• Nie Znaleziono Wyników

Urywki listów Zygmunta Krasińskiego do Delfiny Potockiej (1843-1858)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Urywki listów Zygmunta Krasińskiego do Delfiny Potockiej (1843-1858)"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Urywki listów Zygmunta

Krasińskiego do Delfiny Potockiej

(1843-1858)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/3, 217-229

(2)

URYW KI LISTÓW ZYGMUNTA KRA SIŃ SK IEG O

DO D ELFIN Y PO TO C K IEJ

(1843— 1858)

O pracow ał i podał STA N ISŁA W PIGO Ń

W w yp ad k u lis tó w Z ygm unta K rasiń sk iego je steśm y po trosze w p ołożen iu T ark w in iu sza, w ed łu g starej leg en d y k upującego u S y b illi zw oje z tek sta m i p rze­ p ow ied n i. O ciągał się z n a b y ciem całości za cenę, która m u się w y d a ła zbyt w y ­ soka, a potem , po w rzu cen iu przew ażnej ich części w ogień, za pozostałą resztę za p ła cił tę sam ą, na początku żądaną sum ę. W podobny n ieco sposób p o to czy ły się sp raw y u nas z listo w ą spuścizną po K rasińskim . M ożna było ogłosić przed w o jn ą za cen ę n ie nadm ierną, a ty lk o przy n ak ład zie siln iej d ziałającej troski, ca łe w ie lk ie zesp oły jego listó w do ojca czy D e lfin y P otock iej; a teraz, k ie d y au to­ g ra fy ich sp ło n ęły , o każdy szczęśliw ie ocalony strzęp zabiegam y ze starannością, która m oże w yd ać się kom u aż nazbyt przesadna. S tra ciliśm y snopy, ty m w ięcej ce n im y ocalone k łosy, czy ty lk o ich odłam ki. G arstkę takich od łam k ów , zw ią za ­ n y ch z n a zw isk iem jed n ej adresatki, znajdzie czy teln ik w n in iejszej p u b lik acji. O n ie n azbyt staran n ie przygotow an ym i n ie doprow adzonym do końca w y d a ­ n iu listó w do D elfin y m ó w iło się ostatnio w iele. Stan rzeczy jest tak i: R edaktor w y d a n ia , A dam Ż ółtow sk i, n ie objął całości* i to z różnych przyczyn. N a jp ierw n ie w z ią ł pod u w agę fa k tu , że część lis tó w do tej ad resatk i b yła już d aw n iej o gło­ szona drukiem , ale w sk u te k p rzed aw n ien ia i rozproszenia poszła w n iep am ięć. W ar­ to je tu odnotow ać: G rupę 32 listó w (z lat 1839— 1852) p o m ieścił K on stan ty G aszyń ­ sk i (bez w y m ien ien ia ad resatk i i p rzew ażn ie ty lk o w e fragm entach) w k siążce

W y j ą t k i z l i s t ó w Z y g m u n t a K r a s i ń s k ie g o (Paryż 1860); w przed m ow ie podał tylk o,

że je odpisał „z innego, liczn iejszeg o zbioru”. L istó w 8 (z 1839 i b. r.) o g ło sił R a j­ m und S ta n isła w K a m ień sk i (zataiw szy, skąd m iał autografy) w „T ygodniku Ilu stro ­ w a n y m ” 1898 roku. D w a (z 1841 i 1842) ogłoszono w „Przeglądzie P o lsk im ” 1912, zeszy t z lu tego.

D alsza p rzyczyna n iek o m p letn o ści w y n ik n ę ła z sam ego sposobu p otrak tow an ia m a teria łu pod staw ow ego. D elfin a przekazała, m oże za p ośred n ictw em C ieszk o w sk ie­ go, dość staran n ie zachow any kom p let orygin ałów sy n o w i p oety. Z zam iarem w y ­ dania go w całości n o sił się w nuk, A dam ; w sk u tek p rzed w czesn ej jego śm ierci rzecz poszła w odw łokę, a realizow ać ją zaczął — za zgodą syn ow ej, R óży, 2° v o t o R a­ czy ń sk iej — Ż ółtow sk i dopiero w roku 1929. Z aw ik łan e lo sy p ow ierzon ych sobie m a teria łó w p rzed sta w ił p okrótce w p rzed m ow ie do tom u 1 tego w yd an ia. O statecz­ n ie u czyn ił z nich — ok azały co praw da, ale ty lk o w ybór, o czym redaktor ró w ­

(3)

n ież su m ie n n ie p o w ia d o m ił; ze w zm ia n ek jego w o ln o w n osić, że z okresu 1839— 1848 w y łą czo n o z tom u ch yb a ponad p o ło w ę dochow anych lis tó w h W ydania (nakładem P ozn ań sk iego T o w a rzy stw a P rzy ja ció ł N auk) n ie udało się doprow adzić do końca. S k u tk iem zbyt w o ln e g o tem p a pracy (tom 1 u k azał się w r. 1930, 2 — 1935, 3 — 1938) n ie doszło już do og ło szen ia m a teria łu z ostatn iego d ziesięcio lecia , od k w ie t­ nia 1848 do k oń ca 1858. C ała ta reszta tudzież au to g ra fy lis tó w w y b ra k o w a n y ch (jak zresztą i o ry g in a ły ob jętych w y d a n iem ) — w szy stk o sp ło n ęło w W arszaw ie 1939 roku.

W ty m sm u tn y m sta n ie rzeczy za b ły sk n ik łej isk ierk i m ożna by p oczytać fakt, że drobne, zn ik om o drobne strzęp y tego zesp ołu lis tó w m ożem y jeszcze u d ostępnić drukiem . I tę u ratow an ą czą stk ę (rów n ie jak drobny zesp ół lis tó w do o j c a 2) za ­ w d zięcza m y o p iece J ózefa K allen b ach a. W śród p ozostałych po n im różnych m a ­ teria łó w a rch iw a ln y ch zach ow ał się zagad k ow y, n igd zie n ie rejestro w a n y obw olut, ob ejm u ją cy k ilk a n a ście k art zesta rza łeg o papieru, zap isan ych a tram en tem rów nież już zru działym . K allen b ach o b łożył go zg ięty m półark u szem ochronnym , na k tó ­ rym za n o to w a ł o łó w k ie m ty tu ł: „K rasin scian a”. N ic w ięcej już n ie dodał. Jaka jest p ierw o tn a p ro w en ien cja ty ch kart, skąd on je m iał? — n ie w iadom o.

O piekun n ie sp recy zo w a ł b liżej ró w n ież za w a rto ści zesp ołu : co to za k r a s in s c i a -

n a l U sta le n ie teg o n ie w y m a g a w szela k o w ię k sz y c h zachodów . N a kartkach m iesz­

czą się p rzep isa n e przez kogoś u ry w k i listó w . Że to lis ty K rasiń sk iego — n ie m oże u leg a ć w ą tp liw o śc i. W ystarczy przeczytać parę u stęp ów . Do kogo zaś b y ły pisane?

Że do k o b iety , to w id a ć z u ży ty ch form g ram atyczn ych — w trzech u stępach (8, 10, 14) p iszą cy zw raca się do ad resata w rodzaju żeń sk im : „ b y ła b y ś”, „boś u czy­ n iła ”, „ ileś [...] strą co n a ”. Są p isan e do k o b iety b lisk iej, zw iązan ej z piszącym w sp ó ln y m i doznaniam i (ustęp 8: „M arzę o tej katedrze, g d zieśm y ty le m o d lili się razem ”). N ie trzeba zresztą szukać d ow od ów pośred n ich na to, że odbiorczynią listó w b y ła D e lfin a P otocka. P ew n ą część zap isan ych tu u ry w k ó w zn ajd u jem y w tek sta ch lis tó w do n iej w y d a n y ch dotąd dru k iem . W olno p rzyjąć b ez żadnego w ah an ia, że cały ob jęty zap isk am i m a teria ł pochodzi* z zesp ołu listó w do „P olk i” (14), do D elfin y .

Co to za w y p isy ? K ied y, przez kogo i po co zostały sporządzone? W tek ście n ie zn ajd u jem y co do te g o żadnej w sk a zó w k i, żadnej n a w et w y ra źn iejszej poszlaki. P rzy doch od zen iu b y łb y chyba pom ocą krój pism a, ale w obecn ych w aru n k ach trudno go zid en ty fik o w a ć. J e ste śm y za tem zdani l i na h eu ry sty czn e dom ysły.

W yp isy m ieszczą się n a kartk ach , które sta n o w iły k ied y ś część k oń cow ą ze­ szytego i op raw ion ego kod ek su , p o czym zostały z n iego w y rw a n e — dow odzą tego resztk i szycia. Z o sta ły od erw a n e od zesp ołu w ięk szeg o ; tek st w y p isu p ierw szeg o zaczyna się u sam ej góry stron icy, b ez żadnego ty tu łu ; k arty n ie noszą śla d ó w pa­ gin acji. P ie r w sz y w y p is p osiad a datę: 1841. O dpis poza ty m n ie m a znam ion w y ­ kończonej całości, robi w r a żen ie n otât w jak im ś celu przygotow an ych , a le zap isa­ n y ch ja k b y tym czasow o, jak b y przysp osob ion ych do u zu p ełn ień ; całość w y g lą d a na ja k iś n ie w y k o ń czo n y roboczy b ru lion , na k o lek cję użytk ow ą. K arty zap isyw an o zasadniczo obustronnie, ale k ilk a zapisano ty lk o recto, jedną zaś ty lk o ve rs o , nadto cztery k arty w e w n ą tr z zesp ołu zo sta ły ob u stron n ie czyste. Coś tam m iano chyba jeszcze d op isyw ać. Co m ia n o w icie? W jed n y m w y p a d k u da się to ok reślić. Z są ­

1 N ie chodziło o to, żeb y n ie pow tarzać te k stó w raz już dru k ow an ych , bo takie w y p a d k i zachodzą; pow od em b a n icji była... n ie ob w arow an a u za sa d n ien iem decyzja redaktora.

2 W ydany już dzisiaj w osob n ym tom ie: K r a s i ń s k i , L i s t y do ojca. Opra­ co w a ł i w stę p e m p op rzed ził S. P i g o ń . W arszaw a 1963.

(4)

U R Y W K I L IS T Ó W K R A S IŃ S K IE G O D O D E L F IN Y PO T O C K IE J

219

sied ztw a te k stó w w n o sić w olno, że k arty czyste b y ły przeznaczone na zapisy u r y w ­ k ó w z lat 1848—1853. W idocznie w doraźnym m om en cie potrzeby n ie b y ło pod ręką od p ow ied n ich orygin ałów .

P raw ie całość w y p isó w dokonana została jedną ręką i jak b y jed n ym zachodem , a le trzy stron ice w części k ońcow ej dop isała ręka inna. To n ie są od p isy p oczyn io­ n e przez kogoś dla sieb ie, pro mem^oria; to m ateriał spow odow any ja k ą ś potrzebą zew n ętrzn ą, w naszym w y p ad k u n a jp ew n iej potrzebą w yd aw n iczą.

Jaką m ian ow icie? P otrzebę taką je steśm y w stan ie w sk azać ty lk o następ u jącą. Zaraz po śm ierci K rasiń sk iego w gron ie n ajb liższych jego przyjaciół p o w sta ła m y śl ogłoszen ia p ism po n im pozostałych. R edakcji w y d a n ia p od jął się K o n stan ty G a­ szyń sk i. Z d ołał w y d a ć ty lk o tom 1, w sp om n ian y pow yżej. W yp ełn ił go w ła śn ie w y p isa m i z listó w . D nia 25 m aja 1859 p isa ł o tym do C ieszk ow sk iego:

„N ajw ięcej m i zabrały czasu w y p isy z jego listó w , p isan ych do m n ie i do pani D e lfin y . M am y już z czego zrobić jed en tom , a p óźniej m oże i drugi. B ędzie to prześliczn a, a razem i w ażna k sią żk a ” 3.

Z abiegi koło w y d a n ia tom u drugiego o podobnej treści podjął G aszyń sk i zaraz w r. 1861; p isa ł o ty m do C ieszk ow sk iego raz i d ru gi:,

„P rzypom inam ci, że ob iecałeś dostarczyć w y p isó w z k oresp on d en cji Z ygm unta. Z ew sząd dom agają się drugiego tom u listó w , a m n ie p ozostało bardzo m ało m a ­ te r ia łó w ” (12 II 1861). A n ieb aw em pon ow n ie: „W arto b y zająć się w y d a n iem dru­ g ie g o tom u k orespondencji Z ygm unta. A le ja w tej ch w ili posiadam ty lk o pięć lis tó w n ie w yd an ych . P an i D elfin a skop iow ała tak że kilk an aście, ale n ie w iem , gd zie jej szukać teraz [...]. W ięc sw o je listy , k tóreś obiecał od daw na, p rzyw ieź z sob ą” (1 V III 1861)4.

W p la n ie b ył jeszcze tom trzeci, przeznaczony na utw ory lit e r a c k ie 5. In form acje o to m ie drugim p rzytoczyło się szerzej, bo w sk azu ją, że i on nr być w y p e łn io n y podobnym i w y cią g a m i z listó w , w szczególn ości zaś, że w śród r m ia ły być także dalsze u ry w k i listó w do D elfin y. M oże w ię c w ła śn ie co ś z tego,( le ż y przed nam i? D opuszczalną w szela k o — a m ógłb y kto m niem ać, że n a j ­ p raw dopodobniejszą — w y d a ła b y się ew en tu a ln o ść taka, iż m am y do czynie* z u ryw k am i w y b ra k o w a n y m i z m ateriału na tom . Jakżeby inaczej w y tłu m a czy oddarcie k art jako drugiej części zespołu? I jeszcze fakt, że z zap isan ych tam n otât żadna do tom u z 1860 r. nie w eszła .

Tak czy ow ak, w oln o przyjąć, że podana poniżej porcja w y p isó w pochodzi w e d łu g w y so k ieg o p raw d op od obień stw a z lat I860— 1861 i pozostaje w b ezp ośred ­ n im zw iązk u z rozpoczętym podów czas w yd an iem pośm iertnym . D o m y sło w i nie sp rzeciw ia łb y się w zgląd na cechy papieru czy atram entu. J a k im i zaś drogam i d a w n y ten zesp ół tra fił do zbiorów K allenbacha — o tym , jak w sp om n ian o, nic ju ż n ie da się p ow ied zieć. O becnie rękopis jest d ostęp n y w zbiorach B ib lio tek i N arodow ej.

O głaszając tutaj zaw artość ocalonego odpisu, od pod staw y tek sto w ej o d stą p io ­ no w dw óch w ypadkach.

K ilk a u stęp ó w pom ijam y całk ow icie, m ieszczą się one b ow iem w w yd an iu Ż ó łto w sk ieg o . A m ia n o w icie u stęp y z k. 1, 2—4 i 16 zn aleźć tam m ożna: w tom ie 1,

3

L i s t y K . G a s z y ń s k i e g o do A. C ie sz k o w s k ie g o . (18451866). W: R o c zn ik K o la

P o lo n i s tó w . W arszaw a 1927, s. 214.

4

I b i d e m , s. 218, 220.

5 H istorię tego w yd an ia p rzed staw ił szczegółow o S. K o ź m i a n w rozpraw ie

Ż y w o t i p is m a K o n s ta n t e g o G a s zy ń sk ie g o („R oczniki P T P N ” 1872. Zob. odbitka, s. 30).

(5)

s. 116 (jako część lis tu z 27 III 1841) i s. 362— 364 (jako p oczątk ow ą część lis tu z 8 II 1842) oraz w to m ie 3, s. 273 (jako część lis tu z 21 III 1847, o d yk tatorze T y sso w sk im ). Z dw u p ozycji: z k. 5— 7 i 8, d a jem y drobne k oń cow e u stęp y , k tó ­ rych brak w te k śc ie w y d a n ia k sią żk o w eg o (t. 2, s. 165; t. 1, s. 480), gdzie się zn aj­ dują p o czą tk o w e duże części u ryw k ów .

Po w tó re, porząd k u jąc zesp ół n ie trzym ano się n iew o ln iczo u k ładu p an u jącego w ręk o p isie. S p orządzający w y c ią g i p rzestrzegał zasadniczo k o lejn o ści n atu ral­ nej, o d p isy w a ł z m a teria łó w ułożon ych w e d łu g n a stę p stw a ch ronologicznego. D a się to stw ierd zić w części ocalałej. P ierw szy w y p is pochodzi ' z 1841 r., o sta tn i — z 1858, czy m oże n a w e t z p ierw szy ch ty g o d n i 1859, a zatem ze sch yłk u ży c ia p oety.

N a w ia sem p o w ied zia w szy , to stw ierd zen ie p o zw o li nam zorien tow ać się, co za w iera ła p oczątk ow a część od p isu , zagin ion a. Ż yw sza w y m ia n a listó w m iędzy K ra siń sk im a P o to ck ą za częła się w je s ie n i 1839. N a n ie d och ow an ych kartach p o ­ p rzed n ich m ie śc iły się zatem najp raw d op od ob n iej w y p isy z lis tó w p ochodzących

z okresu 1839— 1841.

T rzym ając s ię k o lejn o ści ch ron ologiczn ej, ta k iej m ia n o w icie, jaką zn a jd y w a ł w sw y m m a teria le p o d sta w o w y m , od p isu jący n ie dbał sp ecja ln ie o leg ity m a c ję, u stęp y o p a try w a ł datą raczej z rzadka, i to bez m o ty w a cji, a na d ob itk ę jed y n ie roczną (tę w ła śn ie zasadę p rzy ją ł b y ł G aszyń sk i w sw y m w y d a n iu z r. 1860). Co w ię c e j, w p aru w yp a d k a ch d aty p odane w ręk o p isie m uszą budzić n iejak ą w ą tp li­ w o ść. W obec te g o p róbę ściślejszeg o u sta len ia ch ron ologii pod jęto tu czy ów dzie n a w ła sn ą ręk ę. W rezu lta cie w y p a d ło n ie k ie d y w p row ad zić zm ianę, u jęto w ię c u stęp y w in n y trochę, a le w m iarę m ożn ości u zasadniony ład chronologiczny.

Poza ty m o c z y w iśc ie unorm ow ano p iso w n ię i in terp u n k cję sto so w n ie do zasad dzisiaj o b ow iązu jących . W kom entarzu u siło w a n o ile m ożn ości zebrać potrzeb n e jb jaśn ien ia rzeczow e i u m o ty w o w a ć p rzy jętą ch ronologię. W yk rop k ow an ia w tek ś- l i s pochodzą z k opii; w y ją tk o w o w prow ad zon e przez w y d a w cę ob jęto w n a w ia sy yrostokątne.

/ \

1

[Rzym, m arzec (?)] 1843

... W ym aw iasz m i, dość spraw iedliw ie, iż kosztem zdrow ia p racuję.

Ale i ja m am tak że p raw d ę m o ją w piersiach, i tej dopełnić m uszę lub

p rzy stać na nicość. Z asługą je s t w alczyć choćby przeciw ciału swem u.

Jeżeli ascetycy chrześcijańskiej epoki przeszłości zabijali ciało, b y w e­

w n ętrzn ą duszę swą ukształcić i zbawić, czyż te ra z m y, now ych w ieków

chrześcijanie, nie m am y praw a ciało nasze nękać, b y z ducha naszego

wyszło coś dobrego lub jasnego dla polepszenia losu lub ośw iecenia braci

naszych?

W końcu skończy się zawsze n a p rzeg ran ej ciała. Lepiej zatem , by

d uch z tej p rzeg ran ej cokolw iek skorzystał, niż żeby p iln u jąc ty lk o ciała

swego sam zm arn iał i zaginął. A potem — wiesz, co to żądza n iesk oń ­

czona, ogień, k tó ry p ierś pali, k tó ry serce rozryw a. ...

Nie, nie! Bóg nie rzek ł nikom u; „T y nie pójdziesz d alej!” , ale rzekł:

„Z najdź drogę św iatłu , a w zbijesz się w nieskończoność!” I to szukanie

(6)

U R Y W K I L IS T Ó W K R A S IŃ S K IE G O D O D E L F IN Y P O T O C K IE J

221

p rzed znalezieniem stanow i zasługę człowieka, pracę osobników i tru d

wieków w szystkich. P a n Bóg czuwa i nad każdym osobnikiem , i nad

w iekam i w szystkim i. O, Bóg nie da ni nam , ni M atce naszej m arn ie

przepaść! C zuję m elancholią w duszy i zanękanie w ciele; w ierzę je d ­

nak, wierzę, że jeszcze czegoś b ędę narzędziem i że z ducha mego jesz­

cze b łysną iskry! Wiesz: w ierząj — w ty m więcej jest m i ł o ś c i niż

pychy! ...

Rkps, k. 9. Rok w kopii: 1843. J e ż e li go podano trafn ie, m ożna datę n ieco u ściślić. Przypada ona na p ierw szą p o ło w ę roku. W czerw cu w raca K rasiń sk i do k raju na czas dłuższy, a stam tąd D elfin a n ie zasłyszałab y o tem p ie jego pracy. T ak ie zaś w y silo n e tem po w p ierw szej p o ło w ie 1843 odnieść m u sim y do czasu około m arca, okresu w yk oń czan ia P r z e d ś w i t u do druku, w szczególn ości in ten sy w n ej pra­

cy nad W s t ę p e m do p oem atu (w druku datow any: ,,D. 17 m arca 1843”). Sp raw ę w y ­ koń czan ia P r z e d ś w i t u o m ó w ił I. C h r z a n o w s k i (W ś ró d zagadnień, k s i ą ż e k i lu ­

dzi. L w ó w 1922, s. 320 n.).

2

[Rzym, kw iecień (?) 1843]

[...] Z resztą wszędzie to samo. W szyscy nie tylko czują, ale wiedzą

już, że konieczna przybliża się T ran sfig u racja rzeczy ludzkich i boskich

na ty m planecie.

R kps, k. 8. Jest to fragm en t listu um ieszczonego przez Ż ó łto w sk ieg o w t. 1, s. 479 n. W ydaw ca przed liste m p o sta w ił od sieb ie datę: „4 sty czn ia 1834”, jako d om n iem an ą u ją ł ją w n a w ia s prostokątny i w dodatku o sła b ił p y ta jn ik iem , ale w ą tp liw o ś c i n i d ecyzji sw ej n ie uzasadnił. N ie w ie m y naw et, czy podany tam d a l­ szy ciąg listu , d atow any: „5 sty czn ia ”, jest rzeczy w iście dalszym cią g iem i czy za­ p isan y na tej sam ej karcie. P rzeciw k o tak w czesn ej dacie zdaje się zaś p rzem a­ w ia ć b lisk i zw iązek fra g m en tu z P r z e d ś w i t e m , w yk oń czon ym w k w ietn iu t.r. K ra­ siń sk i, baw iąc w ten czas w R zym ie, o trzym yw ał lito g ra fo w a n e arkusze P r e l e k c j i M i c k i e w i c z a i ży ł w k ręgu ich id ei. C zęsto cy tu je w y k ła d y w lista ch z p o ło w y k w ie tn ia t.r. (t. 1, s. 541 n.). O gn iw em b yła w sp ó ln a obu autorom w iara w zb liża ­ jącą się tran sform ację św iata. D ata k w ietn io w a w y d a je się w ię c praw d op od obn iej­ sza.

Podany tu fra g m en t sta n o w i w rk p sie zakończenie w ięk szeg o w y p isu z listu t. 1, s. 479 n. (od w yrazów : ,,Im bardziej rozm yślam ...”) i iść tam w in ie n po w y ­ razach: „one znaleźć m u szą ” (s. 480, w . 9), choć w y d a w ca lu k i w tek ście n ie zazn a­ czył.

3

[H eidelberg, 17 lipca] 1843

W strasznym , okropnym usposobieniu duszy się czuję. J u tro w yjeż­

dżam... Gdzie indziej żyję, a tam m ój tru p tylko powraca. ...

(7)

O dczytuj w E w a n g e lii1 w ersety, w k tó ry c h C h ry stu s mówi, że w ró­

ci jak złodziej lub ja k błyskaw ica, w ersety, k tó ry m i się k arm ili wszyscy

p ierw si chrześcijanie, a k tó ry c h znaczenie dopiero w te d y m iało być do­

pełnionym , „gdy w iek te n przem in ie” 2, lub raczej: nim wiek ten p rze ­

m inie 3. P rzeczy taj w ś-m Janie, jak żegnając się z uczniam i obiecuje im

P a ra k le ta (Consuelo 4 po hiszpańsku) i m ówi: „G dybym ja nie odszedł,

on b y p rzy jść nie m ó g ł” 5. P rzeczy taj i rozm arz się n ad tym , i w estchnij

do nieba, i powiedz n aiw nie, ja k ów na P atm os piszący: „I owszem, r y ­

chło p rzyjdź, P an ie!” 6 Bo to przyjdzie, i w tym jed y n a nad zieja m oja.

Niechże i tw oja w ty m będzie! O dczytuj te m iejsca, ty lek ro ć razem

czytane, i pojm ij je, i rozpoznaj bliskość czasów po oznakach p rzepow ie­

dzianych, podobieństw o w iosny w racającej. „Gdy figowe drzew o listki

puszcza, w te d y wiosna m a p rzy jść ” 7. A gdy u jrzycie obrzydliw ość sp u­

stoszenia na św iętym m iejscu 8, w ted y znow u w iosna — św iata, nie roku

już! Nie w idzieliżeśm y dość spustoszeń i obrzydliw ości n a św iętych m ie j­

scach? W szystko, co św ięte, obrzydliw ie spustoszałe stoi.

Czytaj i odczytuj tę księgę, księgę ksiąg! Módl się m yślą, sercem,

duchem całym , a m oże spokojniej ci będzie, i dzień nasz radosny, dzień

spotkania, pojedn an ia, dzień zm artw y ch w stan ia się zbliży! ...

R kps, k. 11. D ata ty lk o roczna. B liższą u sta lić p ozw ala w zm ian k a o „ju trzej­ s z e j” podróży i rozp aczliw ym sam opoczuciu. P o eta m ów i o w y jeźd zie na sw ój ślub z Elizą, który od b ył się w D reźn ie 21 V II 1843. O statn im m ie jsc e m p ostoju w tej podróży b y ł H eid elb erg — p ob yt tam przypadł na 17 i 18 V II 1843. L ist ostatni sta m tą d n a p isa n y został 18 VII w ieczór, tuż przed w yjazd em , i jest zn an y (t. 1, s. 580 n.). T en je st w c z e śn ie jsz y , z d n ia poprzedniego, a w ię c 17 VII. P oczątk ow e zdania fra g m en tu sk o p io w a n eg o pow rócą w liśc ie n a stęp n y m w tych sam ych n ie - le d w ie w yrazach : „Coś straszn ego ze m ną się dzieje. Jeszcze ch cia łem stąd choć słó w k ilk a Ci n ap isać, po ich n a p isa n iu w sią d ę w pow óz, jak trup zanurzę się w tru m ­ nę, i pow iozą m n ie — gd zie? Czy ja w ie m ? M oże w ysad zą w dom u w a r ia tó w ”.

1 P rzytoczon e cytaty pochodzą z E w a n g e l i i : Mt. 24, 27, 42, 43; podobne Łuk. 12, 39, 40; 17, 23, 24, Jan 16, 7, i z A p o k a l i p s y 22, 20.

2 Z ap ow ied ź w E w a n g e l ii brzm i inaczej: „zapraw dę, p ow iad am w am , n ie prze­ m in ie to p o k o len ie, dopóki n ie stan ie się to w sz y stk o ” (Mt. 24, 34, podobne Mk 13, 30, i Łuk. 21, 32).

3 Z a cy to w a n e z P r z e d ś w i t u (Z. K r a s i ń s k i , P ism a. T. 4. K raków 1912, s. 341): N im ten jeszcze w ie k przem in ie,

W yjd zie lu d u lud jed y n y . 4 Tak n a zy w a ł poeta D elfin ę.

5 Jan 16, 7.

6 A p o k a li p s a 22, 20. 7 Mt. 24, 32. 8 Mt. 24, 15.

(8)

U R Y W K I L IS T Ó W K R A S IŃ S K IE G O D O D E L F IN Y PO T O C K IE J

223

4

[Warszawa, 21 g ru d n ia 1843]

[...] p ra c u ją n a w yrobienie ducha swego. A to tylk o złudzenie, bo

skąd te form y? Z ducha. I czym one? D uchem . A duch każdego z nas —

to m y sami, m y cali, m y pełni, to nasze *J a do najw yższej swej potęgi

podniesione.

A w szystkie te kształcenia się, w yroby, prace, zasługi — to jed yn y

sposób, k tó ry m m y, z niczego pow stali, m ożem stać się czymciś; m y,

z Boga wyszli bez w iedzy o sobie, m ożem powrócić do Boga z wiedzą

0 sobie i m ieć praw o zasiąść w jego łonie i przed jego obliczem, jako

ż y w i sam i przez się, choć on jed en tylko takim ż y w y m jest. „Bę­

dziecie jako Bogi” — rzek ł wąż, i zapraw dę tak się stanie. Tylko że

nie po zjedzeniu jabłka, lecz po przejściu w szystkich losów naszych;

a może ty le ich, co gwiazd na niebie...

R kps, k. 5— 7. M ieści się tam cały p raw ie te k s t listu z 21 X II 1834 (t. 2, s. 163 n.). O dm ienne jest w k op ii ty lk o zdanie początkow e: „O dpow iadam dziś na ten frazes, k tóren jest zasadą dzieła D e la créa tio n e t p r o g r e ssio n des Ê t r e s ”. T ekst u ryw a się w p ierw odruku na w yrazach: „te form y: ciało i dusza”. W p rzyp isk u w y d a w ca zaznaczył: „Brak k oń ca”. W k op ii m ieści się bezpośrednio d alsza część tek stu , tutaj w ła śn ie ją podajem y. W kopii brak ja k ie jk o lw ie k daty. P odaną w y ­ żej p rzyjm u jem y z w yd an ia książkow ego.

5

[Warszawa, koniec grudnia] 1843

... Nie dusza w yrabia sobie ciało, jak tw ierdzi B. de P erth es, ale

duch w łaśnie w yrabia i duszę swą, i ciało swoje. Ciało jest organem d u ­

cha do rzeczy widom ych, dotykalnych; dusza takim sam ym narzędziem ,

ale do rzeczy niedo ty kaln y ch i niew idzialnych. Rzeczy zaś n iedotykalne

1 niew idzialne — to przeszłe lub przyszłe; widzialne zaś i dotykalne —

to obecne i teraźniejsze. Zatem ciało — do teraźniejszego czasu, dusza —

do przeszłości lub przyszłości. Im więcej ciało p rzep aja się duszą, im

bardziej zlew ają się oboje do jedni, do H arm onii, im jaśniej pojm ują,

m iasto w alki dotychczasow ej, że ich celem jest zgoda i w spólna jedność,

słowem, im bardziej się stają duchem wolnym , w iednym w sobie —

ty m oczewiście bardziej przeszłość, teraźniejszość i przyszłość także się

zlew ają, sp ajają, zbliżają do siebie. S ta ją się niejako wiecznością, w m ia ­

rę jak dusza i ciało sta ją się duchem . D uch jest do rzeczy wiecznych,

ja k ciało było do teraźniejszych, a dusza do przeszłych i przyszłych.

N atu raln ie nie o wieczności tak iej jak w Bogu, absolutnej, tu mowa,

ale o dążeniu coraz prędszym czasu, o zbliżaniu się przeszłości, te ra ź ­

(9)

niejszości i przyszłości do wieczności. S tąd to siłą w ew n ętrzn ą d ucha jest

m agnetyzm , bo m agn ety zm skupia do jed n i wszędzie gdzie indziej r o ­

zerw ane czasu żyw ioły, jak przez oko w idzenia staw ia w teraźniejszości

żyw ej w szystkie przeszłości i w szystkie przyszłości. Nie ciało ju ż ni

dusza widzi przezeń lu b m yśli, lecz każda m y śl d uszy je s t cieleśnie w i­

dziana, każde ciała czucie jest id ealnie przem yślane, i to razem , w jednej

chw ili. D uch cały, p ełn y, działa m agnetycznie, k ied y ciało działało tylko

fizycznie, a dusza ty lk o idealnie. Im duch dzielniej wschodzić i dopeł­

niać się będzie, ty m m agn ety czn a siła, k tó ra niczym innym , ty lk o p ro ­

sty m jego objaw em , tak że w zrastać i dopełniać się m usi. P rzy szła epoka

pozna ją, odtajem niczy, i w szystkie stosu nk i ludzkie zarazem cudow ny­

m i i n a tu ra ln y m i będą. ...

O, gdybym b y ł ju ż duchem pełnym ! O, gdybym rządził m agn ety czn ą

m ocą, k tó ra śpi we m nie! O, gdybym już ją b y ł zam ienił n a służebnicę

św iętej, czystej i energ icznej woli m ojej! — nie pisałb y m w te j chwili,

w idziałbym ! M yśl m o ją m iałab y osoba ukochana w sobie i pom im o roz­

działu — b y ło b y się razem .

A lem nie zasłużył an i ja, a n i ludzkość cała, jeszcze, n a tak ą ducha

potęg ę i serca wesele. Ludzie przyszli kiedyś nie zro zu m ieją bólów serc

naszych, bo dla nich nie będzie ju ż rozdziału, nie będą w iedzieli, jaką

siln ą m y kochać m ogli m iłością. Oni będą szczęśliwi, a m y byli silni!..;

R kps, k. 12v— 14r. D a ta ty lk o roczna, u zu p ełn ia m y ją na p o d sta w ie szczegółów treści. W sp om n ian y tu B. de P erth es to J. B ou ch er d e C r é v e c o e u r d e P e r ­ t h e s (1788— 1868), autor 5 -to m o w eg o d zieła D e la créatio n, o u essai s u r l’origin e et

la p r o g r e ssio n d e Ê tres (1841). K ra siń sk i dostał k sią żk ę w gru d n iu 1843, zaraz za­ g łę b ił się w lek tu rze i bardzo się p rzeją ł w y w o d a m i autora. D o ro zw ija n y ch p rze­ zeń p o g lą d ó w n a w ią zu je raz po raz w lista ch do D e lfin y (t. 2, s. 189, 196, 202, 206 n.) i do C ieszk o w sk ieg o (t. 1, s. 104, 120). W p ły w o w i de P erth esa n a p ogląd y K ra siń sk ieg o sporo m ie jsc a p o św ię c ił J. K l e i n e r (Z y g m u n t K r a s i ń s k i. D zie je

m y ś l i . T. 1—2. L w ó w 1912). U ry w ek p o w y ższy p isa n y jest pod św ie ż y m w ra żen iem dzieła, a że w r. 1843, te d y w osta tn ich d n iach grudnia.

*

6

1843 [?]

... Lektor- som nam bulicznych rękopism ów tęgim zawsze był człow ie­

kiem , człow iekiem czynu n ade w szystko. C h a ra k te re m żelaznym , odzia­

n y m w ciało z baw ełny; p ręd k ą, gw ałtow ną, odw ażną, m ściw ą n a w e t d u ­

szą, jed n ak p ełn ą szlachetności i gotow ą n a w szystko w każdej chwili.

M ało się uczył, m ało czytał daw niej, puszczał się n a sam e duszy k o n w u l­

sje, gry w ał szalenie — a te ra z i k a r ty ju ż nie tknie, i wie rzeczy wiele,

raczej od g ad u je wiele. T en człow iek szedł przez życie no rm aln ie, bo po­

stępow ał coraz w yżej. L ubię go, je st coś w nim , co m o ją w yobraźnię n ę ­

(10)

U R Y W K I L IS T Ó W K R A S IŃ S K IE G O D O D E L F IN Y P O T O C K IE J

225

ci: h a rt sta li połączony z ognistą płynnością fantazji. M ieszaninie o rto ­

doksji i herezji, rozsądku i m arzenia nie m a się co dziwić. W iek nasz

cały tą m ieszaniną jest. N aw et histo ria cała wiecznie się składała z ty ch

dwóch pierw iastków , k tó re m uszą się zlać w trzeci, jeden, w ielki, potęż­

ny, przyszły. O rtodoksja i rozsądek są zawsze dziełem dokonanym p rz e ­

szłości. H erezja i m arzenie — przeczuciem przyszłości. T eraźniejszość zaś

k ażda jest p u n k tem ty m w łaśnie, w k tó ry m się te dw a k ieru n k i p rz e ­

cinają. Jeśli kiedy, to za dni naszych widom ym i, że ta k powiem, z w k lę­

słych w ypukłym i się sta ły te dwa pierw iastki. Na św iecie n ajro zerw ań -

sze, ale o sta tn ią sw oją sprzecznością walczą, a w n iek tóry ch duszach

ju ż pierw szą zgodę sw oją zawarły!...

R kps, k. 15. D atę m a ty lk o roczną, m ożna ży w ić co do n iej p ew n ą w ą tp liw o ść. U ry w ek odnosi się do M ichała M y cielsk ieg o (1799— 1849). Z aznaczył to już k o ­ p ista notatką: „O M y c -k im ’\ N a em igrację w y szed ł on 1831 r. jako g en era ł i do koń ca ży cia zam ieszk ał w e F rancji. P rzez czas jak iś b y ł to w ia ń czy k iem , a m iał za w sze pociąg do sp ek u la cji m istyczn ych . Stąd tu ok reślen ie: „L ektor som n am b u ­ liczn y ch r ęk o p ism ó w ”, co by z n iejak im praw d op od obień stw em m ożna od n ieść do

B ie s i a d y T o w i a ń s k i e g o . K rasiń sk i znał go od daw na, ale ży w iej za ją ł się nim

na w io sn ę 1844, gdy go doszły słu ch y, że g en erał zabiega o w zg lęd y D elfin y . K ra­ siń sk i w lista ch do D e lfin y w sp o m in a o nim p ocząw szy od p ierw szy ch d n i k w ie ­ tn ia częściej, zgrabnie w p la ta ją c m ięd zy dodatnie — także i u jem n e ry sy osob ow o­ ści i dość w y ra źn ie przed n im ostrzegając (zob. t. 2, s. 340, 358, 374, 376 n.). T akiż ch arak ter m a n otatk a pow yższa, n ie bez pod staw y m ożna by ją p rzen ieść na k w ie ­ cień czy m aj 1844.

7

... Nikogom nie widział żywego tym i dniam i oprócz W. \ którego

śm iało rach u j do um arły ch . Sam to pow iada i często pow tarza, że już

ty lk o o śm ierć prosi. Ach, to m usi być m ęczarnia o k rutna: zawsze, ciągle,

wiecznie być m iernym , nie mieć n ig d y chw ili potęgi — i znosić życie!

Ja, k tó ry zawsze nim jestem , a jed nak m am błyski potęgi, czuję, że bez

nich od daw na b y łb y m zginął. Zowię zaś potęgą czy serce, czy m yśl

podniesioną, w ybitą, w y rw an ą w św iat cudu ze św iata potoczności!...

R kps, k. 17r. B ez daty, w tek ście brak też p od staw do jej u stalen ia. 1 K to się k ry je pod literą W., trudno oznaczyć.

8

... M arzę o tej katedrze, gdzieśm y ty le m odlili się razem . Oh, żeby

siła m odłów m oich m ogła jak stru m ień pokoju rozlać się po n erw ach

tw oich — byłabyś zdrowsza! Lecz siła m odlitw y prosto od m odlącego

(11)

się nie spływ a n a isto tę, o k tó rą się m odli, jedno idzie do Boga, a sta m ­

tą d dopiero n ią rozrządza sam Bóg!

R kps, k. 17v. B ez d aty, n ie da się też jej u stalić.

9

[H eidelberg, styczeń (?) 1854]

... G dy w ojna w ybuchnie, gdzież się podzieję? K ażą w racać i zgubią

m nie, bo p ow rót zgubą m i.

K to wie, m oże b lisk i ju ż przedśw itow y czas?... Lecz te n , k tó ry śpie­

w ał o nim niegdyś... ach, niegdyś!... te ra z w łaśnie przep aść musi!....

R kps, k. 22. B ez daty, u sta lić ją m ożna ty lk o z d om n iem a n iem w y sn u ty m ze w zm ia n k i o w o jn ie . Jeszcze n ie w y b u ch ła , a K ra siń sk i zn a jd u je się za granicą. W y jech a ł tam z W arszaw y la te m 1853 (zob. S. T a r n o w s k i , Z y g m u n t K r a s i ń ­

sk i. T. 2. K rak ów 1912, s. 361). P aszp ort o trzy m a ł w sty czn iu 1854, ale ty lk o do

k oń ca m a ja (zob. Z. K r a s i ń s k i , L i s t y d o A u g u s t a C i e s z k o w s k ie g o . Z autogra­ fó w w y d a ł J. K a l l e n b a c h . T. 2. K ra k ó w 1912, s. 336). „Z drow ie m oje okropnie n ied ob re” — p isa ł z H eid elb erg u , a lek a rze p rzestrzegali przed zm ianą klim atu . 27 II doszło do zerw a n ia sto su n k ó w m ięd zy R osją a F rancją i A n glią i rozp oczęły s ię kroki w o je n n e . K ra siń sk i z w o jn ą tą w ie lk ie w ią za ł n a d zieje. D a tę u ryw k a u sta lić trzeba za tem w granicach: listo p a d 1853 — lu ty 1854, n ajpraw dopodobniej n a sty czeń 1854.

10

1854

... N akazać sobie m iłość — nie sposób, lecz m ożna sobie nak azać do­

p ełn ien ie w szystkiego, co ty lk o dob rym b yć m oże dla drugich; a przez

takow e dopełnienie p rzyw iąże się w reszcie i serce. S erce bow iem , b y

kochać, m a dw a sposoby: albo z n atch n ien ia, zaraz, od razu — albo

przez św iadczenie dobra drugim . W pierw szym razie kocha przed dobrem

przez się w yśw iadczonym , w d rugim — po w yśw iadczeniu jego. P ierw sze

łatw iejszym , d ru g ie zasługi m a nierów nie w ięcej; pierw sze jest rozkoszą,

dru g ie je s t cnotą. W pierw szym razie czynisz lekko, bo kochasz n a ­

m iętn ie; w d ru gim kochasz pow ażnie, boś w iele uczyniła. P ierw sze zda­

rz a się n a wiosnę życia, d ru gie pow inno zdarzać się później; pierw sze

je s t raje m , dru gie je st przedsionkiem . Nieba!

D a ru j kazanie, a w ierz kaznodziei, że je s t tw oim b rate m , te ra z i na

w ieki.

Są pory, w k tó ry c h szczęście znaleźć jeszcze m ożna n a ziem i, tj.

czyniąc sobie sam em u dobrze; ale później nie sposób go ju ż gdzie

(12)

in-U R Y W K I L IS T O W K R A S IŃ S K IE G O D O D E L F IN Y P O T O C K IE J

227

dziej szukać jak w niebie, tj. czyniąc drugim dobrze. Taka je st teo ria

szczęścia, ta k a różnica m iędzy wiosną a późniejszym i poram i żywota.

Rkps, k. 23v. D ata roczna w id n ieje w kopii, ściślejszej u sta lić n ie sposób.

U

... W ątpiące dusze n a te j ziem i w yglądają m i zawsze na dusze bez

woli; bo kto chce, te n o ty m , czego chce, nie w ątpi, chyba że nie n a ­

m iętn ie chce. Nicość a zw ątpienie — to jedno. G ehennę także tłum aczono

p rzez n i c o ś ć , bo te ż zw ątpienie i ból nieskończony spraw ia; więc n i­

cość żyw ym piekłem jest. S tan ducha bez w iary tak im w łaśnie, bo duch

n a to żyje, b y ch w y tał w siebie m yśli Boże, ogrom cały Bożego ducha,

i w yprow adzał n a ja w tak ie m yśli czynem . Je śli zaś ju ż nie w ierzy w nie,

nie oddycha nim i, nie p rze ra b ia ich w sobie, słowem, nie k a rm i się

i nie tw o rzy — czym że jest? O to żyjącą isto tą bez żadnej treści życia,

szkieletem , któ reg o kości trą się o siebie, bo m iędzy nim i n astąp iła

próżnia.

D uch nie m oże przestać żyć, ale może przestać żyć w św iecie Bożym,

w edług woli Bożej, a w ted y żyje, bo w yszedł z Boga, i nie do zabicia

jest. Lecz żyje nie ju ż w Bogu, tylko w gehennie, czyli w b ra k u w szel­

kiego zapełnienia, uczucia, w iary, nadziei, miłości, m y śli — a to nicością

jest. K ażdy w sto su n k u do swego położenia, do swego w ieku i do sw o­

jej w iary wpaść m oże w tak ą gehennę, k tó rą jeszcze Ew angelia nazyw a

„ciem nościam i zew n ętrzn y m i” . A to dlaczego? Bo w łaśnie w tak im d u ­

chu w n ętrza już nie znaleźć. Z ew n ętrzn y ty lk o pozostał byt, zew nętrzne

istnienie, ja k balon, skąd pow ietrze wyszło, zm ięty i sfałdow any z k u li

sta ł się płaszczyzną rzuconą na ziemię, leżącą pod nogam i. W idać jeszcze

jego ze w nętrzność, ale w ew nętrznej siły jego isto ty w nim już nie p a ­

trzyć!

R kps, k. 24— 25. P ism o in n ej ręk i. D aty w k o p ii brak i u stalić jej się n ie da.

12

1855

G dyby Bóg nie by ł cierpliw ym , tobyśm y wszyscy co dzień padać m u ­

sieli pod p iorunem jego spraw iedliw ości. Cierpliw ość jego daje nam czas

do naw ró cen ia się, do żalu, do skruchy, i ty m sam ym jest naszym zb a­

w ieniem . Jakżeż te ra z żądać, b y b y ł z jedn y m i cierpliw ym , a z d rugim i

nie?

Co zaś do wieczności, to przecież i m y wszyscy nieśm iertelnością n a ­

szą w n iej udział m am y. S ądy i ścieżki P ań sk ie są pełne tajem n ic i m i­

(13)

łosierdzia, niep o jęte a dziw ne i przedziw ne; a czas, w k tó ry m żyjem ,

zd aje się ze w szystkiego, że będzie czasem dojścia ich do celu, czasem

dop ełn ień ich, p rzeto n a w ielu m iejscach czasem będzie straszn y m też.

R kps, k. 25. R ęk ą tą sam ą, co p rzep isała u stęp 11. D ata w k op ii ty lk o roczna, śc iśle jsz e j u sta lić się n ie da.

13

[...] Ile straco n ych m yśli! Ile przedm iotów do w yrobienia, k tó re cho­

ro b a lub osłabienie w n a s p rzy tłum iają!

Je d n a k te m yśli, te żądze gdzieś k iedyś o d najd ą swój b y t i cel.

Czy tu, czy tam ; czy tera z, czy później!...

R kps, k. 26. P ism o i atra m en t od m ien n e, jak b y p óźn iejsze. D aty w k op ii brak i n ie m a żad n ych d an ych do jej u sta len ia .

14

S ierpień 1858

... Z atem i ja nie n a różach, a sił coraz m n ie j, p rac y zaś i tru d u , i n ie ­

pokoju, i tro sk coraz w ięcej. Lecz żyw ot ludzki tak im jest. G dyby był

innym , nie b y łb y drogą k u końcowi w yższem u wiodącą, b y łb y sam ty m

końcem . O ty le śm y więc n ieśm ie rte ln i i przeznaczeni chw ale, o ileśm y

tu n ig d y n i spokojni, ni u kojeni, ni zaspokojeni. Nasz ból, nędza nasza

w skaźnikam i nam , że idziem dalej, że w znosim się, że n a n a s czeka inn a

dopełń żyw ota. R ad y nie m asz, ta k jest. Ale w każdej chw ili łaska Ojca,

k tó ry jest w niebiesiech, n ach y la się ku nam , dźwiga nas, ra tu je , nie do­

puszcza, b y klęsk i nas obalające m ia ły moc ro ztrato w an ia nas, b y ból

nas szarp iący by ł bez p rzestanków ; a tak ie p rzestan k i są szczęściem

ogrom nym .

G dy ból ja k i cielesny lub duchow y zaczyna wolnieć, istotnie w tej

chw ili doznajem o lb rzy m iej radości, nadzw yczajnego ukoju. W ierz mi,

że doskonale czuję, ileś w życiu z dni blask u w sm ętne, m glane dni zd a­

rzeniam i strąco n a i o ile życie stało ci się n u d ą nu d i ciągłym c ie rp ie ­

niem .

... Módl się z całego serca, z całej duszy, upokornij się i uniż przed

O jcem niebieskim , proś o moc ducha, o wolę, płacz łzam i dziecka, a b ę ­

dzie ci lepiej. A potem pom yśl, żeś Polką, i s ta ra j się n itk i życia pow ią­

zać ściślej z przędzą ojczyźnianego żywota...

R kps, k. 27. R ęk a i atram en t te sam e, co na p o czą tk o w y ch k artach rkpsu. D a ­ ta w k op ii roczna i m iesięczn a, d ziennej u sta lić się n ie da.

(14)

U R Y W K I L IS T Ó W K R A S IŃ S K IE G O D O D E L F IN Y P O T O C K IE J

229

15

... Z nękany-m i schorzały-m , i sm utny-m n ad m iarę. Życie jak szkło

pękło m i w dłoniach, a odłam ki w cisnęły się w serce. Ach, to nie lada

przep raw a ten b y t ziemski! Ileż znieść trzeba! A najw ięcej, że nie m a za

kogo zginąć! Toż i nie w arto żyć!

Rkps, k. 28r — ostatn ia; na odw rocie n ie zapisana. U stęp w kopii n ie datow an y, n astrój p rzygn ęb ien ia i rezy g n a cji p ozw alałb y u sta lić czas n a w e t na p ierw sze dni roku 1859. N otatka zaw ierałab y w takim razie jedno z w estch n ień przedśm iertn ych .

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Petersburgu w tych dniach odbyło się zwyczajne zgromadze- nie adwokatów okręgu petersbur- skiej izby sądowej, na którem do- konano wyboru członków rady. Wybrany został

W pracy przeanalizowano zróżnicowanie stanu infrastruktury transportowej w 20 wybranych krajach Unii Europejskiej, takich jak: Austria, Belgia, Czechy, Da- nia, Finlandia,

• oferta gospodarstw agroturystycznych jest dość atrakcyjna dla turystów, co stwarza ogromne szanse rozwoju tych gospodarstw, jak i całego obszaru na te- renie

W drodze analizy ekonometrycznej ustalono na- stępujące elementy proproduktywnej struktury zatrudnienia w dużych przedsię- biorstwach budowlanych: strukturę według

Jakość oczekiwana jest definiowana, jako poziom usług wymagany przez klienta, natomiast jakość usługi jaką otrzymuje klient jest jakością odczuwaną.. Docelowa

[r]

O ochronie własności społecznej w polskim prawie

Juliusz Sas-Wisłocki znanym „adwokatem adwokatów”, jak Go niektórzy koledzy dla Jego gruntownej w iedzy prawniczej nazy­ wali, kiedy po raz pierw szy zetknąłem