TADEUSZ STYCZEŃ SDS
CZEGO ETYKA NIE POWINNA ZAPOMNIEĆ FILOZOFOW I ZNAD GARONNY?
Nazwisko J. M aritaina kojarzy się moralistom : filozofom i teologom, .głównie ze znaną jego tezą na tem at stosunku etyki filozoficznej do etyki teologicznej. W sw ych publikacjach z okresu międzywojennego, w szcze
gólności zaś w książce N auka i mądrość (Science et Sagesse), M aritain głosił, że filozofia m oralna nie jest w stanie sprostać zadaniom, do któ
ry ch podjęcia i w ykonania pretenduje. Je st tak zaś dlatego, że nie zna rzeczyw istej sytuacji, w jakiej człowiekowi przypadło żyć i działać. Ten m etodologiczny stan rzeczy m ający charakteryzow ać pozycję etyki n a
zw ał też „nieadekwatnością filozofii m oraln ej”1.
Ja k wiadomo, w optyce etyki człowiek jaw i się jako ktoś w ezw any do spełniania określonych powinności. Powinność spełniania określonych czynów nie zawsze jednak idzie w parze z ich spełnianiem . W perspek
tyw ie etyki jej w łasny przedm iot, jakim jest właśnie wspom niana po
winność, ujaw nia więc charakterystyczną i zarazem zagadkową dwupo- ziomowość. Człowiek poznaje i uznaje z jednej strony, że coś w ogóle — i najczęściej także i co — powinien, z drugiej zaś strony z własnego w y
boru postępuje n ader często w brew tem u, co sam poznał i co sam uznał za swą powinność, powodując ty m sam ym w sobie w ew nętrzne rozdarcie sięgające samego dna jego osobowej podmiotowości. A kt wolności ne
gujący poznaną i uznaną powinność, przedm iot etyki, nie przekreśla bynajm niej f a k t u powinności, lecz tylko powoduje zaistnienie i istnie
nie czynu, k tó ry nie jest taki, jaki być powinien; czynu, k tó ry jest, cho
ciaż go być nie powinno. Wchodząca w obręb przedm iotu formalnego etyki _________j
1 W Polsce sprawą tą zajm ował się szczegółowo Ks. Prof. Kazimierz Kłósak, którego studium „Maritainowa analiza stosunku filozofii moralnej do teologii” (w:
„Collectanea theologica” 19 (1938) f. 2, s. 176-220) zostało przyjęte przez Radę W y
działu Teologicznego U niw ersytetu Jagiellońskiego na podstawie referatu Ks. Prof.
Konstantego M ichalskiego jako rozprawa doktorska.
2 8 T A D E U S Z S T Y C Z E Ń S D S
powinność w jej stanie „przeduczynkowym” nie stw arza m oraliście tych.
problemów, jakie musi stwarzać ta sama powinność w stanie „pouczyn- kowym ”, w szczególności zaś wówczas, gdy odnośny czyn, zam iast ją potwierdzać i wprowadzać dobro m oralne w świat, neguje ją i w prow a
dza zło m oralne w świat. Problem ten nie polega zresztą na tym , by ten stan rzeczy, kom prom itujący człowieka, był m u niedostępny. On w łaś
nie jest m u n ad e r dobrze poznawczo dostępny. Bolesny w yraz tego do
świadczenia, czyli bezpośredniej znajomości tego stanu rzeczy, d ają sło
wa Owidiusza: Video m eliora proboąue deteriora seąuor. Problem te n polega na tym , że człowiek jako wolny spraw ca swej własnej tragedii m oralnej staje się dla siebie zagadką, więcej, staje się dla siebie kimś, przed kim trzeba by się umieć skutecznie... bronić i zabezpieczyć. W grę wchodzi dla niego wartość najwyższa, wartość decydująca o jego ludz
kim „być albo nie być”. Jakżeż jednak człowiek może się skutecznie zabezpieczyć przed sam ym sobą, skoro on sam — w tym najw ażniejszym dla swej własnej spraw y kontekście — jest dla siebie zagadką? Tu w łaś
nie m a swe źródło pytanie M aritaina i propozycja jego odpowiedzi. F i
lozof jako filozof nie dysponuje w yczerpującym w yjaśnieniem tego zja
wiska — uwłaczającego godności człowieka jako istoty rozumnej — któ
rego sam jest autorem- Nie znając dostatecznie jego genezy, nie jest w stanie przedstawić czegokolwiek w charakterze skutecznego środka w y j
ścia z tego stanu rzeczy czy też środka, któ ry by m ógł przed nim zapo
biegać w przyszłości. Krótko mówiąc: etyk czuje, że powinien — w im ię wierności problem atyce w yrastającej na gruncie przedm iotu etyki — stać się soteriologiem, autorem teorii m oralnego wyzwolenia człowieka i tenże sam etyk zauważa, że nie posiada niezbędnych danych, aby móc się nim stać. W ynik uświadomienia sobie tego stan u rzeczy w yraża M aritain tezą o nieadekw atności filozofii m oralnej.
M aritain jest jednak chrześcijaninem. I jako taki wie — lub w ierzy, że wie — w ystarczająco wiele o podstawowej biedzie człowieka. Wiado
mości te czerpie z tego źródła inform acji, jakim jest objaw ienie chrześci
jańskie. Oto dlaczego mędrzec zatroskany o los człowieka nie pozosta
je — w imię wierności człowiekowi — przy naturalnych tylko źródłach
poznania, lecz zw raca się do objawienia po wiedzę adekw atną na tem at
nędzy m oralnej człowieka i po skuteczne narzędzia dla jego m oralnego
wyzwolenia. Oto dlaczego dyscypliną adekw atną wobec tak "rozumianego
przedm iotu m oralnej dyscypliny norm atyw nej może być tylko teologia,
a konkretnie teologia m oralna czy etyka teologiczna. Czy znaczy to, że
zdaniem M aritaina etyka m usi scedować swój przedm iot i swój głów ny
problem teologii? E tyk zaś przeświadczony o tym , że jedynie rzeteln e
inform acje na swój tem at: na tem at m oralnego upadku i wyzwolenia
■człowieka — posiada teologia, ma się bądź podać do dymisji, bądź prze
siąść na krzesło teologa?
J e s t to — jak wiadomo — teza teologii protestanckiej, m. in. K arola B arth a, który głosił (uważając, że może się powołać n a wystąpienie św . Paw ła przed areopagiem w Atenach!?), że z chw ilą W cielenia Słowa Bożego, czyli z chwilą, kiedy Słowo Boże o Bogu dla Boga stało się Sło
w em Bożym o Bogu także dla ludzi, wszelkie słowo człowieka — łącznie z e słowem filozofa pretendującego do tego, by uchodzić za m ędrca — sta
j e się „drew nianym żeliwem” (Eisem es Holz). Czyżby więc M aritain przeszedł na pozycje protestantyzm u w etyce?
Otóż już tu trzeba nadm ienić, że autor koncepcji „etyki nieadekw at
n e j ” jest także autorem książki T rzej Reform atorzy, w której polem izu
j e z tezą M arcina L u tra o niemożliwości filozofii, także m oralnej, i o jej zbędności dla teologii! Czyżby więc M aritain do błędu rzeczowego m iał dodawać jeszcze jeden •— i to tak rażący — błąd niekonsekw encji? Za
w ieśm y na razie to pytanie...
Od czasu gdy M aritain w trakcie letniego kursu 1949/1950 wyłożył sw e N euf leęons sur les notions prem ieres de la philosophie morale, po
ja w ia się i krystalizuje z całą wyrazistością now y elem ent w dotychcza
sow ej refleksji „wieśniaka znad G aronny”. M aritain poddaje surowej ocenię, krytycznej sposób upraw iania etyki spotykany często — choć nie bez w yjątków — u autorów reprezentujących tradycję tom istyczną. Za
rzu ca im w pierw szym rzędzie sui generis „przem ycanie” s tru k tu ry me
todologicznej odpowiedniej dla teologii m oralnej, a bazującej n a zna
jomości w prost z objaw ienia ostatecznego celu człowieka do metodolo
gicznej stru k tu ry etyki poprzez czysto m echaniczne pom ijanie w stru k tu rz e teoretycznej te j pierw szej elem entów ściśle objawionych. W w yni
k u tego powierzchownego zabiegu okazuje się, że punktem wyjścia etyki m iałby być nadal... cel ostateczny, czyli elem ent, któ ry z metodologicz
nego p u n k tu widzenia filozofii może być zawsze i tylko punktem dojścia
■(nie zaś punktem wyjścia) rzetelnej refleksji filozoficznej! S tru k tu ra ety
k i przy jm u je w w yniku tego postać nie bardzo podobną do tego, co wolno b y jeszcze nazwać filozoficznym badaniem czegoś, co zafrapowało czło
w ieka w prost w doświadczeniu, jako swoisty, nieredukow alny do żad
nego innego fa k t m oralny (Co nim jest — według M aritaina, o tym za chwilę).
Co więcej, zapatrzeni w tę pseudofilozoficzną stru k tu rę „etycy”
z wymienionego kręgu stają się w yjątkow o „uodpornieni” na widzenie i uwzględnianie w swej refleksji owego fak tu moralnego, a naw et gład
ko przechodzić obok św iadectw a zbiorowego doświadczenia tego faktu w dziejach świadomości m oralnej ludzkości, a także w dziejach poszcze
gólnych ludzi, w tym również filozofów. Cóż jest tym faktem ? Je st nim
3 0 T A D E U S Z S T Y C Z E Ń S D S
jawiąca się na forum sumienia poszczególnych ,,ja” ludzkich swoista — opierająca się zarówno teleologistycznej, jak i deontonom istycznej reduk
cji — powinność spełniania czynów afirm ujących wsobne wartości (w ję
zyku M aritaina — substancjalne wartości) dla nich samych, przede wszy
stkim zaś tej wartości substancjalnej, jaką reprezentuje sobą sam ym człowiek jako osoba.
Stw ierdzenie tego fak tu nie pozwala, by na tym poprzestać. Rodzi on najrozm aitsze pytania. Za stw ierdzeniem tego faktu i za jego u jaś
nieniem co do jego istotnej treści oraz za jego „uszczegółowieniem” na podstawie właściwej ontologii osoby ludzkiej musi iść jego w yjaśnie
nie. Etyka musi tym sam ym uzyskać charakter dyscypliny empirycznej,, opartej na doświadczeniu. Ponieważ jednak bezpośrednia podstawa mo
ralnej powinności afirmow ania wartości substancjalnych — i w łaśnie substancjalne wartości, są w artościam i bytów przygodnych, spraw a w y
jaśnienia m oralnego faktu powinności danej w sum ieniu prowadzić n a s musi do m etafizyki tego faktu, do m etafizyki moralności. Oto dlaczego etyka, zaczynając z konieczności od danego doświadczalnie p unktu w yj
ścia, drogą filozoficznej redukcji — włączając w swą stru k tu rę rów nież tezy o ostatecznym celu człowieka w raz z wszystkim i innym i tezam i m etafizyki o sobie właściwym profilu — w sposób dla siebie zupełnie n atu raln y przybiera postać teorii, której stru k tu ra metodologiczna znacz
nie odbiega od tej, jaką M aritain obserwował w obiegowych podręczni
kach etyki tomistycznej. Znam ienna pod ty m względem jest jego w y
powiedź z listu do Stefana Swieżawskiego oraz Jerzego Kalinowskiego, którym serdecznie dziękując za dedykowaną m u przez nich książkę La
philosophie a l’heure du concile zauważa krytycznie, że właśnie w p rzypadku etyki filozoficznej nie podziela stanowiska swych przyjaciół2.
Skoro jednak etyka dysponuje swoim w łasnym przedm iotem w punk
cie wyjścia i swoistym w stosunku do niego poznawczym jego ujęciem , czyli doświadczeniem, to czy w takim razie nie znaczy to, że staje się
* Oto co J. Maritain pisze: „II me semble qu’il y aurait lieu de preciser un peu ce que vous [ma na myśli S. Swieżawskiego i J. Kalinowskiego (dites p. 64)]-
«La metaphysiąue est le fondement de la loi naturelle, partant le la loi morale:
et de la eonscience morale [...]» Je crois que la metaphysiąue et la philosophie- morale nous apportent — et cela est Capital — la justification reflexive de la loi naturelle. Mais il me parait important de marąuer explicitem ent que la loi natu
relle n’est pas une conclusion deduite le la philosophie. Elle est naturelle en ce- sens aussi qu’elle est naturellement connup, par un instinct de l’intelligence, autre- ment dit par connaturalite (d’ ou les imperfections de ses formułatioms chez les primitifs, et le progres ęonstant de celles-ci dans 1’humanite). C’est un point que j’ai tache d’approfondir dans mes cours (non publiśs) a Princeton, je le signale ici en passant”. (Por. L ettre sur „La philosophie d Vheure du concile". „Nova e t vetera”, 40 (1965) s. 249);
ona dyscypliną epistemologicznie sam odzielną i metodologicznie — przy
najm niej w punkcie w yjścia — niezależną od jakiejkolw iek innej dys
cypliny? Czy w szczególności nie oznacza to autonom ii etyki wobec teologii? Gdyby zaś tak miało być, to czy teologia m oralna nie okazuje się — z pozycji etyka — dyscypliną zbędną? Czy w takim razie nie ry suje się tu taj jakiś zasadniczy rozziew w m yśli M aritaina pom iędzy w spom nianą uprzednio jego ideą „nieadekwatności etyki” w stosunku do swego przedm iotu i metodologiczną jej autonom ią — zwłaszcza w stosunku do teologii — w ujęciu swego przedm iotu?
W ydaje się, iż najw łaściw sza odpowiedź na to pytanie zaw arta je st już w sam ym znaczeniu term inów : „ująć adekw atnie lub nieadekw atnie przedm iot w porów naniu z [...]” oraz „ująć swój przedm iot niezależnie (lub zależnie) od Otóż w rzeczonym przypadku m am y do czynienia faktycznie z takim stanem rzeczy, że przedm iot (powinność) dany nam w prost, doświadczalnie, czyli n i e z a l e ż n i e o d O b j a w i e n i a (od teologii), n i e m o ż e b y ć b e z r e s z t y , c z y l i a d e k w a t n i e o p i s a n y i w y j a ś n i o n y b e z O b j a w i e n i a (i teologii).
Oto dlaczego reflek sja J. M aritaina rozwija się harm onijnie i kon
sekwentnie, a zarazem ta k inspirująco i stym ulująco. Oznacsa ona nie
w ątpliw ie przełom. ’ Czy tylko w etyce tomdstycznej, czy nie w etyce w ogóle.
Lublin, 23 listopada 1982