• Nie Znaleziono Wyników

Z konferencji edytorskiej IBL PAN : o wydaniu Aleksandra Fredry "Pism wszystkich" pod redakcją Stanisława Pigonia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z konferencji edytorskiej IBL PAN : o wydaniu Aleksandra Fredry "Pism wszystkich" pod redakcją Stanisława Pigonia"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Krystyna Czajkowska,Zbigniew

Goliński

Z konferencji edytorskiej IBL PAN : o

wydaniu Aleksandra Fredry "Pism

wszystkich" pod redakcją Stanisława

Pigonia

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 65/3, 339-364

(2)

IV.

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X V , 1974, z. 3

Z KONFERENCJI EDYTORSKIEJ IBL PAN *

O WYDANIU ALEKSANDRA FREDRY „PISM WSZYSTKICH” POD REDAKCJĄ STANISŁAW A PIGONIA **

Rozpoczęte przez Stanisław a Pigonia około 1950 r. prace nad krytycznym w yda­ niem P is m w s z y s t k i c h Aleksandra Fredry dopiero teraz, po dwudziestu przeszło latach, dobiegają końca. Pierw szych 10 tomów, obejmujących cały dorobek komedio- pisarski Fredry, ukazało się w ciągu zaledwie czterech lat: 1955—1958, z tego w pierwszych dwóch latach wydawano po 3 tomy rocznie, w dwóch następnych — po 2 tomy. Już dalsza, 2-tom owa seria obejmująca P o e zje czekała na ukończenie cztery lata; tom 12, który ją zamyka, nosi datę: 1962. Następny tom, 13, wydany w 2 wolum inach (osobno teksty, osobno komentarze), a zawierający utwory proza­ iczne, ukazał się po przeszło sześcioletniej przerwie, w latach 1968—1969, prace zaś nad tomem 14, ostatnim , m ającym objąć przede w szystkim korespondencję, m em o­ riały polityczne oraz m ateriały dotyczące publicznej działalności Fredry — są je­ szcze w toku. Swoim rozmiarem przekroczy on objętość 2-wolum inowego tomu 13, a na półkach księgarskich ukaże się najw cześniej pod koniec r. 1974 czy może do­ piero w 1975 roku.

Jak to się stało, że 10 tom ów można było opracować i w ydać w ciągu ośmiu l a t 1, a praca nad następnym i 4 tomami trw ała lat piętnaście? Próba w yjaśnienia tej sprawy pozwoli m oże choć w części odsłonić i ujaw nić te perypetie edytorskie, których sama edycja nie relacjonuje, co najwyżej odzwierciedlają się one w krót­ kich, lakonicznie sform ułowanych informacjach, np. o m iejscu przechowywania autografu, jego w yglądzie, czasie powstania poszczególnych utworów.

Na w stępie kilka ogólnych informacji o dotychczasowych wydaniach dzieł I ’redry: za życia autora ukazało się ich cztery; obejm owały one tylko komedie tzw.

* Publikow ane tutaj trzy teksty są referatam i sesji naukowej Instytutu Badań Literackich PAN, pn. „Polskie edytorstwo naukowe po w ojn ie” (Warszawa, 19—20 XI 1973). Z tejże sesji trzy referaty (J. A b r a m o w s k i e j oraz F. P e p ł o w s k i e - g o — o serii „Biblioteka Pisarzów Polskich”, S. F i t y — o E. Orzeszkowej Listach

z e b r a n y c h w opracowaniu E. Jankowskiego) zawiera poprzedni zeszyt PL; w zeszy­ tach następnych przewiduje się kontynuację owych m ateriałów.

** A l e k s a n d e r F r e d r o , PISMA WSZYSTKIE. W ydanie krytyczne. Opra­ cow ał S t a n i s ł a w P i g o ń . Wstępem poprzedził K a z i m i e r z W y k a . War­ szawa 1955—. Państw ow y Instytut W ydawniczy. K o m e d i e , seria 1: t. 1—3 (1955), t. 4—6 (1956); seria 2: t. 7 (1958), t. 8—9 (1957), t. 10 (1958); W iersze, cz. 1: t. 11 (1960); cz. 2: t. 12 (1962); Proza: t. 13, cz. 1 (O p o w i a d a n ia , T r z y po tr z y , Z a p isk i starucha i in., 1968), cz. 2 (K o m e n t a r z , 1969).

1 Już 17 X1 1952 przedstawił S. P i g o ń na posiedzeniu Kom isji Historyczno­ literackiej PAU w Krakowie Pro leg o m en a do w y d a n i a k r y t y c z n e g o dziel A le k s a n d r a

F redry. Zob. „Sprawozdania z Czynności i Posiedzeń PA U ” t. 53 (1952), nr 7/10, s. 440.

(3)

pierwszego okresu tw órczości2. Stanisław Pigoń w rozprawie S p u ścizn a li te r a c k a

A l e k s a n d r a F r e d r y (Warszawa 1954), przedrukowanej jako w stęp edytorski w to­ mie 1 zbiorowego wydania, szczegółowo zanalizował i opisał w szystkie te edycje i w ykazał, że tylko pierwsze dwie są w ścisłym tego słowa znaczeniu edycjam i autorskimi. Na nich też oparto w zasadzie tekst komedyj pierwszego okresu w w y ­ daniu obecnym.

Prócz komedyj Fredro opublikował jeszcze dwa opowiadania: N ieszczęścia n a j ­

s z c z ę ś l iw s z e g o m ęż a , drukowane dwukrotnie, w latach 1832 i 1841, a także D zie n n ik

w y g n a ń c a , ogłoszony wraz z poprzednim opowiadaniem w 1832 roku. K ilkanaście drobnych utworów wierszowanych ukazało się w czasopismach i w ydaw nictw ach zbiorowych, takich np. jak „Polihym nia”, „M elitele”, A l b u m na k o r z y ś ć p o g o r z e l­

c ó w czy W ienie c ofiarowany Jachowiczowi.

Spora część twórczości Fredry, w tym przede w szystkim komedie powstałe po okresie m ilczenia, a w ięc po r. 1852, pam iętnik T r z y po tr z y , Z a p isk i starucha i w iększość utworów poetyckich, została ogłoszona drukiem dopiero cztery lata po śmierci pisarza, w 13-tomowym w ydaniu warszaw skim , które zrealizowano w 1880 roku. Było to pierwsze wydanie pretendujące do miana edycji zbiorowej, nosiło też tytuł: D zieła. „Udział” w nim Fredry ograniczył się do ogólnych instrukcji pozosta­ wionych synowi, głów nie w postaci różnych propozycji rozplanowania poszczegól­ nych utw orów na to m y 3. Zostało przygotow ane przede w szystkim przez Jana A lek ­ sandra Fredrę. Następni w ydaw cy uważali je za wydanie wyrażające ostateczną w olę autorską, toteż na nim opierano tekst dalszych kolejnych edycji: tak postąpił Henryk Biegeleisen ogłaszając w 1897 r. 5 tom ów D zie ł, obejmujących komedie pierwszego okresu; Piotr Chmielowski — w ydając w 3 tomach w 1898 r. w szystkie komedie (także Z P r z e m y ś la do P r z e s z o w y , którą o rok wcześniej opublikował z autografu Biegeleisen w „Bibliotece W arszaw skiej”; C hm ielowski pominął nato­ m iast „obraz dram atyczny” O brona O l s z t y n a ); tak samo w reszcie uczynił Eugeniusz Kucharski.

Dopiero Stanisław Pigoń w e wspom nianej rozprawie wykazał, że edycja w ar­ szawska z 1880 r. przynosi tekst odbiegający od pierwszych dwóch wydań (przy­ gotowyw anych na pewno pod okiem autora); wydaw ca wprowadził tu w iele zmian i poprawek, głów nie w kierunku unow ocześnienia i znormalizowania języka komedyj. Jego zabiegi korektorskie m iały na celu „odm łodzenie” utw orów Fredry. Sprawcą tych zmian był z pewnością syn pisarza, prawdopodobnie korzystał on jednak z rad w ydaw nictw a, a może także kogoś z grona osób, które po śm ierci Fredry zajęły się jego spuścizną tzw. drugiego okresu twórczości. Wśród nich byli — jak w iem y — Antoni Małecki, Stanisław Tarnowski i S tan isław Kożmian. Jeden z dochowanych protokołów narad dotyczących komedyj Fredry notuje takie w łaśnie propozycje4. Nieco św iatła na dzieje wydania w arszaw skiego mogłaby rzucić rodzinna korespon­ dencja z lat 1876—1880, zachowana w kilkunastu sporych teczkach w Bibliotece N a-2 K o m e d i e . T. 1—2. Wiedeń 1826; t. 3. L w ów 1830; t. 4. Lw ów 1834; t. 5. Lwów 1838. — K o m e d i e . Edycja druga, poprawiona. T. 1—2. Lw ów 1839. — A rc y d zie ła d r a ­

m a t y c z n e . T. 1—3. Lw ów 1852. (Wydanie okładkow e, złożone z resztek t. 1—2 „edycji drugiej” i t. 5). — K o m e d i e . T. 1—5. W arszawa 1853. (Tzw. w ydanie korsarskie, bez zgody autora). — K o m e d i e . W ydanie czwarte. T. 1—5. W arszawa 1871.

3 Zob. F r e d r o , P ism a w s z y s tk ie , t. 13, cz. 1, s. 342 n.

4 Zob. S. P i g o ń , Sp uścizna lite r a c k a A le k s a n d r a F redry. Warszawa 1954, s. 164— 165.

(4)

rodowej. Część inform acji w yłow ił stamtąd Bogdan Zakrzewski i w łączył do książki

F re d ro i F re d ru s ie (Wrocław 1974). N adal jednak nie została w yjaśniona np. rola W ójcickiego w przygotow yw aniu w ydań warszawskich, zarówno z 1871 jak i z 1880 roku.

W obecnym w ydaniu odstąpiono od dotychczas stosowanej zasady przyjm o­ wania ed itio u lt im a (tzn. wydania z 1880 r.) za podstawę tekstu i oparto je na

e d it io p r i m a — naturalnie w odniesieniu do komedyj pierwszego okresu. Dla kome- dyj okresu drugiego Pigoń przyjął początkowo za podstawę pierwodruk, czyli w y ­ danie w r. 1880, co odpowiednio uzasadnił w Sp uściźnie li te r a c k ie j A lek sa n d r a

F r e d r y , a w ięc i w e w stępie do tomu 1. Kiedy jednak przystąpił do prac nad publikacją ow ych kom edii — zasady tej zaniechał. Szczegółowe bowiem przebadanie zachowanych rękopisów pewnej części utw orów utwierdziło go w przekonaniu, że w arszaw skie w ydanie, dokonane w edług kopii sporządzonych przez Jana A lek­ sandra Fredrę lub pod jego nadzorem, oryginalny tekst Fredrowski i tu zniekszał- ciło. W U w a g a ch w s t ę p n y c h do tomu 7, otwierającego drugą serię K o m e d y j , Pigoń odw ołał poprzednią — jak sam ją określił — „pochopną” decyzję, odsuwając na plan dalszy pierwodruki komedyj i decydując się także i w tej serii przyjąć za podstaw ę tekst autentyczny, a w ięc w tym wypadku autografy lub kopie autoryzo­ w ane — naturalnie tam, gdzie się one dochowały.

Rękopiśm ienną spuściznę Fredry badali już poprzedni w ydaw cy, przede w szyst­ kim B iegeleisen i Kucharski. Archiwum rodzinne Fredry b yło po jego śmierci porządkowane przez członków rodziny: żonę, syna, córkę i wnuków. Większość rękopisów pozostała w rękach syna, a potem wnuka, A ndrzeja — w Beńkowej W iszni i w e Lwow ie, część jednak, głów nie korespondencji, zabrała ze sobą żona pisarza, przenosząc się po jego pogrzebie do córki, Zofii Szeptyckiej, do Przyłbic. Jak W5rnika z korespondencji rodzinnej — w Przyłbicach znajdow ały się już

w cześniej jakieś rękopisy ofiarowane przez Fredrę córce.

Pierw szym i osobami z zewnątrz, które do rękopisów dotarły, byli Henryk Biegeleisen i Stanisław Schniir-Pepłow ski. Pepłowski interesow ał się głównie m a­ teriałam i o charakterze biograficznym, ogłosił je potem w książce Z p a p ie r ó w po

F r e d r z e (Kraków 1899). B iegeleisen przebadał spuściznę literacką. Część odnalezio­ nych utworów, które nie w eszły do w ydania warszawskiego, ogłosił osobno w czaso­ pismach (m. in. wspom nianą wyżej komedię Z P r z e m y ś l a do P r z e s z o w y , wczesne poezje i fragm enty listów Fredry w pisane przez niego do tzw. K s ią ż k i dla m nie

s a m e g o). On pierwszy badał rękopisy komedyj, zachowane scenariusze, fragmenty w czesnych redakcji itd., a w yniki tych badań opublikował w aneksach do poszcze­ gólnych tomów w ydania z r. 1897: zacytował urywki korespondencji dotyczącej pierwszego w ydania komedyj, zestaw ił odmiany tekstu zarówno w edług autografów jak i pierwszych edycji oraz przytoczył pierwotne redakcje D a m i h u za r ó w , Ś lu b ó w

p a n ie ń s k ic h i Pana Jow ia lsk ieg o . Była to w ięc pierwsza próba krytycznego wydania. Wypadła ona — jak wykazał Pigoń — nie najlepiej: Biegeleisen niestarannie czytał rękopisy, m ylił się, bardzo w iele ważnych szczegółów pominął. N b. został już przez w spółczesnych skrytykowany, ale tylko z powodu drobiazgowości aparatu filologicz­ nego, którą uznano za zbędną przy autorze tej tylko miary co Fredro 5.

Po śm ierci Andrzeja Fredry archiwum rodzinne zostało podzielone. Większość rękopisów zabrała do Siem ianic siostra Andrzeja, wnuczka pisarza Maria, wówczas już Szem bekowa, a pozostała część uzupełniła dotychczasowe zbiory Szeptyckich w Przyłbicach. Do tak rozdzielonych zbiorów dotarł jeszcze przed pierwszą wojną

(5)

św iatow ą Eugeniusz Kucharski, zbierając m ateriały zarówno do m onografii o Fredrze jak i do przygotowywanego w ydania zbiorowego kom edyj. Miało się ono pierw otnie ukazać jako wydanie nienaukowe, popularne, w serii „Nasi W ielcy P isarze”, u W esta w Brodach. W roku 1914 tom 1 był już w drugiej korekcie, wojna jednak przeszko­ dziła w realizacji rozpoczętych prac. Tuż po w ojnie, w r. 1920, na posiedzeniu A k a ­ dem ii U m iejętności przedstawił Kucharski — w oparciu o notatki sporządzone w la ­ tach 1913 i 1914 — część swych badań, w form ie rozprawy Chronologia k o m e d y j

i n i e k t ó r y c h p o m n i e j s z y c h u t w o r ó w A. F r e d r y (druk. w r. 1923). Od razu na w stęp ie zaznaczył, że w ielu z tych autografów, które m iał w ręku B iegeleisen, już nie o d ­ nalazł (m. in. nie dotarł do pierwotnej redakcji D a m i huzarów).

W latach 1926—1927 ukazało się pierwszych 6 tom ów opracowanej przez K uchar­ skiego edycji, tym razem już naukowej, krytycznej, P is m w s z y s t k i c h Fredry. Tom y te objęły w szystk ie komedie — łącznie z innym i utworam i dram atycznym i. Poza obszernym życiorysem literackim pisarza poprzedza je krótki w stęp K ucharskiego. Ze w stępu tego wynika, że dalsze tomy m iały zawierać: t. 7 — utw ory poetyckie i w iersze różne; t. 8 — pisma prozą; ostatni tom (czy też tomy) m iał objąć k ores­ pondencję, m ateriały, a co najważniejsze, cały „aparat krytyczny’’ w ydania, tzn. odm iany tekstu w szystkich utworów. Z odmian przytoczył K ucharski na razie „tylko w ażniejsze, przynajmniej jednow iërszowe”, przy końcu każdego z 6 opubliko­ w anych tom ów. Na nich wydanie przerwano, dalsze tomy nie ukazały się aż do 1939 roku. M ateriały do planowanych tomów nie odnalazły się też w śród papierów K ucharskiego przechowywanych dziś w Książnicy Miejskiej w Toruniu.

Taki m niej więcej był stan badań nad tekstam i Fredry w m om encie przy­ stąpienia Stanisław a Pigonia do nowej, pełnej edycji P is m w s z y s t k i c h . Jak widać, cały w ysiłek poprzednich w ydaw ców skupił się przede w szystkim nad badaniem tekstów' kom edyj. Wprawdzie Henryk M ościcki w 1917 r. ogłosił osobno tekst pam iętnika T r z y po t r z y , ale mimo dostępu do jego rękopisów opracował go w zasadzie także na podstawie wydania z roku 1880. Cała reszta twórczości Fredry w ciąż jeszcze dostępna była tylko w tej postaci i w tym zakresie, w jakim opublikowano ją w 1880 roku.

Przed now ym w ydawcą w yłoniła się konieczność zebrania całej rękopiśm iennej dokum entacji twórczości poety. W’ przypadku komedyj sprawa była stosunkowo prosta. W iększość rękopisów zawierających ich teksty, przechow ywana w Siem ia- nicach, trafiła w latach 1929—1930 do B iblioteki Ossolineum, przekazana tam przez Marię Szem bekową. Było tych kodeksów przeszło 20, z czego 2 przepadły przy przenoszeniu zbiorów ze Lwowa do W rocławia (sygn. 7164 — D zieła, t. 7: W y c h o ­

w a n k a , D w i e b li z n y , Co tu kłopotu·, i sygn. 7167 — Teraz). Reszta archiwum siem ia- nickiego została zdeponowana w 1939 r. w piw nicach Muzeum Narodowego, gdzie szczęśliw ie ocalała. Archiwalia przekazano po w ojnie Bibliotece Narodowej, która od razu część m ateriałów udostępniła Pigoniowi, jeszcze przed ich skatalogowaniem . On pierwszy też uporządkował teczki, do których dość bezładnie zmieciono — jeszcze zapew ne w archiwum siemianickim — różne fragm enty rękopisów, kopii, listów itd. Dziś cały depozyt siem ianicki jest już skatalogowany i objęty niedawno w ydanym tomem 10 K a ta lo g u r ę k o p i s ó w B ib l io t e k i N a r o d o w e j (sygn. 8378—8500).

Tak w ięc Biblioteki Narodowa i Ossolineum przechowują dziś to, co ocalało z części archiwum rodzinnego znajdującego się niegdyś w Siem ianicach.

Stanisław Pigoń, m ając w ręku autografy lub też kopie ogromnej większości utw orów scenicznych Fredry ze zbiorów Ossolineum, odnalazłszy w Bibliotece

(6)

Narodowej przede w szystkim arkusze tzw. D o p r a w e k k o m e d y j zawierające sporzą­ dzony przez Fredrę rejestr poprawek tekstu tomów 1—5 pierw szego wydania (arkusz z poprawkami do t. 2 nie dochował się), sprowadziwszy ponadto z lw ow ­ skiej Biblioteki U niw ersyteckiej m ikrofilm przechowywanych tam egzemplarzy cenzuralnych pierwszych 2 tom ów oraz 5 osobnych komedii, uzupełniwszy te m a­ teriały jeszcze w czesnym i egzem plarzami teatralnym i, które z lw ow skiej B iblio­ teki Teatralnej trafiły po w ojnie do Ossolineum — opracował m ożliw ie jak naj­ pełniejszą dokum entację filologiczną pierwszych 10 tom ów niniejszego wydania. Składa się na nią w spom niana już rozprawa S p u ścizn a literacka A le k s a n d r a F redry oraz D o d a tek k r y t y c z n y do każdego tomu, zaw ierający dochowane scenariusze, pierwotne redakcje i odmiany tekstu. Całą ogromną pracę nad 10 tom am i ukończył Pigoń w 1958 roku.

Już w cześniej, zbierając m ateriały do tomów następnych, rozpoczął edytor poszukiw ania drugiej części archiwum rodzinnego — tej, która przed pierwszą w ojną św iatow ą znajdow ała się w Przyłbicach, gdzie ją oglądał zarówno Kucharski jak i pracujący nad w ydaniem T r z y po t r z y Mościcki. W opublikowanej rozprawie w stępnej do tomu 1 w yraził Pigoń przypuszczenie, że archiwalia te spłonęły jeszcze w 1914 r. wraz z dworem przyłbickim (s. 360), podejrzewając jednak, że może choć część tych papierów uratowała się, szukał ich — i to przede w szystkim w e Lwowie, gdzie przed wojną m ieszkała rodzina Szeptyckich. Do Lw ow a zresztą prow adziły także poszukiw ania zaginionych 2 kodeksów Ossolineum (nb. dotych­ czas się one nie odnalazły) oraz autografów, które przed wojną przechowywano w Bibliotece Baworowskich. Należało też spodziewać się, że w łaśnie w e Lw owie będzie można odszukać część korespondencji Fredry. Okazało się, że w dawnej Bibliotece Ossolineum jest trochę autografów, ale przede wszystkim — że jakieś m ateriały w ypłynęły ostatnio w Państw ow ym Archiwum Historycznym w e Lwowie.

W grudniu 1958, tuż po ukończeniu druku ostatniego tomu serii K o m e d y j , po­ jechałam po raz pierwszy do Lwowa. Dotarłam do wspom nianego Archiwum, gdzie wśród papierów kurii greckokatolickiej znajduje się część poszukiwanego archiwum przyłbickiego, m. in. z rękopisami Fredry. A zatem nie spłonęło ono w r. 1914, w yw ieziono je do Lwow a, tu zaś tuż przed wojną 1939 r. trafiło do w nuka Fredry, Romana Szeptyckiego, owoczesnego m etropolity Andrzeja. Po jego śmierci przew iezione zostało wraz z całym archiwum Św. Jura najpierw do Charkowa — i w reszcie, w łaśnie w r. 1958, do Lwowa. W m om encie kiedy udostępniono mi te zbiory, dopiero były porządkowane i katalogowane.

W czasie pierwszego pobytu m ogłam tylko zidentyfikować, uporządkować, spisać odnalezione autografy, a niektóre skopiować. Po m iesiącu wróciłam ze szczegółowym rejestrem i sporą teczką odpisów tekstów , które w ydaw ały się najważniejsze. Prace nad tomam i W i e r s z y były w toku, toteż najpilniejszą sprawą stało się dotarcie do dwóch rękopisów (dziś zaginionych?): sporego foliału brulionów w ierszy, noszącego sygnaturę archiwum domowego: L. 9 R (w lw ow skim Archiwum otrzym ał on na razie nr 1439) i 18-arkuszowego zeszytu o formacie folio, m ieszczącego Z a p is k i s t a ­

rucha, epigram aty, fraszki, późne bajki, w iersze patriotyczne i refleksyjne (lwowska sygn.: 1404 a). Udało się sporządzić m ikrofilm brulionów wierszy i w ten sposób rę­ kopis dziś nieuchw ytny posiadamy w podobiźnie fotograficznej. Inne teksty po pro­ stu odpisałam, kartka po kartce, w rok później, kiedy pojechałam po raz drugi do Lwowa, tym razem na okres dwóch m iesięcy. Było to na przełom ie lat 1959 i 1960. Przywiozłam w tedy kilkadziesiąt zeszytów z odpisami — były tam: w iersze (w tym kilkunastostronicowa nieznana redakcja pierwotna J e r e m ia s z a Sępa), Z a p is k i s t a r u ­

(7)

kom edii Cio tunia i P r z y j a c ie l e (z dochowanych fragm entów rękopiśm iennych 3 in ­ nych komedii w ypisałam odmiany tekstu). Nadto przywiozłam odpisy korespondencji dochowanej w kilkunastu teczkach w archiwum przyłbickim — wśród nich około 20 listów Fredry, głów nie rodzinnych, i praw ie 200 listów pisanych do niego. Po kilku następnych m iesiącach sprowadziłam m ikrofilm brulionów T r z y po tr z y . W B ibliote­ ce Akadem ii Nauk i w lw ow skiej B ibliotece Uniwersyteckiej odnalazły się tylko drobiazgi, trochę listów , m. in. do Leona Sapiehy.

Lwowski m ateriał rękopiśm ienny uzupełnił w zakresie twórczości poetyckiej to wszystko, co znajdowało się w rękopisach w kraju — głównie w kodeksach poezji przechowywanych w Ossolineum i w e fragmentach przetrwałych w archi­ w um siem ianickim . Po raz pierwszy w w ydaniu niniejszym udało się zebrać całość dorobku poetyckiego, na który złożyło się: 171 w ierszy lirycznych i epickich, 69 epigram atów oraz 71 fraszek. W porównaniu z wydaniem warszawskim z 1880 r. jest to zasób w iększy o 114 pozycji, w yłonionych w łaśnie z rękopisów. Stanisław Pigoń dokonał w tym zakresie ogromnej pracy, pomnożonej jeszcze przygotow a­ niem drobiazgowej dokumentacji filologicznej. Dodam tylko, że np. sfotografo­ w ane bruliony w ierszy były bardzo trudne do odczytania: Fredro pisał często ołów kiem , zwłaszcza w ostatnich latach życia, kiedy ręce jego były zniekształcone artretyzmem , notował bez ładu i składu, nieraz w kilku redakcjach i w różnych m iejscach kodeksu. Uporządkowanie tych m ateriałów, opracowanie D o d a tk u k r y ­

ty c z n e g o do 2 tomów P o e z y j pochłonęło o w iele więcej czasu niż przy poprzednich tomach. R ównież rozmiarem przekroczył ów D o d a te k to, co w tym zakresie dano przy K o m e d ia c h . Gdy w poprzednich tom ach, nawet tam gdzie przytaczano pełny tekst redakcji pierwotnych, jak np. przy Ślu bach pan ień skich — nigdy D o d a te k nie przekroczył trzeciej części objętości tomu, teraz, w tomach 11 i 12, rozrósł się już do objętości przeszło połowy wolum inu (w t. 12 na 220 stronic tekstu przypada 290 stronic odmian i 110 stronic objaśnień).

Czy rzeczywiście dorobek poetycki Fredry zasługiwał na tak drobiazgowe, staranne opracowanie? Czy istnieje proporcja m iędzy wkładem pracy a wartością artystyczną tego dorobku? Na to pytanie Pigoń odpowiada w U w a g a ch w s t ę p n y c h do tomu 11: przede w szystkim podkreśla w agę poezji Fredrowskich jako dokumen­ tów literackich i kulturowych, rzucających pełniejsze św iatło zarówno na osobowość twórczą poety, jego dojrzewanie artystyczne, form owanie się światopoglądu, jak i na otaczającą go rzeczywistość, na którą Fredro zawsze tak żywo w swojej twórczości reagował.

Niem al jednocześnie z tomami P o e z y j Pigoń ogłosił kilka artykułów, w któ­ rych w oparciu o nowe lw ow skie archiw alia prostował lub uzupełniał niektóre poglądy wyrażone w tomach już opublikowanych. W dwóch wypadkach znowu przysłużył się odnaleziony (a potem zagubiony) tom brulionów poezyj. Wśród nich była notatka Fredry dotycząca czasu m ilczenia — z której w ynika, że wrócił on do kom ediopisarstwa w 1852 roku. Pigoń próbuje też dowieść, że pierwsza napisana w ów czas komedia to być m oże W y c h o w a n k a (w rozprawie S p u ścizn a literacka

A l e k s a n d r a F r e d r y skłonny był sądzić, iż — W ie lk i człow iek).

W tym samym zbiorze brulionów u jaw niły się dowody na to, że ostatnią kom edią Fredry jest jednoaktówka T era z. Powstała dopiero u schyłku r. 1873, a nie — jak pierwotnie przyjęto — w 1862. W brulionie znajduje się jej obszerny konspekt, sąsiadujący, a nawet przeplatający się z satyrą M ę ż o w ie , datowaną: 12 XII 1873. Datę tę potwierdza także fakt, że tytuł komedii pojawia się po raz pierw szy dopiero w późnych rejestrach około 1874 roku. W ten sposób obalony został dotychczasowy pogląd, że O sta t n ia w o la już w 1867 r. zamknęła twórczość

(8)

dram atyczną F red ry 6. Na podstaw ie w czesnego scenariusza Cio tuni Pigoń ustalił, że pierwszy jej zaw iązek pow stał w roku 1823. Później, w oparciu o fragment listu Juliana Fredry, przeniósł też datę pow stania ostatniej redakcji komedii z r. 1834 na 1826. Te nowe ustalenia i sprostow ania znajdą się osobno w addendach do ostatniego tomu niniejszej edycji.

N astępny tom, 13, ostatni spośród już opublikowanych — obejmuje prozę. Zno­ wu dzięki lw ow skim znaleziskom przyniósł on o w iele bogatszy m ateriał tekstow y niż to, co znaliśm y z w ydania w arszaw skiego 1880 roku. Do „opowiadań” doszedł nie znany dotąd fragm ent „powiastki” (tak ją określił Pigoń); jej autograf wplątany był między arkusze brulionowej w ersji T r z y po tr z y . W yłowiony stamtąd, rzuca n ow e św iatło na w arsztat literacki Fredry. Fragm ent ów stwarza wrażenie pierwszej próby zastosow ania techniki sternow skiej, co mogło stanow ić rodzaj wprawki stylistycznej wyprzedzającej pam iętnik T r z y po tr z y . Sam pam iętnik został w obec­ nym wydaniu opublikowany na podstaw ie czystopisu przechowywanego w Ossoli­ neum — z dodatkiem końcowych partii z redakcji brulionowej odnalezionej w e fragm entach w e Lw ow ie, nb. w dwu w ersjach: w cześniejszej i późniejszej. W łaśnie ow e bruliony pozw oliły też na nowe ustalen ie chronologii powstawania pamiętnika. Dotychczasow i badacze przyjm owali, iż był on pisany w latach czterdziestych i ukończony na pewno przed r. 1846 czy 1848. Szczegółowa analiza autografów w ykazała, że Fredro zaczął spisyw ać sw oje wspom nienia około r. 1844—1845, redakcję brulionową przerwał w 1846, po czym do niej w rócił i już po 1847 r. dopisał now e fragm enty i uzupełnienia tekstu. Ostatnia ze znanych redakcji ręko­ piśm iennych powstała około r. 1854, ale i w późniejszym okresie autor tekst na nowo przeglądał i wprowadzał dalsze uzupełnienia i poprawki. Ostatnie karty autografu wskazują też, że m iał zamiar pisać dalszy ciąg wspom nień — aż po rok 1830.

Ostatnia część tomu obejmuje przede w szystkim Z a p is k i starucha. Tu w y ­ dawca stanął przed w yjątkowo trudnym zadaniem. Trzeba było zebrać i jakoś uporządkować „zapiski” rozrzucone po kilku autografach, w tym część w yłow ić spośród brulionów w ierszy w e w spom nianym tu już kilkakrotnie rękopisie, część z owego drugiego lw ow skiego rękopisu — dziś również zagubionego, ale zachow a­ nego w moim odpisie, część odczytać spod bardzo wyraźnych i brutalnych skreśleń dokonanych w jednym z autografów, najpew niej przez kopistę (udało się to przy pomocy techniki fotografow ania przez filtr, na szczęście bowiem atrament „niszczy­ ciela” był późniejszy i odmiennego koloru niż atram ent autografu). W szystkie te drobiazgowe zabiegi Pigoń opisał w U w a g a c h o te k s ta c h do Z a p isk ó w . Plon tej pracy to 1063 pozycje — około 300 w ięcej, niż obejm ow ało w ydanie z 1880 roku.

Na końcu tomu 13 Pigoń zdecydow ał się um ieścić w D o d a tk u — obok zacho­ wanego, także w e Lwowie, katalogu biblioteki domowej Fredry z lat 1824— 1825 — zapiski Fredry w książkach gospodarskich z lat 1828—1847, jego notatki o znanych mu fam iliach, w reszcie jego plany i dyspozycje w ydaw nicze. Wśród rachunków i lakonicznych zapisków diariuszowych są i takie, jak wzm ianka z marca 1831: „5 zachorował Gucio 7, 7 o pół do piątej umarł. U ciekł z kajdan niemieckich. Mniej jednego Polaka cierpiącego”. Um ieszczone w D o d a tk u teksty to m ateriały doku- m entarne o charakterze biograficznym, stanow ią one niejako pomost do ostatniego tomu w ydania.

Warto zaznaczyć także, iż w tom ie 13 aparat krytyczny rozrósł się jeszcze bar­ 6 S. P i g o ń , F redroviana. W: Z o g n iw ży c i a i lite r a tu ry . R o z p r a w y . Wrocław 1961, rozdz. C zas m ilc z e n ia oraz P o p r a w k a chronologiczna.

(9)

dziej niż w tomach z poezją: w ypełnił osobny w olum en, rozm iarem (wraz z ob jaśn ie­ niami) przekraczający objętość woluminu tekstów (tekst — 357 stronic, kom entarz wraz z indeksam i — 454).

Tom 13 był niestety ostatnim, który w całości został przygotowany pod okiem Stanisław a Pigonia: teksty w idział on już w druku, kom entarze zostały przez niego podpisane w korekcie, a ukazały się na półkach księgarskich w kilka m iesięcy po śm ierci Profesora. Jego czujnej i troskliwej ręki zabrakło już przy końcowym tom ie wydania. A le ów tom 14 został jeszcze przez Profesora rozplanowany. Z god­ nie z jego wolą obejmie:

1) pisma obrazujące działalność społeczną i polityczną Fredry (artykuły, m e­ m oriały polityczne, pisma związane z budową kolei galicyjskiej, itd.);

2) korespondencję (listy Fredry i listy pisane do niego); 3) nominacje, odznaczenia, dyplomy;

4) przem ówienia i rozmowy;

5) m ateriały związane z procesem o zdradę stanu;

6) uzupełnienia i sprostowania ustaleń zawartych w tomach poprzednich. Pigoń opracował w całości pierwszy z tych działów. W zakresie korespon­ dencji — zebrał teksty listów Fredry, a z odnalezionego w e L w ow ie zespołu listó w pisanych doń wybrał to, co uznał za godne um ieszczenia w w ydaniu. Nadto w y ty ­ pował w kilkustronicowym rejestrze kwestie, które w ym agają w yjaśnienia w ko­ mentarzu. Samego komentarza do korespondencji już nie napisał, naw et go nie za­ czął. Jest to najdotkliw sza strata, jaką poniosło w ydanie przez za w czesne odejście Stanisław a Pigonia.

Do następnych działów zebrał Profesor bądź w ytypow ał teksty, które w y m a ­ gają jeszcze opracowania — zarówno w ydaw niczego jak m erytorycznego.

Przejąwszy w 1969 r. w szystkie te m ateriały, zaczęłam prace nad tom em 14 od ponowmego, trzeciego już z kolei wyjazdu do Lwow a, otrzym aw szy 3-m iesięczne stypendium z Instytutu Badań Literackich. Przede w szystkim raz jeszcze sp raw ­ dziłam w szystkie teksty listów Fredry i do Fredry w dawnym archiwum przyłbi- ckim, należącym obecnie do Państwow ego Archiw um Historycznego. Zw eryfiko­ w ałam w ięc w łasne odpisy sprzed dziesięciu lat — czego celow ość potwierdziła się w w ielu wypadkach.

W poszukiwaniu bliższych danych dotyczących publicznej działalności Fredry przejrzałam dziesiątki teczek archiwum Sejm u Stanowego, W ydziału Stanowego, Gubernium G alicyjskiego — w ynotow aw szy z nich szczegóły przede w szystkim do komentarzy.

Już w cześniej otrzym aliśm y ze Lwowa odpisy 4 listów Fredry do ówczesnego kuratora literackiego Ossolineum, Gwalberta Paw likow skiego, odnalezione w archi­ w um Zakładu, które pozostało w e Lwowie, w obecnej Bibliotece Akadem ii Nauk. Przejrzałam to archiwum — nb. nie porządkowane od lat trzydziestych — w y ło w i­ łam jeszcze dalsze 3 listy Fredry. I w tedy też w P aństw ow ym A rchiw um Historycz­ nym, wśród ręcznie pisanych katalogów, natknęłam się zupełnie przypadkowo na zespół skatalogowany m ylnie jako „W ydział K rajow y” („Краевой комитет”) — z dzia­ łem: „Sprawa Zakładu Naukowego [!] im. O ssolińskich”. Okazało się, że były to m. in. akta W ydziału Stanowego, zebrane od r. 1817, dotyczące Ossolineum. W 35 teczkach z lat 1835—1842, tzn. z okresu pracy Fredry w W ydziale Stanowym , zna­ lazłam cały nie znany zespół akt, brulionów listów , sprawozdań przeznaczonych dla „W ysokich Rządów K rajowych” — wszystko przew ażnie ręką Fredry, a jeśli ręką sekretarza, to zawsze przez Fredrę sygnowane. Okazało się, że listy Wydziału Sta­

(10)

nowego, których czystopisy, podpisywane przez Jana Kantego Stadnickiego, zacho­ w a ły się w archiwum ossolińskim — w brulionach układane były i zapisywane ręką Fredry. W archiwum odnalazłam tylko 7 listów Fredry do Paw likowskiego — z akt W ydziału Stanow ego w yłoniło się ich 45, nadto 19 listów do Henryka Lubomirskiego i 22 listy do innych osób związanych z Zakładem. Nie dość na tym. Akta W ydziału Stanowego odsłoniły nowe oblicze Fredry — protektora Ossolineum w tych naj­ cięższych dla Zakładu latach, po aresztowaniu Słotw ińskiego, zamknięciu książnicy i drukarni. W ystarczy jeden przykład: K iedy Paw likowski w 1841 r. w jednym z licznych podań o ponowne otwarcie drukarni zwrócił się do W ydziału Stanowego z propozycją, by w ładze cenzury wyznaczyły urzędnika, „który by przez częste przychodzenie i zazieranie do drukarni nad jej czuwał czynnościami” — Fredro referując tę spraw ę ostro się temu sprzeciwił, pisząc: „Tę m yśl, jako ubliżającą nie tylko Zakładowi, ale dozór mającemu W ydziałowi Stanowem u, Referent m usi zupełnie odrzucić

W pierwszej chw ili stanęłam bezradna wobec tego zespołu. Pozostało jedno: skopiow ać w szystko, co jest związane z Fredrą. Wypadło tego znów kilka zeszy­ tów — w sporządzonym m aszynopisie zaś ponad 100 stronic. Jest to chyba najw aż­ n iejsze znalezisko z okresu owego trzeciego pobytu w e Lwowie. Już po powrocie przeglądając papiery Stanisław a Pigonia znalazłam w naszkicowanym przez niego w stępie do tomu 14 takie m. in. zdania:

„Wiele z działalności obywatelskiej Fredry wpadło w niepamięć, nie zapisało się dostatecznie w aktach, a w ięc i na kartach historii. Ileż na przykład opiekuńczej trosce Fredry-deputata w inien jest Zakład N arodowy im. Ossolińskich [...] — o tym w iedzieć możem y zaledw ie z rzadkich napomknień, a częstych domysłów — tak czy owak w ięc i m ało, i niedokładnie”.

N ie przeczuł Profesor, że parę m iesięcy później, już po jego śmierci, odnajdzie się, i to przypadkiem, tak bogata dokumentacja tej działalności pisarza.

Inna sprawa: co z tym zrobić w wydaniu P is m w s z y s t k i c h ? Skoro jednak ostatni tom w edług decyzji Pigonia ma objąć redagowane przez Fredrę projekty budowy kolei, założenia Towarzystwa Kredytowego itp., tym bardziej te m ateriały powinny być w ydaniem objęte.

B yłam już niem al na w yjezdnym ze Lwowa, gdy przyniesiono mi w Archiwum dalsze rękopisy, których dotąd nie znałam, pochodzące z jakichś wciąż jeszcze nie skatalogow anych resztek archiwum Szeptyckiego: 2 teczki listów , z tego jedna w obwolucie sporządzonej 18 I 1844, z niem ieckim napisem: „68 B riefe an A le x a n d e r

Gf. F r e d r o ( V a te r ) ”. A zatem ktoś już w tedy próbował porządkować ten zespół? Kto? W jakich okolicznościach? Były to listy przeważnie Henryka Fredry, niektóre ciekawe (m. in. relacje z pierwszych w ykładów M ickiewicza w Collège de France, z oglądanych sztuk w Paryżu w latach czterdziestych, itd.). Zaplątał się tam rów ­ nież list Izydora Pietruskiego, datowany w Wiedniu 1848 roku. W pośpiechu odpi­ sałam i te listy, aby później część ich włączyć do tomu 14, część w ykorzystać w komentarzu. Także w ostatniej niem al chw ili otrzymałam w Archiwum zniszczony, pom ięty zeszycik — ów pierwszy, najw cześniejszy spośród znanych rękopis Fredry z r. 1817, noszący tytuł: U ło m k i w ie r s z y i p is m różnych. K s ią ż k a dla m n ie sam ego. W dotychczasow ych tomach w iele razy powoływano się na ten zeszyt, zawierający m. in. w iersze, fragm enty listów itd. — ale tylko na podstawie tego, co z niego w 1892 r. w ydrukow ał Biegeleisen i co w 1913 r. odpisał Kucharski. Od tamtych lat autograf uchodził za zaginiony.

I znowu niespodzianka: z notatek Kucharskiego w łączył Pigoń do pierwszego działu tomu 14 fragm ent opinii Fredry na tem at ogłoszonego 1817 r. w „Pam iętniku Lw ow skim ” artykułu O ta ń cu u w a ż a n y m w e w z g lę d z ie s k u t k ó w jego na serce

(11)

kobiece — bo tylko tyle Kucharski odpisał. Tu, w Książce dla mnie samego, jest

pełny tekst tej nie publikowanej nigdy recenzji Fredry. Prócz tego zeszycik kryje jeszcze jeden nie znany dotąd i nawet nie sygnalizowany przez Biegeleisena tekst — bardzo charakterystyczny dla początków literackich Fredry — pt. W y ją tk i

z dzieła „Dzieje Rzeczpospolitej Pszczelej”. Jest to rodzaj pastiszu literackiego na.

modłę podobnych m istyfikacji z końca w. XVIII: o odnalezionym starym, zbutw ia­ łym rękopisie, z którego przepisuje się w yjątki (O założeniu Rzeczpospolitej P szc ze ­

lej, O Pszczole-Samozwańcu).

Te trzy zespoły udostępniono m i przed ich skatalogowaniem; w dalszym w ięc ciągu w ypływ ają jakieś resztki zbiorów przyłbickich i kto wie, czy w ięcej podob­ nych niespodzianek nie kryje się jeszcze w papierach Państwowego Archiwum Historycznego w e Lwowie.

W szystkie przywiezione przeze mnie m ateriały uzupełnią to, co Pigoń dla tomu 14 przewidział. Najw ydatniej zw iększył się zasób listów. D ział ten jest w tej chwili niem al gotowy do złożenia w w ydaw nictw ie. Orientacyjnie: obejmuje on 170 listów Fredry i około 300 listów przez niego otrzymanych (te nie zaw sze w całości, często tylko w ważniejszych wyjątkach ściśle wiążących się z Fredrą). W uwagach wstępnych do komentarza wyjaśniam tę dysproporcję ilościową m iędzy listam i Fredry a listam i do niego pisanymi. Rzadko tylko, całkiem sporadycznie są to dwugłosy; listów Fredry dochowało się niew iele, ale jego korespondenci uzupełniają ten brak, co w ięcej — ich listy są często o w iele ciekawsze, wnoszą sporo nowych inform acji do biografii Fredry, świadczą o jego kontaktach tow a­ rzyskich, intelektualnych, pokazują zaangażowanie w sprawy publiczne itd. Szcze­ gółowy komentarz rzeczowy do listów już przygotowałam, obejmuje on przeszło 300 stronic m aszynopisu.

W stosunku do m ateriałów, które do tomu 14 w yznaczył Pigoń — przybył nowy, osobny dział: Fredro a Zakład Narodowy im. Ossolińskich; pow iększyły się też m ateriały dotyczące procesu o zdradę stanu — ujawniono jeszcze jeden, nie znany dotąd protokół zeznań Fredry 8.

Tak mniej w ięcej rysuje się historia dobiegającej do końca edycji Pism

wszystkich Aleksandra Fredry. Próbowałam tu pokazać jej kulisy, jej — powiedz­

my — „kuchnię filologiczną”. Może w tym, co tu powiedziano o ostatnich 4 tomach, poezji i prozy, kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego wydanie ciągnęło się tak długo. Pochłonęło ono w iele lat żmudnej pracy — pracy przede wszystkim S tani­ sław a Pigonia, który sam niestety nie doczekał ukończenia dzieła, ale podprowa­ dził je pod sam finał. Tylko dzięki niezwykłej intuicji filologicznej Profesora udało się rozwiązać szereg często bardzo zawiłych problemów edytorskich. Zdarzało się przecież i tak, że odnajdyw ane w trakcie prac nad w ydaniem rękopisy i materiały potwierdzały to, co Pigoń już w cześniej — tylko hipotetycznie — ustalał. Dziś, patrząc na tę edycję z perspektywy dwudziestu lat, widzim y, jak ona tętniła swoim własnym życiem , jak obrastała nie tylko w nowe — jak by powiedział Pigoń: „znaleziska”, ale przede w szystkim w nowe ustalenia, którym edytor dawał wyraz od razu, na gorąco, w publikowanych rozprawach dotyczących przeróżnych problemów fredrowskich. Rozprawy te często poprzedzały poszczególne tomy w y ­ dania i sygnalizowały czytelnikowi to, co później znajdował w komentarzu do utw orów Fredry. Począwszy od ogłoszonego w 1954 r. studium Spuścizna literacka

8 Już po złożeniu w drukarni niniejszego tekstu zadecydowano w PIW, aby edycję zamknąć dwoma osobnymi tomami: t. 14 objąć ma całość korespondencji, t. 15 — m em oriały polityczne itd. Oba tomy ukażą się w 1975 roku.

(12)

Aleksandra F redry i wydanej dwa lata po niej książki W pracowni Aleksandra Fredry, każdy niem al z publikowanych następnie zbiorów rozpraw Stanisław a

Pigonia zawiera dział poświęcony Fredrze. Aż po artykuły włączone przez Pro­ fesora w ostatnią przygotowaną przez niego książkę Wiązanka historycznoliteracka (Warszawa 1969) — ciągle, niezm iennie przewija się Fredro, taki w łaśnie, jakiego Pigoń starał się na nowo odczytyw ać w swoich, zdawałoby się, „czysto filologicz­ nych” dociekaniach.

Warto tu chyba zacytować słow a Profesora, które już po jego śm ierci znalazłam w naszkicow anym przezeń w stępie do ostatniego tomu edycji:

„Praca nad zbiorowym krytycznym w ydaniem dzieł Aleksandra Fredry [...] dobiega oto końca. Wychodzi tom XIV, zam ykający całość plonu. Przez cały okres pracy wszedłem w zażyłość z pisarzem. Rok po roku, niem al dzień po dniu obcowałem z jego utworam i, starałem się w nikać w ich nie zawsze na wierzchu leżącą problem atykę, szedłem za jego poczynaniami, ciekaw y ich podniet i m oto­ rów, starałem się w niknąć w jego osobowość, w jej nie zaw sze łatw e do rozeznania zawiłości — a teraz na odchodnym nie m ogę się odjąć niepokojowi: Czym się rozeznał w tym człowieku? czy taki on był cały? w czym był rdzeń i jaka pojem ność jego istoty? Rozstaję się z nim w zadziwieniu nie m niejszym od tego, które wzbudzał na początku, owszem , może w głębszym ? Co to za bogata, a jaka skom plikowana indyw idualność, co za splot niespodzianek i zdum iewających an ty­ nomii, skłóconych, a przecież w jakiś sposób spojonych przeciw ieństw . Wiązka skłonności i pasji, trudnych do rozplątania i ujęcia w ład...”

K r y s ty n a C z ajkow ska

Mija zapew ne bezpowrotnie doba wszechspecjalizacji, która w dziedzinie ed y­ torstwa naukowego objawiała się kompetencjam i i um iejętnością zabierania głosu na tem aty tak rozległe jak wiedza o filologicznych problem ach całych okresów lite­ rackich, czy choćby pojedynczych pisarzy, reprezentujących wszakże w ielką spu­ ściznę literacką, jak M ickiewicz, Słow acki czy Sienkiewicz. W iedzę taką można bowiem zdobyć w określonych warunkach, w tedy m ianow icie, kiedy opracowania w ydaw niczego twórczości danego pisarza dokonywa się osobiście. Bo nawet w ów ­ czas, kiedy się jest gospodarzem w ydaw niczym sposobionej edycji, lecz nie opraco­ w uje w szystkiego bezpośrednio, w iedza ta jest znacznie uboższa i sprowadza się do kategorii w ielorakich doświadczeń ogólnych (w dodatnim sensie tego słowa). Dlatego też nie pojaw iają się już od lat om ówienia tego typu, co np. Juliusza K lei­ nera, Stanisław a Pigonia, Konrada Górskiego — recenzje, a słuszniej: rozprawy edytorskie na m arginesie serii pism poetyckich M ickiewicza w W ydaniu Narodo­ wym czy Dzieł Słow ackiego pod redakcją Juliana K rzyżanow skiegoL Brak takich głosów nie m oże być tłum aczony naukową niew ydolnością następnego pokolenia, czy zwłaszcza pokolenia w nuków naukowych tamtej generacji: jest to k w estia po­ stępującej specjalizacji, kom petencji wycinkowych, by pominąć tu ogólniejszą spra­ w ę zaniedbań w kształceniu edytorskim dzisiaj tym bardziej uderzających, że po­ trzeby w zakresie tej um iejętności są coraz większe. Tyle dla objaśnienia charak­ teru poniższej w ypow iedzi.

Z w ielorakiej problem atyki, jaką narzuca tekstologiczny ogląd dzieła tak obszernego jak edycja Pism w szystk ich Aleksandra Fredry w opracowaniu S tan i­

1 J. K l e i n e r , Wydanie N arodowe „Dzieł” Mickiewicza. „Pam iętnik L ite­ racki” X X X IX , 1950. — K. G ó r s k i , Zagadnienie em endacji te k s tó w Mickiewicza. Jw., 1954, z. 3. — S. P i g o ń , N ow e w ydanie zbio rowe Słowackiego. Jw., X X X IX ,

(13)

sław a Pigonia, wybrałem kilka spraw natury ogólnometodycznej towarzyszących postępowaniu w ydaw cy, a tylko w paru m iejscach dotykam spraw szczegółow ych. Natom iast nie zajm uję się zagadnieniam i w arsztatow ym i edycji, ponieważ tek sto- logia fredrowska nie jest m i dostatecznie bliska i poprzez lekturę w ydania P ism

w s zystkich obcuję z nią po raz pierwszy.

Edytorzy dzieł zebranych przydają zazwyczaj podejm owanym czynnościom i ich końcowem u produktowi określenia bliższe, nazywając same czynności i ich produkt krytycznym i lub naukowym i, i w trakcie porządkowania generalnego różny w yzn a­ czają zakres działaniom w gospodarzeniu cudzą ongiś spuścizną. Do zakresu ow ego porządkowania należą: całościowa w ykładnia interpretacyjna dzieł, objaśnienie postępowania edytorskiego, rozgospodarowanie wew nętrzne, opis każdego p ojedyn ­ czego składnika m aterialnego tej spuścizny i w zajem nych między nim i relacji, aż po szczegółowe objaśnienia zjaw isk w tym dobytku uznanych za nie dość przystępne jego potencjalnym użytkownikom . Ambicje w szechcelów zjednoczonych w jednym w ytw orze edytorskim realizow ane bywają według różnych reguł, co rzutuje na ja­ kość końcowego produktu. Obserwacją banalną jest ta, iż w momencie zakończenia, a często nawet wcześniej, niż zakończenie prac nad określonym większym w ydaniem nastąpi (co trwa nierzadko ćw ierć w ieku i dłużej), rozpoczynane są now e prace zm ierzające do nowych jakości, a czasem i do innych również ilości.

W ydanie Pism w szystk ich Fredry realizuje dawny model zbiorowych w ydań krytycznych nie m ający w doświadczeniach polskich zbyt licznych poprzedników. Dawny, bo form ułowany w programach w ydawniczych początków bieżącego stu ­ lecia, zakładających następujące człony: w stęp krytycznoliteracki, opracowanie tek ­ stów, aparat krytyczny (wraz z odmianami tekstów), objaśnienia językow e i rze­ czow e utworów. Z czasem w ydania zw ane krytycznym i odstąpiły od tak bogatego programu, odrzucając dwa elem enty składowe z obu skrajów wym ienionego zesta­ wu: uchylono potrzebę w stępu historycznokrytycznego oraz objaśnień w ydaw cy. Racje tak zubożonego zakresu opracowania edytorskiego w ynikły, co brzmi para­ doksalnie, ze zw iększonych am bicji w ydaw ców. W kw estii bowiem studium w stęp ­ nego odżegnują się oni niecierpliw ym gestem od czynności, które do ściśle pojętych zadań krytyka tekstu nie należą, jako ulotne, przemijające, bardziej um iejętnościom ekspresji niż rzetelnem u postępowaniu filologicznem u w łaściw e; decyzja odrzucenia z kolei wszelkiego rodzaju objaśnień rzeczowych i językow ych wywodzi się z mniej „arystokratycznych” przekonań i tłumaczy się względam i dyktowanym i rodzajem czytelniczego zapotrzebowania, przy założeniu, że uniw ersalny model objaśnień nie da się zrealizować.

Stanisław Pigoń — w przekonaniu, że trwałość społeczna krytyki literackiej jest znikoma w porównaniu z w ytw oram i postępowania edytorskiego, że w ypow iedzi krytycznoliterackie mają charakter subiektyw ny — sform ułował u schyłku d ziałal­ ności naukowej, zagadnięty okazjonalnie w tej kwestii, sąd następujący:

„Zacząłem jako historyk (literatury) [...], alem źle trafił. Z biegiem lat coraz w iększego o tej pomyłce nabierałem przeświadczenia. Zrozumiałem, że Klio jakże często idzie za tymi, którzy ją niew olą [...]. Umknąłem więc, schowałem się w zaką- cie, ustroniu, uciekłem do badania tekstów, gdyż w tekstologii nie da się nic znie­ kształcić. Może to robota na pozór mało efektowna, ale w iem , że i tu, jeśli uda się kruszynę prawdy wydobyć, to ta kruszyna ostanie się. [...] Coraz bardziej boję się w artościować, interpretować, bo wiem , że tu w grę wchodzą kryteria subiektywne, przemienne. Dlatego też w m ojej pisaninie od w ielu lat coraz więcej pojawiało się faktografii, a coraz mniej ocen” 2.

2 Rozmowa ze S tanisław em Pigoniem. Rozmawiał W. P. S z y m a ń s k i . „Ty­ godnik Pow szechny” 1964, nr 50.

(14)

Z w ypow iedzi tej przebija rozczarowanie i rozgoryczenie badacza literatury ojczystej, przezw yciężane wszakże w próbie odnalezienia się na gruncie bardziej zestalonym , zobiektyw izow anym , dającym gwarancję trwalszych lub zgoła trwałych osiągnięć. W przeświadczeniu tym nie był Pigoń zapew ne odosobniony. Nie jest bowiem obce nauce dzisiejszej przekonanie, że badania stricte filologiczne korzystają z przyw ileju posługiw ania się metodami niem al em pirycznie sprawdzalnymi, że produkt tego postępowania jest trw alszy niż inne w ypow iedzi do badań literackich przynależne.

Stanisław Pigoń podjął koncepcję wydania pism Fredry przyjmując ową skrom ­ niejszą perspektyw ę: zakładającą w szechogarnięcie w iedzy o dziele Fredry w czte- roczłonowym opracowaniu, a w ięc z obszernym studium krytycznym oraz objaśnie­ niam i rzeczow ym i i językow ym i pism. Znalazł się zatem jakby w kolizji z m yślam i cytow anej wypow iedzi, gdzie m otyw nietrw ałości w szelkiego rodzaju objaśnień interpretacyjnych i twardej wobec nich niechęci był aż nadto wyraźny. Inna rzecz, że owej „nagannej” interpretacji nie wykonał sam. Przy oznaczaniu odbiorcy objaś­ nień określił zupełnie niski próg jego wiedzy: „obliczone zostały na wcale szeroki krąg m iłośników poety, takich w ięc również, co przy jednym czy drugim wyrazie czy szczególe realiów mogą utknąć” (s. 44-1)3.

Jaki jest głów ny cel wydania zwanego krytycznym , do którego realizacji wprzęga się w ielką zazwyczaj w iedzę o pisarzu, jego m aterialnej spuściźnie pisar­ skiej, tradycjach literackich i epoce, w jakiej pisarz żył i tworzył? W naszej tra­ dycji edytorskiej odpowiedź bywa przeważnie jednakowa. Pigoń ujął ją lapidarnie: zmierza ono „przede wszystkim do definityw nego ustalenia tekstu, a także do m oż­ liw ie pełnego ogarnięcia ewolucji, przez jakie on przechodził” (s. 349). Człon drugi odpowiedzi jest podrzędny w stosunku do pierwszego tylko w sensie roboczym. Spełnienie pierwszego postulatu nie jest bowiem m ożliw e bez spełnienia drugiego, ustalenie tekstu uwarunkowane jest przez pełne ogarnięcie jego ewolucji. To credo edytorskie powtarza się w opracowaniu uczonego w ielokrotnie i w swojej istocie jest ono niesprzeczne z wypowiedzią o racjach wyboru tej form y działalności Pigonia jako badacza literatury. W cytowanym wyżej posłow iu krytycznym akcent na haśle w yw oław czym „tekst d efinityw ny” położony został w ielokrotnie; nadto jest w nim mowa o roli czynności krytycznych „w wydaniu definityw nym pism Fredry” (s. 375), o editio ne varietur (s. 381), o „filologicznej stabilizacji tekstu” (s. 430); ten ostatni termin jest, jak mi się wydaje, autorstwa Pigonia.

Opracowanie edytorskie w przekonaniu w ydaw cy Pism w szystkich Fredry nie jest w ięc propozycją takiego a nie innego kształtu tekstow ego, lecz produktem osta­ tecznym w ielorakich zabiegów dokonywanych przy tekstach Fredry, bo tak za­ pew ne należy rozumieć terminy wyżej przytoczone. Aby upewnić się praktycznie, że czynności badawcze i ich produkt wydaw niczy w postaci określonej tekstowo są tylko indyw idualną propozycją edytorską, wystarczy przypom nieć o dwóch ostatnich opracowaniach Pana Tadeusza dokonanych przez Stanisław a Pigonia i Konrada Górskiego: różnią się one w blisko 200 lekcjach (nie licząc rozwiązań interpunkcyj­ nych). A przecież obaj w ydaw cy przygotowali edycję w przekonaniu, że ich opra­ cowania dają tekst definitywny. Nie ulega w ątpliw ości, iż podejm owane będą i dal­ sze próby ustalania tekstu Pana Tadeusza.

3 Spuścizna literacka Aleksandra Fredry. Studium krytyczne zamieszczone w dziale K o m en ta rza tomu 1 Pism w szystkich , s. 347—442. Do tego tomu odsyłają stronice podaw ane w nawiasach. (Studium to drukowane było wcześniej (1954) w osobnej książeczce pod tym samym tytułem.)

(15)

Przechodzę do kw estii, w jaki sposób w ydawca Pism wszystkich Fredry doko­ nyw ał operacji ustalania tekstu definitywnego poszczególnych utworów. Z astosow ał zasadę restytucji integralnej (s. 431). Spełnić ona m iała kilka warunków: p ierw szy to wybór (spośród w ielu zachowanych przekazów) tekstu podstawowego, rozw ażany w kategoriach tak przez Pigonia ujętych:

„Staje w ięc i przed nami ta kw estia kapitalna: jakiego Fredrę mam y w zn aw iać? Czy tego i takiego, jaki szparko wkroczył w literaturę, jaki zajął w niej m iejsce i na nią oddziałał, tego i takiego, jaki faktycznie był uznany przez w spółczesnych i jaki... zwalczany? Czy też takiego, jakim ew entualnie on sam chciałby się w ydać u schyłku życia? Co w ięc jest w naszym wypadku ważniejsze: editio prin ceps czy

editio ultim a?” (s. 381).

Rewidując dotychczasowe w tej sprawie stanowisko, tj. Henryka B iegeleisen a i Eugeniusza Kucharskiego, których przekonaniom bardziej odpowiadała editio u lti­

ma, przedstawił Pigoń w system atycznym przewodzie racje, że był to w ybór n ie­

trafny, że w edycjach tych zaproponowano odczytanie Fredry nieautentycznego, skażonego w ielopokładow ym i nalotam i ingerencji pozaautorskiej, począwszy od na­ stępstw działania cenzury, poprzez odmładzające i modernizujące czy wręcz czyści- cielskie czynności w ydaw ców edycji zbiorowych z lat 1871 i 1880, a także w pew nej m ierze i poprzez ingerencję autorską, na skutek wprowadzenia do tych wydań zm ian tekstowych według instrukcji przez samego autora pozostawionych. Pigoń zajął sta­ nowisko inne, opowiedział się za editio princeps, przydając następującą m otyw ację: „Chcąc w ięc utrwalić w pam ięci pokoleń Fredrę-pisarza, pragniemy go dać takiego, jakim on był przez cały ciąg swojego życia, jakim był dla pokolenia, które go m iało pośród siebie: żyw y współtwórca kultury literackiej narodu, darzony uzn a­ niem czy też zwalczany. N ie takiego zaś, jakim ktoś tam czy choćby on sam chciał się w idzieć u schyłku życia czy po śmierci. W dziele jego chcem y zachować całą ostrość pierwszych jego obserwacji, jego odczuwania spraw okolicznego św iata, i tego, jak on na nie literacko zareagował. Przyszłości chcemy przekazać ten w łaśnie wyraz, w który on koncepcje sw e ubrał dla sw ych rówieśnych. [...]

Szata językow a dzieł Fredry, w jakiej należy je przekazać przyszłości, w inna być zachowana w tym kroju, który w yszedł spod pierwszej jego igły” (s. 403).

Stanowisko to przekonyw a bez reszty i nie ma potrzeby dopełniać go racjam i szczegółowym i: integralność historyczno-twórcza jest w e współczesnym rozum ieniu historyzmu dyrektywą w badaniach literackich ogólnie przyjętą. Czynności ustalania tekstu — po w ytyczeniu jego podstawy — przebiegać m iały, jak wspomniano, w m yśl założeń restytucji integralnej. Ująć je można — przykładowo potraktowane, w odniesieniu m ianow icie do pierwszej serii kom ediopisarstwa — w postulat resty­ tucji pierwotnego tekstu, zdeform ow anego przez odkształcenia: 1) notoryczne przy w szelkich powielaniach technicznych, a w ięc błędy druku; 2) w ynikłe z działalności cenzury, i to dwojakiej: sam ocenzurowanie wobec zastrzeżeń urzędowych oraz in ge­ rencji doraźnych ręki dozorującej prawomyślność; 3) przeprowadzone przez autora — te również ująć można ogólnie w dwóch kategoriach: zmian charakteru językowego oraz m erytorycznych, a w ięc wchodzących głębiej w literacki kształt poszczególnych utworów. Tropem tych trzech wyznaczników określających postępow anie krytyczne prześledzim y edytorskie decyzje Pigonia.

A d 1. Sprawa pierwsza z w ym ienionej triady jest z metodycznego punktu w i­

dzenia banalna, tu wszakże praktycznie bardzo owocna, bowiem szczegółowa rewizja druków ujaw niła i przyniosła w efekcie restytucję nie tylko drobnych, jednowyra- zowych lekcji, lecz nawet całych wersów, zagubionych w trakcie procesu drukar­

(16)

skiego. Dwa dobrej klasy przykłady podał Pigoń w rozprawie krytycznej: dotyczą one Zem sty (s. 433) i Dożywocia (s. 434).

A d 2. Zagadnienie restytucji tekstu po ingerencjach cenzury, obserwowanych

w niektórych komediach, nie rysuje się jasno. Z zachowanych przekazów wiadomo, że c.k. cenzura żądała takich czy innych zmian w poszczególnych utworach zarówno przed w ystaw ieniem na scenie komedyj jeszcze nie drukowanych, jak też i przed drukiem. Zakw estionowane w iersze czy w iększe fragm enty tekstu Fredro przesto- sow yw ał, by jakoś chronić utwory przed okaleczeniam i w form ie prostackich skreś­ leń. Robił to od ręki na egzemplarzach poznaczonych ołów kiem cenzorskim, czasem w osobnych przypiskach. Jak się rzecz m iała zarówno w m anipulacjach przekazami, jak przedstawiają się poszczególne sytuacje tekstow e, jak wreszcie — co nie mniej ważne — kształtowało się sam opoczucie autora gospodarzącego w tych warunkach poszczególnym i elem entam i organizacji artystycznej utw orów — z przedstawionych w w ydaniu opisów i relacji nie wynika. Niedostatki informacji ogólnych, a także szczegółow ych, tyczących tych spraw są raz po raz widoczne. Co za tym szło, i roz­ w iązania edytorskie restytucji tekstow ych pozostają w mroku tych niedoobjaśnień, a może i pochopnych decyzji się tu nie ustrzeżono. Nie przedstawiono też w komen­ tarzu krytycznym kw estii ostatniej, choć ona bezpośrednio problematyki edytorskiej nie dotyczy, m ianow icie ówczesnego obyczaju na linii: autor czy instytucje teatral­ ne — cenzura. Brak styku tych zagadnień jest tylko pozorny. Za m otywacjam i prze­ cież rzekom o odległym i od postępowania edytorskiego kryją się w istocie nieraz w ażkie decyzje w ynikające z krytyki tekstu sensu stricto.

Wśród dochowanych przekazów rękopiśm iennych, jakim i dysponował wydawca, znajdow ała się pewna liczba kopii — dotyczy to kilkunastu komedii pierwszego okresu — które w różnym czasie i okolicznościach przeszły przez urząd cenzorski, zarówno przed rozpowszechnieniem utworów drukiem jak i wcześniej, przed w y ­ staw ieniem teatralnym . Dla w ydaw cy ważne są przede wszystkim te, które przed­ staw iano do im prim atu r przed publikacją, jakkolw iek nie bez znaczenia są również kopie teatralne noszące stem ple i adnotacje cenzorskie. Nie tłumaczą się jasno ich historyczne drogi: Pigoń zakładał, że egzemplarze przedkładane w cenzurze lw ow ­ skiej „jakoś pod koniec X IX w. dostały się stamtąd głów nie do zbiorów lw ow skiej Biblioteki U niwersyteckiej, a w jednym wypadku do Ossolineum ” (s. 368).

Przechow yw anie tych przekazów w archiwum policji — edytor akcentował k il­ kakrotnie. N ie jest to oczyw iste wobec faktów przez samego Pigonia oboklegle podawanych. Okazuje się bowiem np., że niektóre kopie mają ślady wielokrotnych notatek porządkowych cenzury — jak kopia komedii Mąż i żona i(Bibl. Ossolineum, rkps 5112) — co przecież dowodzi tego tylko, iż egzem plarz znajdował się stale w teatrze, a dyrektor czy dyrektorzy przedkładali go, zgodnie z obowiązującym i przepisami, do parafy urzędniczej. Na w ym ienionym egzemplarzu adnotacji zezw a­ lających na w ystaw ienie sztuki jest aż cztery w bezpośrednim następstw ie czaso­ w ym w latach 1824—1825 w Krakowie, Lublinie i K ielcach oraz późniejsze, z lat 1843 i 1860. Jest to egzem plarz pozaautorski i jakkolw iek edycja podaje w odm ia­ nach, jakim restrykcjom podlegał utwór w cenzurze, to nie dowiadujem y się, w czasie której kontroli ich dokonywano, a przecież ważne jest, czy w latach 1824— 1825, czy w 1843, czy 1860 (chociaż tylko nota z 1860 podaje, że pomieszczono w egzem plarzu kilka uwag). Tu czytelnik pozostawiony jest w łasnem u domysłowi, że z ow ych sześciu lektur urzędowych tylko ostatnia była dla komedii nieprzy­ chylna. Tłumaczy to, dlaczego egzem plarz tylokrotnie przedstawiany był w policji; w idocznie nie m iał żadnych uwag szczegółowych i można go było spokojnie

(17)
(18)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Les outils servant à mesurer les connaissances implicites et explicites en langue Pour juger les connaissances implicites en langue, on a choisi le test de juge- ment

czych oraz wierność i dokładność ilustracji była cenną pomocą w odtwarzaniu treści wielu inskrypcji częściowo zniszczonych a także zniekształconych przez

Wysoka ocena pracy Starowolskiego, jego „staranność w dokładnym przekazaniu zarówno treści inskrypcji, jak i informacji czysto epigraficznych’’ (s. 18) daje

Jednak owa nikłość intrygi dramatycznej jest prawie niezauważalna, dzięki nieustannie rozwijanej akcji napięć komicznych i szybko płynącemu ruchowi

Słowem jest to organizacya psychiczna zasadniczo różna od wszystkich naszych poetów, a skoro tak, to nie wolno stosować do niej zwykłych norm, nie wolno według

Schiffers (11.11) reports on such an extruder where he varies the geometry and the rotational speed of the feed screw and the extruder. The material used was p.v.c. From his

W okresie lat 1946 - 1947 troską Miejskiej Rady Narodowej była sprawa elektryfikacji miasta i jego terytorialnego rozwoju, a wreszcie kwestia budowy linii kolejowej

c = 0.The cavity effect (base pressure increase due to cavity depth) is also associated to the disappearance of the bi-modal behavior (fig. 1b), an elongation of the