• Nie Znaleziono Wyników

Wartości w życiu dziecka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wartości w życiu dziecka"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Wartości

w życiu dziecka

część I

dobre wychowanie

odpowiedzialność

odwaga cywilna

samodzielność

sprawiedliwość

uczynność

wdzięczność

wiara we własne siły

(2)

Wartości pełnią istotną rolę w życiu człowieka, gdy są wyznacznikiem codziennych zachowań, a więc również praktyką. Wartością jest to wszystko, co uważamy za cenne i ważne, pożądane, upragnione, co jest celem naszego

działania, dlatego że chcemy, a nie musimy. Wartość to przedmiot naszych potrzeb, postaw, dążeń czy aspiracji, ale również nasze przekonania wyrastające z tych wartości. Przejawem naszych wartości są obserwowane zachowania. To, jak się zachowujemy, co robimy, z kim, w jaki sposób – mówi o tym, co jest dla nas ważne.

Jakie wartości przybliżać dziecku? Tradycyjne, jak posłuszeństwo,

pracowitość, obowiązkowość? Czy też te nowocześniejsze, jak pewność siebie, krytyczność, odpowiedzialność za własny los? W jaki sposób można

wychowywać dzieci w duchu wartości? Przez wpajanie, przez ograniczenia i reguły? Czy też metodami demokratycznymi, bez uciekania się do przymusu?

Małe dzieci nie wiedzą, dlaczego jedne rzeczy powinni robić, a innych unikać.

Dzieci dopiero uczą się i doświadczają, które zachowanie środowisko ocenia jako dobre i właściwe, a które jako złe i niewłaściwe, oraz w jaki sposób wprowadzać te wskazania w życie.

1. Dobre wychowanie

Dobre wychowanie jest umiejętnością okazania szacunku drugiemu człowiekowi. Słowo „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” sygnalizuje, że dostrzegamy i doceniamy to, co robią dla nas inni. Pozdrowienie, przyjazny uśmiech, zrobienie miejsca pokazują, że zauważamy obecność drugiego człowieka i respektujemy jego potrzeby. Pierwsze doświadczenia związane z dobrym wychowaniem stają się udziałem dzieci jeszcze na długo, zanim dostosowują swoje zachowania do tego, co obserwują wokół siebie lub co odczuwają na własnej skórze. Można dzieciom do złudzenia powtarzać o konieczności używania słów typu „proszę” czy „dziękuję”, ale w niczym nie zmieni to faktu, że gdy w rodzinie zamiast „proszę” mówi się „daj”, a

„dziękuję” najczęściej w ogóle nie słychać, dzieci za normalne i warte naśladowania uznają właśnie takie formy. Aby przyswoić sobie dobre

maniery, dzieci potrzebują nauczycieli i są nimi przede wszystkim rodzice, którzy nie tylko drogą pouczeń, ale praktycznie pokazują, jak zachować się uprzejmie wobec drugiego człowieka. Gdy rodzice zachęcają dzieci do

wypowiadania się wobec obcych, gdy sami pozdrawiają ludzi w sklepie,

(3)

urzędzie czy w pociągu, gdy słowa „proszę” i „dziękuję” są u nich na porządku dziennym, gdy przytrzymują następnej osobie drzwi, zamiast pozwolić, by zatrzasnęły się jej przed nosem – dzieci niemal zawsze po prostu przejmują te uprzejme słowa i gesty. Pozytywna reakcja otoczenia korzystnie oddziałuje na nasze „ja”, gdyż każdy uśmiech, każde miłe pozdrowienie powraca do nadawcy.

2. Odpowiedzialność

Są rodzice, którzy nie przestają wyręczać dzieci we wszystkim,

organizować im wszystkiego, naprawiać wszelkich ich błędów, a przez nacisk i nadzór egzekwować realizację własnych zamysłów. Jednocześnie często głośno uskarżają się na brak odpowiedzialności u swojego dziecka:

„Ania nie martwi się, kiedy jej się popsuje rower. Odstawia go i bierze mój”.

„Tomek nigdy się nie spieszy na ostatni pociąg. Po prostu dzwoni do domu, żebyśmy po niego przyjechali”.

Dzieci uczą się odpowiedzialności, kiedy jest im ona przekazywana i kiedy daje im okazję do samodzielnego zdobywania doświadczeń. Bez bezpośrednich doświadczeń o wiele trudniej docenić wagę poczucia

odpowiedzialności zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym.

Należy rozmawiać o tym, czym jest odpowiedzialność , ale dzieciom potrzeba też praktycznej nauki, w czym rodzice mogą im pomóc. Taką możliwość stwarza objęcie jakichś obowiązków w ramach domowego życia: wynoszenie śmieci, opieka nad roślinami, zwierzętami. Wszystko zaś bez profitów w postaci pieniędzy czy smakołyków. Przejmowania odpowiedzialności dzieci uczą się zyskując poczucie swojej użyteczności – przeświadczenie, że są w stanie wnieść w codzienność istotny wkład. Dlatego w miarę możliwości należy im zlecać nie tylko najprostsze i mechaniczne czynności, ale również dawać do zrozumienia, że ich pomoc traktowana jest poważnie. W odczuciu małego dziecka osobista odpowiedzialność w jakiejś sprawie to wielkie zadanie. Aby sobie z nią poradzić, potrzebne mu jest rodzicielskie wsparcie:

niewygórowane oczekiwania, stosowne wyjaśnienia, czas na trening, pogodna reakcja, gdy nie wszystko idzie od razu jak należy. Trzeba również przez jakiś czas przypominać dziecku o jego nowym obowiązku:

(4)

„Od czterech tygodni Jaś jest odpowiedzialny za naszą papugę. Na szafie i nad biurkiem syna przykleiliśmy niebieskie kropki. To dla niego sygnał specjalny:

„Pomyśl o Tosi””.

Co zrobić, kiedy dzieci zapominają o swoim zadaniu albo po prostu nie chcą o nim pamiętać? Wielu rodziców odczuwa wtedy pokusę, by wyręczyć dziecko. Większość dzieci interpretuje tego rodzaju awaryjną pomoc jako sygnał, że ich wkład nie jest w gruncie rzeczy istotny, gdyż rodzice i tak nad wszystkim czuwają i w razie potrzeby nie dopuszczą do najgorszego. Próby przywołania dzieci do porządku przez naciski i wymówki mogą przynieść najwyżej doraźny skutek i nie wpływają na wzmocnienie poczucia

odpowiedzialności. Rodzice mogą więc już w momencie przekazywania zadania oświadczyć, że jeśli w końcu spadnie ono na nich, będą mieli mniej czasu dla dzieci. Z góry też można się umówić, że jeśli papuga będzie

pozostawała bez opieki, zostanie oddana. Takie zapowiedzi muszą być jednak realizowane, i to nie jako kara „Ostrzegałem cię!”, lecz jako konsekwencje nieodpowiedzialnego postępowania. Tylko w taki sposób dzieci uczą się, że wszystkie działania i zaniechania mają swoje następstwa. Doświadczywszy w domu konieczności współodpowiedzialności, zazwyczaj nie uciekają od niej również w szkole. Odpowiedzialność zakłada swobodę podejmowania decyzji, możliwość wyboru działania lub zaniechania, zrobienia czegoś w taki lub inny sposób. Już u małych dzieci, jeśli się je dopuszcza do współdecydowania, rozwija się świadomość własnych kompetencji. Jest ku temu mnóstwo okazji:

podczas ubierania się, zabawy, gdy pora iść spać, na spacerze, w trakcie rozmów mających na celu powzięcie pewnych ustaleń. Gdy rodzice nie

decydują za dziecko, lecz stawiają je przed wyborami: „Chcesz założyć zieloną czy niebieską kurtkę?”, „Idziemy do parku czy na plac zabaw?”, nawet do małego dziecka dociera, że ma wpływ na to, co się z nim dzieje. A kiedy nagle okazuje się, że w parku jest nudno, bo nie ma żadnego z kolegów, można dziecku powiedzieć, że sam tak zdecydował. Można mu też zaproponować, by w przyszłości zastanowił się, gdzie tego dnia może zastać swoich kolegów.

Bardzo istotna jest również odpowiedzialności dziecka w sprawach szkolnych. Nie można tu polegać na odgórnym zarządzeniu, bo wtedy dzieci stają się tylko wykonawcami cudzych poleceń. Odpowiednie decyzje mogą być podjęte podczas demokratycznej rady rodzinnej, która ustali na przykład, że:

(5)

 Dzieci są same odpowiedzialne za punktualne wstawanie i nie mogą liczyć na wielokrotne budzenie oraz szybkie podwiezienie, gdy grozi im spóźnienie.

 Odrabianie prac domowych jest zadaniem ich, a nie rodziców, w związku z czym nie mogą się spodziewać, że rodzic w ostatniej chwili napisze za nich wypracowanie.

 Muszą same pamiętać o wszystkim, co im jest potrzebne do szkoły - od śniadania po tenisówki - i nikt ich w tym nie zastąpi.

 Oczywiście mogą szukać pomocy, gdy mają problemy z wykonaniem jakiegoś zadania, natomiast nikt im nie będzie w domu organizował

błyskawicznych kursów tylko dlatego, że nie potrafiły na czas zabrać się do nauki.

 Muszą brać na siebie odpowiedzialność za swe zaniedbania i nie liczyć na to, że rodzice będą im wystawiać usprawiedliwienia.

Dzieciom łatwiej jest przyjąć takie postanowienia, gdy mają poczucie, że zapadły przy ich współudziale. Trzeba np. pozostawić ich rozstrzygnięciu, czy będą wstawać kwadrans przed siódmą, czy też punkt siódma; czy chcą być budzone przez rodziców (dokładnie określoną, nieprzekraczalną ilość razy), czy mieć własny budzik; kiedy będą odrabiać lekcje – od razu po obiedzie czy późnym popołudniem; czy potrzebują przypominania o pewnych sprawach, czy też chcą przejąć wyłączną kontrolę nad swoimi zajęciami.

3. Odwaga cywilna

Czasem można usłyszeć teksty w rodzaju: „Nic nie widziałem”, „Nie brałem tego poważnie”, „Z zasady nie mieszam się w cudze sprawy. To ich problem”, „Myślałem, że ktoś ich rozdzieli”, „Co mogłem zrobić? Nie było sensu się wtrącać”. Aby interweniować tam, gdzie się kogoś niesłusznie atakuje lub obraża, aby odważyć się na wyrażenie sprzeciwu wobec opinii większości potrzeba odwagi cywilnej.

Odwaga cywilna to:

 Nie odwracać głowy, gdy „coś jest nie tak”.

 Kierować się własnym zdaniem, a nie uprzedzeniami lub tym, co mówią wszyscy.

 Poczuwać się do odpowiedzialności.

 Być przekonanym, że ma się wpływ na sytuację i bieg zdarzeń.

(6)

 Być gotowym podjąć działanie i w zależności od okoliczności

powiedzieć coś lub zrobić – a gdy to przekraczało nasze siły – ściągnąć pomoc.

Najlepszym gruntem dla rozwoju takich postaw jest demokratyczny styl kontaktów w rodzinie. Im rodzice w mniejszym stopniu wykorzystują swoją przewagę, im skuteczniej powstrzymują się od poddawania dzieci presji, im większe przyznają im prawo głosu, tym głębiej w młodych ludziach zakorzenia się poczucie, że nawet wobec wielkiej siły nie są bez szans. Aby odważyć się zabrać głos przeciw wszystkim, trzeba mieć wiele ugruntowanej wiary w siebie. trzeba już w młodym wieku móc wyrażać własne zdanie i być poważnie traktowanym, trzeba już jako dziecko mieć czasem możliwość krytykowania dorosłych i mówienia im „nie”, kiedy żądają czegoś zupełnie nie do przyjęcia. Wszystko to utwierdza dziecko, że jego opinia się liczy.

Dzieci od których żąda się absolutnego posłuchu, jako dorośli z reguły nie potrafią zdobyć się na sprzeciw wobec instytucji czy przeważającej opinii.

Ważne jest, aby pozwolić dzieciom się wypowiadać, pobudzać je do mówienia – również wtedy gdy jest to kłopotliwe. Dorośli zazwyczaj nie zauważają jak często przerywają dzieciom…Odpowiadają na ich pytania, zanim zostaną w końcu sformułowane; wpadają im w słowo, narzucając własny temat albo wydając polecenie; mówią za nie, gdy pytający chce się dowiedzieć

bezpośrednio od dziecka, co robi czy sądzi. Takie zachowania wyrabiają w dzieciach przekonanie, że się zupełnie nie liczą; nie pozwalają też rozwinąć się w nich poczuciu, że słowami można wiele zdziałać. Do istoty odwagi cywilnej należy niezależna od układu sił i opinii większości zdolność oceny sytuacji i wyciągnięcia stosownych wniosków. Sprostać temu może jednak tylko osoba, która jest przyzwyczajona do samodzielnego myślenia i działania. Rodzice wprowadzają dzieci na tę drogę, jeśli już bardzo wcześnie stwarzają im

możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. W ten sposób dają im siłę i pewność, aby nie miało odruchu zanikania w tłumie, ilekroć zaczyna być niebezpiecznie. Jako ćwiczenie wystarczy na początek swobodne decydowanie w takich kwestiach jak: Z kim będę się dzisiaj bawił? Czy założyć spódnicę czy spodnie? Ile łyżek ryżu zjem? Nierzadko już dzieci w szkole podstawowej mają dostatecznie dużo wewnętrznej pewności, by wykazać się odwagą cywilną i wyrazić publicznie swoją aprobatę lub sprzeciw np. w sprawie niesprawiedliwej kary wyznaczonej przez nauczyciela. W takiej postawie utwierdza dzieci

zainteresowanie rodziców ich dniem powszednim oraz częste wspólne rozmowy o sytuacjach wymagających odwagi cywilnej.

(7)

4. Samodzielność

Bez względu na to, jak jest dla rodziców ważne, by ich dzieci potrafiły samodzielnie mierzyć się z życiem, bardzo często to właśnie dorośli blokują dzieciom drogę do samodzielności. Za rodzicielskim „za wcześnie…zbyt niebezpiecznie…za trudno…”, bardzo często kryje się również

nieuświadamiana dążność do utrzymywania dotychczasowej ścisłej więzi z dzieckiem, traktowania go w dalszym ciągu jako bezradnej i zależnej istoty. Jak dzieci mają stanąć na własnych nogach, jak mają nauczyć się radzić sobie bez rodziców, jeśli nie daje się im żadnej okazji do wypróbowania swych

możliwości czy podjęcia jakiegokolwiek ryzyka? Skok w niezależność wymaga przede wszystkim mocnego fundamentu stworzonego przez rodziców –

poczucia, że jest pod czyjąś troskliwą opieką i że jest się kochanym. Chodzi tu jednak o miłość, która nie krępuje, lecz dodaje odwagi do stawiania

samodzielnych kroków. To balansowanie między konieczną opieką a

oddawaniem kontroli przychodzi łatwiej, gdy rodzice od początku pozwalają dziecku robić rzeczy samemu oraz pozytywnie odnoszą się do jego ciągle rosnących możliwości w tym zakresie. Już małe dzieci stać rzeczywiście na znacznie więcej, niż zakładają rodzice. Jednakże za dużo przy tym zachodu, rozlanego mleka, potłuczonych talerzy…oraz pragnienie ułatwienia dzieciom życia powodują, że dorośli włączają się przed czasem: „Chodź, ja to zrobię!”.

Interwencję rodziców dziecko interpretuje jako sygnał, że jest małe, głupie i niezręczne. Pozbawia ona satysfakcji, że potrafi coś samo zrobić –

najsilniejszego bodźca do następnego kroku w kierunku niezależności.

Samodzielność dotyczy nie tylko działania. Oznacza również zdolność do samodzielnego myślenia, podejmowania suwerennych decyzji, posiadania własnego zdania i własnego stylu, realizowania własnych zamiarów, krytycznej oceny innych osób i odpowiedzialności za samego siebie. Rodzice pomogą dziecku najskuteczniej, jeśli od samego początku będą je uznawać za autonomiczną istotę. Najmniejsze nawet dziecko chce, aby traktować je poważnie, i ma do tego prawo. Chce, by w codziennym życiu uznawano jego podmiotowość. Wielu rodziców, często może mimowolnie, narzuca dzieciom swoje własne wyobrażenia: „Naprawdę nie chcesz takiej fajnej szmacianej lalki zamiast tej ohydnej Barbie?”, „Dlaczego nie założysz tej pięknej niebieskiej bluzy, tylko zawsze chodzisz w tym szarym wytarciuchu?”,

„Musisz się ciągle spotykać z Anią? Ola jest o wiele milsza”. Nieustanne

„narzucanie” dzieciom własnego zdania jest dla dzieci denerwujące, odbiera im

(8)

odwagę zajmowania własnego stanowiska oraz przekonanie o prawidłowości podjętych decyzji. Im mniej zaś mają wewnętrznej pewności, tym łatwiej poddają się temu, co robią i myślą „wszyscy”. Właściwa ocena sytuacji wcale nie jest łatwa i dlatego dzieci co jakiś czas podejmują nierozsądne decyzje.

 Siedmioletni Jaś, mimo że pada, za nic w świecie nie założy kaloszy, tylko maszeruje do szkoły w sandałach.

 Dziesięcioletnia Basia za jednym zamachem wydała całe swoje kieszonkowe na naklejki.

Konsekwencje takich decyzji są dla rodziców często do przewidzenia i do uniknięcia. Wystarczyłoby coś kazać lub czegoś zakazać. Jednak znacznie skuteczniej niż rodzicielskie tłumaczenia przekonują dzieci własne

doświadczenia. Dziecku trzeba dać szansę popełnienia błędu. Natomiast wcale niekonieczne są narzekania czy komentarze po klęsce: „Widzisz! Kto nie słucha, ten musi na własnej skórze odczuć, że rodzice zawsze mają rację!”.

Wyrzuty i upokorzenia w niczym nie pomagają. O wiele pożyteczniej jest podjąć próbę takiej rozmowy o zaistniałej sytuacji, z której dziecko wyniosłoby naukę na przyszłość, zamiast czuć się jedynie głupie i niekompetentne. Mama może zaproponować Jasiowi, aby najpierw wyszedł i zbadał sytuację.

„Zobaczysz, czy deszcz jest zimny i jak głębokie są kałuże. Potem zdecydujesz, jak się ubrać.” Ojciec może opracować z Basią plan wydatków, z którego jasno wyniknie, ile może kupić naklejek, aby przez resztę miesiąca nie pozostać bez pieniędzy.

5. Sprawiedliwość

Małe dzieci są bardzo drobiazgowe w przestrzeganiu zasad

sprawiedliwości: wszystko, co w najmniejszym stopniu odbiega od miary absolutnej równości, jest postrzegane jako niesprawiedliwe - nieistotne, czy chodzi o cukierka, porę pójścia do łóżka, pieszczoty czy karę. „Każdemu po równo” - również wielu dorosłych w ten sposób pojmuje sprawiedliwość.

Wszyscy ludzie mają te same podstawowe prawa, wszyscy są równi wobec prawa i wszyscy powinni mieć równe szanse. A jednak sprawiedliwość

orientująca się jedynie według zasad absolutnej równości, staje się nader szybko niesprawiedliwością. O ile zasadniczo wszyscy powinni być traktowani tak samo, należy rozróżniać między konkretnymi ludźmi i sytuacjami. Niemal wszyscy rodzice chcą swoje dzieci traktować jednakowo – tak, aby żadne nie

(9)

czuło się dyskryminowane. Jednak poza dziedziną rozdzielnictwa czekolady i kieszonkowego zasada równości jest trudna do utrzymania. Dzieci są bardzo wrażliwe na wszelkie uprzywilejowanie i dyskryminację. Swoje wnioski wyciągają często, zanim rodzic zdoła sobie uświadomić własną postawę – na podstawie brzmienia głosu, w jaki się do nich odnosi, mówi o nich lub nie.

Dziecko dyskryminowane będzie przez całe życie doszukiwało się dyskryminacji własnej osoby i z trudem uznawało zasadne żądania.

Uprzywilejowany zawsze będzie domagać się przywilejów bez żadnego względu na interesy innych osób. Jeśli ojciec czy matka mają do określonego dziecka mniej ciepły stosunek, nawet przy najlepszych intencjach nie potrafią tego zmienić. Mogą natomiast starać się nie podkreślać tej różnicy nieustanną dyskryminacją. Dobrze będzie na przykład poświęcić więcej uwagi

odmienności mniej lubianego dziecka i zamiast porównywać je nieustannie z

„lepszym” bratem lub siostrą, dostrzec jego zalety, świadomie interesować się jego sprawami, okazywać uznanie dla jego dokonań i silnych stron. Oceniania poszczególnych zachowań jako sprawiedliwych dzieci uczą się stopniowo.

Rodzice, którzy wyjaśniają i uzasadniają swoje postępowanie, mogą im w tym pomóc. Również spory są ważnym ćwiczeniem we współżyciu z ludźmi i dlatego w miarę możliwości dzieci powinny je rozstrzygać między sobą.

Najlepiej, jeśli dorosły interweniuje jedynie w charakterze doradcy – każe sobie wyjaśnić reguły, rozważa argumenty i kontrargumenty, przedstawia swoje propozycje, lecz szuka wyjścia wspólnie z przeciwnikami, a nie zastępuje ich w tym.

6. Uczynność.

„Masz jeszcze gąbkę czy ci już spadła?” Julia trwa na posterunku z wypiekami na twarzy i nadzieją w oczach. Już z dziesięć razy wybiegała do ogrodu, aby przynieść gąbkę, która bez przerwy „przez nieuwagę” wypada z ręki myjącej okno mamie. Ogromną wagę tego, co robi Julia, potwierdza mama pełnymi wdzięczności westchnieniami „Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła!”

Większość młodszych dzieci aż pali się do wszelkiej pomocy:

przygotowują nakrycie stołu, zmywają naczynia, pomagają w pracach

ogrodowych…nawet jeśli początkowo chodzi bardziej o zabawę i naśladowanie dorosłych – grunt pod uczynność już się tworzy. Niestety naiwna radość

pomagania dość szybko mija. Już dzieci szkolne czerpią pełną garścią z

(10)

rezerwuaru wymówek, trików, gdy są proszone o posprzątanie, pójście do sklepu czy koszenie trawnika. Do najpopularniejszych usprawiedliwień należą:

nagłe napady złego samopoczucia, ogrom niecierpiących zwłoki innych prac domowych, obronę typu: „zawsze ja!”. Zmiana nastawienia do obowiązków wynika przede wszystkim stąd, że dla sześcioletniego dziecka stała się zasadnicza różnica między pracą a zabawą. W tym wieku nie ma już ono po prostu ochoty uczestniczyć w pracach domowych. Często przyczyniają się do tego sami rodzice: niektórzy z zasady narzekają na wszystko, cokolwiek dzieci robią, inni prześladują małych pomocników, nieustanną obawą o to, że coś popsują, albo nie doceniają ich możliwości: „Ja to zrobię, ty przecież nie potrafisz”, a to podcina dzieciom skrzydła... Czy to chcąc uniknąć konfliktów, czy to w przeświadczeniu, że sami załatwią wszystko o wiele szybciej i lepiej, niektórzy rodzice odsuwają dzieci od prac domowych. Tymczasem pomoc w domu jest ważnym treningiem sprawności społecznych. Aby wyrobić w dzieciach gotowość świadczenia pomocy, trzeba jeszcze przeważnie

dodatkowej motywacji:

 Już małe dzieci dopuszczać do użytecznych prac, a nie izolować ich w kącie z zabawkami. W ten sposób maluchy przekonują się, że ich wkład się liczy.

 Nie ograniczać zadań do najprostszych czynności, których z reguły nikt nie lubi, jak wynoszenie śmieci. Grozi to wygaśnięciem wszelkiego zapału do pomocy.

 Nie stawiać zbyt dużych wymagań. Przeciążenie szybko wywołuje opór, dlatego lepiej doraźnie prosić o pomoc.

 Wykazywać cierpliwość, gdy niewprawny pomocnik kupi nie to, co trzeba, zabrudzi kuchnię, robiąc ciasto lub zafarbuje pranie na zielono, nie dokonawszy właściwej selekcji odzieży. I nie stawiać siebie zawsze i wszędzie za wzór rzetelności w pracy i perfekcyjnego wykonania.

 Szukać kompromisów. Jeśli to możliwe, negocjować czas i sposób

wykonania danej czynności. Zamiast po południu – gdy koledzy czekają z piłką – równie dobrze można poskładać ubrania wieczorem. Gdy dzieci widzą, że dorośli biorą pod uwagę ich zdanie, zamiast stawiać opór, często wychodzą z bardzo użytecznymi propozycjami.

 Dawać przykład. Najlepiej oddziałują na dzieci rodzice, którzy sami nie narzekają głośno, gdy przyjdzie im zrobić coś dla kogoś lub za kogoś. Ojciec, który nie tknie palcem prac domowych, niemal na pewno wychowa podobnego syna. Natomiast gdy ojciec uważa swój udział w pracach domowych za

(11)

oczywistość, syn również nie będzie obawiał się wziąć za odkurzacz ani wzdrygał dotknąć zlewu.

A sprawa wynagrodzenia? Dziecko wynagradzane za każdą pracę, robi w końcu wszystko wyłącznie dla siebie i wcale nie uczy się pomagać innym z poczucia sprawiedliwości czy obowiązku wzajemności. Z drugiej strony nie ma powodów, by od czasu do czasu nie nagrodzić jakiejś większej akcji. Bez

względu jednak na rodzicielską otwartość w podejściu do sprawy, zawsze będą się zdarzały sytuacje, gdy dzieci nie wykażą uczynności i będą się starały użyć wszelkich wybiegów w celu uniknięcia pójścia na zakupy czy umycia

umywalki. Rodzina jest wprawdzie pierwszym i najważniejszym, ale nie jedynym możliwym poligonem do ćwiczenia się w uczynności. Gotowość niesienia pomocy odgrywa istotną rolę wszędzie, gdzie spotykają się i współżyją ze sobą ludzie – na boisku, w szkole, między sąsiadami, w supermarkecie. Każda społeczność funkcjonuje tym lepiej, im większą gotowość do zajmowania się nie tylko sobą, ale i innymi wykazują jej

członkowie. Uczynność jest cichym zobowiązaniem, że staniemy przy drugim, gdy mu czegoś trzeba lub gdy ma problemy. Opiera się ona na świadomości, że człowiek jest istotą słabą i kruchą i nie potrafi sprostać w pojedynkę wszystkim sytuacjom, jakie niesie życie. Nikt nie jest tak silny i niezależny, by nigdy nie potrzebować pomocy. Najczęściej uczynność sprawdza się w drobnych, codziennych sprawach. Dzieci dopiero z wiekiem nabywają zdolności do

stawiania siebie w sytuacji bliźniego i rozpoznawania jego potrzeb. Oczywiście już małym dzieciom można zwracać uwagę na sytuacje, w których ktoś inny potrzebuje pomocy, i tym sposobem budować ich wrażliwość. Dzieci dość łatwo pojmują, w czym rzecz, jeśli nawiązać do ich własnych odczuć i doświadczeń:

„Wyobraź sobie, że sam musiałbyś dźwigać takie ciężkie torby jak ta starsza pani przed nami – chodź pomożemy jej!”; „Czy to nie byłoby okropne, gdybyś sam musiał iść do domu z rozciętym kolanem? Wadzimy tego chłopca na rower i zawieziemy do domu”.

Młodszym i starszym dzieciom nadarzają się tysiące okazji ku temu, aby pomóc drugiemu człowiekowi – przytrzymać drzwi, podnieść coś z ziemi, przepuścić w kolejce do kasy, jeśli komuś się bardzo spieszy, przeczytać ceny w sklepie starszej pani bez okularów, zaopiekować się kotem i kwiatami sąsiadów, wytłumaczyć lekcje choremu koledze…Czy dziecko dostrzeże takie sytuacje i czy pójdą za tym czyny, zależy od przykładu rodziców. Jeśli dorosłym z reguły

(12)

ciężko i niewygodnie pomagać lub brak im na to czasu, również dzieci nauczą się patrzeć w inną stronę czy zasłaniać się twierdzeniami typu: „Czy to mój problem?”, „A co mnie obchodzi jakaś obca kobieta? Niech ktoś inny jej pomoże”.

7. Wdzięczność.

Podziękowanie nie musi się wcale wyrażać energicznym uściskiem dłoni i głośnym „dziękuję” – równie dobrze może ono przybrać formę gestu,

spojrzenia czy czynu. Dotyczy to zwłaszcza młodszych dzieci, które zazwyczaj są jeszcze dalekie od tego, by brać pod uwagę odczucia i oczekiwania innych ludzi. Same doświadczają jak przyjemnie jest usłyszeć „dziękuję” dopiero później, i rodzice mogą im w tym pomóc. Małe dzieci chętnie i często robią rodzicom prezenty – przynoszą piękny kamyk, ptasie piórko, własny rysunek…

Aby lepiej zaobserwować reakcję dorosłego, często ustawiają się tuż przed nim i są wniebowzięte, widząc, że obdarowany cieszy się z podarunku. Jeśli do tego rodzic powie głośno: „Podoba mi się to – dziękuję!”, aż rosną z dumy i

zadowolenia. W ten sposób najskuteczniej uczą się, że innym także jest przyjemnie przyjmować wyrazy wdzięczności. W tradycyjnych zasadach wychowawczych wdzięczność zajmuje jedno z czołowych miejsc, przy czym pojmowana jest przede wszystkim w kategoriach obowiązku. „Musisz być wdzięczny rodzicom, dzięki którym żyjesz…którzy dają ci jeść…którzy posyłają cię do szkoły!”, „Nie zapominaj, że wszystko nam zawdzięczasz!” Tymczasem dzieci nie zawsze zachowują się zgodnie z konwenansami i swoją wdzięczność wyrażają w sposób nietypowy, a czasem nawet w ogóle jej nie wyrażają.

Rodzice tacy bywają niekiedy bardzo krytyczni: „A co ja z tego mam? Żadnej wdzięczności!” O wdzięczności mówimy nie tylko w kontekście prezentów, ale również w sytuacjach przyjmowania pomocy i wsparcia. Dla małych dzieci są one czymś oczywistym i akceptowanym bezrefleksyjnie. Zostaje ona przyjęta z całą dziecięcą naiwnością i swobodą, a wdzięczność znajduje wyraz –

nieświadomy – w uśmiechu, beztrosce, chęci bycia blisko opiekuna. Dopiero stopniowo dzieci uświadamiają sobie, że rodzice nie są wyłącznie po to, aby się o nie troszczyć, że mama i tata też mają swoje życzenia i potrzeby. Jednak rozumując już w ten sposób, dzieci niekoniecznie same z siebie dziękują za opatrzenie kolana czy zdjęcie z gałęzi. Surowe napomnienia: „Co to znaczy?

Powinieneś podziękować!” uczą co prawda, że podziękowanie należy do dobrego tonu, ale stosować się do tej nauki – i to z przekonania – dziecko będzie wyłącznie wtedy, jeśli sami rodzice będą dziękować za otrzymywaną od

(13)

dzieci pomoc, zamiast przyjmować ją bez słowa jako rzecz oczywistą.

Większość małych dzieci bardzo chętnie pomaga, a serdeczne „dziękuję”, jakie otrzymają w nagrodę, z pewnością skłoni je do używania tego słowa skuteczniej niż tysiące upomnień. Niektóre starsze dzieci, wydawałoby się, doskonale obeznane z dziękowaniem, zaczynają mieć z nim nagle problemy. Okazać wdzięczność oznacza bowiem uznać u siebie jakieś braki i zgodzić się, że pomoc jest nieodzowna – a przecież młodym ludziom tak bardzo zależy na samodzielności. Tymczasem dążąc usilnie do niezależności, nieodwołalnie stają przed koniecznością szukania pomocy – czy to będzie naprawa roweru,

opracowanie trudnego tematu do szkoły…Aby zrozumieć, że podziękowanie nie jest męczącym obowiązkiem, leczy wyrazem międzyludzkiej solidarności – ponieważ nie da się żyć bez innych – młodzi ludzie muszą po etapie

niepewności, rozchwiania znowu poczuć pod stopami twardy grunt. Dopiero stopniowo zacznie do niech docierać, jak dobroczynnie dziękowanie oddziałuje na współżycie między ludźmi. Dzieci krytycznie obserwujące rzeczywistość nierzadko dziwią się, dlaczego rodzice dziękują przy załatwianiu zwykłych spraw z obcymi ludźmi. W piekarni czy w sklepie zapłaciliśmy przecież za chleb i warzywa. Po co dziękować listonoszowi? Ostatecznie to ich praca, za którą otrzymują wynagrodzenie. Dla rodziców to dobra sposobność, aby wytrwale tłumaczyć, że podziękowanie nie jest środkiem płatniczym. Nie można go żądać, ale też nie wolno o nim zapomnieć po przekazaniu pieniędzy.

8. Wiara we własne siły.

Niekiedy spotyka się takich ludzi: ani nie piękni, ani nie bogaci,

nieszczególnie inteligentni czy twórczy, a jednak emanują niewzruszoną wiarą we własne siły. Głębokie przekonanie, że „jestem ok” i „panuję nad sobą i nad swoim życiem” należy do fundamentalnych przesłanek zadowolenia.

Przekonanie to chroni przed zazdrosnym spoglądaniem na drugich, przed poniżaniem innych dla zbudowania siebie, przed załamaniem się z powodu normalnych w życiu ciosów i porażek, o co łatwo, gdy jest się

przeświadczonym, że świat jest dla nieomylnych…Ponadto ugruntowana wiara w siebie pozytywnie oddziałuje na procesy uczenia się i społeczne kontakty dzieci. Jak sprawić, by dzieci wierzyły w siebie? Przede wszystkim potrzebna jest rodzicielska miłość…Gdy przez bezwarunkową akceptację, czułość i zainteresowanie rodzice okazują dziecku, jak wiele ono dla nich znaczy, dziecko odbiera sygnał: „Jestem kimś i wszystko ze mną w porządku”.

(14)

Wiara w siebie bierze się z wielu źródeł: z pewności, że się panuje nad swymi możliwościami i zachowaniem, z pozytywnego stosunku do własnego ciała, z umiejętności radzenia sobie ze słabościami i krytyką otoczenia, z przekonania o skuteczności własnej woli i opinii. Zdarza się słyszeć: „Przestań!”, „Zabierz te ręce!”, „Co tam znowu majstrujesz!” gdy dziecko wyrusza na odkrywczą wyprawę, gdy chce coś zrobić, zbadać, gdzieś się wspiąć lub skądś zeskoczyć.

Nieustanne upomnienia i lękliwy nadzór tłumią chęć czynu i zaszczepiają przeświadczenie, że dziecko nic nie umie, jest niezdarne i głupie.

Przekonanie, że „i tak wszystko zepsuję”, prowadzi do tego, że na skutek wewnętrznej niepewności dziecko staje się bardziej niezdarne lub ze strachu woli już niczego nie próbować. Wiary we własne siły dzieci nabywają jedynie wtedy, gdy rodzice okazują im zaufanie i zachęcają do próbowania swoich możliwości. Taki rodzic nie krzyknie: „Zostaw to!”, gdy dziecko chce

przynieść cenną szklankę, lecz wytłumaczy mu, że trzeba zachować ostrożność.

Taki rodzic, gdy dziecko usiłuje zbudować domek z klocków, nie podetnie mu skrzydeł, oświadczając: „Nie umiesz tego zrobić!” , powie raczej: „Spróbuj jeszcze raz tymi większymi”. Być może szklanki nie da się uchronić, ale lepsze to niż nieustanna krytyka. Dzieci muszą mieć możliwość robienia błędów, przekonywać się, co leży w zasięgu ich możliwości, a co poza nimi. Telefon do dziadka, namalowanie laurki, założenie własnej grządki, nawet nielubiane obowiązki domowe – zrobienie czegokolwiek, co również dorośli uznają za pożyteczne i udane, znaczy nieskończenie wiele dla dziecięcej wiary w siebie.

Rodzice odgrywają najważniejszą rolę w utwierdzaniu wiary w siebie u dzieci.

Tym gorzej więc, jeśli to właśnie oni podkopują pewność dzieci, często bez złego zamiaru: „Co my zrobimy z tymi twoimi cienkimi włosami?”, „Przy takich uszach ta czapeczka kiepsko wygląda”. Oczywiście nie każdy tego rodzaju komentarz wstrząsa dzieckiem, ale powtarzające się uwagi na temat krzywych nóg czy obwisłych ramion sugerują dziecku, że nie dorasta do wymagań rodziców – co może być zaczątkiem kompleksu na całe życie…

Pulchne dziecko ma może jeszcze szansę schudnąć, a chude przytyć. Są jednak różnego rodzaju „wady”, na które nic nie można poradzić, z którymi trzeba żyć.

Jeśli więc tak jest, to naprawdę lepiej przyjmować je z uśmiechem, niż boleć nad nimi w nieskończoność, aż staną się powodem jakiś zahamowań. Przede wszystkim rodzice powinni obniżyć poziom wymagań, nie przykładać idealnych miar i przyjmować dziecko takim, jakie jest. Należy też

przesunąć akcenty: każdy człowiek ma swoje zalety – długie rzęsy, duże oczy czy ładny kolor włosów…i na nie zwracać uwagę. Im mniej zamieszania

(15)

rodzice i reszta rodziny robią wokół słabych punktów dziecka, a w zamian za to podkreślają mocne strony, tym większa w dziecku pewność, że jest w

porządku, takie jakie jest. Również zachowanie dzieci najczęściej daleko odbiega od wszelkiej nienaganności: znowu awantura z bratem, odmowa pójścia po zakupy, cała kuchnia spryskana sokiem, rower po raz kolejny zostawiony „nie pamiętam gdzie”, nowa koszulka rozerwana…Wyznawana czasem zasada: „Mocne słowa – mocny efekt” powoduje, że niektórym winowajcom dostaje się w sposób przynoszący więcej szkody niż pożytku:

„Jesteś najgorszym łobuzem, jakiego spotkałem w życiu”, „Nie można na tobie polegać!”, „Niczego innego nie można się było spodziewać!”, „Co by ci dać, to albo zgubisz, albo zniszczysz!”. Teksty tego rodzaju przynoszą rodzicom

chwilową ulgę, ale nie wpływają na zachowanie dzieci. Przeciwnie: im więcej słyszą o tym, jakie są „złe”, „nieużyteczne” i „niepoprawne”, tym głębiej zapadają im w serce i pamięć takie oceny, tym gorzej myślą o sobie i tym łatwiej rezygnują z wszelkiego wysiłku: „Jak już jestem taki zły, to niech tak będzie!” Aby dzieci nie powtarzały bez końca tych samych wybryków czy w ogóle nie zachowywały się niestosownie, potrzeba im wiary, że potrafią

postępować inaczej i lepiej, oraz odwagi, by zacząć „jeszcze raz od początku”, dlatego i jedno i drugie wymaga dania im szansy. Rodzicom przysługuje prawo do wyrażenia swego rozczarowania czy zdenerwowania. Dziecku przyłapanemu na kłamstwie należy na przykład dać do zrozumienia, co się myśli o

oszukiwaniu innych, ale nie nazywać go kłamcą.

Pragnienie współdecydowania, odgrywania w świecie realnej roli, to jedna z fundamentalnych potrzeb człowieka. Niektórzy rodzice stosują

stanowcze środki wobec dzieci, które chcą być blisko, coś opowiedzieć, stawiać niezliczone pytania. „Idź wreszcie się bawić! Nie widzisz, że przeszkadzasz?”,

„Nie chcę tego słuchać!”, „Czy musisz się ciągle wtrącać?” W dzieciach, które od małego są odsuwane na bok, uciszane, wygaszane, rodzi się i wzrasta przekonanie, że ich zdanie się nie liczy i dla nikogo nie jest istotne.

Owego poczucia własnej bezsilności i znikomości trudno się potem pozbyć.

Natomiast bardzo wczesne przyznawanie dziecku prawa głosu to najlepsza gleba dla jego wiary w sens własnych przemyśleń i opinii. Nie oznacza to, że dziecko ma zdominować każdą rozmowę lub prowadzić monologi.

(16)

Ważne jest, aby rodzice:

 rzeczywiście słuchali dziecka

 śledzili tok jego myśli

 nie zbywali pytaniami typu: „Coś ty tam znowu wymyślił?”, „Jak mogła ci taka głupota przyjść do głowy?”

 przyznawali mu prawo głosu przy podejmowaniu decyzji dotyczących wszystkich domowników czy też codziennych spraw: „Więcej czy mniej sałatki?”, „Sukienka czy dżinsy?”, „Odrabianie lekcji teraz czy

później?”

 mieli cierpliwość wysłuchać dziecka, gdy niezdarnie coś opowiada czy potrzebuje czasu, aby dotrzeć do sedna

Główne źródło informacji stanowiła książka: „Dziecko grzeczne i niegrzeczne” Brigitte Beil

Przygotowała Martyna Ozych pedagog specjalny w SSPI STO nr 100 w Warszawie

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

OBSZAR POZNAWCZY - DZIECKO przygotowane do podjęcia nauki w szkole:.. Wyraża swoje rozumienie świata, zjawisk i rzeczy z najbliższego otoczenia poprzez komunikatory

Mam nadzieję, że będzie ona również źródłem informacji dla specjalistów zajmujących się chemią supramolekularną, ponieważ daje skrótowy, ale pełny i zrównoważony obraz

Sprawdzenie zapisu notatki w zeszycie będzie losowe (losowo wybrana osoba będzie musiała wysłać zdjęcie

W najbliższym czasie Twoim zdaniem będzie zwrócenie większej uwagi na to, co dobrego jest w Twoim życiu, czego na co dzień nie

Konferencji Polskiego Towarzystwa Epileptologii na temat Padaczki, która odbędzie się w dniach 18 – 20 maja 2017 roku, tradycyjnie w hotelu Novotel w Warszawie.. Tegoroczny

Connecting fine-stranded conductors without ferrules, or small cross-sectional conductors that cannot be pushed in, is performed similarly to the original CAGE CLAMP® – just use

▪ wyraża swoje rozumienie świata, zjawisk i rzeczy znajdujących się w bliskim otoczeniu za pomocą języka mówionego, posługuje się językiem polskim w