• Nie Znaleziono Wyników

Wolny mularz : komedya(!) w jednym akcie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wolny mularz : komedya(!) w jednym akcie"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

/ т .

_ ». -

/ / £

О L N Y

М U L A R z

K O M E D Y ' А

1 • I ' Ч Л , • / ' ' ‘ '

w J E D N Y M A K C I E

U A N A K O T Z E B U E .

*©-

4 • • V

y j

W W A H S 2 A W I E.

i 8 9 г

(2)

I V i . l

O S O B Y .

H

rabia

von H

echt

K

ai l in a

iego Syno wica

B N'

JP. Żółkowski.

N

t£e Ni

Janek służący

Hrabiego JP. Dąmse.

J P a n i Kurpiriska., (>c JP . Dmuszewski,

Tc I <

Scena w Niemczech.

Je, Po Pr: A Kt 3M) N i Te T a

■ t-

Hi Kri

¡Bii b a Ci

(3)

P O K O Y.

1

S C E N A I .

K A R O L I N A (sama).

F ^ ad arem n ie go dręczę, nic pow iedzie n ie chce!

Ze te£ to nas k o b iety tak ciekawość łechce.

N ie ta ciekaw ość, k t ó r a cz y n n y m duszprn wspólna, k o . C o dla Wszystkich otw arta, k tó ra u cz u ć z d o l n a ,

^ Nie ilicem y m y znać tyle co męszczyzni s a r n i ą To ty lk o chcem y wiedzieć co k ry ią przed nam i, 1 chociaż często bywa, że rzecz warta mało, Je d n a k to samo cieszy, że się, ip p o z n a ło —•

lJo p raw dzie— J e st to p łó ż n o ś ć —Ale to zwyczaynet Przyiem no iest to wiedzieć, co drugiem u ta y n e , A te n szczęśliwy, te n się nad wszystkich w y no si, K tóry ważnp w iadom ość, naypierw szy ogłosi.

M iło rzecz nayspiutnieysza ogłosić przed światem , N iec h każdy m dleie, plącze, co chce cierpi na tem j Tern lepiey.—U la nas dosyć, gdy się powiedziało:

T akie iest p rze z n a cz e n ie , tak się stać m usiało.—

N iegodziw e m ularstwo ! T o ied n e sek reta U la których się i trap i i wstydzi k o b ie ta , K ażdy m ularz iakow eś dni miewa zaięte, (Bierze zawsze z szuflady coś dobrze zamkniętff, Ł aduie do kieszeni. — N ie świadom n ikom u, Cichaczem i ukradkiem w ynosi się z dpm u

i*

(4)

* ** ★

* *

I idzie. Bóg wie do kąd, i Bóg wie co działa, A z o n : nadarem n ie ciekawo sum p a ła ;

P y ta ć go sio, m istycznym uśm iechem odpow ie, L u b oaie nie do rzeczy, albo dżm rkiein zowie.

Jak b y to iu ż nic w iedzieć nie w olno kobiecie?

Z ęb y to choć połowo, żeb y 1 cząstko przecie.

A le m oże rzecz m aieysza, a niżeli sława Zw yczaynie, inka schadzka, w ieczorna zabatyaj JednaiC to iest gorszące że gdy pięk n o ść bada, Siła zimna iak kam ień, nic nie o dpow iada.—

Kocham B arona, ale przysięgam na duszę,

JMim go zaślubię wszystko pierw ey wiedzieć muszę.

G Jy n ie pow ie—N ie chcę go — C hłopiec w yśm ienity Szkodaby było— Ale cóż potem gdy sk ry ty ? . S probuię— Jed n ak ż e to 'n a s z ą p różność matni, M ęzką siłę i skrytrość p o k o n ać wdziękami,

G dy się uda, zwycięztwo try u m f dla m nie sp ra w i, N ie uda się, on za to stałością się wsławi.

S C E N A II.

H R A B IA , KAROLINA;

H r a b i a . D zień dobry K arolino!

K a r o l i n a .

Kłaniam uniżeniej Czegóż taka posępnośe.

H r a b i a .

Z now u mam zm artw ienie.

K a r o l i n a , P an H rabia tak bogaty.

rzy

£ vvs Ino -zy

frÓ2

Kazut Ryś

*ie Me mi ia h Po ly i cO

> te

■■zlo

ich

i

£

(5)

H r a b i a .

Co co wszystko znaczy?

Przyznam się K arolino, że iestem w rozpaczy,

j wszystkich hrabiowskich figur widzisz naynędznicy-.

JOowum oka n ie z m ru ży łcab j n o c dzisieyszćp. (szi|

K a r o l i n a , nzy m ularstwo, niepraw da?

H r a b i a .

Cóźby? ledwo ż y if l

/ /V K a r o l i n a .

■ ia na to choruię, N ic się n ie o d k ry ie ?

ty H r a b i a .

■różne trosk i, t o diabeł sam w yśledzić m oże, -*edwo corn się dowiedział że tu maią lo ż e , V pobliskości tiliey, nay m uię m ieszkanie

, sa przeciwko ich o k i e n .— D ro g o płacę za n i« ,

«¡uw.am, z dom u n ie wyydę, i siedzę i; siedzę, jtyśl^e, że iakim trafem cóś przecie w yśledzę, vie zamykam okienic, w ścianach w iercę dziury : Ue wszystko d a re m n ie .— Czekam m iesiąc w tóry

mimo, że naysroższym goreję zapałem ,

Naiotę więćey n ie wiem, co daw nipy wiedziałem , po to m ię nadzieia postaw ia U zrzodła,

*y m nie iuż bliżćy siebie, tern dotkliw iey zwiodła?

czy ich wreszcie zly duch, czyli anioł strzeże,

^ tern także ni ś la d u .- - T o iuż rozpacz bierze!

człowiek się niszczy, tra p i.— .B lada moia p o stać eh-óży mi, że nie długo mogę febry dostać. —* , ę y y śe £ te g o n ie podo bna. — Ż adnego sposobu., (?•

K a r o l i n a.

Ich tak! T o nas potrafi zapędzić do g ro b u !

- ---- — — — i

(6)

* ** 6 *

* * H r a b i a .

W ozoray, i a k t o w iem /pew no, byli w ied n ę y sali, L ecz wszystkie drzwi zam knęli, zatarasowali, Ja k b y lis się wyciągam , podnoszę na pięty , L ecę n i słyszę, n i widzę, iak gdyby zaklęty.

K a r o l i n a .

Słyszałam że tam Jaijek m iał być n a szyldw achu, M oże o n .—

H r a b i a .

C óż te n cym bał um arłby ze stra c h u ! K a r o l i n a .

A le on iest głuptaw y, więc go się nie b o ią, I być m oże, że łatw o ^znalazł drogę swoia.

H r a b ii a.

W ięc go wołay. — M oże ¿o w ybadam y zn ieg o K a r o l i n a .

Lecz ia będę się wstydzić. — Przy ta k im ...

H r a b i a .

i T o czeąo?

M ościa panno! T u wstydzić wcale się n ie godzi, T rzeb a wszystko odw ażyć kied y o rzecz chodzi.

K a r o l i n a , (clo drzwi) J a n e k !

S C E N A III,

(C ijsabii) J A N E K . Jestem ,

H r a b i a .

ldozkazy w ypełniłeś m oie ? J a n e k .

M by było! A iużci!

(7)

7 * * H r a b i a .

i Ja k na szpilkach stoię

j6-2 te d y ?

J a n e k . O wiem wszystko.

H r a b i a «

M ów że! n ik t n ie słyssy,

l > T ł ^

J a n e k .

Oho! P a n ie ! Już wiem y kędy diabeł dyszy H r a b i a .

Gradayże?

J a n e k . v

N oc iuż była — Ju ż sowy latały ,

&dy ich się zewsząd roie iak duchów sypały, K.ażdy się w ziemię p a trz ą c ,pow oli posuwał, Co cztery kroków wzdychał, a co dziesięć sp lu w a j

H r a b i a.

W ieleż ich b y ło ?

J a n e k.

M ało brakło do tysiąca.

, H r a b i a .

Cymbale! Pew nie okiem patrzałeś zaiąća, J a n e k .

0 ia śmiało patrzałem.

pL r a b i a.

Jak że w yglądali?

J a n e k.

T ak ró żn ie — Ci w ysocy — A drudzy te ż m ali.

T ak iak zwykle widziemy ludzi na ulicy,.

Z resztą, to¡widzę tacy iak i my grześnicy — J e d e n z nich lewą n o g ą tak po su n ął żwawo

(8)

i

¥ ♦ O *«8

i i r ,a b i a.

N o cóż?

J a n e k ,

^araz potem posunął i prawą, K a r o l i n a .

N iespodzianie w ielkieśiny rzeczy usłyszeli, J a n e k ,

H o{ Ja dobrze u w a ż a ł—,

H r a b i a.

Jakież su,kn,ie mieli?

J a n e k .

W szy sry byli odziani różn.-m i^jłasz^zam i, Je d o i byli bez lasek, a drudzy z laskami-

tSz z,;sól,,iciy Słn' si? (lziwię C>-e się p rz y z n a j muszę!

Je d n i pokładli czapki, drudzy k a p e lu s z e __

Potem kto tam rozpozna, ten lu d czarowny ? M oże on tak wygląda, c h o ć nie tak u b ran y .

H r a b i a . C óż przecię szczególnego, w idziałeś?

J a n e k .

N ie m ało, Za każdym, krokiem tak coś szumiało, błyskało | P otem , N iek tórzy byli dosyć PąusJtióy m iny N ieśli w ręk u , ,

H r a b i a , C óż nieśli ? J a p e k .

Jakoweś m aszyny H r a b i a .

N°. iakiez? Czy cię tylko oko niezw odaita k a f o 1 i u a.

Cóż?

Ha

£ o (Na feas iAłc

№ t ,lTo

I

T

(9)

* O *■

# ł y * * J a n e k ,

C oś to tak nakształt parasola b y łą K a r o l i n a ,

*ia, ha, w łaśnie deszcz padał.

J a n e k ,

^ <-,° to u nich znaczy!

^ nich żaden iak m y wierni, p o m o k n ąć nie raczy, f * k 'e*ly ty]ko kropla d eW au p d n i e , /a ę y . zy iak na węglu i wnet wyschnie ładnie.

H r a b i a.

»/de potrzeba było przez szpary,

kominy,

Vvręwnf|trz potrzeba było śledzić wszystkie czyny.

J a n e k , t z # Qć było i

H r a b i a , C óz widziałeś ?

J a n e k .

W szyscy płaszcze kładli. —„

H r a b i a ,

* cyz więey ?

J a n e k ,

* I laski.

H r a b i ą ,

Boday się zapadli!—- (n icsp raw ie 0 przędpokóy, Lecz wewnątrz ? — K ie umiesz ie kazałem ci gapiu drabinki przystaw ić ,

¿ e b y ś patrzał przez okfto —•

/ i J a n e k .

T a k Panie, — rozum iem .—

✓ o iednak przez deski przeglądać nieum iem .

■Mam wzrok dobry, i przez szkło zobaczę be?

|Lecz nie sposób, gdy deski zasłaniają szyby D arem nie długim nosem po oknie orałem,

ch¥ b&

(10)

* ** to * •*

H r a b i a.

Lecz przecię słyszeć m ogłeś.

• J a n e k .

Pew nie, że słyszałem H r a b i a .

Cóż?

J a n e k .

Było iak naszego k an to ra śpiew anie Czasom g d zien ieg d zie gwoździe wbiiali po ścianie Klaskali tez, tupali;— i do rzeczy w c a le .—

K a r o l i n a . W ięc iu ż wiem y d o k ładnie!

/ H r a b i a .

T o wszystko? - • Cym bale.

, J a n e k .

N ie w szystko— W iem ia leszcze —• O ni tak że iedli Ja sam na to patrzyłem —

/ H r a b i a.

Jak do stołu siedli?

J a n e k . Ach n i e — W kuchni. —

H r a b i a . C óż b y ło ? J a n e k .

Pieczone zaiące Suto naszpikowane duże i gorące^

W reszcie, z kąd ta zwierzyna, to iest inna sprawa, M oże to i z samego piekła iest potrawa ?

Bóg to tam wiedzieć raczy.— Śpiewali, klaskali H r a b i a .

Także?

Po

Cc

U

B

(11)

+ ** * * J a n e k .

T a k iak za zwyczay w T e a t r a l a e y s a li.—

Potem mówił mi k u c h a rz c h o e t o c z ł o A i e k sk ry ty I i r a b i a.

Cóż kucharz? No cóż przecie?

J a n e k .

Ze każdy, był syty. *

, K a r o l i n a .

■Doprawdy? *

J a n e k . Potem —

I i r a b i a.

No cóż ? N iepow iem n ik o m u , Potem — G ad ayże przecie !

J a-ii e k.

Szedł każdy do dom u — K a r o l i n a .

Pydź m oże —

J a n e k .

T a k iest, ale w próżnóy po tem sali Szatani przez całą noc, grali, tańcowali*

H r a b i a .

¡I cóż my wiem y?

K a r o l i n a ,

Jedno wiem y doskonale 'Z e pożądany Jan ek nie widział nic wcale.

H r a b i a . idź do diabla*

J a n e k . i

Zrobiłem co kazałeś Panie D iabeł nie da sig łatwo m alo w aśp o ścianie (odchodzi)

II

(12)

* ** 12 . +

* *

S C E N A IV.

H R A B I A , K A R ( / L I #NA.

K a r o l i n a .

N ie, móy W uiaśzku! z tego widzg nic n ie będzie1. H r a b i a .

K to sig na posłójy spuszcza na koszu osigdzie, Jeśli sig tu wywiedzieć nieznay.lg sposobn Za kw artał iuż sig pew no przeniosę do g ro b u Ciekaw ość mig u m o rzy — J ą ż mi sił n ie staie Z tćm sig kladg na łóżko i z tern ran o wstaie.

w K a r o l i n a.

W. A

Bt! o

Kt

Ale Jeszcze nam iedna droga iest otw arta

B ądź W P an sam M ularzem ,’ Ja

H r a b i a .

• t EyźeP T am do czarta

Bydz m oże Jestem zw aw iee— A ie inoie dziecię.’ . K a r o l i n a .

N o có ż?

H r a b i a ,

T a k !— T y wiesz dobrze żem kato lik przecig, A tam wszyscy k ląć muszą radzi czy nie radzi,

K a r o l i n a .

M oże nie, a spróbow ać przecig nie zawadzi.

H r a b i ą .

Z apew nie — tylu H rabiów tego sig nie bali W szak aby tylko zacząć, póydzie sig i daliy, A w dobrey kom panii i tchórz bywa śm iały,

K a r o l i n a .

Ale zastrzegam sobie wiedzieć sek ret cały ,

p U

i):

A,

T ;

Ci

Pt 1 P P Pfr

(13)

* IZ * H r a b i a .

Słowo w słowo wszystkiego będziesz nauczona, K a r o l i n a .

^ Więc naypierw ey trzeba uprzedzić B arona, H r a b i a .

Strach trochę, ale śm iało. Da się to pogodzić K a r o l i n a .

On Właśnie o tć y porze zwykł do m nie przychodzić, H r a b i a .

Kto? Stracli!

K a r o l i n a .

E y n ie! Pan B aron,— Pfzyidzie niezaw odnie f a Wychodzę W uieszku! przyirniyże go godnie fz filu tc r y ą ) Bydź grzecznym dla Baronka sarn in te-

(res radzi On \y p a n a J o L ozy dzisiay zaprow adzi7 ( w ychodzi)

S C E N A V .

HRABIA (sam') y

J>fcz!siay leszcze! D alipan! T o b y była S z t u k a! ... P ('h! ciekaw ość iuż niem al z fcażdćy żyły puka,

■Tak. iest! N iech to ma w świecie nayśmiesznieyszfj (postać Choć na starość, M ularzem ,

musze

gwałtem zostać.—

Przebóg! Go X iąże powie gdy do stołu siędę?

^ przy nim po M ularsku ieść i spiiać będę

p d y pozna wschód na m oiem czele uśw ietnioneol ił z oczów błyskaiacą Kom etę z ogonem . —

Drogi H echciku! X ią ż e rzecze pełen Względu, P U ciebie pierw szy urz^d i ty dla urzędu,

i

(14)

★ _ / *

* * A/ł * *

S krom nie, grzecznie odpowiem . Ja sługa nik czem n y -- A le Pan odpowiada: Tw óy o p ó r darem ny!

Rozum , zasługa, w ierność, cenię„w tw ey osobie , I na d o w ó d n a g r o d y , M in istrem cię robie, W te n czas- po całym dworze wrzawa, zamieszanie, Każdy się śpieszy, korzy, składa winszowanie, A ia grzecznie dziąkuiąc z ukłonem głębokiem , T u m iłym ale Pańskm uśm ieehhę się okiem , T u klepn ę po ram ieniu, tu za rękę ścisnę, T e m u wyższego stopnia obietp icą błysnę, N a swóię stro n ę wszystkie um ysły k o la rz e m —*

O lo sie.^ O b y rychło iuż zostać M ularzem!

S C E N A VI.

H R A B I A , B A R O N . B a r o j n

Pozwolisz Mości H iabio!

H r a b i a.

B aronku kochany N igdy, iak dziś n ie byłeś dla m nie p o ż ą d a n y —*

Zmlza i niecierpliw ość w se rcu moiem pała Ciekaw ość n iestłum iony ogień we innie wlała Ugasić go, ty tylko, ty ś ied en iest w stanie N iechay cię wzruszy proźba, i szczere żą d an ie .

B a r o n .

Z całego serca, ieśli w m oiey m ocy będzie.

H r a b i a .

Czem uż nie? T yś iest m ędrzec uw ielbiony wszędzie*

i

\

(15)

* *★ i5

Kycerz, p ro ro k / T a k sama zdradza ciebie p ostać.

B a r o n . 0

Cóż to ie st?

H r a b i a .

K rótko m ów iąc — Chcę M ularzem zostać.

B a r o n.

Czy tak?

H r a b i a .

Ach tak iest! — Jeśli pom ódz mi nie raczysz, Na śm iertelney pościeli w krótce m nie zobaczysz.

B a r o n .

Zaluię, icdnak dam y, że szczerze wyznać?.

Iż tam ciekawość wcale wstępu nie nadaie.

H r a b i a .

To b y było z a k a ty !— A le co to szkodzi?

B a r o n .

Pospolita ciekaw ość światła niedocliodzi, M iłość praw dy do niego znaydzie ty Leo drogę.

H r a b i a.

A więc posłuchay W P a n —-Tak, zaręczyć mogę Ze prawda, m iłość praw dy iest m oim ołtarzem ,

B a r o n .

Jeśli tak iest, bydź może, że będziesz m ularzem , Lecz w ażne ieszcze iedno zostaie pytanie,

Zastanów sie, i powiedz czyli będziesz w stanie W ytrzym ać wszystkie p ró b y i m ężnie i stale?

H r a b i a .

P róby ? wszak krwi do tego niep o trzeb a wcale?

*

(16)

* iG

W szak

tylko

atram entom podpisać się każą*

B -a f o n.

Jur. ci nie krw ią, a na to Wszyscy się o d w a ż a k W reszcie stały, i na krew w inien Lydź gotowy

H r a b i a .

Z apew nie —-leczto p rz ę d ę nie z karku nie z głowy?

C hoć to p o do b no nie raz u was się traf.alo, N ie praw daż ?

B a r o n .

N ie Wierz W P a n —• czasem — bardzo mało.

H r a b i a.

C óż kolw iek bądź — Za ślady puszcżę się tw dieini.

1 B a r o n.

Czy także weyćżiesż śmiało w loch głęboko W ziemi t W io c h głęboki? Tam nic wiem co ia z sobn zrobię.

C z y ta m ciem no? czy straszno?

B a r o n .

T a k ciem no iak W grobie»

H r a b i a

Ach! aż mię dreszcz przechodzi. Lecz niech co (chce będzie D o piwnicy, do grobu, póydę, p ó y d ę Wszędzie.

B a r o n .

W iele trzeba odw ażyć.— Kto męztwa nie straci, W nadgrodę nayw iernieyszycb zyska sobie braci.

H r a b i a .

M iłość B raterską całą zaym uie m ą dusze—.

je d n a k mam prawo m niem ać, i z pew nością tuszę Z,e ci Bracia są Szlachta?

B a r o n . *

T a k ie s t, Szlachta św ietna, J«śli m e krew n ią czyni, to dusza szlachetna,

- *

(17)

♦ *** 17 *

♦ * * / * *

M iłość praw i ludzkości, czyste o b ycźaie, T o czyni ludzi B racią, to szlachectwo daie.

Krom tego, wszystkie inne godności są nieżóm , Każda różnica znika przed Braci obliczem .

H r a b i a .

Co do te g o , wybacz m ii Mam zdania o so b n e , d o k to rk i. Sekretarze, te i tym p o d o b n e

idoga bydś-dobrży ludzie, nie ma co pow iedzieć.

Warto iest czasem z niem i pom ów ić, posiedzieć, Kecz nie sposób każdego nazywać sią B ratem .

B a r o n .

tła to d arm o . — W tym zw iązku Wszystko’ sto i na tĆlłl H r a b i a .

Ależ pomyśl, przecię sam masz ty tu ł B aro n a, A ia H rabia zupełny.

B a t o n .

T am osoba czczona Nie ty tuł.

H r a b i a .

A cóżbym ia bez tytułu, znaczył!

- a B a t o n . ,

tem u niew inienem .

H r a b i a .

Ach! Czybyś nieraczył O bm yślić iaki środek*

. B a r o n .

JBydź żaden nie może*

H r a b i a .

Na Wszystko się odważę, i wszystko o d ło żę, Chcę się wreszcie do owey powszechności z n iż y ć , Albo raczey tę n isk o ść dó siebie p rzy b liży ć ,

fl

■ A V j

(18)

* *♦ i 8 *

• »

Ależ Braterstw o z każdym JM ci M ości Panem N ie zgodzi się n i z rodem , ani z moim stanem ; A sądzić te ż nie mogę, Ly rzecz była w a rtą , Skazić k ley n o t herb ow ny plam ą n iezatartą.

B, a r o n.

G o d n o ść człowieka tylko płaci w naszym k o le , H e rb szlachectwa iaśnieie na szlachetnym czole, Jeśli w tern ieg o przesąd widzi co tru d n eg o , W tenczas nasze M ularstw o niczem iest dla niego.

H r a b i a . 1

G odność człowieka, proszę! o Filozofowie!

Z k ąd się wam owa godność uroiła w głow ie?

K to się ićy będzie kłaniał: z n ią rów nał przy złocie?

G o d n o ś ć człowieka nie iest w m ych przodków k ley - ( nocie, W reszcie niech każdy iak chce sam siebie o cen ia, D la m nie gdzie n ie ma G rafa, tam niem a znaczenia.

B a r o n.

Czyn Y\ 1 an iak chcesz, wszak ia nie iestem tu w ina, P ro s z ę , czy m ożna m ówić z P a n n ą K aroliną?

H r a b i a . T a k , m ożna.

B a r o n .

Spieszę ledwo że niezapom niałern, Z e P ann ie K arolinie kwiatów obiecałem •

M uszę pó y ść. ( odchodzi) H r a b i a .

Śliczny B a ro n — N ie poym łiię wcale — Ł ciekawości i z gniew u w łeb S9bie wypaI?>

(19)

¥ *

* * *9

S C E N A VI L

KAROLINA, HRABIA.

K a r o l i n a .

No iakże W u iaszeczk u ! m ogęż się zapytać?

Może iuż iah M ularza mam honor przyw itać?

t^aléy! proszę o wszystkie sek reta i znaki.

H r a b i a (za m yślon y j) Nic z tego, czy ia m ło dzik, zapaleniec iaki

Ażebym tam dla czegoś.... (do K a r o lin y ) Achl iestem (w rozpaczy»

K a r o l i n a .

W uiaszku! co się stało, co to wszystko znaczy?

vV’Pan tak zagniew any! ..

, H r a b i a.

Dziw mi że to znoszę 1 K a r o l i n a .

Ale racz mi pow iedzieć.

H r a b i a .

W ystaw sobie proszę , m yślał że tym związkiem wzniosę się, zaszezycęj A ta n i iak słyszę, naw et nie wszyscy szlachcice.

Czemże ia będę gdy mi Hrab'iostwo o d b io rą ? K a r o l i n a .

Ach! ależ taiem nica.

H r a b i a .

N adto iesteś skorft,

Nie; kto się H ra b ią urodził, te n H ra b ią zostanie.

K a r o l i n a

^Vrięc nic się nie dow iem y, d a re m n e staranie?

2,

*

(20)

* * 0.0

* ♦ H r a b i a .

Lecz wiem sposób, nasz B aron wielbi tw oie Wdziękii Ale zaczém pozyska ofi irę tw ćy reki,

M usi ci wszystko odkryć. Jeśli tw ardćy duszy, D o złam ania sek retu m iłość nieporuszy,

W tenczas zrób mu mały dyg i odpraw s Laufpasemf T ra k tu y bacznie i śm iało, ia wyidę. tym czasem.

K a r o l i n a . H a ! zobaczę, sprobuię.

H r a b i a .

Przem ów i nasz niem y T y m m u sposobem od u st k łó tk ę od odrzemy.

( o d c h o d zi)

S C E N A VIII.

¡K A R O LIN A (sa m a ).

Bardzo iestem ciekawa czy przecie zwyciężę j U śm iech, umizg, p o kon a i naytw ardsze m ęże, D um ni nięiczyźui, zawsze chcą grać pierwsze role) A iednak ieden uśm iech wywiedzie ich w p o le.

A le stó y ! O nieszczęście łatwo tu zawadzić. ’ N u ż on wcale nie zechce taiernnicy zdradzić, D la W uiaszka łatw o by stratę po nieść m ożna.

O darnie W uiaszek. Ja będę ostrożna,

L ep ićy trzym ać co Bóg dał, niż tam czegoś badać, T ru d n ié y zyskać kochanka niźli go p ostradać.

S C E N A IX.

BA RO N i KAROLINA.

B a r o n (z bukietom).

D zień dobry m oiéy P ani!

(21)

¥ +.* 21 *

* * K a r o l i n a {zim no).

A dzień d o b ry ! B a r o m

Proszę.

Na roakaz w ybór w iosny w hołdzie iey przynoszę:

K, a r o l i n a.

£o W P a n u do w iosny? sam to B aron przyzna ,

£e do w iosny iest naynjniey podobny mężczyzna:

W wiośnie kw iaty otw arte i serca widziemy, Mężczyzna zawsze skryty i, zim ny i niem y, W szystko oży ie wiosny prom ieniem d o tk n ię te , Ale serce m ężczyzny zawsze ie s t zam knięte.

B a r o n..

Hani przeto m ocnieysza niż słońce wiosenne-, Bo znasz ciężko m ą ranę i serce n iezm ien n e.

K a r o l i n a ,

Nic nie znam-—* N ie m óy Panie, i naytkliw sze oko W serce m ężczyzny sięgnąć nie m oże g łęb o k o , W ym ow a p ięknie p łynie, lecz wierzyć nie radzi,.

Serce istotnie tkliwe zwierzeniem się zdradzi,.

Nie czeka na kochanki i tęskno sć i łkania, Samo sobą się zdradza, mówi bez p y ta n ia , N.ayszczęśliwsze kietly to co czuie o p o w ie, Bo ten k to nic nie dzieli,, używa w połow ie.

' B a r o n.

T a k i a Gzui g _ W yjąw szy ie d n o — nieskończenie..

K a r o l i n a .

O tóż iest! obraa m ęża, zaraz w yłączenie!

W łaśn ie ia też to ie d n o clicę poznać i w iedzieć;

M ożesz to m ieć za słabość, lub co chcesz powiedzieć*

Nazwiy to grzCehem E,wy, k tó ry w nas w idzicie, Krótko m ó w iąc, chcę. w iedzieć co w Ł o ży ro b icie?

(22)

■fc;

* ♦ a » * * B a r o n .

N aw et to co p o d k a rą m ówić zabronione ? K a r o l i n a ,

M ożna wszystkich oszukać, lecz nie przyszłą żonę.

B a r o n .

P a n i i na m oy h o n or względu m ieć n ie raczy?

K a r o 1 i n a. _ Słowo m iłości więcćy niżli h o no r znaczy,

B a r o n .

Na skazę obowiązków, m iłość nie nastawa, K a r o l i n a

C o m nie do tego. M iłość ma osobne praw a.

B a r o n.

Lecz kto kocha, ten sławę kochanka ocenia.

K a r o l i n a

Pierwsza m iłość niż sława. .Tak iest bez w ątpienia!

.» B a r o n .

Kto złam ie prawa sławy, te n i m iłość zmieni.

K a r o l i n a .

K iedy tak, więc iesteśm y od tąd rozłączeni.

B a r o n .

P an i! z tak iey przyczyny czyż to tego w a rte ? K a r o l i n a .

Nasze serca n ie sta łe , bo wasze u p a rte !

A gdybym ićy powiedział, że się zgrom adzam y By cicho dobrze czynić. Z e skrom ność kocham y, Z e chce by teu, k tó ry w naszem g ro n ie sta ie , Uczył się takim zostać, iakjm się w ydaie,

Z e chcemy/ serca nasze braterstw em uzacniać. » I bez obłiuty w cnocie ćwiczyć się i w zm acniać,

(23)

* 23

« * ♦

* *

I gcty powiem że to iest cała ta ie m n ic a , Jeszczesz nie wypogodzisz posępnego lica?

K a r o l i n a .

Nie wcale, nie tak ia się odurzyć gotowa ,

Trzeba mi wszystko wyznać od słowa do słow a;

G dyby to ty lko było. Na cóż się k ryiecie?

W szak to w ypełniać m ożna i na całym świecie, M nie cudów trzeba.

B a r o n .

D obrze! a więc słowo złamę;

T ak iest, prawdziwa m iłość wszelką zrywa tam ę, Jed n ak błagam twóy łaski.

K a r o l i n a .

Ł aski nic n ie d o p n ie , W ięc daley od A do Z, i to w szystkie sto pn ie.

B a r o n . W p ierw szy m .. •

K a r o l i n a . C ó ż ted y w pierw szym ?

B a r o n .

Tam ro b iem y złotoi K a r o l i n a .

Aha! iuż to W uiaszek przeczuł. W drugim ? B a r o n .

O to . W drugim się zwykły to p ić dyam enty wszelkie,

■ Z który ch się ro b ić zw ykły. . . K a r o l i n a .

D y am en ty wielkie B a r o n .

W trzecim .. •

(24)

* V 24* * * K a r o l i n a , C ó ż te d y w trzecim ?

B a r o n .

Świadom i sp o so b u , W trzecim wyw ołuiem y dawne duchy z g ro b u , W czwartym dystyluiem y m iłosne n ap o je,

K a r o l i n a . Ach!

B a r o n .

,W p iątym b y ć niew idzialnym , skryć osobę swoię, K a r o l i n a ,

I to wam się udaie?

B a r o n ,

M am y pew n^ drogę Z.e łatwo . • •

K a r o l i n a ,

Ju ż od śm iechu w strzym ać się nie m ogę * B a r o n .

W szóstym uniw ersalne lekarstw o r o b ie m y , K tóre rozdałem darm o gdy pom oc widzie my.

y y sió d m y m . . ,

K a r o l i n a , D .aley!

B a r o n.

D o tego rzadko kto, d o ch o d zi, O siódm ym i o, ósmym mówić się niegodzi,

K a r o l i n a .

No, sześę tak wielkich cudów, tp i u ż d l a m nie dosyć O R eceptę z czwartego chciałabym go pro sić.

B a r o n .

A le to sąt czcze słowa, a wyznam o tw arcie, Z e M ularz lubi praw dę, choćby w sam ym żarcie.

(25)

* ** 2 5

* *

N iechcę cię P an i awodzie. I dla teg o właśnie.,*

K a r a 1 i b a;

€łóz te d y ?

B a r a n .

T o com mówił d o k ład n ićy obiasinię»

Z ło ta , któróm nas nasza zatrudnia ro b o ta , Je st to przestać na swoióm, naybogatsza cno ta;

D usze sobie stw orzone spaiać w węzeł ś.yięty, O to są pow iększone nasze dyam enty,

D uch, którego, sięgam y rad zdrowych zaszczytnych, Je st to prawdziwa m ąd ro ść wieków sta ro ż y tn y c h , N'apóy m iło sn y , k tó ry staram y się r o b ić ,

j Je st to u p rze jm o ść , by n ią cnotę przy o zd o b ić, Śm ierć czyni niew idzialnym , a nasza nauka Je st by na nią pam iętać, nad er rzadka sztuka.

U niw ersalne leki w ynaleźli starzy,

Je st to w strzem ięźliw ością zd o b ić czerstw ość tw arzy.

O tó ż to są M alarstwa cuda i zam iary;

Ó sm y stopień zawiera n a jp ię k n ie js z e czayy , T e n k to do niego, zdolnym swe serce uczyni,.

N aygłębsze taiem nice wyśledzi Św iątyni, , N aypięknieysze na ziemi rozpocznie k o leie,

Je m u ziem ia zakwita i niebo się śnaieie, L ecz sam do tego stopnia nigdy nie d o c h o d z i, W ie rn a iedynie m iłość do, niego przyw odzi,

Bo celem tego stopnia iest m iłość rodzinna,

W k tó rey wszelka szczęśliwość mieścić się powuin&>, Bez niego żadna droga nie będzie skończo n a,

A ósm y stopień daie ty lk o dobra zona ; P ani! do tego stopnia szczera m iłość woła,.

T eg o co swey przysięgi zapom nieć n ie zdoła- £

*

(26)

K tó ry woli z miłości uczynić o fiarę,

IMiz serce kochaiące splam ić przez niew iarę, K tóry rów nie we wszystkićm od zdrady daleki Tan, w ie rn o ść , to b ie m iłość, przysięga na wieki.

C zystey miłości związki zawrzyymy wzaiemne, I on ma taiem n ice drogie i przyienjne,

Ma słowo, ma swe znaki. Jeśli będę w stanie — Słowo...

K a r o l i n a . No słowo ?

* B a r o n.

T a k iest.

, K a r o l i n a.

Z n a k ? B a r o n .

Pocałow anie.

K a r o l i n a .

Jak to ? m niem ałżeś W P an bym tak była płocha, Zm uszać tego do zdrady co tak czule kocha ? Ja co chciałam doświadczyć, i dobrze się stało!

G dyby W Pana serce stałości nie miało D o zachowania w iary słowu raz danem u, T ak i ia bym nie miała ufności ku niem u , Lecz kiedy ta k iest....

B a r o n , P a n i!

K a r o l i n a .

T eraz m niey si^ boię.

(27)

V *%

B a r o n.

Karolino! niezw lekay! wyrzeoz szczęście m o iei K a r o l i n a .

I my w m iłości sto p n ie także stanow iem y:

W pierwszym stopniu miłości bywa uczeń m ę tn y , W drugim stopniu iedynie mówi przez sp o y rzen ie, A w trzecim iuż mu wolno by przerw ał m ilczenie.

Całow ać może rękę, kiedy czwarty zyska,

A

w piątym ściskaiąre niechay dłonie ś c isk a , W szóstym iuż się szczęśliwie całusek, wydarza, P o czem siódm y prowadzi p ro sto do ołtarza.

B a r o n .

Ach W t e y L o ż y zapewnie prędko idę stopnie, P ręd k o trzeci otrzym a kto dwóch pierwszych dopnie A ieśli w czwartym sto pniu iuż m oże się zoczyć , P a n i! pew nie iuż piąty w olno mu przeskoczyć?

{prosząc) L ekuch ny całuseczek.

K a r o l i n a .

W uiąszek nadchodzi;

D aley więc do p o rządku !

S C E N A X.

. Cii sami HRABIA.

H r a b i a .

No! iak się pow odzi?

C ó ż słychać moie dzieci? ,

(28)

K a r o l i n » . (cicho, do niego) Poszło nie źle w całe, J u ż wiem wszystko, opisał wszystko doskonałe,.

H r a b i a . D o praw dy?

K a r o l i n a .

Spowiadał się H r a b i a . '■

O dziecię iedyne?

K a r o l i n a . . D o stałam cztery stopnie.

H t a b i a»

JaK /to za godzinę?1

/ i

K a r o l i n a . H o ł G dyby to odem nie tylko zależało., M iałabym iu ż i szó sty .—■

i H r a b i a ,

T o prawdziwie śm iało.

K a r / o 1 i n a.

T o wszystko idzie p ręd k o , rzecz ta k iesir w idoczna/

H r a b i a ; Czy straszny?

K a r o l i n a O, n ie , w cale,

(29)

¥ *.

*% 2 9

H r a b i a .

, « A le n iebezp ieczn ą?

K a r o l i n a . H a ! prawda.

H r a b i a . N o p o w ied zie, K a r o l i n a .

, • | /

H a W uiaszek k a ż e , A zatém na ryzyko m ówić się odważę.

H r a b i a . n lC z y ci oczy zawiązał?

/ C a r o l i n a .

Ach tak iest! p o d o b n o . H r a b i a .

P o te m cię zaprow adził w k om ó rkę o so b n ą ? K a r o l i n a .

Ach to nie, ale krótk o przyznać się wypada?

Była to L oża, w k tó rć y sam 'Am or zasiada.

H r a b i a .

C o ? to w olne M a la rstw o ? czy byłabyś z d o ln a .i...

K a r o l i n a .

W o ln a ! ach móy W uiasaku! ia m iu z nie ie stw o ln a . H r a b i a .

P a n ien k o ostrzegam cię. M oże podstęp ia k i....

* K a r o l i n a .

H a ! teraz iuż za późno, mam słow o i znaki.

(30)

* * H r a b i a.

P o w ied zie co to znaczy? (żartem do Barona) E yże (M o ści P anie!

K a r o l i n a .

N asze słowo ie st: T a k ie st, znak: Pocałow anie.

B a r o n (rzuca się do s z y i H rabiego).

H ra b io ! niech m oie se rc e B ra te m zwać cię m o że , Z echcićy uznać za prawej nowej naszę Lożę, N aczelnikiem iey szczere prawdziwe k o c h a n ie , N am ysł pierwszym iey stróżem , a drugim w ytrwanie P odskarbim naszynr ciągła oszczędność i p ra c a , Sędzią iest p obłażanie, co do zgody wraca, Za M arszałka na zawsze niechay" służy grzeczność;

O na ozdabia m iłość, pom naża stateczność, Z terni urzędnikam i niechay. praca wzrasta, P ó k i głos nie zawoła, ż,e iuż iest dwunasta.

H r a b i a.

W szystko to pięknie, dobrze, lecz to dla niey w iedzieć A le co to iest M ularz? proszę mi pow iedzieć.

Pr

Ni A

C Je B.

Ł I 0

B a r o n .

W o ln y M ularz dla chluby n ie p ra w i o cnocie, N igdy nie dba o p o z ó r k to ma rzecz w istocie, Stały, ro ztrop ny ch zasad /n ig d y n ie odm ieni, I człowieka iedynie- iak człowieka cen i.

W iern em u B ratu pom oc braterską podaie, I praw dę gdy ią kocha bez trw ogi wyznaie, w m ilczeniu dobrze czynić iest iego rozkoszą, Żądze w nim nad rozsądkiem władzy n ie podnoszą,.

W nim serce światła, światło* um ie serca użyć, I obudw om a pragn ie w spółbliźnim usłu żyć,

(31)

Przyszłość m aiąc w pam ięci śm ierci się nie lęka, Niższym gardzić n ie um ie przed wyższym nie klęka, A w sobie godność ceniąc w drugich ią uznaw a, Cześć iego m aią w ieczną Bóg, i król i p raw a , Jeśli z tkliw ą k o ch an k ą swe szczęście skoiarzy, Będzie tern dla swey żony, czóm iest dla M ularzy.

K a r o l i n a , (z w d zięczn em p r z y b li- (zenietn się d o B aron a) L eczied n ey ty lko rzeczy niech się ieszcze dow iem , (z filu te ry ą ) W szyseyż M ularze tacy?

B a r o n .

O tóm p ó źn iey powiem .

K O iV / R C .

V

(32)

Biblioteka Główna UMK

300048782386

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kawalerski stan, to stryju dobrodzieju Godny, wolny stan, rozkosze się dzieją W małżeńskim sposobie, dobrze jest psia.. (kość, Bezżennej osobie, idzie wciąż na

Widzisz już szczęśliwą swoją rodzinę, otrzymujesz rękę wiernego kochanka i jeszcze tę masz pociechę, że wtenczas spełniły się wszelkie twoje nadzie je,

Tężyńska (unosząc się).. Stanisław staje w progu).. SCENA

Jeśli pan Adam jest silniejszy, Andzia zostanie jego żoną, jeżeli Ksawery będzie

Pysznisz się bogactwem, które nie jest twoją zasługą, bo go nie zdobyłaś sama, pogardzasz biedniejszymi, choć sama jesteś najbiedniejszą, bo.

Mój mąż jest tak izazdrosny.. któremi pani rozkażesz... wchodząc głfbią.).. Przeszedłem może czterdzieści pięć

Pisz sobie dalej o swoim dziejopisarzu, czy tam historyku, a ja będę

mnie to bardzo cieszy, jeżeli bawisz się ochoczo, dlaczegóż więc oszukujesz mnie,