• Nie Znaleziono Wyników

"Ustawodawstwo Księstwa Warszawskiego : akty normatywne władzy najwyższej. T. I, 1807-1818", oprac. W. Bartel, J. Kosim, W. Rostocki, Warszawa 1964 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ustawodawstwo Księstwa Warszawskiego : akty normatywne władzy najwyższej. T. I, 1807-1818", oprac. W. Bartel, J. Kosim, W. Rostocki, Warszawa 1964 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

J. M archlew ski bynajm niej n ie odrzucał w ogóle pam ięci K o śc iu szk iB. Tym bar­ dziej nie czyniła tego PPS, której stanow isko w yszłoby pełniej, gdyby zostały uw zględnione w ypow iedzi działaczy p om iniętych (np. B. Lim anowskiego). W tej części książki uproszczeń jes't sporo.

W przedstaw ieniu stosunku do K ościuszki ruchów społecznych i p olitycznych nie uwzględniono roli w ątk ów historycznych w genezie ruchu ludowego. Za re­ prezentanta ideologii tego ruchu p oczytany został hipotetycznie A ntoni K ostecki, w latach 1893 (nie zaś, jak m yln ie w książce — 1894) do 1895 w ydaw ca czasopism a „Kościuszko” (s. 95). Zabrakło natom iast takich działaczy, jak choćby B. W ysłouch, który w 1894 r. w id ział w ruchu chłopskim spadkobiercę idei K ościuszki, zabrakło takich faktów , jak udział chłopów galicyjskich w obchodach stulecia insurekcji i organizowanie przez nich sam ych obchodów dla uczczenia pam ięci N aczelnika w su k m a n ie6.

Z historiografii naukowej pełniejszej oceny w ym aga T. K o r z o n , autor do dzisiaj przecież najpełniejszej biografii K ościuszki. Z poglądów tego historyka zostały pom inięte akcenty społeczne, które w ystąp iły i w „K ościuszce” i w „We- nętrznych dziejach P olsk i za Stanisław a A ugusta”. Zaskakuje .wniosek, że „Korzon należy jednak do grupy m oralizatorów i zm ieści się w tym schem acie” (s. 102). M yślę, że tw ierdzen ie to jest przejaw em nadm iernej dążności do k lasyfikacji w e ­ dług stereotypów literackich.

Zm ierzając do konkluzji, trzeba stw ierdzić, że książka K. Śreniow skiej n ie w yczerpała tem atu. A le zam ierzenie było am bitne, trudne ze w zględu na przedm iot i długi odcinek rozpatrywanej historii. O siągnięciem n iew ątpliw ym jest sam o już w ysu n ięcie zagadnień i rozw iązanie w ielu z nich, zapoczątkow anie badań. Miarą trudności niech będzie to, że b yły już w cześn iejsze próby takiego opracowania, lecz kończyły się pne niepow odzeniem i nie zostały uw ieńczone drukfetn.

J e rzy K o w ec k i

U sta w o d a w stw o K s ię stw a W arszaw skiego. A k ty n o rm a tyw n e w ła ­ d zy n a jw y ższe j t. I, 18071808, opracow ali 'W. B a r t e l , J. K o s i m, W. R o s t o c k i , W arszawa 1964, s. XX XV I, 176, 4 nlb.

Ukazał się w reszcie oczekiw any długo pierw szy tom w ydaw n ictw a, k od yfi­ kującego niejako akty ustaw odawcze K sięstw a W arszawskiego. W ydawcy p odjęli iście benedyktyńską pracę sporządzenia pełnej rejestracji, jakiegoś — można by pow iedzieć językiem archiwalnym — inw entarza idealnego, który stw arza dla badaczy tego okresu m ocną podstaw ę najw ażniejszych m ateriałów.

Praca tego typu jest zawsze żmudna, tu jednak sytu acja była szczególnie trudna ze w zględu na duże zniszczenie i rozproszenie archiw aliów K sięstw a. P o ­ zbaw ieni m ożliw ości w ykorzystania akt Sekretariatu S ta n u 1 w ydaw cy m usieli w poszukiw aniu kopii szperać po śladach korespondencji w zupełnie drobnych

5 Por. Julian. M a r c h l e w s k i , Pisma wybrane t. II, Warszawa 1956, s. SI, artykuł z 1895r.: Zdobycze święta majowego. W zm ianka o tym tylko w przypisie nie wydaje się wystar­ czająca, przy czym poglądy Marchlewskiego nie zostały chyba w pełni trafnie odczytane (s. 127, przyp. 364).

0 S. K o w a l c z y k , I. K o w a l , W. S t a n k i e w i c z , M. S t a ń s k l , Zarys historii polskiego ru c h u ludowego t. I : 1864—1918 (Makieta), Warszawa 1963, s. 40 n.

1 Warto w tym m iejscu zaktualizować inform ację wydawców: księgi protokolow Sekretariatu Stanu zostały zwrócone przez Związek Radziecki w ubiegłym ro k u .. Są w tej chw ili w AGAD, nie udostępnione jednak jeszcze przez Archiwum.

(3)

niejednokrotnie zespołach archiwów w ojew ódzkich 1 powiatow ych. Pokaźny ich spis zam ieszczono w e w stęp ie (в. XVIII).

K werenda objęła, oprócz zbiorów krajowych, L andeshauptarchiv w Dreźnie oraz Archivas nationales, A rchives du M inistère des A ffaires Etrangères i rękopisy B iblioteki Polskiej w Paryżu. Wobec dużego zniszczenia archiw aliów źródłem za­ stępczym stała się d la w ydaw ców prasa, w szelk iego rodzaju druki urzędowe, bro­ szury itd., a naw et opracowania, które przynoszą czasem przedruki n ie istn ieją­ cych już dziś w oryginale aktów ustaw odawczych.

Pierw szy tom w yd aw n ictw a obejm uje u staw odaw stw o z lat 1807—1808, w dal­ szych dwóch ukażą się ak ty z lat 1809— 1810 i 1811— 1813. Datą początkową w y ­ daw nictw a jest 22 lipca 1807 r.2 — dzień nadania przez N apoleona konstytucji, datą końcową 12 m aja 1813 r. — dzień zakończenia d ziałalności Rady M inistrów. N ie jest to oczyw iście całość u staw odaw stw a K sięstw a, ale lw ia jego część — tak ilościow o, jak też jakościow o. W ydawcy dokonali w yboru w ed le hierarchii w a ż­ ności norm, uw zględniając oczyw iście norm y „najwyższej in stancji”. Są to:

„1

— akty królew skie o charakterze ustaw ow ym ,

2

— akty królew skie w ydan e w sprawach indyw idualnych (akty adm inistra­ cyjne), które nie są tylko stosow aniem prawa, ale z braku odpow iednich ogólnych przepisów isame je stanow ią,

3 — akty m inistra sekretarza stanu, przekazujące w ładzom naczelnym K się­ stw a w olę .monarchy na mocy specjalnego upoważnienia króla, jeśli za­ w ierają w iążące w ytyczne,

4 — uchw ały sejm owe,

5 — akty o charakterze ustaw ow ym Rady Stanu i Rady M inistrów ” 3. W rezultacie otrzym aliśm y m ateriały pierwszorzędnej wagi, które razem z n ie­ dawno w ydanym i przez Br. P a w ł o w s k i e g o „Protokołam i Rady Stanu” 4, aktam i K om isji Rządzącej i „D ziennikiem P raw K sięstw a W arszaw skiego”, sta ­ now ią zasadniczy zrąb u staw odaw stw a tego okresu, 'tak przecież w ażnego w h isto­ rii praw a i adm inistracji polskiej.

Bardzo słuszna w ydaje się przyjęta m etoda w ydaw nicza, oparta w zasadzie na instrukcji PAN, jednak z pew ną m odernizacją. G w arantuje ona m aksim um oszczęd­ ności m iejsca i zw ięzłości informacji. W szystkie akty opatrzone są regestam i, które powtórzone p a końcu .książki, stanow ią bardzo dokładny spis treści, u łatw ia­ jący korzystającem u orientację. Cenna jest inform acja, podająca w szystk ie, od­ notow ane przez w ydaw ców , m iejsca publikacji aktu, tak że oryginał (jeśli jest) i w szystk ie jego rękopiśm ienne kopie. Początkow ą i końcową form ułę każdego aktu opuszczono, skracając w ten sposób tekst. Brzm ienie form uł podano w e w stępie. Słusznie też nie robiono przedruków z „Dziennika P raw ”, który jest łatw o dostępny w bibliotekach, a ograniczono się do regestu i inform acji b iblio­ graficznej. Całość opatrzyli w ydaw cy w stęp em i bibliografią, nie sporządzili na­ tom iast żadnych skorowidzów. Skorowidz rzeczowy — być m oże — n ie jest tu potrzebny, zastępuje go zestaw ienie poszczególnych aktów, natom iast skorowidz nazw isk b y łb y bardzo przydatny.

Podkreślając raz jeszcze ogromną w artość w ydaw nictw a, w ypadnie zgłosić w szakże kilka uwag krytycznych.

Wstęp — jak to stw ierdzili autorzy — składa się z trzech partii: ogólnych założeń, zagadnień ustrojow ych i zagadnień archiwoznawczych. Lektura w stępu zostaw ia w rażenie, że każdy z autorów m iał inną koncepcję rozważań w stępnych

2 Wyłączając ustawodawstwo okresu między 22 llpca a 5 października, kiedy działała jeszcze K o m isja Rządząca.

3 W stęp, s. X I, X II .

4 Wydawcy podają tylko pierwszą część, od tego czasu ukazała się ju ż druga. Bor. Protokoły

(4)

i w ed le niej realizow ał sw oje cząstkowe zadanie. Stąd w ynikają pew ne niekonsek­ w encje, a co gorsza —■ zostaje w rażenie zbyt w ątlej syntetyzującej m yśli prze­ w odniej. O ile partia archiwoznawcza opracowana została niezm iernie szczegó­ łow o, o tyle w yw ody w części ustrojowej są niekom pletne i jakby w yryw kow e. Oddając głos w rozważaniach szczegółow ych Wł. S o b o c i ń s k i em u 6, autor tej części w stępu ogranicza się do zam arkowania tylko szeregu w ażnych spraw, jak np. kom petencje poszczególnych w ładz i ich rozwój w św ietle skom plikowanej teorii i jeszcze bardziej skom plikow anej praktyki.

Podany w e w stęp ie zakres kom petencji Rady Stanu jest niepełny: przy omó­ w ieniu pow stania i działalności Rady M inistrów zabrakło powiązania tej in sty­ tucji z Generalnym D yrektorium , którego była kontynuacją i które ustaliło już w ogólnych ram ach jej zakres i form y działania. W w yw odach autora Rada Stanu i Rada M inistrów to dwa now opow stałe urzędy; w rzeczyw istości Rada M ini­ strów m iała już za sobą okres prób i doświadczeń, była j.uż urzędem z prawdziwego zdarzenia, który w okresie przejściow ym sprężyście skupił w ładzę w sw oim ręku. Rada Stanu natom iast, narzucona przez konstytucję, była instytucją nową i obcą. Rozumiem, że pew ną dyscyplinę narzuciła autorowi konieczność rozgra­ niczeń form alnych, ale czy godzi się w tym m iejscu tak ostro oddzielać form alia od rzeczyw istości?

Form alny punkt w idzenia zaciążył rów nież na dalszych wyw odach, gdzie autor pisze o ryw alizacji Rady Stanu z Radą M inistrów w ciągu całego okresu istnienia K sięstw a. Zw ażywszy fakt (podkreślany przezeń nieco w yżej) G, że skład osobowy obu Rad był n iem al identyczny, warto ustaw ić problem na nieco innej płaszczyź­ nie: m niej chodziło tu o ryw alizację dwóch instytucji; raczej o stosunek określonej grupy ludzi stojących u steru do takiej czy innej form y rządu. Słowem — dzieje „ryw alizacji” Rad to po prostu dzieje adaptacji w polskich w arunkach dwóch form naczelnych in stytu cji państw owych.

W reszcie ostatnia pretensja o oprawę bibliograficzną w ydaw nictw a. Trudno doprawdy uznać słuszność dokonanego wyboru literatury tym bardziej, że nie ma żadnych w yjaśnień na ten tem at. Jest to praw dopodobnie tylko zestaw ienie lite ­ ratury cytow anej w e w stępie, a nie obejm uje ono pozycji w ystępujących w dal­ szych partiach tomu. Trudno uwierzyć, żeby przy opracowywaniu tak w ielkiego problemu, jakim jest ustaw odaw stw o K sięstw a, naw et tylko w postaci w yd a w n ic­ twa, nie m onografii, można było ograniczyć się do posiłkow ania kilkunastu do­ słow n ie opracowaniami. Poza tym w ybór jest dziw ny; dlaczego zabrakło studiów praw no-ustrojow ych R e m b o w s k i e g o ? D laczego z tw órczości H a n d e l s - m a n a, tak w ażnej dla zagadnień kształtow ania się państw ow ości polskiej, w y ­ brano tylko cztery pozycje? Dlaczego, jeśli uwzględniono S k a r b k a , pom inięto inne relacje tego typu, pół-pam iętniki, pół-opracowania? Takich pytań nasuwa się bardzo w iele. To samo dotyczy bibliografii źródeł. Żeby dojść do pełnego zesta­ w ien ia w ykorzystanych źródeł trzeba przejrzeć bibliografię na s. XXV, w ykaz skrótów (strona nlb. po s. XXV) i w reszcie raz jeszcze dokładnie przejrzeć w stęp (np. w szystkich „Dzienników D epartam entow ych” nie ma ani w bibliografii ani w w ykazie skrótów). Dlaczego, jeśli uwzględniono publikowany diariusz sejm u z 1809 r., n ie (Uwzględniono rękopisów diariusza z r. 1811 znajdujących się w AGAD i B ibliotece U niw ersyteckiej w W arszawie? Dlaczego w inform acji o w yd aw n ic­ twach daw niejszych napisano, że M. R o s t w o r o w s k i w yd ał „całokształt” m a­ teriału K om isji Rządzącej <s. V)? Wiadomo przecież, że nie jest to całość m

ate-5 U strój i prawo Księstwa Warszawskiego. Praca w maszynopisie.

6 N ota Ъепе można także mieć pretensje o nieprecyzyjne sformułowanie. Na s. V I autor pisze: „pomimo identycznego składu Bad (członkami Bady Stanu, ja k i Bady Ministrów, są cl sami m i n i s t r o w i e A l e przecież od Bady Ministrów różniło Badę Stanu istnienie czterech referendarzy, bez których ustawowo- nae mogła istnieć. Skład więc obu Bad nie był identyczny.

(5)

riałów ustaw odawczych Kom isji. Niepokój budzi też dość niekom pletna notatka o w ykorzystaniu zbiorów rękopiśm iennych poszczególnych bibliotek. N ie w iem y np. czy w yzyskano rękopisy Ossolineum , B iblioteki Raczyńskich, zbiory kórnickie.

Rozumiem dobrze, że impreza w ydaw nicza tego typu nastręcza szczególnie dużo drobnych, dokuczliw ych problem ów. Stąd duża m ożliwość przeoczeń i p ew ­ nych skrótów m yślow ych, nie dość jasnych dla korzystającego. Pragnę jednak raz jeszcze na zakończenie podkreślić .walory w ydaw n ictw a i w yrazić wdzięczność w y ­ dawcom za w łożony w nie ogrom ny trud, bardziej opłacalny dla innych badaczy dziejów K sięstw a, niż dla nich samych.

B arbara G rochulska

Maurice D u v e r g e r , Les pa rtis politiqu es, Librairie Armand Colin,' Paris 1961, wyd. IV, s. 476.

Praca ta jest studium z pogranicza historii, socjologii i historii doktryn p oli­ tycznych. Autor, profesor prawa konstytucyjnego na Sorbonie, jest zarazem także publicystą i dziennikarzem (redaktorem „Le M onde”)· W ykłada też w Instytucie Nauk P olitycznych w Paryżu, uprawiając z zam iłow aniem i talentem tzw . nauki polityczne. Ma w sw ym dorobku prace o m etodologii nauk społecznych, ujm ow ane w łaśn ie w owej płynnej aurze „nauk politycznych”, dyscypliny rozw ijającej się i poszukującej sw ego określenia. Odnajdujem y to i w recenzowanej pracy. Opu­ blikow ana pod patronatem Fondation N ationale des Sciences P olitiq ues cieszy się ona na Zachodzie znaczną poczytnością. Została przetłum aczona na język an g iel­ ski, niem iecki, hiszpański. Znana jest polskim socjologom , m niej historykom . A utor zna dobrze marksizm, ale nie jest m arksistą. N ie uważa p olityk i za dziedzinę w alk i klas o panow anie, o w ład zę państw ową. Postuluje przekształcenie klasycznej nauki praw a konstytucyjnego, bowiem stare klasyfikacje polityczne A rystotelesa czy M onteskiusza są dziś nieprzydatne. K lasyczną naukę prawa konstytucyjnego należy zastąpić analizą struktury funkcjonujących partii politycznych. Znajomość tej struktury stanow i klucz do zrozum ienia i oceny system ów p aństw ow ych. W y­ wodzący się z X VIII w iek u podział na ustroje k onstytu cyjn e i niekonstytucyjne, na w ładzę w ykonaw czą i ustawodawczą, odgrywa w X X w iek u stosunkow o małą rolę. „Demokracja zachodnia charakteryzuje się najistotniej przez istn ien ie zorga­ nizow anej opozycji. Dem okracja w schodnia przez jej n ieistn ien ie” (s. 452). Zatem D u v e r g e r zaleca sw oim czytelnikom szukać różnic w ustroju A nglii i ZSRR w strukturze działających partii p olitycznych w obu krajach. Form ułując m iesz- czańsko-liberalną teorię partii politycznej naczelny akcent p ołożył na zbadanie elem en tów składow ych partii, dzięki w spółdziałaniu których partia w yk on u je sw e funkcje. N ie godząc się z autorem co do proponowanej przez niego teorii, w ydaje się w skazane prześledzenie toku jego rozum owania. M iędzy innym i sygn alizuje ono, jak bardzo są potrzebne m arksistow skie analizy system ów partyjnych Europy Zachodniej *. K siążka podaje w bibliografii 87 pozycji; w zasadzie jest bez przy­ pisów , nasycona jednak pow ażnie faktam i, datami, liczbam i, w ykresam i graficz­ nym i (jest ich 56) itp. Chronologicznie obejm uje lata 1850— 1956, terytorialnie Europę Zachodnią, Stany Zjednoczone, ZSRR, A ustralię. N ajdokładniej: Francję, B elgię, Anglię. Znacznie słabszą znajom ość w ykazuje w zakresie Europy w sch od ­ niej. Polska niem al n ie istn ieje, są w zm ianki o Czechosłowacji.

Co .to .jest partia? Autor kwestionuje, d efinicję B eniam ina Constant z 1816 r.: „Partia jest to zw iązek ludzi, którzy w yznają tę sam ą doktrynę polityczną” X Sz. C h o d a k , System y p artyjne Europy Zachodniej. Pochodzenie, ewolucja, fu n k c je spo­

Cytaty

Powiązane dokumenty