• Nie Znaleziono Wyników

Copyright A. B. Obarska Copyright Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski, Kraków 2022

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Copyright A. B. Obarska Copyright Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski, Kraków 2022"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Copyright © A. B. Obarska

Copyright © Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski, Kraków 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone All rights reserved

Redakcja:

Joanna Karyś

Skład i łamanie:

Anna Szarko

Projekt okładki:

Justyna Sieprawska

Zdjęcia na okładce:

Autor: Stas Knyazev

Źródło: https://www.shutterstock.com

Dystrybucja:

OSDW Azymut Sp. z o. o.

ul. Gottlieba Daimlera 2, 02-460 Warszawa

Wydawnictwo:

Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski ul. Józefa Brodowicza 2/2,

31-518 Kraków

Adres do korespondencji:

Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski ul. Józefa Kostrzewskiego 17,

30-437 Kraków

www.wydawnictwo-feniks.pl

Redaktor Naczelny:

Anna Fiałkowska-Niewiadomska

e-mail: redaktor.naczelny@wydawnictwo-feniks.pl

Promocja i marketing:

e-mail: marketing@wydawnictwo-feniks.pl

Numer ISBN 978 83 67141 58 1

(3)

Dedykuję mojemu mężowi Łukaszowi

– kocham Cię.

(4)

Playlista „Zaplątana” dostępna na YouTube

1. Lenny Kravitz – „Calling All Angels”

2. Evanescence – „My Immortal”

3. Lykke Li – „Possibility”

4. Florence And The Machine – „Spectrum”

5. Marek Grechuta – „Dni, których nie znamy”

6. t.A.T.u. – „All The Things She Said”

7. The Kooks – „She Moves In Her Own Way”

8. Lord of the Rings – „Sound of The Shire”

9. Scorpions – „Still Loving You”

10. The Verve – „Bitter Sweet Symphony”

11. 50 Cent – „In Da Club”

12. Robert Miles – „Children”

13. Marilyn Manson – „Tainted Love”

14. Thom Yorke – „Hearing damage”

15. Propellerheads – „Spybreak!”

16. Kasia Kowalska – „A to co mam”

17. Cigarettes After Sex – „Apocalypse”

18. Maciej Musiałowski & Julia Wieniawa – „Zabierz tę miłość”

19. Jaymes Young – „Infinity”

20. Adele – „Easy on me”

21. Metallica – „Master of puppets”

22. Ofenbach & Quarterhead – „Head Shoulders Knees & Toes”

23. Kasia Sobczyk – „O mnie się nie martw”

24. Ludwig van Beethoven – „Sonata Księżycowa”

25. Patrycja Markowska – „Świat się pomylił”

26. In This Shirt – „The Irrepressibles”

27. TSA – „51”

28. Varius Manx – „Ruchome piaski”

29. Toni Braxton – „Un-Break My Heart”

30. Aerosmith – „Angel”

31. SAINt JHN – „Roses”

32. Coolio – „Gangsta's Paradise”

33. G-Unit – „Poppin' Them Thangs”

34. Kungs – „Never Going Home”

(5)

35. EKT Gdynia – „24 lutego”

36. Eric Clapton – „Wonderful tonight”

37. Norah Jones – „Sunrise”

38. Go_A – „SHUM”

39. JVLA – „Such a Whore”

40. Billie Eilish – „Bad Guy”

41. Darude – „Sandstorm”

42. Royksopp – „Here She Comes Again”

43. Moreart – „я буду ебать” (ft. IHI) 44. Michał Lorenc – „Taniec Eleny”

45. Ed Sheeran – „Perfect”

(6)

Głos lekarza wdzierał się do mojego umysłu, jednak brzmiał, jakby ten mówił pod wodą. Nie rozumiałam dokładnie słów. Minęło kilka minut, zanim się ocknęłam. Powieki mi drżały, nie chcąc się do końca otworzyć. Zobaczyłam dookoła zielone kafelki, słyszałam dziwne pikanie jakiegoś sprzętu, a obok mnie stała wysoka blondynka. Nie zdążyłam spytać, gdzie jestem, bo ta przyłożyła do moich ust maskę tlenową. Odpłynęłam.

(7)

ł

Michał

Pierwsze promienie słońca zaczęły wdzierać się do mojej sypialni. Znów wstałem przed wschodem, więc obserwowałem budzący się dzień. Pamiętałem, jak w Krakowie robiła to Amelia i dzięki temu rytuałowi czułem, że ona nie była snem. Dzisiaj nie obudził mnie koszmar, a to naprawdę miłe urozmaicenie.

Co noc wracały demony przeszłości, głównie w postaci Kuby Sobczaka rozcinającego Amelię… Ten obskurny magazyn i to, co się w nim działo było moim przekleństwem.

Wyszedłem na balkon, usiadłem na krześle z kubkiem parującej, czarnej kawy i gapiłem się na słońce. Właśnie zaczynał się kolejny dzień, z którym nie wiedziałem, co mam zrobić. Minęło już tyle czasu, a ja nadal miałem wielką dziurę w miejscu, gdzie powinno być serce. Krystian codziennie wymyślał mi jakieś zadania, spotkania, telekonferencje, żebym tylko nie siedział bezczynnie w mieszkaniu. I tak robiłem, co chciałem, bo na odległość Krystian mógł sobie tylko gadać. Zaraz po tym, gdy przeczytałem list od Amelii, postanowiłem wyjechać na dłużej. Nie chciałem zostać w Polsce, bo nie potrafiłbym odejść od niej, tak jak mnie prosiła. W dodatku po tych okropnych wydarzeniach zbyt mocno przytłaczała mnie praca dla brata. Tutaj niby też wykonywałem swoje obowiązki, tyle że zdalnie, co mimo wszystko pozwalało mi oddychać spokojnie.

Jakiś czas mieszkałem na Węgrzech, jednak los pognał mnie dalej i wylądowałem w Albanii. Wynająłem sobie urokliwe mieszkanko z małym balkonem, z którego widok zapierał dech w piersiach. Bardzo często na nim siedziałem i wpatrywałem się w morze. Szum fal uspokajał mnie i wprawiał w melancholijny nastrój, który mimo wszystko lubiłem. Codziennie wyobrażałem sobie, jak naprzeciwko mnie siedzi wesoła Amelia i opowiada, co ostatnio przeczytała. Znałem tę dziewczynę tak krótko, że nie zdążyłem się nią nacieszyć. To cholernie niesprawiedliwe. Byłoby mi łatwiej leczyć złamane serce, gdybym chociaż miał więcej wspomnień. Niestety, musiały mi wystarczyć tylko te, które miałem.

Zastanawiałem się, czy Amelii spodobałaby się Albania oraz ten widok z balkonu. Nie mogłem się powstrzymać i wziąłem do ręki telefon. Obejrzałem

(8)

zdjęcia, które zrobiłem jej jak spała, wtedy w Krakowie. Sama wybrała pokój z fototapetą w stylu hawajskim, więc pewnie lubiła morze. Zacząłem grzebać w galerii i znalazłem też kilka naszych wspólnych fotek z domku w górach. Sam nie wiem, dlaczego je wtedy wykonałem. Może podświadomie czułem, że ona zniknie równie szybko, jak się pojawiła? W końcu nigdy wcześniej nie planowałem poważniejszego związku. Z nią chciałem spróbować i proszę, co dostałem. Kosza. Serce waliło mi szaleńczo za każdym razem, gdy spoglądałem na jej roześmianą twarz. Każda komórka w moim ciele tęskniła za nią.

Nieustannie zastanawiałem się, co teraz robi, gdzie jest i czy mnie pamięta.

Tego bałem się najbardziej – że wyprze z głowy traumatyczne wspomnienia razem ze mną. W końcu byłem w samym epicentrum tych okropnych wydarzeń.

Jej decyzja nadal bardzo mnie bolała, jednak rozumiałem jej potrzebę przepracowania tego. Potrzebny był czas. Nadzieja w moim sercu tliła się wątłym płomieniem i łudziłem się, że jest dla nas jeszcze szansa. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu.

– Halo?

– Michał! Dlaczego się nie odzywasz? Jak poszło spotkanie z Admirem? – Ucieszyłem się na głos brata. Po rozstaniu z Amelią był i nadal jest dla mnie bardzo wyrozumiały. Jak na niego, oczywiście.

– Cześć, Krystek. Spotkanie się udało, dogadaliśmy się w sprawie przerzutu.

Nie musisz się o nic martwić – odpowiedziałem spokojnym, pozbawionym emocji głosem.

– O ciebie się martwię. Mija trzeci miesiąc jak siedzisz za granicą i nie chcesz wracać. Brakuje mi tu ciebie… – Powoli wydusił z siebie ostatnie zdanie. Wiem, że dużo go kosztowało przyznanie się do tęsknoty za mną, dlatego bardzo doceniałem jego słowa.

– Daj mi jeszcze kilka tygodni. Wtedy wrócę już na stałe. Póki jestem w Durres to załatwię wszystkie sprawy związane z Admirem. – Odetchnąłem głośno na myśl o powrocie. Z jednej strony bardzo chciałem wrócić do Polski.

Miałem tam swoje życie, swoje sprawy. Oczywiście odczuwałem też strach. Po prostu kurewsko bałem się, że wszystko tam będzie mi się kojarzyło z Amelią.

Jakby teraz było inaczej…

– Dobrze, niech tak będzie. Wyślę ci wieczorem dokumenty do przejrzenia.

– Służbowy ton mojego brata był wyczuwalny na odległość. Jeśli chodziło o interesy, Krystian zawsze zajmował się nimi profesjonalnie. Tego nauczył go ojciec, a on uważał to za świętość. – Mam też prośbę. – Dodał, a ja zamarłem

(9)

w bezruchu. On nigdy o nic nie prosi, zawsze rozkazuje i wymaga. Byłem ciekaw, o co chodzi. – Zabaw się dzisiejszej nocy. Znajdź jakąś panienkę, przecież wiesz, że każda na ciebie poleci. Zapomnij o tej dziewczynie.

– Dzięki. Tak zrobię. – Skłamałem. Nie miałem ochoty nawet na niezobowiązujący seks, lecz nie było sensu mu tego tłumaczyć. I tak by nie zrozumiał. Rozłączyłem się i poszedłem pobiegać. Powietrze w Durres pod koniec marca było naprawdę przyjemne. Temperatura dobijała do dwudziestu stopni Celsjusza, więc rewelacyjnie biegało się po plaży. Odkąd tutaj przyjechałem, robiłem to codziennie. Ruch pomagał mi wyrzucić negatywne myśli i się zrelaksować. Wolałem uzależnić się od endorfin i biegania niż od alkoholu czy dragów.

Mijałem kolejnych przechodniów, kolejne ścieżki, aż dotarłem do mojego ulubionego zaułku. Zawsze robiłem tam sobie przerwę na picie oraz powdychanie morskiej bryzy. Dzisiaj spotkałem tam dwie dziewczyny, które zalotnie się do mnie uśmiechały. Gdybym nie znał Amelii, chętnie bym się nimi zajął, jednak teraz w ogóle nie dostrzegałem urody innych kobiet. Zupełnie nie reagowałem na ich podchody i postanowiłem ruszyć dalej. Nagle zabrzęczał mi telefon. To Piotr.

– Cześć. Co nowego?

– Wszystko w porządku, nic ciekawego się nie dzieje. W kółko te same zajęcia, te same miejsca, te same nieszkodliwe twarze.

– Miło to słyszeć. Niedługo wracam do Polski, więc się zobaczymy. Na razie. – Pospiesznie się rozłączyłem i wróciłem do swojego treningu.

Przebiegłem jeszcze trzy kilometry i skierowałem się do mieszkania.

Kiedy wbiegłem na promenadę, zobaczyłem dziewczynę w niebieskim kapeluszu. Stała bokiem. Miała rozpuszczone włosy i sukienkę w kolorowe kwiaty. Moje serce zaczęło mocniej bić, próbowałem ją dogonić, jednak szła dość szybko. Przyspieszyłem i zawołałem.

– Amelia!

Ona jednak szła dalej. Gdy do niej dobiegłem, chwyciłem ją mocno za ramię i zatrzymałem. Odwróciła się i spojrzała wystraszonymi oczami na moją twarz.

– Przepraszam, to pomyłka – powiedziałem płynnie po angielsku, czując zażenowanie. Dostawałem już świra, wszędzie ją widziałem.

Boże, czy jest jakiś lek na miłość?

(10)

ł

Amelia

Kolejny poranek, kiedy wolałabym się nie obudzić. Otworzyłam niechętnie oczy i popatrzyłam przez chwilę w sufit, po czym usiadłam. Na szafce nocnej zauważyłam szklankę wody i pastylki, które automatycznie wzięłam do ust i połknęłam. To były leki od psychiatry. Podobno po nich powinnam czuć się lepiej, ale ja w ogóle nie widziałam poprawy. Dzisiaj znów miałam ten okropny sen. Co noc to samo – od cholernych trzech miesięcy! Po przebudzeniu w szpitalu, zaraz po tym wszystkim, dziękowałam Bogu za ocalenie. Wydawało mi się, że już teraz będzie wszystko dobrze. Był ze mną Michał… Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo się myliłam. Każdego dnia było ze mną coraz gorzej. Nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać, nie chce mi się nic. Nie chce mi się żyć.

Żyłam jak robot, wszystko robiłam z nawyku, przyzwyczajenia lub po prostu

„bo tak trzeba”. Moje serce rozrywała ogromna tęsknota. Tęskniłam za wszystkim – za Michałem i za moim starym życiem i normalnością.

Po tym całym horrorze z Kubą Sobczakiem w roli głównej moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Po wyjściu ze szpitala nie wyobrażałam sobie wrócić do mojego mieszkania w Toruniu. Kojarzyło mi się z Michałem, trochę z Jackiem, a przede wszystkim z Karoliną. Wszystkich trzech już nie było w moim życiu, a ja radziłam sobie z tym naprawdę kiepsko, więc mieszkanie wynajęłam. Sama udałam się do Trójmiasta. Mama błagała mnie, żebym wróciła do Kruszwicy, ale ja nie dałam rady. Znałam ją za dobrze.

Wiedziałam, jak z tatą dwoiliby się i troili, żeby mi pomóc. To było niemożliwe, więc chciałam nam wszystkim oszczędzić zawodu. Moi rodzice również sporo przeszli, gdy zobaczyli mnie w takim stanie w szpitalu. Do dziś nikomu nie opowiedziałam, co takiego wydarzyło się w tym obskurnym magazynie. Mama wielokrotnie próbowała mnie o to podpytać, ale po tym, jak ostatnio zareagowałam, odpuściła i nigdy więcej nie wróciłyśmy do tego tematu.

Mieszkanie, które wynajęłam w Gdańsku, było naprawdę przytulne. W dodatku jego lokalizacja bardzo mi odpowiadała. Było blisko na plażę, a jednocześnie do centrum miasta. Miałam do dyspozycji trzy pokoje – dwie

(11)

niewielkie sypialnie i przestronny pokój dzienny z aneksem kuchenny. Nie potrzebowałam sama aż tyle miejsca, więc postanowiłam znaleźć współlokatorkę. W taki oto sposób poznałam Jagodę. Była spokojną dziewczyną, często wychodziła, więc nie stwarzała problemów. Podobało mi się to. Czasem mijałyśmy się w kuchni lub we wspólnym salonie i to wszystko.

Każda z nas szanowała prywatność tej drugiej, nie przyjaźniłyśmy się. Nie szukałam tego. Ciągle miałam wielką pustkę w sercu po odejściu Karoliny. Do dziś nie mogłam pojąć, dlaczego mnie zostawiła. I to w najgorszym momencie mojego życia… Dlaczego wcześniej wierzyła mi na sto procent, a gdy chodziło o Kubę, to… wyjechała. Tak po prostu mnie opuściła. Czułam się tak cholernie zdradzona i oszukana. To ja tonęłam w bagnie od kwartału, a Karolina zachowywała się tak, jak gdyby to ona była pokrzywdzona. Ani razu nie odwiedziła mnie w szpitalu, nie wysłała żadnej wiadomości. Próbowałam wiele razy do niej dzwonić, jednak zmieniła numer. W mediach społecznościowych mnie zablokowała. Mojej mamie udało się dowiedzieć, że Karolina wyprowadziła się do Wrocławia. Nie wiem, jak zdobyła tę informację, ale to tylko pogarszało mój stan. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie tę wesołą, roztrzepaną brunetkę.

***

To był pierwszy roku studiów. Miałam zajęcia do dwudziestej, więc w ten zimny, listopadowy wieczór wracałam tramwajem. Szłam szybkim krokiem do domu. Byłam obładowana książkami, które wypożyczyłam z biblioteki. Miałam w planach uczyć się pilnie do czwartkowego kolokwium. Zamyślona zbliżałam się do mojego bloku, gdy usłyszałam krzyki. Serce zaczęło mi galopować jak oszalałe, nagle poczułam przypływ adrenaliny.

– Pomocy! Ratunku!!! – Usłyszałam damski głos. Było w nim błaganie o litość. Nie wiem, co mnie tchnęło, ale podbiegłam bliżej. Próbowałam zlokalizować miejsce, skąd dochodziły krzyki. Zobaczyłam dziewczynę, która szamotała się z napastnikiem. Nieudolnie próbowała wyrwać się z uścisku chłopaka. Biła go na oślep i krzyczała, a on ewidentnie nie zamierzał odpuścić.

Przeleciał mnie strach na myśl, że on się do niej dobiera wbrew jej woli. Nie myśląc w ogóle i zdając się tylko na instynkt, podbiegłam do nich i z całej siły uderzyłam chłopaka w głowę swoją torbą z książkami. Zrobiłam zamach życia, bo on padł jak kłoda na chodnik. Dziewczyna cała się trzęsła, jednak widziałam

(12)

w jej oczach wdzięczność. Zaproponowałam jej, że zabiorę ją do siebie.

Zgodziła się. Cała drżała ze strachu. Uciekłyśmy, nim napastnik zdążył dojść do siebie. W moim mieszkaniu zrobiłam jej kakao, przytulałam i głaskałam po głowie.

– Dziękuję… Jak ja ci się odwdzięczę? – wychrypiała.

– Jesteśmy kobietami, musimy trzymać się razem.

– Tak w ogóle to jestem Karolina, ale możesz mówić na mnie Karo.

– Amelia, miło mi. – Uśmiechnęłam się. Bardzo zależało mi na tym, by poczuła się bezpiecznie. – Ale możesz na mnie mówić Mela – dopowiedziałam, a Karo roześmiała się niepewnie.

– Będę się już zbierać.

– Jeśli chcesz, to możesz zostać. Mam w salonie rozkładaną sofę, pościelę ci.

– Nie chciałabym nadużywać twojej gościnności…

– Karo, nie wygłupiaj się. Ja jestem roztrzęsiona całą tą sytuacją, a co dopiero ty. Zostań, będzie ci raźniej. – Namawiałam ją. – Tak właściwie to ty znałaś tego chłopaka?

– Tak. Łaził za mną od pewnego czasu, ale go olewałam. No i się doigrałam…

– Nie gadaj głupot! To nie jest twoja wina! Nie byłaś nim zainteresowana i miałaś do tego prawo. To on powinien nad sobą panować! Powinnaś to zgłosić to na policję.

– A kto mi uwierzy? Zobacz, jak jestem ubrana. – Karolina pokazała swoją dość krótką spódniczkę.

– A co ma do tego ubiór? Nawet jakbyś chodziła w bikini, to nikt nie ma prawa rzucać się na ciebie!

– Boję się, że na policji mi nie uwierzą.

– Hej! Masz mnie, jestem twoim świadkiem. – Pocieszałam ją. Bardzo chciałam, żeby to zgłosiła, bo nigdy nie wiadomo, czy ten chłopak znów jej nie zaatakuje.

– Ty to jesteś moim Aniołem Stróżem. – Uśmiechnęła się i przytuliła do mnie.

– Zawsze do usług.

Niestety nie namówiłam jej wtedy na zgłoszenie tego, ale chociaż została u mnie na noc.

Nasze poznanie było naprawdę wyjątkowe. Nie widziałam jej nigdy wcześniej, jednak od tamtego wieczoru przez następne pięć lat byłyśmy jak

(13)

siostry. Nierodzone, lecz z wyboru. Mimo wielu różnic kochałam ją całym sercem. Nikomu tak nie ufałam, jak jej. No dobra, jeszcze mamie.

Smutna, samotna, jak ja, łza spłynęła po moim policzku, powodując lawinę kolejnych. Moja twarz była mokra, a ja znów zaczęłam się trząść jak osika. Za każdym razem na myśl o Karolinie było mi tak bardzo przykro. To było takie niesprawiedliwe. Jak ona mogła mnie zostawić? To ja tutaj byłam ofiarą, to ja przeszłam gehennę przez jej chłopaka. I przez nią. Ta ostatnia myśl prześladowała mnie, wręcz wracała jak bumerang. Z jednej strony brakowało mi Karoliny, jednak z drugiej, gdyby nie jej ufność i gadulstwo na mój temat, Kuba nigdy nie ośmieliłby się mnie porwać. Wiem, że ona sama nie spodziewała się, do czego może być zdolny Kuba i jakie konsekwencje może przynieść jego pojawienie się w jej życiu. Gdyby wiedziała, zrobiłaby wszystko, byle tylko mnie chronić. Czemu to wszystko się stało? Teraz jej nie ma. Jestem sama. Pragnęłam jedynie, by się odezwała, porozmawiała, odwiedziła mnie. Nigdy bym nie pomyślała, że naszą przyjaźń zniszczy facet.

W dodatku taki jak… Na wspomnienie Sobczaka przeszły mnie dreszcze. W telewizji mówili, że zaginął i jest poszukiwany za jakieś przestępstwa. Do dzisiaj nikt nie wie, że mnie torturował i planował zabić. Jak przez mgłę pamiętałam moment, w którym jego ciało upadło na podłogę. Michał go zastrzelił. W szpitalu upewnił mnie w tym, przyznał się do zabójstwa, jednak i tak każdego dnia bałam się, że Sobczak żyje i czyha na mnie. Nie zniosłabym powtórki z rozrywki, więc unikałam jak ognia wychodzenia z domu.

Chryste, znowu od samego rana zamęczałam się rozdrapywaniem starych ran. Musiałam wstać i przeżyć jakoś ten dzień. Codziennie robiłam to tylko dla rodziców. Poszłam do aneksu kuchennego, żeby zaparzyć sobie kawę. To ostatnio moje paliwo i piłam go zdecydowanie za dużo. Wyciągnęłam jogurt z lodówki, wsypałam do niego nieco otrębów i zjadłam. Nie jest to może zbilanasowany posiłek, ale lepszy taki niż żaden. Włączyłam radio, żeby nie siedzieć w tej przerażającej ciszy. Patrzyłam tępo w ścianę i nie myślałam o niczym. Po prostu wlepiałam wzrok w jeden punkt i byłam w próżni. Z zamyślenia wyrywał mnie dźwięk otwieranych drzwi od łazienki. To Jagoda pewnie szła pod prysznic. Dawniej też rano się kąpałam, jednak teraz mam to gdzieś. I tak większość dnia będę zalegać na kanapie przed telewizorem.

Równo o dziewiątej zaczęła wibrować moja komórka. Nie musiałam patrzyć na ekran, żeby wiedzieć, kto dzwoni. To moja mama. Robiła tak codziennie od wtedy…

(14)

– Słucham?

– Cześć, córeczko. Jak twój poranek? – Była wesoła i starała się zarazić mnie tym przemiłym tonem głosu.

– Witaj, mamo. W porządku. Jak zwykle – odpowiedziałam beznamiętnie.

Nawet z nią nie chciało mi się rozmawiać, ale musiałam. Jeśli tego nie będę robić, to tu przyjedzie. Tego nie chciałam jeszcze bardziej.

– Jak ci idą poszukiwania pracy? – Teraz słyszałam troskę. Owszem, wysłałam kilka zgłoszeń na castingi do teatrów i różnych innych miejsc związanych z kulturą. Do dziś nikt się nie odezwał.

– Bez zmian. Nadal cisza.

– Aha. – Usłyszałam i po głosie wywnioskowałam, że posmutniała. – Może przyjadę do ciebie i pochodzimy sobie po sklepach? – Próbowała coś ugrać.

– Mamo, proszę cię. Znasz mnie i wiesz, że nienawidzę łażenia po sklepach.

Rozumiem, że się martwisz, ale daj mi spokój. To mi nie pomaga, tylko irytuje.

– Nie wiem skąd nagle miałam tyle siły, żeby zdobyć się na szczerość. Nie chciałam jej urazić, ale już miałam serdecznie dość tej szopki i udawania.

Potrzebowałam spokoju. Chyba. Przez chwilę panowała cisza po drugiej stronie słuchawki. Zrobiło mi się źle, że tak powiedziałam. Przecież mama chciała dla mnie dobrze.

– Amelko, jak mam ci pomóc? – Usłyszałam szlochanie. O nie… Znów się zaczyna. – Jak mam żyć z tym wszystkim? Moje dziecko cierpi, mieszka daleko, nie chce kontaktu. Nie mam już pomysłu, jak ci pomóc…

– Mamo… Przyjadę niedługo, obiecuję. Jest już trochę lepiej, naprawdę. – Próbowałam ją okłamać. Samą siebie również. – Ta terapia mi pomaga, lekarz widzi efekty. Ułoży się, musi – mówiłam, jakbym chciała przekonać przede wszystkim siebie. Jedyna osoba, która tak naprawdę mogłaby mi pomóc, zniknęła.

Na myśl o Michale ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Nie mogłam złapać tchu i czułam, że się duszę. Po chwili na szczęście puściło, jak zwykle.

Wspominanie o tym mężczyźnie, oprócz bólu duszy, zawsze odczuwałam również ból fizyczny. Nie mogłam pojąć tego, jak to działa, ale tak było.

Zamknęłam oczy i widziałam jego poważną twarz. Te czarne, tajemnicze oczy, gdy kazał mi wsiąść do czarnego BMW. Nie mogłam zapomnieć jego pełnego pożądania spojrzenia. Każdego dnia rozsypywałam się na miliony kawałków.

Tęskniłam. Cholernie tęskniłam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój mózg wysyłał mi sygnał, jakbym sobie tylko to wymyśliła. W końcu po tym

(15)

koszmarze w magazynie nie było przy mnie nikogo. Ani Michała, ani Jacka, ani Krystiana. Cały ten szalony świat zniknął, zapadł się pod ziemię równie szybko i intensywnie, jak się zaczął. Zastanawiałam się, czy oni w ogóle istnieli? Może to był tylko sen?

Gwałtownie i z całą swoją mocą uderzyło we mnie wspomnienie ze szpitala.

Michał powiedział, że mnie kocha. Byłam pewna, że on nie odpuści, że nie pozwoli mi odejść. Bardzo się myliłam. Nie ma go, nie szukał mnie, nie zrobił nic, by się ze mną skontaktować. Przez moment nawet myślałam, że może trafił do więzienia razem z całą resztą. Mimo wszystko chyba wolałabym, żeby był wolny i mnie nie chciał, niż żeby gnił w pace. To, że oni wszyscy mogli nie żyć, w ogóle nie chciałam dopuszczać do mojej głowy. Jak to możliwe – w kilka dni zakochałam się w kimś, kogo nie znałam, mając wrażenie, jakbym znała go od zawsze? Byłam pewna, że to Michał jest mi przeznaczony, a ja przez szantaż Krystiana straciłam go na zawsze. Nie mogłam pojąć, dlaczego boss mnie tak nienawidził? Dlaczego on nam to zrobił?! Moje ciało znów przeszedł mocny dreszcz. Nie chcę nawet myśleć, co by zrobił moim rodzicom, gdybym się nie zgodziła… Nie miałam wyjścia. Najgorsze było to, że nawet nie wiedziałam, jak Michał zareagował na moją prośbę. Byłam ciekawa: czy mnie znienawidził, czy się wkurzył? A może złamałam mu serce i nie może dalej żyć tak jak ja?

Byłam pewna, że gdyby był ze mną, radziłabym sobie lepiej ze swoją głową Ale jego nie ma… Zostałam sama.

– Córciu, jesteś tam? – Głos mamy sprowadził mnie na ziemię.

– Tak, jestem. Zamyśliłam się.

– Pytałam, czy skoro chcesz przyjechać, to wysłać po ciebie tatę? – Jej nadopiekuńczość dobijała mnie jeszcze bardziej.

– Nie trzeba, mam przecież swoje audi. Przyjadę, jak tylko będę gotowa, dobrze?

– Dobrze, aniołku. Obiecaj mi tylko, że nie będziemy musieli za tobą długo czekać, ok?

– Ok. Idź już do pracy, bo cię szef wywali za te pogawędki przez telefon. – Marzyłam, by wreszcie zakończyć tę rozmowę.

– Miłego dnia, trzymaj się moje dziecko.

– Pa.

***

(16)

Zanim się obejrzałam, był już wieczór. Kolejny dzień znów nic nie robiłam, tylko snułam się po mieszkaniu z kąta w kąt. Od rana w piżamie i bez umytych zębów. Miałam to gdzieś, tak jak większość rzeczy. Spojrzałam na zegarek, było wpół do ósmej. Zachciało mi się pizzy, więc szybko otworzyłam laptopa i złożyłam zamówienie przez Internet. Kiedy przyszło do płacenia, zalogowałam się na swoje konto bankowe.

Niech to szlag! Zobaczyłam dostępne na koncie środki i się załamałam. Nie pracowałam już trzy miesiące, a oszczędności, które miałam, stopniały. Zostało mi kilkaset złotych i zero perspektyw. Cholera. Zapłaciłam za tę pizzę i wylogowałam się, żeby na to nie patrzyć. Myślałam, że jak to zrobię, to nagle problem z pieniędzmi zniknie. Niechętnie sprawdziłam skrzynkę e-mailową, szukając odpowiedzi na moje CV i zgłoszenia na castingi. Nie było ani jednej pozytywnej wiadomości w folderze Odebrane. Na dłoni poczułam skapujące, zimne łzy. Nim zdążyłam je wytrzeć, pękła we mnie tama i potok słonych kropel spływał po moich policzkach. Nie chciałam go zatrzymywać. Dziś od rana i tak dzielnie się trzymałam. To było do przewidzenia, że prędzej czy później się rozbeczę.

Siedziałam tak i płakałam cały czas, aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak zawsze podskoczyłam z przerażenia. Kuba Sobczak. Powoli podeszłam i zajrzałam przez wizjer. Odetchnęłam z ulgą. To chłopak, który dowozi pizzę.

Mimo wszystko spytałam cicho przez drzwi.

– Kto tam? – Mój głos był niepewny. Drżał.

– Pizza! – zawołał wesoło. Że też się cieszy z tak beznadziejnej roboty.

Chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi najpierw na szerokość łańcucha, który dodatkowo zamontowałam zaraz po wprowadzeniu się do tego mieszkania.

Kiedy zobaczyłam, że faktycznie był sam z kartonem pachnącej pizzy, otworzyłam drzwi na oścież. Na mój widok chłopak momentalnie spoważniał, a głupi uśmiech zniknął od razu z jego wesołej buźki.

– Jezu, co się stało? – zapytał szczerze przejęty. Nie znaliśmy się, widziałam go pierwszy raz w życiu, a on spytał się mnie tak, jak gdyby był moim najlepszym przyjacielem.

– Chcę umrzeć… – Zawyłam jak wilk do księżyca i znów rozpłakałam się jak dziecko. Było mi wszystko jedno, co sobie pomyśli. Chłopak stał przez chwilę i nie wiedział, co ma zrobić. W końcu popchnął mnie do mieszkania, odłożył pizzę na podłogę i mnie przytulił. Jego uścisk był mocny i przez chwilę dał mi namiastkę bezpieczeństwa. Byłam tak zajęta beczeniem, że zupełnie nie

(17)

docierało do mnie to, co się właśnie działo. Obcy mężczyzna tulił mnie w moim mieszkaniu, lecz zamiast alarmu w głowie, ja w końcu poczułam trochę spokoju. Nie wiedzieć czemu, przylgnęłam do niego mocno i nie chciałam puścić.

– Ciii… – wyszeptał. – Będzie dobrze, nie płacz już. – Cały czas trzymał mnie w swoich ramionach i dodatkowo zaczął głaskać po głowie. Staliśmy w tym uścisku długo, zdecydowanie za długo. Nagle oderwałam się od niego, wytarłam nos w rękaw piżamy i spojrzałam przepraszająco.

– Przepraszam. Nie wiem, co mi się stało… – wydukałam okropnie zawstydzona. Co ja wyprawiałam?! – Ojej, masz przeze mnie mokrą bluzę. – Skrzywiłam się, a on spojrzał na swoją klatkę piersiową i się roześmiał. Musiał się często śmiać, bo przy oczach pojawiła się drobna siateczka zmarszczek mimicznych.

– Przecież to drobiazg. Mam z tobą zostać chwilę? – spytał, a ja zdębiałam.

Nagle się wystraszyłam. Przecież ja go w ogóle nie znałam, to może być psychopata! A co, jeśli zrobi mi krzywdę?! Zrobiłam dwa kroki w tył, żeby zwiększyć między nami dystans.

– Nie trzeba, poradzę sobie… – Tym razem z przerażeniem patrzyłam na jego spokojną twarz. Wyglądał jakby był mniej więcej w moim wieku. Jego jasnozielone oczy wpatrywały się we mnie z niepokojem. Gdyby chciał mi coś zrobić, to chyba już by działał, prawda?

– Nic sobie nie zrobisz? – Zmarszczył lekko czoło i w napięciu czekał na odpowiedź.

– Słucham? – spytałam całkowicie zbita z tropu.

– Przed chwilą powiedziałaś, że chcesz umrzeć. Boję się cię zostawić samą.

– Na te słowa poczułam, jak się czerwienię. Było mi strasznie wstyd za tę scenę sprzed chwili.

– Nic mi nie będzie, możesz być spokojny.

– Może zadzwonić po twoich bliskich? – Chyba nie byłam zbyt przekonywująca, bo on nie dawał za wygraną.

– Nie mam nikogo w Gdańsku.

– Nikogo, nikogo? – dopytywał, co było nawet urocze. Musiałam go naprawdę zmartwić swoją kiepską kondycją.

– Mieszkam tutaj od niedawna. – Wzruszyłam ramionami. Mimo że ta rozmowa była nieco dziwna, wcale nie czułam źle w jego towarzystwie.

(18)

– Jeśli chcesz, mogę z tobą chwilę jeszcze posiedzieć. Potrzebujesz porozmawiać?

– Przecież jesteś w pracy, wyleją cię. I tak za dużo czasu ci zabrałam – wymamrotałam pod nosem.

– Tym się nie martw – odpowiedział, po czym ściągnął buty, chwycił karton z pizzą i ruszył w głąb mieszkania. Stałam chwilę i patrzyłam na to wszystko, nie mogąc uwierzyć. Znowu mam halucynacje? Ruszyłam za nim i usiadłam na sofie. On wyciągnął telefon i przyłożył do ucha.

– Zatrzymało mnie coś na mieście. Dziś już nie wrócę – powiedział i się rozłączył. Patrzyłam nadal osłupiała i nie wiedziałam, o co chodzi. Widząc moje zdziwienie, dodał tylko: – To moja pizzeria, więc mogę sobie brać wolne, kiedy chcę. – Spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz, a on puścił mi oczko. Było mi głupio, że źle go oceniłam na początku. Był taki młody, a już prowadził własną firmę. A ja? Bez pracy, bez perspektyw…

Chwycił kawałek pizzy i ją ugryzł. Podał mi następny i czekał, aż przeżuję kilka kęsów.

– To jak, opowiesz mi, co takiego się stało? – Czekał na odpowiedź. Przez chwilę milczałam, lecz zaczęłam opowiadać. Od początku.

– W zeszłym roku poznałam przez Internet takiego Jacka…

(19)

ł Nikodem

Mijał trzeci dzień, odkąd byłem u tej dziewczyny. Dopiero teraz do mnie doszło, że nawet nie wiem, jak ona ma na imię. To było najdziwniejsze spotkanie w moim życiu. Jadąc tam z gorącą pizzą zupełnie nie spodziewałem się, że to wszystko tak się potoczy. Od trzech dni mało śpię, nie mogę się na niczym skupić. W pracy dałem sobie trochę więcej luzu, żeby zastanowić się, jak jej pomóc. Ciągle w głowie miałem jej widok, gdy otworzyła mi drzwi, cała zapłakana. Nie jestem jakimś wielkim twardzielem, całkowicie nie byłem gotowy na to, co zastałem. Mimo wszystko uważam, że zachowałem zimną krew i stanąłem na wysokości zadania. Sam nie wiem, skąd miałem odwagę się tak właśnie zachować. Dlaczego ja do cholery wszedłem do niej i pozwoliłem sobie ją przytulać?! I dlaczego ona na to przystała?

Zamknąłem oczy i znów widziałem, jak trzymam ją w ramionach i głaszczę po włosach. Nagle moje ciało przeszedł dreszcz. Przerażenia? Pożądania? Nic już nie wiedziałem. Po raz setny próbowałem sobie poukładać w głowie to, czego się wtedy dowiedziałem. Ciężko mi pojąć, jak coś tak okropnego mogło spotkać właśnie ją. Wyglądała tak niewinnie, tak normalnie. Oglądałem w życiu wiele filmów, lecz nigdy nie pomyślałbym, że takie rzeczy dzieją się jednak naprawdę. Myśl, że to może dotyczyć każdego z nas jest potwornie dołująca.

Przyznaję, z początku miałem chwilę zwątpienia, czy ona nie jest chora i po prostu nie zmyśla. Jednak widok jej oczu, niewyobrażalnego strachu i zawartego w nich bólu uświadomił mi, że to działo się naprawdę. Jedna znajomość, która była całkowitym przypadkiem, głupim zakładem, zamieniła jej życie w koszmar. Widać, jak wielkim kłębkiem nerwów się stała, a także jak bardzo sobie z tym nie radziła. Chyba potrzebowała kogoś całkowicie obcego, kto by ją wysłuchał. Zrozumiałem, że jest w Gdańsku sama jak palec i nie miała komu zaufać. Mnie zaufała na tyle, że przytuliła się do mnie i pozwoliła mi, żebym ją uspokoił. Nie było w tym żadnego podtekstu seksualnego, z mojej strony również, co chyba wyczuła. Przed wyjściem z jej domu zostawiłem kartkę, żeby się nie martwiła. Jej współlokatorka po powrocie w środku nocy do mieszkania miała niezrozumiały dla mnie wyraz twarzy i nie liczyłem, że

(20)

cokolwiek jej przekaże. Niemal natychmiast zniknęła w swoim pokoju. Z początku chciałem zostać tam do rana, jednak przemyślałem sprawę. Wiedząc, że nie będzie sama w domu, postanowiłem wyjść. Zarówno ona, jak i ja nie wiedzielibyśmy, jak się zachować po przebudzeniu, więc ucieczka była rozsądnym rozwiązaniem. Mimo wszystko, odkąd opuściłem to mieszkanie, nie było chwili, w której nie myślałbym, czy nie odebrała sobie życia. W końcu na początku to mnie skłoniło, żeby nie zostawiać jej w tym stanie. Bez ogródek powiedziała, że chce umrzeć. Cholera. Nie potrafiłem żyć normalnie, nie sprawdzając, czy u niej wszystko w porządku. Musiałem do niej jechać i sprawdzić, czy żyje.

***

Wieczorem poprosiłem Waldka o zrobienie jednej pizzy dla mnie.

Zapakowałem ją do kartonu i ruszyłem. Od razu zastrzegłem sobie, że już dziś pewnie nie wrócę. Waldek to dobry pracownik i bardzo mu ufałem, więc wiedziałem, że dopilnuje wszystkiego jak należy i zamknie za mnie lokal.

– Oho! Chyba szef się zakochał. – Podśmiechiwał się kucharz.

– Chciałbym. Jednak to wszystko jest skomplikowane. Poznałem pewną dziewczynę, ale chcę być dla niej przyjacielem. Jestem ciekaw, czy mi na to pozwoli – powiedziałem zamyślony. Tak, właśnie tego chciałem. Pragnąłem jej pomóc, na pewno nie wykorzystać.

– To bardzo, hm… honorowe? W każdym razie trzymam za ciebie kciuki. – Uśmiech Waldka był zaraźliwy. Szybko przyrządził pizzę i po kilkunastu minutach wsiadałem już do auta i ruszałem pod zapamiętany przeze mnie adres.

Udało mi się wejść do klatki razem ze staruszką, która wracała ze spaceru z psem. Wbiegłem po schodach na trzecie piętro i zacząłem pukać do drzwi.

Cisza. Nie ma jej? Nacisnąłem dzwonek i nadal czekałem. Miałem jakieś podskórne przeczucie, że ona tam jest, tylko wstydzi się otworzyć. Moje serce waliło jak dzwon i czułem przypływ adrenaliny. Co ja wyprawiam? Może nie powinienem się w to mieszać? Może ona chce spokoju?

– Hej, przywiozłem ci pizzę. Proszę, wpuść mnie. Chcę porozmawiać. Nic ci nie zrobię, przecież wiesz. – Spróbowałem zagadać przez zamknięte drzwi.

Stałem może jeszcze z minutę i gdy już się odwracałem, drzwi nagle się uchyliły.

(21)

– Przepraszam – powiedziała bardzo cicho. Czyli jednak o to chodziło – wstydziła się. Co miałem zrobić, żeby mi zaufała? Nagle mnie olśniło.

– Wpuścisz mnie? Zjemy razem? – spytałem i uśmiechnąłem się lekko.

Patrzyła na mnie wielkimi oczami i stała w bezruchu. Jej twarz wyglądała dzisiaj o wiele lepiej. Wydawało mi się, że się nawet pomalowała. Na pewno nie była spuchnięta od płaczu jak ostatnio, lecz bardziej wystraszona.

– Nie mam jak zapłacić – wydukała i spuściła wzrok, wpatrując się w podłogę.

– Niech stracę, ja stawiam. – Zaśmiałem się głośno, nie mogąc tego powstrzymać. Mam pizzerię, przyjeżdżam z pizzą, a ona się martwi, że nie ma jak za nią zapłacić. Była niemożliwa. Odsunęła się i delikatnym ruchem ręki zaprosiła mnie do mieszkania. Wszedłem i tak jak ostatnio skierowałem się do salonu. Rozłożyłem pizzę na stole i poszedłem do kuchni po talerze i wodę.

Patrzyła na mnie zdezorientowana, a ja nie wiedzieć dlaczego, czułem się jak u siebie. Usiedliśmy. Rozejrzałem się po wnętrzu mieszkania, które było całkiem przyjemnie urządzone. Ostatnim razem byłem skupiony na niej, więc nie miałem do tego głowy. Kilka kwiatków, firanki, dywanik, okrągły stół. Lubiłem pokoje z aneksem kuchennym.

– Widzę, że dzisiaj masz się lepiej – zagadałem pierwszy. Cień uśmiechu przebiegł jej twarz.

– Tak, dziś jest lepiej. Dziękuję za to, co dla mnie wtedy zrobiłeś… – wyszeptała tak cicho, że ledwie zrozumiałem jej słowa.

– Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem ci pomóc. Co do tego, co wtedy usłyszałem, mam pewien pomysł. – Zaciekawiłem ją. Oczy zdradzały każdą jej emocję. Można było z nich czytać jak z otwartej księgi. – Opowiedziałaś mi najmroczniejsze rzeczy ze swojego życia, więc jeśli chcesz, to ja mogę ci opowiedzieć o swoich sekretach. Też miałem słabą przeszłość. Może to dlatego wiedziałem, jak bardzo wtedy potrzebowałaś pomocy.

– Jeśli chcesz, to opowiedz. Nie naciskam – powiedziała spokojnie.

Zaskoczyła mnie tym. Nie była wścibska, podobało mi się to. Jak na razie dziś było naprawdę miło. Szkoda, że moja opowieść zapewne zmieni atmosferę na mniej przyjemną.

– Ale najpierw zjemy, bo ubrania na tobie wiszą. – Pokazałem subtelnie palcem po jej ubiorze. Oblała się rumieńcem, jednak posłusznie usiadła obok mnie i zaczęła jeść.

(22)

– Robicie naprawdę przepyszną pizzę. – Nieśmiały uśmiech pojawił się na jej ładnej buzi. Zrobiło mi się miło, że jej smakuje. Zaczynałem ją po prostu lubić.

– A więc… – Rozpocząłem swoją opowieść. – Co prawda nie miałem aż tak traumatycznych przeżyć jak ty, ale u mnie w domu nigdy nie działo się dobrze.

Jak w sporej ilości polskich rodzin, mój ojciec pił. Był alkoholikiem, który niszczył nam życie. Od dziecka pamiętam awantury, które zdarzały się niemal codziennie. – Dopiero zacząłem, ale przez silne emocje musiałem już zrobić pauzę. Cholera, nie spodziewałem się, że powrót do przeszłości będzie taki ciężki. – Mama próbowała z całych sił wiązać koniec z końcem i wychowywać mnie i siostrę. Lekko nie było, ale dawała sobie radę. Ojciec wielokrotnie nas bił, mamę najczęściej, lecz im starsi byliśmy z siostrą to i nam się coraz częściej obrywało.

– Tak mi przykro – wyrwało się jej. Zakryła dłonią usta i czekała na ciąg dalszy.

– Miarka się przebrała, gdy mama wróciła kiedyś wcześniej z pracy. Zastała w naszym domu dwóch facetów, którzy próbowali zgwałcić moją siostrę, Kornelię. Miała wtedy zaledwie szesnaście lat i była dziewicą. – Przerwałem znów na chwilę, że przełknąć ślinę. Wspomnienia wróciły i w tej chwili znów czułem się tak, jak wtedy. Jakbym uczestniczył w tych wydarzeniach jeszcze raz. Na moim czole poczułem zbierające się krople potu. Dłonie drżały tak samo, jak mój głos. – Okazało się, że ojciec sprzedał ją tym typom za sto złotych tylko dlatego, że nie miał kasy na wódkę. – Wziąłem głęboki oddech i starałem się nie rozpłakać.

– To straszne…

– Mama próbowała ich powstrzymać, jednak wtedy rzucili się na nią. Jeden ją bił po twarzy, a drugi rozbierał. Na oczach ojca chcieli zgwałcić też jego żonę, a on był zbyt pijany, żeby coś z tym zrobić. – Czułem, jak do oczu napływają mi łzy. Dawno temu wrzuciłem te okropne wspomnienia do szufladki w głowie i zamknąłem ją na klucz. Teraz otworzyłem puszkę Pandory, ale chciałem dokończyć tę opowieść. Wtedy jednak ja wróciłem ze szkoły.

Byłem w maturalnej klasie, więc nie miałem zbyt wielu lekcji. Kiedy wszedłem do domu i zobaczyłem, co te bestie próbują zrobić z matką, dostałem szału. – Jedna wielka łza zaczęła spływać mi po policzku. – Zacząłem ich obkładać pięściami i kopać najmocniej, jak potrafiłem. W mieszkaniu było słychać okropne krzyki: mojej siostry, która bała się wyjść ze swojego pokoju, krzyk

(23)

matki, a także i mój. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Jednemu gachowi udało się wskoczyć na moje plecy, więc się przewróciliśmy. Wtedy zauważyłem, jak błysnęło przed moją twarzą ostrze noża. Nim jednak zdołał zrobić mi krzywdę, mama wybiegła z kuchni z nożem i dźgnęła napastnika prosto w plecy. Była jak w jakimś transie, zadawała mu cios za ciosem.

Wszystko jakby zwolniło. Wtedy drugi ruszył do ucieczki. – Wypuściłem powietrze i wstałem. Patrzyłem chwilę przez okno, nie mogąc się uspokoić.

Cały drżałem, bo od lat próbowałem sobie wmówić, że to wszystko się nigdy nie wydarzyło.

Niespodziewanie poczułem, że drobna dłoń spoczęła na moim prawym ramieniu. Ta dziewczyna stałą za mną i próbowała mnie uspokoić.

– Jestem Nikodem – wypaliłem bez namysłu.

– A ja Amelia – odpowiedziała. Jej imię było równie piękne, co jej uśmiech.

Cała była piękna i co tu dużo mówić, podobała mi się. Jednak traktowałem ją jak nową koleżankę, bo tak postanowiłem. Po tym, co przeszła, nie była gotowa na inną relację.

Odwróciłem się do niej i wpatrywaliśmy się sobie w oczy.

– Nie mam słów na to wszystko… To musiało być przerażające.

– To wszystko działo się tak szybko…

– Co się stało później z waszą rodziną? – spytała niepewnie.

– Mama dostała wyrok, od kilku lat jest w więzieniu. Wprawdzie zabiła w obronie własnej, jednak ze szczególnym okrucieństwem. Ojciec nie odwiedził jej ani razu. Przepadł jak kamień w wodę i do dziś nie wiem, czy żyje.

– Tak mi przykro. Takie historie nie powinny się nigdy wydarzyć.

– Też tak uważam. Mówię ci o tym, żebyś wiedziała, że jeśli się bardzo chce, można odbić się od dna. Mnie było naprawdę bardzo ciężko. Przez dwa lata zastępowałem siostrze matkę i ojca. Nie poszedłem na wymarzone studia, jednak w końcu poukładałem sobie wszystko tak, że mam swoją firmę i radzę sobie całkiem nieźle. – Chciałem dodać jej otuchy.

– To nie zawsze jest takie proste.

– Nie, Amelio. To nigdy nie jest proste.

(24)

Amelia

Było już dobrze po północy, kiedy Nikodem ode mnie wyszedł. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie kolejny obcy człowiek stanie mi się tak bliski. W głowie migała mi ciągle czerwona lampka. Możliwe, że moja naiwność znów mnie zgubi, chociaż tym razem miałam dobre przeczucia.

Nikodem miał w sobie coś, co mnie uspokajało. Wzbudzał moje zaufanie, co było w tym najważniejsze. W ogóle nie patrzyłam na niego jak na mężczyznę.

Był jak przyjaciel, który szczerze chce mi pomóc. Nie miałam w Gdańsku nikogo, więc postanowiłam zaryzykować i poznać go bliżej. Umówiliśmy się, że będę codziennie pisać do niego jaki mam humor, a gdy będzie mi ciężko, on przyjedzie. Obiecał pokazać mi miasto i okolicę, zabrać na plażę i do najlepszej lodziarni na deser. Jego pojawienie się w moim życiu dało mi iskierkę nadziei, że może jeszcze się ułoży. Co prawda iskierka ta była wątła, ale była. Może Nikodem w jakiejś części zapełni moje serce po stracie Karoliny? Wiem, że Michała nikt już nie zastąpi. To niemożliwe.

Rano wstałam wypoczęta. Pierwszy raz od bardzo dawna uśmiechnęłam się i miałam ochotę po prostu wstać z łóżka. Dzisiaj Nikodem zabierał mnie na wycieczkę – mamy popłynąć statkiem na Hel. Nigdy wcześniej tam nie byłam, przez co czułam narastające podekscytowanie. Po śniadaniu otworzyłam komputer z nadzieją, że odezwał się ktokolwiek z jakiegokolwiek castingu.

Niestety, moją skrzynkę zaśmiecały tylko reklamy. Westchnęłam ciężko. Długo tak nie pociągnę. Zalogowałam się na stronę mojego banku i odkryłam, że zostało mi sto złotych. Rodzice chętnie mi pomogą, ale okropnie się czułam z tym, że miałam dwadzieścia pięć lat, a oni mieliby mi wysyłać pieniądze.

Postanowiłam pożyczyć od nich tyle, by móc przeżyć następny miesiąc i w międzyczasie zacznę szukać pracy gdziekolwiek. Pieniądze za wynajem mieszkania w Toruniu razem z kasą od Jagody wystarczają mi zaledwie na opłacenie czynszu i pozostałych rachunków tutaj. Muszę jeszcze za coś żyć.

Wzięłam telefon i wybrałam numer do mamy.

– Cześć mamo! – zawołałam wesoło.

– Cześć córeczko, jak miło cię słyszeć. Jak twój poranek? – spytała jak zawsze troskliwie.

(25)

– W porządku. Mam prośbę, czy moglibyście z tatą pożyczyć mi dwa tysiące? Oddam wam co do grosza, jak tylko znajdę jakąś pracę.

– Kochanie, oczywiście, nie ma sprawy. Nie musisz nigdy oddawać, przecież jesteśmy twoimi rodzicami i możemy ci pomagać.

– Wiem, ale ja chcę oddać.

– Dobrze, jak będziesz miała pracę, to zdecydujemy – odpowiedziała spokojnie.

– Dzięki.

– Nie ma za co. Co słychać u ciebie?

– W porządku. Trochę lepiej u mnie – zaczęłam nieśmiało. Chciałam powiedzieć mamie o Nikodemie, jednak się obawiałam. Ona od razu będzie robić na siłę z niego mojego chłopaka i jej nie przegadam.

– Cały czas czekamy z tatą na twoją wizytę. Mam nadzieję, że pamiętasz, co obiecałaś?

– Tak, mamo, pamiętam.

– To może w najbliższy weekend? – Ach, te jej sztuczki. Uwielbiała stawiać mnie pod ścianą.

– Zobaczę w kalendarzu. – Zaśmiałam się głośno, bo to było zabawne.

– Przestań się naigrywać ze starej matki! W sobotę rano masz być w Kruszwicy i nie chcę słuchać żadnych wykrętów.

– Tak jest, panie kapitanie! – Dobry humor coraz bardziej mi się udzielał.

– Nareszcie wraca nasza Amelka. – Mama wyraźnie się cieszyła z moich żartów. Nie słyszała ich od dawna. Czyżby w moim życiu szły zmiany na lepsze?

(26)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trzydziestka na karku to już nie taka młodość. – Chłopak uśmiecha się zuchwale, po czym rusza w stronę bloków, ciągnąc tucznika za sobą. – Idź,

Mój puls przyspiesza jeszcze bardziej, gdy uśmiecha się delikatnie, zaciskając przy tym kwadratową szczękę.. Jego kości policzkowe są tak uwydatnione, że dodają charakteru

Regulacje dotyczące wprowadzania dodatkowych nazw miejscowości w językach mniejszości i stosowania języków mniejszości jako języków pomocniczych w urzędach lokalnych..

Owszem, tak na przykład, kiedy potkniesz się na prostej drodze, nóżka zahaczy o niewidocz- ny kamyk, znienacka zadziała siła grawitacji, tudzież ziemia niebezpiecznie szybko

Teraz, drogie dzieci, gdy dowiedziałyście się, jak miłą jest Maryi modlitwa różań- cowa, na pewno jeszcze więcej ją pokocha- cie. Może nawet będziecie odmawiać róża-

ZAGINIONY GÓRNY ŚLĄSK Pałace, których już nie zobaczysz.. © Copyright 2022 by

Już niedługo się okaże, że i czas, i miejsce, w których Tyrmandowi przyjdzie dorastać, na zawsze zdefi niują jego życie.. Nasze życia również, inaczej nie śnilibyśmy

Wiem, że to chore, ale czuje się lepiej, jak ktoś z nią jest.. Widzę, jak