• Nie Znaleziono Wyników

Pokolenie Księstwa Warszawskiego : kadra oficerska pułku szwoleżerów gwardii Napoleona

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pokolenie Księstwa Warszawskiego : kadra oficerska pułku szwoleżerów gwardii Napoleona"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Karpowicz, Michał К.

Pokolenie Księstwa Warszawskiego :

kadra oficerska pułku szwoleżerow

gwardii Napoleona

Przegląd Historyczny 74/4, 631-651 1983

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

Pokolenie Księstwa Warszawskiego. Kadra oficerska

pułku szwoleżerów gwardii Napoleona

G rupa oficerów pułku szwoleżerów gw ardii Napoleona um knęła do tej pory uwadze badaczy. L iteratu ra zahaczająca o dzieje tej fo rm a c ji1, to nieliczne przyczynki poświęcone głównie bojowym jej wyczynom oraz dwa szkice dziejów regim entu. Istnieje praca Z e m b r z u s k i e g o

o służbie zdrowia u lekkokonnych; ogólnikową charakterystykę daje

rozprawa P u z y r e w s k i e g o .

Tymczasem tem at nie należy do błahych. Oficerowie szwoleżerów reprezentow ali pokolenie, z którym zetknąć się m usi każdy badacz pro­ blemów pierwszej połowy X IX wieku. Są to przecież ludzie, którzy

wymienili niejako na arenie życia politycznego, gospodarczego i spo­ łecznego pokolenia doby Sejm u Czteroletniego. Służąc poza krajem i w obcym otoczeniu form ując swoje osobowości wnieśli do świata K róle­ stwa Polskiego po 1815 roku bagaż innych doświadczeń niż ich koledzy z Księstwa. Próba analizy tych właśnie problemów jest tem atem niniej­ szego artykułu.

W yczerpanie tem atu nie wydaje się możliwe bez poszukiwań w nie­ dostępnych dla autora archiwach francuskich. Lukę tę w jakiejś m ierze starałem się zapełnić korzystając z fotokopii poloników z centralnych archiwów F ran cji znajdujących się w Muzeum W ojska Polskiego w Warszawie. Wśród archiwaliów krajow ych tylko pojedyncze akta z za­ sobu A rchiw um Głównego A kt D aw nych w iązały się z tem atem . Jedyny zw arty zespół, korespondencja Kozietulskiego, znajduje się w K rośnie­ wicach i na skutek prowadzonej tam inw entaryzacji nie został mi udo­ stępniony. Na szczęście dużą część tych listów publikował w tłum aczeniu B r a n d y s , i z tych fragm entów jego książki korzystałem 2.

Tylko niewielu interesujących nas oficerów zostawiło pisem ny ślad w spraw ach związanych z przedm iotem naszych dociekań 3; są to przew

aż-1 W ażn iejsze p ozycje: H . K e r c h n a v e , W s p o m n ie n i e o p u ł k u s z w o l e ż e r ó w

g w a r d i i N a p o le o n a 1, L w ó w 1909; B. C h r z a n o w s k i , Z d z i e j ó w p o ls k ie j ja z d y . H isto ria p u ł k u le k k o k o n n e g o p o ls k ie g o G w a r d i i N a p o le o n a 1, „W ykłady T o w a ­

rzy stw a C z y te ln i L u d o w y ch w P o zn a n iu ” nr 2, P oznań 1912: L. Z e m b r z u s k i , S łu ż b a z d r o w i a w p u ł k u l e k k o k o n n y c h p o l s k i m G w a r d i i N a p o le o n a I, W arszaw a 1925; P u z y r e w s k i , S z a r ż a j a z d y p o d S o m o - S i e r r a w H i szp a n ii d n ia 30 l i s t o ­ p a d a 1808 r o k u , W arszaw a 1899; M. K u j a w s k i , Z b o j ó w p o ls k ic h w w o jn a c h n ap o le o ń s k ic h , L on d yn 1967; S. K i r k o r , S z w a d r o n N a p o le o n a , [w :] t e n ż e , P o ls c y d o n a ta r iu s z e N a p o leo n a , L on d yn 1974, s. 249—268.

г M. B r a n d y s , K o z i e t u l s k i i in n i t. I— II, W arszaw a 1967.

з Ź ró d ła d o h is to rii p u ł k u p o ls k ie g o le k k o k o n n e g o G w a r d i i N a p o le o n a I, w yd .

A. R e m b o w s k i , W arszaw a 1899 (m. in. d zien n ik D autam courta); A. T u r n o, Z p a m i ę t n i k ó w ..., w y d . A. M. SkaŁkowski, [w :] t e n ż e , F r a g m e n t y , P o zn a ń 1928, s. 81— 186 (dziennik A d am a Turmy); R. L u b i e ń s k i , G e n e r a ł T o m a s z P o m i a n

h rabia Ł u b i e ń s k i t. I W arszaw a 1899; H. M o ś c i c k i , P od z n a k i e m O rła i P o ­ goni, W arszaw a 1915, s. 119— 122 (listy M arcina F iu to w sk ieg o ).

(3)

nie wspom nienia pisane po wielu latach 4. Stąd też konieczna jest ostroż­ ność przy generalizow aniu zjawisk. Postać dowódcy pułku, W incentego Krasińskiego, pozostawiam świadomie na uboczu. Spraw y związane z po­ czątkam i form ow ania pułku publikuję na innym miejscu s.

I

Џ

W latach 1807— 1814 przez pułk szwoleżerów przewinęło się w sumie około 186 oficerów (168 napraw dę pełniło w nim służbę). Liczba etatów oficerskich w p ułku nie była stała. Obowiązywał schem at ogólnie przy­ jęty w napoleońskiej armii: pięciu oficerów w każdej kompanii (kapitan, dwóch poruczników i dwóch podporuczników) (plus oficerowie sztabu pułkowego w liczbie zależnej od potrzeb; w skład sztabu wliczano i sze­ fów szwadronów. Zm iany obsady stanowisk oficerskich pułku szwoleże­ rów gw ardii ilu struje tabela 1.

Podane w tabeli daty w większości wypadków pokryw ają się z d ata­ mi dekretów nominacyjnych, w których zw ykle umieszczano po kilka nazwisk nowych lub aw ansowanych oficerów. W okresie Stu Dni pułk reprezentow ała już tylko jedna kompania wcześniej towarzysząca ce­ sarzowi na Elbie, a dowodzona przez 10 oficerów e.

Różnymi drogam i trafiali młodzi ludzie jako oficerowie do pułku. Po pierwsze wywodzili się spośród członków poznańskiej i w arszaw skiej Gwardii Honorowej. W form acji poznańskiej zaczynali karierę Stefan Krzyżanowski i Andrzej Niegolewski. Tego ostatniego poznał Napoleon już w 1806 r., gdy 27 listopada zatrzym ał się w rodzinnym m ajątku Niegolewskich Bytyniu, dokąd go doprowadził sam nasz gw ardzista ho­ norowy. Być może to właśnie zadecydowało, że zrobiono go oficerem lek- 1 kokonnych. 20 członków Gwardii w arszaw skiej otrzym ało szwoleżerskie nominacje oficerskie, jako że właśnie ta G wardia nasunęła cesarzowi pomysł sformułowania pułku lekkokonnych 7.

Poza członkami Gwardii Honorowych w kadrze oficerskiej znalazło się 13 Polaków pełniących różne funkcje przy poszczególnych generałach i m arszałkach francuskich. Nie w iem y na pewno, czy ich poprzedni zwierzchnicy użyli swego wpływu dla zapewnienia im etatów u szwole­ żerów, ale jest to prawdopodobne. Być może w ystarczył fakt, że pra­ cowali w sztabie francuskim . Pew ne poszlaki w skazują, że Duroc pro­ tegował Jana Paw ła Jerzmanowskiego, na pewno zaś Ludw ik P ac trafił

4 [J. Z a ł u s k i ] , La P olo gne e t le s Polo n a is d é f e n d u s c o n tr e le s e r r e u r s et

les in j u s t ic e s d e s é c r i v a in s fr a n ça ises , M. M. T h iers , Sé g u r e t L a m a r t i n e , P a ris 1856;

t e n ż e , W s p o m n ie n i a , w y d. A. P a l a r c z y k o w a , K ra k ó w 1976 (stroina e d y to r ­ sk a teg o w y d a n ia p o zo sta w ia bardzo w ie le d o życzen ia); A. N i e g o l e w s k i , L es P olo n a is à S o m o s ie r r a e n 1808 en E sp a g n e, P arts 1854; t e n ż e , S o m o - S i e r r a , P oznań 1854 (w ersja p olsk a pracy, z b ardzo n iezn a czn y m i zm ianam i); A. M. S k a l ­ k o w s к i, Echa S o m o s ie r y , K H r. X X X V III, 1924, s. 91— 103 (koresp on d en cja d a w - mych sz w o le ż e r ó w o p u łk u z la t p ię ć d z ie sią ty c h i sz e ść d z ie sią ty c h X IX w .); D. C h ł a p o w s к i , , P a m i ę t n i k i t. I, P ozn ań 1899 S. H e m p e l , Z c z a s ó w n a p o le o ń ­

skich. W s p o m n i e n i a w o je nne... b. k a p i t a n a p u ł k u g w a r d i i u ł a n ó w p o ls k ic h N a p o ­ le ona 1, L w ó w 1885; P. J e r z m a n o w s k i , L e t t r e à M. d e L a m a r t i n e e n r é f u t a n t ses a s s e r tio n s c o n te n u e s d a n s l ’H is t o ir e d e la R e s t a u r a t i o n r e l a t i v e à l’E m p e r e u r N a p o lé o n 1 e t a u x P olo nais, P ar Ls - В a tig n o l le s , 1 m arca 1852 (k orzystałem z w y ­

dania za m ieszczo n eg o w L a P olo gne, s. 303—308).

5 M. K. K a r p o w i c z , Z ' g e n e z y p o l s k i e j e l i t y w o j s k o w e j e p o k i n a p o le o ń s k ie j .

( N a r o d z i n y p u ł k u s z w o l e ż e r ó w ) , „P rzegląd H u m a n isty czn y ” 1983 (w druku).

• S. K i г k o r, P o ls c y d o n a ta r iu s z e , s. 259.

(4)

T a b e l a 1

Z M IA N Y O BSADY STA N O W ISK O F IC E R S K IC H W P U Ł K U SZW O LEŻERÓ W G W A R D II W LA T A C H 1807— 1814 Lp. Data W szt abie” W kompaniach liczba szwadronów kpt. por. ppor. 1 7 IV 1807 7 [2] 5 8 5 4 2 5 VI 1807 11 [4] 5 11 17 4 3 12 III 1808 17 [4] 8 15 13 4 4 28 X 1808 20 [5] 8 15 16 4 5 1 VI 1809 14 [51 9 16 19 4 6 21 VIII 1809 14 [5] 8 18 18 4 7 17 II 1811 18 [6] 8 11 20 4 8 5 V 1811 18 [6] 8 14 19 4 9 6 XII 1811 20 [6] 8 15 20 4 10 26 VI 1812 20 [7] 9 16 29 5 11 3 VII 1812 21 [7] 10 21 20 (6) 5 12 11 IV 1813 19 (6) [6] 14 (4) 23 24 (12) 6 + 1 /2 13 14 VIII 1813 25 [7] 14 30 (1) 29 (4) 6 + 1 /2 14 7 VI 1814b 18 [5] 10 17 19 4 + 1 /2 15 7 VI 1814° 10 [3] 8 7 8 4

a) w naw iasach kw adratow ych — szefowie szwadronów, w zwykłych — oficerowie nadliczbowi b) szwoleżerowie

c) eklererzy (podani tylko oficerowie przeniesieni ze szwoleżerów)

Ź r ó d ł o : Poz. 1—2 n a podstaw ie dekretów nom inacyjnych: En marge de la correspondance de Napoléon /. Pièces

inédites concernant la Pologne, wyd A . M. S k a l k o w s k i , W arszaw a 1911, s. 15— 18, 21— 23, Poz. 11— 14 na podstaw ie

zestawień D au tan co u rta; Źródła, s. 97— 100, 282—284, 359— 362; 518—520. Całość na podstaw ie stanów służby oficerów, tam że, s. 543— 626.

do pułku za spraw ą Bessièresa 8. Można wskazać też fak t protegow ania Józefa Kamieńskiego (syna generała) przez księcia Józefa. Podobnie pew ­ nie rzecz m iała się z oficerami ze sztabów polskich generałów: Antonim Potockim od księcia dyrektora w ojny oraz Zielińskim i Juliuszem De- niską od Zajączka 9.

N astępna grupa to oficerowie służący wcześniej w půlkách polskich i obcych oraz ci, k tórzy od stopni oficerskich w G wardii cesarskiej w ogóle rozpoczynali karierę wojskową. Tu, niestety tylko w jednostkowych przypadkach da się ustalić według jakich pozam erytorycznych względów uzyskali oni etaty oficerskie. Możemy domyślać się protekcji przy oso­

bach W acława Gutakowskiego, syna członka Komisji Rządzącej a n a ­ stępnie — prezesa Rady S tanu czy Wincentego Zajączka, bratan k a ge­ nerała. Ciekawie wygląda przypadek Łukasza Wybickiego, syna Józefa.

Napoleon m ianow ał go porucznikiem szwoleżerów bez wiedzy ojca,

chcąc pew nie w ten sposób nagrodzić zasługi tego ostatniego 10. Byli i ta ­ cy, którzy m iejsca w pułku szukali powołując się na pokrewieństwo

8 A. M. S k a ł k o i w s k i , O f ic e r o w i e p o l s c y S t u Dni, L w ó w -W a rsza w a 1915, s. 49; T. Ż y c h l i ń s k i , Z lo t a K s i ę g a S z l a c h t y P o ls k i e j, t. V , P o zn a ń 1884, Б. 211: lis t B essièresa do L. P aca z p o czą tk ó w 1809 r.

s K o r e s p o n d e n c j a k s i ę c ia J ó z e f a P o n i a t o w s k i e g o z F ra n c ją t. I, w y d . A . M. S k a l k o w s k i , P o zn a ń 1921, is. 58 n.; En m a r g e , is. 16—18; Ž r á d la , s. 560.

10 A r c h i w u m W y b i c k i e g o t. II, w y d . A . M . S k a l k o w s k i , G dańsk 1950, s. 174;

(5)

z W incentym K rasińskim . „Przyznali się” do tego we wspom nieniach Józef Załuski i Józef K rasiński. Można o takie zabiegi podejrzewać też P iotra K rasińskiego u , a naw et Michała Tarnowskiego, choć tego o stat­ niego mógł raczej protegować M arcin Tarnowski, czynny od m arca do m aja 1807 r. w Warszawie i kw aterze cesarskiej jako w ysłannik goto­ wych ponoć wszcząć powstanie W ołynian i Podolan. W 1809 i 1810 r. był Michał szefem szw adronu w 16 pułku' ułanów dowództwa tegoż M arcina T arnow skiego12. Braci Joachim a i Stanisław a Hemplów K ra­ siński mógł poznać wcześniej bywając w Puław ach 13.

Nie można też wykluczyć i sytuacji odw rotnej, takiej, że K rasiński mając przed sobą nieznanego kandydata na oficera, sam szukał o nim inform acji wśród tow arzystw a warszawskiego. Od połowy kw ietnia 1807 roku działała w W arszawie pod jego przew odnictw em komisja wyższych oficerów pułku m ająca wyznaczać i opiniować kandydatów u .

Drogą uzyskania stopnia mogło być też pokrew ieństw o z którym ś wyższym oficerem pułku. Tak było w przypadku Tadeusza Łubieńskie­ go — b rata Tomasza i Franciszka (ppor. 1 czerwca 1812, z awansu), J u ­ liana Krasińskiego — brata P iotra (ppor. 17 lutego 1811) i Adama Za­ łuskiego — krewnego Józefa (ppor. 17 lutego 1811)1S.

W czasach późniejszych rozkazem cesarza przeniesieni zostali do szwoleżerów w drodze wyróżnienia: D ezydery Chłapowski, J a n Konopka, Dominik Radziwiłł, Filiborn, Jan Szulc i Hieronim G rab o w sk i16.

D w ukrotnie też uznano autom atycznie stopnie oficerów włączonych do pułku oddziałów. Raz w m aju 1809 r., gdy przyprowadzili kompanię ochotników (kpt. Feliks Kozicki, por. Józef Heymans i ppor. Adam J a - raczewski) i ponownie 11 kw ietnia 1813 r. w momencie wcielenia nie­ dobitków litewskiego pułku szwoleżerów (35 oficerów )17.

, Osobnym problem em są oficerowie z aw ansu i awanse w ogóle. Ten

kompleks spraw leżał w rękach Krasińskiego, bo wedle powszechnie przyjętej zasady, dowódca podawał podw ładnych do awansu. Na 156 oficerów polskich (liczymy tu ta j tylko tych, którzy rzeczywiście w p u ł­ ku służyli) aż 86 (55%) to oficerowie, którzy karierę w pułku zaczynali od żołnierza lub podoficera. Listę kandydatów do oficerskiego aw ansu przedstaw iali K rasińskiem u do posłania wyżej (wszelkie nom inacje w pułku podpisywał cesarz) najpew niej szefowie szwadronów. Jeden z nich, Tomasz Łubieński, pisał do żony 18 kw ietnia 1808 r.: „Za parę dni dam wielki obiad dla oficerów naszego regim entu, którzy świeżo otrzym ali

11 J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 62; J. K r a s i ń s k i , Z e w s p o m n i e ń , „ B i­ b lio tek a W a rsza w sk a ” 1912, t. II, s. 420; T. Ż y c h l i ń s k i , Z ło t a K s ię g a , t. III, s. 183.

12 L e t t r e s i n é d i te s d e T a ll e y r a n d à N a p o lé o n I 1800— 1809, publ. P. B ertrand, P aris 1889, s. 336—342 n., 348 n., 362 n., 380, 401; J. F a l k o w s k i , O b r a z y z ż y c i a

k il k u o s ta tn ic h p o k o l e ń w P olsce t. I, W arszaw a 1890, s. 325; B. G e m b a r z e w -

s к i, W o j s k o P olskie 1807— 1814, W arszaw a 1903, s. 154.

13 O b y tn o ści W in cen teg o K ra siń sk ieg o w P u ła w a ch : L. D e m b o w s k i , M o ­

je w s p o m n i e n i a t . ' l , P etersb u rg 1898, s. 311; O H em p lach : S. H e m , p e l , Z c z a s ó w n a p o le o ń s k ic h , s. 1 -.W spomnienie o J o a c h im ie H e m p l u o f i c e r z e b y ł y c h w o j s k p o l ­ skich, K rak ów 1877 s. 8—9.

M Ź ródła, s. 5.

15 T. Z y c h 1 i ń s kii, Zioťa K się g a t. X II, s. 183; Ź ródła, s. 585 п., 599; J. Z a ­ ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 212; R .,Ł u b i e ή s k i op. cit., s. 198 п.

1β Ź ródła, s. 571, 583, 596, ' 602, 624; S. K i r k o r, P o l s c y d o n a t a r i u s z e , s. 41; 250—252.

17 Ź r ó d ła 's. 277 п., 576 м., 602— 619; A. T u r n o , Z p a m i ę t n i k a , s. 124 п.:

(6)

nominacje, tem więcej, że to zawdzięczają m ojej rekomendacji. A jest ich czterech: Mogilnicki, Rudowski, Mekotowski [Mikołowski — M. K. Κ.] i Bogucki” 18.

Pierw si tacy awansowani pojaw iają się już 12 m arca 1808 r. (w yją­ tek — Franciszek Łuszczewski 5 czerwca 1807 r.); w ciągu niespełna roku przeszli więc wszystkie stopnie od szeregowca do podporucznika. K ariera istotnie zaw rotna, ale dla tych czasów norm alna, zważywszy że trafiał do pułku wybór młodzieży, która gdzie indziej mogłaby do­ stać od razu rangi podoficerskie lub naw et oficerskie 19.

Niełatwo jest określić (nawet generalnie) skład społeczny badanej grupy oficerów. Podstawowe źródła inform acji, herbarze B o n i e c k i e ­ g o i U r u s k i e g o , pozwalają na zbadanie tylko części k adry szwole- żerskiej — 61% (113 oficerów). Z tej grupy udało się odnaleźć dane 0 67 ludziach (36% wszystkich). W „Złotej Księdze” Ż y c h l i ń s k i e­ g o znalazłem 10 spośród pozostałych 76 pazwisk. W sumie część ofi­ cerów, której społeczne pochodzenie udało się ustalić, można uznać za grupę na tyle reprezentatyw ną, że wnioski z jej badania rozszerzać będę na całość interesującej m nie zbiorowości. Wśród tych 113 spo ty k am y 20: 1. 8 (7%) — przedstaw icieli rodzin bogatych, utytułow anych, naw et ary ­ stokratycznych (np. Ludw ik Pac, W incenty K rasiński, A ntoni Potocki); 2. 29 (26%) — to synowie rodzin średnioszlacheckich, kilku wioskowych, synowie urzędników ziemskich, wyższych oficerów, posłów z czasów Rzeczypospolitej; 3. 26 (23%') — reprezentuje szlachtę drobną, najw ię­ cej jednowioskową; do tej grupy zaliczyłem m. in. dw u braci Joachim a 1 Stanisław a Hemplów, synów architekta puławskiego, z rodziny uszla- chconej w 1790 r. i Asan Aleya, T atara litewskiego, prawdopodobnie szlachcica zagrodowego; 4. 5 (4%) — synów mieszczan; 5. 45 (40%) — to postacie, o których nie wiemy nic. Najprawdopodobniej znakom ita ich większość reprezentuje rodziny szlacheckie drobne czy naw et nieposia- dające, jako że większość nazwisk w ystępuje w herbarzach, natom iast nie można zidentyfikować wśród nich konkretnych osób.

Kadra oficerska jako całość jest więc grupą zdecydowanie szlachecką, z w yraźną przew agą rodzin gorzej sytuow anych (ponad 60%). Trzeba jednak pam iętać, że dane te ukazują obraz statyczny, pom ijając zmiany, jakim ta zbiorowość ulegała. N ajłatw iej uchw ytna, pierwsza, najbo­ gatsza grupa, wśród nazwisk z dwu pierwszych dekretów nom inacyjnych (7 kw ietnia i 5 czerwca 1807), reprezentow ana jest przez 12 nazwisk na 44 (27%). Dla porów nania na liście oficerów z 7 czerwca 1814 r. są już tylko dwa nazwiska na 91, niem niej trzeba tu taj doliczyć Józefa Załuskiego, wcześniej wziętego do niewoli i zmarłego po H anau Do­ m inika Radziwiłła. Razem są to 4 nazwiska (4%) 21. Skok to duży i bardzo symptomatyczny. N ajw yraźniej młodzi arystokraci w znacznej większo­ ści wycofali się z pułku, po wyjeździe Napoleona z Księstwa, w ostat­ nich dniach 1807 r. bądź zostając w arm ii polskiej, bądź w ogóle po­

rzucając wojaczkę. Inni składali dym isje po kolejnych kam paniach.

18 R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 120; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 143, 288. w Ź ródła, s. 551, 564, 568— 570. '

20 A. B o n i e c k i , H e r b a r z p o ls k i t. I— X V I, W arszaw a 1899— 1913; S. U r u - s k i „ R o d zin a . H e r b a r z s z l a c h t y p o l s k i e j t. I—X IV . W arszaw a 1904— 1917; T. Ż y ­ c h l i ń s k i , Z ło t a K s i ę g a s z l a c h t y p o l s k i e j t. I—X X V III, P ozn ań 1879— 1906; S. Ł o z a, R o d z i n y p o ls k ie p o c h o d z e n i a c u d z o z i e m s k i e g o o s i a d łe w W a r s z a w i e i o k o ­

licach t. I, W arszaw a 1932, s. 111: W s p o m n i e n i e o J o a ch im ie H e m p lu , s. 9.

(7)

K olejny przypływ reprezentantów tej grupy m ożnaby było zapewne ob­ serwować w roku 1812, gdyby nie nowo pow stające pUłki „litew skie” i takiż 3 pułk szwoleżerów. G eneralnie d aje się zauważyć wśród człon­ ków tej grupy tendencja do pozostawania w Księstwie, ta k przed jak i w 1812 roku, niż służenia bezpośrednio Napoleonowi. G rały tu rolę w jakiejś m ierze i m otywacje polityczne. K adra pułku szwoleżerów, po­ dobnie jak analogiczne grupy w arm ii Księstwa, dem okratyzowała się; nieliczni synowie mieszczańscy dostaw ali nom inacje oficerskie dopiero w latach '1811— 1813 (w yjątek — Michał P feiffer podporucznik ubiorczy 5 czerwca 1807 r., ale objął on e ta t adm inistracyjno-handlow y)2*.

Gdy idzie o tery torialn e pochodzenie oficerów, znamy, niestety, ty l­ ko ich miejsce urodzenia, i to nie wszystkich. Na 145, dla których dys­ ponujem y danym i, 58 (40%) reprezentu je zabór pruski, 47 (32,4%) — rosyjski, a 40 (27,6%) Galicję. W początkowym okresie formowania puł­ ku, do 28 października 1808 r., w yglądają te proporcje inaczej: 46,3%, 24%, 29 ,7% 23. Na zmianę ich w czasie późniejszym wpłynęło m. in. przyłączenie oficerów pułku litewskiego, w większości pochodzących z zaboru rosyjskiego. F akt, że w początku z górą połowa oficerów po­ chodziła spoza terytorium Księstwa dowodzi, że przedzierający się przez granicę, by w stąpić do arm ii młodzi ludzie chętnie szli służyć poza gra­

nicami K sięstwa, dalej od domów rodzinnych. Tłumaczyć to można

ew entualną obaw ą o losy rodzin i m ajątków pozostałych za kordonem i przekonaniem , że z dala od k raju tru d niej docierać będą inform acje o nich do władz zaborczych. Zm niejszanie się udziału oficerów z Galicji powodowały głównie dwa czynniki: 1. wcielenie tych ziem do K sięstw a w 1809 r. daw ało etaty oficerskie w powiększonej arm ii na m iejscu; 2. w przeciw ieństw ie do innych zaborów Polacy w Galicji dość licznie służyli w arm ii austriackiej i byli z nią stosunkowo bardziej zintegro­ wani.

Od 1807 do 1813 r. (nie ma danych za rok 1814) zginęło lub zm arło 21, a więc około 13%, w szystkich czynnych w p ułku oficerów. Rozłoże­ nie tych stra t w czasie wyglądało n astęp u jąc o 24; jeden zm arł w 1807 r., sześciu w kam panii hiszpańskiej w 1806 r., tyluż w austriackiej w 1809 r., jeden zm arł latem 1812 r., zaś siedm iu w kam panii 1813 r. To zestawienie obrazuje nam, w jakich latach pułk był używ any bardziej forsownie. Do stra t z 1809 r. dodać należy dw u oficerów rannych, zwol­ nionych na pensję retretow ą.

Tak więc stra ty krw aw e nie stw arzały oficerom dostatecznych szans aw ansu. Dwa inne zjawiska lepiej pełniły tę rolę —< dym isje i zm iany barw pułkowych.

Dymisje m iały charakter grupowego w ycofyw ania się z pułku.

Pierw sze nastąpiły już w latach 1807—1808, zanim lekkokonni weszli do działań w o jen n y ch 25. K olejne dym isje przynosi początek roku 1809, po powrocie z Hiszpanii. W ystępuje w tedy z pułku trzech oficerów. Powód w ydaje się prosty — dość m ieli już w ojny we francuskiej służ­ bie po mało zachęcających doświadczeniach z Hiszpanii. W Księstwie

*® Ź ró d ła , s. 550, 590, 594 n., 600, 624; S. Ł o z a , op. cit. t. I s. 111; A. T u Γ­ η o, op. cit., s. 120; S . U r u s k i , op. c it . t. IV , s. 32, t. X ; Is. 271; A . B o n i e c k i , op. cit. t. X , s. 75; J. Z a ł u s к i,. W s p o m n ie n i a , s. 77 n.

»

Zródla, s. 543

626

.

“ T am że, s. 543— 626: n a p o d sta w ie s ta n ó w słu żb y . ** B liżej o ty m М. K. K a r p o w i c z , Z g e n e z y .

(8)

tylko jeden z nich, W incenty Jordan, kontynuow ał karierę wojskową 2e. Po iwojnie z A ustrią w 1809 r. nastąpiły nowe dymisje. Tym razem głównej pmzyczyny upatryw ać należy w nieporozumieniach między K ra­ sińskim a kadrą oficerską. Ogólnie zarzucano mu, że nie dba należycie o spraw y pułkowe, w związku z czym wysiłki oficerów nie są docenio­ ne wyżej, że jest fatalnym organizatorem i w ogóle przyczyną wszel­ kich kłopotów, jakie przeżywa pułk. 9 sierpnia 1809 r. cesarz odbył w Schönbrunn rew ię pułku, która w ypadła fatalnie. Całą winą oficero­ wie obarczyli K rasińskiego i zanosiło się, że większość ich z pułku ustą­ pi. K rasiński starał się rzecz załagodzić, co w dużej mierze m u się udało, m. in. dzięki różnorodnym wyróżnieniom, które spadły na lekko­ konnych. W rezultacie odeszło tylko 7 oficerów (3 szefów szwadronu, 2 kapitanów, 2 poruczników).

Przyczyn dym isji wskazać można więcej. Na pewno zaważyło także zniechęcenie wojaczką poza K sięstwem oraz kolejny zawód w oczeki­

waniach na generalne rozwiązanie spraw y polskiej. Swoją rolę grać mogła perspektyw a pow rotu do Hiszpanii. Możliwe też, że zniechęcano szwoleżerów do służby w gw ardii a przynajm niej takie głosy dochodziły do cesarskiego sztabu 27.

Pięciu kolejnych oficerów złożyło dym isje w roku 1813 (2 szefów szwadronów, 2 kapitanów, 1 podporucznik)28. I znowu m iały one przy­ czyny w zmęczeniu wojną i zachwianiu w iary w napoleońską gwiazdę, a może i w obawach o w łasny los w obliczu niepewnej kam panii. Łącz­ nie dym isje w pułku otrzym ało 35 oficerów, z czego tylko 15 w czasach, gdy pułk walczył w kampaniach.

Szwoleżerowie dali dużą część kadry oficerskiej trzem nowym pu ł­ kom jazdy (w nawiasie d aty dekretów nom inujących oficerów w nowych pułkach): 8 p. lansjerów liniowych (7 lutego i 6 kw ietnia 1811 r.), '3 p. szwoleżerów gw ardii tzw. „litew ski" (11 sierpnia 1812) i 3 p. eklererów gw ardii (1 stycznia 1814)29. Zw raca uwagę ciekawa prąwidłowość, że prawie wszyscy przeniesieni są to oficerowie bądź świeżo mianowani z podoficerów, bądź niedawno awansowani na wyższy stopień, bądź od

niedługiego stosunkowo czasu pełniący funkcje oficerskie w pułku.

Przenosząc się do pułków nowo pow stających oficerowie liczyli zapewne, że w takim nowym pułku łatw iej będzie można się zasłużyć i aw anso­ wać. Ci, którzy przeszli do 8 p. lansjerów , a więc opuścili gwardię, od razu dostaw ali wyższe stopnie, a więc i bardziej odpowiedzialne sta­ nowiska, na zasadzie że stopień w gw ardii odpowiada stopniowi wyż­ szemu o jeden szczebel w wojskach liniowych. P raw ie wszyscy, którzy w stąpili do pułku litewskiego gw ardii też dostaw ali awanse, a i część eklererów tak potraktowano. P erspektyw a aw ansu w starszym pułku była zawsze mniejsza.

** Ź ródła, s. 550—609; B. G e m b a r z e w s k i , op. cit., б . X V I.

17 R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s . 107— 109, 169— 171, 195; M. B r a n d y s , op. cit. t. I, s. 257 n., t. II, s. 20, 23; Ź ró d ła , s. 546, 548, 571; J. Z a ł u s k i ; W s p o m n ie n i a ; s. 91, 128, 178, 182; D. C h ł a p o w s k i , op. cit., s. 91; S. M a c i e j e w s k i , S z l a ­

c h e tn i p a sjo n d c i, O lsztyn 1978, s. 155 n.

* A . T u r n o , op. c it., s. 141, 157; D. C h ł a p o w s k i , op. cit., s. 160 n.;

Ź ródła, s. 323, .372 n.

Ź ródła: s ta n y słu żb y , s . 543—628; M u zeu m W ojska P o lsk ieg o w W arszaw ie, zbiór fo to k o p ii m a te r ia łó w z a r c h iw ó w p a ry sk ich , teczk a 1814— 1815 (n ieuporząd­ kow ana): d e k r e t c e sa r s k i z 6 k w ie tn ia 1811 r.

(9)

Z pow staniem regim entu eklererów wiąże się jeszcze jedno zagad­ nienie. Oto oficjalne włączenie pozostałości po 3 p. szwoleżerów do p uł­ ku 1 (13 kw ietnia 1813) wywołało żyw y opór wśród kadry starego puł­ ku.. Wiązało się to bowiem z uznaniem stopni oficerskich nowo przy­ łączonych i, jak przewidywano, zablokuje możliwości awansu „starym ” oficerom. Dopiero specjalna interw encja Duroca, obiecująca reak ty w a­ cję pułku litewskiego w sprzyjających okolicznościach sprawiła, że pro­ testy ustały. Niem niej w czasie kam panii 1813 r., ośmiu oficerów „Li­ tw inów ” przeniosło się „do linii”. Niewiele to dało, skoro jeszcze 29 października liczono w pułku 19 oficerów bez przydziału, sformowanych w oddzielny pluton. Dopiero nowy pułk eklererów , pow stały na mocy dekretu z 9 grudnia 1813 dał etaty w szystkim oficerom. I ty m razem przenosili się doń oficerowie na zasadzie wyżej opisanej (15 z dawnego pułku 3 na ogólną liczbę 33 przeniesionych). W początku roku 1814 zostało w pułku szwoleżerów już tylko 12 oficerów z . liczby 35 w łą­ czonych poprzednio z pułiku litewskiego 30.

Dla porów nania w arto zauważyć, że oficerowie, którzy składali dym i­ sje w 1809— 1810 i 1813 r., to oficerowie starsi stażem, wyższych stopni, wszyscy jeszcze z nominacji 1807—1808 roku.

Po w szystkich przetasowaniach według w ykazu z 7 czerwca 1814 na 5 szefów szwadronu: 1. Piotr K rasiński zaczął karierę jako kapitan 12 m arca 1808; 2. Stanisław Rostworowski — porucznik 7 kw ietnia 1807; 3. Antoni Jankow ski —. pporucznik 12 lutego 1808; 4. W incenty Dobiecki i Benedykt Zielonka zaczynali jako prości szwoleżerowie. Po­ dobnie wśród kapitanów — porucznicy i podporucznicy wszyscy za­ czynali od szeregowego.

Widzimy więc, że płynność kadry i tem po awansów były stosunkowo duże. Dymisje brali zwykle oficerowie, którzy nie m ieli szans szyb­ kiego awansu. Tak więc w pozornie herm etycznym i wyobcowanym z polskiego żywiołu tworze, jakim był pułk szwoleżerów, bariery awansu dla niższych oficerów, podoficerów i żołnierzy nie okazywały się szczelne. Zablokowanie awansu wyższych oficerów powodowało ich odej­ ście z pułku (odeszli wszyscy szefowie szwadronów z nominacji 1807— 1808 i większość kapitanów), jedynym w yjątkiem w tej grupie był szef Kozietulski. To z kolei otwierało możliwości k ariery ich młodszym ko­ legom. Można wręcz zaryzykować tw ierdzenie, że w ciągu siedmioletnich dziejów pułku, robiono w nim szybciej karierę niż w arm ii Księstwa, czego najlepszym przykładem mogą być Dobiecki i Zielonka.

Stosunki panujące w ew nątrz oficerskiej zbiorowości były w począt­ kowym okresie przedłużeniem wcześniejszych znajomości. Tak było w przypadku braci Łubieńskich, Kozietulskiego i Paca, tworzących zw arte kółko koleżeńskie. Miał tu ta j wymowę i fakt, że prócz Franciszka Ł u­ bieńskiego, pozostali byli szefami szwadronów; jeśli wierzyć Tomaszowi Łubieńskiemu, był to mocny czynnik in te g ru ją c y 81. Szefowie szwadro­ nów, zaliczani do oficerów sztabowych, pozostawali organizacyjnie i for­ malnie ponad stru k tu rą kompanijną. Z czasem integrow ał się cały kor­ pus oficerski. W pływ na to miało przebyw anie we wspólnych kosza­ rach, wspólne kw aterow anie w czasie kampanii, a wreszcie wspólna

80 A. T u r n o, op. cit., s. 125, 48; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 285; Ź ródła, s. 277 n., 602 n., 608— 611, 615, 61'.}.

31 R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 123, 126, 128, 137, 168, 170; M. B r a n d y s · ; op. cit. t. I, s. 170.

(10)

walka. Awanse i przeniesienia dzięki wcześniej naw iązanym przyjaź­ niom zacierały ew entualne granice pomiędzy poszczególnymi grupam i oficerów o jednakow ym stopniu. G rupa szefów szwadronu w ystępująca jako osobna grupa towarzyska, w ydaje się być w strukturze pułku wy­ jątkiem i w ystępuje tylko w latach 1808—1809. Nie daje się stw ier­ dzić podobnego zjaw iska wśród niższych oficerów. Zresztą i kółko sze­ fów szw adronu nie było herm etyczne, już to z powodu daw nych p rzy ­ jaźni (np. Kozietulsldego i Feliksa Trzcińskiego), już to dlatego, że samych szefów krępow ał ten służbowy dystans w stosunku do m łod­ szych stopniem, ale rów nych zwykle wiekiem podwładnych. Skarżył się na to Łubieński swej żonie ipisząc o swoich porucznikach: „Mam tu taj ze sobą Szeptyckiego, Skarżyńskiego, Kamińskiego i Sliwockiego [Śli- woskiego — M. Κ.] Jestem zawsze bardzo kontent z moich oficerów, bo widocznie m ają do m nie zaufanie, a naw et przywiązanie. Skoro jestem tu ta j głównym kom endantem , muszę nastrajać się p o w a ż n ie--- , wiesz przecież, że wolałbym być m łodym i wesołym, jak zazwyczaj jestem z kolegami” 32.

Poza wspomnianymi, naturalnym i niejako, czynnikami integrującym i grupę oficerską, ważną rolę spełniał w tym względzie u ta rty zwyczaj zapraszania oficerów przez przełożonych na obiady, śniadania czy ko­ lacje. F undatoram i byli szef albo szefowie szwadronu zapraszający swo­ ich oficerów, albo K rasiński czy Dominik Radziwiłł, organizujący w ięk­ sze przyjęcia dla wszystkich czy dla większości oficerów pułku (dane ! o takich im prezach m am y tylko z 1813 r.). Podobną jak te ostatnie rolę i spełniały fety fundow ane z okazji im ienin Napoleona czy dowódców

korpusu jazdy gwardii, czy też odbyw ające się pod auspicjam i samego cesarza dla całego korpusu oficerskiego g w a rd ii33.

' Rozmach przyjęć dla bezpośrednich podwładnych dyktow ały możli­

wości szefów szwadronu. Nie chodziło tu ta j tylko o spraw y finansowe, ale chyba głównie o zaplecze w postaci służących czy kucharzy. Nie ma I wzmianki o podobnych im prezach organizowanych w ew nątrz kompanii przez jej dowódcę. Jeśli jednak kapitan awansował na szefa, jak to w i­ I dzimy na przykładzie Jerzmanowskiego, to zobligowany zwyczajem, or­ ganizował „pohulanki” dla oficerów. Zdarzały się i okazyjne przyjęcia: Chłapowski podejm uje oficerów w dobrach swoich rodziców w 1812 r., Maciej M ierzejewski w ypraw ia swoje im ieniny w gronie oficerów szwa­ dronu; w 1810 bądź 1811 r. oficerowie z w łasnej inicjatyw y w ypra­ wiają im ieniny m ajorowi D e la ître M. S kłaniały do takich imprez nie tylko względy prestiżowe. Oficerowie byli to młodzi ludzie zmuszeni dużą część czasu spędzać na nudzie koszarowego życia, czy wśród m ę­ czących fizycznie i psychicznie działań wojennych.

Koleżeńskie stosunki w pułku m iały też w ym iar praktyczny. Czyta­ m y we wspomnieniach o wspólnych „gospodarstwach domowych” kilku oficerów, dzieleniu się żywnością, opiece nad rannym i kolegami. W no­ wo odwiedzanych miastach, ci którzy je znali, służyli tym , dla których był to debiut, w Paryżu, Wiedniu czy Wilnie, za przewodników po mie­

** R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 165; B. B r a n d y s , op. cit. t. I, s. 162, 171, 176, t. II, s. 19.

» A. T u r n o , op. cit., s. 126, 135 n.; Ż r ó d la , s. 64 n., 109, 288; R. L u b i e ń ­ ! s к i, op. cit., s. 199; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 207, 270; S. H e m p e l , op. c it.,

s 22__29.

84 R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 120, 124, 135; A. T u r n o , op. cit., s. 94. 118r 151; D. C h ł a p o w s k i , op. cit., s. 109; Ż ró d la , s. 247; S. H e m p e l , op. cit., s. 23; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 207.

(11)

ście i w świecie towarzyskim . Wspólnie zwiedzano ciekawsze miejsca, wspólnie składano w iz y ty 3S. W Hiszpanii w 1808 roku ustalił się zw y­ czaj, że nowo aw ansowany oficer dostawał szlify od jednego ze starszych kolegów, zwykle od tego, który awansował właśnie na wyższy sto­ pień 36.

T rafiały się w życiu pułkowym spory i konflikty między oficerami. Są to jednak w ypadki drobne i m ało znacząceS7. Nie można wyłączyć,

że m ała ilość inform acji na ten tem at jest spowodowana n atu raln ą

tendencją pam iętnikarzy do pisania raczej o pozytywach życia w puł­ ku, tym bardziej, że większość wspomnień powstała trzydzieści — czter­ dzieści lat po om awianych wydarzeniach.

Sym ptom atyczny był spór m iędzy m ajorem D elaître i Kozietulskim. Tomasz Łubieński tak pisał 5 stycznia 1809 r. do żony: „Niezgoda za­ kradła się do triu m w iratu [Tomasz i Franciszek Łubieńscy, K ozietul­ ski — Μ. Κ. K.]. Kozietulski zawsze m łody i lekkomyślny, jak tylko się trochę napije, nie um ie panować nad sobą. D elaître znieść go nie może; K ozietulski się na niego gniewa, stąd ciągłe niesnaski. Obawiam się, żeby to nie ściągnęło jakich nieprzyjem ności na K o zietulskiego---. Co do mnie, wcale się nie mieszam do kłótni, um yw am ręce; boję się tylko, ażeby nie zaszkodziło to sławie naszego pułku, na którą tak świetnie zasłużyliśmy sobie w tej kam panii, a do której żaden z tych panów Francuzów w niczem się nie przyłożył, bo żaden ani razu nie był w niebezpieczeństwie stracenia chociażby jednego włoska z głowy”. Cała sprawa zakończyła się pod W agram, gdzie Kozietulski z przytom ­ nością um ysłu napraw ił błąd taktyczny D elaître’a; pułk zam iast zostać rozbitym wykonał jedną ze swych najw spanialszych szarż — za co D elaîrre „szlachetnie K ozietulskiem u podziękował” M. Nie był to jednak koniec problem u. Można przypuszczać, że spór ten dotyczył nie tylko podziału w aw rzynów pomiędzy oficerów polskich i francuskich po szarży pod Samosierrą. Wiemy skądinąd, że D elaître nie był szczególnym bo- napartystą, co w ytyka m u naw et Załuski tak przecież oszczędny w są­ dach negatyw nych 39. Spór mógł więc mieć aspekt nie tyle polsko-fran­ cuski, co pro- i antynapoleoński. Gdy latem 1813 r. Polak, D ezydery Chłapowski, opuszczał służbę „wygadując aw an tu ry ” pod adresem Cesa­ rza, spotkał się z potępieniem kolegów zarzucających m u niewdzięczność i egoizm w stosunku do Cesarza, „a i nie do końca zgodnie z honorem

postępowanie” 40. Ale chociaż nie każdy z oficerów francuskich w pułku był antybonapartystą jak D elaître, jest przecież faktem , że integracji tow arzyskiej oficerów polskich i francuskich właściwie nie obserw uje­ my. We w spom nieniach polskich oficerowie francuscy pojaw iają się stosunkowo rzadko, raczej są elem entem tła. Zaznacza się po prostu ich obecność, ew entualnie funkcje.

** R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s . 123, 128, 168, 170, 201; M. B r a n d y s , op. cit. t. I, s. 170 n.; A. T u r n o , op . cit., s. 149 n., 155, 168, 178 n .; A . N i e g o l e w s k i , ·

S o m o - S ie r r a , s. 24, 37—39; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s . 104, 167, 246; Źródła ,

s. 202. *

3β J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 87; A. T u r n o , op. cit., s. 171.

87 P or. J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 183, 186; A. T u r n o , op. cit., s. 151; S. K i r к o r P o l s c y d o n a ta r iu s z e , s. 250; A. M. S k a ł k o w s k i , O f ic e r o w i e p o ls c y

S t u Dni, s. 48.

*® R. Ł u b i e ń s k i , op. cłt-, is. 128, 137; D . C h ł a p o w s k i , op. cit., s. 86; por. A. M. S k a ł k o w s k i , Echa S a m o s ie r r y , s. 96.

*®J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 211. 40 A. T u r n o , op . cit., s. 141.

(12)

Ogólnie więc była to grupa zaskakująco pozbawiona konfliktów w e­ w nętrznych. Można przypuścić, że wchodziły w grę dwa następujące czynniki:

1. jest niezm iernie prawdopodobne, że pretensje do Krasińskiego za ew entualne niedociągnięcia, szczególnie latem 1809 г., w ystarczająco ka- nalizowały istniejące zarodki jakichś innych konfliktów. Podobne zna­ czenie mógł też mieć i opisyw any podział na Francuzów i Polaków;

2. wchodziła także w grę niezwykła płynność i niestałość układów międzyludzkich. P u łk rzadko występował jako całość, zwykle był po­ dzielony na mniejsze oddziały. Rzadko kiedy większa liczba oficerów znajdowała się w jednym miejscu. W śród samych oficerów panowała duża dynam ika, jeśli nie na skutek aw ansu, to zm iany kompanii czy szwadronu, przejścia do innego pułku czy w ogóle opuszczenia służby.

Oba czynniki w pływ ały na pow stanie grupy niekonfliktowej, ale też luźno zw iązanej więzami ściślejszymi, niż pojedyncze przypadld naw ią­ zanych w pułku przyjaźni, które zresztą często p rzetrw ały sam pułk. Przyjaźnie te, kontynuow ane później, są to przypadki raczej jednostko­ we i trudno na ich podstawie mówić o jakichś szerszy krąg zataczają­ cych zjaw iskach tego ty p u 41.

W obrazie stosunków między oficeram i nakładają się dwie tendencje przeciwstawne. Z jednej strony kontynuując niejako trady cję kaw alerii narodowej, m ają oficerowie poczucie pew nej bliskości bez względu na rangę. W szyscy praw ie są szlachtą, ludźmi wykształconymi, o podobnym sposobie myślenia, są dla siebie otw arci towarzysko. Z drugiej strony praktyka służby zmusza ich do prziebywania z kolegami z tej sam ej kompanii czy szwadronu. Zmienia się przydział w pułku, zm ieniają się koledzy, a do daw nych nie bardzo można już wrócić. Je st to zjawisko charakterystyczne dla nowoczesnej armii. Dochodził do tego jeszcze czynnik hierarchii, jako wyznacznik tow arzyskich układów. Tego typu zjawiska nie obserw ujem y na naszym przykładzie; grupa szefów szwa­ dronu szybko rozbita została przez oddzielenie szwadronów od siebie i wtopienie się w grupki wewnątrzszwadronowe.

Osobnym zagadnieniem są stosunki m iędzy oficerami a żołnierzami. G eneralnie rzecz biorąc układały się one korzystniej niż w innych for­ macjach. Były one, pow tarzając słowa Załuskiego, „bardziej ludzkie” w traktow aniu podkomendnych. Złożyły się na to trz y czynniki:

1. pułk w swej masie również szeregowych żołnierzy składał się

głównie z ludzi pochodzenia szlacheckiego, wychowanych w takiejże tr a ­ dycji jak oficerowie. Stąd wspólnota duchowa, będąca rem iniscencją ży­ wych przecie jeszcze tradycji równości stanow ej. Nie można tu pominąć układów sąsiedzkich, związków pokrew ieństw a czy wcześniejszych zna­ jomości, zwłaszcza, że pamięć o związkach krw i była w tedy żywa i się­ gała naw et kilku pokoleń wstecz. Można było dzięki tem u liczyć na odwołanie się do honoru czy poczucia obowiązku żołnierzy m iast wy­ chowywać ich aresztem czy podobnymi karam i. A że poczucie honoru było w śród żołnierzy żywe, świadczy fakt, że jeszcze w lutym 1813 r.

41 R. Ł u b i e ń s k i , op . cit. ,s. 256, 261 m.; M. B r a n d y s , qp. cit. it. II, s. 20 п., 24, 40; А. M. S k a l k o w s k i , O fic e r o w i e , s. 47; A G A D , A rch iw u m z M alej W si II B56: p ełn o m o cn ictw o dla J. K ozietu lsk ieg o , d o odbierania p en sji należn ej F. Ł u ­ b ień sk iem u z ty tu łu p o sia d a n ia o ficersk ie j L e g ii H on orow ej, w y sta w io n e j do d y ­ m isji Ł u b ień sk iego.

(13)

szwoleżerowie zbuntowali się przeciw kapitanow i Coulon, k tó ry posą­ dził ich o kradzież, a w czasie odw rotu w roku 1812 sami żołnierze usunęli ze swych szeregów dwu współtowarzyszy za gnębienie ludności c y w iln ej42. Oczywiście nie zawsze było tak pięknie, ale zjawiska sygna­ lizowanego powyżej lekceważyć nie można;

2. do początków kam panii 1813 roku pułk składał się wyłącznie z ochotników, a więc ludzi, o których można było przypuszczać, że czu­ ją się bardziej odpowiedzialni przed sobą za swój pobyt w pułku niż m iałoby to miejsce w przypadku rekrutów ;

3. pułk w dużej mierze był form acją kadrową. Wielu żołnierzy i pod­ oficerów zostawało później oficerami w pułkach liniowych lub w pułku macierzystym. Na 102 oficerów polskich pułku szwoleżerów i eklererów (w korpusie oficerskim tego ostatniego liczymy tylko oficerów służą­ cych wcześniej w szwoleżerach) podanych w wykazie z 7 czerwca 1814 r. aż 63 zaczynało karierę w pułku szwoleżerów jako prości sze­ regowcy lub podoficerowie 43. Inaczej mogli nasi oficerowie odnosić się do żołnierzy, m ając świadomość, że będą to być może kiedyś ich ko­ ledzy.

Najlepszą egzemplifikacją patriarchalnego stosunku oficerów do pod­ władnych, jest fakt, że zorganizowali oni ze składki przeprow adzonej między sobą szkółkę dla dzieci żołnierzy 44.

Służba oficerska lekkokonnych nie różniła się zasadniczo od służby w pułkach liniowych. Jako oddział gw ardii częściej brali szwoleżerowie udział w najrozm aitszych paradach i rew iach. Do ich obowiązków na­

leżało też w ysyłanie szwadronu służbowego do boku cesarza. .

Całość adm inistracyjnych prac w pułku nadzorował m ajor. P ierre D autancourt. Wśród 23 „adm inistracyjnych” oficerów, jacy przew inęli się przez regim ent, było 10 Polaków. N iem niej w podległej sobie dzie­ dzinie D autancourt chętniej posługiwał się Francuzami, stąd też podział 'w sferze tow arzyskiej był sui generis w ynikiem podziału funkcji w

pułku 45.

Codzienna służba garnizonowa pozostawała w wyłącznej gestii ofi­ cerów polskich. Nie było to zajęcie specjalnie atrakcyjne. D autancourt w zm iankuje delikatnie: „Trzeba tu wyznać pew ien niedostatek codzien­ nego dozoru ze strony w ielu oficerów, którzy jak wszyscy żołnierze puł­ ku, odważni i pełni poświęcenia i dobrej woli, w co nie można w ątpić ani przez mom ent, nie pragnęli jak tylko się bić, i w chwilach odpo­ czynku, pełni wigoru, zdrowia i zalet, nie zawsze w ystarczająco zajm o­ wali się spraw am i w ew nętrznym i swoich kom panii”. Musiał więc nasz m ajor krzyczeć, napominać, surowo przestrzegać. Turno pod dniem 7 listopada 1813 r. zostawił taką zapiskę: „Mieliśmy rew ię przed m ajorem d ’À utancourt; nudził nas dziad” 4e.

Nie powinien dziwić nas taki stan rzeczy. P ułk był miejscem zderze­ nia spontanicznego patriotyzm u żołnierzy i oficerów z w arunkam i no­ woczesnego rzèmiosla wojennego. Nie było w polskiej tradycji, poza p u ł­

42 A. T u r n o , op. cit., s. 117; S. H e r m p e l , op. cit., s. 71— 73.

*> Ź ró d ła , s. 543— 626, por. te ż s. 109; R. L u ' b i e n s k i , op. cit., is. 123, 169 п.;

S. H e m p e l , op. oit., s. 65 п.; La P olo gne, s. 140 п.; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a ,

s. 213. 4

44 A . T u r n o , op. cit., s. 155. 45 Ź ró d ła , p a s s im .

(14)

kami tzw. „cudzoziemskimi” i korpusem arty lerii i inżynierów, miejsca na oficerów fachowców od służby, organizacji, adm inistracji. Ciekawe, że oficerowie francuscy w pułku, a przede w szystkim sam D autancourt, nie starali się wychować sobie polskich następców. Podział roli n arzu ­ cony 6 kw ietnia 1807 r. utrzym ał się do końca za milczącą zgodą obu stron. Spięcia, jakieśm y obserwowali, nie m iały charakteru innego, jak tylko sporadycznych upom nień D autancourta; nie dotyczyły zasady po­ działu, a tylko epizodów związanych z jego trw aniem i istnieniem.

„Któż nas może przecież winować, żeśmy powinność naszą pełnili w n a d z ie i--- że niszcząc starą budowę społeczeństwa, zniszczymy i za­ sady na których spoczywała, a które bezkarnie na m orderstw o [tj. roz­ biory — M. Κ. Κ.] nasze zezw o liły --- , a przecież tylko ze zniszczenia tej podstaw y starego świata we w szystkich państw ach europejskich mogliśmy się oswobodzenia naszej ojczyzny spodziewać. Jakim bowi'em mógł być nowy porządek bez wskrzeszenia Polski w państw ach euro­ pejskich na podstawie moralności wprowadzony?” 47 — pisał w 1854 r. Andrzej Niegolewski, chcąc wyjaśnić, czemu tak dobrze bili się szwole­ żerowie przeciw słusznej spraw y broniącym Hiszpanom. Pisał to po 40 latach. Trudno przypuścić, że w stępując do tego regim entu młody czło­ wiek m iał tak ładnie i okrągło skrystalizow ane pojęcie o celu swoich działań i konsekw encjach decyzji. Jest jednak możliwe, że myślano podobnie. Źródła współczesne bardzo mocno akcentują aspekt w alki dla spraw y polskiej, nie dając jednak podobnie jednoznacznego w yjaśnie­ nia. Pojaw ia się w nich za to inny czynnik, któ ry powodował, że spra­ wie ojczyzny służono właśnie w gw ardii Napoleona, a nie w samym Księstwie Warszawskim. Tym czynnikiem jelst postać cesarza, fascynacja nią, w iara w jego geniusz i nieomylność.

Pisząc o dym isjach, szczególnie tych z lat 1807—1808, wskazywaliś­ m y na ich zależność od fali rozczarowania po Tylży. Część oficerów, zawiódłszy się na Napoleonie nie chciała iść na podbój Europy u jego boku i tą drogą służyć spraw ie narodowej; wolała zostać na miejscu. Tomasz Łubieński pisał do żony z głównej kw atery cesarskiej: „Pow ra­ cam do spraw m ojej służby, która z każdym dniem staje się nieznoś­ niejsza, nasamprzód z powodu zmian w spraw ach publicznych”. Nie znam y dokładnej daty tego listu, napewno został napisany po 8 lipca 1807 r., a więc już po zawarciu tra k ta tu tylżyckiego48. Jeżeli nasz szef szwadronu nie znał jeszcze treści dokum entu, to i tak m ogły m u wy­ starczyć pogłoski wokół jego negocjowania. Mimo wszystko został w pułku, choć prócz „spraw publicznych” narastający konflikt z K rasiń­ skim mógł spowodować jego odejście, ta k jak się to stało w roku 1810. Ale naw et w tedy nie wrócił do arm ii Księstwa, a został we Francji. Bo też jego korespondencja z lat następnych roi się od zachwytów nad geniuszem cesarza, od świadectw przyw iązania doń itp. W ty m samym duchu w ypowiadali się i Kozietulski, i Turno, i Fiutow ski — współ­ cześnie m u piszący. Po latach najlepiej chyba podsumował cały p ro ­ blem Załuski, opisując zdarzenia z początku 1808 r., kiedy to podpuł­ kownik żandarm ów gw ardii m iał z rozkazu S avary’ego wybadać m orale idących w łaśnie pod jego dowództwem do Hiszpanii szwoleżerów. „Ale gdy się szanowny nasz d o w ó d c a ---przekonał, żeśmy fanatycznymi

47 A. N i e g o l e w s k i , S o m o - S ie r r a , s. 39 n.

v R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 86—89; por. te ż E. H a l i c z , G e n e z a K s i ę s t w a W a r s z a w s k i e g o , W arszaw a 1962, s. 184. >

(15)

napoleonistami, nierów nie więcej od Francuzów, zaniechał z nami po­ gadanek w yrozum iew ających” 49.

Gdyby to przywiązanió do osoby Napoleona wypływało li tylko z fa­ scynacji jego osobą, trzeba by o naszych bohaterach pisać jako o kon­ dotierach raczej niż o świadomych patriotach. Tak na szczęście nie było. Ton, wymowa i atm osfera pow oływ anych wyżej wypowiedzi pozwala wnioskować, że spraw ę polską i nadzieje na jej rozwiązanie nie tylko wiązano, ale utożsamiano z sukcesami i sam ą postacią cesarza. N ajle­ piej ilu stru je to fragm ent dziennika Turny, opisujący zdradę M arm onta i zajęcie Paryża: „A m y się dowiedziawszy o tem w największym po­ grążeni s m u tk u ,--- gdyż widzieliśmy naszą Ojczyznę już na zawsze zgubioną; najpierw mi powiedział [o tym —■ M. Κ. Κ.] w sekrecie mój porucznik młodszy Gadon [Alojzy — M. Κ. Κ.], płakaliśm y jak dzieci, a serce ledwo z żalu nie pękło”. Ta mocno egzaltowana wypowiedź jest jednak praw dziw a w swojej wymowie i odnieść ją można do reakcji wszystkich oficerów. K ilka dni później, na wieść o abd yk acji,, po pło­ m iennym przem ówieniu K rasińskiego cały pułk staje przed cesarzem w Fontainebleau z oświadczeniem swojej d lań wierności. K rok ten za­ proponowany przez Krasińskiego, zaaprobowali wszyscy oficerow ie50. O cesarzu pam iętali więc wszyscy, ale czy wszyscy pam iętali o Oj­ czyźnie? I na to pytanie wypada odpowiedzieć pozytywnie. 8 kw ietnia 1814 r. K rasiński w raz z grupą oficerów naszego pułku, choć nie tylko z nimi, pojechał do mieszkającego w pobliżu Berville Kościuszki, by złożyć m u w yrazy uszanowania. Na pam iątkę podarowano Naczelnikowi konia, k tó ry się m u spodobał jako typowo p o ls k i51.

Innym, chyba przekonującym dowodem jest skład kadry oficerskiej „szwadronu Napoleona”, tych którzy pojechali na Elbę. Byli to: Ja n P a ­ w eł Jerzm anow ski — major, K ajetan Baliński — kapitan, M arcin Fiu- towski i K azim ierz Koch — porucznicy, Tomasz Skowroński i Józef Piotrow ski — podporucznicy. Poza Jerzm anow skim m am y tu postacie, które zawsze zostaw ały w tyle, niczym specjalnym się nie w yróżniały. Wszyscy byli oficerami świeżej daty, a tylko Baliński zaczynał karierę w roku 1809 52. Jerzm anow ski trafił do p ułku w r. 1807 po ośm iu latach wojaczki na służbie francuskiej, napoleońskiej; byli wśród „w yboru młodzieży polskiej” potrzebni i oficerowie z doświadczeniem. Jego więc do tego „w yboru młodzieży”, a tym bardziej jego podkom endnych z Elby, zaliczyć nie można. Nie można też do nich zaliczyć ludzi m a­ jętnych, takich, którzy mogli liczyć na odegranie jakiejś znaczącej roli po powrocie do kraju. Rzeczą istotną jest, że nie poszli na Elbę ci, któ­ rzy jako m ajętniejsi, zdolniejsi, lepiej wykształceni, pochodzący z b a r­ dziej znaczących rodzin utw orzyli trzon k ad ry pułku w momencie jego pow stania i pierw szych latach istnienia. Oni w łaśnie zdecydowali się na powrót do Księstwa. W momencie podejm ow ania te j decyzji przyszłość tego państw a nie wyglądała źle. Znajdowało się pod faktyczną władzą A leksandra I i można było przypuszczać, że on właśnie decydować

bę-* bę-*R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 10(3, 115 n., 128, 153, 160 n., 208, 232 n., 238; M. B r a n d y i s , op. cit., t. I, s. 161, 180,, t. II, s. 86—89.

50 A. T u r n o , op. cit., s. 170 n.; Ż ró d la , s. 498— 501; S. K i r к o r , P o l s c y d o

-n a ta r iu sz e , s. 249; W. K rasiŕ-n k i do cesa rza p ra w d o p o d o b n ie 6 k w ie tn ia 1814. 51 A. T u r n o , op. «it., s. 174; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 294; J. G r a b o w ­ s k i , P a m i ę t n i k i w o j s k o w e ... ofic e ra s z t a b u c e s a r z a N a p o le o n a 1, 1812— 1814, w y d .

W. G ą s i otr o w s к i, W arszaw a 1905, s. 217 n. и Ź ródła, 6. 578, 597, 600, 621, 623.

(16)

dzie o jego losie. Jego postawa wobec arm ii polskiej i propolskie gesty, jak np. hold dla Kościuszki, pozw alały mieć nadzieję, że decyzje jego nie będą dla Polaków niepomyślne. Sam Napoleon dając oficerom dy­ misje pozwolił uniknąć dylem atu, czy opuszczenie go będzie zgodne z honorem żołnietrskim. Byłoby uproszczeniem rozpatryw anie spraw y w kategoriach li tylko patriotycznych. Na decyzję m iał pewnie wpływ sze­ reg osobistych czynników: perspektyw a powrotu do rodzin, dóbr, czy cywilnego życia, a i perspektyw a dalszej kariery. Niemniej nie należy

lekceważyć czynnika patriotycznego, pam iętając, że przecież ci ludzie

dobrowolnie skazali się na opuszczenie k ra ju na kilka lat, właśnie w imię patriotycznych idei. Jest charakterystyczne, że o spraw ie narodo­ wej i o powrocie do k raju pam iętano przez cały czas napoleońskiej służ­ by. N ajpełniej w ystąpiło to w liście Łubieńskiego, będącego już co p raw ­ da poza pułkiem , do żony z 10 m aja 1812 r.: „Jego [cesarza — M. K.K.] Wuj Xiążę W ürzburgu będzie królem p o ls k im --- Ten eeisarz jest rze­ czywiście człowiekiem nadzwyczajnym, robi zawsze rzeczy, których się najm niej wszyscy spodziewają. Myślałem nieraz sobie o wszystkich, którzy by mogli pretendow ać do tron u polskiego, albo których by on mógł na nim posadzić, bo to wszystko jedno, ale nigdy o tym jednym nie myślałem , k tó ry jest ze wszech m iar najodpow iedniejszym ” 53. Jest sprawą m niej ważną, że pisał tu ta j o plotce. W ażniejsze jak o niej pisał. Trudno przypuścić, by przeciętny oficer szwoleżerów m iał aż tak da­ leko idące przem yślenia co do obsady polskiego tronu, ale ten iton ufno­ ści, w iary w Napoleona jako tego, k tó ry spraw y polskie rozwiąże, był im wszystkim wspólny.

Wiara i przyw iązanie do Napoleona oraz patriotyczny nakaz walki za sprawę narodow ą w zajem nie się przenikały, uzupełniały, czasem były tożsame. Bywały jednak momenty, gdy te czynniki jaw iły się niektórym oficerom jako przeciwstawne, zmuszając ich do dokonania wyboru. Tak było po Tylży, po pierw szej kam panii hiszpańskiej i wojnie 1809 roku, po klęsce w Rosji, a szczególnie w czasie zawieszenia broni wiosną i la­ tem 1813 roku. Ci, których w iarę w Napoleona te wydarzenia zachwiały, usunęli się z pułku. Nie był to jedyny powód ich dymisji, ale na pew ­ no jeden z istotniejszych, szczególnie dla tych, którzy nie porzucili wo­ jaczki, a przeszli tylko do wojsk Księstwa. Mówić jednak o zupełnym odwróceniu uczuć w stosunku do cesarza można tylko w w ypadku dy­ misji Chłapowskiego i Jordana z 1813 r., a chyba i to stw ierdzenie jest zbyt kategoryczne.

Opisywane wyżej aspekty świadomości były tylko kom ponentam i zjawiska szerszego, jakim było pojęcie honoru. Wierność Napoleonowi była w łaśnie nakazem honoru, szczególnie w 1813 i 1814 roku. W ypływał nakaz te n z poczucia wdzięczności, jakie wobec niego żywiono, zarówno osobistej jak i o patriotycznym wym iarze oraz ze świadomości, że od­ stąpienie byłoby po prostu zdradą, złamaniem słtowa i naraziłoby na szwank honor tak w łasny, jak pułku czy wojska polskiego w ogóle. Ze szczególnym niesm akiem opisuje się zdradę Bawarów, Sasów i P ru sa ­ ków, ze wzgardą odrzuca się propozycje kapitulacji i odstąpienia spraw y napoleońskiej, by móc już po abdykacji cesarza i zwolnieniu przezeń ze służby pisać do A leksandra I:

53 R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., is. 169 п., 172, 232 п.; A . T u r n o , oip. cit., s. 131, '65, 181; M. B r a n d y s , op. c it. t. I, is. 297 n., t. II, s. 94; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie -4*e, s. 225 n ., 233 n., 240; por. te ż Ź ró d ła , ε. X X I.

(17)

„N ajjaśniejszy Panie!

To, że zwracam y się bezpośrednio do Waszej Cesarskiej Mości, nie jest spowodowane ani pychą, ani uniżonością. Uwolnieni od naszych zo­

bowiązań, pragniem y jednomyślnie złożyć u stóp Waszej Cesarskiej

Mości broń, której siła nie zdołała nam w ytrącić. Jeżeli zawiniliśmy, honor będzie naszym obrońcą, a wielkie serce Cesarza nam wybaczy. My, Polacy, służyliśmy zadziwiającemu człowiekowi stulecia i nie opuści­ liśmy go, pokąd on sam nas nie opuścił. N ajjaśniejszy Panie! Zdecyduj o naszym losie i przyjm ij w dani tę wierność, którą zachowaliśmy w

najkrytyczniejszych okolicznościach i do ostatniej chwili dla nieszczęśli­ wego m onarchy” 34. List ten napisał ponoć sam K rasiński, ale nie ma wątpliwości, że z jego wymową mogli się zgodzić wszyscy oficerowie szwoleżerów i eklererów. Ci, którzy nie chcieli podpisać się pod zdaniem o złożeniu broni u stóp cara — poszli na Elbę. Ton i wymowa listu świadczą, że nie pisali go pokonani, a ludzie świadomi swego moralnego sukcesu, swojej wartości, dum y ze sw ych czynów, ludzie uw ażający swój honor za riiesplamiony. Nie tak dum nie brzm iałby ten list, gdyby przy­ szło go pisać wiosną czy jesienią 1814 r. Do wymowy tego listu przyjdzie nam jeszcze wrócić.

Spraw ą honoru była też obrona dobrego im ienia Polski i Polaków. P rzy sprzeczkach na ten tem at z Francuzam i dochodziło i do pojedyn­ ków. A potrafili Francuzi źle się na nasz tem at wyrażać nie tylko w rozmowach w cztery oczy, ale i nieprzychylnie usposabiając ludność zajm ow anych krajów do naszych żołnierzy. W ypadki takie znam y z Hisz­ panii i A ustrii. Mieli zresztą nasi oficerowie pew ne poczucie wyższości nad swymi kolegami z arm ii francuskiej. Płynęło ono z niew ątpliw ej

wyższości intelektualnej dużej części kad ry szwoleżerskiej, a także

z przekonania, że są lepszymi patriotam i. W latach 1811— 1814, doszło do tego przekonanie o wyższości polskiego żołnierza w ogóle; w r. 1814 widząc niechęć części Francuzów do w alki na swej w łasnej ziemi, od­ mawiano im poczucia honoru. O nasileniu tego zjawiska niech świadczy fakt, że przy organizacji pułku eklererów polscy oficerowie i żołnierze bronili się na wszelkie możliwe sposoby przed przydzieleniem do pułku poborowych i oficerów francuskich. Często, szczególnie Turno, opisuje rabunki i gw ałty popełniane przez w ojska francuskie na ludności cyw il­ nej, przed którym i Polacy właśnie m usieli jej bronić. Podobnie zresztą dostawało się i niemieckim czy innym niefrancuskim oddziałom W ielkiej Armii 55.

W takim stosunku do innych daje się odczuć zwykłą żołnierską cheł­ pliwość. Początkowo odczuwano pewien kompleks wobec doświadczonych w iarusów francuskich. Mogła więc być to form a stw arzania sobie kom­

fo rtu psychicznego przez um acnianie w sobie poczucia w łasnej w ar­ tości. Jest tu też na pewno echo sarm ackiej jeszcze m egalom anii szla­

ы M. B r a n d y s , op. cit. t. II, s. 259; A . T u r n o , op. cit., s. 117, 148, 170. 177; R. Ł u b i e ń s k i , op. cit., s. 108, 160 n.; J. Z a ł u s k i , W s p o m n ie n i a , s. 238, 278; H. M o ś c i c k i , oip. cit., s. 120 n .

5S A, T u r n o , op. cit., s. 104— 107, 137, 143 n., 155, 162 nn.; J. Z a ł u s k i ,

W s p o m n ie n i a , s. 94, 10£, 173, 190, 201, 211, 213; M. B r a n d y s , op. cit. t. II;

s. 132, 245; R. Ł u b i e j ) s k i , op. cit., s. 239; J. C h ł o p i c k i , P a m i ę tn i k ... z c z a ­

s ó w k a m p a n i i N apo leo n a . S p i s a n y z u s t n y c h o p o w i a d a ń p r z e z jeg n s y n a , w y d .

R. P o d b e r e s K i , W ilno 1849, s. 67 n.; D. C h ł a p o w s k i , op. cit. t. I, s. 111— 114 L a P olo gne, s. 261 n.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odpisy zeznań protokolarnych ułana Tumaniuka, spisanych przez Policję Państwową powiatu kosowskiego, zostały przesłane do tutejszego Samodzielnego Referatu

 ogólna liczba żołnierzy polskich walczących na wszystkich frontach II wojny światowej,.  najważniejsze bitwy i operacje, w których brały udział

Potem marszałek Piłsudski, dowódca naszego pułku, generał i ja, jako łącz­ nik, poszliśmy do przodu, gdzie stał prezydent Wojciechowski, a z nim kilku cywilów i grupa

A static equilibrium model of supply and demand in two interconnected countries was developed in Excel 2010 in order to explore the short-run cross-border effects of

1·14 indicates how a jetty and channel improvemcnt can causc considerablc crosion Such an crosion often does not take place immediately after thc establishment of such a linorat

Ergonomic culture can be explained as a component of general safety culture related to ergonomic working environment on the one hand, and computer users’ attitudes

Rada Ministrów jako organ zastępujący króla (Prezes RM i ministrowie sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, wojny, skarbu oraz policji) i jej rola w państwie w

Z kolei II Rada Stanu stała od początku na stanowisku przyjmowania odwołań według przepisów dla Delegacji Administracyjnej i taką też prowadziła praktykę.71 Następne