• Nie Znaleziono Wyników

biali Czerwono

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "biali Czerwono"

Copied!
612
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

biali bia

ło rw Cze

oni

(3)
(4)

W ł o d z i m i e r z K a r o l

PESSEL

biali

Czerwono

bia

ło rw Cze

oni

PROBLEMY SĄ SIEDZ T WA KULTUROWEGO

(5)

Wydawca Bożena Kućmierowska Redakcja merytoryczna i korekty

Krystyna Ciecierska Redakcja techniczna Danuta Przymanowska-Boniuk

Projekt okładki, stron tytułowych i opracowanie typograficzne Wojciech Stukonis

Fotografia autora na IV stronie okładki Mikołaj Starzyński www.mikolajstarzynski.pl

Ilustracje na okładce ©Shutterstock/grop

Copyright by Włodzimierz Karol Pessel Copyright by Fundacja Duży Format

Warszawa 2019

Monografia prezentuje wyniki badań sfinansowanych ze środków Narodowego Centrum Nauki na podstawie decyzji numer UMO-2012/07/D/HS2/03640

Wszelkie prawa zastrzeżone

Kopiowanie, przedrukowywanie i rozpowszechnianie w całości lub we fragmentach jakąkolwiek techniką bez pisemnej zgody wydawcy zabronione

ISBN 978-83-64530-85-2 ISBN 978-83-63354-08-4 ISBN 978-83-63354-54-1 (e-book)

Fundacja Duży Format 03-287 Warszawa ul. Głębocka 56c/53

Wydawnictwo Akademickie SEDNO Spółka z o.o.

00-696 Warszawa ul. J. Pankiewicza 3 www.wydawnictwosedno.pl info@wydawnictwosedno.pl

(6)

WPROWADzENIE

Waga nieobecności. Badanie kultury obcej i jej sąsiadów 7

ROzDzIAł I

Skandynawowie u siebie. Cywilizacja nordycka i małe państwo 26 1. Czy nordycka konfederacja? 30

2. Pirat z Darłowa i rozkład wielkiej Danii 58

ROzDzIAł II

Sąsiedzi sąsiadów.

Szkic do kulturowej mapy Europy środkowo-północnej 75 1. Prowincje i konfiguracje 78

2. Europa środkowo-północna 92 3. Na południu leży Wschód 101

ROzDzIAł III

Rozważania o Duńczykach. Podstawy kapitału społecznego 111 1. O naśladowaniu Duńczyków 114

2. Na początku było nieszczęście 132 3. Pomnik dla ironii 148 4. Duńska kultura ma znaczenie 161

ROzDzIAł IV

Sąsiedzi za kurtyną ze słonej wody. Próba konceptualizacji 175 1. Sampel pierwszy: Między potopem polskim a Końcem Świata 186

2. Sampel drugi: Dłoń Poniatowskiego i Matka Dania 213

(7)

3. Remiks: Amfibią do Tivoli 226

4. Otwarty ciąg dalszy: Szara tęcza, nadzieje i przerwany most 268

ROzDzIAł V

Epizody solidarności 280 1. Solidarność związkowców 283

2. Esprit de corps 296 3. Jak Sønderborg do Poznania 306 4. Ofiary i dary po raz pierwszy 312 5. Przyjaciel potrzebny od zaraz 320

ROzDzIAł VI

Cukier, kartofle, banan. Z rewizytą na wyspach południowych 340 1. Pech do Polaków 343

2. Święta Brygida w potrzebie 362 3. Dunka, Polka, Egipcjanka 385

4. Wciągający northern 398

ROzDzIAł VII

To się mogło zdarzyć w Danii. Po Październiku, po Marcu 408 1. Polski marzec i hotelowiec na wydmuchowie 411

2. Duński październik i czekoladki z Wehrmachtu 425 3. Czy wspólny moment kultur? 477

PODSuMOWANIE

Egon, masz plan? 531 Podziękowania 536

Bibliografia 538 Indeks osób 586 Indeks nazw 600

(8)

Waga nieobecności.

Badanie kultury obcej i jej sąsiadów

Specyficzna cecha duńsko-polskich relacji bierze się stąd, że po okresie zimnej Wojny, pod- czas której byliśmy oficjalnymi wrogami – gdy ze strony Polski groził nam zmasowany atak, bo taką rolę dla polskiego wojska przewidywał związek Radziecki – staliśmy się partnerami w NATO i uE. Po zmarnowanych latach wiele jest do odrobienia. Przyjemnie patrzeć, jak na licznych polach dochodzi do współpracy – pomimo przeszywającego także Duńczyków lęku przed polskim hydraulikiem, który przyjedzie i odbierze nam zatrudnienie. Powinni- śmy go przyjąć z otwartymi ramionami! Pomału taka zmiana chyba następuje?1

Uffe Ellemann-Jensen Świat skandynawski na wielu polach długo jeszcze może nam świecić przykładem, może dostarczać ekspertów, instruktorów, doradców. Duńskie szkolnictwo powszechne i zawo- dowe, szwedzka urbanistyka, norweska żegluga i rybactwo, duńskie mleczarstwo i w ogóle gospodarstwo wiejskie, szwedzka i norweska elektryfikacja, ogólno-nordycka kultura fizyczna, szwedzka żegluga śródlądowa, norweskie i finlandzkie sporty zimowe, ogólno-nordycki typ demokracji oświeconej i zrównoważonej, niektóre formy życia państwowego, wyrosłe z ducha rozsądnej wolności, wreszcie kultura obyczajowa tamtych społeczeństw – wszystko to są walory, z którymi ciągła styczność wyjdzie nam tylko na dobre2.

Władysław Konopczyński

1 Wypowiedź byłego szefa duńskiej dyplomacji i znanego komentatora polityczno-społecznego w publika- cji: R. Krajewicz, J. Mørch, Balladen i Gdańsk. Vejen til et nyt Europa, [Bagsværd] 2005, s. 219. Wszystkie przekłady z oryginału duńskiego, o ile nie zaznaczono inaczej, sporządził autor.

2 W. Konopczyński, Polska powojenna a świat skandynawski, w: idem, Kwestia bałtycka, Kraków–Warszawa 2014, s. 267–268.

(9)

The story of the rise of Danish democracy is full of historical accidents and contingent cir- cumstances that cannot be duplicated elsewhere. […] It would appear, then, that there are a number of a different routes for “getting to Denmark”3.

Francis Fukuyama

Dostać się do Danii, getting to Denmark – takim zręcznym powiedzeniem posłu- żył się znany amerykański filozof polityczny, poszukujący kultury społecznej god- nej naśladowania pod różnymi szerokościami geograficznymi4. Szwedzki artysta Timbuktu rapuje tymczasem refren: „Wszyscy chcą dostać się do nieba, ale niewie- lu pragnie umrzeć” (alla vill till himmelen men få vill ju dö) – i jest to chyba bardziej interesujący, po skandynawsku realistyczny opis ludzkich dążności w XXI wieku.

Warto poznać, przeżyć i rozumieć przeszkody i wyboje, jakie trafiają się po drodze do nordyckiego edenu. Nie wszyscy na to dostanie się do Danii zasłużyli wytężoną pracą kulturową. Członkowie nie wszystkich społeczeństw są ku temu odpowied- nio przysposobieni mentalnie, mogą ostatecznie przebudzić się w raju odmiennym od pochwalanego przez Francisa Fukuyamę. Oby nie w Syrii, którą inny anglosa- ski publicysta polityczny uważa za przeciwny wobec Królestwa Danii biegun, co się tyczy bezpieczeństwa ontologicznego mieszkańców, poziomu życia, a przede wszystkim śmiercionośnych skutków systemu politycznego5. Niekiedy sami Duń- czycy zapominają albo wprost nie wiedzą, dzięki czemu, jakim kulturowym in- stytucjom, procesom i publicznym zjawiskom nowoczesności znaleźli się w Danii, jaką chcą znać cudzoziemcy6.

Można przy tym odnieść wrażenie, że hasło getting to Denmark przemówiło zrazu do kadr pracowniczych, okresowych migrantów zarobkowych. A  dopiero niedawno do wydawców poradników i książek dotyczących fenomenu duńskiego patentu na szczęście w  życiu powszednim. Napływu gastarbeiterów do Danii –

3 F. Fukuyama, The Origins of Political Order. From Prehuman Times to the French Revolution, London 2011, s. 434.

4 Ibidem, s. 431. Rozdział o accountability (rządach odpowiedzialnych, parlamentarnych) kontra formy abso- lutyzmu.

5 zob. D. Runciman, Politics, London 2014, s. 4. David Runciman pisze mianowicie: „The difference between Denmark and Syria is politics. Politics has helped make Denmark what it is. And politics has helped make Syria what it is”.

6 O u-dannelse, nie-wiedzy w znaczeniu także zaniedbywania duńskich tradycji w formacji społeczno-obywa- telskiej na rzecz politycznego funkcjonalizmu: zob. M. Böss, Det demente samfund. Historieløsheden i nutids- kulturen, København 2014, s. 69–98.

(10)

mitologizowanego na kontynencie europejskim – odrobinę obawiał się w 2005 roku nawet tak błyskotliwy człowiek jak minister Ellemann-Jensen, w początkach kariery zaangażowany w działalność wywiadu państwowego. zresztą Polacy, przygnieceni ambiwalentnym sukcesem plakatu z fachowcem uzbrojonym w wąsy i klucz francu- ski, który na zachód od Odry wywołał „ideologiczne manie” tuż przed referendum w sprawie konstytucji europejskiej, zmodyfikowali pomysł na dyplomację publiczną i specjalność kraju zaczęli upatrywać w eksporcie zagranicznym pielęgniarek7. Nie- spełna dekadę później nie potrzeba przełamywać stereotypów ekonomicznych za pomocą jakichkolwiek klisz8. Duńczycy nalegają, aby „polscy hydraulicy” pozostali.

W 2018 roku międzynarodowe media zaczęły ostrzegać, że powroty robotników do bogacącej się Polski oznaczają zwiększenie braku rąk do pracy na rynku duńskim9. Przy tym współczesna Polska jest dla Danii istotnym partnerem handlowym.

Obecny ambasador Ole Egberg Mikkelsen regularnie podkreśla to w publicznych wystąpieniach. Ale silne więzi gospodarcze nie wiążą się bezwarunkowo z realnym porozumieniem kulturowym.

zmierzanie do Danii opiera się przede wszystkim na opowiadaniu zestanda- ryzowanych historii. W  Polsce: o  walorach społeczeństw nordyckich, pragnieniu odwzorowywania duńskich osiągnięć nad Wisłą w ramach likwidacji pozostałości komunistycznych zaniedbań rozwojowych – jest to wariant uniwersalnej welfare saga, idealizowanie nordyckiego sukcesu odbywa się globalnie. W Skandynawii: o Pola- kach uosabiających wstecznictwo i niepokoje „starej unii” przed stycznością z ob- szarem niedostatecznie ucywilizowanym. Opowieści te w dziedzinie świadomości kulturowej ustępują powoli, wciąż czekają na rozmontowanie. Przesłaniają sąsiedz- two kulturowe Polski i Danii. Dlatego wydaje się, że nie ma go wcale – czy też, że to

7 N. Baverez, Polski hydraulik, w: Nowe mitologie, red. J. Garcin, przeł. A. Kocot, Kraków 2010, s. 12.

8 W duńskim opracowaniu w tle słów Ellemanna-Jensena, tu użytych przeze mnie jako motto, znalazło się miejsce na reprodukcję plakatu ze zmodyfikowanej kampanii mającej zachęcać Europejczyków do odwie- dzenia Polski – z pielęgniarką odpowiadającą urodzie „kociakom Przekroju”. zob. R. Krajewicz, J. Mørch, Balladen i Gdańsk, s. 178. Na gruncie szwedzkim z zagadnieniem „polskiego hydraulika” zmierzył się znany dziennikarz. „Widmo krąży po Europie – widmo polskiego hydraulika” – parafrazuje początek Manifestu Komunistycznego. M. zaremba, Polski hydraulik, w: ibidem, Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji, przeł.

W. Chudoba et al., Wołowiec 2008, s. 7. Maciej zaremba (zaremba Bielawski) od wielu lat mieszkający w Szwecji krytykę „modelu skandynawskiego” uprawia w sposób publicystyczny, odbijający się nieraz głośnym echem. Ale demaskatorska intensywność tej krytyki potęgowana przez talent pisarski sprawia, że tego rodzaju stawianie cieni i absurdów przed zaletami i momentami chwalebnymi wdaje się w sferze medialnej perswazji w swoiste zapasy z welfare saga, tracąc tym samym wartość z perspektywy rozumienia społeczeństw w duchu relatywizmu kulturowego wypracowanego przez etnologię.

9 M. Tuszyński (na podstawie danych agencji Bloomberg), Bogata Polska problemem dla Duńczyków. Boją się o  swój rynek pracy, „Rzeczpospolita” 2018, 4 lutego, www.rp.pl/Rynek-pracy/180209761-Bogata-Polska- problemem-dla-Dunczykow-Boja-sie-o-swoj-rynek-pracy.html (dostęp 10.03.2018).

(11)

bycie sąsiadami to najwyżej poetycka przenośnia. Nadrzędnym celem tej książki jest odsłonięcie polsko-duńskiego pobliża. Wyłoni się ono z kontekstów kultury, rozle- głej konstelacji szczegółów. Dotychczas brakowało Północy w sąsiedztwie Polski.

Jakby granica morska ważyła mniej od lądowej, nie generowała pograniczy. Północ w stosunku do terytorium Polski zaczyna się od jej wymiaru bałtyckiego, w tym sensie Dania leży wcale niedaleko od nas. W odróżnieniu od Północy w wymiarze atlantyckim, dalekiej Islandii, gdzie jednakże od początków XXI wieku Polacy jako najliczniejsza na wyspie grupa obcych sąsiadują z nordykami drzwi w drzwi. Już sam fakt polsko-duńskiej wspólnoty barw narodowych, uwyraźniającej się chyba jedynie na stadionach lub przy innych okazjach naznaczonych tak zwanym banalnym na- cjonalizmem, uchodzi publicznej uwadze w obu kulturach. Duńczycy to czerwono- -biali, de rød-hvide, Polacy, rzecz wiadoma, Biało-Czerwoni; w duńskiej ortografii obowiązuje zapis od małej litery, podczas gdy słowniki języka polskiego zalecają zapisywać takie zestawienie wielką literą w odniesieniu do reprezentacji sportowych, ale nie są jednomyślne w  przypadku metonimii narodowości. Tymczasem nazwa książki, którą czytelnik bierze właśnie do rąk, nie powinna wywoływać skojarzeń z poetyką tytułu (Czerwone i czarne Stendhala) ani tym bardziej indonezyjską flagą (polską flagą „na opak”), lecz deklaracją przyczyniania się do jak najlepszego sąsiedz- twa nad Bałtykiem, odnajdywania podobieństw i różnic blisko.

W porównaniu z tematyką polsko-szwedzką podjęcie problematyki duńsko- -polskiej w  badaniach humanistycznych jest znacznie mniej oczywistym wybo- rem – by uniknąć etykietki „wybór pośledni”. Najludniejszym krajem nordyckim jest Szwecja, toteż jej relacje z europejskimi sąsiadami, w tym Polską, układają się w relatywnie najgęstszą sieć; kulturę polską w Szwecji reprezentuje przy tym Insty- tut Polski. W Kopenhadze nie ma takiej placówki, chociaż działa zagraniczne biuro Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (część struktury Polskiego Funduszu Roz- woju). Co znamienne, Dania została pominięta w serii socjologicznych bedekerów, czyli przewodników nieturystycznych think-tanku „Krytyka Polityczna”; ukazały się tomy o Szwecji, Norwegii i Islandii. Wśród tak zwanych influencerów, przeważ- nie młodzieży studenckiej dającej upust swoim fascynacjom w „blogosferze” (wio- sną 2018 roku licznie przybyli do Trójmiasta na zlot-festiwal „Nordic Talking”), Dania uważana bywa nierzadko za „nieprawowitą”, „ambarasującą” część Norden, podobnie jak Finlandia, niekiedy też Arktyka. Studenci filologii skandynawskich niechętnie decydują się na duński jako pierwszy język; znają żartobliwe powiedze- nie nordyckich sąsiadów Duńczyków, wedle których duńska mowa przypomina wypowiadanie słów z gorącym kartoflem w ustach.

(12)

Dania jest w niezadawalającym stopniu reprezentowana w badaniach polskich uczonych, wliczając studia nordyckie uprawiane z wykorzystaniem źródeł w języku duńskim wewnątrz różnych samodzielnych dziedzin wiedzy (historia, nauki poli- tyczne, socjologia); kulturoznawstwo nie stanowi więc tu wyjątku. Taki stan rzeczy odzwierciedla uboga literatura przedmiotu w języku polskim. Nie chodzi wyłącznie o specjalistyczne dysertacje, lecz także publikacje zaliczane przez Duńczyków do kategorii debatbøger, dosłownie „książek pod dyskusję”, będących dyskursywnym

„krzesiwem”. Taka kategoria tekstów wydaje się inspirująca, możebna do przeszcze- pienia na grunt polski, zwłaszcza wobec aktualnych wyzwań stawianych przed współczesną humanistyką: transferów ze społeczeństwem, instytucjami, przed- siębiorstwami. W  odnośnych miejscach w  książce przywołuję skandynawistów polskich piszących o Danii, np. zenona Ciesielskiego, Pawła Jaworskiego, Marię Krysztofiak, Eugeniusza S. Kruszewskiego, Agatę Lubowicką, Michalinę Petel- ską, Sylwię Izabelę Schab, Bogusławę Sochańską, Grażynę Szelągowską. Spośród Duńczyków zajmujących się geopolityczną i społeczno-kulturową wiwisekcją roda- ków zawdzięczam bardzo dużo publikacjom m.in. Inge Adriansen, Sofie Lene Bak, Michaela Bössa, Hansa Haugego, Sørena Kolstrupa, Ovego Korsgaarda, Geor- ge’a Nellemanna, Nielsa Kaysera Nielsena, uffego Østergaarda. Taki dobór duńsko- języcznych autorów, przykładających wagę do zrozumiałości i płynności pisemnych wypowiedzi, sprzyja połączeniu skandynawskiej praktyki oddziaływania na wie- dzę poza murami akademickimi z narratorskim i krytycznym zacięciem mistrzów z  mojej macierzystej placówki10. Także szerzej pojęta tematyka bałtycka miewa szczęście do przystępnych piór; wymienię Modrisa Eksteinsa, Kristiana Gernera, Władysława Konopczyńskiego, Witolda Maciejewskiego, Kazimierza Musiała.

Przed dekadą postawiłem pytanie o koncepcję uprawiania w Polsce historii kul- tury skandynawskiej. Odniósłszy się do własnych doświadczeń dydaktycznych w tym zakresie, opracowałem odnośne kryteria i ogłosiłem je w periodyku „Acta Sueco-Po- lonica”. Były to trzy warunki konieczne. Po pierwsze, nietracenie z pola uwagi istnie- nia kulturowej wspólnoty skandynawskiej, z jej koordynacyjno-polityczną emanacją w postaci instytucji nordyckich (Nordic Council). Po wtóre, posługiwanie się mode- lem, Weberowskim Idealtypus kultury skandynawskiej. Po trzecie, gromadzenie bo- gatego, jak najbardziej wielorodnego materiału źródłowego – także jako argumentu

10 Tradycyjną w Instytucie Kultury Polskiej uniwersytetu Warszawskiego – bo tam wypracowaną i wielokroć aplikowaną – koncepcję uprawiania historii i krytyki kultury przybliża tom: A. Mencwel, Wyobraźnia antro- pologiczna. Próby i studia, Warszawa 2006.

(13)

za potrzebą kojarzenia idei czy zjawisk, których nikt przedtem nie uznałby za moż- liwe do skonfrontowania11. W tej książce wszystkie trzy kryteria sformułowane na łamach skandynawistycznego czasopisma zostały spełnione; zasadności integracji i tożsamości nordyckiej dotyczy rozdział pierwszy, rozdział trzeci typologizuje kul- turę duńską. Jednocześnie to wypróbowane stanowisko próbuję rozbudować wzglę- dem nowego wyzwania. Pada teraz pytanie, jak kulturoznawca powinien dobierać się do sąsiedztwa dwóch kultur, własnej i jednej z północnych jako obcej, ażeby wyjść poza partykularną kulturę reprezentacyjną (sztuka, muzyka, literatura), na której za- zwyczaj prowadzi się badania obcości na odległość.

Wyłożona zwięźle główna teza książki brzmi: duńsko-polskie sąsiedztwo ma charakter incydentalny, przejawia się w epizodach; komunikacja kulturowa między Danią a Polską nie wykazuje intensywności, a przy tym obciążają ją zakłócenia, luki i automatyzmy. Śródlądowe morze bardziej oba społeczeństwa oddala, niż łączy.

Mimo że żelazna kurtyna, jaka odseparowała Danię od Polski na półwiecze, opadła, trwa implicytna zasłona bałtycka; chcę empatycznie określać ją za pomocą zwrotu

„kurtyna ze słonej wody”. Chodzi o taki typ limesu, który informuje o „braku przy- należności”12 Polski, Danii, Skandynawii do jednakiego regionu. W tej tezie kryje się pierwiastek uporu: kultury polska i duńska są kulturami sąsiedzkimi, a by to zo- baczyć, trzeba wpierw „obalić płot”, uposażyć bałtycką granicę w nową pozytywną informację.

Węzłowa myśl rozprawy usytuowana została na szerokim tle geopolitycznej i społeczno-kulturowej panoramy terytorium nordyckiego i bałtyckiego. Już w po- czątkowej fazie badań nie ulegało wątpliwości, że uchwycenie i sproblematyzowanie profilu kulturowego sąsiedztwa Polski i Danii, Polski i Północy, jest zadaniem po- trzebnym, lecz wymagającym. znaczną barierę stanowi to, że specjaliści w zakresie całego, najszerzej rozumianego obszaru Morza Bałtyckiego nie istnieją, tym bardziej nie istnieją eksperci władający wszystkimi językami skandynawskimi, bałtyckimi, ugrofińskimi, niemieckim i rosyjskim równocześnie. Wielkich polihistorów i poli- glotów, dorównujący Władysławowi Konopczyńskiemu (1880–1952), dziś, w epoce przesilenia humboldtowskiej tradycji na uniwersytetach, świat nie wydaje. Ogólny kontekst nordycko-bałtycki staram się nakreślić jak najpełniej. Dwóm pierwszym

11 Więcej w przywoływanym artykule: W. K. Pessel, Między kulturoznawstwem a skandynawistyką. Jak uprawiać w Polsce historię kultury skandynawskiej, „Acta Sueco-Polonica” 2008–2009, nr 15.

12 zob. K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy. O historii cywilizacji i geopolityce, przeł. I. Drozdowska, ł. Musiał, Poznań 2009, s. 135.

(14)

rozdziałom nadałem kształt swoiście rozbudowanych przekrojów (zarysów) pro- blemowych. Mimo że tematyka tej książki dotyczy bezpośrednio kultur duńskiej i polskiej, rozdziały pierwszy i drugi nie traktują wyłącznie o Duńczykach. Niemniej wywód w  nich został do Danii nachylony. Multitematyczność tych partii tekstu wynika z konieczności przedstawienia map, politycznych i wyobrażeniowych Norden i Balticum, wraz z nakładającymi się na siebie sąsiedztwami, których Dania i Polska są elementami składowymi.

Rozprzestrzenianie się kultury i cywilizacji, podziały terytorium i wpływów świetnie odbijają się w obrazach kartograficznych – i nie musimy w tym punkcie myśleć o dziedzinie nauki, profesjonalnej sztuce sporządzania modeli terytoriów, lecz możemy rozważyć także kartografię potoczną, orientacyjną, sporządzanie i od- czytywanie map w przenośnym znaczeniu13. Mapy przynależą kategorii dokumen- tów geopolitycznych; w takich razach utrwalają projekcje władzy i ekspansji, obok danych o przestrzeni fizycznej i granicach państw zawierają historię kształtowania się intencji jednostek, elit, imperiów mapujących. Ale mogą być przy tym wyra- zem sytuacji topograficznych i konstelacji geokulturowych, o których społeczeń- stwa marzą, za którymi odczuwają nostalgię, bądź które ignorują14. To, że każdy mapping, w tym myślenie mapami, jest produktem społeczno-kulturowym, próbuję obrócić na korzyść Europy Środkowo-Wschodniej i połączyć ją w jedno ze Skandy- nawią i krajami bałtyckimi. Celem okazania racjonalności geokulturowej reorien- tacji uprawiam w rozdziale drugim mapowanie regionu „prawdopodobnego”, który nazwałem Europą środkowo-północną.

Charakter syntetyczny noszą rozdziały czwarty i piąty, chociaż skonstruowane są z przypadków testowych (test cases). W tych wybranych kazusach, pozornie nie- powiązanych, ujawnia się określona logika sąsiedztwa kulturowego Polski i Danii.

Niektóre z nich znalazły mocny wyraz retoryczny, jak wrażenia z wizyt w Polsce spi- sane przez Georga Brandesa, nazywanego naszym „wielkim przyjacielem”, inne zaś wymagają rekonstrukcji z rozproszonych przesłanek, bardzo delikatnej materii, jak na przykład podświadomy lęk przed atomowym obróceniem Danii w perzynę pod- czas inwazji wojsk układu Warszawskiego. Samodzielność w odrębnych partiach tekstu, w dwóch ostatnich rozdziałach, otrzymały jedynie największe, historycznie ważkie epizody polsko-duńskich kontaktów i komunikowania: tak zwana buracza- na emigracja (roepolakker) oraz „pasażerowie” tak zwanego Skibeta, statku-hotelu,

13 Por. ibidem, s. 91.

14 Por. ibidem, s. 83–85.

(15)

na którym umieszczano Polaków pochodzenia żydowskiego uciekających z kraju po rozpętanej w 1968 roku nagonce antysemickiej. W obu przypadkach nie sposób oderwać spraw stricte polskich i międzykulturowych (polsko-duńskich) od lokal- nego kontekstu historii kultury duńskiej jako kultury przyjmującej. Stąd – w roz- dziale szóstym – dość obszerne omówienie agrokultury na wyspach Lolland-Fal- ster, z uwzględnieniem jej „złotego wieku” i zmian dokonujących się w XXI wieku, specyficznych dla ubożejącej prowincji w bogatym kraju, zaś w rozdziale siódmym – wręcz rozległe przedstawienie kwestii antysemityzmu i zagłady Żydów w kultu- rze społecznej i politycznej Danii, obejmujące rozliczenie z pochwałą bohaterstwa małego społeczeństwa „kanonizowaną” przez Hannah Arendt. Bez takiego prima facie naddatku informacji, bez naświetlenia niuansów duńskiego altruizmu i do- świadczania drugiej wojny światowej, niemożliwy jest wgląd w sytuację kontaktu marcowych emigrantów z Duńczykami.

Wprawdzie słowo „emigracja” ze zrozumiałych powodów pada w tej książce wielokrotnie, jednak, co pragnę podkreślić, nie zajmuje mnie badanie duńskiej ani skandynawskiej Polonii jako takiej. Jest to pole problemowe odrębne w istocie względem sąsiedztwa kultur, ewokujące szereg trudnych zagadnień szczegółowych, z wielogłosem opinii na pierwszym planie.

W ten sposób skomponowaną całość, będącą próbą odrzucenia rutyny mono- grafii, można by nazwać syntezą konceptualizującą. uwzględniam w niej zjawiska wyraziste i w tej wyrazistości reprezentatywne. złożonych przymiotników „pol- sko-duński” i „duńsko-polski” używam wymiennie. Interesuje mnie bowiem to, co najtrudniej uchwytne w weryfikacji empirycznej, nieredukowalne, co tkwi w prze- strzeni pomiędzy dwiema kulturami. ustalenia domaga się, w jakich szczelinach i na jak różnych płaszczyznach rodzą się kulturowe niekompatybilności. Staram się uchylić jednokierunkową komparatystykę „przepływową” bądź też „wpływolo- giczną”. Badania reprezentacji kulturowych w konwencji np. „Polska w prozie/fil- mie tego lub innego kraju” niechybnie prowadzą do zrównywania, gdyż zakładają ideał przekładu międzykulturowego15. Dla badaczy kultury nie ulega wątpliwości, że znaczenia (słowniki kulturowe) są kontekstualne: znaczenia uzyskują zrozumia- łość w globalnym kontekście kultury, w pełnym kontekście użyć pojęć danego ję- zyka. Tymczasem komparatyzm, czy w literaturze, czy w historii, potrafi wkładać kontekst w kontekst, bez restrykcji pomija sytuacyjne konkretności.

15 Por. A. Mencwel, Wyobraźnia antropologiczna, s. 79.

(16)

Refleksja nad sąsiedztwem Polski i jednego z krajów nordyckich oczywiście nie lokuje się na zupełnie surowym korzeniu krajowej skandynawistyki. Można z niej wyłonić kilka nieodzownych dzieł podnoszących temat polsko-skandynaw- skich kontaktów i ponoszących owo ryzyko kulturowego zrównania. Nieliczne rele- wantne książki „polakoznawcze” autorstwa duńskiego albo są monografiami wąsko zakrojonych zagadnień, albo godzi się je zaliczać prędzej do świadczącej o podejściu do Polski i Polaków literatury źródłowej (William Jensen, Axel Lassen, Jens Jørgen Nielsen, Georg Wiingaard). Co w tej książce zostaje dalej przeprowadzone. Po- lonistyka w Danii i na Półwyspie Skandynawskim, mężnie galwanizowana przez Polaków (Małgorzata Anna Packalén, Barbara Törnquist-Plewa, Krzysztof Stala, Ewa Teodorowicz-Hellman), jawi się dziś niestety jako kwestia dosyć fantomowa.

Kilkadziesiąt lat temu zenon Ciesielski zdołał opisać skandynawskich en- tuzjastów Polski, wskazać polonofilów16. Nie szarpnął jednakże bezpiecznymi ramami komparatystyki, ostawał się w nurcie dociekania tego, którzy zagraniczni twórcy byli względem Polaków nader życzliwi, jak osiągnięcia kulturalne Polski (Ludowej) są za granicą obecne, jakie recenzje zbierają. Ciesielskiego interesowały zatem przepływy dzieł artystycznych, nie zaś wzajemne „układanie się” kultur jako całości; na dodatkową korzyść wykonanej przezeń pionierskiej roboty przemawia uwzględnianie wkładu Polaków (Chopina, Henryka Bukowskiego, Jerzego Grotow- skiego) w skandynawską kulturę artystyczną17. Ciesielski pracował metodą szkiców rozsianych i później rozszerzonych, zebranych w jeden tom. Nie wykazał ambicji monograficznych; poruszając się w nieuchronnym chaosie faktów, nie potrzebował koncepcji ogniskującej18. Systematyzacji materiału „totalnego” ten sam badacz do- konał w niedawno wydanych Dziejach kultury skandynawskiej, ale to nie narracja decyduje o spójności dwóch tomów; wynika ona z charakteru summy w układzie chronologicznym: syntezy kultury skandynawskiej, choć z wieloma pierwiastkami polskimi (również w  zakresie ilustracji), w  takim przypadku uatrakcyjniającymi odbiór tekstu adresowanego do Polaków19. Ciesielski osiągnął efekt kompendialny,

16 zob. z. Ciesielski, Zbliżenia skandynawsko-polskie. Szkice o kontaktach kulturalnych w XIX i XX wieku, Gdańsk 1972.

17 Ibidem, s. 200–240.

18 François Jost tego typu otwartą erudycyjność „literatury porównawczej” oddał słowami Pascala: „nieskoń- czona kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie”. zob. F. Jost, Komparatystyka literacka jako filozofia literatury, przeł. R. Gręda, w: Antologia zagranicznej komparatystyki literackiej, red. H. Janaszek-Iva- nićkova, Warszawa 1997, s. 54.

19 z. Ciesielski, Dzieje kultury skandynawskiej, t.1: Od pradziejów do Oświecenia, t.2: Od romantyzmu do końca XX wieku, Gdańsk 2016.

(17)

zaspokajający brak wydawniczy jeszcze z  czasów monumentalnych opracowań w rodzaju Dziejów kultury polskiej Bogdana Suchodolskiego.

Kazimierz Ślaski wydawał się posiadać głęboką świadomość potrzeby zasto- sowania globalnej definicji kultury; dawał odbiorcom do zrozumienia, że kontakty między krajami przebiegają w wielu dziedzinach jednocześnie (obyczajowej, ma- terialnej, oświatowej itp.). Wszelako stworzony przez Ślaskiego obraz zjawisk wy- różnia się, poza zadeklarowanymi lukami czy opustkami, zrozumiałymi deficytami w interpretacji i konceptualizacji. Autor powziął modernistyczny zamiar wyczer- pania całokształtu okresów dziejowych: od Chrztu Polski do połowy lat 70. ubie- głego wieku20. Podczas gdy zenon Ciesielski, ojciec-założyciel gdańskiego ośrodka skandynawistycznego, dysponował warsztatem filologa, Ślaski był historykiem;

jego książka, de facto rozprawa habilitacyjna, powstała w zakładzie Historii Pomo- rza IH PAN, w otoczeniu Gerarda Labudy. Wytężony wysiłek badawczy, z kwe- rendami w Skandynawii i konsultacjami z tamtejszymi historiografami, przyniósł wyniki gruntowne, chociaż dające się obecnie charakteryzować jako przegląd fak- tografii z przewodnikiem bibliograficznym – do roku 1974. Dania, pomimo studyj- nych pobytów badacza w Kopenhadze, sprawia wrażenie najwątlej przezeń opra- cowanej. Nie jest to próba zarzutu poniewczasie, lecz potwierdzenie zadawnionego kłopotu ze stanem badań, w jakim zbyt mało uległo zmianie od roku obchodów trzydziestolecia Polski Ludowej. To także ważka przesłanka do nicowania kurtyny ze słonej wody. Biorąc pod uwagę to, że nauka i mentalność wzajemnie na siebie wpływają, bilateralne zaniechania naukowe naświetlają style oraz geografie myśle- nia Polaków i Duńczyków.

Okoliczność, że polskie przybliżanie się do Skandynawii, filowanie za Bałtyk, determinowały często bieżące potrzeby polityczne, dostrzegł inny skandynawista- -historyk21. Tadeusz Cieślak, w PRL m. in. rektor reżimowej Szkoły Głównej Służby zagranicznej, dyrektor Instytutu Polskiego w Londynie, niejako sam wpadł w pu- łapkę modelowania politycznego. Wyeksponował nordyckie wystąpienia w obro- nie „sprawy polskiej” (np. doby zaborowej), kosztem pominięcia „interwałów”, gdy

20 Milenialny rozmach publikacji został zasygnalizowany w jej tytule: K. Ślaski, Tysiąclecie polsko-skandynawskich stosunków kulturalnych, Wrocław 1977.

21 Najbardziej pikantnym tudzież frasującym argumentem za prawdziwością uwagi poczynionej przez Cieślaka wydaje się twórczość generała Jerzego Fonkowicza, zamordowanego w 1997 roku w domniemanym związku z równie tragiczną śmiercią premiera Piotra Jaroszewicza. Fonkowicz, były attaché wojskowy PRL w Hel- sinkach, na resortowej emeryturze od czystki w wojsku polskim w 1968 roku, był autorem kilku naprawdę sprawnie napisanych vademeców-reportaży z  krajów nordyckich (ABC Oslo, Sztokholmskie ABC, O  czym śpiewa kantele). T. Cieślak, Polska – Skandynawia w XIX i XX wieku, Warszawa 1973, s. 7.

(18)

Skandynawowie solidaryzowanie się z Polakami w przykrych tarapatach odkładali na bok, a ponadto kosztem abstrahowania od opowieści, jakie Polacy i Skandyna- wowie generują na swój temat. Cieślak nazywa obszar nordycki partnerem, nie- mniej jednak prowadzi rozważania z zakresu dziejów politycznych, wypełnionych przez hierarchicznie ułożone wydarzenia, podlegających datowaniu. Takiej obiek- tywności sąsiedztwo kulturowe, w każdym razie ożywione partnerstwo, przeważ- nie się wymyka. Nawet jeśli Cieślak przywołuje formy reprezentacji kulturowej, to wzmiankowane dzieła nie współtworzą faktów społecznych poprzedzających bieg spraw w polityce, po prostu zostają umieszczone na siatce wydarzeń22. Bardziej do- wiadujemy się, przy jakich okazjach wewnętrznych u Skandynawów dochodziła do głosu Polska, niż o gęstości kontekstów społeczno-kulturowych, złożoności przy- czyn interesowania się Polakami.

Czerpiąc od zasłużonych poprzedników to, co najlepsze, staram się o wypra- cowanie nieschematycznej metodyki. Równocześnie kulturoznawczą metodę wpro- wadzam do polskiej skandynawistyki. zjawiska kultury są nieogarnione, bardziej skomplikowane i elastyczne, aniżeli poddane gatunkowym normom formy wyrazu, jakie ma do dyspozycji filologia. Najpopularniejsze formy reprezentacji tylko w spo- sób selektywny mogą przedstawiać faktyczne stany spraw23. Konwencjom odczy- tywania wytworów kultury reprezentacyjnej, podejściu tekstów kultury, przeciw- stawiam w tej pracy flażoletową technikę wydobywania faktów kulturowych. Jej celem jest spojrzenie na głębinowe pokłady znaczeń, nie tylko na rutynowo „sły- szane”, formalne komponenty komunikacji pomiędzy kulturami polską i  duń- ską. Do takiego teoretycznego posunięcia inspiruje Clifford Geertz. Ten filozof pośród etnografów autorytetem całej swojej kilkudziesięcioletniej kariery nauko- wej poświadczył refleksję, że w historiach kulturowych czas nie da się rozłożyć na czynniki pierwsze podczas analizy harmonicznej, gdyż nie upływa w ramach cykli nakładających się w formie fali. Czas „na poły osobisty, na poły zawodowy, po czę- ści polityczny, a po części – cokolwiek to oznacza – filozoficzny” nie jest mode- lem stanowiącym sumę sinusoid; raczej to rzeka rozpadająca się na nieskończenie wiele meandrujących, pokrzyżowanych strumieni: „To jakby Heraklit do sześcianu, a nawet gorzej”24. Proponuję tedy nie kapitulować przed ciężarem wyroku pantha rhei (wszystko płynie) i matematyczną figurę wyjaśniającą lekko przeformułować

22 Por. ibidem, s. 66 i 72.

23 K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy, s. 138.

24 C. Geertz, Po fakcie. Dwa kraje, cztery dekady, jeden antropolog, przeł. T. Tesznar, Kraków 2010, s. 10.

(19)

w akustyczną, składowe harmoniczne, będące funkcjami matematycznymi, zamie- nić na tony składowe dźwięku (zresztą nauczyciele gry na instrumentach lubią po- wtarzać, że także muzyka to matematyka).

O posiadających historyczność fenomenach kontaktu kulturowego pomyślmy nie jak o  wykresach w  kajecie do nielubianego przedmiotu, lecz szeregach har- monicznych w muzyce. W takim szeregu jedna składowa – składowa podstawowa – dominuje nad pozostałymi, niemniej jednak te pozostałe są wciąż do wydobycia odpowiednią techniką. Formy reprezentacji tłumią wyższe składowe, „zmilczane”

przejawy samowiedzy kulturowej, ale można pozwolić im zabrzmieć. Należy w tym celu odnajdywać węzły przytonów, nieformalnych treści kultury.

Węzłom alikwotów z naszego porównania do teorii dźwięku typologicznie odpowiadają „punkty na powierzchni życia”, z  jakich Georg Simmel propono- wał spuszczać socjologiczną sondę w głąb dostrzegalnych wytworów kultury. Po- wiadał: „wszelkie banalne zjawiska zewnętrzne są połączone linią prostą z osta- tecznymi decyzjami określającymi sens i sposób życia”25. W przypadku namysłu nad sąsiadowaniem Duńczyków i Polaków należy szukać takich punktów w prze- świtach „kurtyny ze słonej wody”. Nieźle widać przez nie czasem coś po stronie polskiej na dnie, kiedy indziej zaś w duńskich odmętach; najpierw dostrzega się prawidłowości, potem niespójności – tak zaznacza się nierównomierność między- kulturowego przenikania. Nieciągłości, które istnieją między różnymi wymiarami życia wewnątrz jednej grupy społecznej, tym bardziej muszą powiększać się w re- lacjach dwóch europejskich społeczeństw. Cała koncepcja i układ tej książki, pre- zentującej podwójną strategię, patrzenia na Danię w odniesieniu do Polaków i po- znawania Polaków poprzez „sąsiadów-niesąsiadów”, są same w sobie okazaniem przyjętej metody. Testują oglądanie Polski nie z emigracji ani szpalt zagranicz- nej prasy, ale z trzewi kultury obcej. Bez pretensji do języka humanistyki post- kolonialnej i postzależnościowej, wtórnie wskazującego hegemonów i zdomino- wanych, więc komplikującego partnerstwo. Bez „wysokiego C”, mimo że wciąż z  powagą studiów międzynarodowych, wskutek operowania realnościami poli- tycznymi i dyplomatycznymi.

Poziom pomyślności komunikacji kulturowej rozstrzyga się – by użyć pojęć Bro- nisława Baczki – we współoddziaływaniu kultury refleksyjnej i kultury potocznej26.

25 G. Simmel, Mentalność mieszkańców wielkich miast, w: idem, Most i drzwi. Wybór esejów, przeł. M. łukasiewicz, Warszawa 2006, s. 119.

26 B. Baczko, Wyobrażenia społeczne, s. 8.

(20)

Postawy i zachowania społeczne nie tyle odnoszą się do istoty rzeczy, ile wyobrażeń o niej. Także w historiach relacji międzykulturowych nie sposób tego, co rzeczy- wiste, na serio, czy akademickie oddzielić od tego, co złudne, fantastyczne, kolo- ryzowane przez potoczność27. Sąsiedztwa kulturowego nie konstytuują członkowie społeczeństw pozbawieni masek, ale ludzie w rozmaitych kostiumach, uzbrojeni w wyobrażenia, charaktery, marzenia i uprzedzenia. Doniosłość tego, co dzięki ta- kiej metodzie można by wnieść do teorii nauk o kulturze, upatruję w wadze, a nawet ekspansywności obecności przez nieobecność. Co na pewnym poziomie zdaje się grą podtekstami, niedopowiedzeniem, incydentem bądź kuriozum, na innym po- ziomie może już być odkrywane jako element regularności, deklaracja, proces do uwzględnienia w pragmatyce stosunków międzynarodowych.

Wydobywanie „flażoletów” komunikacji międzykulturowej zależy od indywi- dualnej wprawności. Oznacza to silne zaznaczanie się „ja badawczego” w wywodach.

Odznaczają się tą właściwością studia empiryczne operujące materiałem historycz- nym, mimo że niebędące rozprawami historiograficznymi, tezami z zakresu historii wydarzeniowej. Porządek czyni w nich narracja. znakomitą tego egzemplifikację stanowią prace Modrisa Eksteinsa, w szczególności ta najmniej u nas znana: Wal- king Since Daybreak z 1999 roku. Są to wielotematyczne dzieła, jak głośne Święto wiosny, przy czym różnorakie zagadnienia cząstkowe zostają w nich skupione wokół pewnego problemu centralnego (np. transformacja Niemiec weimarskich w hitle- rowskie). W książce poświęconej nadbałtyckiej, „pogranicznej” łotwie, wyrwanej spod wpływów kultury niemieckiej, historycznie najsilniejszych, i podporządkowa- nej związkowi Radzieckiemu, kanadyjski badacz – z przodkami w Kurlandii i Se- migalii – okazuje się integralną częścią opowieści, jaką jest przeszłość. Rozumie ją jako chaotyczny zbiór niekonwencjonalnych rezultatów intrygi zawiązanej przez zdarzenia; wymiar ludzki i nieoficjalny oraz wymiar polityczny, makrostrukturalny stają się tu równoprawne, tak jak dopuszczanie nieoczekiwanych skojarzeń, kore- lowanie zjawisk z  różnorodnych dziedzin, „wysokich” i  „pospolitych”28. Eksteins nie ignoruje istniejących w ludzkich przekazach danych będących wrażeniami bądź zmyśleniami, nawet tych znanych z innych przekazów. Nie opuszcza go zaczerpnięta od Faulknera myśl: there is no such thing as was – only is – nie ma czegoś takiego jak „to było”, istnieje „dopiero jest”. W analizowanie samej beletrystyki się nie zapuszcza,

27 Por. ibidem, s. 20 i 32.

28 M. Eksteins, Walking Since Daybreak. A Story of Eastern Europe, World War II, and The Heart of Our Century, Boston–New York 2000, s. XIV.

(21)

ale cytatów z literatury powszechnej (liczne motta z Goethego, Ernsta Jüngera, Ed- gara Allana Poe, Paula Valéry’ego itd.) używa jako uzmysłowienia ludzkiego do- świadczenia „tego, co zeszłe” w teraźniejszości.

zaznaczające się u  Eksteinsa „ja badawcze” nie tyle ulega prezentyzmowi, uważanemu przez historyków za błąd warsztatowy, ile stroni od oznaczania cza- sokresów. zajmuje się docelowo współczesnością, ale gdy odnosi się do XX wieku w pełnej skali i epok uprzednich, zachowuje nieostrość ram czasoprzestrzennych.

Splecione historie „przeglądają się” w teraźniejszości piszącego, w każdym zdarze- niu „brzmią” również jego wysokie składowe z przeszłości. Obejmując cały „chro- notop” albo jakby z  lotu śmigłowca dostrzegając długie pasma przemian, autor Walking Since Daybreak z łatwością przenosi się z narracją z majątku bałtycko-nie- mieckiego barona, który uwiódł służącą, prababkę Eksteinsa, do Moskwy końca XX wieku, gdy Rosjanie oskarżyli łotyszy o niemoralne postępowanie względem rosyjskojęzycznych obywateli republiki29. Konserwatywnie na te „przeskoki” pa- trząc, Modris Eksteins jawnie zerwał z rygorem periodyzacji. W idiolekcie Fer- nanda Braudela – przed przestąpieniem krawędzi epok słusznie przywdział sied- miomilowe buty30. W  niniejszej książce ramy czasowe zostają jednak określone w sposób zdyscyplinowany. Niezależnie od zbieżnego z pracami Eksteinsa stronie- nia od formatowania materiału w zgodzie z przewidywalnymi schematami, unika- nia bombardowania teoriami, czerpania z zastanej wiedzy o przeszłości na prawach

„sampli” i „remiksu”. W badaniu kultury obcej i jej sąsiadów odtwarza się kosmos szczegółów; w środku tego kosmosu odbywają się przepływy tworzące komunika- cję międzykulturową.

Na poziomie przedmiotu poznania interesuje mnie okres między rokiem 1864 a współczesnością, a zatem duńska nowoczesność i jej „późna faza” w pierwszych dekadach trwającego stulecia; na tak chronologicznie wydzieloną duńską nowo- czesność projektuję sprawy polskie, zarówno dawne, jak aktualne. Ale na poziomie przedmiotów badawczych wysiłki intelektualne podsumowywane w poszczegól- nych rozdziałach przyjmują profil retrospektywny. Pod względem zasięgu geogra- ficznego obejmują szeroko rozumiany obszar Morza Bałtyckiego; zamieszkują go sąsiedzi dobrych sąsiadów ze Skandynawii. Najdalej wstecz te prace analityczne sięgają do wojen szwedzko-duńskich i „szwedzkiego zaboru” na ziemiach polskich (rozdział czwarty) i unii kalmarskiej (rozdziały pierwszy i drugi). Takie zestawia-

29 zob. ibidem, s. 7.

30 F. Braudel, Gramatyka cywilizacji, przeł. H. Igalson-Tygielska, Warszawa 2006, s. 68.

(22)

nie danych faktograficznych na obszarze bardzo wielu lat nie ma nic wspólnego z  zamierzeniem zburzenia ustalonej, encyklopedycznej wersji zdarzeń. W  baśni Perraulta bottes de sept lieues zakłada Tomcio Paluch (Paluszek), w polskim folklorze przetworzony w całkiem „sprytnego demaskatora” Bzdzioszka31. Jednak w wersji z wierszyka Jana Brzechwy właściciel siedmiomilowych butów Michał na koniec wyrzuca je do wody i wraca do domu na bosaka. Ostatecznie musi poczuć grunt pod obnażonymi stopami. I taki również jest w badaniu kultury obcej i studiach międzykulturowych dalekosiężny cel „szusowania” poprzez przeszłość: wysnucie z niej „ludzkiego, życiowego sensu”32.

Konopczyński puentował, że „jeśli morał zgadza się z doświadczeniem wie- ków – to tym lepiej dla morału”33. Komentarz ten przypomina o tym, że skutkiem wyraźnej obecności „ja badawczego” bywają humor i dystans ironiczny. Wiadomo, że przedwojennej daty badacz nauczał swoich seminarzystów, że naukowe poszuki- wania przynoszą interesujące owoce, jeśli łączą się z zabawą, więc z osobistą przy- jemnością (nie można jednak mieć pewności co do tego, czy takie podejście bezpo- średnio wypływało z pobytu i przeżyć w Skandynawii, poznania ducha „rozsądnej wolności” oraz duńskiej szkoły dla życia: skolen for livet)34. Bez wątpienia zauważanie humorystycznych aspektów życia, bystrość komentarzy ułatwia – jak niegdyś po- magało Konopczyńskiemu – przechodzenie w argumentacjach dotyczących kwestii polsko-skandynawskich od sądów analitycznych do „naukotwórczych”, syntetycz- nych35. Natomiast łatwość w posługiwaniu się ironią, jak twierdził Richard Rorty, wskazuje na umiejętność podglądania świata i przedstawiania zagadnień na nowo:

oryginalność języka, staranność w obrazowaniu, pomysłowość w problematyzacji36. W tym świetle codzienna ironiczność będąca jednym z podstawowych elementów w typie idealnym kultury duńskiej (wyprowadzanym w rozdziale trzecim) może być uważana za potencjał innowacyjności i liberalizmu Duńczyków.

Rozmontowywanie zestandaryzowanych narracji w refleksji o profilu między- kulturowym pociąga za sobą pewną inwersję, kontrolowaną przewrotność. Rekonfi- guracja myślenia zaczyna się od analizowania – oprócz walorów Danii (i Północy),

31 V. Wróblewska, Paluszek, w: Polska Bajka Ludowa. Słownik, red. eadem, http://bajka.umk.pl/slownik/lista- hasel/haslo/?id=133 (dostęp 10.06.2018).

32 W. Konopczyński, Kwestia bałtycka jako zagadnienie międzynarodowe w czasach nowożytnych, w: idem, Kwestia bałtycka, s. 197.

33 Ibidem.

34 zob. P. Biliński, Władysław Konopczyński 1880–1952. Człowiek i dzieło, Kraków 2017, s. 252.

35 Por. ibidem, s. 214.

36 R. Rorty, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. W. J. Popowski, Warszawa 2009, s. 121–125.

(23)

w tym przedmiotów potocznego, publicystycznego uznania dla nordyckiej kultury społecznej i politycznej – tego, co się w Polsce, Danii i krajach nordyckich nie udało, m.in. w dziedzinie integracji regionalnej, układania stosunków z Europą środkowo- -północną. Chętnie zapominane bądź chowane do szuflady historyków antagonizmy czy epizody zepsute należycie charakteryzują stany znormalizowane, „utarte”. To także wykazuje sensowność sięgania bardziej wstecz, powoływania się na poziomie przedmiotu badania na wydarzenia i procesy sprzed drugiej połowy XIX wieku. Pod takim warunkiem, że negliżują one istotne precedensy lub pomagają uniezwyklać współczesne stany faktyczne. Dochodzimy tu do wyobcowywania tego, co znajome, ukazywania znaczenia z pozoru szczegółów. Dochodzimy tu więc do zasady po- dzielanej w antropologii kulturowej, ale inaczej tam egzekwowanej, bo w głównym nurcie utożsamia się ona z metodologią badań terenowych. „Jednakże czas ortodoksji już minął, żyjemy, i całe szczęście, w epoce co najwyżej eklektycznych herezji” – stwierdzał Bronisław Baczko dobrych 35 lat temu37. Tutaj „innowiercze” wydaje się przede wszystkim pochylenie nad społecznymi wyobrażeniami inności na odległość, na licznikach kilometrów nieznacznej, jednak w sytuacyjnych warunkach kontaktów między państwami dającej preteksty do uniezwyklenia odmienności kulturowej.

Waldemar Kuligowski wywodzi kulturową teorię defamiliaryzacji z  rosyj- skiego formalizmu (ostranienie Wiktora Szkłowskiego), zaznaczając, że została ona gruntowanie „wypraktykowana” przez artystów intencjonalnie oddziałujących na publiczność poprzez wywoływanie efektów obcości38. Kuligowski zauważa, że w na- ukach o kulturze winno liczyć się nie tylko szkiełko mędrca, ale także wrażliwość i odkrywczość charakteryzująca awangardę artystyczną; w obu profesjach – a może raczej przy obu „powołaniach” – defamiliaryzacja kładzie fundamenty pod postawę krytyczną39. Tym samym defamiliaryzacja wykracza poza efekciarskie strategie przykuwania uwagi, zalicza się do procesów samo-się-opisujących, zawiera namysł nad znaczeniem samego uniezwyklenia. W przekonaniu poznańskiego teoretyka kultury postawa ta występuje w dwóch podstawowych modułach: dramatycznym oraz ironicznym. Interesuje mnie tylko drugi, gdyż współgra z postulatem wysnu- wania ludzkiego sensu z mnogości faktów mało oryginalnych, dawno ujawnionych,

37 B. Baczko, Wyobrażenia społeczne. Szkice o nadziei i pamięci zbiorowej, przeł. M. Kowalska, Warszawa 1994, s. 36.

38 W. Kuligowski, Defamiliaryzatorzy. Źródła i zróżnicowanie antropologii współczesności, Poznań 2016, s. 30–31.

39 zob. ibidem, s. 8–11. Waldemar Kuligowski próbuje pokazać możliwość sięgania po defamiliaryzację poza sferą tekstową, zauważa wszakże, że finalnym produktem badania kultury jest tekst. O jego doniosłości decy- dują „strategia autorska, jak i wrażenie czytelnicze” (s. 47).

(24)

opisanych40. Ironiczni defamiliaryzatorzy dokonują zmiany patrzenia, zmiany kryteriów, wyłuskania spośród frazesów fascynujących banałów41. „Ironistce” Ror- ty’ego bez oporu przychodzi dopatrywanie się sporego fragmentu świata w ziarnku piasku. Tym bardziej że ironia trafia w  świat „tutejszy”. Kategorie stanowiące bliższe czy dalsze pogłosy staroświeckich wzorów kultury dobrze się zadomowiły w interpretacjach kultur, lecz zaskakująco rzadko były używane w celu poznawania sensu zachowania się Europejczyków, za wyjątkiem porównań psychospołecznych zorientowanych biznesowo czy socjotechnicznie (do takich ujęć nawiązuję krytycz- nie w rozdziale czwartym).

Etnografowie zwykli dokonywać pewnego rodzaju przesunięcia: innych, kul- turowo odmiennych ludzi sytuować „tam i wtedy”, siebie samych zaś „tu i teraz”.

W kulturoznawczej analizie sąsiedztwa kulturowego Polska (my) i Duńczycy (oni) znajdują się na swoich właściwych, geokulturowo zdefiniowanych miejscach; będą tam, gdzie byli. Diagnozie poddana zostaje współczesna piszącemu kondycja stosun- ków międzykulturowych, ale diagnozowanie to otwiera się na przesłanki historycz- no-kulturowe, niedyskrecje dyplomatyczne i zjawiska publiczne na różnym szczeblu.

Badacz nie jest krępowany prymatem źródeł terenowych ani, z drugiej strony, filolo- giczną selekcją tekstów kultury. Służą mu na równi detale z różnych kategorii: popu- larna piosenka, pieśń patriotyczna, slogan na przystanku autobusowym w Kopenha- dze, mapka poglądowa, zasłyszenie, autopsja. Narzędziem uniezwyklania może stać się jedna „duńska” zwrotka polskiego hymnu państwowego, motyw bociana, kuter ściągnięty do muzeum lub dawno opatrzone autochtonom pomniki w Warszawie czy w Sakskøbing. Jeśli interpretacja etnograficzna zmierza modelowo od tego, co obserwowalne, ku temu, co pierwotne, głębinowe (strukturalne) bądź – w innej opcji teoretycznej – kulturowo skonstruowane i  reprodukowane, to kulturoznawca po- święcający uwagę sąsiedztwu dwóch krajów kieruje się w swoich odczytywaniach od tego, co niejawne, rozproszone czy drobiazgowe, w stronę „wielkich”, obserwowal- nych procesów społecznych, politycznych, międzynarodowych.

zdarzeń, incydentów, zjawisk pomiędzy kulturami sąsiedzkimi przybywa cha- otycznie. Metafizycznie biorąc, jest to pole przygodności. Odzwierciedla ją rozpiętość zasobu źródłowego uruchamianego w tej książce. Baza materiałowa zbudowana zo- stała poprzez triangulację, tj. sięgnięcie po wiele rodzajów źródeł równocześnie. O za- leżnościach między odległymi, wydawać by się mogło, sprawami pisze się z pożytkiem

40 Ibidem, s. 51.

41 R. Rorty, Przygodność, ironia i solidarność, s. 125–128.

(25)

wtedy, gdy to samo poznaje się dzięki różnym materiałom, różnym rejestrom proble- mów. Pojawiają się więc dane archiwalne (z archiwów duńskich, przede wszystkim Rigsarkivet), dyskursywne (kwerendy w zakresie literatur przedmiotu w Bibliotece Królewskiej w Kopenhadze), lecz również obserwacje z rekonesansów na terenie Kró- lestwa Danii, elementy krajobrazu kulturowego, dane prasowe, wspomnieniowe, na- wiązania do prozy i filmów fabularnych – i tak dalej. Powstaje świadomie wyważony

„kupaż” źródeł, skoro badacz sąsiedztwa kulturowego musi wziąć odpowiedzialność za utorowanie w takim chaosie ścieżek do uchwycenia jakichś prawidłowości. Acz- kolwiek nie będzie to ład gabloty w staroświeckim gabinecie numizmatycznym, tylko, wedle formuły Geertza, ład szkwału (w oryginale: order of a squall) albo przynajmniej targowiska42. za czynnik wywoływania sztormu wypada tutaj uznać narracyjność fak- tografii. ze względu na taki charakter musi być ona często podawana w wywodach jako figura, w postaci zmetaforyzowanej.

Kuligowski podkreśla nieprzeźroczystość badaczy kultury zanurzonych w rze- czywistości opowiadanej. Wyobcowywanie oczywistości i szczegółów działa z dużym natężeniem szczególnie wtedy, gdy badacz zaczyna odwoływać się do spersonalizo- wanych kompetencji43. Wskutek tego w akademickie teksty wkracza „autobiograficz- ność i odautorskość narracji”44. Rzecz o czerwono-białych i Biało-Czerwonych nie polega na autobiograficznym pakcie z odbiorcą, niemniej jednak za tekstem stoi do- świadczenie nabywane spontanicznie przez 20 lat; wykonanie paroletniego projek- tu naukowego to zaledwie część tego okresu. Przyczyn upatrzenia sobie Danii przez piszącego te słowa, niemającego związków rodzinnych sprzyjających takim juwenil- nym fascynacjom, niepodobna sprecyzować w kategoriach interesowności. Pozostaje wymienić zauroczenie Kopenhagą (Europejską Stolicą Kultury w roku 1996), prze- korę (wszakże przyjaciół ciągnęło w cieplejsze, mniej wietrzne strony) i gotowość do bezinteresownego zmierzenia się z niewdzięcznym językiem obcym. Być może ja- kieś znaczenie miało to, że Dania formalnie pozostaje państwem morskim, zaś autor książki za wodą nie przepada; nie posiadł umiejętności pływania, obca jest mu kul- tura urlopów pod żaglami.

Wyspiarskość i morskość należy do jednego z obliczy Danii, ocierającego się o stereotypy, na które wspomniane doświadczenie z wyjazdów, podparte kulturo- znawczą postawą krytyczną, pozwala baczyć. Wszakże każdy duński obywatel uro-

42 C. Geertz, Po fakcie, s. 10.

43 Por. W. Kuligowski, Defamiliaryzatorzy, s. 48.

44 zob. ibidem, s. 61.

(26)

dzonym szyprem jest tak samo jak cyklistą, ekologiem, designerem, hodowcą trzody chlewnej na podobieństwo jednego z bohaterów serialu Borgen (Rząd), kucharzem eksperymentującym z ciekłym azotem i porostami z Islandii albo koneserem archi- tektury przyszłości. Książka ta dlatego odkrywa aspekty kultury schowane za prze- widywalnymi tematami duńskiej autopromocji: chłopskość za światowością, trady- cję za innowacyjnością, niepokorę lub niepoprawność polityczną, niemieszczącą się w horyzoncie ideowym przewodników „Krytyki Politycznej” po Skandynawii, za re- alizmem. Opisywanie tego złożonego układu cech wraz z fundamentami ideowymi zdaje się nie mniej nęcące od ich odbicia w lustrze problemów polskiej kultury.

Na koniec zachowana została okoliczność najistotniejsza. Książka, mimo że sta- nowi rezultat długotrwałego poznawania kultury duńskiej, jest bezpośrednim efek- tem projektu naukowego zrealizowanego w ramach umowy z Narodowym Centrum Nauki (konkurs Sonata 4). usystematyzowane kwerendy biblioteczne i archiwalne wraz z rekonesansami terenowymi nie mogłyby zostać przeprowadzone (w latach 2013–2016), gdyby nie kwerenda wstępna, umożliwiona przez stypendium Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (program Kwerenda, edycja 2011). Narodowemu Centrum Nauki w Krakowie należą się wyrazy wdzięczności za wsparcie, jakie pozwoliło po- konać generalną barierę spowalniającą rozwój polskiej skandynawistyki, a Fundacji na rzecz Nauki Polskiej – za wzmocnienie zaczynu. Jedynie na przeciwnym brzegu Morza Bałtyckiego, w  strefie wysokich podatków i  cen detalicznych, znajdziemy niezbędne, kompletne księgozbiory i archiwalia.

Podziękowań dla życzliwych osób, Polaków i Duńczyków, którzy wyświadczyli mi pomoc podczas badań i pracy nad ostateczną wersją tekstu, trwającej znacznie dłużej w stosunku do pierwotnych założeń, zebrało się doprawdy mnóstwo, toteż umieszczam je na końcu rozprawy. Książkę dedykuję najbliższym, żonie Agnieszce i córce Rozalii. Kurtyna ze słonej wody przez kilka lat rzucała cień na ich codzienność.

Drobną czcionką dołączam do tej dedykacji wszystkich, którym zabrakło sąsiada.

Grodzisk Mazowiecki Jordanowice w 2018 roku

(27)

Skandynawowie u siebie.

Cywilizacja nordycka i małe państwo

Jesienią 2010 roku na łamach dziennika „Rzeczpospolita” ukazał się krótki artykuł zatytułowany Skandynawowie chcą Unii. Można było się z niego dowiedzieć, że na północ od Polski zanosi się na narodziny nowego mocarstwa, gdyż w krajach nordyc- kich rośnie poparcie dla ich zjednoczenia. Podług przytoczonych w artykule badań, przeprowadzonych przez Oxford Research Institute na zlecenie Rady Nordyckiej, ponad 40 procent Szwedów, Duńczyków, Finów, Norwegów i Islandczyków opowie- działo się za powstaniem supernordyckiego państwa: ze wspólną głową, wspólną po- lityką zagraniczną, ale także odrębnymi władzami wykonawczymi w poszczególnych krajach będących członkami unii1. Takie państwo, dysponujące prawie 26-milionową populacją, mogłoby automatycznie zostać zaliczone do 12 najprężniejszych gospo- darek na świecie, a przy tym być ważnym graczem w różnych organizacjach mię- dzynarodowych: na przykład otrzymać reprezentację w G20. zjednoczona Północ przekroczyłaby wtedy wszelkie dotychczasowe ograniczenia wynikające ze statusu małych państw na peryferiach Europy zachodniej. Korespondencja ze Sztokholmu dla „Rzeczpospolitej” została sformułowana w sposób na tyle rewelatorski, że nie- trudno pomyśleć odbiorców, którzy uwierzyliby w wysokie prawdopodobieństwo re- alnego zjednoczenia obszaru nordyckiego. Byłoby to jednak pomyleniem kulturowej retoryki skandynawizmu, jedności i współpracy w regionie z realnymi dążeniami politycznymi i społecznymi. Polska gazeta przeskalowała motywacje autochtonów.

W tę pułapkę, której zastawianie jest racją istnienia Rady Nordyckiej, wpadli polscy dziennikarze, wciągając w nią czytelników prasy codziennej, rutynowo myślących

1 M. Szymaniak, A. Nowacka-Isaksson, Skandynawowie chcą Unii, „Rzeczpospolita” 2010, 5 listopada.

(28)

o Północy w kategoriach homogenicznej całości – Skandynawii właśnie. Rada Nor- dycka wręcz strzeże, by takie myślenie nie uległo zdenaturalizowaniu.

Respondenci z Danii czy Finlandii myśli o unii nie odrzucili w czambuł, ponie- waż mieli pewność, że idei takiej nie spotka dosłowne polityczne ucieleśnienie. Nic z dnia na dzień nie zmieni się w ich życiu. Badanie odzwierciedliło stałe poparcie mieszkańców Północy dla dobrego sąsiedztwa kulturowego i współpracy regional- nej. Wskazówka nordyckiego barometru drgnęła na przełomie dwóch pierwszych dekad bieżącego stulecia w kierunku poprawy panskandynawskiego samopoczucia, jak wolno sądzić, w reakcji na głośne, utopijne wystąpienia Gunnara Wetterberga.

Historyk z uniwersytetu w Lund i wieloletni szef centrali szwedzkich związków zawodowych pracowników akademickich, w środkach masowego przekazu, a na- stępnie w oficjalnej broszurze Förbundsstaten Norden wydanej przez Nordycką Radę Ministrów, gorączkowo apelował o nadanie integracji skandynawskiej formalnych ram przed upływem 2030 roku. Pisał, że w tym przypadku idealizm idzie w dobranej parze z realizmem2. Skoro Północ rozwija się szybciej aniżeli unia Europejska i jest bardziej od niej zaawansowana, między innymi pod względem polityki równości, to po formalnym zjednoczeniu zdobędzie pozycję bez mała mocarstwową, będzie nadawać ton polityce międzynarodowej3. Nawet gdy uwzględnimy fakt, że opinia ta sformułowana została jeszcze przed światowym kryzysem gospodarczym, Wetter- berg przegapił ważne kulturowe bariery przeciwdziałające skandynawskiej unii. Jak scalić monarchie? Która z rodzin królewskich miałaby ustąpić: potomkowie rodu Bernadotte ze Szwecji, Glücksburgowie-Oldenburgowie z Norwegii bądź Danii?

Niezręcznie również pomyśleć, jak wyglądałaby nieunikniona rywalizacja między Sztokholmem a Kopenhagą o tytuł stolicy zjednoczonej Skandynawii4. Na takiej zaś zawziętej konkurencji ucierpiałoby mikroskopijne Tórshavn na Wyspach Owczych, będące geograficznym środkiem imperium rozpościerającego się od Grenlandii po

2 G. Wetterberg, Förbundsstaten Norden, Köpenhamn 2010, s. 22–23.

3 Tendencje do publicystycznego idealizowania skandynawskich osiągnięć niezmiernie interesująco prześledzili gdańscy skandynawiści Kazimierz Musiał i Maja Chacińska. zob. K. Musiał, M. Chacińska, Constructing a Nor- dic Community in the Polish Press – Past and Present, w: Communicating the North. Media Structures and Images in the Making of the Nordic Region, red. J. Harvard, P. Stadius, London–New York 2016. Wybór materiału prasowego z okresu dwudziestolecia międzywojennego i transformacji ustrojowej nie jest w przypadku tej analizy wyłącznie pochodną selekcji, ale wynikiem dostrzeżenia paraleli, prowadzącego zarazem do ogólniejszego wniosku. Tym Skandynawia konkurencyjna i innowacyjna bardziej potrzebna piszącym z zewnętrznego punktu widzenia, im bardziej nasilone w ich stronach zmiany i poszukiwanie wzorców rozwojowych. W innych okolicznościach dochodzą jednak do głosu myślenie krytyczne i komentarze o znamionach dystopii.

4 zob. u. Østergaard, Union, Federation or „Merely” European Cooperation. Norden as a product of 1814, „Baltic Worlds” 2013, nr 1, s. 50.

(29)

Karelię. Wystąpienia retoryczne – na szczęście dla współczesnego stanu spraw na Północy – mają to do siebie, że nie spodziewają się kategorycznych odpowiedzi.

W tym rozdziale formułuję tezę, że sąsiedztwo kulturowe dla Danii jest hi- storycznie ustalone i  zinterioryzowane przez społeczeństwo. Rozpatruję, o  ile możności syntetycznie, jak Północ istnieje jako kulturowa całość, co ciągle łączy ze sobą nordyckich sąsiadów. To czynię, aby móc w rozdziale następnym skon- frontować tę panoramę skandynawskiej integracji w regionie z ideą Europy Środ- kowo-Wschodniej i  pochylić się nad zagadnieniem świata kultur basenu Morza Bałtyckiego. Oczywiście odsyła to równocześnie do kwestii usytuowania kultury duńskiej zarówno w  najbliższym sąsiedztwie, będącym oczywistością dla osób przeżywających akulturację w Danii, jak i pojmowanym nieco szerzej czy śmielej, wytyczanym wewnątrz refleksji strategicznej i  akademickiej. Określenie „mała”, które łatwo przylega do kultury Danii jako jednego z „brzydkich kaczątek” Europy w publicystyce i potocznych opiniach, nie jest cechą z uzasadnieniem wielowieko- wym, lecz refleksem przełomowego etapu pewnego procesu, warunkującego duńską nowoczesność w znaczeniu modernizacji, ponadto tworzącego kontekst dla zmian najświeższej daty5. W dowodzeniu słuszności poglądu, że Norden (Północ) stanowi wspólnotę geopolityczną i kulturową, która z retoryki hipotetycznej gotowości do skonfederowania, czerpie jedynie wzmocnienie, staram się przytaczać jak najwięcej argumentów związanych bezpośrednio ze społeczeństwem duńskim. Oscylowanie między Danią a jej nordyckimi partnerami jest nie do uniknięcia. Podejmowanie partykularnych problemów krajów nordyckich przyjmuje w ostatecznym bilansie zawsze postać studiów obszarowych. Dlatego sprawy czy zagadnienia na pierwszy rzut oka niemające ze sobą nic wspólnego potem objawiają znaczącą wspólność.

Poszukując differentia specifica wspólnoty nordyckiej, Sylwia Izabela Schab do- chodzi do przekonania o sensowności faworyzowania podejścia konstruktywistycz- nego kosztem esencjonalistycznego, w  myśl którego północna integracja byłaby tworem naturalnym, wybudzonym tylko z kilkuwiekowego letargu6. zaznacza jed- nak, że poglądu o nieustannym procesualnym tworzeniu integracji skandynawskiej łatwo jest bronić, przytaczając kolejne trafne argumenty, chociaż trudno ostatecz- nie przesądzać. Chcąc jednak nieco przechylić szalę na stronę, która budzi mniej- szą aprobatę skandynawistki, nawiążę do koncepcji Fernanda Braudela. Stwierdzał

5 O skandynawskich „brzydkich kaczątkach” przeczytamy w popularnej anglosaskiej syntezie: T. Griffiths, Skandynawia. Wojna z trollami, przeł. B. Gadomska, Warszawa 2011, s. 21–57.

6 S. Schab, Północ / Norden – rozważania o nordyckim dyskursie wspólnotowym, „Slavica Lundensia” 2011, vol. 26.

(30)

on: „Nie istnieje bowiem cywilizacja, którą można zrozumieć bez poznania prze- bytej przez nią drogi, jej tradycyjnych wartości i doświadczeń, jakie były jej udzia- łem. Cywilizacja zawsze jest przeszłością, żywą przeszłością”7. Nie dążę zatem do wydobycia „esencji” Północy, wspólnych i niezmiennych cech nordyckości, lecz za- mierzam scalanie obu podejść8. Świadome konstruowanie wspólnoty nordyckiej przez zainteresowanych aktorów politycznych i społecznych nie obywa się przecież bez projektowania potencjalności jednego organizmu państwowo-kulturowego na żywą wspólną przeszłość. Antecedencje, w tym zwłaszcza przypadek niezdarzo- nej w konsekwencjach średniowiecznej unii Danii, Norwegii i Szwecji oraz ruch towarzysko-kulturalny z XIX stulecia opowiadający się za zacieśnianiem współ- działania w regionie, dostarczają dobrych przesłanek do wyjaśnienia tej niezobo- wiązującej jedności i jaskrawych porażek zinstytucjonalizowanych prób całkowi- tej integracji9.

Wybór Danii jako punktu obserwacyjnego procesów kształtowania się teraź- niejszej mapy Skandynawii ma tę wielką zaletę, że znad Sundu czy Jutlandii mo- żemy mieć w zasięgu głębsze i dalsze korzenie współpracy nordyckiej. Rozczłonko- wanie Monarchii Oldenburskiej wraz z tożsamościową przemianą kultury duńskiej w „mniejszą” kreśli drogę przebytą również przez nordyckich sąsiadów Duńczyków.

Nowoczesny skandynawski pacyfizm i zaangażowanie w operacje pokojowe wyło- niły się z tumultu i historycznych konfliktów. Monarchia Oldenburska po utracie panowania w Szwecji na rzecz Wazów rozpadała się – w 1521 roku na dwie poło- wy, a potem jeszcze na więcej terytorialno-politycznych niezależnych organizmów – etapami, w Braudelowskiej nomenklaturze „połaciami wielkiego trwania”10. Jed- nak to, co od późnego średniowiecza po wiek XIX dzieliło dwory i armie bądź co mogło formalnie napawać „prowincjuszy” w Bergen, Turku czy Reykjavíku wro- gością do kolonialnych „ośrodków decyzji” w Kopenhadze i Sztokholmie, nie za- kłócało stałej wymiany ludzkiej, informacyjnej, towarowej. Mimo regionalnych konfliktów w rezultacie wielkiego fiaska precedensowego projektu „federacji”, zjed- noczenia królestw Danii, Szwecji i Norwegii pod koniec XIV wieku, Skandynawia

7 F. Braudel, Gramatyka cywilizacji, przeł. H. Igalson-Tygielska, Warszawa 2006, s. 58.

8 Celem uściślenia nadmienię, że nie dostrzegam kolizji między stanowiskiem Sylwii Izabeli Schab a własnymi koncepcjami; przeciwnie, nawzajem podzielamy wiele zapatrywań na uprawianie kulturowych studiów skan- dynawskich. Przemawiają za tym, na przykład, odniesienia badaczki do moich propozycji metodycznych.

zob. S. Schab, artykuł recenzyjny dotyczący publikacji: T. Griffiths, Skandynawia. Wojna z trollami w „Acta Sueco-Polonica” 2013, nr 19, s. 289–290.

9 M. Hilson, The Nordic Model. Scandinavia since 1945, London 2008, s. 117.

10 F. Braudel, Gramatyka cywilizacji, s. 68.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Profesor Golusiński jest preze- sem Polskiej Grupy Badań No- wotworów Głowy i Szyi oraz członkiem Zarządu Europejskie- goTowarzystwa Nowotworów Głowy i Szyi.. Zabiega w imieniu

Praca dotyczy modelowania numerycznego przepływu ciepła w gruncie w otoczeniu rur pionowego gruntowego wymiennika ciepła pompy grzejnej zainstalowanego w pobliżu

żenia i ruchu globu ziemskiego, sprzeczne z Pismem św. i jego praw dziw ie katolicką w ykładnią, ośmiela się on w ykładać nie jako hipotezę, lecz jak

Właśnie, gdyby szukać najogólniejszego kryterium wartości chrześcijańskiej i postawy chrześcijańskiej, pojmowanej w najlepszym moralnym sensie, to powiedziałbym, że

Wydaje się być słusznym, jest jednak bardzo nieprecyzyjny i jak doświadczamy tego od końca XIX wieku, a szczególnie w XX wieku, służył on często jako parawan usprawiedliwiający

Jak zauważono, o  ile źródłem innowacji w  przypad- ku innowacji popytowych jest rynek, o tyle zaposkojenie konkretnych potrzeb klientów może odbywać się już

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

Priorytetem Muzeum Narodowego w Krakowie było w tamtych latach jego otwar- cie na publiczność zagrożoną wykluczeniem z aktywności kulturalnej ze względu na