• Nie Znaleziono Wyników

"Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki" (Hbr 13, 8) : obecność Chrystusa w świecie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki" (Hbr 13, 8) : obecność Chrystusa w świecie"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

S tudia Teologiczne Bial., D roh., Łom.

16(1998)

„JEZUS CHRYSTUS WCZORAJ I DZIŚ, TEN

SAM TAKŻE NA WIEKI” (HBR 13, 8).

OBECNOŚĆ CHRYSTUSA W ŚWIECIE

Treść: I. W szechogarniający świt; II. „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno” (1 Kor 13, 12); III. Oto przybytek Boga z ludźm i” (Ap 21, 3).

P ytanie o C h ry stu sa nabiera szczególnej w agi w św ietle Listu do H ebrajczyków 13; 8. Jeśli bow iem C hry stu s m a zw iązek z całością cza­ su - przeszłością, teraźniejszością i przyszłością - w ted y ró w n ież p o z o ­ staje w relacji do całości przestrzen i i w ten sposób w iąże się z k ażd y m człow iekiem i całą ludzkością. C h rystus dla nikogo nie m oże być obo­ jętny, ro zstrzy g a O n bo w iem o najw ażniejszych sp raw ach człow ieka. Z ainteresow anie N im w zrosło od czasu, kiedy Jan Paw eł II ogłosił rok 1997 ro k iem C h ry stu sa w ram ach p rz y g o to w a ń d o o b ch o d ó w ju b ile­ u szu d ru g ieg o tysiąclecia.

P atrzenie na C h ry stu sa p o p rzez w czoraj, dziś i ju tro jest n ie zw y ­ kle w a ż n e .1 W arunkuje ono b o w iem sam o p o z n a n ie C h ry stu sa o raz d o strzeż en ie w ielkiego p la n u zb aw ien ia, realizującego się w h isto rii, praw , k tórym i się kieruje, oraz godności człow ieka i znaczenia w sp ó l­ noty ludzkiej. C hrystus historii zbaw ienia jest E m m anuelem - Słow em , które p o śró d lu d z i rozbiło swój n am io t (J 1 , 14).

BP E D W A R D O Z O R O W S K I

„Jezusa Chrystusa możemy poznać tak napraw dę jedynie wtedy, kiedy pojm ujem y Go jako, jedność z Chrystusem wczoraj" oraz kiedy przez C hrystusa "wczoraj i dziś” dostrzegam y C hrystusa w iecznego. N a spotkanie z C hrystusem składają się zaw sze te trzy w ym iary czasu, co w ięcej - w ykroczenie poza te wym iary ku tem u, co stanow i Jego pochodzenie i przyszłość. W m om encie, kiedy udajem y się na poszukiw anie praw dziw ego Jezusa, m usim y być nastaw ie­ ni na taka w łaśnie rozpiętość." J. R a t z i n g e r , Jezus Chrystus dzisiaj, w: C om m unio; t. 11

{Tajemnica odkupienia), Poznań 1997 s. 7. Zob. też: W. Kasper, Jezus C hrystus, W arszawa

1983; L. R. M o r a η , Chrystus w historii zbawienia, W arszawa 1985; J. R a t z i n g e r ,

(3)

I. W szech o g arn iający św it

W szystko zaczęło się od prostego: „Pójdź za m ną"! Jakaż p o tężn a siła m u sia ła zaw ierać się w ty m zap ro szen iu , jakie w ielkie d o b ro i olśniew ające p ięk n o , że ci; k tó rz y je usłyszeli; zo staw iali w sz y stk o i w y ru szali w drogę. P iotr porzucił żonę i teściow ą (Mt 8, 14), Jan i Ja­ kub zostaw ili łódź i ojca (Mt 4, 22); M ateusz o dszed ł w p ro st z kom ory celnej (Mt 9; 9), inni uczynili podobnie. W yruszyli na d ro g ę n iezn an ą i w cale nie łatw ą. W trzyletnim nowicjacie dośw iadczyli w iele radości i sm utk u; zach w y tu i zw ątpienia. Było i tak; że sam M istrz ich zapytał: „C zy i w y chcecie odejść?" (J 6, 67). Ale Szym on P io tr od p ow ied ział: „Panie, do kogóż pó jdziem y ? Ty m asz słow a życia w ieczn eg o " (J 6, 68). A p o te m u d erzo n o w pasterza i rozproszyły się ow ce (Mk 14, 27). N a szczęście ten stan trw a ł n ied łu g o . Blask z m artw y ch w stan ia z g ro ­ m a d ził na no w o uczniów , a w ich er P ięćdziesiątnicy p rzem ien ił ich w now ych ludzi. O tw orzyły się im oczy, nabrali now ej siły, zaczęli ro z u ­ m ieć Pism a.

Za życia C hrystusa apostołow ie nie w szystko rozum ieli z tego, co w id zieli i czego do św iad czali. N a w e t p o Jego z m a rtw y c h w sta n iu „oczy ich były niejako na uw ięzi" (Łk 24, 16). D opiero zesłanie D ucha Św iętego pozw oliło im m ów ić tak, jak O n to tylko m oże spraw ić (Dz 2, 4). W ypełniała się obietnica: „G dy przyjdzie On; D uch P raw dy, d o ­ p ro w a d z i w as d o całej p ra w d y " (J 16; 13). Cała p ra w d a (aletheia pase to: tylko p ra w d a , bez d o m ieszk i fałszu czy b łę d u , i w e w sz y stk im p ra w d a , w odniesieniu do całej rzeczyw istości, to w reszcie rozu m ienie Bożego słowa. „Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma" (Łk 24; 45).

C zego doty czy ła ow a d a n a z góry zdolność p rzy jm o w an ia? O d ­ nosiła się ona d o tego; co zaw ierało się w Piśm ie św.: że „m usi się w y ­ pełnić w szystko, co n ap isan e jest o M nie w Praw ie M ojżesza; u P ro ro ­ ków i w Psalm ach" (Łk 24; 44). Była to p ra w d a obejm ująca całość cza­ su i przestrzen i, cały św iat i w szystkich ludzi; od p ierw szeg o człow ie­ ka (A dam a) aż p o ostatn iego zb aw io neg o , p ra w d a udzielająca o d p o ­ w ied zi na najbardziej tru d n e p y ta n ia ludzkie. Był to w szech o garniają­ cy św it, rozpraszający m roki um y słu i serca człowieczego.

Ó w blask bił p rzed e w szystkim z W cielenia. „K iedy anioł G abriel - pisze R. P rzybylski - oznajm ił M aryi, że zostanie M atką Boga, rz ą d z ą ­ ca w szechśw iatem O p atrzn o ść ujaw niła jed n ą z najistotniejszych cech w łasnej natury: m iłość do stw orzo n eg o p rzez siebie człow ieka. Był to m o m en t n iezw y k ły i p rzeło m o w y ; albo w iem w ieść ta o tw ie ra ła lu ­ dzio m m o żliw o ść o d k u p ie n ia swej grzesznej egzystencji, w zb u d zając nadzieję na zw ycięstw o n a d śm iercią. Proch, sk azan y za g rzech

(4)

pier-EDWARD OZOROW SKI

w o ro d n y n a ro zsy p an ie p o p u s ty n i m aterii, m iał stać się św iąty n ią Boga. P o w ró t d o bez czasu, w k tó ry m człow iek b ęd zie m ó g ł z n o w u obcow ać z Panem tw arzą w tw arz staw ał się nareszcie realn y".2

N apisać: Bóg stał się człow iekiem , „Słow o stało się ciałem " (J 1, 14) - m ogli tylko lu dzie natchnieni. „Ciało i k rew nie objaw iły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie" (Mt 16; 17) - p o w ied ział Jezus do Piotra, g d y ten w y z n ał Go M esjaszem , Synem Boga ży w eg o (M t 16, 16). W cielenie jest w ielkie p rzez to, co się w y d arzy ło , i p rzez to, co ob­ jaw iło się ludziom . G dyby Bóg sw e w ielkie dzieło zstąpienia na ziem ię u k ry ł p rz e d lu d źm i, nie straciłoby ono w p ra w d z ie sam o w sobie n a w ielkości; ale też nie w p ły n ęło b y n a zm ian ę św iad o m o ści ludzkiej. W ielkość W cielenia m ierzy się także ogrom em zd u m ien ia w obec tego, co się stało.

M yśliciele greccy od d zielali Boga od św iata n ie p rz ek racza ln ą p rzep a ścią. W k ręgach gnostyckich m aterię i ciało u w a ż a n o za zły p ie rw ia stek w ro g i Bogu. P o bożny Izraelita czuł w p ra w d z ie Boga bli­ sko siebie, ale zaw sze jako tego, który m ieszka w niedostępnej św iatło ­ ści (1 Tm 6, 16). Tym czasem chrześcijanie głosili Boga, który stał się p o ­ do b n y m w e w szystkim do człow ieka oprócz g rzechu (H br 4, 15). C zy­ nili to na p o d staw ie tego, co w idzieli i czego dośw iadczyli „N ie za w y ­ m yślonym i m itam i - tłum aczy św. P iotr - postęp o w aliśm y w ted y , gd y d aliśm y p o zn ać m oc i przyjście P ana n aszeg o Jezusa C h ry stu sa, ale n au czaliśm y jako n aoczni św iad k o w ie Jego w ielkości" (2 P I, 16). „O znajm iam y w am to - pisze z m ocą św. Jan - co ujrzeliśm y w łasn y m i oczam i, na co p atrz y liśm y i czego d o ty k ały n asze ręce" (1 J l , l ).

D la w ielu p o g an n au k a ta b y ła nie do zniesien ia p y sz n y m ro sz­ czeniem . C elsus p oró w n y w ał chrześcijan do nietoperzy, robaków ; żab; co to w yłażą ze sw oich kryjów ek, aby m ówić: „Bóg istnieje, m y zajm u ­ jem y d ru g ie m iejsce p o nim , a jesteśm y z u p ełn ie p o d o b n i d o Boga. W szystk o jest n am p o d d an e : ziem ia, w o d a; p o w ietrz e, g w iazd y ; w sz y stk o istnieje d la nas, w sz y stk o jest na n asze usługi... Bóg sam p rzy b ęd z ie, albo ześle sw ego Syna; aby w y d ać n a p ło m ien ie n ie sp ra ­ w iedliw ych, a m y będziem y m ieli z n im życie w ieczne" i konkludow ał: „Łatwiej znieść takie g łu p stw a, g d y rozp raw iają o nich robaki i żaby, niż kiedy m ó w ią tak Ż ydzi i chrześcijanie".3 N au k a chrześcijan w tym w zględzie nie była jed n ak głu pstw em , co zresztą po m istrzo w sk u w y ­ kazał tem u ż C elsusow i O ry genes.

2 R. P r z y b y l s k i , H omilie na Ewangelię dzieciństw a, Paris 1990 s. 21.

(5)

Ew angelia C h rystusow a była w szechogarniającym św item , p rzeła­ m ującym w szystkie dotychczasow e schem aty. Bóg rzeczyw iście zstąpił na ziem ię, w szed ł w historię ludzkości, sam stał się historią. Przyjął lud zk ie ciało, p rzez które zjednoczył się w pew ien sposób z k ażd y m człowiekiem i z całym kosm osem . To, co Ewangelie opow iadają o dzie­ ciństwie Jezusa, odnosi się nie tylko do Świętej Rodziny, lecz rów nież - a w łaściw ie n ade w szystko - do całej ludzkości. Było to w y darzenie ogar­ niające swoją zbaw czą m ocą całość czasu i przestrzeni. „E m m anuel - Bóg z nam i" jest kategorią sakralną, porządkującą dzieje całej ludzkości.

Im ię to zaw iera Biblia Starego Testam entu (Iz 7, 14). D opiero jed ­ n ak w N o w y m Testam encie uk azało się w pełn i jego znaczenie. Stary T estam ent o p o w iad a ł o p rzy szło ści językiem obietnicy. W N o w y m - obietnica przyoblekła się w ciało. Jezus C hrystus jest „Synem N iew ia­ sty" m iażdżącym głow ę w ęża (Rdz 3, 15), zap o w iad an y m M esjaszem , E m m anuelem . „Bóg z n am i" oznacza po W cieleniu nie tylko: Bóg p rzy nas, obok nas, blisko nas, lecz - w nas (Bóg m ną, tobą, nam i).

W cielenie, p o dobnie jak człow iek, jest rzeczyw istością w rozw oju. Jak k ażd y człow iek, poczynając się; sw e życie p o siad a jako zad a n ie, będąc ontycznie człow iekiem , m a dojść do pełni człow ieczeństw a, tak ró w n ież Jezus C h ry stu s, poczynając się z M aryi i w M aryi m ocą D u ­ cha Św iętego, w y b rał d ro gę, k tó ra w io d ła d o p ełn i m iłości w p o s łu ­ szeństw ie w oli Bożej (Flp 2, 5-8; H b r 10, 9).

W Ewangelii w edług św. Łukasza znajdują się słowa: „Dziecię zaś ro­ sło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczyw ała na N im " (Łk 2, 40); „Jezus zaś czynił postępy w mądrości; w latach i w łasce u Boga i u ludzi" (Łk 2, 52). Objawiają one, iż Syn Boży, sta w szy się człowiekiem, przyjął na siebie kondycję ludzką ze w szystkim i jej konse­ kwencjami. Bóg był niemowlęciem, dzieckiem, młodzieńcem, mężczyzną, miał m atkę i przybranego ojca, w zrastał nie tylko w latach, lecz rów nież w mądrości. Ćzy m oże być jeszcze w iększa bliskość? Bóg nie odepchnął człowieka, nie odrzucił starego stw orzenia, lecz na starym p n iu zaszcze­ pił now e życie, po to, żeby wszyscy mogli mieć w sobie życie.

Bóg Jezusa C hrystusa jest Bogiem życia, m iłośnikiem życia. Stw o­ rzył człow ieka z miłości i pow ołał do pełni miłości. Chciał n ad to , aby lu d z k a m iłość oznaczała, zaw ierała i u rzeczy w istn iała Boską m iłość. M iłość jest n ajw sp an ialszy m przejaw em życia, szczytem jego a k ty w ­ ności. Bóg nie p o zw o lił grzechow i zniw eczyć sw ego d zieła. Jezus C h ry stu s p rzy w raca B oskiem u stw o rze n iu jego p ie rw o tn e i fin aln e piękno, ratuje człow ieka, ocala i koronuje go w jego w olności m iło w a­ nia. D ow odem zaś m iłości jest ofiara z życia, a nie przem oc. Stąd Je­ zu s C h ry stu s, chociaż uczestniczył w e W szechm ocy Boga, w y b ra ł 69

(6)

π

EDWARD OZOROW SKI

lu d z k ą słabość i szedł d ro g ą miłości, której m ocą jest m iłosierdzie. Ziem skie życie Jezusa było d ro g ą w zno szącą się k u górze. Swój szczyt osiągnęła ona n a Golgocie. Bardziej m iłow ać ju ż było nie sposób. „U m i­ ło w aw szy sw oich na świecie, d o końca ich u m iłow ał" (J 1 3, 1 ). „N ik t nie m a w iększej miłości od tej, gd y ktoś życie swoje oddaje za p rzy ja­ ciół sw oich" (J 15, 13). Była to m iłość Bosko - lu d zk a. U k rzy żo w an ie było sk rzy żo w an iem się miłości: Boga d o lu d z i i człow ieka d o Boga. N ie m o żn a było ani w yżej w zn ieść się, ani niżej zejść w m iło w an iu . K rzyż objaw ia Boga w sposób przekraczający w szelkie w cześniejsze o nim w yo brażen ia.

G dy Jezus m ów ił o Bogu jak o sw oim Ojcu, Ż ydzi p o rw ali k am ie­ nie i chcieli Go ukam ienow ać. G dy ich zapytał: „Za który z tych czy­ nów chcecie M nie ukam ienow ać" (J 10, 32), odpow iedzieli: „N ie chce­ m y Cię kam ienow ać za d o b ry czyn, ale za b lu źn ierstw o , za to, że Ty będąc człow iekiem u w ażasz siebie za Boga" (J 10; 33). P raw d ę u zn an o za b lu ź n ie rstw o i uczyniono p o d sta w ą skazującego w y ro k u (M t 26, 65). P raw d a jed nak pozostała p ra w d ą i n aw et u k rzy żo w an ie nie z d o ­ łało jej obalić. Jezus C hrystus jest Synem Bożym w poczęciu, ziem skim życiu i krzyżow ej śmierci. Dla p o g an n au k a ta była głu pstw em , a dla Ż y d ó w zgorszeniem . Dla chrześcijan n ato m iast - „m ocą Bożą i m ą d ro ­ ścią Bożą. To bow iem , co jest g łu p stw em u Boga, p rzew y ższa m ą d ro ­ ścią ludzi, a co jest słabe u Boga, przew yższa mocą ludzi" (1 Kor 1, 24-25).

O becność Boga w C h ry stu sie m ożna n azw ać katolicką, p o n ie w aż od n o si się d o w szy stkich lu d z i i całego człow ieka. Syn Boży stał się człow iekiem , aby zbaw ić w szy stk ich lu d z i i p rzem ien ić całego czło­ w ieka. N ik t nie jest poza zasięgiem Jego zbaw czej potęgi i nic n ie jest w człow ieku, co b y nie m ogło być p rzem ien io n e. D zieło to osiągnęło swój stan k ońcow y w z m a rtw y ch w stan iu C h ry stu sa i w n ieb o w zięciu Jego M atki. W lud ziach nato m iast jest procesem , który swój kres znaj­ dzie u końca św iata.

II. „Teraz w idzim y jakby w zw ierciadle, n iejasn o " (1 K or 13, 12) D zieło C h ry stu sa byłoby w ielkie n aw et i w tedy, g d y b y zakończyło się na zm artw y ch w stan iu . L udzie o pow iadaliby, jak to p ew n eg o razu w p ew n y m m iejscu Bóg zstąp ił na ziem ię i żył jako człow iek od p o czę­ cia do śmierci. W yliczaliby przejaw y Jego dobroci i w y tykaliby n ie sp ra ­ w ied liw o ść lu d zk ą,. W ędrow aliby do m iejsc Jego u ro d z in i śm ierci; m oże n aw et w znieśliby na nich św iątynie. Jezus C h rystus jako W cielo­ n y Syn Boży żyłby w legendach, poezji i pieśniach. A w ielu zazd ro ści­ łoby tego naocznym św iadkom ich przeżyć.

(7)

D zieło C h ry stu sa w szak że nie zak oń czy ło się n a z m a rtw y c h w sta n iu . Przeciw nie, zm artw y ch w stan ie o tw ierało n o w y czas, n o w ą ek o n om ię zbaw ienia. P an, w stęp u jąc do nieba, nie zostaw ił lu d z i sierotam i. P o­ został z nim i na zaw sze, chociaż inaczej niż w ted y , g d y w ziem skim ciele w ę d ro w a ł p o d ro g ach i ścieżkach P alestyny. W sw oim „teraz" dzieło C h rystusa jest niem niej zdum iew ające niż w sw oim „w czoraj". W szechogarniający św it W cielenia obejm uje coraz w ięk sze o b szary lud zkieg o bytow ania.

Z d aw ali sobie z tego sp raw ę apostołow ie. Po o trzy m an iu D ucha Św iętego poszli oni na cały ów czesny św iat, głosząc Ew angelię, p rz e ­ konani, że C h ry stus jest z nim i „przez w szystkie dni aż d o skończenia św iata" (Mt 28, 20). Tym, k tórzy uw ierzyli, tow arzyszyły zn ak i z g o d ­ nie ze słow am i: „w im ię moje złe d u ch y b ędą w yrzucać, n o w y m i języ­ kam i m ów ić będą, w ęże brać b ęd ą do rąk i jeśliby co zatru teg o w ypili, nie będzie im szkodzić. N a chorych ręce kłaść b ęd ą i ci odzyskają z d ro ­ w ie" (Mk 16, 17-18). W im ię C h ry stu sa P iotr u zd ro w ił ch ro m eg o od u ro d zen ia (Dz 3, 1-10). W idząc „niebo o tw arte i Syna C złow ieczego, stojącego p o p raw icy Boga" (Dz 7; 56), Szczepan po n ió sł śm ierć m ę­ czeńska, a czyniąc cu d a Filip głosił skutecznie C hrystusa m ieszkańcom Sam arii (Dz 8, 5-8).

Tak było w czasach apostolskich, tak było i potem . U czniow ie żyli n au k ą, k tó rą Jezus C h ry stu s im zo staw ił. Była to ra d o sn a n o w in a na w szystkie d n i i w szelkie sytuacje. W yrażała się ona w słow ach: „Pan zm artw y chw stał i jest z nam i". P o tw ierdzały je Jego rozliczne z a p e w ­ nienia: „byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem ; a przyjęliście M nie ... w szystko, co u czy n i­ liście je d n em u z tych braci M oich najm niejszych, M nieście u czy n ili" (Mt 25, 35. 40). Z dum iew ające, że C h ry stu s utożsam ia się tu w łaściw ie z k ażd y m człow iekiem . Jest O n w k ażd y m g ło dn y m , sp rag n io n y m , przyb yszu , nagim , chorym i uw ięzionym (Mt 25, 35-36). Jego obecność jest ró żn orodn a i w ieloraka, posiadająca swoją intensyw ność, d y n am i­ kę i skalę. Z C hry stusem m ożna być bardziej lub m niej, zew n ętrzn ie i w ew n ętrzn ie, zac zątk o w o i w e w z ra sta n iu d o p ełn i zjednoczenia. C hrystus p okazał znaki, p o których rozpoznaje się Jego obecność, oraz działania, w których ona w sposób szczególny się urzeczyw istnia.

D roga uczniów C h ry stusa p rzez życie jest kroczeniem p o Jego śla­ dach. W tej d ro d ze nie są oni sam i, lecz id ą z N im razem . C h ry stu s nie obiecyw ał ludziom , że jeśli pójdą za N im , b ęd ą opływ ali w d o statk i i zajm ow ali poczesne stan o w isk a w św iecie. P rzeciw nie, z a p o w ie d ział im raczej p rz eśla d o w an ia, zam ieszk i i niepokoje. „M ów i o n ich z a ­ w sze jako o nielicznej m niejszości, dla której otaczający św iat nie b ę ­ 71

(8)

EDWARD OZOROW SKI

dzie m iał zro zum ien ia".4 Obiecał w łaściw ie jedno: jeśli b ęd ą z N im , O n pozo stanie z nim i - teraz i w wieczności.

C hrystu s jest z nam i, gdy: zachow ujem y p rzy k azan ie m iłości Boga i bliźniego; g ro m ad zim y się w Jego im ię (Mt 18, 20); w y p ełn iam y Jego słow o; sp raw u jem y sakram enty. Z n ak ó w ro zp o znaw czy ch Jego obec­ ności jest więcej, np.: „Kto w as słucha, M nie słucha, a kto w am i g ard zi M n ą g ard zi" (Łk 10, 16); „Kto przy jm u je jed n o z tych dzieci w im ię moje, M nie przyjm uje" (Mk 9, 37). M ów ią one nie tylko o tym , g d zie i kiedy m ożna spotkać C hrystusa, lecz ró w n ież o tym , jaki sto p ień zjed ­ noczenia z N im m ożna osiągnąć. C hrześcijanin, żyjąc z C hry stusem w określonym m iejscu i czasie, m a jednocześnie m ożność pogłębienia tego w spółżycia, aż do pełnego zjednoczenia z N im w niebie. Stopnie tego z w ią z k u w iążą się z sak ram en tam i, w śró d k tóry ch ch rze st jest sto p ­ n ie m p ie rw szy m , inicjacyjnym , a E u chary stia - najw ażn iejszy m , zw ieńczającym . O becność C h ry stu sa w śró d lu d zi jest k o m u n ijn a. C hry stu s tw o rzy kom unię z człow iekiem in d y w id u aln ie i z lu d ź m i w e w spólnocie. Jest to kom unia w w y m iarze w erty kalno - ho ry zo n taln y m . K om unią tą jest Kościół. W Biblii w ystępuje on p o d w ielom a n azw am i (eklezja, lu d Boży, ciało C hrystusa, kom unia, królestw o Boże) i o b raza­ m i (oblubienica C hrystusa, rola u p raw n a, w innica, krzew w inny, oliw ­ ka, ow czarnia, trzo d a, b u d o w la , św iąty nia).5 W skazują one w ró ż n o ­ raki sposób na rozliczne zw iązki, w jakie Bóg w chodzi z lu d źm i p rzez C hrystusa i w C hrystusie - zw iązki zakorzenione w historii zbaw ienia i ją przedłużające, obejmujące, ogólnie mówiąc, całość czasu i przestrzeni.

Sobór W atykański II, chcąc ukazać istotę Kościoła, n azw ał go rze­ czyw istością złożoną (realitas complexa) na p od o b ień stw o tego zesp o le­ nia, jakie istnieje w C hrystusie m ięd zy n a tu rą lu d zk ą i Boską. „W ypo­ sażon a zaś w o rg ana h ierarchiczn e społeczność i zarazem m isty czn e C iało C h ry stu sa, w id zialn e zrzeszen ie i w sp ó ln o ta d u ch o w a, Kościół ziem ski i Kościół bogaty w d ary niebiańskie - nie m ogą być p o jm ow ane jako dw ie rzeczy odrębne, przeciw nie, tw o rzą one jed n a rzeczyw istość złożoną, która zrasta się z p ierw iastk a boskiego i lu d zkiego. D latego też na zasadzie bliskiej analogii u p o d ab n ia się ona d o m isteriu m Słow a W cielonego".6

4 C. H o 1 1 i s , Historia jezuitów , W arszawa 1974 s. 5.

5 Zob. E. O z o r o w s k i , Kościół. Zarys eklezjologii katolickiej, W roctaw 1984 s. 50-65; KKK, 751-757.

(9)

M im o w y raźnego orzeczenia Soboru, na codzień, zw łaszcza w św ieckich środkach m asow ego p rzek azu , funkcjonuje zaw ężone, a przeto n iepraw dziw e pojęcie Kościoła. Bądź w idzi się w nim tylko ele­ m en t ludzki, b ąd ź zacieśnia się go tylko do hierarchii, b ą d ź w reszcie uw aża się go za jedną z w ielu instytucji w świecie. Skutkiem tego nastę­ puje odłączenie C hrystusa od Kościoła, G łow y od Ciała. N aw et człon­ kom Kościoła czasem tru d n o jest dostrzec nieodzow ność tego zw iązku.

Tym czasem Kościół uzasad nien ie siebie sam ego i w yjaśnienie sw o ­ jej n atu ry czerpie z C hrystusa. Jest on bow iem C hrystusem żyjącym na ziem i. Syn Boży, przyjm ując ludzkie ciało z M aryi i w M aryi, d ał p o ­ czątek ludzkości, tw orzącej z N im jed no Ciało. Jest to lu d zk o ść p rz y ­ w rócona z p o w ro tem Bogu. Istotą Kościoła jest zw iązek lu d zi z C h ry ­ stusem . Kościół jest tam , gdzie jest C hrystus. Poza C hry stu sem nie m a Kościoła i poza Kościołem nie m a C hrystusa. O d m o m en tu W cielenia Syn Boży istnieje w bosko - ludzkiej k om unii i ta k o m unia n azy w a się Kościołem. Jest ona katolicka, tzn. m a w sobie m oc ogarnięcia w sz y st­ kich lu d zi i przeniknięcia Boską energią całego człowieka.

P. Teilhard de C hardin pisał: „Wielkość Boga w następstw ie Wciele­ nia przeo braża się dla nas w e w szechobecność przeistoczenia w C h ry ­ stusie. W szystko, cokolwiek m ogę uczynić dobrego; opus et operatio; w łą­ cza się organicznie - dzięki jakiejś istotnej właściwości - w rzeczyw istość dopełniającego się C hrystusa. W szelkie pom niejszenie czy cierpienia, które znoszę z w iarą i miłością czynią ze m nie coraz bardziej integralną cząstkę Jego Ciała m istycznego. A więc, ściśle rzecz biorąc, w e w szy st­ kim dopełniam y C hrystusa lub doznajem y Jego działania. N ie tylko dili­

gentibus omnia convertuntur in bonum, lecz jeszcze wyraźniej: convertun­

tur in Deum, a zupełnie w yraźnie: convertuntur in Christum".7

K ażdy członek Kościoła m a b ezp o śred n i d o stęp do C h ry stu sa. W instytucjach ludzkich d o stęp do m ożnych tego św iata m ają tylko n ie­ liczni, często jedynie p rzez protekcję w e wcześniej ustalo ny m term inie audiencji. W Kościele, n a w e t najm niejszy w ierny, zw y k ły p ro staczek, jest w p ro st zw iązan y z C hrystusem . „Z w iązek b o w iem po szczeg ó ln e­ go chrześcijanina z K ościołem - tłu m aczy C. D aw so n - nie jest n ig d y z ew n ę trz n y ani też form alny; k a ż d y chrześcijanin m a b e z p o śre d n i p rzy stęp d o serca m isterium , i znaczenie jego nie zależy od zajm ow a­ nej p rze z eń społecznej czy kościelnej pozycji, lecz od jego osobistego uczestnictw a w życiu ducha, k tóry ożyw ia Kościół".8

7 P. Teilhard de Chardin, Środowisko Boże, W arszawa 1964 s. 103. H C. D a w s o η , Form owanie się chrześcijaństw a, W arszawa 1987 s. 223.

(10)

EDWARD OZOROW SKI

Rzeczyw ista obecność C hrystusa w świecie nie zaw sze sp o tyka się z należytym przyjęciem . Są tacy, k tórzy w ogóle w n ią nie w ierzą, są in ni, k tó rzy ciągle w n ią p o w ątp iew ają, są w reszcie i tacy, k tó rzy chcieliby w ierzyć, ale ru ty n a i spow szedn ien ie nie dozw alają ich w ie­ rze przem ienić się w ogień. W ynika to p o części z samej n a tu ry w iary, k tó ra kieruje się k u tem u, co n iew id zialn e. W tej sytuacji zn ajd o w ali się apostołow ie, w niej rów nież obracają się w szyscy chrześcijanie. N a ­ w et Tomasz A postoł, gdy w y p o w iad ał „Pan mój i Bóg m ój" (J 20, 28), m ów ił o tym , w co uw ierzył, a nie o tym , co zobaczył. C h ry stu s p rzy tym go pouczył: „U w ierzyłeś dlatego, p on iew aż M nie ujrzałeś? Błogo­ sław ieni, k tórzy nie w idzieli, a uw ierzy li" (J 20, 29).

W iara karm i się znakiem . A zn ak odsyła d o rzeczyw istości o zn a­ czanej. W Jezusie C hrystusie lu d zk a n a tu ra była znakiem Jego n a tu ry boskiej. Z w iązek m ięd zy nim i był h ip osta tyczny, a w ięc je d y n y i n ie p o ­ w tarzalny. W Kościele obecność C h rystu sa objaw ia się p rzez inne z n a ­ ki. Innym też jest ich zw iązek z rzeczyw istością oznaczaną. Są znaki, które tylko w skazują, i są znaki, które w skazują, zaw ierają i u rzeczy ­ w istn iają rzeczyw isto ść o zn aczan ą (sakram enty). C h ry stu s p o słu g u je się jednym i i drugim i. Problem w łaściw ie jest ten sam . Ci, k tó rzy sty k a­ li się z C hry stu sem za Jego życia n a ziem i, i ci, k tó rzy p ra g n ą znaleźć G o w Kościele, m u szą, p rzek ro czy ć b arierę z n ak u , aby d o z n a ć łaski przem ien ien ia, d u chow ego u zd ro w ien ia.

M iędzy zn ak iem a rzeczyw istością o zn aczan ą zach o d zi p ew ien stan napięcia. Z n ak i w iary nie m ają w sobie skuteczności fizycznej. W praw dzie znaki sakram entalne działają ex opere operato, ale d la swej ow ocności dom agają się także opus operantis. C złow iek w ierzący m u si p o k o n ać d y stan s, jaki go dzieli od zn ak u . K ażdy zn ak w iary jest z a ­ w sze ek ran e m i k u rty n ą - p o k azu je i zasłania. Trzeba zdjąć k u rty n ę , aby w idzieć to, co dzieje się na ekranie. Jest to p o d staw o w a po w in n ość w iary. C h ry stu s w ielokrotnie m ów ił o p o trzeb ie o d czy ty w a n ia z n a ­ ków. Jego n au k a jest ak tualna i dzisiaj. C hrześcijanin to człow iek, k tó ­ ry rozpoznaje C h ry stu sa po Jego znakach.

A by m ógł to d o b rze czynić, p o w in ien u n ikać grzechu, być w sta­ nie łaski i u su w ać zew n ętrzn e zaciem nienia znaku. W p raw d zie C h ry ­ stus p rzy szed ł pow ołać grzeszników , a nie spraw ied liw ych i jest w śró d lud zi jak lekarz w śró d chorych (Mk 2, 17), ale udzielając łaski, d o m a ­ ga się jednocześnie w spółpracy. C h ry stu s p o trzeb u je ludzi: tych, k tó ­ rzy chcieliby Go przyjąć do siebie, i tych, którzy dostarczyliby M u u st i rąk, by m ógł się nim i posługiw ać. O becny w Kościele C h ry stu s liczy na w iarę sw oich uczniów i na d aw an ie M u św iadectw a, do m ęczeń stw a w łącznie.

(11)

III. „Oto przybytek Boga z ludźm i" (Ap 21, 3)

Obecność Chrystusa w świecie nie zamyka się w czasie, lecz kie­ ruje się ku wieczności. Cechą czasu jest przemijanie, cechą wieczności - trwanie. Wieczność jawi się jako cel ostateczny człowieka; ten zaś jest składnikiem sensu życia. Bez pozytywnej odpowiedzi na pytanie o sens nie sposób żyć po ludzku i żadna bezinteresowność nie ostoi się wobec bezsensu. Bez widzenia sensu - pisze J. Ratzinger - człowiek nie znala­ złby „dla siebie miejsca na świecie, sensu, jaki tkwi u podstawy ludz­ kich obliczeń i działań bez niego człowiek nie mógłby ani obliczać, ani działać, bo może to czynić jedynie w miejscu przez ten sens w yzna­ czonym ... sens jest chlebem, który go utrzym uje w tym, co najw ła­ ściwsze jego człow ieczeństw u".9

Chrystus nie tylko ukazał ludziom ich cel ostateczny, lecz również dał im m ożliwość osiągnięcia tego celu, nadto wykazał, że w arto do niego dążyć. Są to warunki skuteczności celu. Chociaż jest on ostatni w wykonaniu, to jednak pierwszy w podjęciu działania.10 Cel ostatecz­ ny, by mógł pociągnąć do siebie człowieka, musi być dobrem najwyż­ szym i mieć związek z życiem doczesnym. W Chrystusie realizuje się jeden i drugi warunek. Jest On nie tylko prawdą, lecz także drogą i ży­ ciem (J 14, 5), nie tylko alfą, lecz również omegą (Ap 1, 8). Chrystus nie tylko objawia, lecz też realizuje to, co objawia. Objawiając zaś, uwyraźnia i nazywa po imieniu to, co człowiek czuje i czego doświad­ cza. Dotyczy to zwłaszcza podstawowych problemów ludzkich: życia, miłości i komunii.11 Są to fundamentalne dobra człowieka, w arunkują­ ce jego istnienie i osobowy rozwój.

Życie jest początkiem, drogą i celem człowieka. Pochodzi ono od Boga i ku Bogu zmierza. Jest jedną z największych tajemnic świata, da­ nych i zadanych człowiekowi. Człowiek cieszy się darem życia i jed­ nocześnie ponosi zań odpowiedzialność. Przez nie uczestniczy w m i­ sterium samego Boga, który zawsze - jak naucza Jan Paweł II - „chce każdego człowieka dla niego sam ego", obdarza go powołaniem sięga­ jącym „poza granice czasu"; który „chce człowieka obdarzyć uczest­ nictwem w swym Boskim życiu".12

9 J. R a t z i n g e r , W prowadzenie w chrześcijaństw o, K raków 1 9 7 0 s. 34. 10 S . th., 1-11, q. 1, a. 1, ad 1.

11 S ze ro k o o tym pisatem w art. pt. Eschatyczna rzeczyw istość Eucharystii, w: Jezus euchary­ styczny, Lublin 1997 s. 2 1 3 -2 2 7 .

12 J a n P a w e ł 1 1, L ist do rodzin, nr 9.

(12)

EDWARD OZOROW SKI

W ekonom ii Trójcy Przenajśw iętszej Syn Boży jest Słow em , k tóre stało się ciałem (J 1 , 1 4). Jest „O n obrazem Boga niew idzialn ego - P ier­ w o ro d n y m w obec każdego stw orzenia... P ierw o ro d n y m sp o śró d u m a ­ rłych" (Kol 1 , 1 5 . 18). O n jest życiem . Św. Jan pisze: „życie się obja­ w iło. M yśm y je w idzieli, o n im św iad czy m y i głosim y w a m życie w ieczne" (1 J 1 ,2 ) . Będąc życiem , Syn Boży stał się człow iekiem , aby lu d zio m dać u d ział w życiu Bożym. „Ja przy szed łem p o to, aby m ieli życie i m ieli je w obfitości" (J 10, 10). O w a obfitość - to pełn ia życia, k tó ra czeka z b aw io n y ch w niebie p o p o w sz ech n y m z m a rtw y c h w sta ­ niu , kiedy w szystko na now o zostanie zjednoczone „w C h rystusie jako G łow ie" (Ef 1, 10).

C h ry stu s objawia siebie jako przy czy n ę spraw czą, w zo rczą i celo­ w ą życia k ażd eg o człow ieka.13 „E schaton" życia rzu tu je na jego p o ­ czątek i rozw ój, p om ag a w idzieć jego godność i sens. Jest to ta p rz y ­ szłość, k tó ra w aru n k u je ro zu m ien ie teraźniejszości. C h ry stu s jako przyszłość człow ieka um ożliw ia rozum ienie życia lu d zkiego w docze­ sności. P osiada ono w N im swoją ostateczną finalność. „C h ry stu s jest Panem życia w iecznego. Do N iego jako d o O dkupiciela św iata należy pełn e p raw o osądzenia czynów i serc lu d z i".14

Z życiem w iąże się miłość. E w angelia C h ry stu so w a objaw ia n am ją w jej źró dle i ostatecznym u k ie ru n k o w an iu . „Bóg jest m iłością" (1J 4, 8). Z m iłości stw o rzył O n człow ieka; d ał m u zdolność m iło w an ia i jego m iłość uczynił znakiem , m iejscem i realizacją Swojej m iłości. M i­ łuje O n w szystkie stw orzenia, niczym się nie b rzy d zi i jest m iłośnikiem życia (M dr 1 1, 24. 26). M iłość Boża najpełniej objaw iła się w Jezusie C h rystusie. „W tym objaw iła się m iłość Boga k u n am , że zesłał Syna sw ego Jednorodzonego na świat; abyśm y życie m ieli dzięki N iem u . W ty m przejaw ia się miłość, że nie m y um iłow aliśm y Boga, ale że O n sam n as u m iło w ał i po słał Syna sw ego jako ofiarę p rzeb łag aln ą za n asze grzechy" (1 J 4, 9-10). Śmierć C h rystu sa na k rzy żu była szczytem m i­ łości Boga ku lu d ziom (J 1 3, 1 ).

M iłość już tu na ziem i m a w sobie p rzed sm a k w ieczności. Biblia zap ew n ia jej trw anie. „M iłość n ig d y nie ustaje; nie jest jak p ro ro ctw a, które się skończą, albo d ar języków , który zniknie, lub jak w ied za, k tó ­ rej zabraknie" (1 Kor 13, 8). O ile w iara i nadzieja określają tylko stan drogi, to m iłość określa i d rogę i jej koniec. Tow arzysząc człow iekow i

13 Szerzej o tym: E. O z o r o w s k i , D ar życia w porządku stworzenia i zbaw ienia w świetle

"Evangelium vita e” . w: Evangelium vitae - ocaleniem rodziny, C zęstochow a 1997 s. 60-70.

(13)

w doczesności, oczekuje na niego w wieczności. N ajw iększa n a ziem i, staje się w szechobecną w niebie.

Boska m iłość przyjm uje lu d zk ie oblicze w C hrystusie, a w N im i p o p rz e z N iego - w M aryi i w szystkich św iętych. M iłując in nych, za ­ w sze m iłujem y C hrystusa, a O n m iłuje nas. Z w iązek ten jest tak w iel­ ki, że p ozw ala n a py tanie „G dzie jest C hrystus?" o d pow iadać, staw ia­ jąc p y ta n ie „Kim jest C h ry stu s?" O d p o w ie d ź b rzm i w ted y : „O n jest pro m e". „C hrystus - nauczał D. Bonhoeffer - „stoi za m nie, na m oim m iejscu, gdzie ja po w in ien em stać, a nie m ogę. Stoi na g ranicy mojej egzystencji, po drugiej jej stronie, ale przecież d la m n ie " .15 C h ry stu s jest w y razem Boskiej m iłości i gw aran tem lu dzkich nadziei.

M iłość tw orzy kom unię m iłującego i m iłow anego. Ma ona zaw sze kieru n ek w erty k aln y i ho ryzon talny . P rzykazanie m iłości Boga w iąże się niero zerw aln ie z p rzy k a z an iem m iłości bliźniego. To, co d la czło­ w ieka jest p raw em , u Boga jest zasad ą Jego egzystencji. O n nas m iłuje każd ego z osobna i jednocześnie w szystkich razem . O bd aro w u jąc ż y ­ ciem, p o w ierza to życie lud zio m . „W osobow ą konstytucję k ażd eg o i w szy stk ich - w y jaśnia Jan P aw eł II - w p isan a jest w o la Boga, k tó ry chce, aby człow iek p o siad ał celow ość je m u tylko w łaściw ą. Bóg daje człow ieka jem u sam em u , dając go zara zem ro d zin ie i sp o łeczeń ­ s tw u " .16

Z asad ą tą rząd zi się W cielenie. Bóg zaw ierzy ł sw ego Syna M aryi (p rzedstaw icielce ro d zaju lu d zkieg o ) i oblubieńczej opiece Józefa. C h rystus nosi w sobie jednocześnie celowość, w łaściw ą k ażd e m u czło­ w iekow i. D zięki te m u Jego życie p o siad a w alor zasługi. C h ry stu s b y ł w o ln y w e w szystkim , co czynił. D latego kom unia, któ rą tw orzy ł z Bo­ giem Ojcem w D uchu Św iętym i z lu d źm i jest p o d k ażd y m w zg lęd em d o skonała.

K om unia Bosko - lu d z k a m a sw oje „p ro to n " i sw oje „esch ato n". W C h ry stu sie ostateczność stała się nieodw ołalna. W C h ry stu sie „już przy szed ł do nas kres w ieków , już ustan ow io ne zostało nieo dw ołalnie o d n ow ienie św iata i w p ew ien rzeczyw isty sposób już w doczesności jest ono a n ty c y p o w a n e ".17 Z ac h o d zi ciągłość m ięd zy Jego obecnością w śró d lu d zi n a ziem i a pełn ią zjednoczenia z N im w niebie, kiedy to objawi się „przy b y tek Boga z ludźm i: i zam ieszka w raz z nim i i b ęd ą oni Jego lu d em , a O n będzie Bogiem z nim i" (Ap 21 , 3).

15 D. B o n h o e f f e r , Wybór pism , W arszawa 1970 s. 34. 16 J a n P a w e ł I I , L ist do rodzin, nr 9.

17 KK, 48.

(14)

EDWARD OZOROW SKI

«JÉSUS-CHRIST HIER ET AUJOURD’HUI,

LE MEME AUSSI POUR TOUJOURS» (HBR 13,8).

LA PRÉSENCE DU CHRIST DANS LE MONDE

RÉSUMÉ

L 'a u te u r de cet article a p résen té le p ro b lèm e de la p résen ce d u C hrist à travers le tem p s et ľesp ace tel, q u 'il est posé p a r H b r 13,8. Le p ro b lèm e est lieé avee la réalité d u C hrist com m e le Fils de D ieu v iv an t à la m ode hu m aine. La question com m ent est-il possible q ue D ieu est d ev en u l'ho m m e, était actuelle d an s l'an tiq u ité et elle reste actuelle a u ­ jo u rd 'h u i. La vie de l'hom m e d é p en d de la réponse à cette question. La réponse ad éq u ate on ne p e u t recevoir q u 'e n co m p ren an t le C h rist d an s son hier, a u jo u rd 'h u i et dem ain. D e-là veinent trois chapitres : 1. L 'a u ­ rore se lève su r le m on d e ; 2. M aintenant n o u s voyons d an s le m iroir, p as claire (IC or 13,12) ; 3. Voici le tem ple de D ieu et des h om m es (Ap 21,3).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mimo dramatyczności akcji jest to książka pełna spokoju i liryzmu. Pisana jest już jakby z pewnym dystansem wobec spraw, rozpalających niegdyś starsze pokolenie. Ale

nastą- piło przeniesienie siedziby kasztelanii z Rudy do Wielunia” (s. Tymcza- sem sprawa nie była tak prosta. używali tytułu kasztelana rudzkiego, bądź wieluńskiego.

W tym jubileuszowym klimacie pragniemy zaprezentować temat prze- wodni niniejszego numeru „Sympozjum”, ukazujący specyfi kę sercań- skiego wychowana i edukacji. Pomoże nam

Open-source softwares: • OpenLEGO: https://github.com/daniel-de-vries/OpenLEGO • CMDOWS: http://cmdows-repo.agile-project.eu/ • KADMOS: https://bitbucket.org/imcovangent/kadmos

Leszczyński oparł się na wynikach analizy 111 wypadków za­ bójstw „na tle seksualnym”, dokona­ nych lub usiłowanych w latach 1946- 1970 w Polsce (s.. Poza tym, Autor

Ale to tylko chwilowe złudzenie, gdyż Grobler gotów jest wziąć od każdego wszystko, co uatrakcyjnić może antyrelatywizm i tak też czyni: dąży do

Albo może nie być efektu jak w przytoczonym badaniu (bo np. wabione są różne niepokrywające się gatunki zapylaczy). Efekt zależy też czy rozpatrujemy rośliny morfologicznie

18 [Niech da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych 19 i czym