• Nie Znaleziono Wyników

Zając, lis i ludzie : o jednej powieści Adolfa Dygasińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zając, lis i ludzie : o jednej powieści Adolfa Dygasińskiego"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Wacław Forajter, Paweł Tomczok

Zając, lis i ludzie : o jednej powieści

Adolfa Dygasińskiego

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (129), 165-181

2011

(2)

Interpretacje

Wacław FORAJTER

Paweł TOMCZOK

Zając, lis i ludzie.

O jednej powieści Adolfa Dygasińskiego

K to w ie d o b rz e , co n a d n ie je z io ra p o r a b ia sz c z e ż u ja z a m k n ię ta w m u sz la c h ? J a k ie są b ó le i u c ie c h y m a rn e j żaby? K to w ie, c z y ją k re w c h łe p c ą p ija w k i? A lb o ż n a m z n a n e są m a c ie rz y ń s k ie p o św ię c e n ia c y ra n e k ? 1

Ś m ie rć sa n k c jo n u je w szy stk o , co m o że o p o w ie d z ie ć n a rra to r. I n n y m i słow y: jego h is to r ie o d sy ła ją d o h is to r ii n a t u r a l n e j .2

W ydaw ałoby się, że o Zającu pisać już nie w ypada. Powieść ta spraw ia w raże­ nie w yczerpująco om ówionej w dotychczas w ydanych, b ardzo in sp iru jący ch arty­ k u ła ch i książkach. K ropkę n a d „i” postaw iono w czw artym n u m erze czasopism a „L itte ra ria C o p e rn ica n a” z 2008 roku, w całości pośw ięconym dorobkow i autora

Beldonka. O bok prac stricte literaturoznaw czych zauw ażm y też fragm ent Kinder­ szenen Jarosłow a M arka R ym kiew icza, w którym autor n ie tylko docenia literacką

1 A. D y g a s iń sk i Wśród w ody, „ K u r ie r W a rsz a w sk i” 1885 n r 3 47b, cyt. za: J.Z . J a k u b o w sk i Zapom niane ogniwo. S tu d iu m o A dolfie D ygasińskim , L u d o w a S p ó łd z ie ln ia W y d a w n ic z a , W arsz a w a 1978, s. 148.

2 W. B e n ja m in N arrator. R o zw a ża n ia o twórczości M iko ła ja L eskow a, p rz e l.

K. K rz e m ie n io w a , w: te g o ż A n io ł historii. Eseje, szkice, fra g m e n ty , re d . H . O rło w sk i,

W y d a w n ic tw o P o z n a ń s k ie , P o z n a ń 1996, s. 253.

16

(3)

rangę Zająca, lecz także zwraca uwagę na zaw artość ideową tego utw oru, zwykle niedocenianego jako propozycja światopoglądowa:

P rz y p u s z c z a m , że D y g a s iń s k i (i s tą d jego p o ś m ie r tn a k lę s k a ) p o sz e d ł p rz e c iw c z e m u ś ta k ie m u , co b y ło w P o lsce n ie ty k a ln e , n ie m a l św ię te. Je g o c ie n k ą k sią ż e c z k ę [...] m o ż n a u z n a ć za d z ie ło , k tó re w y szy d za c a łą p o lsk ą m y śl ro m a n ty c z n ą i c a łą p o lsk ą ro m a n ty c z ­ n ą p o ezję. [...] M ó w i, że je s t ty lk o ży cie - ta k ie ja k ie jest: z jego c a łą o b rz y d liw o śc ią , z jego d z ik im p ię k n e m i z jego s tra s z liw ą e n e r g ią - i n ie m a n ic w ię c e j.3

W in te rp re ta c ji Rym kiew icza tekst w ypada ze sztywnego przyporządkow ania do n a tu ra liz m u , a staje się b lisk i X IX -w iecznym , ale wciąż oddziałującym p o stu ­ latom S chopenhauera i N ietzschego, p róbom przem yślenia tego, co now oczesna w iedza oznacza dla ro zu m ien ia życia jako jednostkow ości, wspólnoty, gatu n k u . Zastrzec należy, iż w dotychczasowych rozpoznaniach dom inuje raczej uproszczony obraz naukow ej spuścizny K arola D arw ina, zapośredniczony przez dogm aty Zo- lowskiego n a tu ra liz m u , gdzie człowiek pozostaje w p ełn i zdeterm inow any sferą fizjologiczno-popędow ą, w czym zasadniczo n ie ró żn i się od zw ierząt. D latego też w arto, naszym zdaniem , ponow nie przem yśleć k ilka kw estii zw iązanych z ludzko- -zw ierzęcą społecznością, przedstaw ioną w utw orze z p rzeło m u X IX i X X w ieku. P rzede w szystkim , dotyczą one kluczowej dla sem antyki tego te k stu opozycji m ię­ dzy „ n a tu rą ” jako prze strzen ią „głodu i m o rd u ” oraz rzeczyw istością ludzką, k tó ­ rej granicę w yznaczają op ło tk i dw óch są sied n ich wsi: M alw icz oraz M orzelan. Z apytać w ypada, na ile faktycznie w pisują się one w parad y g m at darw inow ski, ta k ch ę tn ie w iązany z nazw iskiem „polskiego K ip lin g a”, a na ile są au to rsk ą od­ pow iedzią n a p y tan ia w ynikające z X IX -wiecznego system u nau k i, p y tan ia o m ie j­ sce człowieka w n atu rz e, jak chciał T h o m as H en ry H uxley, bądź w kosm osie, co w la tac h 20. zaproponow ał M ax Scheler.

Z d an iem w iększości badaczy D ygasiński nie był typow ym pozytyw istą. Jego twórczość w ikłała się w liczne antynom ie, zw iązane głów nie z nieprzystaw alno- ścią idei publicystycznych do powieściowej p ra k ty k i4. W śród określeń, które n a j­ częściej p ad a ją pod jej adresem , zn a jd u ją się takie, jak: „d arw in izm ”, „dydak­ ty zm ”, „ludow ość”, „m etafizyka” lu b „ n a tu ra liz m ”. Już z sam ego tego zestaw ienia - zestaw ienia term inów n ie jednokrotnie ze sobą sprzecznych - m ożna wysnuć w nio­ sek, iż pisarstw em tw órcy rządzi zasada niezgodności, niem ożliw ego do pogodze­ n ia pęknięcia czy rozziew u. D arw inizm , czy też jego rzekom a pochodna - estetyka n atu ra listy cz n a, w yklucza przecież m etafizykę, ograniczając pole zainteresow ań w yłącznie do św iata organicznego: do zjaw isk zm ienności oraz w alki o byt w

świe-«0

«o

J.M . R y m k ie w ic z K inderszenen, Sic!, W a rsz a w a 2008, s. 111-112.

P isa ł o ty m m .in . M a c ie j G lo g er: „ K ie r u n e k śc iśle u ty lita rn y , o p a r ty w y łą c z n ie n a p o z y ty w isty c z n y m m o n iz m ie p rz y ro d n ic z y m , n ie s a ty sfa k c jo n o w a ł D y g a siń sk ie g o . R o d z i się w ięc u n ie g o e m o c jo n a ln a p o trz e b a tr a n s c e n d e n c ji, o d n a le z ie n ia ź ró d e ł w y ższy ch , id e a ln y c h w a rto śc i, w y k ra c z a ją c y c h p o za u ty lita r n ą i e w o lu c jo n is ty c z n ą e ty k ę ” (M . G lo g e r A d o lf Dygasiński i narodziny nowoczesnej świadomości narodowej, „ L itte r a r ia C o p e r n ic a n a ” 2009 n r 2 (4), s. 158).

3

(4)

cie roślin, zw ierząt i lu d z i5. Z kolei opozycja n a tu ra liz m u oraz te n d en c ji d ydak­ tycznej posiada dwa istotne aspekty. Pierwszy z n ic h p rzypom ina o jednym z n a j­ istotniejszych założeń Zolowskiej koncepcji literatu ry : teo rii przedstaw ienia jako „e k ran u ” istniejącego, em pirycznego św iata, a nie - fikcyjnej ułudy, która fu n k ­ cjonuje poza jakąkolw iek referencją. Presupozycje tego d y skursu zakładały bez- dyskusyjność rzeczyw istości oraz b ra k nacechow ania środka p rze k azu - całkow itą „przeźroczystość” języka. P aradygm atyczny n a tu ra lista , p rzynajm niej we w łasnym m n ie m a n iu , w cielał się raczej w rolę lekarza, a nie nachalnego pedagoga. Zw iązek tego n u r tu literackiego z określonym p ro jek tem w iedzy z zak resu n a u k p rzy ro d ­ niczych, ścisłych oraz pogranicza m edycyny i psychologii spraw iał jednak, że te k ­ sty często zam ien iały się w romans à thèse, w których n ie b ag a teln ą rolę odgrywała d em onstracja, często encyklopedycznej, wiedzy. P aradoks te n w szczególny spo­ sób dotyczy pow ieściopisarstw a Zoli oraz jego b ezpośrednich spadkobierców . W li­ te ra tu rz e polskiej najb ard ziej d o bitnym przy k ład em tego zjaw iska jest pierw sza część N a skałach Calvados A ntoniego Sygietyńskiego6.

Kończąc te n k ró tk i w stęp, p ro p o n u jem y ponow nie rozważyć zw iązki utw oru D ygasińskiego z „wielką n a rra c ją ” przyrodniczego ew olucjonizm u. Przejście od „D a rw in a” do „ m itu ” w tw órczości au to ra Wilka, psów i ludzi, aktywnego u czestn i­ ka b a ta lii o n ad a n ie teo rii doboru n a tu ra ln eg o właściwej ran g i z lat 80., wcale nie m usi wiązać się z b rak ie m ciągłości czy konsekw encji7, a figura zająca-gracza może być uznana za ogniwo pośrednie m iędzy zw ierzęcym i b o h ateram i now elistyki i sym- bolistycznym m ysikrólikiem z Godów życia, za figurę przejścia od surow ych reguł życiowego współzaw odnictwa do afirm acji całościowo pojm owanego istnienia. Z ko­

R e k a p itu lu ją c is tn ie ją c e u s ta le n ia n a te m a t tw ó rc z o śc i „p ie w c y P o n id z ia ”, p rz e d e w sz y stk im z a ś te z y F ra n c is z k a B ie la k a o ra z Z y g m u n ta S zw ey k o w sk ieg o , Ja n Z y g m u n t J a k u b o w sk i p y ta ł: „C zy is to tn ie d r a m a t D y g a s iń sk ie g o p o le g a ł n a a n ty n o m ii ra c jo n a liz m u p o z y ty w isty c z n e g o , ja k i n a r z u c iła p isa rz o w i e p o k a , z u ta jo n y m i w n im o d p o c z ą tk u tę s k n o ta m i m e ta fiz y c z n y m i? C z y rze c z y w iśc ie d a l o n ty lk o z ła g o d z o n ą , « u p e rfu m o w a n ą i u fry z o w a n ą w e rsję d a rw in iz m u » ? ” (J.Z . J a k u b o w sk i Zapom niane ogniwo, s. 139).

Z o b . E. P a c z o sk a A n to n i Sygietyński - teoretyk w laboratorium n a tu ra lizm u , w: J. K u lc z y c k a -S a lo n i, D . K n y sz -T o m a sz e w sk a , E. P a c z o sk a N a tu r a lizm i naturaliści

w Polsce. P oszukiw ania, dośw iadczenia, kreacje, O fic y n a W y d a w n ic z a „ W a rsg ra f”,

W a rsz a w a 1992. A n ty te ty c z n o ś ć d y s k u r s u n a tu ra lis ty c z n e g o je s t sz c z e g ó ln ie w id o c z n a z p e rsp e k ty w y l i te r a tu r y p o n o w o c z e sn e j, w o b rę b ie k tó re j „ n ie w in n o ś ć ” m im e ty z m u z o s ta ła w y sta w io n a n a p ró b ę te k sto w o śc i: te s tu n a g ra n ic e p o z n a n ia c zy p o d a tn o ś ć n a ró ż n e g o ro d z a ju id e o lo g ie .

Z o b . H . W o ln y Litera cka tw órczość A d o lfa Dygasińskiego. S tu d ia , W y ższa S zk o ła P e d a g o g ic z n a im . J a n a K o c h a n o w sk ie g o , K ie lc e 1991, s. 111. L e sła w E u sta c h ie w ic z o k re ś lił p e sy m iz m D y g a s iń s k ie g o ja k o „ n ie c ią g ły ” (L. E u sta c h ie w ic z H u m o r

Dygasińskiego, w: O A dolfie Dygasińskim. M a teria ły z sesji naukow ej w 75-lecie śmierci pisarza, Kielce 18-19 m aja 1977, red . H . W o lny, I n s ty tu t K s z ta łc e n ia N a u c z y c ie li

i B a d a ń O św ia to w y c h , K ie lc e 1979, s. 64). 5 6 7

16

7

(5)

16

8

lei m oralne zwycięstwo „ n ieu d a cz n ik a” M alw y m oże zostać zinterp reto w an e zgod­ nie z logiką opow ieści D arw in a, rozpościerającej się m iędzy rozpraw ą O powsta­

waniu gatunków i Pochodzeniem człowieka. A nalogie m iędzy polsk im n a tu ra listą ,

au to re m rozpraw y p.t. Cywilizacyjno-historyczne znaczenie teorii Karola D arwina (1883), i fu n d ato rem uniw ersalnej opow ieści o ew olucji zdają się bow iem sięgać dalej niż w yłącznie w arstw y stylistycznej ich dzieł, o czym p isał w swojej m o n o ­ grafii Jakubow ski. N ie w yjaśnia w szystkiego także obopólny fenom en em p atii wobec św iata natury, przejaw iający się u D ygasińskiego w częstym antropom orfi- zow aniu zw ierząt i zoom orfizacji ludzi.

Krajobraz po Darwinie

N a sam ym początku utw oru pojawia się sielankow y w ręcz opis k rajo b raz u wsi, której wszyscy m ieszkańcy zdają się w spółistnieć w h arm o n ii. Ju ż tu trafia m y na pierw szą antynom ię tej prozy - m im o że D ygasiński przedstaw ia n am rzeczyw i­ stość b ru ta ln e j w alki o byt, język i styl Zająca są pozbaw ione jakichkolw iek efek­ tów n atu ralisty czn y ch , prób p rzedstaw ienia „nagiej” rzeczyw istości. T rudno do­ kładnie określić pozycję n arrato ra, skorego do lirycznych uniesień n a d u rodą p rze d ­ staw ianej - a raczej pokazyw anej jak w dzisiejszych film ach przyrodniczych - n a ­ tury. Często korzysta on też z praw a do p rzytaczania potocznej w iedzy życiowej, w spartej, jak m ożna się dom yślić, w ieloletnim dośw iadczeniem . Szweykowski do­ strzegł w tej prozie w zorzec rom antycznej gawędy:

D la te g o te ż - m a ją c w p a m ię c i te c z y n n ik i b u d o w y - n ie m o ż e m y z g o d z ić się z D y g a s iń ­ s k im , g d y n a zy w a o n sw e k ró tk ie , o p a r te n a b e z p o ś re d n ie j o b se rw a c ji u tw o ry : n o w e la m i. Z a m a ło w n ic h s k u p ie n ia , za m a ło s y n te ty c z n y c h sk ró tó w , z b y t d u ż o szczegółów , r o z p r a ­ s z a ją c y c h n a s z ą u w ag ę, k tó ra n ie je s t s p e c ja ln ie p rz y g o to w a n a d o je d n e g o , w sz y stk o z e ­ sp a la ją c e g o m o m e n tu . To n ie są n o w e le , lecz o p o w ia d a n ia , m a ją c e b a rd z o c h a r a k te r y ­ sty c z n y to k n a r ra c ji, ta k z n a n y n aszej tra d y c ji lite ra c k ie j to k g a w ę d y .8

U czony porów nuje dalej styl D ygasińskiego do Pamiątek Soplicy H enryka Rze­ wuskiego. N ow oczesna w iedza zostaje zatem osadzona w archaicznej form ie lite ­ rackiej oraz w ru sty k aln y m k rajo b raz ie M orzelan, rzeczyw istości zaściankow ej szlachty, życia na g ranicach cywilizacji. N a inny, znaczący aspekt przyjętego w Z a ­

jącu sposobu opow iadania zw rócił uwagę Rym kiewicz, pisząc, że n a rra to r „jest tak

p rzem yślnie ukształtow any (ale tylko w n iek tó ry ch m iejscach), że trochę jest czło­ w iekiem , a trochę zającem . M am y więc dwóch w spółnarratorów , człowieka i zają­ ca, lub (tak m oże lepiej to ująć) jednego n arra to ra , człow iekozająca lub zająco- człow ieka”9. Ta w ym ienność jest w idoczna szczególnie na początku utw oru, gdy w łaściwie n ie m am y pew ności, czy narrac ja prow adzona jest z perspektyw y lu d z ­ kiej czy zajęczej. Z jednej strony, opowieść jest przekazyw ana w trybie

ponadoso-8 Z . S zw ey k o w sk i D ra m a t Dygasińskiego, G e b e th n e r i W olff, W a rsz a w a 1938, s. 116.

(6)

bistym (opis M orzelan), z drugiej zaś pojaw iają się w niej zdania oddające p e r­ spektyw ę zająca: „I po d kam ien iem , i pod m iedzą m ożna zbudow ać kotlinę. No, a oprócz tego, m a się do wyboru: liściaste n am io ty po krzakach, garści pożętego zboża, k opki i s t o g i . ” 10. W kontekście całego te k stu znaczące jest użycie form bezosobow ych dla oddania zajęczej perspektyw y, gdyż jest to te n sam sposób m ó­ w ienia, którym do M alw y zwracać się b ęd ą córki Tetery. Często opisyw ana paralela sięga tu naw et językowych form postrzegania rzeczyw istości odpodm iotow ionej, zn aturalizow anej.

N a rra to r szuka zatem języka, który pozw oli zachować uczuciow y stosunek do n a tu ry (naw et jeśli działa ona w edług prostych m echanizm ów n ad p ro d u k c ji, ad a p ­ tacji i selekcji), a jednocześnie nie będzie językiem antropom orfizow ania p rzy ro ­ dy i naturalizacji człowieka - być m oże wyjściem jest w łaśnie zachwyt n ad wyłącznie osobniczą n a tu rą , często przyrodą upośledzoną, ułom ną, daleką od doskonałości. D zia ła n ie tego m e ch a n izm u językowego pokazu je k olejny frag m en t, w którym odnajd u jem y aluzję do p u ła p k i m altu zjań sk iej, k tórą m askuje k u lin a rn a m etafo­ ra „po siłk u ” :

M o rz e la n y , w ieś w d o b re j g le b ie w y g lą d a ja k m isa p e łn a d a ń p r z e ro z m a ity c h , d o k tó ­ rej z a s ia d a ją i lu d z ie , i c z w o ro n o g i, i p ta k i, i jeszcze in n e n iż sz e z w ie rz ę ta .

Ile ż stw o rz e ń u ży w a ż y c ia n a tej p ła s z c z y ź n ie n a k ry te j b łę k itn y m s k le p ie n ie m n i e ­ b i o s . (Z , s. 18)

P rzestrzeń koegzystencji gatunków okazuje się ograniczona, a zatem - zgod­ nie z u sta le n ia m i angielskiego ekonom isty i w ik toriańskiego przyrodoznaw cy - przyrost p o p u la cji każdego z n ic h m uszą regulow ać głód, choroby i śm ierć. Byt jako ta k i oznacza ciągłą w alkę. W tych w aru n k ach , jak pisał D arw in w Autobiogra­

fii, „zm iany korzystne będ ą wskazywać ten d en cję do utrzym yw ania się, a n ie k o ­

rzystne - do z a n ik a n ia ” 11. W świecie p rzedstaw ionym Zająca te reguły ulegają jed n ak zaw ieszeniu - choć m u sim y od razu przyznać, że jest to w łaściwie tylko zaw ieszenie n arracyjne - obok literackiej p rzestrzeni, w której żyją (jeszcze) główni bohaterow ie, cały czas działają procesy ew olucji, ale są jakby poza uw agą czytelni­ ka albo pojaw iają się w retro sp ek cji (jak śm ierć m a tk i i siostry tytułow ego „gra­ cza”) czy w dygresjach (zabijane anonim ow e lisy i zające). Sam literac k i ekosys­ tem M orzelan w ydaje się w yjątkow ym m iejscem stabilności, w któ ry m naw et łow­ na zw ierzyna m a szansę doczekać sędziwego w ieku. Ta stabilność i zaw ieszenie w alki o byt w ynika z ułom ności jej w szystkich uczestników :

10 A. D y g a s iń sk i Z a ją c, o p ra c . J.Z . J a k u b o w s k i, Z a k ła d N a ro d o w y im . O s s o liń sk ic h , W ro c la w 1953, s. 18. C y ta ty z tej e d y c ji lo k a liz u ję d a le j w te k śc ie , p o sk ró c ie Z p o d a ją c n u m e r strony.

11 K. D a rw in Autobiografia (Wspomnienia o rozw oju mojego um ysłu i charakteru).

Wybór listów , p rz e ł. A. Iw a n o w sk a , A. K ra sic k a , J. P o łto w ic z , S. S k o w ro n , p o d k ier.

A. M a k a re w ic z , W. M ic h a ło w a , K. P e tru s e w ic z a , o p ra c . A. S tra sz e w ic z , Z . W ó jc ik , P ań stw o w e W y d a w n ic tw o R o ln ic z e i L e śn e , W a rsz a w a 1960, s. 62-63.

69

(7)

17

0

I ta k , n ie ja k i p a n K a c p e r, sz a fa rz n a d w o rz e m o rz e la ń s k im , ta k i z a w o ła n y strz e le c , a d o z a ją c a sp u d ło w a ł. D la c z e g o ? P ija ł za m ło d u g o rz a łk ę , w in o , m ió d , p o rte r, lik ie ry i n a sta ro ś ć ręce m u się trz ą ść zaczęły. S zczęśliw y z a ją c , k tó ry b y ł p o d lu fą w ła ś n ie w c h w ili, k ie d y sz a fa rz o w i rę k a d rg n ę ła ! T e te ra , sz la c h c ic zagonow y, z n a n y k łu so w n ik , o k o tu z a p o tra fi w y s trz e lić z k a rty ; a le m a o n p ie k ło r o d z in n e w d o m u i g d y so b ie z a k łó c i ró w n o ­ w ag ę d u c h o w ą , ż a d e n s tr z a ł m u się n ie u d a . S zczęście zająca ! W ę g lic k i, c h a r c ia r z z a p a lo ­ ny, d o s ta ł z M o rz e la n sm y c z c h a rtó w w y b o rn y c h ; je d n a k ż e m ło d e p sy w z ły c h rę k a c h z a le ż a ły p o le i c h o ć d o p ę d z ą z a ją c a , w z ią ć go n ie u m ie ją . B u re k , p ie s księży, m ie sz a n ie c o g a ra i c h a r ta , m a w ę c h z n a k o m ity , n o g i d o sk o n a łe i p y sk c h w y tn y ; p ie s te n je d n a k n ie m o że k o rz y sta ć z z a le t sw o ic h , g d y ż m u u szyi z a w ie sz o n o k lo c e k z d rz e w a , a b y n o c a m i n ie o d b ie g a ł d o m u . J e s t ta k ż e w k n ie i m o rz e la ń s k ie j lis szczw any, K ita , k tó ry c h o d z i i p e łz a ta k c ic h o , że ju ż le p ie j n ie m o ż n a ; k ie d y je d n a k tra fi p r z y p a d k ie m n a s u c h ą g a ­ łą z k ę , n a liść zesch ły , sp ło sz y sz e le ste m z a ją c a . (Z, s. 21)

N ie tylko b ezuchy zając i zezow aty strzelec M alwa są p rzy k ła d am i kalectw a. D otyczy ono M orzelan jako całości. N ik t nie jest tu doskonały, silniejszy od in ­ nych, n ik t nie zdobywa przew agi n a d in n y m i g atu n k am i, któ ra zachw iałaby rów­ now agą system u. M am y zatem do czynienia w yłącznie z rep ro d u k cją sta n u liczbo­ wego. W p rze strzen i tej idyllicznej utopii, a zarazem „k rain y stra c h u ” (Z, s. 75) n a tu ra okazuje się całkow icie chaotyczna, o parta na przypadkow ości. „W idownia życia”, p rzedstaw iany p rzez D ygasińskiego spektakl natury, m a u swoich podstaw n ie racjonalność, ale ślepy traf: przetrw an ie zależy - przy n ajm n iej na początku - od szczęścia, a pechow iec nie będzie m iał szans naw et na zdobycie koniecznego do przeżycia dośw iadczenia.

S tabilność m o rzelań sk iej p rzy ro d y łatw o m oże zostać zachw iana. D zieje się tak , gdy na m iejsce n ie p o ra d n eg o M alw y zostaje p rzy ję ty strzelec K o n stan ty So- kolec. Po jego p rzy b y c iu gin ą głów ni zw ierzęcy b o h atero w ie utw oru: zając zo sta­ je przypadkow o za strze lo n y przez C hyleckiego, lis K ita zaszczuty przez ja m n ik i nowego pracow nika dw oru. O dejść m u szą także in n e jednostki: sta ry T etera po p o strza le tra c i rękę, a w d o m u m u si się p odporządkow ać w ładzy syna F ra n k a, stając się b ala ste m dla rodziny, M alw a zaś tra fia „na p a ra fię ” . W k o ń cu o fiaram i nowego p o rz ą d k u są psy: n ie sk u te c z n ie p o lu jący p a ra fia ln y B urek, zastrzelo n y przez nowego strzelca, czy dw orski, „ary sto k raty c zn y ” N ero, k tó ry zaczyna k łu ­ sować i zap ad a na w ściekliznę, siejąc zam ęt i p rze ra ż e n ie w śród lu d z i i zw ierząt, a w k o ń cu zostaje za b ity w id ła m i p rzez dziew czynę w czasie „wielkiej m a sak ry psów ” . D zięk i Sokolcow i n a tu ra w raca na w łaściw e to ry w alki o byt. W cześniej lisy „ g n u śn ia ły ”, gdyż b a rd z ie j niż strzelec za g raża li im kłusow nicy, te ra z zw ie­ rzę ta znow u są o fiaram i sk u teczn y ch d ziała ń Sokolca. P rzyroda pozostaje w tym n iezm ien n a: d ziała na oślep, zw iększając en tro p ię. Przypadkow y splot k ilk u p rzy ­ czyn d oprow adził do p ow stania u to p ijn eg o ekosystem u, ale n a ru sz e n ie jednego ele m e n tu od ra z u d ezo rg an izu je całość, k tó ra o dradza się w now ych p o staciach , na p rz y k ła d po ślepym na jedno oko, b ez rę k im k łu so w n ik u T eterze zgodnie z na- tu ra listy c z n ą kon cep cją dzied ziczen ia schedę p rz e jm u je syn F ra n ek , ta k sam o p rze b ieg ły i n ie zn a jąc y sk ru p u łó w jak ojciec. Z kolei córka M a ry n ia , k tórej ry ­ su n ek psychologiczny su g eru je p odobieństw o do p re te n sjo n a ln e j żony felczera

(8)

z pow ieści F la u b e rta 12, z k o nieczności w ychodzi za W italisa, co n a rra to r p o d su ­ m ow uje dygresją o „ d ru g im p o p raw nym w y d an iu F lo ry ”, czyli m a tk i b o h a te rk i (Z, s. 157).

W pow ieściow ym świecie, gdzie p rze n ik ają się oraz u zu p e łn ia ją rzeczyw isto­ ści ludzka i zw ierzęca, sym patia n a rra to ra , jak wskazywało w ielu badaczy, p a ra ­ doksalnie sytuuje się po stronie najsłabszych. W ykracza ona jed n ak często poza sferę sam ego kom en tarza, obejm ując także p orządek fabuły. Tytułow y szarak, zła­ p an y przez służbę dw orską, zostaje pozbaw iony uszu. Z p u n k tu w idzenia zasad doboru płciow ego fu nkcjonujących w śród zw ierząt, przestaje być w tym m o m en ­ cie atrakcyjnym p artn e re m , określa się go jako „o dm ieńca” . M im o to dw ukrotnie p okonuje ryw ali i m a okazję, by przedłużyć g atu n ek zajęczy. Jego fizyczne m a n ­ k am en ty zostają u znane przez sam ice za dow ód w aleczności, a opis zalotów - h u ­ m orystycznie p rzedstaw iony w kategoriach „m iłości dw orskiej” i tu rn ie ju rycer­ skiego o w zględy ukochanej. M iłosne sukcesy zw ierzęcia są przez n arrato ra skw i­ tow ane nie do końca pow ażną dygresją o jego ew entualnych potom kach, dzied zi­ czących zapew ne identyczne łaski losu.

Przywilej fo rtu n n y c h k o n ta k tó w z p łcią p rzeciw ną zostaje z kolei odebrany d w orskiem u strzelcowi. To, co u zająca m ogło być godną przek azan ia adap tacją (strach), u człow ieka nie m oże odnieść ewolucyjnego sukcesu: M alw a to człowiek nikłej postury, chorobliw ie nieśm iały i naiwny. M im o przynależności do środow i­ ska dw orskich oficjalistów , n ie jest darzony szacunkiem przez w iejską społecz­ ność. W ręcz przeciw nie, nazyw any „m ysim k ró lem ”, stanow i obiekt drw in w yrost­ ków i lu d z i dorosłych. W jednej z retrospekcji, w ykorzystującej zabieg mowy p o ­ zornie zależnej, ukazano przebieg zalotów Jakuba do „grubej K aśki” . N ie dość, że zostają one odrzucone, to dodatkowo strzelec m im ow olnie staje się św iadkiem piesz­ czot k obiety i k o n k u ren ta: „Wicka, fornala, ogrom nego ch ło p a” (Z, s. 72). W idok te n napaw a M alw ę w strętem i staje się podstaw ą jego religijności. W ru c h zostaje w praw iony m e ch an izm sublim acji, przenoszący w tym p rzy p a d k u energię seksu­ alną na aktywność relig ijn ą, a co za tym idzie - altru izm boh atera. Tak oto n ie p o ­ w odzenie w zakresie doboru płciow ego staje się źródłem m oralnych w yborów tej postaci (Z, s. 71-72)13.

12 „Ta M a ry n ia , z ry só w n a jw ię c e j p rz y p o m in a ją c a o jca, p rz e b y w a ła c z a s ja k iś w d o m u z a m o ż n e j c io tk i C a le w ic z o w e j, u c z y ła się ta m g ra ć n a fo rte p ia n ie , m ó w ić po fra n c u s k u i to ją u c z y n iło is to tą w y ższą. K ie d y p o śm ie rc i c io tk i p o w ró c iła z G ro d n a d o M a lw ic z , b y ło jej c ia sn o , n u d n o , n ie d o b rz e w d o m u ro d z ic ie lsk im .

[...] P ie rw o ro d n a c ó rk a T e te ry lic z y ła d w u d z ie s ty d r u g i ro k ży cia, b y ła g ła d k a , lu b iła się stro ić , m a rz y ła o ty m , a ż e b y m ie ć fo rte p ia n , p a liła p a p ie ro sy , c z y ta ła k s ią ż k i i p ie lę g n o w a ła r ą c z k i” (Z , s. 38).

13 C ie k a w y c h im p u ls ó w p o z n a w c z y c h d o s ta rc z a w ła ś n ie o rto d o k s y jn a , fre u d o w s k a p s y c h o a n a liz a . O b rz y d z e n ie , ja k ie b u d z i w M a lw ie w id o k p ie sz c z ą c y c h się w ie lk o lu d ó w , sta n o w i sy m p to m tra u m y . S k a z u ją c sie b ie n a d o ż y w o tn ią a b s ty n e n c ję s e k s u a ln ą , M a lw a z a p a d a n a , p o g łę b ia ją c ą się z c z a se m , n e rw ic ę . S tą d w ła śn ie p o c h o d z iły b y jego p r o b le m y w k o n ta k ta c h z lu d ź m i czy g łę b o k ie , w y n ik a ją c e

(9)

172

Postawa strzelca, wykorzystywanego przez przyrodniego b rata, kłusow nika Te- terę, w którego nazw isku brzm i rym do „przechery”, jednego z bajkowych określeń zwierzęcego odpow iednika tej postaci - lisa Kity, na pozór zaprzecza podstawowym dogm atom te o rii doboru n atu raln eg o . W elem e n ta rn ie pojm ow anej walce o byt M alw a-Z abłotnik faktycznie ponosi klęskę: w yrzucony z posady dworskiego strzel­ ca, staje się wioskowym bajarzem . Tak napraw dę jednak J a k u b o d s a m e g o p o c z ą t k u j e s t p e ł n o p r a w n y m u c z e s t n i k i e m „ w i e l k i e j n a r r a ­ c j i ” D a r w i n a . Ze w szystkich ludzkich bohaterów Zająca jedynie on w ykazuje daleko posunięte „instynkty społeczne”, uznaw ane przez w iktoriańskiego uczone­ go, obok m oralności i sztuki, za kam ień węgielny cywilizacji. W rozpraw ie O pocho­

dzeniu człowieka angielski naukow iec m iędzy innym i skrytykował zasadę koniecz­

ności wykluczenia jednostek „gorzej uposażonych”, pisząc, iż opieka n a d osobami upośledzonym i stanowi jeden z „najszlachetniejszych przejawów naszej n a tu ry ” 14. Tym, co w jego o pinii odróżniało sferę „przyrody”, kierow aną b ru taln y m praw em elim inacji najgorzej przystosowanych, od społecznej, „cywilizowanej” rzeczywisto­ ści, były właśnie - upow szechniające się w obrębie tej ostatniej - zasady, które prze­ ciwstaw iają się sw obodnem u stosowaniu reguły „kłów i pazurów ”.

W spółcześnie szczególnym rze czn ik iem tej d ia lek ty k i w dziele angielskiego p rzy ro d n ik a jest fra n cu sk i h isto ry k i filozof n a u k i P atrick Tort. N a oznaczenie ciągłego procesu przechodzenia od n a tu ry do sta n u cyw ilizacji w p ism ach D arw i­ na skonstruow ał on pojęcie „odw rotnej strony ew olucji” [l’effet réversif de l ’évolu­

tion]. Aby zobrazować płynność tego przejścia posłużył się topologicznym m ode­

lem w stęgi M öbiusa, uw ypuklającym tożsam ość tego, co początkow o wydawało się odrębne i przeciw staw ne, w tym przy p ad k u : procesów ew olucyjnych. W swojej program ow ej niem al rozpraw ie tw ierdził:

D o b ó r n a tu r a ln y [...] s e le k c jo n u je n ie ty lk o k o rz y stn e z m ia n y a d a p ta c y jn e , ale ta k ż e i n s t y n k t y , w y o d rę b n ia n e za p o m o c ą id e n ty c z n e g o m e c h a n iz m u : k u m u la c y jn e g o s o r­ to w a n ia o ra z p r z e k a z y w a n ia p o z y ty w n y c h z m ia n . S p o śró d k o rz y stn y c h in s ty n k tó w (to z n a c z y d o sta rc z y c ie li z m ia n y „w ła śc iw e j”) sz c z e g ó ln ie z a c h o w a n e i ro z w in ię te z o s t a ł y i n s t y n k t y s p o ł e c z n e , k tó re w w y s ta rc z a ją c y m s to p n iu u k a z u ją : o g ó ln o lu d z k i t r y ­ u m f w sp ó ln o to w e g o sp o s o b u ży cia, o d z ie d z ic z o n e g o w p ew n ej m ie rz e po m a łp ic h p r z o d ­ k a c h lu b m a łp o k s z ta łtn y c h k re w n y c h , i te n d e n c ja - ta k z w a n y c h - „ c y w iliz o w a n y c h ” lu d ó w d o p rz e w o d n ic tw a . [ . ] D z ię k i in s ty n k to m sp o łe c z n y m d o b ó r n a tu r a ln y b e z s k o ­ k u i z e r w a n i a w y s e le k c jo n o w a ł sw oje p r z e c i w i e ń s t w o , czy li u n o rm o w a n y z e ­ sp ó ł sto p n io w o p o w ię k sz a ją c y c h się z a c h o w a ń sp o łe c z n y c h sk ie ro w a n y c h p rz e c iw k o e l i ­ m in a c ji, a z a te m : n e g u ją c y c h z n a c z e n ie p o ję c ia „ d o b o r u ” o b e c n e w te o r ii p rz e d s ta w io ­ nej w O pochodzeniu g a tu n kó w . [...] S to p n io w e w y ła n ia n ie się m o r a l n o ś c i jaw i się z a ­ te m ja k o z ja w is k o n ie ro z e rw a ln ie z w ią z a n e z e w o lu c ją , p o d o b n ie ja k d o k tr y n y re lig ijn e ,

moralność seksualna a współczesna neurotyczność, p rz e ł. B. K o co w sk a, w: K. P o sp isz y l Z y g m u n t Freud. C zło w iek i dzieło, w yb. i p rz e k ł. B. K o co w sk a i in ., Z a k ła d N a ro d o w y

im . O s so liń s k ic h , W ro c ła w 1991.

14 Z o b . K. D a rw in O pochodzeniu człow ieka, p rz e ł. S. P a n k a , re d . E. S to ły h w o , P ań stw o w e W y d a w n ic tw o R o ln ic z e i L e ś n e , W a rsz a w a 1959, s. 130.

(10)

k tó re n a o g ó ł s ta n o w ią p o d w a lin ę ro z w o ju i k tó re są u w a ż a n e p rz e z D a rw in a - p o za ja k ą ­ k o lw ie k tr a n s c e n d e n c ją - za z j a w i s k a l u b z d a r z e n i a czy sto e w o l u c y j n e 15.

R zeczyw istym fu n d a to re m X IX -w iecznego, m on isty czn eg o ew o lu cjo n izm u i związanej z n im koncepcji „darw inizm u społecznego” nie był wcale brytyjski przy- rodoznawca, ale H erb ert Spencer, który zastąpił „gorzej uposażonych” „najsłabszy­ m i” i już dziewięć lat p rzed trak tate m o g atunkach pisał w rozpraw ie Social Statics:

S iły re a liz u ją c e w s z e c h o g a rn ia ją c ą k o n c e p c ję c a łk o w ite g o sz c z ę śc ia n ie b io r ą p o d u w ag ę c ie r p ie n ia , ja k ie n ie s ie z so b ą p o d p o rz ą d k o w a n ie , i u su w a ją te sfery ży cia, k tó re sto ją n a d ro d z e d o su k c e su . C z y to b ę d z ie lu d z k a is to ta , c z y te ż zw ie rz ę - p r z e sz k o d a m u s i z o sta ć u s u n i ę ta .16

Późniejsze m utacje Spencerowskiego ew olucjonizm u bezpośrednio przekładały regułę w alki o byt na sferę ludzkiego praxis. W drugiej połow ie X IX w ieku tak i sposób pojm ow ania darw in izm u właściwy był zarów no kręgom konserw atyw nym , jak i lib eraln y m , przyczyniając się do rozw oju gospodarki kapitalistycznej. Poza tym , odw ołujący się do niego dyskurs nowej n au k i, jaką była w iktoriańska a n tro ­ pologia, stał się jedną z ideologicznych podstaw zaborczego k olonializm u, k tóry uspraw iedliw iał wyzysk m ieszkańców innych k o ntynentów rzekom ą wyższością cyw ilizacji europejskiej. Z jego koncepcjam i polem izowało w ielu sym patyków teorii d oboru n atu raln eg o . D o n ajb ard ziej znanych n ależał H uxley, nazyw any przez opo­ nentów „buldogiem D arw in a” . W 1893 ro k u w ygłosił on odczyt pod ty tu łem Etyka

i ewolucja, gdzie dow odził, iż „[...] etyczny postęp społeczeństw a nie zależy od

naśladow ania kosm icznego procesu, a jeszcze m niej od ucieczki od niego, lecz od podjęcia z n im w alk i”17. D ziesięć lat w cześniej, na g runcie polskim , B ronisław R ejchm an sprow adzał do ab su rd u argum entację n ie ch ę tn y ch tw órcy p rzy ro d n i­ czego ew olucjonizm u kół konserw atyw nych, w ykazując, że podobnie jak nie m oż­ na w inić N ew tona za u p ad e k człowieka „pozbaw ionego m a teria ln ej podstaw y”, ta k sam o nie pow inno się obarczać D arw ina odpow iedzialnością „za w alkę o byt, choćby ona gorsza była od najgorszej zarazy”, a praw o silniejszego było stosowane w h isto rii w ielokrotnie „bez w pływ u te o rii ew olucyjnej” 18. W o d n iesien iu do p o ­

15 P. T o rt L’effet réversif de l ’évolution. Fondem ents de l ’anthropologie darw inienne, d an s:

D arw inism e et société, d ir. P. T o rt, P re sse s U n iv e r s ita ir e s d e F ra n c e , P a ris 1992 (p rz e ł.

- W .F., p o d k r. - a u t. ).

16 Z o b . S. L in d q v is t W ytępić całe to bydło, p rz e ł. M . H a y k o w sk a , W .A .B ., W arsz a w a 2009, s. 19.

17 C y t. za: R. W rig h t M oralne zw ierzę. D laczego jesteśm y tacy, a nie inni: psychologia

ew olucyjna a życie codzienne, p rz e ł. H . J a n k o w sk a , P ró s z y ń s k i i S -k a, W a rsz a w a 2001,

s. 165.

18 B. R e jc h m a n Teoria D a rw in a w stosunku do n a u ki i ży cia , w: F ilozofia i myśl społeczna

w latach 1865-1895, cz. 1, w yb., o p ra c ., w s tę p i p rz y p . A. H o c h fe ld o w i, B. S k a rg a ,

P W N , W a rsz a w a 1980, s. 446-447. W ro k u p u b lik a c ji Z a ją ca W a c ła w N a łk o w sk i,

u s iłu ją c p rz y w ró c ić te o r ii e w o lu c ji jej p ie rw o tn e z n a c z e n ia , o d rz e ć ją z w e rn ik s u

17

(11)

17

4

wieściowego czw oronoga, który, jak w ielokrotnie zauw aża n arrato r, przetrw a na polach i lasach dzięki w rodzonem u strachow i oraz szybkości nóg, m ożna p rzy to ­ czyć inny, nieco dłuższy fragm ent rozpraw y w arszaw skiego po p u lary zato ra k o n ­ cepcji doboru, zgodny z in te n cją sam ego jej twórcy:

T y l k o p r z y s z c z e g ó l n y m z b i e g u w a r u n k ó w z w y c i ę ż a w y ż s z o ś ć , w i n n y c h o k a z u j e s i ę w ł a ś n i e n a j o d p o w i e d n i e j s z a n i ż s z o ś ć [ p o d ­ k re śl. - W .F., P.T.]. P rz y s p o k o ju z w y c ię ż a ją d rz e w a w y n io słe , w śró d b u r z k a rło w a te . P o ­ s ia d a n ie sk rz y d e ł lu b o c z u je s t d la z w ie rz ą t w n ie k tó ry c h w a r u n k a c h n ie k o rz y s tn e , i zw y ­ c ię ż a ją b e z s k rz y d łe i śle p e. C z a sa m i d o z n a ją p o w o d z e n ia K a to n y i B ru tu sy , in n y m ra z e m K a ty lin y i N e ro n y . W o g ó le w s p o łe c z e ń s tw a c h b y w a ją w a r u n k i, w k tó ry c h r a z o tr z y m u ­ ją p rz e w a g ę w y żsi, d r u g i ra z m ie r n i, a n a w e t n iż si. D la te g o też, je śli k to n ie m a in n y c h d a n y c h swej w y ższo ści, in n y c h ty tu łó w z a s łu g i, o śm ie s z a się ty lk o ro sz c z ą c so b ie d o n ic h p re te n s ję , n a z a s a d z ie p o w o d z e n ia w w a lc e o b y t .19

M echanizm y ad aptacyjne zatem nie w iążą się b ezw zględnie z siłą. „N ajsiln iej­ si” to po p ro stu je dnostki najlepiej przystosow ane do określonego otoczenia. N a p rzykład, w n iektórych środow iskach optym alna ad aptacja w iąże się ze sprytem lub k am uflażem , w innych - z ro zm iaram i dzioba lub ogona itd. Logika doboru poprzez ustaw iczne przeprojektow yw anie danego g atu n k u prow adzi do jego m ak­ sym alnego w zm ocnienia. Zając, b o h ater utw oru z 1900 roku, zarówno ze w zględu na predyspozycje fizyczne (szybkość), jak i stopień rozw oju in sty n k tu p rzetrw a­ n ia urasta w pow ieści w łaśnie do ran g i n ajlepiej przystosow anego przedstaw iciela g atu n k u . N a rra to r w ielokrotnie p odkreśla wagę zalet „gracza” (Z, s. 33-34, 45, 103), w śród któ ry ch na p la n pierw szy wysuwa się „tale n t strac h u , n a tc h n ie n ie w zbudzające obawę naw et wobec m ogącego n astąpić n iebezpieczeństw a” (Z, s. 34).

H elena W olny zwróciła uwagę na alegoryczny w ym iar tytułow ej p ostaci zw ie­ rzęcej: m a ona w iele w spólnego z P olakiem doby postyczniow ej, n arażonym na represje oraz pozbaw ionym możliwości ekspresji: „[...] przede w szystkim konieczne jest pozn an ie środow iska, w którym m ożna żyć, ale p o d w aru n k ie m zachow ania czujności [...] N astęp n ie należy przyjąć «logikę strachu» [...]. W tej sytuacji strach jest siłą duchow ą m o bilizującą do w alki o praw o do życia”20. B adaczka nie jest

a r b itra ln y c h i m e ta fo ry c z n y c h uży ć, z a u w a ż y ł n a ła m a c h „ P rz e g lą d u T y g o d n io w e g o ” : „ [ ...] d a r w in iz m u n ie m o ż n a p rz e n o sić ży w cem z b io lo g ii do so c jo lo g ii, a lb o w ie m w tej o s ta tn ie j w y s tę p u je now y, k o m p lik u ją c y s k ła d n ik : k ry ty c z n a i k ie ro w n ic z a św ia d o m o ść c z ło w ie k a ” (W. N a łk o w s k i Z pow o d u życiorysu

D a rw in a , w: teg o ż P ism a społeczne, w yb. i o p ra c . S. Ż ó łk ie w sk i, P a ń stw o w y I n s ty tu t

W y d aw n icz y , W a rsz a w a 1951, s. 204.

19 B. R e jc h m a n Teoria D a r w in a ..., s. 451.

20 H . W o ln y L itera ck a tw ó r c z o ś ć ., s. 105. N ie p r z e k o n u ją c y je d n a k w y d a je się d a ls z y c ią g d o w o d z e n ia , g d z ie p rz y p a d k o w o ść śm ie rc i sta re g o z w ie rz ę c ia z o sta je z e s ta w io n a z lo sa m i w ie lu k o n sp ira to ró w . N ie w sz y stk ie b o w ie m w ą tk i p o w ieści p o d d a ją się a le g o re z ie n a ro d o w o śc io w e j. Z a k o ń c z e n ie w ą tk u g ra c z a , p o d o b n ie ja k w c z e śn ie jsz e , p e s y m is ty c z n e re fle k s je o jego ż y c iu d o c z e sn y m , e w o k u ją raczej re fle k s ję filo z o fó w p e s y m iz m u ze sz c z e g ó ln y m w s k a z a n ie m n a S c h o p e n h a u e ra .

(12)

odosobniona w pró b ie alegorycznej le k tu ry tw órczości D ygasińskiego. M irosław a R adow ska-L isak, an alizując znaczenie m otyw u lasu w krótkiej „ fa n ta z ji” pod ty­ tu łe m W puszczy, zauważyła: „ [...] Polska um arła na arenie m iędzynarodow ej, sta­ ła się ofiarą «kostuchy», a Polacy niczym zbiegow ie m u sieli się ukrywać p rzed potęgą pań stw zaborczych w m etaforycznej gęstw inie nacji, języków i k u ltu r ”21. Podobnie jak w późnych utw orach E lizy O rzeszkowej, przede w szystkim w A d astra i w Gloria victis, leśne m a teczn ik i sym bolizują sferę „sw ojskości”, a krajo b raz sta­ je się częścią m istycznego „ciała” ojczyzny22.

O braz Zająca jako alegorii utw ierdza rów nież strateg ia „języka ezopow ego” charakterystyczna dla d yskursu literackiego po 1864 roku. N a przy k ład „Pan K ac­ p e r ”, satyrycznie przedstaw iony szafarz-alkoholik, m a za sobą, o czym m ów i kilka łatw ych do odczytania aluzji, epizod pow stańczy oraz dw un asto letn ią zsyłkę (Z, s. 85, 99). Z naczące m oże być jednak to, że u trata m a jątk u przez szlachciców w ynika nie tylko z carskich represji, lecz także z w zajem nej w alki, jak w p rzy p a d k u M al­ wy, oszukanego przez p rzybranych rodziców. „S trategii w ładzy obcego” (term in M a ria n a P łacheckiego) odpow iada w pow ieści p rzy ro d n icz e praw o w alki o byt i p rze trw a n ia jed n o stk i „ n a jsiln iejsze j” w zn aczen iu n ad a n y m te m u ok reślen iu przez darw inistów społecznych. Tak jak zaborca rygorystycznie n arz u cał zasady społecznego funkcjonow ania, tak sam o w pow ieści z 1900 ro k u zw ierzęta d rap ie ż­ ne oraz „bestie lu d z k ie ” zm uszają słabszych do w ypracow ania sw oistych strateg ii przetrw ania, p rzetarcia ścieżek na drogach lasu, gdzie „wszystko to chytre, p rze­ biegłe, p o d stę p n e” (Z, s. 47). Puszcza zim ą ze w zględu na u tru d n io n y dostęp do pożyw ienia od raz u b u d zi skojarzenia z przyw ołaną w cześniej regułą M althusa. Tym razem jednak dotyczy ona w szystkich bez w yjątku, zaciera się granica m ię­ dzy św iatam i lu d z k im i zwierzęcym:

G ło d n y n a p a d a g ło d n e g o i b e z s k r u p u łu d u s i, s z a rp ie , ro z d z ie ra , z ja d a . P rz y ro d a w y p o ­ w ia d a ta m sz c z e rz e sw oje p ra w a m o ra ln e . L u d z ie sk ry c ie to s p e łn ia ją n o sz ą c w d u sz y d w a n ie d o ś c ig n io n e id e a ły - c n o ty i sz częścia. C ó ż , k ie d y sz c z ę śc ia n ik t n ie p o sią d z ie , a c n o ty n ik t n ie c h c e p o ślu b ić ! (Z, s. 48)

P rzerażająca to w izja. E kspresja stylu, odzw ierciedlająca b rutalny, p rzy ro d n i­ czy determ in izm , przysłania jednak kw estię m oże istotniejszą - w pow ieści D y­ g asińskiego wszyscy bohatero w ie, zarów no ludzcy, jak i zwierzęcy, c h o ru ją na sam otność. Są zam knięci, odosobnieni w swoich w łasnych, n ie przenikliw ych uni- w ersach, w ypełnionych rese n ty m e n tem czy idiosynkrazjam i. S am otni są:

zając-21 M . R a d o w sk a -L is a k A d o lf Dygasiński i duch wiejskości. K ilk a propozycji badaw czych, „ L itte r a r ia C o p e r n ic a n a ” 2009 n r 2 (4 ), s. 44.

22 W o d n ie s ie n iu d o tw ó rczo śc i D y g a s iń s k ie g o p is a ł o ty m M a c ie j G loger. Z o b . M . G lo g e r A d o lf D yg a siń ski..., s. 164. Z k o lei ta k i sp o só b ro z u m ie n ia to p ik i leśnej w tw ó rczo śc i O rzesz k o w ej s ta ł się ju ż w y ta rty m lic z m a n e m h is to r ii lite ra tu r y , c h o ć - n a p r z y k ła d - s e n s u a ln ą m e ta fo ry k ę listó w S e w e ry n y Z d ro jo w s k ie j m o ż n a

(13)

17

6

-gracz, okresowo jedynie pow odow any in sty n k tem płciowym ; lis K ita i kłusow nik Tetera, o d trąc en i przez rodziny, k iedy ch o ru ją i niedo łężn ieją; K acper K ulik i k u ­ charz F ilip , n ie u sta n n ie toczący ze sobą boje. N aw et w ro d zin ie nie m a tu serdecz­ ności, co najlepiej pokazuje przy p ad ek chorych K ity i Tetery. P odobnie m a się rzecz z w szystkim i pozostałym i o ficjalistam i dw orskim i, którzy w zależności od potrzeby w yznaczają granice swoich terytoriów , w chodzą w sojusze i w ypow iadają wojny. D o p orozum ienia nie m ogą także dojść bohaterow ie drugoplanow i, grotes­ kowe sobowtóry: felczer C hylecki i „wypłosz” W ęglicki. Z kolei k onflikt pom iędzy now ym strzelcem i T eterą odzw ierciedla gom brow iczow ską zasadę: „Swój do swo­ jego po swoje” . O bie p ostaci uosabiają jednak skrajny egoizm , walczą o wpływy na tym sam ym , ograniczonym teren ie, dlatego też przebieg k o n flik tu m a ta k gwał­ tow ny charakter. D o k o n fro n tacji dochodzi za spraw ą doniesienia kow ala, który, p odobnie jak in n i m ieszkańcy wsi, darzy n iechęcią przyrodniego b ra ta Malwy.

N ie tylko zatem egzystencja zająca, ale rów nież szereg innych w ątków utw oru, zezwala na le k tu rę alegoryczną. S em antyczny p otencjał pow ieści nie tyle ją do­ puszcza, ile wręcz wym usza. Szczególnie w tym kontekście p rzy d atn e okazują się tezy Płacheckiego, analizującego okres postyczniow y jako szczególnie dram atycz­ ny czas ro zp a d u w ięzi społecznej, załam an ia się „socjologii za u fa n ia ” na rzecz patologicznych te c h n ik adaptacyjnych, ta k ich jak: k u ltu ra donosu, nastaw ienie na dom inację i zawiść, gettoizacja. P erm an e n tn y kryzys oraz p rzym us zaborczy doprow adziły społeczeństw o K rólestw a do sta n u anom ii, zaw ieszającego pojęcie p raw a23. R ozkład tego, co w spólnotow e, pozostaw ia człow ieka z tym , co fizyczne: ciałem z jego fizjologią oraz m niej lub b ardziej w ykształconym i um iejętn o ściam i przeżycia we w rogim środow isku. Prawa rządzące św iatem przyrody, konieczność zaadaptow ania się do nich, określają więc w Zającu nie tylko stosunek „P olaka” do „zaborcy”, lecz także do innych m ieszkańców „bagna etnicznego”24, jakim po Po­ w stan iu Styczniowym stało się K rólestw o Polskie.

O pożytkach i szkodliwości narracji dla życia

O pisanej logice wymyka się jedna, jedyna kreacja - postać Malwy. N iep o ra d n y strzelec, pozornie przegryw ając, najwięcej zyskuje. W ynika to, jak w spom niano, z rangi, jaką darw inow ska opowieść przyznała in sty n k to m społecznym , ale są jesz­ cze in n e powody. Jakub, zan im jeszcze stał się b ajarzem , „ [...] bez najm niejszej obłudy nosił w sobie ideał świętego człow ieka” (Z, s. 29). N ieu z asad n io n e w yrzuty sum ienia, w ynikające z w yczulenia na krzyw dę innych, pojaw iają się zarów no w re­ fleksjach dziennych b o h atera, jak i w jego snach (Z, s. 138-139). W zorzec te n de­ term inow ał w szystkie płaszczyzny jego egzystencji. P rzypom ina w tym „m ęża sp ra­ w iedliw ego” z tw órczości N ik o łaja Leskow a, o którym W alter B enjam in p isał, iż

23 M . P ła c h e c k i Wojny domowe. S zk ice z antropologii słowa publicznego w dobie zaborów

(1800-1880), W y d a w n ic tw o IF iS P A N , W a rsz a w a 2009, s. 164-166.

(14)

jest to „najczęściej człowiek pro sty i pracow ity, k tó ry staje się św iętym w sposób pozornie najbardziej n a tu ra ln y w świecie. [...] [Autor Pielgrzyma urzeczonego - W.F., P.T.]. U p atru je w zoru świętego w człow ieku, k tóry m a rozeznanie w spraw ach ziem ­ skich, nie w chodząc w nie nazbyt głęboko”25.

W przeciw ieństw ie do innych bohaterów , m iotających się w aksjologicznej próż­ ni, skazanych w yłącznie na in sty n k ty „głodu i m iłości”, M alw a o dnajduje pocie­ chę w opow ieści, w ludow ych złożach dośw iadczenia oraz ich tra n sm isji26. Pisano o tym w ielokrotnie, ale bliższe p rzyjrzenie się w ybranem u przez nas kontekstow i pozw ala w yjaśnić w p ełn i fab u la rn ą fu nkcję b a jk i opow iadanej przez starego M al­ wę dzieciom . W m om encie przekazyw ania własnego dośw iadczenia po d szatą lu ­ dowej opow ieści Jak u b jest już siw iu teń k im staru szk iem (Zob. Z, s. 162) - dopiero w tedy jest w sta n ie skom unikow ać się z oto czen iem , w cześniej jego rozm ow a z dziećm i kończyła się k p in a m i, a w innych sytuacjach był zwykle u pokarzany lub oszukiwany. W łaśnie te n wiek, graniczący niem al ze śm iercią, pred y sp o n u je go szczególnie do roli gaw ędziarza. Perspektyw a bliskiego k resu zm usza opow iada- cza do przek azan ia m ądrości należącej do w spólnoty, do służenia ra d ą 27. To awers w artości dośw iadczenia, jego rew ers stanow i kw estia p am ięci jako zdolności „epic­ k ie j” : „Tylko dzięki pojem nej p am ięci epika p o trafi z jednej strony przysw oić so­ bie bieg rzeczy, z drugiej zawrzeć pokój z za trac an ie m się rzeczy, z potęgą śm ier­ c i”28. Bajka M alw y (określana jako „h isto ria ”), odsłaniając b ru taln o ść w alki o byt, w której każde zw ierzę dąży do elim in acji słabszego, ukazuje wyjście z biologicz­ nego im pasu, fu rtk ę oddzielającą zwierzęcość od p rze strzen i ludzkiej. Są nią ele­ m e n ta rn e w artości etyczne: dobro, w dzięczność i spraw iedliw ość (Z, s. 167). W te n

25 W. B e n ja m in Teoria D a r w i n a . , s. 243-244.

26 J o la n ta S z ta c h e ls k a p isa ła : „W tej zaję c z e j e p o p e i D y g a s iń sk ie g o H o m e re m sta je się M a lw a -Z a b ło tn ik - n a js ła b s z y w z a p a s a c h z ż y c ie m , c h o ć sp ra w ie d liw y , p ię k n y d u c h o w o d z ię k i sw ym sła b o śc io m i s z tu c e ” (J. S z ta c h e ls k a O d D a rw in a do m itu.

R ze c z o A dolfie D ygasińskim , „ L itte r a r ia C o p e r n ic a n a ” 2009 n r 2 (4 ), s. 36).

27 W ty m m o m e n c ie p o ja w ia się p ro b le m „ o ra ln o ś c i” w z n a c z e n iu n a d a n y m te rm in o w i p rz e z W a lte ra J. O n g a . K a te g o rii tej d o o p is u tw ó rc z o śc i p is a rz a u ż y ła R a d o w sk a - -L is a k (M . R a d o w sk a -L is a k A d o lf Dygasiński i duch wiejskości o ra z M n ie j cudow na

bajka. O baśniowości „ B eldonka” A d o lfa D ygasińskiego, „ L itte r a r ia C o p e r n ic a n a ” 2009

n r 2(4 )). W sw o ic h a n a liz a c h n ie o d n io s ła się o n a je d n a k b e z p o ś re d n io d o św ia ta p rz e d sta w io n e g o p o w ie śc i z 1900, s k u p ia ją c się n a w c z e śn ie jsz y m te k śc ie

0 „ p e re g r y n a c ji” B e ld o n k a . T e o ria u c z o n e g o je z u ity n ie m a l c a łk o w ic ie p o k ry w a się z ty m , co n a te m a t p rz e k a z u u stn e g o p is a ł B e n ja m in . P ro p o z y c je n ie m ie c k o - -ży d o w sk ieg o filo z o fa są je d n a k o ty le c ie k a w s z e , iż d o p a tr u je się o n z w ią z k u k o ń c a e p ik i u stn e j z n o w o c z e sn y m k o n f lik te m m ię d z y o p o w ie śc ią i in fo rm a c ją . S y tu u je z a te m te n p ro c e s n a p e w n y m w ą sk im w y c in k u h is to r ii ro z w o ju k u ltu r y p is m a 1 d r u k u , a m ia n o w ic ie - w o k re s ie w z ra sta ją c e g o z n a c z e n ia p rasy, k tó ry n a s tą p ił w d ru g ie j p o ło w ie X IX w ie k u , cz y li w o k re s ie p is a rs k ie j d z ia ła ln o ś c i a u to r a Godów

ży c ia .

(15)

17

8

sposób naiwny, ludow y n a rra to r podziela stanow isko rzeczników tezy o w a r t o ­ ś c i e t y k i w a n t r o p o l o g i c z n y m p r o j e k c i e D a r w i n a. N a pytanie Jakubow skiego (zob. przyp. 5) odpow iadam y, iż d a r w i n i z m a u t o r a A s a , przy n ajm n iej w takiej w ersji, w jakiej w yłania się on z pow ieści o „zającu, lisie i lu d z ia c h ”, n i e j e s t z a l e d w i e „uperfum ow aną i ufryzow aną w ersją” k o n ­ cepcji doboru, pozostając całkow icie w zgodzie z podstaw ow ym i tezam i rozpraw y

0 pochodzeniu człowieka.

O powieść D ygasińskiego staje po stronie rzeczyw istości „lu d zk ie j” także w in ­ ny sposób. Jak zwraca uwagę B enjam in, narrac ja jako dośw iadczenie z k ręgu k o ­ m u n ik a cji oralnej k o n k u ru je i przegryw a z now oczesną inform acją. W ypaczony­ m i odm ian am i tej ostatniej - p lotką, potw arzą, kłam stw em oraz całkow icie pozba­ w ionym i fu n k cji inform atyw nej „g atu n k am i m ow y” (term in M ichaiła B achtina): inw ektywą, w ykrzyknieniem , ro zk aźn ik iem - posługują się pozostali, ludzcy b o ­ haterow ie Zająca. Powrót do alegorycznego try b u le k tu ry um ożliw ia postaw ienie tezy o istn ie n iu opozycji m iędzy praw dą b aśn i i fałszem innych dyskursów. Bajka, choć zostaje ukazana jako fikcja, odw ołuje się do autentycznego dośw iadczenia, stanow i echo p e ry p e tii M alw y i gracza w świecie głodu i m o rd u , którego zasady uchyla, nie uniew ażniając ich w sposób absolutny. W łaściw ością tego g a tu n k u jest bow iem zderzenie dziecięcego odbiorcy z „podstaw ow ym i k ło p o ta m i egzystencjal­ nym i człow ieka”29. U kazując am biw alentny ch a rak te r rzeczyw istości, bajka uczy, jak odróżnić to, co istotne, od tego, co nieisto tn e, szkodliw e, złe. Jest nie tyle m a­ rzen iem o pozaczasowej utopii, ile szeregiem praktycznych wskazów ek odnoszą­ cych się do zanurzonego w h isto rii „tu i te ra z ” .

Zając to opowieść o świecie, k tó ry nie m a spisanych dziejów. N a tu ra ln a rze­

czywistość, któ ra w now oczesnych dyskursach biologicznych coraz b ardziej trac i swoją jednostkow ość i red u k u je się do abstrakcyjnej w alki o byt, m oże zostać zro­ zum ian a w łaśnie przez „pieszczotliw ą” (tak M alw a zawsze m ów ił o upolow anych zw ierzętach) n arrac ję - opowieść, która spróbuje odbudow ać jedność człowieka 1 natury, zerw aną w w yłącznie ekonom icznym podejściu do przyrody, oraz rzeczy­ w istość, w obrębie której zw ierzęta są częścią w spólnego św iata, a nie tylko - m a ­ te riałe m czy zasobem (to perspektyw a choćby Tetery). W skali globalnej utw ór rozpada się na dwie części: m niej lub b ardziej sym etryczne epizody z życia lu d zi i zw ierząt oraz finałow ą gawędę Malwy. „B aśń” zostaje skonfrontow ana ze sferą przyrodoznawczego „m itu ”30 - ekspansyw ną n arracją d arw inizm u społecznego i je­

29 B. B e tte lh e im C udow ne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni, p rz e ł., w prow ., o b ja ś n ., po sł. D . D a n e k , A g e n c ja W y d a w n ic z a J a c e k S a n to rs k i i C o , W .A .B., W a rsz a w a 1996, s. 29.

30 B e n ja m in tw ie rd z ił: „P ie rw sz y m p ra w d z iw y m n a r ra to r e m b y ł i je s t n a d a l g a w ę d z ia rz , o p o w ia d a ją c y b a ś n ie . T a m , g d z ie d o b ra ra d a b y ła w c e n ie , n io s ła ją b a ś ń , a g d z ie g n ę b iła n a jw ię k s z a n ie d o la , p o m o c b a ś n i b y ła n a jb liż e j. Tą n ie d o lą b y ł m it. B a śń p rz e k a z u je n a m w ie śc i o n a jw a ż n ie js z y c h p o c z y n a n ia c h lu d z k o ś c i, b y strz ą s n ą ć z p ie r s i z m o rę , k tó r ą n a s ła ł m it. P o k a z u je n a m w p o sta c i g łu p k a , ja k lu d z k o ś ć p rz e c iw m ito w i u d a je g łu p ie g o ; [...] w p o sta c i z w ie rz ą t, k tó re w b a ś n i

(16)

go fab u łam i lokalnym i: te o rią dziedziczności, m onizm em przyrodniczym , w yobra­ żeniem „bestii lu d z k ie j”, człow ieka, k tóry uw ew nętrznił okrucieństw o przyrody i w ogóle nie przestrzega praw a m oralnego. Sensem h isto rii, m im o pozorów ciąg­ łości, okazuje się nicość, przejaw iająca się w n ie u sta n n ej repetycji:

N a p o la c h i w k n ie i M o rz e la n z g in ę ły ty lk o o so b n ik i, g a tu n k i p o z o s ta ły te sa m e: sz a ra k i-g ra c z e , lisy -K ity , p sy -w łó czę i-g i, z ło d z ie je -k łu so w n ic y . (Z, s. 150)

U niew ażnienie różnicy m iędzy „zw ierzęcym ” i „lu d zk im ” prow adzi do in k lu ­ zji człowieka i jego dzieł w obręb B enjam inow skiej „h isto rii n a tu ra ln e j” - m im o że n a rra to r często m ów i o stw orzeniach, nie m a tu m iejsca dla Stwórcy i p la n u zbaw ienia, zostaje tylko h isto ria n a tu ra ln a , w której lu d z k i świat włącza się w n a ­ tu ra ln y proces zagłady, p rzem ijania. P aralelizm dziejów K ity i T etery ujaw nia p rze­ rażający aspekt: gra m asek, w której kłusow nik p rzybiera postać lisa, zaś antropo- m orfizow ane zw ierzę nosi rysy człow ieka, okazuje się w yłącznie rozpaczliw ym podtrzym yw aniem przy życiu tego, co i ta k n ie u ch ro n n ie zostało skazane na roz­ pad, na egzystencję zrujnow anego, kalekiego ciała, pozbaw ionego jakiejkolw iek w ładzy (brat M alwy), na śm ierć pozbaw ioną epickiego uw znioślenia (lis): „Icie k u p ił skórkę jego, w rony i sroki p ożarły ciało” (Z, s. 158). W tym p o rzą d k u p rzy­ roda w dziera się w ludzkie bycie, podkopując lub drążąc jego zręby. Podobnie jak B enjam in, D ygasiński w ybiera grę alegoriam i: przyroda podlega zarów no praw om w spółczesnej n au k i, jak i w ym ogom n arracji. To jedna z m ożliw ości idei „h isto rii n a tu ra ln e j” pow racającej u różnych X X -wiecznych autorów (B enjam in, A dorno, S ebald)31. D aw ne określenie n a u k biologicznych zyskuje nowe znaczenie, w ska­ zując na problem atyczność now ożytnego rozdzielenia dziejów i natury, człowieka i zw ierzęcia, tego, iż h isto rię zawsze rozum iem y, a przyrodę badam y.

W w ykładzie Idee der Naturgeschichte A dorno stw ierdził, że B enjam in opisuje k u ltu rę tak, jakby była n a tu rą 32 - jednym z w ym iarów h isto rii n a tu ra ln ej obec­ nym także w Zającu jest w łaśnie to przem ieszanie p u n k tó w w idzenia, p róba now e­

sp ie sz ą z p o m o c ą d z ie c io m , p o k a z u je n a m , że n a tu r a p o tra fi być n ie ty lk o p o słu s z n a m ito w i, ale o w ie le c h ę tn ie j g ro m a d z i się w o k ó ł cz ło w ie k a . N a jb a rd z ie j w s k a z a n e - tego b a ś ń o d z a r a n ia u c z y ła lu d z k o ś ć i teg o d z iś jeszcze u c z y d z ie c i - je st

p o k o n y w a n ie sił m ity c z n y c h św ia ta c h y tro ś c ią i z u c h w a ło ś c ią ” (W. B e n ja m in Teoria

D a r w in a ..., s. 2 61-262). Z n a c z e n ie k ry ty k o w a n e g o w p o w ie śc i „ m i t u ” m o ż n a ta k ż e

ro z u m ie ć w in n y sposób: ja k o „sło w o ” (w se n sie B a c h tin o w sk im ) z w ią z a n e

z z a b o rc z y m a p a r a te m r e p re s ji, k tó r y b y ł z a in te re s o w a n y s z e rz e n ie m a n ta g o n iz m ó w o ra z p o sz e rz a n ie m p ła s z c z y z n y N IE -p o ro z u m ie n ia .

31 R. K o n e rs m a n n W alter B enjam ins Idee der N aturgeschichte, w: te g o ż K ulturelle

Tatsachen, S u h rk a m p , F r a n k f u r t a m M a in 2006, s. 296. N a te m a t k o ń c a h is to r ii

n a tu r a ln e j ja k o d z ie d z in y w ie d z y zob.: W. L e p e n ie s Das E n d e der Naturgeschichte, H a n s e r, M ü n c h e n 1976.

32 T.W. A d o rn o Idee der N aturgeschichte, w: te g o ż Gesammelte S ch riften , b d . 1, hrsg . R. B ie d e rm a n n , u n te r M itw . G . D o rn o , S u h rk a m p , F r a n k f u r t a m M a in 1973,

s. 345-365 ( p rz e k ła d w y b ra n y c h te z ro z p ra w y - P.T.).

17

(17)

08

1

go podarw inow skiego znarratyw izow ania n atu ry , a zarazem u jrze n ia człow ieka w system ie przyrodniczym . Jak zauw aża au to r Dialektyki negatywnej: „H istorycz- n o -n a tu ra ln e kw estie nie są m ożliwe jako ogólne stru k tu ry , lecz jedynie jako wy­ k ład n ie k o n k retn y c h h is to rii”33, co w ynika z ich alegorycznego ch a rak te ru . Poję­ ciowo i naukow o opracow ana n a tu ra po D arw inie, k tó rą rządzą reguły ewolucji, potrzeb u je takiego alegorycznego dopełnienia - teorie i pojęcia, by być zro z u m ia­ łe, w ym agają zm ysłowego u zu p ełn ien ia, na przy k ład w p ostaci m etafor czy n a rra ­ cji. Proces te n jest zawsze pew ną in te rp re tac ją. N ie tylko odpow iada na potrzeby teoretyczno-poznaw cze, lecz także daje całościowy obraz św iata, z którego m oże­ m y w yprow adzić konsekw encje praktyczne. D ygasiński, alegoryzując podarw inow - ską n a tu rę , w prow adza m ediację pom iędzy ab solutną rzeczyw istością teo rii dobo­ ru a ta k im i lu d z k im i p o trze b am i i w artościam i, jak spraw iedliw ość, w dzięczność czy dobroć. A legoria i h isto ria n a tu ra ln a pom agają zatem now oczesnem u człow ie­ kowi żyć w zgodzie z nau k ą, k tóra coraz m ocniej określa granice tego, co rzeczy­ wiste, i ze w spom nianym i wyżej aksjologicznym i i em ocjonalnym i potrzebam i, zwy­ kle w yrażanym i w utw orach fabularnych.

A utor Godów życia nie realizu je jed n ak w p ełn i schem atu h isto rii n atu ra ln ej. Choć zw ierzęcy bohaterow ie utw oru giną, ludzie m ogą przetrw ać - M alw a i T ete­ ra nie zostają u śm ierceni, m im o że w ypadają poza swoje „ n a tu ra ln e ” czynności. Śm ierć zw ierzęcia m a d ia m e tra ln ie różne znaczenie od k resu człow ieka, który d zięki trad y c ji, p oprzez opow ieść, p o d trzy m u je k o n ta k t z przeszłością i k reu je przyszłość. Jedynie opowieść um ożliw ia wyjście poza w egetatyw ny czas przyrody i pesym istyczną wizję społeczeństw a34, przynosząc także korzyść sam em u gawę­ dziarzow i. N a rra to r to bow iem „człowiek, który m ógłby pozw olić, by w łagodnym p ło m ien iu jego opow iadania w ypalił się do szczętu p ło m ień jego życia. [...] jest postacią, w której m ąż spraw iedliw y spotyka się sam z sobą” 35.

Pożytek, jaki opowieść daje sym patycznem u n ieudacznikow i M alw ie, nie za­ głusza jed n ak pesym istycznej n u ty p obrzm iew ającej w zakończeniu utw oru. P rze­ m ijan ie „osobników ” m usiało być w tedy szczególnie dotkliw e dla D ygasińskiego, pisarza należącego do pokolenia, które w m łodości m usiało stawić czoła szokowi w yw ołanem u darw inow ską w izją rzeczyw istości, przyjąć ją jako w łasny m odel świa­ ta. G dy au to r Dramatów lubądzkich opisuje starego K itę i zająca, nie m oże przecież nie m yśleć o sobie, starym darw iniście, k tó ry n ie m oże oczekiwać w dzięczności od społeczeństw a, m im o że oddał m u całe swoje życie. Stąd pesym istyczna wymowa ostatniej h istorii: zajączek przyw raca sytuację początkow ą, k tó rą naruszył działa­

33 T am że, s. 318.

34 R o z w a ż a n ia D y g a s iń sk ie g o z p rz e ło m u w ie k ó w n a te m a ty sp o łe c z n e łu d z ą c o w p ro s t p r z y p o m in a ją te z y L u d w ik a G u m p lo w ic z a z System u socjologii. W a rty k u le N ę d za rze

życia z 1898 ro k u p is a rz zau w a ży ł: „W yzysk je d n y c h , a ż e b y d r u g im b y ło le p ie j.

D o ty c h c z a so w e d z ie je św ia ta n ic in n e g o n ie p r z e d s ta w ia ją ” (cyt. za: J.Z . J a k u b o w sk i

Zapom niane ogniwo, s. 149).

(18)

jący zgodnie z w zniosłą m oralnością chłop. To w łaściw ie pochw ała społecznego egoizm u, um ieszczenia prospołecznych uczuć w dzięczności i spraw iedliw ości tyl­ ko w sercu, aprobata w ew nętrznego oporu i n arrac ji, która p ró b u je pogodzić się z tym św iatem . Szkodliwe dla życia teorie m uszą zostać w pisane w opowieść m o­ tyw ującą do niego - pozostaje jed n ak świadom ość, że to tylko opowieść.

Abstract

W acław FORAJTER, Paweł TOMCZOK University of Silesia (Katowice)

The hare, the fox, and the people. A novel by Adolf Dygasiński

This article interprets Adolf Dygasiński's novel Zając ["The Hare"] in the context of Darwinism - a complex acceptance of nineteenth-century knowledge on nature. Authors analyse Darwinist elements of the novel, making references to contemporary research into associations between literature and theory of evolution. Their focus is also on allegorical meanings of the Dygasiński text, its narrative shaping, and the complex relationship between literature, nature, and knowledge on the latter - as expressed through the category of natural history, borrowed from Theodor W Adorno and Walter Benjamin.

18

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kielyachten können nicht kentern - so die weitlaufige Meinung, Das Ge- genteil beweist der Fall einer J 24 aus Kiel: Die Crew schoB mit ihrem Boot in den Wind; 10 Beaufort starke

A detailed discussion about the calculation of a simple free surface flow which is induced by a periodic source beneath the free surface can be found in a previous paper^ and,

Pierwsza dotyczy dziejów Lututowa i obejmuje krótki rys historyczny, omówienie wspomnianych już starań Stanisława Biernackiego o erygowa­ nie miasta, udział jego

Wydaje siê, ¿e udzia³ dysregulacji genu GAD1 w etiopa- togenezie schizofrenii jest co najmniej dwojaki: (1) neurony GABAergiczne, w których wystêpuje obni¿ona ekspresja GAD1

To samo odnosi się do wypadków, gdy przesłanką uwłaszcze­ nia była nieformalna umowa o dział spadku, a uwłaszczony rolnik nie był zobowiązany z mocy tej

[r]

Większość apelatywów, stanowiących podstawy nazwisk, udało się poświadczyć w różnych słownikach języka polskiego (w przypadku nazwisk od łacińskich nazw zawodów

Nowością Wspólnoty Dobrego Pasterza w stosunku do oficjalnej formacji podstawowej Ruchu Światło-Życie jest także wprowadzenie pięciodniowych re­ kolekcji wakacyjnych56