Franciszek Bielak
W pięćdziesięciolecie
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 5, 97-104
1970
T Y C Z N E O D D Z I A Ł U K R A K O W S K I E G O S e s ja naukowa
F ran ciszek B ie la k
W PIĘĆDZIESIĘCIOLECIE
D z i ś i w c z o r a j . . * D z i ś Towarzystwa L i
terack iego im. Adama Mickiewicza to 26 Oddziałów Towarzystwa we w szystkich stron ach P o ls k i, to zabezpieczona przez rząd P ol s k ie j R z p lite j Ludowej podstawa finansowa d z ia ła ln o ś c i n aszej o r g a n iz a c ji pozw alająca na sz e re g wydawnictw ja k do roku 1952 "Pam iętnik L it e r a c k i" , a obecnie "Rocznik" Towarzystwa,to s z e roko pomyślana ak cja odczytowa i oświatowa, to zjazdy naukowe delegatów Oddziałów, i ten w reszcie tak miły nam Zjazd D elega tów na domową naszą u ro c z y sto ść , w d o sto jn e j a u l i d r o g ie j nam wszystkim U czeln i. Jednym słowem, szeroko u ję ta d z ia ła ln o ść swobodnie zaplanowana i wykonywana z zawsze obecną myślą o spo łecznym obowiązku humanistów w niebezpiecznym o k resie techno- k r a c ji , obowiązku popartym tro sk liw ą opieką państwa. Jakże i - naczej było w c z o r a j ! Właściwie ty lk o jeden ośrodek o r ganizacyjny Towarzystwa we Lwowie o poważnej k ilk u d z ie s ię c io l e t n i e j t r a d y c ji i nasz m łodziutki Oddział założony w l i s t o p a d zie 1920 roku. Organ nasz "Pam iętnik L it e r a c k i" ciężko dyszą cy w warunkach coraz g o r sz e j d ew alu acji pien iąd za żył ty lk o ze sk ład ek członków i doraźn ie uzyskiwanych subw encji ja k ic h ś ży czliwych p rz e d się b io rstw , odczyty na zebraniach członków i goś c i /o czy w iście honorowe/, jedyn ie z s a l ą nie było k łopotu,gdyż Uniwersytet J a g ie llo ń s k i tak ja k i d z iś użyczał gościny n a j pierw w Collegium Novum, a wnet potem w gmachu przy u l.
Gołę 98 Gołę
-b i e j 20. Pierwszym przewodniczącym zarządu Oddziału -był p ro f. Ignacy Chrzanowski, a żywym udziałem w jego pracach zęznaczył s ię p ro f. S tan isław Kot. Towarzystwo wtedy m iało przede wszyst kim charakter grupy badaczy i o ten w łaśnie n a str ó j dbał p ro f. Kot wytrwale. L ata początkowe /1920 do 1923/ miały względnie
żywą akcję odczytową, choć propaganda czynnej współpracy po
śród polonistów nie d ała w ielk ich rezultatów i członków Towa rzystwa przybyło niew ielu.
L etarg l a t następnych przerw ał dopiero r . 1928, rok ju b i leu szu Aleksandra BrUcknera. Wiadomo, że wniosek Chrzanowskie go, by niepospolitem u uczonemu Uniw ersytet J a g ie llo ń s k i nadał doktorat honorowy, upadł, gdyż zw alczał go zaw zięcie p r o f. Ka zim ierz N itsch . Tym g o r liw ie j zak rzątn ięto s i ę koło innych aktów uznania i hołdu. U roczyste posiedzen ie Oddziału Towarzy stwa odbyło s i ę 28 sty czn ia 1928 r . i w y g ło sili
ш
nim odczy t y : Jan Łoś: "Z a słu g i Al.BrUcknera w z ak resie h i s t o r i i języka p o lsk ie g o ", Ign. Chrzanowski: "Brückner- h isto ry k l i t e r a t u r y " , S tan isław Kot: "Prace Brtlcknera o różnowierstwiew P o isc e ".Wysłano też depeszę z wyrazami hołdu i z życzeniami do samotnika na Wilhelmsaue. Równocześnie z w ielką en ergią p o s ta r a ł się prof. Kot o fundusze i z a ją ł s i ę przygotowywaniem w ie lk ie j k s ię g i BrUcknerowskiej p t. "S tu d ia S ta r o p o ls k ie " . Na wiosnę 1928 uka z a ł s i ę w drukarni W.I.Anczyca w Krakowie potężny tom p rz e sz ło pięćd ziesięcioark u szow y , w którym uczeni z c a łe j P o lsk i ogło s i l i wyniki swoich badań - pokaźna grupa 38 uczonych, w tym 16 historyków lit e r a t u r y , k u ltu ry oraz językoznawców ze środow is ka krakowskiego. Co prawda, językoznawcy krakowscy pod wpływem N itscha p o stan o w ili zbojkotować "K się g ę ", co dało jednak dość połowiczny ty lk o r e z u lt a t , skoro Jan Łoś t e j dziwnej p r e s j i s i ę nie poddał. Znamienne to tym b a r d z ie j, że Brückner chociaż c e n ił autora "Zabytków i Początków piśmiennictwa p o lsk ie g o ", to p rzecież niejedna kostyczna jego uwaga t r a f i a ł a w Ł o sia jako wydawcę, co nie zm n iejszało z r e sz tą uznania tegoż d la zasłu g odkrywcy "Kazań Św iętokrzyskich " /czy r a c z e j chyba miechow sk ic h /. Oprócz Ł o sia o g ł o s i l i tu prace d aw n iejsi krakowscy ję zykoznawcy: Adam Kleczkowski i M ikołaj R udnicki, a ponadto, i t u t a j smaczeK niebywały, p r z y s ła ł do " K s ię g i" swoją rozprawę w ielbiony przez N itscha sędziwy an tag o n ista Brtlcknera - p r o f.
Jan Baudouin de Courtenay. Nescor językoznawców p o lsk ich po p rz e d z ił także j ą kapitalnym wstępem, który mimo l a t nie s t r a c i ł sw oistego zapachu. Oto on:
" Je sz c z e w r . 1919 przesłałem do R edakcji "Języka P o lsk ie go” ręk op is z a r t . "Różnorakie etym ologie". Redakcja wydruko wała ty lk o wstęp i pierwsze zestaw ien ie /IV , 4 ,5 , 1919/» r e sz tę zaś ręk o p isu o d e sła ła mi, motywując to , o i l e so b ie przypo m inam... brakiem m iejsca w czasop iśm ie. Prócz tego umieszczoną w "Języku Polskim " część m ojej pracy potraktowano jak wypraco wanie uczniow skie, z którego n au czyciel w ykreśla t o , co uważa
za niew łaściw e. Wykreślono mi bowiem wyraz o t r ę b y , któ ry figurow ał jako jeden z wyrazów, w których d la m yślenia ję zykoznawczego tkwi rdzeń t r / / t r / / to r / / cer - wykreślono zaś d la te g o , że zdaniem R ed ak cji, otręby są związane nie z tarciem , a le rąbaniem. Zdawałoby s i ę , że miałem chyba prawo we własnym arty k u le wypowiadać przypuszczenia na własną odpow iedzialność »nie o b arczając n ią sumienia R ed ak cji. No, a le w idać, nie prze
stałem być żakiem podlegającym k o n tr o li opiekunów. /Zob.w "Stu- d iach S ta ro p o lsk ic h ", Kraków 1928, s . 2 1 3 /".
Gdy uświadomimy so b ie , że N itsch uważał Baudouina za ge n ialnego uczonego, czemu wyraz d ał w ż y c io ry sie jego w"Polskim Słowniku Biograficznym " / t . I , s . 361/ - to w tym wypadku po traktow ał swego m istrza ja k k ie p sk i n auczyciel p rzeciętn ego u- czn iak a. P rzytoczyliśm y ten sta r y " t e k s t " , gdyż w jego św ie tle le p ie j możemy zrozumieć z a c ie k ło ść krakowskiego d iale k to lo g a wobec Brticknera czy, je sz c z e b a r d z ie j, zaw stydzającą stro n n i czość N itscha wobec S tefan a Kołaczkowskiego. Nie trzeb a doda wać, że d z i s i a j językoznawcy o d e sz li wyraźnie od całkiem nie uzasadnionych inwektyw N itsch a na Brllcknera.
S te fa n Kołaczkowski uzyskał "veniam le g e n d i" nieco późn iej i w r .a k . 1929/ЗО ju ż prowadził wykłady. Indywidualność n ie zwykła, daleka od p o z y c ji p ro fe so ra biurkowego w nosiła w życie młodych polonistów ferment twórczego niepokoju. Zetknąwszy s i ę z m łodzieżą p o lon isty czn ą w y stąp ił z właściwym so b ie tempera mentem przeciw ustalonemu schematowi studiów m ag istersk ic h i
tu zastosow ał sw oją dewizę: "Gdy j e s t duszno, wybijam szy b ę"! Sposobności do rozpoczęcia w alki d o sta rc z y ł odczyt młodego po lo n is ty lwowskiego dra Jana Hulewicza na zebraniu krakowskiego w łaśnie Oddziału Towarzystwa /7 X II 1932/.
100
-Już w c z a sie Zjazdu naukowego w se tn ą ro czn icę urodzin J a na Kochanowskiego p ro f. Zygmunt Łempicki zaznajom ił tłumnie ze branych polonistów z c a łe j P o lsk i z wiedzą o nowych prądach kulturowych, pedagogicznych i dydaktycznych w Niemczech, tzw. Deutschtumkunde. Artykuł zaś jego ogłoszony natychm iast w‘!ťrze- g lą d z ie Współczesnym" /czerw iec 1930/ wywołał bardzo żywą dys k u s ję , zw łaszcza wobec zam ierzonej reformy sz k o ln ictw a,sły n n e j p ó źn iej reformy Jan u sza Ję d rze je w icza . W t a k ie j w łaśnie atmos fe rz e młody i ruchliwy uczony lwowski p rzed staw iał na p o sie dzeniu naszego Oddziału gruntownie przemyślaną pracę p t." P r z e budowa studium polon istyczn ego" / o g ł . w r . 1933 w "Kuchu Peda gogicznym", nry 2 i 3 /. Hulewicz żądał m .in. o gran iczen ia za k resu le k tu r z p o ls k ie j lit e r a t u r y rom antycznej,przede w szyst kim jednak proponował wyraźne ro zszerzen ie wiadomości młodych polonistów w z ak re sie procesów i przemian kulturowych p o lsk ich i eu ro p ejsk ich . Odczyt Hulewicza wywołał niezwykle gorącą dys k u sję ciągnącą s i ę przez dwa p o sie d ze n ia , k tó ra s i ę z r e sz tą s t a ł a początkiem z a c ię t e j wojny. Żądania re fe re n ta p o parł moc no Kołaczkowski i zażądał ogran iczen ia wymagań egzaminacyjnych z językoznawstwa, aby p o lo n iśc i mogli rozporządzać w iększą swo bodą w gospodarce swym czasem. Użył te ż w d y sk u sji o k re śle n ia "im perializm językoznawców", co szczegó ln ie oburzyło p r o f.N its cha. On bowiem sta n is t n ie ją c y uważał za bardzo dobry i nie g o d ził s i ę na żadne u stępstw a. Dyskusja rozpoczęta na p o sied ze n iach naszego Oddziału to czy ła s i ę w łaściw ie nieprzerw anie do r . 1938» K oleje j e j p rzed staw ił Jó z e f Spytkowski w cennym s t u dium o p o lo n isty ce l i t e r a c k i e j w Uniw ersytecie Ja g ie llo ń sk im w
1
la ta c h 1910-1945 » i nie m iejsce tu , by sprawę przedstaw iać s z e r z e j. W każdym r a z ie Oddział nasz patronował rozpoczęciu po żyteczn ej d y s k u s ji.
W o k resie przed drugą wojną światową przewodniczącymi Za rządu Oddziału b y li pro fesorow ie: Ignacy C hrzanow ski,Stanisław Windakiewicz, J.K alle n b a c h , jednakowoż żywotność Oddziału była dość sła b a . Gwałtowny w strząs k a ta s tr o fy wrześniowej wszystko zniweczył i w ponurych la ta c h pogardy, gdy cały w ysiłek sp o łe -1 Ogłoszone w zbiorowych "D ziejach Katedry L ite ra tu ry P o ls k ie j
w U niw ersytecie Ja g ie llo ń sk im " pod red . T. U lew ieza, Kraków
czeństwa b r o n ił przede wszystkim ży cia narodu, nie było mowy o próbach ożywienia naszego zespołu. Tajne nauczanie zaabsorbo wało s i ł y i czas w szystkich , którzy nie l ę k a l i s i ę stan ąć do ap elu . P rzygnębiały nas s t r a t y . Po k o le i o d ch o d zili: Chrzanow s k i, Kołaczkowski, Windakiewicz, w reszcie Kamykowski. Upartym usiłowaniom P igon ia p rzypisać należy zorganizowanie posiedzeń K om isji H is t o r i i L ite ra tu ry PAUï nie były one lic z n e ,z a z n a c z a
ły w każdym r a z ie silnym protestem , że p o lsk ie ży cie naukowe w s ie d z ib ie zaprzysiężonego k ata p o lsk o śc i Hansa Franka jednak s i ę zdławić nie d a je . Wyzwolenie m iasta w sty czn iu 194-5 przede wszystkim ożywiło w szystkie z a ję c ia un iw ersyteckie, a Oddział zorganizow ał s i ę w maju t . r . pod przewodnictwem p r o f. P igo n ia. Odczyty były dość lic z n e : k ilk a razy g o ściliśm y p ro f. W. Boro wego, a w r . 1947 znanego i wypróbowanego p r z y ja c ie la P o lsk i p r o f. Giovanniego Mavera z Rzymu. Samo zaś Towarzystwo, miano w icie jego Zarząd Główny, zorganizowało s i ę na nowo na z je ż d z ie w setn ą ro czn icę urodzin Bolesław a Prusa /w rzesień 1 9 4 6 /.Dziw
ny to był synod: Warszawa w gruzach - widok straszn y ch ru in S tareg o M iasta niezapomniany, wszędzie ślad y w śc ie k ło śc i oku p an ta, ju ż tu i ówdzie p rz y sło n ię te zawziętym wysiłkiem war szawiaków. A w o calały ch salk ach uniw ersytetu przepełnienie: tu t a j profesorow ie i wykładowcy uniw ersyteccy s łu c h a li pełnego humoru odczytu Borowego o . . , l i ś c i e le k tu r młodych polon istów , g d z ie ś na poddaszu stłoczon y tłum nauczycielek i n a u c z y c ie li- -polonistów wysłuchiwał uważnie r e fe r a tu Henryka Szypera o no wym programie nauczania j . p o lsk iego w szkole ś r e d n ie j. Z j a kąż ra d o śc ią na "h erb atce" odszukiwało s i ę stary ch znajomych,
z ra d o śc ią owej b i b l i jn e j n iew iasty , co odnalazła zagubioną dra chmę. Wówczas to en ergia p ro f. Krzyżanowskiego dokonuje "zama chu stan u " i tworzy ramy nowej o r g a n iz a c ji Towarzystwa,co je d nak wiąże s i ę głównie z usprawnieniem władz cen tralnych .
W życiu Oddziału zaznacza s i ę nowy kierunek pracy podykto wany zmienionymi warunkami. Zarząd pod przewodnictwem p r o f. J . K lein era /od 5 XI 1950/ naw iązał b lis k ie sto su n k i z Ośrodkiem Nauczania Języka P o lsk ie g o , a łącznikiem z o s ta ł członek Zarzą du dr S te fa n Papée, po jego zaś u stą p ie n iu p r o f. Marian Deszcz. Sprawy dydaktyczne wysunęły s i ę na czoło i członkowie O ddziału w y g ła sz a li s e r i e odczytów d la n au czy cieli-p olo n istów . Po r.1952
102
-nowa o rg an iza cja ośrodków metodycznych, tę sprawę jednak z a ła t w iła i powrócono do dawniejszych form pracy. Dokonała s i ę też
zmiana dość is t o t n a : Członkowie nie m ie li już odtąd otrzymywać "Pamiętnika L ite r a c k ie g o ", co wpłynęło od razu na obniżenie l i czby członków Towarzystwa. Po śm ierci p ro f. K lein era p rezesu rę Oddziału o b ją ł znowu p ro f. Pigoń i ożywił wydatnie ak cję odczy tową.
Dwudziestą ro czn icę śm ierci p r o f .p r o f . Ignacego Chrzanow sk iego i S te fa n a Kołaczkowskiego przypomniał wieczór poświęco ny ich pam ięci /16 I I 1960/. Do wspomnień o niezapomnianym pro fe so rz e s ię g n ę li p ro f. S t . Pigoń, p ro f. L.Płoszew ski,doc.M . Mi- tera-DobroW olska, dyr. J.R on ard -B u jan sk i, przeczytano też k i l ka odpowiednio dobraąych urywków z pism p ro fe so ra .Z k o lei g łę boko u ję ta rozprawa p r o f. С z. Znamierowskiego przedstawiła twór czość Kołaczkowskiego, a wspomnienia dra J.Spytkow skiego przy pomniały tak niezwykłą sylwetkę P ro fe so ra . Warto nadmienić, że również i Oddział warszawski podobnym wieczorem u c z c ił pamięć Ignacego Chrzanowskiego: przem aw iali na nim p r o f. Z.Szmydtowa, p r o f. J.Krzyżanóws k i , p ro f. J.Nowak-Dłużewski i d o c .F r .B ie la k . W r . 1961 i w la ta c h następnych poparcie Zarządu Głównego To warzystwa, przede wszystkim zaś prezesa Ju lia n a Krzyżanowskie go i w iceprezesa Edmunda Jankow skiego, um ożliwiło naszemu Od działow i w y d ajn iejsze ożywienie a k c ji odczytowej.Nawiązało s ię wówczas sto su n k i z Cieszynem, Olkuszem, Nowym Targiem i Rzeszo wem, gdzie chętnie widziano naszych referentów . Trwało to jednak k rótko, gdyż Cieszyn n atu raln ie zaczą ł ciąży ć ku Katowicom, u- sam od zieln ił s i ę też wojewódzki Rzeszów, a w innych ośrodkach brak ło tak potrzebnego o rg a n iz a to ra , jakim zawsze i w szędzie był Oddział Towarzystwa i jego Zarząd.
W Krakowie chętn ie g o ściliśm y prelegentów z innych m iast czy z są sie d n ic h d y scy p lin . Wraz z Katedrą F i l o l o g ii Romańskiej U .J. urządziliśm y w marcu i w kw ietniu 1963 cykl odczytów oma w iających wybrane problemy ku ltu raln ych stosunków polsk o-w łos- kich /p r e le g e n c i: p ro f. p ro f. Henryk Barycz, Mieczysław Brah- mer, K a lik st Morawski, S te fa n K ieniew icz, Wacław Kubacki i dr Giampiero B o zzo la to /. K ilk a odczytów mieliśmy również z l i t e ratu ry r o s y js k i e j, ju go sło w iań sk iej i a n g ie ls k ie j, g o śc iliśm y też k ilk a k ro tn ie z odczytami p r o f. S to ja n a Subotina z Belgradu i p ro f. G abrielę Makowiecką z Madrytu.
P ubliczność na naszych zebraniach też zm ieniła swój wyg lą d : odm łodniała. S taraliśm y s i ę naszym następcom pokazać, jak p ra c u ją ró żn i badacze, jakim i s i ę zagadnieniam i z ajm u ją ,ja k je s ta w ia ją i ja k rozw iązu ją, bo p rzecież młodzi przechodzą s tu d ia wyższe i trzeb a p rzeciw d ziałać nawykowi i u r a r e i n
v e r b a m a g i s t ř i .
Zarząd ze smutkiem przyznaje s i ę do zaniedbań.N ie u m ieliś my urozm aicić n aszej d z ia ła ln o ś c i i poza odczytami zorganizo waliśmy ty lk o zwiedzanie Muzeum Ü .J. pod przewodnictwem p ro f. K arola E str e ic h e r a . Zamierzone przechadzki "drogami Wyspiań sk ie g o " nie mogły s i ę odbyć, gdyż Zarządowi nie udało s i ę zna le ź ć h isto ry k a s z tu k i, któryby n ależy cie o b ja ś n ił w artości po lic h ro m ii i w itraży w K o ściele Franciszkańskim . N ie ste ty , nie p o tr a filiś m y t u t a j i ś ć śladam i Oddziału Warszawskiego, tak u- m ie ję tn ie urządzającego w ycieczki p o lon isty czn e. W Krakowie szczytem nierozsądku byłoby mówić, że mało tu in s t y t u c ji sku p ia ją c y c h polonistów . In sty tu t F i l o l o g ii P o ls k ie j U .J. z wyso kim poziomem jego prac naukowych, d a le j b r a tn i - rzec można - Oddział In sty tu tu Badań L ite ra c k ic h , ruchliwa Kom isja H istory c z n o lite ra c k a P o ls k ie j Akademii Naukowej, Redakcja "Życia L i te r a c k ie g o " i "Tygodnika Powszechnego" i młodsza nieco redak c ja "Ruchu L ite r a c k ie g o " , wydawanego przy w spółudziale Towa rzystw a, i jak że lic z n y zespół p o lo n iste k czy polonistów b io rących u d z ia ł w pracach redakcyjnych i wydawniczych - wszystko to r z e t e ln ie wyznacza is to tn ą r o lę Krakowa w d zied zin ie tak do n io s ł e j w yrabiania i mocnego utrzymywania t r a d y c ji k u ltu ra ln e j narodu. Uprzytomnił nam wszystkim te fak ty p r o f.Henryk Markie w icz w gruntownie opracowanym r e f e r a c ie . W tak urozmaiconym zespole in s t y t u c ji i stow arzyszeń żyje so b ie na boku nasz Od d z i a ł , k o rz y sta ją c z życzliw ego p oparcia In sty tu tu F il o l o g ii U .J. i całeg o Uniw ersytetu.
Przez p ię ć d z ie s ią t l a t to d o b itn ie i g ło śn o ,to znów skrom n ie i cicho odzywał s i ę w swej słu ż b ie poparty s i ł ą kierowni ków n asz e j p o lo n isty k i: Chrzanowskiego, Kołaczkowskiego, K le i n era, Borowego, P igo n ia , Krzyżanowskiego i ty lu , ty lu ż y c z li wych opiekunów i troskliw ych p r z y ja c ió ł. Gdy d z iś mnie przy padł zaszczy t podsumowania k ro n ik i półw iecza is tn ie n ia Oddzia łu , świadomie przychodzę nie jako ich n astępca, le c z z astęp ca,
1 0 4
-i w domowym naszym św -ięc-ie wyrażam -im-ien-iem Zarządu -i własnym rad ość, że patronuje n aszej s e s j i , po stra sz liw y c h la ta c h oku p a c ji , dawna ongiś Szkoła Główna Koronna. Związani z nią j e s teśmy nie tylk o w dzięcznością dawnych j e j scholarów : raduje nas se rd e c z n ie , że po pełnych n ien aw iści proroctw ach, zapow iadają cych zupełną zagładę j e j is t n ie n ia - w wolnej P o ls k ie j Rzeczy p o s p o lite j Ludowej ona ży je i wszystkim nam użycza swej o p iek i i s i ł y . Jakże nam miło w d o sto jn e j a u li J a g ie llo ń s k ie j s p o j rzeć z w iarą w p rz y sz ło ść i życzyć n aszej Matce Żyw icielce naj dłuższych i najpom yślniejszych l a t pracy d la narodu.
C ieszę s i ę , że imieniem młodszych kolegów i własnym mogę sz c z e rą złożyć podziękę naszym niezawodnym przyjacioło m : t y lo - letniem u dyrektorowi In sty tu tu Badań L ite ra c k ic h PAN p ro f. Ka zimierzowi Wyce, kierownikowi Katedry H is t o r ii L ite ra tu ry P ol s k ie j U .J. p r o f. Henrykowi Markiewiczowi, profesorom Marii Dłus- k i e j , Ewie O strow sk iej, Wacławowi Kubackiemu, Tadeuszowi U le- wiczowi, Tomaszowi Weissowi. O sob iście przez sz e re g l a t c ie szyłem s i ę w spółpracą młodszych kolegów, zawsze chętnych i u- służnych, a warto p o d k re ślić , gorliw ych in icjato ró w d z isie jsz e go obchodu. W ciąg u d z ie s ię c iu l a t nie żało w ali swego trudu i pracy w honorowych z a ję c ia c h Zarządu. Jak o ś nigdy nie nabrałem nawyku narzekania na m łodzież, tym też z w iększą przyjem nością przypominam nazwiska tych, którzy staremu emerytowi okazali ty le d ro g ie j ż y czliw o ści. Zaczyna m iłą k o le jk ę doc.Tadeusz Buj- n ic k i i doc. Marian S tęp ień d z iś już na odpowiedzialnych s t a nowiskach w U . J . , d a le j doc. Stan isław Grzeszczuk,od k ilk u l a t trosk liw y i pełen in icjatyw y w icedyrektor n asze j nieocenionej B ib lio te k i J a g i e l l o ń s k i e j, dr Marian T a ta ra , mgr Kasper Świe- rzow ski, mgr Bogdan Rogatko i , d z iś na Ś lą sk u p ra c u ją c y ,d r Ste fan Zabierow ski. W ręce sta rsz y c h i młodszych polonistów w po godnym, bo pewnym zaufaniu składam s t a r e a p ro ste życzen ie:
Q u o d f e 1 i x, f a u s t u m , f o r t u n a t u m-