• Nie Znaleziono Wyników

Zabawki na wakacjach - Joanna Łaczna - pdf, mobi, epub – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zabawki na wakacjach - Joanna Łaczna - pdf, mobi, epub – Ibuk.pl"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Joanna Łaczna

„Zabawki na wakacjach”

Copyright © by Joanna Łaczna, 2015

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o. 2015

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Jacek Antoniewski Ilustracje: Włodzimierz Kisiel

ISBN: 978‑83‑7900‑307‑5

Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o.

ul. Chopina 9, pok. 23, 62‑510 Konin tel. (63) 242 02 02, kom. 665 955 131 http://wydawnictwo.psychoskok.pl e‑mail: wydawnictwo@psychoskok.pl

(3)

Misie siedziały na najwyższej półce w pokoju Michasia. Było ich trzy: Hipolit, Poldek i Kropek. To Kropek był najwięk- szy z nich, a imię nadano mu… ot tak, dla przekory.

Siedziały i miny miały nietęgie. Michałek wraz z rodzicami wy- jechał dziś rano na wakacje i zostawił prawie wszystkie swoje za- bawki. Zabrał tylko gąbkowego bałwanka.

A było to tak…

Tatuś z Mamusią wymarzyli sobie wakacje z dala od miasta, w pięknym, sosnowym lesie, nieopodal jeziora. Aby zrealizować to marzenie, przystąpili do działania. Przygotowali mnóstwo rze- czy do spakowania. Ach! Czegóż tam nie było…Ubrania i obuwie dla całej trójki, naczynia do sporządzania posiłków, talerzyki duże i małe, kubeczki, no i nawet mięsko i różne przetwory, które Mamu- sia pozakładała w słoikach. Ale to nie koniec…Był tam cały sprzęt Tatusia do nurkowania i łowienia ryb, kapoki, to znaczy takie spe- cjalne kamizelki do bezpiecznego pływania łódką po jeziorze, a tak- że kosze na grzyby. Gdy to wszystko zostało zapakowane do auta, okazało się, że poza podróżnikami, nic więcej już się nie zmieści.

– Możesz wziąć tylko jedną zabawkę Michasiu – powiedziała Mamusia.

– Zresztą na wakacjach, będziemy mieli tyle atrakcji, że zabaw- ki nie będą ci potrzebne – dodał Tatuś.

Michałek uważnie przyjrzał się wszystkim swoim zabawkom, po czym podbiegł do szafy i z dna wielkiego pudła wyciągnął bia- łego, gąbkowego bałwanka.

– Po co ci ten bałwanek synku? – zapytała Mamusia.

– Widzisz Mamusiu, bałwanek całe lato siedzi w pudle i nigdy nie widział zielonego lasu, grzybów, ani łódek na jeziorze… Chciał- bym mu to wszystko pokazać – odpowiedział Michał.

3

(4)

4

(5)

– Co ty taszczysz pod pachą synku? – zapytał Tatuś, kiedy Mi- chaś wsiadał do auta.

Jednak nie usłyszał odpowiedzi… zagłuszył ją fotelik, a raczej ta jego część, w której powinna znajdować się pupa, a chwilowo znalazła się głowa Michasia. Ruszyli…

W drodze Mamusia i Tatuś zapomnieli o bałwanku, pamiętał tylko Michałek, ściskając swojego jedynego zabawkowego towa- rzysza podróży.

Tymczasem w pokoju Michasia…

Tymczasem w pokoju Michasia istne zamieszanie. Zabawki nie mogły wyjść ze zdziwienia. Każda czuła się zawiedzio- na, że to nie ona została zabrana na wakacje.

Misie spoglądały jeden na drugiego. Piesek Kichuś kichnął dwa razy… o przepraszam, szczeknął dwa razy, ale wyglądało to jakby kichał. Wystarczyło nacisnąć mu brzuszek, żeby usłyszeć to jego pcich, pcich… Dlatego zresztą został nazwany Kichusiem.

Pinokio podrapał się po swoim długim nosie. Wóz strażacki włą- czył swój przeraźliwy sygnał, a konik Karuś, zaprzężony do wozu drabiniastego, zarżał. Nawet wóz drabiniasty zaskrzypiał.

Nadmuchana łódka a to wypuszczała, a to nabierała powietrza oddychając głęboko z przejęcia. Po chwili wszystkie zabawki zaczę- ły mówić coraz głośniej i głośniej, zadając pytanie jedna drugiej…

Dlaczego Michaś zabrał akurat bałwanka? Każda z nich czuła się najbliższym przyjacielem Michała i każda była pewna, że to ona z nim pojedzie.

Teraz wszystkie zabawki czuły się bardzo zawiedzione. Pinokio wreszcie przestał drapać się po długim nosie i powiedział:

5

(6)

6

– Słyszeliśmy wszyscy… Michałek mógł wybrać tylko jedną za- bawkę, gdyby wybrał kogokolwiek innego, pozostali również byli- by zawiedzeni. Możemy zająć się zabawą sami i poczekać na jego powrót, albo…

– Albo co? Albo co? – dopytywały zabawki.

– Albo wybierzmy się w podróż za Michałkiem.

Zabawki osłupiały. Misie nawet przestały spoglądać na siebie na- wzajem, tylko wytrzeszczyły swoje guzikowe oczki i patrzyły zdzi- wione, trochę przestraszone, ale bardziej zaciekawione na Pinokia.

Wóz strażacki zamilkł, konik Karuś przestał rżeć, wóz drabiniasty ani skrzypnął, łódka wstrzymała oddech… i wszyscy w milczeniu czekali, co usłyszą dalej. Niestety cisza się przedłużała, bo Pinokio nie miał pojęcia, jak to zrobić. Po jakimś czasie, może nawet upły- nęło pół godziny, Poldek chrząknął.

– Co? – zapytał Hipolit. No nic – odpowiedział Poldek.

– Jak to nic? – znowu zapytał Hipolit. Przecież coś powiedziałeś.

– Nic nie powiedziałem, tylko chrząknąłem – odburknął Poldek.

– No właśnie, chrząka się, gdy się ma coś do powiedzenia – nie poprzestawał Hipolit.

– Moooożeeee i maaaam – przeciągał słowa Poldek.

– Co masz? Co masz? No mówże wreszcie – niecierpliwiły się zabawki.

– Myyyślę… znowu powoli i cichutko powiedział Poldek. My- ślę… powtórzył troszkę głośniej… że moglibyśmy pojechać wo- zem drabiniastym.

– Och! Co to, to nie – przeraził się konik Karuś.

Na to zatrąbił wóz strażacki:

– Wsiadajcie do mnie – powiedział uprzejmie. Zawiozę was.

(7)

7

Wszyscy spojrzeli na Kropka. Miał łzy w oczach, nie wyobra- żał sobie, jak w wozie strażackim, którym bawił się Michałek, po- mieszczą się wszyscy i jeszcze on, Kropek.

– No tak – wyrwał ich z zakłopotania Pinokio – Ale jak zmie- ścimy się wszyscy w tym małym wozie strażackim? – powiedział głośno to, co pomyślał Kropek.

– Ja nie jadę – rzucił konik Karuś – zostaję w domu razem z moim wozem drabiniastym.

– Szkoda – odpowiedział Pinokio – Jednak w dalszym ciągu jest nas dużo i jesteśmy duzi – tu spojrzał niechcący na Kropka. Ten momentalnie się rozpłakał.

– Ja nie zostanę w domu, musicie mnie zabrać – płakał miś.

– Wiem co zrobimy – wykrzyknął radośnie Poldek. Wszystkie zabawki zwróciły swoje oczki na niego…

– Musimy mocno zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jesteśmy bardzo malutcy, po czym szybko wsiąść do wozu strażackiego.

Zabawki, poza konikiem Karusiem, natychmiast zamknęły oczki i starały się wyobrazić sobie, jak się zmniejszają. Najła- twiej było wejść do wozu strażackiego Poldkowi, bo był naj- mniejszy i nawet nie musiał się zmniejszać. Łódka wypuściła resztki powietrza, a Hipolit z Pinokiem zwinęli ją i wsadzili do wozu. Pozostałe zabawki pomalutku stawały się coraz mniejsze.

Wóz strażacki natomiast, aby im pomóc, zamknął swoje świa- tła i wyobrażał sobie, że jest znacznie większym wozem strażac- kim…. i rósł, rósł, rósł. Kiedy zabawki usadowiły się wygodnie w środku, okazało się, że na zewnątrz ciągle tkwi Kropek, duży jak zwykle.

– Kropku, musisz się zmniejszyć – zawołały pozostałe misie.

(8)

8

Cytaty

Powiązane dokumenty

Krzątała się po całym domu i mogę się założyć, że znów szukała kluczyków od samochodu.. Gdybym tak naprawdę choć raz z sympa- tycznym uśmiechem na twarzy potrafiła

I odwrotnie, prawdy wiary rzucają światło, które jest bardzo potrzebne rzeczywistościom cielesnym: jeśli ten sam dobry Bóg stworzył człowieka, miłość,

Później, gdy już niebo się trochę przejaśni, nie odrzucajmy tych chwil, nie starajmy się ich wyma- zać z pamięci.. Zauważmy, że ta pustka i zawarty w niej ból zarazem

sją” ałacińskim passio 6 , czyli „męką”, „trudem”, jest niewątpliwie bardzo ścisły. Gdy mówimy opróbie modlitwy Pismem Świętym, powinniśmy pamiętać, że

A kt zawierzenia nazywany modlitwą Jezu, Ty się tym zajmij, został po- dyktowany włoskiemu księdzu Dolindo Ruotolo w  ubiegłym wieku, w  czasie pry- watnego objawienia.. Wiek

– Czy ja się pana, Herr Hauptwachtmeister, o coś pytałem.. – mówił ostro, składając chusteczkę

Po studium pielęgniarskim planowała uczyć się dalej, ale pojawił się Dawid i zamiast w książkach zakopała się w pieluchach.. Gdy urodziła, Jerzy był już na czwartym

Jak to się mogło stać, tego Nina do tej pory nie mogła odgadnąć, zawsze pilnowała swoich pieniędzy jak oka w głowie, a klient nie był ani tak urodziwy, ani tak bogaty,