• Nie Znaleziono Wyników

W pięćdziesięciolecie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W pięćdziesięciolecie"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Franciszek Bielak

W pięćdziesięciolecie

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 5, 97-104

1970

(2)

T Y C Z N E O D D Z I A Ł U K R A K O W S K I E G O S e s ja naukowa

F ran ciszek B ie la k

W PIĘĆDZIESIĘCIOLECIE

D z i ś i w c z o r a j . . * D z i ś Towarzystwa L i­

terack iego im. Adama Mickiewicza to 26 Oddziałów Towarzystwa we w szystkich stron ach P o ls k i, to zabezpieczona przez rząd P ol­ s k ie j R z p lite j Ludowej podstawa finansowa d z ia ła ln o ś c i n aszej o r g a n iz a c ji pozw alająca na sz e re g wydawnictw ja k do roku 1952 "Pam iętnik L it e r a c k i" , a obecnie "Rocznik" Towarzystwa,to s z e ­ roko pomyślana ak cja odczytowa i oświatowa, to zjazdy naukowe delegatów Oddziałów, i ten w reszcie tak miły nam Zjazd D elega­ tów na domową naszą u ro c z y sto ść , w d o sto jn e j a u l i d r o g ie j nam wszystkim U czeln i. Jednym słowem, szeroko u ję ta d z ia ła ln o ść swobodnie zaplanowana i wykonywana z zawsze obecną myślą o spo­ łecznym obowiązku humanistów w niebezpiecznym o k resie techno- k r a c ji , obowiązku popartym tro sk liw ą opieką państwa. Jakże i - naczej było w c z o r a j ! Właściwie ty lk o jeden ośrodek o r­ ganizacyjny Towarzystwa we Lwowie o poważnej k ilk u d z ie s ię c io ­ l e t n i e j t r a d y c ji i nasz m łodziutki Oddział założony w l i s t o p a ­ d zie 1920 roku. Organ nasz "Pam iętnik L it e r a c k i" ciężko dyszą­ cy w warunkach coraz g o r sz e j d ew alu acji pien iąd za żył ty lk o ze sk ład ek członków i doraźn ie uzyskiwanych subw encji ja k ic h ś ży­ czliwych p rz e d się b io rstw , odczyty na zebraniach członków i goś­ c i /o czy w iście honorowe/, jedyn ie z s a l ą nie było k łopotu,gdyż Uniwersytet J a g ie llo ń s k i tak ja k i d z iś użyczał gościny n a j­ pierw w Collegium Novum, a wnet potem w gmachu przy u l.

(3)

Gołę 98 Gołę

-b i e j 20. Pierwszym przewodniczącym zarządu Oddziału -był p ro f. Ignacy Chrzanowski, a żywym udziałem w jego pracach zęznaczył s ię p ro f. S tan isław Kot. Towarzystwo wtedy m iało przede wszyst­ kim charakter grupy badaczy i o ten w łaśnie n a str ó j dbał p ro f. Kot wytrwale. L ata początkowe /1920 do 1923/ miały względnie

żywą akcję odczytową, choć propaganda czynnej współpracy po­

śród polonistów nie d ała w ielk ich rezultatów i członków Towa­ rzystwa przybyło niew ielu.

L etarg l a t następnych przerw ał dopiero r . 1928, rok ju b i­ leu szu Aleksandra BrUcknera. Wiadomo, że wniosek Chrzanowskie­ go, by niepospolitem u uczonemu Uniw ersytet J a g ie llo ń s k i nadał doktorat honorowy, upadł, gdyż zw alczał go zaw zięcie p r o f. Ka­ zim ierz N itsch . Tym g o r liw ie j zak rzątn ięto s i ę koło innych aktów uznania i hołdu. U roczyste posiedzen ie Oddziału Towarzy­ stwa odbyło s i ę 28 sty czn ia 1928 r . i w y g ło sili

ш

nim odczy­ t y : Jan Łoś: "Z a słu g i Al.BrUcknera w z ak resie h i s t o r i i języka p o lsk ie g o ", Ign. Chrzanowski: "Brückner- h isto ry k l i t e r a t u r y " , S tan isław Kot: "Prace Brtlcknera o różnowierstwiew P o isc e ".Wys­

łano też depeszę z wyrazami hołdu i z życzeniami do samotnika na Wilhelmsaue. Równocześnie z w ielką en ergią p o s ta r a ł się prof. Kot o fundusze i z a ją ł s i ę przygotowywaniem w ie lk ie j k s ię g i BrUcknerowskiej p t. "S tu d ia S ta r o p o ls k ie " . Na wiosnę 1928 uka­ z a ł s i ę w drukarni W.I.Anczyca w Krakowie potężny tom p rz e sz ło pięćd ziesięcioark u szow y , w którym uczeni z c a łe j P o lsk i ogło­ s i l i wyniki swoich badań - pokaźna grupa 38 uczonych, w tym 16 historyków lit e r a t u r y , k u ltu ry oraz językoznawców ze środow is­ ka krakowskiego. Co prawda, językoznawcy krakowscy pod wpływem N itscha p o stan o w ili zbojkotować "K się g ę ", co dało jednak dość połowiczny ty lk o r e z u lt a t , skoro Jan Łoś t e j dziwnej p r e s j i s i ę nie poddał. Znamienne to tym b a r d z ie j, że Brückner chociaż c e n ił autora "Zabytków i Początków piśmiennictwa p o lsk ie g o ", to p rzecież niejedna kostyczna jego uwaga t r a f i a ł a w Ł o sia jako wydawcę, co nie zm n iejszało z r e sz tą uznania tegoż d la zasłu g odkrywcy "Kazań Św iętokrzyskich " /czy r a c z e j chyba miechow­ sk ic h /. Oprócz Ł o sia o g ł o s i l i tu prace d aw n iejsi krakowscy ję ­ zykoznawcy: Adam Kleczkowski i M ikołaj R udnicki, a ponadto, i t u t a j smaczeK niebywały, p r z y s ła ł do " K s ię g i" swoją rozprawę w ielbiony przez N itscha sędziwy an tag o n ista Brtlcknera - p r o f.

(4)

Jan Baudouin de Courtenay. Nescor językoznawców p o lsk ich po­ p rz e d z ił także j ą kapitalnym wstępem, który mimo l a t nie s t r a ­ c i ł sw oistego zapachu. Oto on:

" Je sz c z e w r . 1919 przesłałem do R edakcji "Języka P o lsk ie ­ go” ręk op is z a r t . "Różnorakie etym ologie". Redakcja wydruko­ wała ty lk o wstęp i pierwsze zestaw ien ie /IV , 4 ,5 , 1919/» r e sz ­ tę zaś ręk o p isu o d e sła ła mi, motywując to , o i l e so b ie przypo­ m inam... brakiem m iejsca w czasop iśm ie. Prócz tego umieszczoną w "Języku Polskim " część m ojej pracy potraktowano jak wypraco­ wanie uczniow skie, z którego n au czyciel w ykreśla t o , co uważa

za niew łaściw e. Wykreślono mi bowiem wyraz o t r ę b y , któ­ ry figurow ał jako jeden z wyrazów, w których d la m yślenia ję ­ zykoznawczego tkwi rdzeń t r / / t r / / to r / / cer - wykreślono zaś d la te g o , że zdaniem R ed ak cji, otręby są związane nie z tarciem , a le rąbaniem. Zdawałoby s i ę , że miałem chyba prawo we własnym arty k u le wypowiadać przypuszczenia na własną odpow iedzialność »nie o b arczając n ią sumienia R ed ak cji. No, a le w idać, nie prze­

stałem być żakiem podlegającym k o n tr o li opiekunów. /Zob.w "Stu- d iach S ta ro p o lsk ic h ", Kraków 1928, s . 2 1 3 /".

Gdy uświadomimy so b ie , że N itsch uważał Baudouina za ge­ n ialnego uczonego, czemu wyraz d ał w ż y c io ry sie jego w"Polskim Słowniku Biograficznym " / t . I , s . 361/ - to w tym wypadku po­ traktow ał swego m istrza ja k k ie p sk i n auczyciel p rzeciętn ego u- czn iak a. P rzytoczyliśm y ten sta r y " t e k s t " , gdyż w jego św ie tle le p ie j możemy zrozumieć z a c ie k ło ść krakowskiego d iale k to lo g a wobec Brticknera czy, je sz c z e b a r d z ie j, zaw stydzającą stro n n i­ czość N itscha wobec S tefan a Kołaczkowskiego. Nie trzeb a doda­ wać, że d z i s i a j językoznawcy o d e sz li wyraźnie od całkiem nie uzasadnionych inwektyw N itsch a na Brllcknera.

S te fa n Kołaczkowski uzyskał "veniam le g e n d i" nieco późn iej i w r .a k . 1929/ЗО ju ż prowadził wykłady. Indywidualność n ie­ zwykła, daleka od p o z y c ji p ro fe so ra biurkowego w nosiła w życie młodych polonistów ferment twórczego niepokoju. Zetknąwszy s i ę z m łodzieżą p o lon isty czn ą w y stąp ił z właściwym so b ie tempera­ mentem przeciw ustalonemu schematowi studiów m ag istersk ic h i

tu zastosow ał sw oją dewizę: "Gdy j e s t duszno, wybijam szy b ę"! Sposobności do rozpoczęcia w alki d o sta rc z y ł odczyt młodego po­ lo n is ty lwowskiego dra Jana Hulewicza na zebraniu krakowskiego w łaśnie Oddziału Towarzystwa /7 X II 1932/.

(5)

100

-Już w c z a sie Zjazdu naukowego w se tn ą ro czn icę urodzin J a ­ na Kochanowskiego p ro f. Zygmunt Łempicki zaznajom ił tłumnie ze­ branych polonistów z c a łe j P o lsk i z wiedzą o nowych prądach kulturowych, pedagogicznych i dydaktycznych w Niemczech, tzw. Deutschtumkunde. Artykuł zaś jego ogłoszony natychm iast w‘!ťrze- g lą d z ie Współczesnym" /czerw iec 1930/ wywołał bardzo żywą dys­ k u s ję , zw łaszcza wobec zam ierzonej reformy sz k o ln ictw a,sły n n e j p ó źn iej reformy Jan u sza Ję d rze je w icza . W t a k ie j w łaśnie atmos­ fe rz e młody i ruchliwy uczony lwowski p rzed staw iał na p o sie ­ dzeniu naszego Oddziału gruntownie przemyślaną pracę p t." P r z e ­ budowa studium polon istyczn ego" / o g ł . w r . 1933 w "Kuchu Peda­ gogicznym", nry 2 i 3 /. Hulewicz żądał m .in. o gran iczen ia za­ k resu le k tu r z p o ls k ie j lit e r a t u r y rom antycznej,przede w szyst­ kim jednak proponował wyraźne ro zszerzen ie wiadomości młodych polonistów w z ak re sie procesów i przemian kulturowych p o lsk ich i eu ro p ejsk ich . Odczyt Hulewicza wywołał niezwykle gorącą dys­ k u sję ciągnącą s i ę przez dwa p o sie d ze n ia , k tó ra s i ę z r e sz tą s t a ł a początkiem z a c ię t e j wojny. Żądania re fe re n ta p o parł moc­ no Kołaczkowski i zażądał ogran iczen ia wymagań egzaminacyjnych z językoznawstwa, aby p o lo n iśc i mogli rozporządzać w iększą swo­ bodą w gospodarce swym czasem. Użył te ż w d y sk u sji o k re śle n ia "im perializm językoznawców", co szczegó ln ie oburzyło p r o f.N its­ cha. On bowiem sta n is t n ie ją c y uważał za bardzo dobry i nie g o d ził s i ę na żadne u stępstw a. Dyskusja rozpoczęta na p o sied ze­ n iach naszego Oddziału to czy ła s i ę w łaściw ie nieprzerw anie do r . 1938» K oleje j e j p rzed staw ił Jó z e f Spytkowski w cennym s t u ­ dium o p o lo n isty ce l i t e r a c k i e j w Uniw ersytecie Ja g ie llo ń sk im w

1

la ta c h 1910-1945 » i nie m iejsce tu , by sprawę przedstaw iać s z e r z e j. W każdym r a z ie Oddział nasz patronował rozpoczęciu po­ żyteczn ej d y s k u s ji.

W o k resie przed drugą wojną światową przewodniczącymi Za­ rządu Oddziału b y li pro fesorow ie: Ignacy C hrzanow ski,Stanisław Windakiewicz, J.K alle n b a c h , jednakowoż żywotność Oddziału była dość sła b a . Gwałtowny w strząs k a ta s tr o fy wrześniowej wszystko zniweczył i w ponurych la ta c h pogardy, gdy cały w ysiłek sp o łe -1 Ogłoszone w zbiorowych "D ziejach Katedry L ite ra tu ry P o ls k ie j

w U niw ersytecie Ja g ie llo ń sk im " pod red . T. U lew ieza, Kraków

(6)

czeństwa b r o n ił przede wszystkim ży cia narodu, nie było mowy o próbach ożywienia naszego zespołu. Tajne nauczanie zaabsorbo­ wało s i ł y i czas w szystkich , którzy nie l ę k a l i s i ę stan ąć do ap elu . P rzygnębiały nas s t r a t y . Po k o le i o d ch o d zili: Chrzanow­ s k i, Kołaczkowski, Windakiewicz, w reszcie Kamykowski. Upartym usiłowaniom P igon ia p rzypisać należy zorganizowanie posiedzeń K om isji H is t o r i i L ite ra tu ry PAUï nie były one lic z n e ,z a z n a c z a ­

ły w każdym r a z ie silnym protestem , że p o lsk ie ży cie naukowe w s ie d z ib ie zaprzysiężonego k ata p o lsk o śc i Hansa Franka jednak s i ę zdławić nie d a je . Wyzwolenie m iasta w sty czn iu 194-5 przede wszystkim ożywiło w szystkie z a ję c ia un iw ersyteckie, a Oddział zorganizow ał s i ę w maju t . r . pod przewodnictwem p r o f. P igo n ia. Odczyty były dość lic z n e : k ilk a razy g o ściliśm y p ro f. W. Boro­ wego, a w r . 1947 znanego i wypróbowanego p r z y ja c ie la P o lsk i p r o f. Giovanniego Mavera z Rzymu. Samo zaś Towarzystwo, miano­ w icie jego Zarząd Główny, zorganizowało s i ę na nowo na z je ż d z ie w setn ą ro czn icę urodzin Bolesław a Prusa /w rzesień 1 9 4 6 /.Dziw­

ny to był synod: Warszawa w gruzach - widok straszn y ch ru in S tareg o M iasta niezapomniany, wszędzie ślad y w śc ie k ło śc i oku­ p an ta, ju ż tu i ówdzie p rz y sło n ię te zawziętym wysiłkiem war­ szawiaków. A w o calały ch salk ach uniw ersytetu przepełnienie: tu ­ t a j profesorow ie i wykładowcy uniw ersyteccy s łu c h a li pełnego humoru odczytu Borowego o . . , l i ś c i e le k tu r młodych polon istów , g d z ie ś na poddaszu stłoczon y tłum nauczycielek i n a u c z y c ie li- -polonistów wysłuchiwał uważnie r e fe r a tu Henryka Szypera o no­ wym programie nauczania j . p o lsk iego w szkole ś r e d n ie j. Z j a ­ kąż ra d o śc ią na "h erb atce" odszukiwało s i ę stary ch znajomych,

z ra d o śc ią owej b i b l i jn e j n iew iasty , co odnalazła zagubioną dra­ chmę. Wówczas to en ergia p ro f. Krzyżanowskiego dokonuje "zama­ chu stan u " i tworzy ramy nowej o r g a n iz a c ji Towarzystwa,co je d ­ nak wiąże s i ę głównie z usprawnieniem władz cen tralnych .

W życiu Oddziału zaznacza s i ę nowy kierunek pracy podykto­ wany zmienionymi warunkami. Zarząd pod przewodnictwem p r o f. J . K lein era /od 5 XI 1950/ naw iązał b lis k ie sto su n k i z Ośrodkiem Nauczania Języka P o lsk ie g o , a łącznikiem z o s ta ł członek Zarzą­ du dr S te fa n Papée, po jego zaś u stą p ie n iu p r o f. Marian Deszcz. Sprawy dydaktyczne wysunęły s i ę na czoło i członkowie O ddziału w y g ła sz a li s e r i e odczytów d la n au czy cieli-p olo n istów . Po r.1952

(7)

102

-nowa o rg an iza cja ośrodków metodycznych, tę sprawę jednak z a ła t ­ w iła i powrócono do dawniejszych form pracy. Dokonała s i ę też

zmiana dość is t o t n a : Członkowie nie m ie li już odtąd otrzymywać "Pamiętnika L ite r a c k ie g o ", co wpłynęło od razu na obniżenie l i ­ czby członków Towarzystwa. Po śm ierci p ro f. K lein era p rezesu rę Oddziału o b ją ł znowu p ro f. Pigoń i ożywił wydatnie ak cję odczy­ tową.

Dwudziestą ro czn icę śm ierci p r o f .p r o f . Ignacego Chrzanow­ sk iego i S te fa n a Kołaczkowskiego przypomniał wieczór poświęco­ ny ich pam ięci /16 I I 1960/. Do wspomnień o niezapomnianym pro­ fe so rz e s ię g n ę li p ro f. S t . Pigoń, p ro f. L.Płoszew ski,doc.M . Mi- tera-DobroW olska, dyr. J.R on ard -B u jan sk i, przeczytano też k i l ­ ka odpowiednio dobraąych urywków z pism p ro fe so ra .Z k o lei g łę ­ boko u ję ta rozprawa p r o f. С z. Znamierowskiego przedstawiła twór­ czość Kołaczkowskiego, a wspomnienia dra J.Spytkow skiego przy­ pomniały tak niezwykłą sylwetkę P ro fe so ra . Warto nadmienić, że również i Oddział warszawski podobnym wieczorem u c z c ił pamięć Ignacego Chrzanowskiego: przem aw iali na nim p r o f. Z.Szmydtowa, p r o f. J.Krzyżanóws k i , p ro f. J.Nowak-Dłużewski i d o c .F r .B ie la k . W r . 1961 i w la ta c h następnych poparcie Zarządu Głównego To­ warzystwa, przede wszystkim zaś prezesa Ju lia n a Krzyżanowskie­ go i w iceprezesa Edmunda Jankow skiego, um ożliwiło naszemu Od­ działow i w y d ajn iejsze ożywienie a k c ji odczytowej.Nawiązało s ię wówczas sto su n k i z Cieszynem, Olkuszem, Nowym Targiem i Rzeszo­ wem, gdzie chętnie widziano naszych referentów . Trwało to jednak k rótko, gdyż Cieszyn n atu raln ie zaczą ł ciąży ć ku Katowicom, u- sam od zieln ił s i ę też wojewódzki Rzeszów, a w innych ośrodkach brak ło tak potrzebnego o rg a n iz a to ra , jakim zawsze i w szędzie był Oddział Towarzystwa i jego Zarząd.

W Krakowie chętn ie g o ściliśm y prelegentów z innych m iast czy z są sie d n ic h d y scy p lin . Wraz z Katedrą F i l o l o g ii Romańskiej U .J. urządziliśm y w marcu i w kw ietniu 1963 cykl odczytów oma­ w iających wybrane problemy ku ltu raln ych stosunków polsk o-w łos- kich /p r e le g e n c i: p ro f. p ro f. Henryk Barycz, Mieczysław Brah- mer, K a lik st Morawski, S te fa n K ieniew icz, Wacław Kubacki i dr Giampiero B o zzo la to /. K ilk a odczytów mieliśmy również z l i t e ­ ratu ry r o s y js k i e j, ju go sło w iań sk iej i a n g ie ls k ie j, g o śc iliśm y też k ilk a k ro tn ie z odczytami p r o f. S to ja n a Subotina z Belgradu i p ro f. G abrielę Makowiecką z Madrytu.

(8)

P ubliczność na naszych zebraniach też zm ieniła swój wyg­ lą d : odm łodniała. S taraliśm y s i ę naszym następcom pokazać, jak p ra c u ją ró żn i badacze, jakim i s i ę zagadnieniam i z ajm u ją ,ja k je s ta w ia ją i ja k rozw iązu ją, bo p rzecież młodzi przechodzą s tu ­ d ia wyższe i trzeb a p rzeciw d ziałać nawykowi i u r a r e i n

v e r b a m a g i s t ř i .

Zarząd ze smutkiem przyznaje s i ę do zaniedbań.N ie u m ieliś­ my urozm aicić n aszej d z ia ła ln o ś c i i poza odczytami zorganizo­ waliśmy ty lk o zwiedzanie Muzeum Ü .J. pod przewodnictwem p ro f. K arola E str e ic h e r a . Zamierzone przechadzki "drogami Wyspiań­ sk ie g o " nie mogły s i ę odbyć, gdyż Zarządowi nie udało s i ę zna­ le ź ć h isto ry k a s z tu k i, któryby n ależy cie o b ja ś n ił w artości po­ lic h ro m ii i w itraży w K o ściele Franciszkańskim . N ie ste ty , nie p o tr a filiś m y t u t a j i ś ć śladam i Oddziału Warszawskiego, tak u- m ie ję tn ie urządzającego w ycieczki p o lon isty czn e. W Krakowie szczytem nierozsądku byłoby mówić, że mało tu in s t y t u c ji sku­ p ia ją c y c h polonistów . In sty tu t F i l o l o g ii P o ls k ie j U .J. z wyso­ kim poziomem jego prac naukowych, d a le j b r a tn i - rzec można - Oddział In sty tu tu Badań L ite ra c k ic h , ruchliwa Kom isja H istory­ c z n o lite ra c k a P o ls k ie j Akademii Naukowej, Redakcja "Życia L i­ te r a c k ie g o " i "Tygodnika Powszechnego" i młodsza nieco redak­ c ja "Ruchu L ite r a c k ie g o " , wydawanego przy w spółudziale Towa­ rzystw a, i jak że lic z n y zespół p o lo n iste k czy polonistów b io ­ rących u d z ia ł w pracach redakcyjnych i wydawniczych - wszystko to r z e t e ln ie wyznacza is to tn ą r o lę Krakowa w d zied zin ie tak do­ n io s ł e j w yrabiania i mocnego utrzymywania t r a d y c ji k u ltu ra ln e j narodu. Uprzytomnił nam wszystkim te fak ty p r o f.Henryk Markie­ w icz w gruntownie opracowanym r e f e r a c ie . W tak urozmaiconym zespole in s t y t u c ji i stow arzyszeń żyje so b ie na boku nasz Od­ d z i a ł , k o rz y sta ją c z życzliw ego p oparcia In sty tu tu F il o l o g ii U .J. i całeg o Uniw ersytetu.

Przez p ię ć d z ie s ią t l a t to d o b itn ie i g ło śn o ,to znów skrom­ n ie i cicho odzywał s i ę w swej słu ż b ie poparty s i ł ą kierowni­ ków n asz e j p o lo n isty k i: Chrzanowskiego, Kołaczkowskiego, K le i­ n era, Borowego, P igo n ia , Krzyżanowskiego i ty lu , ty lu ż y c z li­ wych opiekunów i troskliw ych p r z y ja c ió ł. Gdy d z iś mnie przy­ padł zaszczy t podsumowania k ro n ik i półw iecza is tn ie n ia Oddzia­ łu , świadomie przychodzę nie jako ich n astępca, le c z z astęp ca,

(9)

1 0 4

-i w domowym naszym św -ięc-ie wyrażam -im-ien-iem Zarządu -i własnym rad ość, że patronuje n aszej s e s j i , po stra sz liw y c h la ta c h oku­ p a c ji , dawna ongiś Szkoła Główna Koronna. Związani z nią j e s ­ teśmy nie tylk o w dzięcznością dawnych j e j scholarów : raduje nas se rd e c z n ie , że po pełnych n ien aw iści proroctw ach, zapow iadają­ cych zupełną zagładę j e j is t n ie n ia - w wolnej P o ls k ie j Rzeczy­ p o s p o lite j Ludowej ona ży je i wszystkim nam użycza swej o p iek i i s i ł y . Jakże nam miło w d o sto jn e j a u li J a g ie llo ń s k ie j s p o j­ rzeć z w iarą w p rz y sz ło ść i życzyć n aszej Matce Żyw icielce naj­ dłuższych i najpom yślniejszych l a t pracy d la narodu.

C ieszę s i ę , że imieniem młodszych kolegów i własnym mogę sz c z e rą złożyć podziękę naszym niezawodnym przyjacioło m : t y lo - letniem u dyrektorowi In sty tu tu Badań L ite ra c k ic h PAN p ro f. Ka­ zimierzowi Wyce, kierownikowi Katedry H is t o r ii L ite ra tu ry P ol­ s k ie j U .J. p r o f. Henrykowi Markiewiczowi, profesorom Marii Dłus- k i e j , Ewie O strow sk iej, Wacławowi Kubackiemu, Tadeuszowi U le- wiczowi, Tomaszowi Weissowi. O sob iście przez sz e re g l a t c ie ­ szyłem s i ę w spółpracą młodszych kolegów, zawsze chętnych i u- służnych, a warto p o d k re ślić , gorliw ych in icjato ró w d z isie jsz e ­ go obchodu. W ciąg u d z ie s ię c iu l a t nie żało w ali swego trudu i pracy w honorowych z a ję c ia c h Zarządu. Jak o ś nigdy nie nabrałem nawyku narzekania na m łodzież, tym też z w iększą przyjem nością przypominam nazwiska tych, którzy staremu emerytowi okazali ty ­ le d ro g ie j ż y czliw o ści. Zaczyna m iłą k o le jk ę doc.Tadeusz Buj- n ic k i i doc. Marian S tęp ień d z iś już na odpowiedzialnych s t a ­ nowiskach w U . J . , d a le j doc. Stan isław Grzeszczuk,od k ilk u l a t trosk liw y i pełen in icjatyw y w icedyrektor n asze j nieocenionej B ib lio te k i J a g i e l l o ń s k i e j, dr Marian T a ta ra , mgr Kasper Świe- rzow ski, mgr Bogdan Rogatko i , d z iś na Ś lą sk u p ra c u ją c y ,d r Ste­ fan Zabierow ski. W ręce sta rsz y c h i młodszych polonistów w po­ godnym, bo pewnym zaufaniu składam s t a r e a p ro ste życzen ie:

Q u o d f e 1 i x, f a u s t u m , f o r t u n a t u m-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cuando me instalé, confortablemente, en mi asiento, ya en el interior del avión, miré dentro del bolso y, para mi sorpresa, mi paquete de galletas estaba allí.... todavía

–Papá, yo no sabía cómo era el mundo, pero cuando has sacado el mapa de la revista para recortarlo, he visto que en el otro lado había una figura de un hombre?. _____ Cuando

Aproximadamente desde hace dos décadas ha aumentado de modo alarmante el número de jóvenes que padecen de aburrimiento, perturbación considerada como una de las más espantosas por

Чомусь молоді люди не хочуть перевантажувати себе серйозною літературою, а віддають перевагу масовому чтиву та глянцю […], які ні до чого

А життя Левича дедалі більше ділилося на дві сфери: «офіційну» – графіка, незмінного головного художника дитячого журналу «Малятко», де він працює і сьогодні

Чомусь молоді люди не хочуть перевантажувати себе серйозною літературою, а віддають перевагу масовому чтиву та глянцю […], які ні до чого

А життя Левича дедалі більше ділилося на дві сфери: «офіційну» – графіка, незмінного головного художника дитячого журналу «Малятко», де він працює і сьогодні

Uwa˙zamy, ˙ze w j˛e- zyku mo˙zemy odnosi´c si˛e do wszystkiego: tego, co otacza nas w rzeczywisto´sci fizycznej oraz tego, co nale˙zy do sfery abstraktów, z wł ˛ aczeniem