• Nie Znaleziono Wyników

Drzewa liściaste leśne i alejowe

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drzewa liściaste leśne i alejowe"

Copied!
202
0
0

Pełen tekst

(1)

Śląska Biblioteka Publiczna

74965

II

B

(2)
(3)
(4)
(5)

B R O N ISŁ A W GAŁCZYŃSKI

J; © .

'

a rnrr.

L E Ś N E i A L E J O W E

NflKŁRDEM HUTORfl.

PIASECZNO POD W HRSZHW n.

1928^

W ydanie zwyczajne cena z ł . 5.

( W y d a n i e lu k s u s o w e n a p a p ie r z e b e z d r z e w n y m : z i . 10).

(6)
(7)

D R Z E W A L I Ś C I A S T E

T ^ ozm iłow ała się m a d u sza W cichym szeleście drzew , G d y koronam i ich poru sza D ru h m ój, przecich y w iew .

(Jan Kasprowicz. Księga Ubogich).

(8)

U O G R Ó D WARZYWNY NA 200 M ETR A C H KWADRA- T O W Y C H . J a k z takiego ogródka m ieć dosyć ja r z y n na c a ły rok na 3 osoby. Wyd. 5-e z licznemi illustracjami

Cena zł.

2. O G R Ó D O W O C O W Y NA 300 M ETR A C H KWADRA­

T O W Y C H . Ja k z takiego ogródka m ieć p r z e z c a ły rok p o I kg. owoców dzien n ie. W ydanie 4-e z licznemi

illustracjami. Cena zł.

3. O G R Ó D KW IATOW Y NA 100 M. KW. Z roślin dw u ­ letnich i rocznych . Wyd. 3-e z licznemi illustr. Cena zł.

1.—

1.50

1.50 4. R Ó Ż E W OGRODZIE. Jako n a jp ięk n ie jsza i najekono-

m ic zn ie jsza ozdoba. Z licznemi czarnemi i barwnemi illu­

stracjami. Cena zł. 5.—

(9)

T> r z e w a L i ś c i a s t e

L E Ś N E I A L E J O W E

NAPISAŁ

B R O N I S Ł A W G A Ł C Z Y Ń S K I

ILLUSTROW AŁ

A D A M K N A U F F

N A K Ł A D E M A U T O R A 'PIASECZNO ‘POD W A R S Z A W Ą

1928

.

(10)

PIA SECZNO POD W A R SZA W Ą

DRUK „A. MICHALSKI" S. Z O . O. WARSZAWA, CHMIELNA 27.

(11)

T R E Ś Ć :

Str.

DRZEWA — wiersz niewydany — Juljana Ejsmonda . . . 7

PIĘKNO W PRZYRODZIE (zamiast w s t ę p u ) ... 9

CZĘŚĆ PIERWSZA:

DRZEWA LIŚCIASTE, NASZE 1 OBCE. Nasze: 1. D Ą B ... 15

2. LIPA ... 23

3. B U K ... 31

4. J E S IO N ... 35

5. T O P O L E ... 41

6. W I Ą Z ... 56

7. K L O N Y ... 61

8. O L C H A ... : . 71

9. B R Z O Z A ... ... 75

10. G R A B ... 85

11. W IER ZBA ... 93

12. JARZĘBINA ... 105

13. G Ł Ó G ... 113

14. DZIKA CZEREŚNIA... 119

Obce: 15. KASZTAN ... 123

16. P L A T A N ... 129

17. ORZECH W Ł O S K I ... 131

18. AKACJA . ...135

19. B O Ż O D R Z E W ... 140

20. M O R W A ... 141

21. LESZCZYNA TURECKA... 145

DRZEWA NA WIOSNĘ (Z „ P apiołów “ Ż erom skiego) . 148 DRZEW A NA JESIENI (Z „ K sięg i Ubogich'1 K asprow icza) 149

CZĘŚĆ DRUGA:

RADY PRA KTYCZNE DLA SADZĄCYCH DRZEWA ALEJOWE. 1. Wybór odpowiednich gatunków i odmian. . . 152

2. Pora odpowiednia do sadzenia drzew ulicznych 154 3. Dlaczego trzeba sadzić drzewa silne, nie za młode 156 4. Sadzenie drzew a le jo w y c h ...159

5. Pielęgnowanie drzew a le j o w y c h ...163

6. Obrona przed szkodnikam i...166 .7. Przydrożne drzewa owocowe: odmiany czereśni 170

(12)

dwie ja b ło n ie ... 175

Okólnik p . M in istra S praw Wewn. w spraw ie za d rzew ie­ nia k r a j u ...179

W yk a z drzew alejow ych , poleconych p rz e z K om isję O gro­ dow ą W a rsza w sk ą ... 180

ln d e x nazw ł a c i ń s k i c h ... 181

S P I S T A B L I C ( R y s u n k i A d a m a K n a u ffa). 1. TOPOLA CZARNA W ŁAZIENKACH KRÓLEW­ SKICH W W A R S Z A W I E ... 6

2. D Ą B ... 17

3. ALEJA LIPOWA W CHYLI CZKA CH . . . . 24

4. BUK PRZY PAŁACU W ŁAZIENKACH . . . 32

5. PIEŃ B U K A ... 34

6. J E S IO N ... 36

7. PIEŃ TOPOLI W ŁOSKIEJ... 43

8. SOKORA (topola c z a r n a ) ... 46

9. PIEŃ B IA Ł O D R Z E W U ... 49

10. TOPOLA ZWANA DRZEWEM BAWEŁNIANEM (P opulus m on ilifera, A it) ... 51

11. TOPOLE BIAŁE PIRAMIDALNE (P opulus Bol- leana) w Parku U jazdow skim w W arsza w ie . 53 12. W I Ą Z ... 57

13. LIŚCIE I OWOCE K L O N Ó W ... 63

14. PIEŃ JA W O R U ... 65

15. KLON SREBNOLISTNY (Acer dasycarpum ) . 67 16. OLSZYNKA POD GROCHOWEM 1831 r. . . 70

17. ALEJA BRZOZOWA W L E S I E ... 77

18. PIEŃ B R Z O Z Y ... 79

19. AMERYKAŃSKA BRZOZA PAPIEROWA . . 81

20. STRZYŻENIE CISÓW I GRABÓW W HOLANDJI 84 21. SZPALER G R A B O W Y ... 89

22. WIERZBY PRZY SZOSIE POD PIASECZNEM 92 23. W1TWA I WIERZBA K R U C H A ... 99

24. PIEŃ WIERZBY LAU RO W EJ... 103

25. PIEŃ JA R Z Ę B IN Y ...107

26. PIEŃ KASZTANA SŁODKIEGO . . . . . . 112

27. JAPOŃSKA WIŚNIA P L Ą C Z Ą C A ...118

28. KASZTANY W ŁAZIENKACH KRÓLEWSKICH W W A R S Z A W I E ... 122

29. KASZTANY NAD STAWEM W ŁAZIENKACH KRÓLEWSKICH . ... 124

30. PIEŃ KASZTANA G O R Z K IE G O ... 126

31. AKACJA W ALEJACH UJAZDOWSKICH W W A R S Z A W I E ... 134

(13)

Drzewa .

JK T a d w szystk o W d zik ie j p rzy ro d zie , I \ l co ż y je o ddych a i śpiew a,

n a d w s zy stk o co k°ch a i tęskni m iłu ję leśne d rzew a .

N ie te z e szpalerów strzy żo n y c h , sto ją ce W karny m szeregu , — nie te z ogrodow ych alei zrów n an e od brzegu do brzegu.

A l e te, które z r o d z iła

W sw ych głębiach p u szc za d zie w ic za , te, które strze la ją k u niebu,

ja k o szu m n y w iersz M ic k ie w ic za ...

T e, które W słońcu się śm ieją i boleśnie p ła c z ą na w ich rze...

T e co o d b u rz są g ło śn iejsze i o d m ilcze n ia są cich sze...

W s z y s tk o co b y ło w m ych pieśniach W d rze w n a ro d ziło się śpiew ie.

N a d z ie ja We m nie ż y ła , j a k liść zie lo n y na d rze w ie ...

K u niebu w zn osiłem czoło.

O c z y m iałem W słońce w patrzone, ja k drzew o, które W b łę k ity d źw ig a dum nie radosną koronę...

Z zie m i, ro d zin n ej z ie m i czerpałem me całe natchnienie, j a k drzew o, co W serce te j zie m i

z a p u s z c z a stęsknione korzenie..'.

A g d y j u ż usnę na w ieki,

niech sen m i się p rzy śn i k ró le w sk i-- N iech m ię k o ły s z e do m arzeń szu m p u s z c z y {B ia ło w ie sk ie j...

T en szu m mię m iłośnie ogarnie i ten szu m m ię ku niebu [uniesie...

Z m a rtw yc h w sta n ę po śm ierci radośnie, a b y ż y ć w śp iew a ją cym lesie... ^

(14)

TOPOLA CZARNA W ŁAZIENKACH KRÓLEWSKICH W WARSZAWIE.

Luty 1928

(15)

‘P i ę k n o W p r z y r o d z i e .

Th- Felber, profesor leśnictw a w politechnice w Z u rych u , W sw ej bardzo interesującej książce p. t. ,, N a tu ra i sztu k a W lesie“ pisze'.

„ M iłe i piękne n iezliczo n e p o ezje i pieśni w ielbiące piękno lasu; ale za w s z e p ię k n ie jszy je s t sam las, którego W spaniałość i rozm aitość nieustannie nas pociąga, W ciąż now em i u rokam i z a d z i ­ w ia, i o k a ż d e j po rze dn ia innem i w d zięk a m i za c h w y c a " ...

„ J a k ubogie wobec w span iałości i różnorodności obrazów p r z y ­ rody w y d a ją się n asze lu d zk ie d z ie ła sztu k i!“

T akie i tym podobne p o g lą d y , są bardzo często pow tarzan e.

S ą one je d n a k pow ierzchow ne i d alekie o d praw dy.

N a to m ia st rąbek p ra w d y ch w y ta prof. Felber, k ie d y m ów i dalej-'

„ R o z k o szo w a n ie się pięknem p rzy ro d y m oże i pow inno być u d zia łe m n aw et n a ju b o ższych . W y m a g a ono je d n a k pew nego ku ltu ­ ralnego p rzy g o to w a n ia “ .

O tó ż to: potrzebn e je s t ku ltu ralne p rzyg o to w a n ie. C z y l i p o ­ trzebn a j e s t ku ltu ra, a b y m o żn a b yło za c h w y c a ć się naturą.

S c h w y ta w szy ten rąbek p ra w d y , u siłu je prof. Felber odpow ie­

d zie ć na pytan ie, na czem polega to ku ltu raln e p rzygotow an ie, które p o zw a la nam odróżnić to, co piękne, o d tego, co niepiękne W p r z y ­ rodzie, i pisze:

(16)

„Im b a rd ziej c z ło w ie k W yostrzy sobie z m y s ły , im b a rd ziej ro zw i­

nie dar spostrzegan ia i uw agi, tem p ew n iejsze z y s k a p o d sta w y d la ro zp o zn a n ia tego, co p ię k n e“ .

J e st to o c z y w is ty b łą d . C z ło w ie k o n a jb a rd zie j w yo strzo n ych z m y s ­ łach i n a jb a rd zie j w y ć w ic zo n e j obserW acyjności i u w a d ze , m oże nie w id zie ć piękności lasu: m o że p a trze ć na las w y łą c z n ie ja k o na k r y ­ jó w k ę , z której dogodnie j e s t n apaść i ograbić p rze je ż d ża ją c e g o ku pca, lub te ż ja k o n a objekt, z a w ie ra ją c y ty le a ty le fe stm e t- rów d rzew a .

S próbu jm y sc h w yta ć tę praw dę, której rąbek m ia ł pro f. Felber W ręku i która mu u ciekła. U k a ż e się ona w c a łe j ja sn o ści, j e ż e l i ty lk o u da się nam z n a le ź ć p ra w d ziw ą o d p o w ied ź na p y ta n ie , na czem p olega owo ku ltu raln e przyg o to w a n ie, potrzebn e do ro zp o zn a ­ nia tego, co j e s t piękne w p rzy ro d zie .

O tó ż p rzy g o to w a n ie ta k ie d a je ty lk o sztu k a . S z tu k a albo reli- g ja — dw ie siostry tak do siebie podobne, iż często je d n a drugą z a ­ stępuje, a z a w s z e je d n a drugą wspiera.

D la chłopa np. piękno W p rzy ro d zie m a charakter religijny.

P o słu ch a jm y , ja k ie u czu cia b u d zi Widok kw itn ącej g ru szy i m ło d e m i listk a m i o k ry tej b rzo zy , w ed łu g relacji R e y m o n ta , n ajlepszego z n a w c y d u s z y p olskiego chłopa:

, , . . . g d zie zn ó w s to ja ły sam otnie d zik ie gru sze, całe We kw iatach i p szc ze ln y m brzękiem rozśpiew an e i ta k bar­

d zo cudne i św ięte, ja k o te h ostye, u noszące się n a d po ­ lam i, j a ż e się chciało k lękać p r z e d niem i a ca ło w a ć ziem ię, co j e na św ia t w y d a ła .

A g d zie zn o w u b rzó zk a się p o c h y la ła p r z y o d z ia n a w bielusieńkie g z ło i ca ła ow ionięta zielo n em i, rozp lecio - nem i w a rk o cza m i, a tak c z y s ta i d rżą c a w sobie, ^ ie/ ta d z ie w c z y n a do p ie rw sz e j kom u nji sta ją c a '1.

D la t. z w . in teligen ta piękno W p rzy ro d zie p rze d sta w ia się w d w o ja k iej postaci: albo ja k o p rzypom n ien ie a r c y d z ie ł sztu k i, w ięc np. krajobrazów C lau de L orrain e’a, Turnera c z y C h ełm oń skiego, a lb o ja k o m a te r ja ł do nowego d z ie ła sztu k i, albo ja k o je d n o i dru­

gie razem , a le z a w s z e je s t owo piękno w p rzy ro d zie mocno z w ią z a n e z pięknem W sztu ce i od niego za le żn e .

(17)

11

D o p ó k i J. J. R o u sse a u nie z w r ó c ił u w agi na piękno gór, nie sły ch a ć b y ło w E uropie, ż e b y k to k o lw iek j e ź d z i ł do S z w a jc a r ji d la p o d ziw ia n ia górskich k rajo b ra zó w .

D o p ó k i Turner nie n a m a lo w a ł sw ych a rc y d zie ł, z a War ja ta b y łb y u w a ża n y ten, kto za c h w y c a łb y się pięknością L o n d y n u p o d ­ cza s g ęstej m g ły.

A i u nas, ile osób, d zię k i C h ełm oń skiem u , innem i o cza m i p a ­ tr z y na k rajobraz n izin n y , a d zię k i T e tm a je r o w i i K a sp ro w ic zo w i—

na T a try ? K to , p rze d p rze c zy ta n ie m ostatniego r o z d z ia łu , , L u d z i bezd o m n ych “, w id z ia łb y w dołach kopaln ian ych i ro zd a rtej sośnie coś w ięcej, p ró c z b rzy d o ty ?

O becnie, d z ię k i Ż erom skiem u , kto z o b a c z y ta k ą r z e c z w n a­

tu rze — w id z i W tem tragiczn e piękno.

M o ż n a b y b e z koń ca m n o żyć te p r z y k ła d y .

P r a w d z iw a bowiem tw órczość a r ty s ty c z n a na tem w łaśn ie p o ­ lega i po tem się p o zn a je, ż e w y d o b yw a ona z e św iata, z ż y c ia , z p rzy ro d y nowe piękno, przedtem n iezn ane. T o nowe piękno sta je się w łasnością ogółu i je s t d la tego ogółu tem , czem s z k ła d la k ró t­

k o w id z a : —■p o zw a la mu w id zieć to, czego p rzed tem nie w id z ia ł.

D la te g o kto m ów i o m arności d z i e ł sztu k i Wobec obrazów p r z y ­ rody, ten nie wie, co to je s t sztu k a , nie w ie, ż e w iek i p ra c y i tw ór­

czości z ł o ż y ł y się na pojęcia, kjórem i on sam operuje i na u czu cia, które go p o ru sza ją .

G en ja ln y rze źb ia rz fra n c u sk i T^odin n a p isa ł k sią żk ę, której z a ­ daniem b yło u w yd a tn ić i u p rzystępn ić ogółow i nieśm iertelne piękno ta k liczn ych w e F rancji starych katedr go tyck ich . O tó ż w ed łu g niego „ K a te d ra g o ty ck a je s t sy n te zą F rancji. S k a ły , la sy , ogrody... c a ła n a sza F rancja j e s t w skróceniu za w a r ta W n a ­ szy ch K atedrach , tak j a k c a ła G recja za w a rta je s t w P arth en o n ie...

i d latego zro zu m ien ie i odczucie piękności g otyku je s t zro zu m ie n iem i odczuciem p ra w d y n aszego plem ienia, n aszego nieba i n aszych k ra jo b ra zó w “ . J e że li więc k a ted ra m a w p ły w na zro zu m ien ie i od­

czucie krajobrazu, to c ó ż dopiero d z ie ła poetów i m a la r zy , d la k tó ­ rych ten k rajobraz j e s t bezpośrednim tem atem .

Z tych , m oże nieco z b y t filo z o fic z n y c h (ja k na k sią żk ę pra k ­ ty c z n ą ), — ro zw a ża ń , W ynika n iezbicie w niosek b a rd zo p ro sty i ła tw y do spam iętania:

(18)

P ię k n o la su i p ię k n o d r z e w n ie ty lk o W s a m y m lesie i W s a ­ m y c h d rz e w a c h j e s t z a w a r te , a le i w d z ie ła c h s z tu k i. O b c o w a n ie

■z d z i e ła m i s z tu k i n ie ty lk o nie p r z e s z k a d z a , a le b a r d z o d o p o m a g a d o o d c z u w a n ia p ię k n a w p r z y r o d z ie .

D la te g o z n a j d u ją się w te j k s ią ż c e lic z n e c y t a t y z w ie lk ic h p is a r z y .

B o w ie m z a d a n ie m te j k s ią ż k i j e s t n ie ty lk o n a u c z y ć j a k s a d z ić i j a k p ie lę g n o w a ć d r z e w a , n ie ty lk o j a k j e p o z n a w a ć i j a k i e w y b ra ć d la sieb ie g a tu n k i, a le j e s z c z e i n a d e W s zy stk o o b u d zić s y m p a tję do d r z e w , d o p o m ó c do p o c h w y c e n ia i z r o z u m ie n ia o d ręb n ej f i z jo n o m ji i c h a ra k te ru k a ż d e g o g a tu n k u i W reszcie z a c h ę c ić do s a d z e n ia d r z e w .

P o l s k a j e s t k ra je m n a jm n ie j z a d r z e w io n y m w E u ro p ie . C h w a ła B o g u r o z p o c z ę ta z o s t a ła n a re s zc ie w ie lk a a k c ja z a d r z e w ie n ia k ra ju . A k c j ę tę r o z p o c z ą ł m in iste r S ł a w o j S k ła d k o W s k i o k ó ln ik ie m , k tó r y p r z y t a c z a m y n a in n em m ie js c u .* ) ‘P r a g n ą łb y m , a b y k s i ą ż k a n in ie js z a d o ­ p o m o g ła d o teg o , a b y w ie lk a ta i d o n io s ła a k c ja r o z w i ja ł a się

„ n ie j a k o s k u te k w y m u s z o n e g o z a r z ą d z e n i a , a j a k o ś w ia d o m e d ą ż e n ie “ d o u p ię k s z e n ia i u z d r o w o tn ie n ia m ia s t i m ia s te c z e k i d o p o d n ie sie n ia p ię k n o ś c i p o ls k ie g o k raj° b r a z u .

Patrz. stf. 179.

(19)

CZĘŚĆ PIERWSZA.

DRZEWA LIŚCIASTE

N A S Z E I O B C E .

(20)

z w ie r z ą tk a , k a żd e g o p ta sz k a , k a żd e g o zió łk a , z czego się m o że i go­

spodarstw a w iele n a u c zyć i W p rzy g o d zie w ż d y sobie czasem po m ó d z i m ię d zy lu d z i p r z y s z e d łs z y nie sie d zie ć ja k o darm obit, g d zie się w ż d y będ zie u m ia ł i k u tem u i ku owem u p rzy m ó w ić " .

(M ikołaj R ej. Żywot człowieka poczciw ego).

(21)

DĄB

GROŹNY MONARCHA.

„Pierwszy w dostojności m iędzy drzewami dąb, moc i władzę ma sobie oddaną nad gruntem na którym stoi“.

(Izabela C zartoryska).

J

eżeli lew jest królem zwierząt, a orzeł królem ptaków, to dąb jest królem drzew. Drzewa wyróżniają się w śród inny ch /o ślin wzrostem, siłą i trwałością .Są to, jak mówi C zarto­

ryska, „Najwspanialsze ze wszystkich ozdób, któremi ziemia jest o k ry ta ”. N ajdoskonalszem wcieleniem wspaniałej siły i niespo­

żytej trwałości jest pom iędzy drzewami dąb. Potężnem i swemi korze­

niami wrasta w ziemię tak głęboko i szeroko, iż opiera się burzom jak skała. Sebastjan Klonowicz, poczciwy burmistrz lubelski z XVI wieku, nie znał się ani na morzu, ani na dębach. Pisał, jak wiadomo:

„ M o ż e nie w ied zie ć P o la k co to m orze, G d y p iln ie o r z e ...“

Wyliczając zaś różne drzewa, mówi:

„ T u dąb stu letni, sosna stu ram ien na, T u ta j m odrzew ie, ja w o r y , je sio n y..."

„Stuletni" jest tu oczywiście p o w iedziane po to, żeby wskazać na wysoki wiek tego drzewa, dodać mu powagi. T ym czasem stuletni dąb to je s t jeszcze smarkacz pom iędzy dębami. Dąb rośnie trzysta lat. Drugie trzysta lat trwa jego wiek dojrzały.

(22)

A dopiero trzecie trzysta lat, to starość *). O wiele bliższą praw dy liczbę podaje Mickiewicz w p o d o b n y m wypadku:

«... m cham i b rodaty

D ą b , w ło ż y w s z y pięć w ieków na sw ó j k ark garbaty Dąb, H erkules p o m ię d z y drzewami, p osiada też postaw ę i w ygląd Herkulesa. Inne drzewa dbają o to, że b y g rubsze ko­

nary kierowały się mniej więcej ku górze, liczą się z ciężarem tych konarów. Dąb poziom o grube nieraz rozpościera gałęzie, krępe i węzłowate, jak ramiona Herkulesa. A tak jest z b u d o ­ wany, że nie w iadom o nieraz co pień, a co konary. Krótki, a gruby pień starego dębu sam otnika rozdziela się nieraz na kilka konarów ta k potężnych, iż w ygląda to, jak g d y b y na jednym kilka starych rosło dębów . Spoglądając na tę olbrzym ią Herku leso w ą budow ę, na te potężne, węzłowate, szeroko ro z p o sta rte i ku niebu wzniesione konary, m ożnaby isto tn ie sądzić, że ten m oże bezpiecznie dźwigać na ramionach sklepienie niebieskie**).

Owidjusz opisuje historję człowieka, który porwał się na tego leśnego mocarza i srogo został za to ukarany. Był to wie­

lokrotnie na igrzyskach O lim pijskich w ieńczony atleta Milon z K rotonu, który p o d o b n o wielkiego byka no sił na ram ionach, poczem je d n y m uderzeniem pięści go zabijał i w ciągu jed n eg o dnia zjadał. O tóż rozszczepiono stary dąb klinami, a g d y kliny wypadły, Milon postanow ił leśnego m ocarza gołemi rękami roze- drzeć. G d y b y mu się to było udało,— sława jego siły przeszłaby w szystko, co kiedykolw iek było: Sam son, rozdzierający lwa byłby przy nim m izernym i anem icznym żydziakiem. Ta próba siły pom iędzy d ębem a człowiekiem, skończyła się dla człowieka tragicznie. Dąb, rozdarty nieco przez atletę, schw ytał i ścisnął mu ram iona tak, iż ten nie zdołał się już w ydobyć ze strasznego uścisku i zginął, pożarty przez dzikie zwierzęta.

T o też stary dąb od wieków cieszył się nie tyle sym patją, ile szacunkiem wśród ludzi. Na długie wieki przedtem , zanim w y m yślony zostął „K rajobraz tragiczny" i zanim K ent zaczął otwierać oczy ludziom na piękno i charakter drzew, — zanim

*) D otyczy to przynajmniej dębu szypułkow ego. Dąb bezszypułkow y żyje nieco krócej.

**) W edług mitów greckich sklepienie niebieskie dźwigał A tlas. Her­

kules go w tem zastąpił na jakiś czas, gdy potrzebował jego pomocy w wyprawie po jabłka (lub jabłonie) Hesperyjskie.

(23)

17

DĄB.

(24)

Gainsborough „od portretow ania ludzi uciekał na wieś portretować drzewa'*, — na długo, bo na kilkadziesiąt wieków przed tem w szystkiem , stary dąb budził szacunek i obawę. Szum jego iiści był w D od o n ie (w Grecji starożytnej) głosem Zeusa, który wtajemniczeni a pobożni zrozumieć mogli i objaśnić profanom.

U Celtów i u Słow ian pogańskich, dąb stary był drzewem świętem i groźnem.

Słowacki, który tak świetnie znał się na różach *),— opisuje także i drzewa z nadzw yczajną precyzją i siłą charakterystyki.

O to opis stare go dębu w Beniowskim:

„B y ł to ów s ła w n y dąb, g a d u ła stary, J a k czarow n ica k r z y w y i w y b la d ły , O g n iste ze sch ła kora m ia ła szp a ry , Z kon arów liście n a p o ły o p a d ły ...

L iść, co p o zo sta ł, z w ię d ły i z w a la n y

S z u m ia ł po drzew ie, j a k k rw aw e ła c h m a n y “ .

N am alow any przez Słowackiego portret starego dębu jest tak ścisły, jak portrety drzew m alowane przez Claude Lorraine’a, G a in sb o ro u g h ’a albo C onstable’a, i jak tam te m ógł być tylko m alow any z natury. D latego m ożem y wierzyć Słow ackiem u, kiedy pisze dalej:

» - .t a k b y ł szeroki, że m ó g ł być nam iotem I zm ie śc ić — (nie wiem , c z y m ó g ł w ojsko całe) L e c z m ó g ł pom ieścić h a fto w a n y zło te m O w s zta b , co d z ie li n aszych w o d zó w chw ałę, I d z ie li się ta k cudow nie i sztu c zn ie ,

Jak o w ą siedm ią ryb C hrystusa u czn ie" .—

W krajach, gdzie stare drzewa pow szechnie są łubiane i szanowane, jak np. w Anglji, lub Danji — jest jeszcze dużo dębów bardzo starych. W P o lsc e jest ich coraz mniej.

*) p. B. Gałczyński. R śże w Ogrodzie. Nakładem autora. Piaseczno pod Warszawą. 1927.

(25)

19

J u ż Mickiewicz narzekał:

„ P o m n ik i nasze! Ile co rok Was p o że ra K u p ie ck a , lub rzą d o w a , m oskiew ska siekiera!"

i z troską pytał: (w Panu Tadeuszu)

„ C z y ż y je w ielki B au blis, w którego ogromie W ie k a m i W ydrążonym , ja k b y W dobrym dom ie D w u n a stu lu d zi m ogło w iec zerza ć z a stołem ?"

Kiedy Mickiewicz to pisał,— Baublis już daw no nie żył.

Został ścięty w r. 1812 przez właściciela (maj. Bordzie, p o w Rosieński, na Żmudzi), nie dla zysku, ale w obawie przed zniszczeniem, i właśnie dla zachowania pamiątki. Był bowiem już prawie zupełnie suchy i pew n eg o razu od ognia rozpalonego w pobliżu przez pastuchów omało się nie spalił. Z pnia, który u dołu miał 7 łokci średnicy, zrobiono altanę i w niej m uzeum starych pamiątek*). Gloger wymienia tylko trży stare dęby, które widział w Polsce:

1. J e d e n w W róblewicach pow. Drohobyckim, w Mało- polsce — „Olbrzymi dąb z wypróchniałem wnętrzem, w którem mieści się kaplica".

2. Drugi pod Guzowem, o dwie mile od R adom ia, nie­

wątpliwie św iadek bratobójczej i krwawej bitwy pod G uz o­

wem (1607).

3. Trzeci w lasku Bielańskim pod W arszawą.

Niemcy w czasie okupacji 1915— 1918 r. trzebiąc nasze lasy opisywali je jednocześnie i notowali wybitniejsze drzewa.

H. Laspeyres, w wydanem przez Beselera dziele „H andbuch von P o le n “ wymienia dw a stare dęby w Kongresówce.

1. W powiecie Radzym ińskim, w leśnictwie „Sokołów ek"

dąb (szypułkowy), którego średnica na w ysokości 1 m. wynosi 164 cm. Wiek tego dębu szacow any jest na 400 lat.

*) Gloger. Encyklopedja Staropolska.

(26)

2. W powiecie Ostrowskim, w majątku Trynosy, dąb (sz y ­ pułkowy), którego średnica na tej samej wysokości w ynosi prawie 3 metry, a więc prawie taki, jak Baublis*)

W Anglji są jeszcze dęby większe i grubsze od naszego sławnego Baublisa. Tak zw any „Wielki D ą b “ (The G reat oak) w Newland (G loucestershire)— ma podobno 430 cm. średnicy na wysokości 1,5 metra nad ziemią. Historja sławnych dębów w Anglji jest niem al równie szczegółowa i dokładna, jak hi­

storja sław nych ludzi. W „Clipton Park* (N ottinghamshire) jest dąb, zw any Dębem P arlam entu. Nazwa ta pochodzi stąd, że w jego cieniu odbyw ały się p o d obno narady parlam entu, zw o­

łan eg o przez E d w a rd a I (1272— 1307).

* *

*

W lasach polskich rosną dwa rodzaje dębów.-

Dąb szypułkow y (Quercus robur L.), który ma liście na krótkich ogonkach, a żołędzie na długich szypułkach. Żołędzie tego dębu są podłużnie zielonawo prążkowane.

Dąb bezszypułkow y (Quercus sessilis Ehrh.), który ma liście na długich ogonkach, a żołędzie na krótkich szypułkach. Żołędzie tego dębu są bez zielonych prążków.

Pozatem te dwa d ęby bardzo są do siebie p odobne, tylko że szypułkow y szerzej się rozrasta. W XVIII wieku n a jw ybit­

niejsi znawcy roślin spostrzegali wprawdzie te różnice, ale nie przywiązywali do nich wielkiej wagi. Linneusz nazyw ał obydw a te dęby Quercus robur, a ksiądz K rzysztof Kluk, czcigodny i za­

służony ojciec botaniki polskiej, sądził, że różnice te zależą od gruntu, na jakim dąb rośnie.

Dąb szypułkow y je s t o wiele więcej rozpow szechniony w Polsce, niż bezszypułkowy. T e n ostatni jest w Polsce rzadki i nie tworzy nigdzie zwartych lasów dębow ych, trafia się tylko w lasach m ieszanych. Na północy i na wschodzie niema go podobno wcale („Rośliny P olskie1* — W. Szafer, S. Kulczyński i B. Pawłowski).

W Anglji, która, jak twierdzą niektórzy, nietylko w yspiar­

skiemu położeniu ale i obfitości starych dębów zawdzięcza

*) Baublis miał podobno (według Glogera) — przy ziemi 7 łokci (4 metry), wyżej 5,5 łokci (3,15£mt.).

(27)

21 wczesny rozwój żeglarstwa i budowy okrętów, — ro z p o w sz e c h ­ nione są te same dwa gatunki dębów , z tą tylko dziw ną różnicą, że tam bezszypułkow y rozpowszechniony jest właśnie na północy, a szypułkowy na południu.

Dąb szypułkow y jest powszechnie uważany za lepszy od bezszypułkow ego: rośnie szybciej, żyje dłużej i cenniejsze daje drzewo stolarskie i budulcowe.

Dęby cenione są obecnie głównie dla wyśmienitego drzewa na wyroby stolarskie, oraz dla kory, która tak wielką rolę o d ­

grywa w garbarstwie. W cza­

sach bardzo daw nych, kie­

dy lasy zajmowały prawie całą przestrzeń Europy, d ęby były uw ażane nie­

jako za drzewa owocowe, b yły mianowicie cenione głównie ze względu na żołędzie. Nie było je s z ­ cze kartofli — niema jesz­

cze 200 lat od czasu, kie­

dy kartofle, zaczęły być u p ra ­ wiane na większą skalę w Europie. Żołędzie s ta ­ nowiły podstaw ow ą paszę dla świń. Były też bardzo cenione i w niektórych krajach pra­

wo zabraniało wycinać d ęby głównie ze względu na żołędzie.

Ju ż w końcu VII wieku król Ina (w Anglji) ustanowił karę s z e ś ć ­ dziesięciu szylingów za wycięcie lub uszkodzenie dębu, w którego cieniu m ogło pomieścić się trzydzieści świń.

Wielkość i wartość lasu dębow ego mierzono liczbą świń, jaką m ógł wyżywić. Tak np. w VIII wieku pew na królewna an­

gielska otrzymała w posagu las na 200 świń. Nasz Wyżycki twierdzi, że potrzeba 25 dorosłych dębów na utuczenie jednego wieprza. W ypadałoby z tego, że królewna angielska z VIII wieku otrzym ała w posagu 5.000 dorosłych dębów.

W lecznictwie zdawien dawna używ ane były kora dębowa, liście i żołędzie. Kora dębow a (z młodych, 2— 3 letnich gałęzi,

Od lewej do prawej: Dąb szypułkowy, Dąb czerwony, Dąb bezszypułkow y.

(28)

zbierana na wiosnę i wysuszona w przewiewie) używana jest i dzisiaj powszechnie w lecznictwie nietylko ludowem. Odw ar z 30 — 40 gramów na litr wody, m a własności ściągające, gojące i dezynfekcyjne, jest i w ybornym środkiem do płukania gardła przy zapaleniu, do przem yw ania wszelkich, a szczegól­

nie jątrzących się ran oraz uszkodzeń błony śluzowej. K a­

wa z żołędzi je s t także nieraz i dzisiaj przepisyw ana przez lekarzy.

* *

Ż aden z tych dwóch gatunków dębu, które u nas dziko rosną, nie nadaje się na drzewo alejowe, ani na ulice, ani na drogi. W młodości za wolno rosną— w starości będą za wielkie, a nie znoszą żadnego przycinania. N atom iast bardzo właściwem m oże być p o sadzenie jednego lub kilku młodych dębów (szypuł- kowych) na rynku, jeżeli jest rozległy, albo na placu, na którym m ożna zrobić skwer. Dokoła dębu lub dębów m ożna posadzić krzewy, ale nie należy sadzić drzew szybkorosnących, które by je zacieniły, ponieważ d ę b y nie zn o sz ą zacienienia, — potrzebują słońca,

W A m eryce północnej istnieje bardzo dużo innych g a tu n ­ ków dębu, ale żaden z nich pod względem wyrazu i charakteru nie może równać się z naszem i dębami.

Pomiędzy temi am erykańskiemi dębami są dwa, które od biedy nadają się na drzewa alejowe, jako szybciej rosnące, a jednak w rezultacie mniejsze od naszych dębów . Są to dąb czerwony (Q uercus rubra), którego liście na jesieni stają się czerwone i dąb błotny (Quercus p a lu stris) jeszcze szybciej rosnący od czerwonego, ale wymagający wilgotnego gruntu. Lepsze są je d n a k —jako alejowe— inne drzewa, o których będziem y mówili

dalej.

(29)

2

.

L I P A

DOBRA KRÓLOW A.

P

rzed wielu, wielu wiekami żyło we Frygji m ałżeństwo.

On nazywał się Philemon, a ona Baucis. O boje byli już starzy mieszkali w ubogiej chacie i skrzętnie pracowali. O na hodowała, świnie, a on zajm ow ał się pszczołami. P ew nego razu zgłosili się do nich dwaj zdrożeni podróżni, którym wszędzie o d m a ­ wiano noclegu. P hilem on i Baucis gościnnie przyjęli wędrowców, dali im nocleg i nakarmili, czem mogli. Okazało się potem , że ci podróżni to byli bogowie: Jowisz i Merkury. Przez wdzięczność za gościnne przyjęcie zamienili oni chatę na wspaniałą świątynię, a Philem on i Baucis zostali w tej świątyni, na własne życzenie, kapłanem i kapłanką. Oprócz tego mieli obiecane, że po naj­

dłuższym życiu — on stanie się dębem a ona lipą — i te dwa drzewa przez długie wieki b ę d ą rosły obok świątyni. I tak się stało. Przez długie, długie wieki stali zgodnie obok świątyni.

Tylko że zamienili się na zajęcia: teraz on żywił świnie, a ona karmiła pszczoły.

% * *

Lipa to u nas jed y n e drzewo, które żyje równie długo, jak dąb.

Dwa są w Polsce dziko rosnące gatunki lipy. W Polsce północnej (na całym prawie niżu) s p o ty k a m y w lasach m ie sz a ­ nych lipę drobnolistną (Tilia p a rv ifo lia E h r h .= T. cordata M ili.—

T. ulm ifolia Scop.), o liściach szerokości 5— 6 cm. okrągławych,

(30)
(31)

25 sercowatych, nieraz nieco skośnych, pod spodem niebieskawo

zielonych. Rośnie ona najwolniej ze wszystkich lip i tworzy drzewo mniejsze, niż inne lipy. Zato najbardziej jest o d p o rn a na suszę i szkodniki, i najbardziej jest m iododajna — kwitnie najobficiej. Oprócz tego liście tej lipy trzym ają się na drzewie przez całą jesień. Wreszcie znosi ona wybornie cięcie i dobra jest na żywe płoty i szpalery.

Na Łysej Górze i dalej na południu Polski spotykam y rów­

nież w lasach m ieszanych,—lipę szerokolistną {T ilia g ra nd ifolia E h r h .~ T . p latyphyllos Scop.). Liście tej lipy są znacznie w ięk­

sze, aniż poprzedniej, są z obu stron zielone i pod sp o d em na całej powierzchni delikatnie miękko owłosione. Lipa ta rośnie bardzo s zybko i wyrasta na drzewo większe, niż poprzednia.

Wielki liść czyni ją bardziej ozdobną. Natomiast je s t mniej m io ­ d o d ajn a i znacznie bardziej wym agająca p o d względem gleby.

Zawsze wcześnie traci liście, a w suchym gruncie traci je już w sierpniu. Wreszcie szkodnikom i chorobom podlega znacznie łatwiej, niż lipa drobnolistna. Nietylko jemioła często się na niej osiedla, ale i takie trudne do zwalczania szkodniki, jak przędzio- rek lipowy (Tentranychus tela riu s) pokrywający jakby pajęczyną całą dolną stro n ę liści— m szyce różne i tarczownice oraz w w y­

dzielinach m szyc osiedlający się czarny grzybek, zw any rosą sa­

dzową (Capnodium salicinum ). Lipa szerokolistną w ym aga zatem nietylko lepsze], niezbyt suchej ziemi, ale i starannej obrony przed szkodnikam i*).

Ks. Krzysztof Kluk ze zwykłą sobie sumienną ścisłością za­

znacza, że „ze dwóch gatunków, jeden mi w iadom y" i opisuje lipę drobnolistną, nazywając ją T ilia europea — lipa pospolita.

P isze o niej, że „jak jest mniemanie, więcej tysiąca lat na pniu się nie p su je“.

Michał Szubert (którego pomnik jest w ogrodzie botani­

cznym w Warszawie), twierdzi natom iast w s w e m „Opisaniu drzew i k r z e w ó w le ś n y c h “ (1827), że lipa drobnolistna chow a się zdrowo

*) Przeciwko przędziorkowi lipowemu dobrze jest spryskiwać nastę­

pującą cieczą: na 20 !itrów 'ciepłej w od y— 1 kg. wapna niegaszonego i 0,5 kg.

'miałko mielone] siarki.

(32)

do 150 lat „a cz asem do 200 i 300 lat żyje", Szubert zna o bydw ie polskie lipy i p a d nazwą Tilia europaea — lipa p o s p o ­ lita— opisuje lipę szerokolistną, twierdząc, że tylko ta dochodzi do nadzwyczajnej starości: „drzew a tysiąc lat mające, jeszcze się rozrastają",

Dzisiaj wiemy, że jest jeszcze trzecia lipa europejska, która posiada cechy pośrednie pom iędzy temi dwiema lipami polskiemi.

De Candolle nazwał ją lipą po śre d n ią (Tilia intermedia) do tej też najczęściej stosuje się dzisiaj Linneuszow skie miano Tilia europaea. Nazyw ają ją też lipą pospolitą {Tilia v u lg a ris Hayne), ale najczęściej nazyw ają ją lipą holenderską, ponieważ w Ho- landji jest bardzo rozpow szechniona. A w Holandji jest tak dużo lip, że w lipcu zapach kwiatu lipow ego czuje się literalnie wszędzie. Otóż ta lipa pośrednia, (która p o d o b n o jest natural­

nym m ieszańcem pom iędzy lipą drobnolistną i szerokolistną) — jest najczęściej używ anem drzewem alejowem w krajach E uropy Zachodniej.

Różni się ona od lipy szerokolistnej nietylko mniejszym liściem, ale i tem , że liście od spodu nie są na całej p o w ierz­

chni miękko owłosione, a posiadają tylko kępRi włosów w p a ­ chwinach żyłek, oraz tem, że owoce nie są żebrow ane, tylko gładkie. O d lipy drobnolistnej różni się n a tom iast nietylko większym liściem, ale i tem. że liście od spodu ma zielone, a nie m odraw o sine, oraz owoce mają pokrycie grube i twarde, a nie cienkie i kruche, jak u lipy drobnolistnej.

Lipa holenderska je s t jako drzewo alejowe lepsza, niż o b y ­ dwie lipy poprzednie. Jakkolw iek bowiem także wcześnie liście zrzuca, jednak mniej podlega szkodnikom , niż lipa szerokolistną i na suchym poprzestaje gruncie. J e s t przytem o wiele piękniej­

sza od lipy drobnolistnej i o wiele szybciej rośnie. W idocznie i na mrozy musi być odporna, skoro w Szwecji, w różnych szkółkach drzew, z wszystkich lip, tylko ta jedna hodow ana jest na drzewa alejowe.

W n as z y m klimacie wybornie rośnie i zupełnie je s t wy­

trzymała lipa t. zw. krym ska (T ilia euchlora, K o c h .) która jako drzewo alejow e jest o d holenderskiej jeszcze o wiele lepsza:

posiada ona liście ciemno zielone, błyszczące, (p o d s p o d em ja­

(33)

27 śniej zielone, matowe, z kępkami białawych włosów w pachw i­

nach nerwów) długości 5 — 7 cm., które trzymają się wybornie aż do późnej jesieni. Lipa krym ska jest najbardziej ze w szyst­

kich lip o d p o rn a na kurz i dym i najmniej ulega szkodnikom i chorobom, — dlatego jest najbardziej godna polecenia do s a ­ dzenia jako drzewo alejowe w miastach, oczywiście nie na wąz- kich ulicach. Lipa krym ska rośnie najszybciej ze wszystkich lip, a lipy w szystkie są drzewami pierwszej wielkości, które pow inny być sadzone tylko tam, gdzie m ają dużo miejsca na to, aby n a ­ leżycie rozrosnąć się mogły. W Niemczech przyjęte jest, że lipy sadzi się tylko na wielkich spacerow ych alejach, albo na takich ulicach, które mają chodniki przynajmniej 7-o metrowej szero­

kości.

W szystkie wymienione dotychczas lipy kwitną — jak się należy — w lipcu. Tylko szerokolistną czasem już w końcu czerwca zakwita. Są jednak dw a gatu n k i lipy, sadzone nieraz w parkach i na ulicach, które kwitną dopiero w sierpniu. Obydwa mają liście nieco większe, niż lipa szerokolistną i liście obydwóch są pod spodem srebrzysto biało om szone. Jedna z nich nazywa się T ilia petiolaris (H o o k ), co znaczy lipa d łu g o ogonkow a, ma bowiem ogonki liściowe dłuższe, niż inne lipy. N azywają ją też alba pen du la, to znaczy biała płacząca, — poniew aż zwiesza nieco gałęzie, po czem ją zdaleka poznać m ożna i odróżnić od następnej, zwanej T ilia tęm en tosa (M oench), co znaczy lipa omszona. T a rośnie w górę i gałązek nie zwiesza.

Obydwie te lipy o srebrzysto om szonych od spodu liściach,-:

rosną znacznie wolniej o d lipy krymskiej, oraz, jak w szystkie drzewa o liściach od spodu om szonych — bardzo cierpią od upałów, jeżeli są posadzone na ulicy brukowanej pośród b e to n o ­ wego chodnika. Właściwe miejsce dla tych pięknych drzew jest w parku — albo w alejach niezabrukowanych.

Istnieje lipa o liściach prawie dw a razy większych, niż li­

ście lipy szerokolistnej. J e s t to tak zw ana czarna lipa am ery^

kańska, albo poprostu lipa am erykańska, (T ilia glabra, V e n i . = T . am ericana L . ) o ciemnej korze i liściach po obu stronach gład ­ kich, z wierzchu ciemno, a p o d s podem jasn o zielonych. Naj­

większe liście posiada jej odm iana m acroph ylla. Kwitnie w lipcu

(34)

i liście jej opadają późno. W kwiatkach są obecne oprócz prę­

cików norm alnych także i pręciki pozbaw ione pyłku— bezpłodne.

Rozrasta się ona w ogrom ne drzewo o wspaniałej, piramidalnej koronie i bywa na Zachodzie często sadzona w parkach i na szerokich alejach.*)

* * tfi

Starożytni nazywali lipę drzewem tysiąca pożytków. Je d n y m z tych pożytków były tarcze bojowe, które wyrabiano z drzewa lipowego, A następnie rzeźby: bogów postacie, później świę­

tych figury były rzezane z drzewa lipowego. Obuwie, maty, ro­

goże robiono i do dziś dnia robi się (na kresach Wschodnich i w Rosji) z łyka lipowego. Ale największy z tysiąca p o ż y tk ó w — to m iododajność lipy.

Je s t stare polskie przysłowie: „Pszczółka, klaczka i p sz e ­ nica bogaci szlachcica". P ostaw ienie pszczółki w jednym rzędzie z klaczką i pszenicą, tłomaczy nam dlaczego tak niezmiernie ce­

niono w Polsce lipę, dlaczego tak chętnie sadzono ją przy domu.

Dąb, jak groźny monarcha, budził zdawna szacunek i obawę.

Lipa, jak dobra królowa, budziła miłość i przywiązanie. To też lip sadzono u nas o wiele więcej, niż dębów i dzisiaj mamy w Polsce stosunkow o bardzo dużo starych lip a bardzo mało sta ty c h dębów

Niewietn, czy jest w Polsce lipa równie stara jak ta, która dotychczas rośnie we Fryburgu Szwajcarskim, a która p o s a d z o n a była w roku 1476 na pamiątkę zwycięstwa nad Karolem Śmiałym.

Ale gdy policzyć tylko te lipy, o których się m ówi, że są p o sa­

d z o n e własną ręką przez Jana Sobieskiego, to okazałoby się za­

pewne, że ten król przez całe życie nic innego nie robił, tylko lipy sadził.

W stary m dworze szlacheckim lipa p rz ed domem z a s tę p o ­ wała ogród. O g ró d jako dzieło sztuki istniał w ó w c zas tylko przy ipańskich siedzibach, zakładany i p ro w a d zo n y przez cudzoziemców.

P rzy szlacheckich dworach były sady, były zagonki z jarzynami, ,z kwiatkami, ogrodu nie użytkowego, ozdobnego, takiego, który

*) T ilia p e tio la r is i T ilia am ericana są w m łodości czułe na mrozy.

(35)

29 służyłby specjalnie jako miejsce przechadzki i wypoczynku, nie­

było. Tak było nietylko za czasów Reja i Kochanow skiego, ale jeszcze niemal do XIX wieku. „ P a n Tadeusz* Mickiewicza jest znakomitym dokum entem , malującym dw ór polski na początku zeszłego wieku. O tó ż w Soplicowie o g ród jest prawie zupełnie taki sam, jak był za czasów Reja.

M iejscem wypoczynku, ogrodem przy domu, była lipa lub kilka lip posadzonych p rz e d dom em . P o d lipą o d b y w a ły się zarówno drzemki jak ważne rozmowy, p o d lipą przyjm ow ało się gości, p o d lipą o d b y w a ły się biesiady a nieraz i tańce:

,,, / tam na U krain ie, c z y się d o tą d w zn o si P r z e d H o ło w iń sk ich dom em , n a d b rzeg a m i R o s i, L ip a ta k rozrośniona, ż e p o d j e j cieniam i

S to m ło d zień có w , sto panien s z ło w tan iec p a ra m i1'.

(P a n T adeu sz) Nic dziwnego zatem, że K ochanow ski aż trzy fraszki p o ­ święcił lipie. Najlepsza z nich to chyba ta:

,,Q ościu , s ią d ź po d m ym Uściem, a od p o czn ij sobie N ie d o jd zie cię tu słońce, p rzy rze k a m j a tobie, Choć się n a jw y ż e j W zbije, a p ro ste p ro m ien ie Ś c ią g n ą p o d s w o je d r z e w a r o z s tr z e lo n e cien ie.

Tu z a w ż d y chłodne w ia try z p ola za w ie w a ją , Tu sło w icy. tu s z p a c y w d zięc zn ie n a rzek a ją . Z mego wonnego kw iatu pracow ite p s z c z o ły [B iorą m iód, k tó ry potem szla ch ci pań skie sto ły A j a sw ym cichym szep tem spraw ić um iem snadnie, Z e czło w ie k o w i ła c n o sło d k i sen p r z y p a d n ie ..."

Izabela Czartoryska, która w swej doskonałej książce („Myśli ró ż n e i t. d.) tak dużo m ądrych i dobrych rzeczy mówi o drze­

wach — nie mówi ani słowa o lipie. Zdaje się, że umyślnie p o ­ minęła lipę tak sam o jak i graba-, poniew aż te dwa drzewa naj­

więcej były s ad z o n e w potępianych przez nią ogrodach strzyżonych W spółczesny Izabeli Czartoryskiej i całemu zresztą następ-"

nemu pokoleniu (żył bowiem 89 lat) pisarz angielski Landor pisa?

w swych „Im aginary C onversations“, że „żywe stare drzewa są

(36)

j e d y n ą rzeczą, których nie m ożna mieć za pieniądze. Za pie­

niądze, pow iada Landor, rzeki opuszczają swe łożyska, przebijają góry i idą do miast; pałace i piramidy pow stają za pieniądze;

nawet w olny duch człowieczy nieraz gnie się i paczy pod wpły­

wem pieniądza: tylko w obliczu starego drzewa pieniądz jest na­

prawdę m arnością". Landor spędził znaczną część życia we W ło ­ szech i tam opisuje rozm ow ę z jakimś Don Pepino, który p o s t a ­ nowił ściąć lipę:

„Jaki piękny zapach! Co tu tak pachnie? Zapach ten wydaje mi się piękniejszy i silniejszy, niż zapach s o s n y '1. —

„Zdaje mi się — o d pow iedz ia ł — że to lipa tak pachnie1*. —

„Ach, tak, oczywiście. O, Don Pepino — zawołałem — F r a n ­ cuzi, którzy nienaw idzą wszystkiego, co jest dawne, i wszystkiego, co jest wielkie, — jednakże jej nie ruszyli. Austryjacy, którzy sprzedają fortece i którzy sprzedają armje, ba, którzy sprzedają czasem swoje córki, jednakże jej nie sprzedali. Czy trzeba, żeby ona pad ła? Czyż jest człowiek na świecie, który pow ażyłby się ściąć lipę"?

S&3S&3

(37)

3 .

B U K

GŁADKI I WYNIOSŁY.

uk nie wszędzie się udaje. Trudny jest do wychowania.

W ym aga nietylko dobrej ziemi, ale i wilgotnej atmosfery.

Za to tam, gdzie ma dobre warunki, tam staje się zdobyw cą lasu i powoli, cierpliwie, w ciągu wieków, dęby wypiera. Młody buk rośnie dobrze w cieniu starego dębu, a kiedy urośnie i stanie się starym bukiem, wówczas wszystkie młode dęby zagłuszy, które próbowałyby jrosnąć w jego cieniu.

Buk to jedno z najpiękniejszych drzew: pień prosty, w y ­ soki o korze jasnej i gładkiej, jak wyniosła popielata kolumna, dźwiga kształtn ą kulistą koronę złocisto zielonym liściem bogato ubraną. Nawet pojedynczo stojący buk bardzo wysoko niesie koronę. Dlatego jest stare przysłowie: „Jak chłop z buka spadnie to sobie o d p o cz n ie11.

Za młodu ro śn ie |b a rd z o powoli. Dwudziestoletni buk nieraz zaledwie 6 metrów dorasta. Później zato rośnie bardzo szybko i mając lat 80 miewa już 30 metrów wzrostu i półtora metra średnicy pnia. W lesie buków stuletnich naw et w najbardziej upalny dzień letni — chłodno jest jak w starej katedrze.

Z bukow ego drzewa najwięcej robi się krzeseł i foteli. Ale stary buk z wielkich swych nadziem nych korzeni tworzy już za życia fotele i leżaki, w których w ygodnie wypocząć sobie można.

To też o d najdaw niejszych czasów miejsce pod bukiem b y ł0 bardzo cenione jako miejsce wypoczynku. S tarożytni uważali, że cień orzecha jest szkodliwy, natom iast cień buka działa d o b ro ­ czynnie.

(38)
(39)

Laski też z bukow ego drzewa zdawna robiono, i dzisiaj robią. W języku staropolskim buk oznaczał nietylko drzewo ale i pałkę. Mówiło się: w sypałem mu parę buków.

Wiewiórki i dzięcioły to najchętniejsi starych buków loka­

torzy. Wiewiórka szybko biega po gładkim pniu buka, pom iędzy jego wielkiemi nadziem nemi korzeniami robi sobie spiżarnie i chowa tam bukow e orzeszki (bukiew). Pukanie dzięcioła i jego szyderczy śmiech często słychać w bu k o w y m lesie.

Natom iast słowik p o d o b n o nigdy na buku nie siada.

W hrabstw ie Sussex, w Anglji, jest stary las bukow y, zwany lasem św. Leonarda. P o d o b n o św. L eonard bardzo lubi! sp o cz y ­

wać w cieniu buków i rozmyślać, ale mu w tem przeszkadzały w dzień żmije, a w nocy słowiki. P om odlił się tedy o bezpie­

czeństwo i o ciszę n o cn ą tak skutecznie, że od tego czasu pod bukami niema żmij, a na bukach niema słowików.

Gładka kora buka odwieczną stanowi dla kochanków p o ­ kusę do wycinania na niej imienia ukochanej. Już Parys w yci­

nał na buku imię pierwszej swojej kochanki, Oenony. W n ap isa­

nym przez O w idjusza liście O en o n y do Parysa, pięknie przetło- m aczonym przez prof. Tad. Zielińskiego, znajduje się taki ustęp:

„ B u k i leśne n o szą na k o rze im ię m oje, tw oim w y ry te nożem : imię O e n o n y . ffiu k i rosn ą k u górze i je d n o c ześn ie w z n o szą ku górze m oje imię. W y ż e j, co ra z w y ż e j, rośnijcie, drze w a m oje drogie, Wznoście m o ją ch w ałę

Buk może być o z d o b ą każdego parku, ale rosnąć będzie tylko tam, gdzie m a dobrą ziemię i dosyć wilgoci nietylko w gruncie, ale i w powietrzu. Dlatego dziko rośnie u nas na południu, na zachodzie i na Pomorzu, to jest tam, gdzie jest dużo opadów atm osferycznych. Przesadzać się daje z trud­

nością. W m łodości lęka się zarówno burz, jak i upałów i rośnie bardzo wolno. Z tych wszystkich powodów w spaniałe to drzewo nie nadaje się zupełnie do sadzenia na ulicach miast, i naw et na drogi wiejskie nie jest odpowiednie, tembardziej, że jest bar­

dzo mało odporne na dym i kurz.

(40)

PIEŃ BUKA.

(41)

4 .

JESION

DRZEW O ŻYCIA.

P

oczciwa lipa dawała rycerzom nietylko miód alei tarcze, za czasów kiedy tarcza drewniana mogła mieć znaczenie. Sprę­

żysty i mocny jesion dawał zawsze drzewca na włócznie i piki. Już u Hom era Achilles jesionowej używał włóczni.

n W re szc ie kopją z pokrow ca w y ją w s z y , p rzy m ie rza , C ię żk ą , m ocną, ogromną: n ik ł W ca łej dru żyn ie N ią nie m a ch n ą ł: A c h ille s ro b ił nią jedynie-, Jesion to b y ł pelijski, Chejron go na s z c z y c ie

W y c i ą ł dla P e le u sza by lu dziom b r a ł ż y c ie “.

Przez kilkadziesiąt wieków nie znaleziono nic lepszego na długą bron, niż m ocne i sprężyste drzewo jesionowe. Świetne ataki jazdy polskiej, budzące podziw i zdumienie świata, o d b y ­ wały się z jesionową kopją w ręku. Na polach Grunwaldu, czy pod Kirchhołmem, pod Beresteczkiem czy pod Chocimem, jesio­

nowe kopje broniły wielkości, sławy i wolności Polski.

Lance ułańskie, które nanow o zdobyw ały utraconą sławę i wolność, były także jesionowe. Dopiero w ostatnich czasach wprow adzono rury blaszane zamiast drzewa. W Anglji b am b u ­ sowe wprowadzono lance, a ostatnio podobno zupełnie sk aso ­ wano tę broń, pozostawiając ją tylko jako ozdobę na przeglądy i parady.

Zdawało się, że drzewo jesionowe utraci wiekową sławę niezbędnego w rzemiośle rycerskiem materjału. Zdawało się, że

(42)

JESION.

(43)

37 już będzie potrzebne tylko na kije bilardowe, wreszcie na osie, na bryczki, na meble. T ym czasem nowe czasy i now e obyczaje przyniosły now e zastosow ania i nową sławę dla drzewa jesiono­

wego. Nietylko przybory gim nastyczne i sportowe, — np. reki i narty najlepsze z jesionow ego wyrabia się drzewa, ale i przy budowie aeroplanów — jesion jest bardzo używ anym i bardzo cenionym materjałem.

W ysm ukły i wyniosły jesion, pióropuszem pięknych liści strojny, nietylko tym swoim w yglądem zdawna powszechną zwracał na siebie uwagę. I nietylko tem, że z szlachetniejszego, niż inne drzewa zdawał się być stworzony materjału, że drzewo , jego jest jak dobra stal twarde i gibkie, m ocne i sprężyste. Ale jeszcze i tem, że głęboko sięgając korzeniem serdecznym i sze­

roko korzeniami bocznemi ziemię obejmując, sam sprężysty i mocny, wichrów żadnych się nie boi i rośnie w górach tak w ysoko, jak żadne inne wielkie drzewo liściaste (w Alpach do 2000 metrów). Drwi sobie także z mrozów i rośnie na dalekiej P ółnocy, tam gdzie nie sięga ani buk, ani lipa, ani naw et dąb, w północnej Norwegji, Szwecji i Finlandji. Tam po n ad wszystkie drzewa wznosi się jesion, od wszystkich większy i od wszystkich piękniejszy. Ruskin porów nyw ał drzewa do pielgrzymów, którzy grom adzą się nad strumieniami, unikają wiatru, dążą do słońca, wspinają się na góry i odpoczywają na polu. O tóż jesion to pielgrzym, który najdalej idzie i najwyżej się wznosi. Dlatego zapew ne w mitológji skandynawskiej jest on drzewem życia, drzewem wszechbytu (Ygdrasil), który ziemię i podziemia z nie­

biosami łączy.

* &

*

Jed e n jest tylko w lasach naszych gatu n ek jesiona (Fra- x in u s E xcelsio r L.).

„Excel?ior“ nazw ał go Linneusz, czyli „wyniosły*. Isto­

tnie, rośnie on szybko i wyrasta wysoko. W ysm ukła jego koro­

na i pień prosty, prawie do szczytu widoczny, w yrasta często po n ad lipy, dęby i buki. C harakterystyczną cechą korony jesiona są gałęzie wyrastające z dolnego pączka gałęzi poprzedniej i łu­

(44)

kowato do góry wygięte. W zimie łatwo go poznać po rysunku korony i po czarnych pączkach parami siedzących na popielatych gałązkach. Pączek szczytow y, również czarny, jest znacznie większy. A że liście rozwija późno, później, niż wszystkie inne drzewa leśne (oprócz dębu), więc te czarne pączki widoczne są jeszcze wtedy, kiedy inne drzewa już są zupełnie zielone. Ten- nyson, poeta angielski z XIX wieku, w poemacie „Córka o g ro d ­ nika" opisując bohaterkę, mówi, że oczy miała „ciemniejsze od najciemniejszych bratków " a włosy „czarniejsze, niż w Marcu pączki jesiona".

Dotychczas opisane drzew a— dęby, lipy i buki— mają liście naprzem ianległe. Jesion ma liście naprzeciwległe, dlatego owe czarne pączki umieszczone są na gałązkach naprzeciw siebie.

Prócz tego liście tam tych drzew są po jed y n cz e— n atom iast liście jesionowe są złożone, to znaczy, że tak sam o jak liście akacji albo jarzębiny składają się z m nóstw a małych listków, um ocow a­

nych do jednego długiego w spólnego ogonka. Każdy taki liść składa się z 3 do 6 par listków i jed n eg o jeszcze listka na szczy­

cie. Kwitnie jesion przed rozwojem liści i kwiatki ma niepozor­

ne, ale rozmaite: męskie, żeńskie i obupłciowe. Męskie, których jest zwykle najwięcej, są także prawie czarne. Owoce, które, jak pisze Kluk, m ają „niejakie p o dobieństw o do języka ptasiego", dojrzewają późną jesienią i często w zimie wiszą na drzewie.

Rzadko kto wie, że jesion jest bliskim krew nym bzu kwia­

towego (S yrin g a vu lg a ris) oraz ligustru, używanego na żyw opło­

ty. W iedzą o tem tylko botanicy i wiedzą muchy hiszpańskie (kantarydy), które jesionowem i liśćmi się objadają, a w braku jesiona szukają ligustru albo bzu. W szystkie te rośliny należą

do Olejowych (Oleaceae) i spokrew nione są z oliwką.

Zarówno kora jak liście jesionow e używane były dawniej w lecznictwie. Kluk pisze, że „ s o k z posiekanych liści, i fran- cuskiem winem nalanych, osobliwie nieco zestarzały, jest bardzo skuteczny na jadow ite od G adu ukąszenie, dając pić po pół kieliszka, rana zaś, bańkę na niej p ierw ej p o s ta w iw s zy, obłoży się tłuczonemi liściam i“ . Kora w proszku zażyw ana była prze­

ciwko febrom. D otychczas n azyw ają niektórzy jesion europej-

Cytaty

Powiązane dokumenty

wykryje, że stężenie dwutlenku węgla w pomieszczeniu przekracza komfortowy poziom na przykład 1.200 ppm. Gdy nie ma takiej potrzeby, system nie uruchamia się. Taki sposób

Nie twierdzę też, że teatr publiczny w Polsce pojawił się po raz pierwszy 19 XI 1765, co imputuje mi Patryk Kencki, który jako znawca epoki i uważny czytelnik Raszewskiego,

dlaczego Warto ją mieć W ogrodzie: Kwiaty poja- wiają się przed rozwojem liści.. Już małe krzewy

Liście drzew liściastych, oddychając, wyparowują dużo wody. Są źle zabezpieczone przed mrozem. W czasie silnych mrozów na pewno by zamarzły, dlatego jesienią liście opadają.

Okrąg wpisany w trójkąt ABC jest styczny do boku AC w punkcie D, odcinek DE jest średnicą tego okręgu?. Na bokach równoległoboku ABCD zbudowano na

28. Dany jest zbiór M złożony z 2001 różnych liczb całkowitych dodatnich, z których żadna nie dzieli się przez liczbę pierwszą większą od 27. Udowodnić, że ze zbioru M

Narutowicza Nr 42 włamali się ubiegłej nocy nieznani sprawcy, którzy skradli na szkodę Pauliny Lipiec 8 kur, wartości 16 zł.. 52 również nieznani sprawcy

Drzewa iglaste mają igły i są zielone przez cały rok ( wyjątek stanowi MODRZEW, który zrzuca igły na zimę ).. Na podstawie wiadomości z