• Nie Znaleziono Wyników

"Adam Mickiewicz : kreacja autolegendy", Eligiusz Szymanis, indeks nazwisk oprac. Zofia Smyk, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Adam Mickiewicz : kreacja autolegendy", Eligiusz Szymanis, indeks nazwisk oprac. Zofia Smyk, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Danuta Zawadzka

"Adam Mickiewicz : kreacja

autolegendy", Eligiusz Szymanis,

indeks nazwisk oprac. Zofia Smyk,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1992 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 85/1, 202-208

1994

(2)

202

R EC EN ZJE

wiersz uważać chyba tylko za sui generis osob istą m odlitw ę”, nie zaś za wyraz pragnienia, „aby to, co prywatne, stało się w łasnością publiczną poprzez akt literackiego wyznania” (s. 111). Te tezy potwierdzają palącą potrzebę dyskusji, i to nie tyle o początkach humanizmu, ile o obliczu polskiego średniowiecza i m ożliw ościach ekspresji osobistej w tej epoce. Bardziej niż o gest literata-hum anisty chodzi tu o wymiar personalistyczny, wciąż nie dość wydobyty w badaniach nad naszym średniowieczem . A wyraźny, czego świadectwem choćby prozatorskie modlitwy Gertrudy M ieszków ny, o cztery wieki wcześniejsze od W ładysławowej prośby.

W iesław Wydra, w yczulony na kwestię miejsca W ładysława w linii rozwojowej polskiej poezji, przy okazji W iersza o spustoszeniu Sambora i antyfony „contra paganos” stwierdza, że „stoją [o n e]

u początków całej wielkiej literatury antytureckiej” (s. 111 — 112).

O m aw ianie innych tekstów daje sp osob ność d o ciekawych uwag o zwyczajach żakowskich i ich literackich św iadectwach oraz o wątkach żywych w ówczesnej duchow ości czy o formach nabożeństw paraliturgicznych (żołtarz, koronka, dom inikański różaniec, żłóbek, mandatum, pasja) i inspirowaniu osobistej medytacji.

O statecznie m onografista uznaje W ładysława za poetę niewątpliwie średniowiecznego, ale — dzięki dwujęzyczności — budującego swą tw órczością jakby rodzaj naturalnego pom ostu łączącego poezję średniowieczną z renesansow ą (s. 127).

N iezw ykle cenne ustalenia faktograficzne i wydanie krytyczne wszystkich znanych utworów W ładysława z G ielniow a czynią z m onografii Wydry pozycję wprost niezastąpioną w warsztacie pracy badacza polskiej literatury średniowiecznej. I co więcej — książka zaprasza do myślenia o najwybitniejszym poecie naszego średniowiecza.

M ałgorzata Elżanowska

E l i g i u s z S z y m a n i s , A D A M M ICK IEW ICZ. KREACJA A U T O L E G E N D Y . (Opiniowali do druku: S t a n i s ł a w M a k o w s k i , M a r ia S t r a s z e w s k a . Indeks nazwisk opracowała Z o f i a S m y k ). W rocław —W arszawa —K raków 1992. Zakład N arodow y im. O ssolińskich — W ydawnict­

w o Polskiej Akadem ii N auk, ss. 1 7 6 + 1 wklejka ilustr. „Biblioteka Towarzystwa Literackiego im.

Adam a M ickiew icza”. Tom XIII (XXI).

1

Znaczenie M ickiew icza dla kultury polskiej rzadko bywa dziś osobnym problemem badaw­

czym, jeśli nie stanow i przedm iotu kolejnego procesu rewizyjnego. Dzieje się tak m oże dlatego, że kanon jeg o „sym bolicznego życia w duszy narodu p olsk iego” nie wyw odzi się z naszego stulecia i nie jest z ducha tego wieku, m ało chyba przychylnego wszelkim ujęciom m onograficznym, zw łaszcza kultotw órczym .

Z tego względu książka Eligiusza Szym anisa Adam M ickiewicz. K reacja autolegendy warta jest namysłu, choćby z uwagi na zamiar naw iązania dialogu ze zjawiskiem o ustalonej już interpretacji i randze, traktowanym dziś jako kulturowy idiom. A utor raz jeszcze stawia problem legendy mickiewiczowskiej, jej źródeł i etapów form ow ania się, a przede wszystkim w now y sp osób określa genezę zjawiska. W śród czynników kształtujących wizerunek M ickiewicza w tradycji polskiej pierwszorzędnym i nie są, zdaniem badacza, ani niezwykła osob ow ość poety, ani specyficzny status poezji rom antycznej. Szym anis stawia tezę, że legenda m ickiewiczowska to efekt autokreacji zapisywanej w kolejnych dziełach. Z godnie z przyjętym założeniem badacz traktuje om awiane zjawisko jak o autolegendę, a jej rozwój śledzi w oparciu o utwory M ickiewicza, rezygnując z pytań w stronę autora (uzasadnienie wewnętrzne), a wpływ epoki oceniając jako drugorzędny.

Praca ma charakter analityczny: zawiera interpretację twórczości M ickiewicza w porządku chronologicznym (włącznie z etapem „czynu”) pod kątem wpisanych w D zieło zabiegów legendo- twórczych. M echanizm owej legendotwórczej kreacji sprow adza się — zdaniem Szymanisa — do projektu recepcji poszczególnych utw orów . Składają się nań przede wszystkim: „autorytatywna poetyka”, tj. nadrzędny stosunek ,ja ” m ów iącego do w ew nątrztekstow ego adresata, nasycenie D zieła elem entam i autocharakterystyki, budowanej za pom ocą autobiografizm u, oraz aktualizo­

wanie przekazu autolegendy poprzez reinterpretację zdezaktualizow anych jej fragmentów. Część teoretyczna książki, gdzie autor om aw ia założenia badawcze, wydaje się nazbyt szczupła (18 stronic) w stosunku do wagi poruszanych tam spraw: definiowanie legendy mickiewiczowskiej, przegląd myśli m itoznawczej, związek mitu z poezją i legendą, deklaracje m etodologiczne. Owa skrótow ość rodzi wiele niejasności i sprawia, że część w niosków postaw ionych jest nazbyt arbitralnie, a inne łączy z resztą pracy więź jedynie deklaratywna.

(3)

RECENZJE

203

2

Szymanis zakłada, że legenda m ickiewiczowska jest niepodobna do innych legend, a wobec tego dom aga się odrębnej definicji i szczególnych narzędzi badawczych. Tymczasem nie bardzo wiadom o, co ową specyfikę ma uzasadniać. Zdaniem autora — to, że: „Zrodzona bardzo wcześnie, wchłaniająca elementy transcendentalne, wyraźnie różni się od innych legend ścisłym związkiem z twórczością i tworzeniem przekonania o zupełnej wyjątkowości jej przedmiotu nie tylko w sferze artystycznej czy biograficznej, ale wręcz uniwersalnej” (s. 6). Jednak każda legenda ma swoją specyfikę, której źródłem jest jej bohater, obdarzony zawsze niezwykłą osobow ością, wyrażającą się w działaniu, a w przypadku twórców literatury — także przez D zieło. W szystkie legendy pełnią również funkcje kulturotwórcze, uniwersalizują jednostkow e zachowania i podnoszą je do rangi wzorów bądź anty wzorów. Wprawdzie Szymanis szczególnie akcentuje później dwie cechy om aw ianego zjawiska, tj. fakt równoległego w stosunku do utworów formowania się legendy oraz jej ścisły związek z twórczością poety, ale i one nie muszą przecież stanow ić o zasadniczej odrębności legendy Mickiewicza. M ożna się w ogóle zastanawiać, czy warunek „żywota za­

m kniętego” w olno uważać za istotny w przypadku legend z epoki, która postulat, by „żyć, jak się pisze”, uczyniła probierzem powagi słowa. W każdym razie ow ego warunku nie dopełniają także i inne legendy romantyzmu, np. Byrona, a z historiozoficznych — N apoleona. P oza tym fakt w czesnego pow stania legendy mickiewiczowskiej nie stoi w sprzeczności z tradycyjnym ujmowa­

niem jej genezy (tj. jako tworu odbiorców), o czym świadczą fenograficzne prace Kawyna. Z kolei

„ścisły związek z tw órczością” to argument ważny, ale wym aga dookreślenia, poniew aż wskazuje przede wszystkim na sw oistość legend romantycznych jako takich.

Sam bowiem rom antyczny wzorzec poezji mieści w sobie zjawiska legendogenne, takie jak:

m itotw órstw ó, autokreacja, autobiografizm, panpoetyzm , profetyzm czy ideał zgodności słowa i czynu. Tak więc, aby wykazać oryginalność legendy M ickiewicza, należałoby najpierw umieścić ją w kontekście epoki i rozpatrzyć, w jakim stopniu jest ona dziełem ducha czasu, a w jakim szczególną i zam ierzoną kreacją autorską. M ogłoby to pom óc nie tylko w wyborze strategii badawczej — określić, na ile trzeba szukać w utworach poety dystynkcji stylu rom antycznego, na ile zaś wnikać w jego filozofię twórczości czy świat wewnętrzny. Przede wszystkim jednak ow o usytuowanie inicjatywy legendotwórczej decyduje o tym, w jakim sensie legendę m ickiewiczowską w olno nazywać autolegendą; czy twórczość autora Ballad i romansów była jedynie legendogennym impulsem dla odbiorców, a sam M ickiewicz — współtwórcą legendy, czy też poeta pisał z myślą o autolegendzie i konstruow ał z utworów legendotwórcze mechanizmy.

W książce Szymanisa problem zależności M ickiewicza od myśli estetycznej i stylistyki epoki został całkowicie pominięty, natom iast próba rekonstrukcji sposobu myślenia autora dow odzi, że widzi on w M ickiewiczu jednak genialnego manipulatora, który podporządkow ał rom antyczny etos poezji celom autokreacji. D ow odzenie tej tezy odbywa się — nie bez szkody dla klarowności w yw odu — przy wykorzystaniu immunitetu wieloznaczności takich pojęć, jak właśnie autokreacja.

autobiografizm, profetyzm, mitotwórstwo, autolegenda, które — zwłaszcza poza kontekstem romantycznym — mają silne zabarwienie egotyczne.

Tak więc w centrum definicji om awianego zjawiska umieszcza Szymanis bardzo złożoną, a zarazem charakterystyczną dla romantycznej teorii poezji, kategorię mitu: „Legenda ta [tj.

m ickiew iczow ska] byłaby bowiem nie tyle [ . . . ] »sposobem recepcji jego dzieł«, ile również wynikającym z konstrukcji tekstów n a s t ę p s t w e m r e c e p c j i w p i s a n e g o w te d z i e ł a m it u ” (s. 26). C ytow ane zdanie stanowi punkt dojścia teoretycznych rozważań autora, a m ożna je zrozum ieć na co najmniej dwa sposoby: 1) poeta św iadom ie posługuje się legendotwórczym i regułami stylu, ale dla celów innych niż kreacja autolegendy (autolegenda „m im owolna”); 2) M ickiewicz z rozmysłem posługuje się m itotwórstwem jako zabiegiem legendotwórczym (auto­

legenda typu m itomańskiego). W rozdziale (8 stronic) bezpośrednio poprzedzającym podaną definicję, gdzie Szymanis dokonuje przeglądu myśli mitoznawczej od Vico po M ieletinskiego, zdaje się on sugerować, że chodzi o mit w sensie poetyki implikującej brązowniczy odbiór, skoro przyjmuje „definicję mitu jako metaforycznego sposobu objawiania dostępnych poecie absolutnych prawd” (s. 25). To jednak określa co najwyżej specyfikę legend rom antycznych1, przeto badacz, nawiązując do autobiografizm u, dodaje: „Podwójne usytuowanie poety we własnych dziełach — jako wewnętrznego autora i bohatera kreowanego mitu — stanow i też podstawę kulturowej legendy autora D ziadów” (s. 26). Teraz już chodzi nie tylko o poetykę, lecz wyraźnie również o mit osobow y: mit m itotwórcy albo właśnie mit Adama Mickiewicza. Jednak ow o niepisane prze­

1 Zob. Słownik literatury polskiej X I X wieku. Wrocław 1991, s. 472 (hasło „Legenda”).

(4)

204

R EC E N Z JE

św iadczenie co do egotycznej podstaw y legendy i socjotechnicznych zam iarów poety nigdy w pracy nie pojaw ia się wprost, w formie uargumentowanej tezy. Ujawnia się raczej w stylistyce wywodu, kiedy Szymanis, „wczuwając się” w rolę Χ ΙΧ-wiecznego odbiorcy, rozważa m ożliw ość potrak­

tow ania przezeń twórczości M ickiewicza w kategoriach „megalomańskiej bufonady” (s. 37) czy

„uzurpatorskiego kreowania się na proroka” (s. 116) lub gdy w ypom ina poecie, że „czynem”

nieopatrznie psuł własną legendę (np. s. 147 — 149).

O sobn ego om ów ienia wym aga też sposób wykorzystania obranej przez Szym anisa m etod olo­

gii. W m yśl założenia, że to tw órczość literacka jest terenem legendotwórczej autokreacji M ickiewicza, badacz zwraca się ku strategiom lektury z kręgu estetyki recepcji i pragnie

„poszukiwać źródeł legendy nie w sferze odbioru, ale w tekstach utw orów ” (s. 7). Niewątpliwie rozpatrywanie zjawisk sytuujących się na pograniczu literatury i życia literackiego z perspektywy odbiorcy m oże okazać się ow ocne, o czym świadczą choćby badania Marii Janion nad kulturą tyrtejską. Jednak zastosow anie tej m etody w om aw ianym przypadku dom aga się najpierw niezwykle ostrożnego rozróżnienia m iędzy autolegendą a legendą. W przeciwnym bowiem razie adresat w ew nątrztekstowy, zaprojektow any przez Mickiewicza, m oże zostać przesłonięty, a nawet zastąpiony o wiele bardziej jednoznacznym i znanym odbiorcą historycznym, w ów czas zaś

„w ykonanie” (legenda) wzięte zostanie za „zamiar” (autolegenda). W ypada przecież założyć, że

„wykonaw ca” często — właśnie w rom antyzm ie — modyfikuje pierw otny przekaz dzieła w imię własnych p otrzeb2; na ten ruch znaczeń wskazują zresztą tradycyjne definicje legendy. Szymanis pod ob n ego rozróżnienia nie dokonuje. N ie zajmuje się w ogóle hipotetyczną treścią autolegendy, wypełniając ją znanym i m otyw am i legendy, tj. koncepcją poety-wieszcza, terminami zaś „legenda”

i „autolegenda” posługuje się zamiennie. Porozum ienie między nadawcą a odbiorcą najpierw pojmuje na kształt zniew olenia tego ostatniego przez m echanizm y wewnątrztekstowe, pisząc np., że M ickiewicz „osiągnął w końcu status w ieszcza-przewodnika narodu, p r z e m i e n i a j ą c ó w n a r ó d w u f n ą g r o m a d ę lu d o w ą , przyjmującą poetyckie objaw ienie” (s. 68; podkreśl. D. Z.), czyli zakładając idealny odbiór, pozwalający na wyżej om ów ione utożsam ienia. Następnie sobie przeczy i akcentuje rozmijanie się legendy z autolegendą: „Życie dość brutalnie obeszło się z jego [tj.

M ickiew icza] koncepcjam i wykazując, że sukces, jaki poeta osiągnął, wynikał ze sp osob u odbioru niezgodnego z intencją autora [ . . . ] ” (s. 149), przy czym niezgodnie z intencją — to widzieć w M ickiewiczu oryginalnego poetę, zgodnie zaś — mieć go za proroka (zob. s. 148). W końcu badacz ucieka się do logiki paradoksu: przyznaje wprawdzie, iż odbiorca nie realizował zaprojektow anego przez M ickiewicza programu lektury, ale zarazem utrzymuje, że „Jego [tj.

M ickiew icza] dzieła tw orzyły [ . . . ] m echanizm legendotwórczy, który funkcjonował nawet wtedy, gdy odbiorca nie rozum iał koncepcji poety” i w dodatku to przyczyniało się „do pow stawania przeświadczeń o poecie zgodnych z kształtem kreowanej w nich [tj. utw orach] legendy” (s. 148).

N ie sp osób tedy dociec, dlaczego M ickiewicz ma być uw ażany za twórcę własnej legendy, skoro odbiorcy nie przyjęli autolegendy, a nawet jej nie pojęli.

N iespójn ość rozum ow ania Szymanisa wynika z faktu, że zakłada on jednokierunkow e działanie „horyzontu oczekiw ań” odbiorcy, kiedy wpływ a on na wewnątrztekstowe czynności autora względem adresata; Szym anis nie bierze jednak pod uwagę tego, że owe oczekiwania warunkują jeszcze potem działania czytelnika w obec dzieła. Tak więc pełne respektowanie roli odbiorcy stawia tu badacza w szczególnie trudnej sytuacji: musi on — jeśli chce rozpatrzyć stopień przyzwolenia dzieła na odczytanie legendotw órcze — spróbow ać „zapom nieć” o istnieniu legendy, by nie ulec sugestiom tego w tórnego tekstu, z reguły prostszego, bo wyrażonego nie w języku literatury. W każdym razie badacz autolegendy, której ogniwem jest tekst, nie m oże tam szukać legendy, a tym bardziej obu ich utożsamiać.

N iestety, w om awianej książce to właśnie jest regułą. N aw et wów czas, kiedy dany utwór nie zawiera elem entu uznanego przez Szym anisa za legendotwórczy, to jest on doń przenoszony z legendy. Przykładem m oże być interpretacja K onrada Wallenroda, w której badacz zm uszony jest bronić tezy o wspierającym legendę autobiografizm ie. P o cytacie z Pieśni W ajdeloty Szymanis pisze: „W K onradzie W allenrodzie po raz pierwszy M ickiewicz sugerował więc, że poezja jest sferą autonom iczną, niezależną od Boga, że kreacja poetycka ma m oc pow oływ ania rzeczywistości. Tak odw ażne sform ułowania pojaw iły się jeszcze tylko w Im prowizacji K onrada z III części Dziadów.

M im o w i ę c , ż e ty m r a z e m w y p o w i a d a ł j e b o h a t e r , k t ó r e g o t r u d n o u t o ż s a m i a ć z M i c k i e w i c z e m , to jednak wpisana koncepcja poezji potw ierdzała schemat poety-wieszcza, który wów czas był już w iązany z postacią autora K onrada Wallenroda. N i e z u p e ł n i e b e z r a c j i p i s a ł w i ę c s e n a t o r N o w o s i l c o w w s w o im r a p o r c i e : »Powiernikiem jego (W allen rod a)

2 Zob. M. J a n n i o n , Reduta. Kraków 1979, s. 29 — 30.

(5)

REC ENZJE

205

czyni on starego pieśniarza imieniem Halban, pod którego maską praw dopodobnie ukrywa sam ego siebie«” (s. 110; podkreśl. D. Z.). Szymanis, widząc w senatorze tylko „wnikliwego czytelnika”, zdaje się zapom inać, że „wnikliwość” raportu policyjnego wynika właśnie z horyzontu oczekiwań jego autora: w obec inwigilowanej rzeczywistości i w obec swego płatnika — więc niewiele ma wspólnego z troską o rozpoznanie wirtualności tekstu literackiego. Generalnie zresztą nie udało się Szym anisowi sprostać własnej deklaracji, jakoby „autor wyszedł z założenia, że podstaw ą badań wszystkich zjawisk związanych z literaturą jest szeroko rozumiany tekst literacki”

(s. 6). Zamykający pracę indeks nazwisk świadczy bowiem dobitnie, że nader często badacz pow ołuje się na św iadków epoki, zwłaszcza na opinie: Kajetana K oźm iana — największego dem askatora Mickiewicza, i Edwarda A ntoniego O dyńca — największego jego brązownika, czyli właśnie na głosy twórców legendy poety. Sposób zaś wykorzystania świadectwa N ow osilcow a pokazuje, iż dokum enty recepcji nie pojawiały się tylko wówczas, gdy ilustrowały działania m echanizmu wpisanego w tekst — jak chciałby autor (zob. s. 167) — lecz także wtedy, gdy tekstowi narzucały, rzeczywiście, legendotwórczy odbiór.

3

W szystko to powoduje, że otwarcie na m owę dzieła w omawianej książce m a charakter jedynie deklaratywny: w istocie bowiem Szymanis czyta poszczególne utwory M ickiewicza w sposób fenograficzny, szukając w nich, pod dyktando legendy, dosłow nych autocharakterystyk i autointerpretacji poety, często na przekór konwencjom i prawom organizującym wypowiedź literacką.

Najwcześniejszym zabiegiem legendotwórczym, który zdaniem badacza m ożna zaobserwować jeszcze przed formalnym debiutem poety, np. w Żeglarzu (1821), jest „autorytatywna poetyka” oraz to, że „Podm iot liryczny wyraża przeświadczenie o niepowtarzalności poetyckich przeżyć. [ . . . ] Sposób zaś wprowadzenia tej kategorii wykorzystuje wszystkie środki umożliwiające identyfikację

»ja« m ów iącego z poetą, który stylizuje się już na twórcę z mistycznych koncepcji literatury”

(s. 34). Trudno jednak zrozumieć, dlaczego nadrzędna pozycja podm iotu m ówiącego, która należy do w yznaczników rodzajowych liryki, cóż dopiero romantycznej, m a być w ogóle znacząca i dlaczego identyfikacja ,ja ” m ówiącego z poetą musi sygnalizować zaraz mistyczną proweniencję wypowiedzi. P odobne nieuwzględnianie konwencji literackich widać także w innych miejscach pracy, drastycznie zaś przy Sonetach odeskich, gdzie jakoby M ickiewicz dawał wyraz przekonaniu,

„że tw órczość poetycka objawiać ma wyższe prawdy, że ma przekazywać gnostyczne wtajem­

niczenie poety przeciętnym »zjadaczom chleba«, co autom atycznie określało legendotwórczy status tw órcy” (s. 81). N a dow ód Szymanis przytacza występujące w sonecie III przyrównanie kochanki do anioła, które np. Czesław Zgorzelski nazywa „typow o petrarkowskim” 3. Tak widziana „autorytatywna poetyka” jest również fundamentem O dy do młodości, uznanej przez Szym anisa za początek „kreacji autolegendy”: „W ygłaszane m onologi były bow iem bezpośrednio adresowane do hipostazow anych kategorii »m łodości« czy »św iata«, c o s p y c h a ł o p o t e n c j a l ­ n e g o o d b i o r c ę d o r o l i k o g o ś o d b i e r a j ą c e g o o b j a w i e n i e [ . . . ] ” (s. 36 — 37; podkreśl.

D. Z.). Sąd taki wydaje się błędny: jeśli nawet Oda jest sygnałem przekroczenia filomatyzmu, to M ickiewiczowi raczej nie zależało na budowaniu wizerunku nieprzystępnego wieszcza, skoro — jak wykazują badacze (Tretiak, Borowy, Kleiner, Zgorzelski) — chciał on popularyzować ideały Ody w przystępniejszej formie np. w Pieśni filaretów. Szkoda zresztą, że Szymanis nie korzysta w swojej książce z prac komparatystycznych (całkowicie np. pomija monografię Kleinera), w których świetle wiele jego ustaleń nie znajduje potwierdzenia.

W całym opisie pierwszego etapu formowania się legendy sporo jest przesady. N ieco po gom brow iczow sku wygląda choćby analiza legendogennego środow iska filomatów, którzy „Chcąc odciąć się od koherentnego i uporządkowanego św iatopoglądu »starych«, musieli nieustannie odkryw ać rewelacje potwierdzające ich poglądy. Jeżeli więc takich osiągnięć [artystycznych]

nie było, należało je jak najprędzej stworzyć [ . . . ] ” (s. 38). D latego wszystkie swoje nadzieje - dow odzi dalej autor - ulokowali w M ickiewiczu i bez miary go komplementując, nazywając

„nowym H om erem ”, w yw oływ ali w nim wieszcza. „M ożna by zatem zaryzykować stwierdzenie, że przesłanki legendotwórcze w utworach M ickiewicza były odpowiedzią na zapotrzebowanie filom atów , próbą dostosow ania się do roli, jaką mu przyjaciele wyznaczyli” — konstatuje Szymanis (s. 39). W szystko to na przekór zabawowej konwencji poezji filom atów , pełnej

3 Cz. Z g o r z e l s k i , O sztuce poetyckiej M ickiewicza. Warszawa 1976, s. 233.

(6)

206

R EC E N Z JE

wzajemnych przekom arzań, parodii literackich i towarzyskich, autoironii i persyflaży. Trochę na przekór również i zasadzie praw dopodobieństw a: bo jakżeż poeta, który wów czas fascynuje się W olterem i tłum aczy ten — jak m awiał Kleiner — pom nik ohydnego cynizmu (w Darczance), zgodził się tak bezkrytycznie na narzuconą mu rolę?

Nadrzędna rola podm iotu czy bohatera, „ton m entorsko-aforystyczny”, przewartościowania św iatopoglądow e — złożą się, zdaniem badacza, na pełny mechanizm legendotwórczy dopiero wów czas, gdy M ickiew icz zacznie się utożsam iać w dziełach z własnymi bohaterami. Za pom ocą autobiografizm u nałożonego na w ew nątrztekstow ą koncepcję poety-wieszcza autor Pana Tadeusza kreuje sw oją legendę w okresie od Ballad i romansów aż po D ziadów część III. Autobiograficzny charakter twórczości M ickiew icza jest rzeczą bezsporną, choć w rom antyzm ie typow ą i dostatecz­

nie uzasadnioną przez ów czesny etos poezji, nawet bez sięgania po tezę o legendotwórczej autokreacji. Charakter epoki co prawda niczego jeszcze nie wyklucza, ale z kolei struktura dzieł M ickiewicza w niczym ow em u aliansow i autolegendy i autobiograficzności nie pom aga. Albowiem na okres — według badacza — rozkwitu autolegendy, przypadają utwory dramatyczne (w sensie stricte gatunkow ym i szerzej: zdialogizow ania św iata przedstawionego), gdzie poszczególni bohaterow ie nawzajem się określają, warunkują, wchodzą w dialogiczne relacje — u Mickiewicza zaś często po prostu się uczą. Inaczej m ówiąc: to, co autobiografizm ujednoznacznia, pozorując, że jakiś sąd jest odautorski, wewnętrzna ekonom ia tekstu (np. bieg akcji, postaw a innej postaci dramatu) włącza na pow rót w dialektyczny ruch znaczeń. G dyby więc przyjąć, że autolegenda koncentruje się w ok ół wskazanego przez sugestie biograficzne bohatera, to trzeba powiedzieć, iż M ickiewicz od Ballad i romansów po D ziadów część III prowadzi z nią dialog, jeśli nie polemikę.

Tym czasem w książce Szym anisa jest tak, jakby poeta pisywał same m onologi-autocharak- terystyki: w Dziadach części IV portretuje się M ickiewicz jako geniusz (z) miłości, w Sonetach odeskich — gnostyk, w Sonetach krymskich — demiurg, w K onradzie Wallenrodzie gra rolę buntow nika-spiskow ca i, rów nocześnie, wieszcza ludow ego. W znam ienny natom iast sposób interpretuje się w om awianej książce całą „resztę” : ludow ość w Balladach, obrzęd w IV części D ziadów, rolę M irzy w Sonetach krymskich. Najprościej rzecz ma się z Mirzą, badacz bowiem w ogóle nie wspom ina o istnieniu takiego bohatera (zob. s. 79 — 91). N aw et wów czas, gdy cytuje sonet C zatyrdah i charakteryzuje m ów iące tam ,ja ” jak o legendotwórcze, jakby zapom ina, że opisuje nie tego bohatera, który dźwigać ma brzemię autolegendy, gdyż w podtytule wiersza stoi wyraźnie: M irza. A szkoda, bo rozpatrywany przez Szym anisa problem stosunku podm iotu (tu nawet autobiograficznego) d o adresata został w cyklu krymskim stem atyzow any, ów adresat zaś uw yraźniony i potraktow any jako „ty” liryczne — tyle że na określenie komunikacyjnej zależności Mirzy od Pielgrzyma kom entatorzy tekstu zwykli używać porównania, odpow iednio, m is t r z - uczeń (np. W itkowska).

L ud ow ość otrzym ała w książce równie prostą wykładnię — jak o poręczenie prawdziwości

„subiektywnych” intuicji poznaw czych M ickiewicza: „To M ickiewicz pozostaw ał animatorem nowej wizji świata. Kultura ludowa, w prow adzana przez niego d o kultury uniwersalnej, stanowiła tylko argum ent potw ierdzający jego odkrycia” (s. 52). Zdaniem Szymanisa, M ickiewicz zwłaszcza i tę kategorię na potrzeby autolegendy, poniew aż dokonuje — najwyraźniej w scenie z W idmem — upodrzędnienia „wiary” w obec „czucia”, rangi ludowej rewelacji prawdy w obec m ożliwości poznaw czych indyw idualnego uczucia. Tak więc m iłość to klucz do zrozum ienia świata, autob io­

grafizm zaś IV części D ziadów niedwuznacznie sugeruje, kto ów klucz posiada. Szym anis ponadto twierdzi, że zasadę pierw szeństwa „czucia” M ickiewicz ustanow ił już w Rom antyczności. Trzeba by jednak wyjaśnić, dlaczego w balladzie bohaterką „czującą” jest postać z ludu, a nie poeta, skoro rozkwit „dającego wiedzę uczucia” do Maryli przypada właśnie na czas pracy nad Rom antyczno- ścią.

K olejny zabieg legendotw órczy, ale już wym uszony przez sytuację zewnętrzną, to dokonana w III części D ziadów reinterpretacja wcześniejszej twórczości. Rok bowiem 1831 był dla autolegendy M ickiew icza — według Szym anisa — m ało przyjazny: „Fakt, że poeta, obw ołany wieszczem narodow ym , nie wziął udziału w powstaniu, był błędem w znacznym stopniu osłabiającym jego legendę, ale nieum iejętność interpretacji faktów byłaby wręcz sprzeczna z rolą wieszcza. Paradoksalnie rzecz ujmując, zryw zbrojny, który zapewnił M ickiewiczowi literackie zwycięstw o nad przeciwnikami i osadził jego legendę w niepodważalnym kontekście narodowym , bardzo łatw o m ógł ją zaprzepaścić” (s. 119). T o jedna z najodważniejszych sugestii autora książki, choć nie w iadom o, jak d aleko idąca — czy ow ą „nieumiejętność interpretacji faktów ” wiązać należy tylko z pow szechnym w 1831 r. poczuciem absurdalności historii, czy też „paradoks” sięga głębiej. W rozważaniach Szym anisa pośw ięconych genezie Dziadów drezdeńskich w yczytać m ożna

(7)

RECENZJE

207

i taką myśl, że dla M ickiewicza sam o powstanie było „produktem ubocznym ” jego legendo- twórczych zabiegów, historycznym dow odem spełnionego, ale kłopotliw ego profetyzmu powieści litewskiej. P oeta um ocnił autolegendę, bo okazał się profetą w sensie socjotechnicznym ( Wallenrod stał się Belwederem), ale równocześnie postawił ją w stan zagrożenia w planie historiozoficznym ( Wallenrod wróżył klęskę, a nie zwycięstwo wroga) i autobiograficznym (nie wziął udziału w powstaniu). Tak więc w Dreźnie „wygotow ał” M ickiewicz dramat, żeby obronić własną legendę,

„paradoksalnie” popsutą przez powieść litewską i listopadow ą klęskę (zob. s. 107—129).

Zarzut braku czynu poeta oddalił przez sam dobór realiów dramatu (wątek filomacki), czym udowodnił: „że miał za sobą przeżycia i czyny pozwalające mu bez wstydu patrzeć w oczy bojow nikom narodow ego zrywu” (s. 120). Natom iast za „św iatopoglądowe nieporozum ienie” uznał M ickiewicz bunt przeciwko Bogu z pow ieści litewskiej (czyn Wallenroda, koncepcja poezji kreatywnej). Postanow ił tedy owe „kłopotliwe dysonanse m yślowe” usprawiedliwić i usunąć za pom ocą specjalnie skonstruowanej postaci bohatera. Konrad — zdaniem badacza — pom yślany został jako kwintesencja wcześniejszych postaci z jeszcze silniejszym stygmatem biografii poety.

Wpisane weń zostały: przede wszystkim geniusz uczucia Gustaw a (przeniesionego na naród), bunt W allenroda i wiara H albana w m oc poezji — wszystko zintensyfikowane, zapowiadające katastrofę, a za nią katharsis. Tę przyniesie Widzenie K siędza Piotra, uzasadniające absurdy historii — a tym samym impregnujące autolegendę na wszelkie wahnięcia biegu dziejów — i usprawiedliwiające bunt Konrada, także W allenroda (zob. s. 119 — 129).

W tym miejscu wyw odu badacza rysuje się zrazu pow ażna niespójność, ale — jak się okaże — pozorna: „To nie Konrad jednak był tym który objawił zasadniczą prawdę. [ . . . ] W III części Dziadów prawdę tę objawił prosty ksiądz. C z y ż b y z a t e m M i c k i e w i c z d e z a w u o w a ł w ł a s n e m o ż l i w o ś c i ? Przecież tak łatwo utożsamić poetę z Konradem, a ten, najprościej rzecz ujmując, zbłądził. O t ó ż n ie — M i c k i e w i c z b y ł p r z e c ie ż a u t o r e m c a ł e g o t e k s t u , a z a t e m r ó w n i e ż w s z y s t k i c h p r a w d w n im p r z e d s t a w i o n y c h ” (s. 125; podkreśl. D. Z.).

Ta ostatnia konstatacja brzmi jak memento pracy Szymanisa. D otąd bowiem badacz nie pamiętał o podobnych oczywistościach: o udziale ludu w edukacji poety z Rom antyczności, randze obrzędu w IV części Dziadów czy o Mirzy z cyklu krymskiego. Zresztą i zauważenie roli K siędza Piotra w ekonom ii dramatu nie przynosi przewartościowania wywodu. „Prosty ksiądz” jest w inter­

pretacji Szymanisa tylko narzędziem, za pom ocą którego Bóg udziela wymuszonej przez K onrada odpow iedzi na żądania z Im prowizacji: „To jednak Konrad w ostatecznym rachunku pow odow ał odsłonienie Boskiego planu” (s. 125). (Charakterystyczne, że autor książki, gdzie indziej często pow ołujący się na pracę Weintrauba o profetyzmie, tym razem nie wziął pod uwagę zawartego w niej om ów ienia trzech źródeł profekcji w Dziadach drezdeńskich; w świetle uwag Weintrauba — rola Księdza Piotra w dramacie nie jest podporządkow ana kreacji Konrada).

Rozdział pośw ięcony Księgom idzie spodziewanym torem. Tam — , jaw ił się M ickiewicz jako prorok już bez osłony literackości” (s. 130). Emigranci zaś ulegli autolegendzie, bo „Bardzo [ . . . ] chcieli, by okazał się rzeczywistym prorokiem, a nie literatem wykorzystującym sprytnie koniunk­

turę” (s. 131).

W odróżnieniu od fragmentu o Księgach, szczupłego i w zasadzie pozbaw ionego argumentacji, rozdział pośw ięcony Panu Tadeuszowi eksplikuje tytułow ą tezę na różnych poziom ach utworu.

A utolegenda w H istorii szlacheckiej opiera się, zdaniem badacza, dalej na profetyzmie, tyle że umieszczonym na poziom ie narratora (stylizowanie się na ludow ego wieszcza-bajarza), w tekście przejawia się w sposobie opow iadania (Pan Tadeusz to — zważywszy na zakończenie — baśń, a „Baśń zbliżała się w przekazie uniwersalnych prawd do mitu, stając się jedną z możliwych form objaw ienia”, s. 134). Objawienie jest uzasadnieniem posłannictwa dziejowego Polski przez ukazanie niewinności jej ofiary. Mickiewicz jako autor mitu narodow ego w Dziadach, a ksiąg sakralnych w Księgach dodaje teraz apokryf, obrazujący życie codzienne Polaków . Umieszczając H istorię szlachecką po Dziadach drezdeńskich, jak niegdyś G rażynę po Dziadach wileń- sko-kow ieńskich, dopełnia poeta formułę wieszcza ludowego, który prorocze wizje uzupełniał opow iadaniam i z przeszłości.

N iestety, w końcow ych rozdziałach pracy, gdzie badacz rozpatruje pod kątem kreacji autolegendy etap „czynu”, wraca znamienny sposób myślenia: „Starał się [M ickiew icz] życiem poświadczyć prawdę głoszonych idei, b o t a k a p o s t a w a b y ła w p is a n a w k r e o w a n y m it ” (s. 168; podkreśl. D. Z.) lub nieco wcześniej: „Wierny sobie, czynem udowadniał prawdę własnej poezji, a le d o w o d y te b y n a j m n i e j n ie b y ły p o t r z e b n e . S z k o d z i ł y n a w e t l e g e n d z i e , bo sprowadzały do ludzkiej miary to, co w założeniu przerastało człowieka” (s. 163; podkreśl.

D. Z.). W idać tu, jak trudno autorowi książki rozstać się z myślą, że M ickiewicz w szystko poświęcił

(8)

208

R EC EN ZJE

gigantycznej, wyrafinowanej autokreacji. Przed sobą sam ym bronił — przyznaje Szymanis — tylko życia rodzinnego, które było mu ucieczką. Bo też takie życie, „odmierzane kolejnymi naro­

dzinami dzieci i nawrotam i choroby żony, nie m ogło nawet zbliżyć się do literackiej legendy”

(s. 152).

Danuta Z aw adzka

M a r t a P iw i ń s k a , JU L IU S Z SŁO W A C K I O D D U C H Ó W . W arszawa 1992. W ydawni­

ctw o P E N , s. 504.

K siążka — pośw ięcona problem om okresu m istycznego Juliusza Słowackiego — jest próbą

„sprawdzenia” stanu współczesnej kultury Królem-Duchem·, próbą, której brakow ało w dotych­

czasowej literaturze przedmiotu. A przecież „taka interpretacja m ów i tyleż o Słowackim i o jego dziele, co o stanie współczesnej kultury. M ówi, że ona bardziej się interesuje sztuką jako ekspresją autora niż sztuką jak o sposobem poznania [ . . . ] . Inaczej m ówiąc, K róla-Ducha nie ma — dla nas.

N ie ma, bo wcale nie chcem y, żeby był. Bo nasz stan własny jest taki, że możem y go ująć i pojąć właśnie w jego »nieistnieniu«” (s. 269). W ypow iedź ta wprowadza w klimat myśli i styl książki Marty Piwińskiej. K ról-D uch jak o „K sięga kultury polskiej”, która nie miała autentycznych szans zaistnienia w niej, teraz — paradoksalnie — właśnie tym „nieistnieniem” zasługuje na obyw atel­

stwo. Piw ińska odczytuje Słow ackiego — jakże by inaczej — w kontekście współczesnej myśli i sztuki, ukazując, jak „gra”, jak m ogłoby zagrać jego „archaiczno-prekursorskie” dzieło w kontek­

ście kultury światowej.

K siążka pełna pasji i osob istego zaangażow ania napisana jest w formie przejrzystego wykładu, dostępnego, jak m niem am , dla nawet mniej obeznanych ze skom plikow anym i problemami dojrzałego polskiego romantyzmu. To duża zaleta; bo choć trudno spodziew ać się, że temat książki m ógłby poruszyć szerszą publiczność, to sp osób pisania nie stwarza dodatkow ych barier. Jest to istotne, gdyż w książce podkreśla się, że współczesne zm iany w poczuciu piękna (estetyka science fiction, obrazu film ow ego) w większym stopniu niż dotychczas skłaniają do akceptacji estetyki

dzieła Słowackiego.

Pierwsza część książki, pt. W szystko gada dziwnym , nowym ję z y k ie m ..., pokazuje, w jaki sposób od m ieszczących się w kategoriach literackich poszukiw ań now ego języka, now ego poety, dochodzi do próby egzystencjalnej — poszukiw ań now ego człowieka. Literatura jest tu podrzędna w obec spraw o nieporów nanie szerszym zasięgu. Przegląd problem ów związanych z twórczością lat ostatnich Słow ackiego to rodzaj wstępnego uporządkowania pola przed przystąpieniem do tematu właściw ego, którem u pośw ięcona jest druga część książki, pt. N o ta tk i p rz y czytaniu

„K róla-D ucha”.

W otwierającym książkę szkicu pośw ięconym „późnej” twórczości autorka buntuje się przeciw tej „biologicznej”, jak ją określa, cezurze — służy ona jedynie do wyodrębnienia u Słowackiego okresu m istycznego na zasadzie pochodzącej spoza wewnętrznej logiki twórczości, przez odw ołanie się do dośw iadczenia życiow ego, później w literaturze zw anego sym bolicznie sm ugą cienia.

Autorka pokazuje m om ent zasadniczego zwrotu literatury romantycznej ku swoistej transcenden­

cji, kiedy to słow o staw ało się odblaskiem Słowa, a czyn poezji — aktem egzystencjalnym.

Sięgając d o historycznej rzeczywistości, em igracyjnego „tu i teraz”, jakie było udziałem Słow ackiego, zajmuje się Piw ińska wpływem lekcji 16 kursu III literatury słowiańskiej M ickiewicza na poglądy poety, a przede wszystkim na pisanego w krótce potem K sięd za M arka. Pośw ięcony dram atowi w ykład form ułow ał koncepcję pobudzania, wręcz zniew alania do czynu — jak o istoty funkcji dramatycznej. W późniejszych rozważaniach o Królu-Duchu wykład ten podsunął myśl interpretacji poem atu jako poszukiw ania dróg od słow a poetyckiego do działania, choć system genezyjski stanow ił sw ego rodzaju veto w obec nauki lekcji 16. Ideał dramatu zarysowany w wykładzie M ickiew icza to ciągła rozm ow a z przeszłością, „istne św ięto D ziadów ”, czerpiące z tajemnej wiedzy tradycji, które jedynie „zamyka się proroctwem ” 1. System Słow ackiego zaś, nazwany od epopei o prapoczątkach g e n e z y j s k i m , jest w istocie odm ianą f i n a l iz m u , a więc w swej istocie zwraca się w przyszłość. N a tym tle formułuje Piw ińska hipotezę, że antagonizm w ieszczów, ponad m ałostkow ym i realiami, stanowi klucz umożliwiający dotarcie d o specyfiki polskiej kultury.

Zasadniczej konwersji w stosunku d o wykładni wczesnorom antycznej ulega, według Piw iń­

skiej, pojęcie natchnienia. N au k a genezyjska wyzwala od jego kaprysów. Pozw alając jasn o widzieć drogi ducha „na trzeźw o”, uniezależnia od przypływów i odpływ ów „stanu łaski”.

1 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Jubileuszowe. T. 11. W arszawa 1955, s. 122.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poszukując odpowiedzi na postawione pytanie na wstępie należy zauważyć, iż przytoczone regulacje pochodzą z prawa pozytywne­ go12. Oznacza to zatem, iż na

Analiza wyników badań empirycznych przeprowadzonych wśród uczniów i uczennic klas szóstych szkół podstawowych potwierdziła postawioną hipotezę: „Kłamstwo wśród

nież faktycznym) jest z tego punktu widzenia faktem prawnie obo­ jętnym, ponieważ obowiązki alimentacyjne łączą się tylko z ojco­ stwem prawnym. Ojcostwo

Sumując: praca ma charakter par excellence naukowy, lecz może także pełnić funkcję praktycznego poradnika przy formułowaniu wniosków dowodowych i postanowień o

Energy efficiency measures implemented in the Dutch non-profit housing sector After establishing the energy renovation rate of the stock, we have identified the energy

Distributions of the average dates of the onset of the growing season in Poland (n=653) determined by (a) Gumiński and (b) satellite remotely sensed methods

database is used to accomplish the following objectives: (1) quantify the model uncertainty of these slope stability models by evaluating the statistics {mean and coefficient

Delft University of Technology, Delft, The Netherlands 27 A New Technique for Testing a Sailing Yacht in Waves.. Kapsenberg, Maritime Research Institute, Wageningen, The Netherlands