Julian Krzyżanowski
Mysz w gwiazdy policzona, czyli
niepozrozumienie
filologiczno-astronomiczne
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 44/2, 548-551
II.
M A T E R I A Ł Y
I
N O T A T K I
JULIAN KRZYŻANOWSKI
MYSZ W GW IAZDY POLICZONA CZYLI N IE P O R O Z U M IE N IE FILOLOGICZNO-
ASTRON OMICZNE
Phaenomena nie należą do wielkich dzieł literackich; inaczej
jed n ak m yślał o ty m Kochanowski, skoro tyle tru d u włożył w o p ra cowanie ich te k stu łacińskiego i skoro sporządził ich przekład, czy raczej parafrazę, w języku polskim. Podobnie m usiał patrzeć na nie jego uczony przyjaciel i bibliopola krakow ski J a n Januszowski, skoro od nich rozpoczął wr r. 1585 w ydanie zbiorowe — J a n Kochanow
ski. Te właśnie względy oraz sumienność wydawnicza spraw iają, iż
wierszowany tra k ta c ik astronom iczny A rata musi przy wznowieniu otrzym ać bezbłędną szatę naukow ą, k tó ra zresztą nie nastręcza zbyt wiele kłopotu, edycja bowiem Januszowskiego jest na ogół popraw na, choć najwidoczniej oparł on ją nie n a autografie, lecz na odpisie, podobnie ja k wiele innych utworów poety z Czarnolasu.
Owo „na ogół“ uzasadnione jest okolicznością, iż w Fenomenach m am y jeden ustęp %a,k gruntow nie przeinaczony, że należy do n a j trudniejszych wypadków w całej krytyce tek stu Kochanowskiego, a próby, b y przywrócić jego brzmienie właściwe, należą do dzie dziny hum orystyki naukowej.
U końca tedy poem atu (w. 491—494), w wysoce zawiłym opisie „K ół“, w ypełnionym wiadomościami o wschodach i zachodach mnóstw a gwiazd i konstelacyj, czytam y u Januszowskiego:
H ydra p o czasie w sch o d zi y C hart o sta tk iem C iągnąc z â so b ą m y sz ku górze p o szlâ d k iem . A ta n a d ziem ią b ieży po m a sz t rozd zielon a K ie d y w s z y tk a iu ż w zn id żie p â n n a przerzeczon a 1
Czterowiersz zawiera tu aż cztery błędy. Dwa wiersze początkowe ułomne są rytm icznie, liczą po zgłosek dwanaście zam iast trzynastu.
M Y SZ W G W IA Z D Y PO LIC ZO N A 549 Wiersz drugi wprowadza zagadkowego gryzonia ciągnionego za ogon chyba (ale jak?) przez biegnącego przodem Charta. Wiersz ten wreszcie dziwacznie przechodzi w następny, trzeci, z którego wynika, iż mysz „bieży po maszt rozdzielona“, myszy zaś — jak wiadomo — m asztów nie m ają, nie są bowiem wodnymi statkam i.
W ydawcy dawniejsi usiłowali łatw ą do spostrzeżenia nieskład- ność usunąć, w edycji więc Mostowskiego2 czytam y:
H yd ra zaś i p o czasie w sch od zi, Chart o sta tk iem , C iągnący za sob ą m ysz ku górze p oślad k iem . A ta n ad ziem ią b ieży ...
W ten sposób przywrócono tu trzynastozgłoskowce, ale nonsens znaczeniowy pozostał bez zmian. B rückner3 postąpił inaczej. Wiersz pierwszy dał za Mostowskim, wiersz drugi pozostawił w brzmieniu pierwodruku, a więc jako dwunastozgłoskowiec, natom iast wyraz „M ysz“ napisał dużą literą, ta k że w jego redakcji inkrym inow any dwuwiersz brzm i:
H yd ra zaś i p o czasie w sch o d zi, Chart o sta tk iem , C iągnąc za so b ą M ysz ku górze p oślad k iem .
Zabieg to zabawny, bo i ułomność rytm iczna nie znikła, a iście owidiuszowa metamorfoza myszy w gwiazdę musi budzić w ątpli wości, gdyż „zwierzyniec“ niebieski, obfitujący w węże, raki, ryby, psy i koziorożce, myszy ak u rat nie posiada. A wreszcie, gdybyśm y naw et na ową metamorfozę przystali, nie odpowiada ona n a pytanie, co m a mysz wspólnego z masztem!
Jeszcze inaczej sprawę ujął S. Okołów4, który zmodyfikował brzmienie wierszy Mostowskiego :
H y d ra p o cza sie w sch od zi, i C hart zaś o sta tk iem , C iągnący za so b ą m ysz ku górze p oszlad k iem . A ta n ad ziem ią b ieży ...
Uczciwy filolog musiał głowić się nad opisywaną trudnością, jak dowodzi uwaga przy wierszu drugim : „Wiersz ten, jeżeli go po równam y z oryginałem, a naw et [!] z następującym wierszem tłu maczenia, nie jest zrozumiały. Obacz wiersz 603 [!] oryginału“.
2 ,T. K o c h a n o w s k i , D zie lą polskie. W arszaw a 1803, t. 1, s. 223 — 224. 3 J . K o c h a n o w s k i , P is m a zbiorowe. W arszaw a 1924, t. 2, s. 58. 4 J . K o c h a n o w s k i , D zie ła w szystkie. W arszaw a 1884, t. 2. s. 23.
550 J U L I A N K R Z Y Ż A N O W S K I
Sięgamy więc do oryginału i to nie do w. 603, lecz do w. 661 — 6665, w swrej bowiem parafrazie Kochanowski sześć heksam etrów łacińskich zredukował do czterowiersza polskiego:
C rateraque ten u s lu c e t m o rta lib u s H yd ra; In d e p e d e s Canis o ste n d it j a m e posteriores, E t p o st ip se tr a h it claro cu m lu m in e pu p p im . In seq u itu r la b en s per co eli lu m in a n a v is. H aec m ed iu m o s te n d it ra d ia to stip ite m alum , Cum ja m ja m to to p ro cessit corpore V irgo.
W przekładzie brzm iałoby to : „T utaj Pies ( = Chart) ukazuje już tylne nogi i ciągnie za sobą jasno świecący ty ł okrętu. Pojawia się płynący wśród świateł niebieskich O kręt. Ten do połowy ukazuje m aszt z świecącym szczytem, gdy P an n a wzejdzie już całym cia łem “.
Wiersz dalszy (670) m a: „tota prolabitur Argou, a więc p rzedsta wia m om ent, gdy zanurzony poprzednio do połowy m asztu O kręt ukazuje się w całości, i podaje tego o k rętu imię, w przekładzie pol skim wyrażone peryfrazą: „cnego Jazo n a o k rę t“ (w. 497 — 498), n a stępnie zaś w spom niane jako „n aw a“ (w. 564).
Z zestawienia więc tekstów łacińskiego i polskiego wynika, iż tajem nicza „m ysz“ oznacza nie czworonoga, lecz okręt, i to Argo. Jeśli zaś ta k , to jasne staje się powiązanie wiersza 2 i 3, Argo bowiem „bieży po m aszt rozdzielona“, owe zaś rozdzielenie pozostaje zno- wuż w ścisłym związku z Chartem , k tó ry ją ciągnie za sobą „poślad kiem “ . We wcześniejszym bowiem opisie tej konstelacji (w. 291 — 300) czytam y:
Za ogon em w ielk ieg o C harta p o stę p u je O kręt, k tó r y n ie ta k im sp o so b em żeg lu je,
Ż eb y p rzo d k iem p ru ł w a ły , lecz z tobą. w sp ak p ły n ie [ . . . ] P o stę p u je zn ien a g ła ty łe m k u b rzeg o w i.
T y m k sz ta łte m A rgo p ły n ie , p o m a szt pierw sza g aśn ie P o ło w ica , o s ta te k p o ły sk iw a ja śn ie.
S ty r ta m je s t o p u sz c z o n y , g d zie p o śled n ie n ogi C harta, w p rzód id ą ceg o , tr z y m a ją się drogi.
Wniosek zaś z całego rozumowania jest ta k i: zam iast jedno- zgłoskowej „m yszy“ w autografie Kochanowskiego był tu dwu- zgłoskowy w yraz żeński, może „naw a“, może argo, przekręcony w odpisie, z którego składano wydanie krakowskie z roku 1585.
M Y SZ W G W IA Z D Y PO L IC Z O N A
551
nieważ w tekście m am y dw ukrotnie rzeczownik „naw a“ na ozna czenie omawianej konstelacji, więc w w ydaniu naukow ym wpro wadza się ten wyraz, choć równie dobrze przyjąć by można tu „Argo“ 6. W rezultacie więc — dla wiersza pierwszego przyjm ując brzm ie nie analogiczne do przyjętego przez Mostowskiego czy Okołowa, w drugim zaś wstawiając „nawę“ — zepsuty ustęp odczytujem y:
H yd ra po czasie w sch o d zi, [zaś] i C hart o sta tk iem C iągnąc za so b ą N a w ę ku górze p oszlad k iem . A ta nad ziem ią b ieży po m aszt rozdzielona, K ie d y w sz y tk a już w zn id zie P an n a przerzeczona.
Taki oto drobny zabieg chirurgiczny, usuwający narośl, któ ra od la t trzystu pięćdziesięciu szpeciła utwór, a wprowadzający jego brzmienie poprawne, wymagał całej serii czynności najrozm aitszych, by doprowadzić do te k stu w jego postaci autentycznej. Godziło go się tu zademonstrować jako przykład tych trudności, wobec których staje tekstolog zajm ujący się dziełami Kochanowskiego, jeśli zadanie swe trak tu je poważnie i nie polega ani na własnej „intuicji estetycz nej “, ani n a własnych, równie ^kruchych domysłach. Przykład to zresztą tym znamienniejszy, że przedstawiony na nim zabieg edy torski opiera się na obfitym stosunkowo m ateriale, k tó ry w wy padkach analogicznych jest raczej ubogi, a w każdym razie mniej pewny.
® „ A rg o ” ła tw iej tłu m a c z y om yłkę; k op ista n iew yraźn e lite r y ,,a r” m ógł w z ią ć za „ m ” , „ g ” zaś o d c z y ta ć jako „ y ” , „ o ” k oń cow e w reszcie przerobi na „ s z ” .