• Nie Znaleziono Wyników

Od "grzechu anielstwa" do "uważności" czyli poezja jako instalowanie się w świecie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od "grzechu anielstwa" do "uważności" czyli poezja jako instalowanie się w świecie"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Zaleski

Od "grzechu anielstwa" do

"uważności" czyli poezja jako

instalowanie się w świecie

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (131), 24-36

2011

(2)

2

4

O d „grzechu anielstwa” do „uważności”,

czyli poezja jako instalowanie się w świecie

Rzeczywistość w ydaje się słow em -kluczem w w o k abularzu M iłosza. Tym b a r­ dziej uderza niechęć M iłosza do prób jej definicji. „Cóż jest praw da? - zapytał P iłat. - Cóż jest rzeczywistość? - zapytują. N a takie pytanie n ie należy udzielać odpow iedzi” 1 - czytam y w zakończeniu eseju na jej tem at. W p rze k o n an iu M iło­ sza m am y do czynienia z czymś, co istnieje bezw arunkow o: n ie trzeba uzasadniać ani dowodzić istn ien ia rzeczyw istości, bow iem jest ugruntow ana niczym rzeczy pierw sze: w realności lokującej się poza zasięgiem gry językowej, istniejącej nie relacyjnie, ale istotow o, w sposób konieczny. W łaśnie tym , co różni epistem ologię poetycką M iłosza od epistem ologii poetów o kilka pokoleń m łodszych, jest m e ta­ fizyka obecności.

R óżnica filozoficznych p rze k o n ań na te m at m etafizycznych fun d am en tó w ję­ zyka nie przesądza o tym , co tu chyba n ajistotniejsze. M oże bow iem m etafizyka jest w łaśnie tym , bez czego m ożna się doskonale obejść, gdy roztrząsam y naszą kondycję w języku i wobec rzeczywistości.

R zeczywistość, jak pow iada M iłosz w tym eseju, to n a tu ra rzeczy. Siła, n ad k tó rą najczęściej nie m am y władzy, a któ ra spraw uje w ładzę n a d nam i: jest tym , co zagraża, niepokoi, m ęczy albo przeciw nie - czyni nasz świat naszym dom em , cieszy, zachwyca. D la M iłosza rzeczyw istość to przede w szystkim świat lu d zk ich rzeczy. „Rzeczywistość jest dla nas w pierw szym rzędzie społeczna” - pisze M iłosz we w spom nianym eseju (Rz, s. 31). I rzeczywistość jako świat społeczny, in n i, „ko­

Cz. M iłosz Rzeczywistość, w: tegoż Ogród nauk, In sty tu t L iterack i, Paryż, 1979, s. 38. C ytaty lokalizuję w tekście po skrócie Rz.

(3)

Zaleski

„Od „grzechu anielstwa" do „uważności"

nieczności życiowe”, to u poety z reguły świat ciężaru: „Rzeczywistość społeczna tym się odznacza, że jest n ieprzejrzysta, zdradliw a, że łu d zi m nóstw em pozorów każdego, kto jest w n ią uw ik łan y ” (Rz, s. 31). Jakkolw iek jaw iłaby się w dośw iad­ czeniu, w łaśnie przez swoją antynom iczność dom aga się od nas najwyższej uwagi: „Poeta, jeśli odm ów i u zn a n ia jej ciężaru, zam ieszka w ra ju głupców ” (Rz, s. 32). D latego w ażniejsza aniżeli spór na te m at n a tu ry rzeczyw istości jest - zdaniem M iłosza - „spraw a uchw ytu za rzeczyw istość”, czyli sztuka instalow ania się w niej, relacja, w jakiej z nią pozostajem y.

D ośw iadczenie rzeczyw istości jako pozostaw anie w relacji? Owo dośw iadcze­ nie - pod różnym i postaciam i - lepiej jest chyba zapisane w lite ra tu rz e aniżeli w filozofii. To trw oga i przerażenie, kiedy dostajem y się pom iędzy ostrza potęż­ nych szerm ierzy, jak u Szekspira; to poleganie na sobie albo, przeciw nie, życie w cichej rozpaczy, jak u E m erso n a i T h o re a u ; sp o jrze n ie k o n te m p la c y jn e , jak u W ordsw ortha; perw ersja i ekscytacja jak u Poego i B a u d elaire’a; n u d a jak u Sar- tr e ’a; konstatow ane przez E richa A uerbacha (akurat cytowanego z apro b atą w eseju M iłosza) właściwe dla lite ra tu ry dojrzałego m o d e rn izm u uczucie b ez n ad z ie jn o ­ ści, osaczenia, desperackiego zam iłow ania do ekscesu.

Idźm y dalej. Z d an iem M iłosza „rzeczyw istość, aby daw ała się uchw ycić, wy­ m aga b o h atera i wym aga idei p o rzą d k u jąc ej” (Rz, s. 36). Ten pierw szy w arunek m ożem y zin terpretow ać dwojako. Po pierw sze, jako w ym óg obecności p ersp e k ty ­ wy podm iotow ej. D la M iłosza perspektyw a osobowa - tekstow e Ja, tekstow a p e r­ sona - jest podstaw ow ą form ą w yrazu dośw iadczenia i zarazem in stan c ją organi­ zującą znaczenie w ypowiedzi. S tąd też sprzeciw M iłosza wobec d epersonalizacji liryki, co - jego zd a n ie m - skutkow ało rezygnacją z fu n k cji przedstaw ieniow ej lite ra tu ry i czego z kolei n astępstw em była u tra ta k o n ta k tu poezji z rzeczyw isto­ ścią. Po drugie, spraw czość właściwa perspektyw ie osobowej (porom antyczna an ­ tropologia filozoficzna p o d m io tu kw estię tę silnie akcentuje: b o h ater jest akcją, żeby odwołać się do E m ersona). Sprawczość p o d m io tu i spraw czość zapisana w ob­ cojęzycznych etym ologiach słowa rzeczywistość. M iłoszow i w om aw ianym eseju zależy na tym , by wydobyć te n za ta rty w polszczyźnie aspekt rzeczywistości, aspekt, w którym okazuje się ona dla nas nie tylko statycznym stan em czy zbiorem rzeczy, ale dzian iem się. M iłosz podkreśla, że inaczej aniżeli w języku polskim , w rosyj­ skim zn a jd u je m y rozróżnienie na diejstwitielnost’, pochodzące od d ziałania, n ie od rzeczy, i riealnost’. Rów nież w ym ieniana przez M iłosza Wirklichkeit czy francuskie

le reél (obok la realité i w opozycji do l ’imaginaire) nosi w sobie znaczenie stan u

rzeczy będącego re z u lta te m czyjegoś działan ia, czegoś dziejącego się bądź zd ziała­ nego. M ożna więc przyjąć, iż dzian ie się jest czymś rzeczyw istości przynależnym jako rez u ltat działan ia p o d m io tu , działan ia będącego refleksją, pracą bądź u d zia­ łem w praktyce życia społecznego. Jeśli ta k się dzieje, to z pow odu w ym ienionego przez M iłosza drugiego w ym ogu dośw iadczania rzeczyw istości: obecności „idei p o rzą d k u jąc ej”. Jak czytam y w eseju, „ta [idea porządkująca] nie m u si m ieszkać w głowie p isarza, bo p rzen ik a go pow ietrze jego ep o k i” (Rz, s. 36). Takie jej ro zu ­ m ien ie pozw ala - cokolwiek by sądził o tym sam poeta - traktow ać „ideę p o rzą d ­

2

5

(4)

2

6

k u ją cą” jako po lacanow sku ro zu m ian ą ideologię, czyli tak ą ko n stru k cję rzeczy­ w istości, k tó rą stru k tu ry z u je Język, czyli nieśw iadom ość, alias dyskurs Innego, m iejsce z którego m ówi b o h ater - działający podm iot, w istocie d ziałany niczym m edium . Jego ro zu m n e działan ie (a i rozum na mowa) jest k o m prom isem zaw ar­ tym - nie na swoich w aru n k ach - z siłam i nieśw iadom ego (i zarazem siłam i sym ­ bolicznego system u k u ltu ry ). Owo działan ie jest odpow iedzią na p rag n ie n ie In n e ­ go. M ożna by rzec, iż język, k tórym m ów im y i któ ry m zarazem jesteśm y m ów ieni, jest s c e n ą z j a w i a n i a s i ę r z e c z y w i s t o ś c i. N asza kondycja społeczna (ale i nasza egzystencja) okazuje się zatem kondycją (i egzystencją) zapośredni- czoną przez język, czyli kondycją dyskursyw ną. Co nie znaczy, że p rzejrzystą i zro ­ zum iałą. Jeśli jed n ak praw da p o d m io tu o sobie, sam ow iedza b o h atera, podobnie jak praw da o świecie, istnieją w zap o śred n iczen iu języka, to posiadają - jak p o ­ w iada L acan - „stru k tu rę fik cji”2. F ikcja, z jaką m am y do czynienia w sym bolicz­ nych rep rez en ta cja ch rzeczyw istości, jest jedyną dostępną n am o tejże rzeczyw i­ stości wiedzą. Bez niej jesteśm y skazani na m ilczenie, obcujem y z ta jem n icą tego, co niew yrażalne, „z całą tą resztą czy też pozostałością, której opow iedzieć nie sposób”3, z dośw iadczanym przez nas w ym iarem życia, którego nie da się pojąć i k tó ry z konieczności staje się resztą, będącą m ilczeniem . Co nie znaczy, że cała ta reszta p rzestaje być dla nas istotna, przeciw nie - często jest tym , co nas określa, trau m aty zu je. Ale w szystko, co dla nas jako dyskursyw nych podm iotów ważne, dzieje się w owym p o lu m ediacji, w k tórym ginie m n iem an a bezpośredniość „nie­ m ego” dośw iadczenia. W g runcie rzeczy o tym pow iada M iłosz, kiedy zdradza się ze sw oim podziw em dla B a u d elaire’w skiego C o n stan tin a Guysa: „Ta pochw ała krynoliny, p u d ru i różu jest m ądra, bo człowieka m ożna dosięgnąć tylko [...] z uk o ­ sa, poprzez to, co jest jego p rze d łu że n iem i ciągłą m ask arad ą, czyli w jego m o ­ m encie historycznym ”4.

Co konstytutyw ne dla dośw iadczanej przez nas rzeczyw istości istn ieje w sym ­ bo liczn y m za p o śred n ic ze n iu , w łaśnie nie w fenom enologicznej naoczności, ale „z ukosa”, a więc niejako w sp o jrzen iu anam orficznym , w fikcyjnej rep rezen tacji, poprzez dyskursyw ne modi (zawsze jedne z w ielu m ożliw ych). W perspektyw ie M iłoszow skiej - a jest to perspektyw a antym odernistycznego m o d e rn isty - czło­ w iek, aby istnieć, m usi być istotą „podtrzym yw aną” przez znajd u jące się w obiegu fikcje, n ato m ia st rzeczyw istość jako byt istnieje, gdyż jest „podtrzym yw ana” przez Boską obecność5. Z b iegiem czasu poeta coraz b ardziej starał się utw ierdzić siebie 2 M. B orch-Jacobsen Lacan. The absolute master, Stanford U niv ersity Press, Stanford

1991, s. 161.

3 R. Salecl (Per)wersje miłości i nienawiści, przeł. L. M o krosiński, wyd. Subversion, W arszaw a 2009, s. 105.

4 Cz. M iłosz Rodzinna Europa, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 2001, s. 14.

5 „C złow iek albo jest isto tą podtrzym yw aną, albo sam dla siebie rozwiewa się w mgłę, w m iraż. [...] Człow ieka podtrzym ać, to znaczy pojm ow ać los in d y w id u aln y jako m ający zn aczen ie” (Rz, s. 35). N orm atyw ne u M iłosza pojęcie człow ieczeństw a

(5)

Zaleski

„Od „grzechu anielstwa” do „uważności”

i nas w tym p rzek o n an iu . Ale rów nież w jego perspektyw ie zapisana była św iado­ m ość, że zarów no człowiek jako tw órca życiodajnych fikcji, jak i sam a rzeczyw i­ stość, są „podtrzym yw ane” w języku, tym sam ym istn ieją w sposób refleksyjny, zatem d o stępny naszem u pozn an iu . Język okazuje się m iejscem staw ania się n a ­ szego bycia, m e d iu m konstytuow ania się rzeczyw istości. I poezja, w yrażając rze­ czywistość, w spółtw orzy ją: każdy w iersz jest perform atyw em , bow iem nie istnieje wobec niego u p rze d n i stan rzeczy, do którego m ożna by odnieść jego tekst. M iło- szowskiej w iedzy o perfo rm aty w n o ści języka tow arzyszy w iara w m etafizyczne fu n d am e n ty języka i gdy chodzi o fu n d a m e n ta ln ą dla poety kw estię - relację p o ­ ezji i rzeczyw istości - zdaje się przesądzać spraw ę w yboru własnej strateg ii p o ­ etyckiego m ów ienia, a także oceny strateg ii cudzych:

Sam akt nazyw ania rzeczy zaw iera w sobie ich byt, więc św iat prawdziwy, cokolw iek o tym pow iedziałby N ietzsche. Oczywiście są poeci [dzieci i w nuki S te p h an e ’a M allarm é], k tó ­ rych słowa odnoszą do słów, nie do ich pierw ow zorów w rzeczach, ale ich artystyczna przegrana św iadczy o tym , że id ą przeciw ko jak ie m u ś n iezm ien n em u praw id łu poezji.6 M etafizyka późnego M iłosza narzuca ograniczenia jego epistem ologii. W p rze­ k o n an iu w ielu poetów (dość w ym ienić tu A ndrzeja Sosnowskiego), ta k i wybór jest red u k cją, uszczupleniem m ożliw ości poezji, bow iem stanow i uszczuplenie języka w łaśnie jako p rze strzen i zjaw iania się rzeczyw istości7. N ato m iast, zd a n ie m sam e­ go M iłosza, poczyniony przez niego w ybór m etafizyki potęguje „uchw yt za rzeczy­ w istość”, bo pozw ala koncentrow ać się na tym , co „jest”: słowo „jest” - jako wy­ k ła d n ik ontologicznej realności - zdaje się słow em -kluczem m etafizyki obecności. W efekcie poeta nie m noży bytów p o n ad potrzebę i czyni nasz w spólny świat b a r­ dziej zrozum iałym , więc bezpiecznym . C zyni go naszym dom em . W tym w zglę­ dzie zn a m ie n n y jest w iersz Ars poetica?, zapis niekończącej się u M iłosza rew izji priorytetów . Jeszcze w la tac h 60. zdaw ało się, że akcenty są postaw ione nieco in a­ czej. Poeta, uform ow any w trad y c ji m etafizyki europejskiego racjo n alizm u , po ­ zn a n ie poetyckie trak to w ał w k ateg o riac h „ro z u m ie n ia ” . Pow iadał: „u trzy m u ję jednak, że poeta jest istotą jak najb ard ziej ro z u m n ą ”, ale zaraz zaznaczał: „jestem przekonany, że jedyną racją b y tu poety jest otworzyć tem u, kto go czyta, nowy wym iar, ta k żeby b ardziej p a s j o n u j ą c a (podkr. m oje - M .Z.) stała się sam a spraw a życia w śród lu d z i”8. Pasjonująca, więc - zgodnie z rekonstruow anym tu rozum ow aniem - stanow iąca także, a m oże p rzede w szystkim , przygodę w języku organizującym nasze sp otkanie ze światem .

u gruntow ane jest więc tran scen d en ta ln ie, przekracza granice subiektyw nego podm iotu.

6 Cz. M iłosz Świadectwo poezji, In sty tu t L iterack i, Paryż 1983, s. 49.

Por. A. Sosnow ski „Apel poległych” (O poezji naiwnej i sentymentalnej w Polsce), w: tegoż Najryzykowniej, B iuro L iterack ie, W roclaw 2007.

Cz. M iłosz Rencontre Mondiale de Poésie (Word Poetry Conference), Montreal, wrzesień 1967, w: tegoż Zaczynając od moich ulic, In sty tu t L iterack i, Paryż 1975, s. 346.

7

2

(6)

2

8

Spośród w ielu M iłoszow skich strateg ii i podporządkow anych im poetyk chciał­ bym tu zwrócić uwagę na dwie, sk ą d in ąd m oże dla poety kluczowe. Pierw szą z nich o d n ajd u jem y w p u n k cie wyjścia (nigdy też nie została przez niego porzucona), druga w ydaje się p u n k te m dojścia (chociaż jej zapow iedzi zn a jd u je m y u począt­ ków jego twórczości).

Z godnie z pierw szą poeta jest tropicielem rzeczywistości, to znaczy h erm eneutą, egzegetą tego, co w dyskursie o rzeczyw istości jawi się jako n iezro zu m iałe czy n ie ­ w yrażalne. Zarów no w w ierszach z Trzech zim (a szczególnie z okresu, gdy pod adresem jego poezji sform ułow ane zostało oskarżenie o „grzech anielstw a”), jak i tych o sta tn ic h 9 persona iden ty fik u je się z ta k ro zu m ian y m m an d atem . P odm iot m ów iący w w ierszach jest tym , k tó ry m a czytać pism o zakryte dla innych, tym , k tó ry wie w ięcej, jest obdarzony m isją zleconą m u przez wyższą instancję. Ale z n a jd u je m y nie m niej wierszy, w których i sam m a n d at, i wiedza - jej rew elato- rem jest persona m ów iącego - zostają zakw estionow ane i skom prom itow ane. S ta­ ła am biw alencja dyskursu M iłoszow skiego spraw ia, że ironia ogarnia zarów no sam dyskurs, jak i rzeczyw istość, spraw iając, że w ydają się p rzeżarte przez świadom ość zaw odności reprezentacji:

O d m łodości starałem się uchw ycić słowam i rzeczyw istość, taką, o jakiej m yślałem , ch o ­ dząc u licam i ludzkiego m iasta, i nigdy to się nie udaw ało, dlatego każdy mój w iersz uw a­ żam za z ad atek nie spełnionego dzieła. W cześnie odkryłem nieprzyleganie języka do tego, czym n apraw dę jesteśm y, jakieś w ielkie n a n i b y podtrzym yw ane przez książki i stro ­ nice gazetow ego d ru k u . I każda m oja próba pow iedzenia czegoś rzeczyw istego kończyła się tak sam o, zagnaniem m nie z pow rotem w o p łotki formy, nib y owcy odbijającej się od s ta d a.10

Z auw ażm y jednak, że rów nie częste są u M iłosza skargi, jakie wywołuje fiasko bliskiego, zdaw ałoby się, spełnienia, fiasko m ożliw ości dotknięcia poszukiw anej realności, która „już n iem alże tw orzyła się po d m oim p ió re m ”11. I tu poeta w ydaje się ofiarą „woli rzeczyw istości” 12, któ rą (rzekom o) G om brow icz ta k u niego po d zi­ wiał, ofiarą swego sprzeciw u wobec retorycznego żyw iołu języka (a te m u przecież au to r Ferdydurke ch ę tn ie folgował). Sieć kartograficzna języka wyznacza granice rzeczyw istości, ale to sam n ap ędzający się w fu n k cji poetyckiego m ów ienia język, kiedy to słowa b ardziej zaczynają się odnosić do słów, aniżeli pow odują się lojal­ nością wobec swoich przedm iotow ych odniesień, pow odow any swą skojarzeniow ą

9 Por. w iersz Sekretarze d atow any na rok 1977 z H ym nu o perle (1982), Ksiądz Ch. po latach (Ten głos prześladujący m nie...), z Nieobjętej ziemi (1984), Dla Heraklita (Te g ło s y .) z Kronik (1987), Sprawozdanie z Drugiej przestrzeni, (1994) etc.

10 Cz. M iłosz Nieobjęta ziemia, t. 3, In sty tu t L iterack i, Paryż, 1984, s. 134. 11 Tam że, s. 134.

12 W. G om brow icz D ziennik (1953-1956), W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1986, s. 29.

(7)

Zaleski

„Od „grzechu anielstwa” do „uważności”

lotnością (która w poezji jest lotnością późnej aleg o rii13), spraw ia, iż sym boliczne zapośredniczenie rzeczyw istości dokonujące się w języku staje się „p asjo n u jącą” przygodą. O takiej przygodzie - sk ą d in ąd z rezerw ą - pisze sam M iłosz we w spo­ m n ian y m już w ierszu Ars poetica?

W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego;

pow staje z nas rzecz, o której nie w iedzieliśm y, że w nas jest, więc m rugam y oczam i, jakby wyskoczył z nas tygrys i stał w św ietle, ogonem bijąc się po bokach.

W łaśnie pojaw ienie się tego M iłoszow skiego czy B lake’owskiego „tygrysa” spra­ wia, że otw ierają się p rzed n am i w rota do ogrodu albo do kazam atów rzeczywistości. N ie inaczej, w łaśnie za pośrednictw em tego, co nieoczekiw ane, w naszym w łasnym d yskursie ujaw nia się p ytanie „kim ty jesteś?”, p y tan ie z jakim In n y (Język, N ie ­ św iadom ość, K ultura) zwraca się do nas, oczekując odpow iedzi. Taką p róbą odpo­ w iedzi, niekoniecznie jasną i zro zu m iałą dla p odm iotu, jest pisana albo dyktow a­ na przez D ajm o n io n a - co ak u ra t blisk ie M iłoszow i - poezja. Ale o tym , czym jest owa poezja, przesądza ekonom ia w ym iany, w której p odm iot daje w yraz swojej p o trzebie bycia w relacji z In n y m , potrzeb ie ak ceptacji - ba! p o trzebie m iłości - ze strony Innego: „podm iot daje In n em u , czego sam nie ma: trau m aty c zn y obiekt m ałe a, czyli obiekt-cel i pow ód p rag n ie n ia. Za relacją wobec obiek tu p rag n ie n ia (obiektu m iłości bąd ź nienaw iści) o d n ajd u jem y więc realne - trau m aty c zn y obiekt w nas sam ych i w in n y c h ” 14, w okół którego po d m io t organizuje w łasne p rag n ie­ nie. Poeta, odpow iadając na p y tan ie Innego, nie m oże łatw o w ypłacić się skarbam i ducha i p ejzażam i w ystaw ionym i jego oku przez un iw ersu m kultury. M usi, jak pow iada L acan, cytując A p o llin a ire’a, m ieć cycki niczym Tyrezjasz, to znaczy m ieć swój w łasny i z niczym nie porów nyw alny p okarm , któ ry m m oże żywić i siebie, i innych, czyli dokonywać w swojej poezji p rzen iesien ia owego ob iek tu a, obiektu, k tóry go fascynuje albo p rzeraża (albo fascynuje i zarazem p rzeraża), i k tó ry w pra­ wia jego p ragnienie w ru ch , zm usza do poszukiw ania kolejnych rep rezentacji obiek­ tu p ra g n ie n ia 15. I u M iłosza m am y do czynienia z tak ą sytuacją n ieu stan n ie: wy­

13 Jak pow iada A rne M elberg, k o m en tu jąc w ykładnię alegorii u P aula de M ana, alegoria jest ro zu m ian a i „definiow ana lingw istycznie jako z n ak pow tarzający inny, czasowo w cześniejszy z n ak ”, przy czym w nowym zw iązku m iędzy zn ak am i od n iesien ia do ich w łasnych znaczeń staje się spraw ą d ru g o rzęd n ą (A. M elberg Theories o f mimesis, C am bridge U niv ersity Press, C am b rid g e 1995, s. 180). A u to r polskiego p rzek ład u , J. B albierz opuszcza to stw ierdzenie (por.: A. M elberg Teorie mimesis. Repetycja, U niversitas, K raków 2002, s. 223).

14 R. Salecl (Per)wersje miłości i nienawiści, s. 38.

15 M. B orch-Jacobsen Lacan, s. 238. Być m oże to obiekt a w szystkich poetów czy artystów jest kard y n aln y m dow odem na kom pensacyjną funkcję sztuki. Z n am ien n y m pod tym w zględem d o k u m en tem wydaje się p isany podczas w ojny

(8)

3

0

daje się pozostaw ać stale na sm yczy ob iek tu a. Jest n im oczywiście śm ierć, p oczu­ cie śm iertelności, stanow iące w edług niego praw dziw ie trau m aty c zn e jądro rze­ czyw istości. Tym sam ym jego poezja (i poezja w ogóle) okazuje się dyskursem , w któ ry m opowieść o przerażającej nas perspektyw ie zm ienia się w pocieszyciel- ską obietnicę n ie śm ie rteln o śc i i k tórą to obietnicę w ciela w siebie: „Poezja jest energią. Otóż istn ieje we w szechświecie ta jem nicze w spólnictw o pom iędzy en e r­ gią, ruchem , rozum em , życiem i zdrow iem . Czy są pesym istyczne czy optym istycz­ ne, w iersze są zawsze pisan e przeciw ko śm ierci”16. Pisane „żeby trw ając, potw ier­ dzały naszą hym niczność przeciw śm ierci”17.

Jeśli jed n ak M iłosz n ie dość często spotyka się w swoich tek stach z obiektem m ałe a, jeśli nie dość często m a do czynienia z tygrysem , jeśli na próżno ściga dzikiego łabędzia św iata, to m oże po części dlatego, że nie chce pow ierzyć się ale­ gorycznej lotności języka, zaryzykować znik n ięcia (przecież pozornego) rzeczyw i­ stości w grze słów, k tóre zyskują now ą energię sem antyczną z pow odu swego n ie ­ oczekiw anego sąsiedztw a, energię niem otyw ow aną logiką św iata przedm iotow ego. Poezja M iłosza, nie chcąc być poezją p o d m io tu językowego (lacanow skiego je, po d m io tu dyskursu nieśw iadom ości, zanurzonego w m agm ie znaczących), nie chce być poezją tego, k tó ry jest „m ów iony”, choć stale odczuwa tak ą pokusę. W jednym z o statn ich tekstów M iłosza czytam y: „Z apisy m ego czucia, że żyję, oddycham . Tym były m oje w iersze, więc h y m n am i w dzięczności. A zarazem z tym byłem świa­ dom y nieszczęścia, skaleczenia. I nic we m nie nie było spontaniczne, ale p o d ko n ­ tro lą w oli” 18.

M iłoszow ski p o d m io t to p o d m io t św iadom ości reflek sy jn ej, ta k jak to p o ję­ cie fu n k c jo n u je w tra d y c ji filozoficznej. Persona w jego utw o rach to p o d m io t wy­ obrażony, Ja, k tó re m ity g u je arty k u lacje p o d m io tu językowego (tego, co n ie św ia­ dom e), u siłu jąc zm usić go do m ilczen ia, zapanow ać n a d n im - ta k ie jest naw et to Ja, k tó re tr a n s m itu je głos D ajm o n io n a. N iek o n tro lo w a n e siły p o rz ą d k u sym ­ bolicznego n ig d y n ie są u M iłosza odnow icielską m atrix języka, ale k o jarzą się z zag ro żen iem u tra ty tożsam ości, z dyskom fortem . S praw iają, że - jak czytam y

M icińskiego: „I wszystko to, co W ielka Id io tk a, zw ana ludzkością, w yrabia na świecie, w szystkie bezeceństw a, gwałty, wojny, w rzaski, polityki, teorie

ekonom iczne i socjalne etc., etc. - wszystko to w jednym m a przyczynę: że oni, tj. ludzie, c h cieliby (a nie mogą) Z bliżyć Się, podśw iadom ie czują potrzebę posiad an ia najkrótszej (bezpośredniej) drogi do szczęścia (celu ostatecznego każdej istoty), i przeczuw ają, d ran ie, że poeci j a k o ś m o g ą - i dlatego ich tak czczą

i n ienaw idzą jednocześnie. Twórczość jest d o p r a w d y przezw yciężeniem śm ierci; lepiej: przezw yciężaniem . A to nie lada satysfakcja, kochany Panie Bolesławie!” (J. Tuwim Listy do przyjaciół-pisarzy, red. T. Januszew ski, C zytelnik, W arszawa, 1979, s. 192).

16 Cz. M iłosz Rencontre M ondiale..., s. 346.

17 Cz. M iłosz Sprawozdanie, N a brzegu rzeki, Z nak, K raków1994, s. 6. 18 Cz. M iłosz Wiersze ostatnie, Wyd. Z nak, K raków 2006, s. 7.

(9)

Zaleski

„Od „grzechu anielstwa" do „uważności"

- „wymyka m i się m oja ledwo odczuta esen c ja” 19. S tąd pew nie b ie rz e się p rz y ­ m u s autobio g rafizo w an ia, stą d n eu ro ty c zn y sp e k tak l au to p re z e n ta c ji, n ad a w a­ nia sobie - p o d m in o w a n em u b ez fo rm iem - form y20. Poezja p isa n a w edle tego d y k ta tu k o n sty tu u je p rz e strz e ń tego, co W yobrażone, należy więc do epistem o- logicznego p o rz ą d k u p rze d staw ie n ia , k tó ry pom aga w ym ieniać inność na to ż sa­ m ość w p rocesie św iadom ie k o n stru o w an y c h id e n ty fik ac ji, pozw ala spotkać się ze sobą, pom aga odpow iadać na p y ta n ia „k im je ste m ” i „co ro z u m ie m ”, słowem - zainstalow ać się w ta k iej rzeczyw istości, k tó ra u tw ierd za p o d m io t, a nie n a d ­ w ątla poczucie jego istn ien ia.

Ale przecież M iłosz pozostaje zarazem w yczulony na antynom iczność rzeczy­ w istości będącej polem d ziałania antagonistycznych sił, któ re nie zawsze pom aga­ ją w przedsięw zięciu konstruow ania swojego w izeru n k u na w łasny i innych uży­ tek. Przecież zaw iadam ia nas, że „poezja jest b ezu stan n y m sam ozaprzeczeniem , n aślad u je h era k lite jsk ą płynność rzeczy”, że istnieć, to cierpieć sprzeczności, że „właśnie nasza n ie u n ik n io n a sprzeczność jest dla nas czyśćcem ”21 - ale w łaśnie czyśćcem , czyli zadanym sobie w ym ogiem k onstruow ania się, ro zu m ien ia, pozy­ skiw ania integralności. O tym w łaśnie jest mowa w w ierszach, w których czytamy, że w szelka rzeczyw istość, któ ra „jest” (zatem rzeczyw istość tożsam a ze sobą), jest iluzją, i w szelki trw ały k ształt rozm ywa się w niezróżnicow aniu, w oceanie zn a­ czących, jak w w ierszu Zen codzienny:

D o czego m ożna porów nać ten tu ta j świat?

D o białego szlaku za okrętem , który o d p ły n ął w cześnie rano.22

- m ów i do nas persona poety Zen. D okonuje niejako p rze k ład u z obcego języka. D ruga M iłoszow ska strategia, która ta k silnie zaznaczyła się po d koniec jego życia, to strategia „uw ażności” . Jest ona w g runcie rzeczy jedynie odnow ieniem poetyki z daw na już upraw ianej. „Być uw ażnym - jak sam defin iu je - to przy jm o ­ wać z uwagą to, co jest teraz, zam iast zw racać się k u tem u, co było, albo do tego, co b ęd z ie”23. D o tej d efinicji należałoby m oże dorzucić (zresztą w zgodzie z dalszym

19 Cz. M iłosz Widzenia nad Zatoką San Francisco, W ydaw nictw o L iterackie, Kraków, s. 66 (por. też Nieobjęta ziem ia, s. 122).

20 „Byłem niby ktoś z ra n ą b rzucha, kto biegnie trzym ając kiszki, żeby nie wypadły. Co praw da w iedziałem , że nie ja jeden. A czy osoba zm uszona ciągle myśleć o swojej ranie może przem aw iać ro zu m n ie?” (Cz. M iłosz Wątpliwość, w: tegoż Piesek przydrożny, Z nak, K raków 1997, s. 90).

21 Cz. M iłosz Rodzinna Europa, s. 329.

22 Cz. M iłosz Dalsze okolice, Z nak, K raków 1991 s. 66.

(10)

32

wywodem M iłosza), że jest to rodzaj uw agi nieosądzającej24. U ważność, będąca sztuką dosięgania tego czy k om unikow ania się z tym , co „jest”, w ydaje się w p a ra ­ dygm acie zachodniego m yślenia czym ś niem ożliw ym : uważność byłaby w yrzecze­ n iem się p rag n ie n ia p o d m io tu i p rag n ie n ia Innego, byłaby p rag n ie n iem schw yta­ n y m za ogon i u n ie ru c h o m io n y m . Z p ersp e k ty w y eu ro p e jsk ie j m e ta fiz y k i to niem ożliw e: jak w iem y od L acana, p rag n ie n ie n igdy n ie wygasa. I M iłosz, pisząc o poezji będącej „uw ażnością”, w ycofuje się na pozycje dobrego E uropejczyka. Perspektyw a, z której p atrz y na świat, zakłada niem ożność wyzbycia się w naszym m yśleniu opozycji (niem ożność wyzbycia się języka, k tó ry jest przecież system em opozycji i k tó ry utrzy m u je p rag n ie n ie w ruchu): „N iestety, naszym podstaw owym dośw iadczeniem jest podwójność: um ysł i ciało, wolność i konieczność, zło i do­ bro, a zapew ne świat i Bóg”25.

„Być sam ym czystym p atrz en ie m bez nazw y”26 - to perspektyw a u p ragniona, ale z chw ilą pośrednictw a języka niem ożliw a. Język ko n sty tu u je naszą „podw ój­ n ość”: podw aja nas w fikcyjnym p rzedstaw ieniu. Za jego to spraw ą n a tu ra istnieje jako sztuczna n a tu ra . Owe podw ojenie pod trzy m u je świat w istn ien iu , w tym sen­ sie, że pozw ala n am zainstalow ać się w rzeczyw istości z jej przyrodzonym o k ru ­ cieństw em , czyli oswoić dośw iadczenie obcości, inności: dośw iadczenie „w spania­ łej, sam ow ystarczalnej i obojętnej na cierpienie s tru k tu ry w szechśw iata” 27:

M aski, p eru k i, koturny, przybywajcie! O dm ieńcie m nie, zabierzcie na jaskraw ą scenę, Żebym na chw ilę m ógł w ierzyć, że jestem ! O hym nie, poem acie, m elopeo,

Śpiewaj m oim i ustam i, u m ilk n iesz i zginę!28

M am y tu raz jeszcze w yrażoną pochw ałę p atrz en ia „z ukosa”, czyli istn ien ia w sym bolicznej inscenizacji, p atrz en ia przez okulary kultury. W ybierając p o śred ­ nictw o języka i pisząc poezję k ieru jącą się zaleceniem „uw ażności”, w ybieram y w istocie to, co zn a jd u je m y w europejskiej trad y cji od daw na i co w poezji M iło­ sza istn ieje n ie m al od początku, to jest k o ntem plację. „Uważność jest n a tu ra ln ą m odlitw ą duszy”, pow iada filozof i teolog, k arte zja n ista M a leb ran c h e29.

24 J. K ab at-Z in n Gdziekolwiek jesteś, bądź. Przewodnik uważnego życia, przel. H. Sm agacz, IP S I Press, W arszaw a 2007, s. 20.

25 Cz. M iłosz Przeciw poezji niezrozumiałej, w: tegoż Życie na wyspach, Z nak, K raków 1997, s. 106.

26 Cz. M iłosz To jedno, w: tegoż Kroniki, Z nak, K raków 1988, s. 8. 27 Cz. M iłosz Przeciw poezji niezrozumiałej, s. 106.

28 Cz. M iłosz Wieczór, w: tegoż Dalsze okolice, s. 7.

29 Za: P. C elan M eridian, w: tegoż Utwory wybrane, W ydaw nictw o L iterack ie, Kraków, s. 335. W tej racjonalistycznej tradycji „uw ażność” zadom ow iła się z pow odzeniem : „P łatek róży, k am ień m ilow y czy ręka ludzka m ają tyle sam o znaczenia, co m iłość, p rag n ien ie albo praw a graw itacji. M yśleć, to już nie łączyć w całość, przybliżać

(11)

Zaleski

„Od „grzechu anielstwa" do „uważności"

Ale tu w arto zwrócić uwagę, iż perspektyw a k o n tem placyjna jest b rzem ien n a a p o rią , zm ierza do niem o żliw eg o , do u to ż sa m ie n ia p o rz ą d k u p o dm iotow ego i przedm iotow ego. Tym czasem figurą ostateczną takiej iden ty fik acji jest śm ierć. Śmierć, jako ostateczne utożsam ienie, jest sytuacją, w której ustaje praca języka, a któreś ze znaczeń w łań cu ch u znaczących zyskuje przypadkiem postać finalną. Jeśli poezja okazuje się „energią, ruchem , rozum em , życiem i zdrow iem ” (jak w ła­ śnie dla M iłosza), to dzieje się tak dlatego, że jest dyskursyw nym staw aniem się rzeczywistości, nietożsam ością, zapośredniczeniem językowym n igdy finalnym , dla p odm iotu mówiącego w tekście transakcją zawsze w obcej w alucie, sytuacją, z któ­ rej zawsze zostaje jakaś nieprzeliczalna „reszta”. Również sytuacją, w której po d ­ m iot nie tyle znika, ile nurza się w przedm iocie, a p rzedm iot pom aga podm iotow i ujaw nić się, ba! - ustanow ić podm iot. M iłosz m a tego świadomość, choć wypowiada to w filozoficznie anachronicznym , niem odnym dzisiaj języku, do którego nie m am y ucha, co nie znaczy, że kw estie w n im artykułow ane uległy uniew ażnieniu:

Być może więc, że cała m oja propozycja poezji (ale podkreślam , jako jednego z jej rodza­ jów), w której p o d m io t zn ik ałb y na chw ilę w przedm iocie, nie jest niczym in n y m niż obroną na poziom ie praktycznym , w arsztatow ym , pew nych rzeczyw istych przeżyć lu d z ­ kich, negow anych przez zw olenników tezy, że „głębokie in tu ic je ” są złudzeniem . Z ak ła ­ dam , że na tej ostatniej lin ii obrony zatrzym uje się nie myśl konserw atyw na, ale poezja i w ielka sztuka starająca się u ch ro n ić siebie przed zn ijaczen iem .30

W nieco innym języku ta kw estia zn a jd u je swoje n astęp u jące ujęcie, na które sk ą d in ąd M iłosz bez w ątp ien ia by przystał:

Jeżeli w idzenie i poznanie - pisze L évinas - polegają na z a w ł a d n i ę c i u swym p rz ed ­ m iotem , zapanow aniem nad nim z bezpiecznej odległości, to niezw ykłe odw rócenie p o ­ w stające w trakcie p isan ia pow oduje, że jesteśm y do tk n ięci przez to, co w idzim y, d o ­ tknięci na odległość. D zieło przechw ytuje spojrzenie, słowa spoglądają na tego, kto pisze (tak w łaśnie B lanchot d efin iu je fascynację). Język poetycki, który o d su n ął św iat, pozw a­ la ponow nie w ynurzyć się n iem ilk n ącem u szm erow i tego o d d alen ia [...] i jest nie k o ń ­ czącym się p o m ru k iem bycia, k tó rem u dzieło pozw ala się rozlegać.31

pozór pod p ostacią w ielkiej zasady. M yśleć to na nowo nauczyć się w idzieć, być uw ażnym , kierow ać w łasną św iadom ością, uprzyw ilejow aną uczynić każdą ideę, każdy obraz, jak to robi P roust. I oto paradoks: wszystko jest uprzyw ilejow ane” (A. C am u s M it Syzyfa, w: tegoż Eseje, przeł. J. G uze, PIW, W arszaw a, 1971, s. 110). 30 Cz. M iłosz Postscriptum do Przeciw poezji niezrozumiałej, w: tegoż Życie na wyspach,

s. 123. „G łębokie in tu ic je ”, to „w glądy” w fenom enologii H usserlow skiej, która z tego pow odu, iż p rzed k ład a naoczność nad język, traktow ana jest przez lacanistów jako w ielka ilu zja narcystyczna, pom ijająca całkow icie w ym iar sym bolicznej m ediacji. Rzecz jed n ak w tym , że M iłosz wcale nie pom ija obecności sym bolicznej m ediacji, przeciw nie m a jej świadomość.

31 E. L évinas Spojrzenie poety, przeł. M.P. M arkow ski, „ L ite ra tu ra na Św iecie” 1996

(12)

3

4

Jak z tego w ynika, rzeczyw istość jest poetyczna: staje się w tekście, w dziele. Tekst poetycki stanow i rodzaj „uchw ytu za rzeczyw istość” i jako re z u lta t d ziała­ n ia (poien) stanow i m atrycę tw orzenia się rzeczywistości. Stanow i ją i z innego jesz­ cze pow odu: jako m anifestacja niespodzianego i nieobliczalnego (stoim y oniem a- li „ ja k b y w ysk o czy ł z n a s ty g ry s ”). P o ezja je st w y d a rz e n ie m w ję z y k u i to w ydarzeniem niejako cudow nym : m anifestacją sił s p o z a p o rzą d k u języka n a tu ­ ralnego. P rzecież cu d jest w ydarzeniem lokującym się poza tym , co n atu ra ln e , a więc w ydarzeniem spoza p o rząd k u historycznego?32. Poezja jest cudem , tym , co w ydarza się w tekście i nie odnosi się do żadnego u p rzedniego sta n u rzeczy. W y­ pow iedź poetycka to w ypow iedź, której p rze d m io te m jest akt, dzięki k tó rem u do­ chodzi ona do sk u tk u , stając się zarazem rzeczyw istością. Ale przecież m ożna ją uznać już za coś w up rzed n io bytującego! H ayden W h ite, odw ołując się do in te r­ p reta cji w ydarzenia w filozofii A laina B adiou, zwraca uwagę, że jeśli byt jest tym w szystkim , z czym m am y do czynienia, n ie m ożna doń dodać niczego nowego! Z atem żadne zd arzen ie (event) - ro zu m ian e jako erupcja czegoś pochodzącego spoza owej totaln o ści - nie m oże m ieć m iejsca. A przecież w ydarzenia w świecie m ają m iejsce n ieustannie! Sytuację w ydarzania się, opisyw aną zw rotem „wydarze­ nia zdają się m ieć m iejsce” (seem to take place), m ożna potraktow ać jako w ydarze­ nie, choć przynależy ona b ardziej do naszej św iadom ości aniżeli do tego, co poza nią. „Jak zatem m ożliw e jest w ydarzenie?” - zapytuje W h ite i idąc tokiem ro zu ­ m ow ania A laina B adiou, skłonny jest m niem ać, iż w ydarzenia w ydają się w yda­ rzać, poniew aż istn ieje rozziew pom iędzy b ytem a naszą o n im w iedzą. W ydarze­ nie m a m iejsce wtedy, gdy do naszej w iedzy o bycie udaje n am się dodać coś nowego, odsłonić nowy jego aspekt, poznać nową o n im praw dę. Stanow i to do pewnego stopnia szok dla naszego system u wiedzy. W rzeczyw istości - jak utrzy m u je Ba­ diou - now y frag m en t w iedzy o bycie jest tylko pozornie czym ś nowym: niczym odkrycie kiedyś w m atem atyce, w cześniej n ie znanych, liczb pierw szych. O ne za­ wsze istn iały czekając na swoje odkrycie.

P rzedstaw ione rozum ow anie otw iera nie tylko nowe perspektyw y rozum ienia relacji fikcji literack iej do rzeczyw istości, ale i sam ej lite ra tu ry jako d ziałania. L ite ra tu ra , fikcja, staje się la b o ra to riu m rzeczyw istości i re to rtą przyszłości, która - zapisana - istn ieje już p o tencjalnie. N ie tru d n o zauważyć genealogię m yśli Ba- diou, zresztą on sam jej n ie zaciera: „Jeszcze się nie objawiło, czym będ ziem y ” - pow iada E w angelista (1J 3, 2 )33. Poeci od zawsze byli św iadom i swej w ładzy tw o­ rzenia alternatyw nych światów, o dsłaniania now ych i niezn an y ch w ym iarów rze­ czyw istości, lub m ów iąc inaczej, św iadom i w ładzy w yobraźni zdolnej powoływać do istn ien ia światy fikcyjne, spraw iać, by rzeczy „zdaw ały się m ieć m iejsce” . „C hoć­

32 „C udow ne zdarzenie to zdarzenie niedające się nigdy potraktow ać jako zdarzenie h istoryczne” - pisze H ayden W h ite w arty k u le The historical event, „differences” 2008 vol.19 n r 2, s. 13. D alsze rozw ażania W h ite ’a referuję za tym artykułem . 33 To w praw dzie św. Jan , a nie a u to r założycielski dla Badiou, św. Paweł, ale

(13)

Zaleski

„Od „grzechu anielstwa" do „uważności"

bym m ieszkał w łu p in c e orzecha, byłbym p an e m nieskończonych p rz e strz e n i” - pow iada szekspirow ski H am let. Tak jak liczby pierw sze czekały na w ynalezienie k o m p u tera zdolnego wygenerow ać je w szystkie, tak i fikcje czekają tylko na swój czas, aby się pojaw ić i urzeczyw istnić. Ta sprawczość lite ra tu ry jest czym ś dem o­ nicznym - obiecującym , ale i złowrogim . „Ja sam jestem przek o n an y - pow iada Saul Bellow - że każda rzecz, któ rą m ożna sobie w yobrazić, m u si się też urzeczy­ w istnić choć raz. W szystko, cokolw iek ludzkość jest zdolna sobie w yobrazić - m usi się też zrealizow ać”34.

K onkludując: zdarza się, że M iłosz, te n an tym odernistyczny m o d ern ista, zw ra­ cając się dzisiaj do swoich czytelników, okazuje się nie najlepszym swoim sojusz­ nikiem . Sam sobie drogę zawala sobą. Im p eraty w czynny w jego pisarstw ie - wola rzeczyw istości, m ieści w sobie w iedzę, że on sam bywa „sekretarzem n iew idzial­ n ych rzeczy”, że obcuje z „bezg ran iczn y m , n iew yczerpanym , niew ysłow ionym św iatem fo rm ”, ale zarazem narzuca dyscyplinę, która każe pozostawać w g ra n i­ cach w yrażalności, dawać ujście swoim id iosynkrazjom wobec ryw ali niezrozu- m ialców, gdyż ci - jego zd a n ie m - udow adniają, że „gdy przyjm ą założenia dekon- strukcjonistów , poezja zostaje o b ezw ładniona”35. Ale, jak sta ra łe m się pokazać w swoim tekście Miłosz, poeta powtórzenia, słowo „jest” zn a jd u je w jego tekstach w ykładnię zgodną z w ykładnią niem iły ch m u d ek onstrukcjonistów w łaśnie, a dys- kursyw ność rzeczyw istości i literatu ry , o której p rze d chw ilą była mowa, w n ie­ w ielu tek stach zn a jd u je swój ta k przekonujący, klarow ny i d ram atyczny zapis, jak w p oem aciku prozą Esse, w któ ry m to, co odsłania się w ep ifan ijn y m w glądzie, jest zawsze reprezen tacją, n igdy obecnością36. M oże więc jed n ak w arto zadaw ać sobie faryzejskie p y tan ie „Cóż jest rzeczyw istość?” .

Tekst w ygłoszony na sesji naukow ej „M iłosz i M iłosz”, U niw ersytet Jagielloński, K raków 9-15 m aja 2011.

34 S. Bellow Pisarze, intelektualiści, polityka (nieco wspomnień), przeł. J.K. „Res Publica N ow a” 1993 n r 11, s. 63.

35 D opow iedzm y m yśl M iłosza do końca: „Gdyż, po p ro stu m ówiąc, po trzeb u je ona w iary w rzeczyw istość, czy też, inaczej to ujm u jąc, m usi dążyć do serca rzeczy, z poczuciem nigdy nie pokonanego d ystansu. Jest ona też zawsze po stro n ie mythos. To znaczy, odw ołując się do Boga, czy do różnicy pom iędzy praw dą i fałszem , dobrem i złem , nie d o konujem y jedynie dem agogicznego zabiegu na użytek m aluczkich, bo poza słowam i liczm anam i (platitudes) kryje się treść żywa (Postscriptum, s. 122).

36 Por. M. Z aleski Miłosz, poeta powtórzenia, w: tegoż Zamiast. O twórczości Czesława

(14)

3

6

Abstract

Marek ZALESKI

The Institute of Literary Research of the Polish Academy of Sciences (Warszawa)

From ‘the sin of angelhood’ to ‘mindfulness’, or, poetry as becoming installed in the world. Milosz: using poetry to settle into reality

The article focuses on two strategies and a poetics subordinated to Milosz's idea of having ‘a grip on reality' in his poetry. In the first strategy, the poet is a path-finder of reality, a hermeneutist of the discourse of reality, an exegesist of what appears in it as incomprehensible or inexpressible. The second of Miłosz's strategies is the strategy of ‘mindfulness', which became very pronounced in his writings toward the end of his life, but was actually a renewal of the poetics that he had been practicing for a long time. In both strategies, the poetry is a construction of reality, which is structured by language as a scene wherein reality appears. As a result of fictional action and an ‘event' in language, the poetry is a matrix in which reality comes into being.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdy balon się zapełni, dolewamy trochę wody – gniotek lepiej się gniecie i jest bardziej stabilny, można go uformować w dowolne kształty. Balon związujemy, zdobimy

Materiał opracowano w ramach projektu Wejdź w konwencję prowadzonego przez Fundację Szkoła z Klasą w partnerstwie z Instytutem Filologii Polskiej Katolickiego Uniwersytetu

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W

[r]

[r]

Powtarzając dowód Euklidesa pokaż, że istnieje nieskończenie wiele liczb pierwszych w postaci 3k+2 i 4k +

Liczba naturalna zapisana w systemie dziesiętnym jest podzielna przez 3 wtedy i tylko wtedy, gdy suma jej cyfr jest podzielna przez 3.. Udowodnij i uogólnij tę powszechnie

(iv) liczba podziałów samosprzężonych (dwa podziały są sprzężone jeśli ich diagramy Ferrersa są symetryczne względem “przekątnej”) liczby n jest równa liczbie podzia-