• Nie Znaleziono Wyników

Z wiosny życia. Poezye Bronisławy Wieliczkówny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Z wiosny życia. Poezye Bronisławy Wieliczkówny"

Copied!
130
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

t o

(5)

.

(6)
(7)

POEZYE BRONISŁAWY W1ELICZKÓWWY.

Gały doehód przeznaezony na budowę Szkoły polskiej w Białej,

(8)
(9)

. . .. . . . . ... .

(10)
(11)

P ifp q_JS) (3 - j __s ą Z P O B TK E TEU

(9 s © 0

W K R A K O W I E ,

W DBUKAP.NI «CZASU» F B . KLDCZYCKIEGO I SPÓŁK I po d zaTzti&em Jó ze fa Łakocińskiego.

1896.

(12)

i w ę .

1 1 ' ' A

D ł J ó zef ż / ychoń

LEKARZ STACY1 KLIMATYCZNEJ

w ZAKOPANEM.

1

N A K Ł A D E M M A TK I A U T O R K I.

(13)

PR ZED M O W A .

eżeli s ta rc o w i, k tó ry p rzeb ieg ł d łu g ą drogę ż y ­ w o ta , to w a rz y s z ą do g ro b u łz y ż a lu , tó jak iż ogrom b o leści o g arn ia se rc a n a jb liż s z y c h , gdy śm ierć w y d ziera z ic h ło n a m ło d ą istotę w n a j­

p iękniejszej w iośnie życia. Z ta k ie m u czu ciem niew y- słow ionego żalu i s m u tk u cliow ano w k o ń c u ubiegłego ro k u m ło d ą po etk ę B ro n isław ę W ie lic z k ó w n ę , której zgon n iep rzew id zian y u d e rz y ł grom em w se rc a k o c h a ­ ją c e j ją m atk i i s ió s tr , w y w o łał ogólny żal i w sp ó ł­

czucie ze stro n y p rz y ja c ió ł i zn ajo m y ch . K tokolw iek m ia ł sp o so b n o ść p o z n a ć bliżej nieb o szczk ę, te n o d razu c zu ł się zn iew o lo n y m d la z d o b ią c y c h j ą c n ó t i p rz y ­ m iotów . O b d arzo n a n iep o sp o litą inteligencyą, w ysokim ta le n te m p oetyckim i n iezw y k łe m i z d o ln o ściam i do m a ­ larstw a, b o g a ta w z aso b y w iedzy, b y ła przy u jm u jącej p o staci niezw ykłym w n a s z y c h c z a sa c h w zo rem sk ro m ­ ności. C ic h a , p raw ie że n ie ś m ia ła , k ry ła w sobie n ieo cen io n e sk a rb y d u s z y , d la k tó ry c h k o c h a n o j ą p ow szechnie.

(14)

6 -

C iężka c h o ro b a z a k a ź n a (dyfterya) z a b ra ła ją n a zaw sze w chw ili, gdy m ieliśm y p raw o spodziew ać się po jej z d o ln o ściach ta k w iele.

S. p. B ro n isła w a W ieliczk ó w n a, c ó rk a H en ry k a i B rygidy z P iek arsk ich , p rz y s z ła n a św iat d n ia 5 m a rc a 1 8 7 3 r. w Im b ram o w icach , w b lisk iem sąsied ztw ie O j­

co w a i jego u ro c z y c h okolic. W y c h o w a n a tro sk liw ie p rz e z k o c h a ją c ą j ą m a tk ę , w y n io sła z d o m u g o rącą w iarę i w ro d zo n e je j u czu cie p ięk n a. C zu ła n a w szystko co piękne, w zn io słe i szlach etn e, o d d a ją c a się z zap ałem n a u k o m , p ra g n ę ła ja k n ajw y żej w y k ształcić sw ój u m ysł.

Z pow odu delikatnego zdrow ia, ja k ie jej w dziew ­ częcy ch la ta c h to w a rz y sz y ło ś. p. B ro n isła w a W ielicz­

k ó w n a k sz ta łc iła się p rzew ażn ie w d o m u , p o b ie ra ją c n a u k i od p ry w atn ie u c z ę sz c z a ją c y c h n a u czy cielek .

Gdy n a p o d staw ie tej dom ow ej e d u k a c y i z ło ż y ła c h lu b n ie egzam in w o b ec w ła d z y szkolnej, z a p is a ła się n a stę p n ie n a »K u rsa u z u p e łn ia ją c e «, p rz y S zk o le W y ­ działow ej św . S ch o lasty k i w K rakow ie, k tó re z o d z n a ­ czen iem uko ń czy ła.

Chciw ej w ied zy m łodej p a n ie n c e nie w y sta rc z a ło to je s z c z e ; w ielu za te m p rzed m io tó w , których pom ie- n io n e k u rs a nie o b ejm o w ały , u c z y ła się w d o m u od p ry w a tn ie k s z ta łc ą c y c h j ą n au czy cieli. Do rz ę d u ty c h o sta tn ic h n a le ż a łe m i ja , u d z ie la ją c jej n a u k i ry su n k ó w i m alarstw a , w k tó ry c h c z y n iła ta k szy b k ie p o stęp y , że po trz e c h la ta c h n ie s p e łn a u d a ła się d la dalszeg o k s z ta łc e n ia się w sz tu c e z a g ran icę, a m ian o w icie do W ie d n ia , gdzie n a p o d sta w ie p rz e d s ta w io n y c h p ra c

(15)

7

sw o ich w p o c z e t u c z e n n ic szk o ły prof. K a u fm a n n a p rz y ję tą z o sta ła . W sz y s c y u d z ie la ją c y n a u k i m a la rs tw a p ro feso ro w ie w tej szkole, u z n a li j ą je d n o g ło śn ie z a je d n ą z n a jz d o ln ie jsz y c h z licznego g ro n a u c z e n n ic i ro k o w ali je j n a jp ię k n ie jsz ą p rzy szło ść.

W w o ln y ch g o d z in a c h od z a ję ć m a la rsk ic h p i­

s y w a ła p o e z y e , o d z n a c z a ją c e się w y tw o rn ą fo rm ą i p e ł­

n ą g łęb o k ich m y śli tre śc ią , o b ja w ia ją c o d n a jw c z e śn ie j­

sz y c h la t p raw d ziw y ta le n t w ty m k ie ru n k u .

Gdy w ja k iś c z a s po śm ierci n ie b o s z c z k i, d o ­ tk n ię ta ta k s tra sz n y m cio sem jej m atk a, p o w ierzy ła m i w y d an ie w y b ra n y c h p rz e z siebie u tw o ró w zgasłej poetki, p o d ją łe m ze czcią tę d ro g ą d la niej po s tra ­ conej có rce sp u śc iz n ę w te m g łębokiem p rze k o n a n iu , że p o d am sp o łe c z e ń stw u w iązan k ę n a jp ię k n ie jsz y c h k w iató w w y ro sły c h w c ich e m u stro n iu , n a niw ie p o ezy i polskiej.

K to k o lw iek w eźm ie n in ie js z ą k sią ż k ę do ręki, zn a jd z ie się odrazu. w k o le p ły n ą c y c h z n a tc h n ie n ia pieśni, o p ro m ien io n y ch w ia rą w Boga, m iło ścią p raw dy, p ięk n a, b liźn ich , ro d zin n ej ziem i, i tego w szystkiego, co w p iersi ludzkiej g ra n ie śm ie rte ln o śc i p rzeczu ciem .

Z pieśn i tc h n ą c y c h dziw nym uro k iem , czytelnik d o strz e ż e n a jp ię k n ie jsz e ry s y c h a ra k te ru ich au to rk i, n a jw zn io ślejsze u c z u c ia je j duszy.

J u ż p ierw szy z u m ie sz c z o n y c h je j u tw o ró w »Z a sz c z ę ś c ie m «, n a p is a n y w 1 5 ro k u życia, ja k ż e w ym o­

w nie św iad czy o sz la c h e tn e m sercu- polskiej dziew eczki, k tó ra w z ru sz o n a n ę d z ą lu d zk ą, p rag n ie u lecieć n a b ia ­

(16)

ły c h s k rz y d ła c h w p rzestw o rze, ab y p rz y n ie ś ć sta m tą d iskrę szczęścia i ro zn iecić j ą d la lu d z i n a ziem i.

W p o ezy i z a ty tu ło w a n e j »M iłość i W ia ra « m ło d a p o e tk a s k ła d a w y z n a n ie sw ojej w iary, a je s t ono ta k Szczytnem i głęboko w ypow iedzianem , że w o b ec tych słów głow ę ty lk o p o ch y lić m o żn a. S ły s z ą c e c h a n o ­ w o czesn eg o p essy m iz m u i zw ątp ien ia, k tó re się do jej u s z u p rz e d rz e ć m u sia ły , cofa się od n ic h z p rz e s tra ­ chem i gotow a n a w szy stk ie p ró b y i ofiary, b ła g a Boga 0 je d n o tylko — ab y je j nie b r a ł m iło ści i w iary.

Z biegiem c z a su e c h a te doch o d ziły częściej u s z u poetki, sta w sz y się b o w iem d o ro s łą p a n ie n k ą , w sz e r­

szeni z a częła o b ra c a ć się kole. W id o cz n ie k to ś b e z ­ p o śred n io d o tk n ą ł ją g ło śn em w y z n a n ie m n iew iary , bo o d p o w iad a m u w w ie rs z u » 0 n ie m ów tego« z z d u ­ m ie w a ją c ą p o tę g ą słow a. P o e tk a n ie u siłu je n a w e t p rz e k o n a ć w ątpiącego, lecz u d e rz a w p ie rś jeg o t a r a ­ n em w ła sn e j jeg o n ie w ia ry z siłą, w o b ec k tó rej on sam z a c h w ia ć się m usi.

S erd eczn y m w y ra z e m m iłości, ja k ą ży w iła p o e tk a d la ojczystej ziem i je s t w iersz p o d ty tu łe m » S k arg a« , w k tó ry m p ra g n ę ła b y u ciec od trap iąceg o j ą sm u tk u do k ra jó w , gdzie

ja ś n ie j sło ń ce w staje.

W eselej sz u m ią łą k i i ru c z a je « .

A le n ie m o że się o d erw ać od ty c h pól, łą k i lasów ojczystych, k tó re rz u c iły c z a r n a jej d u szę i serce 1 w ła sn y m sm u tk iem i tę s k n o tą p rz y w ią z a ły j ą do siebie.

(17)

9

W p o ezy i zacz y n a ją c e j się od stów »W id z ia ła m n a z ie m i«, p o e tk a o b d a rz o n a w ysoko ro zw in ięty m zm y ­ słe m sp o strzeg aw czy m d o w io d ła, ż e u m ie p a trz e ć p o ­ w ażn ie n a św iat i życie. W im ię p raw d y , k tó r a rz u c a je j się w oczy, sąd zi su ro w o w y ro k i lu d zk ie i słow am i szla c h e tn e j ironii zry w a o b łu d n ą m ask ę owej w ielkiej kom edyi, granej p rz e z lu d zi n a ziem i.

M arząc o sław ie i p a ła ją c ch ęcią stw o rz e n ia czegoś w sztu ce, z z a p a łe m rw ie się do c z y n u i ja k o ta k a ceni p rzed ew szy stk iem n icze m n ie k rę p o w a n ą sw obodę i czu je w sobie siłę do lo tu , co w y p o w iad a dob itn ie w w ie rs z u »N a n o w ą n u tę « .

P rz e d k ilk o m a laty p o e tk a stra c iła ojca, którego śm ierć m u s ia ła pogłębić w ro d z o n ą do tę s k n y c h w z ru ­ szeń sk ło n n o ść jej d u szy . W śró d objaw ów energii i w y trw ało ści n a o b ran ej p rz e z p o etk ę d ro d z e p r z y ­ ch o d z ą chw ile, w k tó ry c h o g a rn ia j ą z w ą tp ie n ie , w y­

ra ż a ją c e się w u tw o ra c h n a c e c h o w a n y c h głębokim sm u tk iem ja k » P o ż e g n a n ie « , a z w ła sz c z a w ow em

»E ch u m o g iln em « , które p o e tk a n ie w y tłu m aczo n em p rzeczu ciem w ied zio n a n a p is a ła w W ied n iu , w d n iu śm ierci u k o c h a n e j sw ojej sio stry W a n d y , n ic o tem n ie s z c z ę śc iu je s z c z e n ie w iedząc.

P o s tra c ie tej ta k b o lesn ej, gdy w ja k iś c z a s n a w ią z a ła zerw an e stru n y lu tn i, to zad źw ięczały one pod je j rę k ą w k ró tk im w ie rsz u „S m u tn o mi« n u tą n ajg łęb szej tę sk n o ty z a u tra c o n e m szczęściem .

Do rzęd u p raw d ziw y ch k lejn o tó w n a le ż y »W ie c z o r­

n a cisza« , w k tó rej n a tc h n io n a poetka, z n a jd u ją c pod

(18)

10

w pływ em cichego w ieczo ru letniego chw ilow e u k o jen ie, o d eg ran ą ja k b y n a s tru n a c h h a rfy p ie ś n ią , stru d z o n e z n o jem i tro sk a m i se rc a lu d zk ie do s n u słodkiego kołysze.

M inęło lato , p rz y s z ła p o n u ra je sie ń , n io s ą c p ę ­ d zo n e w iatrem o ło w ian e c h m u ry z sz e le ste m u p a d a ­ ją c y c h liści. W takiej to p o rz e p o z b a w io n e j b la sk u sło ń ca, tłu m io n a b o leść se rc a z a łk a ła w now ej pieśni, i t ó r e j p rz e w o d n ią m y ślą by ło ja k ie ś łzaw e p rag n ien ie p o d ą ż e n ia Siadam i z m arłeg o o jc a i sio stry . P ie ś ń ta z a c z y n a ją c a się od słó w »O dchodzę ju ż « m o g ła is to ­ tn ie p rz e ra z ić n a jb liż s z y c h ogrom em nieog ran iczo n eg o sm u tk u , w k tó rej p o e tk a w y rz e k ła n iejak o p ro ro ctw o sw ego z g o n u w o w ych sp a d a ją c y c h n a jej m ogiłę liś c ia c h k o n a ją c y c h o lc h , w listo p ad o w y z m ie rz c h w śró d zim nego w ich ró w p o d m u ch u .

N iedługo p o te n f n a p is a ła sp o k o jn iejszy .n ieco tre ś c ią w iersz p od ty tu łe m » S tru m ień i b rz o z a « , w y ­ r a ż a ją c w nim w iern ie sw o je p rzejęte n ie p o k o n a n ą tę s k n o tą u sp o so b ie n ie duszy.

O statn i jej u tw ó r »M odlitw a«, sta n o w ią c y p ra w ­ d ziw ą p e rłę w rzęd zie je j poezyi, je s t w y ra z e m w d w ó ch k ie ru n k a c h id ą c y c h jej zdolności. Z całej tre ś c i i ze sp o s o b u w y p o w ied zen ia w z n io sły c h w ra ż e ń , w id n ieje

ta le n t p is a rsk i z łą c z o n y z u m ie ję tn o śc ią p a trz e n ia n a * rz e c z po m a la rsk u . P ió ro i p ę d z e l z d a ją się s k ła d a ć <

n a te n m a je sta ty c z n y o b ra z b la s k a m i sło ń c a ośw iecony, a b ę d ą c y ow ocem praw dziw ego n a tc h n ie n ia . B yłto ł a ­ będ zi śpiew m łodej p o e tk i, z k tó ry m w g ru d n io w y

(19)

11

p o ra n e k d n ia 1 7 zeszłeg o ro k u p rz e n io sła się n a sk rz y ­ d ła c h tej m odlitw y do lep szeg o św iata, p o g rą ż a ją c w sm u tk u z ła m a n ą b ó le m m a tk ę , dw ie s io s tr y , k r e ­ w n y c h i lic z n e grono p rzy jació ł.

N iep o d o b n a c h y b a u c z c ić lep iej p a m ię c i B ro n i­

sła w y W ieliczków ny, j a k p rz e z w y d a n ie ty c h poezyj, k tó re ja k w o n n e k w ia ty u c z u ć zd o b ić b ę d ą je j m ogiłę, n a po d o b ień stw o ow ej białej ró ży , k tó rej lo sa m i się w zru sza, lu b o w ych b la d y c h sto k ro te k ,

»Co ro z m a rz o n e p o ra n k u ciszą B ielu ch n e głów ki m ilc z ą c kołyszą.«.

Ludomir Benedyktowics.

Kraków w Marcu 1896 r.

(20)
(21)

W MAJOWĄ NOC.

W m ajow ą noc słowików nucą ro je, T chnie wonią bez —

G dzież serce je s t gdzież, sm utne ta k ja k m oje, T a k p e łn e łez.

Heine.

(22)
(23)

ZA SZCZĘŚCIEM.

(24)

-

(25)

n a jd ę sobie s k rz y d ła z pióry B iałem i

I ulecę w d a l do góry — Z tej ziem i —

Bo sp o k o ju zie m ia nie da W śró d ludzi, L u d z k a n ęd za, lu d z k a b ie d a

Z al b u d z i —

A w ięo sk rz y d ły zatrz e p o c z ę B iałem i,

I u le c ę w m gły p rzezro cze Z tej z ie m i...

T a m z w y so k a c a łą ziem ię O baczę,

A w sp o m n iaw szy lu d zk ie plem ię, Z apłaczę.

2

(26)

18

I p rz y b la s k u lś n ią c y c h złotem P ro m ien i,

P ó jd ę sz c z ę śc ia sz u k a ć p o tem W p rz e s trz e n i.

A gdy w zn io sę się w p rz e stw o rz e W y so k o ,

Is k rę sz c z ę ś c ia d o jrz y m oże G dzie oko —

To j ą sch w y cę d ło ń m i m em i I zlecę,

I d la lu d zi ją n a ziem i R o z n ie c ę . . .

Z n ik n ą w ted y tro sk i, znoje N ajk rw aw sze — A j a z rz u c ę sk rz y d e ł dw oje

N a z aw sze!

R. 1888.

(27)

BIAŁA RÓŻA.

(28)
(29)

ip a, M _ < a _ ą p a, Ii i s _ a i _ a ig (Ms a <sig__ ega__s xp a, su? ^ a Oy, o o o o o o o o o o - o - o o o O f ^ )

J(l w ieci sło n k o n a niebie,

?D rzew w ierzch o łk i ru m ie n i, R o z sy p u je p rz e d siebie Z ło te b la s k i prom ieni.

P io s n k a sz c z ę śc ia b rzm i w lesie, U kw ieconą m k n ie b ło n ią ;

L ek k i w ietrzy k j ą niesie, M odre d zw o n k i ją dzw onią.

P io s n k ę szczęścia la s śpiew a, Z w o n ią k w iató w w d a l płynie, Z szu m em fali rozbrzm iew a, P o zielonej rów ninie.

W ja s n y m b la s k u pogody Ś w iat się śm ieje w e so ło ; W szęd zie tc h n ie n ie sw obody, G łosy szczęścia w około.

(30)

22

T ylko k ęd y ś z oddali, S k arg i słow y tęsk n em i B ia ła ró ż a się żali, Ze je j sm u tn o n a ziem i.

»Oj, z ro d z iła m n ie sk ała, S k a ła zim na, w ilgotna — N ie d ość so k ó w m i d a ła , W ię c tu k o n a m sa m o tn a ;

W ięc tu cierpię tęsk n o tę, W ięc m ię n ę k a p rag n ien ie — P a lą sło ń c a m nie złote, B ezlito sn e prom ienie.

O su szy ły , w y ssa ły Z ro s y listek z ie lo n y ; U w iąd ł kielich m ój biały, Ż a re m sło ń c a spalony.

O j , ty słonko, ty m oje, J a tu k o n a m pow oli —

P rz y ć m ij b lask ó w tw y c h zdroje, Mej się u ż a l niedoli.

O! ty falo p rz e jrz y sta , U dziel ty m i o ch ło d y — J e d n a zbaw i m nie czysta, J a s n a k ro p la tw ej w ody.

(31)

23

O ! w ietrzy k u , n a chw ilę P ow iej, pow iej w tę s tro n ę ; P a trz , j a cierpię tu tyle — O rzeźw listk i sp ra g n io n e !

P ró ż n e p ro śb y , nad zieje, W ie trz y k sk arg i nie s łu c h a ; In n y m k w iatk o m on w ieje, . W in n ą stro n ę w ciąż d m u ch a.

B rzm i p rz y ro d a w oddali, S zczęścia głosy śp iew n em i — B ia ła ró ż a się żali,

Ż e je j sm u tn o n a ziem i.

P ły n ie obłok, oj p łynie, P ły n ie ja s n y , s r e b rz y s ty , N a b łęk itó w głębinie R o z w ia ł żagiel sw ój m glisty.

S ło n k o z w ra c a d o ń głow ę, N u rza, k ą p ię go w złocie, S tro i w b la s k i różow e,

L ecz nie w strz y m a go w locie.

(32)

24

W ia tr m u żagiel rozw ija, C oś d oń m ów i, coś szep ce — L ecz o b ło cze k om ija

F ig larn eg o p o ch leb c ę.

I w d al płynie, w ciąż płynie, P ły n ie ja s n y , sreb rzy sty , N a błęk itó w głębinie R o zw iał żagiel sw ój m glisty.

P ły n ie lekki, pow iew ny — W te m u s ły s z a ł głos z ziem i:

Ja k ie jś sk arg i głos rzew n y , W z ru s z a słow y cichem i.

I o b a c z y ł ta m z góry, J a k sp rag n io n a, zw ięd n ia ła, W śró d w esołej n a tu ry , B iała ró ż a k o n a ła .

Z a d rż a ł o b ło k n a niebie, S re b rn y żagiel sw ój zw inął, N ie p o le c ia ł p rz e d siebie, Z ż a lu w łz y się ro z p ły n ą ł.

Ł ezk i ro sy p erło w e N a k w iat ró ży u p ad ły , D ały życie je j now e, O dśw ieżyły liść zbladły.

i

(33)

25

S ionko ta rc z ę sw ą z ło tą P o z a ch m u ry sch o w ało , Ze n a d ró ż ą sie ro tą W p rz ó d lito ści n ie m iało.

R. 1888.

(34)
(35)

DLA CHLEBA.

(36)
(37)

od sło m ia n ą strz e c h ą c h a ty W z ró s ł c h ło p c z y n a m o d ro o k i;

W e so ły m i ócz b ła w a ty P a tr z y ł ja s n o w św iat szeroki.

N ie u s k a r ż a ł się n a l o s y ; C ichą dolę sw ą p a s tu s z ą K o c h a ł c h ło p a k jasn o w ło sy , C ałem sercem , c a łą d u szą.

K o c h a ł ch a tk i sw ojej ścian y I ro d z in n e sw o je sioło, I zło ciste zbóż ty c h łan y , Co się ciąg n ą n a o k o ło ___

I k o b ierce łą k k w ie c iste ; K o c h a ł sło n k a b la s k różow y, I stru m y k a fale czyste, I zielo n y b ó r sosnow y.

(38)

30

On nie p ra g n ą ł innej d o l i ; D obrze by ło m u n a ziem i, B yle ży ć n a ojców roli,

W sw ojej w iosce, m ięd zy sw ym i.

N iech b y zaw sze iśó o św icie Ze sw ą k ró w k ą n a łą k niw y, B yle tu ta j c a łe życie,

B yłby w esó ł i szczęśliw y.

* * *

Oj, w ieśn iacza, ciężk a dola, W nisk iej ch acie b ra k ło ch le b a — H a, co począć, B oża w o la —

C hłopcu z w ioski w św iat iść trzeb a.

Ż egnać szczęścia dni św ietlane, C h o ć b ó l ciężki se rc e gniecie — B zu cić w szy stk o , co k o ch an e, Co d lań pięk n e n a ty m św iecie.

S w oje bo ry , pola, rzek i, Oj n a długoż on p o rz u c i?

Id zie k ęd y ś, w k raj d a l e k i . , . . K iedy w róci i czy w ró ci?,'-

(39)

.31

P o d n ie z n a n e p o sz e d ł nieb a, P o s z e d ł sz u k a ć lepszej doli,

T am m u z g ło d u m rz e ć nie trz e b a , A le serce ciężko boli!

Z a góram i, z a obcem i, Z iem ia p ię k n a i sło n e c z n a — L ecz do sw ojej tę sk n o ziem i, Bo k o c h a n a ! bo s e r d e c z n a !

W obcej stro n ie gw arno, lu d n o , 0 k ra in a ż to w eso ła!

A le c h ło p c u sm u tn o , n u d n o , Bo ro d z in n a w io sk a w o ła ...

Ju ż tu d łu żej żyć n ie m oże, M knie k u w iosce d u c h s tę sk n io n y : P ó jd zie z a nim , w im ię B oże!

W sw e ro d z in n e pó jd zie stro n y .

W dło ń u c h w y c ił kij tu łaczy , P o sz e d ł — w m ro ź n ą n o c s r e b rz y s tą M odrooki sy n w ieśn iaczy

Id z ie n a p rz ó d w p rz e s trz e ń m g listą.

-» S p iesz s ię « szep cze s e r c a d rżen ie, T am tw a ziem ia, tw a je d y n a ! A le m ro ź n e w ia tru tc h n ie n ie K rew m u w ż y ła c h lodem ścina.

(40)

32

P r z e c ie ż ! — ot ju ż la s sosnow y, W d a li w id ać ch a tk ę m iłą, T u p rz y d ro ż n y k rz y ż dębow y — W szy stk o , w szy stk o , ta k ja k było.

Ju ż m u te ra z n ic n ie trz e b a , Gdy p o w itał ziem ię d ro g ą ; P o d b łęk item sw ego n ie b a T o i u m rz e ć n a w e t błogo.

A ch, n a p ró ż n o sił dobyw a,

M głą zac h o d z ić w zro k p o cz y n a — To go do s n u ziem ia w zyw a, T a m a te ń k a , ta je d y n a !

T u n a śn ieg u zło ż y sk ro n ie, S e n n e p rzy m k n ie w n e t pow ieki, I n a m a tk i sp o czn ie ło n ie, By p o z o sta ć z n ią n a w ieki.

Oj, ta m w siole n ę d zy ty le ! S ta ry ojciec, siw a m atk a, P o ło ży li się w m o g ile ...

W c u d z y c h rę k a c h b ia ła c h a t k a ___

A p ac h o le śp i w ioskow e, - Oj, z pog o d ą śpi n a czole,

Bo u śp iły go różow e S n y o ch acie, sn y o siole.

(41)

33

Z iem ia cierp ieć m u n ie d a ła N a ty m b ied n y m , n a sz y m św ieeie:

S n ać m a tu la u k o c h a ła J a sn o w ło se, c h ło p sk ie dziecię.

Ii. 1890.

(42)
(43)

MIŁOŚĆ i WIARA.

(44)
(45)

i w ierzę, to z n a c z y że żyję, luszy m ojej ż a r u c z u c ia p ło n ie ,

z a p a łu że m i se rc e bije, Z a ży ciem czy n u śm ia łą m y ś lą gonię.

W im ię tej w iary sn y ez a ro w n e ro je — W im ię m iło ści św iat tulę clo lo n a — . I m oje czy n y i d ą ż e n ia m oje

I p rz y s z ło ść c a ła p rz e z n ie uśw ięco n a.

W ięc w zro k k u T obie p o d n o szę o P a n ie ! W zro k d z ięk c zy n ien ia z a h o jn e T w e d ary , I do stó p T w oich szlę je d n o b ła g a n ie : Nie b ierz m i nigdy m iło ści i w iary.

P rz e z ży cie p rzejd ę z p o d n iesio n em czołem , Z w yciężę p o k u s u ro k i zw o d n ic z e ,

W ia ra m i b ęd zie m y m stró żem an io łem W m iło ści zn a jd ę z a p ła ty słodycze.

Je ś li m n ie w życiu św iat m ro zem otoczy, C iepłe m iło ści ro zg rzeje go tc h n ie n ie ;

(46)

38

G dy m i n ie p e w n o ść cel ż y c ia zam roczy, J a s n e go w iary ro zśw ietlą prom ienie.

G h cesz-że o P a n ie , b y m im o zaw ody Zycie m i d ało sło d k ie sz c z ę ś c ia czary , By d u c h m ój zaw sze b y ł czy sty i m ło d y —- N ie b ierz m i nigdy m iło ści i w iary.

J a Cię o P a n ie , n ie b łag am , n ie proszę,

B yś z d ją ł k rzy ż ze m nie, gdy innych, p rz y g n ia ta , A byś. z la ł n a m n ie n a js ło d sz e ro z k o sz e ,

B yś m i z a życia ra j z ro b ił ze św iata.

T ylko m i n ie b ierz d u c h a ideałów ,

N ie k aż b y ć tru p e m ch o d zący m w śró d ludzi, Co ostygł z u c z u ć i św ięty ch z a p a łó w , I sa m ju ż zim ny, m ro ź n e m tc h n ie n ie m studzi.

C zuć m i się n ie k aż b ez w iny, n ik c z e m n ą , N ie m ieć zasługi, ch o ć cierp ieć b ez m ia ry ; N ie daj, o P a n ie , istn ie ć m i d a re m n o , — N ie b ie rz m i nigdy m iłości i w iary.

O n iech nie b łą d z ę b e z ce lu po ziem i, C iem n y ch z a g a d n ie ń n a tło k ie m n ę k a n a ; 0 n ie c h nie p rzejd ę p o m ięd zy bliźnim i, W szy stk im d alek a, bo w szy stk im n ie z n a n a . Nie daj m i w zw ątp ie ń u to n ą ć ciem ności, N iczem b y ć św ia tu i sobie by ć n iczem — 1 nic n ie w id ząc p ró cz m a rtw e j n ico ści Iść z p u stk ą w se rc u z z n u ż o n e m obliczem .

(47)

y .... ..w • V 5..' ' | V.' • ; .

— 39 —

Ś w ięta T w a w o la n ie c h się zaw sze stan ie, Ż ądaj od ęm n ie ja k ie j ch cesz o f ia r y ; Tylko ze łzam i b ła g a m Cię o ! P a n ie : Nie bierz m i nigdy m iło ści i w ia ry !

B. 1890.

(48)
(49)

NA NOW Ą NUTĘ.

(50)
(51)

! m ój ty ja s n y , m ój ty sokole, B lask ci z a p a łu św ieci n a czole,

W d alek ie lecisz p o d ró że —

I j a z a to b ą lo tn em i pióry,

W zle cę n a d ziem ię, w zlecę n a d ch m u ry , P ó jd ę się sk ą p a ć w la z u rz e .

»Nie to b ie b u ja ć z in n y m i ptaki,

»Nie to b ie la ta ć w p o d n ieb n e szlaki

» 0 sokolico je d y n a !

»Ni ty zro zu m iesz ro z k o sz sw obody,

»Ni cię z a ch w y cą c z a ry p rzy ro d y

»I g ó rn a lo tu k r a in a .«

— O ! nie, so k o le! d u c h m ój sk rzy d laty , R w ie się przem ocą, w n ie z n a n e św iaty,

K u c u d o m n ie b a i ziem i.

(52)

4i

Ju ż je ro zu m iem , ch o ć nie z n a m jeszcze, Bo m i je w m yśli p rz e c z u c ie w ieszcze

B arw am i k reśli cudnem i.

»P o d n ie b n e loty p ró żn o cię n ę c ą —

» P ierw sze cię p ró b y do n ich zniechęcą,

»U legniesz tru d o m i trw o d ze —

»Słow o z a p a łu p rz e b rz m i i sk o n a —

»K iedy b ezsiln a, kiedy zn u żo n a,

»W k ró tc e u sta n ie sz gdzie w d ro d z e .«

— W ie rz mi, sokole, w ierz m i m ój miły, W n e t się p rzek o n asz, że d o ść m am siły,

P rz e s z k ó d nie z ra ż ą m n ie krocie.

S iln a odw agą, siln a zap ałem ,

Z a to b ą sk rzy d łem w zbiję się śm iałem , I w chyżym z ró w n a m ci locie.

» 0 ! sokolico z b y t ż ą d a s z w ie le ;

» Z k ąd ci te m y ś li? in n e tw e cele,

» In n a p rz e z n a c z e ń tw y ch gw iazda.

»C elem tw y m rz u c ić loty sokole

»I z p ośw ięceniem z o sta ć tu w dole,

»A by m ojego strz e d z g n ia z d a .«

(53)

45

— Z a m ia st ta k w ielkiej ż ą d a ć ofiary, 0 ! gdybyś tru d y i lo s m ój szary ,

Z e ch ciał p o d zielić w ra z ze m ną.

I część m i w łasn ej d a ją c w olności, R o z tw o rz y ł w ro ta lepszej p rzy szło ści,

Dolę ro z ja śn ił m i ciem ną.

»P o có ż p ró ż n e m i n u ż y sz m nie słow y,

» Ja się w d ro b n o s te k ziem sk ich okow y

» W raz z to b ą w iązać nie m ogę,

»Bo m em p rag n ien iem n ig d y niezgasłem ,

»Bo m o im celem , bo m o jem h a s łe m :

^ N ap rzó d ! w sło n e c z n ą m k n ą ć d ro g ę .«

— W ięc m i nie w olno nic ch cieć d la siebie ?...

Gdy ty śn ić m o żesz o szczęścia niebie, O życiu ja s n e m , w e so łe m ?

O ! nie, s o k o le ! m im o tw ej w oli, L ecę k u sło ń cu , k u lepszej doli,

Bom ja k ty p tak iem , so k o łem !

B. 1891.

(54)
(55)

POŻEGNANIE.

(56)
(57)

! żegnam cię. życie ! zn u ż o n e m e sk ro n ie W grobow e chcę zło ży ć zacisze <—

A ziem ia m a teń k a, n a ch ło d n em m n ie ło n ie , N iech do s n u w iecznego kołysze.

T y rz e w n y słow iku, n a m ojej m ogile P io sn k a m i nie zaw odź sm ętn em i, —

Bo w sn a c h m y c h p o w ró cą m in io n y c h w alk ch w ile, T ę sk n o ty i sm u tk i tej ziem i.

P o ra n n e w y ro s y p ro m ie n n e i d rż ą c e N ie ch ło d źcie m ię łe z k ą p e r ł o w ą ; Bo p rzyśnię, że lu d z k ie łz y b ó lu go rące N ad s e n n ą p a d a ją m i głow ą,

0 ! b rz o z o zielona, n ie c h w tw oich k o n a ra c h N a grobie m ym w ic h e r nie p ła c z e —

Bo w ieńcem o to czą m ię w m g listy ch sn ó w m a ra c h , Mej d u sz y m in io n e ro zp acze.

R o zk o szn ej m i w oni n ie szlijcie, o k w iaty ! P o d ziem ię, w głąb cieni grobow ych —

Bo w ró cę r a z je s z c z e w u łu d n y c h snów św iaty, 4

(58)

50 -

Z a tęsk n ię do m a rz e ń tęczow ych.

O! n ie św ieć ty sło ń c e ! n a zim ne m e lo ż e G orącym , zło cisty m p ro m ie n ie m !

Bo se rc e ra z je s z c z e u d e rz y ć m i m oże Z a p a łe m i c zy n u prag n ien iem .

O ! w alk i b ez c e lu ! o ! b ó lu se rd e c z n y ! U lećcie w p rz e s z ło śc i ,m g lę c iem n ą —

D ość życia, d o ść św iata, se n cichy, se n w ieczny N iech s k rz y d ła ro z to c z y n ad em n ą .

B. 1891.

(59)

DO PRZYRODY.

(60)
(61)

&

dy w s trz ą sa sz się dzikiego gniew u szalem , Gdy ż ą d z ą w a lk i d zik ą zem stą tchniesz,

G dy d u m n ie w św ia t w y zw an iem rz u c a s z śm iałem , Ż yw iołów m o c do b o ju z lu d źm i zw iesz,

Gdy k ry jesz się w szerokiej c h m u r oponie, S ło n e c z n y c h tw y ch u śm iech ó w b led n ie c z a r, I n ik n ie w m głach, gdy n a k ró lew sk ie sk ro n ie K o ro n ę ci b ły sk a w ic k ła d z ie żar,

Gdy m o w ą tw ą p rzeciąg łe w ichrów św isty, I g rzm otów h u k i sz u m w s trz ą s a n y c h drzew , Gdy m o w ą tw ą, p io ru n ó w d eszcz ognisty, Ż yw iołów bój, z n isz c z e n ia gęsty siew ; — N ate n c z a s j a z k o rn ie sc h y lo n ą głow ą M ajestat tw ój i siłę tw o ją c z c z ę ; U zn ając cię w ła d c z y n ią i królow ą, P o d d a n k a tw a — p rzy ro d o w ielbię c ię !

G d j p ie rz c h a gniew , gdy zdobisz ja s n e czoło W h a rm o n ii czar, w pogody c u d n y b la s k ,

(62)

54

U roków m oc i sło d y cz siejesz w koło, I d a rz y s z n a s b e z m ia re m sw o ich łask , Gdy stro isz się w św ie tla n e , b a rw n e szaty , Do ziem i w łos sło n e c z n y p u sz c z a s z sw ój, Gdy w p rz e p y c h b a rw tęcz o w y ch zd o b isz kw iaty I m ięd zy nie m o ty li rz u c a s z r ó j ;

G dy m ow ą. tw ą, zefirów sło d k ie tch n ien ie, S tru m y k ó w szm er, w eso ły m u s z e k b rzęk , G dy m o w ą tw ą le e iu e h n e liści d rżenie,

Z łą c z o n y w c h ó r p ta s z ę c y c h p ieśn i d ź w ię k ; — N a te n c z a s j a w d zięczn o ści p e łn a ż y w e j, N a ło n ie tw em ro z k o s z ą p o ję się — U fając ci ja k m a tc e sło d k iej, tk liw e j, J a dziecię tw e, p r z y r o d o ! k o ch am c i ę !

B. 1891.

(63)

GŁOS WIATRU.

N IE W A Ź S IĘ ..

(TJómaczenia z L enau’a).

(64)
(65)

GŁOS W IA T R U .

la s głębokim sn em u śp io n y , ivet śpią, tra w nie k o ły s z ą —

nie p ły n ie w o ń ; u k o ły s a n e ciszą P ta k i się p o ch o w ały w d rzew k o rony.

Tylko w śró d drzew , ja k b ły sk i s e n n y c h m a rzeń , S kry św ięto jan k ó w d rżą, m ig ają w śró d ciem ności, W k ram ie sło d k ich sn ó w d u s z a gości

I b ie rz e z objęć ciszy c z a r up o jeń .

W tem — cóż to ? sz m e r p o w sta je w d rz e w gęstw inie T ajem n y głos p o w ażn y m to n e m p ły n ie

I d u szę m ą od c u d n y c h sn ó w o d ry w a ; I p rz e s tra s z o n y d u c h s łu c h a tej w ia tru m ow y J a k gdyby o jca słów , co su ro w y

Od zab aw dziecko sw e k u sobie w zyw a.

(Spoczyw a ) j E t e r y iie

K w iatów

(66)

O! N IE W A Z S I E . . . .

! n ie w aż się ża rto w a ć ze m n ie!

J a n ie zaw ie ra m zw iązków ż a rte m ; N ie w aż się łu d z ić m ię d arem n ie, Ig rając z se rc e m m em ro z d a rte m .

Cóż, żem k o c h a ją c cię b e z m ia ry , Z d a ł się p o d d a ń c z o n a tw e ła s k i;

Ź ró d łem u p o je ń ócz tw y c h czary , N iebem z w a ł sp o jrz e ń tw o ich blaski.

0 ! nie b u d ź dum y, bo d ra ż n io n a Ź ródło u p o jeń m oże rzu cić — A tłu m ią c b o leść w głębi ło n a, Od n ie b a sp o jrz e ń się odw rócić.

(67)

ŻYCZENIE DZIECKA.

(68)
(69)

'°to m ój O jcze, p e łe n w z ru sz e n ia

W d n iu T w y ch im ienin p rz e d Tobą. stoję, B y Ci n a js z c z e rsz e zło ż y ć ży czen ia, By oblec w sło w a u c z u c ia m oje.

L ecz w obec ty lu u c z u ć n a tło k u , W gładkie się z d a n ia nie w iąże m o w a ; W ięcej w zru szen ie, co b ły sz c z y w oku, N iż n ieu d o ln e p o w ied zą słow a.

W ięc d rżen ie g łosu, w ięc se rc a bicie, A nie w y razó w d o b ó r ubogi,

N iechaj Ci m ów ią, żeś m i n a d życie, N ad w szy stk o m ilszy, O jcze m ój drogi!

P ró ż n o się m o w a w y ra z ić sili,

L ecz w ie n ajlep iej B óg S tw ó rc a w N iebie, On, co w m y c h m y ś la c h c z y ta w tej chw ili, C zegobym O jcze p ra g n ą ł dla Ciebie.

(70)

62

O ! gdyby m o żn a, ra j-b y m Ci z ziem i,

■Sen-bym tęcz o w y u tw o rz y ł z doli, O ! g d y b y m o żn a, d ło ń m i-b y m sw em i Z b ie ra ł cierń każd y , co C iebie boli.

O ! gdyby m o ż n a , w tc h n ie n ia w io sen n e, W b a rw iste k w iaty i b la sk ó w zdroje, W u śm iech y sło ń ca, zło te, p ro m ien n e, P rz y b ra łb y m , O jcze, dni ż y c ia Tw oje.

*0! gdyby m o ż n a ___ lecz dziś je d y n ie W s n a c h m ogę z ło te tw o rzy ć Ci lo sy ; I cich ą p ro śb ą, co z s e r c a p ły n ie,

<0 T w oje szczęście b ła g a ć N iebiosy.

I k tó ż wie, m oże p ro ś b a d zie c in n a Z d ziec in n ą w ia rą w N iebo w y słan a, M oże m o d litw a sz c z e ra , n iew in n a D ojdzie do tro n u S tw órcy i P a n a .

R. 1892.

(71)

MIEJ SERCE.

(72)

:

(73)

"g a , m > a % t? <9iV \j9ip a , & 911? ig. <3K~ - Ł y o o o o o o o o o o o o o o o o o a o o o p o o o o o o o o o c o o o o o o o o o o o o o o o o o o o o o o ^ j

^ z e m u ta k d u m n ie p a trz y sz po ziem i — / i Czy ty się szczy cisz, lilio śn ieży sta,

św ia t o lśn iew asz b a rw y białem i, Żeś ta k a d u m n a , ta k a p r z e c z y s ta ; Ze z b ia ły c h listków kielich uw ity, Co ja k k o ro n a św ieci u czoła,

W ieczn ie k u górze w zn o sisz w b łęk ity I nic do ziem i zgiąć go n ie z d o ła ? W iem , ty co w sobie z a m k n ę ła ś życie, Co w iecznie m y ś lą b łą d z isz po niebie, Co w iecznie w zro k iem to n iesz w błękicie, T y siebie w ielbisz, ty ś d u m n a z siebie — Z c h ło d n ą p o g a rd ą p a trz y sz dokoła, Bo k ęd y d u m n e rz u c isz sp o jrzen ie, Z gięte po stacie, sch y lo n e czoła, P la m y n a sercach , n a tw a rz a c h cienie.

L ecz zk ąd m a sz p raw o są d z ić ich w iny, Z k ąd że w y ro k i o n ic h w y rz e k a ć ? U m ieszże p a trz e ć w s e rc ty c h g łę b in y , Z ag ad k ę ży cia z lic ty c h d o c ie k a ć ?

5

(74)

66

Z n a sz ż e p iek ieln y ch m ę c z a rń k a tu sz e , Z n a sz ż e ty w alki, co s e r c a p la m ią ? Z n a sz ż e ty b u rze, co s z a rp ią d u szę, Co c h y lą c z o ła i ży cia la m ią ? O ! b ia ły k w iecie! to n ie za słu g a Ze ci k o ro n y śn ieżn ej nie sp lam i O w a sło n e c z n y c h p ro m ie n i stru g a, Co cię złotym i stro i b la s k a m i;

Że się nie ugnie kielich tw ój b iały P o d k ro p lą ro s y ow ej św ietlanej, Co cię w p rz e c u d n e zdobi k ry sz ta ły , Co d zień o w czesnej zo rzy ró żan ej, S p o jrzy j w c ierp ien ia c h m u rn e oblicze, P o z n a j łz y gorzkie, ży cia dni ciem ne,

Z aw odów sm utki, zw ątp ie ń gorycze I w alk w e w n ętrzn y ch b u rz e ta je m n e . W alc z, cierp i k o ch aj, m y śl i ro zu m iej, C zarn y ch się czy n ó w n ie trw óż w idokiem , L ecz w w szy stk ie s e rc a sp o g ląd ać u m iej I w szy stk ie są d z ić m iło ści w zrokiem . Z b u d ź się do życia, o b iały k w ie c ie ! N iech się w tw em se rc u czu cie ro z b u d z i;

I pożyj w ów czas, pożyj n a św iecie N ie ży ciem k w iatu , lecz ży ciem lu d z i — I b ą d ź ja k w p rzó d y c zy sta, n iezg ięta I n ie ulegnij w ży cia r o z t e r c e ;

A w ted y p rz y z n a m , ż eś siln a, ś w ię ta . . . L ecz w p rzó d m iej serce.

B. 1892.

(75)

O! NIE M Ó W ...

5*

(76)
(77)

1

! n ie m ów teg o , że w śm ierci godzinie D uch lu d z k i sk o n a ra z e m z se rc a b ic ie m ; Ż e ja k cień b lad y w nico ść się ro zp ły n ie — Bo n iem a życia, po za ziem skiem życiem . T y tego n ie m ów , że d u c h te n stęsk n io n y Z a w y ższy m bytem , z a S tw ó rcą, z a Bogiem, U jęty śm ierci zim n em i ram iony,

N ic n ie z a s ta n ie po z a g ro b u progiem . C zyliż m a z g a sn ą ć lu d z k a m y śl s k rz y d la ta W id n a św ia tło śc ią n a w y b rań có w czole ? T a, co od w ieków po k ra ń c a c h w sz e c h św ia ta Z a p ra w d ą loty ro zw ija sokole ?

W ięc p ró żn o tę sk n i i p rag n ie b ez k o ń ca I w cie n ia c h n o cy c zek a b lask ó w św itu ? K ró tk i b y t ziem sk i nie z n a p raw d y sło ń ca, A n ie m a ży cia p ró cz ziem skiego b y tu ? Cżyliż w ięc bólów , sk a rg tyle, łe z lyle, N ieu k o jo n y ch w tej ży cia zaw iei, W szy stk o się w zim nej p o ło ży m ogile, B ez w iary w p rzy szło ść, b ez ju t r a n a d z ie i?

(78)

I to p rag n ien ie, co w zro k iem stęsk n io n y m W ieczy ście sz u k a ja s n e j sz c z ę śc ia zorzy, Czyliż z tę s k n o ty ż a re m n ie stłu m io n y m Bez z m a rtw y c h w s ta n ia do s n u się p ołoży ? W ięc c z a rn e zb ro d n ie i w zn io słe ofiary Z a s n ą z ró w n a n e p od g ro b u p rzy k ry ciem , Bo s ą d po śm ierci to z łu d n y c h sn ó w m a ry — Bo n ie m a ży cia po z a ziem sk iem ż y c ie m ? W ię c p raw d y , sz c z ę ś c ia , d o b ra ideały, W ięc w szy stk ie d u c h a ludzkiego św ię to śc i, Te, co ja ś n ie ją p rz e z żyw ot n a sz cały, Ja k o p ro ro ctw o p o śm iertn ej p rzy szło ści, W ięc o n e łu d z ą p rzeczu ciem w ciele n ia,

W ięc w p u sty m d źw ięk u p rz e b rz m ią z ży cia c h w ilk ą ! W ięc to nie św ięte, p ro ro c z e w ierzen ia,

L ecz n ęd z n e fałsze, ale k ła m stw a ty lk o ? A w ięc to nie s ą b ły s k i p ra w d y złote, L ecz u ro je n ia rz u c a n e n a m w d u szę ,N a p ra g n ie ń m ęki, n a w ie c z n ą tę s k n o tę ,

N a w ięk sze sm utki, n a cięższe k a tu s z e ? Nie m ów ty tego, o ! bo d u c h tw ój w ła sn y ,

D uch tw ój sk rzy w d zo n y tw y ch z w ątp ie ń sz a le ń s tw e m , R o zb ły śn ie b u n te m ja k gro m n ie b a ja s n y ,

I w p ierś tw ą s tra sz n e m u d e rz y p rzek leń stw em . B o w szy stk ie sm u tk i ro z p ła k a n y m tłu m em P rz y jd ą p rzed ciebie, i w tw a rz tw o ją b la d ą K rz y k n ą z m ięszan y m sk a rg i jęk ó w szum em , I rz u c ą w ciebie gorzk ich łe z kaskadą, —

(79)

71

B o m a rz e ń , tę s k n o t i w ie rz e ń ty siące, W szy stk ie p rag n ien ia, w szy stk ie n iepokoje, S ta n ą p rz e d to b ą b ó lem z w ątp ie ń d rż ą c e I c isn ą k lątw ę w b ie d n e se rc e tw oje — I zdejm ie ciebie i ro z p a c z i tr w o g a . . . I w s trz ą s n ą to b ą p rz e ra ż e n ia d reszcze, I p rz e k ln ie sz c h y b a św iat, siebie i B oga I to że u m rz e sz i że ży jesz je s z c z e — B oś n a jn ę d z n ie js z y w śró d ziem sk ich n ę d z a rz y K at sw oich w ierzeń , ty r a n sw ego se rc a , T y ! w ła sn y c h św ięty ch b u rz y c ie l o łta rz y — T y sw ego d u c h a m o r d e r c a !

B. 1893.

(80)
(81)

SKARGA.

(82)
(83)

k a rz ę się n a w as, o b o ry w y ciem ne, Ż eście w y k ied y ś w sw e sz u m y ta je m n e I w sz m e r sw y ch liści zak lę ły m ą d u s z ę ; D ziś w aszy m sm utkiem , j a sm u tn ą b y ć m uszę.

... Gdy w ia tr k o ro n y w am targ a, I sz e m rz e w liśc ia c h ja k b o le ść i sk arg a, W ś ró d drzew gdy b u rz a się zry w a s z a lo n a I w ło n ie w aszem ja k ro zp acz w re g łu ch a, I gw arem liści w y lew a się z ło n a ,

I p ła c z e m szum ów n am iętn ie w y b u c h a ;

Gdy w ielkim , sm u tn y m , złąc z o n y m d rzew ję k ie m W niebo k o łacz e,

I m o je serce b o lesn y m d rży lękiem — W b łę k ity n ieb io s u d e rz a sk a rg dźw iękiem I z w am i cierpi i p ła c z e ...

S k arżę się n a w as, zielo n e w y łąk i, Ż eście w y w sw oje ru m ia n k i i dzw onki I w tra w sw y ch zieleń z a k lę ły m ą d u sz ę — Dziś w aszy m sm utkiem , j a s m u tn ą by ć m uszę.

(84)

- 78

...W p o ra n k ó w ciszę G dy się ła n tra w y tę sk n ie ro zk o ły sze, K iedy się k ła d z ie ja k iś sm u te k cichy N a tra w kobierce, n a k w iaty i zioła,

Gdy głów ki ja sk ró w , gdy d zw onków k ielich y W rzew nej z a d u m ie p o c h y la ją c z o ła ;

K iedy się w o n ią i łz a m i sre b rn e m i Z e sw o ich tę s k n o t sp o w ia d a ją ziem i, K iedy się m o rz e zielen i sp o w iad a

S zep tem i d r ż e n ie m ___

I w m o je se rc e sp ły w a tę sk n o ść b la d a I z głębi d u sz y w p rz e s trz e n ie u p a d a

Ł z aw em w estchnieniem . S k arżę się n a w as, o ! s re b rn e w y zdroje, Ze w w ód b ry la n ty , żeście w sz m e ry sw oje I w k a s k a d tęcz ę z a k lę ły m ą d u sz ę —

D ziś w a sz y m sm u tk iem , j a s m u tn ą b y ć m u sz ę . . ...Gdy k ry s z ta ł fali

G łośnym się szu m e m ro ztęsk n i, ro zżali, L u b k ied y cicho s m u tn y m szm e re m g w arzy — I ta k ą n u c i p io sen k ę ż a ło sn ą ,

Ze aż w ierzb czo ła tę s k n o ta ro zm arzy , A ż z a d rż ą kw iatki, co u b rz e g u ro s n ą ,

W e stc h n ie ń echam i, — I m ojej d u sz y coś spokój z a m ą c a ; J a k a ś się d u m k a o d zy w a w niej d rż ą c a S m u tk ie m i łz a m i,...

Może gdzieś w św iecie ja ś n ie j sło ń c e w staje, W eselej sz u m ią łą k i i ru c z a je ,

(85)

77 -

N ie ta k ro z p a c z n ie k o ły szą się d rz e w a I n ie ta k rz e w n ie ra n k ie m słow ik śpiew a, ... Z k o ń c a do k o ń ca

S w iat-b y m p rz eb ieg ła, by w kraj ta k i złoty B lask am i s z c z ę ś c ia 'i b la sk a m i sło ń ca, U ciec od sm u tk u i od tej tę s k n o ty ___

O pól m y ch ła n y ! w y la sy o jczy ste!

W y łą k k o b ie r c e !

W y ście c z a r d ziw n y rz u c iły w m ą d u sz ę — N ie m ogę od w a s w d a le k ą iść drogę, B oby m i tr z e b a w y rw ać z p iersi serce, A se rc a w y rw ać n i d u sz y n ie m ogę,

W ięc z o sta ć m u szę.

R. 1893.

(86)
(87)

W W ĘDRÓW CE ŻYCIA.

(88)
(89)

... W id z ia ła m n a ziem i L u d zi z tw a rz a m i m ęcz eń stw em ja sn e m i, Z b e z m ia re m cichej b o leści, a razem Z ta k im n ie z ie m sk im św ięto ści w y razem , Iżem a n io ły p rz e c z u ła w n ic h B o ż e , Ś w ięte m ęcz eń stw em , i ch c ia ła m w pok o rze K lę k n ą ć p rzed nim i, ja k w św ią ty n i progu, I p rz e z ic h m o d ły p o le c a ć się Bogu.

K tó żb y p rz y p u śc ił, że k ła m ią te tw a rz e I fa łsz im ty lk o ty c h b lask ó w u ży cza, Ż e o w a św iętość, to z łu d n e m iraże,

Że to p rz e k lę te g rzeszników oblicza — Ś w iat ta k osądził, z a w inę, b łą d raczej S p ełn io n y m oże w sza le ń stw ie ro zp aczy , A m oże cnotę k ry ją c y w sw em łonie.

Ś w iat ich potępił, k a rz ą c e w zn ió sł dłonie I ja k a sceta, fa n a ty k su ro w y '

W o ła ł: g rzeszn icy ! w p o k o rze i sk ru sz e P ę d z ić w am życie, w p ro c h k o rz y ć w am głow y D ość je d n e j w iny, by zgubić sw ą d u sz ę ! —

6

(90)

— 82 —

O ! w y p rzek lęci z obliczem anioła,

Ś w iat n ie rz e k f praw d y , d laczego przeklina, Nie te n g rzech je d e n p iętn u je w am czoła, Nie t a je d y n ie sp la m iła w a s w ina.

O ! sto k ro ć w iększe p rzestęp stw o w as plam i.

Ż al go n ie zetrze, p o k u ta nie zm aże — Bo w yście nędzą, sp lam ien i i łzam i, 0 ! w y p rzeklęci, bo w yście n ę d z a r z e ! I cóż w y m acie n a d sre b rn y c h łez błyski, Go n a d tę sk arg ę, co w n ieb o u la ta ? N ęd zn i! i z a cóż k u p icie u św iata.

S ło w a p rz e b a c z e ń i b ra tn ie u ś c is k i?

I ch o ćb y n a w e t w asz żyw ot św ietlan y P rz y ś w ie c a ł św ia tu ja k c n o ty poch o d n ia, P ró ż n o ! i c n o ta p rz y b r a n a w ła c h m a n y , To zaw sze tylko w y stęp ek i z b ro d n ia !

W w ęd ró w ce ży cia w id z ia ła m n a ziem i L u d zi z tw a rz a m i sz a ta ń stw e m c ie m n e m i, Z w id n y m n a licu w y stęp k iem i grzechem , Z p rz y k ry m n a u s ta c h c y n iz m u u śm iech em . L ecz św iat o sąd ził, że nie m asz w n ich w iny, Bo choć w y stęp ek g łąb se rc a im toczy, K ry ją p rz e d św iatem w y stęp k u głębiny, P o z ło tę k ła m stw a rz u c a ją c m u w oczy.

A św iat z a p ra w d ę w z ią ł b ły sk i zw odnicze, K lęk n ął p rzed fałszem , co w id n y z ich c z o ła ,' Od ja w n e j w iny od w ró cił oblicze,

Z m ienił się n a g le w m iło ści anioła,

(91)

83

G ło s i: sęd ziam i się lu d zio m n ie stajm y , — W sz a k p ię k n y c h czy n ó w b łą d ja k iś n ie zaćm i, W lu d z ia c h nie cieni, lecz św iateł szu k ajm y , I b ą d ź m y b liźn im bliźnim i i braćm i.

O ! w y p rzeczy ści z obliczem s z a ta n a , Nie z łu d z ą św ia ta p o zo ró w m am id ła, Nie ta k łam stw śm ia ło ść z a cn o tę p o d a n a Do stóp w am ściele u w ielb ień k a d zid ła.

T a a u reo la, co zdobi w am czo ła,

Co w o czach św iata z św iętym i w as sprzęga, Co cześć w am k o rn ą zjed n y w a dokoła, To w a szy ch bogactw w sz e c h w ła d n a potęga.

C hoćby w w as se rc e p lam m iało ta k w iele, T ak by ło cza rn e m , ja k p iek ieł o tc h ła n ie — To je s z c z e z ło ta się z n a jd ą czciciele, Co m ian o św iętych sp rz e d a d z ą w am za nie.

B ądźcież spokojni, w szak n ic w as nie sp lam i N aw et g rz e c h w s z a ta c h ze s r e b ra i zło ta, N aw et i zb ro d n ia p od sk arb ó w b lask am i To w o czach św iata z a słu g a i cn o ta.

B. 1894.

6*

(92)
(93)

ECHO MOGILNE,

(94)
(95)

\ ^ W sm ętn ej żałobie, b rz ó z k a zielo n a T ęsk n ie o p u sz c z a w iotkie ram io n a, I co w ie c z o ra n a ło n o ziem i, L istki je j p ła c z ą łzam i sreb rn em i.

O ! to te n sm u te k cichy, głęboki, Co w życie są c z y ł tru ją c e soki, Gdy m nie w m o g iln ą ziem ię złożono, Bóg z a k lą ł n a niej w b rzó zk ę zieloną.

N a m oim grobie w y ro sła zrz a d k a , B la d y c h sto k ro te k n ik ła g rom adka,

Co ro z m a rz o n e p o ra n k u ciszą, B ielu ch n e głów ki, m ilcząc, k o ły szą.

To chw il ty c h ja s n y c h w io sen n e tch n ien ia, Co w życie sło d k ie w p lo tły w s p o m n ie n ia ;

(96)

— 88 -

G dy m n ie zło żo n o w m ogiłę ciem ną, Bóg sto k ro tk a m i p o siał n a d em n ą .

R o sn ą sto k ro tk i n a d m o ją głow ą B rzo za ocienia ziem ię grobow ą, A j a śpię cicho, a se n m ój słodki.

Ś p iew a m i do s n u spokój c m e n ta rz a , B rzo za p io sen k ę szep tem p o w ta rz a , C hw ieją się b ia łe s t o k r o tk i...

B. 1894.

(97)

SMUTNO MI.

(98)
(99)

W ja s n y c h b lask ó w złocie.

G inie w e m g łach i p u rp u rz e S ło n k o za c h o d z ą c e —

T onie, to n ie w sm u tk u c h m u rze, Mego d u c h a słońce.

N óc n a ziem i ciem na, g łu c h a — Z g asły b lask ó w zd ro je — C iem no, sm u tn o w głębi d u c h a ; Gdzież ty sło n k o m o je ?

,4 z u c a n a m n ie słonko zło te I S k ier p ro m ie n n y c h k ro c ie — y * J Topi, topi m ą tęsk n o tę,

1895.

(100)
(101)

WIECZORNA CISZA.

(102)
(103)

... B ądź p o zd ro w io n a!

Oto b la s k sło ń c a o sta tn i ju ż k o n a, Oto i k sięży c ro z ja ś n ił ju ż lica,

Ty, co n a d p ły w a sz z b la s k a m i k sięży ca, Ciszo w ieczo rn a, o ! b ą d ź p o z d ro w io n a ! P ły n ie sz sk ły d ła m i n ie s io n a lek k iem i C zar u k o je n ia ro zn o sić dokoła,

B łogość sp o c z y n k u ro z s n u w a ć po ziem i, D rzew om m o d litw ą ro z k o ły sa ć czoła, S re b re m k śięży ca i ro s ą p ro m ien n e Ł ą k i i p o la n a se n tu lić cichy, — R ó żo m do m a rz e ń k ło n ić głów ki se n n e W o n n y m po w o jo m z a m y k a ć k ielich y . O ! ko ły sz ziem ię n a sp o czy n ek s ło d k i, A m a c ie rz y ń sk ie m j ą tu lą c objęciem , S nuj p io sn k ę ciszy b e z sło w n e m i zw rotki, J a k k o ły sa n k ę n a d śp iącem dziecięciem . T a ziem ia d z ie n n y m u tru d z o n a ża re m N iby zbaw czego a n io ła cię w ita ;

T y j ą sw y ch p ieszczo t o rzeźw isz n e k ta re m —

(104)

96 -

Oto ju ż sc h o d zisz m g łą b lask ó w spow ita, S ch o d zisz pow iew em ła g o d n y m n ie s io n a — Ciszo w ieczo rn a, o ! b ąd ź p o z d ro w io n a !

W d a l p a trz ą c m glistą i w św iatło ść m ie się c z n ą I m ro k w ieczorny, co ziem ię pokryw a,

S łyszę, ja k n u tą ła g o d n ą i dźw ięczną Słów tw y ch m u z y k a do d u sz y m i sp ły w a.

O! p ó jd ź aniele, ty z niebios z e sła n y Z n ę k a n y m d u szo m p o ciec h ę n ie ść w ie lk ą ; Z d jąć im n a chw ilę życiow e k a jd an y , B yć im le k a rk ą i po cieszy cielk ą.

B oleść se rd e c z n ą i ro z p a c z n am iętn ą,

Co s z a rp ią d u szę w śró d k rw a w y c h b u rz św iata, R o złzaw ić w sk arg ę sp o k o jn ą a sm ętną,

Co sm u tk iem w e stc h n ie ń k u n ie b u u la ta . Je sz c z e po d zien n ej życia zaw ieru sze, Z m ęczo n e se rc e b o leści d rg a ech em —

L ecz ty ju ż sp ły w asz z n ieb iań sk im u śm iech em , Do se n n y c h m a rz e ń k o ły s a ć m ą d u s z ę . . . T ę sk n a do ciebie w y ciąg am ra m io n a —

B ądź p o z d ro w io n a !

B. 1895.

(105)

ODCHODZĘ JUŻ

(106)
(107)

i

) dchodzę ju ż , ach, w ciszę w ieczną, ) W b e z m ie rn ą p u stk ę, s m u tn ą d a l ■—

O d chodzę ju ż — K o m u ż m ię, k o m u b ęd zie ż a l?

K tóż m ię p o żeg n a Iz ą se rd e c z n ą , A ch k tó ż ?

0 n ik t -—

C h y b a jo d ło w y c z a rn y bór, T en c z a rn y b ó r —

W n o c b ezg w iaźd zistą, c h ło d n ą , ciem n ą, Z aw ied zie z w ich rem w spólny chór, Z a sz u m i z w ich rem p ie śń c h ó raln ą, 1 w y szle z a m n ą liści szum , J a k d z ik ą zw ro tk ę p o żeg n aln ą,

J a k g łu ch y ch w e stc h n ie ń tłu m . C h y b a z a sk rz y p i k rzy ż te n cza rn y W sz a ry je s ie n n y świt,

I d a m i w drogę ję k c m e n ta rn y N ad g n iły ch ra m io n zgrzyt.

O n ik t —

7*

(108)

100

N ik t m ię n ie b ęd zie ż e g n a ć łzam i — C hyba w p o c h m u rn y sm u tn y zm ierzch,

L isto p ad o w y zm ierzch , W ic h e r zim n y m i p o d m u c h a m i, O lch k o n a ją c y c h schyli w ierzch.

W te d y o sta tn ie zźółkle. liście P o s trą c a w ia tru wiew, W te d y p o sy p ią się rzęsiście J a k Izy ro z p a c z n e drzew . O! ta k ą tylko łz ę se rd eczn ą, T en d rzew g in ący c h ż a l

W ezm ę, o d c h o d z ą c w ciszę w ie c z n ą I w c h ło d n ą , m ro c z n ą dal.

B. 1895.

(109)

STRUMIEŃ i BRZOZA.

(110)
(111)

y j f f 1 a d ja s n y m z d ro je m p o ch y lo n a N.I1 T ę sk n ie o p u s z c z a w dól ram io n a.

W o d ę listk am i trą c a , I rz u c a długie, sm u tn e cienie, K ry jąc b ry la n to m w ód prom ienie,

B rzo za d rżąca.

A u stóp b rz o z y w ru c h u w ieczn y m , P ro m ie n n e b lask iem d n ia sło n eczn y m ,

W ó d k ask ad y ,

W e s o łe g w ary z so b ą w iodą, Aż d rż y sc h y lo n y p o n a d w odą,

L iść b rz o z y sm u tk iem blady.

B rzo za się sm u tn y m szep tem żali, N a h u k w eso ły sreb rn ej fali,

N a w ód b ry la n ty ja s n e ,

(112)

104 -

S zelestem liści p łacze, w zd y ch a I o p o w iad a sz e m rz ą c zc ic h a

S m u tk i w łasne.

«W y sre b rn e fale, co w am po te m W iec zn ie się s ło ń c a stro ić zło tem ,

P o cóż się cieszyć, po c o ? W k ró tc e ciem ności w as p o ch ło n ą, W k ró tc e w a s m o rz a zim ne ło n o

W ie c z n ą p o k ry je nocą.

S m utne, a c h sm u tn e dni p rz e b u d z e ń , P o cóż się cieszy ć ch w ilą złu d ze ń ,

B lask iem s ło ń c a ?

L epiej w zg ard ziw szy sz c z ę śc ie m k ró tk iem , Z a m k n ą ć się w sobie, z w ła sn y m sm u tk ie m

I cicho c z ek ać k o ń c a .»

A fale sz u m ią : « P o co tobie,

W sm u tn y c h d u m an iach , w tej żałobie, S tać w ie c z y ś c ie ;

W k ró tc e po p o la c h i p o lesie, Z e sc h łe d rzew liście w ia tr ro z n ie sie

I tw oje zerw ie liście.

S zczęście się p ręd k o w zac h ó d chyli, A w ięc u ży w ać sz c z ę śc ia chw ili,

G dy b łę k it p o n a d głow ą,

(113)

105

A w ięc k o rz y s ta ć z dni u p o jeń , Z a m ia st się d rę c z y ć tk a n k ą ro je ń

P ogrzebow ą.*

«Och,» sz e m rz e b rzo za, «nic n ie zd o ła R o zp ęd zić sm u tk u z m ego czoła,

S z c zęścia dźw iękiem , Lecz, że p rz y sz ło śc ią żyję ciem n ą, Gdy z g aśn ie sło ń c a b la sk n a d em n ą ,

L iść mój n ie z a d rż y lękiem . Cóż, że b łęk ity w górze w iszą, Gdy e c h a p rz e c z u ć m ię k o ły s z ą

L iści płaczem ,

Cóż, że n a d e jd ą dni jesien i, D la m n ie się d o la nie odm ieni,

T ę sk n ić n ie b ęd zie za czem . A w am z żało ści pęk n ie łono, Z a u k o c h a n ą , a straco n ą,

S zczęścia ch w ilk ą —

C zas p rz e b u d z e n ia d la w as b liz k i;

Z g a sn ą pogody z łu d n e błyski, Z o stan ie gorycz tylko,

«H ej! n a b ok ju tr a ciem ne m ary, Dziś, gdy pijem y z szczęścia czary,

Gdy się n a m ro zk o sz przędzie,

(114)

106 -

S z a le ń stw e m rz u c a ć szczęście cudne.

S n u ją c p rz e c z u c ia sm u tn e, n u d n e , D rzeć, ja k ie ju tro będzie.

G dy je s ie ń zm rozi cię odd ech em L iść tw ój zaśw iszczy gorzkim śm iech em

W c ierp ień szale, Ze gdy ci w e sz ła z o rz a z ło ta, T y ś m a rn o w a ła dni żyw ota,

N a b ezcelo w e żale.»

«O ch! m oich c ic h y c h snów tęsk n o tę W o lę, niż u łu d b ły sk i złote,

N iż ż y c ia s z a ł n am iętn y , D rżący m ój listek życie p rześn i, W m elan ch o liczn ej ow ian pieśni,

U rok sm ętny.

W a m św iat p o godą się u śm iech a, D la m n ie w eterach , sm u tn ej e c h a ■

D rżą piosenki.

G dy m e g ałązk i cicho m a rz ą , Dni m ię sło n eczn e b la sk ie m ra ż ą ,

W eso łe m ę c z ą dźw ięki.

A ch ! w a sz y c h szu m ó w p ie śń w eso ła M ąci p o w ietrze dookoła,

I sn ó w m y ch tk a n k ę łz a w ą —

(115)

107

Oto w z a d u m ie c ic h a stoję, A w y m ięszacie d u m k i m o je

G łośną w rz a w ą * .

«H ej! s m u tn a p ła c z k o z czołem b la d e m , K a rm ż e się sm u tk ó w g o rzk ich ja d e m ,

N am , z drogi sm u tk i c z a rn e ! D la n a s dziś ziem sk i k w itn ie E den, N am b la s k pogo d y a n i je d e n

N ie m o że p ó jść n a m a rn e ! D alejże, dalej, z hu k iem , gw arem , P o c h ła n ia ć w rą c y c h sił bezm iarem ,

R o zk o sz słodką.

N iech n a d m ia r ży cia p ia n ą try sk a, N iech ża re m isk ie r p ierś ro zb ły sk a,

R ozbrzm iew a, szczęścia z w ro tk ą !

A m ięd zy p ie ś n i tej ogniw a, N u ta n a rz e k a ń tw y c h fałszy w a

N iech się nie m iesza zd rad n ie, N a k ry s z ta ł sło ń c e m p ro m ien isty , N iech się nie k ła d z ie cień tw ój m glisty,

N iech b lask ó w n a m nie k r a d n i e ! I w sm u tn ą b rz o z ę u w y b rzeża, N am iętn y m szu m em w ciąż u d e rz a

F a li m o w a —

Cytaty

Powiązane dokumenty

&lt;słychać strzał, posterunek pada zabity) W idmo:

Że nie drgnie nawet trwożny liść osiczyn, Że najlotniejsze nawet kwiatów wonie Nie idą w niebo lecz oddechy swemi Tulą się chciwie do drzemiącej

— »Jeśli masz jeszcze co do powiedzenia, Możesz, wyjawić, lecz spiesz się, albowiem Jeszcze m inuta do twego stracenia«.. .!. Przebacz, mój drogi, niesłusznie

młodzież polska dała wyraz swym niezmiennym dążeniom do wolności i rewolucyjnym zrywem, który ogarnął wszystkie środowiska młodzieżowe miast polskich, wywołała strajk

Niema już pośród żywych ziemskiego Twego (cienia, (mądrości Twojej w nim się profilowały rysy).. Bo sercem czułem ciebie w o so b ie przyjaciela, s co brzemię

Żyw iej świeżą ziełenią błyszczą młode łiście Drzew, krzewu, kwiatu, zioła i każdej rośłiny, — Żyw szą kiełą się śnieżą białych kwiatów kiście.. N a

Wyjdźcie na spacer i poszukajcie jej oznak: żółtych krzewów forsycji; wczesnych kwiatów: tulipanów, narcyzów, stokrotek, krokusów; pączków i pierwszych listków na

Opowiedziałam mu, że wkrótce nadejdzie czas, kiedy wszystkie dzieci będą się mogły uczyć, ile tylko zechcą, kiedy będzie tyle szkół, aby ich nie zabrakło