• Nie Znaleziono Wyników

Z korespondecyi Kołłątaja podczas Sejmu Wielkiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z korespondecyi Kołłątaja podczas Sejmu Wielkiego"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Z korespondcneyi Kołłątaja

podczas sejme wielkiego.

Moi nieprzyjaciele... nie dokażą, abym nie b y ł następnym znany pokoleniom ...

K o ł łą t a j .

Po śmierci Garnysza, б października r. 1790, zawakowało pod-

kanclerstwo koronne. Marszałek sejmowy Małachowski, książę

Adam Czartoryski, Ignacy i Stanisław Potoccy popierali do pie­

częci Kołłątaja, który, zdaniem ich, byłby wielce przydatny w se­

nacie. Inaczej oceniał Kołłątaja kanclerz wielki koronny, Jacek

Małachowski: „tak m u był przeciwny, iż się aż odkazywał, iż kan-

clerstwO złoży, gdyby go zobaczył kolegą“. Król wahał się. „W pra­

wdzie,— pisał 13 listopada,— w talentach nie widzę, ktoby przewyż­

szał Kołłątaja między kompetytorami, ale ci kompetytorowie dla

swoich celów czernią go, jak mogą, de vita et moribus. A najbar­

dziej szkodzić mu usiłują tem, że on najwięcej pisał i gadał za

sukcesyą tronu, za podniesieniem stanu miejskiego; i jemu przypi­

sują to wszystko w projekcie rządowym, co najbardziej walczy

i ze zwyczajami i z przesądami, panującymi u nas... W ięc podo­

bno Kołłątaj będzie musiał wraz z innymi aspirantami do mini-

steryum jeszcze poczekać; lubo on i jego promotorowie się boją,

aby przy większej liczbie nie przeważyły rekomendacye za kim

innym “ г).

Nadeszły sejmiki listopadowe dla obioru nowego kompletu

posłów. Niektóre województwa, jak wołyńskie, lubelskie, sieradz­

kie, wpisały do swych instrukcyi zastrzeżenie, żeby Kołłątaj „do

żadnych ministeryów, ani do senatu przypuszczonym nie by ł“.

(3)

2 7 6 Z K O RESPO N D EN C YI K O ŁŁĄ T A JA .

Król, lubo liczący się z życzeniami marszałka Małachowskiego

i życzliwie dla Kołłątaja usposobiony, ze względu na opinię pu­

bliczną nie m iał odwagi promować tego, któremu przypisywano

instynkta Katyliny. Na początku r. 1791 laskę wielką litewską

oddał Ignacemu Potockiemu, podskarbstwo wielkie koronne Kos­

sowskiemu, — obsadzenie podkanclerstwa koronnego odłożył na

później. Kołłątaj niecierpliwił się. Głównego protektora swego,

marszałka Małachowskiego, zarzucał skargami na zawiść nieprzy­

jaciół. Trzy biletjr, pisane przez niego do marszałka, rzucają nieco

światła na pewne momenty tej sprawy J).

JPan starosta n o w o g r o d z k i 2) przyszedł do mnie z układami, p r ze ­ kładając mi jakieś extraordynaryjne groźby, wahan ie się królewskie i bojaźń, ab y nie ucierpiał, g d y mię p odka ncle rzym nominować będzie. U k ła d y te miały być propon owane z woli J W . P a n a Dobr. O c ze k i­ wałem spokojnie p oda nego srzodka, abyś J W . Pan Dobr. raczył w p r z y ­ tomności J W . marszałka P o to ck ie go , X ię c ia generała 8) i P . Stanis ła ­ w a 4) żądać u króla exp likacyi IP. K ick ie go 5). Nie mam o tem do nie ­ sienia c o się stało i jak się IP. Kicki explikow al przed królem z rzeczy, której się zaparł król przed P. Stanisławem. L u b o to było potrzebne nawet do większych interesów. J W . Mości Dobr.! Daruj łaskawie, j e ­ żeli, w stanie słabości zdrowia znajdując się, w y rażę ja k ą czułość; wart jestem wyrozumienia, zazdrość mnie prześladuje, w famili JW . Pana Dobr. mam najwięcej nieprzyjaciół; za wierne moje do J W . Pana Dobr. przy w ią za nie dzieło mojej promocj'i ma być dziełem JW . P a na Dobr.; po cóż mnie dręczą układami; niech ci, co mię niechcą mieć ministrem, układają się z JW . Panem Dobr., wszak j a nie piąłem się do tego stopnia, J W . P a n Dobr. mnie wartym osądziłeś, J W . Pa n masz dla mnie słowo króla, J W . P a n Dobr. jeste ś depozytaryuszem słowno­ ści królewskiej; ja ani słowa królewskiego, ani słowa J W . Pana Dobr. nigdy nie odstąpię. N iech że mi dadzą pokój z tymi układami; wszak można mię niebronić, można mię oddać w rę ce prześladowców, można mi słowa niedotrzymać i zupełnie mię opuścić. W tem wszystkiem, co­ kolwiek się stanie, albo będzie wielbione słowo J W . P ana Dobr. i króla, albo się okaże, że w trudnych okolicznościach godziło się ze mnie

W szystkie listy K o łłątaja podaję w całości lub uryw kach z autogra­ fów , adresow anych do m arszałka M ałachow skiego i króla, rzadko kiedy za ­ opatrzonych w datę i podpis. A dresow ane do M ałachow skiego przechow uje biblioteka ordynacyi hr. K rasińskich (Korespondencya St. Małachowskiego), do S tanisław a A ug usta— m uzeum książąt Czartoryskich (Eps. n r 922). Z listów do króla korzystam o tyle, o ile nie w yzyskałem ich w książkach: Ostatni rok sej­ mu wielkiego (1896) i K o n fe de racja targowicka (1903).

2) Tadeusz Czacki. 3) A d am Czartoryski. 4) Potocki.

(4)

Z K O R E S P O N D E N C Y I K O ŁŁĄ T A JA . 2 7 7

uczynić ofiarę... Jeżeli J W . P an Dobr. skutecznie zechcesz, podkan- clerstwo mię nie minie, bo król nie może J W . Panu odmówić, a j e g o zasługi są dla mnie większą rekomendacyą, jak całej izby głosy; a że ja nikomu w i e r z y ć nie mogę, żebyś J W . P a n Dobr. mnie szczerze nie utrzymował, więc nie wątpię, iż mię to nie minie, lub g d y b y minęło, nicby się osobliw ego nie stało; rzekłbym sobie: położyłem na dzie ję moją w człowieku...

....Skutkiem je s t ufności mojej, żem natychmiast pisał do J W . Pana D o br., donosząc mu o doszłych do mnie p r o p o z y c y a c h , abym p o z w o ­ lił na nominacyę JX. Naruszewicza na podkanclerstwo, który w k w ar­ tał miał mi odstąpić. Uznasz J W . P a n Dobr., że człow ie kowi słabemu, a jeszcze nienadto uganiającemu się za dymem promocyi, są to rzeczy z byt nudne, tem bardziej, g d y mi je czynio no w imieniu najwię kszeg o m ego łaskawcy. D la c zeg o bardzom kontent, że JW . P a n Dobr. tak łaskawie przyjąłeś mój list, jak d o b r o c z y n n y ojciec, któ ry mię ośw iecił i wyjaśnił cały interes. T a ż moja była myśl, aby się teraz z ministe- ryami nie śpieszyć, aby wprzód wprowadzać formę rządu, a to, co się t y c z y ministrów, zostawić czasowi rozsądniejszemu i lepiej wyjaśnionej prawdzie. Po tw arz albowiem i złość na czas krótki do kazyw ać mogą... Już k i e d y król i partya dobrze m yślą cych nie sądziła za rzecz p r z y ­ datną losom kraju, abym wszedł do robót przed zaczęciem n o w e g o kompletu posłów, mniejsza o to, choćbym wszedł za pół roku. Ja ża­ dnych dla siebie projektów robić nie będę, dość mi na tem, że mię J W . Pan D obr. wartym osądziłeś podkanclerstwa... Moi nieprzyjaciele mogą dokonać wszy stk iego, co sobie zamierzyli, ale nie dokażą, abym nie był na stęp ny m z n a n y pokoleniom, aby potomność między mną i nimi sp raw ied liw ego nie wydała wyroku...

Byłem na dniu wczorajszym r e k o m e n d o w a n y wraz z tymi, k tó ­ rym J W . P a n Dobr. sprawiedliwość oddajesz; racz J W . Pan Dobr. skłonić dziś N. P a na, aby rac zył te trzy ministerya rozdać, a n a ty ­ chmiast a b y po rozdaniu rekom endacya do nadworn ych nastąpiła. C z e ­ gó ż sobie robić trudność, gd zie p ew nie robić można; rozumiem, że król Imć najmocniej utwierdzi prawo swoje, g d y takie osoby zainte­ resuje teraz i P. W a w r z e c k i może b y ć no m in ow any i Ostr ow ski nad- g r o d z o n y i ja odzyskam spokojność. P o ty m J W . P a n D o b r . patrzeć będziesz na dzieło swoje zawiedzione, zrobi się pocie cha J W . P a na Dobr. nieprzyjaciołom i moim, a j a cierpieć będę dlatego, że cnotliwi i sprawiedliwi osądzili mię b y ć wartym stopnia promocyi... M ożna mię nawet opuścić, a reszcie cnotliwym i zasłużonym oddać sprawiedli­ wość; je st jeszcze j a k a taka pora, była lepsza.

Znany jest udział Kołłątaja w opracowaniu konstytucyi. W ia ­

dome są środki, podjęte dla przeprowadzenia jej na seśyi sejmo­

wej 3 maja r. 1791. Myślano też o sposobach utrwalenia

(5)

2 7 8 Z K O RESP O N D EN C YI K O ŁŁĄ T A JA .

t u c y i , o z a b e z p i e c z e n i u je j p r z e d a ta k a m i w e w n ą t r z i z e w n ą t r z . N a z a ju tr z p o p r z e w r o c i e , 4 m aja, K o ł łą t a j p r z e s ł a ł m a r s z a łk o w i M a ­ ł a c h o w s k i e m u n a s t ę p u j ą c e p r z y p o m n i e n i a w t y m w z g l ę d z i e .

B o gu Najwyższem u u cz y n iw s z y dzięki, że J W . P a n a Dobrodzieja chciał mieć narzędziem szczęścia ojczyzny , wracam do przypomnienia mu, czego nie należy zapomnić.

1-mo A b y k a n ce lary e gr odzka i miejskie nie b y ł y otwarte, aż ta k onstytucya oblatow aną będzie, a po oblacie aby żadna nie wa żyła się przyjm ow ać manifestów.

2-do A b y na jutrzejszej s e s y i г) wziąść do d e c y z y i s ą d y sejmowe i, po ich przejściu, aby zaraz sędziów sejm ow ych z przyto m nych se ­ natorów i ministrów7 i posłów wybrać i a b y natychm iast zaczęły się sądy sejmowe.

3-tio A b y dobrze się naradzić, ż eby ci, którzyby nie zaprzysięgli ■tej konstytucy i, nie znajdowali się na sesyach sejmowych, póki nie

zaprzysięgną.

4-to Ż e b y król nominował natychmiast ministrów i wybrał Straż, aby się jak najrychlej zaczęła egzekucya.

'5-to A b y jenerałow ie najpóźniej jutro rozjeżdżali się do sw y ch komend, a Xiążę M i c b a i 2) ab y tu był przez K o m isy ę zatrzymany.

6-to A b y D e p u t a c y a 3) do ministrów swoich je s z c z e rozpisała i doniosła im o tem, że teraz już od króla i j e g o ministra będą o d ­ bierać rozkazy.

7-mo Z a go r ąc e go czasu trzeba króla obowiązać, ż eby pan Matu- szew icz miał p r zy rzeczo n e podkanclerstwo litewskie.

8-mo A b y króla dobrze dopilnować w rozdaniu obowiązków mi­ nistrów, osobliwie cudzoziemskiego.

9-no A b y praw o zapadłe na francuski ję z y k tłómaczyć i rozesłać naszym ministrom; dziś zaś aby elektorowi saskiemu po polsku posłać.

Ю -mo A b y P. S t a n i s ła w 4) natychmiast do B erlin a mógł w y j e ­ chać, a lepiejby było, ż eby w y jech ał P. marszałek Potocki, bo j e g o zręcznemu rozumowi najwięcej ufam, a na tem cała dobroć, g d y król pruski będzie kontent.

u . Uniw ersał drukow ać, w którym dodatki i og nia niech doda P . Stanisław, albo niech g o i mnie wrócą.

Dość tego tymczasem...

Jeżeli król nie boi się ze mną gadać, niechże mi każe b y w a ć , bo ja n i g d y za cudzym wózkiem nie pobie gnę i bardzo jestem kontent w małej mojej celce, kie dy widzę, że o jc z y z n a moja już je st cała, byle nią dobrze rządzić umiano.

C h a r a k t e r y s t y c z n e m je s t , ż e K o ł łą t a j u z n a ł z a r z e c z p o t r z e ­ b n ą u r z ę d o w e m u k i e r o w n i k o w i s p r a w y p r z y p o m i n a ć to, co n i e ­

') T. j. Ь maja.

*) L u bo m irsk i, generał lieutenant, dow odzący d y w izy ą w o łyńsk ą i p o ­ dolską.

*) D o spraw zagranicznych. 4) Potocki.

(6)

wątpliwie było obmyślane na posiedzeniach tajemnych przed se-

syą sejmową 3 maja. Znać, nie zregestrowano na piśmie rezulta­

tów narad, Kołłątaj zaś nie dowierzał pamięci marszałka.

Nie wszystkie przypomnienia Kołłątaja zostały wykonane.

Nazajutrz po ogłoszeniu konstytucyi, przed jej obiatą, pisarz

grodu warszawskiego przyjął do akt oświadczenie malkontentów,

że na sesyi sejmowej 3 maja „na nic, coby prerogatywom wolno­

ści narodowej, spokojności domowej i instrukcyom przeciwnego

było, nie zezwalali“. Po oblacie konstytucyi, t. j. po 5 maja, prze­

ciwnicy manifestowali się w aktach włodziemierskich, łuckich,

brzesko-litewskich, kamienieckich i lubelskich.

Prawo o sądzie sejmowym zapadło 17 maja r. 1791; w dzie­

sięć dni potem nastąpił wybór członków tej magistratury, lecz nikt

nie był pociągnięty do odpowiedzialności.

Nie przedsięwzięto żadnych środków dla niedopuszczenia na

sesye sejmowe tych posłów i senatorów, którzy konstytucyi nie

zaprzysięgli.

Nominacya ministrów i członków Straży nastąpiła dopiero 17

maja r. 1791. Nieosobliwie pilnowano króla przy obsadzaniu Straży,

skoro weszło do niej trzech stronników rosyjskich: Branicki, Ja­

cek Małachowski i Chreptowicz, — ostatni do interesów zagrani­

cznych.

Do Berlina wyprawiono z listem królewskim Stanisława Po­

tockiego.

Z treści punktu jedenastego przypomnień można wnosić, że

uniwersał marszałków sejmowych z 7 maja przygotowany był przed

ogłoszeniem konstytucyi i że wyszedł z pod pióra Kołłątaja.

Jednocześnie z przypomnieniami dla marszałka Małachowskiego,

Kołłątaj radził królowi:

R a c z W K M o ś ć najprędzej sprowadzić X c i a Prym asa i P. g e n e ­ rała Kom arzew skie go, bo tego potrzeba dla dzielności rządu; wiem, że W K M o ś ć czujesz to dobrze, że w bracie swoim mieć będziesz po­ mocnika wiernego, a słudzy Jego więcej respektować będą swe p o w in ­ ności. W Pa nu Komarzewskim masz W K M o ś ć w y p r o b o w a n ą zdatność i wierność, p rzy takiej machinie rządu w o j s k o w e g o trudno się bez n i eg o obejść. R a d z ę , aby X źę Prym as je ch a ł na Drezno, aby się w i­ dział z elektorem, aby nawet był w Berlin ie, do c ze g o b y się uło żyły myśli dla W K M c i potrzebne, g d y trochę ochłodną nam g ł o w y z rado­ ści wczorajszej

*

*

*

Z K O RESPON D EN CYI K O ŁŁĄ T A JA . 2 7 9

*) P rzy tej sposobności Kołłątaj u praszał o ordery ś. Stanisław a dla Slichtinga,generała-m ajora w wojsku pruskiem , który był w u jem M iaskowskiego,

(7)

2 8 0

г

K O RESPO N D EN C Y I K O Ł Ł Ą T A JA .

Klub przyjaciół konstytucyi 3 maja zebrał podpisy 140 po­

słów sejmowych z żądaniem oddania podkanclerstwa Kołłątajowi.

Król naleganiom większości sejmowej ustąpił i na sesyi 17 maja

r. 1791 osławionemu Katylinie powierzył pieczęć mniejszą koronną.

Krok ten ułatwiła Stanisławowi Augustowi nieobecność w W a r­

szawie Jacka Małachowskiego, który, przeciwnym będąc przewro­

towi 3 maja, nie chciał pełnić urzędu kanclerskiego i usunął się

zagranicę. Ponieważ Jacek Małachowski na prośby króla i mar­

szałków sejmowych cofnął swą rezygnacyę i objął w Straży inte-

resa wewnętrzne, przeto Kołłątajowi przypadło prezesostwo w ase-

soryi, czyli pełnienie funkcyi ministra sprawiedliwości. Pozatem

podkanclerzy czuwał nad wszystkimi obrotami sprawy publicznej

zarówno w rządzie i sejmie, jak i w sferze życia społecznego.

Straż szła wielokrotnie za wskazówkami K o łłąta ja x). Marszałek

Małachowski kroku nie zrobił bez naradzenia się z podkanclerzym,

który ze swej strony wciągał do konferencyi Ignacego Potockiego.

Mając z woli króla kierownictwo prowincyi m ałopolskiej2), K ołłą­

taj wszelkimi sposobami gasił w niej uprzedzenia względem kon­

stytucyi. Zwalczał tam rozwielmożnione a wrogie nowemu porząd­

kowi rzeczy wpływy kanclerza Małachowskiego, hetmana Brani-

ckiego i Szczęsnego Potockiego 8). D la swoich partyzantów wyje­

dnywał u króla ordery, pierścienie, urzędy, pochwały i t. p. Za­

rzucał Stanisława Augusta informacyami i ostrzeżeniami, nieską-

piąc mu i pochlebstw. Z okazyi imienin pisał do niego w r. 1792:

posła kaliskiego („poseł dobry, wiele n am p o m a g a ł do skutku ro b o ty “), oraz dla M iaskowskiego kaw alera m altańskiego („człow iek dobry, w art tych w z g lę ­ dó w W K M c i“).

Ł) Z jego inicyatyw y w ydany został uniw ersał z 2 sierpnia r. 1791 w spra­ w ie b u n tów chłopskich. O pow odach opracow yw ania w S traży tego u n iw e r­ sału donosił m arszałk ow i M ałachow skiem u K azim ierz S apieha w liście z 20 lipca: „...Najprzód J W . P o dkanclerzy doniósł, że n ie k tórzy , co są nieukonten- tow ani z konstytucyi 3 m aja, tę jej zadają w inę, że chło pi są zupełnie przez n ią za w olnych i niepodległych sw oim pan om deklarow ani. P ow tóre J W . P o d ­ skarbi nadw . kor. doniósł, iż w łęczyckiem chodzi ja k iś człow iek n ieznajom y i chłopstwo buntuje; nakoniec w Brzezinach u kasztelana gostyńskiego gro­ m ady się po b u n to w ały z przyczyny jednego księdza tamecznego, który na ka­ zaniu czytał zm yślony uniw ersał, deklarujący w szystkich poddanych za n ie ­ podległych panom swoim ; ten ksiądz udał się potem za szalonego“ tKoresp. St. M al. w ЫЫ. ord. Krasińskich).

2) W liście do k róla z 28 k w ietnia r. 1792 pisze, iż m u nie jest od niego dozw olone „w daw ać się w interesa w ielkopo lskie“.

3) Jed na kże w zg lęde m Szczęsnego Potockiego i hetm ana Rzew uskiego, w okresie ich konszachtow ania w Jassach, zachow y w ał się K ołłątaj z rezerw ą.

(8)

Z K O RESPO N D EN C Yl K O ŁŁĄ T A JA . 2 8 1

G d y dla słabości zdro wia mego nie mogę, złożyć przed obliczno- ścią W K M c i P a n a s w ego tego powinszow ania, któreby było świade­ ctwem mojej wierności i rzetelnej wdzięczności, pozwól W K M o ś ć do­ pełnić tak miłego dla mnie obowiązku w tych kilku słowach; pozwól w y nu rzyć p ocie chę serca, że ten, któ ry w czternastym roku ży cia swego w tłumie o b y w a te ló w wy k rzy kn ął go królem, pod je g o p anowa­ niem w czasie na jwiększej sławy narodu i n a d nim pan ującego ojca ojczyzny , zasłużył być ministrem. T a k jest, M iło ściw y Panie. Jeżeli k ie d y zasłużę na św ia dectw o w iern e go W K M c i sługi; jeżeli zdołam pracą usilną od pow ia dać zamiarom Jego; pomnij W K M ć , że, gonią c spóźnio­ nym wiekiem sławę J e g o , chcąc do niej wiernemi przy kła dać się pra­ cami, jestem dojrzałym owocem tego panowania, jeste m w y k o na w cą wielkich zamiarów W K M c i w oświeceniu narodu, pracując około tego celu od r. 17 76 . A k ie dy pociecha moja je st wspólna, raczysz W K M o ś ć wierzyć, iż jest rzetelna. Dozwoli B ó g , litujący się nad narodem na­ szym, iż g o przy czerstwem i długiem konserwując zdrowiu, nastrę­ czać mi będzie ty le sposobności, abyś W K M o ś ć przekonał się, iż, p r z y ­ puszczo ny do j e g o posługi, noszę w sercu mojem niezmierną w d z ię ­ czność i tę do grobu zaniosę...

*

*

#

Po uchwaleniu 28 czerwca r. 1791 limity sejmowej, otrzymano

w Warszawie wiadomości o zbliżaniu się Prus i Anglii do Rosyi,

o prawdopodobieństwie rychłego zakończenia wojny rosyjsko-tu-

reckiej. Jednocześnie z temi wiadomościami rozeszły się pogłoski,

że przeciwnicy konstytucyi, z hetmanem Branickim na czele, ko­

rzystając z nieobecności w stolicy głównych stróżów nowego po­

rządku: ministra policyi Ignacego Potockiego i komendanta garni­

zonu, Rzewuskiego, powzięli zamiar porwrania króla z Łazienek,

następnie rozpędzenia sejmu i zwalenia ustawy rządowej. Kołłątaj,

uproszony o zbadanie spisku, zdał Stanisławowi Augustowi rela-

cyę z wywiadów, przyczem poruszył i sprawę polityki zagrani­

cznej.

Do go d z in y jedenaste j w noc dnia wczorajszego taką ty lk o p o ­ wziąłem wiadomość; donoszę ją W K M c i bez wymie nie nia osób i miejsca,

Nie zabierał o nich głosu na posiedzeniach sejm ow ych, m ilczał w listach do m arszałka M ałachow skiego i króla. L akoniczną tylko w zm iankę w tej spraw ie m ieści b ile t do m arszałka M ałachow skiego, pisany nazajutrz po uchw ale z 27 stycznia r. 1792, p o zbaw iające j Szczęsnego i R zew usk iego urzędów : „M am i ja list z Jass i po je g o przeczytaniu wcale nie ż a łu ję tego, co się wczoraj stało“. K ołłątaj oznajm iał, będąc w r. 1792 na em igracyi, że p rzy k ład ał się „do od da­ lenia w y ro k u sejm u na pp. Szczęsnego Potockiego i R zew u sk iego“ (Listy, pi­ sane z emigracyi, w yd. Siem ieńskiego, t. I, str. 28)).

(9)

2 8 2 Z KO RESPO N D EN CYl K O ŁŁĄ T A JA .

bo trzeba dalej szukać prawd}' o zamysłach, je żeli jakie są. P. Branicki miał mówić, że t e r a z j e s t p o r a robić, k ie dy się w s z y s c y rozjechali, marszałek P o to ck i nie powróci prędko, R zew uski odjechał, komenda przy Gorzeńskim, x. Kołłątaj ksiądz; wszakże nie m ogła mnie ta osoba, od której wiem, zapewnić, czy li mówił j e s t p o r a , lub b y ł a b y p o r a . T o n i b y no win a największa, zresztą zgadza się z tem, co mi mówili L. i P.; to tylko dodać trzeba, że X ż ę Sapie ha w kilku miej­ scach miał takąż samą cie ka wość okazać, jak a miała być okazana w d o ­ mu JP. Chrepto wicza nad tem, iż się coś no w e g o robi. Kompania JP. B o r z ę ck ie go nic nie znaczy: są to goli i młodzi zuchwalcy, maiący więcej śmiałości w ustachr, jak w sercu. Ich przechwałki wa rta ły by za­ stanowienia, g d y b y miały ja k ie g o p r zy w ó d c ę ; ale inaczej są tylko skutkiem płochości i złości. Ż e się tu od niem ałego czasu znajduje JP. Suchodolski kasztelan radomski, więc muszą być różne zjazdy, różne gadania i p rzechwa la nia się z tem, c o b y wypadało robić i jak. Kompania ludzi, któ rzy s w e g o j ę z y k a powściągnąć nie umieją, gada zuchwale; ja najczęściej byw am na placu obmów i przegróżek, jako ten, który miałem wprowadzić w błąd W K M o ś ć , oraz marszałków P o ­ tockie go i Małachowskiego; ja więc mam b y ć kie dyś, jak mówią, ofiarą ich gorliwości; ale na szczęście ja się tego nie boję. B y ł y nawet oświadczenia i ofiary, czy n io n e JP. Bułakowi, ministrowi rosyjskiemu, z zaręczeniem, że cała ta robota upaść musi, że mają na to sposoby; aprobował im to, ale ich gorąco nie zachęcał. Z ja z d y takowe mają b y ć w domu jakie jś JP . W alew skiej, stojącej u Reysle ra, i u JP. Turno; JP. hetman ma tam byw ać. Kładą także miejsce tych schadzek w domu JP. R y sz cz e w sk ie go i JP. miecznika G r o ch o lsk ie go I o tem wątpić niemożna, bo ja k ż e oni nie mają przeciw tej robocie na swych posie ­ dzeniach mówić? to je st ich stan naturalny. Czu ją poniżenie swej ambicyi, są prócz tego złośliwymi, więc muszą mówić źle, tak jak my mówimy dobrze o dziele naszem. Ż e mają nadzieję w y w ró cić całą naszą robotę, to j a wiedziałem dawno, owszem zaraz po powrocie JP. kanclerza. Jadąc on do Moszen z podskarbim K o s s o w s k i m г), mówił z je dn ym człowiekiem, k tó ry podó w czas wybierał się na wojaż, radząc mu, aby, g d y mu się poda sposobność, mówił w szędzie o gwałtowności, jaka się tu stała; aby upewniał, że się to w szy stko nie utrzyma, że Mo­ skwa ma wielką partyę w P o ls ce, że to tylko go li tę rewo lu cyę zro­ bili, a że w s z y s c y pan owie bogaci są przeciw niej. C z a c c y , mówił, zapewniali mnie, iź ta k onstytucya nie utrzyma się. Jakoż dają się widzieć tego skutki tak na W ołyniu , jako i na Podolu, bo ich p r z y ­ ja c ie le są przeciw konstytucyi. Z tego, com dotąd wyraził, nie przy

-O postaw ie Kossowskiego w zględem prze w ro tu 3 m aja zaw iadam iał m arszałka M ałachow skiego T. O strow ski listem z 6 m aja r. 1791: „O d w iedza­ łem dopiero słabego dotąd J W . podskarbiego w. kor., który po w ielu expli- kacyach ośw iadczył, iż je że li praw em w yznaczoną je st przysięga dla magistra- tu r na n o w ą konstytucyę, to za okazaniem onem u extraktem urzęd o w y m praw a tego i on od w ykonania przysięgi w strzym yw ać się dłużej nie będzie. Jest w ięc m oim zam iarem upraszać J W . P. D obr., abyś zale cił J P . sekretarzowi sejm ow em u pojechać z now ą konstytucyą do J W . podskarbiego i onego o nakazie p raw a przeko nać“ ( Koresp. St. Mat. w ЫЫ. ord, hr Kras.).

(10)

Z K O RES P O N D EN C Y I K O ŁŁĄ T A JA . 2 8 3

b yw a nic n o w e g o do wiadomości, ale takie prawdy w y ciągnąć można: tu w W a r s z aw ie żad nego niebezpie czeństw a nie widzę teraz; niech co kto chce mówi, tu się nic stać nie może w przeciągu limity. Mogą oni jakie pismo ułożyć i dać go gdzieindziej wydrukować, tak ja k je st wy dru kow a ny list ge n e ra ła artyleryi w ga zecie Bryńskie j. M ogą sobie posprowadzać bardzo wielu partyzantów na początek sesyi sejmow ych; ale ż e b y mieli jaki krok teraz robić, to się nie zga dza z żadną roz­ sądną i śmiałą kombinacyą. Co się zaś t y c z y o so by W K M c i , to n i g d y nie była pewniejszą, jak jest teraz. Masz W K M o ś ć 100,000 obyw ateló w W a r s z a w y , sobie obowiązanych; masz K om is yę wo jskową sobie wierną; masz komendę garnizonu i g w ar d y e swoje; a przeciw sobie masz im- p e r ty n e n c y ę ludzi zuchwałych, ale nieśmiałych. I tak to zaręczam, że moją osobę w zakład dać gotów jestem. W s z a k ż e roztropność powinna b y ć nałogiem rządu. P u łk o w n ic y gw ard yi swoją dro gą mają być ostrze­ żeni; pan Dahlke, dzisiejszy pułkownik regimentu Dziatyń skiego. stanie W K M c i za na jwie rniejszego gw ardyaka, je st to człowiek bardzo po­ czc iw y i roztropny. Ja mogę W K M c i stanąć za 10,000 wojska, g d y b y czyjakolwie k złość i głupstwo tego wym agało. Każ W K M o ś ć napisać do JP. R ze w usk ie go , a że b y do kom endy powrócił, bo oni z niego mają subjekcyę; ten człowiek, samą ufnością W K M c i ujęty, będzie Mu naj­ wierniejszym. W r e s z c i e racz W K M o ś ć nie martwić najdro ższego dla o jc z y z n y zdrowia s w e g o temi nowinami, bo j a też kombinowałem na wszelkie sposoby..., nic nie masz takiego, c o b y miało najmniejszy cień podobieństwa. W tem wszystkiem widać tylko, czem oni chcą b y ć , lecz nie to, czem by b y ć potrafili teraz. I n te n c y e tak czyste, skutki dla narodu tak p o ż y te cz n e Bóg, którego opatrzność czuwa nad nami, musi ukoronować pociechą. Już W K M o ś ć doświadczyłeś, jak się ręka, N ajw yższa zdrowiem Jego opiekuje; ż ycie W K M c i przeznaczo ne było, na zbawienie narodu naszego... Co do noty, którą wczoraj czytałem, upraszam W K M o ś ć . abyś raczył ją przesłać marszałkom, Potockiemu i Małachowskiemu; ważna jest, zbliży prędko pokój, w którym trzeba się pilnować o nasz handel i o naszą całość; dostrzegam ja po tej ro­ bocie, że dw ór berliński oddaje zawzajem za k o n w e n c j ę w R ey ch e n - bach; że interesa francuskie z jednej strony, a polska sukcesya z dru­ giej przyśpieszają pokój. T r z e b a tu przytomności JP. marszałka P o t o ­ ckieg o jak najprędzej, trzeba wziąść środki pew ne, ile że mam w ia­ domość, że i elektora saskiego interes do końca dochodzi. Marszał­ kow i sejmowemu trza dać wy po czą ć jeszcze, ale JP. P o to ck iego trze- bab y zawołać, bo ja się spodziewam, iż W K M o ś ć wkró tce odbierzesz wiadomość, że imperatorowa akceptuje p r o p o z y c y ę i w n e t się zrobi konwencya. C o do bezpie czeństw a w kraju, radziłbym przyśpieszyć złożenie kampamentu, a wszelako trzeba dać baczność na U krain ę, na powiat mozyrski i piński; są listy, donoszące, że się znajdują hajda- m a cy w lasach ukraińskich, na dowód cze g o przyłączam kopię listu. Dziś rano o g o dzin ie czwartej wy jechał JP. M o s z y ń s k i na- U krain ę *).

') W dopisku prośba o spaleniu listu. A nneks, o którym K ołłątaj w spo­ m ina, datow any by ł 1 lipca r. 1791 z T ulczyna (O b. Ostatni rok sejmu wielkiego, str. 350).

(11)

2 8 4 Z KO RESPO N D EN CYI K O ŁŁĄ T A JA .

W tych samych przedmiotach pisał do Marszałka Małacho­

wskiego, przebywającego podczas limity sejmowej w Białaczowie.

Z Warszawy dnia i J u l i i 1791·

Jaśnie W i e lm o ż n y M ości Dobrodzieju.

Starałem się jak najusilniej, abym po żą d ane g o zdrowiu J W . Pana Dobr. spoczynku nie mięszał, a zatym dotąd nic nie pisałem do B ia ­ łaczowa, będąc pew nym, że potoczne i ważne n o w in y opierają się 0 J W . Pana Dobr., choć oddalo nego od nas. Dziś przym uszony jestem pisać z p r z y c z y n y nowin zagran icznych i bajek warszawskich.

Pokój się zbliża i to J W . P a n Dobr. wiesz, bo masz przesłaną notę, którą w Petersburgu podali ministrowie angielski i pruski. Jako ta nota w y p ły w a z podanych dawniej p r o p o z y c y i od Danii i Hiszpanii, tak niema już żadnej wątpliwości o pokoju, bo p r o p o z y c y e pruskie 1 angielskie z ga d z a ją się z duńską i hiszpańską. W kilka zatem dni zapewne u słyszym y o zaszłej nowej ko n w e n cy i w Pe tersburgu, jaka była w R ey ch e n ba ch . K o n w e n c y a będzie fundamentem pokoju, pokój zrobi się oddzielnie, my zostaniemy zaw ie d zeni na obietnicach czwa- ry ste go

(sic)

aliansu, traktat handlow y zostan ie bez p rzy zw oitego uło­ żenia z królem pruskim, a z A n g li ą na wet miejsca mieć nie będzie. W tej mierze niema już go d z in y do stracenia, trzeba żebyś J W . P a n Dobr. tu zjechał na jakie dni kilka, tąż samą pocztą piszę i do J W . P o to c k i e g o marszałka w. lit., aby n a j p r z ó d ułożyć porządne depe-

c h é (5.) do ministrów zagranicznych i dać im informacye, jak się mają

obejść na ten przy padek, osobliwie w Berlinie, w W ie dniu i w L o n ­ dynie. P o w t ó r e jak zaradzić Gdańskowi i jak się względem tego miasta determinować. P o t r z e c i e , co z D re zne m robić i ja k p rzy ­ śpieszyć determ inacyę elektora. P o c z w a r t e co zrobić wzglę dem Stambułu i handlu czarnomorskiego. N a r e s z c i e , jak się p r z y g o to ­ wać wewnątrz na przy padek pokoju, osobliwie ze strony moskiewskiej i pruskiej. T o w s z y s t k o potrzebuje wielkiej rozwagi, król w tej mierze nie może spuścić się na same rady ministra in te resów zagranicznych, ja nie mam je s z c z e tej kon syd eracyi, że by mię zaw ołano do rady, a choć ze mną król w tej ok olic zności mówi, JP. C hrepto wic z utrzy­ muje zbyt wielki sekret. D laczego racz J W . P a n Dobr. koniecznie zje ­ chać na dni kilka, a b y śm y spólnie naradzali się nad do kończenie m szczęścia o j c z y z n y naszej, a że b y śm y w ied z ieć mogli nietylko o wiado­ mościach, ale nadto o d y spo zy eyach , jakie król z ministrem interesów zagranicznych w y da ł do ministrów naszych, przy dw orach ob cych r e ­ zydujących.

Położenie naszych in te resów nie jest złe, zwłaszcza g d y r o z w a ­ żymy, jak drwią g ł o w ą najpoważniejsze ga b in e ty . Jak błądzi w s w e m rezonowaniu JP. minister Pit, co za e x p lik a cy ę dać on potrafi swemu narodowi z takich kosztów, napróżno przedsięw ziętych? Nie lepiejże było skłonić się na przełożenia Danii i Hiszpanii, jak brać teraz też same p r z y c z y n y i środki do pokoju, które się lekko w a ż y ły p rze d kilko miesiącami? T o nam powinno c z y n ić nadzieję, że g d y oni tak da­ leko zabrnęli, iż nie w iedzą sami, co mają robić, zostawią pewnie i nas

(12)

Z K O RESPON D EN CYl KO ŁŁĄ T A JA . 2 8 5

w spokojności, b yleśm y na siebie dali baczność i potrafili utrzymać pokój w domu.

JP. Essen uwiadomił mię, że z dworem wiedeńskim już je st za­ łatwiony interes elektora, tylko je szcze M o s k w a ich nudzi.

Co się zaś t y c z y bajek, rozsianych po W a r s z a w ie , w tych nie w i­ dzę fundamentu, nie powtarzam j a ich, bo zapew ne król musiał JW . Pa nu Dobr. dokładnie opisać wszystko *). S ą tu wzięte w szystkie ostro­ żności i może aż nadto, wszakże bojaźń stąd pochodzi, że sobie lekce w a ży m y dotąd deklaracyę 3 maja; trzeba ż e b y b y ły sądy sejmow e nieustanne, zwłaszcza teraz, kie dy do pokoju przychodzi; trzeba od arysto krató w w o jsko w y ch odebrać przysięgę; wreszcie należy całą rzecz z godnością traktować, bez bojaźni i pomięszania.

K r ól je st zmię szany, potrzeba dla j e g o konsolacyi aby J W . P a n a Dobr. choć na ja k ie kilka dni widział. Nie śmiał on podobno J W . Pana Dobr. obligować, abyś tu przyjechał, ale na mnie włożył obowiązek, abym pisał i ob ligował J W . Pana Dobr., żeby ś raczył przyjechać. U c z y ­ nisz J W . P a n Dobr. rzecz dla króla miłą, a dla dobra narodu potrze­ bną, bo przy tej ok azyi będzie można uło żyć interesa zagraniczne d o ­ brze na p rzy pa de k pokoju.

R a c z J W . P a n D o b r. nie spóźniać s w e g o przybycia, upraszam najpokorniej. X . Kołłątay.

*

*

*

Biskupi polscy poczytywali Kołłątaja za niebezpiecznego dla

Kościoła, a opinię tę podzielał Saluzzo, nuncyusz papieski. K ołłą­

taj, wiedząc o tem, unikał wszystkiego, coby mogło stwierdzić

jego obojętność dla katolicyzmu; w istocie rzeczy nigdy Kościo­

łowi nie szkodził, zawsze stawał w obronie interesów duchowień­

stwa.

C o do papierów

favore

dizunickich x ię ży , — pisał 24 grudnia r. 1791,'— przekładam W K M c i uwagę... Na mnie zawsze mówią, że j e ­ stem

proltxits

dla dizunitów, że mam mało respektu dla panującej re- ligii; luboć ludzie nie mają co mi w y r z u c ić przed B ogie m i mojem sumieniem, m ow y jednak złe mogą mi szkodzić w opinii publicznej. L e p ie jb y więc, a b y te papiery b y ł y z a p ieczęto w a ne u JP. p odka ncle­ rzego litew sk ie go, któ rego reputacya ustanowiona nie ma potrzeby og lądać się na obm owy ludzkie...

W r. 1789 zapadła uchwała sejmowa o obróceniu dóbr bi­

skupich na wojsko. Wyznaczona została deputacya do spraw

ko-') O spisku na króla kom u n ik ow ał m arszałkow i M ałachow skiem u B o ro ­ wski listem z 16 lipca r. 1791 z W arszaw y . „Nie w iem ja k daw no k ról Im ć m iał być przez anonim a ostrzeżony, że dzisiejszej nocy m ia ł być z W arszaw y do P etersburga w yw ie zion y; z tej przyczyny całą noc garnizon w arszaw ski z nabitą bro nią b y ł w gotowości, pikiety gęste w Łazienkach porozstawiane, arm aty w ytoczone b y ły “ ( Koresp. St. Matach w ЫЫ. ord. hr. Kra».)

(13)

2 8 6 Z K O R E S P O N D E N C Y I K O ŁŁĄ T A JA .

ścielnych w celu ułożenia stosunku z Rzymem i episkopatem pol­

skim. Nuncyusz wszedł w układy z deputacyą i nalegał o skaso­

wanie uchwały z r. 1789. Żądał, żeby biskupi wyposażeni byli

w dobrach; żeby księstwo siewierskie wróciło do rąk kościelnych;

żeby, wreszcie, dochód biskupów krakowskich, przewyższający in-

tratę stotysiączną, obrócony został na cele duchowne, jak semina-

rya, a także na szpital inwalidów. Konferencye deputacyi z nun-

cyuszem trwały do połowy maja r. 1790. Kołłątaj komunikował

w tej spawie swoje uwagi marszałkowi Małachowskiemu.

Soit.

Darujesz J W . Pan Dobr., że mu dopiero dziś śmiem o d ­ pisać na przesłane mi pismo J W . JX. nuncyusza; z jednej strony mi­ łość praw dy i chęć ratowania stanu du chownego , któ rego jestem czą­ stką, staje mi się najsilniejszym bodźcem, abym radził i czynił; z dru­ giej strony wzmagająca się niechęć Imci x i ę ź y biskupów i sam ego JX. nuncyusza, tamuje najlepsze chęci. W idzę, że n iero zw a żn e kroki

colle-

g ii episcoporum

gu bić nie przestają interesów du chow nych; cokolwiek się złego stanie, ja nie będę miał w sumieniu mojem zgry zo ty , bom radził ile ze mnie było; projekt o kongresie salw o w a ł wszystko; cóż ja winien, że się nie podoba. Przyłączam J W . Pa nu Dobr. moie

ultim a­

tum

, ale upraszam, niech nie będzie wiadomo, żem go pisał. R o z u ­ miem, że g d y b y JX. n u ncy u sz poczuł, że taka j e g o powolność nie ocali klasztorów od suppressyi, p e w n ie b y na kon gres przystał. Ja p o ­ daje trzy sposoby, które równie du chowne interesa uratują, b y le tylko o inwalidach m o wy nie było, gdzie idzie o dochód biskupi. Biskup niech sobie w y b ierze taki, jaki przystoi na j e g o g o d n o ś ć i pożytek kraju ogólny. D u chow ni naturalnie pow inni ż y c z y ć sobie, ile mogą, postawić rz eczy na da w n y c h nogach; g d y to b y ć nie może. powinni pragnąć, aby przy własności ocaleli, choćby p rzy nowem kongresu rozrządzeniu. Nic nie powiem o pożytkach kongresu, bom się jeszcze próżnochwalstwa n i g d y nie dopuścił.

Zapewniał króla, żre wpływem swoim ocali dla biskupa kra­

kowskiego księstwo siewierskie, byleby otrzymał koadjutoryę.

...Mimo tak wielkie przy ćw iekow anie księstwa siewie rskiego, mam w B o g u i W K M c i nadzieję, że to je szc z e nie zginęło, b y le tylko Xiążę biskup krakowski raczył się skłonić do zapisania mi koadjutoryi. Oto najpokorniej W K M o ś ć upraszam; abym już wiedział o determinacyi X c ia biskupa, a ręczę, że, g d y koło tego pochodzę, może mi się uda przy pomocach z Drezna...

Nuncyusza poczytywał za nieudolnego do obrony interesów

kościelnych: „umie się tylko, — pisał do króla 1 marca r. 1792,—

gniewać i uprzedzać się fałszywie, ale koło interesów duchownych

chodzić nie umie“.

(14)

Z KO RESPON D EN C YI K O ŁŁĄ T A JA . 2 8 7

stwa, wnoszonymi na posiedzeniach sejmo\vych w maju r. 1792.

Pisał o nich do marszałka Małachowskiego z oburzeniem, gubiąc

w rozdrażnieniu kapłańskiem zdrowTy sąd o rzeczy, a nawet logikę.

Odesłałem J W . Panu Dobr. projekta, m ięd zy którymi je s t i pro­ je k t poboru. Niesprawiedliwe prawo znosić muszę, ale projektów sam podawać nie mogę, zaczym racz J W . Pan Dobr. wziąść tych do p r a c y żądanej, którzy mają kozackie sumienie; jak widzę, chcemy koniecznie, aby duchowni mierzili sobie nasz rząd. Mamy w ojnę niesprawiedliw ą z nieprzyjacielem, ale na nią i na złe jej skutki sprawiedliwie zasłu­ gujemy. N ie narzekajmyź, jak nas zły los spotka. Z a cz ę li i Fran cuzi sprawiedliwą wojnę; patrzmy, jak się im szczęści. W i d z ę , że dla du­ chownych religii panującej niema w Polsce o jc z y z n y . O h y d a , p o ­ garda, zdziersťwo są ich teraźniejszą nadgrodą...

Zmiłuj się J W . P a n Dobr.— pisał znowu 22 maja,— podnieś pro­ je k t ten, który X ż ę gen erał podał; nie traktu jm y lekko in te resów du­ chowieństwa; wiele jest złych i nieu kontentowan ych, trzeba i R zy m ukontentować...

24 maja, gdy zapadła uchwała, podnosząca podatek z dóbr

ziemskich, zarówmo duchownych, jak świeckich, o 10°/o, pisał:

Interes duchowieństw a j a już opuszczam. A l e przyznam się, że mię go rszy i wpro wadzenie i popieranie nieczułe.

Profiter injustitias

afferuniur Re gna.

*

*

*

Pod koniec maja r. 1792 Kołłątaj śpieszył się z wypracowa­

niem projektów w sprawie kurlandzkiej i żydow skiej1). Jednocze­

śnie konferował z marszałkiem Małachowskim i Ignacym Potockim

w sprawie ostatnich czynności sejmowych.

T r z e b a b y ,— pisał do Małachowskiego 23 maja,— abyśm y byli choć na moment razem z JP. marszałkiem Potockim, aby się dobrze na­ myślić nad do kończenie m sejmu. C o do projektów zanotow any ch ma- teryi, po załatwieniu wczorajszych, zostają następujące: 1. C o do p o­ boru. 2. C o do prorogacyi. 3. C o do in nych materyi, związek je de n mających, a na ostatniej sesyi zanotowanych, przesyłam J W . Pa nu Dobr. teraz. 4. C o do odwołania P. Debolego i ubezpieczenia Bula- kowa, mniemam, że my tylko żądać powinni, aby władza w y k o n a w c z a postąpiła, ja k ż y c z y m y . 5. C o do Kurlandyi projekt go to w y . W i ę c wszystko w y g o to w a n e . A b y zaś d o go dn y napisać uniwersał, trzeba o tem pogadać razem, materye pon otować, a to się zrobi za je d e n ranek...

Redakcya uniwersału do narodu powierzoną została Piramo­

wiczowi.

') U stępy listów K ołłątaja do M ałachow skiego z 23 i 24 m aja r. 1792, dotyczące spraw y żydow skiej, og ło sił D e m b iń sk i w Kwart. hist, z r 1900, str. 632.

(15)

2 8 8 Z KO RESPON D EN CYI K O ŁŁĄ TA JA .

D obrze, że JX. Piramow icz pisze uniwersał, tym lżej na mnie. Ja sk ończyłem kurlandzki i ży d o w sk i interes.

Po zamknięciu sejmu odbywały się u marszałka Małacho­

wskiego narady w sprawie opracowania jakiegoś pisma zbioro­

wego, którego redakcyę podjął Kołłątaj.

Już się,— donosił Małachowskiemu 31 maja,— przepisuje na czysto nasze pismo, idzie tylko oto, abyśm y zjechali w d o m u J W . P ana Dobr. do podpisu i naradzenia się o sposobie podania, zaczym zaproś J W . Pan Dobr. do siebie na 5 go dzin ę po południu J W . P o to ck ie g o mar­ szałka, O s tr o w s k ie g o podskarbiego, W a w r z ec k ie go , Stanisława Po to ­ c kiego, i ja z pismem będę. Z a cz y m umówimy się.

*

*

*

Z zabiegliwością w sprawach ‘publicznych Kołłątaj łączył

dbałość o korzyści osobiste. Za ocalenie dla Kościoła księstwa

siewierskiego zażądał koadjutoryi biskupstwa krakowskiego *). Za

tę samą usługę domagał się i opactwa wąchockiego.

... G dyb y JX . S z a n i a w s k i 2) upraszał W K M o ś ć o pozwolenie w y ­ puszczenia op actwa w ą cho ckiego na lat ośm, abyś te g o W K M o ś ć nie pozwalał i nie podpisował, bo właśnie radbym k ie d y na to opactwo zasłużył.

W listopadzie r. 1791 przypominał względom marszałka Ma­

łachowskiego prezentę na wakujące opactwo dermańskie (bazy-

liańskie). Ubiegał się też o opactwo hebdowskie.

B ył u m nie JPan poseł Miaskowski, któ ry mi doniósł, że opat W y r w i c z choruje śmiertelnie; obligował mnie, abym za nim, a bardziej za j e g o bratem upraszał JWT. P a na Dobr. o wstawienie się do króla Jmci, ab y mu to opactwo dostało się... W in i e n e m J W . Pana uwiado­ mić, że to opactwo je s z c z e przez X ię cia prymasa imieniem królewskiem było mi p rzyrzeczone; że później JX. biskup K ossakow ski miał go so­ bie przyobiecane; a biorąc proporcyę do skutków, można się domyślić, że najprędzej weźmie go JX . biskup K o ssakow ski, bo ci ludzie mają do króla na jwiększe szczęście.

Zarzucał króla prośbami o urzędy, ordery i inne łaski dla

swych braci, synowców i krewnych. Uprasza o ordery dla Strzałko­

wskiego, który miał za sobą ciotkę jego, Ilińską; dla Konarskiego,

żonatego z jego kuzynką, Rozwadowską, i t. p.

·) S tan isław A ugust nadat m u ją , w raz z p raw e m sukcesyi po bisku­ pie Turskim , pism e m z d. 5 lutego r. 1792 (Tokarz. Ostatnie lata H. Kołłątaja.

I, 202).

(16)

Z K O RESPON D EN CYI K O ŁŁĄ T A JA . 2 8 9

Niosę najpokorniejszą prośbę moją do w z g lę d ó w W K M c i za m o­ im imiennikiem, porucznikiem w b r y g a d z ie pińskiej, abyś go W K M o ś ć łaskawie przenieść raczył do swej chorągwi, w tejże brygadzie będą­ cej, na miejsce JP. porucznika Osztorpa, któ ry w tych czasach ma wyjść ze służby. Idzie tu o to, N. Panie, aby imiennikowi memu d o ­ stał się ten culag, który W K M ć płacisz łaskawie swemu porucznikowi... Nie mówi za nim do serca m e g o krew, ale rzetelne zasługi: je s t lat 22 w wojsku, porucznikiem lat 10. W y p r z e d z o n o go do awansów, bo ubogi, bo ojciec j e g o znaczną fortunę stracił, ja go ty lko o d młodo­ ści wspieram. R o d z i go Chrepto w ic zów na... Z skarbu W K M c i idzie culag, 4000 zł. w y n o s zą cy 1)...

Dalszą akcyę w sprawie tego porucznika, którym był Jerzy

Kołłątaj, podjął z natchnienia podkanclerzego Kiciński.

Przed kilku miesiącami, — pisał on do króla 17 maja r. 1 7 9 2 , — miał być p r ze n ie sio n y do chorągwi W K M c i , gdzie oficerowie z. tego powodu, że pod znakiem Pańskim służą, mają, prócz zw y kłe go żołdu od Rzpltej, dodatk ow ą pen syę ze skarbu W K M c i... W y p a d ła jakaś trudność, że ten zamysł skutku wziąść nie mógł... T e r a z ma b y ć wa- kans majorowski... P o d k a n cle rzy ż y c z y ł b y miejsca tego dla swego, imiennika... Nie śmiałbym ja, Miłościw y Panie , pomimo wTdzięczność moją dla JX. p odka ncle rzego za doznaną szczerą j e g o dla mnie p r z y ­ jaźń, podejm ować się prośby takiej do W K M c i , która w ścieśnionej skarbu Pa ńskiego sytuacy i ambaras ja k iś pomnażaćby mogła; ale w y ż ­ sz y w zglą d we mnie przemaga, t. j. sama dobra usługa W K M c i. Zb liża się już pora, w której JX. podkancle rzy przez swoją zręczność i kon- neksye p rzy ło ży się zapewne silnie do skutku projektu, któ ry sa­ mego W K M o ś ć ma oswobodzić. U w a g a ta determ inowała mnie, abym wziął na siebie przełożenie prośby..., abyś zlecił gen. Gorzeńskie m u wdać się w ułożenie interesu P. Kołłątaja i abyś mu rac zył łaskaw ie dopomódz do tej w y ż wspomnianej opłaty do datk owej, która podobno i na raty m ogłaby być rozłożona. T a k i e w y datki czasem powracają się z znacznym p o ż y t k i e m 2)...

Ksiądz podkanclerzy kor. wysunął Kicińskiego po nagrodę

za projekt żydowski, który miał wydobyć Stanisława Augusta z nie­

woli długów.

W Ł A D Y S Ł A W S M O L E Ń S K I .

1) M ilitaria z w o jny r. 1792. t. IV . *) T am że.

Cytaty

Powiązane dokumenty