestniczyła w kilku konferencjach międzynarodowych, jest autorką artykułów opublikowanych w polskich i zagranicznych czasopismach, m.in. w „Postscriptum Polonistycznym”, „Bohemistyce”, „Proudach” czy w „Studia Slavica” oraz w monografiach i tomach pokonferencyjnych.

Abstract

The aim of the paper is to represent one of the most important elements of a literature about Upper Silesia after 1989 – motion into depths of memory and history, exploration of the past and creating new narratives of (and for) this region. The autor concentrates mostly on Polish and Czech literature;

she attempts to represent that Upper Silesia is regaining its own voice and telling a new story.

Streszczenie

Celem artykułu jest przedstawienie jednego z najważniejszych składników nowej literatury o Górnym Śląsku po 1989 roku – ruchu w głąb pamięci i historii, odkrywania przeszłości i tworzenia nowych

(7)

narracjo o tym regionie (i dla niego). Autorka skupia się przede wszystkim na literaturze polsko- i czeskojęzycznej; stara się pokazać, że Górny Śląsk odzyskuje swój głos i snuje nową opowieść.

1 Artykuł jest przeredagowanym fragmentem przygotowywanej do publikacji rozprawy doktorskiej pt.

„Swojskość i utrata. Obraz Górnego Śląska w polskiej i czeskiej literaturze po 1989 r.”, napisanej pod kierunkiem prof. dra hab. T. Sławka.

2 Pisząc „tutaj” i „tutejsza” mam na myśli zarówno polską, jak i czeską część regionu.

3 H. Waniek, Finis Silesiae, Wrocław 2003, s. 302.

4 Por. P. Nora, Czas pamięci, „Res Publica Nowa” 2001, nr 7, s. 37.

5 L. Engelking, Muzeum dzieciństwa, Poznań 2011, s. 22.

6 Teza ta może jest pewną nadinterpretacją, nie można jednak przeoczyć faktu, że nawet tak obszerne dzieła jak Piąta strona świata K. Kutza, Czarny ogród M. Szejnert czy Warkocz pokoleń A.J. Ostroch są w zasadzie zbiorem krótkich form, urywków. We współczesnej polsko- i czeskojęzycznej literaturze o Górnym Śląsku dominują eseje, opowiadania i wiersze.

7 E. Tvrdá, Dědictví, Ostrava 2010, s. 94-95.

8 S. Szymutko, Nagrobek ciotki Cili, Katowice 2001, s. 29-30.

9 Por. uwagi samego Szymutki: „Mistyfikacja, powołanie do życia pisarza, którego nigdy nie było (Dominika Otkowicza), przypisanie mu własnej wprawki literackiej, udawanie, że tłumaczę ze śląskiego na polski, kiedy było odwrotnie (przy gorzołce i śmiechu z Marią i Janem Nowakami przerabialiśmy w ich kuchni moje polskie słowa na śląszczyznę), bezczelne, prowokacyjne interpretowanie fragmentu przez siebie napisanego (autor i badacz w jednym, wash and go), wmontowanie w tekst zdarzenia, którego opowiadaniem bawiłem Marka Pytasza w jego złych humorach — i to jak!?!: w nowej wersji ciotka w zimie zapomina włożyć buty w imię wieczności… Pokombinowałem nawet z psalmem Dawidowym nr 22/23 (»Mam swoje tajemnice!«)”. S.

Szymutko, Zaczyn, „FA-art” 2005, nr 2-3.

10 E. Tvrdá, Nenápadný půvab Slezska, Ostrava 2009.

11 H. Waniek, Katowice-blues czyli Kattowitzer-polka, Katowice 2010.

12 H. Waniek, Finis Silesiae, Wrocław 2003.

13 J. Tambor, Mowa Górnoślązaków oraz ich świadomość językowa i etniczna, Katowice 2008.

14 Por. uwagi Barthesa: „Obraz, mówi fenomenologia, jest nicością przedmiotu. Jednak w Fotografii, jak zakładam, nie chodzi tylko o nieobecność przedmiotu; to także za jednym zamachem, na równi, fakt, że ten przedmiot istniał i że znajdował się tam, gdzie go widzę”. R. Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, przeł.

J. Trznadel, Warszawa 1996, s. 194-195.

15 S. Szymutko, Nagrobek ciotki Cili…, s. 31.

16 L. Engelking, Muzeum dzieciństwa…, s. 23.

17 E. Tvrdá, Dědictví…, s. 131-133.

18 Por.: „Fotografia niekoniecznie mówi, że coś już nie istnieje, ale na pewno mówi: to było. Takie rozróżnienie jest podstawowe. Postawiona wobec zdjęcia świadomość nie postępuje koniecznie po nostalgicznej drodze wspomnienia (…). Ale zawsze, wobec każdego zdjęcia na świecie, istnieje pewność: istotą Fotografii jest potwierdzanie tego, co przedstawia (…). Każda fotografia jest zaświadczeniem obecności. To zaświadczenie stanowi nowy gen wprowadzony do rodziny obrazów”. R. Barthes, Światło obrazu…, s. 144-146.

19 H. Waniek, Finis Silesiae…, s. 122-123.

20 Tamże, s. 264.

21 Tamże, s. 34.

22 Pisarz bazuje na zdjęciach Klosego, ale nie są one jedynym materiałem, z którego korzystał. Zob. tamże, s.

354.

23 Tamże, s. 348-349.

24 E. Tvrdá, Dědictví…, s. 113.

25 H. Waniek, Finis Silesiae…, s. 66-67.

26 Por. uwagi P. Esterházego o Węgrzech; tenże, Księga Hrabala, przeł. J. Goszczyńska, Izabelin 2003, s. 80.

27 H. Waniek, Katowice-blues…

28 Tamże, s. 21.

29 Tamże, s. 26-27.

(8)

30 J. Balabán, Možná že odcházíme, Brno 2011, s. 50.

31 Popularne od jakiegoś czasu są takie zestawienia, nazywane zwykle „Kiedyś i dziś”, por. np.

http://katowicedawniej.wordpress.com/ czy http://www.giszowiec.info/pl/?co=dawniej-dzis [20.02.2014].

32 Por. jego uwagi ze s. 19: „Dzisiaj, choć fotoplastikony wyszły z publicznego użytku, trochę podobnie patrzę na same Katowice. Zresztą ten sam lub podobny skutek można osiągnąć, oglądając wcale imponujący zbiór starych widokówek i kart pocztowych, przedstawiających fragmenty miasta na przestrzeni minionego czasu.

Sporo ich znajduje się w zbiorach Muzeum Historii Katowic. Zamiar, jaki mi przyświeca, gdy pisze te słowa, coś ma chyba wspólnego z ideą fotoplastikonu, tyle że zamiast fotosów mogę najwyżej przedstawić ich słowne opisy”.

33 L. Engelking, Muzeum dzieciństwa…, s. 50.

34 Bogusław Żyłko we wstępie do Miasta i mitu Toporowa podkreśla wyjątkowość nazw własnych, w tym toponimów: „mają odrębny status wśród rzeczowników. W odróżnieniu od rzeczowników pospolitych nie są one wyrażeniami do końca konwencjonalnymi, ponieważ w ich semantyce zawierają się znaczenia odnoszące się zarówno do mitu założycielskiego, okoliczności zakładania miasta, jak i jego przeznaczenia, przyszłości projektowanej przez nazwę. z tego punktu widzenia nazwa jest jak gdyby „zwiniętą” fabułą, dotyczącą początków miasta i jego przyszłych losów”. B. Żyłko, Wstęp tłumacza, w: W. Toporow, Miasto i mit, przeł. B.

Żyłko, Gdańsk 2000, s. 13.

35 Pewnym wyjątkiem są niektóre wiersze, jednak i w nich – choć brak konkretnych nazw – przestrzeń jest dokładnie określona, mogą to być stare dzielnice śląskich miast (u M. Meleckiego, np. w Starej dzielnicy z tomu Niebezpiecznie blisko), blokowiska (u K. Siwczyka, zwłaszcza zaś w Dzikich dzieciach) czy familoki (u D.

Kotei).

36 H. Waniek, Katowice-blues…

37 J. Kornhauser, Dom, sen i gry dziecięce. Opowieść sentymentalna, Kraków 1995.

38 W. Kuczok, Gnój, Warszawa 2007.

39 A. Nawarecki, Lajerman, Gdańsk 2010.

40 S. Szymutko, Nagrobek ciotki Cili… Szumutko używa formy Cimok, choć oficjalną nazwą tej dzielnicy Mysłowic jest Ćmok.

41 K. Kutz, Piąta strona świata, Kraków 2010.

42 M.in. w opowiadaniach J. Balabána czy w powieści Oty Filipa (Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy, przeł. J. Stachanowski, Warszawa 2005).

43 W opowiadaniach Tvrdej.

44 H. Waniek, Finis Silesiae…, s. 66-67.

45. H. Bienek, Pierwsza polka, przeł. Maria Przybyłowska, Warszawa 1983, s. 234-237.

46 M. Dąbrowska-Partyka, Literatura pogranicza, pogranicza literatury, Kraków 2004, s. 52.

47 Por. A. Kunce, Zlokalizować tożsamość, w: Dylematy wielokulturowości, red. W. Kalaga, Kraków 2004, s. 79.

48 H. Waniek, Finis Silesiae…, s. 66-67.

49 O tym fakcie sam Netz nie wspomina, informację czerpię z innej publikacji: S. Gierlotka, Piotrowice Śląskie.

Monografia dzielnicy miasta Katowice, Katowice 2002, s. 100.

50 F. Netz, Dysharmonia cælestis, Katowice-Warszawa 2004, s. 17.

51 Por. M. Kundera, Księga śmiechu i zapomnienia, Warszawa 1993, s. 162.

52 B. Skarga, Ślad i obecność, Warszawa 2002, s. 90.

53 Zob. uwagi J. Assman o aktach semantyzacji: J. Assmann, Pamięć kulturowa: pismo, zapamiętywanie i polityczne tożsamości w cywilizacjach starożytnych, przeł. A. Kryczyńska-Pham, Warszawa 2008, s. 91.

54 Ciekawym kontekstem mógłby tu być spór narosły wokół scenariusza wystawy stałej historii Górnego Śląska w nowej siedzibie Muzeum Śląskiego, jest to jednak temat wymagający osobnego opracowania.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak zabrzmi fragment o niemieckiej miłości dla psów, którym pozwala się wałęsać w miejscach publicznych bez kagańca, skwitowanej w krótkim podsumowaniu: "W Berlinie nie

W obliczu zagrożeń, jakimi są: szeroko rozumiane uzależnienia, zjawiska agresji, przemocy i nietolerancji, konieczne są skuteczne działania wychowawcze i

Po śmierci artysty on sam i jego teatr mogą być już tylko pamięcią - najtrwal­. szą w rzeczach pozostałych po

The realisations such as those described above were on display in, among others, the Rolling Mill of the former Zinc Smelter in Katowice-Sz- opienice, which in June 2013 hosted

Wojciech Bałus, Marcin Kaleciński, Piotr Korduba, Marta Leśniakowska, Małgorzata Omilanowska, Tomasz Torbus, Jacek Tylicki, Andrzej Woziński.. Redaktor Wydawnictwa

kolekcjonowania statycznych obrazów przeszłości, fotografii-cytatów, ale również do ich kontemplowania. Mechanizm percepcji obrazu fotograficznego sprzęga się tu już

czyć  ma  bowiem  poezji  powstającej  po  roku  1989.  Aby  jednak  lepiej  zrozumieć,  jakie  obrazy  Śląska  leżą  u  początków  jego 

stancjom nadawczym poszczególnych fragmentów tekstu brak bowiem pewności nie tylko co do faktów z życia osób drugorzędnych, przelotnie zjawiających się w  ich wypowiedziach;