• Nie Znaleziono Wyników

Najpierw mieszkałyśmy w Głownie, potem przeprowadziłyśmy się do Łodzi - Joanna Rulikowska-Ollier - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Najpierw mieszkałyśmy w Głownie, potem przeprowadziłyśmy się do Łodzi - Joanna Rulikowska-Ollier - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JOANNA RULIKOWSKA-OLLIER

ur. 1931

Miejsce i czas wydarzeń Mełgiew, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt Ziemiaństwo na Lubelszczyźnie. Wirtualna podróż w czasie, II wojna światowa, wyjazd do Głowna,

przeprowadzka do Łodzi

Najpierw mieszkałyśmy w Głownie, potem przeprowadziłyśmy się do Łodzi

Myśmy [przeniosły] się z mamusią do Warszawy. Nasze mieszkanie spaliło się w czasie [powstania]. Myśmy wtedy były u cioci, tylko z paroma letnimi sukienkami, wszystko się spaliło. Ciocia miała mały dworek, w którym miała nas, miała babcię na wpół sparaliżowaną, miała starego wuja Romana Dmińskiego i cztery osoby z Powstania Warszawskiego, tak że ten mały dworek był napakowany. Ja pamiętam to jako przyjemny i interesujący okres w moim życiu, bo ci uciekinierzy z Warszawy byli bardzo interesujący ludzie i taka była atmosfera, że nikt nie martwił się przeszłością.

Właściwie wszyscy dobrze się bawili, tylko z jedzeniem było dosyć trudno.

Pamiętam, że zawsze wieczorem była dziadówka i moja mama mówiła, żeby ciocia Dusia pozwoliła mnie pozwoliła organizować kuchnię, to ja bym to lepiej zrobiła.

[Dziadówka] to była taka zupa z wszystkim co było. To się wrzucało do wody i była bardzo wodnista, niedobra była. Moja mama była przyzwyczajona do lepszych rzeczy.

Jak nas wyrzucono z domku cioci Dusi, to ciocia Dusia, moja mama, babcia, przenieśliśmy się do leśniczówki, w której mieszkali ludzie z Łodzi, ale już wtedy wynieśli się, to była duża leśniczówka. Tam babcia umarła. Byliśmy tam do jakiegoś września i ja już zaczęłam chodzić do szkoły w Głownie. Najpierw chodziłam na tajne komplety, bo tam też były. Nawet śmiesznie, bo ja wtedy miałam tornister. I z tym tornistrem chodziłam, wyglądało na to, że idę do szkoły. Przechodziłam przed nosem strażnika niemieckiego, który stał pod gimnazjum głowieńskim, gdzie Niemcy się kwaterowali, a ja musiałam przechodzić przed nim dość blisko, a przecież on widzi, że ty idziesz do szkoły, ale nic się nie stało. Potem bardzo szybko otwarto szkołę i ja się natychmiast zapisałam i chodziliśmy do szkoły, to był taki blok mieszkań –zupełnie nieodpowiedni na szkołę. Rosjanie przyszli w styczniu chyba, rok szkolny zaczął się w lutym i potem prowadzili do lipca, dopiero w lipcu skończyła się szkoła.

(2)

Mniej więcej rok szkolny tam przyuczyli. A potem dwie panie z Warszawy, które schroniły się u cioci, namówiłyśmy, żeby one pojechały naprzód do Łodzi i znalazły poniemieckie mieszkanie, a potem my się tam przeprowadzimy. I tak się stało. One znalazły mieszkanie przy ulicy 1 maja 1, mieszkanie 5. Czteropokojowe mieszkanie z kuchnią, ale nie było łazienki, bo to była połowa bardzo dużego mieszkania, w tamtej połowie została łazienka, w naszej połowie była kuchnia. No i tam się przeprowadziliśmy.

Data i miejsce nagrania 2012-06-28, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Anna Stelmach

Redakcja Dagmara Spodar

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[Dziadków od strony taty] nie znałam, ale wiem, że babcia z domu Szlubowska była siostrą Antoniego Szlubowskiego, który był właścicielem Podzamcza i był

Na jesieni zawsze było polowanie, bo trzeba było zmniejszyć ilość zwierząt w lesie i na polu, inaczej zjadłyby oziemienie.. I wtedy zapraszało się wszystkich

Byłam na święcie szkoły w Podzamczu parę tygodni temu i mówiłam jakie to było piękne dzieciństwo w tym dużym parku pełnym ptaków i kwiatów. Słowiki śpiewały w nocy,

Ciocia finansowo nie bardzo dobrze stała i jak jej się pierwsze dziecko [urodziło], to jeszcze było nie najgorzej, ale jak drugie dziecko się urodziło to już było dla niej za dużo

Teraz odwiedziłam kuzynkę w Warszawie, która powiedziała, że „mój ojciec uważał, że twój ojciec był bardzo dobrym rolnikiem” I zdaje się, że czasem nawet studenci

Najpierw była Józia, która potem wyszła za mąż, wtedy przyszła Wikcia, która też wyszła za mąż pod koniec wojny i ona już do końca była, nazwisk nigdy nie znałam..

Widywaliśmy się z nim często, on miał syna Renusia, który możliwie, że jeszcze żyje w Warszawie, on był sporo ode mnie starszy.. [W Mełgwi] był doktór, wysiedlony z

I zdaje się, że była dosyć niezadowolona, bo wtedy pani Mircia dała mi listę słów z trudną ortografią i ja się miałam nauczyć, prawdę mówiąc niewiele się nauczyłam, ale