• Nie Znaleziono Wyników

Edward Balcerzan Małgorzata Braunek i Claude Lévi-Strauss. Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (7), 1-8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Edward Balcerzan Małgorzata Braunek i Claude Lévi-Strauss. Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (7), 1-8"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Balcerzan

Małgorzata Braunek i Claude Lévi-Strauss

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (7), 1-8

1973

(2)

Komitet Nauk

0

Literaturze Polskiej 1

Instytut Badań

Literackich PAN

dwumiesięcznik l, 1973

TEORIA ŁITERATURYKRYTYKA-INTERPRETACJA

Małgorzata Braunek i Claude Lévi-Strauss

K ie d y p rzed paru la ty oglądałem «Polow anie na m u c h y » A n d r ze ja W a jd y , p o m y śla łe m w p e w n y m m o m en cie, że te n fi lm — ja ko dzieło s z tu k i — je s t dla m n ie stra con y. N ie będę m ó gł d a le j podlegać w o li autora ani rek o n stru o w a ć p op raw n ie sen sów te k s tu . A n d r z e j W a jd a opoim ada w s w e j ko m ed ii o stu d e n tc e p o lo n i­

s t y k i w a rsza w sk ie j. O pisuje w n ę tr z e je j m ieszka n ia . M a to b yć m ie ­ szka n ie d z ie w c z y n y «now oczesnej». S tro je , łóżko, ozdóbki, m eble, sposób u sta w ie n ia m eb li, w s z y s tk o to nie w y sta rcza do u ka za n ia p o­

staci, r y s u je je w iz e r u n e k nieostro; re ży se ro w i p o trze b n y je s t ja kiś w y r a z is ty zn a k «now oczesności». Coś a u te n ty c zn ie aw angardow ego.

M oże książka? T a k , k sią żka — M ałgorzata B ra u n ek , u ta len to w a n a o d tw ó rc zy n i je d n e j z g łó w n y c h ról w t y m film ie , z n a jd u je w pościeli k sią żk ę , o d c zy tu je głośnio je j t y tu ł «A ntropologia stru k tu ra ln a » ; m ó ­ w i je szc ze z u śm iec h em : ja z nią śpię.

— Jeśli t y L e v i-S tr a u s sa zn a sz w oryginale... — p o m y śla łe m z n a j­

w y ż s z y m u z n a n ie m ; film kręcono w latach, k ie d y nie m ie liś m y je s z ­ cze polskiego p rze k ła d u te j pracy. Od te j sceny, od tego m o m e n tu p o c zu łe m do b o h a terki «Polow ania na m u c h y» n iekła m a n ą s y m p a ­ tię.

W s z y s tk ie n a stęp n e se k w e n c je film u W a jd y u kła d a ły się w m e j św ia ­ d om ości w opoim eść nie o ty m , co chciał p rzed sta w ić reży se r, lecz

(3)

E D W A R D B A L C E B Z A N 2 o ty m , co b u do w ało się i o lb rzy m ia ło — sa m o w ła d n ie — «gdzieś»

poza e k ra n e m . R zec b y m ożna , iż «kręciłem » w w y o b ra źn i d ru g i film , o zgrozo, f i l m « p r o d u k c y jn y » z ży c ia u n iw e r s y te tu . R o z u m ia łe m , rze c z jasna, iż epizod z e g ze m p la rze m « A n th ro p o lo g ie stru ctu ra le»

w łó ż k u m ło d e j p o lo n is tk i to do w cip (śred n iej kla sy), a d reso w a n y do p u b liczn o ści c zy ta ją c e j prasę k u ltu ra ln ą . Pisało się w ó w cza s sp o ­ ro o m o d zie na s tr u k tu r a liz m i p u b liczn o ść m o g ła się oto u p e w n ić , iż ta ka m o d a sze r zy się w śró d m ło d y c h lu d zi rzec zy w iśc ie . (G d y b y a k c ja «P olow ania na m u c h y » ro zg ry w a ła się u s c h y łk u lat p ię ć d zie ­ sią ty c h , pod p u s z y s tą k o łd rą b o h a te rk i le ża łb y za p ew n e « fra ncu ski»

n u m e r «T w órczości» z e se je m J e a n -P a u l S a r tr e ’a.) R o z u m ia łe m ża rt W a jd y , a m im o to w s a m y m fa k c ie , że k to ś stu d iu je dzieło L é v i- -S tra u ssa , nie m o g łe m się d o szu ka ć bodaj o k ru c h ó w k o m iz m u . Po te j scenie, ta k ła dn ie za g ra n ej p rz e z B ra u n e k , w y b a c z y łe m u p a r te j in te le k tu a lis tc e i w y b a c za łe m d a lej — do ko ń ca film u , całe zło, ja ­ kie w y rzą d z a s w y m o fia ro m . S w o im « m u ch om ». In te n c je autora u le ­ g a ły w ie lo r a k im d e fo rm a c jo m , w y k r z y w ia ły się w z e tk n ię c iu z d o ­ św ia d c ze n ia m i — i k o m p le k s a m i — m o jeg o za w o du . W a jd a u k a z y ­ w a ł suooją b o h a te rk ę w barw ach coraz siln ie j w y s tu d z o n y c h , aż lo­

d o w a ty c h , ja k g d y b y za m ierza ł p r z e św ie tlić chorą osobow ość, któ rą p o ża rły k o szm a rn e s tr u k t u r y i s tr u k tu r a liz m y , ale ja n ie w ie r z y łe m

W a jd zie.

C zy to m o żliw e , m y śla łe m , że oni na p o lo n isty ce w a rsza w sk ie j m a ją w spisie le k tu r L é v i-S tra u ssa ? I m a ją s tu d e n tó w ta k ża rliw ie z a jm u ­ ją c y c h się p o zn a n iem d o k tr y n n o w e j h u m a n is ty k i? D ręc zyła m n ie g o rzka zaw iść. N ę k a ły w y r z u t y su m ien ia . C zy m y , w P ozna niu, nie s ta w ia m y s tu d e n to m z b y t s k r o m n y c h w y m a g a ń ? J a k ie k sią ż k i leżą te ra z w ich łó żka ch , p o d p o d u szka m i, na n o c n y c h sto lika ch , w p o k o ­ ja ch g m a c h u n a u lic y O b o rn ick ie j, w k w a te ra c h p r y w a tn y c h na G ru n w a ld zie , W ild zie i R atajach? Z c z y m śpią, z c z y m się budzą?

Z a czą łem u kła d a ć w m y śla c h te k s t p rzem ó w ien ia , ja k ie p o sta n o w i­

łe m w yg ło sić p r z y n a jb liższ e j sposobności, n a w y k ła d z ie , na ćw icze­

niach, do «m oich» s tu d e n tó w .

( — P roszę p a ń stw a ! ra d zę o b ejrzeć k o m e d ię W a jd y ; m o raln ość boha­

te r k i m ożecie o czy w iście oceniać ta k c z y ow ak, nie w k ra c za m w te sp ra w y , zw ró ćcie je d n a k u w a g ę na p e w ie n d r o b n y detal: co czyta.

J a k ą k sią żk ę c zy ta ta s tu d e n tk a p o lo n isty k i. I proszę p a ństw a: b y ­ ło b y n a m w s z y s tk im p r z y k r o , g d y b y się m iało okazać, że słuch acz naszego w y d z ia łu ta k s k u te c z n ie w y w a lc z y ł dla siebie w sz e lk ie u lg i

(4)

3 M A Ł G O R Z A T A B R A U N E K I C L A U D E L E V I - S T R A U S S

i p r z y w ile je n ieczy ta n ia , iż nie p o tr a fiłb y n a w e t podjąć rze c zo w e j r o zm o w y na te m a ty h u m a n isty c zn e z ko leża n k ą z in n e j u czelni...) M oje za tro ska n ie b yło aż n adto p ry w a tn e , rzec b y należało: z b y t s p e c ja listy c zn e — obce w ty m so lid a rn y m św iecie p rzeżyc ia zb io ro ­ w ego, ja k ie rodzi w sp ó ln ie og lądany film . T ra ciłem k o n ta k t nie ty lk o z te k s te m W a jd y , ale i z sąsiadam i z p ra w a i z lew a, z w ido w nią . P o­

m y śla łe m , że pracują w za w o d zie — ja k b y — n ie w id o c zn y m , o k t ó ­ r y m «w ie się» bardzo m ało, k tó r y je s t w św iadom ości ogółu sp o rtre- lo w a n y źle. Z na czn ie gorzej n iż in n e, p o k re w n e za w o d y. G rubą k r e ­ chą, b ez półcieni, płasko.

W ied zę o ż y c iu w e w n ę tr z n y m społeczności u n iw e r s y te c k ie j m a g a zy ­ n u ją sk r z ę tn ie ta kie g a tu n k i, ja k poioieść kry m in a ln a , anegdota śro ­ dow iskow a, w sp o m n ien ie p o śm iertn e. R e p re z e n tu ją one tw ó rc zo ść u lo tn ą i e k str e m a ln ie te n d e n c y jn ą . (Oś w y b o ru i oś ko m b in a c ji są w n ich w y sk a lo w a n e ta k , b y z g ó ry ograniczyć ty p oraz ilość p o w ia ­ dom ień .)

A u to r opow ieści se n sa c y jn e j ch ę tn ie p rzed sta w ia ciem n e s tr o n y e g zy s te n c ji «sfer» a ka d em ickich . In te re su ją go p rzed e w s z y s tk im u w ik ła n ia p ra c y n a u k o w e j w splot ste r e o ty p o w y c h m o ty w ó w d zia ­ łania przestęp czeg o . Z a w iść, sław a, pieniądze, ta jem n icza broń, k tó ra m o że dać w ła d zę nad św ia te m . G e n ia ln y u c zo n y — ofiara k lik i ga n g ­ s te rs k ie j lu b u ta jo n y spraw ca zb ro d n i — je s t n a jczęściej w yna la zcą:

fiz y k ie m , b a kterio lo g iem , k o n s tr u k to re m . O w szem , w św iecie p o w ie ­ śc io w y m « kry m in a łu » m o że działać ta k że filolog, pod w a r u n k ie m je d n a k , że n ie będzie się za jm o w a ł czy stą teorią, n p . syn ch ro n ią i diachronią, lecz p o tra fi sw e u m ie ję tn o śc i «p rzeku ć na złoto»; p o ­ w ie d zm y , że ud a m u się ro zszy fro w a ć sta ro d a w n y m a n u s k r y p t, k t ó ­ r y w sk a że m iejsce u k r y c ia legendarnego ska rb u ró żo krzyżo w có w . B o h a te re m ro m a n su d e te k ty w is ty c z n e g o , osadzonego w śro d o w isku n a u k o w y m , b y w a z w y k le te n sam ty p człow ieka . (Z n a n y ta k ż e z d o w c ip n y c h n a rra cji «o profesorach», k tó r e k o n k u r u ją z in n y m i c y k la m i d y k te r y j e k «0» — o p sych ia tra ch , rogaczach, kapralach, stra szn y c h dzieciach c z y proboszczach.) K ró tk o w zro c zn y , in fa n ty ln y , k o s ty c z n y , za su szo n y w sw e j p ersonie w y k ła d o w c y i badacza. R o z ­ ta rg n io n y, w y r z u c o n y poza rw ą c y p o to k życ ia społecznego, sza ry od p y łu b ib lio tek . S a m o lu b n y , p r z y k r y , o osobow ości zre d u k o w a n e j do ja k ie jś je d n e j- je d y n e j obsesji. Podczas g d y p o czynan ia n a u czy cieli a ka d e m ickich , b u tn y c h profeso ró w i za w is tn y c h a d iu n k tó w , są w t y m g a tu n k u całkow icie zd e te rm in o w a n e p rze z p o zy c ję społeczną

(5)

E D W A R D B A L C E R Z A N 4

i rod zaj ta le n tu badaw czego — w ize r u n e k stu d e n ta , o d w ro tn ie, je s t z re g u ły słabo n a sy c o n y sw oistością «tego, co stu d en ck ie» . W a k c ji o pow ieści s e n s a c y jn o -k r y m in a ln e j « stu d en t» to po p ro stu « m ło d y czło w iek» ; n ie ty le p r z y s z ły c h e m ik , w e te r y n a r z , rom an ista , ile

«dziecię n a tu r y » , osobow ość p ełn a sił w ita ln y c h , ra d o sn y p r o d u k t n a tu r y .

N ie p o ró w n a n ie c ie k a w szy m a te ria ł za w ie ra ją a n e g d o ty śro d o w isk o ­ w e . L w ia część a n eg d o t o b słu g u je je d n a k in te r e s y m a ły c h grup, d o ­ ra źn ie u k o n s ty tu o w a n y c h , złą c zo n y c h — na k r ó tk o — ja k im ś w sp ó l­

n y m ce le m , n p . u p ora nia się z e g za m in a m i a k tu a ln e j sesji. A n eg d o ta p r o je k tu je s ty l g ry , da je p e w ie n s y s te m o rien ta cji, fu n k c jo n u je ja ko p a r ty tu r a u c z e s tn ik a za jęć c z y czło w ie k a eg zam ino w a neg o. Z aw iera w s k a z ó w k i a k to r s k ie — n ie k ie d y n a d e r szczegó łow e. M ów ić cicho c z y głośno, siadać w p ie r w s z y m c zy w o s ta tn im raczej rz ę d z ie , u ś m ie ­ chać się b eztro sko c z y p o c h lip y w a ć w s y tu a c ji a w a r y jn e j, p r z y w ­ dziać stró j w ie c z o ro w y c zy m o że d ż in s y i golf. J e s t ja k b y e p ite te m ro zb u d o w a n y m w obraz. N a p y ta n ie : « jak się u niego, lu b u n iej, zdaje?» m o żn a odpow iadać o g ólnikow o, że zd a je się ła tw o albo tr u d ­ no, fa n ta s ty c z n ie albo b e zn a d ziejn ie, b o m bo w o albo fa ta ln ie itp . P o ­ ż y t e k z ta k ic h in s tr u k c ji je s t p rzec ie ż n ie w ie lk i. O ile ż w ięce j p r a k ­ ty c z n y c h k o rzy śc i d a je k o n k r e tn y p r z y k ła d , k tó r y tr a fn ie ilu s tr u je e p ite t, p o zw a la una o czn ić ow ą b a jeczną ła tw o ść lu b porażającą b e z ­ n a d zie ję w a lk i z eg za m in a to rem .

(T o b yło tak: zd a w a ł M aryś, szło m u średnio, nagle s ły szy : ja k ie pan zn a d ra m a ty Słow ackiego? M a ry ś zbladł, ale tw a rd o w ylicza : « K o r­

dian», «M azepa», «B alladyna», «F antazy», r a n y boskie, co ta m je s z ­ cze, aha, «Z ło ta czaszka», i w te d y p ro feso r m u p rzerw ał: ależ proszę pana, n ie ta k szczegółow o!)

A n e g d o ta -p a r ty tu r a w ty m w ię k s z e j je s t cenie, im p ew n ie jszą da je g w a ra n cję su kc esu . I m b a rd ziej się m o że «opłacić». E g z o ty k a o b yc za ­ jo w o ści u c ze ln ia n e j, w p isa n a w serię stu d e n c k ic h aneg dot, p ręd ko te ż uleg a za p o m n ien iu . Z ch w ilą , g d y p rze sta je pom agać w z a ła t­

w ia n iu in te r e s ó w ży c io w y c h , k r u s z e je , rozprasza się, zn ik a . W k a ż ­ d y m razie — nie w y c h o d zi p oza w ą s k i krą g u ż y tk o w n ik ó w . T u ga­

tu n e k a n e g d o ty w y s tę p u je w postaci n a jc z y s tsze j, zgo dn ie z e ty m o ­ logią n a z w y « anekdotos», c zy li «nie o p u b lik o w a n y , n ie ogłoszony».

C echą w sp ó ln ą a n e g d o ty śro d o u ń śko w ej i p r o zy d e te k ty w is ty c z n e j je s t to, iż u k a z u ją one w sp ó łży c ie m ło d zie ż y s tu d iu ją c e j i je j w y c h o ­ w a w c ó w w klim a c ie u sta u ń czn eg o a n ta g o n izm u , p r z y c z y m postać

(6)

5 M A Ł G O R Z A T A B R A U N E K I C L A U D E L É V I - S T R A U S S

w y c h o w a w c y sp ełn ia tu ta j je d n ą fu n k c ję — je s t w ieczn ą p r z e s z k o ­ dą, k tó rą n a le ży poko na ć lub obejść fo rte le m : n ie k ie d y o k a zu je się p rzeszko d ą pozorną, ro zła d o w u je napięcie, u śm ierza lę k («nie ta k i diabeł stra szn y» ); b itw a się nie odbędzie, stw ie rd za u sp o k o jo n y s tu ­ d e n t, ja k żo łn ie rz a rm ii g enerała K o cm ołucho w icza, ale b itw a z p ro ­ fe so re m m ia ła się odbyć, b yła w p ro je k to w a n a w u kła d , należa ła do s y s te m u g ry. W sp o m n ie n ie p o śm iertn e, o d w ro tn ie, ro zb raja te n s te ­ re o ty p , u n o si się n ie ja k o ponad codziennością «najeżoną» k o n flik ta ­ m i, ro zśw ie tla k ra jo b r a zy a rk a d y jsk ie : opow iada o n a u czy cielu , k t ó ­ r y b y ł p rze d e w s z y s tk im m is tr z e m i p r zy ja c ie le m , s łu ż y ł radą i p o ­ m ocą, u m ia ł u szan ow ać b ezb rzeżn e ż y w io ły m łodości, sa m p rze z m ło ­ d y c h p o d o p ieczn y ch szan ow a ny.

W sp o m n ie ć b y jeszc ze m o żn a o p u b lic y sty c e p o św ięco nej d y d a k ty c e u n iw e r s y te c k ie j. N ie w ie m , ja k rea g u je na nią m ło d zie ż — w śró d p ra c o w n ik ó w d y d a k ty c z n y c h rodzi z w y k le sta n y d e p re sy jn e , sta w ia b o w iem ta k ie w ym a g a n ia , k tó re są te o re ty c zn ie słu szn e, ale nie m ieszczą się z w y k le w polu m o żliw o ści c zy sto b iolog icznych jed n eg o czło w ieka . A p e le p u b lic y s tó w r e p r e ze n tu ją bardzo c ie k a w y g a tu n e k

— są za m askow aną , a fabularną odm ianą «science fictio n » . A u to r n o ­ w e li fa n ta s ty c z n o -n a u k o w e j zakłada, iż w ja k ie ś s tre fie K o sm o su n a ­ tu ra u k szta łto w a ła się w sposób p r ze d ziw n y , ja k k o lw ie k p ra w d o p o ­ d o b n y z p u n k tu w id ze n ia w ła sn e j « gram atyki», np . stw o rzy ła p ta k i, k tó re m ogą fru w a ć w glebie, głęboko pod traw ą, lub u fu n d o w a ła zbiorow ości isto t ż y w y c h aż pięć płci o d m ien n y ch m ia st dw óch. P u b ­ lic y sta z a jm u ją c y się d y d a k ty k ą szk o ły w y ż s z e j p o stę p u je podobnie, choć p rzec ie ż m ó w i o o b yw a tela ch Z iem i. A b y zrealizow a ć jego p o ­ s tu la ty , trzeb a m ieć p am ięć k o m p u te ra , energię h y d ro e le k tro w n i, b yć o b d a rzo n ym u m iejętn o śc ią p rzeista czan ia się w tłu m — o liczebności p lu to n u p ie c h o ty — i u tr z y m y w a ć się p r z y ży c iu b ez sn u i p o siłkó w , na k tó re n ie p o w in n o się ju ż tracić czasu.

S ką p a w ied za o realiach życ ia a ka dem ickiego nie je s t oczyw iście w ied zą całko w icie kła m liw ą , p rzeciw n ie, ka żd a ze w sp o m n ia n y c h tu ta j fo r m zap isu w y d o b y w a ja ką ś c z ę ś ć p ra w d y o nas, o lud zia ch p ra cu ją cy ch w «m urach» s zk o ły w y ższe j. Coś w t y m je st, coś się oca­

la od zapom nienia. M im o to je d n a k czło n ko w ie społeczności u c ze ln ia ­ n e j — od stu d e n ta pierw szeg o ro k u do seniora k a d r y p ro feso rskiej

— m u szą , ja k sądzę, uśw iadam iać sobie ow ą nadto j u ż u proszczoną sch e m a tyczn o ść c u d zy c h m n ie m a ń — k o n s e r w a ty z m cu d ze j m itologii.

W istocie: u cze ln ia oglądana z z e w n ą trz w y d a je się s tr u k tu r ą s ta ­

(7)

E D W A R D B A L C E R Z A N 6

ty c zn ą , zw ła szc za sko stn ia łą w s w o je j d w u d zie ln o ści, w p rze p o ło w ie ­ n iu na d w a św ia ty : n a u c za n y c h i n a u c za ją cy ch (m ło d y c h i sta rych ).

T y m c za s e m u c z e s tn ik o w i tego u ńelo p o ko len io w eg o k o le k ty w u n a ­ rzu c a się — z n ieo d p a rtą siłą — n ieko ń czą cą się p rze m ie n n o ść u k ła ­ d ó w , k tó re go d e te rm in u ją . Z r o k u na ro k zm ie n ia się n ieom al w s z y s t­

ko. Id zie n o w e ; p rzeszło ść sp rzed trze c h m iesięc y, sp rzed w a ka cji, j u ż się n ie lic zy . W k ra c za n o w y ro czn ik. N o w y s ty l bycia m ło d zie ży . J e j n o w e bogi i n o w e w artości. (N o w a m o d a ta kże: in n e b a rw y, in n e in to n a c je , i n n y ję z y k g e s ty c z n y , in n y ty p a k to rstw a .) N o w e p u b lik a ­ cje, n o w e s p isy le k tu r , now a p r o b le m a ty k a w y k ła d ó w i ćw iczeń . S ta ­ ży śc i, a w a nse, k o r e k ty (w ty tu la tu r z e n a u k o w e j i fu n k c y jn e j); n o w e k o n fig u ra c je u z a le ż n ie ń i p o d p o rzą d ko w a ń ; ra z po ra z c zy je ś p o ra ż­

ki, k o m p ro m ita c je , odejścia. N o w e rozpo rząd zenia . I no w e drogi o b ­ ch o d ze n ia k ło p o tliw y c h ro zp o rzą d zeń . N o w a sia tka zajęć, k tó ra o zn a ­ cza n o w e ro zp o zn a n ie wiłasnej s y tu a c ji w n o w y c h rela cja ch osobo­

w y c h . In n e g r u p y , in n e tw a rze , in n e w ię z i k o le że ń sk ie .

P lan za jęć, g łó w n ie w śró d p ra c o w n ik ó w d y d a k ty c z n y c h , org a n izu je n o w y s y s te m k o n ta k tó w p r y w a tn y c h ; w ściśle sfo r m a lizo w a n e j s tr u k tu r z e in s ty tu tu c z y w y d z ia łu ro d zi s u b s tr u k tu r y n ie fo rm a ln e . Z je d n e j s tr o n y o so b y w id u ją c e się co ty d z ie ń , k tó r e w p rzerw a ch m ię d z y za jęcia m i, podczas d y ż u r ó w — m ogą się w z a je m in fo rm o w a ć o a k tu a ln y c h w y d a rze n ia c h , w y m ie n ia ć p o g lą dy, u zga dn ia ć r e g u ły ta k ic h c zy in n y c h p rze d się w zię ć itd . Z d ru g ie j s tr o n y lu d zie — nagle

— o d izo lo w a n i od siebie, k tó r y c h zajęcia « m ija ją się» w czasie, k t ó ­ r z y tracą b ezp o śred n i k o n ta k t, oddalają się od siebie, sta ją się sobie o b cy. N a ro k. Jeszcze is to tn ie jsze p rzeo b ra żen ie całego u k ła d u o d b y ­ w a się, za sp raw ą s ia tk i zajęć, m ię d z y u c zą c y m i a n a u c za n y m i. P ra ­ c o w n ik n a u k o w y , k tó r y p r z e k a z u je «sw oją» g rupę ko led ze, będzie m ia ł za w sze p o d e jrze n ie , iż to, czego n a u c z y ł s tu d e n tó w , ro zp ro szy się w o b cy ch ręka ch , a n a w et, p r z y ja w n e j ro zb ieżn ości p o sta w m e ­ to d o lo g ic zn ych , zo sta n ie z p re m e d y ta c ją za ta rte p rze z n astępcę.

Z ko lei n o w y k ie r o w n ik g ru p y ćw ic ze n io w e j będzie za w sze — choć­

b y n ieśw ia d o m ie — p o jm o w a ł sw o ją pracę d y d a k ty c z n ą ja ko w y p e ł­

n ia nie lu k , k tó r e zo s ta ły «po kim ś» w św iadom ości m ło d y c h cze la d ­ n ik ó w w ie d z y n a u k o w e j; będzie n o to w a ł w pam ięci, czego to m ło d zi n ie w ied zą, o c z y m n ie słyszeli, w c z y m się gubią, co ka ry g o d n ie z a ­ n ied b a ł p o p rze d n ik .

Z a p e w n e , w g rze d y d a k ty c z n e j d u żą rolę o d g ryw a p a m ięć w y d a r z e ń m in io n y c h . K a ż d y z n a s je s t w p e w ie n sposób «ozn ako w an y» p rze z

(8)

7 M A Ł G O R Z A T A B R A U N E K I C L A U D E L É V I - S T R A U S S

przeszło ść. M a sw o ją leg en d ę, sw o je e p ite ty . I pedagog, i s tu d e n t.

L e n iw y , m ą d ry , k a p r y ś n y , n ieo b licza ln y, e lo k w e n tn y , d o w cip n y, p rze b ie g ły , tr u d n y , sp o leg liw y , ospały, za ja d ły. Są to je d n a k zn a ki n ie trw a łe , opinie n ie p e w n e i ty m c za so w e , poddaw ane u s ta w ic z n y m r e w izjo m . A n i a u to r y te t, ani w ie k i staż, ani p o zy c ja w hierarchii u c ze ln ia n e j nie są, b y ta k rzec, p a ra d yg m a ta m i sta b iln y m i; p r z e c iw ­ n ie, te n sam o b y w a te l św iata aka d em ickieg o — w t y m s a m y m cza­

sie — is tn ie je na p raw a ch « tekstu » , k tó r y m a w iele o d c zy ta ń i «zbie­

ra» w sze lk ie m o żliw e oceny. C zęsto opinię k s z ta łtu je p rzy p a d e k . D ro b n y g est, błaha n a pozór d ec yzja , słow o, któ reg o się nie p a m ięta, m ogą nagle za m ro zić w sp ó łży cie na u czyciela i zesp o łu stu d en ckieg o , albo o d w ro tn ie, u n ie w a żn ić w s z y s tk ie w cześn iejsze u ra zy. Praca z m ło d zieżą stu d iu ją c ą n ig d y n ie p o w inna być in te rp re to w a n a ty lk o i w y łą c zn ie ja ko «praca». To się za zw y c za j nie u da je. M ło d zież od ra zu «przekłada» zachow anie się je j o p ieku n ó w na j ę z y k em o ­ c jo n a ln y , d zieli p ra co w n ikó w d y d a k ty c z n y c h na «łubianych» i «nie- lu b ia n ych » , ale znów : sy m p a tie i a n ty p a tie in d y w id u a lizu ją się na­

ty c h m ia s t, je s t się te d y « n ielubia nym » i «łubia nym » jed no cześnie.

T o o c zy w iste , że u c z e s tn ik społeczności u cze ln ia n e j w ie o sw o im św iecie w ięce j n iż p r z y g o d n y ob serw a to r — osobliw ością b y to w a ­ nia w o w e j społeczności w y d a je się p rzec ie ż to, iż czło n e k k o le k ty w u u n iw e rsy te c k ie g o w ie za ra zem o s w y m św iecie m n i e j n iż osoby p o stro n n e. N a d m ia r in fo rm a c ji przeobraża się w je j n ied o sta tek. Cele d zia ła ń d y d a k ty c z n y c h są jasn e — s k u tk i o kazu ją się irracjonalne.

Ł a tw o stw ie rd zić sto p ień n a sycen ia w ied zą ab solw en ta sz k o ły w y ż ­ sze j — n ie sposób ustalić, zw ła szcza w u cze ln i ty p u h u m a n is ty c z n e ­ go, co się z ową w ied zą d zieje dalej, c z y m ona je s t w s tr u k tu r z e oso­

bow ości w y c h o w a n k a , a n a w e t, czy rzec zy w iśc ie d a n y c zło w iek je st n a szy m w yć h o io a n k ie m — c z y n ap ra w d ę w ych o w a ła go w ła śn ie uczelnia.

D o ty k a m sp ra w y d ra żliw e j. In te rp re ta c ja oficjalna głosi, i nie m oże głosić in a czej, iż szko ła w y ższ a je s t in s ty tu c ją w ych o w a w czą . W in ­ te rp re ta c ji «szeptanej», odw ro tn ie, w y c h o w a w c zy ch a ra k te r u n iw e r ­ s y te tu b y w a k w e s tio n o w a n y . (L u d zie dorośli, n iew iele m ło d si od n a j­

m ło d szy c h p ra co u m ikó w d y d a k ty c z n y c h , u k szta łto w a n i w cześn iej i gdzie in d ziej: w szko le, w do m u , w sp o łeczeń stw ie «jako ta kim » .) P raw da, i t y m ra zem , le ż y m ię d z y ty m i d w iem a skrajn ościam i. S z k o ­ ła w y ższa w y c h o w u je na p ew no. A le w y c h o w u je czło w ieka w je d n e j ty lk o roli sp o łeczn ej. W łaśnie — w r o l i s t u d e n t a . T u p o tra fi

(9)

E D W A R D B A L C E R Z A N 8 działać k o n s e k w e n tn ie . Całe zaś ob sza ry « pryw a tn o ści» życ ia m ło ­ dego c zło w ie k a pozo sta ją poza ko n tro lą u c z e ln i — d o p ó ty, d o p ó ki n ie p r ze s zk a d za ją w sp e łn ia n iu p o w in n o ści stu d e n c k ic h . N a u czyc ie l a k a d e m ic k i w k ra c za w s p ra w y p r y w a tn e m ło d z ie ż y n ie c h ę tn ie . N ie ­ c h ę tn ie i b ez za u fa n ia . D obrze w ie, iż s tu d e n t sta je się s k ło n n y do z w ie r z e ń w te d y , g d y p ro si o u sp ra w ie d liw ie n ie ta k ic h c zy in n y c h z a ­ n ied b a ń . Z y c ie p r y w a tn e stu d e n ta , o p o w ied zia n e o p ieku n o w i, w y d a ­ je się za w sze ja k b y «załą czn ikiem » do podania o u r lo p d zie k a ń sk i, r a tu n k ie m p r ze d oceną n ied o sta teczn ą , fo rm ą d zia łań sa m o obron ­ n y c h . D la teg o n a u c zy c ie l u s iłu je «w rzucić» sw ojego ro zm ó w cę do ro li p o d sta w o w e j — o g ra n iczyć go w te j roli. S p ro w a d zić dialog na g r u n t w ie d z y n a u k o w e j. K o s z te m n ie w ie d z y o czło w ieku , z k tó r y m p ra c u je w ciągu p ięciu lat. Z w y k le te ż p o d ejrzew a , iż s tu d e n t nie je s t s tu d e n te m w sto p n iu d o sta teczn ie in te n s y w n y m , że za m u r a m i u c z e ln i g u b i m o m e n ta ln ie sw ą « studenckość» , sta je się k im ś in n y m . K im ś o b cy m .

(O glądając f i l m W a jd y u k ła d a łe m w m y śla c h p rze m ó w ie n ie , k tó re p o sta n o w iłe m w y g ło sić p r z y n a jb liż s z e j sposobności: na w y k ła d z ie , na ćw iczen ia ch , na ze b ra n iu K o ła P o lo n istó w . — P ro szę p a ń stw a ! n ie będę oceniał s y lw e tk i m o r a ln e j b o h a te rk i te j ko m e d ii, to m n ie z re s ztą te ra z n ie in te re s u je , p o w ie m jedno: je s t na p e w n o dobrą s t u ­ d e n tk ą , ja k ą ch cia ło b y się m ie ć n a za jęciach w k a żd e j gru pie.)

E d w a rd B alcerzan

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

W Europie odnotowywano również przypadki wścieklizny u nietoperzy innych gatunków wywoła- ne przez inne lyssawirusy takie jak: West Caucasian bat virus (WCBV), Kotalahti

Takie zaś rozumienie m itu stało się możliwe tylko dzięki oparciu się na teorii inform acji i semiotyce, na nowych stru k turaln y ch metodach analizy mechanizmu

Michała Rauszera (uniwersytet śląski w katowicach, instytut Etnologii i antropologii kulturowej) Lévi-Strauss Lacanem okazał się nie tyle namysłem nad historią

Adam Świętoń, Aldona Rita Jurewicz.

Through social participation, local governments are learning more and more non-govern­ m ental organizations, resulting in m utual, more correct relations and trade....

21 T. Nowakowski, Zakres i metodyka sporządzania raportu o oddziaływaniu na środowi­ sko przedsięwzięć z zakresu gospodarki ściekowej, Wyd.. Oddziaływanie na wody

Хотя человеческая судь­ ба на самом деле такова, но она все-таки не лишает человека минут чрезвы­ чайного счастья именно из-за