• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1972, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1972, nr 6"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA mmmsi m .. . - s m

Rok założenia 1929 Warszawa,

Nr 6,, czerwiec 1912 r.

m

• MATKA

• MODLITWA MATKI

• NIE WYŚCIE MNIE WYBRALI O PODRÓŻE MISYJNE AP. PAWŁA

• GŁÓWNE MYŚLI LISTU JAKUBA

« BRAT KAROL ŚNIEGOŃ

• KRONIKA

• WYDAWNICTWA KOŚCIELNE

M ie się c z n ik „ C h rz e ś c ija n in ” w y s y ła n y je s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie c z a s o p ism a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia rn o ś ć C z y te l­

n ik ó w . W szelk ie o f ia r y na. c z a so p ism o w k r a j u p ro s im y k ie r o w a ć n a k o n to F u n d u s z u W y d a w n ic z e g o z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w a n g e lic z n e g o : P K O W a rs z a ­ w a , I O d d z ia ł M ie jsk i, N r 1-14-118.448. z a ­ z n a c z a ją c c e l w p ła ty n a o d w ro c ie b la n ­ k ie tu . O Jia ry w p ła c a n e z a g r a n ic ą n a le ż y k ie ro w a ć p rz e z o d d z ia ły z a g ra n ic z n e B a n ­ k u P o ls k a K a s a O p ie k i, n a a d r e s P r e z y ­ d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w a n g e lic z n e g o w W a rsz a w ie , u l. Z a - g ó r n a 10.

m

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz.), Mieczysław K wiecień (z-ca red.’ nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.

Adres Redakcji i Administracji:

Warszawa 1, ul. Zagórna 10. T ele­

fon: 21-28-38 (bezp.) i 29-52-61 (w. 8 lub 9). Materiałów nadesłanych nie zwraca Się.

RSW „ P ra sa ”, W arszaw a, S m olna 10/12. Ń akł. 5000 egz. Obj. 2,5 ark.

Zam . 755. A-74.

M a t k a

N a kła d em Z a kła d u W ydaw niczego „O drodzenie” ukazała się w druku, w n a kła d zie 3000 egzem plarzy, w artościow a ksią żka W itolda B en e d yk to - w icza pośw ięcona sy lw e tk o m Jana i K arola W esleyó w oraz począ tko m i za­

sadom p rzeb u d zen ia m eto d y sty czn e g o — pt. „Bracia z E p w o rth ”. K siążka je st do n abycia w księgarniach p a ń stw o w y ch oraz w W y d a w n ic tw ie „Piel­

g rzym P o lski”, W arszaw a, M o ko to w ska 12. Z achęcając n a szych C zyte ln i­

kó w do je j nabycia, pragnę — za m ia st pisania re ce n zji — zacytow ać na ty m m iejscu obszerne fra g m e n ty rozd zia łu k s ią żk i pośw ięconego m atce W esleyów — Z u zannie:

„Zuzanna W esley była m a tk ą d zie w ię tn a sto kro tn ie (...) N ie w s zy stk ie d zie­

ci W esleyów p rze ży ły sw e n ie m o w lę ctw o i d zieciństw o. Z w y k ła to. kolej rzeczy w rodzinach w ielodzietnych. P astorow a z E pw o rth , m a tk a d zie w ię t- naściorga dzieci, poddana była ró w n ież te j s m u tn e j kolejności: bezsilnie, lecz z n ie zm ie rzo n y m bólem m usiała patrzeć na śm ierć sw ych pociech. Ja k w ie lk i był to dra m a t dla m a tk i — w yja śn ia ć nie trzeba. Bo m ogłoby Się zdaw ać, że strata jednego dziecka, gdy się m a ich w iele, nie je st bolesna ja k śm ierć d ziecka jedynego. L ecz nie. Śm ierć dziecka, choćby rodzina cie­

szyła się lic zn y m p o to m stw em , je st zaw sze śm iercią i boli ta k samo. Z dziew iętnaściorga dzieci W esleyó w ośm ioro um a rło w dzieciństw ie. Ze sw oją pobożnością, in teligencją i sercem , okazała się Z u zanna W esley nie ty lk o w zorow ą m a tk ą ale i zn a k o m itą w y ch o w a w c zyn ią . W szczególności bracia z E pw orth, Jan i K arol W esleyow ie, są w sp a n ia ły m św ia d ectw em m a cie rzy ń skich i pedagogicznych ta len tó w sw ej m a tki.

Z uzanna W esley była pierw szą loychow aw czynią sw oich dzieci. Ja k tw ie r ­ dzą biografow ie Jana W esleya, w ych o w a n ie, k tó ry m kierow ała pastorow a z E pw orth, odznaczało się sw o isty m ładem i m etodycznością. Pory posiłków , odpo czyn ku i zajęć dziecięcych b yły d okładnie określone — i co n a jw a żn ie j­

sze — ściśle przestrzegane. K a ry za w y kro c ze n ia stosow ano w ostateczności, w zasadzie w ystarczała stanow czość m a tk i w postęp o w a n iu w zg lęd e m d zie­

ci, by p o w strzy m a ć je od karygodnych w y k ro c ze ń i w y b ry k ó w . W inę, do któ rej d ziecko się przyznało, w ybaczano; m a tk a za u w a żyła bow iem , że strach przed karą skłania dzieci do kła m stw a , lepiej w ięc było p rze w in ie ­ nie w ybaczyć, n iż groźbą i stosow aniem kar zm u sza ć je do kła m stw a . Nie oznaczało to b y n a jm n ie j pobłażania i b ra ku d yscyp lin y. Nie. M a tka braci z E p w o rth u m iała być stanow czą i u trz y m y w a ła w sw y m do m u w zorow ą d yscyp lin ę (...)

W ych o w a n ie dzieci plebana z E p w o rth o bejm ow ało też kształcenie u m y ­ słów. N auka czytania zaczynała się w szó stym ro k u życia i to dokładnie ń a za ju trz po d n iu p ią ty m uro d zin każdego d ziecka w rodzinie. P rzy ta k iej grom adce dzieci była to dosłow nie cała szkó łka , w któ rej głów na rola n a u ­ czycielki, w y c h o w a w c zy n i i kiero io n iczki tego m ałego za k ła d u przypadała m atce. G dy d ziecko opanow ało alfabet, a działo się to bardzo szybko, oba­

w iać się m ożna, że za szybko, zja w ia ł się p ie rw szy podręcznik, czytanka, którą była Biblia. Z daw ałoby się, że to p o m ysł nader ry zy k o w n y , że d a ­ leko bardziej p o ży tec zn y i pożądany b yłb y elem entarz. T ru d n o je d n a k nie przyznać, że B ibłia ja k o chrestom atia w szkółce Z u za n n y W esley p rzy n o ­ siła bardzo dobre re zu lta ty (...)

Pastorowa, z E p w o rth odznaczała się ro zb u d zo n ym , głęb o kim ży cie m w e w ­ n ętrzn ym . Jako w y c h o w a w c zy n i sw oich dzieci u m iała im p rzekazać isto t­

ne w artości duchow e i dobre d ysp o zycje do osobistego, pogłębionego życia chrześcijańskiego. D zieci n a b y w a ły pod je j k ie ru n k ie m dobrej znajom ości Biblii. W ślad za ty m szło kształcenie w m odlitw ie. U czenie m o d litw y w y ­ przedzało edu ka cję ogólną i z/iledw ie d ziecko zaczynało m ów ić, m a tk a u c z y ­ ła je ja k na leży się modlić. K ształcenie w zn ajom ości B iblii i w m o d lit­

w ie znajdow ało sw e uzu p ełn ien ie w fo rm o w a n iu charakteru. Z uzanna W es­

ley znajd o w a ła dla sw y c h licznych dzieci czas n a ro zm o w y poufne, in d y ­ w idualne. B y ły to ro zm o w y ty p u pastoralnego, duszpasterskiego, m ia ły zaś tę doda tko w ą w artość, iż ro zm ó w ca m i byli tu m a tk a i dziecko, w y stę p o ­ w ała tu za te m najściślejsza w ięź, ja k ie j nie m ó g łb y rozw inąć n a jw y tr a w ­ n ie jszy duszpasterz i w ych o w a w ca (...)

N a leży p rzy ty m pam iętać, że „rodzina W esle yó w do za m o żn ych nie nale­

żała. P leban ż E p w o rth pozostaw ił po sobie długi w sp u śd źn ie , gdy śm ierć za m kn ę ła m u oczy na zaw sze. Z u za n n a W esley, ja k o pani d om u, ja k o żona i m a tk a za w iadująca gospodarstw em , m usiała p rzeto w alczyć z n iedostat­

kiem , by choć w części zaspokoić p o trzeb y ta k licznej rodziny. E.- Cz.

2

(3)

Modlitwa matki

„A zaraz potem udał się do miasta, zwanego Naim i szli z nim uczniow ie jego i mnóstwo ludu. A gdy się przybliżył do bramy miasta, oto w ynoszono zmarłego, je­

dynego syna matki, która była wdow ą, a w iele ludzi z tego miasta, było z nią. A gdy ją Pan zobaczył, użalił się nad nią i rzekł do niej: N ie płacz. I podszedłszy dotknął się trumny, a ci, którzy ją nieśli, stanęli. I rzekł: Młodzieńcze, tobie m ówię: Wstań.

I podniósł się zmarły, i zaczął m ówić. I oddał go m atce jego. Wtedy lęk ogarnął wszysytkich. i w ielb ili Boga, m ówiąc: Prorok w ielki pow stał wśród nas i Bóg n a­

w iedził lud sw ój”. (Ewang. Sw. Łuk. r. VII w. 11—16).

Straszne b yw ają burze spow odow ane śm ier­

cią najbliższych nam istot, lecz one w łaśnie są jednym ze środków stosow anych przez Boga, dla przybliżenia człowieka do Siebie. T ak było i z tą biedną m atką, idącą za tru m n ą jedynego syna.

G dyby nie to w ielkie nieszczęście, k tó re na nią spadło, być może ta kobieta nigdy by nie spotkała się tu ta j n a ziem i ze sw ym Zbaw icie­

lem, Jezusem Chrystusem .

Czytamy, że w chw ili gdy kon du k t pogrze­

bowy m iał wchodzić w bram ę, k ieru jąc się na cmentarz, przyb y ł tam P an Jezus w raz z ucz­

niam i i tłum em ludzi, k tórzy szli z Nim. Niesio­

no do grobu m łodzieńca. M atka zm arłego szła za trum ną. B yła wdow ą i m iała tylko tego jednego syna. Było bardzo sm utne w ydarzenie i w zbu­

dzające litość, dlatego pew no „liczna rzesza szła z n ią” . M ieszkańcy m iasteczka w iedzieli o jej nieszczęściu, i chcieli w te n sposób okazać jej swoje współczucie, lecz nic więcej uczynić, ani pomóc jej nie mogli.

P a n Jezus zatrzym ał się i cała uw aga Z ba­

wiciela skoncentrow ała się na osobie płaczącej m atki. „A gdy ją u jrz a ł Pan, zlitow ał się nad nią i rzekł je j: „N ie płacz” . Te dw a słowa za­

pew ne po raz setny słyszała od w spółczujących ludzi, ale P a n Jezus zrobił coś w ięcej. Czytam y, że „przy stąp ił i dotknął się m a r” (a ci co nieśli stanęli). I rzekł: „M łodzieńcze, tobie mówię wstań. I usiadł um arły, i począł mówić, i (Je­

zus) oddał go m atce jego”. O ddał go żywego, wzbudzonego z m artw ych — m atce. O, cudow na miłość Boża, w yrażająca się w odkupicielskiej ofierze i śm ierci Jezusa C hrystusa. Bóg Ojciec dał to, co m iał najdroższego, jedynego Syna Swojego, oddał Go na śm ierć, ab y nas grzesz­

nych z m artw y ch wzbudzić; a P a n Jezu s od­

kupiw szy nas z rą k szatańskich — przez Swą m ękę i śm ierć n a krzyżu zw raca nas z pow rotem Bogu Ojcu, jeśli ty lko naw rócim y się w pokucie

do Niego.

Nie trzeb a chyba m ówić jak w ielka radość napełniła serce strapionej m atki. J a k ą radością i miłością przepełnione zostały te d w a serca m atki i syna — do swego Zbawiciela, Jezu sa Chrystusa. .

Ileż to m atek i ojców, w ierzących Bogu w dzisiejszych czasach, płacze i sm uci się, widząc swoich najbliższych — sw oje dzieci m artw e dla Boga. Tak, m artw e. Ż y ją w praw dzie ciałem, chodzą, dogadzając sw em u ciału, ale d uch każ­

dego z nich jest m artw y dla Boga. Słowo Boże mówi w yraźnie, że „ciało i k rew K rólestw a Bo­

żego nie odziedziczą, gdyż „zm ysł ciała jest śmierć... jest n ieprzyjacielem Bożym ”. (Rzym.

8

,

6

).

W dzisiejszych czasach, kiedy coraz w ięcej się mówi o w yzw oleniu ciała. Ileż to m atek płacze i narzeka nad złym stan em duchow ym swoich dzieci. Szatanow i — ojcu w szelkiej niepraw ości i zła, chodzi w łaśnie o to, by praw d ziw a istota grzechu nie była poznana przez człowieka. Sza­

tan posiada dw a zw ierciadła, któ re staw ia czło­

w iekow i przed oczy. W pierw szym pokazuje grzech bardzo m alu tk i i p rzed staw ia go w n a j­

piękniejszych barw ach. K ładzie sw ojej ofierze dw a palce n a oczy, b y nie w idziała praw dziw ości i pow agi Bożych przykazań, ani obrzydliwości swoich w łasnych, złych czynów, ani też w yjścia z nich. D rugie d w a palce kładzie swojej ofierze n a uszy, ażeby b y ła głucha n a w szystkie narze­

kania, i prośby swoich bliskich, i n a w szystkie ostrzeżenia z góry płynące, a p iątym palcem za­

m yka u sta i m ów i: „ ty nie możesz się m i sprze­

ciwiać, nie m asz żadnej mocy, ty m usisz mi okazywać posłuszeństw o, i iść tam dokąd ja zechcę” . K iedy grzech zostanie w ykonany, sza­

ta n bierze d rug ie zw ierciadło i przed człowie­

kiem w yolbrzym ia jego grzech ta k bardzo, że jakoby nie m ógł być odpuszczony przez Boga.

Czyż nie oglądam y tego niew olnictw a zła w n a­

szym codziennym życiu. P rz y jrz y jm y się choćby ubiorom , czy nie słyszym y tak ic h słów: „m uszę przecież być posłuszną m odzie” (choćby przy ty m zatracona została w szelka skromność), p rzy jrzy jm y się ludzom nietrzeźw ym , którzy m ów ią: „m uszę się napić w tow arzystw ie, có by o m nie powiedziano... nie będę m ógł nic załat­

w ić” itd. Czyż nie z a ta rta została granica m ię­

dzy złem a dobrem , pożytecznym , a szkodliwym dla zdrow ia, skrom nością, a bez żadnego poczu­

cia w sty d u ? Czyż nie czytam y w prasie alarm u ­

jących wiadom ości z całego św iata o różnych

(4)

przejaw ach złego życia już w śród m łodego po­

kolenia? Jakże w ielkiej potrzeba nam m odlit­

wy, aby nastąpiło przebudzenie i po w ró t do do­

b rych obyczajów — do Boga, do Jego Słowa, do Jego przykazań. „W iele może m odlitw a sp ra­

w iedliw ego”, w iele może m odlitw a m atk i lub ojca, w iele może m odlitw a rodziców w ierzących Bogu, w iern ie trw ający ch przy Jego Słowie, i św iadczących całym życiem o praw dziw ości Słowa Bożego.

O skuteczności i praw dziw ie w ysłuchanych m odlitw ach rodziców m ożnaby podać wiele przykładów . Przytoczę tu jeden z nich:

Pew ien m łody człowiek, m arynarz, udaw ał się w daleką podróż. O statnie słowa m atk i do syna, żegnającego się z nią, były n astęp ujące:

„G dziekolw iek się znajdow ać będziesz, pam ię­

taj o tym , że każdego dnia o godzinie 12-tej tw oja m atka m odlić się za ciebie będzie, klęcząc przed Bogiem i będzie błagać Boga o tw ój szczę­

śliw y p o w ró t” . Od tej chw ili pożegnania u p ły ­ nął rok. M łodzieniec znajdow ał się n a dużym jachcie, płynącym po m orzu. Zaskoczyła ich jednego dnia znienacka okropna burza, rzuca­

jąc jach tem jak piłką. W ichura zerw ała żagle, tak że po kró tkim czasie zostały tylko strzępy.

Pozostał tylko jed en żagiel na najw yższym maszcie. K apitan w ydał polecenie, aby żagiel został zw inięty, jeśli nie chcą w szyscy razem z jachtem zginąć.

A by w ykonać to polecenie trz e b a było w spiąć się bardzo wysoko na m aszt i to w czasie sza­

lejącej w ichury. Do w ykonania tego polecenia zgłosił się ów m łodzieniec, o k tó ry m w spom ­ nieliśm y. Stanąw szy przed k ap itan em za­

pytał, k tó ra jest godzina. Zdziw iony k ap ita n w yciągnął zegarek i odpowiedział, że b ra ­ k u je 5 m in u t do godziny 12-tej. „O dw unastej w ejdę n a m aszt” — odpow iedział m ary n arz.

Cała załoga 5 m in u t czekała w napięciu. N a d a­

ny znak przez k ap itan a — m łodzieniec w spiął się w górę. W ytężając w szystkie siły i m ięśnie, udało m u się zw inąć żagiel, i dostać się z pow ro­

tem n a pokład. Ja c h t i cała załoga były u ra to ­ wane. Później k ap itan zapy tał m łodego m a ry n a ­ rza, dlaczego czekał z w ykonaniem rozkazu aż do dw unastej godziny. Z ap y tan y odpowiedział:

„Poniew aż o ty m czasie w dom u m oja m atka m odli się za m nie. W ięc m iałem pewność, że podczas m odlitw y m ojej m atk i m oja głow a b ę­

dzie jaśniejsza, m oja ręk a pew niejsza, a ser­

ce będzie bez bojaźni” .

„M łodzieńcze —• zaw ołał k apitan, głęboko w zruszony — jest to n ap raw d ę coś bardzo w iel­

kiego mieć w dom u m odlącą się m atk ę ”.

N ajm ilsi. P an Bóg szczególną uw agę zw ra­

ca n a m odlące się m atki. C zytam y już w S tary m Testam encie w 1 Księdze Sam uelow ej w r. 1, że Anna, żona Elkany, nie m ająca d ziatek i bę­

dąca z tego pow odu w gorzkości serca, m odliła się do P an a i wielce płakała. I uczyniła ślub, to znaczy przyrzeczenie Bogu, że jeśli otrzym a potom stw o płci m ęskiej, to odda je Bogu — P a n Bóg w ysułuchał jej m odlitw ę i dał jej syna, k tó ­ rego nazw ała Sam uel, m ów iąc: „U. P an am go 4

u p rosiła” . I służył Sam uel Bogu, i był wielkim prorokiem w narodzie izraelskim .

K iedy P a n Jezus sponiew ierany, oplwany, i ubiczow any szedł n a Golgotę dźw igając krzyż, szło z Nim w ielkie m nóstw o ludzi, także i nie­

w iasty, k tó re p łakały nad Nim i narzekały; czy­

tam y o ty m w Ew angelii św. Łukasza w 23,28, że P an Jezus zwrócił się tylko do niew iast — do m atek: „Córki jerozolim skie, nie płaczcie nade m ną, ale raczej sam e nad sobą płaczcie, i nad dziatkam i w aszym i”, a dalej m ów ił: „Albowiem poniew aż się to n a zielonym drzew ie dzieje, cóż będzie n a su chy m ?”

Od życia, od przykładu, jaki daje m atka, od m odlitw jak ie zanosi za swoim i dziećmi — b a r­

dzo w iele zależy; rów nież odpowiedzialność przed Bogiem za w ychow anie dzieci jest w ielka.

Póki czas łaski Bożej trw a, niech i to Sło­

wo Boże pobudzi nas do czujności, do chodzenia w bojaźni Bożej, i nie daw ania złego przykładu życia naszym dzieciom, jak też i do gorliwej m odlitw y za naszym i najbliższym i, za naszym i

dziećmi.

P an Jezu s Z m artw ych w stały siedzi teraz na praw icy Ojca N iebieskiego i oręd uje za nami, za naszym i m odlitw am i. W swoim czasie Pan przyśle Sw oją pomoc. On m a tysiące sposobów i różnym i drogam i może przyjść nam z pomocą.

On p a trz y n a m odlące się i płaczące m atki, i w ysłuch uje ich m odlitw .

Stanisław Krakiewicz

Słuchajcie audycji radiowej

„GŁOS EWANGELII Z WARSZAWY"

o godz. 17.15

na fali 31 m

codziennie z wyjątkiem piątku

o godz. 20.45

na fali 41 m

codziennie z wyjątkiem środy

i piątku

(5)

„Nie wyście mnie wybrali"

K ażda decyzja czy przedsię­

wzięcie zaw iera w sobie określony cel. Cóż nam mówi przytoczony n a w stępie w y ją ­ tek ze Słow a Bożego? W tych k ilk u słow ach P a n a Jezusa C h ry stu sa zaw arty jest Boży cel d la w ybranych przez C hrys­

tusa P an a ludzi w szystkich cza­

sów. Oby to słowo żywe i p rze­

nikające aż do rozdzielania d u ­ cha, duszy, m yśli i zdań s e r­

decznych, okazało się sku tecz­

nym w każdym z nas.

Zw róćm y uw agę n a k ilk a za­

sadniczych pojęć biblijnych, o któ rych trz e b a zawsze pam ię­

tać. F u n d a m en ta ln a wypow iedź naszego Pana: „nie wyście m nie w ybrali, ale J a w as w y b rałem ” . Czy w iem y o ty m postanow ie­

n iu w yb ran ia nas? Czy p o jm u ­ jem y Boże zainteresow anie się naszą osobą, naszą przyszłoś­

cią n a ziemi i w całej wiecz­

ności? P y ta m y sam ych siebie jak wielką m iłością p a ła Jego serce do grzeszników , że On tak bardzo um iłow ał, potw ierdzając sw oją m iłość do nas przed n ie ­ bem, aniołam i i p rzed piekłem . W ybrał nas, czyniąc to w y b ra ­ nie praw om ocnym przez sw o­

ją śm ierć n a Golgocie. W św ie­

tle tych słów b rak podstaw do tw ierdzenia, że szukaliśm y i obraliśm y Jezusa C h ry stu sa n a ­ szym P an em i Zbaw icielem . Z nika zupełnie jak ako lw iek n a ­ sza zasługa w y n ik ająca z fa k ­ tu, że jesteśm y Jego w łasnoś­

cią. Jem u i ty lk o Je m u należy się wdzięczność z naszych serc, że On nas w ybrał, „przeto, że chciał porodził nas słow em p r a ­ w dy” Jak. 1,18. Ja k i cel p rz y ­ św iecał naszem u Zbaw icielow i p rzy w ybieraniu, nas z tego św iata? Czytamy: „żebyście w yszli i p rzynieśli owoc”. Skąd m am y w yjść, kogo i co m am y zostawić p rzek azu je nam wiele miejsc Słow a Bożego.

Bóg woła A b rah am a takim i słowami: „w yjdź z tw ej ziemi rodzinnej i z dom u ojca twego do k raju , k tó ry ci ukażę... przez ciebie lu d y całej ziem i będą o- trzy m yw ały błogosław ieństw o”

1 Mojż. 12,1,3 (wg. B iblii Ty-

(Jan 15,16) siąclecia). Do P a w ła P a n m ó­

wił: „ w y ry w a jąc cię od tego lu ­ du i od pogan, do k tó ry c h cię tera z posyłam . K u otw orzeniu oczu ich, aby się n aw ró cili z ciem ności do św iatłości” . A b ra ­ ham w yk on y w ał dosłow nie to co jem u Bóg rozkazał, w ierzył Bogu i dlatego został p rzy ja cie ­ lem Bożym.

P a n Jezu s C h ry stu s m ów i do swoich uczni i do nas: „w y je s ­ teście p rzy ja cie le moi, jeśli czy­

nić będziecie cokolw iek ja w am p rz y k a z u ję ”. P osłuszeńs­

tw o A brah am a i P a w ła p rzy ­ niosło w iele błogosław ieństw a Bożego dla ludzi całej ziem i aż do naszych czasów. Zaw dzięcza­

m y to Bogu Ojcu, Bogu S yno­

w i i Bogu D uchow i Ś w iętem u.

P rz y jrz y jm y się A braham ow i od dnia w ezw ania Bożego.

P rz ed e w szy stk im A b rah am za­

czyna chodzić w iarą a nie w i­

dzeniem , idąc ta m gdzie Bóg pokaże. Czy jesteśm y jem u po­

dobni? Czy chcem y n a jp ie rw w idzieć, a później dopiero iść?

A jeżeli n a m n ie podoba się to co zobaczym y to napew no nie pójdziem y. A b rah am ta k w ie­

rzy ł Bogu, że w yszedł n ie w i­

dząc i n ie w iedząc dokąd idzie.

O, co za w sp an iała w iara. Życie jego jako pod różnik a m a w so­

bie c h a ra k te r w yraźnego k iero ­ w n ictw a Bożego p rzy pełnych cechach osobowości człow ieka.

A b raham nie sta ł się au to m a ­ tem w Bożym ręku, lecz pozo­

sta ł w pełn i w olnej w oli będąc p oddany w szystkim cechom człow ieka naszych czasów. Do­

w odem tego je s t jego przeżycie w ro zstan iu się z H agarą oraz um ow a z Sarą, że je s t ona jego sio strą i w iele innych. W życiu A b rah am a w idzim y p rze jaw je ­ go w ia ry i posłuszeństw a na każdy dzień n a nowo. K u lm in a­

cy jn ym p u n k te m jego w ia ry i posłuszeństw a je s t ofiarow a­

nie Izaaka. Jako chrześcijanie z odrodzenia nazy w am y siebie synam i A braham a. D obrze bę­

dzie jeśli rozw ażania o życiu A b rah am a pozwolą n a m p rz e ­ prow adzić k o n fro n tację naszej w iary i posłuszeństw a w' sto ­

su n k u do Boga, z w iarą i po­

słuszeństw em tego m ęża w iary.

P ow ołanie A b rah am a m iało o kreślony cel a m ianowicie:

„P rzez ciebie lu d y całej ziemi będą o trzy m y w ały błogosła­

w ieństw o” 1 Mojż. 12,3. Podob­

nie w y b ran ie apostoła P aw ła zaw iera w sobie ten sam cel, k tó rem u n a im ię błogosław ień­

stw o Boże, dla w szystkich lu ­ dzi. P ow ołanie apostoła n a ro ­ dów posiada ten sam sens i spo­

sób ja k i w idzim y p rzy pow oła­

n iu A braham a. W pierw szym i d rugim p rzy p ad k u n a stę p u je to co n ajw ażn iejsze dla człowieka.

Bóg m ów i do człowieka, a czło­

w iek rozum ie m ow ę Bożą słu ­ c h a jej i w y k o n u je wolę Bożą w y rażo n ą w słow ie w ypow ie­

d zianym przez Boga. Z całym naciskiem i pow agą należy p od ­ k reślić ważność naszego sto su n ­ k u do tego co m ów i Bóg, z za­

chow aniem w szystkich czynni­

ków po ruszonych w p oprzed­

nim zdaniu. Posłużm y się p rzy ­ kładem biblijnym : P a n Bóg w sw ojej łasce przy go tow ał zupeł­

nie w szystko dla bytow ania człow ieka n a ziemi. Stw orzony p rzez Boga człow iek m iał w szy­

stko gotowe. O, ja k ie to cudow ­ ne, ja k p rzypo m in a n a m podo­

bieństw o o zaproszeniu n a w e­

sele królew skiego sy n a gdzie w szystko jest gotowe, zastaw io­

n y obfity stół. Podane Boże bło­

gosław ieństw o, z którego m o­

że k orzy stać ten kto dobrze słu ­ ch ał m ow y Bożej. W iem y jak słu ch ał rozkazania Bożego nasz praojciec A dam i jak ie stan o­

wisko zajął sw oim postępow a­

niem do tego co słyszał od Bo­

ga. Oto pro b lem a k tu a ln y rów ­ nież dzisiaj. D la A dam a było przygotow ane błogosławieństwo, z którego on k o rzy stał ta k d łu ­ go ja k długo m ow a Boża była podstaw ą jego życia w raju . Z chw ilą n aru szen ia podstaw y, życie- pierw szej rodziny p rz e ­ szło ze stan-u błogosław ieństw a w sta n p rzek leń stw a. Czy dziś je s t inaczej? P rzy k ład ó w b ib lij­

n y ch je s t daleko więcej, a ob­

serw acja życia codziennego czyż nie potw ierd za nam tego co Bóg przez sw oje Słowo mówi?

Adam zlekcew ażył Słowo Boże i s tra c ił Boże błogosław ieństw o.

A b rah am usłu chał głosu P an a

B o g a ,'b y ł uczestnikiem Bożego

błogosław ieństw a i w ypełniło

się słow o P ań sk ie bo w jego

(6)

nasieniu błogosław ione są wszystkie naro dy ziemi. O dpo­

wiedź P aw ła pod Dam aszkiem brzm i: „Co chcesz P a n ie abym ja czynił? P a n Jezus daje tak ą odpowiedź: „idź do D am aszku a tam ci pow iedzą”. Dz. Ap. 9,6.

P a n m iał w D am aszku w y ­ branego swego A naniasza, k tó ­ rem u poleca m odlącego się Paw ła w dom u Judow ym K tóż to tak i A naniasz? A n a­

niasz jest uczniem P a n a J e z u ­ sa, je s t jed n y m z uczniów, k tó ­ rego w y b rał P an. U czeń ten otrzym u je P ań sk ie polecenie, ale w ypow iada rów nież sw oje zdanie n a tem a t tego co u sły ­ szał od swojego P ana. Chociaż A naniaszow i w ydaje się n ie ­ praw dopodobnym to co się s ta ­ ło z Paw łem , to jed n a k słowo P ań sk ie znalazło pełn e w yko n a­

nie w działaniu A naniasza. T a­

kich A naniaszów p o trzeb u je P an dzisiaj. Czy jesteśm y goto­

wi słuchać naszego P a n a p ie r­

wej niż On zacznie do nas m ó­

wić? P a n widzi nas ta k zajęty ch różnym i spraw am i, że n a jp ra w ­ dopodobniej tru d n o by było usłyszeć nasz odzew: oto ja, mów P a n ie bo słu ga Twój słu ­ cha. Często w ydaje się nam , że gdybyśm y dziś usłyszeli głos z nieba, to wówczas w ykonali­

byśm y w szystko, co P a n rozka­

że. N atom iast to co jest pow ie­

dziane w Jego Słow ie nie zaw ­ sze zn ajd u je w ykon an ie w co­

dziennym życiu. Jeżeli nasz s to ­ sunek jest neg aty w n y do słow a pisanego — E w angelii i do sło­

w a zw iastow anego zgodnego z Ew angelią, to jesteśm y n e g a ­ tyw ni do w szystkiego co Boże.

Paw łow i m a usłużyć w y b ran y Pański, A naniasz, K orneliuszo­

wi w y b ran y P a ń sk i P io tr, M u­

rzynow i królow ej K andakes usłu guje Filip. W szystkich w y­

m ienionych wyżej posyła P a n lub anioł P ański. K ażd y z nich był P a n u posłusznym i stał się przyczyną błogosław ieństw a dla tych, do k tó ry ch b y ł posła­

ny. Oto w ybrani, w yw ołani, któ ry ch P a n używ a do owocnej służby i przez k tó ry c h objaw ia sw oje błogosław ieństw o dla w szystkich narodów . Paw eł jest Żydem . K orn eliusz Rzy­

m ianinem , a dw orzanin M urzy­

nem. P a n Jezus C h ry stu s w y ­ biera P aw ła i czyni go aposto­

łem radosnej w ieści Ew angelii.

Czy m ożem y powiedzieć, że on

szukał P an a? P aw eł służył Bo­

gu n a swój sposób, tak ja k je ­ go nauczono w dom u i w szko­

le. Z asadnicza zm iana n a stę p u je od ch w ili usłyszenia głosu P a n a Jezu sa C h ry stu sa i p rzy jęcia Jego w oli do pełnego w y k on a­

nia. Spotk anie z. P a n e m jest p u n k tem zw rotn ym w życiu każdego człow ieka, k tó ry s ły ­ szan e słow o w prow adza w czyn.

K oniec w ierzgan ia przeciw oś­

cieniowi, koniec w łasnych p la­

nów, m yśli, koniec naszego

„ ja ”. Dlaczego ta k pow inno być, dlaczego ta k m u si być?

O dpow iedź n a te p y ta n ia z n aj­

d u jem y w Słowie Bożym jako jed y n y m i m ia ro d ajn y m fu n d a ­ m encie naszej w iary, k tó re tak oto brzm i: „zapraw dę, zap raw ­ dę pow iadam w am , że jeśli ziarno pszeniczne n ie obum rze ono sam o zostanie, a jeśli o b­

u m rze w ielki p oży tek p rzy n ie ­ sie”.

Z now u w racam y do p rz y to ­ czonego n a w stęp ie słowa, w k tó ry m chodzi o przyniesien ie trw ałego owocu. Cóż je st w a­

ru n k iem p rzy n iesien ia ow ocu i to owocu trw ałego? W arunek jed en k tó ry m jest obum arcie.

Cóż się dzieje z ziarnem psze­

nicznym rozrzuconym w zie­

m ię, w dobrą rolę? Po p ie rw ­ sze je st ono u k ry te w ziemi. O ziarnie ty m w ie gospodarz, k tó ry je w siał d la określonego celu. W u k ry ciu n a stę p u je po­

czątek rozw oju życia. W p ro ­ cesie ty m niew id zialnym dla oka p rze jaw ia się życie. Żeby to życie mogło się przejaw iać, m usi rów nolegle następow ać obum ieran ie ziarna. Te dw a za­

gad n ien ia m ają z sobą ścisły związek. Oto w a ru n k i dla osiągnięcia zam ierzonego przez P a n a celu. P rzy n ieść owoc, k tó ­ ry m a trw ałość i trw an ie w p rzynoszeniu owocu, jest zada­

niem dla zrodzonego przez Sło­

wo Boże człow ieka, zadanie, m oje i tw oje. Żeby z tego zada­

nia w yw iązać się ja k n ajlep iej p rzed P an em i p rze d ludźm i, trzeb a bardzo pilnie słuchać głosu Tego, k tó ry nas powołał.

Owocem o k tó ry m m ow a w E w angelii m a być uw ielbiony n asz n iebieski Ojciec. Z atem owoc m u si być dobry — dosko­

n a ły sp ełn iający w a ru n k i p o d a­

ne w Słow ie Bożym. Nasz O j­

ciec N iebieski p rzy jm ie tylko tak i owoc, k tó ry w yrósł i doj­

rzał w P a n u Jezu sie C h ry stu ­ sie. D latego je st ta k w ażne być w szczepionym w P a n a Jezusa, k tó ry je s t życiodajnym w innym krzew em .

K tóż z nas sp ełn ia to co w y­

żej pow iedzieliśm y? Odpowiedź na to p y tan ie z n ajd u jem y w Bożej K siędze Biblii. Oto co m ów i sam P a n Jezu s C hrystus:

„K to we m nie m ieszka, ten p rzyniesie w iele owocu, bo beze m nie n ic uczynić n ie m ożecie”.

„Z p ra c y duszy swej u jrz y owoc, k tó ry m nasycony będzie”.

Izaj. 53,11. J a k i owoc zn ajd uje P a n w e m nie i w Tobie, Bracie i Siostro? Ile la t n a tej now ej drodze prow adzi Ciebie Pan?

Czy Jego p raca, k tó rą On w y­

ko nał dała oczekiw any przez Niego owoc w Tobie? Daj od­

pow iedź p rzed e w szystkim so­

bie bo P a n u nie m usisz mówić, gdyż On w szystko wie. „D rze­

wo dobre przy n osi owoc dobry, a drzew o złe p rzy nosi owoc -zły” M at. 7,17. P o owocach ich poznacie j e ” M at. 7,16. Czy z ostu zb ie rają figi, albo z ciernia w inne grona? M at. 7,16. Są to Słow a Tego, k tó ry w szystko za nas i dla nas w ykonał i k tó ry nie m a w zględu n a osobę. Z bo- jaźnią i drżeniem zbaw ienie n a ­ sze m am y spraw ow ać.

K iedy p am iętam y n a w szy­

stk ie słow a naszego P a n a i w prow adzam y je w czyn, w ów ­ czas jeste śm y błogosław ieni i n ie błądzim y ani w m yślach, ani w czynach, iani w słow ach.

Jeżeli nasze słow a p o ró w n u je­

m y z naszym i czynam i a to po ­ ró w n u jem y z n a u k ą P a n a J e ­ zusa C h ry stu sa to wówczas m ożem y m ieć odpowiedź n a p y ­ ta n ie do kogo należym y, czyją w olę w ykonujem y, jak im d rze­

w em jesteśm y, czego m ożem y oczekiw ać tu na ziem i i ta m w wieczności. Z astosow any spo­

sób podany w yżej w stosunku do siebie sam ego um ożliw i nam n a w łaściw e rozsądzanie sa­

m ych siebie i upow ażni nas do rozsądzania innych. W tedy bę­

dziem y m ogli powiedzieć: po­

niew aż owoc jest zły zatem i drzew o jest złe lub owoc jest dobry, to drzew o napew no jest dobre. „N ie w yście m nie obrali, alem ja w as obrał i postanow i­

łem abyście w yszli i przynieśli owoc, a owoc by wasz trw a ł”

(Jan 15,16).

Antoni Pliński

(7)

BIBLIA I T E O LO G IA

Podróże misyjne Ap. Pawła

CH R ZEŚCIJA Ń STW O — PIERW SZE LA TA ROZW O JU

Z asadniczą treść Dziejów A postolskich sta n o w ią dzieje chrześcijaństw a w podw ójnej jego postaci:

a) stopniowej organizacji w ew n ętrzn ej (Zesłanie D u­

cha Sw., w ybór diakonów , pie rw sz e p rze ślad o w a­

nia) oraz rozszerzenie się w Jerozolim ie i n a teren ie całej P alestyny,

b) przenikanie ch rz eśc ija ń stw a do m ia st pogańskich.

O kres ten je st w ypełniony p ra c ą Ap. P a w ła z Tarsu. O ile w pierw szej części chrzęścijań sw o gru p o ­ w ało się w yłącznie w okół Jerozolim y, o ty le te ra z A ntiochia S y ry jsk a n ad O rontesem s ta je się jego d ru ­ gą m etropolitą. Zasięg w pływ ów w sensie geograficz­

nym posuw a się k u północy, o b ejm u ją c Syrię, A zję M niejszą, M acedonię, G recję, aby w zakończeniu do­

trzeć do R zym u i na tym kończą się D zieje A postol­

skie. P odw ójna postać ch rześcijań stw a je st u ja w n io ­ n a w sam ej kom pozycji dzieła. W pierw szej części — Jerozolim a, P iotr, Jakub, p rześladow anie ze strony S anhedrynu (Dz. Ap. 1—8), w drugiej części n a to ­ m iast — A ntiochia, P aw eł, k o n ta k t z n aro d am i z a ­ m ieszkującym i b asen śródziem nom orski, pierw sze prześladow ania ze stro n y w ład z rzym skich (Dz. Ap.

9,28).

Jedynym b iblijnym źródłem do pozn an ia rozw oju pierw szych la t ch rześcijań stw a je st opis Dziejów A postolskich o raz frag m en ty Listów . Ś m ierć C hrystu- gą m etropolią. Zasięg w pływ ów w sensie geograficz- Jeg o zw olenników , n ie dając ą się niczym zapełnić pustkę, k tó ra groziłaby pow ażniejszym i w strzą sam i dla pow stającego Zboru, gdyby nie ustaw iczna pomoc Bo­

ża. N iew ielka, bo licząca zaledw ie 120 osób (Dz. Ap.

1,15) grupa, sk ła d a ją c a się poza postaciam i znanym i z Ew angelii, z osób bliżej nieznanych, została w J e ro ­ zolim ie n a polecenie C hrystusa — „Ale w eźm iecie m oc D ucha Świętego, kiedy zstąpi n a w as, i będziecie mi św iadkam i w Jerozolim ie i w całej- Judei, i w S am arii, i aż po k rań c e ziem i” (Dz. Ap. 1,8). O środkiem życia religijnego żydów i ch rześcijan je st w ciąż jeszcze św ią ­ tynia jerozolim ska. Z bierano się ta m n ie ty lk o w cza­

sie porannej czy w ieczornej ofiary, lecz rów nież dla słuchania Słow a Bożego. Poza tym chrześcijanie

„...trw ali w nauce apostolskiej i w e w spólnocie, w ła ­ m a n iu chleba i w m odlitw ach” (Dz. Ap. 2,42).

Bóg przez A postołów czynił cuda, znaki. „Wszyscy zaś, k tórzy uw ierzyli, byli raz em i m ieli wszystiko w spólne” (Dz. Ap. 2,44). „C odziennie też jednom yślnie uczęszczali do św iątyni, a łam iąc chtób p o dom ach, przyjm ow ali p o k arm z w eselem i w prostocie serca, chw aląc Boga i ciesząc się przychylnością całego ludu.

P an zaś codziennie pom nażał liczbę tych, k tó rzy m ieli być zbaw ieni” (Dz. Ap. 2,46—47). C hrześcijanie nie widzieli potrzeby, aby w ystąp ić z synagogi. M odlitw y, posty, zw yczaje zachow ano w sposób, k tó rem u b y n a ­ w et najb ard ziej zagorzali zw olennicy judaizm u, fa ry ­

zeusze, niew iele m ieli do zarzucenia. Chociaż zacho­

w a n ie ich w synagodze nie zm ieniło się, to je d n a k ch rześcijanie tw orzyli o d rę b n ą grupę, nie tylko n a te ­ ren ie św iątyni, ale i poza jej granicam i, złączeni byli w ia rą w C hrystusa. W m ia rę je d n a k zw iększania się g ru p y chrześcijan, poczucie odrębności sta w a ło się co­

ra z żywsze.

W dniu zesłania D ucha Sw. (Dz. Ap. 2,1—4) P ioti w sw ojej m ow ie zaapelow ał do św iadom ości m e sja ń ­ skiej narodu. T rzy tysiące dusz przyłączyło się do chrześcijan i p rzy jęło ch rzest (Dz. Ap. 2,41) C hrzest i W ieczerza P ań sk a — to pierw sze zn ak i szczególne zgrupow anego w Jerozolim ie ch rześcijań stw a. W iara w m e sja ń sk ą i boską godność C h ry stu sa łączyła w szy­

stkich w je d n ą zw a rtą grupę.

Jezus odchodząc z ziem i rzekł do A postołów : „Idąc n a cały św iat, głoście ew an g elię w szystkiem u stw o rze­

niu. K to w ierz y i ochrzczony zostanie, będzie zbaw io­

ny, ale k to n ie uw ierzy, będzie potępiony. A ta k ie zn a ­ ki Ibędą tow arzyszyły tym , k tó rzy u w ierzyli: w im ieniu m oim dem ony w y g an iać będą, now ym i językam i m ó­

w ić będą, w ęże b ra ć będą, a choćby coś tru jąceg o w y ­ pili, nie zaszkodzi im. N a chorych ręce kłaść będą, a ci w y zd ro w ieją”. (Mk. 16,15—18). I w łaśn ie w P ra z - borze słow a Je zu sa s ta ją się rea ln e. W iara w Je zu sa C h ry stu sa je st zresztą bezp o śred n ią przyczyną cudów czynionych przez A postołów („w im ię Je z u sa ” — Dz.

Ap. 3,6).

. D otychczasow y rozw ój chrześcijaństw a, a szczegól­

n ie cu d a 1 czynione przez A postołów zw racały ju ż na siebie uw agę S a n h ed ry n u (Dz. Ap. 4,5—22). U zdrow ie- ne chorego (Dz. Ap. 3,1—10) po tym m ow a P iotra, zakończona naw róceniem pięciu tysięcy ludzi (Dz. Ap.

4,4), odbiło się głośnym echem w Jerozolim ie. Z ak aza­

no głoszenia tej nauki, później gdy rozgłos sta w a ł się coraz większy, u k a ra n o A postołów w ięzieniem (Dz.

Ap. 5,18). P rz ed w yborem diakonów istn ie je ju ż k o n ­ flik t w P razb o rze („w dow y”, helleniści), lecz z ch w ilą w yboru diakonów k o n flik t uległ dalszem u zaostrzeniu.

D iakoni, a szczególnie Szczepan będąc pełen w ia ry i mocy czynił c u d a i jego działalność o d b iła się szerokim echem w m ieście. T ak ie o tw a rte i śm iałe staw an ie w obronie swego p rze k o n an ia Szczepan p rzypłacił życiem.

U m arł on śm iercią przez ukam ienow anie, ja k o o fiara nam iętności tłum u. T u ta j S au l rozpoczyna p rześlado­

w an ie Z boru jerozolim skiego.

TA R S — M IA STO RO D ZIN N E PA W ŁA

T ars (obecnie T arsus w T urcji), w k tó ry m urodził się Ap. P aw eł, w pierw szym w ieku ery ch rz eśc ija ń ­ skiej był m iastem znanym i ludnym , zaliczał się do najw ażn iejszy ch m ia st A zji M niejszej. Z aw dzięczał to głów nie handlow i i m orzu. Gdyż dzięki położeniu nad M orzem Ś ródziem nym niew ielk a ró w n in a C ylicji z m iastam i Mallos, A d an a i w łaśn ie T arsem , łączyła północną część A zji M niejszej z południow ą, n a b ra ła

7

(8)

w dziejach ta k w ielkiego znaczenia, że o jej p o sia d a­

nie zabiegali A syryjczycy, P erso w ie, G recy i R zym ia­

nie, k tórzy z T arsu zrobili p ro w in cję rzym ską, n a j­

w iększy ośrodek polity czn y i k u ltu ra ln y , niedługo przed urodzeniem Ap. P aw ła.

W śród bóstw czczonych w T arsie n a pierw szym m iejscu należy w ym ienić B a a lta rsa tj. P a n a T arsu. W T arsie czczono też S andona, boga roślinności, k tó re ­ m u przypisyw ano cechy greckiego H eraklesa. O prócz k u ltu B a a lta rsa i S an d o n a — m ieszk ań cy czcili innych bogów. K y b ele i A tena, A donios i H erak les m ieli tu sw oich zw olenników — co w su m ie w y tw a rz a ło tą m ozaikę w ierzeń, z ja k ą się w o k resie hellenistycznym w każdym n iem al w ażniejszym m ieście spotykam y.

Ogólnie m ożna pow iedzieć, że w T arsie ja k i innych m iastach A zji M niejszej istn ia ł sy n k rety z m religijny.

T ars nie w y ró żn iał się w A zji M niejszej oryginalnością w dziedzinie w ierzeń i sp e k u lac ji filozoficzno-religij- nych, lecz sły n ą ł w dziedzinie k u ltu ry i nauki. W ów ­ czesnym św iecie rzym skim sły n ęło szeroko szkolnictw o tarseńskie, a zw łaszcza u n iw ersy te t. R ozkw it u n iw e r­

sy te tu w T a rsie p rz y p a d a n a p ierw szy w ie k p rzed C hrystusem , k iedy to zarów no w R zym ie ja k i A leksandrii uczyło cały szereg w y b itn y c h przybyszów z Cylicji, k tó rzy św ietn ą k a rie rę w ykładow czą zaczęli w Tarsie.

W T arsie ja k i w innych m ia sta ch im p eriu m za­

m ieszkiw ali Żydzi. T w orzyli oni jedno z ogniw o l­

brzym iego ła ń cu c h a d iasp o ry — (rozproszenie Żydów poza P alesty n ą), k tó ry poczynając od 722 ir. przed C hrystusem tj. od u p ad k u p a ń s tw a izraelskiego, o p a ­ syw ał zw olna w szystkie k r a je śródziem nom orskie, stw a rz ają c szczególny ty p Ż yda w starożytności, od b ie­

gający od typu znanego w P ale sty n ie . Ju d a izm , k tó ry n a te re n ie P ale sty n y o d p arł zw ycięsko w szelkie z a ­ kusy hellenizacji, w diasporze uległ jej w pływ om . W iększość historyków p rz y jm u je 8 lub 9 ro k po C hrys­

tusie jako d atę n aro d z en ia się P aw ła. M iasto T ars w tym czasie znajdow ało się u szczytu rozw oju. B ył d u m ­ ny z tego, że u rodził się w T arsie (Dz. Ap. 21,39) ” ...

Je stem Żydem z T arsu w Cylicji, oby w atelem dosyć znacznego m ia sta ”. Po naro d zen iu się chłopca, ósm e­

go d n ia n ad a n o m u im ię h e b ra jsk ie S zau l (Szaweł).

Było to im ię otoczone w ielk im nim bem w pokoleniu B eniam ina, do którego n ależ ała ro d zin a P a w ła (Filip 3,5). Im ię S zaw eł n aw iązyw ało do tra d y c ji rodow ej B eniam initów było przez to zrozum iałe u najbliższego otoczenia d la całej kolonii żydow skiej w T arsie. Ja k o o b yw atel rzym ski m uśiał posiadać im ię złożone z ty ­ tułu, dodaw anego do nazw isk a rodow ego lu b nadanego człow iekowi w sław ionem u ja k im ś czynem . S zaw ła nazw ano P au lu s (w języku greckim P aulos — m ały, krótki, w języku łaciń sk im p au lu s — m ały, drobny, nieznaczny). Im ieniem P au lu s będzie posługiw ał się w rzym skim św iecie. N ie m a w ątpliw ości, że gdy ro ­ dzice S zaw ła zdecydow ali w ysłać n a dalszą n a u k ę do Jerozolim y, posiadał ju ż odpow iednie w ykształcenie św ieckie.

PA W E Ł W JE R O Z O L IM IE

P aw eł, ja k o m łody człow iek u d a je się do Je ro z o ­ limy, aby ta m poznać T orę, P ro ro k ó w i P ism a. W p ra w ­ dzie, dla każdego Ż yda przebyw ającego n a diasporze, Jerozolim a nie p rz e sta ła być stolicą religijną, a św ią­

ty n ia — w idom ym znakiem narodow ej jedności i je d y ­ nym m iejscem sp raw ow anego k u ltu , ale dzięki o d d ale­

niu i w pływ om p o stronnym w ięź z Jerozolim ą sta w a ła

się coraz luźniejsza, a hellenizm w śród Żydów w d iasporze co raz w iększe zyskiw ał znaczenie. D ługolet­

nie rzą d y H ero d esa W ielkiego przyczyniły się do u p iększenia m ia sta . R ozbudow ana p rzez niego stolica w skazyw ała n a p ew n e postępy hellen izacji m iasta. Mi­

ło to je d n a k znaczenie ty lk o zew nętrzne. Z nielicznym i w y ją tk a m i w p ły w y helleń sk ie nie zdołały dotrzeć do narodu, k tó ry p o u tra c ie niepodległości w ireligii szu­

k ał oparcia, sk u p ia ją c się przy św iątyni. Zwycięskie o d p arcie w szelkich zakusów hellen izacji było dziełem w zm ożonej d ziałalności relig ijn ej, k tó rej patronow ali przedstaw iciele w szelkich w a rstw społecznych. N iem a­

łą zasługę w tym w zględzie położyli rów n ież uczeni, z a jm u jąc y się nauczaniem p r a w a i jego w ykładaniem ju ż od czasu po w ro tu z niew oli babilońskiej. Z adaniem uczonych było w pierw szym rzędzie czuw anie nad n auczaniem p ra w a o raz n ad jego stosow aniem w ży­

ciu. D latego też E w angelie n a d a ją im nazw ę p ra w n i­

ków (Mt. 22,35) lu b po p ro stu nauczycieli p ra w a (za­

konu).

P rz ed p rzy stą p ie n iem do stu d io w a n ia P ism a Św ię­

tego m łodzież w szkołach rabinistycznych uczyła się języka hebrajskiego, gdyż ty m językiem n ap isan y był S ta ry T estam e n t; był to język m a rtw y od czasów nie­

w oli b abilońskiej, a językiem pow szechnie używ anym n a te re n ie P ale sty n y a n aw e t poza n ią był język ara - m ejski. G łów nym je d n a k przedm iotem nau k i w szko­

łach rab in isty cz n y ch b y ł te k st P ism a Świętego, ale nie tylko. Istn ia ł ju ż T alm ud (od hebr. „lam a d ” — uczyć) tj. Zbiór k o m e n ta rz y do P ism a Św iętego napisanych przez rabinów . W społeczeństw ie żydow skim nauczy­

ciele zakonu tw orzyli k astę u p rzy w ile jo w an ą i od ich decyzji nie było żadnej apelacji. Z ich w p ły w am i m u ­ sieli liczyć się kap łan i, n am iestn icy rzym scy zarządza­

jący P alestyną. W raz z rozw ojem synagog w pływ ten coraz szersze zataczał kręgi i jem u to w znacznej m ie­

rze zaw dzięczał ju d a izm sw oje p rze trw a n ie, a le je d ­ nocześnie i sw o ją ca łkow itą izolację od otaczającego go św iata.

W pierw szym w iek u p rzed C hrystusem szkoły ra- binistyczne w Jerozolim ie przeżyw ały fazę swego w iel­

kiego rozw oju. S tało się to dzięki dw om uczonym , któ­

rzy byli tw órcam i o k reślonych k ie ru n k ó w naukow ych i dzięiki tem u przeszli do h isto rii jako niedoścignione w zory nauczycieli i w ychow aw ców narodu. Jednym z nich b y ł H illeł, d ru g im S zam m aj. W czasie gdy P a ­ w eł przybył do Jerozolim y, zarów no H illel ja k i Szam ­ m aj ju ż n ie żyli, ale n a czele szkoły H illela s ta ł Ga- m aliel, k tó ry p ro w a d ził dalej dzieło sw ego m istrza

— zyskując coraz now ych zw olenników , odgryw ając w y b itn ą rolę w najw yższym try b u n a le żydow skim , tj.

w S andhedrynie. P rz ez k ilk a la t P a w e ł przeb y w ał w szkole m istrz a G am aliela, zapoznając się z praw em , z h isto rią sw ojego narodu. B ył to isto tn ie zbieg okolicz­

ności, że ju d a izm ów czesny szukał k o n ta k tu z innymi narodam i. S tudiom p ra w a pośw ięcił P aw eł znaczną część sw ego czasu. G am aliel znany był szczególnie ja k o p raw n ik . O prócz p ra w a zapoznał się P aw eł z dziejam i sw ojego narodu. R ezultatem 'p o w y ższeg o w y­

k sz tałcen ia b y ła znajom ość S tareg o T estam e n tu i ju ­ daizm u, cz erp an a ze źródeł najprzedniejszych. W T ar­

sie zapoznał się P a w e ł z hellenizm em , w Jerozolim ie pogłębił znajdom ość ojczystej religii, i n ie ty lko pod w zględem etnicznym , a le i relig ijn y m s ta ł się Żydem dum nym z przeszłości sw ojego n a ro d u i stw ie rd z ają­

cym sw oją doń przynależność (charakterystyczne zwro­

ty : II K orynt. 11, 22; R zym ian 11,1).

(9)

N AW RÓCENIE A P . P A W Ł A

P rześladow anie ch rz eśc ija ń stw a w szczęte w J e ­ rozolim ie w ro k u 36 po C hrystusie, zarów no przez swoje nasilen ie ja k i zasięg różniło się znacznie od poprzednich.

D otychczas skazyw ano chrześcijan n a w ięzienie lub też na p rzew idziane kodeksem żydow skim — k a ry cielesne (Dz. Ap. 5,40); te ra z k a ry są cięższe. D ziałal­

ność S zczepana przyśpieszyła tylk o dokonujący się stopniow o, w łonie nowej religii, proces całkow itej odrębności od synagogi i spow odow ała k o n flik t d o j­

rzew ający od daw na, nad ając m u znam iona d ec y d u ją­

cej w alk i o w łaściw e oblicze chrześcijaństw a. Szcze­

p an za sw oją postaw ę je st sądzony przez R adę N a j­

w yższą (Dz. Ap. 6,15) i ju ż ta m po jaw ia się sy lw e tk a Paw ła. Czynność strzeżenia szat k am ien u jąc y ch była czymś w ięcej niż biernym św iadectw em śm ierci — była pierw szym ak tem w alki, po k tó rej n astąp iły inne.

Wobec ustaw icznych gróźb i niebezpieczeństw , Żydzi zmuszeni byli opuścić Jerozolim ę. Część ich ro zp ro ­ szyła się po m iasteczkach P alesty n y , inni — nie cz u ­ jąc się i tu bezpieczni — opuścili k ra j. P aw eł ścigał ich w szędzie. G dy zab rak ło m u o fia r w P alestynie, za pragnął szukać ich poza jej granicam i. „A Saul, dy­

sząc jeszcze groźbą i chęcią m ordu przeciw uczniom P ańskim , przyszedł do a rc y k a p ła n a i p ro sił go o listy do synagogi, w D am aszku, aby mógł, jeślib y znalazł jak ich ś zw olenników drogi P ań sk iej, zarów no m ęż­

czyzn ja k i niew iasty, uw ięzić ich i przyprow adzić do Jerozolim y (Dz. Ap. 9,1—2) ".A rcykapłanem , do k tó re ­ go zgłosił się P aw eł, nie był ju ż K ajfasz. W roku 36 został o n złożony z urzędu i jego m iejsce za ją ł Jonathas. Od a rc y k a p ła n a o trzy m u je P aw eł listy i w yrusza z tow arzyszam i do D am aszku. Odległość w y ­ nosiła ponad 200 km, ale był to szlak bardzo często uczęszczany i bezpieczny. P aw eł zdążał ta m w ch a ­ ra k te rz e prześladow cy. Od chw ili śm ierci Szczepana, w fanatycznej żarliw ości o judaizm , tę p ił ch rz eśc ija ń ­ stw o w przekonaniu, że służy w sp ra w ie sw ojego n a ­ rodu i religii. P aw eł zbliża się w ra z z tow arzyszam i podróży do D am aszku i nagle P a w ła i tych, k tórzy z nim podróżow ali olśn ił niezw ykły blask, nasileniem sw oim przew yższający blask słońca (Dz. Ap. 26,13).

O ślepieni p a d a ją n a ziem ię, a P aw eł słyszy głos w języku h e b ra jsk im „Saulu, Saulu, czem u m n ie p rz e śla ­ dujesz” (Dz. Ap. 26,14). P rz eraż o n y z tru d e m zdobyw a się n a p y ta n ie „K to jesteś P a n ie ” (Dz. Ap. 9,5; 26,15...), na co otrzy m u je odpow iedź „ Ja m je s t Jezus, którego ty prześlad u jesz” (Dz. Ap. 9,5). „Co m am czynić P a ­ nie” (Dz. Ap. 22,10). T ak m ów i pokonany do zw y­

cięzcy, sługa do P an a, k tó ry rozkazy w y d a je i nad ich w ypełnieniem czuwa. „Ale p o w sta ń i idź do m ia s ­ ta, tam ci pow iedzą co m asz czynić”. „A m ężowie, którzy z nim byli w drodze, sta n ę li oniem iali, głos bow iem słyszeli, ale nikogo nie w idzieli” (Dz. Ap.

9,7). „I podniósł się S aul z ziemi, lecz gdy otw orzył oczy sw oje, nic nie w idział; w iodąc go te d y za ręce z a ­ prow adzili go do D am aszku” '(Dz. Ap. 9,6—8). Ten, k tó ry zdążał do D am aszku ja k o prześlad o w ca chrześ­

cijan, w ciągu je d n ej chw ili sta je się A postołem chrześcijan. Po przybyciu do D am aszku P aw eł za­

m ieszkał u n iejakiego Judy, którego dom m ieścił się przy głów nej ulicy m iasta, zw anej „ P ro stą ”. O w spół­

tow arzyszach podróży te k st nic nie w spom ina tak, że nie w iadom o, czy pozostali p rzy P aw le, czy też o d je ­ chali do Jerozolim y. Od trzech dni p rzebyw ał w dom u

Ju d y w o sam otnieniu, m odląc się i poszcząc. S y tu ac ja jego w D am aszku s ta w a ła się coraz bard ziej d w u­

znaczna. P orzuciw szy ju d a izm nie zdołał jeszcze n a ­ w iązać k o n ta k tó w z c h rz eśc ija ń stw em i n ie w id ział na razie drogi m ogącej m u ten k o n ta k t ułatw ić. Lecz P a n posyła do P a w ła A naniasza, k tó ry boi się iść do niego, gdyż w iele słyszał o jego p rześladow aniach chrześcijan. T ylko n a w y ra źn e zalecenie Boże u d aje się A n an ia sz do S au la w dom u Judy, w ita go ja k ch rz eśc ija n in a („Bracie S au lu ”) i o p a d a ją z oczu P a ­ w ła łuski, P aw eł p rzy jm u je chrzest. P aw eł zaczyna głosić Słow o Boże i tym n a ra z ił się Żydom m ieszka­

jącym w D am aszku, k tó rzy p o sta n aw ia ją go zabić.

C hrześcijanie d o w iad u ją się o tym , i ra tu ją P aw ła spuszczając go w nocy przez m u r w koszu. A postoł P aw eł u d aje się n astęp n ie do A ra b ii (Gal. 1,18).

A rabia, półw ysep n a południow ym zachodzie Azji stanow i p rzejście do A fryki, od k tó rej o ddziela go (półwysep) M orze Czerw one, cieśnina B ad-el M anbed i Z atoka A deńska. Ap. P aw eł po opuszczeniu D am asz­

k u u d ał się n ajp raw d o p o d o b n iej do A ra b ii F elix tj.

„A rabia szczęśliw a”, n az w a w p ro w ad zo n a przez Rzy­

m ian w starożytności. T ak o k reśla n o żyzną pd. zach.

część półw yspu A rabskiego, w p rzeciw ieństw ie do po­

zostałej p u sty n n ej i n ie u ro d z ajn e j części półw yspu, zw anej „A rab ia P e tr e a ” (A rabia skalista). W jakich m ia sta ch przeb y w ał Ap. P aw eł nie w iem y, gdyż żad­

n a z ksiąg Now ego T estam e n tu tego nie podaje. W ia­

domo jednak, że przeb y w ał w A ra b ii i D am aszku trzy la ta (Gal. 1,17,18). Z D am aszku u d aje się do Je ro z o li­

my, aby zapoznać się z P io trem i chrześcijan am i z Jerozolim y. N iestety sp o tk a ł go zawód. C hrześcijanie Jerozolim y, chociaż do tarły do nich w ieści z D am asz­

k u o n aw róceniu się P aw ła, zbyt dobrze p am iętali niedaw nego prześladow cę. D opiero B a rn a b a zdołał p rzełam ać nieufność ch rz eśc ija n z Jero zo lim y (Dz. Ap.

9,27—28). W iększość h istoryków zgadza się n a ro k 39 po C hrystusie. Im p eriu m rzym skim rządził K aligula, k tó ry do P ale sty n y p rzysłał sw ego przy jaciela A gryp- pę, te n zaś za nam o w ą S a n h e n d ry n u p rze ślad u je chrześcijan. T aki sta n rzeczy n ak azy w ał w ielk ą o stroż­

ność w p ropagow aniu ch rz eśc ija ń stw a w Jerozolim ie.

K iedy dow iedziano się o sp isk u n a życie Ap. P aw ła w kołach hellenistów w Jerozolim ie (Dz. Ap. 9,29), odprow adzono P a w ła do p o rtu w Cezarei, sk ą d udał się do T arsu (Dz. Ap. 9,30).

A. PIERW SZA PODRÓŻ M ISY JN A AP. PAW ŁA

1. A N T IO C H IA NA D O R O N TE SEM (SY R Y JSK A )

Z d ala od p rześladow ań i niebezpieczeństw P aw eł przeb y w ał w T arsie, aż do p rzy b y c ia B arnaby, k tó ry go za b rał z sobą do A ntiochii. T ru d n o ustalić, w k tó ­ ry m było to roku, a le w iększość h istoryków p rz y jm u je 43 rok. W A ntiochii n a d O rontesem Ap. P a w e ł zaczął w łaściw ą działalność apostolską.

W • p rzeciw ieństw ie choćby do T arsu, Efezu, D a­

m aszku — nie ty le m ia st bogatych i sław nych, ile s ta ­ rych — A ntiochia była, m ożna pow iedzieć m łoda. Sw o­

je n arodziny i im ię zaw dzięczała podbojom A zji M n ie j­

szej przez m iecz i k u ltu rę hellenistyczną przed trzem a zaledw ie stuleciam i. A lek san d er W ielki podbił Syrię (301 r. p rzed C hrystusem ) i jed en z jego nam iestników .— S eleukus M ika to r — w y b ra ł m iejsce n a now ą s to ­ licę w dolinie O rontesu. U ro d zajn a d o lina O rontesu z a p ew n ia ła bogactw o m ieszkańcom now ej stolicy,

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Due to their complex structure and co-production of electricity and heat for the assessment beyond energy analysis the advanced exergy analysis including thermo-economic

Przeanalizowano najpierw przypadek, w którym kable zewnętrzne osłonięte są okładzinami ognioodpornymi, a następnie przypadek drugi, gdzie zakłada się

Rozdział ten ko´nczy si˛e pełnym opisem zale˙zno´sci pomi˛edzy wprowadzonymi typami stabilno´sci, który mo˙zna podsumowa´c nast˛epuj ˛aco: jednostajna pot ˛egowa

Stąd istotnym problemem badawczym jest ustalenie wpływu czynników konstrukcyjnych (takich jak np. postać konstrukcyjna stojaków, która decyduje o podatności całej

Pierwsza konfiguracja bazowała na sekcji wielomodowej, której pokrycie stanowiła dielektryczna warstwa zmieniająca wartość części rzeczywistej współczynnika

4.17 przedstawia zmiany sprawności obiegu w funkcji ciśnienia wtórnego przegrzewu pary dla obiegu referencyjnego (1P) oraz dla obiegu z upustowo przeciwprężną

Badania tekstury odkształcenia stali prowadzono metodą dyfrakcji rentgenowskiej z uwzględnieniem funkcji rozkładu orientacji (FRO) i elektronów wstecznie rozproszonych

Zaproponowana w pracy analiza i ocena zagrożenia metanowego umożliwia wyznaczanie potencjalnych wartości efektywności odmetanowania na wybiegu projektowanej ściany,