• Nie Znaleziono Wyników

Na marginesie historii Gromady Grudziąż : cz. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Na marginesie historii Gromady Grudziąż : cz. 1"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

PET ER B R O C K

Na marginesie bistorii Gromady Grudziąż

(cz. 1)

Historycy dzisiejsi zdają sobie sprawę z ważnej roli, jaką odegrała

w rozwoju polskiej myśli społecznej X IX w. Gromada Grudziąż, najważ­

niejsza z Gromad Ludu Polskiego i pierwsza polska organizacja socjali­

styczna. Oryginalne archiwum organizacji zagubiono; najprawdopodob­

niej dzisiaj nie istnieje. Historycy muszą się opierać prawie wyłącznie na

tomie materiałów, wydanym przez jednego z przywódców Ludu Polskiego,

Zenona Swiętosławskiego1. Poza tą publikacją — dość wprawdzie ob­

szerną — odnaleźć można dotychczas jedynie dorywcze wzmianki o Gro­

madzie, na przykład w ówczesnej prasie polskiej i angielskiej.

Niedawno miałem możność zbadania w zbiorach Biblioteki Polskiej

w Paryżu i Biblioteki Czartoryskich w Krakowie oraz w Harrowby Manu­

scripts w Anglii dużej liczby dotychczas nie opublikowanych dokumen­

tów, które rzucają ciekawe światło na genezę Gromad Ludu Polskiego

w okresie między przybyciem chłopów-żołnierzy do Portsmouth w stycz­

niu 1834 r. a założeniem Gromady Grudziąż w październiku 1835 r. Ma­

teriał ten obejmuje, między innymi, następujące pozycje: papiery Emigra­

cji Polskiej w Londynie i Emigracji Polskiej w Portsmouth (tzn. z obozu

gen. Dwernickiego); dokumenty odnoszące się do Gminy Londyńskiej, za­

lążka Gromad Ludu Polskiego, i do sekcji TDP Grudziąż w Portsmouth;

listy osób związanych z obozem konserwatywnym z Czartoryskim na

czele itd. Zamierzam w niedalekiej przyszłości opracować ten materiał,

a niektóre z ważniejszych dokumentów opublikować w całości.

Jedna pozycja wśród paru znajdujących się w Bibliotece Polskiej

w Paryżu, które dotyczą późniejszego okresu historii Gromady Grudziąż,

ogłoszona zostaje poniżej. Są to protokoły siedmiu posiedzeń, które odbyły

się w czerwcu 1837 r. przy udziale przedstawicieli Ogółu Londyńskiego

i reprezentantów Gromady Grudziąż, Tadeusza Krępowieckiego2 i Sewe­

ryna ^ ziew ick ieg o3; protokoły te zawierają także sprawozdania przedsta­

wicieli Ogółu Londyńskiego o rokowaniach4. Rokowania te zmierzały do

1 Z. S w i ę t o s ł a w s k i , Lud polski w emigracji, 1835— 1846, Jersey 1854. Znb. także Lud polski. W y b ó r doku m en tów , w yd. H . T e m k i n o w a , W arszaw a 1957.

2 M . W a j s b l u m , Od B elw ed eru do L eom in ster, „W iadom ości“ (Londyn) z 13 stycznia 1952.

a W . Ł u k a s z e w i c z , Tadeusz K ręp ow ieck i. Żołnierz — rew olucjonista, W a r­ szawa 1954, s. 113— 119.

4 Biblioteka Polska w Paryżu, Papiery Ogółu Em igracji Polskiej w Londynie (I), rkps 419 (589 >t. IV , 3), s. 187— 261.

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y t o m L I I — z e s z y t 1

(3)

połączenia obu organizacji. Jak wiadomo, nie osiągnęły celu, a pociąg­

nęły za sobą wykreślenie Krępowieckiego i Dziewickiego z Gromady.

Od połowy 1836 r. akcja zjednoczeniowa ze strony Lelewela i jego

zwolenników wśród demokratycznych emigrantów wzmaga się. W Anglii

ośrodkiem tej akcji jest koło młodopolan, które tworzyło grupę lewicową

w Ogóle Londyńskim. Przywódcą tej grupy był A. N. Dybowski 5, redak­

tor pisma „Republikanin“ , założonego na początku 1837 r. Młodopolanie

pragnęli wyłonienia się z Ogółu zjednoczonej organizacji, opartej na za­

sadach demokratycznych, która by objęła różnorodne żywioły, obok zwo­

lenników generała Dwernickiego — socjalistyczny Lud Polski.

Na początku marca 1837 r. komisja przygotowawcza Gromady Gru-

dziąż wyprawiła do Londynu jako swego „korespondenta“ Dziewickiego,

a w następnym miesiącu, na własne żądanie Dziewickiego, wysłano dla

współdziałania z nim Tadeusza Krępowieckiego. Zadaniem ich miało być

pozyskanie dla sprawy Ludu Polskiego nowych zwolenników i sympaty­

ków w stolicy, szczególnie wśród wpływowych angielskich radykałów

i zagranicznych wychodźców politycznych. Kontakty ich z Bronterre

O’Brien i Mazzinim były do pewnego stopnia owocne, ale na ogół wyniki

ich misji, zwłaszcza w początkowym okresie, były niezadowalające 6. Dwaj

emisariusze utrzymywali także bliskie stosunki z młodopolanami w ogóle.

Skutkiem tego zarówno dla Krępowieckiego jak i Dziewickiego otwierały

się teraz szerokie horyzonty wytężonej działalności Gromady zarówno

wśród emigracji, jak w kraju. Działalność ta, dotychczas zacieśniona do

szczupłego grona chłopów-żołnierzy w Portsmouth i kilku rozproszonych

sympatyków, miała w przyszłości, zdaniem obu wysłańców, dać znako­

mite wyniki dzięki zespoleniu Gromad z pokaźnym liczebnie skupiskiem

demokratycznej emigracji. Do tej pory jednak Gromada Grudziąż patrzy­

ła z podejrzliwością na wszystkie próby propagandy zjednoczenia podej­

mowane przez członków Ogółu Londyńskiego, który był w większości

szlacheckiego pochodzenia. Na przykład we wrześniu 1836 r. chłopi-żoł-

nierze zareagowali na taką propozycję w następujący sposób: „Po prze­

czytaniu pisma waszego, położone zostało zapytanie: «Czy Gromada ma

się połączyć z szlachtą polską w Londynie, czy nie ma?» — «Nie ma!»

krzyknął zgromadzony Lud. W tym okrzyku, panowie, mieści się całe

kryterium filozofii Ludu“ 7. Niemniej jednak i Krępowiecki i Dziewicki

umacniali się w przekonaniu, że fuzja z Ogółem — jeśli Lud Polski

w jego obrębie otrzyma zachowanie prawa swej własnej ideologii ■

przyniesie sprawie jego korzyść, która przeciwważy wszelkie ujemne

strony układu.

W dniu 29 maja 1837 odbyło się zgromadzenie zwyczajne Ogółu Lon­

dyńskiego8. Jeden z obecnych, ks. Wincenty Zienkiewicz9, przedstawił

5 H. G r a j e w s k i , A lek san d er N apoleon D yb o w sk i i jeg o p ro jek t konstytu cji

dla Polski z 1848 roku, Łódź 1959, s. 39— 41.

6 Ś w i ę t o s ł a w s k i , op. cit., s. 119, 120, 123, 135. 7 Tam że, s. 87.

8 Zob. raporty w „Republikaninie“ , Londyn, nr 9 z 22 lipca 1837, s. 4, 5; Pa­ piery Ogółu Em igracji Polskiej w Londynie (II), Biblioteka Polska w Paryżu, rkps 420 (592, t. V III, 3).

9 K s. Zienkiew icz był z Franciszkiem Staw iarskim jedn ym z przyw ódców tej grupy wśród żołnierzy w Portsm outh, która popierała generała Dwernickiego i zo­ stała afiliow ana do Ogółu Londyńskiego. W lu tym 1837 r. Stawiarski pisze w sw oim D zienniku em igracji polskiej, w Portsm outh (Biblioteka Polska w Paryżu, rkps 389,

(4)

złe warunki, w których żyli chłopi-żołnierze. „W wymownym głosie skre­

ślił opłakane położenie braci naszych żołnierzy w Portsmouth, którzy

muszą żyć i ubierać się z połowy tego żołdu, jaki nie wystarcza oficerom

w Londynie przy największej oszczędności; opisał dokładnie stajnię, w któ­

rej mieszkają, zwaną koszarami10, wyprowadził z tego obrazu stosowne

uwagi i zakończył wnioskiem ustanowienia w Ogóle Londyńskim nowe­

go podatku wyłącznie na korzyść obywateli zamieszkałych w Portsmouth“ .

Wniosek ten przyjęto entuzjastycznie i wezwano ks. Zienkiewicza, aby

udał się „na koszt Ogółu w tymże dniu do Portsmouth, aby braciom chę­

ci braci oznajmił i ich woli o sposobie użycia podatku zasięgnął“ u . Po­

datek został nazwany „braterskim“ . Miał Ogół także wyznaczyć komisję

do administrowania funduszami i do utrzymywania kontaktu z żołnie­

rzami. W niedługim czasie komisja ta została powołana do życia, a w y­

brani do niej zostali: Bartłomiej Beniowski12, A. N. Dybowski, Stanisław

Macewicz, Korneli Piotrowski. Dwaj pierwsi byli bardziej wybitnymi

osobistościami, w Ogóle Londyńskim zaś należeli do lewicy. Trzeba tu

zaznaczyć, że A. N. Dybowski był kooptowany przez trzech innych do­

piero po wyborze ich przez cały Ogół.

O

dalszym przebiegu rokowań pisze Dybowski: „Komisja wyznaczo­

na przez Ogół Londyński do doprowadzenia do skutku uchwalonego kro­

ku, spotkała opór ze strony tych rodaków co reprezentują Gromadę

Grudziądz, bo Ogół i Gromada są dwa ciała przeciwne! Nie zraził jej ten

opór, gdyż uczucie braterstwa napełniało serca tych co ją składali. By­

ło podówczas w Londynie kilku członków Gromady, a nawet dwóch po­

między nimi opatrzonych od swej korporacji mandatem do działania

w jej imieniu na drodze politycznej. Do tych się ona udała, a napotkawszy

z ich strony też same uczucie jakie ją ożywiały, przystąpiła bez waha­

nia się do wspólnej z niemi narady nad środkami usunięcia przeszkód

jakie napotkały czyste chęci Ogółu. Najnaturalniejszym i najprostszym

środkiem było zniesienie rozgraniczeń jakie dzielą te dwa ciała, czyli

połączenie ich w jedno. A że różnica ma pochodzić z zasad, rozebrano

więc szczegółowo zasady jednej i drugiej korporacji“ 13. Reprezentanci

s. 290), że było 168 Polaków w Portsm outh: 138 „z nazyw anych przez P olaków jerseyskich G rom adam i, Ludam i, chłopam i“ i 30 z jego grupy. Od początku istnie­ nia „Republikanina“ Stawiarski jest w kontakcie z jego dyrekcją (tamże, s. 270).

10 Żołnierze w Portshouth otrzym yw ali tygodniowo pięć szylingów i trzy pensy Zob. także P. B r o c k , Z dziejów W ielk iej Emigracji w Anglii, W arszaw a 1958, s. 80, 81; raport z dnia 14 grudnia 1837, który sporządził lord D udley Stuart po zwiedzeniu koszar P olaków w Portsm outh (H arrow by M anuscripts t. X X V I I I . k. 46— 62).

11 Trzej żołnierze z grupy Stawiarskiego pisali w liście z 30 m a ja dziękując O gółow i za obiecaną pom oc: „I upraszam y Cię, O byw atelu, abyś raczył ośw iadczyć Ogółowi nasze życzenie: iżby składka obrócona została na w ynajęcie dla nas m ie­ szkania w Londynie które, jeżeliby m ogło być dla nas w yn ajm ow an e przez braci w Londynie, dopóki nie pozyskam y należnych nam od Tow arzystw a Literackiego po 7 szylingów tygodniowo — w ielceby ułatw iło nam pozyskanie sprawiedliwości“ (Papiery Ogółu Em igracji Polskiej w Londynie (II), tam że). Por. S w i ę t o s ł a w - s k i , op. cit., s. 119, 120, co do sceptycznej reakcji G rom ady Grudziąż w obec w cze­ śniejszej propozycji Krępow ickiego i D ziewickiego przeniesienia żołnierzy do Lon­

dynu. \ r

12 Zob. E. S t e c k i , B artłom iej B en iow ski, zapom niany lekarz, p olityk i publi­

cysta, „Biuletyn Żydow skiego Instytutu Historycznego“ nr 21, 1957; J. J a s n o w - s k i , Jak się nie dać na emigracji, „Ż ycie“ , Londyn 1949, nr 51/52; B r o c k , op. cit., s. 22— 25; 102, 104, 105.

(5)

obu stron spotkali się teraz pod nr 57 przy Newman Street, gdzie mię­

dzy 13 i 23 czerwca odbyła się seria siedmiu posiedzeń.

Niewątpliwie przedstawiciele obu stron przekroczyli swe pełnomoc­

nictwa. Gromada Grudziąż dowiedziała się o rokowaniach dopiero po

ukończeniu posiedzeń. Reakcja obu organizacji była nieprzychylna. Gro­

mada Grudziąż pierwsza odrzuciła propozycję fuzji. Kwestia ta była

dyskutowana

na

posiedzeniach

Gromady w Portsmouth;

Krępo-

wiecki i Dziewicki, przebywający w tym czasie jeszcze w Londynie, w po­

siedzeniach tych nie uczestniczyli. Rozpatrzone zostały ich listy i ra­

porty (które najprawdopodobniej teraz nie istnieją) oraz protokoły ro­

kowań zawierające polecenia połączenia się Gromady z Ogółem, które

poniżej ogłaszamy. Na posiedzeniu Gromady 3 lipca jednomyślną decyzją

112 obecnych, a głównie na skutek nalegań Stanisława Worcella, odrzu­

cono projekt zjednoczenia, przy czym autorów tego projektu, Krępowiec­

kiego i Dziewickiego, wykreślono z Ludu Polskiego. Głównym punktem

oskarżenia przeciwko nim było to, że jednocząc się z Ogółem wedle ich

planu, straciłaby Gromada swą odrębność w organizacji z dominującą

większością szlachecką, ze szkodą dla socjalistycznych zasad, oraz że dwaj

emisariusze świadomie rozwodnili doktrynę Ludu Polskiego, szczególnie

w jego stosunku do religii, aby uczynić ją strawniejszą dla członków

Ogółu. Nazwano ich postępowanie: „zdradą sprawy ludowej“ u .

Krępowiecki, dowiedziawszy się o wyroku Gromady, zawołał: „Nie

ma już Ludu Polskiego!“ 15 Zarzutu zdrady sprawy Ludu Polskiego nie

mógł przeboleć. Na usprawiedliwienie swego stanowiska, zajętego w cza­

sie rokowań, pisał w czasie późniejszym: „W r. 1837 Worcell potępił mnie

za (krok do połączenia Portsmutu z Londynem. Worcell nie był pewno

świadom planu, przez który zniszczyłoby się stronnictwo arystokratyczne,

które w Ogóle Londyńskim przeważny wpływ miało. Wziął czyn w pro­

stym znaczeniu i potępił. U mnie sumienie było wolne od wyrzutu zdra­

dy ludowej“ 16. Po upływie lat jego przeciwnicy w Ludzie Polskim, jak

również późniejsi historycy, mieli uznać, że tak surowe zarzuty nie były

sprawiedliwe. Sam Worcell, niedługo po wykreśleniu Krępowieckiego

i Dziewickiego z Gromady, poszedł tą samą drogą, występując z Ludu

Polskiego w 1840 r . 17

Ze swej strony prawica Ogółu, silniejsza wtedy niż grupa młodopolan,

nie była przychylna proponowanej fuzji z Gromadą Grudziąż odno­

ULud polski w emigracji, s. 130— 132. Zob. tam że, s. 135, 136, 152. Zarzuty prze­ ciw ko K rępow ieckiem u i D ziew ickiem u były przedrukow ane przez Ł u k a s z e ­ w i c z a , op. cit., s. 116, 117, i w Ludzie polskim . W y b ó r d oku m en tów , s. 377— 379.

15 Korespondencja J. N . Janowskiego, Biblioteka Jagiellońska, rkps 3685 t. I, k. 459v, list Roberta Chm ielew skiego do Janowskiego, Poitiers, 26 lipca 1837. W e d ­ ług „D em okraty Polskiego“ z 9 sierpnia 1837, s. 20, Krępow iecki m iał w ykrzyknąć: „N ie m asz Ludu Polskiego!“

16 „Zjedn oczen ie“ , Ingouville 1842, część II, s. 49. Por. Lud Polski w emigracji. 25 lipca 1837, s. 135: „Porów nanie listów oskarżonych [Krępowieckiego i D ziew ic­ kiego — P. B.], przed i w ciągu narad, z protokółam i tychże w ykryło nam oczyw istą złą w iarę tak w zględem przeciw ników naszych ja k nas samych. U goda zawarta m iała, w edług tego, służyć jako środek do ogarnięcia kierunku nad O gółem Lon­ dyńskim ...“

17 M o ty w y działalności Krępow ieckiego w tym okresie dobrze u jął po latach Ś w i ę t o s ł a w s k i w Ludzie polskim w em igracji, s. 398.

(6)

sząc się szczególnie niechętnie do osób Krępowieokiego i Dziewickiego18.

Członkowie Komisji Ogółu nie mieli więc o wiele więcej od Krępowiec-

kiego i Dziewickiego powodzenia w przekonywaniu swej organizacji o po­

trzebie zatwierdzenia ugody. Zwołano zgromadzenie nadzwyczajne Ogó­

łu na 29 czerwca. Dybowski przedstawia przebieg obrad następująco:

„Nakreśliwszy stosowne sprawozdanie19, poniesiono z sercem pełnym

najlepszej nadziei myśl połączenia obu korporacjom. Pierwszy głos co

się odezwał po wysłuchaniu wnioska komisarzy w Ogóle Londyńskim

oskarżył ich, iż działali nieprawnie znosząc się z tymi członkami Gro­

mady, których Ogół przed trzema laty z grona swego wykreślił. Znalazł

on swoich stronników, i chociaż wielu mówców usiłowało naprowadzić

kwestię na wyższe nieco i dogodniejsze stanowisko, chociaż niechętnie

słuchano głosów rozbudzających nienawiści od dawna uśpione, jednakże

uporna wytrwałość kilku mówców potrafiła nie tylko przez siedem go­

dzin utrzymywać dyskusję o prawności i nieprawności działania komisji,

ale nawet odnieść zwycięstwo w wotowaniu odbytym po tej mordującej

naradzie“ . Większością pięciu głosów odrzucono wniosek komisji popie­

rający fuzję z Gromadą i potępiono komisję tę za przekroczenie manda­

tu. Nową komisję wybrano, „złożoną w większości z osób“ przychyl­

nych dalszym rokowaniom z Gromadą 20.

Trudno jednak byłoby, nawet przy najlepszych chęciach ze strony

komisji, przezwyciężyć opór Gromady przeciwko zjednoczeniu. Tłuma­

cząc motywy swego sprzeciwu Gromada pisała do Ogółu: „Jeżeli Groma­

da nie łączy się, to jest nie zlewa z wami lub innymi w emigracji kor­

poracjami w jedno polityczne ciało, nie pochodzi to z nienawiści, jaką

przez długi czas usiłowano żywić przeciw indywiduom i ciałom emigracji

w łonie naszym, ani z żadnych osobistych względów, ale z przyczyny

czysto moralnej i politycznej“ 21. Pomimo dalszych prób przeprowadzenia

rokowań w tej sprawie, nowa komisja „wyznaczona przez Ogół Londyń­

ski w celu połączenia się z Gromadą Grudziądz“ była wkrótce zmuszona

stwierdzić, „iż to chwilowe połączenie się z Gromadą jest niepodobnem“ .

Niemniej jednak prosiła Ogół, by zezwolił jej na dalsze działanie w na­

dziei, że dostateczna liczba żołnierzy z Gromady zostanie jednak

pozy-18 Stawiarski i jego zw olennicy w śród żołnierzy w Portsm outh na wiadom ość o rokow aniach bez zw łoki w ysłali list do Ogółu, prosząc, aby odm ów ił zgody na przyjęcie Krępow ieckiego i Dziewickiego jako now ych członków. (Papiery Ogółu Em igracji Polskiej w Londynie (II), Bibl. Polska w Paryżu, rfcps 420 (593 t. I X , 6), list z 4 lipca 1837.

19 Zob. niżej, cz. II, przypis do protokołu posiedzenia.

20 „Republikanin“ , tam że. Zob. także raport w „D em okracie P olskim “ z 12 lipca 1837, s. 12: „O gół kom isją która do m aterialnego tylko porozum ienia się była w y ­ słana, złajał i powiedział, iż lubo szanuje wszelkie projekta połączenia się, ale z ta­ kim i ludźm i ja k Krępow iecki i Dzieiwicki (ostatni b ył obecny na posiedzeniu) trak­ tow ać nie m yśli“ .

21 List z 3 lipca, Papiery Ogółu Em igracji Polskiej w Londynie (IV), B ibl. P o l­ ska w Paryżu, rkps 422 (596 t. X I I , 2). Zob. także list kom isji przygotowawczej G rom ady Grudziąż do K o m isji Ogółu Londyńskiego z 11 lipca 1837, n r 102, tamże. O ba te pism a nie zostały zam ieszczone w Ludzie polskim w em igracji. W publi­ kacji tej S w i ę t o s ł a w s k i w ydrukow ał jedynie w yb ór dokum entów z archi­ w u m Grom ady. Jest jasn e z paru oryginalnych dokum entów pochodzących nd L u ­ du Polskiego, które są przechowane w Bibliotece Polskiej w Paryżu, że num eracja w prow adzona przez Ś w i ę t o s ł a w s k i e g o , nie odpowiada pierwotnej num e­ racji zaginionego archiwum.

(7)

skana dla sprawy zjednoczenia 22. Lecz nic w końcu nie wynikło z tych

wysiłków. Sam Dybowski i paru najbliższych przyjaciół, zniechęceni

opozycją, z którą się spotkali w łonie własnej organizacji, wystąpili na

pewien czas z Ogółu 23.

W końcu więc zarówno Krępowiecki i Dziewicki, jak Dybowski zna­

leźli się poza swymi organizacjami. Pierwsi, pociągając za sobą pewną

mniejszość żołnierzy-chłopów w Gromadzie, założyli w kwietniu 1838

nowe ciało polityczne „Wyznawców obowiązków społecznych“ 2i. Pod­

czas gdy Dziewicki skończył swoją karierę polityczną w obozie konser­

watywnym, Krępowiecki i Dybowski — wraz z Worcellem — przystą­

pią na początku lat czterdziestych do lelewelowskiego Zjednoczenia. Gro­

mady Ludu Polskiego zaś, pod kierunkiem Swiętosławskiego, kontynuo­

wać będą utrzymywanie czystości swego programu politycznego przy co­

raz bardziej wzrastającej izolacji wśród demokratycznego wychodźstwa.

1. PRO TO K Ó Ł PIERW SZEGO POSIEDZENIA1

L on d yn 13.VI. 1837

[ÏS7] N a w ezw anie K o m isji Ogółu Londyńskiego wyznaczonej z obb. M acew icza Stanisław a, Beniowskiego B artłom ieja i Piotrowskiego Kornelego dla porozum ienia się z Bracią w Portsmouth w zględem użycia składki ja k ą Ogół dla żołnierzy w Port­ sm outh uchw alił, przybyli na je j posiedzenie obb. Tadeusz Krępow iecki i Seweryn D ziew icki członkowie G rom ady Grudziądz i zażądali naprzód, aby K o m isja Ogółu uspraw iedliw iła swój m andat w ypisem z protokółu posiedzeń Ogółu. K o m isja przy­ rzekła ze sw ej strony dopełnić tej form alności i zażądali również po członkach G rom ady G rudziądz uspraw iedliwienia ich tytułów . Z ukazanych upoważnień pod N r 7 2 2 i N r 55 przekonano się że obb. Krępow iecki i D ziew icki są urzędow nie reprezentantam i G rom ady Grudziądz w Londynie.

Po dopełnieniu tej w eryfikacji postanowiono w połączonym obradować kole i pow ołano na prezydującego ob. M acew icza Stanisław a, na sekretarza zaś ob. D ziew ickiego Seweryna. Następnie na wniosek Piotrowskiego zgodzono się, aby protokół był zaw sze na dw ie przepisyw any ręce, w celu kom unikow ania go każdej korporacji z osobna. Po ukonstytuowaniu się takow em zabrał głos ob. Piotrow ski i przełożył, iż O gół Londyński, św iadom y nędzy jakiej podlegają Bracia Portsmuccy, postanow ił pośpieszyć im w pom oc, nie dlatego aby zdaw ał się przez ten czyn łaskę jaką wyśw iadczać, ale raczej aby obowiązku swego dopełniać. Pom oc przez O gół Londyński uchwalona m a się obrócić na najęcie koszar w Londynie i na sprowadzenie do nich braci dziś zam ieszkałych w Portsm outh. D alej uw aża ob. Piotrow ski, że w propozycji tej nie tylko cel polepszenia ich m aterialnego bytu mieści się, ale głów ną m yślą projektu, jego najw ażniejszą treścią jest cel politycz­ n y czyli łączenie się dwóch korporacji, dotychczas rozgraniczonych, dla pracow

a-22 Raport z 13 lipca 1837, Papiery O gółu (II), Bibl. Polska w Paryżu, rkps 420 (592 t. V III, 3).

2a „Republikanin“ , nr 10 z 31 października 1837, s. 4.

24 St. S z p o t a ń s к i, Emigracja polska w Anglii, część II, „B iblioteka W a r­ szaw ska“ t. C C L X X I V , nr 822, s. 553, 554.

1 P rotokol ten b ył napisany w łasnoręcznie przez S ew eryn a D ziew ickiego.

2 D rukow ane będzie w II cz. n iniejszej publikacji: „Przegląd H istoryczn y“ t. LII, 1961, z. 2.

(8)

nia spoinie nad podniesieniem ojczystej sprawy. O gół Londyński u żyje wszelkich godziw ych środków dla osiągnięcia swego [ÍSS] zam iaru, ale też rów nie w każdym razie będzie gotowy, przynajm niej zdrow a i patriotyczna- część jego, pójść do m niejszości nawet, gdyby się przekonał o zbaw iennym tej m niejszości dążeniu. B yć może, że niektórzy członkowie Ogółu będą ukosem patrzeć na kilka indyw i­ duów z G rom ady połączeniem objętych, ale czyż w dopełnieniu tak świetnego dzieła zw racać należy uw agę na niechęć osobistą niektórych? Zb adam y wszystko, przejrzem y w szystko co dw ie korporacje przedziela. Popraw iem y co złe, przenie­ siem y co dobre. W końcu ob. Piotrow ski zam knął sw ój głos oświadczeniem , że po­ łączenie byłoby najpożądańszą rzeczą i że to połączenie nastąpi, byleby ze strony reprezentantów G rom ady Grudziądz wielkich nie napotykano trudności.

N astępnie ob. B e n i o w s k i przedstaw ił, że dzisiaj tylko przez scentralizowanie się m ożna skutecznie działać, bo bez centralizacji nie m a działania. Dotychczasow e usiłowania Ogółu dla połączenia się z Portsm outem [s.] były lub niestosowne, lub niezręczne a to z przyczyny nieszczęśliwego doboru osób, które robiły kroki w tej mierze. D alej ob. Beniow ski uważał, że jedynie ich cel polityczny widzi w nowo zrobionym usiłowaniu, że żołnierze w Portsm outh ja k o członkowie G rom ady a prze­ to polityczni nieprzyjaciele Ogółu, nie m ogą żadnym sposobem bez narażenia na szw ank swoich zasad przyjąć pom ocy ofiarowanej przez Ogół, nie porozum iawszy się poprzednio na politycznym stanowisku. Skończył przedstaw ieniem , aby rzecz się toczyła o połączeniu, o scentralizowaniu się dla wspólnego działania na korzyść Polski a nie zaś o użyciu funduszów , co potem po załatwieniu najw ażniejszego przedmiotu, krótkiej będzie w ym agało narady.

D alej ob. K r ę p o w i e c k i odpowiadając na uczyniony i rozw inięty wniosek przez członków kom isji Ogółu Londyńskiego oświadczył, że reprezentanci nie byliby przybyli na posiedzenie, gdyby chodziło wprost o danie m aterialnej pom ocy oby­ w atelom z Portsm outh, bo wtenczas należałoby im cały ten interes, jako dotyczący m aterialnego bytu członków G rom ady odesłać do Rady G ospodarczej, która tem się zatrudnia. Traktować nie m ożna zaś o przyjęcie zasiłków uchwalonych przez Ogół bez widocznego zam iaru poniżenia tych zasad jakie G rom ada w ypisała na sw y m sztandarze. W ypada w ięc w naradach naszych począć od zasad, od m yśli która m a przewodniczyć proponowanem u połączeniu. K a żd e ciało łączące się w in ­ no pilnie obejrzeć, czyli stoi na tej samej zasadzie z ciałem, któremu podać m a dłoń. G rom ada Grudziądz odrodzenie ojczyzny i odnow ę je j społecznego stanu w łaśnie całkowicie na zasadach gruntuje; nie jest zatem ślepą przypadkowością, a le narzędziem opatrzności do tego a tego popychający ją kresu. Pow ołanie G ro­ m ady n ie od dziś się poczyna — sięga ono cierpień grudziądzkich — sięga dalej, do rew olucji polskiej. Jeżeli zastanow iem y się nad przyczynam i upadku kraju, to przyznajem y wszyscy, że ostatnia rew olucja, jako przedłużenie ostatniego syste­ m u przez je j kierow ników wprowadzonego otw orzyło zatem narodowi oczy i prze­ konało, że już nadal zbaw ienie ojczyzny nie m oże w szlachcie spoczywać. Szlachta przestała dopełniać obowiązku bronienia kraju a przeto i sam a przestała być żyw otn ym polskim sokiem . Polska nie m oże zrobić rozbratu z postępem europej­ skim , cyw ilizow anym , nie m ogą oni na chwilę zaniedbać pracy, wydzielonej jej w ogólnym w arsztacie hum anitarnej pracy; a kiedy tak jest w inna w ięc [Í89] Pol­ sk a now ą dla siebie w em igracji znaleźć podporę. Tą podporą jest lud. N iezbyt daw nem i czasy, Kościuszko chcąc Lud Polski wyprow adzić z uśpienia i przekonać go, że rew olucja ówczesna niosła m u swobodę, ubrał się w sukm anę krakowską czyli, co na jedno w yjdzie, zstąpił do ludu, stał się członkiem now ego społeczeń­ stw a Polski. T ę m yśl Kościuszki, m yśl w znow ioną usiłowań tylu w ieków , w strząś- nień i zm ian, należy przedłożyć i uświetnić. Lud nie uwierzy dopóty, póki nie

(9)

ujrzy że szlachta stała się ludem . Dla tej form y, dla tego ludu w ypada teraz zro­ zum iały, w spólny, treściw y, w ypracow ać język, czyli utworzyć form ułę, któraby całą Polskę ku jednem u poświęceniu rzuciła. Zastanow ienie się nad położeniem takiej form uły niech będzie przedm iotem obrad. Z tego wychodząc zdania, ob. K rępow iecki w nosił następnie, aby K o m isja postarała się u Ogółu o obszerniejszy m andat, dozw alający je j porozumieniu się w tym względzie.

D alej ob. B e n i o w s k i uw ażał, że celem naszym winno być w ypędzenie M iko­ ła ja z Polski, rozburzenie carskiego tronu. Form ułki niektóre G rom ady stają na zaw adzie do połączenia a przeto do dopięcia tak wielkiego celu. G rom ada na przy­ kład reprezentuje tylko chłopów, zaw sze broni interesu chłopów, zapom niała G ro­ m ada, iż w Polsce jest 4 m iliony Żydów , którzy żadnych nie u żyw ają praw ? A r y ­ stokracji chłopskiej nie należy zaprow adzać na ruinach arystokracji szlacheckiej. Następnie ob. Beniowski, przechodząc do położonej kwestii n ie sądził, aby trzeba od Ogółu osobnego żądać m andatu, ale aby na przyszłe posiedzenie przynieść akta w iary tak Ogółu, ja k i G rom ady, rozebrać je i zobaczyć, czyby nie m ożna ułożyć tego w spólnego języka, którego on m yśl podzielał, a któryby nas wszystkich z nie­ porozum ienia w yw iódł.

Następnie ob. D z i e w i c k i oświadczył, że żadnych tu nie przyjm ie debatów ja k tylko na drodze zasad. C iałem porusza duch, tak nad czynem , nad akcją, nad politycznym działaniem unosi się zaw sze pew na idea. Jeżeli idea jest dobra i po­ stępowa, działanie samo ze siebie m usi być dobre i dla ludzkości korzystne, jeżeli przeciw nie fałszyw a jest m yśl kierownicza, akcja m oże się tylko odbyw ać i ze szkodą tych co do niej rękę przyłożą i ze szkodą przyszłych generacji. Podnieśliśm y rew olucję listopadow ą i ta rew olucja bezowocnie dlatego zginęła, że m yśl świetnej reform y, w instynkcie ludu tylko zakopana, nie została przez nikogo odkryta, oble­ czona w słow o i w yniesiona na kierowniczkę publicznej rzeczy. Postaw iony trw ały i pew ny fundam ent a reszta budynku z łatw ością stanie. Taki jedynie fundam ent m oże w yrodzić szczere połączenie i przym ierze dwóch korporacji uczynić niepłon- nem. D alej ob. D ziewicki podnosząc kw estią o rozszerzenie m andatu K o m isji uważał, że K o m isja m iała tylko upoważnienie do traktowania o interesie m aterialnym i że nie w ie czy dalsze jej kroki, nie objęte m andatem , m ogą przynieść ja kow y skutek, bez poprzedniego uzyskania od Ogółu now ego m andatu.

D alej ob. K r ę p o w i e c k i tłum acząc G rom adą z zarzutu arystokracji chłop­ skiej uczynionego przez ob. Beniowskiego powiedział, że m ów iąc o ludzie i o chło­ pach zapatryw ał się n a przyszłość, że w przeszłości istotnie stan chłopów b ył n aj­ nieszczęśliwszym , gdyż oni jedni byli adscripti glebae, przywiązani do ziem i, nie­ wolnikam i. Ż e Tatarzy, Żydzi, cudzoziem cy nigdy nie byli w Polsce niew olnikam i ja k niem i byli chłopi Polacy. Ż e teraz przyjąw szy w yraz lud, pow ołuje się do jednego koła w szystkie wyznania, w szystkie rody, że przeto Żydzi nie są od tej pow szech­ nej reguły odcięci.

D alej ob. Piotrowski wnosił, aby posiedzenia odłożyć kiedy zgadzają się wszyscy, aby przystąpiono do porozumienia się w zasadach. N a przyszłe posiedzenie przynieść pism a G rom ady i Ogółu. N ie sądził, aby K o m isja potrzebowała obszerniejszego m an­ datu, gdy to b y i narady przew lekło i byłoby zbytecznym , gdyż rzeczywistą m yślą Ogółu było zrobić interes polityczny w tej, na pozór, m aterialnej propozycji.

Ob. B e n i o w s k i następnie powiedział, że gdyby traktow anie o połączeniu przy­ szło do skutku w K o m isji, łatw o jest bardzo wytłum aczyć się przed O gółem , że K o ­ m isja w ięcej dokonała aniżeli po niej żądano. G orliwości naszej Ogół przyklaśnie gdy m u pow iem y: posłaliście nas po foraż a m y w zięliśm y fortecę.

O b. D z i e w i c k i uważał, że porozumienie się K o m isji z reprezentantami G ro­ m ady na drodze zasad, nie m oże powstać bez [190] korzyści, czy ich widzenie rzeczy

(10)

m iałoby znaleźć przyzw olenie ich korporacji czyli też nie. W razie gdyby korporacje nie potwierdziły układów , obydw ie strony czują się w o ln e od obligacji. Toż sam o musiałoby nastąpić z m andatem , czy bez mandatu. Dlatego sądził ob. Dziew icki, że można na przyszłym posiedzeniu przystąpić do w ziętego przez nas dzieła. O b . K ręp o - wiecki cofnął sw ój wniosek i kwestia o rozszerzenie m andatu została opuszczona. Ob. M acew icz wracając do m yśli m ającej połączeniu przodkować, przełożył dzisiej­ sze usposobienia Polski jako przebyw ający świeżo z w ypraw y pod Zaliw skim . W po­ czątkach sam lud nas nie rozum iał, w ydaw ał w ręce M oskali, nie chciał do powsta­ nia należeć bo m ó w ił; nie idę kiedy pan nasz nie idzie — szlachta bała się w y - rzynania — ale kiedy szlachta obróciła się nieco, lu d był także naszym w ystaw cą, krył nas po dołach. Szlachta też bratała się z ludem i nieraz widzieliśm y, że zstępo­ wała do niego. Sądzę w ięc, że w Polsce szlachta, która tylko poczciwa i prawa, musi połączyć się z ludem , a tedy do spraw y naszej potężną jeszcze będzie pomocą.

Ob. P i o t r o w s k i następnie zachęcał do jedności w im ię Ojczyzny, w im ię cierpiących braci.

Po wyczerpaniu dyskusji zw ażyw szy,

1-sza że niep 1 0 w m aterialnym interesie traktow ać bez dotknięcia politycz­ nego celu, z korporacją która oddzielną postępowała drogą;

2-ga że głów ną m yślą Ogółu Londyńskiego jest zjednoczenie Polaków dla dzia­ łania przeważniej na korzyść ujarzm ionego kraju;

3-cia że zjednoczenie bez m yśli, bez sztandaru nie jest zjednoczeniem ale anar­ chią, bo tylko niszczy i w yw raca, a nic nie buduje nam przyszłości;

4-ta że unikanie zjednoczenia opartego na wspólnie zatw ierdzonej form ule, która- by była ludow ą i ludnościową, byłoby ze strony którejkolw iek korporacji nie poli­ tycznym i anti-narodow ym ,

postanowiono naradzić się nad przyjęciem w spólnej idei, przybliżającej dw ie kor­ poracje dla w ytknięcia im ich w spólnej działalności i narada ta odłożona na d. 14 bm. i r. w tym że sam ym m ieszkaniu na godzinę 12 w południe.

N a tem prezydujący sesję solw ow ał.

Sekretarze Seweryn D ziew ic k i3

2. PR O TO K Ó Ł DR U GIE GO POSIEDZENIA*

L on dyn 14.VI.1837

[191] O becni wszyscy. O byw atel B e n i o w s k i ośw iadczył w im ieniu K o m isji Ogółu Londyńskiego, gdyż ob. D ybow ski przez tęż K o m isją do pełnienia obowiązków sekretarza zaproszony, ja k to już na przeszłym posiedzeniu obiaw ionym było, przy­ byw a dziś na posiedzenia.

Obyw atel P i o t r o w s k i dodał, iż K o m isja dlatego pow ołanie ob. D ybow skie­ go na sekretarza za stosowne uznała, iż pisanie protokółu powierzone którem ukol- wiek z obradujących, m ogłoby dla niego być przeszkodą w należeniu do dyskusji, która przez sw ą ważność zasługuje na ciągłą i silną uw agę obradujących.

O byw atel D z i e w i c k i oświadczył, iż obowiązek sekretarza na przeszłem po­

3 Drugi podpis opuszczony.

4 Ten protokół i pięć następnych b y ły pisane w łasnoręcznie przez A . N. D y ­

bow skiego,

Prezydujący Stanisław M acew icz

(11)

siedzeniu pełnił tylko w zastępstwie dlatego, iż oczekiw any sekretarz kom isji nie przybył i dlatego dziś do wniosku kom isji chętnie się przychyla.

G dy obradujący zgodzili się pom yślnie na powierzenie ob. D ybow skiem u obowiąz­ ku sekretarza, ten do pisania protokółu przystąpił.

O byw atel D z i e w i c k i oświadczył, iż protokółu z przeszłego posiedzenia nie spisał jeszcze w całości, a gdy obradujący oświadczyli żądania, aby to co jest w y - gotow anem odczytanem było, ob. Dziew icki przystąpił do czytania protokółu, część jeszcze nie redagowaną ustnie ze zbieranych not na posiedzeniu opowiedział. Potem obyw atele Piotrowski i Beniowski zażądali niektórych sprostowań w treści ich gło­ só w z [192] przeszłego posiedzenia, co dokonaném zostało.

O byw atel K r ę p o w i e c k i żądał, aby protokół obejm ow ał pow ody obecności o b. Dybow skiego na posiedzeniu, na co inni członkowie oświadczyli, iż inaczej być nie może, a sekretarz odpowiedział, że głosy w tym przedm iocie zabierane już za­ notow ane są do protokółu.

Obyw atel B e n i o w s k i oświadcza, iż stosownie do postanowienia na przeszłym posiedzeniu zapadłego, przynosi akta Ogółu Londyńskiego, w których tak z w yzna­

nia w iary znajdującego się na czele ustaw y ja k naw et z protokółu posiedzeń Ogółu, zasady jego poznać m ożna. Co do ustaw y dodaje, iż nie mogąc wynaleźć w pośpie­ chu ustaw y popraw ionej obecnie obowiązującej Ogół, której prywatny jakiś czło­ nek Ogółu z akt zapotrzebował, musi ograniczyć się na odczytaniu dawnej ustawy, która jednak co do w yznania wiary, jeżeli popraw ie ulega jakim m ało znaczącym zm ianom , to takow e niew ątpliw ie na korzyść onej dokonane zostały a w niczym nie naruszyły objętych w niej zasad. M ów ca dodaje, iż silnie jest przekonany i że tegoż przekonania nabiorą niew ątpliw ie w szyscy obradujący po przeczytaniu wyznania w iary Ogółu Londyńskiego, iż jego zasady polityczne też sam e co i G m in y G ru­ dziądz, poczem przystępuje do odczytania rzeczonego w yznania w iary.

O byw atel В e n i o w s к i oświadcza, iż stosownie do postanowienia n a przeszłym nie w idzi potrzeby przeglądania protokółów, które są tylko obrazem pojęć pojedyn­ czych członków, ale chciałby, usłyszeć w yznania w iary w poprawionej ustawie, bo m ożeby tam w ażne znalazły się zm iany. I tak w odczytanym dopiero akcie bar­ dzo w yraźnie jest powiedziane, ziem ia nie należy do indyw iduów ale do narodu, kiedy w now ej ustawie, jak słyszał, teoria ta o własności uległa w a ż­ nej zmianie.

O byw atel P i o t r o w s k i oświadcza, iż był członkiem kom isji, której powie­ rzono popraw ę ustaw y i zapew nia, iż treścią w szystkich zm ian, jakie poczyniono, było jedynie jaśniejsze i więcej szczegółow e rozwinięcie przyjętych zasad a nie ich zm iana — i co do teorii własności bardzo dobrze pam ięta, iż żadnej n ie uległa m odyfikacji.

O byw atel K r ę p o w i e c k i pam ięta, iż odczytane dopiero w yznanie w iary n a - pisanem zostało przed trzem a laty i w ydrukow anem przez Ogół L o n d y ń sk i5.

O byw atel D z i e w i c k i objaśnia kw estię co do epoki nakreślenia tego aktu, nadając m u późniejszą datę.

O byw atel K r ę p o w i e c k i nie w idzi potrzeby w daw ania się w te szczegóły; n ie wątpi, iż to co obejm u je akt dopiero odczytany, jest i w [193] oczach człon­ ków Ogółu Londyńskiego, ale zw raca uw agę obradujących na ten przedm iot w

aż-6 K rótk i rys w yp a d k ó w zaszłych w O góle em igracji polskiej w Lon dyn ie, Pa­ ryż 1834, s. 12— 18. Z ob. także P rojek t do U sta w y organicznej dla em igracji p ol­

sk ie j 1837 roku, P aryż 1837, gdzie U staw a organiczna Ogółu L on dyń sk iego z r. 1834 je s t podana obok p op ra w n ej w ersji z 1837 r. Żaden z czterech człon ków K om isji nie b ył członkiem O gółu Londyń skiego w 1834 r.; p rzyb yli oni do Anglii dopiero późn iej.

(12)

ny, iż rów nie dla pojedynczego człowieka, ja k i dla ciała jakiego ja k wreszcie dla narodu i całej ludzkości wszystko zależy od położenia kwestii, gdyż każda istota m yśląca, człow iek czy korporacja, m a sw oją pew ną logikę, sw ój sposób następnego rezonowania, sw oją wiarę, sw oją syntezę. Talent korzystać m oże z tego moralnego usposobienia człowieka i podsunąć m u rzecz w istocie przeciw ną i złą w gruncie, przez położenie kw estii w taki sposób, iż budzący nada jej pozór. Położenie kwestii jest to sform ułow anie tego co się m a dopiąć, co się za cel sw ych badań a następnie sw ych usiłowań kładzie. M ów ca objaśniw szy na przykładach złe lub dobre następstwa w ynikające ze złego lub dobrego położenia kw estii, stosuje to rezonowanie do od­ czytanego w yznania w iary Ogółu Londyńskiego i powiada, iż co do materii zu­ pełnie ono jest zadow alającym i nie m a człowieka co o sobie m yśli, któryby z tego aktu nie b ył kontent. Z a p y tu je się jednak czy tylko zadow ołnienie indyw i­ dualnych w ym agań m ieć pow inni na w zględzie ci co dla narodu piszą prawo, bo objaw iają sw e pojęcia i życzenia o przyszłej organizacji sw ej ojczyzny? M ów ca p rzy jm u je chętnie zasady w w yznaniu w iary Ogółu Londyńskiego rozwinięte, ale chce aby je wszystkie w yprowadzić z jednej głów nej m yśli; nie chce wchodzić w rozstrząsanie szczegółów tego aktu i w ykazyw ać jego niedokładności i sprzecz­ ności, które dla tego w łaśnie istnieją, że akt nie m a żadnej niezachwianej podsta­ wy. O bjaśnia jednakże to sw o je rezonowanie na jednym przykładzie, na teorii 0 niepom ylności ludu. Idea w szechw ładztw a ludu w yprow adzona ze samego ludu, z jego niepom ylności, jest zgubna, fałszyw a i nie tylko Polska sam a ale wiele innych ludów w inny jej sw oje klęski, sw ój upadek. Ludy uważane jako zbiór indy­ w iduów są materią, m ateria zaś jest pom ylna, b łądzi; potrzebuje więc szukać w y ż­ szej nad m aterią m yśli, potrzeba ducha, b oga; z boga w szechw ładztw o ludów w y ­ prowadzić m usim y, jeżeli chcem y aby nie zostało pom ylnem , niepewnem . W p ro ­ w adzając tę teorią m ów ca nie w prow adza form , nie m ów i jako bóg, ale jako po­ lityk szuka niezachwianej podstaw y społeczeństw i w skazuje jedyną jako w id zi; 1 kończy oświadczeniem , [194] że jeżeli obradujący zgodzić się zechcą na nadanie takiej podstaw y sw oim teoriom socjalnym , wszystko co następnie napiszą będzie dobrem, trafi do przekonania wszystkich i rów nie przez O gół jak przez G m inę niew ątpliw ie przyjętem zostanie.

O byw atel B e n i o w s k i w idzi sam ą praw dę w głosie obywatela K rępow iec- kiego i żałuje, że nie m ógł być co do słow a stenografow anym , bo niezawodnie trafiłby do przekonania tak Ogółu ja k G m iny i nikt nie potrafiłby w nim nic od­ rażającego znaleźć, tak jak m ów ca nic w nim nie znalazł, co by nie zyskało jego potwierdzenia. Stąd też połączenie tych dwóch ciał w jego m niem aniu żadnej nie spotyka trudności. Konieczność zaś tego połączenia w przekonaniu m ów cy jest do­ tykalna, gdyż w szystkim em igrantom polskim , a tem bardziej tym , którzy ju ż sobie utworzyli pew ne pojęcia o przyszłości ojczyzny naszej, o to naprzód iść po­ winno, abyśm y potrą'iii powołać spom iędzy siebie ludzi, coby z ostatniego szczebla na drodze politycznej, na jakim dziś stoim y, zaprowadzić nas m ogli na n ajw y ż­ szy jakiego tylko pojęcia i przewidzenia nasze dosiągnąć dziś mogą. M ów ca ze sw ej

strony w połączeniu się naszem tak niezbędnym widzi warunek dopięcia tego0 celu, iż chociażby nawet teoria przez ob. Krępow ieckiego rozwinięta do serca jego nie trafiała wcale, skoroby tylko przekonał się, że bez położenia religijnej podsta­ w y żadnego zbliżenia być wpośród em igrantów polskich nie może, chętnie by na tę podstawę przyjść ja k naw et na podstawę arystokratyczną, gdyby go przeko­ nać zdołano, zaś przez nią tylko dojść m ożem y naszych celów. N ie zdaje się jednak m ów cy, aby rezonow anie ob. Krępow ieckiego jako polityka było zupełnie tra

(13)

nem i sądzi, że jego system więcej m oże przeszkód, niż pom ocy w działaniach po li­ tycznych dzisiaj w yw ołać, chociaż od niejakiego czasu, a m ianowicie dziś z teorii G m in y Grudziądz m ów ca [195] przekonywa się w części, iż i religijnej podstaw y w polityce odepchnąć dziś nie można.

O byw atel K r ę p o w i e c k i powtarza, tu nie w prow adza teologicznych kwestii, gdyż te za próżne szam otanie się ludzkiego um ysłu uw aża; sztfka tylko sankcji dla pojęć ludzkich o złem i dobrem, zbrodni i cnocie, bez której wszystko byłoby zam ieszaniem. M niem a bow iem m ów ca, że iż sam e naw et h m aterialne prawa człowieka, b y były święte nie m ogą być dowiedzione m aterialnym Istnieniem czło­ w ieka; i że bez świętości ducha, m yśli, samo w szechw ładztw o ludu nie m oże się stać świętością, bo ludzie i ludy błądziły i błądzą. W sam ym naw et wspom nieniu o bogu w akcie w iary O gółu Londyńskiego m ów ca now y czerpa dow ód koniecz­ ności oparcia wszystkich praw ludzkich na bliskim początku, ale to wspom nienie 0 bogu instynktow e tylko, uważa za niewystarczające, bo z niczem nie związane, nie postaw ione jako jedyne źródło wszystkich obiawionych tam zasad; żąda w ięc pod tym w zględem m odyfikacji w akcie Ogółu i odstąpić od swego żądania nie może, bo G m ina Grudziądz odpowiedzialna jest przed ludzkością i przed swoim w łasnym sum ieniem za tę naukę, którą raz za sw o ją przyjęła i na sztandarze sw y m w yw iesiła, a zatem odbiec jej nie może.

O byw atel D z i e w i c k i zw raca uw agę obradujących na bezsilność w yrazów wolność, równość, braterstwo, powszechnie dziś powtarzanych a nie rozum ianych przez m asy dlatego w łaśnie, że ich nie w yprow adzono ze źródła, któreby każdy śm ier­ telny uznał za święte. O bjaśnia sw oje rozum owanie na przykładzie wielkiej rewo­ lucji francuskiej i konkluduje na konieczności now ej syntezy, upatruje ją w tem wyznaniu, iż nie m a człowieka bez społeczeństwa, nie ■ m a społeczeństwa bez boga, a że w szyscy są dziećmi jednego boga, w szyscy są Г196] sobie równi — tak tylko m asy równość pojąć zdołają. M ów ca łączy się do wniosku ob. Krępowieckiego.

O byw atel P i o t r o w s k i żąda odczytania jednego z pism G rom ady Grudziądz 1 przedstaw ia na ten cel uwagi G rom ady o pierw szym projekcie do manifestu Tow arzystw a Dem okratycznego PolskiegQ β.

O byw atel K r ę p o w i e c k i oświadcza, iż istnieją późniejsze pism a Grom ady. O byw atel P i o t r ow s к i zapytuje, czy pism o w spom niane w braku innych wystarczyć b y nie m ogło.

O byw atel K r ę p o w i e c k i uważa przedstaw ione pismo za wystarczające i oświadcza naprzód, iż G rom ada nie nakreśliła jeszcze obszernego w yznania w iary lecz tylko położyła sobie podstawę, z której wszystkie zasady wyprow adzi, w ogól­ ności jednakże m oże uczynić za dosyć żądaniu przedstaw iając naprzód sw oją teorię co do indyw iduów w deklaracji ja k ą czyni każdy członek G rom ady i te ob. Dzie­ wicki natychm iast odczytał — brzmienie jej jest n a stę p u ją ce j

[199] O byw atel P i o t r o w s k i zapytuje czy G rom ada teorie przez siebie ob­ jaw ion e uw aża raczej jako n ajistniejszy [s.], a naw et konieczny środek w sw ych dążeniach politycznych, czyli też widzi w nich sam cel, do którego ludzkość i lu­ dzie bezw arunkow o dążyć powinni i muszą.

O byw atel K r ę p o w i e c k i oświadcza, iż praw dy te sąd dla G rom ady je d - nem i drugim razem, tak koniecznym celem jako też jedynem środkiem, upoważ­ nioną się zaś do przyjęcia ich dzielą najprzód przez niezm ienną i nieprzerw aną

b P rzekreślon o: nawet.

c B.eszta stron y i nast. ss. 197 i 198 nie zapisane. d P rzekreślon o: dla.

(14)

tendencję do w iary m as i pojedynczych ludzi, gdyż nie m a człowieka kto gdyby jej w sobie nie uczuł i do niej prędzej czy później nie powrócił, powtóre przez to przekonanie nabyte w gruntow nym rozważaniu całej ludzkiej przeszłości, iż de­ spotyzm nic nie jest zdolny budować, żadnej cnoty uświęcić a tem sam em żadnych praw ludu ustalić, G rom ada więc broniąc w iary broni ludu, bo bez w iary m asy były i zaw sze będą narzędziami oszustów.

O byw atel P i o t r o w s k i uw aża, iż teorie G rom ady oparte są na przekona­ niu a tem sam em obrane przez nią nie tylko jako środek i narzędzie lecz jako cel konieczny; zgadza się na potrzebę wyprow adzenia wszech w ładztw a ludu od boga, ale zapytuje jakie G rom ada p o jm u je środki nadania takiego początku praw om ludzkim , bez narażenia się na zgubne dla ludzkości następstwa, jakim dotychczas teoria ta dawała zaw sze początek, zam ieniając є to pojęcie czysto filozoficzne na m aterialne przyw ileje ludzi i mas, co się sługam i i tłum aczam i woli boga m ienili i w y ­ radzając z tego przyw ileju w spólnie pośród przyw ilejow anych a ciem notą i niewolą dla ludu? Następnie m ów ca zw raca uw agę na tę w zm iankę o bogu, jaka się w akcie O gółu Londyńskiego zn a jd u je i zgadzając się z ob. K rępow ieckim , iż w zm ianka ta jest dowodem jedności uczucia moralnego pod tym w zględem tak Ogółu ja k G rom ady, zapytuje czy podobieństw em jest w ym agać, aby wszystkie po­ rozdzielane cząstki em igracji zgodziły się były w sw ych aktach naw et w sposo­ bie tłum aczenia się i nieledw ie [200] w wyrazach i czy należy, aby ciała widząc jedność sw ych zasad a tem sam em możność połączenia się upierały się przy tym lub ow em sposobie tłum aczenia się, tem lub ow em następstw em m yśli i w yrazów , przy form ach, aby jedno ciało, nic ze sw ej strony nie ustępując, w ym agało jedy­ nie ustąpień po drugiem. Z takiego oporu wyniknąć by m usiało przedłużenie obec­ nego stanu naszej ojczyzny, a naw et może, zam iast zm niejszenia różnic jakie dziś pom iędzy tem i ciałam i istnieć m ogą, wzrost onych. Następnie wracając do kwestii zapobieżenia złem u, jakie z religijnej podstaw y w dzisiejszych usiłowaniach poli­ tycznych wyniknąć może, m ów ca zw raca uw agę na obecne usposobienie mas pod tym w zględem i zgubne w yobrażenie i przesądy wpośród nich istniejące, które zam iast rozjaśnienia pojęć silniej jeszcze zmącić je musi, tak z rozróżnieniem w ia­ ry w yznaw anej przez G m in ę Grudziądz od tej jakiej naznaczają księża używ ający zupełnie tegoż samego co ona religijnego języka stanie się dla polskiego ludu rzeczą niepodobną. D alej ponaw iając sw o je uwagi o konieczności wglądania jedynie, ja k dalece w duszy, w uczuciach a nie w w yrazach i języku sw y m politycznym O gół i G m in a zbliżone są, radzi m ów ca wyrzec, iż wszystko co nie jest sam ą zasadą ale tylko podrzędnym przedm iotem później się rozstrzyg­ nie i w tej m yśli podstaw nej aktu połączenia skreślić. Odpowiada jeszcze na ob­ jaw ione na przeszłym posiedzeniu zdanie przez ob. D ziewickiego, iż G rom ada w po­ jęciach sw ych przew yższyła całą em igrację i m niem a, że i jej akta w iary m ają swe niedokładności, jak ta na przykład, co do której w początku swego głosu ob­ jaśnień zażądał. K ończy w reszcie m ów ca propozycją, aby ob. Krępow iecki nakreślił punkta, które m a rozwinąć akt połączenia.

O byw atel B e n i o w s k i popiera wniosek ob. Piotrowskiego, oddaje spraw iedli­ wość w yobrażeniom rozw iniętym przez ob. Krępow ieckiego, ale dalsze ich następ­ stwa jakie m u się postrzegało [201] w deklaracji czytanej przez ob. Dziewickiego, gdzie m ow a o Jezusie Chrystusie, uw aża za niestosowne i w ykazuje ich niesto­ sowność pod w zględem politycznym , m ów iąc o sześciu m ilionach różnowierców w Polsce, pom iędzy którym i 4 m iliony Żydów , fanatycznych nieprzyjaciół Chry­ stusa i Chrześcijanizm u. M ó w ca podziela najsilniej dążenia G rom ady Grudziądz

(15)

do objaw ienia takiej syntezy, takiej religii, którąby każdy człcmek jakiegokolw iek języka, wyznania i rasy za sw oją uzn ał; i dlatego, iż wierzy, że taka w łaśnie religia rozwinięta zostanie w akcie łączącym G m inę z O gółem , żąda aby akt ten w y ­ w ieszonym był w Londyńskiej bożnicy, skąd powinien dojdzie [s.] i do polskich Ż y d ó w ; ale nie pojm uje, aby w tej religii inny bóg prócz prawdziw ego boga, jak np. Chrystus, m ógł figurować.

O byw atel P i o t r o w s k i popiera głos ob. Beniowskiego i upatruje w nim ogólną kw estię tolerancji, o której pojęcia G m iny, o ile słyszał, są fa łszy w e i nie­ podobne dziś do wprow adzenia w życie.

O byw atel D z i e w i c k i godzi nie [s.] się z pryncipiam i, które uważa za fa ł­ szywe, ja k to upatryw ał w pierw szym głosie ob. Beniowskiego, uważa za niesto^ sow ne a naw et niepodobne; również nie podziela w yobrażenia K o m isji o korzy­ ściach na drodze politycznej, ja k ie ta zdaje się upatrywać w połączeniu się O gółu z G m iną, albow iem m ów ca nic nie liczy na Anglię. Reprezentanci G m iny pragną połączenia jedynie d la pozyskania now ych w yzn aw ców dla zasady którą uznają za św iętą, bo nie ma połączenia się bez zasady, ja k nie m a działania bez m yśli. M ó w ­ ca m yśli tej nie widzi w akcie Londyńskiego Ogółu i dlatego też upatruje w піщ sprzeczności, jak na przykład \tą, iż raz powiedziano, że ziem ia do w szystkich należy, a później iż się ją daje chłopom na własność, dalej w odpowiedzi na py­ tanie ob. Piotrowskiego, ja k się zabezpieczyć przeciwko szkodliw em u w pływ ow i duchowej kasty [202] m ów ca przywodzi, iż w początkach chrześcijaństwa, ducho­ w ieństw o podniosło swą m isję, staw ało się m ęczennikam i, bo było biedne a zatem nie uległo w p ływ ow i szkodliwem u złota i zbytków, co gdy raz nastąpiło religia sta­ ła się prostém narzędziem oszustów. Dziś G rom ada nie p o jm u je religii jako skre­ ślającej stosunki człowieka z bogiem , lecz jako socjalną to jest skreślającą stosunki człowieka ze społeczeństwem , a zatem w ludzie sam ym będzie gw arancja przeciwko nadużyciom kasty religijn ej; i znaczy że lud pojąć nie potrari boga, choć im ię jego w spom nianem będzie w w yznaniu w iary, tak ja k nie pojął boga, dla którego Ro­ bespierre naznaczył święto. Oprócz tej fundam entalnej popraw y politycznego każ­ dego aktu m ów ca żąda i tej jako następstwa pierw szej, aby obowiązki położone b yły przed praw am i jako od nich wyższe, bo inaczej musi panow ać egoizm , co. ną przykładzie w ielkiej rew olucji francuskiej objaśnia. W reszcie m ów ca nie chce żadnego wyrażenia o nadaw aniu praw lub własności ludow i, co m a cechę łaski, lecz wprost zestąpienie wpośród ludu. Chrystus dlatego jest w aktach G m iny i je j deklaracji, iż przed Chrześcijanizm em nie znano braterstwa, że jeszcze ludzkość w inna objaw ienie tej zasadniczejf praw dy, G rom ada w ięc nie m oże zaprzeć się tego pojęcia, tak ja k od w ielu innych sw ych pojęć, o których tu nie m a m ow y odstąpić by nie m ogła; takowem i są np. je j teorie o własności, pracy itd.

O byw atel K r ę p o w i e c k i uważa, iż ob. Piotrowski rzucił kilka kwestii prak­ tycznych, których ob. Dziew icki nie rozwinął, jak ta np., czy lud przez w iarę w bo­ ga nie zachowa sw ej dawnej w iary w duchowieństwo i przewrót jego dzisiejszej nauki. Historia jeszcze dowodzi, że wszystkie [203] społeczeństwa przez duchowną kastę rządzone najlepiej były rządzone. Tu m ów ca rozw ija stan społeczeństwa orga­ nicznych dawnego Egiptu, rządyh kapłanów i Farasejów itd. pokazując, że póty narody te kw itły, póki w ładza duchowna w yższa była nad świecką. Przechodząc do historii Chrześcijaństw a, którego duchowieństwo w początkach było wybieralne, p okazu je iż ono wyratow ało ludzkość od panowania materii i znieprawienia tak rozszerzonego w Rzym ie, a następnie napływ u dziczy, iż ono z powszechnego

f P rzekreślon o: dla te Tsl. g P rzekreślon o: rozmaitych. h P rzekreślon o: proroków.

(16)

chaosu w yprow adziło istniejące dziś narody i dokonało, że są narodami, używ ające niekiedy krw aw ych ale koniecznych środków, jakiem i b yły w szystkie religijne w ojny, inkw izycja święta, rzeź S. B artłom ieja itd. dodając, że jeżeli płynęła nie­ kiedy krew, dla zachowania w ład zy duchowej, na1 co się dziś w ielu uskarżyć zw yk­ ło, to dla m aterii i najnikczem niejszych żądzy, dla zabaw y tyranów, dum y, chci­ wości, słow em bez żadnego hum anitarnego celu więcej nierównie krw i się prze­ lało. M ów ca nie przeczy, że dziś hierarchia duchowna odbiegła sw ej m isji i sam a za to odpokutuje. N ie uznaje jej G m ina G rudziądz, kiedy powiada, że braterstwo zform ulizow ane przez Chrystusa schodzi napow rót do ludu i w inien znajdzie [s] sw e odrodzenie. Co do ludu polskiego teoria ta pod w zględem politycznym uwai- żana nie tylko stosowną ale jedyną jest w Polsce. Trzeba z tegoż arsenału u nie­ przyjaciół pożyczać broni, aby go tem pew niej pokonać, tak się [?] m y czynim y w y ­ bierając sobie najnow szą, a zardzew iałą zostawiając nieprzyjaciołom naszym . P rzy­ chodzimy z tąż sarną ewangelią, której uznał lud nasz i tłum aczyć m u w praw dzi­ w y m świetle, co znaczy diabeł kuszący Chrystusa, co znaczy, że człow iek nie sam em ży je chlebem a le i słow em boskiem , co znaczy duch św ięty m ający później przelać w serca to co Chrystus pod figurą naucza; że łatw o w ieśniak pozna różnicę, tośm y się przekonali na [204] żołnierzach w Portsmouth, którzy nienawidzą księży, cho­ ciaż w sw ej deklaracji przyw odzą im ię Chrystusa, Do ludu polskiego w iernym na­ w et językiem przem ów ić dziś nie można, bo na szczęście nasze nie m a on żadnej nauki m aterialistów, nie rozum ie praw, korzyści interesu, rozum ie tylko pośw ię­ cenie, a zatem do niego tą drogą ja k niegdyś trafiono do francuskiego ludu, m y nie trafim y. Co do em igracji, G m ina nie ogląda się na nią. Em igracja jest ta m yśl, spoczyw ająca m oże tylko w kilku lub kilkunastu osobach, nie jest nią w ięc m asa in dyw idu ów ; nie pytając się w ięc ja k ie znajdą przyjęcie w tej m asie nasze zasady, ogłaszam y dobre dlatego, że dobre, a nie dlatego, że je ktoś przyjm u je. Co do na­ rzucania sw ych m yśli lub ustąpień, m y nie narzucam y nic wcale. K ied y w yrzek­ liśm y, że p rzyjm u jem y pojęciaJ polityczne przez O gół przyjęte, chcem y tylko, aby je wyprowadzić z tego źródła z jakiego istotnie wychodzą, i bez czego są martwfe, m aterialne tylko.

Ob. P i o t r o w s k i uznaje trafnem uważanie przeszłości, a le żąda, aby dokład­ niej określić przyszłość, poniew aż się pokazało, że w przeszłości toż sa­ m o dobre w złe się zm ieniło. K ied y G rom ada żąda, aby Ogół w yprow adził swe zasady z tego źródła jakie za istotne uważa, potrzeba aby ze sw ej strony okre­ ślił w yraźniej na czem opiera sw e nadzieje, iż się nie powtarza nadużycie jakie w y - rodziły się z kart religijnych, bo bez tego m ało zn ajdziem y echa naw et wpośród tych, którzy istotnie tak ja k m y czują rów nie w kraju ja k w em igracji. N astępnie m ów ca odpow iada na zapytanie O byw atela Dziew ickiego co do sprzeczności w te­ orii o [205] własności, która przyznaje, opisując w ypadki posiedzenia na którem niedokładności tej w ślizgnąć się dozwolono przez w zgląd na osoby niektóre skrzyw ­ dzonych opinii, o których jedn ak dobrych chęciach nie było w ątpliw ości. W resz­ cie m ów ca zw raca uwagę, iż skoro praw dziw a zasada mieści się w akcie, w szyst­ ko co jest jej przeciw nem w pojęciach w ykonania jedynie, ja k np. niedawanie własności w ieśniakom , nie powinno innej obudzać uwagi nad tę, iż sam ej zasa­ dzie ustąpić musi.

O byw atel D y b o w s k i m niem ał, iż dyskusja od niejakiego czasu fałszyw y przybrała kierunek, bo jedność zasad Ogółu i G m in y pokazała się- widocznie a m ów cy nie zdają się dążyć w sw ych głosach do lepszego w yśw ięcenia tej prawdy, ale raczej do zatarcia je j, rozw odząc się nad różnicami, które są istotnie tylko

' P rzekreślono: kto.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak

Jak wiadomo było, co jest, to się pojechało, więc jakoś tam sobie poradzili, ale już byli spóźnieni sporo.. Normalnie nie wolno im było, oczywiście, jechać na miejsce, czyli

Wtenczas już nie widziałam nic na obrazie, było trochę takie, ale później wykryli, że to przecież podstawione, że jakoś włączali tę krew ludzką, podgrzewali prądem i jak

Pozorują drobną kradzież po prostu i później mówią, że tutaj gdzieś w klatce drugiej było podobnie, i myśmy się dowiedzieli od kogoś z innej klatki.” Ja oczywiście nie

- Ci, co chodzą do kościoła, uczą się, ale nic nie robią, żeby nadać lepszy ton i coś w mieście zainicjować twórczego, pozytywnego.. Boją się

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Ale miał w sobie coś takiego szlacheckiego, że nawet kiedy koszula była trochę taka nieuporządkowana, czy marynarka, ale to coś było takiego w nim eleganckiego. Jako mężczyzna,

Majchrzaka do pracy wśród polskich wychodźców odbiło się szerokim echem po całej Bośni i Hercegowinie. Z niecierpliwością wyczekiwano więc